Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Konspiracja w obozie zagłady !

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wybić się na Niepodległość! / Powstanie to ofiarny stos ...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:02, 09 Cze 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
75 lat temu doszło do ucieczki więźniów z karnej kompanii w Auschwitz
75 lat temu doszło do ucieczki więźniów z karnej kompanii w Auschwitz

Dzisiaj, 9 czerwca (06:59)

75 lat temu, 10 czerwca 1942 roku, ok. 50 więźniów z karnej kompanii, którym groziło rozstrzelanie, podjęło próbę ucieczki z niemieckiego obozu Auschwitz. Na wolność przedostało się dziewięciu. Przy ucieczce oraz w wyniku odwetu Niemcy zabili ok. 380 więźniów.
Napis nad bramą do obozu zagłady, teren Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau Oświęcim
/Maciej Billewicz /PAP


W karnej kompanii Niemcy umieszczali głównie polskich więźniów politycznych, których obozowe gestapo uznało za szczególnie niebezpiecznych. Początkowo znajdowała się ona na terenie Auschwitz I. W maju 1942 roku została przeniesiona do Auschwitz II-Birkenau.

Jak podaje historyk z Muzeum Auschwitz Adam Cyra, późną wiosną 1942 roku w obozie zaczęły nasilać się egzekucje. Ofiarami byli m.in. członkowie stworzonego w obozie przez rotmistrza Witolda Pileckiego konspiracyjnego Związku Organizacji Wojskowej. Jednym z pierwszych rozstrzelanych był porucznik Włodzimierz Makaliński, który trafił do karnej kompanii 27 maja 1942 roku w grupie ok. czterystu młodych Polaków deportowanych do Auschwitz z okolic Warszawy i Krakowa w latach 1940-1941.

Oficer wraz z kilkoma więźniami zostali rozstrzelani 4 czerwca 1942 roku. Dwa dni później odbyła się kolejna egzekucja w karnej kompanii.

Pozostali zdawali sobie sprawę z tego, że zginą w wyniku morderczych warunków w niej (karnej kompanii - PAP) panujących lub zostaną rozstrzelani, a więc nie mają żadnych szans na przeżycie. Wśród skazanych na zagładę byli członkowie tajnej siatki rtm. Pileckiego: Stanisław Maringe, Jerzy Poraziński, kpt. Tadeusz Chrościcki i jego syn Tadeusz - podał Cyra.

Po wojnie Tadeusz Chruścicki junior wspominał: W czasie obiadu przywożący kotły ostrzegli nas, że Makaliński i inni nie wrócili, a na drugi dzień jest wyznaczona nowa grupa pięćdziesięciu na "badanie". Wtedy już nie wahaliśmy się i rozpuściliśmy wiadomość, że ucieczka ma się zacząć w momencie, gdy kapo zagwiżdże na koniec pracy.

Według Adama Cyry, 9 czerwca Pilecki otrzymał przekazaną konspiracyjnie informację od Jerzego Porazińskiego. Zawiadamiam Ciebie, że ponieważ wkrótce musimy stać się obłoczkami już tylko, więc próbujemy szczęścia jutro w czasie pracy. Szans mamy mało - pożegnaj kiedyś, jeśli będziesz mógł i żył jeszcze na ziemi, rodzinę moją i powiedz, jeśli umrę, że zginąłem w walce - napisał w niej.

Więźniowie opracowali plan: ucieczka miała nastąpić 10 czerwca po sygnale obwieszczającym koniec pracy przy kopaniu rowu melioracyjnego w Birkenau i powrót do obozu.

Wskutek nieporozumienia ucieczka udała się połowicznie. W wyniku ulewnego deszczu szef karnej kompanii esesman Otto Moll, późniejszy komendant krematoriów w Auschwitz II-Birkenau, ogłosił koniec pracy wcześniej. Gwizd wprowadził zamieszanie wśród więźniów. Ok. 50 zaczęło uciekać. Niemcy otworzyli ogień. Zabili 13 więźniów. Kilkunastu zawrócili kapo. W pościgu zatrzymano dwóch: Tadeusza Pejsika i Henryka Pajączkowskiego. Osadzono ich potem w bunkrze bloku 11.

Wśród uciekinierów był zmarły w 2012 r. wybitny powojenny aktor August Kowalczyk. W swoich wspomnieniach pt. "Refren kolczastego drutu" pisał: (...) Przede mną las... Brama do wolności. Najszybciej, jak to tylko możliwe, zniknąć z pola widzenia SSmanów... Do krzaków... Najbliższe w lewo ode mnie... Skok z grobli i najkrótszą drogą do wolności...

Spośród więźniów, którzy podjęli ucieczkę, na wolność wydostało się dziewięciu: August Kowalczyk, Jerzy Łachecki, Zenon Piernikowski, Aleksander Buczyński, Jan Laskowski, Józef Traczyk, Tadeusz Chróścicki junior, Józef Pamrow i Eugeniusz Stoczewski.

Pozostałych zapędzono do obozu Auschwitz. Następnego dnia Niemcy w odwecie rozstrzelali 20 i zgładzili w komorze gazowej 320 więźniów z karnej kompanii.

Kowalczyk schronił się w Bojszowach Dolnych u polskich rodzin Lysków i Sklorzy. Później oświęcimska organizacja AK umożliwiła mu przedostanie się do Krakowa. Trafił stamtąd do oddziału walczącego w rejonie Miechowa. Spośród pozostałej ósemki Niemcy schwytali kilka dni później Aleksandra Buczyńskiego i Eugeniusza Stoczewskiego. Obaj trafili z powrotem do obozu, gdzie po miesiącu zostali rozstrzelani.

Ogółem w historii obozu próbę ucieczki podjęły co najmniej 802 osoby - 757 mężczyzn i 45 kobiet. Wśród nich najwięcej było Polaków - co najmniej 396 osób. Ucieczka udała się 144 osobom. Większość z nich przeżyła wojnę. Niemcy zastrzelili podczas ucieczki lub zatrzymali później 327 więźniów. Los pozostałych 331 jest nieznany. Możliwe, że wydostali się na wolność i przeżyli.

...

Czasy grozy ale i bohaterstwa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 10:01, 05 Paź 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
To był największy bunt w historii obozu Auschwitz II-Birkenau
To był największy bunt w historii obozu Auschwitz II-Birkenau

1 godz. 37 minut temu

73 lata temu w Auschwitz II-Birkenau zbuntowali się więźniowie z Sonderkommanda. Byli to głównie Żydzi, których Niemcy wykorzystywali do usuwania ciał zamordowanych w komorach gazowych. Wydarzenia z 7 października 1944 r. to największy bunt w historii obozu.
Auschwitz II-Birkenau
/Abaca /PAP

Pod koniec lata, gdy malała liczba transportów z Żydami przeznaczonymi na zagładę, Niemcy zaczęli sukcesywnie likwidować więźniów Sonderkommanda. We wrześniu zgładzili ok. 200 osób. Pozostali zdali sobie sprawę z zagrożenia i zaplanowali bunt. W przygotowaniach Żydom pomagali jeńcy sowieccy, również wcieleni do Sonderkommanda.

Załmen Gradowski, polski Żyd, jeden z organizatorów buntu, w relacji, którą zakopał koło krematorium, opisał najważniejsze wydarzenia, jakich był świadkiem. Jedno ze zdań odnalezionej po wojnie relacji brzmiało: Mamy straszne przeczucie, gdyż wiemy.

Plan buntu zakładał wysadzenie krematoriów, podpalenie baraków, przecięcie drutów i masową ucieczkę. Więźniowie dysponowali prymitywnymi granatami, wykonanych z materiału wybuchowego zdobytego od więźniarek pracujących przy demontażu starych samolotów.

7 października 1944 r. rano obozowy ruch oporu zawiadomił buntowników, że SS zamierza zgładzić 300 członków Sonderkommanda. Żydzi postanowili walczyć. Organizatorami buntu, oprócz Gradowskiego, byli polscy Żydzi: Jankiel Handelsman, Josef Deresiński, Josef Darębus. Sygnałem do walki miało być podpalenie krematorium.

Shlomo Venezia, zmarły w 2012 r. członek Sonderkommanda, wspominał, że najważniejsza część buntu miała się rozegrać w krematorium II. Więźniowie planowali, że zaatakują wartowników SS, którzy każdego dnia o godz. 18.00 przechodzili w pobliżu bramy idąc do wieżyczek; zabiją ich i zdobędą broń. To miał być sygnał do walki.

Esesmani przyszli jednak po godz. 13., by zabrać więźniów z krematorium IV. Zostali zaatakowani. Więźniowie byli uzbrojeni w kamienie, młotki i siekiery. Podpalili krematorium. Akcję podjęli także osadzeni w krematorium II. Zgładzili między innymi kapo. Ocaleni opowiedzieli nam, co zrobili z Karlem, niemieckim kapo, tym pospolitym kryminalistą, który najprawdopodobniej doniósł o planowanym buncie. Ogłuszyli go i tak jak stał, w ubraniu wrzucili do pieca - relacjonował Venezia. Następnie przecięli druty obozowe i zaczęli uciekać w stronę wsi Rajsko. Tam zabarykadowali się w stodole. Niemcy obrzucili ją granatami wzniecając pożar. Wielu Żydów zabili seriami z karabinów maszynowych.

W walce zginęło ok. 250 więźniów, wśród nich organizatorzy buntu. Ok. 200 zatrzymanych rozstrzelano wkrótce potem. Zebrano nas przy krematorium. Przemawiał komendant. Pytał, czy zdajemy sobie sprawę z tego, co zrobiliśmy? Powiedział, że poniesiemy konsekwencje. Kazano nam położyć się twarzą do ziemi, ręce do tyłu i rozstrzeliwano co trzeciego - wspominał po latach zmarły w 2008 r. więzień Sonderkommano Henryk Mandelbaum.

Liczba osób w Sonderkommando zmniejszyła się po buncie z 663 do 212. Pozostałych przy życiu Niemcy umieścili w krematorium III.

Po buncie Niemcy wszczęli dochodzenie, skąd więźniowie mieli proch. Ustalili, że dostarczały go żydowskie dziewczęta zatrudnione w fabryce: Roza Robota, Ala Gaertner, Regina Safirsztain i Estera Wajcblum. Zostały powieszone trzy tygodnie przed wyzwoleniem obozu.

Pierwsze Sonderkommando powstało, by obsługiwać krematorium I w obozie macierzystym Auschwitz, w którym już latem 1941 r. palono ciała ofiar gazowania Cyklonem B. Adolf Eichmann, organizator masowej zagłady Żydów, zalecał, by członków Sonderkommando likwidować po każdej większej akcji palenia zwłok. W praktyce czyniono to co kilka miesięcy, pozostawiając przy życiu palaczy, mechaników i funkcyjnych.

Jedno z pierwszych Sonderkommand liczyło 80 więźniów. Zgładzono ich latem 1942 r. Na początku lata 1944 r., gdy do Birkenau docierały transporty z Żydami węgierskimi, liczyło ono ok. 900 osób. Więźniowie ci zawsze byli odizolowani. Obóz przeżyło kilkudziesięciu z nich.

Henryk Mandelbaum o Sonderkommandzie mówił: Kiedy trafiłem do niego, było tak, jakbym do piekła trafił. Ja to palenie, wyrywanie zębów mam codziennie przed sobą. Chodzę z tymi obrazami, jem, śpię, tańczę, śpiewam. Tego się nie da wymazać. Mam to we krwi, w całym ciele - wspominał.

..

Warto przypominac gdyz w takim miejscu to naprawde robi wrazenie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 12:15, 16 Gru 2017    Temat postu:

Pan Kazik i jego brawurowa ucieczka z Auschwitz
Dominika Cicha | 16/12/2017

Christian Sinibaldi / eyevine /EAST NEWS
Udostępnij





Komentuj

Drukuj

„Swój plan oparłem na głupocie” - mawiał. Był ostatnim żyjącym uciekinierem z centralnego obozu Auschwitz - Birkenau. Kazimierz Piechowski zmarł w wieku 98 lat.

Jeszcze 50 lat po ucieczce z Auschwitz budził się w nocy z krzykiem. Zaciskał pięści, kopał, głośno płakał. Wydawało mu się, że gonią go esesmani, że gryzą go psy… „Te wspomnienia wracają gwałtownie i trudno mi się z tym uporać” – mówił. Ale wiedział, że jest żywą legendą, dlatego wciąż na nowo opowiadał swoją historię. Nie tylko o brawurowej ucieczce z obozu, ale też o szczególnym apelu, w którym uczestniczył. To wtedy o. Maksymilian Kolbe oddał życie za Franciszka Gajowniczka.

„Pragnę, aby bolesne doznania mojego pokolenia były przestrogą dla młodych, w których rękach spoczywają losy świata” – podkreślał. Kazimierz Piechowski zmarł 15 grudnia 2017 r.
Czytaj także: Jak polscy lekarze przechytrzyli nazistów i wywołali epidemię na niby


Kazimierz Piechowski. Byłem numerem 918

20 czerwca 1942 r. Kazimierz Piechowski, Eugeniusz Bendera, Stanisław Jaster i Józef Lempart włamali się do magazynu esesmanów. Ukradli mundury i broń. Potem wsiedli do czarnego, wojskowego Steyra 220 i wyjechali przez główną bramę obozu. Na takie szaleństwo nikt wcześniej się nie zdobył.

Piechowski trafił do Auschwitz dokładnie 2 lata wcześniej. Niemcy złapali go – młodego harcerza – podczas próby ucieczki do Francji. Przez rok zamykali go w więzieniach w Baligrodzie, Sanoku, na Montelupich w Krakowie i w Nowym Wiśniczu. W czerwcu 1940 r., w drugim dopiero transporcie więźniów, pojechał do – jak mówił – „tego piekła przeklętego”. Otrzymał numer 918. Przez pierwsze miesiące uczestniczył w rozbudowywaniu obozu. Potem przydzielono go do wywożenia ciał rozstrzelanych więźniów.

Było strasznie. Wielki zbrodniarz esesman zabijał, strzelając w potylicę pod Ścianą Śmierci. Pracowałem, zbierając trupy. Stoimy pod bramą i nagle słyszymy ryk. „Tür auf!”, co znaczy: „bramę otworzyć”. Truchcikiem lecimy i te nagie pokrwawione ciała na wóz, a następnie do krematorium. Krew się leje aż do krematorium. Wiadomo, że tędy jechał wóz z ciałami – wspominał.

„To była piekielna praca… Bóg dał, że trwała tylko 6 tygodni, bo więcej bym nie wytrzymał” – opowiadał. Zaraz potem kolejną – o wiele lżejszą – pracę w magazynach załatwił mu niemiecki więzień kryminalny Otto Kuessel. To właśnie tam Piechowski poznał Ukraińca Genka Benderę.
Czytaj także: Uratował ją z Auschwitz. Spędzili razem ponad 70 szczęśliwych lat


Ucieczka z KL Auschwitz

Któregoś dnia kolega przybiegł do Piechowskiego roztrzęsiony. Jego nazwisko znalazło się na liście „na rozwałkę”. „Kazek, a może udałoby się stąd uciec?” – pytał. „Genku, powtarzam ci, stąd, z centralnego obozu nikt nie uciekł i nikt nie ucieknie” – mówił mu wtedy Kazik. Ale po namowach kolegi stwierdził, że nie ma wiele do stracenia. Do swojego planu szybko namówili dwóch więźniów – księdza z Wadowic i harcerza.

Tamtego czerwcowego dnia do magazynu esesmanów przedostali się bunkrem na koks. Ubrani w mundury, bez żadnych dokumentów, wsiedli do samochodu. Genek – jako samochodowy mistrz – złapał za kierownicę. Kazik, w oficerskim mundurze, siedział obok niego. Tylko on tak perfekcyjnie znał niemiecki.

Wszystko szło zgodnie z planem. Ale na ostatnim odcinku…

Jesteśmy w mundurach SS, mamy samochód z rejestracją SS – samochód komendanta, Steyer 220. Może to wystarczy bez żadnych dokumentów. Ale oni nie otwierają szlabanu. Mamy jeszcze jakieś sześćdziesiąt, siedemdziesiąt metrów. Genek redukuje na trzeci bieg. Nie otwierają. Jeszcze jakieś czterdzieści metrów do szlabanu. Jeden drań siedzi w Postenbude. Taśma wrzucona na ręczny karabin maszynowy. (…) Nie otwierają. Genek zmienia na pierwszy bieg. Ledwo jedziemy. Do szlabanu jest piętnaście, dziesięć kroków. Podczas tych ostatnich metrów nie jestem już w obozie. Jestem u swojej mamy. Żegnam się.

Wtedy czuję mocne uderzenie w kark i słyszę syczący głos za uchem: Kazik, zrób co! Ocknąłem się. Otwieram drzwiczki. Wystawiam ramię, żeby zobaczył dystynkcje i krzyczę: Mach auf! Śpisz do cholery, czy co?! Ile mamy tu czekać? Esesman podskoczył do korby i unosi szlaban. Wolno przejeżdżamy. Esesmani pozdrawiają nas, podnoszą wyciągnięte ręce. Podnoszę i ja, jakby od niechcenia.


Pan Kazik i Katy Carr

Historia ucieczki Kazimierza Piechowskiego zainspirowała brytyjską wokalistkę Katy Carr do stworzenia piosenki i teledysku. Oboje zresztą bardzo się zaprzyjaźnili. To właśnie pan Kazik uczył artystkę języka polskiego!







Po ucieczce więźniów, Niemcy rozpoczęli akcję poszukiwawczą. Żadnego z nich nie złapali. Józef Lempart zginął w 1947 r. pod kołami autobusu, Eugeniusz Bendera dożył w Warszawie 1988 roku, a Stanisław Jaster został oskarżony o kolaborację i zginął w niewyjaśnionych okolicznościach w 1943 r. Po słynnej ucieczce hitlerowcy aresztowali także jego rodziców. Oboje zmarli w Auschwitz.

Kazimierz Piechowski wstąpił w szeregi Armii Krajowej i walczył w niej do końca wojny. Potem wrócił do Pomorze i zapisał się na politechnikę. Po donosie na temat jego wojennej działalności, został aresztowany przez UB i skazany na 10 lat więzienia. Odsiedział siedem. Następnie skończył studia inżynierskie i pracował w Stoczni Gdańskiej.
Czytaj także: Powstaje film o Położnej z Auschwitz. Mengele kazał jej zabijać dzieci. Ona nie posłuchała…

W latach 90. zaczął spełniać swoje największe podróżnicze marzenia. Razem z żoną Igą odwiedzili wszystkie kontynenty. Byli m.in. na Kubie, w Indiach, Tunezji, Tajlandii, Kenii czy Chinach.

Historię Kazimierza Piechowskiego możecie zobaczyć w filmie dokumentalnym Marka Tomasza Pawłowskiego pt. „Uciekinier”.

Źródła: „Byłem numerem: historie z Auschwitz” K. Piechowski; „Uciekinier”, reż. M. T. Pawłowski; reportaż magazynu „Czarno na białym” TVN 24; rozmowa z Michałem Olszańskim (audycja PR3 „Godzina prawdy”).

...

Kazda forma oporu w takim bestialstwie jest cenna.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:50, 27 Maj 2018    Temat postu:

Helena Jedlińska - wielka bohaterka spod Auschwitz. Zupełnie zapomniana
zwora (50) w pl-100latniepodleglej • 21 godzin temu
Mieszkam w Oświęcimiu. Każdy zna to miejsce w sumie z jednej prostej przyczyny – były niemiecki obóz zagłady Auschwitz – Birkenau. Mało kto jednak zna historię bohaterskiej postawy mieszkańców ziemi oświęcimskiej, która niosła pomoc więźniom obozu. To co najmniej 1200 nazwisk (ustalonych przez ekspertów). Kilka historii robią na mnie niezwykłe wrażenie. Jedną z nich jest historia zapomnianej niezwykłej bohaterki Heleny Jedlińskiej i jej rodziny. To właśnie w jej stodole ukrywali się więźniowie po ucieczce z obozu. Było to miejsce nieprawdopodobne. Bo wszyscy, którzy się w nim schronili mieli szczęście przeżyć. Często słyszymy tym, że nie potrafimy budować świetnych opowieści na bazie historycznej. Nieznajomość takich postaci to niestety potwierdza. Ale przejdźmy do sprawy głównej.



Mieszkańcy obserwowali terror wobec więźniów KL Auschwitz – Birkenau, ale niejako musieli z nimi także współpracować (wspólne prace itp). To budziło niezwykłe odruchy. Pomoc dla więźniów KL Auschwitz przebiegała na dwóch płaszczyznach. Z jednej strony były to akcje spontaniczne, bardzo indywidualne lub w niewielkich grupach (często rodzinnych). Z drugiej strony organizowane przez zgrupowania konspiracyjne wchodzące w skład krajowych struktur ruchu oporu. Te dwie płaszczyzny pomocy wzajemnie się przenikały.

Zaangażowanie polegało na dostarczaniu pożywienia, środków opatrunkowych, lekarstw, komunikatów, naczyń liturgicznych, ciepłej odzieży. Pośredniczono także w przekazywaniu grypsów, korespondencji do rodzin. Zalążki konspiracji zaczęły się tworzyć już w 1939 roku, na wiosnę 1940 powstał Obwód Oświęcimski Związku Walki Zbrojnej (od 1942 Armia Krajowa). W jej ramach powstał Komitet Niesienia Pomocy Więźniom Politycznym Obozu Oświęcimskiego. Kiedy komendant Obwodu, Alojzy Banaś ps. Zorza został aresztowany i rozstrzelany w KL Auschwitz, jego miejsce zajął Jan Wawrzyczek ps. „Danuta”. W ten sposób na szersze wody wypłynął oddział Armii Krajowej „Sosienki” pod jego dowództwem. Osoby, które znalazły się w tym oddziale trafiały do niego głównie z polecenia, a także z przypadku. Z racji omawianego terenu na którym przyszło im walczyć należy podkreślić, że działalność w nim była mniej oficjalna, niż w wielu innych polskich jednostkach oporu przed Niemcami – „…nie mogła to być działalność partyzancka taka jak oddziału Hubala czy Brygady Świętokrzyskiej. Tutaj musiał być ktoś stąd, który nie tylko rozumie realia okupacyjne, ale także potrafi wciągnąć w działalność bardzo zaufanych ludzi” – zaznaczył znawca tematyki „Sosienek” Marcin Dziubek. Niektórzy zaangażowali się w działalność „Sosienek” bardzo rodzinnie. Jak rodzina Jedlińskich, która zamieszkiwała znajdującą się w pobliżu wieś Bielany.

Matka Helena, ojciec Jan i ich siedmiu synów w nurt partyzancki zaangażowali się bardzo aktywnie. Wszyscy byli członkami oddziału partyzanckiego „Sosienki”. Jak ironiczne wspomina Marcin Dziubek, w czasie II wojny światowej „…nawet pies w tym domu miał patriotyczne nastawienie, bo szczekał tylko na Niemców”. Punkt ten w żargonie partyzanckim nazwano „Orle Gniazdo”. Jak wspomina Wawrzyczek „…nie ma prawie więźnia któryby bezpośrednio lub pośrednio nie skorzystał z tej meliny”. „Orle Gniazdo" pełniło wielorakie funkcje, począwszy od miejsca lotnego sztabu dowództwa obwodu oświęcimskiego AK, dowództwa oddziału „Sosienki" do głównego punktu przejmowania więźniów obozu Auschwitz i bazy przerzutowej do Generalnej Guberni czy oddziału partyzanckiego „Garbnik". Potwierdzają to liczne relacje, między innymi członkini „Sosienek” Zofii Gabryś, która zdała oświadczenie do Muzeum KL Auschwitz na temat swojej działalności opisała jedną z typowych akcji, mających na celu uwolnienie więźniów obozu. Akcja rozpoczynała się od odgwizdania umówionej z więźniami wcześniej melodii (najczęściej jedna z popularnych kolęd), następnie więźniowie odchodząc od wykonywanej pracy wchodzili w głąb lasu, gdzie byli przejmowani i przetransportowywali do domu Jedlińskich. Stąd czekali na następnych łączników, którzy przemycali ich w dalsze miejsca.


Jan Wawrzyczek mówiąc o Helenie wspomina, że była to „… wybitnie dobra i szlachetna kobieta, gorąca patriotka, orędowniczka pomocy więźniom”. Prezentując listę „najbardziej zasłużonych dla akcji „Pomocy Więźniom Oświęcimia” wymienia ją na pierwszym miejscu. Przez więźniów, którym pomogła i żołnierzy Armii Krajowej, nazywana była „mamą”. Brało się to być może stąd, że po ucieczce i przetransportowaniu ich do domu Jedlińskich zazwyczaj byli już więźniowie obozu koncentracyjnego byli witani przez nią niemal zawsze tak samo. Na początek dostawali jedzenie. Było to coś ciepłego (z namiastką tłuszczu) plus ciepła kawa lub mleko. Zainteresowanych po przejściu z domu do stodoły częstowała papierosem. Dzięki stanowczości i łagodności charakteru Jedlińskiej udawało się wytworzyć wśród uwolnionych atmosferę spokoju i bezpieczeństwa. Była ona niezwykle potrzebna, bo dom Jedlińskich w czasie okupacji znajdował się w centrum wsi i to, że prężnie działał w nim ruch oporu było jedną z pilnie strzeżonych tajemnic. Tajemnica była potrzeba, gdyż niemal cały czas przebywali w okolicach Niemcy. W okolicy znajdowała się karczma (choć właściciel był członkiem „Sosienek”), która mogła ściągnąć uwagę wielu ciekawskich, którzy mogliby wykorzystać swą wiedzę do zdekonspirowania „Orlego gniazda”. Jej mąż, należący do organizacji trzy lata, uchodził za osobę, znającą się na zdobyczach ówczesnej techniki. Naprawiał między innymi stację radiowo-nadawczą, która służyła oddziałowi do przekazywania Londynowi informacji o działalności obozu oświęcimskiego. Przez pewien okres czasu stacja znajdowała się na terenie domu Jedlińskich. Wykonał aranżację stodoły, tak by w miarę bezpiecznie ukryć uciekających więźniów. Przekształcił znajdujący się na jej terenie piec chlebowy w taki sposób, by uciekinierzy mogli w miarę swobodnie ukrywać się przed potencjalnym. Synowie Jedlińskich zajmowali się głównie łącznością. Urodzeni w latach 1919 – 1931. Stanisław przekazywał informację od „Sosienek” do Komendy Głównej AK. Augustyn, poprzez pracę w lokalnej kopani Brzeszcze przekazywał meldunki od więźniów. Eugeniusz uczestniczył w odbiorze uciekających więźniów. Jan (najmłodszy, członek „Szarych Szeregów”) i Mieczysław brali udział w akcjach „Sosinek. (okres powojenny, Helena Jedlińska przy gospodzie "u Dusika", tam kwitła pomoc więźniom) Zastanawia co kieruje rodzinami, które w tak skrajnych sytuacjach podejmują ryzyko i ruszają z pomocą innym. Przez pierwszy okres II wojny światowej mieszkańcy Oświęcimia i okolic zostali sterroryzowani, odebrano im niemal wszystko. Wytworzono także zupełnie nowe dla nich poczucie strachu, bo ta wojna miała opierać się nie tylko na działalności wojskowej, ale także skupić się na cywilach. Starły się one zatem w jakiś sposób przygotować do akcji przeciwko niemieckiemu najeźdźcy.

Oświęcimianie w czasie wojny żyli w pewnego rodzaju zawieszeniu. Z jednej strony za pogwałcenie ich praw nikt nie odpowiadał, z drugiej jakiekolwiek naruszenie powinności wobec „strażników” Auschwitz rodziło konkretne konsekwencje. Jednak mimo, że obozy koncentracyjne uchodziły za miniatury państw totalitarnych, to jednak ich więźniowie, osoby całkowicie podporządkowane miały kontakt z okoliczną ludnością. Ona żyła pośród nich i obserwowała ich dramat więzienny, który rozgrywał się na ich oczach. To wytwarzało poczucie z jednej strony współczucia, z drugiej winy, że nic nie można z tym zrobić. Te przenikające się myśli popychały miejscową ludność do działania.

Innym elementem kształtującym chęć pomocy więźniom obozu było istnienie mocnego poczucia przynależności narodowej, a co za tym idzie silnego poczucia przywiązania do ziemi, na której się przebywało od pokoleń. Wykształciła ona u mieszkańców pewne zwyczaje (kultywowanie tradycji narodowych), które podczas wojny zostały poddane próbie. Dowodem na to może być to, że podczas rozbudowy obozu i jego funkcjonowania na terenie obozu i okolicach stacjonowało wiele narodowości, jednak nie ma żadnych dowodów na to, by włączyli się w nurt pomocy więźniom.

Wielu mieszkańców, którzy pomagali w czasie wojny więźniom była głęboko wierząca. Mimo, że w swych wspomnieniach często podkreślają wymuszoną neutralność Kościoła, jednocześnie zaznaczają, że to, co sprawiało im szczególną motywację do działania to chęć niesienia pomocy drugiej osobie, którą w młodości zaszczepił w ich procesie wychowawczym Kościół. Należy także pamiętać o tym, że Oświęcim i okolice przed rozpoczęciem II wojny światowej uchodził za miasto niezwykle tolerancyjne i otwarte.


Większość mieszkańców miasta stanowili Żydzi, jednak doskonale układali sobie relacje z katolikami. Podczas okupacji, gdy nagle zaczęli znikać sprzed oczu Polakom ich żydowscy sąsiedzi, a w zamian pojawił się obóz, który za główny cel postawił sobie zniszczenie pewnego oczywistego dla mieszkańców stanu zrozumienia i dobrych sąsiedzkich relacji nie mogli tego zaakceptować. Niechęć do niemieckiego najeźdźcy potęgowały także tradycje II Rzeczpospolitej. Tuż po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku państwo polskie musiało na nowo stworzyć sobie podstawy dla budowy przyszłych elit. Jednym z nich były działania na rzecz wychowania patriotycznego. Jak wspomina Mieczysław Dadak, walczący wraz z oddziałem „Sosienki” (choć niezaprzysiężony) „… mentalność tych młodych ludzi była inna niż teraz”. Wanda Sarna, łączniczka w oddziale także zaznacza, że wśród młodych ludzi byli wówczas tacy „… którzy nie chcieli dać Polsce zginąć”. Tego typu wypowiedzi to konsekwencja działalności w sferze edukacyjnej państwa polskiego w II RP – promowanie wartości patriotycznych, umacnianie poczucia więzi społecznych, budowanie wspólnoty, która w chwili zagrożenie jest w stanie odeprzeć atak nieprzyjaciela.

Po wojnie rodzina państwa Jedlińskich miała tylko jeden kłopot – nowa władza komunistyczna. Jako członkowie „Sosienek” byli często nachodzeni przez członków Służby Bezpieczeństwa i NKWD. Zapamiętał to jeden z uratowanych więźniów Edward Padkowski. Po wojnie, chcąc podziękować za pomoc rodzinie Jedlińskich został w połowie drogi zawrócony przez Helenę, gdyż w okolicach szukało byłych członków oddziału NKWD. Nie chciano ich także przyjąć do Związku Bojowników o Wolność i Demokrację. Prześladowania dopadły także innych członków oddziału – tuż po wojnie podjęto działania mające na celu wyeliminowanie ich zasług z życia publicznego. W pewien sposób przyczyniło się do tego nowopowstałe Muzeum Oświęcim – Brzezinka, które w 1948 roku zorganizowało objazdową wystawę na temat przyobozowego ruchu oporu, w której przedstawiono oddział jako „będący na usługach Londynu”. Poświęcono mu zaledwie małą tablicę podpisaną „Danuta” (ps. Wawrzyczka). Resztę (dwie duże ściany) zajęły zasługi partii związanych z ruchami socjalistycznymi, które wówczas zaczęły coraz głośniej pokazywać swoje prawdziwe lub wymyślone zasługi. Jednak rodzina Jedlińskich nigdy z tego powodu nie miała nikomu nic za złe. Jak wspomina Halina Jedlińska, synowa Heleny (mąż, syn Jan) po wojnie wszyscy starali się rozpocząć w rodzinie nowe życie, a co za tym idzie odciąć się od wydarzeń z przeszłości. Mimo, że byli bardzo ofiarnymi ludźmi, postanowili powrócić do swoich przedwojennych przyzwyczajeń. Z czasem jednak coraz częściej osoby z zewnątrz przybywały, by skonfrontować swoją wiedzę na temat niezwykłych ludzi spod drutów Auschwitz.

W latach siedemdziesiątych oddział zaczął wychodzić z cienia „Ruchu oporu dowodzonego przez Kostka Jagiełłę”. Nad pamięcią czuwał jednak cały czas Jan Wawrzyczek, człowiek niepokornej odwagi, który po wojnie został aresztowany i spędził znaczny czas na przesłuchaniach w Urzędzie Bezpieczeństwa1. Nie potrafił pogodzić się z tym, że o jego oddziale mówi się bardzo źle. W 1959 roku zgłosił się do Muzeum, by złożyć relację na temat działalności. Wówczas w długim spisie opowiada o działalności „Sosienek”, jednak o rodzinie Jedlińskich wspomina tylko wzmiankowo. Znacznie szerzej rozwija swoje wspomnienia rozwija w latach 70-tych i 80-tych, gdy zauważa, że prawda o działalności Armii Krajowej jest już możliwa do pokazania, bez wielkich konsekwencji. Wówczas pojawiły się pierwsze publikacje na temat działalności Armii Krajowej wokół Auschwitz. Helena Jedlińska zmarła 20 grudnia 1979 roku. Wówczas to wielu byłych więźniów, którzy skorzystali z jej pomocy w czasie wojny chciało się z nią po raz ostatni pożegnać. Nie było to łatwe. W obawie przed mocnym wystąpieniem antypaństwowym służby bezpieczeństwa jak mogły próbowały ograniczyć im udział w uroczystościach. Ci jednak, znając różne zakamarki i skróty dotarli na bielański cmentarz. Można powiedzieć, że dotarcie na pogrzeb to symbolicznie ostatnia akcja byłych członków ruchu oporu związanego z Armią Krajową. Podczas pogrzebu Jan Wawrzyczek nad trumną Jedlińskiej przez 20 minut przypominał jej piękne cechy charakteru, które pozwoliły włączyć się w działalność Armii Krajowej przy obozie zagłady KL Auschwitz – Birkenau. Wspomina wielu więźniów, którym pomogła. Po latach synowa Halina Jedlińska stwierdzi, że dopiero podczas tej uroczystości szerzej o jej działalności dowiedzieli się jej sąsiedzi.
Bibliografia

L. Filip, Żydzi w Oświęcimiu 1918-1939, Oświęcim 2003

E. Hałoń, W cieniu Auschwitz, Oświęcim 2003

F. Piper, Ilu ludzi zginęło w KL Auschwitz. Liczba ofiar w świetle źródeł i badań 1945-1990, Oświęcim 1992 H. Świebocki (red.), Ludzie dobrej woli Księga pamięci mieszkańców ziemi oświęcimskiej niosących pomoc więźniom KL Auschwitz, Oświęcim 2005

J. Parcer, B. Wasztyl (red.), Po wyzwoleniu, Oświęcim 2000 Niezłomni. Pod drutami Auschwitz, reż. B. Wasztyl, M. Krzyszkowski, Oświęcim 2013

Z.Klima, B. Wasztyl, W cieniu Auschwitz [w:] Z. Klima, B. Wasztyl, Świadkowie W cieniu Auschwitz, Oświęcim 2011, s. 6-28

Z. Klima, B. Wasztyl, Świadkowie W cieniu Auschwitz, Oświęcim 2011

Dzieła audiowizualne

Niezłomni. Pod drugami Auschwitz, reż. M. Krzyszkowski, B. Wasztyl, Oświęcim 2013 Oszpicin ocalić od zapomnienia, W. Świderski, L. Świderska Oświęcim 2008

...

To okres wielkiego bohaterstwa Polaków. Niezany gdziekolwiek indziej.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:33, 02 Sie 2018    Temat postu:

2 sierpnia 1943 r. w obozie zagłady w Treblince wybuchł zbrojny bunt, w którym wzięło udział ponad 800 więźniów. Szacuje się, że ok. 200 z nich udało się uciec, do końca wojny doczekało nie więcej niż 100.

75 lat temu w obozie zagłady w Treblince wybuchł zbrojny bunt

...

Chwala bohaterom!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 10:21, 10 Paź 2018    Temat postu:

75 lat temu rozstrzelano liderów ruchu oporu w Auschwitz

75 lat temu Niemcy rozstrzelali przed Ścianą Straceń na dziedzińcu bloku 11 w KL Auschwitz 54 Polaków. Wśród nich było 28 członków zorganizowanego w obozie przez rtm. Witolda Pileckiego konspiracyjnego Związku Organizacji Wojskowej.

...

Rocznica chwalebnego meczenstwa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:09, 14 Paź 2018    Temat postu:

W niedzielę 75. rocznica wybuchu udanego powstania w obozie zagłady w Sobiborze

Pamiętajmy o nich: o 62, którym udało się doczekać końca wojny oraz o tysiącach pomordowanych w niemieckiej fabryce śmierci. #germandeathcamps

...

Chwalebna akcja!



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wybić się na Niepodległość! / Powstanie to ofiarny stos ... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy