Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Muzeum Armii Krajowej .
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wybić się na Niepodległość! / Powstanie to ofiarny stos ...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:06, 10 Lis 2014    Temat postu:

Miłośnicy historii tworzą internetową bazę danych nt. AK

Setki notek biograficznych, wydarzeń, map i zdjęć - rekonstruktorzy historii z grupy Jodła tworzą internetową bazę informacji o działaniach Armii Krajowej na Kielecczyźnie podczas II wojny światowej oraz lat po 1944 roku.

Zbieranie danych rozpoczęli przeszło półtora roku temu, ale jak sami przyznają, przed nimi jeszcze lata pracy. Grupa miłośników historii ze Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej "Jodła” tworzy w internecie bazę danych nt. działalności Armii Krajowej na terenie pokrywającym się z przedwojennymi granicami województwa kieleckiego.

- Wiadomości, które są dostępne w internecie czy bibliotekach są wbrew pozorom bardzo skromne. Niektóre obarczone sporym błędem, wiele z nich jest niespójnych. Podjęliśmy się zadania, żmudnej dokumentacyjnej pracy i przekazywania tych danych do naszego wortalu [link widoczny dla zalogowanych] – powiedział Dionizy Krawczyński ze Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznych "Jodła”.

Obecnie na stronach projektu można przeczytać biogramy lub notki biograficzne ponad 300 żołnierzy AK. - To wciąż jest zaledwie kilka procent tego, co chcemy zebrać – powiedział Krawczyński. Docelowo w indeksie nazwisk ma znaleźć się ponad 8 tys. żołnierzy. - Niestety to i tak zaledwie 1/5 składu osobowego AK na lato 1944 roku – dodał.

Zdaniem Krawczyńskiego wortal dedykowany głównie młodym ludziom, ma zebrać w jedno miejsce wszystkie informacje na temat działania Armii Krajowej w okresie okupacji hitlerowskich, oraz trudnych czasach powojennych. - Nie jest to łatwe, już sama nazwa "Okręg Kielce" powoduje, że niezbędne są słowa wyjaśnienia – to pierwsze oficjalne określenie pochodzące od nazwy przedwojennego województwa, później mówiło się o nim kielecko-radomski, a także radomski, z uwagi na fakt, że to właśnie tam znajdowała się siedziba okupacyjnego dystryktu. Jak powiedział, podobne problemy się mnożą, "a my chcemy im sprostać”.

Wrażenie robi próba dokładnego opracowania struktury AK w okręgu kieleckim, w którym autorzy starają się opisać nie tylko obwody (powiaty), ale także schodzić niżej docierając do poszczególnych referatów oraz oddziałów i związanych z nimi wydarzeń. - Udało nam się wprowadzić opisy dotyczące kilku obwodów. Obecnie pracujemy nad obwodem włoszczowskim, tylko tutaj musimy skompletować informacje o 56 oddziałach. Do tego próbujemy zbierać informacje o żołnierzach – wyjaśnił Krawczyński.

Według niego, strona [link widoczny dla zalogowanych] już cieszy się dużym zainteresowaniem, m.in. ze strony rodzin żołnierzy. - Wnuczka jednego z oficerów, która od wielu lat mieszka w Anglii, dostarczyła nam szereg zdjęć i danych o powojennych losach swojego dziadka. Na taką współpracę szczególnie liczymy – zaznaczył Krawczyński.

Szef stowarzyszenia przyznaje, że najtrudniej jest wtedy, kiedy pojawiają się kontrowersje wokół niektórych wydarzeń czy osób. - Często ustalenie dokładnych informacji jest dziś niemożliwe albo wymaga żmudnej pracy. My ją podejmujemy – zaznaczył.

Innym problemem są zmiany na mapach administracyjnych. - Wiele ówczesnych gmin, dziś już nie istnieje, a mapy, które służą nam do wizualizacji wydarzeń, pokazują co najwyżej granice powiatów – to utrudnia wizualizacje i dokładne określenie miejsc niektórych wydarzeń – powiedział Krawczyński. Zapewnił, że mimo takich trudności wortal będzie stale rozbudowywany.

Portal powstaje przy wsparciu wojewody świętokrzyskiego, Muzeum im. Orła Białego w Skarżysku Kamiennej oraz Ośrodka Myśli Patriotycznej i Obywatelskiej w Kielcach.

Stowarzyszenie Rekonstrukcji Historycznej "Jodła” jest znaną organizacją w regionie świętokrzyskim, często odtwarzającą wydarzenia z czasów wojny światowej. Jak piszą o sobie jej członkowie: „odwołuje się do tradycji: Legionów Józefa Piłsudskiego, wojskowości II Rzeczpospolitej, Armii Krajowej”. Organizuje widowiska historyczne oraz żywe lekcje historii na podstawie autorskich, bardzo szczegółowych scenariuszy historycznych.

....

Bardzo pieknie .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:35, 04 Lut 2015    Temat postu:

Spuścizna po gen. Nieczui-Ostrowskim w Muzeum AK

Spuścizna po generale bryg. Bolesławie Nieczui-Ostrowskim w całości trafiła do Muzeum Armii Krajowej w Krakowie. Wśród ofiarowanych przez rodzinę muzealiów są: dokumenty, archiwalne fotografie i osobiste pamiątki.

Generał Bolesław Michał Nieczuja-Ostrowski był szefem uzbrojenia w Komendzie Okręgu Krakowskiego ZWZ-AK, odpowiedzialnym m.in. za konspiracyjną produkcję broni, która odbywała się pod kryptonimem "Ubezpieczalnia". W 1944 r. został mianowany szefem inspektoratu "Maria", który działał w okolicach Miechowa. Po wojnie przeniósł się do Elbląga. W 1949 r. został aresztowany przez UB i w procesie skazany na karę śmierci, zamienioną na dożywocie. W więzieniach spędził siedem lat. Zmarł w 2008 roku pozostając przez cały czas w stałym kontakcie ze swymi dawnymi towarzyszami broni.

W sierpniu potomkowie generała ofiarowali Muzeum AK część pamiątek z nim związanych, teraz przekazali całość spuścizny. - Archiwalia te zajmują cztery regały w magazynach Muzeum AK. Są wśród nich bezcenne dokumenty i fotografie - powiedział Piotr Koziarz z Muzeum AK.

Do muzeum trafiła m.in. obszerna korespondencja generała z podkomendnymi, wspomnienia, zaświadczenia weryfikacyjne. Dokumentacja ta pozwala na odtworzenie struktury i działalności organizacyjnej Inspektoratu "Maria" AK i wszystkich podległych mu jednostek. Jest też duży zasób fotografii i fotokopii z okresu II wojny światowej, PRL-u oraz III RP. Dotyczą one działalności partyzanckiej, pracy kulturalno-społecznej oraz naukowej generała.

Zbiory Muzeum AK wzbogaciły się o dokumenty osobiste gen. Nieczui - Ostrowskiego, m.in. legitymacje wojskowe, dyplomy i odznaczenia oraz materiały związane z prowadzonym w latach 50. śledztwem i procesem przeciwko niemu.

Archiwalia przekazali muzeum: wnuk generała Tomasz Stężała, wnuczka Ewa Kruc z córką Polą i synem Oskarem oraz Adam Nieczuja-Ostrowski. Pod koniec stycznia w Muzeum AK spotkali się członkowie Stowarzyszenia Inspektoratu AK "Maria" 106. Dywizji Piechoty AK "Dom". Niespodziewanym akcentem spotkania było przekazanie przez Jerzego Bukowskiego, syna jednego z żołnierzy tej dywizji, archiwalnej fotografii przedstawiającej generała wśród podkomendnych.

Spuścizna po gen. Nieczui–Ostrowskim zostanie opracowana przez historyków, a najcenniejsze obiekty mają być zdigitalizowane i w formie elektronicznej udostępnione odbiorcom.

..

Tak byc powinno z dokumentami historii akurat wielkiej .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:42, 03 Kwi 2015    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

By pamięć o żołnierzach AK nigdy nie zgasła

– Kiedy kanał się zakorkował, przełożeni kazali nam przepchnąć coś, co nas zatrzymało. Dopiero przy kolejnej studzience okazało się, że tym czymś były zwłoki osoby z poprzedniego transportu – takich wywołujących ciarki na plecach historii można posłuchać w Studium Polski Podziemnej w Londynie. Tutaj ból wspomnień powstania przeplata się z solidną pracą archiwistów i wolontariuszy. Choć najstarsi zaangażowani w działalność organizacji mają ponad 90 lat, nie brakuje im determinacji, by chronić największy zbiór akt Armii Krajowej poza granicami Polski.

Nigdy nie oddamy nikomu tych dokumentów – zapewnia Marzenna Schejbal, sanitariuszka w powstaniu warszawskim, obecnie członkini zarządu SPP.

Studium Polski Podziemnej to instytucja naukowo-archiwalna z potężnym zbiorem materiałów i przedmiotów pochodzących z czasów Państwa Podziemnego i Armii Krajowej (11 Leopold Road, London, W5 3PB).

– SPP to nie tylko archiwum, ale przede wszystkim ludzie. Tu panuje specyficzna, kameralna atmosfera. Tu każdy jest częścią zespołu – przyznaje Krzysztof Bożejewicz, główny archiwista SPP.

Powstało w 1947 r. w Londynie z inicjatywy gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego, tego samego, który podjął decyzję o wybuchu Powstania Warszawskiego. Ponad 25 lat temu SPP połączyło się z Instytutem Polskim i Muzeum im. gen. Sikorskiego, ale zachowało niezależność.

W zbiorach SPP znajdziemy liczne oficjalne dokumenty państwowe z czasów Armii Krajowej, pamiątki przekazane osobiście przez oficerów AK i polityków Polskiego Państwa Podziemnego m.in. założyciela SPP gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego, Kazimierza Iranka-Osmeckiego, Tadeusza Pełczyńskiego. W zasobach Studium znajduje się również wiele osobistych teczek cichociemnych, archiwalne wydania podziemnych gazet, stare plakaty, mapy i blisko 5 tys. książek.

– Mamy tu 250 metrów bieżących archiwum – podsumowuje Krzysztof Bożejewicz. Obecnie głównym celem Studium jest przelanie wszystkich archiwów na dyski komputera. Choć proces digitalizacji trwa od lat 90., na razie udało się objąć nim tylko 15 proc. zasobów. Na początku SPP dysponowała tylko amatorskim sprzętem, jednak od kiedy instytucja kupiła szybki nowoczesny skaner – jakość i szybkość pracy bardzo się poprawiła. Sprawna maszyna to jednak nie wszystko.

– Większość tych dokumentów została przeskanowana przez naszych wolontariuszy. Potrzebujemy jednak dodatkowych rąk do pracy, bo digitalizacja to proces ogromnie czasochłonny – podkreśla Krzysztof Bożejewicz.

Ważnym zadaniem SPP jest też działalność wydawnicza i edukacyjna. To tutaj przyjeżdżają historycy, piszący o Powstaniu Warszawskim, czy rodziny cichociemnych, gdy chcą uargumentować wniosek o ważne rządowe odznaczenie.

– W 1968 mój ojciec został pośmiertnie nagrodzony krzyżem AK. Aby otrzymać takie wyróżnienie komisja potrzebowała specjalnej dokumentacji potwierdzającej zasługi kandydata. W tym przypadku archiwum SPP okazało się nieocenione – mówi Andrzej Pluskowski, syn Józefa Pluskowskiego, porucznika AK.

Lekcje historii

Tu zwykła rozmowa jest lekcją historii. – Wolontariatu w SPP nie traktuję jak pracę tylko jak przyjemność. Uwielbiam tu przyjeżdżać, trochę pogadać, posłuchać ludzi, którzy tworzyli tę historię – mówi Radek Dobreńko, wolontariusz.

Trudno się dziwić, bo wydarzenia, o których opowiadają działacze AK często mrożą krew w żyłach. Co ciekawe, często mimo skończonych 90 lat doskonale pamiętają daty, nazwy miejsc i ulic czy topografię Warszawy. Ich opowiadania są jak żywcem wyrwane z książki przygodowej. Tyle tylko, że tu wszystko jest w stu procentach prawdziwe.

– 2 września 1944 r. chcieliśmy się przedostać kanałami do Śródmieścia. Właz, z którego zaczęliśmy wyprawę mieścił się w okolicach więzienia na ul. Daniełowiczowskiej na Starym Mieście w Warszawie. Kanał, którym szliśmy był bardzo, bardzo wąski, miał zaledwie 70-80 cm średnicy, dlatego żeby przejść musieliśmy się czołgać. W końcu nasza trasa zakorkowała się, nikt nie wiedział dlaczego. Chłopcy wpadli w panikę. Niektórzy, chcieli wracać, mówili, że wolą zginąć od kuli niż w kanale. Dziewczynki ich uspokajały, bo wiedziały, że Niemcy obstawiają niektóre studzienki, a hałasy mogą ich zwabić. W końcu padł rozkaz – przełożeni kazali nam przepchnąć coś, co nas zatrzymało. Dopiero przy kolejnej studzience okazało się, że tym czymś były zwłoki osoby z poprzedniej tury – wspomina Marzenna Schejbal, sanitariuszka i łączniczka z Batalionu „Łukasińskiego”, która miała 20 lat, kiedy wybuchło powstanie.

– W czasie wojny Niemcy, ulica po ulicy, bombardowali całe Śródmieście. Podczas jednego z ataków, ja byłam akurat na poczcie głównej, gdzie znajdowała się kwatera dowództwa batalionu „Kilińskiego”. Był tam też mały szpital dla rannych, w którym wtedy pracowałam. W pewnym momencie Niemcy zaczęli zrzucać bomby również na nasz szpital. Cały budynek drżał. Miałam wtedy ogromne szczęście, bo pokój, w którym wtedy się znalazłam, ocalał. Siła uderzenia była jednak tak duża, że my dosłownie odbijaliśmy się od ściany do ściany. Kiedy skończyło się bombardowanie, z pokoju wyprowadził nas lekarz. Pamiętam, że trzymał mnie wtedy za rękę. Przechodząc, rozglądałam się na boki, tu trup, tam trup – mówi ze smutkiem Halina Kwiatkowska, sanitariuszka z batalionu „Kilińskiego”, która kiedy wybuchło powstanie miała 15 lat.

W latach 40. XX w. bohaterki tych historii trafiły do polskiego obozu jenieckiego dla kobiet w Oberlangen. Poznały się kilka lat później w kole AK w Londynie. Trudno się dziwić, w obozie w Oberlangen więzionych było 1726 kobiet.

– Od 1974 r. pracowałam w komisji weryfikacyjnej AK, w Studium Polski Podziemnej, kiedy komisja się rozwiązała, w dalszym ciągu zajmowałam się kompletowaniem archiwów Armii Krajowej. Wtedy wciągnęłam do współpracy moje koleżanki, między innymi Halinę Kwiatkowską – wspomina Marzenna Schejbal.

Dzieci akowców

Osoby odwiedzające SPP to nie tylko byli powstańcy. Często przychodzą tu dzieci czy krewni byłych działaczy AK. Wizyty w SPP to dla nich możliwość poznania historii i okazja do nadrobienia straconego czasu. Ściągają tu osoby spoza Londynu, bo studiowanie przepastnych akt AK to najlepsza droga do pielęgnowania pamięci o ich rodzicach.

Jedną z takich osób jest Andrzej Pluskowski, który urodził się w 1944 r. „na stole w piwnicy podczas bombardowania”. Choć skończył 70 lat, wciąż jest czynnym zawodowo przewodnikiem zagranicznych wycieczek. Mieszka w Portugalii, ale za każdym razem gdy jest w Londynie, wpada do SPP. Dzieciństwo spędził we Francji, potem zamieszkał w UK, a później stał się obywatelem świata. W Polsce spędził tylko kilka pierwszych lat swojego życia, ale dosyć dobrze mówi w ojczystym języku, a na klapie jego marynarki mieni się znak Polski Walczącej.

– Mój ojciec był porucznikiem AK i z ich ramienia prowadził biuro ewidencji ludności w getcie. W czasie wojny ukrywał w swoim domu przy ul. Elektoralnej w Warszawie osiem rodzin żydowskich, w tym jedną czteroosobową, która przemieszkała w jego domu blisko 2,5 roku. Teraz ciągnie się sprawa w Yad Vashem – Instytucie Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu w Jerozolimie – o uznanie ojca pomocnikiem Żydów w Polsce – relacjonuje Pluskowski.

Choć pan Andrzej znał ojca zaledwie kilka lat, robi wszystko, by pielęgnować pamięć o nim i kompletuje historię swojego taty. Teraz pracuje nad rozbudowaniem hasła „Józef Pluskowski” w internetowej encyklopedii po angielsku.

Pracowite wtorki

W każdy wtorek, między godziną 10.00 a 15.00 wolontariusze SPP pracują w pocie czoła. Starsi porządkują dokumenty, a młodsi skanują. Część akt została błędnie skatalogowana, inne to nowe zbiory, które przysyłają rodziny akowców. Obok jednej z wolontariuszek leży kartka z wydrukowanym alfabetem, na której są podkreślone polskie znaki. Okazuje się, że pani Janina Stampf, choć jest Polką, zdecydowanie lepiej mówi po angielsku. Nic dziwnego, urodziła się w UK i tu chodziła do szkół. Jest wolontariuszką w SPP, bo chce dowiedzieć się jak najwięcej o historii swoich rodziców.

– Moja mama była w AK. Po powstaniu trafiła do największego obozu jenieckiego dla polskich kobiet w Oberlangen. Tam poznała mojego tatę, który ukradkiem dawał jej mleko dla dzieci w obozie. Wówczas był żołnierzem z oddziałów gen. Maczka. Zakochała się w nim bez pamięci, niedługo potem pobrali się – mówi z silnym angielskim akcentem Janina Stapf, wolontariuszka SPP.

Wolontariuszką SPP jest też Maria Podhorska. Do Londynu przyjechała w latach 60. Po skończeniu historii na Uniwersytecie Warszawskim, pracowała w Muzeum Wojska Polskiego. Do UK ściągnął ją jej przyszły mąż. Wtedy nie znała angielskiego, ale w ciągu kilku miesięcy nauczyła się mówić na tyle sprawnie, że została nauczycielką historii w jednej z tutejszych szkół. Pracowała tam aż do emerytury. Wolontariat w SPP to połączenie jej pasji, jaką jest historia, a z drugiej strony radość z poznawania losów ludzi ze środowiska jej taty.

– Mój ojciec był w sądzie koleżeńskim AK. Pewnego dnia wydał wyrok na Jagę Juno, żonę piekielnie znanego wówczas aktora Krzysztofa Junosza-Stępowskiego. Juno była narkomanką i donosiła do gestapo na Polaków, żeby zdobyć pieniądze na narkotyki. Mój ojciec w 1943 r. wydał wyrok – za zdradę musiała umrzeć. Kiedy AK przyszło dokonać egzekucji, Junosza-Stępowski zasłonił ją własną piersią, w efekcie czego zginęli oboje. Pamiętam, że kiedy tata dowiedział się o tym, płakał jak dziecko. Obwiniał się za śmierć niewinnego człowieka i w dodatku doskonałego aktora – wspomina Maria Podhorska.

Wolontariusze SPP to nie tylko osoby, dla których AK to ważny element osobistych czy rodzinnych losów. Swój wolny czas spędzają tu również młodzi miłośnicy historii. Oni pielęgnują swoje poczucie tożsamości narodowej.

Radek Dobreńko pracuje w Londynie jako inżynier sieciowy w BBC. Od zawsze interesował się historią. Podczas ostatnich obchodów Powstania Warszawskiego był akurat w Polsce. Poznał Marzennę Schejbal, która opowiedziała mu o Studium i przyznała, że brakuje wolontariuszy. Po powrocie do Anglii zgłosił gotowość do pracy i pomaga do dziś. To nie jedyny młody wolontariusz SPP. Paweł Procajło, Damian Lawer czy Karolina Trzeskowska to osoby, które mimo codziennych obowiązków znajdują czas, by przyjść i pomagać w Studium. – W tych ludziach jest nadzieja na przetrwanie SPP, kiedy nas starych akowców zabraknie – mówi Marzenna Schejbal.

Nowe wyzwania

– Teraz marzy nam się ujednolicony system internetowy. Jeśli uda nam się to osiągnąć, i każdy będzie mógł z wygodnego fotela wertować nasze archiwa albo przynajmniej sprawdzić czy mamy interesujący go dokument – mówi Krzysztof Bożejewicz. Wprowadzenie takiego systemu wymaga ogromnych nakładów finansowych. Studium cierpi też na chroniczny brak rąk do pracy. O ile z katalogowaniem spokojnie poradzą sobie starsi członkowie Studium, to do obsługi skanera potrzeba więcej młodych. Każda pomoc jest dobra, każdy nowo zeskanowany dokument to kolejna cegiełka w procesie pełnej digitalizacji zbiorów AK. Być może to jedyna droga do zachowania ich dla przyszłych pokoleń.

...

Tak to dopiero historia ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:43, 03 Kwi 2015    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

By pamięć o żołnierzach AK nigdy nie zgasła

– Kiedy kanał się zakorkował, przełożeni kazali nam przepchnąć coś, co nas zatrzymało. Dopiero przy kolejnej studzience okazało się, że tym czymś były zwłoki osoby z poprzedniego transportu – takich wywołujących ciarki na plecach historii można posłuchać w Studium Polski Podziemnej w Londynie. Tutaj ból wspomnień powstania przeplata się z solidną pracą archiwistów i wolontariuszy. Choć najstarsi zaangażowani w działalność organizacji mają ponad 90 lat, nie brakuje im determinacji, by chronić największy zbiór akt Armii Krajowej poza granicami Polski.

Nigdy nie oddamy nikomu tych dokumentów – zapewnia Marzenna Schejbal, sanitariuszka w powstaniu warszawskim, obecnie członkini zarządu SPP.

Studium Polski Podziemnej to instytucja naukowo-archiwalna z potężnym zbiorem materiałów i przedmiotów pochodzących z czasów Państwa Podziemnego i Armii Krajowej (11 Leopold Road, London, W5 3PB).

– SPP to nie tylko archiwum, ale przede wszystkim ludzie. Tu panuje specyficzna, kameralna atmosfera. Tu każdy jest częścią zespołu – przyznaje Krzysztof Bożejewicz, główny archiwista SPP.

Powstało w 1947 r. w Londynie z inicjatywy gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego, tego samego, który podjął decyzję o wybuchu Powstania Warszawskiego. Ponad 25 lat temu SPP połączyło się z Instytutem Polskim i Muzeum im. gen. Sikorskiego, ale zachowało niezależność.

W zbiorach SPP znajdziemy liczne oficjalne dokumenty państwowe z czasów Armii Krajowej, pamiątki przekazane osobiście przez oficerów AK i polityków Polskiego Państwa Podziemnego m.in. założyciela SPP gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego, Kazimierza Iranka-Osmeckiego, Tadeusza Pełczyńskiego. W zasobach Studium znajduje się również wiele osobistych teczek cichociemnych, archiwalne wydania podziemnych gazet, stare plakaty, mapy i blisko 5 tys. książek.

– Mamy tu 250 metrów bieżących archiwum – podsumowuje Krzysztof Bożejewicz. Obecnie głównym celem Studium jest przelanie wszystkich archiwów na dyski komputera. Choć proces digitalizacji trwa od lat 90., na razie udało się objąć nim tylko 15 proc. zasobów. Na początku SPP dysponowała tylko amatorskim sprzętem, jednak od kiedy instytucja kupiła szybki nowoczesny skaner – jakość i szybkość pracy bardzo się poprawiła. Sprawna maszyna to jednak nie wszystko.

– Większość tych dokumentów została przeskanowana przez naszych wolontariuszy. Potrzebujemy jednak dodatkowych rąk do pracy, bo digitalizacja to proces ogromnie czasochłonny – podkreśla Krzysztof Bożejewicz.

Ważnym zadaniem SPP jest też działalność wydawnicza i edukacyjna. To tutaj przyjeżdżają historycy, piszący o Powstaniu Warszawskim, czy rodziny cichociemnych, gdy chcą uargumentować wniosek o ważne rządowe odznaczenie.

– W 1968 mój ojciec został pośmiertnie nagrodzony krzyżem AK. Aby otrzymać takie wyróżnienie komisja potrzebowała specjalnej dokumentacji potwierdzającej zasługi kandydata. W tym przypadku archiwum SPP okazało się nieocenione – mówi Andrzej Pluskowski, syn Józefa Pluskowskiego, porucznika AK.

Lekcje historii

Tu zwykła rozmowa jest lekcją historii. – Wolontariatu w SPP nie traktuję jak pracę tylko jak przyjemność. Uwielbiam tu przyjeżdżać, trochę pogadać, posłuchać ludzi, którzy tworzyli tę historię – mówi Radek Dobreńko, wolontariusz.

Trudno się dziwić, bo wydarzenia, o których opowiadają działacze AK często mrożą krew w żyłach. Co ciekawe, często mimo skończonych 90 lat doskonale pamiętają daty, nazwy miejsc i ulic czy topografię Warszawy. Ich opowiadania są jak żywcem wyrwane z książki przygodowej. Tyle tylko, że tu wszystko jest w stu procentach prawdziwe.

– 2 września 1944 r. chcieliśmy się przedostać kanałami do Śródmieścia. Właz, z którego zaczęliśmy wyprawę mieścił się w okolicach więzienia na ul. Daniełowiczowskiej na Starym Mieście w Warszawie. Kanał, którym szliśmy był bardzo, bardzo wąski, miał zaledwie 70-80 cm średnicy, dlatego żeby przejść musieliśmy się czołgać. W końcu nasza trasa zakorkowała się, nikt nie wiedział dlaczego. Chłopcy wpadli w panikę. Niektórzy, chcieli wracać, mówili, że wolą zginąć od kuli niż w kanale. Dziewczynki ich uspokajały, bo wiedziały, że Niemcy obstawiają niektóre studzienki, a hałasy mogą ich zwabić. W końcu padł rozkaz – przełożeni kazali nam przepchnąć coś, co nas zatrzymało. Dopiero przy kolejnej studzience okazało się, że tym czymś były zwłoki osoby z poprzedniej tury – wspomina Marzenna Schejbal, sanitariuszka i łączniczka z Batalionu „Łukasińskiego”, która miała 20 lat, kiedy wybuchło powstanie.

– W czasie wojny Niemcy, ulica po ulicy, bombardowali całe Śródmieście. Podczas jednego z ataków, ja byłam akurat na poczcie głównej, gdzie znajdowała się kwatera dowództwa batalionu „Kilińskiego”. Był tam też mały szpital dla rannych, w którym wtedy pracowałam. W pewnym momencie Niemcy zaczęli zrzucać bomby również na nasz szpital. Cały budynek drżał. Miałam wtedy ogromne szczęście, bo pokój, w którym wtedy się znalazłam, ocalał. Siła uderzenia była jednak tak duża, że my dosłownie odbijaliśmy się od ściany do ściany. Kiedy skończyło się bombardowanie, z pokoju wyprowadził nas lekarz. Pamiętam, że trzymał mnie wtedy za rękę. Przechodząc, rozglądałam się na boki, tu trup, tam trup – mówi ze smutkiem Halina Kwiatkowska, sanitariuszka z batalionu „Kilińskiego”, która kiedy wybuchło powstanie miała 15 lat.

W latach 40. XX w. bohaterki tych historii trafiły do polskiego obozu jenieckiego dla kobiet w Oberlangen. Poznały się kilka lat później w kole AK w Londynie. Trudno się dziwić, w obozie w Oberlangen więzionych było 1726 kobiet.

– Od 1974 r. pracowałam w komisji weryfikacyjnej AK, w Studium Polski Podziemnej, kiedy komisja się rozwiązała, w dalszym ciągu zajmowałam się kompletowaniem archiwów Armii Krajowej. Wtedy wciągnęłam do współpracy moje koleżanki, między innymi Halinę Kwiatkowską – wspomina Marzenna Schejbal.

Dzieci akowców

Osoby odwiedzające SPP to nie tylko byli powstańcy. Często przychodzą tu dzieci czy krewni byłych działaczy AK. Wizyty w SPP to dla nich możliwość poznania historii i okazja do nadrobienia straconego czasu. Ściągają tu osoby spoza Londynu, bo studiowanie przepastnych akt AK to najlepsza droga do pielęgnowania pamięci o ich rodzicach.

Jedną z takich osób jest Andrzej Pluskowski, który urodził się w 1944 r. „na stole w piwnicy podczas bombardowania”. Choć skończył 70 lat, wciąż jest czynnym zawodowo przewodnikiem zagranicznych wycieczek. Mieszka w Portugalii, ale za każdym razem gdy jest w Londynie, wpada do SPP. Dzieciństwo spędził we Francji, potem zamieszkał w UK, a później stał się obywatelem świata. W Polsce spędził tylko kilka pierwszych lat swojego życia, ale dosyć dobrze mówi w ojczystym języku, a na klapie jego marynarki mieni się znak Polski Walczącej.

– Mój ojciec był porucznikiem AK i z ich ramienia prowadził biuro ewidencji ludności w getcie. W czasie wojny ukrywał w swoim domu przy ul. Elektoralnej w Warszawie osiem rodzin żydowskich, w tym jedną czteroosobową, która przemieszkała w jego domu blisko 2,5 roku. Teraz ciągnie się sprawa w Yad Vashem – Instytucie Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu w Jerozolimie – o uznanie ojca pomocnikiem Żydów w Polsce – relacjonuje Pluskowski.

Choć pan Andrzej znał ojca zaledwie kilka lat, robi wszystko, by pielęgnować pamięć o nim i kompletuje historię swojego taty. Teraz pracuje nad rozbudowaniem hasła „Józef Pluskowski” w internetowej encyklopedii po angielsku.

Pracowite wtorki

W każdy wtorek, między godziną 10.00 a 15.00 wolontariusze SPP pracują w pocie czoła. Starsi porządkują dokumenty, a młodsi skanują. Część akt została błędnie skatalogowana, inne to nowe zbiory, które przysyłają rodziny akowców. Obok jednej z wolontariuszek leży kartka z wydrukowanym alfabetem, na której są podkreślone polskie znaki. Okazuje się, że pani Janina Stampf, choć jest Polką, zdecydowanie lepiej mówi po angielsku. Nic dziwnego, urodziła się w UK i tu chodziła do szkół. Jest wolontariuszką w SPP, bo chce dowiedzieć się jak najwięcej o historii swoich rodziców.

– Moja mama była w AK. Po powstaniu trafiła do największego obozu jenieckiego dla polskich kobiet w Oberlangen. Tam poznała mojego tatę, który ukradkiem dawał jej mleko dla dzieci w obozie. Wówczas był żołnierzem z oddziałów gen. Maczka. Zakochała się w nim bez pamięci, niedługo potem pobrali się – mówi z silnym angielskim akcentem Janina Stapf, wolontariuszka SPP.

Wolontariuszką SPP jest też Maria Podhorska. Do Londynu przyjechała w latach 60. Po skończeniu historii na Uniwersytecie Warszawskim, pracowała w Muzeum Wojska Polskiego. Do UK ściągnął ją jej przyszły mąż. Wtedy nie znała angielskiego, ale w ciągu kilku miesięcy nauczyła się mówić na tyle sprawnie, że została nauczycielką historii w jednej z tutejszych szkół. Pracowała tam aż do emerytury. Wolontariat w SPP to połączenie jej pasji, jaką jest historia, a z drugiej strony radość z poznawania losów ludzi ze środowiska jej taty.

– Mój ojciec był w sądzie koleżeńskim AK. Pewnego dnia wydał wyrok na Jagę Juno, żonę piekielnie znanego wówczas aktora Krzysztofa Junosza-Stępowskiego. Juno była narkomanką i donosiła do gestapo na Polaków, żeby zdobyć pieniądze na narkotyki. Mój ojciec w 1943 r. wydał wyrok – za zdradę musiała umrzeć. Kiedy AK przyszło dokonać egzekucji, Junosza-Stępowski zasłonił ją własną piersią, w efekcie czego zginęli oboje. Pamiętam, że kiedy tata dowiedział się o tym, płakał jak dziecko. Obwiniał się za śmierć niewinnego człowieka i w dodatku doskonałego aktora – wspomina Maria Podhorska.

Wolontariusze SPP to nie tylko osoby, dla których AK to ważny element osobistych czy rodzinnych losów. Swój wolny czas spędzają tu również młodzi miłośnicy historii. Oni pielęgnują swoje poczucie tożsamości narodowej.

Radek Dobreńko pracuje w Londynie jako inżynier sieciowy w BBC. Od zawsze interesował się historią. Podczas ostatnich obchodów Powstania Warszawskiego był akurat w Polsce. Poznał Marzennę Schejbal, która opowiedziała mu o Studium i przyznała, że brakuje wolontariuszy. Po powrocie do Anglii zgłosił gotowość do pracy i pomaga do dziś. To nie jedyny młody wolontariusz SPP. Paweł Procajło, Damian Lawer czy Karolina Trzeskowska to osoby, które mimo codziennych obowiązków znajdują czas, by przyjść i pomagać w Studium. – W tych ludziach jest nadzieja na przetrwanie SPP, kiedy nas starych akowców zabraknie – mówi Marzenna Schejbal.

Nowe wyzwania

– Teraz marzy nam się ujednolicony system internetowy. Jeśli uda nam się to osiągnąć, i każdy będzie mógł z wygodnego fotela wertować nasze archiwa albo przynajmniej sprawdzić czy mamy interesujący go dokument – mówi Krzysztof Bożejewicz. Wprowadzenie takiego systemu wymaga ogromnych nakładów finansowych. Studium cierpi też na chroniczny brak rąk do pracy. O ile z katalogowaniem spokojnie poradzą sobie starsi członkowie Studium, to do obsługi skanera potrzeba więcej młodych. Każda pomoc jest dobra, każdy nowo zeskanowany dokument to kolejna cegiełka w procesie pełnej digitalizacji zbiorów AK. Być może to jedyna droga do zachowania ich dla przyszłych pokoleń.

...

Tak to dopiero historia ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:57, 07 Maj 2015    Temat postu:

Żołnierze AK w rocznicę końca wojny apelują o szacunek do wolnej Polski

O szacunek i miłość do suwerennej i niepodległej Rzeczpospolitej oraz "uczciwą pracę nad dalszą budową życia społecznego, gospodarczego i kulturalnego" w związku z 70. rocznicą zakończenia II wojny światowej apeluje Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej.

"Zakończenie II wojny światowej my, żołnierze Armii Krajowej i działacze Polskiego Państwa Podziemnego przyjęliśmy z wielką ulgą, ale i bolesnymi uczuciami. Nie było to bezwarunkowe zwycięstwo, takie jak 11 listopada 1918 roku. Koniec wojny nie stał się, między innymi z winy politycznych decyzji naszych zachodnich sojuszników, powrotem do wolnej i suwerennej Rzeczypospolitej" - napisano w oświadczeniu.

Jak podkreśla Związek, na długie dziesiątki lat powstała PRL, "podporządkowana ZSRR z wszystkimi tego konsekwencjami politycznymi, społecznymi, gospodarczymi i kulturowymi". "Do dziś ponosimy konsekwencję tamtych lat, do dziś również nie rozliczono zbrodni sowieckich wobec naszego narodu. Dlatego też świętując obecnie zakończenie II wojny światowej - świętujemy równie silnie odzyskanie przez Polskę suwerenności i niepodległości przed 25-ciu laty. Niełatwa i długa była droga do III Rzeczypospolitej, do naszego zwycięstwa" - zaznacza organizacja.

W przesłanym piśmie apeluje również do społeczeństwa polskiego o szacunek i miłość do suwerennej i niepodległej Rzeczypospolitej i jej demokratycznego ustroju. "O ochronę wspólnych dóbr moralnych i materialnych, o uczciwą pracę nad dalszą budową naszego życia społecznego, gospodarczego i kulturalnego. Nasza wolność została z wielkim trudem odzyskana. Musimy ją ochraniać" - akcentuje Zarząd Główny Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.

II wojna światowa zakończyła się podpisaniem przez Niemcy, które reprezentował feldmarszałek Wilhelm Keitel, bezwarunkowej kapitulacji w jednym z berlińskich kasyn o godz. 22.30 czasu środkowo-europejskiego dnia 8 maja 1945 r. Przerwanie działań wojennych kończące trwającą od 1 września 1939 r. wojnę nastąpiło dokładnie o 23.01. Kapitulacja III Rzeszy zakończyła działania wojenne w Europie. Nadal jednak toczyły się walki z Japonią na Dalekim Wschodzie. Dopiero jej kapitulacja - 2 września 1945 r. - była końcem II wojny światowej, która pochłonęła ponad 50 mln ofiar - poległych, zamordowanych i zmarłych w wyniku działań wojennych.

Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej powstał 15 marca 1990 r. na zjeździe żołnierzy AK w Warszawie. Połączono wówczas środowiska skupione wokół Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej i Związku Żołnierzy Armii Krajowej. ŚZŻAK Zrzesza członków AK i innych organizacji zbrojnych podporządkowanych w czasie wojny legalnemu Rządowi RP na emigracji, które walczyły o odzyskanie niepodległości Polski. Na początku lat 90. XX w. po zorganizowaniu środowisk, kół i okręgów Związek liczył ponad 80 tys. członków. Obecnie, jak podaje Związek, organizacja zrzesza ok. 12 tys. osób.

...

Tak to jest chlubą Polski.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:33, 08 Cze 2015    Temat postu:

Odnowiona Izba Pamięci "Jędrusiów"


W Sulisławicach w województwie świętokrzyskim została otwarta odnowiona Izba Pamięci oddziału partyzanckiego "Jędrusie". Z inicjatywy młodych ludzi zaniedbane pomieszczenia Izby zmieniły się w małe muzeum. Eksponaty zostały opracowane i opisane w profesjonalny sposób we współpracy z Muzeum Historycznym Miasta Tarnobrzegu.

Przy okazji renowacji udało się wzbogacić zbiory. Partyzanci i ich rodziny chętnie przekazywali różne pamiątki. Tomasz Kowal ze Społecznego Komitetu Odnowy Izby Pamięci Jędrusiów zaznacza, że on i jego rówieśnicy zrobili ten remont z potrzeby serca. Jak dodaje, Sulisławice żyją tradycją oddziału partyzanckiego "Jędrusiów", który walczył na terenach kielecczyzny. Jest tam szkoła im. Jędrusiów, którą kończyły osoby zaangażowane w odnowienia Izby Pamięci.
REKLAMA


W uroczystości otwarcia Izby uczestniczyła Joanna Kotasiak - wnuczka Marcina Kozłowskiego, pseudonim "Łysy". Z podziwem i wdzięcznością wyrażała się o inicjatywnie młodych ludzi, by odnowić miejsce poświęcone pamięci legendarnych kieleckich partyzantów.

W Izbie Pamięci oddziału "Jędrusie" są m.in. oryginalne zdjęcia, legitymacje, odznaki, egzemplarze tajnej gazety "Odwet" i rzeczy osobiste partyzantów.

...

Takie muzea mozna tworzyc wszedzie moze jako ogolny osrodek kultury bedzie taniek utrzymac w malych miejscowosciach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:14, 18 Cze 2015    Temat postu:

"Marsz na wAKacje" w Muzeum Armii Krajowej

Marsz na wAKacje do Muzeum - Materiały prasowe

Wycieczki do miejsc związanych z najnowszą historią Polski, wizyty w jednostkach wojskowych, zajęcia ruchowe, warsztaty i spacery, a do tego wyjątkowe lekcje historii na ekspozycji muzealnej – to propozycje przygotowane przez Muzeum Armii Krajowej w Krakowie dla dzieci.

Już po raz trzeci Muzeum AK zaprasza na półkolonie. Tym razem odbędą się one pod hasłem: "Marsz na wAKacje!" Dzieci odwiedzą m.in. wojskowy Zespół Zarządzania Wsparciem Teleinformatycznym, 5. Batalion Dowodzenia w Rząsce, 8. Bazę Lotnictwa Transportowego w Balicach, kopce Kościuszki i Kraka, kamieniołom Liban i park Jordana.
REKLAMA


W Muzeum będą mogły poznać niezwykłe maszyny II wojny światowej, wcielić się w rolę młodych konspiratorów oraz poznać losy wybranych bohaterów. Muzeum przygotowało również wierną kopię matrycy do produkcji orzełków czapkowych, dzięki której dzieci będą mogły przygotować plastelinowe wersje odcisków. Oryginalna sztanca prezentowa jest na ekspozycji stałej.

Muzeum AK zaprasza dzieci w wieku od 7 do 13 lat. Pierwszy z czterech turnusów zaczyna się za miesiąc.

Ramowy program:
"Kraków w walce o niepodległą" - wycieczka do miejsc związanych z I wojną światową (ul. Oleandry, Błonia), zajęcia integrujące i ruchowe w parku Jordana
"Wojsko wczoraj i dziś" - wizyta w jednostce wojskowej, zajęcia warsztatowe
"Niezwykłe wojskowe maszyny" - wizyta w siedzibie 8. Bazy Lotnictwa Transportowego. Zajęcia warsztatowe poświęcone maszynom wykorzystywanym podczas II wojny światowej (m.in. rakieta V2, radiostacja, Enigma)
"Podgórze podczas II wojny światowej"- spacer na Kopiec Kraka i do Kamieniołomu Liban w Płaszowie
"Wojskowe technologie kiedyś i dziś"- wizyta w Zespole Zarządzania Wsparciem Teleinformatycznym.

Turnusy:

I. 20–24 lipca (poniedziałek–piątek)

II. 27–31 lipca (poniedziałek–piątek)

III. 3–7 sierpnia (poniedziałek–piątek)

IV. 10–14 sierpnia (poniedziałek–piątek)

Szczegóły i zapisy na stronach internetowych Muzeum Armii Krajowej.

...

Ważne i ciekawe.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:36, 10 Lip 2015    Temat postu:

Muzeum AK zaprasza dzieci na wAKacje
Piotr Ogórek
Dziennikarz Onetu

Muzeum AK zaprasza dzieci na wAKacje - Materiały prasowe

Muzeum Armii Krajowej w Krakowie zaprasza wszystkie dzieci w wieku od 7 do 13 lat na specjalne półkolonie. To program ciekawych wycieczek po mieście i towarzyszących im atrakcji związanych głównie z wojskiem, AK czy I i II wojną światową.

Muzeum AK wychodzi ze swoją ofertą do dzieci, które wakacje spędzają w Krakowie. Dzięki Muzeum mogą je spędzić w postaci półkolonii podczas czterech turnusów od 20 lipca do 14 sierpnia. Oprócz zabawy dzieci w wieku od 7 do 13 lat poznają wojenną i konspiracyjną historię.
REKLAMA


Dzieciaki będą mogły odwiedzić na przykład miejsca związane z I wojną światową (ul. Oleandry, Błonia, poznanie m.in. postaci Marszałka Józefa Piłsudskiego). Muzeum zaplanowało także wizytę w Zespole Zarządzania Wsparciem Teleinformatycznym, gdzie odbędą się zajęcia warsztatowe poświęcone maszynom wykorzystywanym podczas II wojny światowej (m.in. rakieta V2, radiostacja, Enigma).

Oprócz tego przygotowano wizytę w jednostce wojskowej, zwiedzanie Kopca Kościuszki oraz zakątków miasta, gdzie prowadzono działalność konspiracyjną.

Program turnusów urozmaicą gry ruchowe i terenowe, podczas których m.in. będzie można odkryć tajniki pracy polskich wywiadowców.

Szczegóły dotyczące zapisów i kosztów znajdują się na stronie muzeum-ak.pl.

...

Ciekawe.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 0:42, 12 Lip 2015    Temat postu:

Powstańcze wiersze na koncercie w Muzeum Powstania Warszawskiego


Zaaranżowane muzycznie przez zespół Voo Voo i jego gości wiersze, nadesłane w sierpniu 1944 r. na konkurs ogłoszony przez Armię Krajową, zostaną zaprezentowane 24 lipca w Muzeum Powstania Warszawskiego na koncercie dla uczczenia 71. rocznicy wybuchu zrywu.

- Muzeum co roku zwraca się do różnych twórców z prośbą o odniesienie się w sposób artystyczny do rocznicy powstania warszawskiego. Na początku tego roku zwróciliśmy się z taką prośbą do grupy Voo Voo. Inspiracją dla nich był konkurs "Placówka '44" na utwór poetycki, mający na celu wsparcie walczącej lewobrzeżnej Warszawy, ogłoszony na Pradze w sierpniu 1944 r. przez władze Armii Krajowej na tym terenie. Na Pradze powstanie niestety dość szybko upadło, jednak starano się wspierać zryw trwający na lewym brzegu Wisły, także w taki sposób - opowiadał dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski.
REKLAMA


Na konkurs wpłynęło w sumie kilkadziesiąt prac, które zostały wydane w podziemnym wydawnictwie. Nagrodami była broń - pistolet maszynowy Steyr, pistolet ręczny Mauser oraz pięć granatów. - Laureaci pierwszych dwóch nagród zostali rozszyfrowani - to Jerzy Korszyński i Bogusław Podgórski. Natomiast zdobywca trzeciego miejsca nie został dotąd rozpoznany i nadal go poszukujemy, podobnie jak autorów innych utworów - zaakcentował Ołdakowski.

Jak zaznaczył, wiersze nadesłane na konkurs zostały muzycznie zaaranżowane przez zespół Voo Voo oraz zaproszonych przez niego gości m.in. Tomka Makowieckiego, Justynę Święs z grupy "The Dumplings", Barbarę Derlak ("Chłopcy Kontra Basia") i Barbarę Wrońską ("Pustki"). Na powstałej płycie "Placówka '44" znalazło się 12 utworów skomponowanych przez muzyków z Voo Voo - Wojciecha Waglewskiego, Karima Martusewicza, Mateusza Pospieszalskiego i Michała Bryndala.

- To doskonałe aranżacje muzyczne, zrealizowane w różnych stylistykach, również dzięki zaproszeniu do pracy nad płytą gości, muzyków młodego pokolenia. Wartością samych wierszy jest fakt, że powstawały na gorąco, by przekazać walczącym wsparcie. To nie są więc raczej takie wysmakowane tropy poetyckie, ale ich siłą są właśnie emocje, które muzyka w wyjątkowy sposób wyeksponowała. Dzięki temu powstał świeży, ciekawy album, w zróżnicowanych konwencjach artystycznych - powiedział dyrektor.

Piosenki zebrane na płycie zostaną zaprezentowane na plenerowym koncercie z cyklu "Pamiętamy '44" organizowanym przez Muzeum Powstania Warszawskiego co roku dla upamiętnienia rocznicy zrywu. W tym roku będzie on nosił tytuł "Placówka '44" i odbędzie się 24 lipca wieczorem tradycyjnie w Parku Wolności na terenie Muzeum. Tego samego dnia do sprzedaży trafi także płyta pod tym samym tytułem.

Powstanie warszawskie było największą akcją zbrojną podziemia w okupowanej przez Niemców Europie. 1 sierpnia 1944 roku do walki w stolicy przystąpiło ok. 40-50 tys. powstańców. Planowane na kilka dni, trwało ponad dwa miesiące. W czasie walk w Warszawie zginęło ok. 18 tys. powstańców, a 25 tys. zostało rannych. Straty wśród ludności cywilnej były ogromne i wynosiły ok. 180 tys. zabitych. Pozostałych przy życiu mieszkańców Warszawy, ok. 500 tys., wypędzono z miasta, które po powstaniu zostało niemal całkowicie spalone i zburzone.

...

To jest wychowanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:09, 24 Sie 2015    Temat postu:

Chcą uratować dom słynnego "Zośki". "To świadek historii"
Piotr Halicki
Dziennikarz Onetu

Chcą uratować dom słynnego "Zośki". "To świadek historii" - Materiały prasowe

To w tym domu odbywały się zebrania rady Szarych Szeregów, konspiracyjne spotkania młodzieży i intelektualistów, późniejszych uczestników powstania warszawskiego, to w nim ukrywali się ludzie podziemia w czasie okupacji niemieckiej. To tu wreszcie mieszkał Tadeusz "Zośka" Zawadzki z rodziną. Teraz ten budynek niszczeje. Są jednak ludzie, którzy chcą odkupić dom i urządzić w nim miejsce spotkań z historią oraz muzeum.

- To obiekt bardzo cenny architektonicznie i historycznie, można powiedzieć - "świadek" tej historii. Nie możemy pozwolić, by rozsypał się i zniknął z powierzchni ziemi. Będziemy walczyć, by go ocalić i zachować dla kolejnych pokoleń – mówi Onetowi Joanna Kowalska-Nowak z Towarzystwa Przyjaciół Zalesia Dolnego, które organizuje specjalną akcję, mającą na celu wykup, a potem odrestaurowanie budynku.
REKLAMA


Miejsce konspiracyjnych spotkań

Zaprojektowany przez znanego architekta Karola Sicińskiego, autora powojennej odbudowy Kazimierza Dolnego, drewniany dom w Zalesiu Dolnym – dziś dzielnicy podwarszawskiego Piaseczna, rzeczywiście ma bogatą historię. Własnością rodziny Zawadzkich stał się w 1929 roku. Tadeusz, późniejszy komendant Grup Szturmowych Szarych Szeregów na terenie Warszawy, znany pod pseudonimem "Zośka", miał wtedy dziewięć lat. Jego ojciec, prof. Józef Zawadzki, odkupił dom od swojego kolegi Józefa Radwana. Nowi właściciele mieszkali w nim w miesiącach letnich.
07add8b5-1fe2-4dbe-bf27-c6404418c2b5 Rodzina Zawadzkich w swoim domu w Zalesiu Dolnym - Materiały prasowe
Rodzina Zawadzkich w swoim domu w Zalesiu Dolnym

W latach przedwojennych było to miejsce spotkań młodzieży i intelektualistów. W czasie II wojny światowej odbywały się tu z kolei szkolenia kadry harcerskiej, zwane "Szkołą za lasem", spotkania konspiracyjne, ukrywali się tu członkowie polskiego podziemia. Przeprowadzano tu również zebrania rady Szarych Szeregów. W czasie okupacji w domu spotykali się m.in. gen. Stefan "Grot" Rowecki, Stanisław Broniewski "Orsza", a także koledzy Tadeusza: Aleksander Dawidowski, Janek Bytnar czy Jan Wuttke. To tutaj wiosną 1943 r. "Zośka", po namowach ojca, spisał przebieg słynnej "akcji pod Arsenałem". Rękopis przekazał Aleksandrowi Kamińskiemu. Dzięki temu powstały "Kamienie na szaniec".

W 1981 roku Anna Zawadzka przepisała notarialnie dom na Zgromadzenie Sióstr Urszulanek. Te mieszkały i prowadziły działalność w Zalesiu do połowy lat 90. Potem dom zajmowała rodzina jednej z sióstr, prowadząc hodowlę psów rasowych. Dom przez kilkadziesiąt lat nie był odnawiany i konserwowany. Od 2007 roku stoi pusty. Nie jest ogrzewany. Złodzieje rozkradli całe wyposażenie, a spadające suche gałęzie podziurawiły dach. Został naprawiony dzięki harcerzom z miejscowego hufca ZHP.

Wpisanie do rejestru zabytków

W 2009 roku, dzięki staraniom Towarzystwa Przyjaciół Zalesia Dolnego, został wpisany do rejestru zabytków. – "Przedmiotowa willa stanowi przykład dobrze zaprojektowanego drewnianego domu letniskowego – przystosowana jednak do całorocznego zamieszkiwania. Obiekt doskonale wpisuje się w leśny krajobraz podwarszawskiej miejscowości – Zalesia. (…) Dom przy ulicy Królowej Jadwigi 11 prezentuje walory artystyczne, przede wszystkim dzięki zachowaniu proporcji bryły oraz użytemu w fasadzie detalowi snycerskiemu. Obiekt posiada nadto szczególną wartość historyczną z uwagi na osoby przedwojennych właścicieli – rodzinę Zawadzkich, której zaangażowanie w sprawy kraju sprawiło, iż willa stała się miejscem konspiracyjnych spotkań najwyższych działaczy Polskiego Państwa Podziemnego" – napisała w uzasadnieniu Barbara Jezierska, ówczesna mazowiecka konserwator zabytków.

W 2011 roku dom został sprzedany. Nowy właściciel zamierzał m.in. wyremontować budynek i urządzić w nim muzeum. Niestety, z różnych przyczyn nie udało się zrealizować tych planów. Dwa lata temu dom ponownie został wystawiony na sprzedaż. By nie dopuścić go jego zniszczenia i ocalić go jako miejsce pamięci, społecznicy i miłośnicy historii postanowili wziąć sprawcy w swoje ręce.
07add8b5-1fe2-4dbe-bf27-c6404418c2b5 Obecny stan domu Zośki - Materiały prasowe
Obecny stan domu Zośki

- To jest naturalna konsekwencja dotychczasowych działań naszego towarzystwa oraz naszych przyjaciół na rzecz tego obiektu. Bez natychmiastowej pomocy ludzi dobrej woli dom nie przetrwa w XXI wieku, w czasach wysokiej technologii. Mimo że przetrwał wojnę, czas terroru okupanta, czas stalinizmu i stan wojenny. Dlatego postanowiliśmy stworzyć Fundację "Dom Zośki" i zorganizować zbiórkę publiczną pod hasłem "Ratuję dom Zośki" na rzecz wykupu tej nieruchomości od prywatnego właściciela i jej odrestaurowania – tłumaczy Joanna Kowalska-Nowak.

Muzeum Szarych Szeregów

To nie wszystko. Organizatorzy akcji chcą także stworzyć specjalny fundusz wieczysty, który zapewni bieżące utrzymanie domu. Na czym ma to polegać? – Fundusz ten nie będzie nigdy i w żaden sposób uszczuplony. Utrzymanie Domu „Zośki”, czyli jego konserwacja i bieżące naprawy, a także prąd, woda i inne instalacje, będzie finansowane z wypracowanych odsetek od zgromadzonego kapitału oraz pozyskiwanych dotacji na ten cel – wyjaśnia nasza rozmówczyni.

Suma, jaka jest potrzebna do zapewnienia kupna i utrzymania budynku, którą chcą zebrać organizatorzy akcji, to kwota rzędu 2,5 mln zł. – Po odrestaurowaniu obiektu chcielibyśmy urządzić w nim miejsce spotkań z historią, a w dalszej perspektywie, co jest naszym marzeniem - Muzeum Szarych Szeregów. Byłaby to pierwsza taka placówka poświęcona formacji harcerskiej z czasów II wojny światowej. Oczywiście wszystko pod nadzorem i zgodnie z zaleceniami konserwatora zabytków – podkreśla Joanna Kowalska-Nowak.

Każdy może wziąć udział w akcji "Ratuję dom Zośki". Jak pomóc? Można wpłacić dowolną sumę pieniędzy na specjalne konto dedykowane akcji: 65 8002 0004 0024 9324 2000 0101. Można też wziąć udział w jednej ze zbiórek publicznych. Okazja ku temu trafi się, chociażby w najbliższy weekend. W dniach 29-30 sierpnia, na terenie Zalesia Dolnego, odbędzie się VIII Festiwal Otwarte Ogrody, podczas którego będzie prowadzona zbiórka właśnie na wykup domu "Zośki".

Bohater "Kamieni na szaniec"
07add8b5-1fe2-4dbe-bf27-c6404418c2b5 Tadeusz Zawadzki ps. Zośka - Materiały prasowe
Tadeusz Zawadzki ps. Zośka

Tadeusz Zawadzki, działający pod pseudonimami "Zośka", "Kajman", "Kotwicki", "Lech Pomarańczowy", "Tadeusz", to instruktor harcerstwa, podporucznik AK, komendant Grup Szturmowych Szarych Szeregów na terenie Warszawy. 26 marca 1943 r. dowodził grupą "Atak" w słynnej "akcji pod Arsenałem", podczas której odbito z rąk Gestapo jego przyjaciela Jana Bytnara "Rudego" oraz 20 innych więźniów. Brał też udział w wielu innych tego typu przedsięwzięciach. Poległ podczas ataku na strażnicę niemieckiej policji granicznej w Sieczycach koło Wyszkowa, w nocy z 20 na 21 sierpnia 1943 r. To on jest pierwowzorem "Zośki", jednego z bohaterów książki Aleksandra Kamińskiego pt. "Kamienie na szaniec".

...

Jesli sie da zagospodarowac to swietnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:22, 09 Sie 2016    Temat postu:

Kamery, jakimi filmowano Powstanie Warszawskie, prezentem dla muzeum
wyślij
drukuj
kawi, dmilo | publikacja: 08.08.2016 | aktualizacja: 20:43 wyślij
drukuj
Takich kamer używano podczas Powstania Warszawskiego (fot. PAP/Marcin Obara)
Takich kamer używali filmowcy podczas Powstania Warszawskiego. Dwa aparaty zostały w poniedziałek przekazane do Muzeum Powstania Warszawskiego przez filmowca Andrzeja Żydaczewskiego.
Zbiory muzeum wzbogaciły się o kamery KINAMO 35 mm i Cine Kodak 35 mm. Obie w stanie idealnym, z kompletem wymiennych obiektywów, światłomierzy i instrukcji obsługi w oryginalnych opakowaniach.

Kamera Kodak 35 mm jest widoczna na znanym i często reprodukowanym kadrze filmowym, który przedstawia operatora referatu filmowego Biura Informacji i Propagandy KG AK Stefana Balę „Gizę”, realizującego materiał ze stanowiska przy elektrowni miejskiej na Powiślu. Była to jedyna kamera, otrzymana w czasie konspiracji przez referat filmowy drogą zrzutową, w odpowiedzi na wysłaną do władz londyńskich prośbę o wsparcie materiałowe filmowców BIP-u.
#wieszwiecej | Polub nas

„W czasie Powstania ludzie żyli intensywniej”
Kamera nakręcana korbką

Darczyńcą jest Andrzej Żydaczewski, operator filmowy i wieloletni członek Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Zapewnił, że kamery są w pełni sprawne i gotowe do użycia. Żydaczewski przypomniał, że operatorzy posługujący się takimi kamerami, aby utrzymać się w rytmie, ułatwiali sobie pracę kręcąc korbą kamery w rytm nuconej melodii. Nie wiemy jednak, jakie to były piosenki.

Dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski obiecał, że kamery nie skończą jako zakurzone eksponaty na muzealnych półkach. – Zmieniamy ekspozycję w niektórych miejscach. Zapraszamy na wystawę o łączności; na pewno będziemy ją rozbudowywać o te kamery i informacje, jak tworzono kroniki powstańcze, jak działało Biuro Informacji i Propagandy AK – mówił.

Dodał, że planowane jest sprawdzenie użyteczności ofiarowanych kamer. – Darczyńca twierdzi, że ich stan pozwala na kręcenie filmu za ich pomocą, prawdopodobnie sprawdzimy to. Można jeszcze dostać czarno-białe filmy do tych kamer. Z tego pewnie powstanie reportaż z dzisiejszej Warszawy, zrobiony z ich wykorzystaniem – dodał Ołdakowski.
20 operatorów i 9 kamer

Tuż przed wybuchem powstania w Warszawie AK miało 20 przeszkolonych operatorów i 9 kamer. Pochodziły one z różnych źródeł. Bracia Szope zakupili od znajomych dwie kamery (De Vrai i Ernemann), własną kamerę reporterską firmy Bell&Howell model Eymo 71 Q miał też Robert Banach. Część zapasów taśmy filmowej pozyskano jeszcze w czasie konspiracji, część zakupiono ze środków prywatnych. W sumie powstańcy mieli do dyspozycji kilkanaście tysięcy metrów taśmy, co pozwalało na realizację kilku godzin filmu. Na początku powstania przejęto taśmę z niemieckich magazynów i sklepów - w sumie 30 tys. metrów taśmy.

Filmowcy rozpoczęli pracę od pierwszych dni powstania. Nie otrzymali odgórnych poleceń w sprawie tematyki zdjęć, nie przekazywano im również informacji o planowanych działaniach bojowych. Powstańczy filmowcy zdani byli na własną intuicję i szczęście. Kilka sfilmowanych przez nich scen zostało zainscenizowanych po działaniach bojowych – taki zabieg był często stosowany przez dokumentalistów frontowych II wojny światowej.

Filmowcy przemieszczali się po ogarniętym walką mieście pojedynczo lub parami. Filmowano działania wojskowe, msze, śluby, pogrzeby, działalność kuchni polowych, pozyskiwanie wody, pracę drukarni, szpitali, piekarni, ale też gaszenie pożarów. PAP

...

Cenne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:10, 12 Lut 2017    Temat postu:

gosc.pl → Wiadomości → 75. rocznica powstania Armii Krajowej
75. rocznica powstania Armii Krajowej
PAP
dodane 12.02.2017 15:39

Uroczystości pod pomnikiem Armii Krajowej
PAP/Piotr Polak

Nawet w niewoli trzeba zachować dumę, nawet kiedy się jest zwyciężonym, nie wolno ulec - mówił w niedzielę w Kielcach podczas pochodów 75. rocznicy przemianowania Związku Walki Zbrojnej na Armię Krajową p.o. szefa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk.

Przemawiając przed pomnikiem Armii Krajowej, Kasprzyk podkreślił, że obchody rocznicy powstania AK nieprzypadkowo rozpoczynają się w Kielcach. "Kielecczyzna w całej przestrzeni naszego doświadczenia historycznego zawsze była tym miejscem, tym regionem, który przodował w wołaniu i w walce o niepodległość, wolność Rzeczypospolitej" - podkreślił.

Kasprzyk dodał, że w losach Armii Krajowej i jej dowódców "symbolizuje się całe nasze tragiczne, a równocześnie chwalebne doświadczenie XX wieku". "Losy, które pokazują, że nawet w niewoli trzeba zachować dumę, nawet kiedy się jest zwyciężonym, nie wolno uleć i wtedy odnosi się zwycięstwo. Żołnierze Armii Krajowej odnieśli zwycięstwo, bo Polska jest wolna, bo Polska pamięta" - mówił.

Przypomniał, że we wtorek w całym kraju odbędą się obchody 75. rocznicy przemianowania Związku Walki Zbrojnej na Armię Krajową. "Pamiętajmy, aby 14 lutego zapalić światełko dla Armii Krajowej. Niech to światełko zapalone w każdym miejscu pamięci, na każdym grobie żołnierzy AK, pod każdą tablicą upamiętniającą ich walkę i męczeństwo będzie wyrazem naszej pamięci" - zaapelował Kasprzyk.

Pod pomnikiem Armii Krajowej, mieszczącym się na Skwerze Żeromskiego odczytano apel poległych i oddano salwę honorową. Na zakończenie uroczystości delegacje kombatantów, przedstawiciele władz samorządowych i wojewódzkich oraz harcerze złożyli wieńce i wiązanki kwiatów.

...

Wlasnie dlatego ze w tak ciezkich warunkach to ta armia byla taka wspaniala.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:23, 30 Mar 2018    Temat postu:

75 lat temu zmarł Jan Bytnar
Dzisiaj, 30 marca (10:57)
75 lat temu, 30 marca 1943 roku, w Szpitalu Wolskim w Warszawie w wyniku rozległych obrażeń zmarł Jan Bytnar ps. Rudy, żołnierz AK, bohater Szarych Szeregów, jednym z czołowych wykonawców akcji tzw. małego sabotażu. Trzy dni wcześniej został uwolniony w akcji pod Arsenałem przez oddział Grup Szturmowych Szarych Szeregów.

Jan Bytnar urodził się 6 maja 1921 r. w Kolbuszowej. Jego rodzice byli nauczycielami. Ojciec służył w Legionach Polskich. Jan Bytnar uczył się w warszawskim Państwowym Gimnazjum i Liceum im. Stefana Batorego. Należał wówczas wraz z Tadeuszem Zawadzkim "Zośką" i Maciejem Aleksym Dawidowskim "Alkiem" do 23. Warszawskiej Drużyny Harcerskiej "Pomarańczarni". Maturę zdał w 1939 roku.
Był członkiem konspiracji od jesieni 1939 r. Do końca tego roku związany był z Polską Ludową Akcją Niepodległościową (PLAN), następnie był członkiem komórki więziennej ZWZ. Od marca 1941 w Szarych Szeregach. W 1942 był komendantem hufca Ochota w Warszawie, przydzielonego do Organizacji Małego Sabotażu "Wawer". "Szybko stał się jednym z czołowych wykonawców akcji +małego sabotażu+ (...) Skonstruowane przez Bytnara tzw. wieczne pióro służące do wykonywania napisów i rysunków akcjach +małego sabotażu+ było później powszechnie stosowane" - pisał Andrzej Krzysztof Kunert. Takim piórem Bytnar narysował w 1942 roku, w przeddzień święta 3 maja dużą kotwicę, znak Polski Walczącej - na cokole pomnika Lotnika w Warszawie (w 2010 na cokole umieszczona została replika kotwicy).
REKLAMA

Od listopada 1942 r. "Rudy" był dowódca hufcą "Południe" Grup Szturmowych, będącego jednocześnie plutonem "Sad" Oddziału Specjalnego "Jerzy" Kedywu Komendy Głównej AK. W 1943 r. ukończył kurs szkoły podchorążych AK. Brał udział w akcjach Organizacji Małego Sabotażu "Wawer" i dywersyjnej akcji "Wieniec II", a podczas akcji "Bracka" został ranny.
W nocy z 18 na 19 marca 1943 r., w mieszkaniu przy ul. Osieckiej na warszawskim Grochowie, Gestapo aresztowało Henryka Ostrowskiego "Heńka" - dowódcę hufca-plutonu "Praga" Grup Szturmowych Szarych Szeregów. W czasie rewizji Niemcy znaleźli u niego materiały szkoleniowe i wywiadowcze oraz notatki m.in. z adresem Jana Bytnara "Rudego" - komendanta hufca-plutonu "Południe" ("Sad").
Kilka dni później, w nocy 22 na 23 marca, w kamienicy przy al. Niepodległości, ta sama ekipa gestapowców aresztowała "Rudego". Również w jego mieszkaniu Niemcy znaleźli przedmioty świadczące o działalności dywersyjnej, m.in. angielski zapalnik naciskowy.
Po aresztowaniu Bytnara w Grupach Szturmowych przeprowadzono akcję alarmową, o sytuacji zawiadomiono jego kolegów, ewakuowano magazyny i oczyszczono lokale konspiracyjne. Przyjaciel i zwierzchnik "Rudego" Tadeusz Zawadzki "Zośka", zastępca dowódcy warszawskich Grup Szturmowych i komendant hufca "Centrum", natychmiast podjął działania mające na celu odbicie "Rudego", zarządzając alarm bojowy w hufcach "Centrum" i "Południe".
"Zośka" nawiązał kontakt z Naczelnikiem Szarych Szeregów Florianem Marciniakiem oraz komendantem Chorągwi Warszawskiej i komendantem Grup Szturmowych w Warszawie Stanisławem Broniewskim "Orszą", przedstawiając im koncepcję odbicia "Rudego". Chociaż oparta jedynie na przypuszczeniu, że aresztowany zostanie tego samego dnia przewieziony z siedziby Gestapo na Pawiak - została wstępnie zaakceptowana przez zwierzchników.
Przeprowadzenie akcji było kilkukrotnie przekładane. Ostatecznie rozpoczęła się 26 marca 1943 r. o godz. 17.30. W ciężkiej walce, w której udział wzięło 28 członków Szarych Szeregów, uwolniono w niej 21 więźniów, wśród nich obok "Rudego" także Henryka Ostrowskiego "Heńka".
Moment uwolnienia "Rudego" tak opisywał Tadeusz Zawadzki: "Gdy wszyscy więźniowie wysypali się na ulicę, z głębi wozu ukazał się Janek gramoląc się na czworakach przez ławki. Ogolona głowa, twarz zielono-żółta, zapadnięte policzki, olbrzymi siniec pod okiem, sine uszy. Wielkie oczy szeroko otwarte, patrzące na nas. Porwaliśmy go na ręce. Każde dotknięcie go przez nas wywoływało krzyk bólu". ("Kamienie przez Boga rzucane na szaniec". Relacja Tadeusza Zawadzkiego "Zośki", kwiecień 1943 r.)
"Przez pierwsze chwile nie zwracałem nań uwagi, zmieniając wystrzelone magazyny i obserwując ulicę - wspominał siedzący obok "Rudego" w samochodzie Tadeusz Zawadzki. Za chwilę obejrzałem się na Janka. (...) Na twarzy malował się uśmiech poprzez skurcz bólu. Wziął moją rękę w swoją dłoń i trzymał mocno. Dłonie miał czarne i spuchnięte. Mówił: +Tadeusz, ach Tadeusz, gdybyś wiedział+. Uspokajałem go mówiąc, +że za chwilę będzie w domu+. Po chwili: +Nie myślałem, że to zrobicie+". ("Kamienie przez Boga rzucane na szaniec". Relacja Tadeusza Zawadzkiego "Zośki", kwiecień 1943 r.)
Po stronie polskiej w czasie akcji straty były następujące: jedna osoba aresztowana - Hubert Lenk "Hubert" (zakatowany następnie przez Gestapo) oraz dwie ciężko ranne: "Alek" i "Buzdygan". "Alek" i "Rudy" zmarli tego samego dnia - 30 marca 1943 r. 2 kwietnia w szpitalu zmarł "Buzdygan".
Po stronie niemieckiej było czterech zabitych i dziewięciu rannych. Następnego dnia po akcji, 27 marca, w odwecie Niemcy rozstrzelali na dziedzińcu więziennym Pawiaka 140 Polaków i Żydów.
Jan Bytnar został w 1943 roku pośmiertnie mianowany harcmistrzem, porucznikiem i odznaczony Krzyżem Walecznych. Jest pochowany w kwaterze Batalionu "Zośka" na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie.
Ze wspomnienia Tadeusza Zawadzkiego "Zośki" o Janie Bytnarze korzystał Aleksander Kamiński pisząc w 1943 roku książkę "Kamienie na szaniec", której jednym z bohaterów jest "Rudy". Na domu w alejach Niepodległości 159 w Warszawie, gdzie Jan Bytnar mieszkał i został aresztowany znajduje się upamiętniająca go tablica.

...

Akurat znana postac. Ale bylo ich wielu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:01, 15 Lip 2018    Temat postu:

15.07.2018
75 lat temu powstało Kierownictwo Walki Podziemnej Armii Krajowej
Tadeusz Komorowski "Bór". Źródło: MPW
Tadeusz Komorowski "Bór". Źródło: MPW
75 lat temu, 15 lipca 1943 r., powstało Kierownictwo Walki Podziemnej. Był to rodzaj sztabu w sztabie Armii Krajowej, organizujący i kontrolujący wszystkie przejawy walki z okupantem – od poważnych akcji partyzanckich po mały, cywilny sabotaż.

KWP nie było strukturą nową, lecz jedynie połączeniem w jeden organizm działającego od końca 1940 r. Kierownictwa Walki Cywilnej – ośrodka koordynującego opór społeczny przeciwko Niemcom – oraz Kierownictwa Walki Konspiracyjnej, odpowiedzialnego z kolei za całość oporu militarnego. O ile rola drugiego z tych organów była jasna i stosunkowo prosta – planowano tu akcje dywersyjne, likwidacje niebezpiecznych dla Polski Podziemnej i AK jednostek, organizowano działania wywiadu i kontrwywiadu, zajmowano się też propagandą – o tyle rola KWC była bardziej złożona, bo obejmowała całość działań niemilitarnych polskiego społeczeństwa, począwszy od aktów dywersji dokonywanych np. przez robotników w fabrykach pracujących dla Niemców, poprzez kierowanie biernym oporem społecznym (np. masowe niekupowanie gazet w danym dniu), po – czego nie należy lekceważyć – rozpuszczanie antyniemieckich dowcipów, z mnóstwem innych działań pomiędzy.

Jak walczyli cywile

Działalność KWC podporządkowana była bezpośrednio Delegaturze Rządu na Kraj, kierowała nim postać wybitna, Stefan Korboński, a jego znaczenie w podtrzymywaniu wysokiego morale Polaków w tym okresie historycy zgodnie uznają za nieocenione.

„Podstawowym, powtarzającym się w każdej instrukcji nakazem, było stawianie oporu okupantowi zawsze i wszędzie, zachowanie wobec niego postawy nieugiętej, sabotaż wszelkich rozporządzeń i praw, przynoszących szkodę społeczeństwu polskiemu lub korzyść dla okupanta, kategoryczny zakaz zapisywania się na volkslisty, zakaz utrzymywania stosunków z Niemcami, wreszcie obowiązek posłuszeństwa, wobec władz konspiracyjnych […] W dalszym ciągu zostały wydane wezwania i instrukcje, dotyczące np. bojkotu niektórych lokali, bojkotu zbiórki butów narciarskich, prasy gadzinowej w języku polskim co najmniej w każdy piątek, bojkotu kin, bojkotu loterii wprowadzanej przez okupanta itd. Wydano kategoryczny zakaz fałszowania produktów sprzedawanych ludności polskiej na kartki (został zorganizowany specjalny zespół ludzi-fachowców badających środki żywności i donoszących o nadużyciach), wyszła odezwa żądająca spisywania danych o zbrodniach niemieckich i składania ich drogą organizacyjną władzom konspiracyjnym […] Oddzielny dział stanowiły zarządzenia o sabotażu wszelkiego rodzaju kontyngentów, np. mięsnych, zbożowych, nabiałowych itp., oraz instrukcje dotyczące tępienia pijaństwa, likwidacji bimbrowni itp.” – pisał Stefan Korboński, streszczając tylko wycinek zakresu obowiązków walki cywilnej. W praktyce KWC regulowało każdy aspekt życia Polaków pod okupacją.

Czas scalania

Powody scalenia obu ośrodków decyzyjnych mają swoją wersję oficjalną i nieoficjalną. Według pierwszej organizacje wchodziły sobie w drogę, powodując zamieszanie na szczeblu dowódczym. Przykładowo – akcję zniszczenia maszyn w fabryce produkującej na potrzeby okupanta mogli podjąć zarówno dywersanci z Kedywu AK, jak i robotnicy tej fabryki oraz cywilni współpracownicy tej fabryki. Istotnie, takie przypadki się zdarzały. Połowa roku 1943 to jednak okres w czasie okupacji szczególny. Z jednej strony wyraźnie nasila się ciężar okupacji – mnożą się łapanki, wywózki na przymusowe roboty do Niemiec; dopiero co upadło krwawo stłumione powstanie w warszawskim getcie. Z drugiej – w związku z kontrofensywą Rosjan na froncie wschodnim polskie podziemie szykuje się do akcji „Burza”, czyli pierwszej od 1939 r. otwartej konfrontacji partyzanckiej z siłami niemieckimi. Jeśli do tej pory okupacja była po prostu okupacją, to właśnie w tym momencie rozpoczyna się okupacyjna wojna polsko-niemiecka. Podziemie się militaryzuje, akcent dowodzenia przesuwa się z cywilnej Delegatury Rządu na dowództwo Armii Krajowej, nic więc dziwnego, że chce ono także nadzorować całość oporu społecznego.

W tej sytuacji, po dłuższych negocjacjach, 15 lipca 1943 r. dochodzi o skupienia wszystkich nici działań antyniemieckich w rękach Komendanta Głównego AK, którym od niedawna był już Tadeusz Komorowski „Bór”. Jak on sam to opisał:

„Na mocy porozumienia z pełnomocnikiem Rządu na Kraj, obejmuję z dniem 15 lipca kierownictwo całością walki z okupantem. W zakresie oporu społeczeństwa, będę ją prowadził zgodnie z dyrektywami Pełnomocnika Rządu i dezyderatami krajowej Reprezentacji Politycznej. Czynnik cywilny będzie reprezentowany w moim sztabie przez przydzielonego mi przez Pełnomocnika Rządu jego przedstawiciela dla spraw oporu wobec okupanta. Ten przedstawiciel będzie regulował działalność współpracujących w tej dziedzinie ugrupowań politycznych, organizacji społecznych i zawodowych oraz współdziałania organów Pełnomocnika Rządu. Jako organ inicjatywny, opiniodawczy i wykonawczy, działa przy nim Centralny Komitet Oporu Społecznego, złożony z przedstawicieli stronnictw stanowiących Krajową Reprezentację Polityczną”.

Komorowski nie dodał, że w składzie KWP oprócz jego samego i Pełnomocnika Rządu znaleźli się szefowie poszczególnych pionów samego AK: szef sztabu Komendy Głównej (gen. Tadeusz Pełczyński „Grzegorz”), Kedywu (August Fieldorf „Nil”, później płk Jan Mazurkiewicz „Radosław”) oraz Biura Informacji i Propagandy (płk Jan Rzepecki, ps. „Prezes”). Pełnomocnikiem zaś, o którym wspominał „Bór”, pozostał Stefan Korboński.

Wersja nieoficjalna

Mimo swojej wewnętrznej logiki scalenie KWC i KWK nie było jedynie wynikiem strategii wojennej ani sporów kompetencyjnych. A przynajmniej nie wyłącznie. Problem w tym, że koordynowany przez Korbońskiego opór społeczny spotkał się z tak dużym odzewem ze strony Polaków, że jego efekty niejednokrotnie w opinii publicznej przysłaniały działalność zbrojną Kedywu, co wśród żołnierzy Kedywu wywoływało pewną niechęć. Jak wspominał Korboński:

„Zaczęło się od tego, że na jesieni 1942 r., przeczytałem w +Biuletynie Informacyjnym+ komunikat o pewnej akcji antyniemieckiej, podpisany Kierownictwo Walki Konspiracyjnej. Byłem nieprzyjemnie zaskoczony. Rzucało się w oczy podobieństwo nazwy z KWC. Różnica między +walką cywilną+ a +walką konspiracyjną+ nie była zbyt uchwytna. Nowa nazwa, przez swe podobieństwo do KWC, wyglądała wyraźnie na tzw. nieuczciwą konkurencję”.

Stefan Korboński w celu wyjaśnienia sprawy udał się do ówczesnego Komendanta Głównego AK, Stefana Roweckiego „Grota”. Jak pisał dalej:

„Początkowo dawał mi wymijające odpowiedzi, lecz gdy nie ustępowałem, żądając wyjaśnień, uderzył w ton zupełnej szczerości: +W mym sztabie mam bunt z powodu KWC. Przyznaję, że narodziło się ono jako wspólny organ AK i Delegatury, ale wy właśnie ucywilniliście je do tego stopnia, że nawet ludzie, którzy z AK poszli do KWC, stracili kontakt duchowy z własną organizacją i stali się entuzjastami KWC. Mam duże uznanie dla waszej roboty, ale rozgłos, jakiego ona nabrała, powiększany przez wasze komunikaty ogłaszane w prasie podziemnej i radiu alianckim, psuje krew dowódcom Kedywu, którego akcje przechodzą niezauważone i nieznane ogółowi. Z tego względu powołałem do życia KWK, które będzie odtąd kierowało akcją Kedywu i ją formowało”.

Gen. Stefan Rowecki nie pozostawił wspomnień z tamtego momentu – trudno więc skonfrontować jego wersję z wersją Korbońskiego. 30 czerwca 1943 r. został zresztą aresztowany przez gestapo i jego miejsce, w tym akcję scalania KWC i KWK, przejął Tadeusz Komorowski „Bór”, który o tych zakulisowych rozgrywkach nie wspomina później ani słowem. Wiadomo jedynie, że stanowczo odmówił rozwiązania KWK, proponując w zamian scalenie obu organizmów pod jego kierownictwem. W sytuacji wojennej, jaka nastąpiła w połowie 1943 r., opór Korbońskiego nie miał już większego sensu. To był moment działania, nie sporów. Obie strony doskonale zdawały sobie z tego sprawę i scalenie, do którego doszło 15 lipca 1943 r., przebiegło bez większych tarć i miało charakter rozsądnie kompromisowy.

„Ważne jest to, że rywalizując ze sobą w walce z okupantem – jakże często o miejsce przed plutonem egzekucyjnym – byliśmy w stanie osiągnąć porozumienie i bić jeszcze mocniej wroga” – przyznawał Korboński, który już wkrótce miał zostać ostatnim Delegatem Rządu na Kraj. I dodawał: „To grono podejmowało najważniejsze decyzje”.

Niewątpliwie oznacza to, że wszystkie działania polskiego podziemia akowskiego od 15 lipca 1943 r. do końca wojny narodziły się lub zostały zatwierdzone właśnie w kręgu Kierownictwa Walki Podziemnej. Był to mózg Podziemnej Polski.

...

To bylo potezne panstwo bez precedensu w historii...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 11:41, 23 Lip 2018    Temat postu:

Zdemaskował Niemców w sutannach

 Śp. Henryk Włosik chętnie opowiadał o swoich losach podczas II wojny światowejMACIEJ RAJFUR /FOTO GOŚĆWrocław pożegnał kolejnego z powstańców warszawskich. W wieku 90 lat zmarł por. Henryk Włosik ps. "Drucik".W piątek na cmentarzu przy ul. Gosławickiej we Wrocławiu odbył się pogrzeb kolejnego z ostatnich powstańców warszawskich, mieszkających w stolicy Dolnego Śląska.Henryk Włosik w chwili wybuchu II wojny światowej miał 12 lat. Jak opowiadał, najmocniej zapadł mu w pamięć dzień 8 września 1939 roku. Wtedy w Warszawie na Targówku zginęła jego matka.- Wysłała mnie i rok młodszego brata do budynku obok do fryzjera. Równo o godzinie 8.15 na dzielnicę spadły bomby. Skąd znam tak dobrze godzinę? U fryzjera był wielki wahadłowy zegar, który mnie, jako dziecku, bardzo się spodobał. Często mu się przyglądałem. Po wybuchu bomby wyrzuciło nas na ulicę. Mnie i bratu nic się nie stało, mieliśmy jedynie drobne pokaleczenia od pękniętej szyby - mówił Henryk Włosik.Próbował szukać mamy w zgliszczach, ale żołnierze mu nie pozwolili. Wraz z 11-letnim bratem ukryli się na polskim cmentarzu Bródnowskich przy ul. św. Wincentego , gdzie spędzili kilka dni, nocując m.in. w grobowcach.W pewnym momencie nad ranem, ale jeszcze przed świtem, młody Henryk usłyszał łamanie gałązek w nocy. Schował się za drzewem i zobaczył, że jacyś ludzie wylądowali na spadochronach, lądując na terenie wielkiej nekropolii. Szybko zaczęli zakopywać swój sprzęt spadochronowy i od razu się przebrali.- Na mundury założyli sutanny. To byli niemieccy żołnierze. Oni w sutannach, z brewiarzami pod pachami wyszli z cmentarza. Od razu pobiegłem do polskich żołnierzy, których było dużo w okolicy cmentarza, i mówię, że tam Niemcy idą przebrani za księży - opowiadał H. Włosik.Na początku polscy żołnierze pomyśleli, że chłopiec zwariował, ale w końcu jeden nich, sierżant uwierzył. - Podszedł do nich, zerwał jednemu sutannę i od razu pojmano tę dwójkę przebierańców. Myślę, że każdy by tak zrobił jak ja wtedy - wspominał „Drucik”.Za to zgłoszenie dostał wówczas od wojska sucharki i kawę. Później, po wojnie, otrzymał odznakę pamiątkową „Syna Pułku” dla młodocianych żołnierzy w uznaniu za walkę z hitlerowskim najeźdźcą.Henryk Włosik w powstaniu warszawskim walczył w Powstańczych Oddziałach Specjalnych „Jerzyki”, w których zajmował się śledzeniem Niemców. Po powstaniu trafił do obozu w Lesznie, z którego udało mu się uciec przez kanał. W styczniu 1947 przybył do Wrocławia.

....

Nadszedl jego czas.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 0:22, 22 Lis 2018    Temat postu:

Zmarł Ireneusz Bieniaszkiewicz "Bey" - żołnierz AK, "Zaporczyk", Sybirak

16 listopada na wieczną wartę odszedł Ireneusz Bieniaszkiewicz „Bey” – żołnierz oddziału dyspozycyjnego AK pod dowództwem Hieronima Dekutowskiego "Zapory". W 1944 roku aresztowany przez NKWD i wywieziony do łagru w Borowczach. Po powrocie do kraju znany prawnik, broniący opozycjonistów w czasie PRL

...

Jeden z wielu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:30, 11 Sty 2019    Temat postu:

Zmarł Franciszek Jakowczyk, który wszystko oddał Ojczyźnie

9 stycznia odszedł ten który nigdy nie wyrzekł się polskości a za wierność płacił najwyższą cenę. W październiku ub. r. prezydent Andrzej Duda przywrócił mu polskie obywatelstwo. Franciszek Jakowczyk żołnierz AK spędził 21 lat swojego życia w sowieckich łagrach.

KOMENTARZE (2) : najstarszenajnowszenajlepsze

WLADCA_MALP 3 godz. temu +1
Gloria et honore heroes !
udostępnij

TotalitarnyTotalizator 8 godz. temu +6
Symbolicznie wrócił do Polski, swoją drogą miał sporo szczęścia, że go od razu nie rozstrzelali.
Dziękujemy za piękną historie prawdziwy patriota spoczywaj w pokoju Panie Franciszku.

...

Pozno mu przywrocili obywatelstwo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:44, 16 Cze 2019    Temat postu:

75 lat temu, 16 czerwca 1944, w potyczce z Niemcami zginął Jan Piwnik "Ponury"

75 lat temu, 16 czerwca 1944, w potyczce z Niemcami zginął Jan Piwnik "Ponury", cichociemny, oficer "Wachlarza", szef Kedywu Okręgu Radomsko-Kieleckiego Armii Krajowej, legendarny dowódca partyzanckich zgrupowań walczących w Górach Świętokrzyskich i oddziału dywersyjnego na Nowogródczyźnie.

...

Pamietajmy o przeszlosci ktora przeszla juz do wiecznosci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:33, 13 Lis 2019    Temat postu:

80 lat temu powołano Związek Walki Zbrojnej

80 lat temu, 13 listopada 1939 r., w Paryżu powołano Związek Walki Zbrojnej. Była to pierwsza organizacja podziemna podporządkowana dowództwu sił zbrojnych odbudowywanych we Francji. Decyzja ta wynikała m.in. z ówczesnej sytuacji politycznej w łonie rządu na Uchodźstwie.

...

Pamietna data!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:36, 13 Cze 2021    Temat postu:

Zmarł Witold Kieżun, żołnierz AK i powstaniec warszawski

Nie żyje profesor Witold Kieżun, ekonomista, żołnierz Armii Krajowej i powstaniec warszawski. Miał 99 lat. Wiadomość o jego śmierci przekazała Informacyjnej Agencji Radiowej Akademia Leona Koźmińskiego, której był wykładowcą.

...

Piekny wiek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:26, 18 Cze 2021    Temat postu:

Na wieczną wartę odszedł jeden z ostatnich żołnierzy

Dzisiaj odszedł na wieczną wartę płk Marian Pawełczak ps. „Morwa”, żołnierz podziemia niepodległościowego, jeden z ostatnich podkomendnych mjr. Hieronima Dekutowskiego ps. „Zapora”.

...

Piekne zycie mieli bo wlasnie nie konsumpcja i bogactwo tylko walka.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:53, 14 Lut 2022    Temat postu:

14 lutego 1942 r. Naczelny Wódz gen. Władysław Sikorski wydał rozkaz o przekształceniu Związku Walki Zbrojnej w Armię Krajową. AK jest uważana za największe i najlepiej zorganizowane podziemne wojsko działające w okupowanej Europie.

80. rocznica powstania Armii Krajowej

..

Oczywiscie data czysto formalna. Nic w tym dniu nowego nie powstalo. Tym bardziej ze zrobil to Sikorski w Londynie. Ale warto wiedziec.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:14, 24 Sty 2023    Temat postu:

Gen. Stefan Rowecki "Grot" powołuje Kedyw

Rozkaz o powołaniu Kierownictwa Dywersji, tzw. Kedywu, wydał 22 stycznia 1943 r. komendant główny AK, gen. Stefan Rowecki "Grot". Dziełem Kedywu było m.in. odbicie w akcji pod Arsenałem Jana Bytnara "Rudego" i innych więźniów Pawiaka oraz zastrzelenie generała SS Franza Kutschery.

...

To już 80 lat! Czas leci!



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wybić się na Niepodległość! / Powstanie to ofiarny stos ... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy