Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Sięgaj tam gdzie wzrok nie sięga !
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Tam gdzie nie ma już dróg...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 10:43, 17 Lut 2018    Temat postu:

.Chcą Orderów Legii Honorowej dla polskich himalaistów. We Francji pojawiła się internetowa petycja, zbierają podpisy

Akcja ratunkowa na Nanga Parbat była akcją bez precedensu. Polscy himalaiści w niezwykłym tempie dotarli do Francuzki Elisabeth Revol, a ich wyczyn odbił się szerokim echem w świecie. Okazuje się, że we Francji są osoby, które szczególnie chciałyby Polaków uhonorować. I nadać im Ordery Legii Honorowej.

Reklama
Order Legii Honorowej to najwyższe odznaczenie nadawane przez państwo francuskie. O tym, że taki pomysł pojawił się z myślą o polskich himalaistach napisał "Le Parisien". "Elisabeth Revol zawdzięcza im życie" – czytamy.

Petycja pojawiła się w serwisie mesopinions.com. Stoi za nią Polak – Piotr Packowski, były alpinista, miłośnik gór, autor artykułów w pismach specjalistycznych. Petycję, skierowaną do senatora Ladislasa Poniatowskiego, napisał i w języku polskim, i francuskim.



"Narazili własne życie"
Pisze o solidarności bez granic, o spontanicznej propozycji pomocy, którą natychmiast zaoferowali polscy himalaiści pod K2. Wymienia z nazwiska Adama Bieleckiego, Jarosława Botora, Piotra Tomalę, Denisa Urubko i Krzysztofa Wielickiego, kierownika polskiej wyprawy na K 2.

FRAGMENT PETYCJI
"Akcja ratownicza na Nanga Parbat jest sukcesem bez precedensu w najwyższych górach świata. Pozwoliła ona na uratowanie Elisabeth Revol, odnalezionej na wysokości około 6100 m. Alpinistka została zwieziona do podstawy ściany skąd przetransportowano ja helikopterem do Islamabadu i dalej do Francji. " Czytaj więcej
"Przyznanie Legii Honorowej polskim alpinistom będzie aktem uznania ich odwagi, godności oraz altruistycznego poświecenia, alpinistom, którzy w duchu najwyższych tradycji górskich narazili własne życie ratując nieznaną im alpinistkę. Poddając tym samym w wątpliwość sukces ich własnego przedsięwzięcia" – czytamy.

Jak podaje portal tvp.info senator Poniatowski obiecał przedstawić petycję w Senacie. Potem trzeba czekać, by zainteresował się nią któryś z ministrów i aby dokument trafił do prezydenta Francji.

W chwili pisania tego artykułu petycję podpisało 460 osób.
POLUB NAS NA FACEBOOKU

Katarzyna Zuchowicz
Katarzyna Zuchowicz
...

Warto obserwowac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:11, 17 Lut 2018    Temat postu:

WSPINACZKĘ
ŚWIAT Dzisiaj, 17 lutego (14:32)
W Karakorum poprawiła się pogoda i zespół polskiej wyprawy narodowej na K2 wyruszył na dalszą wspinaczkę. W skład zespołu wchodzą dwie pary wspinaczy: Janusz Gołąb i Maciej Bedrejczuk oraz Adam Bielecki i Denis Urubko.

Baza zimowej wyprawy narodowej na niezdobyty zimą szczyt K2 /Piotr Snopczyński /PAP
Baza zimowej wyprawy narodowej na niezdobyty zimą szczyt K2 /Piotr Snopczyński /PAP
Najbliższym celem jest założenie drugiego obozu na wysokości 6700 metrów.

REKLAMA

K2, mierzący 8611 metrów, jest drugim co do wysokości szczytem na świecie i ostatnim niezdobytym zimą. Polacy wejściem na jego wierzchołek chcą zakończyć historię zimowej eksploracji Himalajów i Karakorum.

Kierownictwo polskiej wyprawy postanowiło przenieść działalność górską z tak zwanej drogi Basków na Żebro Abruzzów, którym w 1954 roku weszli na szczyt pierwsi zdobywcy, Achillle Compagnoni i Lino Lacedelli.

Droga Basków jest zdecydowanie krótsza, ale okazała się zimą zbyt niebezpieczna. Ze ścian skalnych spadają kamienie, które zraniły dwóch polskich himalaistów.

Informacyjna Agencja Radiowa

...

Bedzie troche trudnosci bo to Wielki Post wiec Bóg zsyla, ale chyba nie to co dawniej. Sami zreszta mowia ze tak dobrych warunkow nigdy nie bylo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:46, 18 Lut 2018    Temat postu:

Wielicki o ekipie na K2: Wyprawa nie składa się tylko z Urubko i Bieleckiego

Krzysztof Wielicki wskazywał na dość niesprawiedliwy sposób opisywania przed media wyprawy na K2. – Ja mówią tylko dlatego że w mediach ciągle się pokazują hasła: "tytaniczna praca Denisa i Adama".

...

Przestancie zazdroscic. Media nie znaja sie na temacie i trudno nawet ich winic. Nie oni was ocenia a Bóg. Nie dla rozglosu to robicie wiec co was obchodza media? Urubko i Bielecki to znakomita obecnie dzwignia reklamy i dobrze! Niech ta dziedzina ma rozglos. Jednak reklama nie jest nigdy dokladnym opisem zjawiska. Jak dziecku na paradzie podobaja sie mundury to nie znaczy ze maja poznac smak wojny!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:03, 18 Lut 2018    Temat postu:

Tragedia w Tatrach. Polak zginął pod lawiną
Kategoria: TOPR
Dzisiaj przed południem doszło do tragicznego wypadku w Tatrach. W rejonie Doliny Staroleśnej w Tatrach Słowackich wspinało się dwoje polskich taterników.

Niestety wtedy spadła na nich lawina. Skialpiniści, którzy byli w okolicy jako pierwsi zlokalizowali dwie zasypane osoby. Udało im się je odkopać oraz rozpocząć resuscytację. Kontynuował ją przybyły na miejsce lekarz. Niestety, 35-letniego Polaka nie udało się uratować. 30-letnia Polka w ciężkim stanie została przetransportowana do szpitala w Popradzie.

...

Ginie sie i w Tatrach! Nie tylko Himalaje sa grozne!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:24, 21 Lut 2018    Temat postu:

Wyprawa na K2. Adam Bielecki i Denis Urubko schodzą do bazy. Nadchodzi załamanie pogody
Damian Bąbol 21.02.2018 10:00
Wspinaczka na K2
Wspinaczka na K2 (fot. Marek Chmielarski/PHZ)
Adam Bielecki i Denis Urubko po dokonaniu rekonesansu na wysokości 7400 m wracają do bazy. Według prognoz ma nastąpić załamanie pogody.
Bielecki z Urubko założyli obóz trzeci, w którym spędzili dwie noce na wysokości 7200 m. Sprawdzili jeszcze drogę wspinania do 7400 m i w tej chwili schodzą do bazy. Polscy himalaiści znakomicie wykorzystali dobre warunki panujące w Karakorum. Od środy ma jednak nastąpić załamanie pogody, które będzie się utrzymywało przez kilka dni.


Z kolei Marcin Kaczkan przebywa w C1 na 6100 m, a pozostali uczestnicy znajdują się w bazie. Prognozowany jest mocny wiatr i opady śniegu. W piątek ma wiać z prędkością ok. 55 km/godz., a odczuwalna temperatura na wysokości 7000 m spadnie do minus 46 stopni Celsjusza. Jest szansa, że do następnego wtorku warunki się nie poprawią. Jeśli pogoda dopisze, to pierwszy w historii zimowy atak szczytowy na K2 może nastąpić na początku marca.

...

Nie mozna na sile.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:03, 25 Lut 2018    Temat postu:

Denis Urubko: Prawdziwa zima w Himalajach i Karakorum – co i dlaczego uważam za wejście zimowe na szczyty powyżej 8 tys. metrów. [PEŁNY TEKST]
Kategoria: Wspinanie / Himalaizm
Utworzono: 12:02, 10 marzec 2015
Nota Redaktora: W 2004 roku francuski wspinacz Jean-Christophe Lafaille samodzielnie zdobył szczyt himalajskiej Sziszapangmy. Ekspedycja Lafaille’a została zaanonsowana jako pierwsze zimowe wejście na tybetański ośmiotysięcznik. Ostatecznie francuski himalaista zdobył szczyt góry 11 grudnia.

Zainteresować może fakt, że na kilka dni przed zdobyciem Sziszapangmy przez Lafaille’a, na ExWeb opublikowano dwuczęściowy artykuł (część 1, część 2) o tym, które z górskich zdobyczy należy rozumieć jako zimowe. Jak podawał artykuł, jako że za zimę uznaje się okres między 22 grudnia i 21 marca, Francuz nie dokonał pierwszego w historii zimowego zdobycia Sziszapangmy. Jego wyprawa miała bowiem miejsce jesienią. Nie wszyscy podzielają jednak ujęcie zimy w te ramy. Zapraszamy do zapoznania się z artykułem autorstwa Denisa Urubki.

Denius-urubko-manisfest-01

W wielu przypadkach postawienie pytania jak i odpowiedź zależy od osobistych kryteriów i wymagań. Prawda, jak się mówi, tkwi w szczegółach. Mnie również interesuje pytanie i odpowiedź, zastanawiam się nad tym od dwudziestu lat. Więc kiedy otrzymuje pytanie i jestem zapraszany do dyskusji, uważam że było by na miejscu wypowiedzieć mój własny pogląd. Proszę pamiętać, że opinie róznych ludzi mają prawo się różnić, często zależą od jednostronnych tendencyjnych oświadczeń. Dlatego nie uważam siebie i swoich poglądów za jedyne słuszne i nieodwołalne. Jednak proszę wziąść pod uwagę notatki od człowieka, który „jest w temacie”.

Artykuł rozpocznę od wypunktowania podstawowych zagadnień związanych z artykułem:

1. Są cztery pory roku: zima, wiosna, lato oraz jesień. W niniejszym artykule skupimy się na pierwszej z nich, nie zapominając jednak zupełnie o trzech pozostałych.

2. Artykuł dotyczyć będzie ośmiotysięczników, czyli szczytów, których wierzchołki wznoszą się na ponad 8000 metrów nad poziom morza. Wszystkie z nich znajdują się w Azji Środkowej, tj. w Himalajach i w Karakorum. Na potrzeby artykułu postanowiłem wyznaczyć przybliżoną wysokość obozu bazowego na 5000 metrów nad poziomem morza. Wszystko, co jest poniżej – podejscia, dotyczy alpinizmu wyłącznie teoretycznie. Są wyjątki, jak Nanga Parbat, dlatego ona uważa się za najbardziej trudną górę. Natomiast życie w Obozie Głównym jest o wiele latwiejsze. I droga na górę zaczyna się od 4300m powyżej Bazy. I tam są warunki podobne jak na innych „osmiotysięcznikach”.

3. Należy mieć na względzie, że w przypadku różnych gór i wysokości zima wygląda zgoła inaczej. W kolejnych częściach artykułu przedstawię koncepcje zimy kalendarzowej, astronomicznej oraz klimatycznej, gdzie odliczanie początku według specjalistow różni się.

Ruszajmy!
Zacznę od zdefiniowania terminów związanych z zimą. Nie jestem ani meteorologiem, ani astronomem, a moja wiedza ogranicza się do osobistych doświadczeń i obejrzenia licznych prognoz pogody. Jednak każdy ma prawo do myślenia. Jak jednak zdążyłem wspomnieć wyżej, każdy ma prawo do własnej opinii. Pojęcie zimy astronomicznej zupełnie nie wpisuje się w sferę ludzkiej aktywności (także sportowej). Astronomowie przyjeli dla siebie jakieś „fiszki” i nie zamierzam wtrącać się do tych zasad. Natomiast zima „klimatyczna”, przejawia się w naszym życiu, uwarunkowuje naszą aktywność i zachowanie. Zima „kalendarzowa” została przyjęta (zaznaczona) wzglęnie przez ludzi na podstawie ogólnie przyjetych wartości na podstawie tysiącletnich przeżyć i doświadczeń. Dlatego będę żył i wspinał się w warunkach KLIMATYCZNYCH według KALENDARZA. Zimą i latem.

Rok (365 dni), jak pamiętamy – dzielimy na 4 części. Od czego zależy pora roku? Od wysokości położenia słońca ponad linię horyzontu. Najkrótszy dzień i najdłuższa noc przypada na 21-22 grudnia. Więc ten dzień możemy przyjąć jako punkt odliczania ilości ciepła, które oddaje Słońce. Jednak, punkt ten nie będzie środkiem zimy Klimatycznej. Ponieważ atmosfera, skały, lodowce, woda, grunt są inertne – kumulują i oddają energię. Dlatego daty oddalone o taką samą ilość dni od dnia Przesilenia Zimowego będą się różnić natężeniem „zimowości”. Dlatego 1 grudnia (początek zimy kalendarzowej) jest o wiele bliżej do dnia Przesilenia Zimowego, niż 28 (29) luty (koniec kalendarzowej zimy) – 21 dni kontra 67 dni. Czego oczekuję od zimy? Zimna i wiatru, śniegu i krótkiego dnia świetlnego. Własnie po to jadę na zimową ekspedycję.

Czas padania światła słonecznego. 1 grudnia aktywna część dnia jest znacznie krótsza niż 28 lutego. Tym bardziej w porównaniu z latem. To dodaje trudności podczas zimowych wejść.

Wiatr. Wiatr potrafi się różnić. Doświadczyłem tego na własnej skórze podczas październikowej wyprawy na Sziszapangmę, kiedy wiatr rzucał mną jak balonikiem. Porywiste wiatry występowały również wiosną. Z drugiej strony, wiem z doświadczenia, że luty potrafi być nadspodziewanie łagodny i spokojny, co przydarzyło mi się choćby na Makalu. Jest zatem niezmiernie trudno definiować zimę przez pryzmat siły wiatru. Najprościej będzie przyjąć, że w grudniu, w styczniu i w lutym wieje dużo mocniej niż w pozostałych miesiącach.

Denius-urubko-manisfest-02

Makalu 2008. Pogoda byłaby idealna gdyby nie silny, porywisty wiatr.

Denius-urubko-manisfest-03

Makalu 2009. Simone Moro próbujący przeciwstawić się huraganowi wiejącemu od strony zbocza na wysokości 7300 metrów.

Denius-urubko-manisfest-04

Makalu 2009. Pogoda na wysokości 7400 metrów była wręcz idealna!

Temperatura. Analogicznie do powyższego podpunktu, może się zdarzyć zarówno tak, że będzie zimno w sezonie letnim, jak i ciepło w tym zimowym. Z reguły jednak temperatura jest znacznie niższa w grudniu, w styczniu i w lutym, niż w innych porach roku.

Denius-urubko-manisfest-05
Makalu 2009. Pobyt w Base Campie może się wiązać z dużym komfortem.

Śnieg. Nie należy brać śniegu pod uwagę. Tak naprawdę śniegu jest znacznie więcej LATEM, co czyni wędrówkę po ośmiotysięcznikach w grudniu i w styczniu zdecydowanie łatwiejszą. Opady śniegu są wówczas rzadkością, a śnieg jest zwyczajnie zwiewany ze zboczy przez wiatr. Podążając tym tropem, zimę można zdefiniować przez „brak śniegu”, który ułatwia wspinaczkę.

Inna sytuacja ma miejsce w dolinach. Na wysokości nieprzekraczającej 5000 metrów śniegu przybywa wiosną. Wciąż pamiętam pięciodniową wyprawę doliną Barun, w czasie której zmagaliśmy się z sięgającym nam do pasa śniegiem. W normalnych warunkach atmosferycznych podobna przeprawa zajmuje zaledwie dzień. Takie warunki meteorologiczne występują jednak poniżej 5000 metrów. Ponad tą granicą śniegu praktycznie nie ma aż do marca. Co więcej, mając w pamięci, że za początek trasy wspinaczkowej przyjmuje się BC, można uznać zimowy brak śniegu za absolutny pozytyw. Szczególnie jeśli wziąć pod uwagę możliwość skorzystania ze śmigłowca… Mmm!

Denius-urubko-manisfest-06
Makalu 2008. Wędrówka w tych warunkach to pryszcz!

Denius-urubko-manisfest-07

Kamchatka, 1992. Kluczewska Sopka. W głębi lasu było mnóstwo głębokiego śniegu.

Denius-urubko-manisfest-08

Szczyt Lenina. 2004. Wspinaczka latem wiąże się z dużym ryzykiem lawinowym.

W kolejnej części artykułu chciałbym przeanalizować moje subiektywne opinie. Chociażby dlatego, że mam ich całkiem sporo.

Wielokrotnie spotkałem się z opinią, że góry wyglądają najlepiej na początku grudnia, że później nie prezentują się równie okazale. Uważam, że potrafią wyglądać pięknie z poziomu dolin również w lutym. Podejrzewam, że w grudniu wspinacze mają tendencję do podziwiania pięknych widoków, są „świeży” i skłonni wyłapać każdy godny uwagi detal.

Denius-urubko-manisfest-09
Gasherbrum II. 2011. Zapierający dech w piersiach widok z BC.

Rządy Nepalu i Pakistanu wydają zezwalenia na wspinaczkę po ośmiotysięcznikach od 1 grudnia. Czyż mieszkańcy tych górzystych krajów nie wiedzą najlepiej, jaka pogoda panuje na najwyższych szczytach świata? Samemu żyjąc w samym sercu Azji (w Kazachstanie) przez dwadzieścia lat wiem doskonale, że pierwszego grudnia pogoda jest gorsza niż 28 lutego. Jest zimniej, wilgotniej i wietrzniej - bardziej zimowo. Dodam, że mimo bliskości Kazachstanu z terenami będącymi tematem tego artykułu (Himalaje, Karakorum), to wspinacze z Europy, Ameryki i Afryki, skąd "mierzą" pogodę inni, próbując narzucać swoją opinię.

Denius-urubko-manisfest-10
Gasherbrum II. 2011. Wędrówka w bardzo głębokim śniegu na wysokości 6000 metrów, warunki typowo letnie. Na zdjęciu Simone Moro.

Denius-urubko-manisfest-11

2005. Zimą na zboczach Mramornaya Stena praktycznie nie ma śniegu.

Nie można zapomnieć o definicji zimowej wspinaczki panującej w Kazachstanie i w Rosji. W związku z „północną” geografią Ałtaju i Kamczatki, zredefiniowano pojęcie okresu zimowego, wyznaczając alternatywne daty dla najzimniejszej z pór roku. Przykładowo, chodzi o okres między 15 listopada a 15 marca. Zaznaczę przy tym, że nie uwzględnianie decyzji Sowieckiej Szkoły Wspinaczki (z ang. Soviet mountaineering School) uważam za niewłaściwe.

Jeżeli podchodzić do oceny z pozycji subjektywnej to najłatwiej jest myśleć, że to TWOJE wejście miało miejsce w najtrudniejszych, najbardziej niesprzyjających warunkach meteorologicznych. Jednak etyczniej byłoby odbierać zwycięstwo innych jako takich, które odbyły się w warunkach równie trudnych, jak podczas „twojej” wspinaczki. Dlatego uczciwie powiem, że odbyta w 2009 roku wspinaczka na Makalu była raczej spokojna – udało się po prostu pojawić w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie.

Denius-urubko-manisfest-16
Elbrus. 2015. Brak śniegu w dalszym etapie wędrówki - zamiast tego stwardniały firn.

Interesująca wydaję się moralno-etyczna składowa pytania. Dlaczego pojawiły się różne wątpliwośći w interpretacji Zimowego Okresu? Jeśli spojrzeć na poniższe zestawienie, można zobaczyć, że ocena wejść zgodnie z koncepcją zimy astronomicznej dyskredytuje dokonania Japończyków, Francuzów i Słowaków, jednocześnie uznając za ważne wyprawy wspinaczy z Włoch i Polski.

Zimowe wejścia na ośmiotysięczniki:
1980 17 lutego Everest, (8848) Leszek Chichy i Krzysztof Wielicki (Polska)
1980 12 stycznia Manaslu (8156) Maciej Berbeka i Ryszard Gajewski (Polska)
1982 13 grudnia Dhaulagiri (8167) Akio Koidzumi (Japonia) i Nima Vangchu (Nepal)
1985 21 stycznia Dhaulagiri (8167) Andrzej Czok i Jerzy Kukuczka (Polska)
1985 5 grudnia Cho Oyu (8201) Becik Dusan i Stejskal Jaromir (Słowacja)
1985 12 lutego Cho Oyu (8201) Maciej Berbeka and Maciej Pawlikowski (Polska )
1985 15 lutego Cho Oyu (8201) Andrzej Heinrich and Jerzy Kukuczka(Polska)
1986 11 stycznia Kangchenjunga (8586) Jerzy Kukuczka and Krzysztof Wielicki (Polska)
1987 20 grudnia Annapurna (8091) KobayashiI Toshiyuki, Saegusa Teruo, Saito Yasuhira
Yamada Noboru (Japonia)
1987 3 lutego Annapurna (8091) Artur Hajzer i Jerzy Kukuczka (Polska)
1988 31 grudnia Lhotse (8516) Krzysztof Wielicki (Polska)
1988 6 lutego Cho Oyu (8201) Manuel Gonzalez, Manuel Morales i Manuel Salazar (Hiszpania)
1989 20 grudnia Yalung Kang (8505) Kyo-Sup Jin (Korea Południowa ), Ang Dawa i Tsering Tshemba (Nepal)
1993 8 stycznia Cho Oyu (8201) Fernando Guerra (Hiszpania)
1993 10 lutego Cho Oyu (8201) Miguel Angel Sanchez (Argentyna ) i Marianne Chapuisart (Szwajcaria)
1993 18 grudnia Everest (8848) Fumiaki Goto i Hydeji Nazuka (Japonia)
1993 20 grudnia Everest (8848) Shinsuke Ezuka i Osamu Tanabe (Japonia)
1993 22 grudnia Everest, (8848) Yoshio Ogata i Ryushi Hoshino (Japonia)
1994 26 stycznia Cho Oyu (8201) Juanjo Garra i Jordi Magrina (Hiszpania)
1995 8 grudnia Manaslu (8156) Yuri Moiseev, Anatoly Boukreev, Alexander Baimakhanov, Shavhat Gataulin, Dmitry Sobolev, Oleg Malikov, Dmitry Muravjev and Vladimir Suviga (Kazachstan)
1998 6 grudnia Manaslu (8156) Young-Seok Park (Korea Południowa)
2002 4 grudnia Cho Oyu (8201) Alberto Inurrategi i Jon Beloki (Hiszpania)
2004 11 grudnia Shishapangma (8013) Jean-Christophe Lafaille (Francja)
2005 11 stycznia Shishapangma (8013) Simone Moro (Włochy ) i Piotr Morawski (Polska)
2009 9 lutego Makalu (8481) Denis Urubko (Kazachstan ) i Simone Moro (Włochy)
2011 2 lutego Gasherbrum II (8035) Denis Urubko (Kazachstan), Simone Moro (Włochy), Cory Richards (USA)

Wejścia na ośmiotysięczniki odbyte w marcu
2012 9 marca Gasherbrum I (8080) Adam Bielecki i Janusz Golab (Polska)
2013 5 marca Broad peak (8051) Adam Bielecki, Maciej Berbeka, Artur Malek, Tomasz Kowalski (Polska)

Zasady sportowego podejścia w alpinizmie nie powinny wyróżniać się i mieć wyjątków. Jeżeli dla wszystkich ludzi zima – od 1 grudnia do 28 (29) lutego, to lepiej by było alpinistom postępować według ogólnie przyjętych zasad. Przy tym nie próbować stać się astornomami, których, w zasadzie z naukowego punktu widzenia, niewiele interesują warunki klimatyczne na Ziemii. W danym kontekscie „rok astronomiczny” - to goła abstrakcja, nie mająca realnego przełożenia na warunki ziemskie.

Zima, wiosna, lato i jesień. Każda pora roku wyróżnia się odmiennymi cechami. 1 marca przypisuje się surowe zimowe warunki, jednak (proszę wybaczy, że się powtarzam) jest to już wiosna. Jak również 1 grudnia na szczycie Everestu mogą panować jak najbardziej sprzyjające warunki – ale nie muszą. Tak czy siak, jest to zima.

Postaram się wyznaczyć „twarde” daty, granice zimy – chce być normalnym człowiekiem i przyjąć cztery pory roku. Będę uznawał zimowy okres w Himalajach i w Karakorum między 1 grudnia a 28 (29) lutego.

Denius-urubko-manisfest-12
Gasherbrum II. 2011. Bazę należy dobrze ukryć przed wiatrem.

Przykro widzieć jak szanowani ludzie i sportowcy próbują przeciągnąć „kołdrę sukcesu” na wejścia, które są poza okresem Zimy. Nie zamierzam ich potępiać. Szanuje ich z racji sukcesów, których dokonali. Nie mogę jednak powstrzymać się od uśmiechu, kiedy myślę o cechującym ich przeroście ambicji. Dla przykładu, jeżeli podczas letniej wyprawy na ośmiotysięcznik wspinacza zastaną wyjątkowo trudne warunki atmosferyczne (temperatura bliska -40°C), nie powinien on występować z żądaniem uznania tego wejścia za zimowe.

Powinniśmy szanować osiągnięcia innych sportowców. Jeżeli Słowacy weszli na Cho Oyu 5 grudnia, społeczność alpinistów nie powinna dyskredytować ich ogromnego sukcesu. Nie warto próbować podciągnąć „za uszy” zimową kołderkę w inną stronę. Próbując udowodniać, że grudzień to jesień, a marzec – to nie wiosna. Wręcz przeciwnie! Cieszmy się z sukcesów naszych kolegów w każdy możliwy sposób! A swoich własnych sukcesów mam już wystarczająco dużo.
Przypominam – ja potrzebuje ZIMY, która pokrywa się z ogólnie przyjętym kalendarzem, nie z „astronomicznymi” insynuacjami.

Denius-urubko-manisfest-13

Makalu 2009. Wędrówkę na szczyt poprzedził lot helikopterem. Zdobycie szczytu z pomocą tego środka transportu wiąże się z INNYM stylem.

Jeśli wyprawa miała swój początek w sierpniu, a wspinacz dotarł na szczyt pierwszego grudnia, mówimy o wejściu zimowym. Ponieważ inny ma prawo postąpić odwrotnie – aklimatyzować się w kapsułach tlenowych i na kuli Południowej do 7 tys. metrów, przylecieć w Himalaje własnym helikopterem, wejść na szczyt Cho Oyu od podstawy góry w jeden dzień 28(29) lutego. I taki alpinista też po swojemu będzie miał racje.

Krzysztof Wielicki, wybitny polski wspinacz (będący zwolennikiem zimowej wspinaczki w okresie zimy astronomicznej), ma na opisywany temat szczególną opinię: wejście może być dokonane w określonym czasie, ale warto pamiętać i mówić o STYLU wyprawy i ataku szczytowego. Zgadzam się w kwestji ważnosci Stylu i zachęcam do dyskusji na temat zasugerowany przez Wielickiego. W sprawach projektów rozpoczętych przed okresem Zimowym i o tych, które skończyły się wiosną. O wejsciach z tlenem i bez tlemu. Po linach poręczowych i bez lin. Dojazd helikopterem do bazy czy pieszo. Statkiem na około Afryki czy samolotem prosto do Katmandu... W tym przekroju ciekawe jest rozpatrywanie sportowców, którzy wykorzystują podgrzewacze dla butów i rękawic lub wspomaganych preparatami chemicznymi. Dlaczego zwolennicy czystego stylu negują użycie tlenu, a zewnętrzną dodatkową energię dla nóg i rąk popierają? Można obładować się termoizolacją na bateriach (technologia na to pozwala), dokonać wejscia w całkowitym cieple nawet przy minus 70 stopniach i uważać to za zimowe wejście. Nie mam nic przeciwko temu! Ale styl już będzie inny.

Muszę przyznać że Alpinizm ustawicznie rozwija się, tak jak inne dyscypliny sportowe. Zarówno sukces Tensinga i Hillary’ego, jak i pierwsze zimowe wejście na najwyższą górę Ziemi przez Cichego i Wielickiego były w swoim czasie prawdziwym przełomem. Każde z nich było wyznacznikiem swojej Epoki, dało wskazówki dla przyszłości! Wtedy wszystko było inaczej i ja chylę czoło przed wielkością tych ludzi, którzy tworzyli historię alpinizmu w tamtych warunkach. Jednak nasze czasy nakładają na nas inne obowiązki.

Denius-urubko-manisfest-14
Makalu 2009. Urubko na szczycie. Wiało lżej niż na zboczach.

Będę zatem żył i wspinał się w warunkach KLIMATYCZNYCH według KALENDARZA. Będę wspinał się zimą trwającą od 1 grudnia do 28 (29) lutego. Bez wspomagania tlenem, bez ocieplaczy - czyli bez smoczka i grzałki. Będę wspinać się w okresie, który uważam za uczciwy, zrozumiały i właściwy. A Wam, czytelnikom, chciałbym życzyć dużo zdrowia i szczęścia!

~Denis Urubko~

...

Urwal sie naszej wyprawie zatem przedstawmy jego teorie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:42, 25 Lut 2018    Temat postu:

Urubko walczy o zdobycie K2. Majer: Nie mamy łączności radiowej z Denisem

Warunki atmosferyczne na K2 są dobre - poinformował na swoim profilu facebookowym Polski Himalaizm Zimowy. Marcin Kaczkan i Maciej Bedrejczuk idą do C2. W sobotę bez poinformowania zespołu opuścił bazę Dennis Urubko, by podjąć prawdopodobnie próbę wejścia na szczyt. "Z Denisem nie mamy łączności radiowej" - mówi w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Janusz Majer, szef programu Polski Himalaizm Zimowy.

...

Mial halucynacje. Zeby nie poszedl po smierc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:40, 25 Lut 2018    Temat postu:

Urubko dosłownie uciekł z bazy pod K2. Co go teraz czeka? Ekspert od wypraw zdradza możliwe scenariusze
Przez Redakcja

„Prawdopodobnie jeszcze rano spędzali czas, zjedli śniadanie. Ktoś zauważył, że Denis oddala się od obozu. Zaszedł jednak tak daleko, że nie było szansy na natychmiastową reakcję” – tak Michał Leksiński, rzecznik polskiej zimowej ekspedycji, relacjonował to, co wydarzyło się w sobotę w bazie pod K2, gdy Denis Urubko, nikogo nie informując, ruszył samotnie zdobywać wierzchołek drugiej najwyższej góry świata.

Rzecznik podkreślił, że Urubko nie konsultował z nikim swoje decyzji. „Nie słyszałem nigdy o takiej sytuacji. On ma filozofię przewagi klimatu nad kalendarzem, ale nie docierały do nas głosy, że może taki manewr zrobić. Mówił nawet, że jedzie na tę wyprawę, jako żołnierz – wykonywać polecenia, aby realizować misję zdobycia K2” – mówił Leksiński.

„Taka samowola nie jest koleżeńska” – uważa Jerzy Natkański, który był kierownikiem wielu wypraw, w tym także letnich na niezdobyty zimą szczyt K2.

Turyści wychodząc ze schroniska na górskie szlaki powinni wpisać się do książki, podając dokąd zmierzają. Natomiast urodzony w rosyjskim Niewinnomyssku Urubko, który 12 lutego 2015 roku otrzymał akt nadania mu obywatelstwa polskiego, wbrew ustaleniom kierownika i zespołu wyruszył w sobotę po śniadaniu do góry. Czy to jest normalne?

„Nie, to nie jest normalne, że ktoś rozpoczyna wspinaczkę, nie mając na to pozwolenia. To jest złamanie zasad bezpieczeństwa oraz zespołowej współpracy. Taką samowolą Denis zdjął wprawdzie z Krzysztofa Wielickiego odpowiedzialność za niego, co nie zmienia faktu, że – odpukać – gdyby coś złego jego spotkało, to w akcji ratowniczej narazi na duże ryzyko kolegów, którzy nie są jeszcze odpowiednio zaaklimatyzowani” – powiedział Natkański.

Czytaj też: Co się dzieje na wyprawie na K2? Urubko próbuje wejść na szczyt w pojedynkę! „Wyruszył z bazy bez poinformowania kierownictwa wyprawy”

Pytany o możliwy scenariusz akcji Urubki, dyrektor Fundacji Wspierania Alpinizmu Polskiego im. Jerzego Kukuczki podkreślił, że faktycznym reżyserem będą warunki, a zwłaszcza wiatr. Prognozy pogody nie są najlepsze; w poniedziałek może już mocno wiać.

„Denis musi spać, jeść i pić. Z marszu wejście na szczyt jest fizycznie niemożliwe. W sobotę dotarł na wysokość 6700 m do obozu drugiego, w którym spędzi noc. W niedzielę pójdzie do trzeciego na 7200 i sądzę, że będzie musiał zanocować, a przynajmniej odpocząć i dopiero kontynuować wspinaczkę. Może to robić nocą, jeśli drogę rozjaśni Księżyc” – uważa Natkański.

Dodał, że nie wiadomo, ile zabrał ze sobą picia i jedzenia, czy weźmie coś po drodze z obozów, które jeszcze nie końca są odpowiednio zaopatrzone. Największym problemem może być jednak wiatr.

„Prędkość 50-60 km/h na wysokości ponad 7000 m jest granicą ludzkich możliwości. Niebezpieczne są szczególnie mocne podmuchy, które mogą zaskoczyć w każdej chwili. Przy wietrze odczuwalność temperatury jest dużo niższa, co prowadzi do znacznego wychłodzenia organizmu” – wyjaśnił Natkański.

Czytaj też: Urubko oszalał? Wyłamał się z grupy i samodzielnie ruszył na szczyt K2. „Denis wszystkich zaskoczył. Spakował się i poszedł do góry”

Jako kierownik letniej wyprawy przygotowawczej na K2 w 2016 roku przypomniał, że atak na szczyt okazał się niemożliwy, z powodu niespodziewanego załamania pogody. Potężna lawina zniszczyła trzeci obóz na wysokości 7400 m, przekreślając szansę dotarcia do obozu czwartego (7900 m); porwała m.in. 25 namiotów, depozyt lin poręczowych oraz 50 butli z tlenem.

Członek warszawskiego klub wysokogórskiego zwrócił także uwagę na bardzo trudny fragment drogi zwanej Czarną Piramidą. To lodowata skała, z którą nie poradziło sobie już wielu himalaistów. Nie wiadomo, w jakim stanie są pozostawione przez inne wyprawy poręcze, a nowych Urubko raczej nie założy. Możliwa droga Urubki na szczyt K2 poniżej:



Uczestnik wyprawy Piotr Tomala zwrócił uwagę, że Urubko od dawna głosił, iż dla niego zima kończy się 28 lutego. „Denis jest trochę zafiksowany. Trudno komentować decyzję o podjęciu wspinaczki, gdyż nie znamy jego planu. Dojdzie do obozu trzeciego i co dalej? Nie wiem, naprawdę nie sposób przewidzieć”. Potwierdził też, że „Denis z nikim nie rozmawiał na temat wyjścia w górę, dlatego też wszyscy jesteśmy tym bardzo zaskoczeni”.

45-letni Urubko dołączył do polskiej wyprawy w ostatniej chwili. „Dużo wcześniej proponowałem Denisowi, aby wybrał się z nami. Jednak długo nie dawał ostatecznej decyzji, miał inne plany. We wrześniu oświadczyłem mu: idziesz teraz, albo nigdy. Decyzję podjął dosłownie w ostatniej chwili” – wspomniał w rozmowie z PAP Wielicki, przyznając, że jego sobotnia samowola zburzyła plan działania wyprawy.

W marcu 2015 roku Urubko, mający w dorobku osiągnięć dwa zimowe wejścia na ośmiotysięczniki stwierdził, że zima w Himalajach i Karakorum to okres od 1 grudnia do końca lutego. Według niego takie założenia spełnia jedynie okres zimy meteorologicznej. 9 lutego 2009 roku wraz z włoskim alpinistą Simone Moro zdobył Makalu (8481 m), a 2 lutego 2011 – Gaszerbrum II (8035 m) razem z Moro i amerykańskim wspinaczem Corym Richardsem.

W sobotę do obozu pierwszego ruszyli Maciej Bedrejczuk i Marcin Kaczkan. Tam spędzą noc, a w niedzielę powinni podnieść na właściwe miejsce obóz drugi z 6500 na 6700 m. Tego dnia z bazy ma wyjść kolejna para, Marek Chmielarski i Artur Małek, aby aklimatyzować się w obozie trzecim na wysokości 7200 m. Ponadto ruszy też zespół HAP’sów – pakistańskich wspinaczy z zadaniem wyniesienia tlenu do obozu drugiego.

Czytaj też: Urubko wykorzystał polską wyprawę na K2 do własnych celów? Himalaista ostro: „Jak zdobędzie szczyt, dostanie medal od Putina”

„Te plany może rzecz jasna zweryfikować pogoda, a głównie wiatr. Na razie jego siła do wysokości 7000 m pozwala na prowadzenie działalności w górze, ale w każdej chwili może się to zmienić. Koledzy chcą jednak wykorzystać maksymalnie warunki, jakie się nadarzają” – powiedział szef komitetu organizacyjnego Janusz Majer.

Z końcem grudnia pod wodzą Wielickiego do Karakorum wyruszyli: Bedrejczuk, Adam Bielecki, Jarosław Botor (ratownik medyczny), Chmielarski, Rafał Fronia, Janusz Gołąb, Marcin Kaczkan, Małek, Piotr Snopczyński (kierownik bazy), Tomala, Dariusz Załuski (filmowiec) i Urubko. Na miejscu dołączyło do nich czterech bardzo dobrych – jak ocenił Wielicki – pakistańskich wspinaczy.

Pod koniec stycznia Urubko uczestniczył wspólnie z Bieleckim, Tomalą i Botorem w akcji ratunkowej na Nanga Parbat (8126 m). Udało im się ocalić francuską alpinistkę Elisabeth Revol, natomiast jej partner wspinaczkowy Tomasz Mackiewicz pozostał na wysokości ok. 7200 m.

Z początkiem lutego z powodów rodzinnych do kraju musiał wrócić Botor, a dwa tygodnie po nim Fronia, u którego doszło do pęknięcia przedramienia w wyniku uderzenia samoistnie spadającym kamieniem w trakcie podchodzenia do obozu pierwszego na 5900 m drogą Basków. Nieco wcześniej w podobny sposób urazu twarzy doznał podczas wspinaczki do „jedynki” Bielecki, który po kilkudniowej przerwie powrócił do działalności górskiej.

Po tych wypadkach Wielicki podjął decyzję o przeniesieniu działalności górskiej na klasyczną drogę pierwszych zdobywców przez tzw. Żebro Abruzzi.

K2 było atakowane zimą w ogóle tylko trzykrotnie. Na przełomie 1987 i 1988 roku próbę podjęła międzynarodowa grupa pod kierunkiem Andrzeja Zawady, w 2003 roku ekipą dowodził Wielicki, a w 2012 wspinali się Rosjanie. Żadna z tych ekspedycji nie przekroczyła jednak progu 7650 m.

..

Niestety tu mamy tez typowe dla artystow wyskoki. A to jest przeciez sztuka dla sztuki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:25, 25 Lut 2018    Temat postu:

Denis Urubko na własną rękę chce zdobyć K2. Nie informując kierownictwa wyprawy, opuścił bazę i podjął próbę wejścia na niezdobyty zimą szczyt. Kim jest Urubko, zdobywca tytułu Śnieżnej Pantery i rekordzista w biegu na Elbrus?

REKLAMA

O sobie mówi, że w trudnych, wysokogórskich zimowych warunkach jest jedynie cierpliwy i wcale nie uważa się za mocnego. Gdy zdobywał Gasherbrum przysypała go lawina. W wywiadzie jakiego później udzielił powiedział: "Byłem gotowy na śmierć".


Jednocześnie uważał, że śmierć w górach nie ma żadnego sensu. - Jak giniesz na wojnie, to twoja śmierć ma sens, bo bronisz ojczyzny, rodziny, a wspinamy się tylko dla siebie i własnej przyjemności - mówił portalowi Wspinanie.pl, podkreślając jednocześnie, że alpinizm jest niebezpieczny i należy zdawać sobie z tego sprawę.


REKLAMA

W młodości chodził po górach Kaukazu, jednak prawdziwa przygoda z górami zaczęła się od lektury książki o wejściu Reinholda Messnera na Nanga Parbat. - Po jej przeczytaniu wiedziałem już, że to, czego szukam jest w górach. Zacząłem ryzykować, chodzić w różne niebezpieczne miejsca - opowiadała Urubko.

Michał Bugno: Akcja Bieleckiego i Urubki była spektakularna, brawurowa i heroiczna. Przejdzie do historii himalaizmu

Do wojska dostał się z dużymi trudnościami. Do armii zaciągnął się po wyjeździe do Kazachstanu, gdzie jednocześnie trenował wspinaczkę górską. - Ale był to okres wielkich zmian politycznych, Związek Radziecki rozpadał się i nie chcieli mnie wziąć do armii, bo mówili, że jestem Rosjaninem i takich jak ja do wojska nie biorą. Wielu ludzi nie chciało iść do wojska, a ja bardzo! Wreszcie mi się udało - wspominał Urubko, który z wykształcenia jest aktorem.


Kiedy się wspina nie je i nie pije. Robi to przed i po wysiłku, bo uważa, że to zakłóca funkcjonowanie jego organizmu. - Na Cho Oyu wiedzieliśmy, że część ściany to będzie trudne wspinanie, ale byliśmy na to gotowi, wytrenowani i napieraliśmy na maxa. Wiedzieliśmy, że jak pokonamy ten trudny skalny odcinek, to dalej będzie już łatwiej. Ale to co jest dobre dla mnie, niekoniecznie będzie dobre dla innych - opowiadał, dodając - Czasem wygrywam tylko siłą woli. Ludzie pytają, jak można nie jeść? Odpowiadam: normalnie.

O partnerstwie w górach mówił, że jest dla niego wszystkim. - Na partnerze musisz polegać, jak na samym sobie. W trudnym chwilach to właśnie partner daje Ci siłę i wiarę w to, że pokonasz trudności. Moi partnerzy są dla mnie jak bracia - kwitował.

Denis Urubko wspina się bez tlenu. Jako pierwszy wspinał się zimą na Makalu i Gasherbrum II. W 2001 roku uratował sprowadzając do bazy znaną alpinistkę i himalaistkę Annę Czerwińską, a rok później uratował życie Marcina Kaczkana, który podczas wyprawy doznał obrzęku mózgu. Uczy ludzi techniki wspinania, chcąc zwiększyć ich szanse na przeżycie w górach. - Przypominam im, że najważniejsze w życiu człowieka to rodzina, potem praca, bo ona oznacza chleb, następnie nauka, bo ona nam gwarantuje pracę, dopiero na czwartym miejscu są góry, bo to zabawa, hobby - kończy.

...

Ale jednak ambicja poniosla...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 11:22, 26 Lut 2018    Temat postu:

Kierownik wyprawy na K2: Denis Urubko schodzi
Dodano: dzisiaj 07:16

Denis Urubko schodzi. Obecnie jest w C2 - poinformował Krzysztof Wielicki na profilu Polskiego Himalaizmu Zimowego 2016-2020 im. Artura Hajzera w poniedziałek rano. Himalaista w sobotę oddalił się od zespołu, mówiło się, że sam chce zaatakować szczyt K2.

Denis Urubko znajduje się obecnie w drugim obozie na wysokości 6700 metrów. Rzecznik wyprawy na K2 Michał Leksiński stwierdził na antenie RFM FM, że informacja ta została przekazana najprawdopodobniej przez jeden z zespołów, ponieważ z samym Urubko nie było wcześniej łączności. – Najprawdopodobniej dzisiaj, najpóźniej jutro Denis dotrze do bazy i wtedy będziemy mieli więcej informacji na temat jego próby wejścia – wskazał Leksiński.
Wielicki bał się o powrót
Przypomnijmy, że jeszcze wczoraj kierownik wyprawy na K2 podejrzewał, że Denis Urubko w poniedziałek może spróbować zaatakować szczyt ośmiotysięcznika. Wielicki tłumaczył, że martwi się o ewentualną drogę powrotną Urubki. – Ma być opad śniegu i silny wiatr, wracając ze szczytu można się kompletnie zgubić – wyjaśnił. – W zachmurzeniu nic nie widać, można nie trafić, wielu kolegów miało problemy, w tym miejscu – dodał. – Pomijam już to, że nieładnie postąpił, ja się po prostu o niego boję, ale wierzę, że podejmie właściwą decyzję i zdecyduje się zejść – mówił Wielicki w niedzielę wieczorem w rozmowie z TVN24.
Galeria:
Denis Urubko - kim jest himalaista, który postanowił sam zaatakować szczyt K2?
Denis Urubko zdecydował się na samotną wyprawę w sobotę. – Wymyślił sobie, że powinien zaatakować K2 przed końcem lutego. Ma on własną teorię, że koniec lutego powinien być końcem zimy – wyjaśniał Janusz Majer, szef programu Polski Himalaizm Zimowy. Adam Bielecki zdradził z kolei, że Urubko proponował mu wspólne wyjście. „Sugerowałem by lepiej wypocząć i poczekać na sensowną pogodę. Poszedł sam. My tymczasem robimy swoje” – napisał Bielecki w niedzielę na Twitterze.
Zespół robi swoje
W niedzielę Marek Chmielarski oraz Artur Małek ruszyli z bazy, by aklimatyzować się w obozie C3 na wysokości 7200 metrów. Ich celem miało być też zabezpieczanie próby Denisa Urubki. W poniedziałek poinformowano, że zespół Marcin Kaczkan i Maciej Bedrejczuk kierują się w stronę C3, a Marek Chmielarski i Artur Małek idą do C2.

...

Jednak odetchnelismy z ulga. Nie chcemy wiecej ofiar w tym sezonie. Gdy widzimy od przyrody wyrazne nie to nie probujmy na sile.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:13, 26 Lut 2018    Temat postu:

Denis Urubko wrócił do bazy pod K2!
Denis Urubko jest już w bazie pod K2. Himalaista w sobotę samodzielnie rozpoczął atak na szczyt góry, ale musiał zawrócić.

Jacek Stańczyk
Jacek Stańczyk
26 Lutego 2018, 13:05
Udostępnij 93 Tweetnij Skomentuj 34

Facebook / Na zdjęciu: Denis Urubko
Himalaista dotarł do bazy o godzinie 12.45. - Cieszę się, że Denis jest cały i zdrowy. Nie mieliśmy z nim kontaktu, nie wiedzieliśmy, co się dzieje tam u góry - skomentował w rozmowie z TVN24 Adam Bielecki.

Pojawia się sporo pytań na temat przyszłości wyprawy. Himalaiści na razie nie chcą tego komentować, czekają na wyjaśnienia Denisa Urubki, ale nie ukrywają żalu. Nie przypuszczają, by Urubko chciał wchodzić na K2, ponieważ wcześniej już podkreślał, że dla niego zima kończy się 28 lutego.

Możliwe, że Urubko zdecydował o powrocie do domu. Wspinacza czeka teraz rozmowa z Krzysztofem Wielickim, kierownikiem wyprawy oraz telefonicznie z prezesem Polskiego Związku Alpinistycznego, Bogusławem Magrelem, który będzie starał się przekonać go do pozostania i pomocy innym.

Polska wyprawa na K2 rozpoczęła się 29 grudnia ubiegłego roku. Celem jest pierwsze zimowe wejście na drugi co do wysokości szczyt Ziemi (8611 m n.p.m.). Wyprawa od początku jest nietypowa i pełna dramatycznych zdarzeń. Denis Urubko i Adam Bielecki w pewnym momencie ją przerwali, bo polecieli na Nanga Parbat ratować Tomasza Mackiewicza i Elizabeth Revol. Udało się uratować tylko Francuzkę.

Pecha już na K2 mieli dwaj Polacy. Z powodów osobistych wyprawę opuścił Jarosław Botor, a Rafał Fronia miał wypadek (został uderzony spadającym kamieniem i złamał rękę). Kamieniem dostał też Adam Bielecki, ale jego obrażenia nie były na tyle poważne, aby wycofać się z próby zdobycia szczytu.

....

To dobrze ze nie zginal.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:38, 26 Lut 2018    Temat postu:

Wyprawa na K2. Adam Bielecki: Takich rzeczy się nie robi
Antoni Partum 26.02.2018 10:27
173
Denis Urubko i Adam Bielecki ma K2
Denis Urubko i Adam Bielecki ma K2 (http://urubko-8000new.blogspot.com)
Himalaiści Denis Urubko i Adam Bielecki podczas otwarcia Centrum Górskiego 'Korona Ziemi'. Zawoja, 15 luty 2015 - miniatura
Denis Urubko i Adam Bielecki w namiocie na wysokości 7200 m - miniatura
Denis Urubko, Elisabeth Revol i Adam Bielecki - miniatura
Zobacz zdjęcia (4)
- Wszyscy tutaj widzieliśmy, jak bardzo Denisowi zależy na tym, by zdobyć szczyt. Jego motywacja była ogromna. Po tym, jak zaproponował mi wspólne wyjście, czułem, że jeśli odmówię, może pójść sam - powiedział Adam Bielecki w rozmowie z TVN 24.
Z Denisem Urubką od soboty do poniedziałku rano nie było kontaktu. Nie wziął ze sobą radiotelefonu i wiadomo były tylko tyle, że w sobotę rano samotnie ruszył w górę bez poinformowania kierownictwa wyprawy.

- Nie sądziliśmy, że może zadziałać w ten sposób. Jesteśmy delikatnie zdziwieni. Denis został zaproszony na naszą wyprawę. Skoro miał inną taktykę, mógł zorganizować swoją wyprawę - mówił w TVN 24 Janusz Majer, szef programu Polski Himalaizm Zimowy.

W poniedziałek rano okazało się, że Urubko zaczął schodzić i przebywa obecnie w obozie C2, rozstawionym na wysokości 6700 m.n.p.m (szczyt góry znajduje się na wysokości 8611 m).

- Wszyscy tutaj widzieliśmy, jak bardzo Denisowi zależy na tym, by zdobyć szczyt. Jego motywacja była ogromna. Po tym, jak zaproponował mi wspólne wyjście, czułem, że jeśli odmówię, może pójść sam. Tak czy inaczej, jest to zaskoczenie, nie wziął radia, nie poinformował nikogo, generalnie takich rzeczy się nie robi. Poza tym nie widziałem żadnych szans powodzenia, bo prognozy były słabe. - skomentował Bielecki w rozmowie z TVN24.


- Mogę się tylko domyślać, że to dla Adama bardzo trudna sytuacja. Gdyby Bielecki się zgodził, zapewne wszystko potoczyłoby się inaczej i poszłaby informacja do kierownictwa (...) Poinformowanie kierownictwa tylko usprawniłoby całą akcję - mówił w niedzielę rzecznik wyprawy Michał Leksiński.

Wyścig z czasem

Wyjście Urubki może mieć związek z jego zdaniem na temat tego, kiedy w Karakorum kończy się zima. 44-letni himalaista uważa, że z początkiem marca przychodzi tam już wiosna, a nie - jak twierdzą inni himalaiści - 20 marca. - To jakaś jego obsesja. Nie wiem, skąd się u niego wzięła - mówił w TVN24 Janusz Majer, szef programu Polski Himalaizm Zimowy. - Naszym podstawowym założeniem każdej wyprawy jest bezpieczeństwo, nie inaczej jest i tym razem - dodał.

Denis Urubko, czyli kto?

- W swoim himalajskim życiu nie spotkałem tak szybkiego, zdeterminowanego, sfokusowanego na celu i przy tym kompetentnego w tym co robi, jak Denis Urubko. Jeżeli podjął taką decyzję, to znaczy, że jest duża szansa, aby ta akcja zakończyła się sukcesem - twierdzi Rafał Fronia, jeden z uczestników Narodowej Zimowej Wyprawy na K2.

...

Gra zespolowa to co innego!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:07, 26 Lut 2018    Temat postu:

Denis Urubko nie żałuje samotnego ataku. "Bez tego byłbym wściekły"
- To była moja szansa na to, by coś zrobić, a nie tylko siedzieć w bazie. Bez tego byłbym wściekły. Nie mam za co przepraszać - tak o swoim samotnym ataku na szczyt K2 mówi Denis Urubko.

Maciej Kmita
Maciej Kmita
26 Lutego 2018, 17:23
Udostępnij 229 Tweetnij Skomentuj 24

East News / Bartosz Krupa/Dzień Dobry TVN / Na zdjęciu: Denis Urubko

Denis Urubko. Nadczłowiek znowu nie posłuchał
W sobotę Denis Urubko odłączył się od Adama Bieleckiego i bez zgody oraz bez wiedzy kierownictwa wyprawy podjął próbę samotnego wejścia na szczyt K2. W poniedziałek, po nieudanym ataku szczytowym, wrócił do bazy, a chwilę później ogłoszono, że opuści wyprawę.
- To była moja szansa na to, by coś zrobić, a nie tylko siedzieć w bazie. Podjąłem się ataku szczytowego i tak naprawdę jestem usatysfakcjonowany, bo to zrobiłem. Bez tego byłbym wściekły - wyjaśnił Urubko w rozmowie z TVN24.

- Wróciłem bez zdobycia szczytu. To była bardzo ryzykowna sytuacja. Było bardzo dużo śniegu, a widoczność zerowa. Warunki były bardzo złe. W takich okolicznościach moją jedyną decyzją musiał być odwrót - stwierdził Urubko.

44-latek nie ma zamiaru przepraszać towarzyszy za swoją niesubordynację: - Myślę, że nie mam za co przepraszać. Oni też nie są aniołami. Krzysztof Wielicki pozwolił mi wejść do obozu trzeciego, a później kazał mi wrócić z powodów, których nie rozumiem. OK, jesteśmy mężczyznami, himalaistami - nikt nie przeprosił mnie za ich błędy i moje zdanie zostaje takie samo.

Urubko był zdeterminowany, by zdobyć K2 do końca lutego, ponieważ jego zdaniem właśnie wtedy w Karakorum kończy się zima. Pozostali uczestnicy wyprawy planują zdobyć szczyt do 20 marca.

...

To bylo glupie. Trudno go teraz traktowac powaznie. A zdobyl uznanie i szybko zmarnowal!
Ale pamietajcie to inna cywilizacja! Kazachstan. Zreszta ta sama co Rosja wywodzaca sie ze stepow Azji dzika koczownicza. A wiec moga byc wyskoki. Zreszta inne cywilizacje niz nasza sa zawsze albo wadliwe albo nierozwiniete. Czesto dla nas sprawiaja wrazenie chorych psychicznie jak zydzi czy Rosjanie. I jest w tym prawda. W wadliwej cywilizacji psychika tez jest wadliwa. Stad odloty.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:16, 27 Lut 2018    Temat postu:

mediów krytyczne informacje
27.02.2018 13:03

Krzysztof Wielicki potwierdził, że w bazie na K2 odciął Denisowi Urubce dostęp do internetu, bo nie chciał, aby ten wysyłał krytyczne informacje do mediów. Zaprzeczył jednak, jakoby nie pozwalał mu kontaktować się z rodziną.
Wyprawa na K2 fot. Facebook/Polski Himalaizm Zimowy 2016-2020 im. Artura Hajzera
Wyprawa K2. Wielicki odciął Urubce internet
- Pojawiające się w sieci informacje, że nie pozwoliłem po powrocie z samotnego wyjścia Denisa na użycie wifi jest prawdą, gdyż Denis w czasie wyprawy wysyłał do różnych mediów krytyczne informacje o naszej wyprawie i o jej uczestnikach i nie widziałem powodu by korzystając z naszego serwisu kontynuował swoje subiektywne opinie. Nieprawdą natomiast jest, że uniemożliwiłem Denisowi kontakt z Rodzina i najbliższymi. Otrzymał możliwość połączeń telefonicznych (za darmo) z której skorzystał. Osobiście powiadomiłem o powrocie Denisa do bazy Jego Żonę Olgę. Otrzymuje pełną pomoc organizatora w zejściu do Skardu, opiekę naszego Agenta oraz wszystkie bilety lotnicze w drodze powrotnej - czytamy w oświadczeniu opublikowanym na stronie Polski Himalaizm Zimowy 2016-2020 im. Artura Hajzera.


Zrzut ekranu 2018-02-27 o 12.54.00
Denis Urubko
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ
Wyprawa na K2. Denisa Urubkę może czekać tzw. areszt namiotowy
Denis Urubko w poniedziałek rozmawiał m.in. z dziennikarzami TVN 24. - Myślę, że nie muszę nikogo przepraszać. Oni też nie są aniołami. Wielicki pozwolił mi wejść do obozu trzeciego, a później kazał mi wrócić z powodów, których nie rozumiem. To nie jest sytuacja, żeby mówić "przepraszam". Mnie nikt nie przeprosił za ich błędy. Moje zdanie pozostaje takie samo - powiedział na antenie.

Urubko samodzielnie zaatakował szczyt K2
Samodzielną wspinaczkę rozpoczął w sobotę, bez uzgodnienia swoich planów z innymi uczestnikami. Jak tłumaczył, dla niego zima kończy się 28 lutego, dlatego nie chciał dłużej czekać.

- To była moja szansa, żeby coś zrobić, a nie siedzieć cały czas w bazie. Jestem zadowolony, że podjąłem się ataku szczytowego. Gdybym tego nie zrobił, byłbym wściekły. Nie zdobyłem szczytu, to było zbyt duże ryzyko. Warunki były bardzo złe: mnóstwo śniegu, zerowa widoczność. Powrót był jedyną słuszną decyzją. Teraz mogę skupić się na innych przedsięwzięciach, przygotować się do wspinaczki w innym miejscu - mówił na antenie TVN 24.

..

Narosla jakas chora atmosfera. Ekipa tez nie zachowuje sie dobrze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 13:06, 01 Mar 2018    Temat postu:

Dlaczego po Denisa Urubkę nie przyleciał helikopter? Rzecznik wyprawy wyjaśnia
Szymon Łożyński Szymon Łożyński 01 Marca 2018, 09:11
Udostępnij272 Tweetnij Skomentuj84
Na własnych nogach Denis Urubko musi pokonać stukilometrową drogę powrotną z bazy do Askole. Dlaczego nie zabrał go zatem helikopter, tak jak wcześniej Rafała Fronię? - Nie było powodów medycznych - wyjaśnił dla WP SportoweFakty Michał Leksiński.

REKLAMA



Narodowa wyprawa na K2. Wiemy, kiedy może pojawić się okno pogodowe
Denis Urubko jest trzecim himalaistą, który opuścił narodową wyprawę na K2 przed oficjalnym jej zakończeniem. Wcześniej do Polski wrócili Jarosław Botor i Rafał Fronia. Obaj w przeciwieństwie do Rosjanina nie musieli jednak pokonywać długiej drogi do Askole.
- W ich przypadku sytuacja wyglądała inaczej niż u Denisa. Jarosław Botor po akcji ratunkowej na Nanga Parbat podjął decyzję o opuszczeniu wyprawy już ze Skardu, więc od razu mógł być transportowany dalej. Z kolei Rafał Fronia ze względów medycznych (złamana ręka - przyp. red) został zabrany od razu helikopterem z bazy. Natomiast Denis Urubko samodzielnie podjął decyzję o opuszczeniu wyprawy. Tym samym nie było powodów medycznych i ratowniczych, więc nie mógł po niego przylecieć helikopter i tą drogę musi pokonać pieszo - wytłumaczył Michał Leksiński, rzecznik prasowy narodowej wyprawy na K2.

Trasa, którą obecnie zmierza Urubko, nie jest łatwa. Między innymi prowadzi przez lodowiec. - Musi pokonać około 100 kilometrów do miejscowości Askole, która daje już możliwość transportu drogowego do Skardu. To jest ta sama droga, którą wcześniej wszyscy uczestnicy pokonywali gdy rozpoczęli wyprawę - podkreślił rozmówca WP SportoweFakty.

Rosjanin z polskim paszportem bazę opuścił w środę. Ile zatem potrzebuje czasu, by dojść do Askole? - Myślę, że tydzień to będzie maksimum. Z tego co pamiętam, w pierwszą stronę grupa wchodziła około 7-10 dni, a schodzi się szybciej. Nie idzie się na wysokość, tylko tą wysokość się wytraca - zwrócił uwagę Michał Leksiński.

Na razie w mediach nie pojawia się zbyt wiele informacji jak na drodze powrotnej radzi sobie Denis Urubko. Czy w bazie Krzysztof Wielicki i pozostali uczestnicy wyprawy mają jeszcze z nim kontakt?

- Nie wiem na pewno, ale myślę, że baza ma kontakt z Denisem. Agencja, która obsługuje całą karawanę tragarzy, pomogła zorganizować drogę powrotną Denisa, więc oni zapewne są w kontakcie z nim, z bazą i otrzymają informację, że dotarł do Skardu - zakończył rzecznik prasowy wyprawy.

Denis Urubko zdecydował się opuścić bazę, ponieważ on sam i pozostali uczestnicy wyprawy nie widzieli szans na dalszą współpracę po tym jak doświadczony himalaista zdecydował się sam, bez porozumienia z grupą, rozpocząć atak szczytowy.

...

Chyba to nie jakies zemsty. To by bylo chore. W koncu przeciez wrocil!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 9:26, 02 Mar 2018    Temat postu:

Droga krzyżowa i droga na Górę Karmel. Czy coś je łączy?
Adam Poleski | 01/03/2018

Pexels | CC0
Udostępnij Komentuj 0
Tomasz Mackiewicz był skłonny kolejny raz zaryzykować własne życie, aby zdobyć ukochaną Nagą Górę. Wyprawę na inną, choć niezwykle wymagającą górę świata – Górę Karmel, podjął także Jan od Krzyża, a swoim uczniom pozostawił szkice i mapę, w jaki sposób dostać się na jej szczyt.

Co ma jednak wspólnego wyprawa Tomasza Mackiewicza z drogą na Górę Karmel?

Elisabeth Revol mówiła, że nie byli w stanie oprzeć się zdobyciu szczytu, wbiegli na niego, a Tomasz Mackiewicz zdobył górę, za którą tak tęsknił. Wówczas jednak wydarzyło się coś bardzo bolesnego. „Nic nie widzę” – powiedział Tomasz do swojej partnerki. Była to „ślepota śnieżna” – z powodu rozrzedzonego powietrza i cieńszej warstwy atmosfery następuje oparzenie rogówki i spojówki oka spowodowane promieniowaniem UV.

Platon w micie jaskini wskazywał na podobne doświadczenie w drodze do Absolutu. W jego opowieści człowiek wyzwolony z iluzji podczas drogi w górę ku światłu Dobra tracił wzrok – światło najwyższej zasady rzeczywistości raniło jego oczy.

Czy zatem droga na Górę Karmel jest zawsze tak niebezpieczna? Jan od Krzyża z pewnością odpowiedziałby, że tak. Nie wynika z tego, że Bóg jest groźny, choć pewnie będzie to pierwsza myśl, która przyjdzie nam do głowy. Karmelitański mistyk mówi jednak, że Bóg jest tak inny od nas – nie tylko kocha, ale sam jest Miłością – że światło Jego miłości staje się dla nas ciemnością. Czy zatem jesteśmy skazani na śmierć w jamie śnieżnej? Jan od Krzyża podsuwa nam dwóch przewodników, którzy mogą nas bezpiecznie poprowadzić do celu.



Przewodnicy w drodze na Górę Karmel
Pierwszy z nich (wewnętrzny) to wiara, która przypomina wewnętrzny kompas. Droga Tomasza Mackiewicza, która doprowadziła go w Himalaje, była dość długa. Po terapii w Monarze, która była związana z uzależnieniem od narkotyków, pojechał do Indii – do dr Heleny Pyz opiekującej się trędowatymi. Wydaje się, że tam dokonała się przemiana życia Tomasza Mackiewicza.

W drodze na Górę Karmel też potrzebna jest taka przemiana. Punktem zaczepienia jest na tej drodze wiara, która pomimo ciemności stopniowo prowadzi do postawienia Boga na pierwszym miejscu i na szaleństwie z miłości do Niego. Droga na górę jest tutaj podobna dla każdego – od wyzwolenia do miłości i służby innym, a więc… od Monaru do Indii.

Drugi przewodnik (zewnętrzny) to osoba blisko nam towarzysząca, najlepiej kierownik duchowy. Wojciech Kurtyka mówił o niezwykłych więziach, jakie wytwarzają się między partnerami w górach: „coś więcej niż przyjaźń”. Jan od Krzyża jest świadomy tego, że niewłaściwe duchowe towarzyszenie w drodze na Górę Karmel może zrobić duszy wiele szkód. W drodze na Górę Karmel również mogą pojawić się „niewysłane helikoptery”, podobnie jak te, które nie poleciały w porę na pomoc do Tomasza Mackiewicza.

Czytaj także: Były heroinista uzależniony od gór. Poznajcie niezwykłą historię Tomasza Mackiewicza
Czytaj także: Dr Pyz o Tomku Mackiewiczu: Pokazał, jak powstać z upadku i żyć pełnią życia


Cisza w drodze na Nanga Parbat i na Górę Karmel
Nanga Parbat i Góra Karmel mają jedną główną cechę wspólną – jest nią cisza, choć na obu mocno wieje wiatr. Jan od Krzyża pisze w pierwszej strofie o duszy: „wyszłam niepostrzeżona, gdy chata moja była uciszona”. Droga na Górę Karmel zaczyna się, gdy ciągle na nowo uczymy się modlitwy w ciszy. Niezależnie od tego, czy nic nie mówimy, czy powtarzamy z miłością jedno słowo, werset czy krótki fragment z Pisma Świętego, cisza jest wówczas drogą na górę, „tajemniczymi schodami”, o których pisał karmelitański mistyk. Tomasz Mackiewicz także mówił o medytacji, której doświadcza w górach, opowiadał, że jest wówczas bliżej Boga.

Czytaj także: Mackiewicz: Jestem tu bliżej Boga. I śpiewa Abba Ojcze [wideo]
W Himalajach każdego roku giną ludzie, a droga na Górę Karmel wydaje się być równie stroma. Podobnie jak uczniowie można zapytać Jezusa „Któż więc może się zbawić?” (Mt 19, 25). W opowieściach himalaistów, m.in. Elisabeth Revol i Wojciecha Kurtyki, pojawia się „trzeci towarzysz”.

Elisabeth mówiła o tym, że ktoś w zamian za oddanie buta zaproponował ciepłą herbatę, a Wojciech Kurtyka wraz ze swoim partnerem słyszał kroki i czyjś oddech, jednak rano po wyjściu z namiotu nie znaleźli żadnych śladów. Czy ów trzeci fantomowy towarzysz to ktoś dobry czy zły? Wydaje się, że nie ma tutaj zero-jedynkowej odpowiedzi. Jednak ów „trzeci towarzysz” odsłania przed nami relacyjny charakter tej trudnej wyprawy. Człowiek, będąc w ciszy podczas wędrówki na Górę Karmel, otwiera się na relację, choć wokół jest tylko dojmująca samotność.

Ojciec Thomas Keating, amerykański trapista, wskazywał na serce i relacyjny charakter modlitwy w ciszy. Wskazywał na „heartfulness” jako postawę, która jest bardziej pomocna od popularnej dziś „mindfulness”. Papież Franciszek również wskazuje na „szerokość serca”, która otwiera przed nami drogę na szczyt naszej ukochanej góry. Miłość jest na tej drodze czymś równie podstawowym jak oddech. Bez otwarcia na bliskość i czułość Boga droga na Górę Karmel bardziej przypomina mordercze zmaganie z sobą niż drogę do absolutnego spełnienia w miłości Ojca.

Czytaj także: Są takie rany, na które receptą jest tylko cisza


Mapa od św. Jana od Krzyża
Tomasz Mackiewicz zdobył ukochaną Nanga Parbat, choć nie mógł już podzielić się tą radością ze swoimi bliskimi. Jeśli chcemy wejść na Górę Karmel, warto skorzystać z mapy, którą Jan od Krzyża dawał swoim uczniom, a która przetrwała do nas w odpisach.

Na górze znajdują się trzy drogi: dwie szerokie i jedna środkowa – wąska, wiodąca na szczyt. Dwie szerokie „drogi niedoskonałego ducha” wiodą przez dobra ziemskie (posiadanie, radość, wiedza, pociecha, odpoczynek) lub dobra niebieskie (chwała, radość, wiedza, pociecha, spoczynek). Każda z tych dróg urywa się przed szczytem. Być może dlatego, że ci niedoskonali wędrowcy „już odebrali swoją nagrodę”? A może ze szczytem utożsamili wzmocnienie swojego ego?

Obie te drogi „posiadania i chwały” są bliskie komercjalizacji, która coraz częściej dotyka himalaizm. Tomasz Mackiewicz szedł własną drogą, kupował tanie liny w sklepach rolniczych, przez co środowisko wspinaczy patrzyło na jego wyczyny z przymrużeniem oka. Jednak po jego śmierci Wojciech Kurtyka, jeden z najbardziej cenionych na świecie himalaistów, powiedział:

Jego śmierć jest dla mnie niesłychanie osobistą stratą. To utrata jednego z najbardziej wolnych, niezależnych, wyzwolonych ze sztampowego myślenia ludzi. (…) Był obiektem szyderstwa i kpiny, ale ja dostrzegam w tym niebywały artyzm.
Ścieżkę środkową Jan od Krzyża określił jako „ścieżkę ducha doskonałego na Górę Karmel” i napisał, że na niej: „nic, nic, nic, nic, nic, nic, a także na Górze nic”. Droga wiedzie przez oczyszczenie z przywiązania do jakiejkolwiek rzeczy, obojętnie, czy będzie to duchowe pocieszenie, czy dobra materialne. Jak pisze w Drodze na Górę Karmel: „Bo wszystko jedno, czy ptak będzie uwiązany tylko cienką nitką czy grubą, gdyż i jedna, i druga go krępuje. Dopóki nie zerwie jednej czy drugiej, nie będzie mógł wzlecieć swobodny”. Oczyszczenie z pożądania jest drogą wiodącą na sam szczyt, na którym nie ma niczego ani nikogo prócz Boga. Idziemy?

..

To jest to samo. Ale oczywiscie niewielu wspinaczy to pojmuje. Po prostu,, cos" ich popycha do wspinanania tak jak podroznika do podrozowania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:45, 02 Mar 2018    Temat postu:

POL: SZCZYT ROZCZAROWANIA WYPRAWY NA K2
MICHAŁ POL dzisiaj 08:22
FACEBOOK | 8
TWITTER | 0
E-MAIL
KOPIUJ LINK 2SKOMENTUJ
Nie jestem ekspertem od himalaizmu. Owszem, śledzę doniesienia z wypraw, zdarzyło mi się przeczytać kilka świetnych książek o wspinaniu, obejrzeć kilka wspaniałych reportaży. Broń Boże nie uzurpuję sobie tytułu znawcy. Nigdy nie byłem w wysokich górach, nie wiem, co dzieje się z człowiekiem w tak ekstremalnych sytuacjach jak te, które stały się udziałem ekipy szturmującej zimą K2. Nie siedziałem nigdy w namiocie z innymi samcami alfa, owładniętymi tą samą obsesją wygrania z górą, sfrustrowanymi oddalającym się celem, mającymi dość wrednej pogody i siebie nawzajem.
K2Foto: PAP
K2
2
‹ WRÓĆ
Uważam, że znam się za to trochę na mediach, zwłaszcza tych społecznościowych, i na komunikacji. Od tej strony ze grozą patrzę na szkody, jakie zimowa wyprawa na K2 wyrządziła postrzeganiu himalaizmu przez „zwykłych ludzi”, czyli większość Polaków. To PR-owa katastrofa. Prawdopodobnie zapłacą za nią wszyscy, którym zamarzą się przyszłe wyprawy. Runął wizerunek szlachetnej, bo niedostępnej dla zwykłych śmiertelników przygody. Ekstremalnego wyzwania rzuconego Naturze (przez duże N). Przyćmiony został heroiczny wyczyn Adama Bieleckiego i Denisa Urubki na Nanga Parbat, którzy uratowali tam Elisabeth Revol.

Co gorsza, całe zamieszanie pod K2 i doniesienia, kto samotnie ruszył zdobywać szczyt, kto został w bazie i jak zareagował na to szef wyprawy, wydobyło to, co najgorsze z komentujących w Polsce. Wielu znów dostało okazję do bezkarnego hejtu i skrzętnie z niej skorzystało. Komentarze na portalach, ba, nawet tytuły artykułów, zalały obelgi wobec Urubki.

Dopiero co zwany wraz z Bieleckim „bohaterskim Polakiem” i „Urubkowskim”, zostaje zdegradowany do roli „Kacapa”, „bezczelnego Ruska”, który „pojechał sobie biwakować pod K2 na koszt polskiego podatnika”, „zatknie na szczycie radziecką flagę i tyle będzie z polskiej wyprawy” i „dostanie medal od Putina”. I tylko niewzruszone zagraniczne serwisy nadal informowały o nim per „polish alpinist” i „polish climber”. Jak świetnie to ujął na Twitterze Patryk Słowik z „Dziennika Gazeta Prawna”: „Fajnie, że Polak Urubko ruszył z akcją ratowniczą na Nanga Parbat. Szkoda, że ten Rusek Urubko zostawił wszystkich i sam atakuje K2”.

***

Niestety, stało się tak w wyniku sposobu relacjonowania wyprawy przez samych jej uczestników i zbyt wielkiej otwartości oraz aktywności w mediach. W jej efekcie konflikt niczym z tragedii antycznej – starcie wielkiego ego i wielkich ambicji, bez których żaden z tamtych facetów nie znalazłby się w tamtym miejscu, ważenie na szali wierności własnym przekonaniom i wierności drużynie, bunt wobec lidera, którego Urubko traktował wcześniej jako wzór i guru oraz deklarował podporządkowanie – został sprowadzony w mediach do popołudniowej telenoweli.

I faktu, że po nieudanej, samotnej próbie zdobycia szczytu przez Urubkę, podjętej bez zgody kierownictwa wyprawy, owo kierownictwo odebrało mu dostęp do Internetu – co potwierdził na Facebooku kierownik wyprawy Krzysztof Wielicki. Na relację z tego wątku ekspedycji zdecydował się nawet serwis party.pl.

Nie żebym miał coś szczególnie przeciwko akurat temu serwisowi. Dawno minęły czasy, że o szczęśliwej lub nie wyprawie w Himalaje dowiadywaliśmy się dopiero po powrocie jej uczestników. Dziś potencjalni sponsorzy ekspedycji kuszeni są właśnie jej dostępnością, obietnicą codziennych relacji, wpisów na bloga, Facebooka, ciągłych tweetów – koniecznie z fotkami.

Ba, możliwością dodzwonienia się do uczestnika wyprawy w dowolnym momencie, jak owa dziennikarka, zrugana na żywo przez Rafała Fronię, gdy dopytywała go o złamaną rękę. Fronia napisał później, że nie będzie za nic przepraszał, bo właśnie był bandażowany w oczekiwaniu na helikopter, który zabierze go „z imprezy, o której marzył całe życie”. Po co więc odbierał w takiej chwili i w takim nastroju telefon i czego spodziewał się po rozmowie?


***

Niezmiernie przykro było śledzić jak po Urubce hejterzy obrali sobie za cel Wielickiego, sprowadzając legendę himalaizmu od „dziadka, który skasował wi-fi”. Wiadomo, że w sieci nie ma większej „zbrodni” jak odebranie komuś dostępu do niej. Toteż jazda zrobiła się naprawdę ostra, bez żadnych prób odkrycia drugiego dna. Bo, jak wiadomo, idealny świat to świat czarno-biały.

Zupełnie niezauważone przeszły mocne słowa Janusza Majera, szefa programu PZA Polskie Himalaje, który tłumaczył w „Gazecie Wyborczej”, że „są granice chrześcijańskiego podejścia” i nadstawiania drugiego policzka w sytuacji, gdy Urubko publikował na portalach tyle krytycznych opinii o wyprawie i polskiej ekspedycji.

I wyjaśnienia, że podczas polskiej wyprawy najważniejszym przykazaniem jest: „bezpieczeństwo na pierwszym miejscu”. Żeby realizować swoje pomysły szybkich wejść, bez odpowiedniego przygotowania i aklimatyzacji, Urubko powinien zorganizować własną wyprawę, na której „drastyczne zwiększenie ryzyka wypadku wziąłby na własną klatę”.

„W Polsce odbiór społeczny wyprawy jest potężny, zwłaszcza po dramacie Tomka Mackiewicza. Wszyscy nas śledzą i choćby z tego powodu – choć nie tylko – nie możemy odejść od przykazania o bezpieczeństwie. Góra stoi, nie ucieknie” powiedział Majer w rozmowie z Radosławem Leniarskim.

Szkoda, żeby te dylematy zniknęły w cieniu przekazu o himalaistach pokłóconych niczym dzieciaki podczas zabawy na podwórku. „Góra stoi” ale po takiej katastrofie komunikacyjnej może być trudno o organizację kolejnych poważnych wypraw z udziałem poważnych partnerów.

...

Popsuto piekny wizerunek akcji ratunkowej. Mysle ze z glupiej zawisci o slawe Urubki. Teraz wygladacie jak stado goryli. Zadowoleni?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:24, 04 Mar 2018    Temat postu:

W Tatrach zginął 26-latek z Sosnowca. Jego ciało znaleźli w okolicy Świnicy ratownicy TOPR
Autor: Sauer
2018-03-04, Aktualizacja: dzisiaj 17:09 źródło: Dziennik Zachodni

Ratownicy TOPR znaleźli ciało młodego mężczyzny, który w czwartek wyruszył z Kasprowego Wierchu przez Świnicę, w stronę Doliny Pięciu Stawów. Wtedy też ostatni raz znajomi mężczyzny mieli z nim kontakt. To właśnie oni powiadomili ratowników.


Ratownicy TOPR ze śmigłowca wypatrzyli leżącego w okolicach Gąsienicowej Turni mężczyznę, poniżej szlaku między Świnicą a Zawrtem. Niestety okazało się, że mężczyzna nie żyje. Ciało zostało przetransportowane do zakopiańskiego szpitala.

Mężczyzna miał 26 lat i pochodził z Sosnowca.

W Tatrach obowiązuje drugi stopień zagrożenia lawinowego. Szlaki są pokryte grubą warstwą śniegu, ale także oblodzone.

W części reglowej szlaki są dobrze przetarte, ale na podejściach miejscami mogą być oblodzone. Bardzo śliskie są skróty na drodze do Morskiego Oka i zejście nad Morskie Oko. W wyższych partiach Tatr większość szlaków jest przetarta, na części założone są pojedyncze ślady, ale w wielu miejscach są zaspy i szlaki są zawiane. Chodzenie po głębokim śniegu znacznie wydłuża i utrudnia wędrówkę, a także zabiera sporo energii, co należy uwzględnić przy planowaniu wycieczek. W części graniowej Tatr wieje wiatr, który zwiększa odczucie chłodu. Na czarnym szlaku do Doliny Pięciu Stawów Polskich wyznaczone jest zimowe obejście za Kopą.

...

Nie trzeba Himalajow.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:33, 04 Mar 2018    Temat postu:

Adam Bielecki: w końcu ruszamy w górę

dzisiaj 14:06
FACEBOOK | 14
TWITTER | 0
E-MAIL
KOPIUJ LINK 12SKOMENTUJ
W końcu mamy dobre informacje od Polaków, którzy biorą udział w zimowej wyprawie na K2 (8611 m n.p.m.). Adam Bielecki poinformował na Twitterze, że razem z Januszem Gołąbem wyruszli w stronę obozu C1.
Adam BieleckiFoto: Bartłomiej Zborowski / PAP
Adam Bielecki
12
‹ wróć
"Po kilku dniach załamania pogody w końcu ruszamy w górę. Razem z Januszem Gołąbem idziemy w stronę C1. Bardzo jestem ciekawy jak nasza droga (i liny) wygląda po takim opadzie. Jedno jest pewne - czeka nas trochę torowania Smile" - napisał na Twitterze Adam Bielecki (pisownia oryginalna, przyp. red.).


W ostatnich dniach polscy himalaiści musieli czekać w bazie, ponieważ załamanie pogodowe spowodowało, że niemożliwe było prowadzenie jakichkolwiek działań w górach. Polacy liczą na okno pogodowe, które miało pojawić się właśnie około 4 marca. Ciągle istnieje szansa zimowego wejścia na K2, ale czas ucieka, bowiem Polacy muszą zdążyć przed 20 marca. Do tej pory nikt na świecie nie zdołał zdobyć tego szczytu zimą.

...

Tylko bez wariactwa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 11:21, 05 Mar 2018    Temat postu:

K2: Krzysztof Wielicki ogłasza koniec wyprawy

Wynik dzisiejszego rekonesansu Adama Bieleckiego i Janusza Gołąba okazał się niekorzystny. W związku z tym Krzysztof Wielicki ogłosił koniec wyprawy na K2.



Baza pod zimowym K2, luty 2018 (fot. Janusz Gołąb)
Komunikat o zakończeniu akcji górskiej na K2:

W oparciu o głęboką analizę sytuacji w porozumieniu z zespołem zdecydowałem dziś o zakończeniu akcji górskiej na K2. Wpływ na decyzję o zakończeniu akcji miały następujące czynniki:
1. Wynik rekonesansu zespołu Adam Bielecki i Janusz Gołąb w dniu dzisiejszym. Okazało się, że na drodze do C1 wszystkie liny są zasypane, namiot w bazie wysuniętej jest uszkodzony, istnieje również duże prawdopodobieństwo zniszczenia obozów C1, C2 oraz C3.
2. Prognoza pogody, która potwierdza tylko 1 krótkie okno pogodowe ok 11.03.2018
3. Brak możliwości zaaklimatyzowania min. 1-go zespołu na wys. 7200m, który by zdążył po powrocie do bazy na podjęcie próby ataku szczytowego w dniu 11.03.
4. Zagrożenie lawinowe w górnych partiach drogi. W ostatnich 8 dniach zanotowaliśmy łącznie ponad 80cm opadów śniegu.
5. Ostrzeżenie z Portalu Ventusky o dużych opadach na wys. 7600 m.
6. Złe prognozy na okres po 11.03.2018.
Priorytetem wyprawy jest bezpieczeństwo uczestników.
Krzysztof Wielicki

...

Lepiej odwolac niz sie pozabijac. Ryzzyko musi byc skalkulowane.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:29, 06 Mar 2018    Temat postu:

7 godzinną akcją ratunkową!
Przez Agnieszka Redakcja - 06/03/2018 17 views 0
PODZIEL SIĘ Facebook Twitter
Sobotnie wejście Polonii na Snowdon zorganizowane ku pamięci Tomasza Mackiewicza, który zginął na Nanga Parbat odbyło się pomimo kiepskich warunków pogodowych. Według organizatora „przykre wydarzenie”, które miało miejsce nie przyćmiło „wielkiego sukcesu”… nieroztropność Polaków sprawiła, iż do akcji ratunkowej trwającej 7 godzin musiały włączyć się służby ratunkowe.

Pomimo tego, że Snowdon ma niewiele ponad 1000 metrów wysokości to jednak zimowe warunki z jakimi mieli do czynienia w ubiegłą sobotę wspinający się tam Polacy, powinny budzić respekt i sprawić, że zdrowy rozsądek weźmie górę. Zorganizowanie eventu na Facebooku i zapraszanie wszystkich do udziału w wyprawie, jak się okazało w wyjątkowo trudnych warunkach, powinno nałożyć na organizatora odpowiedzialność wobec osób, które z zimowym wydaniem gór nie mają zupełnie doświadczenia. Praktyka pokazała, że każdy był odpowiedzialny za własne bezpieczeństwo . Nie wiemy czy uczestnicy zostali poinformowani o potrzebie odpowiedniego przygotowania do wyprawy i wyposażenia się np. w kaski oraz czekany.

..

To nie byla wslinaczka. Ot towarzystwo poczulo moc i sie skrzyknelo. Nie mylcie tego z regularna wspinaczka!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:07, 11 Mar 2018    Temat postu:

Polak zginął w słowackich Tatrach. Zgubił czekan i spadł z dużej wysokości

Tragiczny wypadek w słowackich Tatrach. Nie żyje 35-letni Polak, który próbował wejść letnią trasą na Kieżmarski Szczyt.

...

Kazde gory sa grozne. Nie lekcewazcie jesli nie maja 8000 m.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 9:26, 23 Mar 2018    Temat postu:

Poruszające pożegnanie ojca z Tomkiem Mackiewiczem. „Śpij synku na Nanga Parbat wtulony w puszysty śnieg”
Redakcja | 22/03/2018
POŻEGNANIE TOMASZA MACKIEWICZA
Uwaga! TVN/YouTube
Udostępnij Komentuj
„Uczucia mówią nie. Rozum mówi tak. Ja go kochałem i kocham. Dla mnie on żyje” – w pierwszym wywiadzie, udzielonym programowi Uwaga! TVN, mówił Witold Mackiewicz, ojciec Tomka.

To już niemal dwa miesiące, odkąd Tomasz Mackiewicz i Elisabeth Revol utknęli pod szczytem Nanga Parbat. Dzięki niezwykłej akcji ratunkowej, przeprowadzonej przez Denisa Urubkę i Adama Bieleckiego, Francuzka wróciła do ojczyzny. Tomasz został pod „Nagą Górą” na zawsze.

Dlaczego Witold Mackiewicz zdecydował się opowiedzieć Polakom o stracie, tęsknocie za synem i bólu, który przeżywa? Jak mówi, to dla niego forma pożegnania z Tomkiem.



Witold Mackiewicz: Śpij synku na Nanga Parbat
„Nie tak dawno dotarło do mnie, że straciłem syna. Przyszło to, co mnie uwolniło od nadziei, która się jeszcze gdzieś tliła. Napisałem o tym wiersz” – opowiada.

Śpij synku na Nanga Parbat wtulony w puszysty śnieg, biały.

Nie straszne ci już srogie burze, broniące wejścia do chwały.

Śnij synku o naszych dysputach, które niejedną noc trwały.

Teraz już znasz odpowiedź jak wielki jest Bóg, jak wspaniały.
W rozmowie z reporterką programu „Uwaga! TVN” Witold Mackiewicz wspomina dramatyczne chwile z 24 stycznia i kolejnych dni. „Wiedziałem, że zdobył szczyt. Wiedziałem też, że on tam na górze nie mógł tego zobaczyć. Była już późna godzina. Powiedział Elizabeth: nie widzę twojej czołówki. Ona się wtedy wystraszyła, zaczęła go ściągać w dół. Przeszło tysiąc metrów ona go ciągnęła, wspomagała, on się o nią opierał. Zeszli do szczeliny, bo nie trafili na namiot, który zostawili. Tam go otuliła i powiedziała: Słuchaj, mam informację, że muszę zjeść jeszcze tysiąc metrów niżej, a po ciebie przylecą helikoptery”.

Cała rodzina oczekiwała na kolejne wiadomości o akcji ratunkowej i stanie Tomka – często sprzeczne. „Moja żona cały czas była w bardzo złej kondycji psychicznej. Medialna informacja była taka, że Elizabeth zostawiła Tomka w stanie agonalnym. A informacja do Ani (partnerki Tomka), która płynęła przez Francję była taka, że Tomek jest do uratowania. Że owszem, dopadła go ślepota śnieżna, ale jest w stanie zejść przy jakiejś pomocy”.

Czytaj także: Były heroinista uzależniony od gór. Poznajcie niezwykłą historię Tomasza Mackiewicza


To był dla mnie nóż w serce. Ale nie mnie oceniać
Słowa pana Krzysztofa Wielickiego [kierował wyprawą na K2], że on nie pozwoli, by po Tomka szli, były dla mnie nożem w serce.
Zapytany o to, czy ma żal, że akcja ratunkowa została odwołana, ojciec Tomasza Mackiewicza odpowiada: „Nie mnie to oceniać, dlatego, że ja nigdy nie byłem powyżej Kasprowego, a na Kasprowym była piękna pogoda. Nie wiem, jak w górach jest, gdy jest śnieżyca i minus 40 stopni. Decyzja mogła być słuszna, ale decyzja o odwołaniu chłopaków, którzy siedzieli jeszcze cztery dni pod Nangą, którzy jeszcze mogli podjąć próbę… Tkwił we mnie potężny niedosyt. To był ten nóż w serce. Zabolało strasznie”.

Witold Mackiewicz wspomina też, co Tomek opowiadał o górach. „Mówił, że kiedy człowiek jest sam, tyle rzeczy może przemyśleć. I że osiągnięcie celu nie jest najważniejsze. Najważniejsza jest droga do tego celu. Góry dawały mu wolność”.

To dobry obraz człowieka, który z uzależniania wyszedł w coś, co jest wspaniałą rzeczą. Nawet, gdyby była to ucieczka od codzienności. Kłopotów. To była ucieczka w rozwój. Z gór wracał innym człowiekiem. Miał inne relacje z ludźmi. Był wyciszony, pokorny do życia.
Czytaj także: Dlaczego „oni pchają się w te góry”? Co himalaiści odpowiadają na to kłopotliwe pytanie?


Niech on zostanie tam, gdzie jest
Witold Mackiewicz otrzymał z Pakistanu akt zgonu syna. W rubryce „data śmierci” widnieje 30 stycznia. „Uczucia mówią nie. Rozum mówi tak. Ja go kochałem i kocham. Dla mnie on żyje” – zapewnia. I prosi, by nie organizować wyprawy po ciało syna. „Pogrzeb byłby jakimś teatrem. Jeżeli są jacyś ludzie, którzy oferują się, że pójdą po Tomka, to ja mówię nie. Niech on tam zostanie, tam gdzie jest”.

...

W tragedii jest wznioslosc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:41, 02 Kwi 2018    Temat postu:

Zmarł lekarz Elisabeth Revol
Dawid Borek Dawid Borek 02 Kwietnia 2018, 17:20
Udostępnij63 Tweetnij Skomentuj11
W poniedziałek zmarł Emmanuel Cauchy, lekarz Elisabeth Revol. W wieku 58 lat zginął podczas lawiny w masywie Aiguillesa.

Emmanuel Cauchy był specjalistą od odmrożeń. Właśnie do niego trafiła Elisabeth Revol, którą pod Nanga Parbat uratowali polscy himalaiści.

Francuski lekarz zginął w poniedziałek w Chamonix przysypany lawiną w masywie Aiguillesa. Co najmniej trzy inne osoby odniosły natomiast obrażenia. W akcji ratunkowej uczestniczyło siedmiu ratowników górskich, grupa psów oraz śmigłowiec. Cauchy wybrał się w góry, mimo znacznego ryzyka lawiny w Alpach.



- Ogromny smutek. To kolejny wspaniały człowiek, którego zabrała góra - powiedział Ludovic Giambiasi, wieloletni partner wspinaczkowy Elisabeth Revol.

- Jestem głęboko zasmucona i zdenerwowana tą wiadomością. Świat alpinizmu traci najwybitniejszego doktora, wspaniałego człowieka, który uratował wielu ludzi. Przez ostatnie dwa miesiące był dla mnie bardzo pomocny - skomentowała Revol.

Cauchy uczestniczył w wielu wyprawach. Napisał także kilka książek, w tym "Doktor Vertical: Tysiąc i jedna ulga w górach", która została opublikowana w 2005 roku.

...

Kazde gory to groza jak widac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:14, 22 Kwi 2018    Temat postu:

Ma 7 lat i zdobyła Kilimandżaro. „Chciałam być bliżej taty”
Athénaïs Clicquot | 22/04/2018
MONTHANNAH KENNEDY
© Huffington Post
Udostępnij 36 Komentuj 0
Montannah Kenney właśnie pobiła rekord: jest najmłodszą osobą, która wspięła się na afrykańskie Kilimandżaro (5 895m)!

Chciała zbliżyć się do nieba
Towarzyszyła jej mama. Montannah chciała dzięki tej wspinaczce zbliżyć się do nieba i w ten sposób oddać hołd tacie, który zmarł, gdy miała 3 lata. „Chciałam być bliżej taty” – wyznała telewizji CBS News.

Wyprawę planowała mama z przyjaciółmi, ale Montannah poprosiła, by zabrali ją ze sobą. Wyjazd, zaplanowany początkowo na 2019 rok, odbył się niedawno. Już wcześniej pewna 8-letnia dziewczynka dotarła na szczyt, więc tę wyprawę przyspieszono, by móc pobić nowy rekord.

Montannah, córka triatlonistki, została przez swoją mamę dobrze przygotowana do tego wyczynu, trenowały przez półtora miesiąca przed wyjazdem. Mimo że to niewiarygodny wysiłek fizyczny, jakiemu musiała sprostać, Montannah wróciła zachwycona przygodą. Już myśli o kolejnej wspinaczce, ale tym razem jednak nie na tak wielką górę – jak sama mówi.

Tłumaczenie z języka francuskiego

...

To nie K2. Dzieci nie ryzykuja zyciem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 12:11, 24 Kwi 2018    Temat postu:

Polacy powrócą na K2 zimą 2019/2020! Oficjalny komunikat.

Po analizie sytuacji oraz ustaleniach Komitetu Organizacyjnego i członków wyprawy podjęto decyzję, iż kolejna, zimowa wyprawa na K2 w ramach Programu Polski Himalaizm Zimowy im. Artura Hajzera, planowana będzie na zimę 2019/2020.

...

Oczywiscie cel majaczy w oddali i nie daje spokoju...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:08, 14 Maj 2018    Temat postu:

Himalaista bez nóg zdobył Mount Everest

69-letni Chińczyk Xia Boyu jest drugim wspinaczem z amputowanymi obydwiema nogami, który zdobył najwyższy szczyt świata. Boyu dokonał tego w piątej próbie.

..

Pieknie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 10:35, 22 Maj 2018    Temat postu:

Wzruszający słowa Elisabeth Revol o Tomaszu Mackiewiczu: "nie wiem kiedy zaczęłam cię tracić" wczoraj 20:42
Wzruszające słowa Elisabeth Revol o Mackiewiczu: nie wiem kiedy zaczęłam cię tracić

Cztery miesiące po tragicznej śmierci Tomasza Mackiewicza na Nanga Parbat, jego partnerka wspinaczkowa Elisabeth Revol opublikowała wpis, w którym wspomina himalaistę i dziękuje za uratowanie życia. Revol twierdzi, że gdyby z 25 na 26 stycznia nie znalazł w sobie siły na zejście ze szczytu, to także jej nie byłoby wśród żywych.

Wzruszający słowa Elisabeth Revol o Mackiewiczu: "nie wiem kiedy zaczęłam cię tracić"
Na wstępie swojego wpisu Elisabeth Revol wyjaśniła, że wcześniej nie była w stanie go napisać. Jednak teraz - "stopniowo jej pamięć ożywa, wypełnia się, a emocje przekładają na słowa". Zaznaczyła jednak, że nie jest to list pożegnalny, ponieważ pożegnanie się z Tomkiem nadal jest dla niej niemożliwe.

Odnosząc się do decyzji Mackiewicza o kolejnej próbie zdobycia Nanga Parbat, a także pasji, przez którą zginął, stwierdziła: - Tomek odpowiedział sobie na pytanie: Dlaczego pozostajemy więźniami naszego życia (chociaż jesteśmy świadomi)? Tomek zdecydował się na wolność" - napisała Elisabeth, wyjaśniając, że przeżyła z Mackiewiczem wyjątkowe chwile, doświadczyła niezwykłych oraz autentycznych rzeczy.

- Pozostaniesz we mnie na wiele sposobów. Ponieważ, kiedy poznaje się kogoś takiego jak ty i pozwala mu się na wkroczenie do jego życia alpinisty, to nie da się wymazać śladów, które w nim pozostawił - wyznała Revol. - Twój uśmiech pozostanie na zawsze w moim sercu, a iskra w Twoich oczach będzie rozjaśniać moje dni. Gdy zaczynałeś mówić, zawsze widziałam błysk w oczach osób, które cię słuchały. Byłeś wspaniałym człowiekiem, pomnikiem, mitem, geniuszem Nangi w zimie (...) - czytamy w liście.

Elisabeth odniosła się także do chwili, gdy dotarło do niej, że z Tomkiem jest źle. - Przeoczyłam moment, w którym przekroczyłeś granicę ekstremum: gdybym tylko mogła dostrzec ten znak. Nie wiem, kiedy zaczęłam cię tracić, kiedy przekroczyłeś punkt bez powrotu (...). 90 metrów poniżej szczytu nadal czułeś się dobrze. Potem niewiele rozmawialiśmy, ale nie mniej lub nie więcej niż wcześniej. Byliśmy bardzo skupieni na wspinaniu się... Wciąż nie wiem, jak to się stało, że dziś się żegnamy. Jedynym co odczuwam, jest twoja nieobecność i cała fala uczuć - relacjonowała Elisabeth.

Alpinistka pisze, że być może żyje dzięki Mackiewiczowi. - Byłeś człowiekiem o wielkim sercu i do końca walczyłeś, by zejść tak nisko, jak to tylko możliwe, aby uratować moje życie. Po raz pierwszy zawdzięczam ci życie Tomku, bo jeśli nie znalazłbyś w sobie siły i odwagi do walki by zejść na poziom 7280 m podczas tej mroźnej nocy, w nieludzkim surwiwalowym trybie (...), nie byłoby mnie tutaj teraz, ale byłbym z tobą" - wyznała na końcu Revol.

Tomasz Mackiewicz zginął podczas siódmej próby zdobycia szczytu Nanga Parbat. Wyprawa ta zakończyła się sukcesem - himalaiści dotarli na szczyt 25 stycznia. Po zdobyciu ośmiotysięcznika, Elisabeth zauważyła u Polaka objawy choroby wysokościowej. Według późniejszych relacji himalaistki, Tomek nabawił się m.in. ślepoty śnieżnej, dlatego musiała pomóc mu w schodzeniu ze szczytu. Na wysokości 7200 metrów, rozbili obóz, gdzie planowali poczekać na pomoc. Okazało się jednak, że helikopter nie jest w stanie dolecieć na taką wysokość. Elisabeth polecono, by zeszła niżej i jednocześnie - jak twierdziła - zapewniono ją, że ratownicy dotrą do Tomka i go zabiorą.

Revol uratowali członkowie polskiej ekspedycji na K2 (Adam Bielecki, Denis Urubko, Piotr Tomala i Jarosław Botor), którzy jako ochotnicy zgłosili się do ratowania wspinaczy. Udało się im ocalić jedynie Francuzkę, którą spotkali na wysokości 4800 m n.p.m. Z powodu drastycznego pogorszenia pogody, nie byli w stanie dotrzeć do Tomka.

...

To byl wyrok Boga. Nie ma sie co obwiniac. Himalaisci sa dorosli i wiedza czym ryzykuja. Skoro wybrali takie zycie to Bóg to akceptuje i dziala poprzez gory. Gdyby mial zyc zaden problem. Dobra pogoda zadnych chorob i sam by zszedl. Ale wiemy ze kiedys i tak trzeba odejsc chyba ze nastapi paruzja. Jednak az do niej ludzie beda umierac. Bóg wybiera najlepszy moment.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 8:04, 25 Maj 2018    Temat postu:

Revol żegna się z Tomkiem Mackiewiczem. „Aż do tej pory nie byłam w stanie napisać tego listu…”
Redakcja | 24/05/2018
ELISABETH REVOL
AFP/EAST NEWS
Udostępnij 104 Komentuj
Elisabeth Revol była partnerką wspinaczkową polskiego alpinisty Tomasza Mackiewicza. Na swoim Facebooku opublikowała pełen emocji i osobistych przemyśleń list, który nazywa „pożegnalnym”.

W styczniu 2018 roku razem próbowali zdobyć Nanga Parbat. Marzenie udało im się spełnić. Stanęli na szczycie pakistańskiego ośmiotysięcznika, jednak tylko Elisabeth udało się wrócić z tej wyprawy cało.

Swoje życie alpinistka zawdzięcza głównie ekipie ratunkowej w składzie: Adam Bielecki, Denis Urubko, Piotr Tomala oraz Jarosław Botor. Przeprowadzenie akcji nie byłoby możliwe, gdyby nie internauci (wśród nich ogrom z Polski), którzy wzięli udział w zbiórce pieniędzy.

Choć po ocaleniu Francuzka udzieliła wielu wywiadów, osobisty list do swojego przyjaciela z wyprawy zdołała napisać dopiero teraz – cztery miesiące po jego tragicznej śmierci. Publikujemy jego treść.


Powoli coraz więcej sobie przypominam i mogę wyrazić, co czuję. Strony się zapełniają słowami, a ja posuwam się we mgle, która powoli się przejaśnia. Jestem myślami przy Tomku, na Nanga i emocjach, które przeżyłam tam wysoko z nim, a potem bez niego. Kiedy jestem sama, tysiące słów, szczegółów stają mi przed oczami… Może siła słów ukoi ten ból… Ciągle tylko o tym myślę, o jego życiu, filozofii, sztuce życia, jego miłości do Nangi…

Aż do tej pory nie byłam w stanie napisać tego listu…

Tomek był jednym z najbardziej wolnych i niezależnych osób, jakie znałam. Był ponad wszystko. Himalaizm, jaki uprawiał na Nanga zimą to był jego styl, sztuka życia…

10 lat temu chciał wreszcie przeżyć swoje przygody, bez odkładania ich na później, chciał zrealizować marzenia, poczuć pełnię życia i wreszcie być SOBĄ.

Postanowił przełamać bariery i zmierzyć się z nieznanym wraz z Markiem. Wyjeżdżał przekonany, że NIC nie jest niemożliwe dla kogoś, kto daje sobie możliwości, by tego dokonać…

W przeddzień 35 urodzin, po wielu latach pracy nad sobą, refleksji Tomek odpowiedział sobie na pytanie: Dlaczego jesteśmy więźniami naszego życia (będąc tego w pełni świadomi?). Zdecydował, że chce być WOLNY…

Dziś piszę do Ciebie list pożegnalny, ale wolę nie kończyć go słowami „do widzenia”, bo to wciąż dla mnie niemożliwe. Przeżyłam z Tobą wyjątkowe chwile, wielkie emocje, razem dokonaliśmy rzeczy pięknych i prawdziwych.

Pozostaniesz we mnie na wiele sposobów, bo gdy odkrywa się kogoś takiego jak ty i pozwala mu się wejść w swoje życie alpinisty, niemożliwe jest wymazanie tego z pamięci.

W moim sercu na zawsze pozostanie wyryte wspomnienie twojego uśmiechu, iskra w twoich oczach będzie rozjaśniać mi dni. Za każdym razem, kiedy mówiłeś, widziałam, jak inni słuchali cię oczarowani.

Byłeś wielkim człowiekiem, pomnikiem, mitem, geniuszem na Nanga zimą, dawałeś energię i pasję, marzenia i życie…

Tomek był jednym z tych, którzy zarazili mnie chęcią spędzenia czasu na tej górze, zanurzenia się w jej spokoju, zrobienia kroku w nieznane, odkrycia siebie, własnych możliwości…

To z Tobą, tam wysoko zrozumiałam, co mogłeś czuć, co popchnęło cię, by iść coraz dalej i tyle czasu być tam, na tej górze. To wrażenie potęgi, która cię nie miażdży, ale przeciwnie – budzi ochotę, by latać, coraz wyżej, szczyty, niebo, przestrzeń… zawrót głowy. Potęga wszechświata, jak mówiłeś…

Nie wiem, w którym momencie przekroczyłeś tę ekstremalną linię: gdybym mogła dostrzec sygnał… Nie wiem, w którym momencie zaczęłam cię tracić, w którym momencie przekroczyłeś punkt, z którego nie było powrotu, czy ty sam go poczułeś?

90 metrów pod szczytem wciąż dobrze się czułeś. Potem mało rozmawialiśmy, ale wcale nie mniej ani więcej niż wcześniej. Skoncentrowani byliśmy na wspinaczce… Wciąż nie wiem, jak to się stało, że dziś muszę powiedzieć żegnaj. Czuję jedynie twoją nieobecność i całą falę wspomnień.

Podjęliśmy tę trudną zimową wspinaczkę, bo budowaliśmy naszą historię na prawdziwych emocjach, żywym doświadczeniu życia, podstawowym…

Byłeś człowiekiem o wielkim sercu i walczyłeś do końca, by zejść jak najniżej, by ratować moje życie. Zawdzięczam je przede wszystkim tobie, Tomek, bo gdybyś nie miał siły i odwagi, by tej lodowatej, nieludzkiej nocy z 25 na 26 stycznia walczyć o zejście na wysokość 7280 m, mnie już by tu nie było, byłabym z tobą… Oboje wiedzieliśmy, że nie mamy prawa do błędu, pogodziliśmy się z tym. Jeśli jedno przekroczyło swoje granice, drugie było zagrożone…

Spotkanie takiej osoby jak ty, to coś wyjątkowego, rzadkiego. Byłeś Panem Nangi i byłeś na tej górze znowu, by nie żałować, by zakończyć swój projekt… I po prostu, by żyć…

Tomek, miałeś nieskończoną pasję dla tej góry. Miałeś energię i siłę, by realizować swoje marzenie i wszystko dla tego marzenia zrobić.

Nanga była inspiracją i księgą twojego życia.

Na niej narodziła się nasza więź, szczęśliwa, wyjątkowa, ten sam stan ducha.

Tomek, byłeś w moim życiu jak powiew powietrza, który tchnął we mnie energię „twojej” góry.

Dałeś mi twoją wielką i piękną energię, którą ze sobą dziś zabieram.

Tomek, poza Nangą, pozostaniesz dla mnie wyjątkowym i niezapomnianym spotkaniem.

Spotkaniem z marzeniem i przygodą, spotkaniem, które ma jednocześnie gorzki i słodki smak wolności.

Dziękuję Tomku, że byłeś tym, kim byłeś.


Tłumaczenie listu Elisabeth Revol z języka francuskiego: Ewa Maciąg

...

Nie moglo tego tekstu zabraknac... Mowi on o glebi duszy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 10:56, 05 Cze 2018    Temat postu:

Tragiczny finał wyprawy gdyńskich płetwonurków na wrak "statku śmierci".

Z eksploracji niemieckiego wraku z okresu II wojny światowej, statku "Bremerhaven", nie wrócił 45-letni płetwonurek z bazy nurkowej "Litoral" w Gdyni. Mężczyzna w sobotę nie wypłynął na powierzchnię po planowanych trzech godzinach zanurzenia. Jak doszło do tragedii?

...

Podobnie jak góry tez pasja z ryzykiem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Tam gdzie nie ma już dróg... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 6 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy