Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Wychowanie poprzez sztukę !

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Tam gdzie nie ma już dróg...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133167
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 11:45, 26 Lut 2016    Temat postu:

Studio Młyńska TV, czyli telewizja tworzona przez więźniów

Serwisy informacyjne tworzone przez więźniów emitowane są tu w poniedziałki, środy i piątki, a w nich m.in. wiadomości sportowe, biznesowe i nowości wydawnicze. Obecnie Studio Młyńska TV w poznańskim AŚ nadaje na czterech kanałach - w planach jest stworzenie kolejnego.

Osadzeni w poznańskim Areszcie Śledczym podkreślają, że Młyńska TV to telewizja, która emituje tylko to, co może ich zainteresować. Dodatkowo, nie ma tu żadnych zbędnych treści, ani niepotrzebnych reklam. - Opinie są bardzo pozytywne, ale wiadomo, jak to w mediach, wszystkim się nie dogodzi – powiedział Jarek, jeden z osadzonych, który zajmuje się realizacją programu.
REKLAMA


Dodał, że opinie współosadzonych także brane są pod uwagę przy tworzeniu programów, ale nie wszystkie życzenia czy prośby udaje się zrealizować. - Z telewizją jest tak, jak ze wszystkim innym; jeden lubi muzykę biesiadną, drugi hip-hop, trzeci rock&rolla, więc nie wszystkich jesteśmy w stanie zadowolić, ale staramy się jak możemy. Ostatnio ktoś idąc korytarzem zażyczył sobie, żeby mieć puszczany codziennie jeden z programów poznańskiej telewizji. Tym razem życzenie udało się spełnić – dodał.

Jak zaznaczył Jarek, realizacja programów telewizyjnych potrafi dawać osadzonym wiele satysfakcji. - Przede wszystkim wyrok leci w szybszym tempie niż kiedy się tylko siedzi w celi i patrzy w sufit. Możemy się przy tym nie tylko rozwijać, ale i mieć, choć w małym stopniu, jakiś kontakt ze światem zewnętrznym. Wszystkie wiadomości i informacje mamy na bieżąco i dzięki temu, jest tu o wiele łatwiej – powiedział.

W studiu telewizyjnym Młyńska TV pracuje trzech osadzonych. W jednym z pomieszczeń znajduje się studio nagrań z tradycyjnym green screen’em, w drugim m.in. komputery z programami do montażu oraz obróbki obrazu i dźwięku. Na jednej ze ścian wisi także redakcyjna rozkładówka na cały miesiąc, z wyszczególnionymi audycjami i materiałami do emisji w konkretne dni tygodnia.

W serwisach pojawiają się wiadomości biznesowe, sportowe, nowości wydawnicze i kinowe z zapowiedziami filmów. Przygotowywane są także programy proekologiczne, czy materiały dotyczące rynku pracy. - Teraz akurat przyszedł czas na cotygodniową audycję z podsumowaniem sportowym tygodnia. Ostatnio robiliśmy też np. audycje o wyzwoleniu Poznania, bo przypadała kolejna rocznica. Serwisy informacyjne tworzymy sami, sami nagrywamy też wszystkie wydarzenia, które się tutaj odbywają, jak np. zajęcia perkusyjne, co wtorek próby teatralne, czy spotkania z ciekawymi ludźmi – wskazał osadzony.

Telewizja w poznańskim areszcie nadaje na czterech kanałach. Na jednym, zazwyczaj między godz. 11. a 12. emitowane są serwisy informacyjne – ich powtórki osadzeni mogą oglądać także następnego dnia. Drugi z kanałów poświęcony jest profilaktyce uzależnień. Emitowane są na nim materiały dotyczące negatywnych skutków zażywania dopalaczy, narkotyków, ale także nikotynizmu, hazardu, uzależnienia od gier komputerowych czy komputerów.

Na kolejnym kanale publikowane są informacje dotyczące porządku wewnętrznego; regulaminu obowiązującego w areszcie, ale też terminów wypisek, zakupów, fryzjera, posługi religijnej i jadłospisu - co też jest bardzo istotne dla wielu osadzonych. Na czwartym kanale, emitowany jest program jednej z wybranych stacji telewizji ogólnopolskich.

Ppor. Sebastian Drela, wychowawca ds. kulturalno-oświatowych w Areszcie Śledczym w Poznaniu podkreślił w rozmowie z PAP, że mimo, iż w kilku polskich jednostkach penitencjarnych istnieją telewizje więzienne, to nie są one realizowane na tak wysokim poziomie jak Studio Młyńska TV, ani na taką skalę. - Zaczynaliśmy od jednego kanału, w 2012 roku przed Euro. Wtedy to były takie krótkie programy informacyjne na temat przebiegu mistrzostw, relacje dla innych osadzonych z meczy, krótkie komentarze na temat tamtych wydarzeń. Potem zaczęliśmy studio rozbudowywać, pojawiały się nowe sprzęty, nowe pomysły – mówił.

- Teraz już nie tylko realizujemy serwisy dla osadzonych, ale także własne filmy dokumentalne, czy audycje dźwiękowe. Wychodzimy także czasem na miasto, robimy różnego rodzaju sondy uliczne, potem montujemy cały materiał i patrzymy co nam z tego wychodzi – dodał Drela.

Jak podkreślił wychowawca, w areszcie organizowane są także różnego rodzaju spotkania dla osadzonych. Ze względu na rozmiary sali, w której się zazwyczaj odbywają może w nich uczestniczyć tylko niewielka grupa, natomiast nagranie i późniejsza emisja pozwala znacznie zwiększyć widownię.

- Czasem przyjeżdża jakiś zespół muzyczny i gra koncert, czasem przychodzi jakiś ciekawy gość. Ostatnio np. gościliśmy olimpijczyków, kajakarzy, czy pilota F16. W sali jest miejsce dla ok. 40-50 osób, a te budynki mogą pomieścić ok. 700 osób, więc te wszystkie spotkania, koncerty, nagrywamy, montujemy i także puszczamy w naszej telewizji – podkreślił Drela.

W najbliższym czasie planowane jest również uruchomienie nowego kanału, gdzie miałyby się znaleźć m.in. transmisje z nabożeństw czy mszy św. Jak mówił wychowawca, w areszcie przebywają osoby różnych wyznań; zielonoświątkowcy, świadkowie Jehowy itd., dla których też miałyby się znaleźć odpowiednie propozycje programowe.

- Założeniem programu resocjalizacyjnego "Studio Tv" była pewna dwutorowość. Z jednej strony byli osadzeni, którzy tu pracują i produkują materiały – uczą się zupełnie nowych rzeczy, jak obsługa komputera, programów graficznych. Taki osadzony, kiedy wyjdzie na wolność będzie wiedział jak obsłużyć kamerę, aparat cyfrowy, jak obsługiwać programy komputerowe. Z drugiej strony są odbiorcy - więźniowie, do których docieramy z naszym przekazem – mówił Drela.

Zaznaczył także, że wychowawcy starają się wspierać osadzonych w ich pomysłach i planach realizatorskich, choć więźniowie nie mają pełnej swobody w doborze tematyki. Jak mówił, każdy materiał przed emisją jest sprawdzany pod kątem tego, czy nie zawiera w sobie nieodpowiednich treści.

Areszt Śledczy w Poznaniu jest jednostką podległą Okręgowemu Inspektoratowi Służby Więziennej w Poznaniu i składa się z aresztu śledczego dla tymczasowo aresztowanych mężczyzn oraz oddziału zakładu karnego typu półotwartego dla mężczyzn odbywających karę po raz pierwszy. Do poznańskiej jednostki kierowani są także m.in. więźniowie zakwalifikowani do systemu terapeutycznego (poza oddziałem terapeutycznym), oraz kobiety i mężczyźni podlegający leczeniu szpitalnemu, w tym tymczasowo aresztowani i skazani wymagający całodobowej opieki lekarskiej. Aresztowi Śledczemu w Poznaniu podlegają dwa oddziały zewnętrzne - w Rosnowie oraz w Poznaniu.

...

Bardzo cenne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133167
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:50, 30 Cze 2016    Temat postu:

Więźniowie nagrywają swoim dzieciom bajki. Pomagają im i sobie
wyślij
drukuj
akune, dmilo | publikacja: 30.06.2016 | aktualizacja: 17:23 wyślij
drukuj
Bajki mają uświadomić dziecku, że ojciec o nim pamięta (fot. flickr.com/Eirik Solheim)
Skazani na więzienie ojcowie próbują utrzymać jak najlepsze relacje ze swoimi dziećmi. O dobry kontakt bardzo trudno, ale są szanse powodzenia. Za sprawą jednej z organizacji pozarządowych, do polskich więzień trafia brytyjski program pomocowy. Ojcowie nagrywają swoim dzieciom bajki. W ten sposób pokazują, że są, pamiętają o nich i pomagają im zaakceptować prawdę o ojcu.
#wieszwiecej | Polub nas
„Puls Polski” TVP Info

....

Znakomicie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133167
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:17, 13 Wrz 2016    Temat postu:

Skazana za zabójstwo w Rakowiskach wygrała konkurs poezji więziennej. Przeczytaj nagrodzony wiersz
prz/kan/
2016-09-13, 10:07
Wiersz skazanej na 25 lat więzienia za brutalne zabójstwo w Rakowiskach (woj. lubelskie) Zuzanny M. zdobył pierwszą nagrodę XXII Konkursu poezji więziennej "Krasnystaw 2016" - poinformował "Dziennik Wschodni".
Polsat News

Kraj
Kolejny wyrok ws. zbrodni w Rakowiskach. Sąd:...

Zuzanna M. i jej chłopak Kamil N. zostali skazani na 25 lat więzienia za brutalne zabójstwo rodziców chłopaka.



150 zestawów wierszy


Kobieta interesowała się poezją już wcześniej. Jej debiutancki tomik nosi tytuł "33".


Do konkursu nadesłano 150 zestawów wierszy od skazanych z całej Polski oraz z aresztów ukraińskich. W skład jury weszli badacze literatury z Uniwersytetu Marii Skłodowskiej-Curie w Lublinie oraz poeci. Oceniali wiersze nie wiedząc, kto jest ich autorem.


Drugie miejsce zajął Zbigniew B. z Zakładu Karnego w Rzeszowie, a trzecie ex aequo Andrzej W. z Aresztu Śledczego w Kielcach i Jakub Sz. z Aresztu Śledczego Warszawa- Służewiec.



Wiersz Zuzanny M. (pisownia oryginalna) :

Módl się do swojego Boga,
aby pomógł ci przestać tyle
o mnie myśleć. Módl się, aby
ściągną z ciebie tę klątwę,
którą nazywają pieszczotliwie
pożądaniem.

Nie martw się,
możesz mieć bogów cudzych
przede mną. Niech się ukłonią
i być może raczę im dać
wieczny odpoczynek.

Nie bój się Boga,
to tylko ja.
Możesz mnie dotknąć,
jeżeli nie wierzysz.

Teraz
módl się o mnie
do mnie.

polsatnews.pl, Dziennik Wschodni

...

Cos dziwaczna to poezja pod wzgledem religijnym? Modl sie o mnie do mnie. Czyli skrajny egoizm. Nie Bóg a ja sie licze. To duzo mowi o wnetrzu.
Natomiast formalnie to szok. Ta kobieta jest poetką. Zyczyl bym wam wszystkim takiej sprawnosci! Chyba nie znalazla w internecie. Zaraz sprawdze....

NIE MA NIC TAKIEGO!

Sami widzicie ani duzo wiedzy ani artyzmu nie czyni czlowieka dobrym.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133167
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:33, 06 Lis 2016    Temat postu:

Męskie świętowanie

łk
dodane 06.11.2016 11:58

Jubileusz Mężczyzn odbędzie się w sanktuarium św. Jana Pawła II na Białych Morzach
Miłosz Kluba /Foto Gość


Już w kolejny weekend w Centrum Jana Pawła II "Nie lękajcie się!" swój Jubileusz Miłosierdzia będą przeżywali mężczyźni archidiecezji krakowskiej.

- Chcemy, żeby te wielkie rzeczy, które się dzieją podczas Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia, stały się udziałem jak najszerszej grupy mężczyzn; żeby to, co przeżywamy, i to, co się dzieje przez ostatnie 12 miesięcy, nie pozostało doświadczeniem tylko wąskiego grona; żeby Rok Miłosierdzia nie przeszedł obok nas, ale byśmy skorzystali z jego łaski - mówi o idei wydarzenia Andrzej Lewek, lider krakowskiej wspólnoty Mężczyźni św. Józefa.

Jubileusz Mężczyzn będzie miał dwa etapy. Centralne wydarzenie dla wszystkich mężczyzn archidiecezji przewidziano na 12 listopada. Między godziną 14 a 21 będzie można zobaczyć sztukę "Za pięć godzin zobaczę Jezusa", którą przygotowali osadzeni z aresztu śledczego w Krakowie-Podgórzu, wysłuchać konferencji zaproszonych gości, wziąć udział w Koronce do Bożego Miłosierdzia, nabożeństwie pokutnym i Eucharystii. Udział w tej części jubileuszu nie wymaga zgłoszeń.

Dla mężczyzn zaangażowanych w różnych grupach formacyjnych zaplanowano dłuższe, trwające cały weekend spotkanie. - Jako Mężczyźni św. Józefa żyjemy programem "72 godzin", który zobowiązuje nas do przeżycia takiego weekendu raz w roku. Ściągamy także niesamowitych gości, których nie sposób wykorzystać, bo mają wiele rzeczy do przekazania - tłumaczy długość spotkania A. Lewek. Każdy, kto chciałby uczestniczyć w tej wydłużonej wersji wydarzenia, musi zgłosić swój udział wcześniej.

Refleksjami na temat miłosierdzia podczas męskiego spotkania podzielą się m.in. Ulf Ekman, Charles Whitehead i bp Grzegorz Ryś. Tematy przewidzianych konferencji to "Doświadczając Miłosierdzia Ojca", "Mężczyzna kształtowany Słowem Boga" czy "Przeciw zawężonej wizji Miłosierdzia". Pod koniec weekendu mężczyźni będą uczestniczyć także w diecezjalnym zamknięciu Roku Jubileuszowego w katedrze wawelskiej oraz koncercie "Bóg liczy na Ciebie!" w Tauron Arenie.

- Nic nie zastąpi osobistego doświadczenia spotkania z Bogiem, który jest miłosierdziem. Nic nie zastąpi mężczyźnie spotkania z innymi mężczyznami i dzielenia się swoim doświadczeniem wiary. Chcemy naprawdę stworzyć przestrzeń do realnego zbudowania się jeszcze w Roku Miłosierdzia - zachęca do udziału Andrzej Lewek.

Szczegółowe informacje o wydarzeniu dostępne są pod adresem: krakow.jubileuszmezczyzn.pl.

...

Cenne skoro wiezniowie odegraja przedstawienie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133167
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:19, 03 Sty 2017    Temat postu:

gosc.pl → Wiadomości → Album z tatuażami o tematyce religijnej
Album z tatuażami o tematyce religijnej
KAI
dodane 01.12.2016 12:26

TattooArteBTU / CC 2.0


Franciszek napisał wstęp do albumu pt. „Cristo dentro” (Chrystus w zamknięciu) o tatuażach o tematyce religijnej w świecie więziennym. Autorem fotografii wydanych przez bolońską oficynę "Castel Bolognese" jest Pina Rampolli. Publikacji towarzyszą świadectwa więźniów.

„Drodzy przyjaciele, święty Piotr i święty Paweł, założyciele Kościoła w Rzymie, którego jestem Biskupem, doświadczyli więzienia. Byli więźniami. Za każdym razem, kiedy przekraczam bramę więzienia, patrząc na twarze osób, które spotykam, myślę zawsze: dlaczego oni, a nie ja? Wszyscy jesteśmy grzesznikami, potrzebujemy miłosierdzia Bożego, które podnosi nas na duchu, przebacza nam i daje nadzieję. Dziękuję za dar tej książki. Ściskam was, jestem z wami, jesteście w moim sercu, błogosławię was, modlę się za was i za wasze rodziny. Proszę was o modlitwę za mnie” - napisał Franciszek.

W albumie pod redakcją Franceski Sadowskiej i Eugenia Nembriniego opublikowanym w ostatnich dniach we Włoszech zamieszczono m.in. fotografie więźniów, którzy na plecach lub klatce piersiowej mają wytatuowane krzyże lub wizerunki Maryi.

Na początku listopada w ramach obchodów Jubileuszu Miłosierdzia odbyła się w Watykanie pielgrzymka więźniów. Franciszek odprawił dla ok. tysiąca osadzonych i byłych więźniów Mszę św. w bazylice św. Piotra. Papież zachęcał ich do życia nadzieją na możliwość przemiany życia i wezwał by dążyli do osiągnięcia prawdziwej wolności oraz by ufali w możliwość przebaczenia win i powierzyli się Bożemu miłosierdziu.

...

Brawo! Tez sztuka byle bez przesady.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133167
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:51, 30 Mar 2017    Temat postu:

Joanna Mucha została pisarką
4 godziny temu Kraj


Do grona literatów dołączy niedługo posłanka Joanna Mucha. Pod koniec kwietnia do księgarń trafi thriller postapokaliptyczny autorstwa byłej minister sportu w rządzie Donalda Tuska.



Mucha postanowiła spróbować swoich sił na polu artystycznym. Książka autorstwa posłanki PO liczy 269 stron.


O czym będzie książka Muchy?



"Wszystko się stało" opowiada o świecie nawiedzonym przez tajemniczy kataklizm, który zamienił ludzi w poddanych pierwotnym instynktom "dzikich".



Nieliczni zachowali ludzką świadomość. Urzędniczka Anna razem z urodzoną na wsi Teresą próbują przetrwać w nowym, groźnym świecie, ale kiedy Teresa ulega wypadkowi, Anna musi liczyć na własne siły.

Co mówi o książce Mucha?



Posłanka zaprzecza, jakoby napisana przez nią powieść była aluzją do wydarzeń politycznych.



- Jest tam trochę publicystyki, ale książka nie nawiązuje do polskiej polityki. Miałam ją w głowie od 2014 roku, a więc jeszcze przed wydarzeniami politycznymi w kraju, do których nawiązanie kilka osób widziało w książce - tłumaczyła Joanna Mucha.



Polityk przyznała jednak, że w powieści znalazł się jeden bohater, którego postać jest wzorowana na faktycznie istniejącej osobie.



W rozmowie z Wirtualną Polską posłanka przyznała, że pisanie to jej hobby, jednak jej praca nie sprzyja intensywnemu tworzeniu, ponieważ nie ma na to czasu.
Następne newsy »
Dodał(a): Hailie

...

OOOO!! SZOK! Zaskoczyla mnie? Czyzby jakies wewnetrzne zmiany na dobre?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133167
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 8:50, 09 Kwi 2017    Temat postu:

Teologia małżeństwa w obrazach

mk
dodane 08.04.2017 17:41 Zachowaj na później

Wystawę w Muzeum Archidiecezjalnym można oglądać do 13 maja
Miłosz Kluba /Foto Gość
zobacz galerię

- To artystka niepozorna, drobna, szczupła, ale wielka - mówił podczas wernisażu wystawy Urszuli Rychlińskiej "Utkani przez Ojca" ks. Andrzej Nowobilski, dyrektor Muzeum Archidiecezjalnego Kardynała Karola Wojtyły w Krakowie.

Prezentowane w piwnicy kamienicy przy ul. Kanoniczej 19 obrazy to kontynuacja cyklu, poświęconego życiu małżeńskiemu i rodzinnemu. Pierwsza część gościła w Muzeum Archidiecezjalnym pięć lat temu. Potem została zakupiona przez placówkę i trafiła na ekspozycję stałą w sanktuarium św. Jana Pawła II na Białych Morzach.

- To artystka niepozorna, drobna, szczupła, ale wielka - mówił ks. Andrzej Nowobilski, otwierając wystawę pochodzącej z Piotrkowa Trybunalskiego absolwentki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie i prowadzonego przez archidiecezję krakowską Studium Teologii Rodziny.

Przypomniał, że sama Urszula Rychlińska tak charakteryzuje swoją twórczość: "Moje prace ukazują blaski i cienie małżeńskiego życia na różnych jego etapach. Maluję dokładnie to czym żyję i co obserwuję w swoim małżeństwie i wokół siebie. Dzięki łasce Bożej także w codziennej zwyczajności i szarości dostrzegam wiele barw, doświadczam bliskiej obecności Boga nie tylko w relacji z nim samym, ale również w moim życiu, dzieciach, obowiązkach, które podejmuję jako żona i jako matka".

Ważne miejsce w twórczości Urszuli Rychlińskiej zajmuje też postać św. Jana Pawła II - każdemu z obrazów towarzyszy cytat z jego nauczania, a jedno z prezentowanych w Muzeum Archidiecezjalnym płócien przedstawia portret papieża Polaka, spoglądającego na symbolicznie przedstawioną podhalańską łąkę.

- Takich artystów potrzebujemy. Tacy artyści muszą mieć swoje miejsce w kulturze polskiej, w życiu artystycznym Polski i w Kościele. Poprzez swoją działalność dają oni świadectwo wewnętrznego zaangażowania, przyznania się do Chrystusa i Jego nauki - mówił podczas wernisażu ks. Nowobilski.

Obrazy, tworzące ekspozycję "Utkani przez Ojca" były wcześniej prezentowane na indywidualnych wystawach w kraju i za granicą, m. in. w Domu Polskim w Budapeszcie, Muzeum Archidiecezjalnym w Poznaniu oraz Muzeum Archidiecezjalnym w Lublinie. W budynku przy ul. Kanoniczej będzie je można oglądać do 13 maja. Muzeum jest czynne od wtorku do piątku w godz. 10-16, a w soboty i niedziele od 10 do 15.

...

Wszystkiego czlowiek sie uczy a wiec wychowuje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133167
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 8:59, 27 Kwi 2017    Temat postu:

Przejmujący spektakl grany przez więźniów – zbliża do Boga!
Przemysław Radzyński | Kwi 07, 2017

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Spektakl „Za pięć godzin zobaczę Jezusa” będzie można zobaczyć 27-28 kwietnia na Ogólnopolskim Przeglądzie Teatrów Więziennych w Poznaniu.


P
rolog

Rok 2016. Piątek Wielkiego Postu. Droga krzyżowa wzdłuż murów więziennych Aresztu Śledczego w Krakowie-Podgórzu. Osadzeni od strony wewnętrznej, a osoby z wolności ze strony zewnętrznej równolegle rozważają poszczególne stacje. Rozważania oparte są o dziennik więzienny Jacquesa Fescha – przestępcy straconego 1 października 1957 r. w jednym z francuskich więzień, który w celi przeżył nawrócenie.

***

Dziennik Jacquesa Fescha pojawił się na jednych z zajęć teatralnych w Areszcie Śledczym w Krakowie-Podgórzu. Więźniowie wybrali z niego kluczowe dla nich fragmenty. To z nich powstał scenariusz trzeciego już spektaklu po „Bajkach z pudła” i „Oskarżeniu nieśmiertelnego”, w którym występują osadzeni. Reżyserii podjął się Lech Walicki – założyciel Teatru Bez Rzędów (TBR) oraz aktor Teatru Groteska w Krakowie.

Sztuka miała swoją premierę w trakcie obchodów zakończenia Jubileuszu Roku Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach. Była również kilkukrotnie wystawiana w TBR.

Akt I

Dziennikarz wchodzi do siedziby TBR przy ul. Krakowskiej w Krakowie. Gwarno. Kawa. Ciastka. Rozmowy. Śmieją się m.in. z Marcina, który w „Za pięć godzin zobaczę Jezusa” gra kapelana więziennego. Potrzebna mu była czarna sutanna. Pożyczył ją proboszcz parafii św. Józefa w Podgórzu, na terenie której znajduje się areszt.

Do dziennikarza podchodzi młody zakonnik w białym habicie z charakterystycznym niebiesko czerwonym krzyżem. To o. Andrzej Bawer, trynitarz, kapelan więzienny. W spektaklu gra administrację więzienną, policjanta i pielęgniarza.

O. Andrzej: Teatr uważam za jedno z narzędzi w pracy duszpasterskiej. Poprzez scenę można przekazywać głębokie treści o Panu Bogu. Takim przykładem jest właśnie nasza sztuka, gdzie osoby odbywające karę pozbawienia wolności, na scenie są ewangelizatorami.

Dziennikarz: Zanim zostali ewangelizatorami sami musieli zostać zewangelizowani?

O. Andrzej: Życie w różnych okolicznościach przypomina nam o Ewangelii i są takie sytuacje, kiedy człowiek szczególnie szuka Pana Boga, a kto szuka, ten odnajdzie. W przypadku Fescha Bóg dał mu się poznać w samotności więziennej celi. Tych sposobów jest wiele, ale moim zdaniem nie trzeba szukać niczego spektakularnego. Rachunek sumienia, żal za grzechy, mocne postanowienie poprawy, sakrament i zadośćuczynienie. To jest trudne, bo przemiana wymaga radykalnych zmian i wytrwania. Dla jednych właśnie Jacques Fesch jest inspiracją, przykładem; inni nawet mocno identyfikują się z tą postacią. Co zrobią ze swoim życiem, jakie decyzje podejmą, tego nie jestem w stanie przewidzieć, ale póki co towarzyszę im, podpowiadam, przypominam, zachęcam nie tylko do nabożeństwa i niedzielnej mszy św., ale również do zaangażowania się w różne przedsięwzięcia. Jednym z nich jest właśnie teatr.

Akt II

W głównej sali teatru trwa budowa scenografii. Została przygotowana przez innych osadzonych na warsztatach w areszcie.

Scena I

Dziennikarz podchodzi do Michała, który w spektaklu wciela się w prokuratora. Chce mu zadać parę pytań o spektakl i pracę nad nim. Wysłuchuje świadectwa.

Michał: Jakby mi ktoś trzy lata temu powiedział, że będę siedział w więzieniu i grał w jakimś teatrze, to bym popukał się po głowie. W więzieniu znalazłem Pana Jezusa. W człowieku, którego skrzywdziłem, a który mi przebaczył i prosił sąd o najniższy wymiar kary. Parę dni po tym, jak pan Marek mi przebaczył, przed apelem porannym obudził mnie wewnętrzny głos: Michale, krocz drogą prawdy, nadziei i miłości. Na początku zaspany nie wiedziałem, co się dzieje, ale gdy doszło to do mnie, poczułem niewyobrażalny wewnętrzny spokój i radość. Szukałem odpowiedzi w wielu książkach religijnych. Wiem, że to siła wyższa. Prawdopodobnie Duch Święty. W ogóle stałem się otwarty na ludzi. Dawnej bym panu tego nie powiedział. Po części identyfikuję się z Jacquesem. On miał 6-letnią córkę. Moja córka ma trzy i pół roku. Przedstawienie traktuję jako prezent dla Marysi, bo nie mogę dać jej niczego innego.

Scena II

Sebastian. To on czytał rozważania Drogi Krzyżowej po dwóch stronach więziennego muru. W „Za pięć godzin zobaczę Jezusa” gra głównego bohatera.

Sebastian: Niesamowite jest dla mnie jego męstwo, to z jaką pokorą przyjął karę, jako zadośćuczynienie za grzechy swoje i swojej rodziny. A później ta jego łagodność… Gdybym był skazany na śmierć, chyba bym zwariował, a on przyjmował to ze spokojem – im bliżej końca, tym większy spokój. Za pewnik brał to, że idzie do nieba. Uwierzył. To takie mocne.

Dziennikarz: Ma Pan coś z Jacquesa?

Sebastian: Ja jestem raptusem. Daję się ponosić emocjom. Jestem impulsywny, brak mi jego spokoju, pewności i opanowania. Ale przewartościowałem swoje życie odsiadując ten wyrok. Staram się konstruktywnie wykorzystać ten czas. Bóg dał mi czas na opamiętanie się.

Dziennikarz: Wie Pan, że przynajmniej część publiczności przyszła tu dlatego, żeby zobaczyć więźniów-aktorów?

Sebastian: To jest okazja, żeby im pokazać, że do więzienia trafiają różni ludzie. Nie każdy jest aż taki zły, zepsuty… Każdemu się może noga powinąć.

Dziennikarz: Mówi Pan jak bp Grzegorz Ryś po jednym z Waszych spektakli…

Sebastian: No tak, że różnica między nim, a nami jest taka, że jego jeszcze nikt nie przyłapał. Mówił, że nie żartuje.

Akt III

Trwa spektakl. Aktorzy na scenie. Muzyka na żywo – jeden z więźniów gra na akordeonie. Po zakończeniu spektaklu razem z bratem i ojcem dadzą wspólny koncert. Brawa nie milkną.

O. Andrzej: Jacques Fesch to postać prawdziwa, a historia przez nas przedstawiona jest autentyczna. Trwa jego proces beatyfikacyjny. Pięć lat temu zakończył się na etapie diecezjalnym w Paryżu. Teraz potrzeba cudu za jego wstawiennictwem.

Głos zabiera Sebastian – odtwórca głównej roli, który w dłoni trzyma zdjęcie Jacquesa Fescha.

Sebastian: Są tutaj rodzice Wojtka, który zapadł w śpiączkę. Z tyłu zdjęcia są nasze podpisy – osób, które deklarują się modlić. O cud. O wybudzenie ze śpiączki.

Chwila ciszy.

Sebastian – łamiącym głosem do mamy Wojtka: Pani płacze. Ja też zaraz się rozpłaczę. Generalnie myślę, że jeśli modlitwa będzie wytrwała i gorliwa, to cud, to tylko kwestia czasu.

Państwo padają sobie w ramiona. Ocierają łzy. Brawa nie ustają.

Epilog

O. Andrzej: W okresie świąt Bożego Narodzenia rodzice Wojtka przywieźli go na Mszę św. do kaplicy więziennej. Od tamtego dnia modlimy się intensywniej. Sami osadzeni zaproponowali, aby Drogę Krzyżową, na którą przyjdą ludzie z wolności odprawić w intencji chłopca.

7 kwietnia o godz. 17.00 odbyła się Droga Krzyżowa z osadzonymi wzdłuż muru więziennego Aresztu Śledczego w Krakowie-Podgórzu. W tym roku rozważania przygotował jeden z więźniów.

***

Zwieńczeniem całej pracy nad spektaklem o Jacquesie Feschu będzie wyjazd do Poznania w dniach 27-28 kwietnia na Ogólnopolski Przegląd Teatrów Więziennych.

...

Tam sa ludzie do wychowania a nie odpady do likwidacji jak w krajach prymitywnych wyglada wieziennictwo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133167
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:28, 17 Maj 2017    Temat postu:

aleria
+6
Patryk Osowski
,1h temu
Ten bezdomny zawstydziłby wielu polskich biznesmenów. W starym magazynie ma prawdziwe skarby
Pan Ryszard - jak sam mówi - mieszka w raju. Do jego dyspozycji jest ponad 1200m2 starej, opuszczonej i rozwalającej się hali. Jest bezdomny, ale posiada ogromny majątek: tysiące antyków, którymi handluje z klientami z całej Polski. - Nie znam się na tym i nie kończyłem historii sztuki, ale ludzie twierdzą, że mam do tego serducho – mówi z rozmowie z Wirtualną Polską.

+1
Głosuj

+1
Głosuj

Podziel się
Opinie


Jadąc z Warszawy tuż przed Górą Kalwarią mijamy duży, niebieski i bardzo stary budynek. Naszą uwagę przykuwają wiszące na płocie dzieła sztuki. Obrazy, zegary i najróżniejsze antyki mienią się w słońcu i nikt ich nie pilnuje.

Na bocznych drzwiach budynku domowym sposobem przymocowana jest jedynie kartka z informacją, że gospodarzem "galerii" jest pan Ryszard. Dzwonimy na podany niżej numer i po chwili drzwi się otwierają, a naszym oczom ukazuje się bogactwo unikalnych mebli, dekoracji i antyków.

Uśmiechnięty pan Ryszard zaprasza nas do środka i prowadząc długim korytarzem pokazuje kolejne pomieszczenia pełne najróżniejszych "skarbów". W budynku jest dość zimno, panuje wilgoć i grzyb. Chociaż każdy centymetr zastawiony jest starociami, widać, że ktoś ewidentnie dba o porządek i stara się je segregować.
WP.PL
Podziel się
Chociaż jest bezdomny, sam chce pomóc innym

"Czy te oczy mogą kłamać, chyba nie…" – nuci sobie pod nosem mężczyzna, od którego już w pierwszym kontakcie biją optymizm i szczerość. Tłumaczy nam, że chociaż ma tu do dyspozycji ponad 1200 metrów kwadratowych, jest bezdomny. Parę lat temu "żona wyrzuciła go z domu, a synowie odwrócili się do niego plecami".

- Prowadziłem warzywniak. Ktoś mi przywiózł jakieś starocie i pytał, czy bym nie kupił. Stawiałem to przed warzywniakiem i zauważyłem, że ludzie się interesują. Okej. Skasowałem stoisko i uderzyłem w antyki. Kupowałem wszystko, cokolwiek ludzie przywieźli. To trzecie moje miejsce, bo wynajmowałem magazyny i tak to poszło. Dobra ucieczka do ludzi, bo rozmowa z ludźmi pomaga – zwierza się nam mężczyzna.
WP.PL
Podziel się
Ma stronę na Facebooku. Jak to możliwe?

- Ludzie przywożą mi to z całej Polski i nazywają to moim muzeum. Nigdzie tego nie dają, tylko do mnie. Nie to, że mi dają, bo płacę za to pieniądze. Inaczej by nie przywozili. A kupować u mnie nikt nie musi. Ale żyję dlatego, nie z tego. To tylko kasa. Mam 61 lat i do trumny mi tego nie włożą. Pójdzie to na fundację – zapewnia.

Jak się okazuje, Pan Ryszard wzbudził nie tylko naszą sympatię. Ponieważ żyje w bardzo trudnych warunkach, pomaga mu wiele osób. Czasem przynoszą mu obiad, a innym razem oferują pomoc w rozkręceniu interesu. Proponowali nawet założenie strony internetowej z antykami, ale pan Ryszard podkreśla, że "nie umiałby tego obsługiwać". – Możliwe, że coś tam napisali, ale nie wiem, jak to sprawdzić – mówi.

Faktycznie. Nawet na Facebooku znaleźliśmy fanpage "Galeria u Ryszarda Antyki i Starocie". Strona ma ponad 100 polubień i znajduje się na niej wiele zdjęć, jakie znaleźć można w tej nietypowej galerii.

- Nie jestem po historii sztuki, więc kupuję sercem. Ludzie mówią, że mam czułe oko i serce, bo byle czego nie kupuję. Uczę się też od ludzi. Podsłuchiwanie to zboczenie, ale ja ich po prostu słucham i wyłapuję. Tak się uczę – stwierdza.

Podkreśla również, że wciąż nie może nazywać się ekspertem w tej dziedzinie, dlatego "bawi się cenami".

- Strzelam. Kiedyś było zdarzenie. Miałem komodę. Świeży nabytek. Była sobota albo niedziela, bo wtedy jest dużo ludzi. Małżeństwo pyta, ile ta komoda. Nie pamiętałem, ile za nią zapłaciłem, więc powiedziałem cztery i pół stówy. Przeszli i podeszło następne małżeństwo. Pytają, ile ta komoda. Powiedziałem 980 zł. Ci, co wcześniej pytali, stanęli z wrażenia i patrzyli co się będzie działo. A tamci zamienili parę zdań, zapytali, czy opuszczę 5 dych i kupili. Poszło – opowiada z uśmiechem mężczyzna.
WP.PL
Podziel się
Marzenia z Magdą Gessler w tle

Pan Ryszard zastrzega, że "pieniądze nie mają dla niego żadnego znaczenia, dlatego przeważnie nie kontroluje poszczególnych cen". – Ważny jest kontakt z drugim człowiekiem i rozmowa. Pieniądze? Dziś są, jutro ich nie ma. W teorii prowadzę działalność i zajmuję się handlem rzeczami używanymi, ale w praktyce znaczenie ma dla mnie zupełnie co innego – mówi.

Na koniec spotkania zwierza nam się jeszcze ze swojego marzenia. - Chciałbym mieć konkretne magazyny, żeby oprócz antyków zrobić tam typowe chłopskie jedzenie. Kogo bym zaprosił do oceny? Panią Magdę (Gessler – red.). Na pewno by nam nawtykała, ale ona to robi z serducha i jest bardzo miłą osobą - ocenia.

...

Genialne! Pokazuje to jakim dobrem moze byc bezdomnosc. W ogole ubodzy maja blisko do Raju a jeszcze jak nie poddaja sie patologiom typu alkoholizm to wrecz święci za życia SmileSmileSmile Ten tekst mnie niezwykle uradowal Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133167
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 10:19, 10 Lip 2018    Temat postu:

Czy związek z więźniem i alkoholikiem ma sens? Marina Hulia o „Recydywiście”
Marta Brzezińska-Waleszczyk | 29/06/2018
MARINA HULIA
EAST NEWS
Udostępnij 88
Marina Hulia opiekuje się czeczeńskimi uchodźcami. „Dzieci z dworca Brześć” to jej dzieci. Aletei opowiada o innych swoich „dzieciakach” – więźniach z Rakowieckiej, z którymi pracowała. I o nietypowej miłości.

Z Mariną Hulia spotykamy się w Nowym Teatrze dzień przed pokazem mody „Jestem. Nowy”, w którym wezmą udział czeczeńskie Dzieci i Mamy z Dworca Brześć oraz ich polscy przyjaciele. Marina przyjeżdża spóźniona 1,5 godziny (nie gniewam się, bo mam ze sobą książkę), z nową fryzurą. Wraca właśnie z dzieciakami z pracowni Jagi Hupało, która obiecała im wszystkim piękne fryzury na pokaz. Kobieta-orkiestra. Kiedy odpowiada na moje pytania, żywo gestykuluje, śpiewa fragmenty piosenek, a nawet tańczy. Co chwila podbiegają do niej czeczeńskie dzieciaki – zagadują albo chcą się po prostu przytulić. Jest dla nich jak mama, pochyla się i z troską wiąże buty. Ale ze mną rozmawia o innych swoich „dzieciakach” – z więzienia na Rakowieckiej i innych aresztów. Poznajcie Marinę.



Marta Brzezińska-Waleszczyk: Jak trafiła Pani do więzienia?

Marina Hulia: Byłam nauczycielką w liceum społecznym. Uczyłam 12 lat i miałam poczucie, że wszystko, co miałam zrobić, już zrobiłam. Spotkałam prof. Monikę Płatek, która kierowała Polskim Stowarzyszeniem Edukacji Prawnej. Trafiła na wieczór czeczeński (już wtedy opiekowałam się dziećmi z Czeczenii) i powiedziała: to, co Pani zrobiła w jeden wieczór, niektórym zajmuje rok. Chcę Panią zatrudnić. Potraktowałam to jako znak.

Czym się Pani zajmowała?

Trafiłam do projektu „Koalicja – powrót do wolności”, który tworzył m.in. Wydział Prawa UW, Okręgowy Inspektorat Służby Więziennej. Miałam kierować więziennym wolontariatem. Zobaczyłam pierwszych w moim życiu więźniów.



Marina Hulia: Moje pierwsze spotkanie z więźniami
I jak wrażenia?

Na początku poprosiłam fundację współpracującą z więźniami o pomoc w odmalowaniu Galerii Dziecięcych Marzeń. Planowaliśmy tam wernisaż, ale jak urządzić święto dzieci w odrapanym miejscu? Przysłano mi Bogdana, który miał liczne braki w uzębieniu i nie bardzo rozumiałam, co mówi oraz Zbyszka. On nie wyglądał jak więzień, ale raczej typowy Janusz z kawałów – brązowe sandały i białe skarpetki frotté. Nie powiem, nieco się bałam.

Było czego?

Gdzie tam! Nie tylko odmalowali galerię, ale zrobili coś cudownego. Pracowali do 2 w nocy. Wcześniej pojechałam sama (!) z bezzębnym Bogdanem po materiały, folie. Wieczór, zmrok, nikogo na stacji, a ja uprzytomniłam sobie, że nawet nie wiem, za co on siedzi.

Może to lepiej!

Śpiewałam sobie w duszy: Co ze mną będzie… (śmiech). Jak już wróciliśmy, a oni po pracy jedli chińszczyznę, ja składałam Bogu dziękczynne modlitwy. Pierwsze spotkanie było emocjonujące, ale potem… gdyby zliczyć wszystkie godziny, dni, tygodnie, które spędziłam w więzieniu, uzbierałyby się ze trzy lata.



Po pierwsze – nie stygmatyzować więźniów
Całkiem niezły wyrok. Co robiliście w tym czasie?

Założyliśmy kilka zespołów więziennych. Tańczyliśmy, śpiewaliśmy, próby występów zajmowały sporo czasu. Tańczyłam razem z moimi więźniami, nie chciałam, żeby byli naznaczeni. Kiedyś występowaliśmy dla ministrów sprawiedliwości Europy Zachodniej i Rosji w warszawskim Novotelu, wśród gości była Beata Kempa – wtedy sekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości. Podając rękę wszystkim więźniarkom, podeszła też i do mnie, gratulując udanego występu i życząc szybkiego powrotu na wolność (śmiech). Czyli udało mi się uniknąć stygmatyzacji moich więźniów.

Miała Pani niesztampową wizję wolontariatu.

Dla mnie to nie było zamiatanie ulic. Chciałam, żeby więźniowie pomagali pokrzywdzonym, pracowaliśmy więc np. w Polskim Związku Niewidomych. Szyliśmy woreczki na buty, poduszki, zakładki do książek, piórniki dla dzieci z ośrodków dla uchodźców. Więźniowie potrafili odłożyć kasę, nie kupić papierosów w kantynie i uzbierać na kredki dla dzieciaków. Pisali dla nich kartki, produkowali kolorowanki i zeszyty do kaligrafii. Jeździliśmy po całej Polsce – po domach starców, ośrodkach dla uchodźców, robiliśmy dla nich przedstawienia. Opowiadaliśmy o dzieciach, które nic nie zawiniły, a żyją w gorszych warunkach niż więźniowie. Wszyscy mówili, że to świetna idea – ci, którzy kogoś skrzywdzili, naklejają „opatrunki” na tych, którzy tego potrzebują. Jak jechaliśmy do domu starców więziennym autobusem, to babcie wołały z daleka: Nasi jadą!

Namiastka życia w więzieniu.

Więcej! My im dawaliśmy życie tu i teraz. Za kratkami, ale mieli wolność. Wychodzili z więzienia ze zniewolonymi umysłami, dlatego wracali na meliny, zalewali się w trupa. A kiedy pracowaliśmy razem, robili to, co kochali – grali, śpiewali, pomagali innym. Wielu mówiło mi, że to był najlepszy czas w ich życiu. Paradoksalnie – w więzieniu.



Więzienne mury to nie miejsce na miłość
Wracając do Zbyszka – miłość od pierwszego wejrzenia?

Z mojej strony zdecydowanie tak. Zbyszek długo myślał: „za wysokie progi na moje nogi”. Dla mnie, z tymi swoimi białymi skarpetkami frotté, zapałem do pracy i niebieskimi oczami, był wzruszający. Ciepły i dobry. Cichutki – zupełne przeciwieństwo mnie. Wydawało mi się, że jest żonaty, więc nie rozwijałam uczucia.

A potem się okazało…

…że Zbyszek jest w trakcie rozwodu. Mówił mi to od początku, ale gdzieś mi umknęło. W ramach podziękowania za pomoc podarowałam mu bilety do teatru, żeby poszedł z żoną. Powiedział, że się rozwodzi, więc zaproponowałam, że pójdziemy razem. Na „Operę za trzy grosze” Brechta.

I jak było?

Cudnie. Urzekło mnie, że Zbyszek był pierwszy raz w teatrze. O zgrozo, przyszedł w tych swoich białych skarpetkach i spodniach „piramidach”. Wiedziałam już, że jestem bardzo zakochana. Z czasem staliśmy się nierozłączni.

Nie bała się Pani? Nie kalkulowała, że związek z recydywistą nie ma szans?

Wtedy nie wiedziałam, że jest recydywistą. Był byłym więźniem, zatrudnił się w fundacji. Zakochałam się w wolnym człowieku, który kiedyś siedział. Nie stygmatyzuję ludzi. W więźniu nie zakochałabym się, bo więzienne mury nie sprzyjają narodzinom uczuć. Ale przecież my się poznaliśmy w galerii dziecięcych marzeń! Dopiero potem spłynął kolejny wyrok i Zbyszek wrócił do więzienia. A potem do niego wracał, recydywista z powołania.



Marina Hulia: Myślałam, że miłością można wyleczyć
Okazało się też, że ma problem alkoholowy.

Ale kochałam go bardzo i wydawało mi się, że miłością można wyleczyć. Tak się jednak nie da. Rozstaliśmy się, kiedy zrozumiałam, że nic już nie zrobimy. Skończyły się wszystkie moje pomysły, by Zbyszek zaczął normalnie żyć. Jeśli człowiek nie ma pasji, będzie pił. Wydaje mi się, że Zbyszek takiej prawdziwej pasji nie ma. Jest wszechstronny, niesamowicie utalentowany (malował obrazy, udźwiękawiał filmy, oświetlał koncerty, napisaliśmy książkę), ale… ale po prostu lubi być alkoholikiem. Oswoił nałóg, powroty do więzienia, bezdomność…

Dawała mu Pani szansę, jedną, drugą, trzecią…

Ale już nie czekam na swojego Godota. Ze Zbyszkiem jest tak: bardzo chce się spotkać. W poniedziałek, wtorek, środę, czwartek. Ale potem przychodzi piątek, dzień wypłaty i Zbyszka nie ma. Pije przez weekend. Czasem dzwoni i przeprasza. Potem znowu chce się spotkać, cały tydzień, aż przychodzi kolejny piątek. Przestałam czekać.

Kiedy uświadomiła sobie Pani, że to nie ma sensu?

Kiedy Zbyszkowi przestało się chcieć. Kiedy na sztaludze przez dwa miesiące stał niedokończony obraz. Zrozumiałam, że nic już razem nie zrobimy. Dla mnie związek to nie tylko pocałunki, ale stan powodujący działanie. Dla Zbyszka miłość pozostała stanem.

Skąd pomysł na książkę?

Zbyszek siedział po raz drugi. Nie chciałam go odwiedzać w więzieniu, bo robiłam to przy pierwszej odsiadce. Kupowałam słodycze, współczułam. Przy drugiej powiedziałam: jesteś recydywistą, ale dla mnie wchodzić w to po raz drugi to też recydywa. Albo robimy coś razem, albo koniec. Zaczęło się malowanie obrazów. Kiedy poszedł siedzieć po raz trzeci, powiedziałam: byłeś malarzem, teraz będziesz pisarzem. Zaczęliśmy pisać książkę „Recydywista”.



„Recydywista” – książka o tym, jak z więźniów robi się życiowych impotentów
Książka to kawałek Waszej intymności. Nie bała się Pani uchylania tego rąbka?

Nie, dlaczego?

Oceniania, że weszła Pani w związek bez przyszłości?

Nie mam internetu, jestem poza komentarzami, hejtem. W życiu nie napisałam żadnego maila. Jestem wykluczona cyfrowo na własne życzenie (śmiech).

Związek się skończył, ale nadal macie kontakt.

Nadal się lubimy. Był moim najlepszym przyjacielem. Miał do mnie wielką cierpliwość, zawsze słuchał, choć rzadko odpowiadał, co mnie na początku irytowało. Przyjaźń szła w parze z miłością, a teraz tylko ta pierwsza została. Jasne, doznałam od niego wielu krzywd, zwykle nawalał przez wódkę. Wybaczyłam mu, bo zwyczajnie nie pamiętam już tych przykrości. Tak się łatwiej żyje. Pamiętam za to jego bukiety z polnych kwiatków, pieska za 5 zł. Łączą nas wspomnienia o tylu pięknych rzeczach, które zrobiliśmy, ilu ludziom pomogliśmy.

„Recydywista” to nie tylko historia o miłości, ale opowieść o poważnym problemie, czyli o systemie więziennictwa w Polsce, który uczy więźniów bezradności. Oni wracają, bo tam im dobrze.

Więzienie przypomina przedszkole. Gablotki z pracami więźniów, wychowawcy, których o wszystko prosisz, nawet o majtki. Więźniowe są jak dzieciaczki, które pytają wychowawczynie o wszystko. Ubezwłasnowolnienie, zamknięcie w gablotce, robi z nich życiowych impotentów. Ale są więzienia i więzienia. Ja uczyłam osadzonych życia tu i teraz. Tego, że mogą być ojcami dla swoich dzieci także w więzieniu (rozbawić je, opowiedzieć bajkę), a nie przedszkolakami, którzy wiecznie czegoś chcą. Oni to uwielbiali.



Hulia: Być wśród tych, których kochasz – to najważniejsze
Rozmawiamy w przeddzień pokazu mody „Dzieci z Dworca Brześć”. Kiedy Pani jeździła na dworzec w Brześciu, wyobrażała sobie w ogóle, że za ileś lat będzie w takim punkcie, jak dziś?

Nigdy! Przyjechałam i powiedziałam po czeczeńsku: Witajcie, zakładamy szkołę. Zapytali, czy jestem Czeczenką. Odpowiedziałam: Nie. Jestem Marina. Pytali jak to, przecież szkoła to ławki, tablica, kreda. Odpowiedziałam: Szkoła to uczniowie i nauczyciel. Wszystko mamy. Wysunęłam kandydaturę na dyrektorkę, z braku innych zostałam wybrana jednogłośnie (śmiech). Zaczęły się walki o kredki, zeszyty, mandarynki, drobiazgi. Potem zaczęłam jeździć po Polsce, opowiadać o Dzieciach z Dworca Brześć. A wkrótce zaczęliśmy jeździć z tymi, którzy po wielokrotnych próbach przekroczenia granicy dostali się do Polski, po całym kraju: Lublin, Wrocław, Katowice, Kraków, Poznań. Jutro mamy pokaz mody w Nowym Teatrze „Jestem. Nowy” – dzieci w nowych ubrankach od Doroty i Czesława Mozilów, uczesani przez Jagę Hupało. Nowi, choć ci sami, bo czeczeński ogień nadal w nich jest. Jutro ich wielki dzień!

Po co Pani to wszystko?

Oni mnie uwielbiają i ja ich uwielbiam. Nie mam szefa, który mnie gnębi, nie spędzam dni za biurkiem. Dzięki temu zawsze mamy czas i robimy mnóstwo wspaniałych rzeczy. To najpiękniejsze, co może być. Być wśród tych, których kochasz i którzy cię kochają.

*M. Hulia, Z. Wojnarowski, Recydywista, Centrum Arrupe 2018. Więcej o „Dzieciach z dworca Brześć” przeczytaj TUTAJ.

...

Zdecydowanie ekstremalne zycie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133167
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:06, 20 Sie 2021    Temat postu:

Oto kilka tłustych faktów o "MacGyverze" – kultowym serialu z lat 80.

Gdy sobie tak patrzę na współczesnych bohaterów kina akcji, odnoszę wrażenie, że gdyby pozbawić ich karabinów, szybkich fur, całej maści technologicznych gadżetów i dać im do ręki mały, niepozorny, szwajcarski scyzoryk, to film skończyłby się gdzieś w okolicach drugiej minuty.

...

Bez watpienia serial o sporej glebi. I dlatego nieholywodzki! MCGyver bez watpienia wychowywal. Przeslanie bylo ewidentne. Spluwy to nie zabawa przemoc to nic fajnego. Kult gangsta bez watpienia jest napadzany holywudzkimi bezsensownymi produkcjami przemocowymi. Gdzie ci strzelajacy szybcy w samochodach to sa ci super. Koszty spoleczne dla USA sa straszliwe. Mamy tu przyklad gdy wielki biznes zarabia rachunek placa wszyscy. Pozniej trzeba sie zmagac z hordami debili ktorzy chca byc gangsta tak jak na filmie widzieli.
Mc Gyver szedl dokladnie pod prad i robil to swietnie! Jesli dzis znakomicie go pamietamy a tych gangsta nie bardzo. Tu trzeba bylo pomyslec. Zrobic cos z niczego. Rozwiazniem nie byl strzal w pysk. Kino nieamerykanskie. To duzy kraj i mozna w nim znalezc bardzo dobre rzeczy raczej niszowe. Ogolny obraz dominujacego przekazu jest jednak tragedia.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Tam gdzie nie ma już dróg... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy