Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Cannes - ,,Grand Prix''; dla filmu;Bogowie i ludzie !!!!

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 12:29, 30 Lis 2017    Temat postu:

Natalie Saracco – „kobieta od chrystusowych spraw”
Louise Alméras | 30/11/2017

Natalie Saracco © Philippe Leroux
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
„Reżyserka filmowa zakochana w Jezusie” – tak mówi o sobie Natalie Saracco. Jej najnowszy film „Gdyby świat wiedział…” opowiada o Najświętszym Sercu Jezusa.

Po sukcesie filmu „La mante religieuse” („Religijna modliszka”) i wydaniu książki, która w katolickim środowisku stała się bestsellerem – „Pour ses beaux yeux” („Na piękne oczy”) – Natalie Saracco, która uważa się za „kobietę od chrystusowych spraw”, zrobiła sobie przerwę dla Serca Jezusa.

Porzuciła dwa inne projekty filmowe (w tym jeden o życiu Jezusa), żeby odpowiedzieć na prośbę matki przełożonej klasztoru w Paray-le-Monial, która przewodzi Straży Honorowej Najświętszego Serca Jezusa, i nakręcić o Nim film. Krótki metraż, zrealizowany pod koniec maja w paryskiej dzielnicy Montmartre, można oglądać na YouTube.

„Si le monde savait…” („Gdyby świat wiedział…”) to film radosny, nowoczesny, dynamiczny, przesłanie miłości, prawdziwe antidotum na smutek, zniechęcenie i samotność zindywidualizowanego i ateistycznego społeczeństwa.
Czytaj także: Jola Szymańska: „Twój Vincent”. Film o odwadze bycia „nikim”


Zakochana w Sercu Jezusa

Louise Alméras: Należy Pani do Straży Honorowej. Czy może Pani o niej opowiedzieć?

Natalie Saracco: Straż Honorowa polega na poświęceniu codziennie jednej godziny na modlitwę do Najświętszego Serca Jezusa, żeby pocieszyć Go i wyznać Mu miłość, za tych, którzy z Niego drwią lub lekceważą Go – tak samo, jak pocieszamy kogoś bliskiego, który cierpi. Zaproponowano mi wstąpienie do Straży, gdy pojechałam do Paray-Le-Monial, żeby spotkać się z potencjalnym sponsorem mojego filmu (kiedy kręciłam „Modliszkę”). Pojechałam po pieniądze, a wyjechałam z wielką miłością.

Dlaczego Serce Jezusa tak Panią pociąga?

Mam szczególne nabożeństwo do Najświętszego Serca Pana Jezusa, ponieważ On cierpi, płacze. Ta wiedza zmieniła moje życie. Dlaczego cierpi? Oddał za nas życie, a w zamian dostaje pogardę, chłód i obojętność. Nie chodzi tylko o nasze grzechy. Szczególnie nas, wierzących – czy mamy naprawdę żywe, bijące serca? Czy przekazujemy światu Jego miłość?

Bo przecież chodzi o miłość, którą mamy przekazywać braciom. Niemal umarłam, i to doświadczenie zmieniło moje życie. Śpieszę się, nie mam czasu do stracenia. Naprawdę spotkałam się z Sercem Jezusa, które cierpi przez naszą obojętność i grzechy. Trzeba rozpalić ogień, a do tego potrzebna jest płonąca zapałka. Nie chodzi o to, by urządzać krucjatę – każdy z nas może się z Nim spotkać na swój sposób, a owocami spotkania będą radość i miłość, które przyciągną do Jezusa nowych ludzi.

Muszę mówić o tym spotkaniu, z miłości do Niego i miłości dla moich braci. Nie chcę prawić morałów, które nic nikomu nie dadzą. Więcej wart jest grzesznik, który kocha, niż „prymus” o oschłym sercu, skłonny do osądzania całego świata. Pan nas potrzebuje, bo ma niewielu przyjaciół. Jezus mówi, że przyszedł rozpalić ogień. Jeśli nie chcemy, by zgasł, trzeba wypełnić nasze kościoły, trzeba obecności. „Jesteśmy solą ziemi”. Zakochani nie są „poprawni politycznie”.
Czytaj także: Najwyższa ofiara Heleny Kmieć. Mocne świadectwo pokazane w nowym filmie dokumentalnym


Gdyby świat wiedział, jak jest kochany przez Boga

Jak powstawał scenariusz i co chciała Pani przekazać w tym filmie?

Wiele mówi już sam tytuł: „Gdyby świat wiedział …” – jak bardzo Bóg nas kocha. Wykorzystałam wiele świadectw, objeżdżając Francję przy okazji promocji książki, spotkałam się z wieloma osobami. To wszystko przypomina trochę nieudane spotkanie zakochanych: z jednej strony Pan, który nas kocha do szaleństwa, nie wie, co jeszcze mógłby dla nas zrobić i płonie z miłości do nas, a drugiej – my sami, nieświadomi Jego miłości.

Jak mamy się o niej dowiedzieć?

Właśnie o to chodzi, sens mojego filmu jest w tym, żeby pokazać, że świat umiera, bo nie wie o Bożej miłości. Chcę o tym mówić, chcę być swatką, zaangażować się w zorganizowanie tego spotkania. W jaki sposób? Dla każdego po swojemu. Jestem reżyserką, więc chcę robić filmy dla Boga, to moje narzędzie pracy. Gdybym była piekarzem, piekłabym chleby w kształcie serca, żeby powiedzieć Bogu: „Kocham Cię”. Niech to się dzieje tu, gdzie jesteśmy, dla każdego na jego własny sposób, nie poprzez kazania z ambony. Bóg w nas mieszka.

Trzeba się z Nim spotkać osobiście, powiedzieć Mu: „Panie, czuję, że jesteś, ale czasami ogarnia mnie zniechęcenie, mam wątpliwości, nie wiem, co robić”. Trzeba mówić szczerze. Prawdziwa relacja z Bogiem to modlitwa i sakramenty. Dziękuję Bogu, że jestem katoliczką, bo Eucharystia jest czymś wyjątkowym: obecnością wcielonego Jezusa. On tam naprawdę jest. Mam nadzieję, że mój film obudzi ludzi, że Go zobaczą.

To pilne, czeka nas śmierć, a Bóg cierpi, bo Jego miłość jest nieznana, a my jesteśmy w tej relacji jakby oderwani od rzeczywistości. Miłość jest zaraźliwa jak radość, to właśnie chciałam przekazać. Ożywić serca moich braci chrześcijan. Pierwszy dzień zdjęciowy przypadł na święto Joanny d’Arc. To piękny znak, prawda?

Tekst pochodzi z francuskiej edycji portalu Aleteia

....

Widze ze warto!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 11:13, 10 Sty 2018    Temat postu:

Jim Caviezel: Musimy być wojownikami gotowymi zaryzykować życie dla Ewangelii
Marta Brzezińska-Waleszczyk | 10/01/2018

YouTube
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Wkrótce w kinach zobaczymy film o św. Pawle z Tarsu. W rolę św. Łukasza wcieli się znany z „Pasji” Jim Caviezel. Aktor wystąpił ostatnio z przejmującym przemówieniem do chrześcijańskich liderów.

We wrześniu 2018 roku do kin wejdzie film „Paweł, Apostoł Chrystusa” w reżyserii Andrew Hyatt’a. W roli św. Łukasza w produkcji zobaczymy Jima Caviezela. Aktor już włącza się w działania promocyjne i z tej okazji na początku stycznia wystąpił w Chicago na SLS18 – forum adresowanym do chrześcijańskich liderów.

W swoim przejmującym przemówieniu Caviezel nawiązał oczywiście do nowego filmu z jego udziałem, ale skupił się przede wszystkim na sylwetce głównego bohatera. Przedstawił ciekawą interpretację imienia (starego i nowego) Apostoła Narodów. „Imię Szaweł oznacza kogoś wielkiego, imię Paul – kogoś malutkiego. Robiąc ten film nauczyłem się jednej, ważnej rzeczy – w oczach Boga możemy być kimś wielkim. Ale jeśli będziemy dążyli do wielkości, pozostaniemy mali. Taka jest droga świętych. To też droga od Szawła do Pawła. Przychodzi, kiedy najmniej się tego spodziewamy. To też moje doświadczenie” – wyznał aktor.
Czytaj także: Zagrał w „Pasji” Jezusa, teraz zagra św. Pawła. Nowa rola Jima Caviezela


Jim Caviezel: Bóg wierzy w nas, nawet kiedy my już w siebie nie wierzymy

Caviezel opowiedział chrześcijańskim liderom podczas SLS18 o swoim powołaniu do aktorstwa. Poczuł je, kiedy miał 19 lat i siedział w kinie. Film się skończył, było ciemno. A on poczuł w sercu taką myśl: „Może powinienem zostać aktorem”. Zastanawiał się, czy to jest to, czego Bóg od niego oczekuje. Jego plan dla niego.

Wtedy nie miałem pojęcia o aktorstwie, nie znałem żadnych agentów, nie miałem kontaktów do managerów. Ale miałem przekonanie, że zostałem wezwany

– zapewnił.

W następnej części przemówienia Caviezel nawiązał do swojej roli w adaptacji powieści Aleksandra Dumasa „Hrabia Monte Christo” (2002). Aktor wcielił się tam w główną rolę Edmunda Dantesa. W pamięci szczególnie utkwił mu jeden z dialogów:

Nie wierzę w Boga.
To nieważne. On wierzy w ciebie.

To zdanie na długo utkwiło w głowie i sercu Caviezela. „Bóg kocha każdego z nas osobiście i jest z nami nawet w najciemniejszych momentach naszego życia” – powiedział aktor, podkreślając, że On wierzy w nas, nawet kiedy my sami przestajemy w siebie wierzyć.
Czytaj także: Amerykański aktor, Jim Caviezel, odwiedził Sanktuarium w Łagiewnikach


Świat potrzebuje dumnych wojowników – jak św. Paweł

Wkrótce po roli w „Hrabi Monte Christo” Caviezel otrzymał propozycję od Mela Gibsona, która na zawsze odmieniła jego życie, nie tylko aktorskie. W przemówieniu podczas spotkania z liderami chrześcijańskimi nawiązał do przejmujących scen drogi krzyżowej i śmierci Chrystusa w „Pasji”.

Podkreślił, że każdy z nas jest powołany do niesienia swojego krzyża, a cierpienie jest czynnikiem, który w dużej mierze kształtuje nasze życie.

„Bóg potrzebuje Twojego świadectwa w tym świecie. Weź swój krzyż i idź. On potrzebuje dumnych wojowników. Takich, jak św. Paweł czy św. Łukasz, gotowych poświęcić swoje imię, reputację, by nieść wiarę i miłość Jezusa światu. Bóg wzywa każdego z nas do wielkich rzeczy każdego dnia. To czas, żeby odpowiedzieć na Jego wezwanie. Jak często je ignorujemy” – pytał łamiącym się głosem aktor.
Czytaj także: Dlaczego emocjonujemy się, gdy słyszymy o sławnych katolikach?


Caviezel o św. Kolbe i wolności, za którą można umierać

Caviezel przypomniał też postać wielkiego polskiego świętego – Maksymiliana Kolbe – i jego opinię, że największym grzechem XX wieku jest obojętność. „To także największy grzech XXI wieku. Musimy przerwać tę obojętność, bo prowadzi ona do destrukcyjnej tolerancji zła” – apelował gorąco.

Aktor na koniec wystąpienia, odwołując się do innego świetnego filmu Gibsona, „Braveheart – Waleczne Serce” – powiedział o prawdziwej wolności, której nic nie jest w stanie człowiekowi odebrać.

Wolność od grzechów, wolność od słabości i wolność od bycia niewolnikiem. To wolność, jakiej wam życzę. To wolność, za którą można umierać. Każdy człowiek umrze. Ale czy każdy prawdziwie żyje? Wszyscy musimy walczyć o naszą autentyczną wolność

– niemal krzyczał Caviezel.

Na koniec pożegnał się z rozentuzjazmowanymi słuchaczami słowami, że chce się z nimi wszystkimi zobaczyć w niebie.

...

Madrze mowi! Szok! Zupelnie jakby nie aktor bo wiemy jakie tam srednie IQ.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 14:50, 10 Sty 2018    Temat postu:

Pamiętacie film „Ludzie Boga”? Zamordowani trapiści mają być błogosławionymi
Łukasz Kobeszko | 10/01/2018
EAST NEWS
Kadr z filmu "Ludzie Boga"
Komentuj



Udostępnij




Komentuj



W nocy z 26 na 27 marca 1996 roku kilkudziesięciu uzbrojonych mężczyzn porwało 7 mieszkających tam zakonników. W maju władze znalazły szczątki mnichów, a islamiści potwierdzili później, iż dokonali ich egzekucji.


D
ekret o męczeństwie 19 duchownych (zakonników, zakonnic i biskupa) – ofiar prześladowań chrześcijan podczas wojny domowej w Algierii przed dwudziestoma laty – zostanie ogłoszony w styczniu br. Wśród nich znajdzie się siedmiu trapistów z klasztoru Notre-Dame de l’Atlas. Świat poznał ich historię dzięki głośnemu, francuskiemu filmowi „Ludzie Boga”, zrealizowanemu w 2010 roku.
Czytaj także: Muzułmanin napisał książkę w hołdzie dla zamordowanego przez islamistów księdza

O zbliżającym się ogłoszeniu dekretu, który umożliwi beatyfikację algierskich męczenników poinformował w noworocznym numerze internetowego, włoskiego czasopisma misyjnego „Mondo e Missione” („Świat i misje”) o. Thomas Georgeon – trapista, pełniący funkcję postulatora procesu beatyfikacyjnego ofiar algierskiej wojny domowej w latach 1992-2000. Dekret oficjalnie stwierdzi, że duchowni różnych narodowości zamordowani podczas tego konfliktu padli ofiarą nienawiści do wiary (łac. „in odium fidei”), a swoją radykalną postawą dali świadectwo nie tylko przywiązania do Chrystusa, ale również miłości bliźniego oraz otwartości na ludzi o innym światopoglądzie, odmiennej kulturze i wyznaniu.
W beczce prochu

Genezy bratobójczego konfliktu zbrojnego w Algierii doszukiwać się należy w przemianach społeczno-politycznych, jakie trwały w tym kraju od końca lat osiemdziesiątych. Przyniosły one równoczesny wzrost popularności ugrupowań o charakterze fundamentalistyczno-islamskim.

Armia, nie chcąc doprowadzić do demontażu świeckiego ustroju państwa, nie uznała wyniku pierwszych, demokratycznych wyborów parlamentarnych i w 1992 roku dokonała zamachu stanu. Ugrupowania islamskie odpowiedziały walką zbrojną.

Mimowolnymi ofiarami wojny stali się mieszkający w kraju chrześcijanie oraz duchowni z zagranicy, oskarżani przez bojowników islamskich o zamiar podporządkowania Algierii Zachodowi. Wyznawcy Chrystusa nie mogli cieszyć się także szczególnymi względami ze strony rządu, traktującego ich często jako jedną z wielu kart przetargowych w toczonej wojnie.
Galeria zdjęć


Algieria: doskonałe miejsce do życia monastycznego

Jak nieprawdziwe były oskarżenia wobec algierskich chrześcijan widać na przykładzie losów siedmiu zakonników, którzy w momencie wybuchu wojny domowej znajdowali się w niewielkim klasztorze Notre-Dame de l’Atlas, działającym od 1938 roku we wsi Tibhirine w północnej części kraju. Historia obecności rzymskokatolickich zakonów kontemplacyjnych w Algierii sięga zresztą jeszcze czasów kolonialnych, gdy francuscy cystersi otwierali pierwsze, małe klasztory na tamtejszych terenach, tak bardzo przypominających krajobraz, w którym niegdyś działali Ojcowie Pustyni.

Powstały na początku XX wieku zakon trapistów, kontynuujący w nowych warunkach zewnętrznych znaczną część dawnej tradycji cysterskiej, znalazł więc w Algierii doskonałe miejsce do życia monastycznego.

Przebywający w Notre-Dame de l’Atlas zakonnicy od samego początku obecności w Algierii przyjęli zasadę, że nie będą prowadzić bezpośredniej działalności misyjnej wśród muzułmanów. Co więcej, pragnęli zaprzyjaźnić się z modlącymi się do Allacha sąsiadami, wspólnie uprawiać rolę oraz prowadzić pogłębione studia nad islamem i kulturą arabską.

W latach siedemdziesiątych, rząd znacjonalizował część gruntów należących do zakonników. Utworzyli wtedy z miejscową ludnością spółdzielnię produkcyjną, zajmującą się hodowlą i przetwarzaniem owoców cytrusowych, warzyw oraz ziół i produktów leczniczych. Jednocześnie, zachowali surową regułę życia monastycznego, opartego na nieustannej modlitwie Liturgią Godzin, poście oraz medytacji. Pod koniec lat osiemdziesiątych Notre-Dame de l’Atlas wydawało się doskonale rozwijać i nie doświadczało żadnych konfliktów z muzułmańskim otoczeniem.
Czytaj także: Przyjaciółka zamordowanej misjonarki: Helenka kochała ludzi
Czas próby

Sytuacja zdecydowanie odmieniła się wraz z wybuchem wojny. Okolice klasztoru stały się terenem walk pomiędzy armią rządową a największym ugrupowaniem opozycji – Zbrojną Grupą Islamską (GIA). W nocy z 26 na 27 marca 1996 roku kilkudziesięciu uzbrojonych mężczyzn porwało 7 mieszkających tam zakonników, śpiących we wspólnej sali. Dwóm mnichom przebywającym wówczas w innym miejscu klasztoru udało się zbiec i zaalarmować policję.

Już po kilku dniach do władz zgłosili się telefonicznie ludzie, którzy zażądali okupu za porwanych duchownych. Po kilku dniach organizacja GIA przyznała się do uprowadzenia zakonników i zaproponowała ich wymianę (wraz z innymi jeńcami) na jednego z przywódców organizacji więzionego przez siły rządowe. Negocjacje z porywaczami nie przyniosły efektu. W maju 1996 roku władze znalazły szczątki mnichów, a islamiści potwierdzili później, iż dokonali ich egzekucji.
Zamordowany biskup

Rzymskokatolicki biskup Oranu Pierre Claverie, na którego terenie diecezji znajdował się klasztor podejrzewał jednak, że zabójstwa mogli dokonać przekupieni przez władze bandyci, aby doprowadzić do jeszcze większego zaostrzenia konfliktu i skłonić kraje zachodnie do większej pomocy siłom rządowym walczącym z radykalnymi islamistami. Kilka miesięcy po zbrodni w Tibhirine, hierarcha został zamordowany. W ataku bombowym zginął także jego muzułmański kierowca.

Okoliczności zbrodni na trapistach nie zostały do końca wyjaśnione po dziś dzień, pomimo ogłoszenia przez władze kraju już po zakończeniu wojny programu pojednania narodowego, który miał wyjaśnić nierozwikłane przestępstwa wojenne. Specjalną komisję powołał również prezydent Francji Nicolas Sarkozy (większość zakonników posiadała obywatelstwo francuskie), ale również ona nie ogłosiła wiążących ustaleń.

Bp Claverie zostanie beatyfikowany wraz z 7 trapistami oraz 11 zakonnikami i zakonnicami zamordowanymi w czasie algierskiej wojny.
Czytaj także: Dramatyczna historia o chrześcijance zamordowanej na oczach męża i dzieci
Ludzie Boga

Być może zbrodnia w Tibhirine stałaby się jedną z wielu na długiej liście martyrologii chrześcijan w XX wieku, gdyby nie film „Ludzie Boga” (franc. „Des hommes et des dieux”) nakręcony w 2010 roku przez Xaviera Beauvois. Fabularny zapis losów trapistów stał się jednym z najpopularniejszych na świecie filmów z początków obecnej dekady.

Otrzymał on liczne nagrody, m. in. Grand Prix Jury Ekumenicznego na Festiwalu w Cannes oraz Cezara za najlepszy film francuski w 2010 roku. W ubiegłym roku ukazała się także we Francji książka „Tibhirine l’héritage” („Tibhirine dziedzictwo”), do której przedmowę napisał papież Franciszek.

O ile popularność obrazu Beauvois w takich krajach jak Polska nie dziwi, to zaskakujące okazało się uznanie filmu we Francji i wielu krajach zachodnich, także wśród krytyków dalekich od wiary. Ci ostatni podkreślali, że postacie zakonników zatopionych w modlitwie, ale jednocześnie żyjących w symbiozie i pełnych chrześcijańskiego ducha otwartości wobec muzułmanów mają ogromną siłę oddziaływania i nie dają się zlekceważyć.

Istotnie, trapiści z Tibhirine pokazali dobitnie współczesnej cywilizacji, że modlitwa, asceza i kontemplacja przynoszą zawsze owoce bezgranicznej miłości do każdego człowieka i uświęcenia całego świata. W dzisiejszej epoce konfliktów używających religii jako paliwa są szczególnym znakiem Pana będącego Bogiem pokoju, a nie wojny.

...

Sa oczywiscie wielkim wzorem. Bóg dal meczenstwo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:52, 12 Sty 2018    Temat postu:

Film o Ignacym Loyoli w kinach! Rozmawiamy z Andreasem Muñozem, odtwórcą roli świętego
José Luis Panero | 12/01/2018

Jesuit Communications
Udostępnij 0 Komentuj 0
Przeszedł drogę od hulaki i podrywacza zanurzonego w grzechu, po jednego z największych świętych w dziejach Kościoła. Historia Ignacego Loyoli w reżyserii Paolo Dy w kinach!

12 stycznia do kin wchodzi film o św. Ignacym Loyoli – jednym z największych świętych w historii Kościoła, człowieku, z którego „szkoły duchowości” do dziś korzystają tysiące ludzi na całym świecie.

„Ignacy Loyola” w reżyserii Paolo Dy to film produkcji filipińskiej, w którym występuje cała plejada hiszpańskich aktorów, na czele z Andreasem Muñozem w roli tytułowej. To rodowity madrytczyk, ma 27 lat i niedawno promował film o założycielu zakonu jezuitów w swojej ojczyźnie. Miłośnik sportów, jest jednym z najpopularniejszych aktorów hiszpańskiego młodego pokolenia. Zadebiutował w kinie w filmie „Kręgosłup diabła” (Guillermo del Toro, 2001), a na swoim koncie ma również bogaty i różnorodny dorobek teatralny – grał na wielu scenach w kraju i za granicą, może poszczycić się m.in. rolą Hamleta.



Andreas Muñoz: Jestem katolikiem i nie mam z tym problemu
José Luis Panero: Jesteś młodym człowiekiem i to raczej nietypowe, aby ktoś taki, niezależnie od religijności czy wyznawanej wiary, interesował się filmami lub osobowościami związanymi z Kościołem.

Andreas Muñoz: Nie mam problemu z przyznawaniem się do tego, że jestem katolikiem i że moja praca polega na graniu w filmach.

Dlaczego zgodziłeś się zagrać św. Ignacego Loyolę?

To nie tylko wybitna postać historyczna. To był światowy człowiek, który przeżył nawrócenie i pozostawił po sobie bardzo ważną spuściznę. Jakże nie podjąć się interpretacji tak fascynującej postaci?!

Czy scenariusz zawierał klucz do kreacji tak szczególnej osobowości?

Tak, w dużej mierze dostarczył mi wystarczających wskazówek do tego, abym mógł spotkać się tak z Íñigo[1], jak i z Ignacym.

Czytaj także: Czy „Milczenie” to wartościowy film dla wierzących? O czym się nie mówi…


Proces nawrócenia Ignacego Loyoli jest emocjonujący
Zarówno jeśli chodzi o człowieka, jak i świętego, czyż tak?

Właśnie tak. To, co mnie najbardziej pociągało w scenariuszu i co wydawało się najważniejsze, to konstruowanie postaci. Spodobało mi się, że nie zjawia się ona od razu cała i gotowa. To był całkiem skomplikowany proces, jednak tym bardziej emocjonujący. Zanurzyć się całkowicie w życiu innego człowieka – to dotyka nas nie tylko jako zawodowców, lecz również dużo głębiej, jako ludzi. Poza tym, odczuwałem już wtedy w stosunku do mojego bohatera szczególny podziw.

Jak odróżniłeś jednego od drugiego?

Ci dwaj to był przecież jeden, ten sam człowiek. Choć w pierwszej części chciałem, by stało się jasne i oczywiste, że mamy do czynienia z człowiekiem nieokrzesanym, wojowniczym, zawziętym, bez większych dylematów moralnych, bardzo zdeterminowanym, perfekcjonistycznym i próżnym. W następnej części filmowej historii starałem się ukazać różne odcienie i aspekty świętości, które stopniowo zawładnęły moim bohaterem – stawał się coraz bardziej uduchowiony i pielgrzymujący. Reżyser Paolo Dy i ja chcieliśmy dać poznać Íñigo w jego egoizmie i w jego ogniu, a gdy zbudowaliśmy obraz świętego, to tak, jakbyśmy zanurzyli się w wodzie. Na koniec film ukazuje, że Ignacy zdołał odnaleźć równowagę między ogniem i wodą. To było wielkie wyzwanie.

Czytaj także: Jak św. Filip Neri wyprzedził o 500 lat papieża Franciszka


Co mają wspólnego „Ćwiczenia duchowe” i teatr?
Co wiedziałeś o tej postaci przed kręceniem filmu?

Nic. Dopiero wtedy zacząłem go poznawać – czytałem jego biografie, chodziłem po muzeach i analizowałem obrazy. Robiłem wszystko to, co mi mogło pomóc w nim się zanurzyć. To było bardzo interesujące. Znajdowałem wiele informacji na temat Ignacego Loyoli w wieku około 35 lat, jednak nic z czasów wcześniejszych, a to jest najważniejszy okres z życia Loyoli w filmie.

Ile jest obecnie św. Ignacego Loyoli w Tobie? Odkrywasz go w sobie?

Całkiem sporo. Szczególnie w tym, co znaczy dla współczesnego świata. Już wyjaśniam. W dzisiejszych czasach wszystko dzieje się bardzo szybko, nie zatrzymujemy się, aby pomyśleć albo wysłuchać kogoś, kto jest obok nas. To w przeszłości znajduje się klucz do naszego życia i do naszej przyszłości. W tym sensie czytanie „Ćwiczeń duchownych” bardzo mi pomogło. Warto przypomnieć, że stosowana w teatrze metoda Stanisławskiego opiera się na „Ćwiczeniach” Loyoli.

Jakie przesłanie chciałbyś pozostawić widzom filmu?

Że ciężka praca popłaca i że nie jesteśmy sami. Każdy z nas ma swoje marzenia, swój cel. Jeśli starasz się z całych sił do niego dotrzeć, to na pewno Ci się uda.

Czytaj także: Od młodzieńczego ateizmu do świętości. Itala Mela: nowa błogosławiona


Jeśli nie widzisz wideo kliknij TUTAJ



*Lista polskich kin, w których od 12 stycznia można oglądać film TUTAJ
**Portal Aleteia Polska objął film patronatem medialnym

[1] Baskijskie imię, jakie otrzymał na cześć świętego Íñigo de Oña, opata klasztoru benedyktyńskiego. W późniejszych latach, 1537-1542, zmienił je na „bardziej uniwersalne” – Ignacy.

Tekst ukazał się w hiszpańskiej edycji portalu Aleteia

...

Interesujace tez ze Filipinczycy sa liderami takiego kina.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:21, 31 Sty 2018    Temat postu:

Jim Caviezel ponownie zagra Jezusa w kontynuacji „Pasji”
Redakcja | 31/01/2018

Brock Miller / Splash News/EAST NEWS / Collection Christophel / RnB/EAST NEWS
Udostępnij 513 0
O długo oczekiwanej kontynuacji filmowej Mela Gibsona poinformował portal amerykańskiej telewizji USA Today. Jim Caviezel ponownie wcieli się w rolę Chrystusa.

Wiemy już na pewno, że Jim Caviezel jest częścią obsady dalszej części „Pasji” (z ang. „The Passion of the Christ”).

Sam 49-letni aktor potwierdził, że powtórnie wcieli się w rolę Jezusa na planie filmu o zmartwychwstaniu. Nie chce przekazywać jednak zbyt wiele informacji:

Są rzeczy, których nie mogę zdradzić, a które zaszokują widownię – mówi Caviezel w rozmowie z USA Today. – To świetne. Bądźcie czujni.
Zarówno Gibson, jak i Caviezel są bardzo tajemniczy i nie chcą zdradzać szczegółów na temat nowego filmu. Odtwórca roli Jezusa przyznał, że rozmowy z reżyserem były dla niego niezwykle inspirujące.

Jim Caviezel wydaje się być oczarowany nową produkcją i chwali reżyserskie wyczyny Gibsona.

Nie powiem wam, jak on to robi – mówi aktor. – Powiem wam tylko tyle, że film, który ma zrobić, będzie największym w historii. Jest aż tak dobry.
W niecierpliwym oczekiwaniu na kolejną produkcję Gibsona, obejrzyjcie zwiastun filmu „Paweł: Apostoł Chrystusa”. Jim Caviezel wcielił się tam w rolę św. Łukasza. Będzie go można zobaczyć już w Wielkanoc – na razie w kinach amerykańskich.


Źródło: USA Today

...

Znakomicie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:28, 03 Mar 2018    Temat postu:

Jim Caviezel do studentów chrześcijańskiej uczelni: „Jesteście tu z jakiegoś powodu”
Zelda Caldwell | 03/03/2018

Genevieve CC BY 2.0
Udostępnij 46 Komentuj 0
Podczas swojej przemowy na Liberty University, Jim Caviezel odtwórca głównej roli w filmie „Pasja”, wyznał studentom, że to Bóg powołał go do bycia aktorem.

Przemawiając na specjalnym zebraniu jednej z najsłynniejszych uczelni w Stanach Zjednoczonych – Liberty University, aktor Jim Caviezel – czołowy aktor „Pasji” Mela Gibsona, przekazał studentom tego chrześcijańskiego uniwersytetu, że być może będą doznawać przykrości z powodu swoich przekonań. Dodał jednak, że są tutaj „z jakiegoś powodu”.

Bóg w waszym życiu pośle was do różnych miejsc – mówił Caviezel. – Świat będzie pokładał w Was nadzieję, a Wy będziecie doznawać udręki z tego powodu.
Ale otrzymacie siłę i szansę. Jesteście tutaj z jakiegoś powodu – mówił do studentów.
Czytaj także: Jim Caviezel: Musimy być wojownikami gotowymi zaryzykować życie dla Ewangelii
Caviezel: Bóg chciał, abym był aktorem
Podczas swojego wystąpienia, Caviezel podzielił się ze studentami pewną anegdotą. Gdy miał 19 lat, poczuł że Bóg powołał go do bycia aktorem.

Czułem taką miłość, jakiej nie dostąpiłem nigdy wcześniej, ten pokój, jakiego nie czułem wcześniej – przyznał. – Słyszałem, jak Bóg mówi: „chcę, abyś był aktorem…”. Nie wiedziałem, dokąd się udać. Dostałem sygnał, by zostać aktorem, ale w tym wszystkim chodziło o to, by On mnie uczył, skierował do właściwych nauczycieli oraz do robienia właściwych filmów.
Mel Gibson zaproponował mu rolę w „Pasji”, po tym jak zobaczył go w „Cienkiej czerwonej linii”. Caviezel wspominał ich rozmowę.



[Mel powiedział mi]: „Jeśli chcesz przyjąć tę rolę (Jezusa), być może nie zagrasz już w tym mieście” – mówił aktor. – Poczułem, jak ogarnia mnie strach. To jest charakterystyczne dla naszej wiary. Jeśli ten (strach) się pojawia, to nie jest Jezus.


Caviezel wcielił się ostatnio w rolę św. Łukasza w nowym filmie „Paweł, Apostoł Chrystusa”, którego amerykańska premiera planowana jest na 23 marca.

Czytaj także: Jim Caviezel ponownie zagra Jezusa w kontynuacji „Pasji”
Artykuł pochodzi z angielskiej edycji portalu Aleteia

...

Naprawde wie o czym mowi! Tak to jest potwierdzam!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:29, 20 Mar 2018    Temat postu:

Caviezel dla Aletei: Wypływam w burzę, ale nie bez Jezusa, mojego steru
John Burger | 19/03/2018

Brock Miller / Splash News/EAST NEWS / Collection Christophel / RnB/EAST NEWS
Udostępnij Komentuj
Msza, różaniec, spowiedź, medytacja nad Pismem Świętym… - to było ważne dla Jima Caviezela, aby dobrze oddać postać św. Łukasza, którego gra w filmie „Paweł, apostoł Chrystusa”.

Kiedy dziennikarz przedstawił się na początku wywiadu telefonicznego z Jimem Caviezelem, aktor zauważył: „Ty i ja nosimy imiona Jakub i Jan (Jim jest zdrobnieniem imienia James – Jakub), kontrowersyjnych apostołów, którzy chcieli otrzymać miejsca po prawej i lewej stronie Jezusa”.



Jim Caviezel: Zbyt wielu chrześcijan uważa, że nie potrzeba już ofiary
Zanim jeszcze padło pierwsze pytanie, Caviezel, który grał Jezusa w epickiej „Pasji” Mela Gibsona, podzielił się przypominającą homilię refleksją: „A Jezus mówi: czy możecie pić kielich, który ja mam pić? Oni odpowiedzieli: tak, możemy. A wtedy on odpowiedział: więc będziecie”.

Myślał o tym fragmencie Ewangelii podczas pobytu na Malcie we wrześniu zeszłego roku, kiedy kręcono „Pawła, apostoła Chrystusa”, nowy film produkcji Sony Affirm, w którym gra św. Łukasza. James Faulkner, który grał w „Downton Abbey” i „Grze o tron” wcieli się w rolę tytułowego św. Pawła.

Nasz Pan już umarł za Pawła i Łukasza, a mimo to chętnie robili niezwykłe, niewyobrażalne rzeczy, żeby głosić Ewangelię. Mimo że nasz Pan już za nich umarł, byli gotowi umrzeć za Niego – powiedział Caviezel.

Taki duch działania nie jest czymś, co natychmiast przychodzi do głowy, kiedy myśli się o współczesnym Kościele: zbyt wielu chrześcijan uważa, że żadna ofiara nie jest już konieczna z ich strony, skoro Jezus dokonał już ofiary ostatecznej – dodał aktor.
Czytaj także: Zagrał w „Pasji” Jezusa, teraz zagra św. Pawła. Nowa rola Jima Caviezela


„Mamy moralny obowiązek głoszenia Ewangelii”
A nie tego doświadczyli ci święci. W obliczu brutalnego cesarza rzymskiego Nerona, święty Paweł i Łukasz ryzykowali ogromnie głosząc Dobrą Nowinę. Paweł zapłacił za to życiem. Łukasz ryzykował bycie złapanym za wślizgnięcie się do Rzymu, aby spisywać historię Pawła – przynajmniej zgodnie z filmową interpretacją tego, co wiemy o lekarzu-ewangeliście – wyjaśniał dalej aktor.
Przeglądając scenariusz, Caviezel był zadziwiony tym, jak wiele byli skłonni oddać – swoje własne życie.

Kochali naszego Pana tak bardzo, że chcieli je poświęcić, żeby tylko wiadomość o nim mogła się rozprzestrzeniać. I my mamy moralny obowiązek głoszenia światu tej historii – przekonywał.
Caviezel i Faulkner zrobili swoją część tego zadania, podobnie jak zespół, do którego należał pisarz-reżyser Andrew Hyatt i producent Terence „T.J.” Berden z ODB Films. Do jak dużej części świata dotrze historia, okaże się kiedy film wejdzie do kin. Caviezel jest przekonany, że dobrze sobie poradzi.

Na podstawie scen, które już nakręciliśmy, wiem, że film będzie fenomenalny. Robiąc to od 30 lat wiem, że rzadko spotyka się tak wiele równie dobrych scen – zapewniał aktor.
Czytaj także: Jim Caviezel: Musimy być wojownikami gotowymi zaryzykować życie dla Ewangelii


Jim Caviezel: Chrystus jest w moim DNA
Film niesie przesłanie, że tym, czego świat desperacko potrzebuje, jest przebaczenie za wszelką cenę.

Chcesz nadprzyrodzoności? Przebacz komuś. Spróbuj tego. Zapomnij o byciu najsilniejszym człowiekiem. Pomyśl o przebaczeniu komuś – zachęcał Caviezel.
Przebaczenie nie oznacza jednak słabości ani przyzwolenia na zło, raczej „spotkanie zła twarzą w twarz z miłością”.

Caviezel wyznał, że jego przygotowania do zagrania św. Łukasza były oparte na jego osobistym życiu wiarą.

Czytam scenariusz i porównuję go z Dziejami Apostolskimi, listami św. Pawła, zanurzając umysł w tym świecie. Potem oczywiście codzienna msza św., codzienny różaniec i spowiedź. Tyle mogłem zrobić, żeby wejść w tę sferę – przyznał Caviezel.
Aktor wyjaśnił też, jak jego interpretacja scenariusza była wspomagana przez codzienne czytania na mszach i dostrzeganie, jak Stary Testament, listy św. Pawła i Ewangelia łączą się w całość.

Msza jest naprawdę istotna dla mojej gry, ponieważ Eucharystia jest ciałem i krwią Chrystusa, nie chlebem. Kiedy więc ksiądz łamie Jego ciało, On umiera. Jest barankiem ofiarnym. Umiera tam dla ciebie. Kiedy je przyjmuję, moje ciało je spożywa i Ono przedostaje się do mojego DNA. Chrystus dosłownie jest w moim DNA i w mojej duszy. Im częściej chodzę na Mszę, tym więcej Jego jest we mnie, tym bardziej On domaga się mojej przemiany – opowiadał Caviezel.
Ta kwestia go nurtowała: „Dlaczego Łukasz się zmienił? Był bogaty, był lekarzem. Był Grekiem. Nie wiedział nic o wierze. Nie musiał nic zmieniać. Miał wszystko to, czego człowiek potrzebuje”.

Czytaj także: Jim Caviezel: „Bóg w waszym życiu pośle was do różnych miejsc”


„Wypływam w burzę, ale nie bez Jezusa, mojego steru”
Św. Łukasz był jednym z czterech ewangelistów, ale nie był apostołem. W pewnym momencie w filmie mówi do Pawła: „Nigdy nie widziałem Chrystusa osobiście, ale kiedy widziałem ciebie, jak przemawiasz, widziałem Go w tobie”.

Zdolność Łukasza do dostrzeżenia Chrystusa w św. Pawle miała szczególne znaczenie dla Caviezela. Było to wyzwanie, z którym zmierzył się, kiedy Mel Gibson zaproponował mu rolę Jezusa w „Pasji”:

W moim życiu ludzie, którzy byli Chrystusem dla mnie, stali się Chrystusem na ekranie. Nie wiem, jak się porusza, jak chodzi, jak mówi. Ale widziałem Go. Widziałem Go w wielu ludziach w moim życiu.
To się nie skończyło, ani zawodowo, ani, jak można przypuszczać, osobiście. Podczas wywiadów wyciekła wiadomość, że Caviezel obniży swój dochód za rolę w kolejnym filmie Gibsona, o Zmartwychwstaniu. Zapytany, jak jego praca nad filmem o Pawle przygotowała go do nowej roli u Gibsona, odmówił komentarzy.

To całkiem inny rodzaj twórcy filmowego. Jest w tym pewne złowieszcze uczucie. Ono nadchodzi. Wypływam w burzę, ale nie bez Jezusa, mojego steru – wyznał jedynie.
Tekst pochodzi z angielskiej edycji portalu Aleteia

....

Zawsze warto go sluchac. Zaskakuje madroscia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 10:18, 30 Mar 2018    Temat postu:

KULTURA
Antonio Banderas: Wielki Tydzień z wielką mocą przybliża mnie do Kościoła
Adriana Bello | 29/03/2018
ANTONIO BANDERAS
Jorge Guerrero - AFP
Udostępnij 290 Komentuj 0
W ostatnią Niedzielę Palmową Antonio Banderas, znany aktor, wspominał w obliczu Dziewicy Maryi bardzo szczególną mu osobę – zmarłą matkę.

Jest to powszechnie znany fakt, że Antonio Banderas w Wielkim Tygodniu znajduje czas, aby pojechać do Malagi na spotkanie z Najświętszą Maryją od Łez i Łask Królewskich Bractw Połączonych, i aby przy dźwiękach dzwonu nieść tron Dziewicy przez ulice miasta.



Antonio Banderas u Maryi w Maladze
Bez wątpienia tegoroczne uroczystości były dla niego szczególne i niezwykle wzruszające, gdyż po raz pierwszy na procesji zabrakło matki aktora, Any Banderas, która zmarła w listopadzie ubiegłego roku.

Z tej też przyczyny Antonio i jego brat Francisco Javier poprosili o pozwolenie na umieszczenie czarnego kiru na dzwonie tronu Dziewicy w sobotnią noc poprzedzającą niedzielną procesję. Bracia Banderas otrzymali takie pozwolenie, gdyż ich matka przez lata pracowała jako „pokojówka” Dziewicy – ubierała Ją i ozdabiała.

W Niedzielę Palmową aktorowi towarzyszyli także jego córka Stella del Carmen, która przez ostatnich pięć lat nie uczestniczyła w procesjach Wielkiego Tygodnia w Maladze, jego narzeczona Nicol Kimpel, aktor Alex Rich i reżyser Ken Biller, zawiadujący najnowszym projektem Banderasa, serialem Geniusz: Picasso (to z tego powodu aktor zmienił swój image, co również było szeroko komentowane).

Czytaj także: Aktor Jim Carrey o swojej fascynacji malarstwem i… Jezusem


Banderas: Męka Pańska jest ważna w moim życiu
Z pewnością hiszpański aktor chciał, aby jego towarzysze poznali urok tych andaluzyjskich tradycji oraz przyczynę, dla której Wielki Tydzień jest dla niego taki ważny.

W moim życiu był taki czas, gdy odsunąłem się nieco od Kościoła. Szukałem duchowości w innych miejscach aż przyszedł rok 1994 – mój brat przeszedł przez ciężką operację, bardzo cierpiał, a my wszyscy bardzo się o niego baliśmy. Wtedy zrozumiałem, że niepotrzebnie tak wiele szukam, że zawsze miałem pod nosem drogę do transcendencji, że wystarczy podążać za naszą własną tradycją, że nie trzeba zwracać się ku Buddzie, że wszystko jest tu, wielkie figury duchowości, religii i wszystko mam tutaj, w mojej dzielnicy! To jest sposób na komunikację i łączność z transcendencją – męka Chrystusa! Wielki Tydzień bardzo mnie zbliża do Chrystusa i z wielką mocą przybliża mnie na nowo do Kościoła – wyjawił Antonio Banderas w wywiadzie dla radia COPE Malaga.
Czytaj także: Antonio Banderas na procesji w Maladze
Bez wątpienia jeden z najbardziej wzruszających momentów Niedzieli Palmowej nastąpił wówczas, gdy wszyscy członkowie bractwa, włącznie z wyraźnie wzruszonym Banderasem, objęli się i poruszali w rytm śpiewanego dla Maryi marsza Łzy Świętego Jana.

27 kwietnia Banderas wystąpi w Teatrze Cervantesa w operze Passio Christi [Męka Chrystusa], kompozycji prałata Marco Frisiny. W związku z tym Banderas powiedział prasie:

Męka Pańska jest w moim życiu czymś bardzo ważnym. Męka odczuwana jako wielka metafora, jako przesłanie, które zostaje nam przekazane poprzez to ogromne cierpienie człowieka, Boga, który nam śle głęboką refleksję o życiu, o śmierci, o przyszłym życiu. Od dzieciństwa wzrastałem w katolickiej rodzinie…

Dziś tym, co najbardziej mnie pociąga i przybliża z wielką mocą do Kościoła, jest zdolność odkrywania na nowo samego siebie… Czynienie tego poprzez figurę Jezusa, Dziewicy Maryi wydaje mi się piękne, bardzo owocne.
Tekst ukazał się w hiszpańskiej edycji portalu Aleteia

...

Grajacy w filmach rozrywkowych wcale nie musza byc bezmozgimi celebrytami! Warto mowic o tych ktorzy maja glebie duszy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:42, 17 Kwi 2018    Temat postu:

„Franciszek nie jest aktorem. Jest sobą”. O filmie „Tam, gdzie mieszka Bóg”, który już w kinach!
Jolanta Tokarczyk | 17/04/2018
TAM, GDZIE MIESZKA BÓG
Fot. materiały udostępnione przez polskiego dystrybutora – Kino Świat
Udostępnij Komentuj 0
13 marca 2018 roku minęło pięć lat od wyboru papieża Franciszka na Stolicę Piotrową. Czy z tej okazji papież może zrobić katolickim widzom lepszy prezent niż film z jego udziałem?

„Tam, gdzie mieszka Bóg” – bo o tym tytule mowa – to pełnometrażowy film fabularny, który jest produkcją familijną o charakterze przygodowo-religijnym. Reżyseria filmu jest zasługą Gracieli Rodriguez Gilio i Charliego Mainardiego. Graciela to światowej sławy psychiatra, wyspecjalizowana w leczeniu traum, a „Tam, gdzie mieszka Bóg” jest jej filmowym debiutem.



„Tam, gdzie mieszka Bóg” – Franciszek w filmie
Argentyńska lekarka pomagała ofiarom nadużyć i kataklizmów, uznawana jest za pionierkę w leczeniu ataków paniki techniką EMDR, czyli „Terapią odwrażliwiania za pomocą ruchu gałek ocznych”. Przez kilka lat pracowała w kościele w Argentynie nad zapobieganiem maltretowaniu dzieci i stale współpracuje z argentyńską Caritas. Z papieżem zna się jeszcze z czasów, gdy wspólnie opracowywali projekty pomocy socjalnej, kiedy Franciszek był jeszcze Jorge Mario Bergoglio, arcybiskupem Buenos Aires.

Charlie Mainardiego jest z kolei reżyserem oraz producentem reklam telewizyjnych, a także fotografem. Fotografował zarówno zwykłych mieszkańców miast w ich codziennym życiu, jak i ludzi bezdomnych. W 2013 roku wystawił na aukcji wybitną serię „Maciel”, dokumentującą rok spędzony w slumsach. Jego fotografie są wystawiane w wielu światowych galeriach i zdobią prywatne kolekcje znawców sztuki z różnych kontynentów.

Film „Tam, gdzie mieszka Bóg” wyprodukowano w ubiegłym roku w Argentynie. Nie byłoby w nim pewnie nic dziwnego, gdyby nie… osobisty udział papieża Franciszka, który nieraz podkreślał, jak wielką wartością są dla niego dzieci. Po raz pierwszy w dziejach kina papież zagrał w filmie samego siebie.

Czytaj także: W windzie, którą jeździ Franciszek, wisi ta ikona. W papieskich homiliach widać jej inspiracje
TAM, GDZIE MIESZKA BÓGGaleria zdjęć


Papież wierzy w potęgę kina!
To najmłodsi zainspirowali go do podjęcia filmowego wyzwania. „Jesteście najcenniejszym skarbem, o który musimy się zatroszczyć” – takie właśnie przesłanie papież Franciszek przekazywał najmłodszym. Przed projekcją „Tam, gdzie mieszka Bóg” papież napisał list, który wyjaśnia ogromne znaczenie tego projektu. Pisze w nim:

Dziękuję za waszą odwagę. Jestem przekonany, że ten film będzie małym ziarenkiem, ale podobnie jak ziarno gorczycy, o którym mówi Ewangelia, będzie ono wzrastać.
Film „Tam, gdzie mieszka Bóg” premierowo pokazano w Watykanie na prośbę samego papieża, który wierzy, że kino może być znakomitym medium do rozprzestrzeniania katolickich wartości wśród wszystkich, a przede wszystkim – wśród dzieci i młodzieży.

W obsadzie znaleźli się obiecujący aktorzy dziecięcy, a papież uczestniczył w pracach nad filmem od samego początku. W obsadzie nie zabrakło też takich odtwórców, jak: Cory Gruter-Andrew („Okja”, „Legends of Tomorrow”, „Fargo”), Kyle Breitkopf („Cudowny chlopak”, „Rafcio Śrubka”, „The Whispers”), Emma Duke („Lalaloopsy”, „Dear Santa”), Aiden Cumming-Teicher („The Chorus”).

Czytaj także: Matka straciła dwóch synów w wypadku. Franciszek zadzwonił do niej ze słowami wsparcia


„Franciszek nie jest aktorem. Jest sobą”
Jeszcze zanim rozpoczęła się produkcja, Franciszek przeczytał scenariusz napisany przez Rodriguez po szerokich konsultacjach z biskupem Eduardo Garcią, który, podobnie jak twórczyni filmu, przez wiele lat pracował z kardynałem Bergoglio w Argentynie.

Przygotowanie planu zdjęciowego, w tym rozmieszczenie kamer w Watykanie przy tamtejszych rygorystycznych względach bezpieczeństwa, zajęło cały dzień. Sam proces filmowania Franciszka przebiegł jednak szybko i sprawnie. „Franciszek przemówił własnymi słowami” – twierdzi producent.

Wyjaśniliśmy mu tylko historię, a dalej poszło jak z płatka. On nie jest aktorem. Jest sobą. Także jest prawdziwy, co bardzo ważne.
Iervolino wraz z Moniką Bacardi sfinansowali i wyprodukowali film dzięki firmie Ambi Media Group z siedzibą w Los Angeles. Swoim filmem Iervolino poniekąd spłaca dług wobec Kościoła. Pierwszy film producent nakręcił w wieku piętnastu lat właśnie przy pomocy lokalnej parafii, która użyczyła mu kostiumów i atelier. „Teraz miałem okazję zrobić film ze specjalnym udziałem papieża. Dla mnie to najważniejsza rzecz, jaką mogę zrobić w swoim życiu” – wyznaje wyraźnie poruszony producent.

Czytaj także: Franciszek: Drodzy młodzi! Nie bądźcie cisi i niewidzialni, wybierajcie radość


Papież Franciszek i jego przesłanie do dzieci
„Nasz film wyrósł z pragnienia papieża Franciszka, aby przez film przekazać dzieciom wiadomość od Jezusa” – mówi współreżyserka filmu, Graciela Rodriguez.

Papież Franciszek zawsze powtarza, że musi dotrzeć ze swoim przesłaniem do wszystkich. On doskonale zdaje sobie sprawę, że dzieci uwielbiają oglądać filmy. Jest bardzo nowoczesną osobą – dodaje producent Andrea Iervolino.
„Możliwość sfilmowania papieża była przejmującym doświadczeniem. To wspaniały człowiek, który pomógł nam, by w ten sposób pomóc światu. Produkujemy nawet do dziesięciu filmów rocznie z wielkimi gwiazdami… Ale to nie jest tylko film. To coś naprawdę szczególnego” – dodaje Iervolino.

„Tam, gdzie mieszka Bóg” jest opartą na historiach z Biblii i dedykowaną dzieciom opowieścią o wierze, odwadze i nadziei. Bohaterem jest mały Andrew, który ucieka z domu, by odszukać położone w górach sanktuarium Jezusa. W ślad za chłopcem wyrusza czwórka oddanych, szkolnych przyjaciół. Razem przeżyją wiele niezapomnianych przygód na leśnym szlaku. A przede wszystkim zrozumieją, że z Bożą pomocą mogą stawić czoła największym przeciwnościom. Zdjęcia zostały nakręcone w malowniczych plenerach Patagonii.

Najważniejszy aktor filmu, papież Franciszek już obejrzał dzieło – uroczysta premiera odbyła się w Watykanie w ubiegłym roku. Polscy widzowie będą mogli oglądać film na ekranach kin od 20 kwietnia.

...

Ciekawe przedsiewziecie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 9:51, 29 Kwi 2018    Temat postu:

Cenna lekcja, jaką dał mi film „Maria Magdalena”
Adam Poleski | 28/04/2018
MARIA MAGDALENA, FILM
YouTube
Udostępnij Komentuj
Film „Maria Magdalena” zapowiadał się świetnie i spełnił pokładane w nim nadzieje. Joaquin Phoenix jako Jezus i Rooney Mara jako Maria Magdalena pokazali relację Mistrza i uczennicy z oryginalnością i świeżością.

Historia Marii Magdaleny (w filmie w tej roli Rooney Mara) radykalnie się zmienia w momencie odrzucenia propozycji zaręczyn. Maria Magdalena wychodzi wówczas w noc – w ciemność, i tam doznaje intensywnej dezintegracji. Idzie do synagogi, modli się potokiem słów z mężczyznami, traci kontakt z próbującym jej pomóc rabinem.



Spotkanie Jezusa i Marii Magdaleny
Wraca do domu, jednak nie jest to już ten sam dom. Rodzina uważa, że ściągnęła na nich hańbę i niesławę. Wówczas następuje wyjście w drugą noc – ojciec i brat przyprowadzają ją do rzeki. Tam miejscowy uzdrowiciel rozpoznaje w niej demona. Rozpoczyna się koszmar podtapiania i wypędzania złego ducha. Maria, odrzucona przez bliskich, po tych „ceremoniach” czuje się jeszcze gorzej.

Wówczas jeden z braci zaprasza do domu Jezusa. On, Syn Boży, nie przeprowadza nad Marią patetycznych rytuałów – po prostu z nią rozmawia. Pyta ją: „Co cię przeraża w tobie samej?”, „Czego najbardziej pragniesz?”. Maria wyznaje Jezusowi, że pragnie znać Boga, że czasami odczuwa Go w wielkiej ciszy. Rytuały żydowskich egzorcystów kontrastują z wyznaniem Jezusa „tutaj nie ma demonów”, „odpocznij w świetle” – mówi Jezus z czułością i miłością.

Wydaje się, że ten film jest przede wszystkim o spojrzeniu i uśmiechu. Maria Magdalena patrzy na Jezusa z fascynacją i miłością. Jest w tym spojrzeniu, świetnie zagranym przez Rooney Mara, głęboka radość i oddanie. Jezus, grany przez Phoenixa, spierający się z Żydami, niezrozumiany przez apostołów, patrząc na Marię odpoczywa, Jego spojrzenie napotyka na zrozumienie. W historii o bogatym młodzieńcu „Jezus spojrzał z miłością na niego” (Mk 10, 21). Właśnie to spojrzenie spotykamy w filmowym spojrzeniu Jezusa na Marię Magdalenę.

Czytaj także: Dziewczyna z tatuażem jako „Maria Magdalena”. To będzie hit!


Jeśli nie widzisz wideo kliknij TUTAJ



Joaquin Phoenix gra Jezusa nieoczywistego
Jezus nie jest tutaj przede wszystkim nauczycielem czy lekarzem. Patrząc w filmie na Jezusa dostrzegamy tajemnicę, którą nosi w sobie. Twarz Jezusa rozświetla się przy rozmowach z Marią Magdaleną. W spotkaniach z ludźmi, w ciągłej wędrówce widzimy na Jego twarzy wewnętrzne zmaganie. Gdy uzdrawia Łazarza, wyznaje Marii Magdalenie, że życie Mu się wymyka. Joaquin Phoenix pokazuje nam twarz Jezusa, o której łatwo zapomnieć, uciekając w tkliwe lub heroiczne wyobrażenia. Dla nas chrześcijan tajemnica wewnętrznego życia Jezusa odsłania się na modlitwie, czytaniu Pisma Świętego i w Eucharystii.

Maria Magdalena towarzyszy Jezusowi w tym wewnętrznym zmaganiu. Wyznaje: pójdę za Tobą w ciemność. Maria była blisko tego, co przeżywał. Towarzyszyła Jemu, a nie własnym projekcjom, dlatego rozumiała Go lepiej niż apostołowie. W rozmowie z Matką Jezusa słyszy: „podobnie jak ja, musisz być gotowa na to, że go stracisz”. Film opowiada o prawdziwej miłości, bliskości dusz między Jezusem i Marią oraz o wierności do końca.

Filmowa Maria Magdalena ciągle wraca do jednego pytania: „jakie będzie Twoje królestwo?”. To pytanie jest kluczem dla całego filmu. Maria Magdalena mówi o swoim doświadczeniu Boga, gdy wspólnie z siostrami pływała w jeziorze. Scena ta jest klamrą całego filmu, niejako „zanurzając” widza w doświadczenie apostołki apostołów. Pytanie Marii Magdaleny wraca do widza. Inspiruje do tego, aby z Jezusem powtarzać to jedno zdanie: „niech przyjdzie Twoje królestwo”, które – jak mówi przywoływana w filmie przypowieść ewangeliczna – „jest jak ziarno”.

Czytaj także: Joaquin Phoenix zainspirowany Jezusem po tym, jak zagrał Go w filmie „Maria Magdalena”


Rooney Mara jako Maria Magdalena, która inspiruje do świętości
Rooney Mara pokazała Marię Magdalenę jako tę, która przeszła przez piekło i spotkała Jezusa, który z czułością i delikatnością poprowadził ją do królestwa. Towarzyszyła Mu w bliskości i czułości, tak po ludzku, w spojrzeniu i w uśmiechu.

On pragnął się z nią zobaczyć zaraz po swoim zmartwychwstaniu. Nie mógł się doczekać tego spotkania. Rooney Mara pokazuje Marię Magdalenę, która inspiruje do świętości – nie poprzez perfekcjonizm życia, ale przez miłość. Wydaje się, że to jest podstawowa lekcja z tego filmu: świętość zaczyna się od spojrzenia i od uśmiechu.

...

Dobry film pomaga oczywiscie w wierze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:49, 10 Lip 2018    Temat postu:

John Malkovich i Jude Law w kontynuacji „Młodego papieża”! Zobacz 10 powodów sukcesu serialu
Miriam Diez Bosch i Jesús Colina | 06/07/2018

HBO
Udostępnij 93
HBO oficjalnie poinformowała, że do obsady kolejnego sezonu „Młodego Papieża” dołączył John Malkovich. Zanim pojawią się nowe odcinki przedstawiamy 10 powodów, dla których serial pokochały miliony widzów.

Serial Młody papież, z udziałem przystojnego głównego bohatera Jude’a Lawa i w reżyserii uznanego reżysera Paola Sorrentino, ma swoją tajemnicę. Jak z każdym udanym serialem, swój rozgłos zawdzięcza kilku czynnikom.

Trwa produkcja odcinków drugiego sezonu, w którym – to już potwierdzone – obok Jude’a Lawa zobaczymy też Johna Malkovicha, a my wybraliśmy 10 powodów, które naszym zdaniem przyczyniły się do wielkiego sukcesu tego serialu. Film pokazuje, jak wyglądałby Kościół z młodym amerykańskim papieżem, który sprzeciwia się otwarciu się na współczesny świat.

Kliknijcie w galerię zdjęć, aby dowiedzieć się, jakie są największe atuty „Młodego Papieża”!

POWODY SUKCESU MŁODEGO PAPIEŻAGaleria zdjęć
Nie brakuje chrześcijan, którzy poczuli się zgorszeni tym, jak przedstawiony jest młody papież. Jednak wszyscy, zgorszeni czy nie, stają w obliczu pytania: dlaczego serial budzi takie zainteresowanie, szczególnie wśród ludzi młodych?

Na koniec zostawiamy…



4 warte uwagi cytaty Młodego Papieża:
Zapomnieliśmy o kobietach i dzieciach, które zmienią ten świat swoją miłością i dobrocią.
Dobroć, jeśli nie łączy się z wyobraźnią, niesie ryzyko bycia zwykłym ekshibicjonizmem.
Śpisz, Ojcze Święty?
Nie, Eminencjo, modlę się. Za ciebie.
Wolność i strach są zawsze razem, jak starzy małżonkowie, jedno gotowe umrzeć za drugie.

...

Dobra fantazja!
Z tym ze realnie Bóg nie powola papieza ze spoleczenstwa tak zdegenerowanego jak tamtejsze. Otoczenie z ktorego pochodzi papiez tez jest wazne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 12:30, 26 Lip 2018    Temat postu:

Hollywoodzki film o chłopcach z jaskini. Zrobi go chrześcijańskie studio filmowe
Redakcja | 14/07/2018
Udostępnij
Powstanie film o uwięzionych 12 chłopcach i ich trenerze w tajlandzkiej jaskini oraz całej akcji ratunkowej - informuje agencja informacyjna AFP. Produkcją zajmie się amerykańskie chrześcijańskie studio filmowe Pure Flix.
nformację jako jeden z pierwszych przekazał na swoim koncie na Twitterze Michael Scott – jeden z dyrektorów firmy. Mieszka w Tajlandii i był na miejscu wydarzeń w prowincji Chiang Rai.
Mike Scott
@MoviegoerMike
Well, we knew it was going to happen. But I don't think anybody thought a movie about the Thai soccer team rescue would happen this soon: ow.ly/wgSG30kUw67
22:57 - 11 lip 2018
Zobacz pozostałe Tweety użytkownika Mike Scott
Thai soccer team's rescue to be made into a movie: report
PureFlix Entertainment already pulling together cast, writers, investors.
nola.com
Jak podaje Polska Agencja Prasowa, Scott obserwował akcję ratunkową z bliska. Wyjaśnił również, że
jego żona dorastała z Samanem Kunanem – tajskim ratownikiem, który 6 lipca zginął, niosąc pomoc uwięzionym w jaskini. Z tego względu jest to dla Amerykanina także osobisty dramat.
Zbieramy kontakty i wszystko, co potrzebne, by w prawdziwy sposób opowiedzieć historię tych międzynarodowych wysiłków, gdy cały świat jednoczył się, by ocalić dzieci uwięzione w jaskini – przekazał dyrektor Pure Flix cytowany przez PAP.
Obecnie toczą się przygotowania do rozpoczęcia produkcji. Jak przekazał David A.R. White w rozmowie z „Wall Street Journal”, studio prowadzi rozmowy z aktorami, scenarzystami i innymi potencjalnymi partnerami.
Na stronie internetowej studia filmowego pojawiło się oświadczenie, w którym napisano:
Pure Flix wspólnie z całym światem dziękuje Bogu za wysłuchanie naszych modlitw o powodzenie akcji ratunkowej [red. – w Tajlandii].
Dwunastu chłopców utknęło wraz ze swoim trenerem 23 czerwca w jaskini na północy Tajlandii. Przez 9 dni byli odcięci od świata z powodu ulewnych deszczy, jakie nawiedziły kraj. Od momentu, gdy odnaleźli ich brytyjscy nurkowie, minęło jeszcze kilka kolejnych dni. Ostatecznie 10 lipca udało się wydobyć wszystkich uwięzionych. Podczas działań pomocowych zginął jeden nurek-wolonatriusz Saman Kunan. Jego pogrzeb odbył się na koszt króla oraz z honorami wojskowymi. O akcji ratunkowej pisaliśmy na łamach Aleteia.pl.

...

To byla poniosla akcja.
AP/EAST NEWS
  


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:28, 30 Maj 2023    Temat postu:

Pojawił się problem serialu The Chosen. O ile nie mylę nazwy. Jedni są zachwyceni drudzy nie bardzo. Ogólnie chodzi o to że 80% zdarzeń jest zmyślnych przez scenarzystów czyli napisali własne fantazyjne ,ewangelie'. Możliwości ,amerykanskich' scenopisow są nam znane. Ich talenty błyszczą w różnych wiedzminach pierścieniach władzy czy ostatnio Kleopatrach.

Jednak tutaj akurat podobno chce się oglądać. Dobrze tylko w serialu o Chrystusie to że masowy widz ma przyjemność patrzenia jest mało ważne. Bo nie dla rozrywki powinny być tworzone. Np. poważny problem stanowią błędy teologiczne. Masy będą pamiętać z serialu co rzekomo ,głosił' Jezus bo siłą rzeczy nie będą sięgać po opracowania teologów.

W tym serialu mamy coolowego Jezusa który jest fajny dla wszystkich. Niby dobrze bo zachęca. Jednak problem w tym że Jezus był bardzo nie fajny dla wielu tak że nawet go zamordowali! I na dodatek ten fakt jest fundamentem chrześcijaństwa! A nie to że był fajny gość i super było z nim być. Bo nie było super dla bardzo wielu. Jakich? Takich co lubili zło! Jakże logiczne! Ktoś kto jest wspaniały dla miłujących dobro wręcz przeciwne emocje budzi u tych co lubują sie w perwersjach! Nie ma tak że nauka moralna zachwyci wszystkich! Powieść piosenka tak bo one mogą być po prostu ładne a każdy chce mieć np. ładny dom a nie paskudny. Ten zły także.

...

Tutaj chyba trzeba ogólnie omówić. Współczesne kino to jest USA. A wiec kraj o genezie heretyckiej. Owszem nigdy nie był fanatycznie heretycki! Była pełna wolność wyznania więc oczywiście nie będzie agresywnego ataku. Niestety herezja robi swoje i czy chcą czy nie to tak czy inaczej w temacie religii będą epatować tym co znają. A więc kino religijne USA na ogół będzie heretyckie. A więc niosące błędy.
Oczywiście każdy chce aby jego film obejrzeli wszyscy więc nie będą wyjeżdżać z czymś co odrzuci nas czyli choćby dla widowni wezmą księdza do konsultacji! Ale oczywiście także 50 pastorów co większych denominacji żeby ocenili czy coś nie wkurzy ich wyznawców. Niestety wychodzi wtedy plastikowe kino fajne dla wszystkich bo o niczym. Maryja będzie że względu na nas ale nie będzie absolutnie wyróżniać się z masy kobiet niezwykłością bo wtedy by mogli to odrzucić protestanci. W sumie niby będzie ale jakby Jej nie było! Tymczasem wiemy z objawień jakie Ona robi wrażenie że widzący nie czują tego co robimy z ich rękami ramionami. Można ich ciągnąć a oni i tak są z Nią. To powinno być w każdej twórczości o Niej podkreślone!

Oczywiście nie znaczy to że nie powinni tego robić.
Tu można się odwołać po prostu do stopnia odległości od Kościoła.
Dobrze jest jeśli wśród protestantów mamy zainteresowanie tymi tematami. Takie filmy im pomagają. Przypominają! I to jest potrzebne! Lepsze niż obojętność.
Jednak nie znaczy to że te filmy pomagają nam i że powinniśmy je oglądać! Bo mogą utrwalać poważne błędy teologiczne co jest dla nas pogorszeniem wiary nie polepszeniem! O ile od bezbożnictwa lepszy jest zaangażowany protestantyzm to jest gorszy od 100% prawdy Kościoła! I przejście z Kościoła w tamtą stronę jest regresem! Regres jest zły! To tak jakby dorosły facet na dywanie bawił się samochodzikami głośno pokrzykując brrrr brrr! Paskudne. Ale gdy robi to 3 latek może być radość że tak szybko się uczy bo jak miał 2 lata nie był w stanie! Podobne tu. Jakaś podstawowa wiedza o chrześcijaństwie jest lepsza niż żadna ale nie niż zaawansowana.

Zatem takie filmy to możemy polecać tym co w ogóle nic nie mieli do czynienia z religią na początek a to też nie wszystkie tylko te spełniające minimum zgodności z Ewangelią. Są przecież produkcje gdzie w ogóle mamy nawet ,Jezusa' który robi to co twórca sobie wymyślił i to po to aby zaszokować. Tu już będą wręcz bluźnierstwa oczywiście niekoniecznie jakieś kompletnie prostackie obłąkane ale pozornie nie będące niczym szczególnym dla niewierzącego. Ot Chrystus miał żonę i rodzinę i mieszkał w domku do śmierci zamiast umrzeć na krzyżu! Dla niewierzącego ot tam jeden więcej serial , rodzinny'. Tymczasem to jest potworne bluźnierstwo bo ,jeśli Chrystus nie zmartwychwstał próżna jest nasza wiara'! PRÓŻNA!!! Jak widzicie takie niby nic a po prostu sprowadza wiarę do absurdu! A nie ma większego bluźnierstwa.

Jak widać pozorne nic może być wszystkim stąd trzeba być znawca teologii.

I oczywiście kino nie jest właściwa forma przezywania wiary! Jest nią oczywiście Msza a po niej nabożeństwo. Poza tym mamy pismo czyli Biblia Ojcowie Kościoła teologowie. Dopiero na końcu jest sztuka czyli jakieś utwory o takiej treści. Zawsze jednak są one wyrazem stosunku do Boga ich twórcy. Jak on to widzi bo po prostu taka jest cała twórczość. Jest to wyraz wnętrza autora. A np. Biblia już nie! Biblia nie jest zapisem subiektywnych przeżyć twórców kolejnych ksiąg tylko jako natchniona przez Boga jest obiektywnym przekazem dla każdego! I nie ma tak że to tylko jakiś autor wymyślił sobie utwór religijny tylko Bóg nad tym czuwał i potwierdził że tu nie ma błędu to pismo jest dla wszystkich przez nie będę działał po wiek wieków i każdy kto będzie to czytał i stosował otrzyma ode Mnie Boga pouczenie pomoc i nagrodę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:15, 22 Lip 2023    Temat postu:

JIM CAVIEZEL DOSTAJE POGRÓŻKI! KTO SIĘ BOI JEGO NOWEGO FILMU?
"Watykan w cieniu tęczowej gwiazdy"

...

Raczej w cieniu tenczowej szmaty.
Opętanych jest niemało więc nie dziwi że szaleja na sama wiadomość o filmie Ewangelicznym.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy