Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Święci Francji .
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:03, 13 Wrz 2017    Temat postu:

Niespodziewane nawrócenie. Éric-Emmanuel Schmitt „rozpalony” przez wiarę
Isabelle Cousturié | Wrz 13, 2017
MYCHELE DANIAU / AFP
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Wychowany w niewierzącej rodzinie pisarz Éric-Emmanuel Schmitt opowiada w autobiografii, jak podczas pewnej nocy spędzonej na Saharze, został „rozpalony” wiarą.


É
ric-Emmanuel Schmitt, francuski powieściopisarz, w pewnym momencie życia poczuł, że „przenika” go siła „o tyle silniejsza” od niego, że sam nie mógł być jej autorem. Woli mówić o „objawieniu”, niż o nagłej konwersji. Ale jego świadectwo pokazuje na nowo, że łask nawrócenia można doświadczać w różnych sytuacjach i wszystkich momentach życia.


Otrzymałem dar

Zbuntowany nastolatek, jak sam się określa, niepoddający się narzuconym ideom Schmitt, ze swoją złością walczył uciekając się do filozofii, prawdziwej szkoły niezależności i wolności. W wieku 16 lat odkrył w sobie pasję do pisania i teatru. Oddał się jej z entuzjazmem. Zaczął naukę w École Normale Supérieure, jednej z najlepszych francuskich uczelni humanistycznych, robił doktorat z filozofii, przeszedł szkolenie wojskowe, a następnie przez trzy lata był nauczycielem akademickim.

Mając 28 lat postanowił wyjechać na pustynię na południe Algierii, by „wyjść z zamkniętego intelektualnego świata”, w którym czuł się uwięziony, skazany na przewidywalny los i na… sukces. Czuł potrzebę, by wystawić się na niebezpieczeństwo. Na pustyni musiał „zamilknąć, znosić gorąco, iść do przodu pomimo bólu, dojść do najbliższego źródła wody, by przeżyć”. Miał jedną myśl w głowie: „Gdzieś czeka na mnie moje prawdziwe oblicze”.
Czytaj także: Jim Carrey o naśladowaniu Chrystusa

4 lutego 1989 roku, po zimnej nocy, bez wody, w bezkresie Ahaggaru – który tak fascynował Charles’a de Foucauld prawie 80 lat wcześniej – młody Éric-Emmanuel otrzymał dar, jakiego nie szukał i nie oczekiwał. „Otrzymałem łaskę i dar nadzwyczajny. I zostawiłem w sobie miejsce i przestrzeń dla niego” – wyznał w wywiadzie dla włoskiego dziennika Avvenire.

Oto jak opisał to mistyczne doświadczenie w książce „Noc ognia”:

„Olśniewające. Oślepiające. Wszystko czuję. Nagle ogarniam całość. Słowa umykają. Nieważne! Jakiś głos w moim umyśle podpowiada, że wyrażę to później. Na razie trzeba się oddać. I otrzymywać… Przyjmuję… Przyjmuję… Płomień. Jestem płomieniem. Coraz silniejszym światłem. Nie do zniesienia. Podobnie, jak nie myślę już zdaniami, tak nie postrzegam oczami, słuchem, skórą. Płonąc, zbliżam się do jakiejś istoty. Im bardziej, tym mniej mam wątpliwości. Im bliżej jestem, tym mniej pytań sobie zadaję. Im bardziej się zbliżam, tym bardziej narzuca się oczywista prawda. Wszystko ma jakiś sens. Błogie szczęście… Krążę po jakimś miejscu bez celu. Płomień, którym jestem, zaraz zetknie się z żarem… Grozi mi, że w nim zniknę… Czy to był ostatni etap? Ogień! Rozpalone słońce. Płonę, stapiam się, zatracam, wchodzę do paleniska. Ogień…”.
Czytaj także: Jacques Fesch. Morderca, który może zostać świętym


I zostałem chrześcijaninem

W Ahaggarze Éric-Emmanuel Schmitt nabrał pewności co do obecności Boga. Wtedy jeszcze nie wiedział, że chodzi o Boga chrześcijan. Dopiero we Francji, kilka lat później, zaczął czytać Ewangelie. Tak to opisał w „Niewidzialnym”:

„Przeczytałem cztery Ewangelie w jedną noc i to było znów bardzo wielkim przeżyciem: to wyniesienie miłości jako wartości nadrzędnej poruszyło mnie, naprawdę. Odtąd zacząłem studiować chrześcijaństwo, naprawdę studiować, w sposób głęboki, erudycyjny. I po wielu latach, na pytanie: Czy Jezus jest Synem Boga? odpowiedziałem Tak. Czy było zmartwychwstanie?, odpowiedziałem Tak. I zostałem chrześcijaninem”.

Odtąd, wiara przeniknęła jego życie i dzieła. Nawet kiedy sukces literacki i rozgłos w mediach rosły, Éric-Emmanuel nie zapomniał nigdy o nocy w Ahaggarze.

Tekst ukazał się we francuskiej edycji portalu Aleteia

...

Czyli kolejny swiety! To sa wspaniale historie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 5:35, 22 Wrz 2017    Temat postu:

Tym trzem Polkom ukazywała się św. Teresa z Lisieux
Marlena Bessman-Paliwoda | Wrz 21, 2017
Wikipedia
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Św. Teresa od Dzieciątka Jezus stanęła na duchowej drodze trzech Polek – jedna jest już ogłoszona świętą, w przypadku dwóch pozostałych trwają procesy beatyfikacyjne. Komu i dlaczego ukazywała się Mała Tereska?
„Będzie siostra święta” – sen św. Faustyny

Wikipedia | Domena publiczna
św. Faustyna

Św. s. Faustyna wspomina, że od dziecka miała szczególne nabożeństwo do św. Teresy od Dzieciątka Jezus, które jednak w zakonie osłabło. W trudnym dla niej okresie, po nowennach do wielu świętych poczuła, że to właśnie do Małej Tereski ma się modlić. Tak też zrobiła. W swoim „Dzienniczku” zanotowała:

„W piątym dniu nowenny śni mi się św. Teresa, ale jakoby była jeszcze na ziemi. Ukryła przede mną świadomość, że jest świętą i zaczęła mnie pocieszać, żebym się tak nie smuciła z powodu tej sprawy, ale więcej ufała Bogu”.
Czytaj także: Jak św. Tereska z Lisieux zapoczątkowała kult Matki Bożej od Uśmiechu

Mała Tereska jednocześnie przekazała, że na trzeci dzień s. Faustyna pomyślnie załatwi pewną swoją trudną sprawę. W czasie tego snu jednak wywiązała się jeszcze inna rozmowa:

„Tereniu święta, powiedz mi, czy będę w niebie? – Odpowiedziała mi, że: Będzie siostra w niebie. – A czy będę święta? – Odpowiedziała mi, że: Będzie siostra święta. – Ale, Tereniu, czy ja będę tak święta, jak Ty, na ołtarzach? – A ona mi odpowiedziała: Tak, będziesz święta jak i ja, ale musisz ufać Panu Jezusowi”.

Św. s. Faustyna zaznacza, że to sen, ale na trzeci dzień – zgodnie z zapowiedzią Małej Tereski – pomyślnie załatwiła trudną dla siebie sprawę i to z wielką łatwością. Dziś widzimy, że spełniła się także druga zapowiedź św. Tereski.
Śląska Mała Tereska – Sługa Boża s. Dulcissima

Wikipedia | Domena publiczna
Maria Dulcissima Hoffmann

Mała Helenka krótko po swojej Pierwszej Komunii Świętej, kiedy pracowała z rodzicami na polu, znajduje medalik z zakonnicą z różami na piersiach. Od tego czasu zakonnica ta zaczyna pojawiać się w jej snach. Dawała dziewczynce konkretne wskazówki, jak ma postępować, by budować „w duszy duchową kapliczkę dla Jezusa”. Zachęcała ją do kochania Pana Boga i bliźnich.

Dopiero przeglądając pisma religijne Helena rozpoznała na jednym ze zdjęć świętą karmelitankę. Ich życiorysy są bardzo podobne – pełne ufności, oddania, ale też cierpienia.

Krótko po wstąpieniu do klasztoru s. Maria Dulcissima, bo takie imię przybrała, zaczyna chorować i umiera w opinii świętości – mając 26 lat. Siostrę Dulcissimę nazywa się dziś śląską Małą Tereską.
Czytaj także: 54 autentyczne zdjęcia św. Teresy z Lisieux
„Będę ci pomagać kochać Pana Jezusa” – Sługa Boża Kunegunda Siwiec

Archiwum sióstr Zmartwychwstanek/Wikipedia | Domena publiczna
Kunegunda Siwiec

W czasie II wojny światowej Kunegunda Siwiec, pieszczotliwie nazywana przez górali Kundusią, wyznaje spowiednikowi, że od dawna słyszy głos Jezusa wewnątrz siebie, najczęściej i najbardziej wyraźnie po Komunii Świętej. Wtedy też kapłan – z racji, że Kundusia potrafiła się jedynie podpisać – zaczyna notować poszczególne rozmowy.

Kundusię odwiedzają także święci. Jedną z nich jest św. Teresa od Dzieciątka Jezus, której to imię przyjęła wstępując do Trzeciego Zakonu Karmelitańskiego. W jednej z rozmów karmelitanka wskazuje Kunegundzie, że otrzymała ona szczególną łaskę. Zapytana przez Kunegundę święta, co takiego Panu Jezusowi się w niej spodobało, odpowiedziała, że jej miłość ku Bogu i bliźnim.

Kiedy Kundusia pytała Jezusa o sprawy wojny, On prosił ją, by szła drogą, jaką wybrała Mała Tereska i wskazywał wstawiennictwo świętej:

„Zajmij się tylko miłowaniem Mnie i zbawianiem dusz. Dzieci małe nie rozmawiają z ojcem o takich rzeczach. Zajmują się mową rozweselającą ojca. Idź drożyną obraną przeze Mnie, a rozpoczętą niedawno przez moją oblubienicę Teresę [od Dzieciątka Jezus]. Ta drożyna miłości najwięcej Mi się podoba. Terenia wstawia się za tobą, byś tą drożyną szła”.

Sama święta Teresa zachęcała ją:

„W trudnościach, jakie przechodzisz, bądź zawsze spokojna, jakby nic nie zaszło, bo w twoim sercu Pan Jezus odpoczywa. Każdy człowiek, który chce zasnąć, pragnie spokoju. Pan Jezus w duszy spokojnej jakby zasypiał. Siostro moja, ty mi pomożesz kochać Oblubieńca naszego, gdy pójdziesz drogą wskazaną ci z dobroci i miłosierdzia Bożego, przeze mnie, a ja ci pomagać będę kochać Pana Jezusa i wspierać cię będę moimi prośbami”.


Czytaj także: Dwadzieścia lat temu poprosiła św. Teresę o pomoc…

Korzystałam z: Dzienniczek św. s. Faustyny „Miłosierdzie Boże w duszy mojej”, Wydawnictwo Promic 2010.

....

Ciekawe zwiazki Francji z Polską.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 4:30, 24 Wrz 2017    Temat postu:

Tu adoracja trwa bez przerwy od… 1885 roku!
Magda Jakubiak | Wrz 23, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


W miejscu, w którym dziś stoi bazylika Sacré-Coeur w Paryżu, modliły się m.in. Joanna d’Arc i Mała Tereska z Lisieux, a w XVI wieku Ignacy Loyola rozpoczął tu działanie zakonu jezuitów.


W
bazylice Sacré-Coeur na Montmartre, wybudowanej w podzięce za ocalały Paryż, adoracja możliwa jest przez całą dobę i trwa nieprzerwanie od 1 sierpnia 1885 roku.


Męczennicy, Joanna d’Arc, jezuici – Montmartre przed budową bazyliki

Nazwa dzielnicy Paryża „Montmartre” dosłownie oznacza „Wzgórze męczenników” i związana jest z pierwszymi paryskimi chrześcijanami, którzy polegli tutaj w III wieku. Wśród męczenników znaleźli się święci Dionizy, Rustyk i Eleuter. W XI wieku na wzgórzu postawiły swój klasztor benedyktynki, utrzymując się aż do czasów rewolucji francuskiej.

W ten sposób Montmartre stało się sercem paryskiego życia duchowego i ściągało pielgrzymów. Nie zaskoczy więc nikogo fakt, że modliła się tu Joanna d’Arc, ale nie wszyscy wiedzą, że to właśnie na „Wzgórzu męczenników” dnia 15.08.1534 r. spotkali się Ignacy Loyola wraz ze św. Franciszkiem Ksawerym i innymi, aby złożyć śluby i tym samym pobudzić do życia nowy zakon – jezuitów.


Budowa Sacré-Coeur w podzięce za ocalały Paryż

Kiedy w 1870 roku Francja poległa w wojnie z Prusami, dwaj przemysłowcy – Alexandre Legentil i Hubert Rohault de Fleury – obawiali się, że klęska militarna może być karą za grzechy narodu. Złożyli zatem obietnicę wzniesienia kościoła Serca Chrystusowego jako zadośćuczynienie, i aby ukazać duchową odnowę społeczeństwa. Do ich ślubów dołączył francuski parlament. Paryż ocalał podczas oblężenia, a w 1875 r. rozpoczęto budowę. Od 1914 roku można w pełni podziwiać projekt Paula Abadie, widocznie zainspirowany stylem romańsko-bizantyjskim.

Gdy prace jeszcze nie były skończone, w 1887 roku dotarła tutaj z pielgrzymką z ojcem i siostrą wyjątkowa dziewczynka, po latach znana jako św. Tereska od Dzieciątka Jezus. Zatrzymała się na Montmartre po drodze do Rzymu, gdzie miała prosić o pozwolenie papieża Leona XIII na wstąpienie do karmelitanek.
Czytaj także: 54 autentyczne zdjęcia św. Teresy z Lisieux


Sacré-Coeur i nieustająca adoracja

Świątynię rocznie odwiedza zawrotna liczba, bo ok. 11,5 mln osób. Część z nich wspina się na szczyt kopuły, z której rozpościera się imponująca panorama na niemalże cały Paryż. Wewnątrz, w centrum prezbiterium, stoi pokaźnych rozmiarów monstrancja. To właśnie przed nią klękają pielgrzymi, a adoracja w tym miejscu trwa całą dobę i nieprzerwanie już od ponad wieku. Rozpoczęła się 1 sierpnia 1885 roku. Sam Jan Paweł II wziął udział w tym modlitewnym czuwaniu w 1980 roku.

Kierując swoje oczy na hostię, nad nią widzimy jedną z największych na świecie mozaik (pow. 475 m2) – postać Chrystusa z otwartymi ramionami, opatrzoną znaczącymi słowami: „Najświętszemu Sercu Pana Jezusa, Francja żarliwa, pokutna i wdzięczna”. Oprócz tego, świątynia skrywa zabytek narodowy – organy, jedne z najwspanialszych w Europie, stworzone w 1898 roku. A w najwyższej wieży kościoła (83 m) bije serce jednego z najpotężniejszych dzwonów na świecie. Osławiony „Savoyarde” waży ok. 19 ton.
Czytaj także: O tym, jak architekt katedry w Monachium zadrwił z diabła


Bazylika nieco niższa niż wieża Eiffla

Bazylika Sacré-Coeur, sanktuarium Adoracji Nieustannej i Bożego Miłosierdzia, czuwa nad Paryżem, monumentalnie nad nim górując. Pozostaje jednak na drugim miejscu w konkursie na najwyższy punkt w Paryżu, ustępując miejsca wieży Eiffla. Bazylika rywalizuje z nią także w nocy, kiedy obie budowle rozświetlają niebo. Jednak to latarnia z Montmartre zdobyła szczególne miejsce w sercach paryżan. Swoim światłem przypomina im o modlitwie stale trwającej w murach kościoła oraz daje poczucie bliskości z Bogiem.

[link widoczny dla zalogowanych]

...

Duchowosc Francji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:03, 06 Paź 2017    Temat postu:

Marta Robin. Przeżywała w swoim ciele mękę Chrystusa i fizyczne ataki szatana
Joanna Szubstarska | Paźdź 06, 2017
Wikipedia | CC0
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Mówi się, że zmarła pokonana przez złego ducha. Czy to prawda? Czy zły duch ściągnął Martę z łóżka czy nie, nie jest to ważne. Nie w takich „spektakularnych” demonicznych działaniach leży istota zagrożenia. Najgroźniejsze jest kuszenie.

Z ks. Sławomirem Sosnowskim ze wspólnoty Ognisko Miłości w Olszy koło Rogowa rozmawia Joanna Szubstarska.



Joanna Szubstarska: W jaki sposób szatan dręczył Martę Robin? O złym duchu wyrażała się: jest piękny…

Ks. Sławomir Sosnowski: Przez okres ponad 50 lat Marta Robin przeżywała fizyczne ataki szatana. Szatan przedstawiał się Marcie jako upadły anioł, a więc istota duchowa, która nie utraciła wszystkiego, co otrzymała od Stwórcy. Przybierał rozmaitą postać, był postacią realną.

Marta wprawdzie widziała piękno tej postaci, ale jednocześnie w jego „obliczu” dostrzegała blask oślepiający raczej niż dający światło. Nie było to piękno, które zachwyca, raczej emanuje wściekłością.
Czytaj także: Zniechęcenie – ulubiony „gadżet” szatana

Marta Robin od czwartku wieczorem do niedzieli rano przeżywała w swoim ciele mękę Jezusa Chrystusa. Wraz z upływem lat to doświadczenie przedłużało się. Ekstaza zmartwychwstania – jeśli tak to można określić – trwała do porannych godzin w poniedziałek.

Przez kilka lat, w czasie przeżywania tej pasji, Marta mówiła. Wypowiadane słowa były zapisywane przez proboszcza parafii, jej opiekuna duchowego, który siadał przy jej łóżku. Niekiedy w tych opisach są słowa Jezusa. Na przykład: „W Twoje ręce oddaję ducha mego”. Czasem Marcie zdarzało się powiedzieć słowa: „Odejdź, wynoś się”, stanowczo i mocno wypowiedziane do złego ducha.



Marta dostrzegła, że szatan jest bardzo inteligentny. W jaki sposób, poprzez inteligencję i podstęp, może nami zawładnąć?

Po śmierci matki Marta Robin przeżywała rozpaczliwe chwile. Szatan wkradał się do jej umysłu, siejąc zwątpienie i rozpacz. Podobnie było przed jej własną śmiercią, kiedy wydawało się Marcie, że to wszystko, w co się zaangażowała, nie ma sensu, że stworzona przez nią wspólnota Ognisko Miłości nie jest dziełem Bożym.

Kiedy nie przychodził jej opiekun duchowy miewała pokusy, twierdząc, iż kapłan ją zostawił albo naśmiewa się za jej plecami. Moim zdaniem była to rozpacz pochodząca od złego ducha. Nie było to wyraźne ukazywanie się pod jakąś postacią, ale ukryta i cicha obecność szatana, w zwątpieniu i rozpaczy.



Jakie rzeczywiście były okoliczności jej śmierci? Czy została, jak niektórzy podają, pokonana przez złego ducha?

Okoliczności jej śmierci są inne niż te, które zostały opisane i były powielane w publikacjach do 2006 roku. Ze względu na pewne zjawiska, które mogłyby budzić ludzką ciekawość, pierwsze Ognisko Miłości powstało na uboczu, w miejscowości najbliższej domu Marty. Wielu rzeczy o Marcie nie wiedziano, strzeżono jej przed ludzką ciekawością ze względu na różne nadzwyczajne zjawiska.
Czytaj także: Jak wyzwolić się spod wpływu szatana? 3 rady ojca Amortha

Ks. Finet, który przychodził wieczorem, zamykał ją potem na klucz i otwierał rano. Kiedy 6 lutego 1981 roku przyjechał rano, znalazł ciało Marty na podłodze, rozciągnięte prostopadle do łóżka. Był przekonany, że usłyszał słowa wyszeptane przez Martę: „On mnie zabił”. Słowa miały znaczyć, że ostatnie chwile życia Marty były wyjątkową walką z „przeciwnikiem”, jak nazywała szatana. Znakiem tej walki miał być też fakt, że ciało znajdowało się na podłodze.

Taką wersję podtrzymywano przez lata, nie biorąc pod uwagę ani faktu, że lekarz stwierdził, iż zgon Marty nastąpił na kilka godzin przed wizytą ks. Fineta oraz tego, że kapłan (starszy od Marty) był wówczas już prawie głuchy. Dopiero w trakcie przygotowywania procesu beatyfikacyjnego przyjrzano się dokładniej sprawie i okazało się, że Marta, kiedy odzyskiwała trochę siły w rękach, zsuwała się z łóżka i czołgała po podłodze, czyniąc zadość w ten sposób naturalnej potrzebie ruchu, wzmożonej zwłaszcza emocjami spowodowanymi przyjmowaniem osób, które przychodziły do niej, by dzielić się swymi bólami, problemami, zagubieniem. A potrafiła przyjąć dziennie kilkadziesiąt osób.

W dniu śmierci było zimno, Marta była przeziębiona, nie mając siły, by wejść z powrotem na łóżko, zmarła z zimna na podłodze. Jej śmierć nie była znakiem eschatologicznej walki. Była niepozorna i skromna, jak i jej życie.



Moment umierania w życiu człowieka jest bardzo ważny.

W chwili śmierci decyduje się nasza wieczność. Ponieważ jest to najważniejszy – obok narodzin – moment naszego życia, związany z lękiem i niepewnością, jest to szczególny moment walki duchowej i narażenia na pokusy.

Czy zły duch ściągnął Martę z łóżka czy nie, nie jest to ważne. Nie w takich „spektakularnych” demonicznych działaniach leży istota zagrożenia. Najgroźniejsze jest kuszenie, a w chwili śmierci – kuszenie zwątpieniem, że Bóg coś dla mnie przygotował, że jest miłosierny.

Pobożność katolicka często przypomina nam o znaczeniu chwili śmierci, np. prosząc Maryję o szczególną opiekę na tę godzinę: „Święta Maryjo […] módl się za nami, grzesznymi, teraz i w godzinę śmierci naszej”.



Jak odepchnąć złego ducha?

Wiarą, która przezwycięża lęk. Wiarą, że sami z siebie nic nie możemy, ale przez chrzest jesteśmy zanurzeni w Chrystusa, a przez zjednoczenie z Nim obdarzeni łaską dziecięctwa Bożego.

Dziś temat złego ducha i zagrożeń z tym związanych jest w niektórych środowiskach chrześcijańskich bardzo popularny. Jeśli człowiek chce obronić się przed złym duchem, próbując poznać wszystkie jego sztuczki, zdemaskować wszelkie zakusy, wchodzi na drogę bez wyjścia. Będzie brnął w przekonanie o wszechobecności zła i coraz bardziej ulegał lękowi.
Czytaj także: Jak oprzeć się pokusom? 5 praktycznych porad

Nie można zapominać, że Zły jest tylko zbuntowanym stworzeniem, że działa na tyle, na ile Bóg mu pozwoli, a Bóg nie oddał nas w jego szpony. Dopuścił natomiast, byśmy byli kuszeni powołując nas do udziału w swoim zwycięstwie.



Co pokazuje nam Marta, poprzez swoją walkę?

Wyjątkowe ataki Złego wobec świętych, np. Jana Marii Vianney’a, Ojca Pio czy Marty Robin widzimy jako przejaw wściekłości, ale płynącej z bezsilności. Te działania są wyjątkowo silne, ale pozostają na zewnątrz. Szatan nie ma dostępu do wnętrza i dlatego próbuje przerazić.

Marta pomaga w odróżnieniu czujności od postawy płynącej z zalęknienia. O „przeciwniku” Marta mówiła, że w gruncie rzeczy ma on bardzo smutne zajęcie, bo wie, że przegrał. Przez swą walkę ze Złym Marta potwierdza powtarzane nieraz słowa: „przyszłość należy do Jezusa”.

...

Niebywale jasno ukazujaca Boga swieta. Nikt normalny nie moze miec watpliwosci jakich cudow doswiadczyla!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:44, 07 Paź 2017    Temat postu:

Bł. Marceli Callo. Zginął w obozie, bo był „nadto katolicki”
Anna Gębalska-Berekets | Paźdź 07, 2017

Public Domain
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Porównywany do św. Maksymiliana, dokonywał podobnych wyborów, wiele miesięcy spędził w obozach. Za swoje przekonania i wyznawane wartości zapłacił życiem. Jan Paweł II wprowadził go do grona błogosławionych.
Marceli Callo: rodzina i formacja

Marceli (fr. Marcel) urodził się w 1921 roku w Rennes, w Bretanii – regionie północno-zachodniej Francji. Wychowywał się w rodzinie wielodzietnej, był drugim z dziewięciorga dzieci. Rodzice pracowali w fabryce przemysłu chemicznego. W domu nauczył się podstawowych wartości, odpowiedzialności za podejmowane obowiązki, ale również i wiary, którą pogłębiał przez całe życie.

Niejednokrotnie właśnie ze względu na przekonania religijne był wyśmiewany przez rówieśników. Mimo przykrości powierzał siebie, swoich współpracowników wstawiennictwu Matki Bożej.
Czytaj także: Położna z Auschwitz. Historia kobiety, która przyjęła w obozie ponad 3 tys. porodów

Jako młody chłopiec wstąpił do Krucjaty Eucharystycznej, a następnie do jezuickiego ruchu – Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Młodzieży Robotniczej (JOC). Dla tej działalności zrezygnował z ruchu skautowego. Trudno było mu pogodzić wszystkie codziennie obowiązki i działalność we wspólnotach. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że powinien trwać i dawać świadectwo w swoim środowisku pracowniczym. Uważał również, że pokusy oraz trudy codzienności wymagają odpowiedniej formacji chrześcijańskiej, by móc się z nimi zmierzyć.


Wojna, okupacja i… odnalezienie miłości

Czas wojny i okupacji niemieckiej w rodzinnej Bretanii wymagały odporności psychicznej i fizycznej. Marcel mimo trudnej sytuacji wciąż działał w swoim ruchu. Spotkania były organizowane potajemnie.

W wieku 20 lat zakochał się w koleżance – Margueritte Derniaux. Młodzi modlili się za siebie wzajemnie, uczestniczyli w mszach świętych. Marceli wielokrotnie powtarzał, że do małżeństwa trzeba się właściwie przygotować.

W 1943 roku zginęła jego siostra. Marceli został delegowany na roboty do niemieckiej fabryki „Walther” specjalizującej się w produkcji pistoletów i strzelb. Mógł zdezerterować, ale tego nie zrobił. Ze względu na bezpieczeństwo bliskich zgodził się wyjechać na roboty. Najtrudniejsze było dla niego rozstanie z narzeczoną i rodziną. Niestety było to ich ostatnie spotkanie.

Obóz pracy w Zella-Mehlis w Turyngii porównywany był z obozem koncentracyjnym, ale dopuszczano tam nieco „więcej swobód”. Robotników zmuszano do wielogodzinnych prac. Znikome racje żywnościowe, noclegi w barakach – tak mijała codzienność. Po pracy był czas wolny.

Dla Marcelego był to ciężki czas, osłabł psychicznie i fizycznie. Zmagał się z depresją. Gdy przypadkowo dowiedział się, że w obozie przebywa także ksiądz, poprosił go o możliwość odprawiania mszy świętych. Sprawowano je w tajemnicy raz w miesiącu. Spotkania zbliżyły ze sobą robotników. Zaczęto spożywać wspólnie posiłki, modlono się. Niestety po pewnym czasie Niemcy dostrzegli niepokojące zachowania.


„Nadto katolicki”

19 marca 1944 roku Callo został oskarżony za prowadzenie działań religijnych, „nadto katolickich” i tym samym postępowanie ze szkodą dla III Rzeszy. Trafił do więzienia. Następnie umieszczono go w obozie koncentracyjnym we Flossenburgu, a potem w Mauthausem-Gusen.
Czytaj także: Uratował ją z Auschwitz. Spędzili razem ponad 70 szczęśliwych lat

Mimo sytuacji, w jakiej się znalazł, dziękował Jezusowi za to doświadczenie. Warunki były okropne, zaczął coraz bardziej podupadać na zdrowiu. Miał poważne problemy z żołądkiem. Cierpiał, ale odnajdywał także siłę by pocieszać współwięźniów. W ostatnim liście do rodziny wyrażał radość z możliwości przyjęcia Komunii świętej.

19 marca 1945 roku Marceli nie był w stanie podnieść się już z łóżka. Pomógł mu pułkownik Tibodo. Wspominał ze wzruszeniem spojrzenie Marcelego, które mimo udręki i cierpienia było święte. Zmarł tego samego dnia, we wspomnienie św. Józefa. Miał zaledwie 23 lata.


Wyniesienie na ołtarze

4 października 1987 roku papież Jan Paweł II ogłosił go błogosławionym. W homilii podkreślił to, że Marcel był otwarty na Boga, na Jego łaskę i pozwolił, by „Pan stopniowo go prowadził, aż do męczeństwa”.

Jest przykładem chrześcijanina, który mimo trudności, wyszydzenia ze strony ludzi, potrafił być wierny Chrystusowi i swojemu powołaniu. Dojrzewał do doskonałości stopniowo, toczył nieustanną walkę ze złem, tak by w ostateczności jego miłość do Chrystusa i drugiego człowieka osiągnęła pełnię. Był świadkiem do końca, a jego wiara połączona z uczynkami łączyła dwa porządki: ziemski i niebiański.

...

Wspaniala postac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:00, 14 Lis 2017    Temat postu:

(Nad)zwyczajna kobieta. 8 rzeczy, których możemy nauczyć się od mamy Małej Tereski
Chaunie Brusie | 14/11/2017
Studio Firma/Stocksy United
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Zelia Martin była prawdziwą businesswoman. Uwielbiała swoją pracę, nie wszystkie dzieci karmiła piersią i wcale nie przejmowała się tym, że odbiega od ówczesnego wzoru matki. Nie dość, że wychowała świętą, to sama świętą została.
Zelia Martin – normalna mama

Jedną z moich ulubionych świętych od zawsze była Teresa z Lisieux, zwana Małym Kwiatkiem. Kochałam ją jako dziecko z tego samego powodu, co większość ludzi – wydawała się tak łatwo dostępna. Wiedziałam, że nie muszę robić nic szalonego, wstępować do klasztoru albo modlić się przez 24 godziny na dobę, by Bóg wiedział, że robię wszystko, co w mojej mocy. Wystarczyło podążać „małą drogą”.

Tak bardzo kochałam Małą Tereskę, że przez lata czytałam o niej wszystko, co tylko wpadło mi w ręce. Szczególnie fascynowało mnie jej wczesne życie. Rodzina Tereski wydawała mi się taka… normalna. Im więcej o nich czytałam, tym bardziej zachwycałam się jedną z najważniejszych osób w życiu świętej: Jej mamą.
Galeria zdjęć



Współczesne mamy nie mają łatwo. Wiele od siebie wymagamy: perfekcyjnej równowagi między pracą zawodową i macierzyństwem, sprawności fizycznej, dbania o małżeństwo i rozwój duchowy. Nie mówiąc już o przeglądaniu stron internetowych, które pokrywają się wirtualnym kurzem.

Na pewno mama wielkiej świętej żyła z dala od tego świata i nie miała nic wspólnego ze zwykłą, śmiertelną matką walczącą (jak ja), by utrzymać wszystko pod kontrolą, prawda? Cóż… nie do końca. Im głębiej poznawałam historię Zelii Martin (także świętej), tym bardziej docierało do mnie, że nawet ona nie zawsze dawała sobie ze wszystkim radę.

Podzielę się z Wami kilkoma zaskakującymi lekcjami, których udzieliła mi mama ukochanej świętej.
Czytaj także: Sukienki, które uczą wolności. Wizyta w pracowni Marie Zélie


Niektóre kobiety są powołane do łączenia macierzyństwa z pracą zawodową

Być może myślisz, że aby wychować świętego, musisz być mamą nieustannie obecną w domu. To nie tak. Zelia była nie tylko pracującą matką. To właśnie ona pełniła rolę żywiciela rodziny!

Jeszcze przed ślubem założyła nieźle prosperujący koronkarski biznes. Nie porzuciła tej pracy, gdy wyszła za mąż i została matką. Ojciec św. Tereski, Louis, sprzedał swój zakład zegarmistrzowski, kiedy dzieci były małe i zdecydował się pomagać żonie.


Utrzymanie kontroli nad wszystkim wymaga pomocy

Nawet matka świętego (albo dwóch) potrzebuje pomocnej dłoni. Zelia zatrudniła wielu pomocników, włączając w to służącą o imieniu Louise, która pomagała w sprzątaniu domu i różnych obowiązkach. Pamiętaj o tym, gdy następnym razem poczujesz się winna, idąc wśród rozgrzebanych na podłodze ubrań.

Jako businesswoman Zelia zatrudniała do 15 osób. Jej pracownicy oczekiwali od niej poleceń i kierownictwa, zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym.


Mamy mają prawo do zabawy

Wiem, że jestem winna, nigdy nie zatrzymując się (dosłownie), by poczuć zapach kwitnących róż… Prawda jest taka, że Bóg stworzył ten świat dla nas i powinniśmy się nim cieszyć. Zelia kierowała się tu własną zasadą: od czasu do czasu skupiała się wyłącznie na zabawie i upewniała się, że jej dzieci także to robią.


Nawet mama świętych potrzebuje czasu dla siebie

Wszyscy potrzebujemy czasem przerwy. W listach, które Zelia słała do bliskich, napisała wprost o swoim pragnieniu popołudniowej drzemki. „Tęsknię za odpoczynkiem. Nawet nie mam odwagi z tym walczyć. Czuję potrzebę cichej refleksji, by pomyśleć o zbawieniu, co zaniedbałam przez powikłania tego świata”. Mam tak samo, Zelio, tak samo.
Czytaj także: Pięć praktycznych wskazówek wychowawczych od rodziców św. Tereski


Małe rzeczy są w stanie Cię złamać

Czy to nie dziwne, że potrafimy radzić sobie z wielkimi rzeczami, np. chorym członkiem rodziny, poronieniem albo wypadkiem samochodowym, a przyziemne problemy z dnia na dzień (kłótnie rodzeństwa, brudna toaleta, czerwone światło) całkowicie nas pogrążają? Nie martw się, nawet Zelia tak miała.

Nikt nie jest idealny, a zaufanie Bogu bywa trudne. Kiedy czegoś bardzo potrzebujemy, szybko padamy na kolana, ale kiedy zepsuje się zmywarka, a dzieci znów walczą o zabawkę, trudno utrzymać Boży wzrok. Dobra wiadomość jest taka, że nawet Zelia rozumiała tę walkę. „Najbardziej martwią mnie małe rzeczy. Kiedy wydarza się prawdziwe nieszczęście, jestem zrezygnowana i czekam z ufnością na pomoc Boga”.


Każda mama ma swoją własną ścieżkę

Nie ma jednego gotowego przepisu na realizowanie macierzyństwa ani nawet… na stanie się matką. Rodząc dziewięcioro dzieci (Tereskę w wieku 41 lat), Zélia nie martwiła się wcale o to, że odbiega od wzoru tradycyjnej mamy. I dobrze.


Mamy mają prawo do własnych zainteresowań

Jeśli kiedykolwiek poczułaś się winna, że wykonujesz pracę niezwiązaną z macierzyństwem, ten cytat jest dla ciebie. Zelia kochała swoje powołanie, ale któregoś razu, w odniesieniu do koronkarstwa, powiedziała: „Jestem najszczęśliwsza, gdy siedzę przy oknie nad moją point d’alençon*”.
Czasami karmienie piersią nie jest wyborem

Prawdopodobnie z powodu raka piersi, na którego zachorowała, Zelia nie mogła karmić najmłodszych dzieci. Musiała oddać je mamkom. Nie każda mama może karmić piersią i nie ma w tym nic złego.

Biorąc do serca lekcje, które dała nam mama św. Tereski, utwierdzamy się w przekonaniu, że naprawdę robimy co w naszej mocy jako kobiety i matki. A skoro św. Tereska wyszła na tym tak dobrze, chyba nie ma się o co martwić?

...

Zdecydowanie swieta rodzina.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:38, 21 Lis 2017    Temat postu:

Edith Piaf i św. Teresa z Lisieux. Historia pełnego zawierzenia…
Fanny Leroux | 21/11/2017

DALMAS/SIPA/East News
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Ikona piosenki francuskiej, Édith Piaf, od czasu cudownego uzdrowienia, którego doznała w dzieciństwie, była wielką czcicielką świętej Teresy z Lisieux. Po tym, jak oślepła w wieku 6 lat, odzyskała wzrok po pielgrzymce do Lisieux. Historia niezwykłego oddania…

Zdaje się, że Édith Gassion, urodzonej 19 grudnia 1915 roku w Paryżu, wyjątkowa przyszłość była pisana już od dzieciństwa. Znana na całym świecie jako Édith Piaf, po dziś dzień jest uznawana za jeden z najlepszych głosów francuskiej piosenki, dzięki sławnym utworom, jak Non, je ne regrette rien, La vie en rose albo Hymne à l’ amour.


Édith Piaf – smutne dzieciństwo

Jej życie było tak samo krótkie, jak intensywne i rozpoczęło je nie nazbyt szczęśliwe dzieciństwo. Córka śpiewaczki ulicznej i akrobaty cyrkowego, została szybko porzucona przez matkę, która zostawiła ją, by móc zarabiać na życie. Jej ojciec, żołnierz podczas I Wojny Światowej, powierzył zatem małą Édith swojej matce.

W tym czasie babka dziewczynki prowadziła w Normandii dom publiczny, w miejscowości Bernay, około trzydziestu kilometrów od Lisieux. Édith spędziła tam kilka lat, zanim po skończonej wojnie wróciła do swego ojca. Zaczęła śpiewać na ulicy, żeby zarobić trochę pieniędzy.

Tak dostrzegł ją, kilka lat później, właściciel sali widowiskowej na Polach Elizejskich, Louis Leplée. Nadał jej pseudonim „La Môme Piaf”, „mały wróbelek”, z powodu jej niskiego wzrostu i dał początek jej karierze.

Całe życie Édith Piaf było naznaczone wieloma trudnościami. Przez jej licznych kochanków i liczne historie miłosne, które kończyły się skandalami, nie brakowało ludzi, którzy uważali, że jej życie było rozpustne. Niektóre zakłady pogrzebowe odmówiły jej nawet pochówku, przez wzgląd na liczbę zawartych przez nią małżeństw.

A jednak, wierność, której dochowała świętej Teresie z Lisieux, po cudzie, którego doświadczyła będąc dzieckiem, jest ważniejsza od stawianych jej zarzutów.


Utrata wzroku

W wieku 6 lat mała Edith przeszła ostre zapalenie rogówki, które sprawiło, że straciła wzrok. Ponieważ liczne zabiegi nie przynosiły efektów, babcia dziewczynki, jak i „panienki lekkich obyczajów” z domu publicznego oraz sama Édith, pogodziły się z tym, że zostanie ślepa na zawsze. Wszystko zmieniło się, gdy babcia Édith postanowiła zabrać swoje „córki” na pielgrzymkę do pobliskiego Lisieux, a wraz z nimi swoją małą wnuczkę.

Krążyły słuchy o niespodziewanych uzdrowieniach, których doświadczali ludzie przybywający do grobu św. Teresy. I wtedy, w tym miejscu, zebrane kobiety pogrążyły się w modlitwie, przed oczami ciekawskich mieszkańców: zobaczyć te „panienki lekkich obyczajów”, choć ubrane zgrzebnie, z towarzyszącą im dziewczynką z czarnym bandażem na oczach, było rzeczą, co najmniej, niezwykłą. Przed grobem świętej Teresy przetarły ziemią czoło małej Édith, a następnie błagały świętą w swoich modlitwach, ażeby ta pomogła ich małej podopiecznej.


Cud

Kilka dni później, Édith zaczęła odzyskiwać wzrok, ku radości kobiet z domu publicznego i swojej babci. Lekarze pozostali sceptyczni. Jednakże, niewątpliwym jest, że dziewczynka odzyskała zdolność widzenia i mogła, kilka lat później, wrócić wraz ze swym ojcem na ulicę, żeby występować to tu, to tam.

W trakcie swego życia, Édith przypisała ten cud wielu modlitwom skierowanym do Teresy z Lisieux i oddała się tej świętej.


Niezawodna wiara

Zawsze we wrześniu, w rocznicę śmierci Teresy, Édith bywała w Karmelu w Lisieux, by się pomodlić. Zachowała przez całe swoje życie medalik z wizerunkiem świętej, który nosiła na szyi.

Przed każdym występem czyniła znak krzyża i modliła się tymi samymi słowami:

Tereso, teraz śpiewam dla ciebie!

Édith uważała ją za swoją duchową siostrę i, jak się okazało, były kuzynkami w czternastym stopniu pokrewieństwa, od strony ojca Édith…

Pomimo trudności, których doświadczała w życiu, jej wiara nie została zachwiana. Édith przeżyła śmierć swojej dwuletniej córki Marcelle, spowodowaną zapaleniem opon mózgowych, jaki i utratę wielu przyjaciół, kochanków, w tym śmierć miłości swego życia, boksera Marcela Cerdana… Nawet po tym wszystkim, zachowała swoją wiarę do końca.

Kilka dni przed śmiercią, powiedziała do swojej pielęgniarki:

To niemożliwe, że gdy umrzemy, to pozostaniemy niczym więcej niż pyłem… Jest coś, co nam się wymyka, czego nie wiemy… Wierzę w Boga. Niesprawiedliwe by było, żeby ci, którzy na ziemi wyłącznie cierpieli, teraz odczuli spokój sprowadzony do prochu… Raj nadejdzie… po Sądzie Ostatecznym.



Artykuł pochodzi z hiszpańskiej edycji portal Aleteia.

[link widoczny dla zalogowanych]

...

Pomoc z tamtego swiata...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 9:48, 24 Lut 2018    Temat postu:

Celina: siostra Małej Tereski, która nauczyła ją radości płynącej z Bożej miłości
Magdalena Ziemkiewicz | 24/02/2018

Wikipedia | Domena publiczna
Udostępnij 1 Komentuj 0
Celina Martin odrzuciła oświadczyny mężczyzny, który wiele lat później jako ksiądz niósł relikwiarz jej siostry - św. Tereski od Dzieciątka Jezus.

25 lutego mija 59 lat od śmierci Celiny Martin – starszej siostry św. Tereski od Dzieciątka Jezus. Choć była niezwykle wrażliwa, piękna i utalentowana, pozostaje w cieniu swej świętej rodziny – siostry i rodziców.

Czytaj także: Jak stworzyć święte małżeństwo ze świętymi dziećmi? Uczmy się od rodziny Martin


Celina Martin: urocza dziewczynka
Maria Celina Martin przyszła na świat 28 kwietnia 1869 r. w Alençon. Była ślicznym noworodkiem o jasnobrązowych włoskach i orzechowych oczach. Dla małżeństwa Martin był to trudny czas, w którym umierały ich kolejne dzieci.

Zelia Martin gorąco prosiła Boga, aby Celiny nie spotkał los zmarłych braci. Radość z posiadania Celiny stała się tym większa, że rok później Ludwik i Zelia stracili dwie córki. Celina niejako rekompensowała stratę rodzicom, którzy bardzo o nią dbali. Wspominali, jak na każdy spacer zakładali dziewczynce podarowane przez matkę chrzestną białą sukienkę i kapelusik, ponieważ w tym ubranku córeczka wyglądała uroczo.



Córeczka tatusia
Mała Celinka od najmłodszych lat była bardzo przywiązana do ojca. Ludwik przyznawał, że córeczka wyróżniała się urodą i słodkim usposobieniem. Jednak to mama zadbała o jej pierwszą edukację i kształtowanie charakteru.

Zelia zauważyła, że dziewczynka szybko się uczyła i była bardzo uważna. Poznanie alfabetu i nauka czytania zajęły czteroletniej Celince zaledwie parę tygodni. Mama również uczyła córeczkę robić małe akty poświęcenia się dla innych.

Czytaj także: Niezwykła nowenna do św. Ludwika Martin za osoby pogrążone w depresji


Połowa mojego serca należy do niej
2 stycznia 1873 r. na świat przyszła najukochańsza siostra Celiny – Maria Franciszka Teresa. Mimo niemal czterech lat różnicy wieku siostry szybko stały się nierozłączne. Powierzały sobie sekrety.

Mała Tereska niemalże nie spuszczała oka z siostry, chciała jej wszędzie towarzyszyć. Po latach wspominała, że dzieciństwo spędzone z Celiną było słoneczne, ponieważ to siostra nauczyła ją radości płynącej z Bożej miłości. Niebywałą bliskość najpełniej oddają słowa Teresy. Wyznała, że połowa jej serca należy do Celiny, której dusza była szczera i nieznosząca zła.



Odrzucone oświadczyny
Po śmierci matki i wstąpieniu do klasztoru dwóch najstarszych sióstr Martin Celina przejęła opiekę nad domem. 9 kwietnia 1888 r. Tereska przekroczyła bramy Karmelu. Tego samego dnia wieczorem Celina otrzymała ofertę małżeństwa od Alberta Quesnela, który pochodził z bogatej rodziny jubilerów. 29-letni mężczyzna znał utalentowaną Celinę. Spośród sióstr Martin była jedyną, której zaproponowano zamążpójście.

Ukochana córka Ludwika nie zamierzała przyjąć propozycji, która mimo wszystko wpędziła ją w przygnębienie. Osiemnastolatka zaczęła mieć wątpliwości, czy sama sobie nie wmówiła powołania do życia zakonnego. Albert po koszu otrzymanym od Celiny wstąpił do seminarium i został księdzem. Po wielu latach miał zaszczyt nieść relikwiarz św. Tereski.

Czytaj także: 54 autentyczne zdjęcia św. Teresy z Lisieux


Świetlista kula znikająca w niebiosach
Ludwik Martin umarł w 1894 r. W nocy po jego śmierci Celina ujrzała świetlistą kulę znikającą na niebie. Był to dla niej znak, że umiłowany tata trafił do Ojca Niebieskiego. Szybko spełniła swoje marzenie i wstąpiła do karmelitanek bosych w Lisieux, przyjęta przez swoje rodzone siostry – Paulinę, ówczesną przeoryszę i Teresę, mistrzynię nowicjatu.

Została siostrą Genowefą od Najświętszego Oblicza. Najcenniejszą rzeczą, którą wniosła do klasztoru, był aparat, którym robiła zdjęcia siostrom, a przede wszystkim Teresce.



Jestem stworzeniem niedoskonałym
W swoim długim, niemal 90-letnim życiu przeżyła beatyfikację (1923 r.) i kanonizację (1925 r.) Tereski, przesłuchania w sprawie świętości życia swoich rodziców oraz pojawiające się zarzuty o czerpanie korzyści z faktu bycia siostrą znanej Świętej.

U schyłku życia wyznała, że jest stworzeniem niedoskonałym, które oczyścić może tylko miłość Chrystusa. Wielbiciele siostry Genowefy od Najświętszego Oblicza modlą się o jej rychłą beatyfikację.

...

Calymi rodzinami idzie sie do nieba!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:11, 24 Lut 2018    Temat postu:

NIEMCY: ZABITO PROBOSZCZA FRANCUSKOJĘZYCZNEJ PARAFII W BERLINIE
pb (KAI/Il Sismografo) / Berlin
2018-02-23 20:52
0
Wieczorem 22 lutego został zabity proboszcz francuskojęzycznej parafii w Berlinie. 54-letni ks. Alain-Florent Gandoulou pochodził z Konga. Szczegóły morderstwa nie zostały na razie ujawnione przez policję, która zatrzymała mężczyznę podejrzanego o dokonanie zabójstwa.

Francuskojęzyczna parafia w Berlinie Zachodnim została utworzona po II wojnie światowej dla stacjonujących tam żołnierzy francuskich. W ostatnich latach stała się głównie ośrodkiem duszpasterskim dla katolików z Afryki.

Jest to czwarty kapłan katolicki zabity od początku br. 18 stycznia w Malawi zginął ks. Tony Mukomba, a 5 lutego w Meksyku ks. Germain Muñiz García i ks. Iván Añorve Jaimes.

..

Nowy meczennik!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:01, 27 Lut 2018    Temat postu:

We use cookies to improve our website and your experience when using it. By continuing to navigate this site, you agree to the cookie policy. To find out more about the cookies we use and how to delete them, see our cookie policy.
Aleteia.pl - pozytywna strona Internetu w Twojej skrzynce e-mail


Chciał(a)bym otrzymywać informacje od partnerów Aletei

Edycja Polska Modlitwa Redakcja poleca Newsletter Zaloguj się Szukaj
Madeleine Delbrêl, francuska pisarka niedługo będzie świętą?
Isabelle Cousturié | 27/02/2018

Archives Ciric
Udostępnij 0 Komentuj 0
Papież Franciszek uznał „heroiczność cnót” Madeleine Delbrêl. Francuska pisarka i eseistka była bardzo zaangażowana w działalność społeczną. Decyzja papieża otwiera ważny etap w kierunku tak oczekiwanej beatyfikacji, po 30 latach procesu i badań nad jej życiem.

Teolodzy i historycy byli jednomyślni… Madeleine Delbrêl, pisarka i mistyczka, miała wszystko ze świętej. I papież Franciszek odpowiedział na życzenie wielu biskupów francuskich i zagranicznych, uznając 27 stycznia „heroiczność jej cnót”. To bardzo ważny etap w procesie jej beatyfikacji i być może kanonizacji. By beatyfikacja była możliwa, potrzebne jest uznanie cudu za jej wstawiennictwem. Proces jest w toku. Nie tylko francuscy katolicy czekają i modlą się o to.



Błyskawiczne nawrócenie Madeleine Delbrêl
Madeleine Delbrêl urodziła się w 1904 roku w Mussidan, w Dordogne, w niepraktykującej rodzinie katolickiej. Nawróciła się na chrześcijaństwo w wieku 20 lat. Po tym, jak „zachwycił ją Bóg” w kościele św. Dominika w Paryżu, przeprowadziła się z grupką przyjaciół na robotnicze przedmieścia Ivry-sur-Seine, gdzie miała okazję skonfrontować się z marksistowskim ateizmem i komunistami. Nie wahała się wychodzić im naprzeciw i głosić Ewangelii. Madeleine nie chciała jednak być zakonnicą i deklarowała się jako osoba świecka. Mimo to z przyjaciółmi zawsze była blisko Boga, w codziennym życiu przestrzegała zasad celibatu, ubóstwa i posłuszeństwa.

W 1933 r. założyła w Ivry-sur-Seine wspólnotę świeckich „Miłosierdzia Jezusa” –„Équipes Madeleine Delbrêl”. W 1936 roku otrzymała dyplom społecznej asystentki i dzięki temu podjęła działania, które przyczyniły się do rozwoju polityki społecznej w tamtych czasach. Były to akcje promujące tzw. kulturę spotkania – otwarcia na „peryferie”, o których mówi też wiele papież Franciszek.

Czytaj także: Prymas Wyszyński. 5 powodów, dla których powinien zostać błogosławionym


Przesłanie Delbrêl się upowszechnia
Całkowicie angażowała się z przyjaciółmi w swoją działalność. Miała niezwykły dar empatii, nawiązywała relacje ze wszystkimi. Mówiła, co myśli nigdy nikogo nie raniąc, udawało jej się nawet przybliżyć sobie chrześcijan i komunistów, została starszą siostrą księży robotników (1953-1958).

W 1996 roku w liście do francuskich katolików „Zaproponować wiarę we współczesnym społeczeństwie”, biskupi pisali o niej obok św. Teresy z Lisieux, stawiając je jako punkt odniesienia dla współczesnego świata, bo tak „głębia ich życia, wiary i zapał misyjny są do siebie podobne”. Jeden z autorów zapewnia, że „Madeleine Delbrêl postawiła w sercu swojego życia Chrystusa i najbiedniejszych, to znak świętości.

Dostrzegła sprawy, które są i dziś aktualne, np. potrzebę ewangelizacji w świecie naznaczonym przez sekularyzację. To dlatego jest bardzo współczesna i bardzo czytana. Jej przesłanie się upowszechnia”.

Aż do śmierci w 1964 roku w wieku 60 lat, Madeleine – eseistka i poetka – pracowała bez przerwy, wydano 22 jej dzieła.



Rue Raspail, tłum gości
Jej dom na ulicy Raspail w Ivry wciąż odwiedza wiele osób. Ona sama zawsze miała otwarte drzwi dla głodnych, szukających dachu and głową albo zwykłej rozmowy i zrozumienia. Towarzystwo Przyjaciół Madeleine Delbrêl i biskupi chcą „ożywić ten dom” poprzez działania duchowe i społeczne, organizując ekspozycję audio, miejsce medytacji i audytorium z księgarnią, by w ten sposób oddać hołd jednej z największych postaci duchowego życia XX wieku.

Tekst ukazał się we francuskiej edycji portalu Aleteia

...

Wspaniale!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:48, 25 Mar 2018    Temat postu:

AKTUALNOŚCI
Francja: Nie żyje policjant, który zamienił się z zakładniczką. „Zasługuje na szacunek i podziw całego narodu”
Aleksandra Gałka | 25/03/2018
ARNAUD BELTRAME
La Gazette De La Manche | AFP
Udostępnij Komentuj 0
Podpułkownik Arnaud Beltrame zmarł w wyniku ran zadanych przez zamachowca, który w piątek 23 marca przetrzymywał zakładników w supermarkecie w Trebes na południu Francji. Policjant dobrowolnie zamienił się na jedną z zakładniczek, ocalając jej życie oraz pomagając w przeprowadzeniu akcji ratunkowej.

O śmierci policjanta poinformował w sobotę 24 marca szef francuskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Gerard Collomb. Po śmierci Beltrame’a bilans piątkowego zamachu we Francji wzrósł do czterech ofiar.

Podpułkownik Arnaud Beltrame nie żyje, oddał życie za swój kraj. Francja nigdy nie zapomni jego bohaterstwa – napisał na Twitterze Gerard Collomb.
Prezydent Emmanuel Macron nazwał zmarłego policjanta bohaterem i oddał mu hołd. W oświadczeniu zaznaczył, że zasługuje on na szacunek oraz podziw całego narodu. Uznał, że jego zachowanie to dowód odwagi oraz wyjątkowego poświęcenia.

Le lieutenant-colonel Arnaud Beltrame nous a quittés.
Mort pour la patrie.
Jamais la France n’oubliera son héroïsme, sa bravoure, son sacrifice.
Le coeur lourd, j’adresse le soutien du pays tout entier à sa famille, ses proches et ses compagnons de la @Gendarmerie de l’Aude. pic.twitter.com/I1h8eO7f9a

— Gérard Collomb (@gerardcollomb) March 24, 2018


Atak we francuskim Trebes
Francuskie władze poinformowały, że sprawcą ataku jest 26-letni Redouane Lakdim. W piątkowe przedpołudnie porwał samochód pod miastem Carcassonne, zabijając pasażera oraz poważnie raniąc kierowcę. W tym samym mieście ostrzelał policjantów, a następnie przeniósł się do pobliskiego Trebes, gdzie po godzinie 11.00 wziął zakładników w supermarkecie. Przebywało tam wówczas 50 osób. Zabił tam pracownika oraz klienta.

Chwilę potem na miejsce przybyły siły bezpieczeństwa, wśród nich podpułkownik Beltrame. Policjant zaproponował, że zamieni się z jedną z przetrzymywanych zakładniczek. Udało mu się ukryć włączony telefon komórkowy, co pozwoliło mu pozostać w stałym kontakcie z policją.

Jak podaje agencja AFP cytowana przez PAP, tuż po godzinie 14.00 Lakdim zaczął strzelać do policjanta oraz zadał mu kilka ciosów nożem.

W odpowiedzi na strzały do supermarketu wkroczyły elitarne jednostki, zabijając napastnika. W akcji rannych zostało dwóch wojskowych.

During Friday's supermarket standoff, the assailant "let all the hostages go, except one woman he kept as a human shield. A police officer, Arnaud Beltrame — widely praised as a hero — offered to take her place." [link widoczny dla zalogowanych] pic.twitter.com/sjPm2Td6OV

— CBS News (@CBSNews) March 23, 2018
Czytaj także: Artyści chcą walczyć przeciwko terroryzmowi… muzyką


Zamachowiec znany służbom
Redouane Lakdim pochodzi z Maroka, ale ma obywatelstwo francuskie. Mówił, że jest „żołnierzem Państwa Islamskiego” gotowym „umrzeć za Syrię”.

Prokuratura podała, że napastnik znany jest francuskim służbom. Chodziło jego powiązania z salafizmem – radykalnym odłamem islamu. Zatrzymano także życiową partnerkę Lakdima.

Francuskie media podały, że wśród żądań zamachowca pojawiało się uwolnienie „jego braci” – m.in. Salaha Abdeslama, który był jednym ze sprawców listopadowego ataku w Paryżu z 2015 roku.

We Francji od 2015 roku w atakach z rąk sprawców z tzw. Państwa Islamskiego, bądź jego zwolenników, zginęło już ponad 240 osób.

...

Tu juz podchodzi pod swietosc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:54, 26 Mar 2018    Temat postu:

Ksiądz opowiada o ostatnich chwilach życia żandarma bohatera. Poruszające świadectwo
Redakcja | 26/03/2018
ARNAUD BELTRAME
AFP PHOTO / GENDARMERIE NATIONALE
Udostępnij Komentuj
„Nie mogłem udzielić mu ślubu, jak niezręcznie napisano w pewnym artykule, bo Arnaud był nieprzytomny” – ks. Jean-Baptiste zdementował doniesienia o przyjęciu przez Arnauda Beltrama sakramentu małżeństwa na łożu śmierci. Podzielił się także poruszającym świadectwem ich znajomości oraz ostatnich chwil życia.

Urodzony w rzadko praktykującej rodzinie podpułkownik żandarmerii Arnaud Beltrame, bohater z Trèbes, dziesięć lat temu przeżył autentyczne nawrócenie. Ksiądz, który przygotowywał go do ślubu kościelnego i udzielił mu sakramentu chorych tuż przed śmiercią, opowiedział o swej znajomości ze zmarłym oraz o jego ostatnich chwilach życia.

Czytaj także: Francja: Nie żyje policjant, który zamienił się z zakładniczką. „Zasługuje na szacunek i podziw całego narodu”


Świadectwo księdza
Podpułkownik Arnaud Beltrame był katolikiem. Zmarł w sobotę (24 marca) rano w wyniku ran odniesionych w zamachu dżihadystów w Trèbes, gdy zaofiarował swoje życie za życie młodej zakładniczki.

Od prawie dwóch lat przygotowywał się do sakramentu małżeństwa z Marielle, a ślubu miał im udzielić ksiądz Jean-Baptiste, jeden z kanoników z parafii w Lagrasse. Ksiądz czuwał przy szpitalnym łóżku Arnauda Beltrama od piątku wieczorem, przez kilka godzin aż do jego śmierci. Udzielił mu sakramentu chorych.

Napisał też tekst, poruszające świadectwo o ostatnich chwilach życia podpułkownika. Oddał w ten sposób hołd człowiekowi, którego dziś Francuzi podziwiają za to, że jako oficer był do końca wierny swojemu powołaniu – aż do złożenia ofiary ze swego życia. Poniżej publikujemy to świadectwo:



Arnaud Beltrame, chrześcijański bohaterski oficer, który oddał życie, by ratować innych
Spotkałem go przypadkiem, gdy przyjechał do naszego opactwa ze swoją narzeczoną, Marielle, z którą wziął już cywilny ślub 27 sierpnia 2016 roku. Szybko się polubiliśmy. Poprosili mnie, bym przygotował ich do ślubu kościelnego, który miał się odbyć 9 czerwca.

W ciągu prawie dwóch lat spędziliśmy więc wiele godzin, by przepracować fundamenty małżeńskiego życia. Pobłogosławiłem ich dom 16 grudnia i kończyliśmy już ich przygotowania kanoniczne do ślubu. Cztery dni przed bohaterską śmiercią Arnaud przysłał mi piękną deklarację wejścia w związek małżeński.

Młode małżeństwo regularnie przyjeżdżało do opactwa, by uczestniczyć w mszach świętych, nabożeństwach i naukach prowadzonych w specjalnej grupie. Byli członkami wspólnoty z Narbonne. Przyjechali do nas także też w ostatnią niedzielę.

Arnaud był inteligentny, wysportowany, rozmowny, chętnie opowiadał o swoim nawróceniu. Urodził się w rodzinie mało praktykującej, ale w 2008 roku, gdy miał 33 lata przeszedł autentyczne nawrócenie. W 2010 roku przystąpił do Pierwszej Komunii – po 2 latach katechumenatu.

Po pielgrzymce do sanktuarium w Sainte-Anne-d’Auray w 2015 roku, gdzie modlił się do Matki Bożej w intencji spotkania kobiety swojego życia, związał się z Marielle, która jest osobą głęboko wierzącą. Zaręczyny celebrowali w Wielkanoc 2016 roku w opactwie bretońskim w Timadeuc.

Praca w żandarmerii była jego pasją. Był wielkim patriotą, kochał Francję, jej wielkość, historię, chrześcijańskie korzenie, które odkrył wraz z nawróceniem.

Dołączając do zakładników, prawdopodobnie kierował się bohaterskim rozumieniem funkcji oficera. Dla niego bycie żandarmem oznaczało, że ma chronić innych. Ale zdawał sobie sprawę, jakie ryzyko podejmuje.

Pamiętał także o obietnicy ślubu kościelnego złożonej Marielle, która już była jego żoną według prawa cywilnego. Bardzo ją kochał – o tym mogę zaświadczyć. A więc? Czy miał prawo podjąć takie ryzyko? Wydaje mi się, że tylko wiara może wytłumaczyć to jego szalone poświęcenie, które dziś wszyscy podziwiamy.

On wiedział, że jak nam powiedział Jezus: „Nie ma większej miłości, gdy ktoś życie oddaje za przyjaciół” (J 15,13). Wiedział, że jego życie zaczęło należeć do Marielle, ale też należało do Boga, do Francji, braci zagrożonych śmiercią. Myślę, że tylko wiara ożywiona miłosierdziem mogła go skłonić do nadludzkiego poświęcenia.

Pojechałem do niego do szpitala w Carcassonne około godziny 21. Żandarmi, lekarze i pielęgniarki przyjęli mnie z niezwykłą delikatnością. Arnaud żył, ale był nieprzytomny. Udzieliłem mu sakramentu chorych i apostolskiego błogosławieństwa na wypadek śmierci. Marielle była przy tych pięknych formułach liturgicznych.

Był piątek, dzień Męki, dokładnie przed rozpoczęciem Wielkiego Tygodnia. Poprosiłem o odprawienie drogi krzyżowej w jego intencji. Zapytałem też personel medyczny, czy Arnaud może otrzymać medalik maryjny, ten z ulicy du Bac w Paryżu, gdzie mieszkał. Pielęgniarka, pełna zrozumienia i bardzo profesjonalna, przypięła medalik do jego ramienia.

Nie mogłem udzielić mu ślubu, jak niezręcznie napisano w pewnym artykule, bo Arnaud był nieprzytomny. Nie miał dzieci, ale jego porywające bohaterstwo, tak sądzę, przysporzy mu wielu naśladowców – gotowych, by złożyć ofiarę z siebie dla Francji i chrześcijaństwa.
Artykuł pochodzi z francuskiej edycji portalu Aleteia

...

Wzorowy zyciorys zatem proces beatyfikacyjny warto szybko rozpoczac bo Francja ledwo zipie. Brak dobrych wzorcow wspolczesnych.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:36, 30 Mar 2018    Temat postu:

Francja: Bohaterski policjant Arnaud Beltrame będzie beatyfikowany?

AFP
qm

Biskup polowy Antoine de Romanet nie wyklucza wszczęcia procesu beatyfikacyjnego francuskiego żandarma Arnauda Beltrame'a, który zginął z rąk dżihadysty w ataku w Carcassone i Trebes - informuje Radio Watykańskie.
W środę odbyła się ceremonia pogrzebowa podpułkownika, który był czwartą i ostatnią ofiarą strzelaniny w zeszły piątek w południowo-zachodnich miastach Carcassonne i Trebes. Beltrame został ugodzony nożem i zastrzelony po tym, jak zaoferował napastnikowi wymianę siebie na zakładniczkę.
PONIŻEJ DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU

- W chwili ostatniego pożegnania chcę wyrazić ci uznanie, podziw i sympatię całego kraju - mówił w czasie ceremonii pogrzebowej prezydent Francji Emmanuel Macron. Dodał, że "chociaż nazwisko mordercy już zostało zapomniane, imię Arnauda Beltrame'a zawsze będzie dowodem francuskiego bohaterstwa".
Tymczasem Radio Watykańskie informuje, że bohaterski żandarm może zostać wyniesiony na ołtarze. Taka możliwość potwierdził francuski biskup polowy Antoine de Romanet. Hierarcha ocenił, że poświęcenie życia przez policjanta słusznie porównywane jest do tego, co w obozie koncentracyjnym uczynił św. o. Maksymilian Maria Kolbe.
"Jego beatyfikacja byłaby tym bardziej uzasadniona, że w lipcu ubiegłego roku papież Franciszek uznał oficjalnie, że heroiczna ofiara z własnego życia jest wystarczającym powodem do wszczęcia procesu beatyfikacyjnego" - stwierdza Radio Watykańskie. Bp de Romanet uznał z kolei, że to, co uczynił Anraud Beltrame, wykracza poza obowiązki żandarma i "można to zrozumieć jedynie w perspektywie transcendencji, życia wiecznego".
Beltrame był wychowany w niereligijnej rodzinie, ale w wieku 33 lat przeszedł na katolicyzm, przyjmując sakramenty Pierwszej Komunii i Bierzmowania w 2008 roku.
W 2015 roku podpułkownik odbył pielgrzymkę do sanktuarium św. Anny w Sainte-Anne-d'Auray, gdzie "prosił Maryję Dziewicę, aby pomogła mu znaleźć kobietę jego życia". Wkrótce później poznał Marielle, z którą rok później zawarł ślub cywilny. Mieli jednak zaplanowaną także uroczystość kościelną - w czerwcu 2018 roku. Ostatecznie zawarł ślub na łożu śmierci.
"Oddanie swego życia, by uratować innych to wspaniały przykład, który z pewnością okaże się owocny w naszym społeczeństwie, kuszonym przez przemoc i zamknięcie w sobie" - napisał o bohaterskim policjancie francuski episkopat.

...

Fakty jednoznacznie mowia o coraz większym zblizaniu sie do Boga az do meczenstwa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:13, 05 Kwi 2018    Temat postu:

Czy zachowałbym się jak bohater? Tak jak Arnaud Beltrame
Stefan Czerniecki | 05/04/2018
ARNAUD BELTRAME
AP/EAST NEWS
Udostępnij Komentuj
Niejednokrotnie zadaję sobie pytanie, czy byłbym w stanie oddać życie za drugiego. Jak zachowałbym się w sytuacji skrajnej, gdy na szali trzeba postawić swoje życie. Czy moje modlitwy i wypowiadane w jej trakcie słowa „Niech się dzieje wola Twoja” rzeczywiście mają podstawy. Czy są zakorzenione w prawdzie. Czy cała kościelna formacja, rekolekcje, wysłuchane kazania, mądre konferencje – czy one padają na żyzny grunt mojego serca.

Arnaud Beltrame – prawdziwy bohater
O tej historii było ostatnimi czasy bardzo głośno. Historię tego mężczyzny prawdopodobnie słyszeliście wszyscy. Przynajmniej fragmentarycznie. O zamachu na francuski supermarket w Trèbes niedaleko Toulouse pisały wszystkie media świata. Pisaliśmy również my. Wiemy, że zamachowcy otworzyli ogień do bezbronnych ludzi. Wiemy, że finalnie zabarykadowali się w pobliskim supermarkecie, a z ludzi, którzy w nim byli uczynili zakładników.

Wiemy także, że wśród policjantów zakładających obławę na islamskich zamachowców był Arnaud Beltrame. Wreszcie wiemy także to, że zaoferował jednemu z zamachowców samego siebie w zamian za uwolnienie uwięzionej w markecie 26-latki. Bohaterskiemu policjantowi udało się przemycić do budynku włączony telefon komórkowy, dzięki czemu jego koledzy wiedzieli, kiedy przeprowadzić szturm. Niestety, terrorysta dostrzegł Bohatera. Strzelił, a następnie kilkakrotnie dźgnął go nożem.

Czytaj także: Ksiądz opowiada o ostatnich chwilach życia żandarma bohatera. Poruszające świadectwo


Śmierć w objęciach ukochanej
Media szybko zainteresowały się historią bohaterskiego policjanta. Także jego życiem osobistym. Dziennikarze momentalnie dotarli do dziejów niezwykłej znajomości. Gdy aktualny bohater Francji, poszukując kandydatki na żonę, nieustannie się modlił i… cierpliwie czekał.

Co poniektóre media dotarły nawet do romantycznej historii z trasy pielgrzymki Trebes do Sainte-Anne-d’Auray. Tam, gdzie Arnaud poznał swoją wybrankę. Tam został wysłuchany. Jak powie potem ojciec Jean-Baptiste, który przygotowywał narzeczonych do ślubu, Arnaud prosił Maryję Dziewicę, by spotkała go z kobietą swojego życia. „Tak poznał Marielle, której wiara jest głęboka i dyskretna” – wspominał ojciec. Dodając zaraz, że byli niezwykle religijną i modlącą się parą.

Tragiczne wydarzenia w supermarkecie zmieniły wszystko. Śmiertelnie ranny policjant został przewieziony do szpitala. Tam umarł. W ramionach kochającej go kobiety, którą wkrótce miał poślubić.

„Dopiero co, 16 grudnia, pobłogosławiłem ich przyszły dom. Finalizowaliśmy ich kanoniczne małżeństwo – wspomina wzruszony ojciec Jean-Baptiste. – Para miała go zawrzeć w tradycyjnym opactwie Kanoników Regularnych Matki Bożej w LaGrasse”.



Bohaterowie naszych czasów
Takich ludzi jak Arnaud Beltrame było w naszej historii więcej. Bohaterów, którzy nie wahali się oddać swojego życia za drugiego. Ludzi biorących słowa Pana Jezusa na serio. Bez zmiękczającej kalki. Św. Maksymilian Kolbe, Gianna Molla, Marianna Biernacka, św. Jan Boży, kpt. Grzegorz Nicke… Za każdą z ich historii rozpościera się gigantyczny heroizm. Tak gigantyczny, że żadna dziennikarska czcionka nie będzie w stanie go pomieścić.

Bo w takich sytuacjach nie mam specjalnie co więcej napisać. Wobec takiego bohaterstwa każde słowo wydaje się być po prostu wyświechtanym frazesem. Co tydzień poszukuję inspiracji do popełnienia kolejnego tekstu. Dziś po raz kolejny przekonałem się, że toczące się wokół nas życie samo pisze najbardziej dotykające serce scenariusze. I inspiracje.

I coś jeszcze. O Arnaud Beltrame akurat usłyszeliśmy, bo zginął we Francji. Państwie, o którym się pisze. O ilu jednak ludziach ginących w podobnych okolicznościach nie usłyszeliśmy i nie usłyszymy? Bo żyją w bezimiennych wioskach całego świata? Mam nieodparte wrażenie, że w Niebie rośnie prawdziwa Armia Świętych Męczenników. Ludzi rozumiejących, czym naprawdę jest Miłość.

...

Swiety na nasze czasy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 9:24, 19 Kwi 2018    Temat postu:

„Kłopotliwa” siostra św. Tereski: patronka trudnych dzieci
Magdalena Ziemkiewicz | 18/04/2018
NIEGRZECZNE DZIECKO
Shutterstock
Udostępnij 77 Komentuj 0
Masz problem ze zbuntowanym nastolatkiem? Twoje dziecko bywa nieposłuszne? Zwróć się z modlitwą o wstawiennictwo Sługi Bożej Leonii Martin. Oto jej historia oraz specjalna modlitwa.

Urodziła się jako trzecie dziecko Ludwika i Zelii Martin. Z uwagi na swój trudny charakter i trudności w wytrwaniu w podejmowanych decyzjach bywała określana jako „kłopotliwa siostra Martin”.



Cudowne uzdrowienie
Leonia przyszła na świat w 1863 r. Początki jej życia były dramatyczne, ponieważ chorowała non stop. Przeszła krztusiec i odrę. Do tego jej ciało było pokryte ropnymi wypryskami.

Zrozpaczona Zelia zwróciła się o pomoc do swojej siostry, która była siostrą wizytką. Dzięki modlitwie za wstawiennictwem siostry Małgorzaty Marii Alacoque (XVII-wiecznej zakonnicy beatyfikowanej w 1864 r.!) dziecko zostało cudownie uzdrowione.

Czytaj także: Celina: siostra Małej Tereski, która nauczyła ją radości płynącej z Bożej miłości


„Obrzydliwe dzieciństwo”
Dość szybko Leonia zaczęła przysparzać rodzicom kolejnych zmartwień. „Leonia jest największym cierpieniem mojego życia” – wyznawała Zelia. Jej nieposłuszeństwo i sprzeciwianie się woli rodziców sięgało zenitu. Na domiar złego Maria, najstarsza z córek Martin, odkryła, że Leonia była maltretowana przez pokojówkę.

To dlatego Leonia, w przeciwieństwie do opinii pozostałych sióstr Martin, wyznała, że jej dzieciństwo było obrzydliwe. Jedyną osoba, która w nią wierzyła, była jej ciotka. Ona uparcie twierdziła, że dziewczynka ma dobre serce i prorokowała, że w przyszłości będzie więcej warta niż jej siostry.



Niełatwa młodość Leonii Martin
Po śmierci matki, wstąpieniu do klasztoru Marii i Pauliny, a następnie Teresy, Leonia wraz z Celiną opiekowały się chorym ojcem. Celina z cierpliwością czekała na możliwość wstąpienia do Karmelu. Leonia, mająca naturę bardziej kapryśną i niecierpliwą, podejmowała kolejne próby zostania mniszką.

Najpierw chciała być klaryską. Szybko jednak opuściła klasztor w Alençon. Następnie zgłosiła się do wizytek w Caen. Z uwagi na niestabilność emocjonalną, nieporozumienia, bezsenność, ciągłe bóle głowy i ropne wypryski po pół roku opuściła zakon. Kolejną próbę podjęła po pięciu latach, po czym ponownie po roku porzuciła życie zakonne.

Kiedy wróciła do domu, okazało się, że jest zupełnie sama, ponieważ Celina wstąpiła do Karmelu. Leonia cierpiała na depresję, nie mogła znieść poczucia porażki. Miała 32 lata i po ludzku patrząc – bardzo nieudane życie wypełnione nietrafionymi decyzjami.

Czytaj także: 54 autentyczne zdjęcia św. Teresy z Lisieux


Spełniona obietnica
W 1899 r. podjęła ostatnią próbę i… wytrwała. Wypełniły się słowa Tereski, która obiecała, że po swojej śmierci (zmarła w 1897 r.) odda Leonię wizytkom. Sama Leonia przepowiedziała, że opuści klasztor w Caen dopiero w trumnie. Jako siostra Franciszka Teresa prowadziła święte życie pełne modlitwy i wyrzeczeń. Zapamiętana była jako osoba pełna życzliwości, radości, pokory i pragnienia służenia innym.

Zmarła po ciężkiej chorobie w 1941 r. Począwszy od lat 60. do Caen zaczęli przybywać pielgrzymi proszący o wstawiennictwo Leonii. Szczególnie ukochali ją rodzice mający problemy ze swoimi dziećmi oraz osoby zagubione, szukające swojej drogi w życiu.

Proces beatyfikacyjny Sługi Bożej Leonii Martin został wszczęty w 2015 r.



Modlitwa o otrzymanie łask za wstawiennictwem Sługi Bożej Leonii Martin
Droga Leonio, nasza Siostro,
wielokrotnie Pan Bóg wysłuchiwał naszych modlitw za twoim wstawiennictwem, pragniemy modlić się do ciebie oficjalnie, aby inni też cię poznali.

Prosimy cię, pomagaj rodzicom zagrożonym utratą dziecka, ponieważ ty sama zostałaś ocalona od śmierci jako dziecko.

Wspieraj rodziny, które z powodu różnicy pokoleń mają trudności we wspólnym życiu w spokoju.

Oświeć młodych ludzi, którzy wątpią w swoją przyszłość i wahają się angażować.

Ukaż wszystkim drogę modlitwy, która pozwoliła ci z ufnością przetrwać twoje ograniczenia i trudności oraz pomogła ci ofiarować się innym.

Panie, jeśli taka jest Twoja wola, racz udzielić nam łask, o które prosimy za wstawiennictwem Twojej Sługi, Leonii, i zalicz ją w poczet Świętych Twego Kościoła.
Amen

...

Nie stajemy sie swietymi od razu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:45, 27 Maj 2018    Temat postu:

Elżbieta od Trójcy Świętej: piękna święta, która miała przepis na niebanalne życie
Philip Kosloski | 26/05/2018
ST ELISABETH OF THE TRINITY
Willuconquer | CC BY SA 3.0
Udostępnij 172 Komentuj
„Wtedy nasze życie nigdy nie będzie banalne. Nawet w przyziemnych czynnościach, ponieważ już nie żyjesz dla tych czynności, lecz wychodzisz ponad nie”.

Św. Elżbieta od Trójcy Świętej w młodości odrzuciła kilka ofert małżeńskich. Zdecydowała, że poświęci się jednemu, najważniejszemu dla niej pragnieniu: by zostać siostrą karmelitanką. Czuła w sobie silne pragnienie zjednoczenia się z Trójcą Świętą i uznała, że życie zakonne jest drogą, na której Bóg chce utwierdzić to zjednoczenie.

Czytaj także: 54 autentyczne zdjęcia św. Teresy z Lisieux
Czuła obecność Bożą we wszystkim, co robiła, nawet w najprostszych zadaniach do wykonania:

Trzeba dostrzegać to, w jak bardzo intymny sposób Bóg jest w nas obecny i zajmować się wszystkim w swoim życiu wraz z Nim. Wtedy nasze życie nigdy nie będzie banalne. Nawet w przyziemnych czynnościach, ponieważ już nie żyjesz dla tych czynności, lecz wychodzisz ponad nie.
Jej duchowość była podobna do tej praktykowanej przez św. Tereskę z Lisieux – wspaniałą karmelitankę, która zmarła za życia Elżbiety, i której biografię Elżbieta czytała. Wielu nazywało ją „Mistyczką z Dijon”. Nie ze względu na jakieś nadzwyczajne wizje, ale z powodu jej bogatego życia duchowego.

...

Bardzo piekne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 9:17, 15 Sie 2018    Temat postu:

Biczowała się, pościła i… korzystała z „metody uśmiechu”. Św. Maria Magdalena Postel
Obraz Eryk Łażewski | 20/07/2018
Udostępnij
Bohaterka tego tekstu jest w Polsce mało znana, a szkoda! Św. Maria Magdalena Postel od dzieciństwa bowiem wyróżniała się swym nonkonformizmem. I tak już w wieku 9 lat złożyła ślub dozgonnej czystości, choć raczej oczekiwano od niej, że gdy dorośnie, weźmie ślub i zostanie matką.
ako dziewięciolatka przystąpiła do I Komunii. Jej rówieśnicy musieli jeszcze długo na nią czekać. Od tego momentu, za zgodą spowiednika, przyjmowała Jezusa Eucharystycznego codziennie, znowu bardzo się wyróżniając na tle swojego otoczenia. Zresztą wtedy też je zmieniła. Przeniosła się bowiem z rodzinnego Barfleur do klasztoru w Valognes (obie miejscowości znajdują się w Normandii). Tam oczekiwano od niej, że zostanie zakonnicą. Jednak – mimo dobrego wykształcenia, jakie odebrała od benedyktynek – nasza bohaterka nie chciała stać się jedną z nich. Uważała bowiem, że żyją one…
zbyt wygodnie i bogato!
Szkoła, nocne msze i rewolucja
Po powrocie do Barfleur, w wieku 18 lat przyszła święta założyła (zupełnie sama i z wieloma kłopotami) szkołę dla dziewcząt, w której nie było kar (co było niezwykłe jak na owe czasy – koniec XVIII w.). Celem tej szkoły było „wychowanie chrześcijańskie matek i kobiet zdolnych zakładać rodziny, w których będzie się żyło przyjemnie”. Taki cel edukacji był wtedy czymś niezwykłym, podobnie byłoby zapewne także i dzisiaj.
Szkoła musiała ulec likwidacji w czasie rewolucji francuskiej. Jednak Julia Franciszka Katarzyna (imiona chrzcielne świętej) działała dalej: przechowywała Najświętszy Sakrament pochodzący z jednego ze zlikwidowanych klasztorów, w tajnej kaplicy pod schodami swego domu organizowała nocne msze,
konsekrowane podczas nich hostie – za specjalną zgodą proboszcza – nosiła do chorych i im ich udzielała. Potajemnie kształciła grupy katechetów i sama katechizowała, przechowywała szaty i naczynia liturgiczne wikarych ze swojej parafii zmuszonych do ucieczki, a w budynku poszkolnym ukrywała księży. Ułatwiała im też przedostawanie się z rewolucyjnej Francji do Anglii. Pomagała wreszcie zakonnicom wygnanym z klasztorów, starając się o ich utrzymanie.
Czytaj także: Bł. Dorota z Mątów: od nieudanego małżeństwa po zamurowanie w celi [Wszyscy Świetni]
„Metoda uśmiechu”
Za czasów Napoleona znowu otworzyła szkołę, w czym pomogły jej dwie znajome. Potem dołączyła do nich jeszcze jedna i powstało Zgromadzenie Ubogich Córek Miłosierdzia, które na początku składało się z 4 osób. Jego Matką Przełożoną była właśnie s. Maria Magdalena (imiona zakonne naszej bohaterki) Postel.
Po rewolucji pojawiło się ogromne zapotrzebowanie na bezpłatną edukację chrześcijańską i nowe zgromadzenie rozrosło się. W nauczaniu s. Maria Magdalena korzystała z metod Zgromadzenia Braci Chrześcijańskich, a w formacji zakonnej z „metody uśmiechu” , czyli stosowanego przez Matkę Przełożoną – pełnego serdeczności i uśmiechu – odnoszenia się do swoich współsióstr. Po wielu przeprowadzkach Zgromadzenie otworzyło stałą placówkę w Tamerville. Oprócz „szkoły bez kar”, Matka Postel założyła tam również zakład pracy dla miejscowych kobiet, dający im zatrudnienie i stały zarobek.
W końcu, gdy Zgromadzenie otrzymało w darze zrujnowane opactwo benedyktyńskie, wtedy święta osobiście pracowała przy jego odbudowie. Powstały w nim sierociniec oraz szkoła podstawowa z internatem dla dziewcząt.
Siostry świętej Marii Magdaleny Postel
Przy całej tej aktywności s. Postel prowadziła życie wypełnione umartwieniami: 4 dni w tygodniu pościła, nosiła włosiennicę, biczowała się . Mimo takiego stylu życia jej twarz promieniowała uśmiechem. Nawet umierając w wieku 90 lat, wciąż się uśmiechała. Może dlatego, że zostawiała po sobie 150 zakonnic i 37 różnych placówek (szkół i sierocińców).
W 1908 r. św. Pius X beatyfikował M.M. Postel. Wtedy właśnie – ze względu na wspomniane wyżej osiągnięcia: zapewnianie ochrony, roznoszenie i udzielanie Najświętszego Sakramentu podczas rewolucji – papież nazywa ją „kapłanem – dziewicą” . 17 lat później zostaje kanonizowana.
Obecna, polska nazwa założonego przez nią zgromadzenia zakonnego to „Siostry świętej Marii Magdaleny Postel (w skrócie: SMMP)”. Działają one na 4 kontynentach i jest ich już 780 (stan na 2005 r.). A wszystko zaczęło się od 4 kobiet w Normandii.

...

Kazdy swiety jest jak widac inny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 12:52, 15 Wrz 2018    Temat postu:

Nowa błogosławiona. Miała dar widzenia przyszłości i czytania w sercach. Wybrała służbę chorym
Katolicka Agencja Informacyjna | 10/09/2018
ELŻBIETA ALFONSA MARIA EPPINGER
Wikipedia | Domena publiczna
Udostępnij 137
Alfonsa Maria Eppinger potrafiła czytać w sercach i udzielać mądrych rad, zyskując sławę „ekstatyczki z Niederbronn”. Nawet z Rzymu przybywali do niej ludzie, aby usłyszeć coś o swojej przyszłości.

Kościół ma nową błogosławioną. 9 września w Strasburgu do chwały ołtarzy wyniesiona została francuska mistyczka s. Alfonsa Maria Eppinger. Założyła ona Zgromadzenie Sióstr Najświętszego Zbawiciela, zajmujące się opieką nad chorymi i potrzebującymi oraz nad opuszczonymi dziećmi.



Mądra i odważna kobieta
Beatyfikacji przewodniczył w tamtejszej katedrze kard. Angelo Becciu, prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. W homilii zaznaczył, że Kościół przedstawia nową błogosławioną jako „wzór życia ewangelicznego” dokładnie 150 lat od jej śmierci. Choć upłynęło już tyle czasu, to przesłanie tej „niezwykłej kobiety” jest nadal aktualne, gdyż dała „świadectwo prawdziwie chrześcijańskiego życia i głębokiej duchowości”.


Czytaj także:
11 zakonnic dobrowolnie poszło na śmierć, ratując życie 120 osób. Męczennice z Nowogródka
Jeszcze za ziemskiego życia bł. Alfonsa Maria wzbudzała podziw tych, którzy dostrzegali w niej świętość życia i heroizm cnót. Jej cechami charakterystycznymi była chęć poznania tego, czego pragnie Bóg i kierowania się tymi pragnieniami w pełnieniu jego woli – zauważył kardynał.

Odnosząc się do miasta beatyfikacji, Strasburga, zwrócił uwagę, że to miasto „stanowi w pewnym sensie centrum Europy, gdyż znajdują się tu instytucje fundamentalne dla życia jej obywateli”.

Wznosi się stąd naglący apel do całego kontynentu europejskiego, coraz bardziej kuszonego przez egoizm i zamknięcie się w sobie. Jest to apel bł. Alfonsy Marii. Ta odważna i silna kobieta, ze swym świadectwem nadzwyczajnego życia chrześcijańskiego, wzywa wszystkich Europejczyków do tego, by mieli otwarte serca, by okazywali skuteczną i przyjmującą miłość, zdolną wychodzić naprzeciw potrzebującym: słabym, przegranym, chorym, tym, którzy uciekają od wojny, przemocy i prześladowań – powiedział prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych.
Do beatyfikacji s. Alfonsy Marii nawiązał także papież Franciszek podczas modlitwy „Anioł Pański” w Watykanie. „Dziękujemy Bogu za tę mądrą i odważną kobietę, która poprzez swoje cierpienie, milczenie i modlitwę, dała świadectwo miłości Boga, zwłaszcza względem chorych na ciele i duszy – mówił Ojciec Święty. – Wielkie oklaski dla nowej błogosławionej”.



Szczególny kult męki Pańskiej
Elżbieta (Élisabeth) Eppinger urodziła się 9 września 1814 r. (a więc beatyfikacja odbyła się dokładnie w dniu jej 204. urodzin) w miejscowości Niederbronn-les-Bains w departamencie Dolny Ren w północno-wschodniej Francji (Alzacja) jako pierwsze z 11 dzieci w biednej rodzinie rolniczej.

Ponieważ miała słabe zdrowie i często chorowała, nie mogła chodzić regularnie do szkoły i do końca życia była pół-analfabetką. Jednocześnie od najmłodszych lat odznaczała się żywą i gorącą wiarą, a szczególnie pociągała ją męka Pańska i to z jej rozważania i adoracji czerpała siłę do znoszenia trudów codziennego życia.

Za radą i pod duchowym kierownictwem miejscowego proboszcza ks. Jeana-Claude’a Reicharda często przystępowała do Komunii świętej, co było wówczas rzadkim zjawiskiem.

Mimo słabości fizycznej wyróżniała się silnym, a przy tym wielkodusznym charakterem i nie zrażała się różnymi przeciwnościami, których nie szczędziło jej życie. Początkowo miała nieco buntownicze i krnąbrne nastawienie do otaczającego ją świata, z czasem jednak – w dużym stopniu pod wpływem pogłębiania życia duchowego – stawała się coraz bardziej pokorna i ufająca miłosierdziu Bożemu.


Czytaj także:
Dusze czyśćcowe według 13 mistyczek: są smutne i cierpią


Mistyczne stany i nadprzyrodzone dary
W 1846 r., przechodząc kolejną chorobę, ale dłuższą i boleśniejszą od poprzednich, Elżbieta doświadczyła obecności Jezusa, który objawił się jej, rozmawiał i pocieszał ją, obdarzając ją stanem głębokiej ekstazy. W następstwie tych zdarzeń niespełna 30-letnia wówczas kobieta otrzymała dar prorokowania i widzenia przyszłości, a fakty, które przepowiadała, szybko się spełniały.

Potrafiła też czytać w sercach i udzielać mądrych rad, zyskując sławę – nie tylko w najbliższym środowisku, ale w całej Francji, a nawet poza jej granicami – „ekstatyczki z Niederbronn”. Nawet z Rzymu przybywali do niej ludzie, aby usłyszeć coś o swojej przyszłości. Relacje na ten temat przekazywał naoczny świadek tych wizji ks. Claude-Ignace Busson, który w latach 1849-53 ogłosił trzy serie pism o niej.

W lipcu 1848 r. odwiedził mistyczkę biskup Strasburga (w latach 1842-87) André Raess, który poddał ją różnym badaniom, zalecanym także przez Stolicę Apostolską. Za każdym razem stwierdzał, że ma do czynienia z osobą silnego ducha, niezwykłych cnót, która unikała hałasu wokół siebie. Co więcej, dowiedział się wówczas, że Elżbieta pragnie wstąpić do zgromadzenia sióstr Opatrzności Bożej z Ribeauville, ale hierarcha roztropnie poradził jej, aby jeszcze poczekała z podjęciem ostatecznej decyzji.



Zgromadzenie Sióstr Najświętszego Zbawiciela
Częściowo za jego radą Elżbieta powołała wkrótce do życia Zgromadzenie Sióstr Najświętszego Zbawiciela, które on jako biskup zatwierdził 22 stycznia 1849 r. Duchowym patronem nowej wspólnoty zakonnej został św. Alfons Maria Liguori, założyciel redemptorystów.

Kobieta przywdziała habit swego zgromadzenia 10 września 1849 r., przyjmując – przez szacunek do jego patrona – imię Alfonsy-Marii. 28 sierpnia tegoż roku rozpoczęła wraz z kilkoma towarzyszkami wspólne życie zakonne. Śluby złożyła 2 stycznia 1850 r. w Niederbronn i została pierwszą przełożoną generalną sióstr.

Zgromadzenie, którego charyzmatem była opieka nad chorymi i potrzebującymi oraz nad opuszczonymi dziećmi, szybko się rozwijało i już wkrótce miało domy w innych rejonach Francji, a także w Niemczech i Austro-Węgrzech.

Swego rodzaju „chrztem bojowym” stała się dla sióstr epidemia cholery w Alzacji i okolicach w 1854 r. Ich posługa w tym czasie zyskała im wielki szacunek i uznanie ze strony zarówno Kościoła, jak i państwa, co potwierdził dekret o ich „użyteczności publicznej”, wydany 6 listopada tegoż roku przez cesarza Napoleona III.

Kolejnymi próbami były wojna we Francji w latach 1854-66 i nowa epidemia, tym razem tyfusu, w 1855 r. A 11 kwietnia 1866 r. zgromadzenie otrzymało ostateczne zatwierdzenie papieskie.

Ale w marcu tegoż roku doszło do rozłamu we wspólnocie. W efekcie w Würzburgu i w Győr (dzisiejsze Węgry) miejscowi biskupi utworzyli dwa nowe, autonomiczne zgromadzenia pod nazwami odpowiednio Sióstr Odkupiciela i Sióstr Boskiego Odkupiciela. Pozostałe wspólnoty pozostały przy dotychczasowej nazwie i domu generalnym.



Miłosierdzie Boże nie ma granic
Matka Alfonsa-Maria kierowała swym dziełem z wielką mądrością i roztropnością 18 lat, zaszczepiając siostrom, pochodzącym z różnych narodowości, pragnienie lepszego poznawania Chrystusowej miłości do ludzi.

Modliła się do Niego o opiekę nad młodymi zakonnicami w okresie ich formacji, przekonana, że „miłosierdzie Boże nie ma granic”. A swym siostrom powtarzała, aby nie odmawiały niczego chorym, bo „jeśli odmawiacie im, odmawiacie Zbawicielowi”.

Założycielka zmarła w opinii świętości 31 lipca 1867 r. w wieku niespełna 53 lat w swym rodzinnym Niederbronn. Początkowo pochowano ją na miejscowym cmentarzu, ale później jej doczesne szczątki przeniesiono do Oberbronn, gdzie mieścił się dom macierzysty założonego przez nią zgromadzenia.

Proces beatyfikacyjny (najpierw informacyjny) toczył się w latach 1951-55 w diecezji strasburskiej (na jej terenie leży Niederbronn), a w lipcu 1963 r. Kongregacja ds. Obrzędów, której w owym czasie podlegały sprawy kanonizacyjne, wydała dekret nt. pism siostry. Po kilkudziesięcioletniej przerwie w 2008 r. uznano za ważne dotychczasowe ustalenia, a 19 grudnia 2011 r. Benedykt XVI promulgował dekret uznający matkę Alfonsę-Marię za „czcigodną”.

Jej beatyfikacja w Strasburgu była pierwszą taką uroczystością w Alzacji.

...

Warto poznac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:31, 14 Maj 2022    Temat postu:

Nowy święty. Roztrwonił spadek, utracił wiarę. Nawrócił się pod wpływem kuzynki

Papież ogłosi świętym błogosławionego Karola de Foucauld, francuskiego zakonnika i misjonarza, pustelnika, który wiele lat spędził wśród Tuaregów. Z jego duchowości wyrosła Wspólnota Małych Braci. Pierwszym polskim Małym Bratem był Andrzej Kazimierski, który mieszka we wspólnocie pod Warszawą

...

Piękna postać a nawracanie Tuaregow ludu Sahary to naprawdę kosmos! Oryginalny nawet jak na świętego!



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy