Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Centralny Okręg Przemysłowy !

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wybić się na Niepodległość! / Polska wzorem dla Świata.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:04, 04 Lut 2012    Temat postu: Centralny Okręg Przemysłowy !

Mija 75 lat od decyzji budowy COP

5 lutego 1937 r. na wniosek wicepremiera i ministra skarbu Eugeniusza Kwiatkowskiego Sejm przyjął plan budowy Centralnego Okręgu Przemysłowego. Położony w widłach Wisły i Sanu COP był jedną z największych inwestycji gospodarczych w Polsce międzywojennej.

Decyzja o budowie COP-u była związana z koniecznością uprzemysłowienia kraju i zlikwidowania przeludnienia wsi. COP wpływał na zwiększenie możliwości obronnych kraju, scalał gospodarczo ziemie byłych zaborów, podnosił prestiż kraju na arenie międzynarodowej i wzmagał zaufanie społeczne do władzy państwowej. - Zlokalizowany w centralnej części ówczesnej Polski w tzw. "trójkącie bezpieczeństwa", miał swoim powstaniem zamanifestować przed światem o woli nas Polaków do godnego życia wśród wolnych narodów Europy (...). Jego realizacja miała też pomóc w urzeczywistnieniu marzeń o kraju gospodarczo silnym, bezpiecznym, śmiało w przyszłość patrzącym – charakteryzował znaczenie COP-u prof. Jan Konefał („COP: Przeszłość-Teraźniejszość-Przyszłość”).

Centralny Okręg Przemysłowy był zwieńczeniem kilkunastoletnich starań Polski w zakresie przebudowy gospodarczej kraju. Po raz pierwszy koncepcję stworzenia okręgu przemysłowego w ramach tzw. trójkąta bezpieczeństwa w widłach rzek Wisły i Sanu wysunął w 1921 r. minister spraw wojskowych Kazimierz Sosnkowski. Zamysł budowy trójkąta bezpieczeństwa odżył w 1928 r. Prezydent Mościcki podpisał wówczas nawet rozporządzenie, które przewidywało ulgi podatkowe dla potencjalnych prywatnych inwestorów. Po kilkuletniej przerwie spowodowanej kryzysem gospodarczym w 1935 r. powstało Biuro Planowania Krajowego w Ministerstwie Skarbu, które opracowywało program uzdrowienia polskiej gospodarki w ramach polityki interwencjonizmu państwowego.

Od lipca 1936 r. wdrażano w życie tzw. czteroletni plan inwestycyjny. Przewidywał on przekazanie z budżetu państwa na rozwój przemysłu sumy od 1,65 mld do 1,80 mld złotych, z czego najwięcej w czwartym roku planu – 590 mln złotych. Wydatki na inwestycje przemysłowe miały być pokrywane z różnych źródeł, m.in. z Funduszu Pracy, lokat oszczędnościowych i ubezpieczeniowych w instytucjach państwowych, zysków przedsiębiorstw państwowych lub pożyczek wewnętrznych.

Również od 1936 r. Sztab Główny Wojska Polskiego i Ministerstwo Spraw Wojskowych realizowało sześcioletni projekt modernizacji i rozbudowy armii. W jego ramach powstał Fundusz Obrony Narodowej (FON) i Komitet Obrony Rzeczypospolitej (KOR). Całość miała kosztować 4,76 mld, później – z uwagi na niewydolność finansową Skarbu Państwa – sumy te sukcesywnie obniżano.

O koncentracji inwestycji przemysłowych w centralnej Polsce w ramach COP-u zadecydowano na posiedzeniu Komisji Budżetowej Sejmu 5 lutego 1937 r. Minister skarbu i wicepremier Eugeniusz Kwiatkowski mówił wówczas: „Pierwsze zręby rozbudowania przemysłu w tym okręgu – przemysłu, związanego z celami obrony państwa, rozbudowaniem dróg komunikacyjnych, uregulowaniem rzek, z doprowadzeniem i rozprowadzeniem gazu ziemnego i energii elektrycznej, muszą pochłonąć sumę ok. zł 3 mild.” („Ku przebudowie gospodarczej. Wytyczne inwestycji państwowych”).

Wiosną 1937 r., ze względu na pożyczkę od Francji (2,06 mld franków) – nakłady na gospodarkę zwiększono z 1,80 mld do 2,40 mld zł, z czego 25 proc. miano przeznaczyć na rozbudowę COP-u.

W ramach COP-u powstały trzy regiony, w których – zależnie od specyfiki terytorium – skupiono różne gałęzie przemysłu: region surowcowy (A) położony na Wyżynie Małopolskiej (zwany regionem kielecko-radomskim), region aprowizacyjny (B) położony na Wyżynie Lubelskiej (zwanym regionem lubelskim) i region przemysłu przetwórczego (C) leżący na Nizinie Sandomierskiej, Pogórzu, Beskidach i Wyżynie Małopolskiej (inaczej region sandomierski).

Całkowity obszar COP-u wynosił 59 951 km kw., a więc zajmował 15,4 proc ówczesnego terytorium Polski (obejmował części czterech województw: kieleckiego, lubelskiego, krakowskiego i lwowskiego). Według spisu ludności z 1931 r. obszar COP-u liczył 5 665 400 mieszkańców (z czego 2 942 200 w regionie C), a więc 18 proc. ówczesnej liczby ludności kraju. Na obszarze COP-u zdecydowanie dominowała ludność wiejska (86,3 proc.). Cechował się on niskim stopniem urbanizacji (jedynie 9 miast powyżej 20 tys. mieszkańców).

Umiejscowienie COP-u w centralnej Polsce, w dużej części trójkąta Warszawa-Kraków-Lwów, wynikało z wielu czynników. Istotne przy podejmowaniu decyzji o lokalizacji okręgu były kryteria surowcowe – na terytorium COP-u leżały m.in. złoża kamienia, rud żelaza, glin ceramicznych, piasków kwarcowych, wapieni, dolomitów i fosforytów. Ważne były także kryteria energetyczne (niewielka odległość od siłowni wodnych, złoża węgla brunatnego, ropy naftowej i gazu ziemnego) oraz demograficzne - inwestycje przemysłowe miały zlikwidować problem przeludnienia wsi oraz bezrobocia.

- Będąc przeludnionym krajem rolniczym, który chciał uniknąć masowej emigracji i nie dążył do zdławienia przyrostu naturalnego, musiała się Polska uprzemysławiać – pisał prof. Wiesław Samecki („Centralny Okręg Przemysłowy 1936-1939”).

Plan inwestycyjny z 1936 r. wykonano wcześniej niż pierwotnie zamierzano - do marca 1939 r. W ciągu niespełna trzech lat na inwestycje publiczne wydano – według różnych szacunków – od 2,4 do 2,8 mld złotych (do wybuchu wojny ok. 3 mld), przy czym średni udział Skarbu Państwa wynosił w nich co najmniej 70 proc. Według obliczeń Gabinetu Ministerstwa Skarbu inwestycje wojskowe pochłonęły 784 mln złotych.

Budowa COP-u kosztowała ok. 1 mld złotych (wliczając w to inwestycje kapitału prywatnego). Od 1937 r. do 1939 r. na budowę COP-u przeznaczono 60 proc. wydatków inwestycyjnych. Większość funduszy wydano na rozbudowę infrastruktury technicznej (koleje, drogi, linie energetyczne, rurociągi), co wiązało się z koniecznością przystosowania obszaru COP-u do produkcji zbrojeniowej. - Jak wielki był to wysiłek Państwa i społeczeństwa niech świadczy fakt, że udział kapitału zagranicznego w realizacji planów miał wynosić zaledwie około 5 proc. – tłumaczył zaangażowanie państwa na rzecz budowy COP-u prof. Konefał.

W zakładach produkujących w ramach COP-u zatrudnienie znalazło 107 tys. ludzi, z czego 91 tys. w przemyśle, 10 tys. w handlu i 6 tys. w rzemiośle.

>>> To sa plany NIE FAKTY !

Największymi inwestycjami COP-u były: budowa zapory i elektrowni wodnej w Rożnowie na Dunajcu, Huty Stalowa Wola, fabryk Polskich Zakładów Lotniczych (Wytwórni Płatowców w Mielcu i Wytwórni Silników w Rzeszowie), fabryki celulozy w Niedomicach, elektrowni i zbiornika w Czchowie; rozbudowa Zakładów Zbrojeniowych w Starachowicach i Państwowej Fabryki Broni w Radomiu.

Do innych zakładów, których budowę ukończono lub zapoczątkowano przed wybuchem wojny należą m.in.: Wytwórnia Obrabiarek w Rzeszowie, fabryki amunicji w Skarżysku, Dąbrowie Borze, Jawidzu i Dębie, Fabryka Materiałów Wybuchowych w Pustkowie, Państwowa Wytwórnia Prochu i Materiałów Kruszących w Pionkach, Zjednoczone Fabryki Maszyn, Kotłów i Wagonów w Sanoku, Wytwórnia Samolotów w Lublinie, Zakłady Chemiczne w Nowej Sarzynie i Państwowe Zakłady Azotowe w Mościcach.

Inwestycje w COP były częścią 15-letniego planu gospodarczego, którego pomysłodawcą był minister Kwiatkowski. Powstały w 1938 r. plan zakładał realizację pięciu trzyletnich etapów rozwoju gospodarczego (do 1953 r.).

Rozwój polskich inwestycji w COP zahamował wybuch II wojny światowej. Niemcy zajęli COP i wykorzystali na potrzeby własnego przemysłu. W latach 1947-1949 - w ramach tzw. planu trzyletniego - większość zakładów odbudowano bądź uruchomiono na nowo. W okresie PRL-u COP stał się ważnym komponentem gospodarki centralnie planowanej. Po przeobrażeniach wynikających z transformacji ustrojowej wiele z jego zakładów funkcjonuje do dziś. Z okazji 75-lecia powstania Centralnego Okręgu Przemysłowego portal historyczny [link widoczny dla zalogowanych] prowadzony przez Polską Agencję Prasową i Muzeum Historii Polski, przy współpracy z wydawnictwem Demart przygotował specjalną zakładkę zawierającą materiały tekstowe, zdjęcia oraz mapy.

>>>>

Zniszczony dopiero po 89 roku ...
Tak to byl przyklad ekonomii nieznanej gdzie indziej . Dwa bieguny swiatowej ekonomii to albo wolny rynek albo gospodarka zarzadzana przez urzedasow ...
Tutaj mielismy wariant gospodraki wynikajcej z PATRIOTYZMU !!! Budowali DLA POLSKI . Totez tempo bylo nieslychane ! Bo nie ociagali sie . Zreszta jak przed wojna zaklady robily cos dla wojska to kazdy wiedzieal ze to wazne i pracowal nie tylko dla pensji !
I oczywiscie jest on przykladem patriotyzmu glownie .
Natomaist jesli idzie o ekonomie to jest przykladem solidarnosci . To znaczy swiadomego wspolnego wysilku podniesienia kraju do gory . W historii Polski Solidarnosc zreszta sie powtarza bo jest od Boga !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:51, 29 Kwi 2013    Temat postu:

90-te urodziny portu w Gdyni

29 kwietnia 1923 r. z udziałem prezydenta Stanisława Wojciechowskiego i premiera Władysława Sikorskiego odbyło się w Gdyni uroczyste otwarcie Tymczasowego Portu Wojennego i Schroniska dla Rybaków.

Datą uznawaną za formalny początek Portu Gdynia jest 23 września 1922 r., kiedy to Sejm uchwalił ustawę, której art. 1 stwierdzał: "Upoważnia się Rząd do poczynienia niezbędnych zarządzeń celem wykonania budowy portu morskiego przy Gdyni na Pomorzu, jako portu użyteczności publicznej".

Głównym projektantem i budowniczym portu został inż. Tadeusz Wenda. Na stanowisku tym pozostał do 1932 r., kiedy został naczelnikiem Wydziału Techniczno-Budowlanego Urzędu Morskiego w Gdyni.

29 kwietnia 1923 r. z udziałem prezydenta RP Stanisława Wojciechowskiego i premiera Władysława Sikorskiego odbyło się w Gdyni uroczyste otwarcie Tymczasowego Portu Wojennego i Schroniska dla Rybaków.

W sierpniu tego samego roku do nabrzeża gdyńskiego portu wpłynął pierwszy pełnomorski statek - była to jednostka o nazwie "Kentucky", pływająca pod banderą francuską.

Otwarcie portu i jego rozbudowa, której drugi etap rozpoczęto w 1924 r., spowodowały dynamiczny rozwój Gdyni. 10 lutego 1926 r. Rada Ministrów ogłosiła rozporządzenie, zgodnie z którym gmina wiejska Gdynia otrzymywała z dniem 4 marca 1926 r. status miasta. Gdynia liczyła wówczas 12 tys. mieszkańców, a jej powierzchnia wynosiła 14 km kw.

W chwili wybuchu II wojny światowej była ona jednym z największych i najnowocześniejszych portów w Europie, wokół którego powstało miasto liczące ponad 120 tys. mieszkańców. (PAP)

Materiał powstał dzięki współpracy Onet z partnerem - Narodowym Archiwum Cyfrowym, które gromadzi, przechowuje i udostępnia zdjęcia, nagrania radiowe oraz filmy. Posiada m.in. ok. 15 milionów fotografii. Ponad 150 tysięcy można już przeglądać online. Wciąż digitalizowane są kolejne.

....

Gdynie powolala do zycia ta sama mysl ktora budowala COP . Dzwignac Polske wzwyz !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:24, 10 Lut 2016    Temat postu:

Najpierw wioska rybacka, teraz atrakcyjne miasto. Gdynia świętuje 90-lecie
Katarzyna Kołodziejska
Dziennikarka Onetu
Najpierw wioska rybacka, teraz atrakcyjne miasto. Gdynia świętuje 90-lecie - Ewelina Potocka / Onet

10 lutego 1926 roku Gdynia uzyskała prawa miejskie. Wcześniej wioska rybacka - dziś jest w czołówce rankingów najlepszych miejsc do życia, co chętnie podkreślają gdynianie. Nic dziwnego, że obchody 90. urodziny zaplanowano na cały rok. Jednak te najważniejsze, odbędą się dzisiaj. Udział w uroczystościach zapowiedział m.in. prezydent Andrzej Duda.

W południe rozpoczną się uroczystości przed Pomnikiem Marynarza Polskiego w rocznicę uzyskania praw miejskich z udziałem samorządu gdyńskiego i mieszkańców. Godzinę później wzniesiony zostanie urodzinowy toast gorącą czekoladą przed gdyńskim InfoBoxem. O godzinie 17, w Teatrze Muzycznym w Gdyni, rozpocznie się uroczysta sesja rady miasta. Zaproszenie przyjął prezydent RP i planowane jest jego przemówienie. Podczas uroczystości tytuł honorowego obywatela miasta odbierze Ernest Bryll.
REKLAMA


Przez cały dzień w Gdyni zaplanowano wiele wydarzeń dla mieszkańców i odwiedzających gości. Muzeum Emigracji zaprasza na urodzinowe budowanie Gdyni z klocków lego. Przygotowano kilkanaście zestawów, które umożliwią odtworzenie wszystkich charakterystycznych obiektów na mapie miasta. W Centrum Nauki Experyment, na odwiedzających wystawę czekają gry planszowe, dzięki którym można będzie sprawdzić swoją wiedzę o początkach Gdyni, a także poznać wiele ciekawych historii dotyczących miasta z morza i marzeń. Experyment zaprasza też do udziału w warsztatach kreatywnych, podczas których powstaną oryginalne pocztówki.

Z okazji urodzin, wizerunek Gdyni trafił na karty wydawane przez jeden z banków. Jest na nich jedno z najbardziej urokliwych i rozpoznawalnych miejsc Gdyni - al. Jana Pawła II z lotu ptaka - został opracowany przy współpracy z urzędem miasta. Wybór wizerunku karty możliwy jest zarówno do karty debetowej, wydawanej do rachunku osobistego, ale również klient może wybrać grafikę karty kredytowej.

Dla fanów sportu zaplanowano Bieg i Marsz Urodzinowy, które odbędą się w sobotę. Z okazji urodzin uruchomiono też specjalną stronę internetową [link widoczny dla zalogowanych] Znaleźć tu można szczegółowe kalendarium, które na bieżąco jest uzupełniane. - Gdynia kończy 90 lat. W porównaniu z najstarszymi polskimi miastami to wiek absolutnie juniorski i nieporównywalny, dla nas natomiast to cała historia. Historia pokoleń ludzi, którzy przez wieki zamieszkiwali tę niewielką rybacką wioskę, historia tych, którzy podzielili się miejscem z nowymi mieszkańcami, którzy masowo przyjeżdżali budować port, a z nim – miasto. Wreszcie historia tych, którzy to miasto tworzyli, modernizowali, nadawali mu charakter i niezwykłą dynamikę – wyjaśnia szef rady miasta w Gdyni, Zygmunt Żmuda-Trzebiatowski.

W ciągu roku zaplanowano jeszcze m.in. konkurs fotograficzny, imprezy w dzielnicach, festiwal teatralny i otwarcie nowej wystawy w Muzeum Miasta Gdyni.

...

90lecie miejskosci. Jedna z przedwojennych inwestycji...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 12:53, 03 Lis 2018    Temat postu:

II RP była gospodarczą porażką. Mity na jej temat są bardzo szkodliwe
3 listopada 2018, 08:45
Facebook1Wykop0Tweet
źródło:MAGAZYN DGP
Inwestor ucieka przed kryzysem Fot. Shutterstock
Inwestor ucieka przed kryzysem Fot. Shutterstockźródło: ShutterStock
Istnieje ryzyko, że rządzący, uwiedzeni mitycznym wyobrażeniem o sukcesach działalności gospodarczej państwa w II RP, uznają, że trzeba powielić takie rozwiązanie. Taka strategia mogłaby spowolnić postęp cywilizacyjny kraju - pisze ekonomista Stefan Kawalec.
Stefan Kawalec ekonomista, prezes firmy doradczej Capital Strategy, były wiceminister finansów i współtwórca programu Balcerowicza. Współautor, wspólnie z Ernestem Pytlarczykiem, książki „Paradoks euro. Jak wyjść z pułapki wspólnej waluty?” (Wydawnictwo Poltext 2016), która w konkursie Dziennika Gazety Prawnej ECONOMICUS 2017 otrzymała I nagrodę w kategorii najlepsza książka szerząca wiedzę ekonomiczną
Stefan Kawalec ekonomista, prezes firmy doradczej Capital Strategy, były wiceminister finansów i współtwórca programu Balcerowicza. Współautor, wspólnie z Ernestem Pytlarczykiem, książki „Paradoks euro. Jak wyjść z pułapki wspólnej waluty?” (Wydawnictwo Poltext 2016), która w konkursie Dziennika Gazety Prawnej ECONOMICUS 2017 otrzymała I nagrodę w kategorii najlepsza książka szerząca wiedzę ekonomiczną
źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Brak świadomości, że okres II Rzeczypospolitej był gospodarczą porażką, niezrozumienie przyczyn tego stanu rzeczy, a także mity związane z efektami działalności państwa w tym okresie mogą mieć poważne konsekwencje dla nas i dla naszych dzieci. Istnieje ryzyko, że w wyniku nierozważnych decyzji politycznych i gospodarczych niektóre zjawiska, które były kluczowymi przyczynami regresu gospodarczego w okresie międzywojennym, zostaną w bliższej lub dalszej przyszłości w Polsce odtworzone i zahamują nasz wzrost gospodarczy. Dlatego w 100-lecie odzyskania niepodległości i powstania II Rzeczypospolitej warto przyjrzeć się doświadczeniom Polski międzywojennej i zastanowić, jakie lekcje wynikają z nich dla naszych strategicznych decyzji gospodarczych dzisiaj i w przyszłości.

II RP – okres stagnacji gospodarczej

Polska międzywojenna może poszczycić się wybitnymi przedsięwzięciami gospodarczymi, w szczególności związanymi z osobami Władysława Grabskiego – autora reformy walutowej z 1924 r., i Eugeniusza Kwiatkowskiego – twórcy portu w Gdyni i Centralnego Okręgu Przemysłowego. W II Rzeczypospolitej powstały od podstaw nowe branże przemysłu, a w niektórych dziedzinach polskie rozwiązania należały do czołówki światowej. Jednocześnie jednak w szczytowym okresie rozwoju gospodarczego Polski międzywojennej, w 1938 r., produkcja wielu kluczowych wyrobów przemysłowych była znacznie niższa niż na tym samym obszarze w 1913 r. – ostatnim przed wybuchem I wojny światowej. Całkowita produkcja polskiego przemysłu dopiero tuż przed wybuchem II wojny światowej przekroczyła poziom uzyskiwany na tym samym obszarze w 1913 r. Różnica wyniosła jednak zaledwie 5 proc., podczas gdy w 18 największych krajach europejskich tempo wzrostu sięgnęło 41 proc. Zmiany wartości produkcji przemysłowej w kraju nad Wisłą nie nadążały więc za przyrostem liczby ludności. W efekcie produkcja przemysłowa na głowę mieszkańca w 1938 r. była o prawie 10 proc. niższa od wartości z 1913 r.

Warto zadać pytanie, dlaczego dwudziestolecie międzywojenne okazało się okresem gospodarczej stagnacji i pogorszenia ekonomicznej pozycji Polski w Europie? Nie wyjaśniają tego ani zniszczenia wojenne, ani brak krajowego kapitału, ani dualna struktura gospodarki.

To prawda, że gospodarka na terenach Polski podczas I wojny światowej i późniejszych walk o niepodległość doznała dużych zniszczeń. Ale potencjał przemysłowy był zrujnowany także w wielu innych krajach. Tam jednak szybko potrafiono się z tym uporać. Historycy Jerzy Tomaszewski i Zbigniew Landau zwracają uwagę, że przy odbudowie zniszczeń przyrost wytwórczości jest z reguły wyższy niż przy budowie całkowicie nowych obiektów produkcyjnych. Stąd kraje dotknięte dużymi zniszczeniami wojennymi charakteryzowało zazwyczaj znacznie szybsze tempo wzrostu gospodarczego niż kraje, których potencjał przemysłowy nie ucierpiał.

Wielu autorów słusznie zwraca uwagę, że słabością polskiej gospodarki był niedostatek krajowego kapitału, a także mizeria rynku wewnętrznego związana z ową dualną strukturą gospodarki, w której większą część ludności stanowili ubodzy mieszkańcy wsi, nieuczestniczący w sposób istotny w krajowym rynku. Nie wyjaśnia to jednak w sposób wystarczający, dlaczego na obszarze, na którym przed I wojną światową produkcja przemysłowa rosła szybko, po jej zakończeniu doszło do stagnacji. Tym bardziej że jak pisze historyk Piotr Koryś (na portalu PolskieTradycjeGospodarcze.pl, 2017), w dekadzie 1920–1930 kapitał zewnętrzny był dość łatwo dostępny, co ułatwiało odbudowę gospodarki w krajach peryferyjnych w Europie.

Uwaga na rynki zbytu

Przed I wojną światową gospodarki poszczególnych zaborów były silnie powiązane z gospodarkami państw zaborczych. Przed 1914 r. 91 proc. nadwyżek handlowych z terenu zaboru rosyjskiego (Królestwa Polskiego) trafiało do Rosji. Z zaboru pruskiego 68 proc. nadwyżek handlowych trafiało do Niemiec.

W II Rzeczypospolitej ośrodki gospodarcze rozwinięte na terenach byłych zaborów zostały odcięte od swoich tradycyjnych rynków zbytu. Z komunistyczną Rosją handel był bardzo ograniczony, z Niemcami zaś trwała długoletnia wojna celna. Przykładowo w latach 1925–1928 polski eksport do Rosji i krajów bałtyckich stanowił średnio zaledwie 8 proc. wartości sprzedaży z polskich terytoriów pod zaborem rosyjskim do Rosji w 1910 r. W tych samych latach 1925–1928 średnia wartość rocznego eksportu Polski do Niemiec stanowiła 45 proc. średniej rocznej wartości sprzedaży produkcji w zaborze pruskim do pozostałych prowincji Niemiec w latach 1911–1913.

Zastąpienie rynku niemieckiego i rosyjskiego innymi odbiorcami było w międzywojennej Europie w praktyce niemożliwe. Stworzone przed I wojną światową moce produkcyjne były w wielu dziedzinach za duże względem możliwości absorpcyjnych gospodarki II Rzeczypospolitej. Nie mogły zostać wykorzystane i dlatego nie zostały w pełni odtworzone po wojnie. To dlatego przez cały okres międzywojenny produkcja wielu podstawowych wyrobów przemysłowych była niższa niż przed I wojną światową.

Warto zwrócić uwagę, że utrata (nieodtworzenie) produkcji, która przed I wojną trafiała do Niemiec i Rosji, oznaczała jednocześnie ograniczenie przychodów przedsiębiorstw, wynagrodzeń pracowników i zysków właścicieli. To warunkowało osłabienie popytu, który te przedsiębiorstwa oraz ich pracownicy generowali na rynku wewnętrznym. Zatem utrata rynków eksportowych oznaczała jednocześnie skurczenie popytu wewnętrznego, co odbijało się na całej gospodarce.

Utrata kluczowych rynków eksportowych była głównym czynnikiem hamującym rozwój polskiej gospodarki w dwudziestoleciu międzywojennym. Był on zarazem w znacznej mierze niezależny od władz II RP, które niewiele mogły w tej sprawie zrobić.

Dzisiaj utrata dostępu do rynku Unii Europejskiej (UE) mogłaby okazać się podobnie bolesna. Choć żadne ugrupowanie polityczne nie deklaruje chęci wyprowadzenia Polski z UE, a poparcie społeczne dla członkostwa w Unii jest w Polsce bardzo wysokie i wykracza poza podziały polityczne, sytuacja ta może w przyszłości ulec zmianie. Przyczynić może się do tego fakt, że w powszechnej świadomości główną korzyścią ekonomiczną z przynależności do europejskiej wspólnoty są fundusze unijne, których nasz kraj jest obecnie głównym beneficjentem. Jednakże w kolejnych perspektywach finansowych Polska płacić będzie do budżetu unijnego więcej, a otrzymywać mniej. Jak nieoficjalnie twierdzą urzędnicy unijni, już w 2027 r. Polska może zostać płatnikiem netto do budżetu UE. Jeżeli jednocześnie będą nasilać się spory polityczne na linii Polska – UE, przekonanie obywateli o korzyściach wynikających z naszego członkostwa może się osłabić. Tymczasem podstawowym dobrodziejstwem naszej przynależności do Unii jest rynek zbytu, który oferuje. W ciągu 13 lat od wejścia Polski do UE przychody z naszego eksportu do Unii były 17-krotnie wyższe niż środki netto otrzymane z unijnego budżetu. Sprzedaż towarów na ten rynek systematycznie rośnie. Polska jest zarazem atrakcyjnym miejscem do inwestycji, ponieważ produkowane u nas towary mają gwarancję trwałego dostępu do unijnego rynku. To dzięki temu gospodarka szybko rośnie, przez co szybko zmniejszamy dystans do najbogatszych krajów UE. Dochody firm eksportujących na rynek unijny, ich pracowników i właścicieli napędzają całą gospodarkę. Gdyby eksport ten doznał bardzo poważnego uszczerbku, to konsekwencje byłyby podobne do tych, jakie nasza gospodarka ponosiła w okresie międzywojennym. Nastąpiłby spadek popytu wewnętrznego, spadek PKB i produkcji przemysłowej. To pociągnęłoby za sobą drastyczny wzrost bezrobocia. Polsce, pozbawionej gwarancji dostępu do rynku unijnego, groziłaby stagnacja i utrwalenie pozycji peryferyjnej w Europie.

Możliwość dostosowania kursu walutowego

Pod koniec lat 20. XX w. w gospodarce światowej panował system walutowy zwany „standardem złota”. W ramach tego systemu, do którego należała również Polska, poszczególne kraje gwarantowały wymienialność swoich walut na złoto według sztywnego parytetu.

Wielki Kryzys, rozpoczęty krachem na giełdzie nowojorskiej w listopadzie 1929 r., wystawił ów system na ciężką próbę. Prawdziwym wstrząsem było wyjście z niego Wielkiej Brytanii, uchodzącej za ostoję międzynarodowego ładu walutowego. Brytyjczycy w 1931 r. zawiesili wymienialność swojej waluty na złoto i pozwolili na dewaluację funta o ok. 30 proc. Wiele państw natychmiast podążyło ich śladem, obniżając wartość własnych walut. Kolejnym wstrząsem było porzucenie standardu złota przez Stany Zjednoczone. W 1933 r., gdy prezydentem został Franklin Delano Roosevelt, USA zawiesiły wymienialność dolara na kruszec, a następnie dokonały jego dewaluacji o 40 proc. W systemie standardu złota pozostało wówczas już tylko kilka krajów europejskich, które pod przywództwem Francji utworzyły w 1933 r. „złoty blok”, zobowiązując się do zachowania wymienialności walut na złoto i utrzymania swobody przepływów kapitałowych. Członkiem tego elitarnego „złotego bloku” była również Polska. Z roku na rok zwiększał się jednak kontrast między recesją w krajach bloku a ożywieniem gospodarki w państwach, które odeszły od tego modelu. W 1936 r., a więc w siódmym roku od początku światowego kryzysu, różnica w wartości indeksu produkcji przemysłowej w stosunku do poziomu przedkryzysowego między gospodarkami, które zdewaluowały swoje waluty, a tymi należącymi do „złotego bloku”, przekraczała już 40 pkt proc. Mianowicie w pierwszej grupie produkcja przemysłowa w 1936 r. wynosiła średnio ponad 127 proc. poziomu z 1929 r., a w drugiej średnio zaledwie 86 proc. (przy czym w Polsce tylko 72 proc.).

Warto w tym miejscu podkreślić istotę korzyści, jakie odnosiły kraje odchodzące w okresie Wielkiego Kryzysu od standardu złota. Gospodarki znajdowały się wówczas w stanie recesji, miały niewykorzystane moce produkcyjne, wysokie bezrobocie i przeżywały spadek cen detalicznych i hurtowych. Sytuacja ta stwarzała przestrzeń do tego, aby poprzez ekspansję monetarną i fiskalną zwiększyć zatrudnienie i produkcję, bez wywoływania inflacji. Jednakże taka ekspansja spowodowałaby pogorszenie bilansu handlowego, wypływ rezerw walutowych i w efekcie utratę możliwości utrzymywania ustalonego kursu walutowego. Stąd w warunkach standardu złota nie było to możliwe. Natomiast w przypadku odejścia od parytetu kraj mógł prowadzić politykę zwiększania popytu wewnętrznego i ożywiania gospodarki, wykorzystując dostosowanie kursu walutowego jako instrumentu zapobiegającego powstaniu deficytu handlowego.

Polska pozostawała wierna standardowi złota i odrzucała kolejne nadarzające się okazje, aby obniżyć wartość zbyt silnej waluty. Pretekstem mogła być choćby dewaluacja amerykańskiego dolara w styczniu 1934 r. (Dolar był przedtem dość powszechnie używany jako waluta równoległa w Polsce i stabilność złotego oznaczała dla wielu po prostu stały kurs dolara w złotych. Można więc było w momencie dewaluacji dolara to samo zrobić ze złotówką, zachowując niezmienioną relację kursową dolar – złoty). Nie zdecydowano się na to i w efekcie złoty umocnił się wobec dolara. Przyniosło to wzrost zaufania do polskiej waluty, co bardzo ucieszyło władze Banku Polskiego. Tę radość wyrażano w piątym roku kryzysu, gdy polska gospodarka przeżywała dramatyczne załamanie – produkcja przemysłowa była o 37 proc. niższa niż w 1929 r. Nasuwa się tu analogia między sytuacją Polski w 1934 r. a sytuacją krajów południa strefy euro (Grecji, Włoch, Hiszpanii i Portugalii) 80 lat później. Kraje te (Polska w 1934 r., a kraje południa strefy euro w 2014 r.) miały solidne i budzące zaufanie waluty, a ich gospodarki pogrążone były w głębokim kryzysie, zaś rządzący starali się nie dostrzegać związku między kryzysem gospodarki a istniejącym rozwiązaniem walutowym.

Polska pozostawała w „złotym bloku” do kwietnia 1936 r., gdy wobec spadku rezerw wprowadzono reglamentację walutową i tym samym ograniczono możliwość wymiany złotego na złoto. „Złoty blok” przetrwał jeszcze tylko kilka miesięcy, do września 1936 r., gdy jego ostatni uczestnicy – Francja, Szwajcaria i Holandia – zdecydowali się na dewaluacje.

W Polsce nie osłabiono kursu, ale wprowadzone w kwietniu 1936 r. rozwiązanie zastępcze w postaci reglamentacji walutowej umożliwiło zasadniczą zmianę polityki makroekonomicznej. Możliwe było bowiem zwiększenie podaży pieniądza bez obawy, że naruszy to zdolność Banku Polskiego do realizacji obowiązku wymiany złotego na dewizy po stałym kursie (gdyż reglamentacja zwolniła faktycznie Bank Polski z tego obowiązku). Rozpoczął się wówczas okres bardzo aktywnej polityki pieniężnej i budżetowej – mogła ruszyć budowa Centralnego Okręgu Przemysłowego.

Dzisiaj badacze uważają, że system standardu złota był zasadniczym źródłem Wielkiego Kryzysu i że bez odejścia od parytetu ożywienie w gospodarce światowej nie byłoby możliwe. Konsensus w tej sprawie ukształtował się na przełomie lat 80. i 90. XX w., a najbardziej reprezentatywną prezentacją tego poglądu jest książka Barry’ego Eichengreena „Golden Fetters: The Gold Standard and the Great Depression 1919–1939” (Złote kajdany. Standard złota i Wielki Kryzys 1919–1939), która ukazała się w 1992 r.

Polscy i zagraniczni naukowcy są zgodni, że pozostawanie przez Polskę w latach 30. XX w. w systemie standardu złota było nieporozumieniem, błędem i przyniosło gospodarce szkody. W wyniku tej polityki II RP trwała w stagnacji. Strat tych nie zdołała już odrobić. Niemiecki historyk gospodarczy Nikolaus Wolf uważa, że uporczywe pozostawanie w systemie parytetu złota było konsekwencją dążenia marszałka Józefa Piłsudskiego do utrzymywania silnych relacji wojskowych i gospodarczych z Francją. Wymuszało to jednak stosowanie polityki deflacyjnej, a więc polityki ograniczania popytu wewnętrznego. Witold Staniewicz, ekonomista i minister rolnictwa w rządach piłsudczykowskich, zwracał uwagę, że dopiero po odejściu od systemu standardu złota w 1936 r. możliwe stało się rozpoczęcie budowy Centralnego Okręgu Przemysłowego. Pierwsze seryjnie produkowane czołgi, działa i samoloty zaczęły opuszczać fabryki COP tuż przed wybuchem wojny w 1939 r. Gdyby budowę COP rozpoczęto wcześniej, to polska armia przystąpiłaby do wojny znacznie lepiej wyposażona w nowoczesny sprzęt. Nie mogło się jednak tak stać, gdyż decyzje dotyczące systemu walutowego podporządkowano nie interesowi gospodarki, lecz – jak twierdzi Wolf – relacjom w ramach sojuszu politycznego i wojskowego. Warto przemyśleć ten przypadek, w którym kierowanie się przesłankami politycznymi przy wyborze rozwiązania walutowego nie przyniosło żadnych korzyści politycznych, natomiast zaszkodziło gospodarce i obniżyło bezpieczeństwo kraju.

Kraj należący do strefy euro, który popadnie w problemy z konkurencyjnością, jest w podobnie dramatycznej sytuacji, jakby znajdował się w warunkach kryzysu w systemie standardu złota, gdyż nie może poprawić swojej konkurencyjności przez dostosowanie kursu walutowego. Barry Eichengreen, autor fundamentalnych prac na temat związku między systemem standardu złota a Wielkim Kryzysem, twierdzi (w książce „Hall of Mirrors: The Great Depression, the Great Recession, and the Uses – and Misuses – of History” z 2015 r.), że w świetle doświadczeń z systemem parytetu złota decyzja o wprowadzeniu euro była katastrofalnym błędem.

W okresie niespełna 20 lat od chwili wprowadzenia euro prawie połowa krajów, które przyjęły wspólną walutę, została dotknięta zjawiskiem długotrwałej utraty konkurencyjności, które spowodowało poważne straty w poziomie rozwoju gospodarczego. Do grupy tej można zaliczyć dziewięć krajów (Cypr, Estonia, Finlandia, Grecja, Hiszpania, Łotwa, Portugalia, Słowenia i Włochy), których PKB w 2015 r., a więc siedem lat po wybuchu światowego kryzysu finansowego z 2008 r., było niższe niż w 2007 r., czyli w ostatnim roku przed tym kryzysem.

Każdy kraj może w pewnym momencie przestać być konkurencyjny – z wielu przyczyn, które trudno jest z wyprzedzeniem przewidzieć lub wyeliminować. Przykładem może być Finlandia, która słusznie uchodziła za jedną z najzdrowszych, najsolidniejszych i najbardziej konkurencyjnych gospodarek w UE, a w ostatnich latach zmaga się z kryzysem strukturalnej niekonkurencyjności i przeżywa długotrwałą recesję. Początkowe przyczyny kłopotów tego kraju nie były związane z euro. Jednak brak własnej waluty utrudnił Finlandii odzyskanie konkurencyjności i przez wiele lat nie była ona w stanie przezwyciężyć recesji. W 2015 r. PKB Finlandii był o 5 proc. niższy niż w 2007 r. Dla porównania dodajmy, że w tym okresie 2007–2015 PKB Polski wzrósł o 29 proc.

Jeżeli Polska przyjmie euro, to pozbawiona elastycznego kursu walutowego będzie narażona na zwiększone ryzyko utraty konkurencyjności i problemy z jej odzyskaniem, gdyby do tego doszło. Kraj mógłby popaść w długoletnią stagnację gospodarczą, a wtedy trwający od ponad 20 lat proces systematycznego zmniejszania luki rozwojowej w stosunku do najbogatszych krajów Europy zostałby zatrzymany. Społeczeństwo, przywykłe do stałego wzrostu gospodarczego, zostałoby skonfrontowane z sytuacją długotrwałej recesji i wysokiego bezrobocia.

Mit interwencjonizmu państwowego

W gospodarce II Rzeczypospolitej rola państwa była bardzo duża, a w kryzysowych latach 30. jeszcze wzrosła. Według różnych szacunków wartość majątku publicznego (majątku przedsiębiorstw państwowych oraz instytucji państwowych i samorządowych) wynosiła 20–30 proc. majątku narodowego. Szczególnie duża była rola państwa w sektorze finansowym – w latach 30. XX w. państwo kontrolowało zdecydowaną większość aktywów sektora finansowego. W debacie publicznej nie ma zgody co do oceny roli państwa w gospodarce II Rzeczypospolitej. Dla jednych doświadczenia międzywojenne dowodzą skuteczności interwencjonizmu państwowego w napędzaniu wzrostu gospodarczego. Inni w etatyzmie upatrują głównego źródła niepowodzeń gospodarczych II Rzeczypospolitej. Moim zdaniem oba te poglądy są mocno zmitologizowane.

Trudno mówić o tym, że interwencjonizm państwa dowiódł swojej skuteczności i przyniósł sukces gospodarczy w sytuacji, gdy okres II Rzeczypospolitej okazał się porażką gospodarczą. Z drugiej strony nie sposób zgodzić się z poglądem (wyrażonym m.in. ostatnio przez Witolda Gadomskiego w artykule „Gospodarkę II RP gubił etatyzm”, w „Gazecie Wyborczej” z 15 maja 2018 r.), że główną przyczyną niepowodzeń gospodarczych II Rzeczypospolitej był nadmierny etatyzm. Zgadzam się z Witoldem Gadomskim, że wiele działań państwa w II Rzeczypospolitej było szkodliwych dla gospodarki. Szkody te mogłyby jaskrawo ujawnić się w dłuższym okresie. Nic nie wskazuje jednak na to, że gdyby przy niezmienionych innych warunkach funkcjonowania systemu ekonomicznego w okresie międzywojennym ograniczyć zaangażowanie państwa, to poziom aktywności gospodarki w okresie istnienia II Rzeczypospolitej byłby wyższy. Można się spodziewać, że byłoby jeszcze gorzej. Barierą wzrostu w okresie międzywojennym były w pierwszej kolejności problemy popytowe: utrata zagranicznych rynków zbytu oraz ograniczenia popytu wewnętrznego wynikające po pierwsze z ograniczenia dochodów eksportowych, a po drugie, z prowadzenia polityki deflacyjnej (czyli tłumienia popytu wewnętrznego) mającej zapobiec deficytowi handlowemu przy przewartościowanym kursie złotego. Gdy w latach 1936–1939 państwo porzuciło politykę deflacyjną i poprzez budowę COP zaangażowało się w napędzanie gospodarki, przy niewykorzystanych mocach produkcyjnych i wysokim bezrobociu, przyniosło to zbawienne skutki w postaci wzrostu produkcji przemysłowej, która w latach 1936–1938 rosła w tempie ponad 10 proc. rocznie. Najwyższy poziom i najwyższą dynamikę wzrostu gospodarczego osiągnięto więc w latach, w których rola państwa w gospodarce była najwyższa w pokojowym okresie istnienia II Rzeczypospolitej.

Można zadać pytanie, co by było, gdyby nie wybuchła wojna? Twardej odpowiedzi nie mamy, ale możemy formułować hipotezy. Historyk gospodarczy Piotr Koryś (w artykule „The State as an Entrepreneur: Reorientation of the Economic Policy of the Republic of Poland in Late 1930s and the Development of State Capitalism”, Ekonomia, 4/2015) twierdzi, że w 1939 r. proste rezerwy były już w dużej mierze wykorzystane. Kontynuacja prowadzonej przez państwo polityki gospodarczej coraz słabiej przyczyniałaby się do wzrostu PKB. Szybko ujawniłyby się bariery finansowe – wzrost zadłużenia i inflacja. Zaczęłyby się pojawiać również negatywne skutki przyjętego modelu, w którym inwestycjami produkcyjnymi zajmuje się państwo. Zastosowanie tego systemu było skądinąd w części wymuszone – początkowo zakładano, że rząd skupi się na rozbudowie infrastruktury, a fabryki w COP będzie budował kapitał prywatny, lecz okazało się, że nie jest łatwo znaleźć kapitał prywatny gotowy realizować inwestycyjne plany rządu. Powojenne doświadczenia z wielu krajów pokazują, że model oparty na bezpośrednich inwestycjach państwowych jest znacznie mniej efektywny niż taki, w którym państwo zapewnia szeroko pojętą infrastrukturę transportową, prawną, edukacyjną itp. i stwarza warunki do inwestowania sektorowi prywatnemu.

Dziś w szerokiej świadomości COP jest przedsięwzięciem stanowiącym powód do dumy, potwierdzającym dobitnie, że w II RP państwo polskie potrafiło tworzyć światłe wizje i je skutecznie realizować. Trzeba jednak mieć na względzie, że tylko część fabryk rozpoczęła produkcję przed wybuchem wojny i COP nie zdążył wywrzeć istotnego wpływu na poprawę wyposażenia polskiej armii. Nie doszło również do komercyjnej weryfikacji tego przedsięwzięcia. Trudno stwierdzić, czy miało ono sens ekonomiczny i czy utrzymałoby się na rynku w warunkach konkurencyjnej gospodarki.

Warto pamiętać o niepowodzeniu prekursora COP, którym były inwestycje górniczo-hutnicze podejmowane przez rząd Królestwa Polskiego, zainicjowane w latach 1815–1830 przez Stanisława Staszica i Ksawerego Druckiego-Lubeckiego w Zagłębiu Staropolskim, na terenie późniejszego COP. Inicjatywa ta nie okazała się trwała i większość zakładów później zamknięto, gdy nie były w stanie przetrwać na rynku.

Niezweryfikowany mit COP może prowadzić do niebezpiecznego przekonania o skuteczności przedsiębiorczej działalności państwa. Odzwierciedleniem takiego przekonania wydaje się przyznanie przez tegoroczne Forum Ekonomiczne w Krynicy nagrody w kategorii Firma roku państwowej agendzie, jaką jest grupa Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR), w skład której wchodzi Bank Gospodarstwa Krajowego, będący prawną kontynuacją instytucji, która finansowała budowę COP. Zastrzegam, że nie twierdzę wcale, iż PFR nie zasługuje na nagrodę. Gdyby otrzymał odrębną nagrodę specjalną, nie byłoby w tym nic niezwykłego. Natomiast kuriozalne jest przyznanie tej państwowej instytucji nagrody w kategorii Firma roku. Można to odczytać jako wyraz przekonania, że najlepszym przedsiębiorcą w Polsce jest państwo. Jeśli PFR jest rzeczywiście najlepszą firmą, to może nie ma sensu, by zajmował się wspieraniem gorszych od niego przedsiębiorstw prywatnych, a rozwijał się sam – wypierając, zastępując lub przejmując prywatne spółki? Pogląd taki byłby nad wyraz szkodliwy i niebezpieczny. Jeżeli chcemy, by Polska zmniejszała lukę rozwojową w stosunku do krajów wysoko rozwiniętych i by możliwie szybko dołączyła do ich grona, to potrzebujemy innowacyjnych i dynamicznych przedsiębiorstw, które będą zdolne do konkurowania i ekspansji na rynku światowym. Nie zrobią tego firmy państwowe.

Niebezpieczne scenariusze

II Rzeczpospolita podejmowała olbrzymi trud tworzenia nowej państwowości z ziem trzech zaborów, w sytuacji niesprzyjającego gospodarczego i politycznego otoczenia międzynarodowego. Ńwcześni sternicy polityki gospodarczej kraju działali w skrajnie trudnych warunkach, a ich możliwości wyboru były ograniczone. Problemy gospodarcze, których nie byli oni w stanie lub nie zdołali uniknąć, warto analizować z myślą o tym, by zapobiec podobnym nieszczęściom w przyszłości. Nieznajomość, niezrozumienie lub lekceważenie doświadczeń gospodarczych II Rzeczypospolitej może prowadzić do realizacji niebezpiecznych scenariuszy. Istnieje ryzyko, że w najbliższych latach Polska, na własne życzenie, doprowadzi do powtórzenia jednego z tych zjawisk, które zahamowały jej rozwój gospodarczy w okresie międzywojennym.

Brak zrozumienia dla istoty korzyści gospodarczych z przynależności do UE oraz spory polityczne z Brukselą mogą spowodować, że gdy Polska stanie się płatnikiem netto do budżetu unijnego, opuścimy Unię. Wyjście z niej i ograniczenie dostępu do rynku europejskiego mogłoby mieć podobnie dramatyczne konsekwencje jak odcięcie gospodarki II Rzeczypospolitej od zagranicznych rynków zbytu.

Z drugiej strony, w przypadku gdy w wyniku wyborów zmieni się władza w Polsce, może zostać podjęta decyzja, aby jak najszybciej wejść do strefy euro, w przekonaniu, że dzięki temu Polska zostanie jeszcze mocniej związana z Europą Zachodnią. Może się to okazać błędem o podobnie groźnych konsekwencjach jak decyzja o uporczywym utrzymywaniu w latach 30. XX w. sztywnego parytetu złotego względem złota i członkostwa w „złotym klubie” pod przywództwem Francji. Przyjęcie euro, zamiast spowodować silniejsze zakotwiczenie Polski w Unii Europejskiej, może przyczynić się do problemów ekonomicznych i kumulacji frustracji społecznej, co w kolejnej odsłonie politycznej może doprowadzić do rozstania się Polski zarówno ze strefą euro, jak i z UE.

Istnieje również ryzyko, że rządzący, uwiedzeni mitycznym i nieprawdziwym wyobrażeniem o sukcesach działalności gospodarczej państwa w II Rzeczypospolitej, uznają, że konsolidacja i rozbudowa sektora państwowego oraz pełnienie przez państwo funkcji przedsiębiorcy może stać się skutecznym motorem napędowym polskiej gospodarki. Taka strategia mogłaby spowolnić postęp cywilizacyjny kraju.

Stefan Kawalec – ekonomista, prezes firmy doradztwa strategicznego Capital Strategy. W latach 1991–1994 był wiceministrem finansów. Współautor, wraz z Ernestem Pytlarczykiem, książki „Paradoks euro. Jak wyjść z pułapki wspólnej waluty?” (Warszawa 2016), w której zawarte są wybrane tezy prezentowane w artykule

...

I znowu. Czego zescie sie naczytali? Tych zydow Landau i Tomaszewskiego? ,,Historykow" ktorzy mieli ,,udowodnic" upadek ,,sanacyjnej ekonomii" na tle nieslychanego rozwoju PRL? I jak sie ten ,,nieslychany rozwoj" skonczyl? Takim syfem ze szok!
Wielki kryzys wywolali zdaje sie nie Polacy? Tylko satanisci z USA.
Wtedy nie bylo walut krajowych! Pieniadzem bylo zloto! Wszedzie! Dlaczego niby winna temu miala byc Polska? Ekonomia jest trudna do pojecia! Ludzie chca miec cos namacalnego trwalego. I to na ogol zloto. Nauka ekonomii byla wtedy slabo rozwinieta. Nie jest to wina Polski. Bledem bylo trzymanie sie zlota ALE PRZECIEZ POLSKA PRZEZYLA HIPERINFLACJE! CO ZROBIL GRABSKI? PO CO? TRZEBA MYSLEC! Czy ludzie przerazeni w 1923 inflacja w 1930 na hop siup odeszli by od zlota? Toz bali sie powrotu jakichs skokow cen. Trzeba wczuc sie w epoke.
Po prostu byly takie czasy. Dzis nie mamy juz waluty swiatowej tylko nasza! I to jest podstawa! Dzis grozi nam euro ktore byloby nawet gorsze niz sytuacja przed wojna.
Wyjscie z UE to jest grozne dla UE gdyz to my jestesmy rynkiem zbytu. Poza tym wyjscie z UE nie oznacza zakazu handlu z Niemcami. Po prostu trzeba by wynegocjowac traktat o sprawiedliwym handlu.I tyle. Pomoglo by to nam bardzo bo teraz UE robi co chce bo ma nasz rynek otwarty. A tak musiala by prosic. I nie mogla by wciskac migrantow! W ogole kapital krajowy by sie rozwinal bo teraz musimy godzic sie na firmy zachodnie! A nasi ,,podwykonuja" bez zaplaty. Wyjscie z UE to szansa na skok cywilizacyjny. Obecnie nawet glupiego prochu nie produkujemy a produkowalismy za... KAZIMIERZA WIELKIEGO!!! 1370 ROK! Taki upadek.
Reasumujac byly bledy ale bilans ekonomii byl pozytywny. Zwlaszcza na tle zniszczen wojennych. Byly to inne czasy i nie mozna stosowac dzisiejszej wiedzy ktorej oni nie mieli!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 13:18, 03 Cze 2019    Temat postu:

DOROBEK DZIESIĘCIU LAT NIEPODLEGŁOŚCI POLSKI. Z WYCIECZKĄ PO POWSZECHNEJ WYSTAWIE KRAJOWEJ
30 maja 2019
Magdalena Heruday-Kiełczewska
W maju minęła 90 rocznica otwarcia Powszechnej Wystawy Krajowej. Jej układ urbanistyczny i pawilony projektowali najlepsi architekci w Polsce. Niestety, zachowane do dzisiaj budynki dają niewielkie wyobrażenie o tym, jak wyglądała Pewuka. Możemy ją sobie jednak wyobrazić i zobaczyć na zdjęciach.

Powszechna Wystawa Krajowa (Pewuka), zorganizowana dla uczczenia 10. rocznicy odzyskania niepodległości, miała być przeglądem tego, jak żyje i pracuje odrodzona Polska. Nie brakowało spojrzenia z perspektywy historycznej, główny nacisk położono jednak na zaprezentowanie ówczesnego stanu państwa.


„Największe targi Europy” – chwalili się organizatorzy (fot. Władysław Kowalczyk, Powszechna Wystawa Krajowa w Poznaniu w 1929 r. Album fotograficzny, ze zbiorów Biblioteki Raczyńskich, sygn. F XIV 28, domena publiczna)
Aby zrealizować ten cel, trzeba było dobrze przemyśleć plan wystawy i odpowiednio zaaranżować dostępną przestrzeń. Poznań posiadał już infrastrukturę targową (m.in. to zaważyło o wyborze miasta na gospodarza) oraz puste przestrzenie na polach łazarskich. Do tego dochodziły także nieukończone budynki uniwersyteckie i Park Wilsona. Były to jednak tereny należące do różnych części miasta, które niełatwo było scalić w jedną przestrzeń wystawienniczą.

Trudne początki

Roger Sławski, naczelny architekt Powszechnej Wystawy Krajowej w Poznaniu, 1929 r. (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-U-8464, domena publiczna)
Działki na obszarze przyszłej wystawy należały do wielu różnych właścicieli. Miasto poradziło sobie z tym dość szybko poprzez wykupienie potrzebnych gruntów. Kwestia rozwiązania problemów urbanistycznych spadła na barki ekipy inżynierów. Głównym architektem został Roger Sławski, który miał już wtedy na swoim koncie wiele uznanych realizacji (m.in. projekt elewacji Bazaru poznańskiego od strony al. Marcinkowskiego czy budynek Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk przy ulicy Mielżyńskiego). To głównie na jego barkach spoczęło urządzenie całego układu urbanistycznego i zaprojektowanie najważniejszych pawilonów.

Pomagał Sławskiemu Jerzy Müller, który był później jednym z najważniejszych architektów Gdyni. Pierwszy z nich zajął się terenami, na których miał być prezentowany dorobek głównych gałęzi przemysłu i budynki ministerstw, a drugi zajął się przede wszystkim obszarem zarezerwowanym dla drobnego przemysłu. Wiele pawilonów zaprojektowali inni architekci, zwłaszcza te należące do prywatnych wystawców.

Na terenach Międzynarodowych Targów Poznańskich największym problemem była Wieża Górnośląska, pozostałość po Wystawie Wschodnioniemieckiej z 1911 roku i symbol niemieckiej dominacji. Trzeba było tak zaprojektować pozostałe budynki, aby nieco zrównoważyć tę dominantę. Konieczne było także uwzględnienie innych, już istniejących pawilonów, m.in. przy wejściu na teren targów od strony dworca. Na potrzeby wystawy zdecydowano się też wykorzystać nieukończone gmachy przyszłych Collegium Chemicum i Anatomicum, których budowę rozpoczęto na początku lat 20. W tej części miasta znajdowały się jednak trzy cmentarze (Farny, Świętomarciński oraz Żydowski), co utrudniało zagospodarowanie terenu.

Park Wilsona, czyli dawny ogród botaniczny, był wcześniej częścią Wystawy Wschodnioniemieckiej, jego aranżacja nie stwarzała więc problemu. Postanowiono jedynie odremontować budynek palmiarni, który trzeba było właściwie postawić na nowo. Potrzebne było też przejście z parku na teren z pawilonem rzemiosła i bazarami – w tym celu wykorzystano ulicę Siemiradzkiego, łączącą Matejki z Ułańską.

Stąd blisko już było na pola łazarskie, gdzie postanowiono ulokować mniejsze gałęzie przemysłu. Obszar ten, jako niezagospodarowany, zdawał się nie nastręczać większych trudności. Problemy zaczęły się pojawiać w miarę jak zgłaszali się kolejni wystawcy, których koniec końców było więcej niż się spodziewano. Plany ewoluowały więc od przestrzeni bardziej uporządkowanej do układu, który musiał być kompromisem między estetyką a pomysłami wystawców i architektów.


Widok z mostu Dworcowego w stronę wejścia na teren Pewuki. W tle widoczna Wieża Górnośląska (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 131-6639, domena publiczna)
Kiedy zatwierdzono projekty poszczególnych części wystawy, prace budowlane ruszyły pełną parą. Okres ten wspominał Władysław Czarnecki, zasłużony dla Poznania architekt:

Rozliczne roboty budowlane i usługowe, prowadzone na obszarze całego miasta, wymagały wzajemnego uzgodnienia i koordynacji, przy czym ścisłe dotrzymanie terminów musiało być przestrzegane i w czasie zgrane. Ten trudny obowiązek wziął na siebie prezydent Ratajski osobiście. W każdy poniedziałek o godzinie dziewiątej rano w Sali Sądowej starego ratusza zbierali się przedstawiciele wszystkich wydziałów technicznych i przedsiębiorstw miejskich […].
Potężne mrozy na początku 1929 roku utrudniły budowę pawilonów i poprzesuwały wiele terminów ukończenia prac, ostatecznie udało się jednak przygotować wszystko na czas, choć jeszcze dzień i noc przed otwarciem na terenach wystawowych trwała gorączkowa krzątanina.


Budowa Powszechnej Wystawy Krajowej w Poznaniu (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-931-11, domena publiczna)
Teren A
Wystawa miała przede wszystkim wywierać duże wrażenie wizualne. Jeśli zwiedzający przybył spoza Poznania, wysiadł na Dworcu Głównym lub Zachodnim (nazywanym również dworcem Małym) i wszedł na teren wystawy od strony mostu Dworcowego, przy wejściu widział dwa wysokie obeliski – jeden przy pawilonie biur obsługi publiczności, drugi przy bliźniaczym budynku Monopoli Państwowych. U podstawy obelisków znajdowały się kasy biletowe (po kilka kas było także na innych terenach). Bilet normalny, jednorazowy, kosztował 4 zł, a ulgowy 2 zł. Dostępne były również inne warianty wejściówek. Wystawę można było zwiedzać od 9:00 do 23:00, ale pawilony zamykano o 19:00. Wesołe miasteczko było za to czynne do późnych godzin nocnych.

Plan terenów targowych w rzucie izometrycznym z zaznaczeniem obszarów poświęconych różnej tematyce (rząd, przemysł, rolnictwo, sztuka itd.)
Plan Pewuki z lutego 1928 roku (il. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-923-4, domena publiczna)

Plan Pewuki (rys. Jakubtr, CC BY-SA 3.0)
Oczom gościa ukazywała się przede wszystkim Wieża Górnośląska, w której można było obejrzeć aparaty i narzędzia precyzyjne oraz samochody, łodzie i części do taboru transportowego. Po drodze do wieży zwiedzający mijał wspomniane wcześniej pawilony monopoli i biura obsługi klienta. Kierując się na prawo, docierał do tzw. placu Św. Marka, który wyróżniał się kolumnadą. Był to kompleks pawilonów, które obejmowały przemysł graficzny i papierniczy, westybul reprezentacyjny z charakterystyczną białą wieżą, przemysł włókienniczy (ogromne wrażenie robiły wprawione w ruch maszyny tkackie), konfekcyjny, chemiczny i elektrotechniczny. Taki układ miał równoważyć ciężar Wieży i jednocześnie podkreślać reprezentacyjny charakter i znaczenie pawilonów, które prezentowały najważniejsze gałęzie polskiego przemysłu.


Westybul reprezentacyjny (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-948-1, domena publiczna)

Fragment placu św. Marka (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-947-5, domena publiczna)

Widok z lotu ptaka na teren wystawy. Widoczna Wieża Górnośląska i plac św. Marka (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-943-6, domena publiczna)

Pawilon przemysłu włókienniczego (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-964-3, domena publiczna)

Pawilon przemysłu elektrochemicznego (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-958-2, domena publiczna)
Z Wieżą Górnośląską sąsiadowały dwa niewielkie, ale ciekawe architektonicznie pawilony: miasta Lwowa oraz biurowy. Nieopodal, na lewo od wieży, usytuowany był Pałac Targowy (wybudowany w 1925 roku według projektu Stefana Cybichowskiego), gdzie mieściła się wystawa przemysłu metalowego. Naprzeciwko niego, od strony ulicy Głogowskiej, Sławski zaprojektował halę przemysłu ciężkiego, która miała sprawiać wrażenie wielkiej hali fabrycznej. Obok niego stał budynek administracyjny Międzynarodowych Targów Poznańskich, w którym znajdowała się również restauracja „Belweder” – najbardziej elegancka i zarazem najdroższa na obszarze wystawy.


Pawilon przemysłu ciężkiego (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-957-3, domena publiczna)
Kierując się na koniec terenu A, czyli na zachód, dochodziło się do kilku niewielkich pawilonów, z których największe wrażenie robił chyba ten postawiony przez Ligę Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej. Na jego dachu znajdowała się rzeźba samolotu, a ściany zdobiły witraże.


Pawilon Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-999-1, domena publiczna)
Teren B
Ulicą Wystawową, która zaczynała się na skraju terenu „A”, za Pałacem Targowym, docierało się do ulicy Rektora Święcickiego, gdzie rozciągał się piękny, ozdobiony rzeźbami i zielenią obszar między Pałacem Rządowym a Pałacem Sztuki. Oba budynki zostały zaprojektowane przez Edwarda Madurowicza, Sławski jednak dostosował je do nowej roli, którą miały odgrywać przez kilka miesięcy. Pałac Rządowy nawiązywał do krakowskich Sukiennic. Przedstawiano w nim pracę niemal wszystkich ministerstw. Szczególnie cenne były oryginalne archiwalne dokumenty czy dzieła sztuki, ale zwiedzający zwracali uwagę przede wszystkim na znakomicie opracowane wykresy, które obrazowały wysiłek, jaki wykonała Polska w ostatnich latach.


Pałac Rządowy (po lewej) i Pałac Sztuki (po prawej) widoczne z lotu ptaka (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-943-2, domena publiczna)

Pałac Sztuki (Collegium Anatomicum) (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-990, domena publiczna)

Pałac Rządowy (Collegium Chemicum) od strony ulicy (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-952-2, domena publiczna)
Pałac Sztuki miał natomiast dużą, półokrągłą salę, której kształt widoczny był w bryle budynku. Było to rozwiązanie zaprojektowane na potrzeby studentów, którzy mieli tu oglądać lekcje anatomii. Zanim jednak budynek ugościł pierwszych adeptów medycyny, sale zamieniły się w jedną wielką wystawę malarstwa, rzemiosła artystycznego, rzeźby i pięknej książki. Szczególne wrażenie robiły ogromne kartonowe witraże Józefa Mehoffera. Założeniem twórców wystawy było zapewnienie przestrzeni dla wszystkich prądów w sztuce ówczesnej Polski. Krytykom się to nie do końca podobało, ale zwiedzający wychodzili z pawilonu zachwyceni. Pomiędzy budynkami, w ogrodzie urządzonym na wzór francuski, stanęła rzeźba Edwarda Wittiga „Lotnik”, która dzisiaj znajduje się w Warszawie.


„Lotnik” Edwarda Wittiga (fot. Władysław Kowalczyk, Powszechna Wystawa Krajowa w Poznaniu w 1929 r. Album fotograficzny, ze zbiorów Biblioteki Raczyńskich, sygn. F XIV 28, domena publiczna)
Obok Pałacu Sztuki, przy ulicy Wystawowej, stanęły pawilon ministerstwa komunikacji – które mogło się pochwalić nie tylko pięknymi makietami stacji kolejowych i dworców, ale też pokazem taboru kolejowego – oraz pawilony przemysłu samochodowego i lotniczego. Dwa ostatnie zadziwiały rodzimymi produktami, o których w rzeczywistości mało kto wiedział.


Pawilon przemysłu samochodowego (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-962-1, domena publiczna)

Pawilon przemysłu lotniczego (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-959-4, domena publiczna)
Jeśli gość wystawy obejrzał tę część i skręcił obok Pałacu Rządowego w ulicy Śniadeckich. docierał do dużego pawilonu samorządów i kilku innych niewielkich budynków, np. półkolistego pawilonu Banku Polskiego. Idąc dalej, napotykał na Pałac Wychowania Fizycznego. Co ciekawe, znajdowało się tam miejsce, w którym można było zostawić pod odpowiednią opieką dziecko, by rodzice mogli spokojnie zwiedzić wystawę.


Pawilon Banku Polskiego (fot. Władysław Kowalczyk, Powszechna Wystawa Krajowa w Poznaniu w 1929 r. Album fotograficzny, ze zbiorów Biblioteki Raczyńskich, sygn. F XIV 28, domena publiczna)
Podążając tą trasą można było znaleźć się na skrzyżowaniu ulic Śniadeckich i Wystawowej. Po prawej stronie znajdował się niezwykle ciekawy i bardzo nowoczesny pawilon ministerstwa poczt i telegrafów. Pokazywano tam nawet film „Tajemnica Skrzynki Pocztowej”. Obok znajdował się niewielki pawilon Polski współczesnej, który opowiadał o niej za pomocą wykresów i map. Stąd było już tylko kilka kroków do parku Wilsona.


Pawilon Ministerstwa Poczt i Telegrafów (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-955-1, domena publiczna)

Pawilon Ministerstwa Poczt i Telegrafów (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-955-3, domena publiczna)

Pawilon Ministerstwa Poczt i Telegrafów (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-955-2, domena publiczna)

Pawilon Ministerstwa Poczt i Telegrafów (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-955-4, domena publiczna)
Teren C
Pośrodku wystawy zorganizowano przestrzeń, która miała służyć głównie odpoczynkowi, choć nie tylko. Po drugiej stronie ulicy Śniadeckich, naprzeciwko wystawy ministerstwa poczt i telegrafów, dochodziło się do pawilonu Polonii zagranicą. Modernistyczny pałacyk nawiązywał do warszawskich Łazienek i prezentował wszelkie pamiątki, jakie udało się pozyskać od przedstawicieli polskiej emigracji ze wszystkich niemal stron świata.


Pawilon Polonii (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-1000-2, domena publiczna)

Pawilon Polonii (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-1000-5, domena publiczna)

Pawilon Polonii (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-1000-4, domena publiczna)

Pawilon Polonii (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-1000-6, domena publiczna)
Na lewo, wzdłuż ulicy Śniadeckich, stała centralna restauracja Pewuki – Dwór Huggera – urządzona w dawnej słodowni browaru Huggerów. Miała kilka sal, a wieczorami odbywały się tam przedstawienia kabaretowe. Tutaj również organizowano oficjalne bankiety, ale posilić się mogły tu również osoby o mniej zasobnych portfelach. Trochę zdziwienia wzbudzał kolor ścian – intensywny fiolet.


Pokaz sztuki kulinarnej Dworze Huggera (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-1031-4, domena publiczna)
Równolegle do restauracji stały pawilony prasy i książki oraz firmy konfekcyjnej Bogusław Herse. Ten ostatni był wyjątkowy, ponieważ pomyślano go jako witrynę sklepową. Nie można było wejść do środka, a jedynie oglądać eksponaty za szybą. Nieco dalej prezentował się przemysł muzyczny, a po jego minięciu dochodziło się do jednego z najciekawszych i być może najładniejszych budynków – pawilonu hut szkła. Szklane były nie tylko jego ściany i eksponaty, ale również tablice i wykresy. W dalszej część parku, równolegle do ulicy Matejki, postawiono pawilony uzdrowisk i pracy kobiet. Ten drugi prezentował ogromną pracę jaką wykonały Polki, aby móc studiować i pracować. Był to zresztą jedyny pawilon zaprojektowany przez kobietę – Anatolię Hryniewiecką-Piotrowską.


Pawilon uzdrowisk (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-985-1, domena publiczna)

Pawilon firmy Bogusław Herse (fot. Władysław Kowalczyk, Powszechna Wystawa Krajowa w Poznaniu w 1929 r. Album fotograficzny, ze zbiorów Biblioteki Raczyńskich, sygn. F XIV 28, domena publiczna)

Pawilon hut szkła (fot. Władysław Kowalczyk, Powszechna Wystawa Krajowa w Poznaniu w 1929 r. Album fotograficzny, ze zbiorów Biblioteki Raczyńskich, sygn. F XIV 28, domena publiczna)

Pawilon hut szkła (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-976-1, domena publiczna)

Pawilon hut szkła (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-976-2, domena publiczna)
Obok pawilonu Polonii, na tej samej osi, co huty szkła, stał nowoczesny budynek palmiarni, która była niekwestionowanym hitem wśród zwiedzających i stała się ozdobą Pewuki. Przestrzeń pośrodku parku została pięknie udekorowana kwiatami i zapraszała do wypoczynku lub odwiedzania kawiarni, które znajdowały się w pawilonie pracy kobiet, palmiarni i przy centralnej restauracji.


Palmiarnia (fot. Władysław Kowalczyk, Powszechna Wystawa Krajowa w Poznaniu w 1929 r. Album fotograficzny, ze zbiorów Biblioteki Raczyńskich, sygn. F XIV 28, domena publiczna)
Tereny D i E
Z parku Wilsona przechodziło się wydzieloną ulicą, między kamienicami, do terenu przy ulicy Ułańskiej, gdzie wyróżniał się przede wszystkim długi budynek pawilonu rzemiosła. Oprócz niego znajdował się tam m.in. pawilon Polskiego Czerwonego Krzyża i bazar, na którym można było kupić niektóre z przedmiotów prezentowanych na wystawie.

Nadziemną kładką, nad ulicy Wyspiańskiego, docierało się do terenów zachodnich. Te były najbardziej różnorodne, głównie ze względu na liczbę prywatnych wystawców i mnogość drobniejszych gałęzi przemysłu. Oczom zwiedzającego ukazywał się najpierw kompleks budynków tworzących Publiczną Szkołę Powszechną nr 13 im. Jachowicza. Mieściły się tam pawilony polskiej sztuki ludowej, przemysłu galanteryjnego i zabawkowego. Tuż obok stał niewielki, ale piękny (szczególnie w nocy) pawilon zakładu witraży S.G. Żeleński oraz pawilon ceramiki budowlanej. Była to już część poświęcona budownictwu i można było stamtąd przejść do głównego wejścia (przy ulicy Wyspiańskiego).


Pawilon sztuki ludowej (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-992-5, domena publiczna)

Pawilon sztuki ludowej (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-992-4, domena publiczna)

Pawilon sztuki ludowej (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-992-3, domena publiczna)

Pawilon sztuki ludowej (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-992-9, domena publiczna)
Przy wejściu rozpoczynała się długa aleja, która dzieliła teren na dwie części. Po lewej stronie znajdowały się wszelkie pawilony związane z przemysłem spożywczym: od dużych hal po malutkie, jak te należące do firm cukierniczych (Fuchs, Wedel, Goplana) czy fabryki wódek Kantorowicza. Niemal całą resztę terenu zajmowały pawilony dotyczące rolnictwa. Bardzo ciekawy architektonicznie był pawilon nawozów sztucznych projektu Szymona Syrkusa. Ziemianki i włościanki wystawiły pawilon w formie szlacheckiego dworku, a Związek Ziemian pokusił się o mały pałacyk z portykiem. W tej części wystawy znajdowały się również wzorcowa obora, chlewnia, kurnik i stajnia.


Pawilon ziemianek-włościanek (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-988, domena publiczna)


Pawilon Związku Ziemian (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-989-2, domena publiczna)

Pawilon Związku Ziemian (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-989-1, domena publiczna)

Pawilon nawozów sztucznych (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-986, domena publiczna)
Po drugiej stronie głównej alei umieszczono niezwykły pawilon przemysłu wódczanego, gdzie wystawiały się zakłady J.A. Baczewskiego ze Lwowa czy poznański Akwawit. Alkoholu można było skosztować, co oczywiście przyciągało wielu zwiedzających. Zwracano jednak przede wszystkim uwagę na wygląd budynku – na jego dachu stanęły osobliwe wieże z butelek. W pobliżu znajdowała się również paszteciarnia i lokal browaru okocimskiego z restauracją. Obok rzucał się w oczy przeszklony okrągły budynek dancingu, gdzie mieściła się kolejna restauracja i arena z trybunami. Odbywały się na niej pokazy i zawody sportowe. Największe kolejki ustawiały się jednak do wesołego miasteczka. Odwiedzających witała nad wejściem figura pana Twardowskiego na Księżycu. Największym powodzeniem cieszyła się kolejka górska, wodospad, z którego zjeżdżało się w łódce stromo do wody, oraz karuzela z samolocikami i strzelnica.


Pawilon przemyslu wodczanego (fot. R.S. Ulatowski, Album Powszechnej Wystawy Krajowej, Powszechna Wystawa Krajowa, Poznań 1929, domena publiczna)

Arena sportowa (fot. R.S. Ulatowski, Album Powszechnej Wystawy Krajowej, Powszechna Wystawa Krajowa, Poznań 1929, domena publiczna)

Karuzela w wesołym miasteczku na ternie Pewuki (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-1029-2, domena publiczna)

Arena sportowa (u dołu) i wesołe miasteczko z lotu ptaka (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-G-943-3, domena publiczna)
Niemożliwością było zwiedzenie Pewuki jednego dnia. Mieszkańcy Poznania często korzystali z biletów wielokrotnego wstępu. Każda część była inna pod względem architektonicznym. Styl historyczny, obecny na częściach A i B, nawiązywał do przeszłości, pozostałe tereny były polem do zaprezentowania przykładów modernizmu, a nawet awangardy w architekturze. Nie wszyscy to zauważyli, ale zdecydowana większość gości wracała zadowolona, dowiedziawszy się wiele o własnym kraju.

Bibliografia
Stanisław Antczak, Wkład Poznania w przygotowanie i przeprowadzenie Powszechnej Wystawy Krajowej w 1929 r., „Kronika Miasta Poznania”, r. 1989, nr 2, s. 65–77.
Hanna Grzeszczuk-Brendel, Architektura Powszechnej Wystawy Krajowej (1929) a architektura lat 30-tych w Poznaniu. Transfer idei modernistycznych, [w:] Modernizm w Europie – Modernizm w Gdyni. Architektura lat międzywojennych i jej ochrona, red. Maria Jolanta Sołtysik i Robert Hirsch, Urząd Miasta Gdyni, Gdynia 2009, s. 118–123.
Szymon Piotr Kubiak, Modernizm zapoznany. Architektura Poznania 1919–1939, CA Centrum Architektury, Warszawa 2014.
Lech Ławnicki, Powszechna Wystawa Krajowa w 1929 roku (urbanistyka), „Kronika Miasta Poznania”, r. 1976, nr 1, s. 45–60.
Tenże, Powszechna Wystawa Krajowa w 1929 roku. Architektura, część pierwsza: „Kronika Miasta Poznania”, r. 1976, nr 4, s. 29–47; część druga: r. 1977, nr 1, s. 47–61; część trzecia: r. 1978, nr 2, s.77–82; część czwarta: r. 1978, nr 3, s. 75–89.
Jerzy Müller, Budownictwo, [w:] Powszechna Wystawa Krajowa w Poznaniu w roku 1929, pod red. Stanisława Wachowiaka, t. 2, Powszechna Wystawa Krajowa, Poznań 1930.
Stanisław Waschko, Aprowizacja na PWK, w: Powszechna Wystawa Krajowa w 1929 roku, pod red. Stanisława Wachowiaka, t. 2, Powszechna Wystawa Krajowa, Poznań 1930.
Tenże, Rozrywki na PWK, [w:] Powszechna Wystawa Krajowa w Poznaniu w roku 1929, pod red. Stanisława Wachowiaka, t. 2, Powszechna Wystawa Krajowa, Poznań 1930.
Barbara Zwolanowska, Architektura Powszechnej Wystawy Krajowej w Poznaniu w roku 1929, „Rocznik Historii Sztuki”, t. 11 (1976), s. 177–225.

...

Ale odjazd!
Między wojnie to niezwykle ciekawy czas.

darck 3 dni temu 0
Dla mnie sama idea, że można wskrzesić państwo nieistniejące od 123lat i z prowincji trzech imperiów utworzyć działający organizm, to jest mega.

@Velahrn: jest pewna szansa że Kurdom to się uda. Tylko zdaje się oni nie mieli odrębnego państwa przez więcej niż 123 lata.

HarzA_ViVAs 3 dni temu +3
Niesamowita architektura. Kiedyś to były czasy...( ͡º ͜ʖ͡º)

...

Warto przypomniec ze byla taka wystawa. Patrzac na obecny syf to XXlecie bylo niewiarygodnym sukcesem! Z tym ze zaborcy nie niszczyli az tak podstaw moralnych jak komuna! To jest nieporownywalne! Wtedy mielismy problem z budowa panstwa z trzech wadliwych ale jednak o w miare normalnej gospodarce czesci! W 89 mielismy problem ZE WSZYSTKIM! DOKLADNIE!



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:11, 13 Lip 2021    Temat postu:

Przedwojenny COP – rocznica przykładu polskiej zaradności i sukcesu

Jeśli cudem nazywa się odbudowę Polski, to jeszcze większym cudem jest podniesienie jej z gruzów, bowiem I wojna światowa spustoszyła polskie ziemie w stopniu niewyobrażalnym. Przygotowujmy się zatem do upamiętniania rocznic, które świadczą o polskiej zaradności, innowacyjności i nowoczesności.

...

Na dodatek inwestycja PANSTWOWA! Wbrew logice ze jak robia cos urzedasi to sie konczy korupcja marnotrawstwem i katastrofa.
Tajemnica sukcesu bylo to ze robili to nie urzedasi tylko ludzie wychowani na Żeromskim. Dr. Judym Siłaczka. Dla was to zreszta mentalnosc nie do pojecia. Zdecydowanie nie macie nic wspolnego z tymi ludzmi. To jednak jest PRLbis i taka macie mentalnosc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:32, 05 Lut 2023    Temat postu:

Tak powstawał Centralny Okręg Przemysłowy - Podkarpacka Historia.

5 lutego 1937 roku Sejm Rzeczypospolitej Polskiej przyjął, na wniosek wicepremiera i ministra skarbu Eugeniusza Kwiatkowskiego, plan budowy Centralnego Okręgu Przemysłowego.

...

Ale inwestycje zaczęły się już w 1936 tylko nie było nazwy COP! Wielkie dzieło! Ale bynajmniej nie było pierwszym w historii tego typu! Pierwszy był? No? Łódzki Okręg Przemysłowy! Tak! Co ciekawe też centralny! Zaplanowały go przed Powstaniem Listopadowym władze Królestwa. Drucki Lubecki itd! Łodzi nie stworzył ,wolny rynek z niczego'! Takie są fakty! Ciekawe że wtedy tworzono za Wisła! Jakby dlatego żeby Ruskim było daleko! I rzeczywiście w Powstaniu pracował niezakłócony! COP był tym samym tylko w większej skali! I rzeczywiście uruchomił olbrzymi wzrost gospodarczy przerwany oczywiście wojna! Ale gdyby to potrwało jeszcze z 10 lat to by Polska naprawdę się odmieniła! I jeszcze trzeba pamiętać że to nie Azjaci wymyślili tygrysy gospodarcze czyli Korea Tajwan Singapur! Nie! To w Polsce! Królestwo kongresowe było tygrysem ekonomicznym poprzez politykę władzy! Tak jak te tygrysy Azji! Tylko 130 lat przed nimi! Czyli przed wojną powtórzyli już sprawdzona ścieżkę! I wszystko było polskie! Żadnego zagranicznego kapitału! Coś wspaniałego! Jak to podziwiam tak pogardzam tym w czym przyszło mi żyć!



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:08, 28 Sie 2023    Temat postu:

Eugeniusz Kwiatkowski. Człowiek, który wiedział, że Polskę stać na wielkość

Eugeniusz Kwiatkowski jest kojarzony powszechnie jako twórca Gdyni. To jednak tylko jedno z jego wielu osiągnięć.

Dzięki niemu powstał też m.in. Centralny Okręg Przemysłowy i miasto Stalowa Wola.


Współcześnie trudno wyobrazić sobie nawet inwestycję na miarę budowy portu Gdyni czy COP, jednak to właśnie te przykłady, a zarazem postać ministra Kwiatkowskiego pokazuje, że Polska, mimo swojego położenia na mapie Europy (a może właśnie dzięki niemu?) może zostać liczącym się w regionie państwem.


Eugeniusz Kwiatkowski urodził się 30 grudnia 1888 roku w Krakowie.


Uczęszczał do lwowskiego gimnazjum, jednak nie radził tam sobie zbyt dobrze i został przeniesiony do gimnazjum w Bąkowicach pod Chyrowem.


W czasie studiów Kwiatkowski zaangażował się w działalność organizacji niepodległościowych, tj. Zet i Drużyny Strzeleckie.


Z racji zagrożenia, jakie niosła za sobą aktywność w tego typu organizacjach, w 1910 roku Kwiatkowski wyjechał na studia do Monachium.


Eugeniusz Kwiatkowski znalazł zatrudnienie jako dyrektor Gazowni Lubelskiej, później pracował na stanowisku kierowniczym w Państwowej Fabryce Związków Azotowych w Chorzowie, gdzie dyrektorem był wówczas przyszły prezydent Ignacy Mościcki.


Po zamachu majowym to właśnie Mościcki zaproponował Kwiatkowskiego na stanowisko ministra przemysłu i handlu w rządzie Kazimierza Bartla.


Stanowisko to Kwiatkowski piastował do 1930 roku nowy premier, Walery Sławek nie wybrał go wówczas do swojego rządu.


Eugeniusz Kwiatkowski przeszedł do historii jednak przede wszystkim jako inicjator budowy portu morskiego w Gdyni, a co za tym idzie, także rozwoju polskiego handlu morskiego, który był kluczowy dla rozwoju polskiej gospodarki jako takiej.


Sprzeciwiał się skazaniu opozycjonistów w procesie brzeskim i interweniował w ich sprawie u prezydenta Mościckiego, lecz nie przyniosło to skutku.


Kwiatkowski próbował odnaleźć się w komunistycznej rzeczywistości, angażując się przede wszystkim w odbudowę kraju po wojnie, w tym w odbudowę i rozwój handlu morskiego

...

Gospodarka tego okresu była w PRL jeszcze bardziej zakłamana niż wojsko. Bo przecież komuniści ,świetnie znają się na ekonomii'. Kapitał Marksa to przecież ostateczna wiedza na ten temat!
Ilość bredni na ten temat była olbrzymia a szczytem obłędna teoria że poziom życia w q938 był sporo niższy niż w 1913! To już, szczyt kłamstwa zakrawający na obłęd. Jaskrawo sprzeczny z tym co ludzie pamiętali przed wojna.

Oczywiście COP był przypomnieniem sobie tego co robiono w Królestwie Polskim i tylko szkoda że tak późno! Dopiero lata 36-39 a mogły byc np. 33-39. To o ileż lepiej by to wyglądało w 1939. Ale i tak byliśmy ewenementem! Bo ,poradzenie sobie z kryzysem przez Hitlrra' to nie muszę mówić Poprzez rozpętanie wojny a New Deal Roosevelta byl absurdem i skończył się porażką. Czyli ,rozrzucanie pieniędzy helikopterem'. Oczywiście ponieważ , amerykańskie' to jest znane i do dziś powtarzane z katastrofalnymi skutkami! Tu mieliśmy mądrze i po polsku! Wzor!



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wybić się na Niepodległość! / Polska wzorem dla Świata. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy