Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Śmierć .

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:14, 04 Mar 2018    Temat postu:

STYL ŻYCIA
Tych 7 rzeczy nie zapomnij powiedzieć bliskim przed śmiercią!
Redakcja | 04/03/2018

Kristin Duvall | Stocksy United
Udostępnij 0 Komentuj 0
Na długo nim ostatnie słowa będą potrzebne, podajemy wspaniały sposób na upewnienie się, że niczego nie żałujesz.

„Ostatni list” – wdzięczność i miłość
Nikt nie lubi myśleć o śmierci, czy to swojej własnej, czy ukochanej osoby. Ale częścią żałoby może być radość i wdzięczność z powodu tego, że znaliśmy wspaniałą osobę lub mieliśmy wspaniałe życie. Dlatego doktor Stanfordu, VJ Periyakoil, która specjalizuje się w wielokulturowych studiach nad starzeniem i geriatrii, stworzyła Projekt „List Przyjaciół i Rodziny Stanforda” – żeby pomóc nam pozbyć się wszystkich potencjalnych żali i zamiast tego pobudzić nas do wdzięczności i miłości.

W zeszłym roku Periyakoi i jej zespół stworzyli w ośmiu językach darmowy szablon „ostatniego listu”, który każdy może wykorzystać, aby wyrazić uznanie, przebaczenie i wdzięczność wobec swojej rodziny i przyjaciół, zanim umrą.

Wzór zawiera siedem, jak nazywa je Periyakoil, „zadań weryfikujących życie”.



Zadania „weryfikujące życie”
Zadanie 1: Podziękuj ważnym w twoim życiu osobom.

Zadanie 2: Przypomnij sobie wspaniałe momenty ze swojego życia.

Zadanie 3: Przeproś tych, których kochasz, jeżeli ich zraniłeś.

Zadanie 4: Przebacz tym, których kochasz, jeśli oni zranili ciebie.

Zadanie 5: Wyraź swoją wdzięczność za wszelką miłość i troskę, którą otrzymałeś.

Zadanie 6: Powiedz swoim przyjaciołom i rodzinie jak bardzo ich kochasz.

Zadanie 7: Poświęć chwilę, by się pożegnać.

Czytaj także: 14 łóżek do umierania. S. Michaela Rak, jej wileńskie hospicjum i list do Boba Dylana


Chociaż list każdego jest inny, zwłaszcza z uwagi na różnice rasowe, etniczne, klasowe czy inne czynniki kulturowe, Periyakoil odnotowała pewne powtarzające się motywy między różnymi listami.

Obejrzyj oficjalny film Projektu List Przyjaciół i Rodziny Stanforda, na którym pacjenci czytają fragmenty swoich listów:







Czego żałujemy?
W artykule, który niedawno ukazał się w gazecie The New York Times, Periyakoil pisze: „Emocją, którą ludzie najczęściej wyrażają, jest żal: żal, że nigdy nie mieli wystarczająco dużo czasu, żeby odbudować zniszczoną przyjaźń; żal, że nigdy nie powiedzieli swoim przyjaciołom i rodzinie, jak bardzo im na nich zależy; żal, że zostaną zapamiętani przez swoje dzieci, jako przesadnie krytyczne matki albo rygorystyczni, autorytarni ojcowie”.

Inne powszechne uczucia to duma z dziecka, spóźnione przeprosiny i wybaczenie krzywd.

Periyakoil zapewnia czytelników, że najlepszy czas, żeby napisać swój list to ten, kiedy wciąż jesteśmy zdrowi. To szansa, żeby wypowiedzieć coś, czego moglibyśmy nigdy nie wyznać głośno ludziom, których cenimy w życiu najbardziej. List może być szczególnie wartościowy dla osób nieco bardziej powściągliwych, ale prawda jest taka, że wszyscy możemy pozwolić sobie na więcej miłości i wdzięczności, nie tylko zanim odejdziemy, ale także w naszym codziennym życiu.

Co robisz ze skończonym listem, którego napisanie wymaga wiele odwagi, zależy od Ciebie.

„Po napisaniu listu możesz od razu podzielić się z nim ze swoimi bliskimi” – pisze Periyakoil. – „Możesz także przechować go w bezpiecznym miejscu lub u zaufanej osoby, tak, żeby trafił do Twojej rodziny w przyszłości. Niektórzy ludzie wolą używać listu jako żyjącego świadectwa, będącego ich spuścizną i aktualizować go w miarę upływu czasu” – dodaje autorka projektu.

Możesz zainspirować się niektórymi przykładami zaprezentowanymi w zamieszczonym w internecie filmie. Bez względu na to, czy zdecydujesz się spisać swoje myśli czy nie, podziwiamy Periyakoil i jej zespół za wspieranie tego rodzaju refleksji i wdzięczności – które tylko mogą wnieść więcej miłości do czyjegoś życia.

Czytaj także: Czy wiesz, czego umierający żałują najbardziej? Nie jest za późno, zmień swoje życie
Czytaj także: Czy Ty też boisz się śmierci?
Artykuł pochodzi z angielskiej edycji portalu Aleteia

...

To oczywiscie wstrzas i musi byc lagodzony.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 11:01, 05 Mar 2018    Temat postu:

Dlaczego dziecko nie może iść na pogrzeb?
Zyta Rudzka | 05/03/2018

Shutterstock
Udostępnij 0 Komentuj 0
Z troski o dobro dziecka robimy rzeczy, które wcale mu nie służą.

Ta historia zaczyna się źle. Na zawał umiera młody mężczyzna. Jego dziesięcioletni syn Jacek jest w drużynie siatkarskiej z synem mojej przyjaciółki. Rodzice dzieci zbierają się, by zebrać pieniądze na wieniec i ustalić delegację na pogrzeb.



Dziesięciolatek na pogrzebie?
I nagle okazuje się, że do kościoła i na cmentarz pójdą sami dorośli, a nikt z kolegów osieroconego Jacka. Dlaczego? Żeby nie bolało.

Padały różne argumenty:

To za wcześnie, by dziecko konfrontować z taką tragedią. To nie pogrzeb staruszka. Tam wszyscy będą wyć z rozpaczy! Dlaczego moje dziecko ma na to wszystko patrzeć. Potem nie będzie spać po nocach. Może mieć lęki. Zacząć źle się uczyć. Myślimy o Jacku i serce nam pęka z żalu. Współczujemy, ale mamy obowiązek zadbać o komfort psychiczny własnego dziecka.
Przyjaciółka wróciła do domu, mąż ją poparł.

– Nasz Mateusz jest za wrażliwy. Będzie się bał, że któreś z nas nagle umrze. Córka kolegi po śmierci babci zaczęła mieć tiki.

Zadzwonili do mnie.

– A co na to Mateusz?

Nie wiedzieli. Tak bardzo troszczyli się o jego samopoczucie, że zapomnieli zapytać się, jak się czuje?

Przyszłam do nich i zaczęliśmy rozmawiać rodzinnie.

Czytaj także: Czy i jak rozmawiać z dzieckiem o śmierci?


Chronić dziecko. Ale jak?
Syn powiedział tylko, że kiedyś upadł na treningu i to Jacek pobiegł do sklepu i kupił jakąś mrożonkę, żeby schłodzić łokieć. Pojawiły się drobne wątpliwości. Zobaczyliśmy również Jacka.

Ochraniacie swoje dziecko, powiedziałam. To piękne i naturalne.

Ale życie to czasem też gra zespołowa. Wasz syn i Jacek grają w jednej drużynie. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Jacek stracił ojca. Teraz potrzebuje swoich kumpli z drużyny bardziej na pogrzebie niż na boisku.
Jeżeli w otoczeniu dziecka coś się złego wydarza, nie warto tego ukrywać, bagatelizować lub umniejszać: żeby nie bolało.

Zabrać dziecko na pogrzeb? Pójść z nim do szpitala do umierającej babki, odmienionej chorobą?

Wszystkie te pytania są pochodną innego: – Na jakiego człowieka chcemy wychować swoje dziecko? Brzmi patetycznie, ale warto je zadać, jeżeli świadomie przyglądamy się swojemu rodzicielstwu.

Czy chcemy, by dziecko umiało współczuć, nawiązywać bliskie i szczere relacje. Budując takie właśnie związki z ludźmi musimy wystawić się na nieprzyjemne sytuacje, dodatkowy stres. Mam wątpliwości, czy nadmierna opiekuńczość polegająca na odgradzaniu dziecka od bolesnych spraw jest polisą na szczęśliwe życie.

Czy wyrośnie na dorosłego, który umie konfrontować się ze złymi rzeczami, które mu się na pewno przydarzą. Czy potrafi być empatyczny, wrażliwy. Wyjść poza swoją strefę komfortu, by pomóc drugiej osobie. Jeżeli będzie miał z tym kłopot, to pojawią się trudności w życiu i miłosnym, rodzinnym i zawodowym.

Czytaj także: Córeczko, kiedy mnie już nie będzie…


Życie pod kloszem nie rozwiązuje problemów
Rodzic chyba nie powinien być dostawcą szybkiego znieczulenia. Lepiej gdyby był przewodnikiem po czasie chaosu emocjonalnego. Najgorsze jest milczenie. Bo wiadomo, że coś się stało. I pewnie to jest tak straszne, że rodzice o tym nie mówią. Dziecko to wyczuwa, staje się coraz bardziej zestresowane. Nie ma jeszcze takiego aparatu intelektualnego, żeby się samemu wyciszyć, przepracować niechciane uczucia. Zaopiekować się swoją bezradnością.

I właśnie ta cisza nad grobem może powodować utratę poczucia bezpieczeństwa. Pojawiają się lęki przed śmiercią, depresje, problemy w wieku dojrzałym.

Oswajanie dziecka z tematem śmierci nie oznacza zadawania cierpienia. Czasami nie śmierć bardziej przeraża dziecko, ale nadmierny paniczny lęk rodzica.

Jak ja mam to wszystko przekazać? Co mówić, a czego jeszcze nie? Nieuchronności śmierci nie da się przekazać słowami. To doświadczenie wewnętrzne i uczucia z tym związane będą w dziecku długo pracowały.

Czytaj także: Ostatni list. Pożegnaj się z bliskimi


Rozmawiaj. Szczerze
Taki dziesięciolatek wcale nie musi mówić, że się tym przejmuje. Może maskować niepewność śmiechem, obojętnością, uciekaniem od tematu. Ważne, żeby dostał wyraźny komunikat, że dorośli też czasem nie wiedzą, jak się zachować. A przecież nieważne jest, jak się zachowujemy, ważne co czujemy. Czasami śmiejemy się, kiedy chce nam się płakać. Albo tak bardzo tęsknimy za rozmową, a nie możemy wykrztusić słowa.

Tak też się zdarza.

Dobrze jest przytulić, coś dobrego ugotować, powiedzieć, że sami się źle z tym czujemy.

Rozmowa o pogrzebie jest konieczna. Inaczej rozmawiamy z dzieckiem, które już uczestniczyło w pochówku. Inaczej z tym, które nie widziało jeszcze trumny, otwartego grobu, sypania piachu, świadkowało rozpaczy innych ludzi.

Powiedzieć, że płacz jest normalny, pokazuje, że zmarła osoba była kochana.

Nie lekceważyć: Co ty jesteś taki smutny. Przecież to nie twój ojciec umarł?

Nie karać za śmiech, może być nerwicowy.

Iść z dzieckiem na pogrzeb. Być blisko.

Czytaj także: Jak umierająca na raka dziewczynka wytłumaczyła, czym jest śmierć


Kochanie to nie prewencyjna ochrona, ale pomoc w zrozumieniu świata
Moja przyjaciółka powiedziała:

Chcę, żeby mój syn przeżywał tylko radość, zadowolenie, euforię, ale żeby mu było kiedyś lepiej – teraz czasami musi mu być gorzej. Wiara pomogło mi odkryć w sobie siłę, by nie być nadmiernie opiekuńczą matką. Całą rodziną wierzymy, że tata Jacka jest teraz w niebie. Jego ciało umarło, ale dusza jest nieśmiertelna.
Ta historia się źle zaczęła, a jak się skończyła?

Trudno mówić o happy endzie, kiedy widzi się drużynę dziesięcioletnich siatkarzy stojących z kolegą przy trumnie jego ojca. Ale mam wiarę, że niekiedy zła historia jest początkiem wielu dobrych.

...

Jest to bledne pojmowanie dziecka. Dziecko zyje raczej beztrosko w tym wieku i nie martwi sie o przyszlosc. Co ze mna bedzie jak tatus zmarl. To raczej przyjdzie pozniej. Nic nie pomoze ze opusci pogrzeb. Bo przeciez nie ukryja ze ojca nie ma. Po prostu to musi byc lekcja aby zawsze ufac Bogu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 9:23, 23 Mar 2018    Temat postu:

Czy prosić księdza o modlitwę nad urną niewierzącego podczas świeckiego pogrzebu?
Ks. Artur Stopka | 23/03/2018
POGRZEB Z URNĄ
Shutterstock
Udostępnij Komentuj
Zmarł człowiek. Mimo że był ochrzczony, chciał mieć świecki pogrzeb. Rodzina postanowiła uszanować jego wolę, jednak chciała też zaprosić księdza, aby pomodlił się nad urną zmarłego. Okazało się jednak, że księża odmawiają…

W zamian księża proponują odprawienie za zmarłego mszy świętej w dowolnym terminie, ale żaden nie chce przyjść, aby odmówić modlitwę za zmarłego w czasie uroczystości związanych z jego pochowaniem. Dlaczego?

Czy odmawiając właśnie takiej posługi duchowni nie tracą okazji, aby przyciągnąć kogoś do Kościoła, obudzić w kimś wiarę? Czy odmowa modlitwy nad urną człowieka, który chciał mieć świecki pogrzeb, nie jest zniechęcaniem ludzi do chrześcijaństwa?

Czytaj także: Dla kogo jest pogrzeb katolicki?


W jedności z Kościołem
Ks. Arkadiusz Chwastyk, kanonista, absolwent rzymskiego uniwersytetu papieskiego Gregorianum, udzielając Katolickiej Agencji Informacyjnej wywiadu na temat przepisów pogrzebowych obowiązujących w Kościele katolickim, stwierdził stanowczo:

Prawo do pogrzebu kościelnego przynależy z natury wszystkim ochrzczonym.
Wyjaśnił, że uprawnienie do otrzymania pogrzebu kościelnego wynika nie tylko z obowiązku społeczności chowania zmarłych, ale także z godności, jaką człowiek otrzymuje przez fakt przyjęcia wiary i sakramentu chrztu.

Zaraz jednak przypomniał słowa żyjącego w piątym wieku papieża Leona Wielkiego, który oświadczył: „Z kim za życia nie jesteśmy w komunii, z tym nie możemy być w komunii po śmierci”. Wynika z nich, że już w pierwszych wiekach chrześcijaństwa uznawano za bardzo ważne pozostawanie zmarłego w jedności z Kościołem, aby mógł być po chrześcijańsku pogrzebany.

Ks. Chwastyk otrzymał również pytanie, czy katolicki pogrzeb może mieć osoba ochrzczona, deklarująca się jako „niewierząca”.

Jeśli „niewierzący” świadomie odrzucił wiarę chrześcijańską i ta postawa niewiary jest znana innym w taki sposób, że nie można mieć wątpliwości, powinien być pozbawiony pogrzebu kościelnego – odpowiedział.
Ks. Piotr Kubiak z kurii diecezji zielonogórsko-gorzowskiej powiedział kiedyś jasno i dobitnie: „Pogrzeb powinien poświadczać związek zmarłego z Chrystusem i Kościołem”.

Czytaj także: Pogrzeb, kremacja, ekshumacja. Jakie jest stanowisko Kościoła?


Bez przemycania
Dyskusja na temat religijnych pogrzebów osób deklarujących się jako ateiści toczyła się m.in. po śmierci znanego kardiochirurga i polityka Zbigniewa Religii (zmarł dziewięć lat temu, 8 marca 2009 r.).

„Profesor Religa do końca głosił pogląd, że jest ateistą. Gdyby rodzina zaczęła się dla niego domagać pogrzebu w rycie katolickim, Kościół powinien odmówić. I to wcale nie oznaczałoby braku szacunku dla jego poglądów, sugestii, że zostanie potępiony” – mówił ks. Dariusz Kowalczyk, wówczas prowincjał wielkopolsko-mazowiecki jezuitów, a dzisiaj dziekan Wydziału Teologii na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie.

Szacunek dla woli zmarłego wymaga, aby pogrzeb, który ma być świecki, faktycznie nie zawierał w żaden sposób „przemycanych” elementów religijnych. Próby spełniania próśb niektórych członków rodziny, aby ksiądz „Przynajmniej pomodlił się nad trumną” czy nad urną, raczej nie przyciągają nikogo do wiary, a często traktowane są przez uczestników uroczystości jako „wprowadzenie zmarłego na siłę do kościoła”.

Sprawa nie jest bagatelna, skoro dochodzi do sytuacji, w których ktoś prosi o zastrzeżenie w kartotece parafialnej, że pragnie „pogrzebu bez księdza”.

Nie ma natomiast żadnych przeciwwskazań, aby za deklarującego ateizm zmarłego nie tylko intensywnie modlić się prywatnie, ale również aby zamawiać w jego intencji msze święte. Wręcz przeciwnie, polecanie go Miłosierdziu Bożemu ma głęboki sens i z pewnością nie jest sprzeczne z jego wolą dotyczącą świeckiego pochówku. Jest wyrazem wiary osoby modlącej się lub o modlitwę proszącej, a nie zmarłego.

..

Wtedy ksiadz idzie na pogrzeb jako zwykly uczestnik. Proste. Zamiast na czele tam gdzie ludzie. To nie zamiesza w glowach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 11:55, 26 Mar 2018    Temat postu:

Piotr Kalsztyn
Co ludzie mówią przed śmiercią? Pielęgniarki słyszały ostatnie słowa tysiące razy
Umierający często żałują, że zbyt ciężko pracowali. Czasami mają po prostu ochotę na ulubiony napój.
Pielęgniarki ze szpitala uniwersyteckiego w Stoke-on-Trent opowiedziały, co słyszą od pacjentów, chwilę przed tym, jak ci umierają. Kobiety pracują na oddziale opieki paliatywnej. Osoby, które tam trafiają, wiedzą, że nie ma dla nich lekarstwa.
Często mówią o sprawach prozaicznych. Proszą o filiżankę herbaty albo chcą ostatni raz zobaczyć ukochanego zwierzaka. Podkreślali również, że umieranie jest naprawdę zupełnie inne, niż pokazują to w telewizji.
Starsza para poprosiła o zsunięcie łóżek. Chcieli przed śmiercią być blisko siebie. Leżeli 10 dni po prostu trzymając się za ręce. Staruszkowie śpiewali też razem ulubioną piosenkę.
Wśród słów, które słyszały pielęgniarki, były również wypowiadane przemyślenia na temat życia. Pacjenci narzekali, że jest ono zbyt krótkie. Żałują często, że zbyt ciężko pracowali. Pracując nie przejmowali się swoim stanem zdrowia, który się pogarszał, a na emeryturze nie mogli robić tego, o czym wcześniej marzyli.

Naukowcy także przyjrzeli się zachowaniu ludzi śmiertelnie chorych. Osoby, które wiedzą, że zbliża się koniec ich życia, zamiast być przygnębionymi, są nastawione do życia pozytywnie. Sprawdzili posty na blogu osób nieuleczalnie chorych. Były one zaskakująco podnoszące na duchu. Liczba pozytywnych słów rosła, gdy śmierć była coraz bliższa – informuje New Zealand

..

A co niby zaskakujacego? Bóg wzywa do siebie porzadnych ludzi wiec juz czuja radosc. Depresyjna to jest rozrywka zachodniego szolbizu. Totez i co chwila ktorys pada z przedawkowania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:41, 01 Kwi 2018    Temat postu:

DUCHOWOŚĆ
Stań przy pustym grobie Pana obok Marii Magdaleny i módl się tym pięknym hymnem
Redakcja | 01/04/2018

Alexander Andreyevich Ivanov, Wikimedia Commons
Udostępnij 230 Komentuj 0
Choć kalendarz liturgiczny wspomina św. Marię Magdalenę 22 lipca, również Wielkanocny poranek warto uczcić przepięknym hymnem sławiącym tę niezwykłą kobietę – ucznia Chrystusa i pierwszego świadka pustego grobu.

Hymn do Marii Magdaleny na poranek Wielkiej Nocy

Mario Magdaleno Święta!
Wspólna nam ciąży udręka!
Ja także szukam ciała Jego
W otchłani mego serca martwego.

Gdzież są te opowieści,
Barwne sceny z przypowieści
I potok słów z ust Jego
Gdy w wielkiej boleści
Tęsknie szukam Króla mego!

Wyglądam Jego cudów,
Wydostać się nie mogę
Z kajdanów nocy mojej.
Palce mam całe we krwi,
a Zły ze mnie sobie drwi.

O Święta ma ukochana,
Wolą Jego ze szponów
zastępu demonów wyrwana,
Niech On i we mnie
poskromi Szatana.

Mario Magdaleno,
proszę Ciebie ufnie,
Podziel się ze mną Twą wiarą,
Kiedy mi jej braknie.

Namaść mnie tym balsamem,
który Królestwo obwieszcza,
wysłuchaj prośby mojej,
obmywszy stopy Mistrza.

Nie dozwól mi ustać w błaganiach,
O święta ma Droga,
Niechajże w Jego ranach
Znajdzie mnie rozkosz błoga.

Towarzysz mi na spotkaniu,
Weselu i zaślubinach,
Wskaż gdzie jest Oblubieniec,
gdyż trwam w poszukiwaniu.

Na mrocznych ścieżkach świata,
Którego ruina przygniata
Ogarniam pustym wzrokiem
Krwawy pejzaż szeroki.

W miłość serca Twego,
Do źródła prowadź bijącego,
Gdzie zdrowie nasze jest,
Gdyż z oczu straciłem je.

W służbie innym niezrównana,
Spośród apostołów zostałaś wybrana.
Tyś pierwsza świadkiem Zmartwychwstałego,
powrotu Syna Namaszczonego

Zawróć mnie z niecnej drogi,
Od śmierci wybaw mnie
I spraw, by Kamień grobowy
Po grzechach mych przetoczył się.

O święta Mario z Magdali,
W radości Twej udział mieć chcę,
Przez Ciebie Chrystus nawiedza mnie.

On mnie po imieniu wzywa,
Ja wtedy Jego Imię odkrywam,
Widzę je w oczach bliźniego
Dziecka nawet najmniejszego.

We wszystkich moich braciach
I w Bogu moich siostrach
Każda dusza zagubiona
stać przed Nim może skruszona

Tyś przy Nim wiernie trwała,
I nigdy nie opuszczała.
Tyś wzorem dla mnie do naśladowania
Jako świadek Zmartwychwstania.

O Święta Mario z Magdali!
Twoja miłość mnie prowadzi
Do źródła szczęścia Twego,
Chrystusa Zmartwychwstałego.

Tekst opublikowany we francuskiej edycji portalu Aleteia

...
Smierc pokonana!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 9:12, 08 Lip 2018    Temat postu:

Czy to moralne: przestać leczyć i pozwolić umrzeć? Odpowiedzi na 7 ważnych pytań
Joanna M. Kociszewska | 06/07/2018
TERAPIA UPORCZYWA
Shutterstock
Udostępnij 24
Zespół ekspertów ds. bioetycznych Konferencji Episkopatu Polski opublikował niedawno dokument na temat terapii daremnej (inaczej nazywanej uporczywą) chorych poddawanych intensywnej terapii. Wyjaśnia w nim trudne kwestie związane z leczeniem w ostatnim etapie życia. Co z niego wynika dla każdego z nas? Co powinniśmy na ten temat wiedzieć?

Czy śmierć może być godna? Co to znaczy?
Definicje godnej śmierci bywają różne. Kościół mówi: „człowiek ma prawo umrzeć w spokoju największym z możliwych i z należną mu ludzką i chrześcijańską godnością”. To cytat za watykańską Kartą Pracowników Służby Zdrowia.

Przywołują ten dokument również eksperci Episkopatu, pisząc:

Ochrona godności umierania oznacza poszanowanie chorego w ostatniej fazie życia, z wykluczeniem zarówno przyśpieszenia śmierci (eutanazja), jak i jej opóźniania poprzez tak zwaną uporczywą terapię.
Nie skracamy życia. Bóg, nie my, jest jego Panem. Ale też nie walczymy za każdą cenę o każdą jego godzinę. Wierzymy, że nasze życie zmienia się, ale nie kończy. Tu, na ziemi, mamy jednak zwykle jeszcze jakieś sprawy do załatwienia. Każdy ma prawo do tego, by mieć spokój, czas i siły na domknięcie swojego życia i jego spraw.



Co to jest terapia uporczywa?
Rozwój medycyny pozwolił nam wspomagać lub zastępować pracę różnych narządów. To cenne środki, często ratujące życie. Ale można je wykorzystywać nie tyle do ratowania życia, co do sztucznego przedłużania umierania. Eksperci Episkopatu piszą, że terapia uporczywa to „podtrzymywanie czynności narządów nieprzynoszące korzyści pacjentowi”. Nikogo i niczego wtedy nie ratujemy. Jedynie nie pozwalamy człowiekowi umrzeć.

Gdy mowa o korzyści, nie chodzi o aspekt utylitarny czy relatywizację, lecz o brak korzyści medycznej w postaci klinicznej poprawy stanu zdrowia (…) lub też w postaci uwolnienia od cierpienia doświadczanego przez pacjenta – czytamy dalej.
Mówiąc najkrócej: działań medycznych można zaprzestać wtedy, gdy nie przynoszą one korzyści medycznych. Nie dlatego, że życie człowieka wydaje się nie mieć sensu czy wartości, albo dlatego, że uznajemy je za „bezużyteczne”. Nasze życie ma wartość i sens także wtedy, gdy nie przynosi społeczeństwu wymiernych korzyści.



Kto ma o tym zdecydować?
„Sytuacja, w której lekarz uznaje, że nie jest w stanie przywrócić funkcji, doprowadzić do poprawy zdrowia i uratować życia, powinna prowadzić do konsultacji z innymi lekarzami i jeżeli to możliwe z pacjentem, w której wyniku zostanie wspólnie podjęta medycznie kompetentna decyzja o zaprzestaniu terapii daremnej”.

To ważne przypomnienie: chory, jeśli jest w stanie, ma prawo wiedzieć, co się z nim dzieje i współdecydować o tym, co z nim zostanie zrobione. Ma prawo też wiedzieć, że umiera. Nie wolno go pomijać.



Kiedy można odmówić leczenia?
„Etycznie odpowiedzialne ratowanie pacjenta w stanie krytycznym przyjętego do szpitala rozpoczyna się od umieszczenia go w oddziale intensywnej terapii i podłączenia do dostępnej aparatury podtrzymującej życie” – piszą eksperci Episkopatu.

Chory w ciężkim stanie, jeśli wymaga przyjęcia na intensywną terapię, zazwyczaj powinien być przyjęty i leczony. Żeby zdecydować, że w jakimś przypadku terapia byłaby daremna, trzeba mieć czas, żeby ocenić sytuację. Najpierw należy wykonać badania i podjąć leczenie.

Lekarz ma świadomość moralnego obowiązku stosowania dostępnych środków zwyczajnych, a więc pożytecznych dla pacjenta w każdej sytuacji i wchodzących w zakres podstawowej opieki – czytamy w dokumencie.
Może być tak, że lekarze są przekonani, że przyjęcie pacjenta, w jego konkretnej sytuacji zdrowotnej, na oddział intensywnej terapii byłoby równoznaczne z podjęciem terapii uporczywej. Decyzja taka jednak powinna być podejmowana „przez lekarzy przygotowanych, doświadczonych i nie mających żadnych wątpliwości co do obiektywnie beznadziejnych rokowań czy też bezsilności medycyny w danym przypadku”.



Czy to moralne: przestać leczyć?
Eksperci napisali:

Jeżeli lekarz uczynił to, co tu i teraz możliwe wobec nieodwracalnie postępującego zanikania procesów życiowych pacjenta, to ani on sam, ani otoczenie nie może uznać za niemoralną decyzji o zaprzestaniu dalszej terapii, czyli o rezygnacji ze stosowania środków nieproporcjonalnych do sytuacji.
To bardzo ważna uwaga. Jeśli lekarz zrobił to, co mógł, to rezygnując ze stosowania uporczywej terapii „nie uważa się w ten sposób za sędziego życia czy śmierci, ale daje wyraz swemu człowieczeństwu, profesjonalizmowi i odpowiedzialności etycznej”.

Lekarz nie jest Bogiem, medycyna nie jest wszechmocna, a my jesteśmy śmiertelni.



Dlaczego leczenie może być złe?
Pierwszy powód jest najbardziej oczywisty: „przedłuża lub potęguje cierpienia pacjenta i narusza jego godność przez uprzedmiotowienie”. To znaczy: przestajemy widzieć w człowieku człowieka z jego ludzkimi potrzebami.

Eksperci piszą także, że „utrudnia ukazywanie w pełni ludzkiego i chrześcijańskiego zrozumienia przemijalności życia oraz nieuchronności śmierci”, a u bliskich chorego „może pojawiać się wrażenie, że człowiek z użyciem współczesnych osiągnięć medycyny jest panem życia i śmierci; z trudem zostaje przyjęty fakt, że człowiek umiera”.

Pogodzenie się z faktem, że wszyscy jesteśmy śmiertelni, jest trudne. Zwłaszcza dzisiaj, gdy kontakt ze śmiercią nie jest dla nas naturalny. Dla wierzących w Chrystusa śmierć nie jest jednak końcem a bramą do wieczności. I ostatnim obowiązkiem, który trzeba dobrze wypełnić. Upieranie się przy terapii tam, gdzie nie ma już szans jej powodzenia, może odebrać człowiekowi i jego bliskim możliwość bycia razem w tym kluczowym dla nich czasie.



Jaką pomoc powinien otrzymać chory, jeśli zrezygnujemy z leczenia?
Rezygnacja z uporczywej terapii nie może też oznaczać opuszczenia pacjenta w zakresie podstawowych form opieki – piszą eksperci Episkopatu.
Wymieniają np. przeciwdziałanie odleżynom, podawanie środków przeciwbólowych, odżywianie i nawadnianie oraz wentylację, także w sposób sztuczny. Chodzi o czynności, które podtrzymują podstawy życia, oraz o to, by zapewnić choremu komfort.

Zdarza się, że chory nie jest w stanie jeść i pić. Składniki odżywcze i woda powinny mu w takiej sytuacji być dostarczone w inny sposób, tak żeby człowiek nie cierpiał lub nawet nie umarł z głodu lub pragnienia. Taki jest cel podejmowanych działań: niepowiększanie cierpień i uniknięcie sytuacji, w której przyczyną śmierci byłaby nie tyle ciężka choroba, co nasze zaniechanie.

Inne działania będą konieczne, gdy człowiek może żyć jeszcze tygodnie czy miesiące, a inne, gdy chodzi o kilka dni. Ale nie wolno tego zaniedbać.

...

Nie mozna przerywac naturalnego procesu umierania leczeniem. Np. Staruszka 90lat. Wysiadaja na raz nerki pluca serce a tu przeszczep nerek pluc serca watroby! Niemozliwe? A moze ma miliardy stac ja! Organizm mowi ze koniec a tu na sile wszystko wymieniaja. Rozumiecie ze to jest ohydneo. Nienaturalne.
Jednak teraz mamy raczej groze inna przyspieszania zgonu dla organow. Zwlaszcza dzieci z wadami. I to jest tragedia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:06, 12 Sie 2018    Temat postu:

Okazuje się, że po zainicjowaniu autodestrukcji w tzw. "fali wyzwalającej" śmierć komórek rozprzestrzenia się podobnie jak pożary lasów z prędkością 30 mikrometrów na minutę ( 2 milimetry na godzinę ).

Naukowcy pierwszy raz zaobserwowali jak rozprzestrzenia się śmierć po komórkach

...

Istotnie tak to wyglada gdy ktos widzial np. w szpitalu a takze na wykresach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 8:55, 26 Sie 2018    Temat postu:

Straciłeś bliską osobę? Oto 4 prawdy biblijne, które pomogą ci w okresie żałoby Obraz Jorge Luis Zarazúa | 20/08/2018
Udostępnij
Są w Piśmie Świętym księgi, w których możesz szukać pokrzepienia w tych bolesnych momentach.
o śmierci kogoś bliskiego czujemy się osamotnieni i zagubieni, a myśl o tym, że sami kiedyś umrzemy, potęguje nasze przygnębienie. Nie dają nam spokoju pytania: Co się dzieje ze zmarłymi? Czy wraz ze śmiercią wszystko się kończy? Zostanie po nas jakiś ślad? Spotkamy się ponownie z naszymi bliskimi? Jak może wyglądać nasza relacja z tymi, którzy odeszli i fizycznie nie ma ich już obok nas?
W poszukiwaniu odpowiedzi zajrzyjmy do Pisma Świętego, czyli Słowa Boga, które pokrzepia i niesie nadzieję.
Czytaj także: „Życie wieczne to nie żart”. Jak umierał ks. Dolindo Ruotolo?
1. Śmierć to nie koniec
Nasze ciało owszem umiera, ale nasza dusza nie przestaje istnieć, gdyż jest nieśmiertelna. Kohelet wprowadza nas w tajemnicę umierania słowami: „Pomnij jednak na Stwórcę swego w dniach swej młodości” (Koh 12, 1) zanim „wróci się proch do ziemi, tak jak nią był, a duch powróci do Boga, który go dał” (Koh 12, 7).
Pesymistom, którzy sądzą, że „urodziliśmy się niespodzianie i potem będziemy, jakby nas nigdy nie było” (Mdr 2, 2a) oraz upadającym na duchu w zetknięciu ze śmiercią przekonanym, że „ciało obróci się w popiół, a duch się rozpłynie jak niestałe powietrze” (Mdr 2, 3), autor Księgi Mądrości przypomina, że „ dla nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka – uczynił go obrazem swej własnej wieczności” (Mdr 2, 23), zapewniając jednocześnie, że „dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka” (Mdr 3, 1).
Dalej czytamy, że „zdało się oczom głupich, że [sprawiedliwi] pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju” (Mdr 3, 2-3).
Przesłanie to w pełni koresponduje z nauczaniem Jezusa w Nowym Testamencie. Na przykład z przypowieści o bogaczu i Łazarzu dowiadujemy się, że (Łk 16, 19-30): „Umarł żebrak, i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama” (Łk 16, 22). O Łazarzu tymczasem słyszymy z ust naszego ojca w wierze, Abrahama, że „ teraz on tu doznaje pociechy ” (Łk 16, 25).
Swoistą otuchę znajdujemy też w opisie śmierci Szczepana, pierwszego męczennika: „Tak kamienowali Szczepana, który modlił się: «Panie Jezu, przyjmij ducha mego!». A gdy osunął się na kolana, zawołał głośno: «Panie, nie poczytaj im tego grzechu!». Po tych słowach skonał” (Dz 7, 59-60).
Podobny wydźwięk mają słowa z Księgi Apokalipsy: „A gdy [Baranek] otworzył pieczęć piątą, ujrzałem pod ołtarzem dusze zabitych dla Słowa Bożego i dla świadectwa, jakie mieli” (Ap 6, 9).
Wspomniani męczennicy, pomimo tego, że zostali straceni ze względu na swoją wierność Chrystusowi, stoją pod ołtarzem żywi, jak głosi Księga Apokalipsy. Dlatego też w rozmowie z saduceuszami Jezus może zaświadczyć, że „ Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych ; wszyscy bowiem dla Niego żyją” (Łk 20, 3Cool.
W oparciu o cytowane fragmenty możemy nabrać przekonania, iż nasi zmarli krewni i przyjaciele są w ciągłej relacji z Bogiem . Dla żadnego katolika nie powinny być zaskoczeniem słowa św. Pawła: „Dla mnie bowiem żyć – to Chrystus, a umrzeć – to zysk. Jeśli bowiem żyć w ciele – to dla mnie owocna praca. Co mam wybrać? Nie umiem powiedzieć. Z dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść, a być z Chrystusem” (Flp 1, 21-23).
Potwierdza to z krzyża sam Chrystus, zwracając się do jednego z ukrzyżowanych wraz z Nim łotrów: „Jezus mu odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju »” (Łk 23, 43).
2. Nasza więź z bliskimi zmarłymi trwa nadal
Mając w pamięci, że Bóg nie jest [Bogiem] umarłych, lecz żywych (Łk 20, 3Cool, możemy śmiało powiedzieć, że nasza relacja z tymi, którzy odchodzą, nie zostaje przerwana . Choć fizycznie nie możemy ich zobaczyć, list do Hebrajczyków pomaga nam pojąć ten wymiar rzeczywistości, którego nie potrafimy uchwycić wzrokiem. Czytamy w nim, że mamy dokoła siebie mnóstwo świadków w osobie tych, którzy poprzedzili nas w wierze: Abla, Noego, Abrahama czy Mojżesza (por. Hbr 12, 1).
Autor Listu do Hebrajczyków w wielu innych miejscach nawiązuje do życia po śmierci:
Wy natomiast przystąpiliście do góry Syjon, do miasta Boga żyjącego, Jeruzalem niebieskiego, do niezliczonej liczby aniołów, na uroczyste zebranie, do Kościoła pierworodnych, którzy są zapisani w niebiosach, do Boga, który sądzi wszystkich, do duchów sprawiedliwych, które już doszły do celu, do Pośrednika Nowego Testamentu – Jezusa, do pokropienia krwią, która przemawia mocniej niż [krew] Abla (Hbr 12, 22-24).
Zwróćmy uwagę, iż w niebieskim Jeruzalem pośród niezliczonej liczby aniołów, odbywa się „uroczyste zebranie pierworodnych mieszkańców Nieba”, a Boga, sędziego ludzkości, otaczają duchy sprawiedliwe, które już osiągnęły doskonałość.
Podążając za przykładem sługi proroka Elizeusza przywołanym w 2 Księdze Królewskiej (2 Krl 6, 8-23), pozostaje nam błagać Boga o to, by, otworzył nasze oczy, abyśmy nie zatrzymywali się na tym, co widzialne, abyśmy przejrzeli i zrozumieli, że nasi bliscy nie opuścili nas i oni również nas otaczają na podobieństwo świadków (Hbr 12, 1).
Kiedy sługa męża Bożego wstał rano i wyszedł, oto wojsko razem z końmi i rydwanami otaczało miasto. Wtedy sługa jego powiedział do niego: «Ach, panie! Jakże postąpimy?». Odpowiedział: «Nie lękaj się, bo liczniejsi są ci, co są z nami, aniżeli ci, co są z nimi». Potem Elizeusz modlił się tymi słowami: «Panie! Racz otworzyć oczy jego, aby widział». Pan otworzył oczy sługi, a on zobaczył: oto góra pełna była ognistych rumaków i rydwanów otaczających Elizeusza (2 Krl 6, 15-17).
Możemy modlić się o tę łaskę następująco: „ Panie, otwórz mi oczy, abym ujrzał, że moi ukochani zmarli nie opuścili mnie zupełnie; abym zrozumiał, że przebywam nieustannie w ich obecności. Panie, spraw, bym przejrzał!”.
Inna forma łączności ze zmarłymi to modlitwa wstawiennicza, jak na przykład ta wspomniana w 2 Księdze Machabejskiej:
… oddali się modlitwie i błagali, aby popełniony grzech został całkowicie wymazany. (…) [Mężny Juda] uczyniwszy zaś składkę pomiędzy ludźmi, posłał do Jerozolimy około dwu tysięcy srebrnych drachm, aby złożono ofiarę za grzech. Bardzo pięknie i szlachetnie uczynił, myślał bowiem o zmartwychwstaniu. Gdyby bowiem nie był przekonany, że ci zabici zmartwychwstaną, to modlitwa za zmarłych byłaby czymś zbędnym i niedorzecznym, lecz jeśli uważał, że dla tych, którzy pobożnie zasnęli, jest przygotowana najwspanialsza nagroda – była to myśl święta i pobożna. Dlatego właśnie sprawił, że złożono ofiarę przebłagalną za zabitych, aby zostali uwolnieni od grzechu (2 Mch 12, 42-46).
Dla nas najwspanialszą formą takiej ofiary przebłagalnej jest ofiara eucharystyczna, czyli msza święta. Składamy ją nieustannie, aby nasi bliscy zmarli także zostali „uwolnieni od grzechu”.
Czytaj także: Co porabia anioł stróż po naszej śmierci?
3. Śmierć ciała jest przejściowa: zmartwychwstaniemy!
Śmierć fizyczna to bolesne doświadczenie. Nasz Pan płakał nad odejściem swego przyjaciela Łazarza (J 11, 35-36), którego szczerze miłował. W obliczu dramatu śmierci ukochanej osoby, Jezus wskazuje na siebie jako Zmartwychwstanie i Życie:
Jezus rzekł do niej: «Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?» (J 11, 25-26).
Dlatego nie powinno być w naszych sercach miejsca na rozpacz ani beznadzieję: „Nie chcemy, bracia, waszego trwania w niewiedzy co do tych, którzy umierają, abyście się nie smucili jak wszyscy ci, którzy nie mają nadziei. Jeśli bowiem wierzymy, że Jezus istotnie umarł i zmartwychwstał, to również tych, którzy umarli w Jezusie, Bóg wyprowadzi wraz z Nim” (1 Tes 4, 13-14).
Z pragnienia zjednoczenia z Chrystusem wynika ogromne znaczenie jakie dla katolików ma Eucharystia, na której, w perspektywie zmartwychwstania, słuchamy Słowa Bożego i karmimy się Ciałem i Krwią Chrystusa.
Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne , a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie (J 6, 54-57).
4. Ponownie się spotkamy z naszymi bliskimi zmarłymi
Ta nadzieja ma swoje źródło w Piśmie Świętym i jest odzwierciedleniem pragnień, jakie nosimy w sercach. Pełni ufności opieramy je na historii 7 braci i ich matki, umęczonych podczas powstania Machabeuszy (2 Mch 7):
Król przywołał matkę i namawiał ją, aby chłopcu udzieliła zbawiennej rady. Po długich namowach zgodziła się nakłonić syna.Kiedy jednak nachyliła się nad nim, wtedy wyśmiewając okrutnego tyrana, tak powiedziała w języku ojczystym: «Synu, zlituj się nade mną! W łonie nosiłam cię przez dziewięć miesięcy, karmiłam cię mlekiem przez trzy lata, wyżywiłam cię i wychowałam aż do tych lat. Proszę cię, synu, spojrzyj na niebo i na ziemię, a mając na oku wszystko, co jest na nich, zwróć uwagę na to, że z niczego stworzył je Bóg i że ród ludzki powstał w ten sam sposób. Nie obawiaj się tego oprawcy, ale bądź godny braci swoich i przyjmij śmierć, abym w czasie zmiłowania odnalazła cię razem z braćmi » (2 Mch 7, 26-29).
Jak widzimy, ta dzielna kobieta pozostaje nieugięta w swojej nadziei na to, iż odzyska swoich synów w dniu zmiłowania.
Przytoczone fragmenty Słowa Bożego mają moc pocieszyć nas w smutku i pokrzepić nasze serca w czasie żałoby. Będą nam pomocą zarówno po stracie kogoś bliskiego, jak i pozwolą nam z ufnością i spokojem oczekiwać własnej śmierci.

...

Zdecydowanie nie nalezy robic tragedii ostatecznej z takiej smierci. To jest w istocie ateizm bo sugeruje ze to koniec i juz nic dalej nie bedzie. Tymczasem jest to cierpienie SKONCZONE W CZASIE! A NIEBO NIESKONCZONE!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:49, 28 Paź 2018    Temat postu:

Jedyne pytanie, na które będzie trzeba odpowiedzieć w momencie śmierci
Claudio de Castro | 20/10/2018
HEAVENS GATE
2jenn | Shutterstock
Udostępnij 715
I to Bóg o to zapyta.

Cóż to za radość wejść do kaplicy adoracji Najświętszego Sakramentu wypełnionej modlącymi się. Oni kochają Jezusa i są tam ze względu na Niego. W takich momentach zwykłem prosić: „Panie, daj im to, o co Cię proszą”.


Czytaj także:
Tuż przed śmiercią napisała list. „Mam 27 lat, nie chcę odchodzić”
Czuję się mały i nic nie wiedzący w Jego obecności. On jest nieśmiertelny, ja nie. On jest miłością, ja nie. On jest miłosierdziem i prosi, bym i ja był miłosierny.

Wiele lat temu pewien ksiądz powiedział w kazaniu takie zdanie o miłości: W dzień, w który odejdziecie z tego świata i spotkacie się z Bogiem, On zada wam tylko jedno pytanie: Czy kochałeś?

Pod wpływem tej myśli zacząłem się zastanawiać nad definicją miłości, jaką znajdujemy w Piśmie Świętym. Oto jeden z najważniejszych fragmentów:

Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma (1 Kor 13, 4-7).
Wiedząc to, zapytuję samego siebie: Czy rzeczywiście kochałem? I zdaję sobie sprawę, że brakuje we mnie prawdziwej miłości, takiej, która przebacza i wszystko kocha. Dlatego tak często odwiedzam Jezusa w Najświętszym Sakramencie, gdyż On jest miłością.

Czasami Jezus jest tam taki samotny, że aż mnie boli gdzieś głęboko w duszy. Bywa jednak i tak, że kaplica jest zbyt mała, aby pomieścić wszystkich, którzy chcą być z Jezusem.

Właśnie sobie coś przypomniałem! Skończyła się święta godzina i wszedłem do kaplicy, aby pozdrowić Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Tyle tu pokoju…. Panujący tu nastrój wprowadza cię w modlitwę i adorację. Tutaj podnosisz swój wzrok i wpatrujesz się w Niego.

Oto On. Król królów. Pokorny. Cichy. Nic nie mówi. Przebywa w Najświętszym Sakramencie z własnej woli. Więzień miłości. Pozostaje tu, aby dać nam okazję zbliżenia się do Niego.

Mogę Cię o coś prosić? Gdy pójdziesz zobaczyć Jezusa w Najświętszym Sakramencie, powiedz Mu: „Claudio przesyła pozdrowienia”. Wiesz, że uwielbiam Go zaskakiwać, prawda?

Jakże dobry jest Jezus!

Cytaty za: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Biblia Tysiąclecia, wydanie trzecie poprawione, Wydawnictwo Pallotinum, Poznań-Warszawa, 1990.

...

Oczywiscie milosc wlasciwie pojeta.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 9:30, 29 Paź 2018    Temat postu:

Ukryta modlitwa w ostatnim wezwaniu pozdrowienia anielskiego
Elizabeth Zuranski | 22/10/2018

Liz West | Flickr CC
Udostępnij 490
Matka Boża będzie z nami, jeśli jej pozwolimy.

„Módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej”.

Tych słów nauczyłam się w dzieciństwie. Nauczyłam się wymawiać dźwięki i odpowiednio rozmieszczać pauzy; opanowałam nawet sztukę łączenia mojego głosu z głosami innych ludzi we wspólnej modlitwie błagalnej. Jednak pewnego dnia, po latach odmawiania pozdrowienia anielskiego okazało się, że w ostatnich słowach modlitwy Zdrowaś Maryjo ukryte jest wezwanie.



Dwa rodzaje śmierci
Mówiąc „w godzinę śmierci naszej” prosimy Maryję, aby modliła się za nami w najważniejszym momencie życia, kiedy dusza opuszcza ciało i staje przed naszym Panem. To chwila, kiedy rozciąga się przed nami wieczność, na dobre lub na złe.

Wydaje mi się jednak, że „godzina śmierci naszej” może oznaczać coś więcej. Rok czy dwa temu modliłam się, ćwicząc w siłowni na bieżni. W pewnym momencie ogarnęła mnie łaska refleksji – są dwa rodzaje śmierci! Istnieje nie tylko śmierć cielesna, lecz także śmierć „starego człowieka”, o którym mówi nam św. Paweł – „stary człowiek” to ta część mnie, która odwraca się od Boga, a przywiązana jest do siebie i grzechu.

Czyż i w takiej chwili nie potrzebujemy wspomożenia ze strony Matki Najświętszej?

Teraz rozumiem to wezwanie w Zdrowaś Maryjo w taki oto sposób: módl się za mną teraz; módl się za mną w godzinie mojej śmierci fizycznej; i módl się za mną w czasie mojej małej, codziennej śmierci – śmierci dla siebie, w godzinie, kiedy jestem wezwana do pogrzebania „starego siebie”, po to abym – umarła dla grzechu – mogła zmartwychwstać do pełni życia w Chrystusie.



Nasze codzienne „śmierci”
Jak pisze św. Paweł w Liście do Efezjan:

Zewleczcie z siebie starego człowieka wraz z jego poprzednim postępowaniem (…), a obleczcie się w nowego człowieka, który jest stworzony według Boga w sprawiedliwości i świętości prawdy.
Czyż to rozstanie ze „starym człowiekiem” w nas nie jest rodzajem śmierci? Śmierci, której się również boimy, i przed którą na co dzień uciekamy? Czasami kusi mnie myśl, że jednorazowa ofiara męczeństwa nie jest tak trudna jak perspektywa codziennego poświęcenia własnej woli.

I tu właśnie wspomaga nas Matka Boża. Mogę się do niej uciekać z własną słabością, lękami i obawami przed przyszłością. Módl się za nami TERAZ – gdy przeżywam swoje problemy, niepokoje i zmagania. I módl się w godzinę śmierci mojej – w te wszystkie godziny śmierci mojego „starego ja” oraz w godzinie ostatniej, kiedy stanę na sądzie wiecznym.

Tak jak pozostała z Chrystusem do końca, tak i nam będzie towarzyszyć, jeśli jej pozwolimy. Maryja pragnie podtrzymywać nas w chwilach naszych codziennych śmierci, abyśmy w naszej ostatniej godzinie zwycięsko stanęli przed Chrystusem.

Nasze zmagania są prawdziwe i naprawdę mają znaczenie! Jednak nie jesteśmy w stanie osiągnąć zwycięstwa na własną rękę. Módlmy się więc gorliwie, w szczerości i ufności do naszej wiernej Matki.

Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen

...

Warto o tym pamietac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 14:44, 05 Lis 2018    Temat postu:

Kilka rad kard. Krajewskiego, jak być gotowym na śmierć
Anna Artymiak | 05/11/2018
RADY DUCHOWE KONRADA KRAJEWSKIEGO
Grzegorz Galazka/SIPA/SIPA/East News
Udostępnij 44
Pewnego dnia kard. Krajewski zapytał Franciszka: „Ojcze Święty, jak bronisz się przed tymi wszystkimi pokusami?”. Odpowiedział: „Konradzie, ja mam wodę święconą koło łóżka. Kiedy się budzę, robię znak krzyża, kiedy idę spać, robię znak krzyża. Kiedy wychodzę z apartamentu, robię znak krzyża. Jak wiele litrów wody święconej potrzeba papieżowi!”.

Jałmużnik papieski kard. Konrad Krajewski 24 października objął swój rzymski kościół tytularny pw. Matki Bożej Niepokalanej na Eskwilinie. W polskich mediach ukazały się zaledwie krótkie wzmianki z tej uroczystości. Warto u początku listopada wrócić do jego homilii, którą wtedy wygłosił. W niej bowiem podzielił się swoimi kilkoma prostymi i cennymi radami duchowymi, co jemu pomaga codziennie być gotowym na spotkanie Pana. Wyraził tym też słowa pociechy i umocnienia dla rodziców zmarłego zaledwie dwa dni wcześniej Ignasia, który przebywał w Rzymie na specjalistycznym leczeniu.



Śmierć jak złodziej
Piękny spokojny wieczór tworzył niepowtarzalny rodzinny, przyjacielski klimat. „Ksiądz Konrad”, jakim nadal pozostał dla osób przychodzących do niego codziennie rano na mszę św. do bazyliki św. Piotra, zgodnie ze swoim zwyczajem homilię całkowicie poświęcił Ewangelii z dnia, a była to przypowieść z Ewangelii wg św. Łukasza o słudze oczekującym Pana.

„Tego wieczoru spróbujmy pokontemplować dzisiejszą Ewangelię. Co pragnie powiedzieć nam Pan właśnie dziś wieczór – zwrócił się do zebranych. – On prosi nas, byśmy byli gotowi, bo śmierć przychodzi jak złodziej. Nikt nie wie kiedy, gdzie i jak. Jedyną rzeczą pewną jest to, że przyjdzie. Dziś wieczór dobrze o tym wie dwoje młodych rodziców, którzy są z nami, których syn zmarł dwa dni temu. Śmierć przyszła jak złodziej. Są to rodzice Ignacego”.

„Co mamy zrobić, żeby czuwać?” – zapytał zebranych kard. Krajewski i dał im trzy wskazówki:



1. Codzienna lektura czytań z dnia
„Pierwszym mistrzem, który nauczył mnie naprawdę wiele, jak być gotowym wobec Pana, był jeden kardynał. Kardynał Deskur, wielki przyjaciel Jana Pawła II. Nie wiem, czy pamiętacie – zaraz po wyborze Jan Paweł II udał się do Gemelli, by odwiedzić swojego przyjaciela, który miał wylew. Ten kardynał wzywał mnie każdego wieczoru do siebie. Już był leżący. Wiecie po co? By mu przeczytać Ewangelię z następnego dnia.

Mówił mi: Konradzie, z czym położę się spać, z tym się obudzę. Jeśli pójdę spać ze słowem Bożym, wstanę ze słowem Bożym. Jeśli położę się pijany, obudzę się z bólem głowy.

Kiedy byłem kapelanem Polikliniki Umberto I i rano przychodziłem na mszę do niego, on wyciągał z Ewangelii zdanie, motto, powiedzenie, które mi radził nieść przez cały dzień”.

„Dziś obudziłem się o 5 rano – mówił dalej kard. Krajewski – i od razu przyszła mi ta myśl: Konradzie, musisz być gotowy. Musisz być gotowy. Spróbowałem to zdanie rozgryźć przez cały dzień, w drodze do biura. Czasem je zapominam. Muszę więc ponownie otworzyć i przeczytać Ewangelię, bo dzień był tak intensywny, że zapomniałem. Przed pójściem spać staram się przypomnieć sobie jeszcze raz, co dzisiejsza Ewangelia mi mówi? I to mi pomaga być gotowym przed Panem”.



2. Codzienna msza? To za mało
Jednocześnie jałmużnik papieski przestrzegł, że samo uczestnictwo w codziennej Eucharystii nie wystarczy, jeśli z niej „nie wychodzi się z Jezusem”.

„Nie wiem, czy wiecie – wyznał – ale moim poprzednikiem był Judasz. Wiele stuleci temu jeden z apostołów był jałmużnikiem, otrzymywał pieniądze z kolegium apostolskiego. Po Eucharystii, po umyciu nóg, wyszedł. Wszyscy myśleli, że poszedł rozdać pieniądze ubogim. Tymczasem wziął je, by sprzedać Jezusa.

Nie wystarcza Eucharystia. Trzeba wyjść z kościoła razem z Jezusem jako żywe tabernakulum. Nieść Jego obecność, gdziekolwiek się udam, tak, by „nie przysłonić Go moim charakterem, ale pokazać Go poprzez mój sposób mówienia, reagowania, patrzenia, odpowiadania. By być naprawdę Jego nośnikiem. Kto mnie dotyka, powinien dotykać Jezusa. Już nie mnie”.



3. Codzienna adoracja Najświętszego Sakramentu.
Tej praktyki ks. Konrad nauczył się od papieża Franciszka, który na początku pontyfikatu wyznał, że każdego dnia od 19 do 20 idzie do kaplicy przed Najświętszy Sakrament, by się „opalać”, by nabrać siły.

„Godzinę. Godzinę, by mówić, być z Jezusem. Ja też od lat go naśladuję. Ustaliłem sobie godzinę. Przyznam się wam – na początku było to bardzo trudne. Bardzo się uspokoiłem. Mam trudny charakter, gwałtowny, charakter trochę silny. Wszystko ma być zrobione natychmiast. Tymczasem nie. Ta chwila modlitwy daje mi wiele pokoju. Czasem wystarczy być obecnym. Nic nie mówić. Później zaczynam mówić o moich współpracownikach, o moich przewinieniach, o łaskach otrzymanych”.

Jałmużnik powtórzył tu często cytowane słowa papieża Franciszka, który wyznał, że zdarza mu się po trudnym intensywnym dniu zasnąć przed tabernakulum. Ale jak to tłumaczy sam Ojciec Święty: „Lepiej przed Panem niż przed telewizorem”.

„To mi uzmysławia, że to On ma być na pierwszym miejscu. I wszystko w moim życiu się układa” – dodał kardynał.



4. Różaniec
Odnosząc się do św. Jana Pawła II, papieski jałmużnik wyznał: „Ostatnia rzecz, która mi bardzo pomaga być gotowym, by mieć lampy zapalone, jak mówi Ewangelia, by być zawsze czuwającym, to różaniec. Tu jest mistrz papieskich ceremonii, maestro Piero Marini, on jest świadkiem, że często Jan Paweł II podnosił rękę, tak że sekretarze musieli brać różaniec z ręki, bo on pozdrawiał osoby. Podczas pewnej audiencji wyjął różaniec z kieszeni sutanny i powiedział: oto najprostszy egzorcyzm, który istnieje na świecie. Zapamiętajcie!”.

Jałmużnik wyznał: „To mi pomaga bardzo, ponieważ mogę medytować życie Jezusa, tajemnice, używam słów Archanioła Gabriela. Modlę się, prosząc Maryję, żeby modliła się za mną w trudnych momentach mojego życia”.



5. Znak krzyża
Następnie kard. Krajewski wspomniał jeszcze jedną praktykę, którą zaczerpnął od papieża Franciszka: czynienie znaku krzyża wodą święconą.

„On zaraz po swoim wyborze zwołał wszystkich kardynałów do Kaplicy Paulińskiej. Powiedział tak: Drodzy bracia kardynałowie: miło być z wami, ale powiem wam od razu – pierwszym kuszonym przez diabła jestem ja, kolejni jesteście wy”.

„Pewnego dnia zapytałem: Ojcze Święty, jak bronisz się przed tymi wszystkimi pokusami? Odpowiedział mi: Konradzie, ja mam wodę święconą koło łóżka. Kiedy się budzę, robię znak krzyża, kiedy idę spać, robię znak krzyża. Kiedy wychodzę z apartamentu, robię znak krzyża. Jak wiele litrów wody święconej potrzeba papieżowi!

Więc szybko kupiłem pojemniczki na wodę święconą i mam je w pokoju, w mieszkaniu, także w biurze. I to mi pomaga być gotowym i zawsze pamiętać o Jego obecności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Ponieważ jestem słaby, jestem bardzo słaby i bez tej pomocy nie jestem w stanie dalej żyć”.

...

Podstawowa kwestia. Bo kazdy przejdzie na tamten swiat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 12:45, 25 Gru 2018    Temat postu:

Nasza tradycja: przed świętami na grobach bliskich. Jak możemy pomóc zmarłym?
Eryk Łażewski | 22/12/2018
CMENTARZ ZIMĄ
Stanisław Kowalczuk/EAST NEWS
Udostępnij 127
Listopad to miesiąc, który skłania do intensywniejszej niż zwykle pamięci o zmarłych. Natomiast w grudniu znać o sobie daje inna nasza polska tradycja: odwiedzanie grobów bliskich przed świętami Bożego Narodzenia.

Pamięć jednak to za mało. Nie pomaga w cierpieniach czyśćcowych. A jak można naprawdę pomóc, i to nie tylko w listopadzie czy grudniu? Dwoma tradycyjnymi praktykami: modlitwą i postem.



Modlitwa
Zacznijmy od modlitwy. Oczywiście, każda przyniesie ulgę duszom, jeżeli tylko wypowiadana jest w tym celu (w tej intencji). Jednak nie z każdą modlitwą złączony jest odpust: darowanie kar doczesnych (tymczasowych), które znoszą dusze w czyśćcu.


Czytaj także:
Dusze czyśćcowe według 13 mistyczek: są smutne i cierpią
Wynika z tego jasny wniosek: gdy chcemy pomóc zmarłym, odmawiajmy w ich intencji modlitwę z odpustem. Może on być całkowity lub częściowy. Częściowy to darowanie części kary; całkowity to usunięcie jej w ogóle. I choć niektóre odpusty przeznaczone są tylko dla dusz czyśćcowych, to jednak w przypadku większości odpustów możemy wybrać, czy pozyskujemy je dla siebie czy dla zmarłych.



Odpusty
Jeżeli chodzi o odpust zupełny wyłącznie dla duszy, to przypomnijmy, że od 1.11. do 2.11 uzyskamy go jedynie za nawiedzenie kościoła bądź kaplicy i odmówienie w świątyni „Ojcze Nasz” i „Wierzę”. A gdy w okresie od 1.11 do 8.11 włącznie przyjdziemy na cmentarz i pomodlimy się tam za zmarłych, również uzyskamy wspomniany odpust.

Co do odpustów zupełnych, które zatrzymujemy dla siebie lub ofiarujemy za dusze, to jest wiele praktyk modlitewnych z którymi owe odpusty są złączone. Wydaje się, że spośród tych praktyk najłatwiejszymi są:

odmówienie koronki do Miłosierdzia Bożego przed Najświętszym Sakramentem wystawionym lub znajdującym się w tabernakulum,
co najmniej półgodzinna, pobożna lektura Pisma Św.
Wspomnijmy też o odmawianiu różańca (w kościele, kaplicy, zakonie, „pobożnym stowarzyszeniu”) lub o minimum 3-dniowym pobycie na rekolekcjach.

Zdobyty w jeden z wymienionych sposobów (lub inaczej) odpust zupełny możemy przeznaczyć do uwolnienia zmarłego z jego cierpień w czyśćcu. Pamiętajmy o tym, że aby odpust zupełny był skuteczny, musimy nie być przywiązani do żadnego grzechu (nie akceptować go i nie popełniać). Oprócz tego trzeba: wyspowiadać się, przyjąć Komunię św. i pomodlić się w comiesięcznej intencji papieskiej. Aby nie mieć żadnych wątpliwości, 2 ostatnie warunki najlepiej wypełnić w dniu zyskiwania odpustu. I dodajmy, że możemy otrzymać go tylko raz dziennie.

Inaczej jest z odpustem cząstkowym, który da się zdobyć wiele razy i nie jest związany z żadnymi warunkami. Inaczej mówiąc, musimy tylko pobożnie wypełnić daną czynność i już mamy odpust! Nazywa się on „cząstkowym”, gdyż uwalnia nas (lub zmarłego) od części należnej kary. I zaznaczmy, że wprost do dusz skierowany jest odpust otrzymany za:

pobyt kiedykolwiek na jakimkolwiek cmentarzu i modlitwę tam,
odmówienie Jutrzni i Nieszporów z brewiarzowego „Oficjum za zmarłych”.
Omawiany odpust da nam też wiele modlitw. Wymieńmy tylko niektóre: „Anioł Pański”, „Aniele Boży, Stróżu mój”, „Pod Twoją obronę”, „Bogurodzica”, „Apel Jasnogórski”, „Wielbi dusza moja Pana (Magnificat)”, „Z dawna Polski Tyś Królową”, „Pomnij, o Najświętsza Panno Maryjo”, „Witaj, Królowo”, „Do ciebie, św. Józefie, uciekamy się”.

Również pozyskamy odpust cząstkowy, czyniąc pobożnie znak krzyża i wypowiadając odpowiednie słowa lub też odprawiając modlitewne rozmyślanie. No i na wiele innych sposobów.


Czytaj także:
Czy modlitwa za zmarłych ma sens? Skąd o tym wiemy?


Post
Na koniec wspomnijmy o poście. Najpierw go zdefiniujmy: post to czasowe powstrzymanie się od jedzenia i picia wszystkich lub tylko niektórych pokarmów, ewentualnie ograniczenie ilości tego, co spożywamy, lub też rezygnacja z innych, godziwych przyjemności.

Jak to wygląda w praktyce? Możemy pościć w ogóle nic nie jedząc i pijąc dzień czy dwa. Możemy pościć tradycyjnie: o chlebie i wodzie. Możemy w końcu odmawiać sobie ulubionych potraw np. kawy, lub nie najadać się do syta.

Co do godziwych przyjemności, to np. zrezygnujmy (w ramach postu) z kolejnego odcinka serialu lub też przestańmy nałogowo oglądać asortyment sklepów internetowych.

Oczywiście wszystko to musimy czynić w intencji zmniejszenia mąk dusz czyśćcowych. Po to więc, aby swym cierpieniem niejako „zastąpić” ich cierpienie.

...

Bardzo dobra tradycja.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:37, 10 Kwi 2021    Temat postu:

Bardzo piekna śmierć Krzysztofa Krawczyka! Jak rzadko! U artysty powinna byc piekna. Pieknie mowil ze teraz czeka tylko na spotkanie z Bogiem i jak szybko Bóg go zabral! Bo byl swietny czas! Takie nawrocenie! Znakomita wiadomosc dla rodziny! Tu naprawde nie ma sie czego bac o dusze! To bylo lagodne przejscie.

A co ciekawe jednoczesnie zmarl jego przyjaciel! Widocznie bardzo byli zwiazani! Bóg tez potrafi zabrac dwie osoby zeby nie robic tragedii rozlaki. Moze pociagnal przyjaciela tez do Boga?! Tego nie wiem.

Ale naprawde to glebokie piekno.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:08, 19 Kwi 2021    Temat postu:

Znów możliwe pożegnanie w rodzinie Krzysztofa Krawczyka. Jego brat jest w ciężkim stanie...

Ewa Krawczyk przekazała, że brat Krzysztofa Krawczyka jest w ciężkim stanie. Według relacji wdowy mężczyzna nie wie o śmierci piosenkarza. Rodzina obawia się najgorszego.

!!!

Moze to naprawde byla milosc i jeden bez drugiego nie mogl żyć? Bóg takich powoluje na raz gdyz milosc jest wszystkim! Kto ja osiaga moze odejsc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:36, 07 Maj 2021    Temat postu:

Zmarł brat Krzysztofa Krawczyka. Miał 70 lat

"Dzisiaj zmarł brat Krzysztofa Krzysztofa, śp. Andrzej Krawczyk, artysta-malarz, miał 70 lat" - poinformowała rodzina mężczyzny. Legendarny piosenkarz Krzysztof Krawczyk zmarł miesiąc wcześniej, na początku kwietnia.

..

Tez byl artysta tylko malarzem! Nigdy nie dowiedzial sie o smierci brata!!! Jestem niemal pewien ze Bóg zabral ich razem bo ten co by zostal odczuwal by rozstanie jako karę! Moze byc taki zwiazek miedzy bracmi! Powinien nawet. Raczej obojetnosc nie jest normalna. Wykonywanie powolania artystycznego ma uszlachetniac czlowieka i tu widac to nastapilo. Alternatywana ,droga' to znacie satanizm bluznierstwa i pieklo. Takich patusow pseudoartystow znacie. Nie wiadomo po co.
Tu mamy piekne dwie smierci. Takie jak powinny byc.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy