Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Przedsiębiorcy - Trzeba być uczciwym !
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133521
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:46, 26 Wrz 2014    Temat postu:

"Weź tyle urlopu ile chcesz". Miliarder zrewolucjonizuje rynek pracy?

Jeśli pracowników fascynuje praca, którą wykonują i traktuje się ich jak istoty ludzkie, zrobią to, co mają do zrobienia. Dlatego po­zwalamy im brać wolne kiedy tylko chcą i tyle, ile potrzebują. Nie zamierzamy ich sprawdzać - twierdzi przedsiębiorca Richard Branson, prezes wielu firm spod znaku Virgin. W jego biurach na całym świecie wprowadzono eksperymentalny system elastycz­nych urlopów i pracy z domu. - Jeśli mają pod opieką dzieci i chcą zostać w domu, mogą pracować z domu. Jeśli chcą wziąć dzień wolny ze względy na urodziny, wesele czy cokolwiek inne­go, mogą to zrobić. Zobaczymy, jak to funkcjonuje. Pracowników trzeba traktować jak ludzi, dać im nieco swobody. Nie sądzę, by jej nadużywali - uważa przedsiębiorca.

...

Tak ekonomia to zaufanie . Jeśli nie ufasz ludziom to będziesz bankrutem . Przecież nie upilnujesz takiej masy . Oczywiście bez przesady . Trochę sensownej kontroli się przyda .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133521
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:50, 23 Gru 2014    Temat postu:

Były jezuita oraz dyrektor największego banku na świecie ujawnia sekret swojego sukcesu
Marcin Makowski
dziennikarz i specjalista ds. social media oraz marketingu

Czy wiara może z nas uczynić lepszych przedsiębiorców oraz dlaczego miłość to najskuteczniejszy sposób na prowadzenie firmy? Właśnie o tym opowiada Chris Lowney, były jezuita oraz dyrektorem zarządzający w JP Morgan Chase & Co - jednym z największych holdingów finansowych na świecie, zatrudniającym ponad 275 tys. osób.

Marcin Makowski: Swoją książkę "Heroiczne przywództwo" rozpoczynasz od słów: "Po 7 latach życia w jezuickim seminarium, praktykowania ślubów ubóstwa, czystości i posłuszeństwa wobec przebywającego w Rzymie generała zakonu, przeszedłem metamorfozę. Stałem sie człowiekiem korporacji". Co skłoniło Cię do tak radykalnej zmiany?

Chris Lowney: Faktycznie, z tej perspektywy zmiana może się wydawać drastyczna, ale muszę cię zapewnić, że to nie była jedna decyzja, ale cały proces, który do niej doprowadził. Do zakonu wstąpiłem w wieku 18 lat, zaraz po szkole średniej, którą zresztą prowadzilijezuici. Byłem pod dużym wrażeniem ich dyscypliny i ciekawości świata. Po czasie jednak stawało się dla mnie jasne, że to nie jest moja droga życia. Ujmę to prosto - chociaż teoretycznie świetnie sobie radziłem, czułem w głębi serca niepokój. Coś mówiło mi, że to nie jest moje powołanie, a do właściwego rozpoznania powołania służy właśnie czas przed święceniami.

Dobrze, nadal jednak nie wiem, jak to możliwe, aby jednego dnia być ubogim zakonnikiem, a drugiego siedzieć z kubkiem kawy w największym banku świata.

Tuż przed opuszczeniem zakonu byłem nauczycielem ekonomii w jednej z prowadzonych przez nas szkół. Zawsze się tym interesowałem i miałem głowę do liczb, a że w Nowym Jorku było pod nosem sporo banków - jakoś jedno dodało się do drugiego (śmiech). Zauważ również, że ubóstwo i praca w banku mogą iść ze sobą w parzę. Dlaczego? Kiedy zacząłem pracować w JP Morgan słuchałem, jak moi koledzy mówili: "kiedy tylko zaoszczędzę pieniądze, skupię się na czymś istotnym w życiu". Pewnie wiesz, co było później. Każdego roku, kiedy mieli więcej pieniędzy, podnosili swoje oczekiwania. To klasyczny efekt kuli śnieżnej. Święty Ignacy uczył natomiast, że w takich sprawach trzeba być ostrożnym i przestrzegał przed tym, by zamiast posiadania rzeczy, rzeczy nie posiadły nas. Dla mnie jako byłego jezuickiego seminarzysty, niewielkie pieniądze była wystarczające do życia, nie miałem tak rozbuchanych potrzeb. I to było w jakimś sensie najlepsze przygotowanie do pracy z poważnymi pieniędzmi. Umiałem nad nimi zapanować, ponieważ ich nie pożądałem.

Zostawmy na boku pieniądze. Niemal w każdej ze swoich książek podkreślasz jak ważne w życiu jest dobre przywództwo i jak bardzo świat cierpi na jego niedobór. Czy uważasz, że przywództwa można się po prostu nauczyć?

Owszem, przywództwa można się nauczyć, ale jest to jednocześnie jedna z najtrudniejszych rzeczy do nauki, jaką mozna sobie wyobrazić. Równocześnie nie można uciec od bycia przywódcą. Świat zmienia się w błyskawicznym tempie, a to wymaga od nas ciągłego podejmowania decyzji. I nie ma znaczenia czy jesteś szefem rządu, czy głową rodziny. Niestety, w dzisiejszym świecie nikt nas nie uczy tego, jak dokonywać dobrych wyborów. Uczy się nas czysto technicznych umięjętności. Umiemy liczyć i wiemy na 100 proc., że jeden plus jeden to dwa. W życiu jednak, gdy musimy dokonać wyboru między jedną możliwością, a drugą nigdy nie mamy takiej pewności.

Mówisz, że przywództwo jest trudne, a ja idę do księgarni i widzę 10 książek, które obiecują mi, że zostanę przywódcą w tydzień. Ktoś tu chyba kłamie.

Wiesz przecież, że to niemożliwe. Jeśli ktoś nie jest głęboko świadomy swoich słabości i mocnych stron, nie doświadczył takich uczuć jak odpowiedzialność i troska o kogoś, żadna książka nie uczyni z niego lidera. To proces, który trwa całe życie, dlatego ja nie obiecuje natychmiastowych sukcesów, proponuję natomiast pewną metodę, która dopiero przy naszych predyspozycjach może sprawić, że będziemy skuteczniejsi w mądrym zarządzaniu sobą, a dopiero później innymi.

Wykorzystujesz do tego doświadczenia św. Ignacego Loyoli oraz sięgasz do jego Ćwiczeń Duchowych. W tym miejscu rodzi się jednak pytanie, czy XVI-wieczny zakonnik może czegoś nauczyć XXI-wiecznego dyrektora banku?

Oczywiście, pozornie to dwa sprzeczne światy, zauważ jednak, że każda instytucja zarządzana przez ludzi, czy to szpital, zakon czy bank, potrzebuje uniwersalnego zestawu narzędzi. Musimy motywować siebie oraz naszych podwładnych, wyznaczać cele i je osiągać. To, że św. Ignacy żył w XVI wieku w żaden sposób nie dezaktualizuje jego wizji przywództwa, jako heroizmu i świadomości swoich słabych i mocnych stron. Pracując w JP Morgan, nie miałem wątpliwości, że pod względem bycia dobrym liderem, siedem lat zakonu dało mi więcej niż sto bezużytecznych podręczników.

Mógłbyś to ująć precyzyjniej? Czy istnieją konkretne uniwersalne zasady, które mogą z nas zrobić prawdziwego lidera?

Naturalnie to nie jest takie proste, ale na potrzebę książki wyodrębniłem coś, co nazwałem "jezuickimi filarami sukcesu". Brzmi jak nowomowa, ale w rzeczywistości to bardzo podstawowe sprawy: samoświadomość, pomysłowość, miłość i heroizm. Po pierwsze, musimy rozumieć swoje słabe i mocne strony, wyznawane wartości oraz światopogląd; po drugie, musimy odważnie wprowadzać innowacje i być otwartymi na zmianę, która jest stałym elementem dzisiejszej rzeczywistości; po trzecie, powinniśmy ujmować innych pozytywnym i pełnym miłości nastawieniem i po czwarte, musimy dodawać sobie sił rozbudzaniem heroicznych ambicji, które wykraczają poza nasze ego i partykularne interesy.

Miłość to piękne słowo, ale przecież w grę wchodzi brutalna rzeczywistość biznesowa. Jak coś tak kruchego jak miłość może sprawić, że będziemy lepszymi managerami czy dobrymi i skutecznymi szefami?

Odpowiem Ci na to pytanie wprost: zapomnijmy na chwilę o religii, współczuciu, moralności. Spójrzmy na suche statystyki. To dane z amerykańskiego rynku, ale myślę, że w Polsce te dane wyglądałyby podobnie. Badania pokazują, że jedynie 40 proc. podwładnych ufa swojemu szefowi. Połowa pytanych stwierdziła, że regularnie niepokoi ich perspektywa utraty pracy, tyle samo osób zadeklarowało, że nie czuje się w pracy szczęśliwa. Jeśli patrzysz na to z góry jako manager, co widzisz? Ludzie, którymi zarządzasz, są w dużej mierze nieszczęśliwi, nieufni i zestresowani. Dlatego tak ważne jest odwrócenie tej tendencji i stworzenie środowiska pracy, które pozwala ludziom rozwijać swój potencjał. Każdy z nas powinien czuć się potrzebny. Moim zdaniem ta zmiana będzie możliwa wtedy, gdy szef spojrzy dalej, poza czubek swojego nosa i przestanie zarządzać w sposób egoistyczny. Szanując pracownika, tworzymy miejsce pracy, w którym pojawia się - nie bójmy się tego słowa - miłość. Uczucie rozumiane jako troska i wspólne dążenie do celu. To później przekłada się na efektywność, a zatem na większe dochody.

To takie proste? A jeśli pracownik troskę uzna jako słabość i będzie chciał firmę wykorzystać. Jak się przed tym bronić? Machiavelli, który żył w czasach Loyoli, twierdził, że tylko strach może skutecznie motywować do działania.

Machiavelli nie mógł tego wiedzieć, ale obecne szeroko zakrojone badania pokazują, że strach jest świetnym motywatorem, ale na krótki czas, tydzień bądź miesiąc. Wraz z upływem czasu efektywność dramatycznie spada, a ludzie zaczynają gorzej pracować lub też zaczynają szukać innej pracy. Natomiast, kiedy czują, że szef od nich wymaga, ale jest sprawiedliwy - dają z siebie więcej. Spójrz np. na Attylę, jednego z największych dowódców starożytności. Po przegranej na Polach Katalaunijskich jego państwo budowane na strachu nie przetrwało nawet kilku lat. A dzieło Loyoli? Trwa nadal.

Przyznasz, że jest jednak spora różnica między dowódcą czy szefem banku a zakonnikiem. Mówiliśmy już o miłości, pomysłowości, heroizmie i strachu, ale jednej rzeczy tu brakuje - wiary. Prezes korporacji nie kieruje się w swojej pracy wiarą w przeciwieństwie do jezuitów, których model skuteczności analizujesz. Czy pozbawienie go tego czynnika nie sprawia, że coś istotnego nam umknie?

Kiedy pisałem "Heroiczne przywództwo", byłem w sytuacji, w której jako szef dużego banku miałem podwładnych z całego świata; chrześcijan, muzułmanów, ateistów... Myślałem wtedy, jak w sposób zrozumiały dla nich wszystkich przetłumaczyć cechy i motywacje, które dla jezuitów miały wymiar religijny, jednocześnie unikając wyraźnych religijnych konotacji. Oczywiście, w czasach Ignacego nikt nie myślał o heroizmie jako o cesze przywódczej, nie było wtedy nawet takich kryteriów. Dla ówczesnych zakonników wykraczanie poza swój partykularny interes oznaczało szukanie we wszystkim woli Boga. Niemniej jednak przekładało się to na empatię czy solidarność. I to są rzeczy uniwersalne, zrozumiałe dla każdego człowieka. I taki cel mi przyświecał.

Co jednak, jeśli prezes kieruje się w swojej pracy wiarą. Czy jest przez to mniej obiektywny i skuteczny?

Oczywiście, cechy, o których tutaj mówimy, można stosować w życiu nawet wtedy, jeśli nie jest się katolikiem. Rozumiem, że pytasz jednak, czy jeśli będzie stała za nimi wiara, nie będziemy mówili o czymś w rodzaju doktryny. Moim zdaniem nie. Powiem nawet więcej, efekt docelowy - czyli lepsze i bardziej ludzkie środowisko pracy, może zostać stworzone zarówno przez osobę wierzącą jaki i niewierzącą. Wydaje mi się jednak, że osoba, która wierzy, będzie miała solidniejsze i bardziej trwałe motywacje w działaniu. Nie chodzi o to, żeby nagle biegać po biurze i nawracać, ale o to, aby wiara wzmacniała w nas miłość do naszego pracownika, czy współpracownika. To w konsekwencji podnosi efektywność całej korporacji.

Jeśli mówimy już o efektywności... Stawiasz tezę, że w życiu każdy powinien być liderem. Bez względu na pełnioną funkcję i wcześniejsze doświadczenie. Nie sądzisz, że firma pełna liderów to miejsce, w którym może zapanować chaos decyzyjny?

Powiem Ci, jaka jest słownikowa definicja bycia liderem: to wskazywanie na jakiś cel i wpływanie na ludzi, aby podążali w jego kierunku. To bycie dla innych autorytetem i punktem odniesienia. Jeśli spojrzysz na to szerzej, każdy z nas ma jakieś cele i zmierza do ich realizacji. Kiedy jesteś rodzicem, stanowisz autorytet dla swoich dzieci i pośrednio wpływasz na ich decyzje, podobnie, gdy jesteś dyrektorem firmy. Bez względu na pozycję życiową i zawodową, każdy ma swoją agendę, wchodzi w interakcje z ludźmi i stara się ich przekonać do swojej wizji świata.

No dobrze, ale na koniec dnia ktoś musi podjąć trudne decyzje i wziąć za nie odpowiedzialność. Czy istnieją w takim razie różne poziomy w byciu liderem?

Powiedziałbym to nawet prościej - pomimo tego, że wszyscy mamy predyspozycje do tego, aby stać się liderami, nie wszyscy mamy te same role. Niemniej jednak, w obrębie naszych kompetencji musimy działać podobnie jak nasz szef. Szukanie celów, podejmowanie decyzji, zarządzanie zespołem - a może przede wszystkim - zarządzanie samym sobą - to nasze zadania, które czynią z nas lidera - osobę, która w pełni bierze odpowiedzialność za swoje życie. Nie wszyscy jesteśmy bądź zostaniemy prezydentem Stanów Zjednoczonych, ale w swej istocie codziennie zmagamy się z podobnymi wyzwaniami. Dlatego kompetencja przywódcza jest tak ważna w dzisiejszym, stale zmieniającym sie świecie.

Do tej pory powiedzieliśmy wiele dobrego o jezuickim modelu zarządzania. Pracując przez 17 lat w JP Morgan miałeś jednak okazję dogłębnie przeanalizować korporacyjne struktury zarządzania. Czy sądzisz, że zakonnik mógłby sie czegoś nauczyć od dyrektora banku?

Pewnego dnia jeden z moich mentorów w JP Morgan zapytał mnie: "Wiesz, jaka była najlepsza rzecz, która przytrafiła mi się w tej pracy"? "Nie mam pojęcia" - odpowiedziałem. "Pierwsza poważna decyzja, którą musiałem tutaj podjąć, była zła. Zawaliłem sprawę". "Jak to" - zapytałem. "Traktujesz porażkę jako swoje najlepsze doświadczenie?". "Tak. Nikt nie zginął, od tego czasu udało nam się wszystko naprawić, a ja od tego czasu nigdy nie bałem się podjąć trudnej decyzji". Sposób, w jaki to powiedział, mnie zadziwił. Do tego czasu wychowywałem się w środowisku zakonnym, które pomimo wielu zalet było bardzo asekuracyjne, unikało ryzyka, możliwości popełnienia błędu. I to jest zrozumiałe, bo błąd często wiąże się z niemoralnością czy grzechem. Istnieje jednak pewien rodzaj otwartości umysłu czy też otwartości na podejmowanie trudnych decyzji, tego zakony, czy też ludzie Kościoła mogliby się nauczyć od pracowników wielkich korporacji. To oczywiste, że im więcej mamy do stracenia, tym bardziej boimy się zmian, ale dobrego lidera nie może to paraliżować.

Na koniec naszej rozmowy chciałbym Cię poprosić o radę dla młodych przedsiębiorców, którzy chcą odnieść sukces, ale jednocześnie nie chcą godzić się na złe lub niemoralne kompromisy. Czy w świecie wielkich pieniędzy taka postawa jest w ogóle możliwe?

Gdy jakiś początkujący manager zadaje mi podobne pytanie, odpowiadam mu: oczywiście, idź do pracy w wielkich instytucjach, zakładaj firmę, konkuruj biznesowo, zarabiaj i bądź głodny sukcesu, ale nie rób tego, jeśli nie znasz siebie. I to nie jest tylko pusta fraza zaczerpnięta z pop-psychologii. Środowisko biznesowe to trudne miejsce dla wiary, częste pełne zawiści, nieczystych zagrywek, ambicji i gier interesów. Jeśli nie znasz swoim słabych i mocnych stron, nie masz fundamentów, na których możesz się oprzeć, na dłuższą metę zaczniesz szukać dróg na skróty, chodzić na kompromisy. I właśnie w tym pomaga dojrzaławiara - uczy Cię mieć cele wyższe niż zysk i wąsko rozumiany sukces. A to z czasem procentuje. Mówiąc wprost: wiara nie przeszkadza być bogatym.

Chris Lowney (ur. 1958) - były jezuita oraz były dyrektor zarządzający w holdingu JP Morgan Chase & Co., działacz społeczny, autor poczytnych książek z zakresu przywództwa i etyki w biznesie. Obecnie przewodniczący Catholic Health Initiatives, drugiej co do wielkości amerykańskiej organizacji non profit zajmującej się opieką zdrowotną.

...

Tak trzeba takie postawy wydobywac na swiatlo dzienne ! Epatowanie zlem do niczego nie prowadzi . Zauwazmy ze w Biblii nie maszczegolowych opisow zlych ludzi o Herodzie czy Judaszu krotkie zdanka a o Abrachamie cale ksiegi . Bo tak trzeba ! To wzor ! Szczegolowo pokazac dobro a zlo tylko wspominac Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133521
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:58, 18 Mar 2015    Temat postu:

Włochy: aresztowani za łapówki słuchali kazania papieża o korupcji

Dwaj włoscy przedsiębiorcy, aresztowani w poniedziałek pod zarzutem korupcji przy przetargach na wielkie inwestycje, byli przed rokiem na mszy papieża Franciszka i słuchali jego kazania, w którym potępił to zjawisko - ustaliła prokuratura z Florencji.

Ansa przytoczyła fragment akt śledztwa, prowadzonego w sprawie gigantycznego skandalu korupcyjnego dotyczącego wielomiliardowych przetargów na takie prace, jak budowa trakcji kolei dużych prędkości i odcinków autostrad oraz metra w Rzymie i Mediolanie. Wśród aresztowanych są przedsiębiorcy Stefano Perotti i Francesco Cavallo, którzy dzięki korupcyjnym powiązaniom z wysokimi rangą urzędnikami ministerstwa infrastruktury realizowali wielkie inwestycje.

Prokuratorzy napisali w aktach śledztwa: "To naprawdę ciekawe, że tacy osobnicy jak Perotti i Cavallo, zdolni do zawierania ścisłych korupcyjnych kontaktów, 27 marca 2014 roku o godzinie 6.30 uczestniczyli we mszy papieża Franciszka w Watykanie". Prowadzący dochodzenie przypomnieli zarazem, że "w obecności polityków i przedsiębiorców papież wygłosił homilię na temat korupcji, która wywołała poruszenie".

Podczas mszy w bazylice watykańskiej, w której uczestniczyli głównie włoscy parlamentarzyści i ministrowie, Franciszek mówił o grzesznikach i zepsuciu. Potępiał klasę rządzącą, która - jak dodał - "oddaliła się od ludu i interesowała się tylko swoimi sprawami: swoją grupą, swoją partią, swoimi wewnętrznymi walkami". Mówił o ludziach zepsutych i obłudnych, którzy sami się usprawiedliwiają i popełniają najgorsze czyny.

...

Cenne .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133521
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:53, 20 Kwi 2015    Temat postu:

Rzeczpospolita nieufnych

Nawet 13 proc. PKB kosztuje rocznie polskich przedsiębiorców ich własna podejrzliwość wobec partnerów w biznesie, podaje "Dziennik Gazeta Prawna" powołując się na badania Akademii Finansów i Biznesu Vistula.

Kontrahent wykorzysta każdą lukę w umowie, by uzyskać dodatkowe korzyści moim kosztem - to pogląd prezentowany przez 52,5 proc. firm. Aż 59,7 proc. uważa, że druga strona gra fair tylko wtedy, gdy obu kontrahentów łączy wspólnota interesów, np. realizują wspólny projekt dla większego odbiorcy.

Trzy czwarte przedsiębiorców sądzi, że ciągle trzeba uważać, by nie dać się oszukać, a niemal co drugi przyznaje, że nie zdecydował się na przeprowadzenie transakcji, bo się bał, że padnie ofiarą oszustwa. Co trzeci mówi, że współpracuje tylko ze sprawdzonymi kontrahentami.

Eksperci obliczają, że straty gospodarki wynikające z tej nieufności mogą wynosić nawet 281 mld zł.

...

Taka jest cena nieuczciwości.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133521
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:36, 14 Maj 2015    Temat postu:

Połowa badanych menadżerów dopuszcza korupcję w celu ratowania firmy

46 proc. polskich uczestników badania, przeprowadzonego przez firmę EY uważa, że praktyki korupcyjne - oferowanie upominków, gotówki lub zapewnianie rozrywki - są uzasadnione, jeśli pomogą przetrwać firmie na rynku - wynika z raportu Badania Nadużyć Gospodarczych EY.

Raport został przedstawiony podczas konferencji "Nadużycia i korupcja - na skróty do sukcesu?". Jak wyjaśniał prezentujący go Mariusz Witalis z EY, anonimowe badanie zostało przeprowadzone w 38 krajach, przede wszystkim wśród przedstawicieli kadry kierowniczej największych firm, menadżerów oraz pracowników firm. Zapytanych zostało w sumie 3800 osób.

Z raportu wynika przede wszystkim, jak przekonywał Witalis, że coraz większa presja na wyniki oraz brak stabilności gospodarczej doprowadzają do wzrostu nadużyć i korupcji w biznesie. 61 proc. uczestników badania z krajów szybkiego wzrostu (takich jak Polska) uznało korupcję za powszechne zjawisko. W Polsce 43 proc. badanych uznało praktyki korupcyjne za rozpowszechnione. "Widzimy istotny wzrost percepcji korupcji w Polsce" - mówił Witalis, dodając, że jego firma prowadzi podobne badania od 10 lat.

Wykazany w raporcie wzrost tendencji korupcyjnych spowodowany jest, jak przyznał przedstawiciel EY, głównie zwiekszoną presją na poszukiwanie nowych możliwości polepszenia wyników firm. Z raportu wynika, że 46 proc. polskich respondentów uznała, że praktyki korupcyjne w celu ratowania firmy są dopuszczalne (średnia dla wszystkich krajów objętych badaniem to 34 proc., a Polska była na 8 miejscu pod względem wielkości korupcji).

20 proc. menadżerów była skłonna wręczyć upominek, 25 proc. gotowych było wręczyć gotówkę, a 23 proc. zaoferowałoby rozrywkę (wyjazdy na narty, egzotyczne wycieczki itp.). Jak mówił Witalis, chodziło np. o sytuacje, gdy od jakiegoś wielkiego kontraktu zależało przetrwanie firmy, wówczas gotowość do użycia argumentu korupcyjnego była duża.

Jeśli chodzi o oferowanie gotówki, to w obecnych czasach, jak mówił Witalis, nie są to już klasyczne "koperty" - to na ogół skomplikowane operacje finansowe z udziałem podstawionych osób, płacenie na fikcyjne usługi itd.

Poza tym zdaniem 37 proc. badanych częstym zjawiskiem jest fałszowanie sprawozdań finansowych, w celu przedstawienia formalnie jak najlepszych wyników. W Polsce 32 proc. takie praktyki uznało za dopuszczalne, np. w celu przetrwania spowolnienia gospodarczego, a 61 proc. czuło się pod presją zwierzchników na jak najlepsze wyniki za wszelką cenę.

Co trzeci badany przyznał zarazem, że w ciągu ostatniego roku w jego firmie miało miejsce zniekształcenie danych finansowych, co dało Polsce 11 miejsce na 38 państw. Były to różne praktyki - np. rabaty ze wsteczną datą, negocjowanie opóźnionego terminu płatności, żeby znalazł się w już w następnym roku itp.

Ponadto 22 proc. ankietowanych w Polsce przyznała, że postępowania zgodnie z prawem i procedurami może zaszkodzić konkurencyjności firmy.

Polska szczególnie źle wypadła w badaniu (przedostatnie miejsce) w przestrzeganiu przez same firmy praktyk antykorupcyjnych, tzn. karaniu pracowników za ich łamanie itp. (tylko 26 proc. badanych przyznało, że zarządy robią coś w tym kierunku), a także komunikowaniu pracownikom prewencji antykorupcyjnej.

"Często firmy boją się karać swoich najlepszych sprzedawców, nawet gdy mają świadomość, że naginają oni przepisy" - mówił Witalis.

W konferencji wziął udział były zastępca komendanta głównego policji i były wiceszef MSWiA Adam Rapacki. "Potwierdzam tezę, że presja uzyskania dobrych wyników powoduje, że wiele firm idzie na skróty" - powiedział.

Jego zdaniem największą obecnie patologią, jeśli chodzi o nadużycia gospodarcze, są wyłudzenia podatku VAT. Według Rapackiego, niedawna misja MFW stwierdziła, że skuteczność poboru VAT w Polsce jest szczególnie mała i niższa niż w innych nowych krajach UE. Według cytowanych przez Rapackiego danych, unikanie płacenia VAT w Polsce wzrosło z 18 proc. w 2010 do 25 proc. w 2012 roku. Daje to straty na poziomie kilkudziesięciu miliardów złotych.

Cała szara strefa, w zależności od danych różnych ośrodków, szacowana jest natomiast od kilkunastu do 25 proc. PKB. "To jest już blisko 400 miliardów złotych i to jest gigantyczna kwota" - mówi Rapacki. "Redukcja tej szarej strefy w Polsce o kilka procent oznacza załatwienie wielu problemów budżetowych" - dodał.

Tymczasem wymiar sprawiedliwości jest mało skuteczny w pozbawianiu korzyści sprawców przestępstw - w 2013 roku wszystkie prokuratury we współpracy z organami ścigania zabezpieczyły mienie na poziomie 363 mln złotych. "Porównując to do szarej strefy to kropla w morzu" - powiedział Rapacki.

...

To tylko ci co się przyznają. Jak doliczyć resztę. To większość uważa że korupcja jest dopuszczalna. A NIE JEST! MACIE DBAĆ O DUSZĘ PRZEDE WSZYSTKIM!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133521
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:30, 22 Cze 2015    Temat postu:

Papież do przedsiębiorców: trzymajcie się z dala od korupcji i przestępczości

- AFP

Trzymajcie się z dala od korupcji i przestępczości - zaapelował papież Franciszek do włoskich przedsiębiorców podczas spotkania w Watykanie. Przekonywał, że możliwa jest gospodarka oparta na sprawiedliwości.

Podczas audiencji dla kawalerów włoskiego Orderu Pracy papież mówił o dramacie bezrobotnych młodych ludzi, którzy czują się niepotrzebni. Bezrobocie młodych pokoleń nazwał „prawdziwą plagą społeczną” i wyraził przekonanie, że tej „dysfunkcji nie można przypisywać wyłącznie przyczynom w wymiarze globalnym czy międzynarodowym”.
REKLAMA


“Świat pracy powinien spełnić oczekiwania młodych ludzi, przygotowanych i pragnących zaangażować się i rozwijać” - oświadczył Franciszek. “Dobra wspólnego nie osiąga się poprzez zwykłe zwiększenie zysków” - dodał. Następnie wyraził życzenie, aby “praktykowano sprawiedliwość w pełnym tego słowa znaczeniu”.

Zdaniem papieża ekonomia będzie przyczyniać się do autentycznego rozwoju, jeśli będzie "zakorzeniona w sprawiedliwości i w poszanowaniu prawa" i "nie będzie spychać na margines jednostek i narodów trzymając się z dala od korupcji oraz przestępczości i nie zapominając o zachowaniu środowiska naturalnego".

...

Tak celem ekonomii jest doskonalenie sumienia. Nie jego zagłada.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133521
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:20, 29 Wrz 2015    Temat postu:

Hiszpania: 700 tysięcy seatów z fałszującym oprogramowaniem

- Reuters

Fabryki Seata sprzedały 700 tysięcy aut z silnikami diesla mającymi sfałszowane oprogramowanie - poinformował hiszpański producent. W salonach samochodowych w całym kraju wstrzymano sprzedaż aut wyposażonych w silnik EA 189.

Seaty z oprogramowaniem Volkswagena zaniżającym emisję do atmosfery szkodliwych substancji były produkowane przez siedem lat - od początku 2009 do końca maja tego roku.
REKLAMA


Aby pomóc kierowcom, fabryka Seata opracowuje stronę internetową, na której będą mogli sprawdzić, czy ich samochód ma sfałszowane oprogramowanie. Postanowiono też wstrzymać sprzedaż 3300 pojazdów, co do których istnieje podejrzenie o manipulację.

Hiszpańskie ministerstwo przemysłu zwróci się do Grupy Volkswagena o zwrot dotacji, jakie otrzymywała za produkcję aut mało zanieczyszczających środowisko. Zgodnie z tak zwanym Planem Pive, rząd płaci producentom ekologicznych samochodów, między innymi Volkswagenowi, 2 tysiące euro od każdego sprzedanego pojazdu.

...

Niestety tak wyglada ,,biznes" i to na Zachodzie tym niby wzorze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133521
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:17, 01 Paź 2015    Temat postu:

Hausner: dzisiejszy model gospodarki rynkowej staje się gospodarką rabunkową

Członek Rady Polityki Pieniężnej w Polsce Jerzy Hausner - Adam Warżawa / PAP

Dzisiejszy model gospodarki rynkowej staje się w wielu swoich przejawach gospodarką rabunkową, wywołującą poważne zagrożenie systemowe, mówił w Sopocie na Europejskim Forum Nowych Idei prof. Jerzy Hausner. W jego opinii lekarstwem na taką sytuację może być firma-idea.

Profesor Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie i członek Rady Polityki Pieniężnej Jerzy Hausner był jednym z uczestników debaty „Firma-idea - nowe podejście do wartości w biznesie”, która odbyła się w ramach rozpoczętego w środę Forum.
REKLAMA


We wstępie do dyskusji prof. Hausner zaznaczył, że w jego opinii największym problemem kapitalizmu jest „rozerwanie związku między rynkiem a wartościami”.

„Rozwój gospodarki rynkowej w systemie kapitalistycznym w ostatnich dekadach poszedł w kierunku podważenia aksjonormatywnych fundamentów gospodarki rynkowej. Gdy popatrzymy na funkcjonowanie rynku kapitałowego, to wyraźnie widać, że mamy do czynienia z sytuacją, w której bardzo wysokie premie za ryzyko idą jednocześnie z zachowaniem polegającym na niemalże całkowitym przerzucaniu ryzyka na trzecią stronę. To jest źródłem globalnego kryzysu finansowego” – mówił Hausner dodając, że „nie mamy do czynienia z rozkładem ryzyka, ale z sytuacjami ucieczki, unikania ryzyka i obciążania (ewentualnymi stratami - PAP) kogoś innego”.

Hausner przywołał przykład Volkswagena (kilkanaście dni temu okazało się, że w autach tej firmy zainstalowano oprogramowanie umożliwiające manipulowanie pomiarem emisji spalin - PAP). „Przykład ten uzmysławia nam z czym mamy do czynienia. Gdy wygrywa chciwość, zanika odpowiedzialność” – powiedział Hausner.

Profesor postawił pytanie, czy zerwanie związku między rynkiem a wartościami to nieunikniona cecha gospodarki rynkowej. „Opowiadamy się, że nie jest to integralna cecha gospodarki rynkowej. To jest następstwo pewnego modelu funkcjonowania tej gospodarki” – powiedział Hausner dodając, że model ten można scharakteryzować jako „kapitalizm kwartalny, czyli ten, którego efekty rozliczamy w wynikach kwartalnych firm”.

Hausner dodał, że w jego opinii „ta krótkowzroczność, to wada nabyta, będąca pochodną innej cechy – wąskowzroczności”. „Chodzi o to, że zdolność firmy do wytwarzania wartości i wartość firmy została zrównana z wysokością wyniku finansowego w krótkim okresie” - powiedział.

Zaznaczył, że w dzisiejszej gospodarce - gospodarce cyfrowej, podstawą stały się nie zasoby materialne, ale m.in. wiedza i informacja. „A te występują w nadmiarze. Dlatego ten model konkurencji rynkowej, który pasował do poprzedniej fazy rozwoju kapitalizmu, nie przystaje do obecnej fazy” – mówił Hausner dodając, że dotychczasowy model gospodarki rynkowej staje się w wielu swoich przejawach gospodarką rabunkową, wywołującą poważne zagrożenie systemowe.

Zdaniem Hausnera „biznes nie może nie reagować na to, o czym coraz częściej wiemy, czujemy i mówimy”. „Zaproponowaliśmy własną koncepcję określaną mianem firma-idea” – powiedział Hausner dodając, że „każda firma musi sama zdefiniować swoją ideę jako świadomie określony, specyficzny, proces wytarzania wartości ekonomicznej”. Hausner dodał, że firmy muszą być zdolne do modyfikowania swojego modelu wartości, „wytwarzając w ten sposób trajektorię swojego rozwoju”.

W opinii Hausnera nowe spojrzenie na firmę musi być spojrzeniem na dwóch poziomach: aksjonormatywnym oraz organizacyjnym. „Trzeba spojrzeć na firmę jako na instytucję i jako na organizację” - mówił Hausner dodając, że koncepcję firmy-idei opracował wspólnie z Mateuszem Zmyślonym – założycielem agencji reklamowej Grupa Eskadra.

Zmyślony, jako przykład firmy-idei podał założone w latach 30. ub. wieku przedsiębiorstwo Bata produkujące buty. Jak wyjaśnił, założyciel tej firmy, wybudował swoim pracownikom miasta, w których były przedszkola, szkoły i uczelnie. Dodał, że poza produkcją butów założyciel firmy prowadził też wytwórnię filmową i wydawnictwo. ”Sam generował kulturę i tak to też określał – jako kulturę własnej marki” – powiedział Zmyślony.

Wśród współczesnych przykładów firm, które w jakimś stopniu można określić mianem firma-idea, Zmyślony wymienił Volvo - kojarzące się z produkcją bezpiecznych samochodów czy firmę IKEA. „ W IKEA już dawno nie handlują meblami, oni współtworzą wraz ze swoimi partnerami wartość, jaką jest +dom+. Tam się chodzi zjeść, poinspirować, dotknąć pewnej estetyki. Oni mają swój własny, prosty język” – powiedział Zmyślony. „Fragmentaryczne zastosowanie modelu firma-idea znalazłem też w polskim PKO BP, które prowadzi Szkolną Kasę Oszczędności, gdzie bank uczy małe dzieci oszczędzania. Bank, który zachęca do oszczędzania, a nie do wydawania, to ogromna wartość” – mówił Zmyślony dodając, że nie ma branży, w której „model idea-firma nie zadziała”.

Europejskie Forum Nowych Idei, którego głównym organizatorem jest zrzeszająca polskich pracodawców Konfederacja Lewiatan, odbywa się w Sopocie po raz piąty. W tegorocznej edycji weźmie udział ponad 1300 osób ze świata biznesu, polityki, nauki i kultury. Tematami dyskusji będą m.in. kryzys migracyjny, rosnące radykalizmy i nierówna dystrybucja dochodów.

...

Brawo! Celem zarabiania nie jest... zarabianie. Zatem cele ekonomii SA POZA EKONOMIA! Gdyby byly w niej to mozna byloby robic wszystko by je osiagnac. Tymczasem widzimy ze takie postepowanie niszczy. Brak zasad moralnych! Gdy ktos dazy do prawdy osiaha sukces! Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133521
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:55, 16 Gru 2015    Temat postu:

Afera spalinowa także u innych producentów?

- istock

Volkswagen się kaja i wychodzi powoli z afery spalinowej, ale jak się okazuje być może nie tylko niemiecki koncern oszukiwał. Badania wykazały, że także samochody innych marek emitują do atmosfery znacznie więcej zanieczyszczeń niż powinny. Producenci zapewniają jednak, że wszystko jest zgodne z przepisami.

Po odkryciu, że Volkswagen instalował w silnikach diesla program fałszujący dane o emisji, w Niemczech przyjrzano się także innym producentom. Wyniki badań są niepokojące. Testy przeprowadzone w Szwajcarii na zlecenie organizacji ekologicznej Deutsche Umwelthilfe oraz telewizji ZDF wykazały, że także niektóre samochody marek BMW, Opel, Mercedes i Renault wydzielają w normalnych warunkach dużo więcej tlenków azotu niż podczas testów w stacji diagnostycznej. Przebadane pojazdy to BMW 320d, Opel Zafira 1.6 CDTi, Mercedes C200 CDI oraz Renault Espace 1.6 dCI.

Wszyscy producenci zdecydowanie zaprzeczają, że stosują zakazane oprogramowanie, na czym przyłapano Volkswagena. Podkreślają, że ich samochody spełniają normy. Chodzi jednak o pomiary laboratoryjne. Jak wynika z eksperymentu, w normalnym ruchu drogowym emisja szkodliwych substancji jest dużo wyższa, za każdym razem co najmniej dwukrotnie. Eksperci cytowani przez telewizję ZDF mówią, że tak wyraźny wzrost trudno jest wytłumaczyć zwykłą różnicą warunków, w jakich odbywa się test na drodze i w stacji diagnostycznej.

...

Brak sumienia u kapitalistow daje takie skutki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133521
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:06, 28 Sty 2016    Temat postu:

Aterima

Headhunting i kontrowersje wokół niego
Anna Dolot
Ekspert w ATERIMA HR

praca biuro biurowiec pracownik pracownicy ruch - Shutterstock

Kiedy headhunting pojawił się w Polsce, wielu pracodawców głośno krytykowało tę metodę, określając ją jako działanie nieetyczne, używając do jej określenia tak mocnych słów jak „kradzież”. Tymczasem niemal każdy pracownik po cichu marzył, aby stać się obiektem zainteresowań łowców głów. Przedstawiamy, czym jest headhunting, jakie są jego zalety, a jakie wady.

Headhunting to metoda poszukiwania pracowników o konkretnych kwalifikacjach, umiejętnościach i kompetencjach. Poszukiwania mają charakter aktywny – headhunter pozyskuje kandydatów nie tylko spośród aplikacji, które nadsyłają mu sami zainteresowani, ale również (a czasem przede wszystkim) inicjując kontakt z zatrudnionymi w innych firmach pracownikami.
REKLAMA


Z reguły headhunter ma wiedzę na temat branży, w której rekrutuje, zna środowisko i własną sieć biznesowych kontaktów, które ułatwiają mu poszukiwanie adekwatnej osoby. Dodatkowo rekruter musi się wykazać zarówno cierpliwością w działaniu, dyskrecją jak i elastycznością – nierzadko rozmowy kwalifikacyjne prowadzi we wczesnych godzinach porannych lub popołudniowych, kandydaci bowiem pracują – nie zawsze chcą, a czasem nie mogą wziąć urlopu.

To łowca głów przeprowadza cały proces rekrutacji i selekcji, w ostatnim etapie rekomendując zlecającej mu firmie 2-3 najlepszych kandydatów, spośród których pracodawca wybiera tego, który mu najbardziej odpowiada. Dla firmy zlecającej taką formę współpracy oznacza to znalezienie właściwej osoby, w stosunkowo krótkim czasie, bez konieczności angażowania własnego czasu i ludzi.

Dyskusja na temat etyczności tej metody wydaje się tracić na dynamice i ekspresyjności. Rynek pracy zarówno w teorii, jak i praktyce charakteryzuje się poważnym mankamentem – ograniczeniami w przepływie informacji. Skąd pracownik firmy X ma wiedzieć, że firma Y szuka specjalisty na określone stanowisko? Headhunting usprawnia przepływ informacji na rynku pracy, docierając z konkretnym komunikatem do potencjalnego odbiorcy. Headhunter przedstawia ofertę, proponuje spotkanie i udział w procesie selekcji. To, co potencjalny odbiorca zrobi z zaproponowaną mu ofertą pracy, pozostaje jego decyzją.

Wyobraźmy sobie sytuację, w której pracownik od lat pracuje w jednej firmie, jego dotychczasowa praca nie stanowi dla niego już wyzwania, a możliwości awansów pionowych i poziomych są już wyczerpane. W takich okolicznościach może dokonać racjonalnej, opartej o chłodną kalkulację decyzji – zostać w znanym, w miarę bezpiecznym środowisku z ograniczonymi możliwościami rozwoju czy zaryzykować istotną zmianę w swoim zawodowym życiu z możliwością nauczenia się czegoś nowego i wszelkimi tego konsekwencjami. Z reguły w grę wchodzą jeszcze kwestie finansowe, być może też czynniki rodzinne. Wydaje się to być raczej naturalną sytuacją biznesową i zawodową.

Konkurencja wśród pracodawców o pracowników przynosi większe korzyści tym drugim. Tak naprawdę tym, co w znaczącym stopniu może zatrzymać pracownika u dotychczasowego pracodawcy jest relacja, jaką pracownik ma ze swoim przełożonym i firmą, jako pracodawcą. Jeśli ta relacja oparta jest na szczerości, szacunku, a pracownik ma poczucie, że jego bezpośredni szef inwestuje w niego swój czas i dzieli się wiedzą, to zdecydowanie trudniej będzie mu odejść. Taki pracownik przychodzi do pracy, bo lubi, a ofertę headhuntera prawdopodobnie odrzuci. Jeśli zaś będzie miał poczucie, że nowa praca spadła mu z nieba – nie będzie się długo zastanawiał i szybko spakuje swoje rzeczy do kartonowego pudełka.

Może mieć też miejsce sytuacja, w której mimo dobrych relacji pracownika z pracodawcą, ten pierwszy podejmie decyzję o skorzystaniu z oferty headhuntera np. z powodu znacznie wyższego wynagrodzenia lub możliwości awansu, którego w innym wypadku by nie doświadczył. To także naturalna sytuacja. Zarówno pracownik, jak i pracodawca podejmuje decyzje z korzyścią dla siebie. Prawdą jest, że czasami to łowca głów rozbudza w pracowniku myśl o zmianie pracy i staje się impulsem do działania, którego pracownik w innych okolicznościach by nie podjął.

...

Jesli robia wywiad kto u konkurencji jest najlepszy i go przekupuja jest to forma nieetyczna. Powinno sie co najmniej poczekac az sam sie zglosi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133521
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:28, 22 Cze 2016    Temat postu:

InfoWire.pl
Firmy z Europy Środkowo-Wschodniej na bakier z etyką
Dodano dzisiaj 06:00

Aż 20% pracowników firm środkowo-wschodnioeuropejskich uważa, że ustalenie wartości moralnych w przedsiębiorstwie ogranicza swobodę prowadzenia działalności i blokuje aktywną sprzedaż. To podejście jednak się zmienia. Firmy przykładają do etyki coraz większą wagę, ponieważ mają świadomość, że w działaniu długofalowym jest to bardziej opłacalne.

Nieetyczne zachowania pracowników wynikają przede wszystkim z nacisku firmy na wypracowanie jak najwyższych zysków finansowych. Korzyści z takiego działania są jednak krótkoterminowe. „Klienci obserwują i oceniają firmę. Jeśli będzie ona prezentowała zachowania niezgodne z ich wartościami, odejdą do konkurencji. Dlatego pracodawcy kładą coraz większy nacisk na etykę i wprowadzają roczne oraz półroczne oceny zachowania zatrudnionych osób” – mówi serwisowi infoWire.pl Jakub Bejnarowicz, szef CIMA w Europie Środkowo-Wschodniej.

Dobry wizerunek firmy buduje się latami. Należy podejść do tego strategicznie i konsekwentnie. W dobie internetu każda informacja o skandalu z udziałem przedsiębiorstwa dociera do klientów błyskawicznie i psuje jego obraz. Hamuje też rozwój biznesu – 50% firm rezygnuje z zawarcia kontraktu z innym przedsiębiorstwem z uwagi na brak zaufania.

Jeśli zadbamy o etykę w firmie, będziemy mniej narażeni na podobne problemy. „Firma powinna funkcjonować w sposób otwarty, być przejrzysta i komunikować się ze swoimi interesariuszami na bieżąco. Ważna jest również rzetelna sprawozdawczość, ponieważ akcjonariusze muszą mieć pełną wiedzę na temat tego, czym dana firma się zajmuje i jak radzi sobie finansowo” – stwierdza ekspert.

...

A na Zachodzie to niby co? Wielu glupcow uwaza ze ta cala moralnosc to im szkodzi...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133521
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:29, 22 Cze 2016    Temat postu:

InfoWire.pl
Firmy z Europy Środkowo-Wschodniej na bakier z etyką
Dodano dzisiaj 06:00

Aż 20% pracowników firm środkowo-wschodnioeuropejskich uważa, że ustalenie wartości moralnych w przedsiębiorstwie ogranicza swobodę prowadzenia działalności i blokuje aktywną sprzedaż. To podejście jednak się zmienia. Firmy przykładają do etyki coraz większą wagę, ponieważ mają świadomość, że w działaniu długofalowym jest to bardziej opłacalne.

Nieetyczne zachowania pracowników wynikają przede wszystkim z nacisku firmy na wypracowanie jak najwyższych zysków finansowych. Korzyści z takiego działania są jednak krótkoterminowe. „Klienci obserwują i oceniają firmę. Jeśli będzie ona prezentowała zachowania niezgodne z ich wartościami, odejdą do konkurencji. Dlatego pracodawcy kładą coraz większy nacisk na etykę i wprowadzają roczne oraz półroczne oceny zachowania zatrudnionych osób” – mówi serwisowi infoWire.pl Jakub Bejnarowicz, szef CIMA w Europie Środkowo-Wschodniej.

Dobry wizerunek firmy buduje się latami. Należy podejść do tego strategicznie i konsekwentnie. W dobie internetu każda informacja o skandalu z udziałem przedsiębiorstwa dociera do klientów błyskawicznie i psuje jego obraz. Hamuje też rozwój biznesu – 50% firm rezygnuje z zawarcia kontraktu z innym przedsiębiorstwem z uwagi na brak zaufania.

Jeśli zadbamy o etykę w firmie, będziemy mniej narażeni na podobne problemy. „Firma powinna funkcjonować w sposób otwarty, być przejrzysta i komunikować się ze swoimi interesariuszami na bieżąco. Ważna jest również rzetelna sprawozdawczość, ponieważ akcjonariusze muszą mieć pełną wiedzę na temat tego, czym dana firma się zajmuje i jak radzi sobie finansowo” – stwierdza ekspert.

...

A na Zachodzie to niby co? Wielu glupcow uwaza ze ta cala moralnosc to im szkodzi...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133521
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 8:34, 13 Wrz 2016    Temat postu:

Kościół: firma Apple powinna zapłacić zaległe podatki
ptw/
2016-09-12, 23:21
Wyegzekwowanie zaległych podatków od firmy Apple jest wymogiem sprawiedliwości społecznej. Takie stanowisko zajęła Komisja Episkopatów Wspólnoty Europejskiej (COMECE) w sprawie kontrowersyjnych ulg podatkowych.
PAP/EPA/MONICA DAVEY

Biznes
Kłopoty elektronicznego giganta. Sprzedawali...

Europejskie episkopaty zwróciły uwagę, że międzynarodowe korporacje, które inwestują i działają w całej Europie, mają ogromne zyski dzięki wynegocjowanym niskim stopom procentowym.



Przypominają przykład, że w Luksemburgu rząd "kupował" przychylność wielkich firm, oferując im przywileje podatkowe w zamian za ulokowanie siedziby w tym kraju. Podobna praktyka jest w Irlandii. W oparciu o porozumienie zawarte z rządem Apple płacił tam zaledwie 1 proc. podatku, przy obowiązującej regularnie stawce 12,5 proc.



Komisja Europejska wyliczyła i nakazała by Apple oddał 13 mld euro rządowi Irlandii tytułem niezapłaconych podatków.



Komisja Episkopatów wspiera KE



W wydanym oświadczeniu Komisja Episkopatów Wspólnoty Europejskiej wzywa państwa członkowskie do równego traktowania wszystkich przedsiębiorców.



"Ustalanie bowiem niższych stóp procentowych dla wpływowych koncernów sprzeciwia się sprawiedliwości społecznej. Jest też wbrew zasadom wolnego rynku, ponieważ osłabia konkurencyjność mniejszych firm" - stwierdziły Episkopaty.



COMECE zauważa, że "w sytuacji rosnącego ubóstwa praktyki, które pozwalają korporacjom zapłacić niewiele lub nawet nic, są niezrozumiałe dla obywateli". Komisja Episkopatów wzywa zatem wszystkie zaangażowane podmioty do współpracy "na rzecz większej sprawiedliwości podatkowej".



KAI

...

Zalatwianie sobie nieplacenia podatkow ,,bo mamy takie dojscia" jest kradzieza i to zuchwala. NAWET GDY PRAWNIE WSZYSTKO JEST NIBY W PORZADKU! To jest grzech ciezki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133521
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:26, 23 Lut 2017    Temat postu:

gosc.pl → Wiadomości → Papież: Nie można być katolikiem i wyzyskiwać pracowników
Papież: Nie można być katolikiem i wyzyskiwać pracowników
PAP
dodane 23.02.2017 13:00

PAP/EPA/GIORGIO ONORATI

Do porzucenia podwójnego, gorszącego życia i nie zwlekania z nawróceniem wezwał dziś Franciszek podczas porannej Eucharystii w Domu Świętej Marty. Papież podkreślił też, że zgorszenie pociąga za sobą destrukcję.

Franciszek wyszedł od słów Pana Jezusa zawartych w czytanym dziś fragmencie Ewangelii (Mk 9,41-50): „Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją”; „Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła”.

Papież zaznaczył, że w tym nawoływaniu do unikania zgorszenia, które wiąże się z obłudą i podwójnym życiem, chodzi także o unikanie zniszczenia, jakie pociąga ono za sobą. Nie można być bowiem katolikiem i wyzyskiwać pracowników, czy prać brudne pieniądze, lub dorabiać się na oszustwie. Ojciec Święty zacytował zasłyszane powiedzenie, że chyba lepiej być ateistą, niż katolikiem takim jak ci. Wskazał, że taka obłudna postawa niszczy. Podał przykład katolika, właściciela dużej firmy, której groził upadek. Władze podejmowały próby uspokojenia nastrojów pracowników, którzy nie otrzymywali należnych pensji, chciały uratować przedsiębiorstwo, ale nie mogły skontaktować się z jego właścicielem – katolikiem, przebywającym na luksusowych wakacjach. „To jest właśnie zgorszenie” – stwierdził Franciszek.

Papież podkreślił, że takim ludziom Jezus powie: nie znam ciebie. Dodał, że podwójne życie wypływa z nieopanowanej pożądliwości, będącej konsekwencją grzechu pierworodnego. W tym kontekście przypomniał przestrogę zawartą w pierwszym czytaniu dzisiejszej liturgii (Syr 5,1-Cool, aby nie polegać na bogactwach, na samym sobie. Zachęcił też, aby nawrócenia nie odkładać na później.

„Warto, aby każdy z nas zastanowił się, czy jest w nas coś z podwójnego życia, stwarzania pozorów ludzi sprawiedliwych, dobrych wierzących, dobrych katolików, ale w głębi czyniących coś innego. Czy jest w nas jakieś podwójne życie, zbyt dużo pewności siebie: «Ależ, tak, Pan mi później wszystko wybaczy, ale teraz nadal żyję bez zmian». Czy jest coś, z mówienia: «Tak, to nie jest dobre, nawrócę się, ale nie dziś, jutro». Pomyślmy o tym. I wykorzystajmy Słowa Pana, pomyślmy, że Pan w tej dziedzinie jest bardzo surowy. Bo zgorszenie niszczy” – zakończył swoją homilię Ojciec Święty.

...

Trzeba byc uczciwym.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133521
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:24, 12 Cze 2017    Temat postu:

Modlitwa przedsiębiorcy i startupowca
Redakcja | Czer 12, 2017

Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Ta specjalna modlitwa ma bardzo mocnego patrona: św. Maksymiliana Kolbego.
Modlitwa przedsiębiorcy i startupowca

Wszechmogący Boże,
dzięki Twojej miłości świat poznał św. Maksymiliana Kolbego,
którego pragnę wybrać na przewodnika w swojej pracy.
Proszę Cię spraw, abym tak jak on wykonywał ją z zaangażowaniem, starannością
i dzięki niej służył drugiemu człowiekowi.
Niech Twoja łaska spłynie na mnie przez wstawiennictwo jego i Maryi Niepokalanej,
którą tak bardzo umiłował.
Który żyjesz i królujesz w Trójcy Świętej jedyny,
Bóg przez wszystkie wieki wieków.
Amen.

Autorem modlitwy jest Jacek Sumisławski

...

Potrzebna.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133521
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 22:05, 24 Paź 2017    Temat postu:

Szanuj swoich pracowników – to klucz do sukcesu
Małgorzata Rybak | 24/10/2017

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Byłoby uproszczeniem, gdyby skuteczne przywództwo zdefiniować jako sytuację, w której ludzie robią to, czego od nich oczekujemy. A przecież często tak się ono kojarzy i tak bywa opisywane. Czy charyzmatyczny lider to ten z największym darem przekonywania?
Inni mają robić to, co chcemy?

Istnieje mnóstwo technik wpływania na innych i sprawiania, by robili, co chcemy, a przy tym czuli się tym faktem zachwyceni. Doskonałym przykładem tandety perswazyjnej są wszelkie uproszczone i używane bez namysłu etycznego techniki NLP (programowania neurolingwistycznego), stosowane, by ludzie poczuli się przy nas wyjątkowo i niczego nam nie odmówili.

Jednakże i mniej wyrafinowane podejścia w nurcie sztuki wywierania wpływu proponują coś, co można by nazwać ślizgiem po powierzchni relacji z ludźmi. Stosując je, w końcu możemy naprawdę pogubić się i minąć z prawdą – zarówno co do prawdziwości wzajemnych intencji, jak i trwałości budowanych na nich więzi. Ostatecznie może się okazać, że „ja używam ciebie, ty używasz mnie”.
Czytaj także: Praca dla katolika. Błogosławieństwo czy przekleństwo?


Zespół bez strachu

Rola menedżera, dyrektora czy lidera narzuca z założenia pewną asymetrię – i jest to właśnie moment, na którym można najbardziej polec: gdy uwierzymy, że chodzi o górowanie nad innymi. Wówczas pracownicy stają się narzędziami osiągania celów, trybikami, pionkami na szachownicy strategicznych gier. Tymczasem, jeśli chcemy osiągnąć sukces w jakimś przedsięwzięciu, potrzebujemy zespołu ludzi, który będzie pracował razem z nami, nie dla nas i nie ze strachu przed naszym autorytetem (który w tym ostatnim wypadku jest czysto „pozycyjny” – wynika z hierarchii stanowisk i dostępnych narzędzi konsekwencji służbowych).

Tym, co pozwala tworzyć wyjątkowe miejsca pracy, jest szacunek. Jeśli w przywództwie wyjdziemy od szacunku dla drugiego człowieka, pociągnie on za sobą automatycznie wiele pożądanych i szeroko opisywanych postaw skutecznego lidera, jak czas dla ludzi, zdolność słuchania, odpowiedzialność, słowność, współdzielenie z pracownikami wizji itd.


Potrafisz stworzyć zespół?

W naszej książce Raz się żyje. Przewodnik po work-life balance, w rozdziale poświęconym przywództwu, zaproponowałam szybki test, który pozwala ocenić perspektywy sukcesu w zbudowaniu zaangażowanego zespołu, właśnie wychodząc od klucza, jakim jest szacunek. Odpowiedzi należy podać w procentach.
Jak wiele twój pracownik wie o tym, czym się obecnie zajmujesz?
Co wie na temat celów, jakie wyznaczyłeś waszej organizacji na najbliższy miesiąc, rok, dziesięć lat?
Jaki ma wpływ na ogólne decyzje dotyczące przedsięwzięć podejmowanych przez waszą organizację?
Jak często bierze udział w rozmowach dotyczących zakresu obowiązków czy bieżących spraw?
Jak często rozmawiasz z nim o jego własnym rozwoju?
Czy jego obszary odpowiedzialności zostały określone z jego udziałem?
W ilu szkoleniach, podnoszących kompetencje, brał udział w zeszłym roku?
Jak często bywa nagradzany pochwałą czy w jakikolwiek inny sposób?
Czy zdarzyło ci się dać mu za przykład innego pracownika z twojego zespołu?
Jak często skrytykowałeś go w obecności innych pracowników?
Jak często był informowany o zlecanych mu zadaniach nie przez ciebie, ale osoby trzecie?
Jak często powiedziałeś mu, że przedstawiane przez niego problemy tak naprawdę nimi nie są i nie ma czasu się nimi zajmować?

Interpretacja wyników jest bardzo prosta: wartości procentowe dla pytań 1-8 pokazują skalę twojego sukcesu, zaś dla pytań 9-12 – informują o rozmiarach twojej przywódczej porażki.
Czytaj także: 5 niezwykłych świętych liderów i ich przepis na rozwój biznesu


Szacunek przede wszystkim

Przywództwo oparte na szacunku pozwala na poważne traktowanie ludzi, którzy z nami pracują, i w sposób, jaki na to zasługują. Nie oznacza pozwalania innym na wykorzystywanie nas czy niedotrzymywanie zobowiązań – wzajemny szacunek pozwala nazywać punkty słabe i wymagające korekty. Z drugiej strony szacunek najbardziej adekwatnie wyraża, kim jesteśmy: przede wszystkim ludźmi, których nie można używać i nad nimi górować, nawet w imię szczytnych celów. Pokazał to ostatecznie sam Jezus, gdy swojemu „zespołowi” – apostołom – umył nogi.

Człowiek, który traktowany jest dobrze, jest w stanie dobrze i twórczo pracować. Nie tyle dla nas, co razem z nami, dzieląc nasze cele i wizję i angażując się na rzecz ich realizacji. Szacunek zaś jest skuteczniejszy niż wszystkie techniki wywierania wpływu razem wzięte. Buduje prawdziwe, wartościowe relacje między ludźmi, które w wolnorynkowym świecie przetrwają niejedną burzę i wyprowadzą niejeden projekt z kryzysu.

...

Jak sklonisz ich do zla to Bóg moze ich uniewinnic i grzech twoj bedzie tym wiekszy. Pieklo to nie sukces.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133521
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 7:54, 27 Paź 2017    Temat postu:

Benedyktynki produkują kosmetyki. Prasa finansowa o przedsiębiorczych zakonnicach
Przemysław Sałek | 26/10/2017
AFP/EAST NEWS
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


„Módl się i pracuj”, motto benedyktynów oraz benedyktynek, to nie tylko piękne hasło. Ta reguła znakomicie sprawdza się także w życiu codziennym. Firma założona przez francuskie zakonnice z tego opactwa przykuła ostatnio uwagę dziennikarzy prasy gospodarczej.


W
środę 25 października jedna z największych gazet finansowych w Polsce – „Puls Biznesu” – opisała historię zakonu benedyktynek z opactwa Chantelle w Allier (Francja). Czym zakonnice przykuły uwagę dziennika finansowego z Polski? Za niecodzienny został uznany fakt, że benedyktynki zajmują się produkcją naturalnych kosmetyków. I co więcej ta produkcja przynosi zgromadzeniu spore przychody. Dodatkowo zakonnice z Francji dużą część swoich produktów przeznaczają na eksport do Niemiec.
„Biznes musi się rozwijać”

Matka przełożona zakonu przyznaje:

Każdy biznes musi się rozwijać, inaczej umrze. My też musiałyśmy to zrobić, aby zróżnicować klientelę i zwiększać zysk.



Warto jednak zaznaczyć, że cały dochód ze sprzedaży swoich wyrobów siostry przeznaczają na potrzeby wspólnoty. I tak, w ostatnim czasie zaplanowały sfinansować w ten sposób remont zabytkowego klasztoru, w który aktualnie zamieszkują. Bez produkcji kosmetyków utrzymanie klasztoru prawdopodobnie byłoby niemożliwe.

Obecnie, w wytwórni kosmetyków zaangażowane są wszystkie członkinie wspólnoty. Kosmetyki sprzedawane są m.in. poprzez stronę internetową oraz różne butiki.
Czytaj także: Zakonnice, które ubierają Lady Gagę, Katy Perry i Rihannę


Dużo więcej niż kosmetyki

Również w Polsce spadkobierczynie dziedzictwa św. Benedykta niejednokrotnie wykazywały się dużą inwencją i przedsiębiorczością. Przeglądając strony internetowe, z łatwością można napotkać na ślady ich działalności. Benedyktynki przykładowo produkowały własne przetwory owocowe, miód, czy też wypieki. W okresie Świąt Bożego Narodzenia pojawiają się także materiały prasowe dotyczące ekologicznej hodowli karpi, która znajduje się przy zakonie benedyktynek z podkrakowskich Staniątek. Nie można również zapomnieć o aktywności sióstr z zakonu benedyktynek na polu edukacyjnym i m.in. wielu przedszkoli, które prowadzą.

Dzięki przedstawionym powyżej aktywnościom, siostry mają środki na podstawowe potrzeby związane z przetrwaniem ich wspólnoty zakonnej. Warto także pamiętać, że w mądrości „módl się i pracuj” na pierwszym miejscu jest modlitwa. Siostry zakonne zawsze to przypominają.

...

Zakony w Sredniowieczu przeciez byly na czele rozwoju ekonomii. Wynalazki szly z dobr zakonnych w swiat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133521
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:49, 30 Paź 2017    Temat postu:

„Sukces Ferrero zawdzięczamy Matce Bożej z Lourdes”. Tak mówił Pan Nutella
Aleteia Español | 30/10/2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Przedsiębiorca Michele Ferrero – ten od Nutelli i jajek niespodzianek – co roku wraz z menadżerami swej firmy odbywał pielgrzymkę do Lourdes. „Bez Maryi możemy niewiele” – mawiał włoski miliarder.


W
lutym 2015 roku w Montecarlo po miesiącach walki z chorobą, w wieku 89 lat zmarł Michele Ferrero. Ojciec Nutelli, ale także takich smakołyków, jak: Mon Chéri, jajek Kinder Niespodzianek, Ferrero Rocher. Pod włoską marką, której historia sięga 1946 roku powstało także wiele innych, znanych na całym świecie słodyczy.


Michele Ferrero: bogactwo materialne i duchowe

Jak mówił Michele Ferrero podczas uroczystości z okazji pięćdziesięciolecia założenia firmy: „Sukces Ferrero zawdzięczamy Matce Bożej z Lourdes, bez Niej możemy niewiele”. Rzeczywiście – niewielka statuetka Maryi jest obecna w każdym z oddziałów firmy w różnych zakątkach świata.
Czytaj także: Czy bogactwo to błogosławieństwo Boga?



Michele Ferrero był jedną z najbogatszych osób we Włoszech. Ale nie chodzi tu tylko o jego majątek opiewający na 26,8 miliardów dolarów. Przede wszystkim o jego bogactwo duchowe.

Żył z dala od reflektorów i prasy brukowej. Co roku odbywał pielgrzymkę do Lourdes, zabierając ze sobą menadżerów wysokiego szczebla. We francuskim sanktuarium organizował również specjalną wizytę dla swoich pracowników.

Stworzył istne imperium, które zostało uznane za jedną z największych firm we Włoszech – z produktami wysokiej jakości oraz zdolnością do innowacji. Jednak jego największym talentem była umiejętność angażowania i zjednywania sobie pracowników. Zwracał szczególną uwagę na nich samych oraz ich formację.


Troska o pracowników

„Moją jedyną troską – powiedział pewnego dnia – jest to, aby firma stawała się stabilniejsza, silniejsza i mogła gwarantować wszystkim pracownikom bezpieczne zatrudnienie”.

Pod jego kierownictwem firma produkująca Nutellę stała się jedną z wiodących na świecie grup cukierniczych na światowym poziomie, obecną w 53 krajach, z ponad 34 tysiącami pracowników i 20 zakładami produkcyjnymi oraz 9 przedsiębiorstwami rolnymi.

Powołał także w 1983 roku z własnej woli Fundację Ferrero, która nie tylko działa na rzecz byłych pracowników, ale także promuje inicjatywy kulturalne oraz artystyczne pod hasłem: „Pracuj, Twórz, Dawaj”.


Czytaj także: Modlitwa do Maryi o pomoc w trudnych sytuacjach

Artykuł pojawił się w hiszpańskiej edycji portalu Aleteia

...

Tak, to naprawde pomaga.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133521
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 12:20, 17 Sty 2018    Temat postu:

7 rzeczy, które Kościół wie o biznesie, ale nie wie, że wie!
Mikołaj Foks | 17/01/2018

Pexels | CC0
Udostępnij 0 Komentuj 0
Wiele firm nie radzi sobie z tworzeniem efektywnego zespołu. Inne robią to wydatkując ogromne środki. Tymczasem Kościół ma to w swoim DNA, tylko kościelni zarządcy przeważnie o tym nie wiedzą.

Lubię rozmowy z szefami, takie „tylko między nami”. Lubię słuchać, gdy opowiadają o trudnościach w zarządzaniu. Nieważne, czy są to szefowie „kościelni” (proboszczowie, przełożeni zakonni, biskupi), czy szefowie świeccy (managerowie, dyrektorzy, prezesi). Jedni i drudzy skarżą się z grubsza na to samo. Różnica polega na tym, że ci pierwsi nie wiedzą, że mają coś, o czym ci drudzy mogą tylko pomarzyć.



Najcenniejszy zasób
Szef może zrobić naprawdę wiele, żeby jego instytucja dobrze działała. Jednak to, co w firmie najcenniejsze, to ludzie, którzy ją tworzą. Ogromnym wyzwaniem jest stworzenie zgranego zespołu. Przeważnie tworzy się go latami, a i tak nie każdy potrafi to zrobić.

Oczywiście, jest kilka elementów, które pomagają stworzyć zgraną drużynę, wytrwale dążącą do strategicznych celów przedsiębiorstwa. Niestety, wiele firm nie radzi sobie z tworzeniem efektywnego zespołu. Inne robią to wydatkując ogromne środki. Tymczasem Kościół ma to w swoim DNA, tylko kościelni zarządcy przeważnie o tym nie wiedzą.

Czytaj także: Pora zdobywać dla Chrystusa salony, giełdy i sale konferencyjne


Strategiczne cele
Jeśli wiesz po co tu jesteś i dokąd zmierzasz, to samemu pracujesz efektywniej i lepiej współpracujesz z innymi. Przedsiębiorstwa stosują szereg zabiegów, by pracownicy znali i identyfikowali się z celami strategicznymi.

W Kościele cel strategiczny (życie wieczne z Bogiem) jest oczywisty. Tu rzeczy pozornie niemożliwe przeważnie udają się dlatego, że dla wspólnego celu ludzie są gotowi swoje cele postawić na drugim miejscu.



Motywacja wewnętrzna
Jeśli pracujesz nie z przymusu, ale dlatego, że chcesz, to zrobisz więcej i dokładniej niż inni. Jednak marchewka i kij wielu pracodawców są niczym w porównaniu z wewnętrznym napędem do działania, jaki masz w sobie.

Dziś do Kościoła ludzie przychodzą nie dla pieniędzy czy prestiżu. Dla innych zalet tej organizacji potrafią znieść jej (często nie małe) wady. Idą bo wierzą, że warto – o takiej motywacji biznes może tylko marzyć.

Czytaj także: Pieniądze w Kościele. Masz gęsią skórkę? Przeczytaj ten tekst!


Rotacja pracowników
Zwolnienia, czyli sposób na rozwiązanie problemów? W nowoczesnych firmach (np. turkusowych) dobrze wiadomo, że jest to droga donikąd – relacje pracownicze postrzega się na wzór relacji rodzinnych.

Kościelne przekonanie, że: nie buduje się na krótką metę, cel nie uświęca środków, a ludzie są chciani dla nich samych i że z pokładu schodzi się tylko w sytuacjach ostatecznych – to jedyna droga do zespołu, który stanie się społecznością.



Efekt synergii
Trudno jest zbudować firmą przypominającą Arkę Noego. A jednak taka organizacja ma niezwykłą moc, moc różnorodności jej członków, moc, której efektem jest synergia!

Przyciąganie różnorodności (kultur, środowisk, stanów itp.) pod jeden kościelny dach, tworzy gigantyczny potencjał. Pogodzenie tej różnorodności sprawiło, że chrześcijaństwo to największa religia świata.



Godziwa zapłata
Comiesięczna godziwa pensja, to wynagrodzenie za trud. Ale nie tylko o pieniądze chodzi. Docenienie i wdzięczność za wykonaną pracę, to ważny aspekt współpracy.

„Godzien jest robotnik zapłaty swojej” – ten biblijny fragment doskonale potwierdza, że Kościół dużo wie o biznesie, ale często nie wie, że wie!



Błędy budują
Dziś błędy uznawane są za zasób firmy. Wiemy, co poszło nie tak, więc możemy to naprawić i zrobić lepiej. Jeśli o nich nie wiemy, to pracujemy w oparciu o błędne przesłanki, a błąd generuje kolejny błąd…

Przyznawanie się do błędu i ocenianie czynu, ale nie piętnowanie człowieka. Przebaczenie i pomoc po porażce. To przecież część kościelnej tożsamości, której dziś próbuje nauczyć się biznes.



Coś więcej
Strach przed opinią i władzą innych. Mówienie półprawd i niewychylanie się z tym, w co się mocno wierzy. Takie postawy to pochodna obawy o własny los, nad którym władzę ma ktoś inny. A przecież oficjalnie firmy szukają ludzi odważnych i szczerych…

Przekonanie ludzi wierzących, że jest Coś Więcej – daje im niezwykłą siłę do działania. Jeśli nie boisz się codzienności i wiesz, że Coś Więcej nad tobą czuwa, to odważniej stawiasz czoła przeciwnościom. Kościół ma większy od biznesu dostęp do ludzi, którzy się nie boją.



Wierność własnemu DNA
To nie jest pełna lista cech, które Kościół ma w swoim DNA. To DNA (a można je odczytać z Ewangelii), to doskonały podręcznik zarządzania na nasze czasy. Niestety, kościelni zarządcy (i pracownicy też), często myślą, że Ewangelia i zarządzanie nie mają ze sobą wiele wspólnego. Mylą się nawet nie wiedząc, jak wiele potencjału marnują. Dlaczego się mylą? Odpowiedź na to pytanie, to już zupełnie inna historia.

...

Zdecydowanie tak. Zarzadzanie to dziedzina takze wiedzy i trzeba sie uczyc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133521
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 9:20, 24 Lut 2018    Temat postu:

Co bp Pelczar ma do powiedzenia przedsiębiorcy? Ta książka prawdę Ci powie
Maciej Gnyszka | 23/02/2018

Pexels | CC0
Udostępnij 0 Komentuj 0
„Rozmyślania o życiu kapłańskim” to genialne dzieło. Choć tytuł książki może wskazywać, że jest skierowana do kapłanów, zapewniam, że jest to dzieło uniwersalne. Tak, wiem, że moje zdanie może Cię nie przekonać, dlatego... wyznam Ci w sekrecie, że „Rozmyślania”... to ulubiona książka ascetyczna mojej żony. Na wszelki wypadek dodam: tak, Oleńka jest kobietą.

Obowiązkowa lektura każdego katolika?
Rozmyślania… przeczytałem po raz pierwszy bodaj w 2008 roku (w tym roku mija 10 lat!). Niezmiennie twierdzę, że powinny być podstawową lekturą każdego przedsiębiorcy. Żeby nie było nieporozumień – każdy z nas jest w pewnym sensie przedsiębiorcą. Otrzymaliśmy od Pana Boga różne dary i talenty – zasoby, którymi musimy dysponować i które powinniśmy pomnażać.

(Swoją drogą, polecam znakomitą prelekcję pani Barbary Grzelak, żony głównego udziałowca w Grupie Atlas, która podczas konferencji Żyj w Obfitości 2016 wspaniale przedstawiła temat przedsiębiorczości w małżeństwie. Dostęp do nagrania TUTAJ.)
[link widoczny dla zalogowanych]

Dysponowanie zasobami, które otrzymaliśmy od Pana Boga odbywa się w czasie. I choć nikt z nas nie zna dnia ani godziny, czyli nie wiemy, jak długie będzie nasze ziemskie życie, to każdy z nas ma do dyspozycji 24 godziny w ciągu każdej doby. O zarządzaniu czasem już kiedyś pisałem, choć osobiście wolę operować terminem „zarządzanie sobą w czasie”. To arcyważna kwestia w życiu każdego człowieka.

Czytaj także: Dlaczego zawsze mam czas, czyli o skutecznym zarządzaniu sobą
Starożytni Rzymianie mawiali, że słowa uczą, a przykłady pociągają. Zamiast moich peanów na cześć Rozmyślań… przedstawię Ci przykład, który – mam nadzieję – skutecznie przekona Cię o wartości książki. Jak się pewnie domyślasz, będzie to fragment poświęcony zagadnieniu dysponowania czasem. Oto, co na temat czasu napisał bp Pelczar w rozdziale Korzystanie z czasu:

Każdemu człowiekowi, a więc i mnie, wyznaczył Bóg pewną miarę czasu, jakby dzień roboty, krótszy lub dłuższy, iżbym pracując sumiennie za Jego łaską zarobił sobie na grosz niebieskiej zapłaty. Czas ten jest zatem pierwszą łaską i fundamentem łask innych; a iż tę łaskę wysłużył nam Pan Jezus drogocenną Krwią Swoją, przeto czas tak jest drogi, jak Krew Zbawiciela. Ponieważ za dobre użycie czasu mam otrzymać szczęśliwą wieczność, przeto czas tyle wart, ile wieczność. Ponieważ wreszcie w tej wieczności mam posiąść doskonale Pana Boga, przeto rzec mogę, że czas takiej jest ceny, jak sam Bóg. (…)


Jakże mi tedy spieszyć się trzeba, zwłaszcza, że strata czasu jest niepowetowaną… Teraz przyświeca mi dzień zbawienia, ale ten dzień wkrótce przeminie i nastanie noc, to jest wieczność albo jasna i błoga, bo opromieniona światłem chwały, albo ponura i straszna, bo pełna ciemności i grozy piekła. Wielu, nie skorzystawszy z dnia zbawienia, wpadło w tę noc straszną, a teraz w rozpaczy wołają: O Boże, gdybyś nam użyczył choć chwili czasu na pokutę i pracę, jakże byśmy go dobrze użyli; ale daremnie, już czas dla nich przeszedł. Jakimże tedy szaleństwem jest marnowanie czasu!


Dlaczego warto zainwestować swój czas w lekturę Rozmyślań…?
Wierzę, że już powyższy ustęp przekonał Cię skutecznie do lektury tej książki. Jeśli jednak nie, następujące argumenty przekonają Cię na pewno.

Po pierwsze – Rozmyślania… to książka uniwersalna. Treści dotyczące wyłącznie księży (np. rozdziały dotyczące przygotowania do odprawiania mszy świętej czy czytania brewiarza) są w niej w mniejszości. Większość rozdziałów (a jest ich ponad 100) dotyczy spraw ogólnoludzkich.

Po drugie – Rozmyślania… to książka zwięzła. Wbrew obecnym zwyczajom, które każą pisać na tematy religijne w sposób rozwlekły, mało precyzyjny czy parafilozoficzny, bp Pelczar pisze tak, jak przystało na wychowanka scholastyków. Struktura każdego rozdziału jest stała, ma formę medytacji, na którą składają się: preludium, rozważanie, wnioski końcowe i konkretne postanowienia do podjęcia. To bynajmniej nie oznacza, że jakiekolwiek zagadnienie ujęte jest płytko. Wręcz przeciwnie!

Po trzecie – Rozmyślania… ukazują duchowość w codzienności. Biskup Pelczar z pewnością nie był człowiekiem egzaltowanym i oderwanym od rzeczywistości. Zresztą, jakoś tak się składa, że katolicyzm to religia konkretu i realizmu, a jej wyznawcy dobrze wiedzą, że łaska buduje na naturze… więc natura musi być najedzona i wyspana. Dlatego obok rozmyślań na tematy takie jak: O gorliwości w czci Najświętszej Panny, Aniołów i Świętych oraz O bojaźni i tęsknocie za niebem, znajdziemy rozmyślania O łakomstwie, czyli o chciwości, O oddawaniu się nauce czy właśnie o Korzystaniu z czasu. Bo życie jest przecież mieszaniną spraw Bożych i ludzkich.

Po czwarte – Rozmyślania… napisał wybitny autor. Skąd o tym wiemy? Tutaj mam dla Ciebie pracę domową. Poświęć, proszę, chwilę na znalezienie dowodów. Wujek Google na pewno Ci w tym pomoże. Od siebie dodam, że nie ma przypadku w tym, że nasz pierworodny na drugie otrzymał Józef na cześć trzech świętych, z których jednym jest właśnie św. Józef Sebastian Pelczar.

Czytaj także: Wiesz, dlaczego networking to najlepsze postanowienie wielkopostne?
Rozmyślania o życiu katolika nie tylko w czasie Wielkiego Postu
Książka bp. Józefa Sebastiana Pelczara do krótkich nie należy. To nie ta objętość, co Pismo Święte, ale książka liczy wiele stron. Jednak nie przejmuj się. To dobrze, a nawet bardzo dobrze. Nawet nie próbuj zgłębić całości w czasie Wielkiego Postu. Tu nie o samo czytanie chodzi, a o to, by lektura skłoniła do refleksji, która z kolei wyda owoce. Dobre owoce.

Po cichu liczę na to, że lektura Rozmyślań… wejdzie Ci w nawyk – że wyrobisz w sobie dobry nawyk, który będzie Ci służył także po Wielkim Poście i po Zmartwychwstaniu Pańskim. Po prostu książka bp. Pelczara to jedna z tych lektur, które zawsze warto mieć pod ręką, gdyż pomagają nam porządkować nasze codzienne życie.

Szkoda Twojego czasu, by go tracić, prawda? Do dzieła zatem!

...

Kazda madra ksiazka przyda sie przedsiebiorcy bo jest madra : o). A zasady zycia czy w klasztorze czy w malzenstwie czy w przedsiebiorstwie sa te same! Czyz nie trzeba zarzadzac czasem na przyklad? Trzeba! Nie trzeba dobrej organizacji? Trzeba! Tylko ze w przedsiebiorstwie zysk jest pieniezny. ALE MUSI BYC I DUCHOWY!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133521
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 9:57, 16 Mar 2018    Temat postu:

Urodziła mu się córka. Dostał przyspieszenia i został… władcą Robotów!
Maciej Gnyszka | 16/03/2018
OJCIEC Z DZIECKIEM
Shutterstock
Udostępnij 0 Komentuj 0
Kto powiedział, że szczęście rodzinne i miłość nie mogą stanowić paliwa dla prowadzonego biznesu?

Wie to każdy przedsiębiorca – i nie tylko przedsiębiorca, bo w gruncie rzeczy każdy z nas nim jest, co wyjaśnię przy innej okazji – że nie jest łatwo pogodzić szczęśliwe życie rodzinne z dobrze prosperującym biznesem, który w dodatku ma perspektywy na podbijanie świata. Sam sprawny system zarządzania sobą w czasie nie wystarczy, jeśli człowiek nie ustali priorytetów, bo mamy tylko 24 godziny do rozdysponowania każdej doby. Drugim problemem jest to, że niektórzy tworzą sztuczne podziały – starają się oddzielić życie rodzinne od biznesu. Nie da się. Nasze życie to skomplikowana całość – trzeba podchodzić do niego systemowo. A system to synergia, czyli „2 + 2 = 5”. Bo kto powiedział, że szczęście rodzinne i miłość nie mogą stanowić paliwa dla prowadzonego biznesu?



Słaby moment na nawrócenie?
Zgadzam się z Agnieszką, że zeszłoroczne wystąpienie Wojciecha Modesta Amaro podczas konferencji „Żyj w Obfitości” było świetne. „Jaka znowu Agnieszka? Panie Gnyszka, o co kaman?” – zastanawiasz się? Już odpowiadam. W poniedziałek w moim nowym programie (o którym kiedyś wspominałem) „Gnyszka Live” pojawiła się Agnieszka Lewalska z mojego Dream Teamu Towarzystw Biznesowych. Porozmawialiśmy m.in. właśnie o „Żyj w Obfitości”, szczególnie że kolejna edycja już wkrótce – 21 kwietnia.

Przywołuję tę rozmowę nieprzypadkowo. Agnieszka powiedziała bardzo ważną rzecz – że Prelegenci naszej konferencji to ludzie, którzy są wzorem nie tylko jeśli chodzi o sukces biznesowy czy materialny. To również ludzie, którzy żyją w obfitości duchowej. Hierarchia ich wartości jest taka, jaka być powinna. Biznes nie odbywa się kosztem Boga i rodziny. I zawsze prowadzony jest w zgodzie z wartościami.

Przypadek Wojciecha Modesta Amaro jest o tyle ciekawy, że znalazł on Boga w bardzo – chciałoby się powiedzieć – nietypowym momencie. Był na szczycie. Przypomnę tylko, że pan Wojciech jest właścicielem i szefem kuchni restauracji Atelier Amaro oraz zdobywcą historycznej pierwszej gwiazdki Michelin w Polsce.

Osiągnął niebywały sukces, za którym oczywiście kroczył dobrobyt materialny. A jednak nie uchroniło go to przed poczuciem wewnętrznej pustki. Trafnie podsumowała to Agnieszka, twierdząc, że nie da się nasycić samym dobrobytem materialnym. Nie istnieje granica takiego nasycenia. Zawsze można mieć więcej, prawda? Tym bardziej, że jeśli człowiek dąży tylko do jak największego stanu posiadania, punktem odniesienia są dla niego… tak – inni posiadacze. Błędne koło.

Czytaj także: Zrezygnował z rodzinnej firmy i Oxfordu, by zostać mnichem trapistą


Władca robotów
Po tej rozmowie przypomniałem sobie o 9. odcinku „Gnyszka Wyciska”. Rozmawiałem z niezwykłym człowiekiem – Adamem Stępnikiem, który jest… Władcą Robotów i Systemów! Tak, to nie żart. Jego firma Excodus tworzy rozwiązania informatyczne, które – najkrócej mówiąc – ułatwiają firmom życie i oszczędzają dla nich czas.

Firma Adama zaczęła podążać w ciekawym, bardzo wyspecjalizowanym kierunku stosunkowo niedawno. I – uwaga – wielki na to wpływ miało przyjście na świat córeczki. Wiesz, jak to jest, gdy przychodzi na świat dziecko. A teraz wczujmy się w sytuację Adama. Od zawsze był specem od komputerów, który przy monitorze i klawiaturze czuje się jak ryba w wodzie. Jego branża jest praco- i czasochłonna. Wymaga wielkiego wysiłku intelektualnego.

Zdawać by się mogło, że narodziny córeczki zdezorganizują życie Adama. Ale stało się wręcz przeciwnie. Tu należy podkreślić, że Adam i jego żona potrafili ułożyć życie tak, żeby wszystko pięknie zadziałało. Jako dwoje, jako małżeństwo – a nie każde z osobna. O małżeństwie jako wspólnym projekcie dwojga ludzi, swoistym „przedsiębiorstwie”, nad którym trzeba wciąż pracować, pięknie opowiadała pani Barbara Grzelak (żona głównego udziałowca Grupy Atlas, Grzegorza Grzelaka) podczas konferencji „Żyj w Obfitości 2016”.

Adam bardzo zaangażował się w ojcostwo. A przez to, że spędza dużo czasu z córeczką, ma też czas na myślenie – o rodzinie, o firmie i jej przyszłości. Można powiedzieć, że firma Excodus zaczęła iść w nowym, wyspecjalizowanym kierunku, za sprawą córeczki. Tak, trochę przesadzam, ale gdyby nie córka, być może firma wciąż by szła wcześniej obraną ścieżką.

Jak widać, można połączyć udane życie rodzinne, bycie ojcem z rozwojem firmy. A Excodus idzie w naprawdę fajnym kierunku – i z całą pewnością zajdzie jeszcze dalej, bo aspiracji Adamowi nie brakuje.

Warto podkreślić jeszcze jedną arcyważną rzecz. Nie jest tak, że udało się im. Adam i jego żona dokonali tego. Szczęśliwe, poukładane życie nie jest dziełem przypadku. Wymaga współpracy. Trzeba dobrze poukładać priorytety. Nie można dzielić życia na pracę i rodzinę, między którymi stoi mur. Życie to całość. I nie da się nim skutecznie zarządzać inaczej niż jako całością, czyli systemowo. A kiedy człowiek zarządza swoim życiem systemów, wtedy… synergia to nie „2 + 2 = 5”, ale „2 + 2 = dużo więcej”.

Czytaj także: 7 rzeczy, które Kościół wie o biznesie, ale nie wie, że wie!


Podołasz wyzwaniu?
Rozmowa z Adamem jest świetna m.in. dlatego, że dzieli się on kilkoma naprawdę cennymi wskazówkami, które mogą ułatwić życie i/lub zachęcić Cię do nowego spojrzenia na stare sprawy oraz zainspirować do zmian.

Ale… nie zamierzam wykładać wszystkiego kawa na ławę. Ktoś powiedział, że żeby przetrawić naukę, trzeba przełknąć ją z apetytem. Jako wielki entuzjasta dra Goldratta nie mogę się nie podpisać pod tą myślą. Dlaczego? Bo jedną z największych zalet książek żydowskiego fizyka (pochodzącego z Polski notabene) jest to, że teorię ograniczeń przedstawia nie w formie podręcznika, a powieści. Czytelnik przechodzi przez cały proces myślowy wraz z bohaterami książki. Zapewniam, że to działa.

Co proponuję zamiast wyłożenia wszystkiego kawa na ławę? Mam dla Ciebie bojowe zadanie. Polega ono na uważnym obejrzeniu rozmowy z Adamem Stępnikiem (podkreślam: UWAŻNYM). A potem trzeba rozważyć życiowe wskazówki, refleksje, którymi Adam się dzieli. Mam na myśli szczególnie tę o roli miłości w każdym naszym działaniu (pada w odpowiedzi na pytanie o książkę, która w silnym stopniu wpłynęła na jego życie). Ale nie tylko ją.

Warto pochylić się chwilę nad spojrzeniem z perspektywy czasu na relacje z rodzeństwem; nad tym, dlaczego prowadzi firmę w Polsce; nad „złotą poradą”, która ma w sobie wielką głębię. Być może Adam jest jednym z niewielu ludzi, którzy potrafią tę głębię dostrzec. Dlaczego? Ponieważ jako Władca Robotów zna różnice między delegowaniem zadań ludziom a robotom. Warte przemyślenia.

Czytaj także: Biznes z wiarą w tle, czyli jak dwaj polscy inżynierowie dokonali niemożliwego

...

Gdy wszystko jest w porzadku z toba to i twoje przedsiebiostwo staje sie radoscia dla wszystkich.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133521
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 8:30, 20 Kwi 2018    Temat postu:

Modlitwa na czas kłopotów finansowych. Raczej nie zaszkodzi
Kathleen N. Hattrup | 19/04/2018
PIENIĄDZE W CZAJNIKU
Shutterstock
Udostępnij Komentuj
„Wspomóż mnie, Boże, abym mógł cieszyć się godnym życiem, które mi przeznaczyłeś”. Modlitwa plus bonus: wiesz, którzy orędownicy w niebie pomagają w tych sprawach?

Szybkimi krokami zbliża się ostatni termin rozliczeń podatkowych za ubiegły rok i wielu z nas musi stanąć twarzą w twarz ze swoją sytuacją finansową… W takich chwilach, czy też w innych momentach niedostatku materialnego oraz trudności finansowych, możemy polegać na wielu orędownikach w niebie.

Czytaj także: Modlitwa do Maryi, która przydaje się w sytuacjach kryzysowych


Matka Boża od Wykupu Niewolników
Na przykład Matka Boża od Wykupu Niewolników swój przydomek zawdzięcza wsparciu osób w potrzebie materialnej. Kiedy o. Jan z Matty rozpoczął posługę ratowania i wykupu chrześcijan z niewoli u Maurów, nie miał pojęcia, że jeńców wierzących w Chrystusa były tysiące.

Jan potrzebował pieniędzy – i to całkiem sporych sum, aby móc ich wykupić. W głębi serca wiedział, że pomóc mu może jedynie wstawiennictwo Matki Bożej.

Szybka i dalekosiężna pomoc, którą Jan z Matty otrzymał za wstawiennictwem Maryi, zapoczątkowała kult Matki Bożej od Wykupu Niewolników, zwanej Matką Bożą Wolności. My też możemy się do niej zwracać w potrzebie.



Praskie Dzieciątko Jezus
Ale nie tylko do Niej. Czciciele Dzieciątka Jezus z Pragi (Pražské Jezulátko) wierzą, iż jest Ono pociechą i wsparciem dla osób przeżywających finansowe trudności. Wiąże się z tym pewna historia. Opowiada o tym, jak figura Bożego Dzieciątka pomogła tym, którzy ją odrestaurowali po jednym z najazdów na Pragę, kiedy to figurka została bluźnierczo zniszczona (odrąbano jej ręce).

Jeden z kapłanów odkrył ją w gruzach kościoła i ustawił w oratorium nowicjuszy. Czyszcząc figurkę Dzieciątka usłyszał, że mówi Ono do niego następujące słowa: „Ulituj się nade Mną, a Ja ulituję się nad tobą. Przywróć Mi Moje ręce, a Ja dam ci pokój. Im większą otaczać mnie będziesz czcią, tym bardziej będę ci błogosławił”.

Ksiądz nie posiadał funduszy na renowację figurki, jednak wyobrażone w niej Dzieciątko powiedziało mu: „Ustaw Mnie przy wejściu do zakrystii, a otrzymasz pomoc”. Fundusze cudownie pozyskano i figurkę przywrócono do pierwotnego wyglądu.

Czytaj także: Finanse w małżeństwie – kto powinien trzymać kasę?


Św. Mateusz, św. Mikołaj
Kolejnym orędownikiem w chwilach trudności finansowych jest św. Mateusz, poborca podatków powołany przez Jezusa na swojego apostoła, a dziś patrona księgowych.

Innym świętym, o którego wstawiennictwo możemy zabiegać, kiedy doskwierają nam materialne problemy jest św. Mikołaj, ten sam, którego wspominamy w okresie Bożego Narodzenia jako tego, który wspierał kobiety bez posagu.

Chwile trudności materialnych są okazją do modlitwy, ale i do rachunku sumienia. Czy nie zanadto troszczymy się o pieniądze? Czy jesteśmy ludźmi Błogosławieństw – „ubogimi w duchu”?

Ojciec Święty Franciszek wielokrotnie przestrzegał nas przed duchowymi pułapkami związanymi z posiadaniem pieniędzy, mówiąc np. że „diabeł wchodzi przez kieszeń”. W ubiegłorocznym przemówieniu do studentów uczelni ekonomicznych papież zachęcił do „pozostawania wolnymi od fascynacji pieniędzmi, zniewalającymi tych, którzy oddają im nabożną cześć”.

Oto modlitwa, którą znaleźć można pod koniec książki poświęconej temu zagadnieniu, autorstwa o. Thomasa Dubay’a: Happy Are You Poor: The Simple Life and Spiritual Freedom.



Modlitwa na czas kłopotów finansowych
Rozpal we mnie, Boże, miłość czystą i absolutną do Ciebie. Nie daj, abym czegoś pragnął bardziej od Ciebie. Dawaj mi poznać, że tu na ziemi jestem obcym, przybyszem i pielgrzymem, w drodze do mieszkania, które przygotowałeś mi w niebie. Oby ci, którzy mają ze mną kontakt mogli zobaczyć, że nie mam tu, na ziemi, swojej ojczyzny. Niech będę ubogi duchem, bym stał się godnym wyznawcą Twojego Syna, który nie miał gdzie złożyć głowy na ziemi.

Zwracam się do Ciebie, będąc w materialnej potrzebie – świadom, iż troszczysz się o lilie polne i ptaki niebieskie – wspomóż mnie, Boże, abym mógł cieszyć się godnym życiem, które mi przeznaczyłeś. Wejrzyj na moje potrzeby i daj mi ufać Ci po wieczne czasy.
Amen.

...

Biorac pod uwage ogrom niepewnosci cechujacy prowadzenie firmy dziwne bardziej ze ktos sie nie modli... Tutaj widac ze wszystko w reku Boga!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133521
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 12:20, 23 Kwi 2018    Temat postu:

Zbawienie. Czy da się zaplanować drogę do celu, a potem zrealizować plan?
Maciej Gnyszka | 20/04/2018
PLAN
N./Unsplash | CC0
Udostępnij Komentuj 0
Poznaliśmy się w dość nietypowych okolicznościach, biorąc pod uwagę to, jak wyglądała jego dotychczasowa kariera. Okazało się, że nadajemy na podobnych falach. A że dzieli nas „parę” lat, głupotą byłoby niekorzystanie z ogromu doświadczeń tego niezwykłego człowieka. Uniwersalnych doświadczeń – warto dodać. Bo w pewnym sensie wszyscy jesteśmy menedżerami. Zarządzamy naszym życiem i mamy przed sobą wielki cel. Ostateczny cel – zbawienie. Czy da się zaplanować drogę do tego celu, a potem zrealizować plan?

Cel strategiczny rozpisany na codzienność
To niewłaściwa perspektywa? Nie powinno się spoglądać na sprawy w taki sposób? A może jednak jest coś na rzeczy? Może warto, choćby dla samej higieny umysłu, spojrzeć na te sprawy z takiej perspektywy?

Mariusz Bober ma 30 lat menedżerskich doświadczeń. Dysponuje analitycznym umysłem. Nie unika refleksji nad swoimi działaniami, bo z każdej pracy menedżerskiej można wynieść jakąś wartościową naukę. Pytanie brzmi: czy da się przenieść doświadczenia menedżerskie na całe nasze życie? Spróbujmy.

W zarządzaniu na wysokim szczeblu, gdy nasze decyzje mają skutki odsunięte w czasie, bierność jednego, drugiego czy trzeciego dnia może być niezauważalna. Zupełnie inaczej niż w przypadku pracownika, który odpowiada za konkretne działania. Jeśli on czegoś nie wykona, od razu widać skutki. Problem w tym, że skutki tych pierwszych – długofalowych – decyzji mają większe pole rażenia. Od decyzji menedżera albo ich braku zależy przyszłość całej firmy, a więc także owego pracownika.

Czytaj także: Myślisz, że „dzieci kosztują”? Jest na to niezawodny sposób


Popatrzmy na całe nasze życie
Skutki takich decyzji, jak wybór uczelni i kierunku studiów są odsunięte w czasie. Decydujemy się dziś, ale nawet przy naszych staraniach nie ma pewności, co się stanie po paru latach. Jak będzie wyglądał rynek pracy? Czy uda się nam wstrzelić w idealny moment?

Kredyt hipoteczny, zmiana pracy (powiedzmy, że dotychczasowa daje stabilność i względny spokój), wyjazd za granicę (nauka albo praca) – to wszystko ma w sobie wiele niepewności. W przypadku prowadzenia własnej firmy jutro staje się jeszcze bardziej niepewne. A jednak skoro istnieje cel, to prawdopodobnie istnieje też jakaś droga do tego celu, prawda?

Mariusz Bober widzi to tak, że cel strategiczny da się zaplanować wstecz. Czyli wychodząc od niego, możemy zdefiniować cele na parę lat, na rok, na miesiące, potem tygodnie, a w końcu dni. Wtedy okazuje się, że każdego dnia są do podjęcia konkretne działania. I te konkretne działania prowadzą nas do tego celu, choć z perspektywy konkretnego dnia cel wydaje się bardzo odległy. Chyba nie trzeba tłumaczyć, do czego prowadzi zaniechanie codziennych działań?

Popatrzmy teraz na zbawienie w takich właśnie kategoriach – jako cel strategiczny. Na jakie mniejsze cele należy rozpisać cel strategiczny, żeby udało się go nam zrealizować?

Czytaj także: Po czym rozpoznasz prawdziwego faceta? I co mają z tym wspólnego dzieci?


Rozum i intuicja
Pewnie masz obiekcje. Wydaje się co najmniej dziwne rozpisywanie TEGO celu na codzienne działania. Bo przecież dobry człowiek jest po prostu dobry, więc czyni dobro każdego dnia, prawda?

U Goldratta pojawia się fajna myśl odnośnie powiedzenia, że piekło jest wybrukowane dobrymi chęciami. Zdaniem bohatera książki jest znacznie gorzej – dobre chęci zajmują tam dużo więcej przestrzeni niż tylko sam bruk. Może nawet wypełniają piekło po same brzegi.

Już kiedyś wspominałem, że dobra wola nie wystarczy. Popatrzmy na trzeci sektor, czyli świat organizacji pozarządowych. Mariusz Bober powiedział na początku naszej rozmowy, że jego mottem na tamtym etapie życia była profesjonalizacja trzeciego sektora. Sam podchodzę do tej sprawy podobnie, bo czy inaczej jedna z moich firm – Gnyszka Fundraising Advisors – zajmowałaby się pomaganiem organizacjom dobroczynnym w świadomym budowaniu relacji z Darczyńcami?

Nie zmienimy świata tylko dlatego, że mamy organizację z misją i wizją. Jak pięknie ujął to Mariusz Bober, „bycie wizjonerem” często oznacza brak kompetencji twardych. A przecież nie mówimy o grupie ludzi, którzy spotykają się od czasu do czasu, a o podmiocie, który choć jest non profit, pod wieloma względami przypomina firmę.

Podobnie sprawy się mają na polu networkingu. Bo relacje z drugim człowiekiem zawiązujemy w naturalny sposób. Ale praktyka pokazuje (to już 8 lat Towarzystw Biznesowych – jutro po konferencji „Żyj w Obfitości” odbędzie się uroczysta gala urodzinowa), że nie chodzi o to, by mieć jakieś relacje, ale o to, by świadomie zarządzać naszymi relacjami. W świecie, w którym czas to towar zdecydowanie deficytowy (a skoro jesteśmy przy Mariuszu Boberze, warto przypomnieć jego myśl, że czas to jedyny zasób, którego nie da się magazynować ani recyklingować) wbrew pozorom nie jest łatwo dbać o relacje. Przecież mamy aż tylu znajomych i narzędzia, by być z nimi w stałym kontakcie.



Zarządzanie to świadomy proces
Jak to wszystko się ma do meritum? Ma się tak, że zarządzanie to świadomy proces. Nie zapominajmy, że Pan Bóg dał nam w darze także rozum. A to nakłada na nas pewne obowiązki. Oczywiście, nasze – ujmijmy to – aparaty myślowe działają inaczej. Mariusz Bober podczas naszej rozmowy podkreślał to wiele razy. Jednak istnieje wspólny mianownik. Jest nim łączenie doświadczeń i refleksji. Analizowanie naszych działań i wyciąganie wniosków. Każdy kolejny dzień może być cenną życiową lekcją.

A co ma do tego intuicja? Tu nie chciałbym zdradzić zbyt wiele. Najlepiej będzie, jeśli posłuchasz, jak Mariusz Bober postrzega tę kwestię. Jego zdaniem – i ja się z nim zgadzam – intuicja to bardzo wartościowe narzędzie. Ona nie bierze się znikąd.

Na zakończenie chciałbym Cię zachęcić do uważnego wysłuchania rozmowy z Mariuszem Boberem. Jestem pewien, że ta perspektywa pomoże Ci odkryć wiele „oczywistości” na nowo. A potem? A potem zastanów się, proszę, jakie codzienne działania należy podjąć, jak kierować swoim życiem, by osiągnąć ten cel – zbawienie.

PS Rozmowę z Mariuszem Boberem znajdziecie w programie „Gnyszka Wyciska”, m.in. na moim YouTube.

...

Trzeba zawsze pytac o cel. Po co to robie? Czy jest to dobre?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133521
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 10:40, 27 Kwi 2018    Temat postu:

Czy powinniśmy modlić się o pieniądze?
Maciej Gnyszka | 27/04/2018
PIENIĄDZE
Pexels | CC0
Udostępnij Komentuj 0
Finał obu tych historii jest niesamowity. Pod wieloma względami różnią się od siebie. Przede wszystkim tym, że jedna wydarzyła się w iście ekspresowym tempie, bo od modlitwy przedsiębiorcy za wstawiennictwem św. Maksymiliana do grubych „dealówˮ upłynęło raptem parę dni. Natomiast druga to historia całego życia. Co je łączy? Na pewno to, że obie usłyszałem podczas konferencji „Żyj w Obfitościˮ. Ale najważniejszym wspólnym mianownikiem jest coś innego – pieniądze.

Niemożliwe nie istnieje?
Prelekcja Pawła Malinowskiego po prostu wgniotła w krzesło. Paweł jest założycielem i prezesem firmy deweloperskiej Profbud, która działa przede wszystkim na rynku warszawskim. Uczestnikom konferencji „Żyj w Obfitościˮ opowiedział swoją historię „od pucybuta do milionera”.

Pochodzi z Krosna. Nie miał podanego na tacy dobrego startu. Można powiedzieć, że wszystko, co osiągnął w swoim życiu, to zasługa ciężkiej pracy oraz relacji. Przy czym mam tu na myśli wszystkie relacje, nie tylko biznesowe, a więc również relacje z bliskimi oraz z Bogiem. Tu Paweł znajduje siłę do robienia wielu wspaniałych rzeczy.

Pierwsze doświadczenia jako przedsiębiorca ma jeszcze z czasów, gdy był uczniem technikum. Najpierw wakacyjny wyjazd na zbiory do Niemiec, a chwilę później firma budowlana prowadzona z bratem. W drodze na biznesowy szczyt napotkał wiele przeszkód. Łącznie z takimi, po których niejeden przedsiębiorca by się nie podniósł.

Profbud to firma, która kieruje się tymi samymi wartościami, które wyznaje Paweł Malinowski. Kiedy Paweł mówił o dbaniu o relacje z klientami, to czuło się, że mówi o prawdziwych relacjach. Ale najbardziej zapadła w pamięć ta historia.

Firma angażuje się w działania dobroczynne, ukierunkowane na wspieranie dzieci. Paweł nie zapomniał o korzeniach. Profbud działa także w Krośnie. Wspiera tamtejszy zespół piłkarski Beniaminek Krosno. Wyobraźmy sobie, że firma wzniosła tam halę, która może służyć nie tylko do gry w piłkę, ale hokeja na trawie czy tenisa.

Niekiedy firma funduje dzieciom z Krosna dojazdy na zajęcia sportowe, stąd są w stałym kontakcie z trenerem. Pewnego dnia zadzwonił on do Pawła z informacją, że wybierają się na zawody do Warszawy, ale… nie mają za bardzo pomysłu na nocleg. Może jakieś schronisko? Tylko czy takie obiekty wciąż istnieją w stolicy? Jedyną osobą z Warszawy, którą trener znał, był właśnie Paweł, który…

Wpadł na niesamowity pomysł! Zadzwonił do Hotelu InterContinental i poprosił o wycenę dwóch dni dla drużyny trampkarzy. W związku z tym, że był weekend, kiedy InterContinental ma mniejszy ruch, cena nie rzucała na kolana. Plan stał się rzeczywistością.

A teraz najważniejszy moment historii. Autokar z młodymi piłkarzami dociera pod hotel. Trener wymienia nazwiska wielkich piłkarzy, którzy mieszkali w tym miejscu. Pyta dzieci, czy kiedyś chciałyby spędzić tutaj noc. Chłopcy żywiołowo reagują potwierdzając. Gdy po chwili dowiadują się, że właśnie tutaj spędzą dwie najbliższe noce, z wrażenia milkną. Gdy przekraczają próg hotelu i poznają jego piękno – płaczą. Ryczą ze szczęścia. Taki świat oglądali dotąd tylko w telewizji…

Czytaj także: Milionerka Maria Romanek: „Sobie zostawię niewiele…”


Ikona na Maxa
Drugą historię usłyszałem dla odmiany w kuluarach konferencji „Żyj w Obfitościˮ. Podchodzi mój imiennik Maciek – inżynier, którego firma, w dużym skrócie, robi różne aplikacje, które łączą systemy przemysłowe w jedną całość. Przez ostatni rok, jeśli chodzi o nowe projekty, w firmie panowała posucha.

Jakiś czas temu Maciek pisał do mnie, że zamówił Ikonę na Maxa, czyli naklejki elektrostatyczne (można je przylepić niemal wszędzie) z ikoną św. Maksymiliana. Po drugiej stronie umieszczona jest modlitwa przedsiębiorcy i startupowca (w ramach inicjatywy „Startup Na Maxa” zabiegamy o to, by św. Maksymilian Maria Kolbe został ustanowiony patronem przedsiębiorców i startupów).

Ikony na Maxa dotarły do Maćka w czwartek rano. Po rozpakowaniu przesyłki odmówił modlitwę przedsiębiorcy za wstawiennictwem św. Maksymiliana. A po popołudniu, tego samego dnia, dzwoni potencjalny klient z prośbą o wycenę zlecenia. Firma Maćka wycenia zlecenie na 300 tys. złotych. Klient akceptuje warunki.

Następnego dnia dzwoni kolejny. Tym razem zlecenie zostało wycenione na 200 tys. złotych. Niesamowite, prawda? Ale na tym nie koniec, bo zadzwonił jeszcze jeden człowiek. Tym razem zlecenie wyceniono na 500 tys.

Od chwili odmówienia modlitwy przedsiębiorcy za wstawiennictwem św. Maksymiliana w bardzo krótkim czasie Maćkowi wpadły potwierdzone zamówienia na blisko 1 MILION złotych. Po roku posuchy.

Przypadek? Odpowiedź pozostawiam Tobie. Od siebie dodam tylko, że kiedy Maciek mi to opowiedział, miałem na plecach ciary. Jak wtedy, gdy zdaliśmy sobie z Żoną sprawę, że nasza córeczka przyszła na świat w 104 urodziny św. Maksymiliana.

Czytaj także: 7 rzeczy, które Kościół wie o biznesie, ale nie wie, że wie!


Narzędzie, które zmienia świat?
Czy powinniśmy modlić się o pieniądze? A może katolik nie powinien tego czynić w żadnej sytuacji, pozostawiając wszystko Woli Bożej?

Jak napisałem, wnioski płynące z historii Macieja z Ikoną na Maxa w tle pozostawiam Tobie. Chciałbym jednak podkreślić coś bardzo ważnego, w nawiązaniu do historii Pawła Malinowskiego. Czy nie byłoby fajnie móc robić takie rzeczy? Budować hale dla młodych sportowców? Fundować dzieciom nocleg w hotelu, w którym kiedyś spali ich idole – ludzie, którzy stanowią dla nich wzór do naśladowania (na pewno wzór na piłkarskim boisku)? Takie wydarzenie może wpłynąć na całe przyszłe życie młodego człowieka.

Ale Paweł nie mógłby tego zrobić, gdy nie środki, które posiada – narzędzia, które pomagają zmieniać świat. Warto zauważyć, że pozornie to tylko zmiana w aspekcie materialnym. Jeśli zbudujemy halę, to mówimy o fizycznym obiekcie, który stoi w konkretnym miejscu. Ale ten obiekt jednocześnie stwarza warunki, w których młody człowiek może rosnąć i wzrastać. Nie tylko jako sportowiec – przede wszystkim jako człowiek.

Czy nam się to podoba, czy nie, świat działa w taki sposób, w jaki działa, a nie tak, jak byśmy chcieli. Możemy to zmienić. Pan Bóg dał nam ziemię, by czynić ją sobie poddaną. Mamy rozum, wolną wolę i miłość – aż nadto, by rozpocząć wielkie działania na Bożą Chwałę.

Wiem, że wciąż powracamy do tego tematu, ale powtarzanie jest matką wiedzy. Nie spocznę, nim nie doczekam się świata, w którym pełno jest ludzi, którzy nie tyle myślą podobnie, ile mają w swych rękach narzędzia i – jak Paweł Malinowski – chcą zmieniać świat, chcą czynić dobro, chcą wpływać na rzeczywistość, chcą stwarzać młodym ludziom warunki, jakich sami nie mieli.

Pamiętajmy o tym. Bo tak naprawdę właśnie o to toczy się gra. Warunki, w których żyjemy, mają wpływ na to, czy dotrzemy do celu ostatecznego. A każdego dnia – wystarczy włączyć TV – widzimy czarno na białym, że jest coraz trudniej. Polska wciąż się opiera wielu światowym trendom, ale czy będzie opierać się „kuszeniu” wiecznie?

Czy środki finansowe to jedyne narzędzie, po które trzeba sięgnąć? Oczywiście, nie. Ale mając te środki w rękach możemy zrobić naprawdę wiele. Franek Niemyski, Dyrektor Krajowy Towarzystw Biznesowych w wywiadzie udzielonym dla nowego „Merkuryusza” sparafrazował znane powiedzenie: Złego człowieka z pieniędzmi może powstrzymać tylko dobry człowiek z pieniędzmi.

Oczywiście, to pewne uproszczenie. Niezmiennie zachęcam do pogłębionej refleksji nad tym zagadnieniem.

...

Oczywiscie mkdlic sie o sama surowa kasiore to prostactwo. Jak widac trzeba sie modlic o POWODZENIE! A Bóg juz wie jak to bedzie w praktyce.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133521
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 8:13, 07 Maj 2018    Temat postu:

Ewangelia – mój podstawowy podręcznik do ekonomii
Dawid Feliszek | 07/05/2018
EKONOMIA
Shutterstock
Udostępnij Komentuj
Bycie właścicielem to daleko więcej od bycia posiadaczem. To nie tylko możliwość użytkowania danej rzeczy, ale przede wszystkim całkowite prawo rozporządzania nią według swojej woli.

Podział na biednych i bogatych
Podział na ludzi biednych i bogatych to jedna z tych rzeczy, które są obecne w ludzkości od samego początku jej istnienia. Dzisiaj człowiek jest już tak bardzo przesiąknięty kwestią posiadania, że nie umie spojrzeć na świat inaczej, niż mając z tyłu głowy pryzmat własności.

Przez kryterium „mieć” dzieli się ludzi na tych, co mają i tych, co nie mają; na tych, co mają mniej i na tych, co mają więcej. W zasadzie to właśnie z uwagi na tę istotną (jak się mniema) cechę klasyfikuje się ludzi, bo każdy coś ma lub przynajmniej chce mieć. Nakręca to całe życie społeczne tak bardzo, że nawet „być” coraz częściej definiowane jest przez posiadanie. Niewątpliwie – człowiek raczej woli „mieć” niż „nie mieć” i z natury dąży do tego pierwszego. Dlaczego zatem są ci, którzy nie mają?



Skąd się bierze posiadanie?
Według pewnego schematu odpowiedzi posiadanie rodzi się z pracy. Początkowo faktycznie może i tak było, jednak obecnie jest to argumentacja zbyt upraszczająca, żeby nie powiedzieć, że wręcz bezczelna. Gdyby bowiem praca była jedynym gwarantem posiadania to prym w światowym bogactwie wiodłyby na przykład dzieci z Dalekiego Wschodu uczestniczące w produkcji elektronicznych gadżetów czy też spora część afrykańskiej ludności pracująca od rana do wieczora, aby jałowa ziemia mogła wydać jakikolwiek plon.

Oczywiście, praca to podstawowy czynnik pomnażania, jednak na pewno nie jedyny. Wszak można otrzymać majątek w spadku lub wygrać na loterii. Można też stracić cały ciężko zapracowany dobytek w niezawiniony sposób. Przyjdzie powódź, huragan, pożar i tyle z bogactwa. Czy da się nad tym zapanować?

W skali jednostkowej jak najbardziej podejmuje się takie próby. Nie grając w loteriach trudno oczekiwać wygranej, a przed klęskami żywiołowymi można starać się zabezpieczyć – współczesna technologia daje mnóstwo możliwości. A w skali ogólnej? Sugerowałoby się raczej odpowiedź – trzeba mieć szczęście. I znowu pojawia się „mieć”…

Czytaj także: Pieniądz – mój sługa czy pan?


Podstawowy podręcznik do ekonomii – Ewangelia
Jeżeli naukę Jezusa traktujemy naprawdę jako wyznacznik życia to musimy też na serio przyjąć, że podstawowym podręcznikiem do ekonomii (czyli obchodzenia się z trudną sztuką zarządzania dobrami i potrzebami) jest przede wszystkim Ewangelia. Fundamentalna zaś zasada ewangeliczna dotycząca tej problematyki zaskakuje wręcz swoją prostotą. Trzeba „nie mieć”.

Ten radykalizm w podejściu do posiadania objawia Jezus wielokrotnie – najlepsze rozwiązanie to sprzedaż wszystkiego, co się ma i pójście za Nim. Najczęściej człowiek na takie wezwanie reaguje jak młodzieniec, który właśnie od Chrystusa to usłyszał.

Jak to mam nic „nie mieć”? Można próbować jeszcze lepszej dyskusji z tym wezwaniem poprzez szukanie przykładu kogoś, kto idzie za Panem i coś jednak ma – A co z bogatym Kościołem? Czy Apostołowie nie mieli trzosu, którego pilnował Judasz? Czy Pan Jezus nie chodził w na tyle dobrych szatach, że aż żołnierze rzymscy nie rzucali o nie losów?



Mieć i być wolnym
Myślę, że aby dobrze zrozumieć o co chodzi w ewangelicznej ekonomii, trzeba sięgnąć do nauki prawa, które od najdawniejszych czasów, ugruntowane bardzo mocno w prawie rzymskim rozdzielało wyraźnie „własność” od „posiadania”. Bycie właścicielem to daleko więcej od bycia posiadaczem. To nie tylko możliwość użytkowania danej rzeczy, ale przede wszystkim całkowite prawo rozporządzania nią według swojej woli.

Ujmując teraz sprawę teologicznie – problem zaczął się z momentem, kiedy człowiek uznał się za właściciela świata. Bóg dał bowiem ziemię ludziom, jako miejsce ich zamieszkania zapewniające wszystko, czego im potrzeba do funkcjonowania. Dał ziemię ludziom w posiadanie, nie jako własność. Wszystko przecież należy do Boga. Wszelkie dobra materialne zostały zatem dane ludziom, aby nimi zarządzali w imieniu Boga.



Dobry zarządca
Płyną z tego bardzo konkretne wnioski. Po pierwsze, dobry zarządca to ten, który autentycznie dba o majątek mu powierzony, który go rozwija i mnoży. To przychodzi ludzkości bardzo łatwo, bo naturalnie szuka możliwości rozwoju i poprawy warunków swojego bytu. Widać to jasno poprzez całość postępu nauki i technologii.

Po drugie, zarządca nie rości sobie praw do własności zarządzanego majątku. Korzysta z niego dokładnie tak, jak zostało to mu przykazane. Nie odbiera też prawa innym do korzystania z dóbr mu powierzonych, jeśli tego wymaga właściciel. Czy nie rodzi się automatycznie w człowieku pewien bunt wobec światowej niesprawiedliwości, gdy widzi ubogie dzieci z Dalekiego Wschodu pozbawione realnych perspektyw na poprawę swojego losu, kontrastując to z widokiem ludzi, których osobiste bogactwo jest większe niż budżet niektórych państw? A jednak ten rozłam jest bardzo realny i intensywnie wpływa na społeczeństwo.

Ekonomia Ewangelii nie szuka jednak rozwiązania na gruncie kombinacji w rozdzielaniu dóbr, jak próbowało to uczynić wielu myślicieli i działaczy. Ewangelia po prostu załącza do całości miłość i to właśnie w miłości bliźniego wskazuje rozwiązanie.

Czy uczeń Chrystusa, który autentycznie wierzy i kocha swojego brata może pozostać niewrażliwy na jego cierpienie i biedę? I to niezależnie od tego, czy stan ten został przez niego zawiniony czy nie. Absolutnie nie.

Dla prawdziwego chrześcijanina ważniejsze będzie w takim układzie „być” jego brata niż własne „mieć”. W nauce Jezusa chodzi bowiem właśnie o to, żeby „nie mieć”, a przez to móc przecisnąć się przez igielne ucho i bardziej „być”. A stąd wiedzie już prosta droga do nieba.

...

Zdecydowanie bez Boga ekonomia nie ma sensu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133521
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 13:14, 28 Maj 2018    Temat postu:

Niepłacenie składek ZUS za pracowników to grzech śmiertelny. Tak twierdzi sam papież Franciszek
PODATKI DOŁĄCZ DO DYSKUSJI (31) 28.05.2018
Niepłacenie składek ZUS za pracowników to grzech śmiertelny. Tak twierdzi sam papież Franciszek


UDOSTĘPNIJ
(31)
TOMASZ LABA

Nieczęsto na łamach Bezprawnika opisujemy lub komentujemy słowa papieża. Równie rzadko sam papież otwarcie mówi, że niepłacenie składek ZUS jest śmiertelnym grzechem. Nikt nie spodziewał się, że nasz Zakład Ubezpieczeń Społecznych zyska tak potężnego sojusznika, jakim jest papież Franciszek.

Oczywiście Franciszek nie wymienił nazwy tej instytucji ani nie odniósł się bezpośrednio do tego, że wysokość składek ZUS jest w Polsce najwyższa w historii. Swoje słowa kierował jednak do wszystkich wiernych, a w naszym kraju można je zinterpretować właśnie w następujący sposób – niepłacenie składek ZUS za swoich pracowników jest grzechem śmiertelnym.

Papież z dalekiego kraju, jakim bez wątpienia jest Argentyna, nie pierwszy raz zaskakuje. Chociaż nie bardzo wiadomo, co jest bardziej zaskakujące. To, że papież zwraca uwagę na istotne problemy społeczne i nie boi się nazywać rzeczy po imieniu, czy to, że wierni na całym świecie są tym faktem zdziwieni. Niemniej jednak tym razem Franciszek, w jednej ze swoich ostatnich homilii pochylił się nad losem pracowników, których u nas w kraju określa się jako roszczeniowi pracownicy. Słowa biskupa Rzymu spotkały się z oczywistym zrozumieniem wiernych w Polsce.

Papież Franciszek totalnie odleciał! Twierdzi, że niepłacenie składek na złodziejski ZUS to śmiertelny grzech

Tak brzmi nagłówek jednego z portali, którego redakcja wdała się w polemikę z zasadami ekonomii, które głosi papież.

Z całym szacunkiem do papieża Franciszka, ale jego wiedza w tematach gospodarczych jest zerowa. Papież słusznie mówi, że namiętność do bogactwa jest zła – jak każde inne uzależnienie, ale twierdzenie, że niepłacenie na złodziejskie systemy emerytalne, czy dawanie ludziom chleba poprzez pracę „na czarno” to grzech – to jest głupota w czystej postaci.
Tymczasem Franciszek powiedział coś, co dla każdego chrześcijanina powinno być czymś oczywistym. Jego słowa opisuje deon.pl

Także tutaj, we Włoszech, ludzie pozostają bez pracy, by ocalić wielki kapitał. Kto tak czyni przekracza drugie przykazanie. A nie ja, lecz Jezus powie: Biada wam, którzy wyzyskujecie ludzi, którzy wyzyskujecie pracę, którzy płacicie na czarno, nie płacicie składki na emeryturę, nie dajecie wakacji. Biada wam! Oszczędzacie na pracy, oszukujecie i nie płacicie tego co się należy, oszukujecie na pensjach. To wielki grzech.
Dalej podkreślił wyraźnie, że ci, którzy nie wypłacają wynagrodzenia zgodnie z umową, popełniają grzech śmiertelny. „Kto tak czyni, przekracza drugie przykazanie. A nie ja, lecz Jezus powie: «Biada wam!»” Tylko dlaczego kogokolwiek to dziwi?

Wiesław Juskowiak
3 godziny temu
Ale zastanówcie się przez chwilę. Taki pracownik zgadza się na taką formę pracę w 99% nie dlatego, że to jego zachcianka, a dlatego, że musi to zrobić. I teraz pomyślcie o tym jeszcze przez moment. Pracodawca wie, że może dyktować takie warunki, bo tak wygląda sytuacja w kraju, regionie. Jeśli przez ileś lat pracownik pomnaża majątek pracodawcy, samemu tylko zbierając ochłapy z pańskiego stołu, to po kilku latach pracodawca dorabia się na de facto krzywdzie pracownika, zostawiając go na starość bez prawa do godnego życia, bez prawa do emerytury, bez prawa do renty, gdyby coś się stało. Więc nie chodzi o złodziejski zus czy wysokie składki. Od tego są wybory, aby to zmienić! Od tego jest demokracja, aby założyć partię, która będzie chciała to zmienić. To o czym mowa to o wyzyskiwaniu drugiego człowieka, wykorzystywania przewagi gospodarczej i traktowania innego człowieka jak taniej siły roboczej, któremu nie należą się żadne prawa z tytułu wykonywanej pracy dla pana. Bliżej temu do systemu folwarcznego niż do humanitarnej postawy pierwszej połowy XXI wieku. Jeśli cofamy się w prawach pracowników, o których dbamy i których prawa szanujemy na równi ze swoimi to coś jest bardzo nie halo z naszą cywilizacją.

...

Nic nie mowil o ZUS ale poparl ZUS. Logika obledu.
Nieplacenie ubezpieczen ma na celu zysk! Czyli gdyby placil to by musial dac wiecej! Zatrzymuje sobie zatem czesc wynagrodzenia. Jest to KRADZIEZ! Za to jest w pieklo. Natomiast czy sa złodziejskie systemy? Są. W jakiejs Rosji czy innej Chinskiej Republice Ludowej. Ale to inna sprawa. O ile mi wiadomo ZUS jest dosc efektywny. Z OFE bylo gorzej. Wiec nazywanie ZUSu zlodziejskim sugerowalo by ze te pieniadze w duzej czesci plyna na jakies prywatne konta? Nic takiego nie stwierdzono dotad. Nieprawidlowosci sa wszedzie na swiecie. ZUS na tym tle lokuje nas raczej w czolowce rzetelnosci a nie na koncu. Zatem nie wystepuje zupelnie argument ze ZUS to taka patologia ze usprawiedliwia. Nie usprawiedliwia. Krzyki o złodziejskim ZUSie maja usprawiedliwic nieplacenie i tyle. Czas zycia sie wydluza i nie ma moznosci zamknac sie w granicach 10% na ZUS. Jesli pracujemy tyle czasu co przebywamy na emeryturze to aby miec 50% pensji trzeba dac 33%na ZUS. Prosty rachunek.
I oczywiscie jest to nieuczciwe w stosunku do tych rzetelnych co placa. Maja wyzsze koszty! To tez ich okrada z zysku. A jak przez to zbankrutuja? A moze to oni powinni prowadzic firme a nie wy? Bo oni sobie radza uczciwie a wy nie potraficie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy