Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Bojownicy Kościoła podczas komunistycznej zarazy !

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:45, 17 Lut 2014    Temat postu:

Suchedniów: zmarł ks. Józef Wójcik, kapłan zasłużony dla Kościoła

Ks. infułat Józef Wójcik zmarł wczoraj ok. godz. 20. 45. Był nadzwyczaj zasłużonym dla Kościoła kapłanem diecezji radomskiej. W 1972 r. ,,wykradł" kopię cudownego obrazu Matki Bożej Częstochowskiej z Jasnej Góry, wcześniej "zaaresztowanego" przez władze komunistyczne. Osiemnaście razy był karany przez władze komunistyczne.

Ks. Józef Wójcik był 18 razy karany przez władze PRL, dziewięciokrotnie więziony za obronę krzyży, odprawianie Mszy św. oraz nauczanie dzieci i młodzieży religii. Po upadku komunizmu zaangażował się w działalność społeczną. Dzięki staraniom duchownego zbudowano m.in. kościół w Ostojowie i odrestaurowano kościół w Suchedniowie. Z inicjatywy ks. Wójcika przed radomską katedrą stanął także pomnik Prymasa Tysiąclecia kard. Stefana Wyszyńskiego.

Ks. Józef Wójcik w latach PRL, w czasie swojej kapłańskiej posługi w Ożarowie i Wierzbicy, dał świadectwo wiary, wierności Kościołowi i nieugiętości wobec władz komunistycznych. Ks. Wójcik był też kapelanem polskiej reprezentacji olimpijskiej w Atenach.

Kilka lat temu zrealizowano o nim spektakl telewizyjny "Złodziej w sutannie". Obraz opowiadał o ks. Wójciku, który w 1972 r. ,,wykradł" kopię cudownego obrazu Matki Bożej Częstochowskiej z Jasnej Góry, wcześniej „zaaresztowanego" przez władze komunistyczne. Spektakl wyemitowany 6 października 2008 roku w programie pierwszym TVP zgromadził rekordową, bo liczącą 2 mln 227 tys. widownię.

W 1995 roku prezydent Lech Wałęsa odznaczył ks. Wójcika "za wybitne zasługi w pracy duszpasterskiej i działalności publicznej" Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Później prezydent Włoch Oscar Luigi Scalfaro przyznał księdzu infułatowi Order Zasługi Republiki Włoskiej za umacnianie dobrych stosunków między narodami włoskim i polskim. W 1997 jako kapelan Rycerskiego i Szpitalnego Zakonu św. Łazarza z Jerozolimy został odznaczony Krzyżem Starszego Kapelana tego rycerskiego zakonu. W 2007 roku postanowieniem prezydenta Lecha Kaczyńskiego "za wybitne zasługi w działalności na rzecz przemian demokratycznych w Polsce" odznaczony został Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski, zaś w kwietniu 2008 roku na wniosek dzieci z Suchedniowa został odznaczony Orderem Uśmiechu. Z kolei w 2009 roku został odznaczony przez Biskupa Polowego Wojska Polskiego gen. dyw. Tadeusza Płoskiego Medalem "Milito Pro Christo".

...

To sie nawalczyl ! Teraz dotarl do spokojnego portu SmileSmileSmile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:40, 22 Lut 2014    Temat postu:

Suchedniów: ostatnia droga ks. inf. Józefa Wójcika

W Suchedniowie odbyły się w sobotę uroczystości pogrzebowe ks. infułata Józefa Wójcika, wieloletniego więźnia sumienia w czasach PRL, który w 1972 r. ,,wykradł" kopię cudownego obrazu Matki Bożej Częstochowskiej z Jasnej Góry, wcześniej "aresztowanego" przez władze komunistyczne.

Mszy św. przewodniczył bp Henryk Tomasik, ordynariusz diecezji radomskiej. Homilię wygłosi bp Antoni Pacyfik Dydycz, pasterz Kościoła drohiczyńskiego.

Bp Antoni Dydycz przypomniał najważniejsze etapy życia ks. infułata Józefa Wójcika, którego zawsze cechowała wierność Bogu, Maryi i Kościołowi, miłość do braci, oraz odwaga w głoszeniu i obronie Ewangelii. Przypomniał, że ks. Wójcik był osiemnaście razy karany przez władze PRL, dziewięciokrotnie więziony za obronę krzyży, odprawianie mszy św. oraz nauczanie dzieci i młodzieży religii.

Przypomniał, że aktywnie wspierał bp. Piotra Gołębiowskiego podczas "konfliktu wierzbickiego". Potem przybliżył historię uwolnienia obrazu kopii Matki Bożej Częstochowskiej, który powrócił na szlak peregrynacji w Radomiu. - Maryja z pomocą ks. infułata kolejny raz odniosła zwycięstwo. Ks. Józef zaś nadal otrzymywał listy z pogróżkami. Krzyże przyjmował odważnie - mówił ks. biskup Dydycz.

Bp Dydycz mówił, że ks. Józef całe życie wiernie trwał przy Chrystusie i Matce Bożej. - Żegnamy kapłana, który przez całe swoje życie kapłańskie świecił świadectwem wiary i miłości do Chrystusa. To światło było tym jaśniejsze, gdyż dawało o sobie znać. Ponurą nocą, którą było bezwzględne promowanie ateizmu w komunistycznym wydaniu. Ksiądz Józef dostąpił tej łaski, że właśnie jego pogrzeb odbywa się w święto konsekracji bazyliki św. Piotra w Rzymie. Dla podkreślenia tej jedności, której był zawsze wierny. Ksiądz Infułat ciągle szedł do tych, którzy z różnych powodów znaleźli się na peryferiach, do czego Papież zachęca, jak to miało miejsce chociażby w Wierzbicy. Odważnie głosił Chrystusa, wpatrując się w Jego krzyż, jak to działo się w Ożarowie. I zawsze był dla drugich – mówił bp Dydycz.

Na koniec biskup Tomasik dziękował Bogu za kapłaństwo księdza infułata Józefa Wójcika. - Dziękujemy za jego pracę duszpasterską, za troskę o to, by Bóg miał należyte miejsce w sercu i Ojczyźnie. Dziękujemy wszystkim, którzy towarzyszyli w drodze kapłańskiej ks. Józefa - mówił ordynariusz radomski.

Sobotniej mszy św. koncelebrowanej przewodniczył bp radomski Henryk Tomasik. W koncelebrze uczestniczyli także bp Adam Odzimek, bp kielecki Kazimierz Gurda, bp siedlecki Piotr Sawczuk, opat cystersów z Wąchocka Eugeniusz Augustyn, oraz licznie zgromadzeni księża. Wewnątrz kościoła zebrali się koncelebrujący księża i oficjalne delegacje, przed suchedniowską świątynią modlili się wierni, parafianie, zorganizowane grupy, m.in. z Gielniowa - rodzinnej parafii ks.infułata Wójcika.

Ciało ks. infułata Józefa Wójcika spoczęło na cmentarzu parafialnym w Suchedniowie.

W piątek, 21 lutego w kościele św. Andrzeja Apostoła w Suchedniowie odbyła się msza św. żałobna. Przewodniczył jej abp Wacław Depo, metropolita częstochowski. Homilię wygłosił ks. prałat Tadeusz Lutkowski, rezydent parafii św. Michała w Ostrowcu Świętokrzyskim. Na mszy św. zgromadziły się rzesze parafian i gości, którzy w ten sposób chcieli wyrazić wdzięczność swemu długoletniemu proboszczowi oraz przyjacielowi.

Ks. Józef Wójcik był 18 razy karany przez władze PRL, dziewięciokrotnie więziony za obronę krzyży, odprawianie mszy św. oraz nauczanie dzieci i młodzieży religii. Po upadku komunizmu zaangażował się w działalność społeczną. Dzięki staraniom duchownego zbudowano m.in. kościół w Ostojowie i odrestaurowano kościół w Suchedniowie. Z inicjatywy ks. Wójcika przed radomską katedrą stanął także pomnik Prymasa Tysiąclecia kard. Stefana Wyszyńskiego.

Ks. Józef Wójcik w latach PRL, w czasie swojej kapłańskiej posługi w Ożarowie i Wierzbicy, dał świadectwo wiary, wierności Kościołowi i nieugiętości wobec władz komunistycznych. Ks. Wójcik był też kapelanem polskiej reprezentacji olimpijskiej w Atenach.

Kilka lat temu zrealizowano o nim spektakl telewizyjny "Złodziej w sutannie". Obraz opowiadał o ks. Wójciku, który w 1972 r. ,,wykradł" kopię cudownego obrazu Matki Bożej Częstochowskiej z Jasnej Góry, wcześniej "zaaresztowanego" przez władze komunistyczne. Spektakl wyemitowany 6 października 2008 roku w programie pierwszym TVP zgromadził rekordową, bo liczącą 2 mln 227 tys. widownię.

W 1995 roku prezydent Lech Wałęsa odznaczył ks. Wójcika "za wybitne zasługi w pracy duszpasterskiej i działalności publicznej" Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Później prezydent Włoch Oscar Luigi Scalfaro przyznał księdzu infułatowi Order Zasługi Republiki Włoskiej za umacnianie dobrych stosunków między narodami włoskim i polskim. W 1997 jako kapelan Rycerskiego i Szpitalnego Zakonu św. Łazarza z Jerozolimy został odznaczony Krzyżem Starszego Kapelana tego rycerskiego zakonu.

W 2007 roku postanowieniem prezydenta Lecha Kaczyńskiego "za wybitne zasługi w działalności na rzecz przemian demokratycznych w Polsce" odznaczony został Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski, zaś w kwietniu 2008 roku na wniosek dzieci z Suchedniowa został odznaczony Orderem Uśmiechu. Z kolei w 2009 roku został odznaczony przez Biskupa Polowego Wojska Polskiego gen. dyw. Tadeusza Płoskiego Medalem "Milito Pro Christo".
Ksiądz Józef Wójcik urodził się 2 listopada 1934 roku w Gałkach k. Gielniowa. Ukończył Seminarium Duchowne w Sandomierzu, w 1958 roku otrzymał święcenia kapłańskie. Pracował między innymi w parafiach w Ożarowie, Połańcu, Wsoli, Skarżysku-Kamiennej i Wierzbicy. Przez ponad 30 lat pracował w Suchedniowie, gdzie był proboszczem w parafii Świętego Andrzeja Apostoła.

...

Ale mial ciekawe zycie i zyskal slawe SmileSmileSmile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:03, 10 Mar 2014    Temat postu:

40 lat temu zmarł kardynał Kominek

Uznawany za jednego z najwybitniejszych biskupów powojennego Kościoła w Polsce, inicjator i współautor "Orędzia biskupów polskich do biskupów niemieckich" metropolita wrocławski kardynał Bolesław Kominek zmarł 40 lat temu, 10 marca 1974 r.

W wywiadzie, który niemiecka telewizja ARD wyemitowała w styczniu 1966, niespełna trzy miesiące po wystosowaniu słynnego "Orędzia...", abp Kominek pytany o przyszłość polsko-niemieckich stosunków stwierdził, że "dialog jest nie tylko nakazem chwili, lecz znajduje się w fazie rozwoju".

"Nie mamy uczucia nienawiści do Niemiec - podkreślał hierarcha w wywiadzie. - Jako Polacy nie odczuwamy nacjonalistycznej nienawiści. Natomiast ciągle jeszcze boimy się Niemiec, bo nie wiemy właściwie co kipi w duszy niemieckiego narodu. Czy ona znów nie wybuchnie jak wulkan”.

Bolesław Kominek urodził się w 1903 r. w Radlinie koło Wodzisławia Śląskiego. Studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie oraz w Instytucie Katolickim w Paryżu. Święcenia kapłańskie przyjął w Katowicach w 1927 r. Od 1930 r. pracował w diecezji katowickiej, był m.in. sekretarzem Akcji Katolickiej.

Po II wojnie światowej został mianowany administratorem apostolskim Opola i stworzył podstawy do powołania w późniejszych latach diecezji opolskiej. Jego działalność spotkała się z niechętnym przyjęciem władz komunistycznych, w 1951 r. został zmuszony do opuszczenia Opola, przebywał w Krakowie oraz w Sierszy. W tym samym roku otrzymał papieską nominację na biskupa tytularnego Sofene, z zadaniami rządcy polskiej części archidiecezji wrocławskiej. Tej nominacji ponownie sprzeciwiły się władze państwowe, biskup nie mógł rezydować w stolicy Dolnego Śląska, a sakrę przyjął potajemnie w Przemyślu.

W 1956 r. został ostatecznie dopuszczony do objęcia urzędu, od 1967 r. był administratorem apostolskim archidiecezji wrocławskiej. 28 czerwca 1972 roku został pełnoprawnym arcybiskupem metropolitą wrocławskim, pierwszym od śmierci Adolfa Bertrama w 1945 r. W latach 1962-1965 uczestniczył w obradach Soboru Watykańskiego II.

To właśnie podczas obrad kończących Sobór Watykański II, 18 listopada 1965 r., zostało wystosowane "Orędzie biskupów polskich do ich niemieckich braci w chrystusowym urzędzie pasterskim". Abp Kominek był inicjatorem i jednym z współautorów tego dokumentu, zwanego też "Orędziem pojednania". Opracowanie treści "Orędzia..." było wynikiem konsultacji z biskupami niemieckimi. Z ramienia Episkopatu niemieckiego uczestniczyli w nich biskupi Franz Hensback, Joseph Schroeffer i Otto Spuelbeck, zaś ze strony Episkopatu polskiego arcybiskupi Bolesław Kominek i Karol Wojtyła oraz bp Jerzy Stroba. W trakcie tych narad tekst listu był wielokrotnie przerabiany.

Biskupi, nawiązując do tysiąclecia chrztu Polski, jej historii i doświadczeń narodu polskiego, napisali: "W tym ogólno-chrześcijańskim, a zarazem bardzo humanitarnym duchu wyciągamy do Was nasze dłonie z ław kończącego się soboru, przebaczamy i prosimy o przebaczenie. Jeśli Wy - biskupi niemieccy i ojcowie soboru - ujmiecie po bratersku nasze wyciągnięte dłonie, wówczas dopiero będziemy mogli z czystym sumieniem obchodzić w Polsce nasze Millenium na sposób całkowicie chrześcijański. Zapraszamy Was po to serdecznie do Polski".

W "Orędziu" wychodzono z założenia, że należy położyć kres wielowiekowym konfliktom Niemiec i Polski, i wybaczyć sobie wzajemnie "własne winy". Dla Episkopatu polskiego orędzie oznaczało wówczas konfrontację z władzami komunistycznymi, które zarzuciły Kościołowi ingerencję w polską politykę zagraniczną.

Biskupi niemieccy w odpowiedzi napisali: "Ze wzruszeniem i radością odebraliśmy Wasze "Orędzie" oraz Wasze zaproszenie do wzięcia udziału w obchodzie tysiąclecia chrztu narodu polskiego. Możliwość wystosowania do nas tych słów uważamy za cenny owoc naszej współpracy soborowej. Z wdzięcznością podejmujemy Wasze "Orędzie" i żywimy nadzieję, iż rozpoczęty między nami dialog znajdzie swój dalszy ciąg w Polsce i w Niemczech".

Historycy Kościoła podkreślają wkład kardynała Kominka w unormowanie stosunków dyplomatycznych między Polską a Niemcami. - Rozstrzygnięcie tych kwestii w skali międzynarodowej przyniósł rok 1970, kiedy to 7 grudnia został podpisany układ warszawski między Polską i RFN - przypomina w opracowaniu "Z dziejów Archidiecezji Wrocławskiej" ks. prof. Józef Pater. Ratyfikacja tego traktatu umożliwiła Kościołowi ustabilizowanie polskiej organizacji kościelnej na ziemiach zachodnich i północnych.

W marcu 1973 r. abp Kominek został kardynałem. Rok późnej zmarł; spoczął w Katedrze Wrocławskiej.

....

Tak . Choc odzew Niemcow byl slabiutki to oredzie stalo sie wzorem dla swiata i dla wszystkich ludow i wyznan . Stanelo w jednym szeregu z Unia Lubelska czy Konfederacja Warszawska .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:30, 19 Maj 2014    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Beatyfikacja rumuńskiego męczennika z czasów komunizmu

W Jassach w Rumunii został odbyła się uroczystość beatyfikacyjna tamtejszego biskupa Antona Durcovici, który zmarł w 1951 r. za wiarę w więzieniu w Bukareszcie. Uroczystości przewodniczył w imieniu papieża prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych kard. Angelo Amato.

Rumuński hierarcha został aresztowany 26 czerwca 1949 r. pod zarzutem, że jest wrogiem socjalizmu. Tego dnia miał bierzmować 650 młodych w parafii na peryferiach Bukaresztu. Kiedy udawał się tam pieszo, podjechał do niego samochód Securitate i agenci zmusili go, by wsiadł. Bp Durcovici w więzieniu był tygodniami przesłuchiwany i torturowany bez przerwy dniem i nocą. Został zamęczony przez komunistów na smierć, zmarł z wycieńczenia w nocy z 10 na 11 grudnia 1951 roku.

Oprac. Mad, radiovaticana.va

....

Wielki meczennik . Patron Rumunii ! Wzor i oredownik dla nas !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:46, 06 Lut 2015    Temat postu:

Nie żyje 94-letni katolicki biskup więziony w Chinach

Nie żyje katolicki biskup Cosmas Shi Enxiang, więziony w Chinach od 14 lat - poinformował azjatycki portal katolicki ucanews.com. Shi miał 94 lata. O jego śmierci władze chińskie powiadomiły rodzinę 30 stycznia, nie podając przyczyny zgonu.

Jak pisze w piątek agencja AP Shi otrzymał święcenia kapłańskie w 1947 roku, dwa lata przed powstaniem komunistycznych Chin. W latach 1957-1980 podobnie jak wielu innych księży był skazywany na kary więzienia i ciężkich robót. Ponownie uwięziono go w 2001 roku i przetrzymywano w nieznanym miejscu bez postawienia zarzutów.

W 1982 roku Jan Paweł II potajemnie wyniósł Shi do godności biskupa Yixian, na północy Chin. Chiny nie utrzymują oficjalnych stosunków ze Stolicą Apostolską od 1951 roku.

Między Chinami a Watykanem trwa konflikt o wyświęcanie biskupów przez władze chińskiego Kościoła patriotycznego. Podległe Komunistycznej Partii Chin Patriotyczne Stowarzyszenie Katolików Chińskich (PSKC) regularnie wyświęca biskupów bez zgody papieża.

...

Hanba oprawcom ! Mamy kolejnego meczennika .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:54, 03 Lis 2015    Temat postu:

Sanok: zmarł o. Andrzej Deptuch – więzień stalinizmu

Sanok: zmarł o. Andrzej Deptuch – więzień stalinizmu - Thinkstock

W środę w Sanoku odbędzie się pogrzeb o. Andrzeja Deptucha OFMConv., niezłomnego franciszkanina, który w czasach stalinowskich był niewinnie więziony i torturowany. Przeżył 96 lat, z czego 73 w kapłaństwie.

O. Andrzej Deptuch zmarł 1 listopada w szpitalu w Sanoku. W tym mieście pracował od 1972 r. W czasie swojej ponad 70-letniej posługi kapłańskiej wygłosił ponad 200 serii rekolekcji i misji i to w czasach, kiedy Kościół był mocno napiętnowany przez komunistyczne władze życie, a praca kapłanów była bardzo trudna.

- Ojciec Deptuch to jeden z ostatnich żyjących w Sanoku przedstawicieli "pokolenia Kolumbów". To kapłan niezłomny, który na własnej skórze odczuł "dobrodziejstwa" systemu komunistycznego. Nie załamał się ani razu, mówił prawdę i tylko prawdę. Była ona dla niego najważniejsza – napisali o zmarłym współbracie franciszkanie konwentualni z Sanoka.

Msza św. pogrzebowa zostanie odprawiona w środę 4 listopada o godz. 13.00 w kościele oo. franciszkanów w Sanoku. Po Mszy nastąpi pochówek na cmentarzu miejskim.

O. Andrzej Deptuch urodził się w 1919 r. w Łazach w gminie Rymanów. Na chrzcie św. otrzymał imię Tadeusz. We wrześniu 1933 wstąpił do Małego Seminarium Misyjnego Braci Mniejszych Konwentualnych w Niepokalanowie. W sierpniu 1937 rozpoczął nowicjat i otrzymał imię zakonne Andrzej. W tym czasie przebywał w Niepokalanowie, gdzie uczył się u boku późniejszego świętego o. Maksymiliana Marii Kolbego. Rok później rozpoczął studia w Seminarium Duchownym we Lwowie. 17 września 1939 został aresztowany przez sowietów w Rohatynie, jednak wraz z towarzyszami zbiegł z konwoju i wrócił do Lwowa.

30 sierpnia 1942 r., przyjął święcenia kapłańskie z rąk abp. Eugeniusza Baziaka. O. Andrzej, oprócz pracy duszpasterskiej i zakonnej oraz obowiązków na studiach, działał także w konspiracji jako członek Armii Krajowej. Po wojnie mieszkał w klasztorze w Krakowie. Studiował na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.

W czerwcu 1948 r. został aresztowany przez Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego we Wrocławiu, w związku z przechowywaniem dokumentów (skrzynki kontaktowej) organizacji antykomunistycznej Wolność i Niezawisłość (WiN). 30 listopada 1948 r. Wojskowy Sąd Rejonowy we Wrocławiu skazał go na 6 lat pozbawienia wolności za pomoc członkom Okręgu Lwów AK-WiN.

W czasie uwięzienia był bity, torturowany (m.in. za pomocą elektrowstrząsów), głodzony, pozbawiany snu. 9 lipca 1953 r. został zwolniony. Łącznie spędził w więzieniu 5 lat i 1,5 miesiąca. Mimo tortur nie zdradził informacji o członkach konspiracji, jednak w wyniku sadystycznych metod przesłuchań ucierpiało trwale jego zdrowie, m.in. doznał częściowej utraty słuchu.

Po wyjściu z więzienia o. Andrzej pracował w kościołach i klasztorach franciszkańskich w następujących miejscowościach: Lubomierz (1953-1954), Przemyśl (1954-1956), Jasło (1956-1959), Przemyśl (1959-1960), Radomsko (1960-1965), Kraków (1965-1968), Rychwałd (1968-1969), Legnica (1969-1972). 26 lipca 1972 r. został duszpasterzem przy kościele i klasztorze franciszkanów w Sanoku, w którym mieszkał do końca życia.

Otrzymał wiele odznaczeń i medali. Najważniejsze to: Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski nadany 11 stycznia 1995 r. przez prezydenta RP Lecha Wałęsę za wybitne zasługi w działalności na rzecz suwerenności i niepodległości Polski oraz zasługi w pracy duszpasterskiej oraz Krzyż Oficerski Odrodzenia Polski nadany 3 maja 2006 r. przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego za wybitne zasługi w działalności na rzecz niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej, za pracę społeczną w środowiskach kombatanckich.

...

Kolejny bohater.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:44, 13 Lis 2016    Temat postu:

gosc.pl » Wiadomości » Węgry: Nagrodzono katolickiego księdza
Węgry: Nagrodzono katolickiego księdza

|
PAP |
dodane 12.11.2016 17:24

Budapeszt, stolica Węgier
teekay72 / CC 2.0


Nagrodę "O ludzką godność" wręczono w sobotę w Budapeszcie katolickiemu księdzu Imre Varju za wytrwałą posługę kapłańską pełnioną z narażeniem życia podczas rewolucji węgierskiej 1956 r.

84-letniego emerytowanego proboszcza jednej z parafii budapeszteńskich wyróżniła tą nagrodą organizacja pozarządowa Rada Godności Ludzkiej (EMT), zajmująca się m.in. obroną praw Romów i walką z przejawami antysemityzmu.

Varju - jak podkreślił prezes EMT Zoltan Lomnici - w dzień rozpoczęcia interwencji sowieckiej przeciwko rewolucji węgierskiej 4 listopada szedł na mszę, gdy na jego oczach zastrzelono człowieka, który również zmierzał do kościoła. Wziął wtedy hostię i przedarł się przez plac Kalwina pod kulami sowieckimi do pobliskiego szpitala, by udzielać posługi kapłańskiej i wsparcia duchowego znajdującym się tam rannym.

W szpitalu służył przez wiele dni. Jak mówił w jednym z wywiadów, wkrótce skończyły się środki znieczulające i wołano go, by pomagał rannym przetrwać operację.

Już po zdławieniu rewolucji z grupą innych księży napisał i rozesłał duchownym z prowincji 30-stronicową broszurę, by poinformować ich o wydarzeniach w Budapeszcie. W maju 1957 r. został zatrzymany i skazany w pierwszej instancji na siedem lat więzienia za działalność antypaństwową mającą na celu obalenie ustroju. Karę złagodzono w drugiej instancji do czterech lat. Wolność odzyskał w 1959 r.

Odbierając nagrodę Varju podkreślił, że przez 60 lat jego posługi kapłańskiej nigdy nie spotkało go tyle wdzięczności co w szpitalu podczas rewolucji 1956 r. "Opatrzność sprawiła, że jako 24-letni ksiądz mogłem być tam, gdzie najbardziej mnie wtedy potrzebowano" - powiedział.

Rewolucja węgierska wybuchła 23 października 1956 r. Domagano się przywrócenia wolności słowa i innych swobód obywatelskich oraz pełnej niezależności od ZSRR. Podczas powstania rząd premiera Imre Nagya anulował system jednopartyjny i ogłosił wystąpienie Węgier z Układu Warszawskiego. Rozpoczęta 4 listopada interwencja wojsk sowieckich w ciągu kilku tygodni krwawo stłumiła powstanie. Władzę na Węgrzech przejął wówczas marionetkowy rząd Janosa Kadara.

Represje wobec uczestników węgierskiego powstania trwały jeszcze długo po ostatecznym zdławieniu wolnościowego zrywu. W walkach zginęło ponad 2,5 tys. osób. Po upadku powstania kilkaset osób stracono, tysiące trafiły do więzień, a ponad 200 tys. ludzi wyemigrowało.

...

Cenna posluga.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:09, 31 Sty 2017    Temat postu:

gosc.pl → Wiadomości → Kard. Vlk jest chory na raka. Zadzwonił do niego papież
Kard. Vlk jest chory na raka. Zadzwonił do niego papież
KAI
dodane 31.01.2017 11:19 Zachowaj na później

Kard. Miloslav Vlk
Richenza / CC-SA 3.0


Papież Franciszek zapewnił emerytowanego arcybiskupa Pragi, kard. Miloslava Vlka, o swoim wsparciu dla cierpiącego na chorobę nowotworową purpurata. Przed kilkoma dniami odbył z nim telefoniczną rozmowę - informuje blog Il sismografo.

Podczas trwającej kilkanaście minut rozmowy Franciszek rozmawiał z kard. Vlkiem o jego chorobie i terapii, jakiej jest poddawany. Emerytowany arcybiskup Pragi zapewnił papieża, że zachowuje pogodę ducha i otoczony jest troskliwą opieką. Poinformował też Ojca Świętego, że dociera do niego wiele wyrazów sympatii zarówno z Czech, jak i z zagranicy.

Półtora tygodnia temu kard. Vlk na swojej stronie internetowej poinformował o tym, że cierpi na raka płuc z przerzutami do kości i czeka go chemioterapia. Obecnie przebywa na plebanii w Karlinie, gdzie proboszczem jest jego bliski współpracownik należący podobnie jak kard. Vlk do Ruchu Focolari.

...

Przedszedl tez komune co w tym kraju bylo duzo ciezsze niz w Polsce.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 8:18, 02 Lis 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Zmarł ks. Ignacy Piwowarski. Był nieformalnym kapelanem Solidarności
Zmarł ks. Ignacy Piwowarski. Był nieformalnym kapelanem Solidarności

Wczoraj, 1 listopada (19:35)

​W Buczu koło Brzeska, w wieku 76 lat zmarł nieformalny kapelan Solidarności ks. Ignacy Piwowarski. W stanie wojennym ks. Piwowarski wspierał internowanych i był nazywany "Popiełuszką z Berestu" lub "beskidzkim Popiełuszką".
Zmarł nieformalny kapelan Solidarności ks. Ignacy Piwowarski. Zdjęcie ilustracyjne
/Marcin Bielecki /PAP


Informację o śmierci ks. Piwowarskiego potwierdził PAP proboszcz parafii w Buczu, ks. Ryszard Pluta.

Do końca chciał być aktywny i niezależny, dlatego nie pozwalał, aby o niego dbać - sam zajmował się sobą, mimo nie najlepszego stanu zdrowia. Do końca też był aktywny jako duszpasterz - do wczoraj intensywnie spowiadał, odprawiał mszę świętą, ale ponieważ dzisiaj bardzo źle się poczuł, udzieliłem mu sakramentu namaszczenia chorych - powiedział PAP ks. Pluta.

Jak dodał, śmierć ks. Piwowarskiego, w dniu święta "Wszystkich świętych" jest bardzo "symptomatyczna". Dopiero dzisiaj zrozumieliśmy w pełni jego słowa, wypowiedziane przy ostatnim planowaniu mszy na nadchodzący tydzień, w którym nie chciał uwzględnić swej osoby, a powiedział nam: "Niedługo zrozumiecie o co mi chodziło". Teraz wiem, że chodziło mu o jego własną śmierć, którą w pewnym sensie przewidział - dodał proboszcz parafii w Buczu.

Ks. Piwowarski przez lata stanu wojennego, jako proboszcz w Bereście koło Krynicy, umożliwiał spotkania przedstawicielom Solidarności. Spotykali się u niego, m.in. Andrzej Gwiazda, Anna Walentynowicz, Jerzy Kropiwnicki i Zbigniew Romaszewski.

Ja byłem kapelanem nieformalnym tzn. nie miałem nominacji z ramienia władz kościelnych. To Solidarność poprosiła mnie żebym wziął ich w opiekę, może dlatego, że pomagałem zakładać Związek, byłem takim doradcą - wspominał śp. ks. Piwowarski w rozmowie z Grzegorzem Heródem, opublikowanej w czerwcu, na łamach Brzeskiego Magazynu Informacyjnego.

Ludzie w wioskach, czy małych miasteczkach, często wiedzieli, że coś tam się tworzy, ale nie do końca wiedzieli, jak dołączyć, nie mieli kontaktów. Więc przychodzili do mnie - bo byłem już wtedy znany z tego, że na kazaniach się nie czaiłem, tylko zawsze waliłem prosto z mostu i byłem w pewien sposób uparty. W parafii lipińskiej przez 10 miesięcy odprawiałem msze, przy zaplombowanej przez władze cerkiewce. Ja się spodziewałem, że mogą mnie "sprzątnąć". I nie było tak, że się nie bałem. Każdy się boi (...). Był nawet czas, że nocami parafianie pełnili wartę przy plebani. Także czasy były niebezpieczne, ale czuło się ludzką sympatię - mówił w wywiadzie.

Radio Kraków, które jako pierwsze poinformowało o śmierci kapłana, przypomniało w środę rozmowę z 28. października 2016 r., w której ks. Piwowarski powiedział m.in.: Jeśli mogłem coś dokonać, to dlatego, że miałem poparcie wśród ludzi, wśród wiernych, a to było bardzo ważne. W radiowej rozmowie podkreślał, że jest i oburzony próbą poniżania Polski, zakłamywania i zamazywania historii - jak choćby w przypadku stwierdzenia "polskie obozy koncentracyjne".

28 października 2016 roku, w rodzinnym Buczu, ks. Piwowarski odebrał Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski, nadany mu przez Prezydenta Andrzeja Dudę.

...

To byly czasy chwaly.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:36, 11 Sty 2018    Temat postu:

Maria Magdalena od Ran Chrystusa. Męczennica dwóch reżimów, która się nie poddała
Magdalena Ziemkiewicz | 11/01/2018

Václav Peřich/Wikipedia | CC BY-SA 4.0
Udostępnij 79 0
Anna Schwarzová: tuż przed wojną nie przyjęto jej do Karmelu – ze względu na żydowskie korzenie. Deportowana do getta, a po wojnie aresztowana przez UB i skazana na 11 lat więzienia. W końcu: niezwykła karmelitanka i świadek wiary.

2 stycznia br. o godzinie 17.15 minął rok od śmierci niezwykłej karmelitanki bosej Marii Magdaleny od Ran Chrystusa, znanej w świecie jako Anna Schwarzová. Odeszła do Pana w wieku 95 lat po zaledwie (!) 40 latach od profesji zakonnej. Co spowodowało, że jej pogrzeb, któremu 7 stycznia 2017 r. przewodniczył abp Grzegorz Ryś, przyciągnął tłumy?

Czytaj także: Matka Róża Czacka. „Zachciało się ślepej babie zakon zakładać”
Anna Schwarzová urodziła się 14 marca 1921 r. w Pradze w rodzinie o żydowskich korzeniach. Nieraz w życiu przyszło jej zapłacić za swoje pochodzenie. Była ofiarą dwóch reżimów – nazistowskiego i komunistycznego.

Adorowanie Jezusa przez dziurkę od klucza
Szczera fascynacja św. Teresą od Jezusa oraz głęboka wiara w Boże wołanie do całkowitego oddania się Panu stały się źródłem podjęcia przez osiemnastoletnią Schwarzovą w 1939 r. decyzji o wstąpieniu do praskiego klasztoru karmelitanek bosych. Niestety, już wtedy obowiązywały ustawy norymberdzkie dotyczące Żydów, w związku z tym z uwagi na swe żydowskie korzenie została odesłana.

Jak sama po latach twierdziła z pogodnym zrozumieniem: „Oni się zlękli”. Przełożona zaproponowała jej, aby zgłosiła się po wojnie…

Na początku grudnia 1941 r. Anna Magdalena została deportowana do getta w Terezinie wraz z ojcem i matką oraz dalszą rodziną. W 1944 r. tata i inni krewni zostali wywiezieni do Auchwitz i zagazowani. Brutalność tamtych dni udało się jej przetrwać dzięki bliskości Jezusa.

Jak sama wspominała, podczas drogi do pracy mijała mały kościółek. Zawsze starała się przez dziurkę od klucza choć przez moment adorować Pana w Tabernakulum.

Po zakończeniu wojny wraz z matką wróciła do Pragi. Żyło im się bardzo biednie. Anna, wierna zaleceniom z 1939 r., ponownie próbowała przekroczyć bramę Karmelu. Ostatecznie z uwagi na bardzo zły stan zdrowia matki, która nie mogła pogodzić się ze śmiercią męża, odłożyła swoją decyzję na później. Podjęła studia na Uniwersytecie Karola w Pradze. Wybrała filologię francuską i angielską.

Do trzech razy sztuka? Nowicjuszka, ale wydalona
Wreszcie, 8 maja 1948 r. Schwarzová wstąpiła do klasztoru karmelitanek bosych w Pradze. Czas jej zakonnej formacji został jednak brutalnie przerwany w wyniku presji władz komunistycznych, które wymogły na przełożonych zgromadzeń wydalenie wszystkich nowicjuszy. Anna, już jako siostra Maria Magdalena od Ran Chrystusa, musiała przymusowo opuścić Karmel.

Swoje życie jednak ofiarowała Bogu w tej rzeczywistości, w jakiej przyszło jej żyć. Kontynuowała przerwane studia, prowadziła aktywne życie religijne oraz działała w Akcji Katolickiej. Rozwoziła tajne dekrety Stolicy Apostolskiej zakonnicom i zakonnikom przebywającym w obozach internowania.

Czytaj także: Gdzie by były te dzieci, gdyby nie Okno Życia? S. Barbara odsłania kulisy zza okna
Najświętszy Sakrament: dwa razy na osiem lat
12 marca 1953 r. siostra Magdalena została aresztowana przez tamtejsze UB. Skazano ją za zdradę stanu (potraktowana jako szpieg Watykanu) na 11 lat więzienia i przewieziono do karnego ośrodka dla kobiet w Pardubicach. Była więźniem niepokornym, często karanym za różne przewinienia m.in. za odmowę pracy w niedzielę.

Modlitwa, śpiewanie pieśni kościelnych i… przemycony dwa razy Najświętszy Sakrament pomogły jej przeżyć trudy i okropieństwa niewoli. Została zwolniona w wyniku amnestii w 1960 r. Nie mogła jednak w pełni korzystać z wolności, stale towarzyszyła jej „opieka” władz.

Zamieszkała w Czeskim Krumlowie i pracowała jako nocny stróż w zakładach papierniczych. W 1968 r. wróciła do Pragi, gdzie zajmowała się tłumaczeniami z języków niemieckiego, francuskiego i polskiego. Wykonywała też przekłady w podziemnych wydawnictwach.

Karmelitanka, ale kosztem utraty obywatelstwa
W 1976 r. po 26 (!) latach zawieszonej formacji zakonnej siostra Magdalena została na nowo przyjęta przez przebywającą w miejscu internowania wspólnotę sióstr karmelitanek bosych. Oficjalnie była zgłoszona jako palacz, ponieważ siostry obawiały się ujawniać, że przyjęły nowicjuszkę. 8 grudnia tego samego roku złożyła pierwszą profesję zakonną. Uroczystość odbyła się w sposób tajny. Niestety, naciski władz komunistycznych doprowadziły do tego, że Maria Magdalena OCD musiała opuścić swoją zakonną wspólnotę.

Dzięki pomocy Przełożonego Generalnego Zakonu Karmelitów Bosych w 1977 r. została przyjęta przez wspólnotę sióstr w Krakowie-Wesołej. Mimo nieukończonego nowicjatu otrzymała zgodę na złożenie ślubów wieczystych, co nastąpiło 26 sierpnia 1980 r.

Nowa członkini krakowskiej wspólnoty pragnęła osiąść w krakowskim klasztorze na stałe, tym bardziej, że miała już 60 lat i za sobą życie pełne trudów i przeciwności. Musiała jednak wrócić do Pragi, by uzyskać od władz zgodę na pobyt w Polsce, a do Krakowa wracała w miarę możliwości.

Wspominała, że za każdym razem powrót zza klauzury do normalnego życia był dla niej niesłychanie trudny. W 1985 r., po wielu staraniach przełożonych zakonnych, władze czeskie pozwoliły jej zamieszkać w Polsce pod warunkiem utraty obywatelstwa. Po zmianach, jakie przyniósł rok 1989, mogła pojechać do Pragi w celu odzyskania obywatelstwa.

Czytaj także: Anioły w habitach. Siostry samarytanki w służbie niepełnosprawnym dzieciom
Rany Jezusa jak okulary
W 2011 r. Anna Schwarzová została odznaczona przez prezydenta Czech orderem Tomasa Masaryka m.in. za zasługi w walce o rozwój demokracji. Na zdjęciach z uroczystości widzimy uśmiechniętą staruszkę poruszającą się na wózku inwalidzkim. Tak została zapamiętana – jako osoba o niezwykłej pogodzie ducha i poczuciu humoru.

Kochała róże – zwłaszcza te o intensywnym zapachu. Miłośniczka muzyki klasycznej sentymentem darzyła czeskie i polskie piosenki ludowe oraz kanony z Taizé. Choć była skryta, intymności jej relacji z Jezusem opartej o głęboką miłość doświadczali ci, którzy ją spotykali. Odchodziła w cierpieniu, przez wiele miesięcy przykuta do łóżka.

„Rany Jezusa to okulary, przez które s. Magdalena widziała swoje życie” – powiedział abp Grzegorz Ryś. Jest dla nas „Świadkiem wiary”.

Z całego serca dziękuję Siostrom Karmelitankom z Krakowa-Wesołej za nieocenioną pomoc.

...

To jest zycie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:43, 17 Lut 2018    Temat postu:

KOŚCIÓŁ
Dramat Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. Rozmowa z abp. Światosławem Szewczukiem
Krzysztof Tomasik | 16/02/2018

REPORTER
Udostępnij 64 Komentuj 0
W kwietniu 1945 roku aresztowano naszych wszystkich biskupów, przełożonych klasztorów i księży, wybitnych liderów duchowieństwa. Byli oni szantażowani, a nawet torturowani przez NKWD.

„Dialog leczy rany. O Bogu, Kościele i świecie” – pod takim tytułem ukazała się książka-wywiad z arcybiskupem większym kijowsko-halickim Światosławem Szewczukiem. Rozmowę przeprowadził Krzysztof Tomasik, szef działu zagranicznego Katolickiej Agencji Informacyjnej. Zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego – a także muzyk, medyk i przyjaciel papieża Franciszka – po raz pierwszy wyczerpująco i szczerze opowiada o przeszłości i teraźniejszości najliczniejszego na świecie katolickiego Kościoła wschodniego i nie tylko. Książka ukazała się nakładem krakowskiego wydawnictwa „Znak”. Prezentujemy fragment tej rozmowy.

Krzysztof Tomasik: W 1944 roku tereny zachodniej Ukrainy po raz kolejny zajęła armia sowiecka. W roku 1945 biskupi zostali aresztowani i otrzymali długie wyroki więzienia. W 1946 roku we Lwowie odbył się pseudosobór, podczas którego doszło do likwidacji UKGK. Rozpoczął się nowy okres męczeństwa…

Abp Światosław Szewczuk: Czas po likwidacji naszego Kościoła był czasem wielkiej próby, próby dla naszej eklezjalności. Pamiętajmy, że w takich okolicznościach wszelkie ludzkie ideologie upadają.

W tym okresie nasi męczennicy okazali się przede wszystkim męczennikami za jedność naszego Kościoła. Przypomnijmy, że władze sowieckie postawiły im tylko jeden warunek: mają się wyrzec swojego Kościoła i jedności z papieżem. Obiecywano, że zostaną w swoich parafiach, będą mieli pensje i ubezpieczenie, a ateistyczne państwo sowieckie będzie ich tolerować.

Nie było żadnych żądań odnośnie do wyrzeczenia się narodowości i tym podobnych, tylko jedno: wyrzec się papieża i zjednoczyć się z Rosyjskim Kościołem Prawosławnym.



Nie obiecywano zatem żadnej autonomii, lecz zapowiadano od razu całkowitą likwidację?

Absolutnie żadnej autonomii, tylko likwidacja. W kwietniu 1945 roku aresztowano naszych wszystkich biskupów, przełożonych klasztorów i księży, wybitnych liderów duchowieństwa. Z grupy księży greckokatolickich utworzono tak zwaną grupę inicjatywną. Byli oni szantażowani, a nawet torturowani przez NKWD.

Komunistyczne władze uznały ich za jedyną legalną reprezentację Kościoła greckokatolickiego, co oznaczało, że według sowieckiego prawa nie ma on innych przedstawicieli, a ci, którzy nie chcą się poddać, nie są członkami Kościoła. Grupa ta zaczęła agitować za zerwaniem więzi z papieżem i przyłączeniem się do Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego.

Jeden z uczestników pseudosoboru opowiedział mi, jak groteskowo wyglądała akcja likwidacyjna. „Pewnego dnia wieczorem przyjechali do mnie na plebanię funkcjonariusze NKWD i zapytali: »Czy otrzymałeś już dokument od Kostelnyka?«.

Nie miałem. »To idziesz z nami« – powiedzieli. Kostelnyk był jednym z liderów grupy inicjatywnej. Tej nocy przywieziono do więzienia i zamknięto połowę księży z całego naszego dekanatu. Nie wiedzieliśmy, co się stanie z nami jutro. Całą noc księża spowiadali się wzajemnie, bo myśleli, że nazajutrz wszystkich wymordują.

Następnego dnia wsadzono nas na ciężarówki i zawieziono do soboru Świętego Jura we Lwowie. Tam powiedziano nam: »Jeżeli będziecie głosować tak jak trzeba, wrócicie do domu«. I wielu zagłosowało »tak jak trzeba«, żeby wrócić do domu. Ale nie podpisywaliśmy żadnego dokumentu. Nie mieliśmy też pomysłu, co dalej robić. Zdawaliśmy sobie sprawę, że chodzi o oderwanie od Kościoła katolickiego, ale nikt tego nie traktował poważnie”.

Tak relacjonował mi te wydarzenia jeden z uczestników pseudosoboru, wówczas młody ksiądz. Władze zorientowały się, że żaden z księży niczego nie podpisał, więc tego księdza zmuszono, by napisał tekst deklaracji. Opowiedział mi, jak dalej potoczyły się wypadki: „Przygotowałem taki tekst i pomyślałem z satysfakcją, że jeszcze dzisiaj nawet papież się pod nim podpisze. Jego treść brzmiała: »My niżej podpisani opowiadamy się za pojednaniem pomiędzy Kościołem katolickim i prawosławnym«”. I wszyscy się pod nim podpisali.



Jaka była reakcja NKWD?

Przyjechał Kostelnyk i powiedział, że deklarację zobaczył oficer NKWD i zdecydował, że jest niewystarczająca i trzeba wyraźnie napisać, że jest się za likwidacją Kościoła greckokatolickiego oraz wstępuje się do Kościoła prawosławnego. Ale po chwili machnął ręką i powiedział, żeby zostawić to tak, jak jest. Jak widać, w tej wielkiej tragedii były i momenty komiczne.

Księża jednak od razu zrozumieli, że pod bezwzględnym naciskiem komunistycznych władz został zlikwidowany Kościół greckokatolicki. Większość księży aresztowano i skazano ich na wieloletnie więzienie. Wielu z tych, którzy przeszli do Kościoła prawosławnego, i tak po krótkim czasie nie mogło pełnić żadnych kapłańskich funkcji. Sam Rosyjski Kościół Prawosławny został prawie całkowicie zniszczony i działał w bardzo ograniczonym zakresie.

Kiedy po śmierci Stalina w 1953 roku wrócił z więzienia biskup Mykołaj Czarnecki, wielu tych księży, którzy po pseudosoborze wstąpili do Kościoła prawosławnego, przychodziło do niego do spowiedzi. On udzielał im rozgrzeszenia i ponownie przyjmował ich do Kościoła greckokatolickiego, dzięki czemu na nowo stawali się jego bardzo ważną częścią.

Krzysztof Tomasik, Światosław Szewczuk, „Dialog leczy rany. Abp Światosław Szewczuk”, wydawnictwo „Znak” 2018.

...

Meczenstwo. Jedno slowo a wcale nie prosta rzecz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 8:59, 27 Maj 2018    Temat postu:

Ks. Janos Brenner: napadli na niego oprawcy, a on trzymał Najświętszy Sakrament
Eryk Łażewski | 21/05/2018
BŁOGOSŁAWIONY JANOS BRENNER
Domena publiczna
Udostępnij 280 Komentuj
Miał zaledwie 26 lat. Wyszedł do chorego z olejami i hostiami. Wtedy rzucili się na niego oprawcy nasłani przez komunistyczne władze Węgier.

Ks. Janos Brenner: węgierski męczennik
1 maja 2018 r. Kościół Węgier zyskał nowego błogosławionego. Jest nim młody, niespełna 26-letni ks. Janos Brenner. Mimo tak krótkiego życia, zdążył on zasłużyć się sprawie Chrystusowej na tyle, że wrogowie tej sprawy postanowili go „uciszyć” na zawsze.

Czytaj także: Św. Andrzej Bobola: tak okrutnego męczeństwa w historii Kościoła nie zanotowano [Wszyscy Świetni]
Nie udało im się to, gdyż słowa i postawa księdza oddziałują do dziś. Ale zacznijmy od początku.

Janos Brenner urodził się 27 grudnia 1931 r. Na drugie imię dostał „Maria”, tak samo jak jego dwaj bracia. Prawie całą edukację odbył w szkołach katolickich – począwszy od biskupiej szkoły podstawowej, na cysterskim liceum skończywszy. A po drodze byli jeszcze ojcowie norbertanie.



Jak św. Tarsycjusz
I właśnie w pierwszej ze wspomnianych szkół nauczyciel religii opowiedział kiedyś uczniom o św. Tarsycjuszu – chłopcu, który zginął, chroniąc Najświętszy Sakrament zanoszony chorym. Następnie pedagog zaproponował zorganizowanie spektaklu teatralnego o Tarsycjuszu. Zapytał też, kto by chciał wcielić się w jego rolę. 6-letni Janos, zgłaszając swoją chęć zagrania świętego, podniósł nie jedną, lecz… aż dwie ręce!

Późniejsze losy naszego bohatera pokazały, że pragnął on naśladować Tarsycjusza nie tylko w teatrze, lecz też w rzeczywistości. A była ona coraz bardziej podobna do tej z czasów bohaterskiego chłopca (III w.). I wtedy bowiem, i za młodych lat J. Brennera, na obszarze Węgier rządził reżim wrogi chrześcijanom: w starożytności było to rzymskie pogaństwo, w XX w. komunizm. I właśnie komunizm prześladował naszego bohatera od 17. roku jego życia, aż do śmierci.



Trudna droga do kapłaństwa
Zaczęło się od tego, że władze przejmowały kontrolę nad kolejnymi szkołami, do których uczęszczał Janos. Najpierw była to szkoła norbertanów, potem Liceum Cystersów. Kiedy zaś młody Brenner został nowicjuszem cysterskim, po 2 miesiącach zostały zlikwidowane prawie wszystkie zakony (1950 r.), w tym cystersów.

Nie rezygnując z powołania, Janos zdecydował się wtedy zostać księdzem diecezjalnym. Stało się to 19 czerwca 1955 r., a 17 sierpnia tegoż roku znalazł się w swojej pierwszej (i jedynej) parafii. Zdynamizował jej życie, zwracając swoją aktywność kapłańską zwłaszcza ku najsłabszym: dzieciom, młodzieży, chorym, starszym, biednym i Cyganom. W taki sposób przyciągnął do Kościoła wielu już od niego oddalonych.

Czytaj także: Rachunek sumienia z wykonywania pracy. Napisany przez bł. Hannę Chrzanowską


Pierwsza próba zabójstwa
Działalność ks. Brennera zwróciła na niego uwagę władz. Szczególnie nie podobał im się jego wpływ na nieletnią część parafian. Komuniści chcieli mieć tu monopol. W takiej sytuacji biskup zaproponował, aby młody wikary wyjechał. Ten jednak się nie zgodził, a zwierzchnik nie chciał go do niczego zmuszać.

Po odmowie opuszczenia parafii, ks. Brennera zaczęto śledzić. Aby to utrudnić, jeździł wpierw na rowerze, później zaś na motocyklu. I właśnie podczas jazdy na motorze (jesienią 1957 r.), zdarzył się dziwny wypadek: na drogę, po której sunął ks. Janos stoczyły się pnie drzew. Nasz bohater zdołał im uciec, a po powrocie na plebanię żartował, mówiąc: „Cóż, udało mi się uciec. Nie mieli szczęścia!”.



32 ciosy nożem
Próbę zabójstwa ponowiono. Nocą 15 grudnia 1957 r. 17-letni Tibor Koczan – były ministrant ks. Brennera – prosi go udanie się z sakramentami do swojego ciężko chorego wujka.

Młody kapłan ubiera się, bierze woreczek z olejem chorych i konsekrowanymi komunikantami, zabiera także krucyfiks oraz przenośną drogę krzyżową.

Po wyjściu zostaje szybko zaatakowany (już 100 m od kościoła), lecz udaje mu się wymknąć. Po kolejnych 200 m. ponowiono atak. Wysportowany ks. Brenner i tym razem ucieka przeciwnikom.

Dobiega do domu wuja Tibora, tam jednak czekają na niego kolejni napastnicy. Zadają mu 32 ciosy nożem i depczą po szyi. Ksiądz umiera. Przed śmiercią woła jeszcze: „Panie, pomóż mi!”.



Zakrwawiona komża
Zwłoki odkryli miejscowi chłopi. W zesztywniałej ręce wciąż tkwił woreczek z Najświętszym Sakramentem, chronionym przed profanacją. Spełniło się zatem dziecięce marzenie Janosa o naśladowaniu św. Tarsycjusza.

A chociaż komuniści starali się, aby pamięć o ks. Brennerze umarła, jednak to się nie udało: pogrzeb stał się manifestacją wiary, a skrwawioną i brudną komżę, w której go zabito, uznano za relikwię męczennika. Od 1 maja 2018 roku jest nią już oficjalnie.

Czytaj także: Gdy ks. Maćkowiaka rozstrzeliwano, zdążył krzyknąć: „Niech żyje Chrystus Król”

...

Piekna postac! I zauwazcie rok 1957! To juz nie stalinizm. Jednak dla Węgrów to nie byl czas złagodzenia komuny. Bo komuna szalala z powodu niedawno zdlawionego powstania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 8:38, 20 Cze 2018    Temat postu:

Chrześcijanie w Korei Północnej: za samo posiadanie Biblii trafiasz do obozu
Paul De Maeyer | 15/06/2018

Roman Harak-cc
Udostępnij
Chrześcijanie żyjący w Korei Północnej w ostatnich latach, czyli za dyktatury Kim Dzong Una, „musieli dosłownie wybierać między życiem a śmiercią”.

Długo oczekiwane spotkanie prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa i jego odpowiednika Kim Dzong Una odbyło się we wtorek 12 czerwca w Singapurze. Jak przewidywano, dwie głowy państw spotkały się o 9 czasu lokalnego (3 nad ranem w Polsce) w ekskluzywnym hotelu Capella na wyspie Sentosa.

Do tego historycznego wydarzenia, z równie historycznym uściskiem dłoni, doszło po 65 latach niezwykle chłodnych stosunków między krajami. Oczekuje się, że rozpocznie ono nowy etap w relacjach między Pjongjangiem a Waszyngtonem.

Pierwszy jego owoc już się pojawił. Prezydenci podpisali dokument, w którym deklarują, że „połączą siły, by zbudować stabilny i trwały system pokojowy na Półwyspie Koreańskim”. Porozumienie między Stanami Zjednoczonymi a Koreańską Republiką Ludowo-Demokratyczną ma również na celu „całkowitą denuklearyzację Półwyspu Koreańskiego”.



Papież Franciszek modli się za Koreę
Włoska wspólnota Sant’Egidio przyjęła z dużą satysfakcją wiadomość o podpisanym porozumieniu. „Decyzja o ostatecznym zawieszeniu broni nuklearnej w tym strategicznym regionie Azji nie tylko daje nadzieję na definitywne zażegnanie ogromnej spuścizny, jaką pozostawiła po sobie zimna wojna, ale jest również ważna dla pokoju na całym świecie”, czytamy w oświadczeniu opublikowanym na stronie internetowej wspólnoty, która nie od dziś angażuje się w działania na rzecz pokoju.

Zdaniem wspólnoty, porozumienie to jest „znaczącym krokiem ku wyeliminowaniu broni nuklearnej”, który może ułatwić rozwój społeczeństwu Korei Północnej.

Katolicki świat, a w szczególności papież Franciszek, z dużym niepokojem oczekiwał tego momentu. Przy wielu okazjach biskup Rzymu nawoływał bowiem do pokoju w tym regionie, a zaledwie dwa dni przed rzeczonym spotkaniem, podczas modlitwy Anioł Pański w niedzielę 10 czerwca, zaprosił wiernych do modlitwy o dobry efekt spotkania.

„Chciałbym ponownie przekazać ukochanemu ludowi koreańskiemu szczególne wyrazy przyjaźni i miłości – powiedział. – Rozmowy, które w najbliższych dniach odbędą się w Singapurze, mają szansę doprowadzić do pozytywnego skutku, którym byłaby pokojowa przyszłość Półwyspu i całego świata. Dlatego módlmy się do Pana. Wszyscy razem prośmy Madonnę, Królową Korei, o Jej obecność przy tych wydarzeniach”.


Czytaj także:
Sant’Egidio. Wspólnota do zadań specjalnych


Prześladowania w Korei Północnej
W swoim sercu papież miał zapewne na myśli prześladowania chrześcijan w Korei Północnej. Kraj „pustelniczy”, bo tak często mówi się o nim przez wzgląd na jego odseparowanie od dużej części świata, cieszy się rzeczywiście bardzo złą reputacją, jeśli chodzi o stosunek do praw człowieka i wolności religijnej. Od 17 lat (jak wynika z rokrocznych badań chrześcijańskiej organizacji Open Doors) Korea Północna plasuje się na jednym z pierwszych miejsc wśród krajów, w których najtrudniej jest być chrześcijaninem.

Raport opublikowany w 2008 roku przez USCIRE, czyli Komisję ds. Międzynarodowej Wolności Religijnej w Waszyngtonie, definiuje Koreę jako „więzienie bez krat”.

W 2013 roku Organizacja Narodów Zjednoczonych zdecydowała się powołać komisję śledczą w Korei Północnej (The Commission of Inquiry on Human Rights in the Democratic People’s Republic of Korea, w skrócie CoIDPRK), która miała za zadanie „przeprowadzenie badań nad systematycznymi, rozległymi i poważnymi naruszeniami praw człowieka” w tym kraju.

W swoim końcowym raporcie, opublikowanym w lutym w 2014 roku, komisja bez żadnych wątpliwości oskarżyła Pjongjang o „zbrodnie przeciwko ludzkości”. W uzasadnieniu opinii czytamy: to „prawie całkowite zaprzeczenie prawu wolności myślenia, sumienia i wyznania, a także wolności słowa, wyrażania się, informacji i stowarzyszania się” (par. 26).

Jak informuje raport, państwo północnokoreańskie to „maszyna do bezwzględnej indoktrynacji” (par. 27), która rozpowszechnianie się chrześcijaństwa uznaje „za szczególnie poważne zagrożenie, ponieważ ideologicznie kwestionuje ono oficjalny kult najważniejszych osobistości państwa i stanowi platformę dla społecznej i politycznej organizacji i interakcji poza sferą państwową” (par.31).

„Wyłączając kilka kościołów, które są zarządzane i kontrolowane przez państwo, chrześcijanom zabrania się praktyk religijnych i są prześladowani”. Dalej w raporcie czytamy: „ludzie przyłapani na praktykach religijnych poddawani są surowym karom, co stoi w bezpośredniej opozycji do ludzkiego prawa do wolności religijnej i do zakazu dyskryminacji na tle religijnym”.



Obozy kwan-li-so
Osoba zdekonspirowana – a taką zostać nietrudno, wystarczy jedynie zostać przyłapanym na posiadaniu egzemplarza Biblii, co jest uznawane za ciężkie przestępstwo – może skończyć w obozie „reedukacji”, w jednym z osławionych obozów pracy lub kwan-li-so, uznawanych za gorsze nawet od nazistowskich obozów koncentracyjnych.

„Nie istnieje na całym świecie – ani w teraźniejszości ani przeszłości – sytuacja porównywalna do obozów w Korei” – powiedziała sędzia Navi Pillay, współautorka raportu International Bar Association War Committee, opublikowanego w 2017 roku pod tytułem Inquiry on Crimes Against Humanity in North Korean Political Prisons. „To naprawdę okrucieństwo najwyższego szczebla, gdzie wszyscy obywatele są przedmiotem zastraszenia” – dodała była przewodnicząca Międzynarodowego Trybunału Karnego dla Rwandy.

Obecnie – wedle kalkulacji autorów raportu, którzy zebrali liczne świadectwa, również od byłych służb więziennych lub więźniów, którym udało się uciec – od 80 tys. do 130 tys. Koreańczyków jest przetrzymywanych w obozach w zatrważających warunkach. „Chrześcijanie są tam bardzo prześladowani, a w samych obozach traktowani wyjątkowo okrutnie”, bo – jak wskazuje raport – są uznawani za zacofanych i „należy ich wyeliminować”.



Ilu chrześcijan jest w Korei?
Ilu chrześcijan wciąż żyje w Korei? Według fundacji Aiuto alla Chiesa che Soffre (ACS) (wł. Pomoc dla cierpiącego Kościoła), „dane te są właściwie niemożliwe do uzyskania”. Podczas gdy ONZ utrzymuje, że może ich być od 200-400 tys., amerykańska organizacja Cornerstone Ministries International (CMI) twierdzi, że jest w kontakcie z zaledwie 37. tys. praktykujących chrześcijan, z czego wynika, że ich odsetek spadł tam z 24% (1950 r.) do 0,016% (2002 r.).

Jeśli zaś chodzi o ilość miejsc przeznaczonych do praktyk, źródła wskazują, że w stolicy Pjongjang znajduje się pięć kościołów (oczywiście, ściśle kontrolowanych przez władze) – trzy protestanckie, jeden katolicki i jeden prawosławny. Ponadto, zdaniem Database Centre for North Korean Human Rights (NKDB), w całym kraju jest jeszcze 60 świątyń buddyjskich i 52 kościoły czeondoizmu (religii łączącej elementy buddyzmu, konfucjonizmu, szamanizmu i chrześcijaństwa).

Nie dziwi zatem, że Stany Zjednoczone uznały Koreę Północną za country of particular concern (CPC), czyli kraj, którego polityka wzbudza wyjątkowy niepokój. Ten mało pochlebny tytuł otrzymują bowiem państwa dopuszczające się łamania praw wolności religijnej w świetle klasyfikacji International Religious Freedom Act (IRFA) z 1998 roku.

Pozostaje zatem mieć nadzieję, że spotkanie w Singapurze zmieni cokolwiek w polityce Pjongjangu względem osób wierzących. Ci żyjący w Korei Północnej w ostatnich latach, czyli za dyktatury Kim Dzong Una, „musieli dosłownie wybierać między życiem a śmiercią”, jak ujął to jeden z uciekinierów z obozów, cytowany przez Open Doors.

Przypominamy o naszej 30-dniowej akcji modlitewnej w intencji prześladowanych chrześcijan z Bliskiego Wschodu. Nie dołączyłeś jeszcze do niej? Kliknij TUTAJ i wspieraj duchowo swoich cierpiących braci!

...

Poziom bestialstwa jest tam tak wielki ze wyznanie wiary to męczeństwo natychmiastowe.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:39, 03 Sie 2018    Temat postu:

Siostry zakonne miały trafić do obozów pracy - taki był cel akcji "X-2"
POLSKIE RADIO
Cała akcja była ukrywana. Przygotowania do jej przeprowadzenia objęte były ścisłą tajemnicą. Nadano jej kryptonim "X-2”.
Warszawa, 05.06.1947. Procesja Bożego Ciała na Krakowskim Przedmieściu. Nz. żołnierze Kompanii Honorowej Wojska Polskiego oraz zakonnice, w głębi kościół św. Anny. PAP/CAF
3 sierpnia 1954 funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej przeprowadzili akcję o kryptonimie "X-2" . W jej wyniku do obozów pracy wysiedlono ok.1500 zakonnic a 323 domy, które prowadziły zostały skonfiskowane.

O tych mało znanych faktach z najnowszych dziejów Polski Małgorzata Glabisz-Pniewska rozmawiała z dr Agatą Mirek , siostrą zakonną, historykiem Kościoła, wykładowcą Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, autorką książki "Siostry zakonne w obozach pracy w PRL w latach 1954-1956".
- To był bardzo przemyślany atak, do którego przygotowywano się starannie i długo – stwierdziła siostra Agata Mirek. – Świadczą o tym dokumenty, jakie znajdują się w archiwum Instytutu Pamięci Narodowej. Władze komunistyczne wiedziały o dużym autorytecie sióstr. Obawiały się, że ludzie mogą stanąć w ich obronie, dlatego działano z zaskoczenia.
Pilotaż
Akcja "X-2" objęła siostry, które niosły posługę chorym i potrzebującym na ziemiach odzyskanych. Funkcjonariusze bezpieki i milicji wkraczali do placówek, prowadzonych przez siostry bardzo wcześnie rano, niemal pod osłoną nocy. Siostrom dawano od kilku do kilkunastu godzin na spakowanie rzeczy. Dochodziło do wielu nadużyć, brutalnych zachowań.
- Siostry były przewożone w autobusach, na których widniała tabliczka z napisem "Wycieczka" – słyszymy w komentarzu. – Te autobusy jechały mało uczęszczanymi drogami, by nie budzić zainteresowania. Były konwojowane przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa.
Decyzja Cyrankiewicza
Akcja, która objęła zgromadzenia żeńskie na terenie Górnego i Dolnego Śląska została przeprowadzona na mocy decyzji ówczesnego Prezesa Rady Ministrów Józefa Cyrankiewicza z 30 lipca 1954 r. Decyzję uzasadniono argumentem oskarżającym siostry o rewizjonizm niemiecki. Zakonnicom nie przysługiwało od niej żadne odwołanie.
- Po 1945 roku, kiedy cały kraj był w ruinie, siostrom zakonnym udało się, mimo bardzo trudnych warunków, ale dość szybko, na nowo zorganizować placówki, zwłaszcza oświatowo-wychowawcze i opiekuńcze – powiedziała dr Agata Mirek. – Władze komunistyczne w pierwszym okresie, kiedy atak poszedł głównie w stronę przeciwników politycznych nowego ustroju, zostawiły zakony w spokoju. Pozwoliły im prowadzić swoją działalność, czasem nawet pomagały siostrom.
Sytuacja zmieniła się po roku 1948. Walka z Kościołem trwała do roku 1956. Akcja wysiedlania sióstr wpisała się w ten scenariusz.
Dlaczego na ziemiach odzyskanych?
- Argumentem wysuwanym podczas przeprowadzania tej akcji był rewizjonizm niemiecki - słyszymy w audycji. - Rozpoczęto od ziem odzyskanych, gdzie społeczeństwo było bardzo zróżnicowane. Większość mieszkańców stanowiła ludność napływowa, przesiedlona z terenów wschodnich, wcielonych do ZSRR.
Siostry ze Śląska mówiły w języku polskim i niemieckim. Po wojnie, nastawienie wobec Niemców było, co oczywiste niesłychanie wrogie. Łatwo było zatem wmówić ludności zabużańskiej, która została przesiedlona na te tereny, że siostry są zagrożeniem dla polskości.
W archiwach IPN-u zachowały się dokumenty, świadczące o tym, że władze PRL planowały przeprowadzić następną tego typu akcję w roku 1956.
Zmiany w partii, dojście Gomułki do władzy, spowodowały, że z działań tych zrezygnowano.
Obozy pracy
Czy chodziło o samo szykanowanie sióstr, czy o to, by występowały z zakonów? – pytała Małgorzata Glabisz-Pniewska.
- We wszystkich obozach pracy, po przesiedleniu tam sióstr, pojawiali się w nich funkcjonariusze bezpieki, którzy przeprowadzali co kilka dni rozmowy z zakonnicami, proponując opuszczenie zgromadzenia – powiedziała dr Agata Mirek. - Takie propozycje kierowano zwłaszcza do internowanych nowicjuszek.
Komunistom chodziło o to, by z jednej strony namówić jak najwięcej sióstr do opuszczenia zgromadzeń zakonnych, a z drugiej, by nakłonić, przynajmniej część z nich, do współpracy, mieć swoich informatorów i inwigilować środowiska zakonne.
Siostry objęte akcją "X-2" przebywały w warunkach więziennych. Nie miały możliwości opuszczania obozów, zmuszano je do pracy na akord, szczególnie dużo zadań wykonywały na rzecz wojska.
Wolność
Po wypuszczeniu z odosobnienia prymasa Polski, kardynała Stefana Wyszyńskiego zostało zawarte między Kościołem a władzami komunistycznymi porozumienie, na mocy którego 8 grudnia 1956 siostry mogły powrócić do swoich macierzystych domów zakonnych. Jednak większość ze skonfiskowanych w 1954 roku obiektów została przeznaczona już na inne cele i zakonnice musiały szukać sobie innego miejsca.
Dopiero po upadku komunizmu siostry wróciły do części domów. – Np. siostry służebniczki śląskie do swego domu macierzystego w Porębie, wyrzucone najpierw przez Niemców, potem przez komunistów wróciły dopiero w latach 90. – mówiła autorka książki "Siostry zakonne w obozach pracy w PRL w latach 1954-1956".

....

Bardzo cenne przypomnienie kompletnie nieznanych faktow poza srodowiskiem zakonnic.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy