Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
PostWysłany: Nie 20:33, 11 Sie 2019    Temat postu:

Prymas Czech wsparł abp. Jędraszewskiego

Arcybiskup Marek Jędraszewski otrzymał wsparcie od prymasa Czech, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Czech, metropolity praskiego – kardynała Dominika Duki.

...

Brawo! Prosze bardzo! Malo kto sie spodziewal!?
BRMTvonUngern
PostWysłany: Nie 18:46, 09 Gru 2018    Temat postu:

Kapłan wyklęty. Ks. Toufar zapłacił życiem za cud

Łukasz Zaranek 05.12.2018, 03:44 |aktualizacja: 08.12.2018, 14:50 Udostępnij:

Podczas kazań ks. Josefa Toufara krzyż ustawiony na ołtarzu zaczął się poruszać (fot. Diecezja Hradec Kralove)

O ile władze kościelne zwykle krytycznie patrzą na domniemane cuda, o tyle komunistyczna bezpieka – niezależnie od kraju – zawsze reagowała na nie alergicznie. Gdy z niewyjaśnionych przyczyn w grudniu 1949 roku zaczął poruszać się krzyż podczas mszy, ks. Josef Toufar, proboszcz parafii we wsi Číhošt na pograniczu Czech i Moraw, zapłacił za to najwyższą cenę. Obecnie trwa jego proces beatyfikacyjny.

Schyłek 1949 roku to był szczególny okres. Choć komuniści od roku mieli pełnię władzy politycznej w Czechosłowacji, chcieli przejąć od Kościoła katolickiego również władzę nad rządem dusz. W tym czasie była to bowiem jedna z niewielu organizacji stawiających opór, choćby bierny.

Komunistyczny dyktator Klement Gottwald chciał za wszelką cenę zgnieść wszelki opór. Chory na syfilis i uzależniony od alkoholu przywódca szykował się do bezwzględnej rozprawy w Kościołem, podobnej do tej, którą zamierzali przedsięwziąć również jego towarzysze w Polsce i innych krajach pod sowiecką okupacją. Do więzień trafiali pierwsi czescy i słowaccy biskupi.

Ironia losu

11 grudnia w sennej wsi Číhošt, leżącej około 7 km od miasta Ledeč nad Sázavou, doszło do cudownego wydarzenia, które jak na ironię pozwoliło komunistom dodatkowo zmobilizować aparat represji. Tego dnia przypadała trzecia niedziela Adwentu. Ks. Josef Toufar wygłaszał w pochodzącym z XIV wieku kościele pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny kazanie, w którym mówił o obecności Zbawiciela w tabernakulum. Nagle drewniany krzyż stojący na ołtarzu wyraźnie się pochylił, zdawałoby się – potwierdzał słowa proboszcza.

47-letni kapłan, od roku służący parafii, nie zwrócił uwagi na ten fenomen, stał bowiem tyłem do ołtarza. Dalej odprawiał kazanie, nie przejmując się skonsternowanymi minami wiernych. Niektórzy, w tym kowal Vacláv Pospisil, po mszy podeszli do Toufara i opowiedzieli o tym, co widzieli. Duchowny początkowo zlekceważył fantastyczne opowieści, ale gdy w kolejnych dniach przychodzili kolejni parafianie i dokładnie opisywali wydarzenie, zaczął spisywać ich relacje.


Łącznie ksiądz zebrał relacje od 19 świadków w wieku od 10 do 45 lat. Byli to zarówno dorośli, jak i dzieci. Naturalnie większość to byli ludzie wierzący, ale wśród nich znalazł się nawet – jak wyjaśnił – „prawie niewierzący”, którego coś pchnęło, żeby pójść akurat tego dnia do kościoła.

„Pochylił się najpierw, powoli, w stronę prawą – od strony ołtarza – czyli stronę czytania listów, potem z powrotem, w stronę Ewangelii – czyli prawą, patrząc od ołtarza – znów w stronę listów i z powrotem w stronę Ewangelii, by powrócić do pozycji wyjściowej. Odchylenie w stosunku do osi wynosiło, według świadków, 45-50 stopni” – opisał ksiądz zjawisko w liście do proboszcza z miasteczka Křešín ks. Jana Dvořáka. Na koniec krzyż przechylił się do przodu i zamarł.

Lotem błyskawicy

Wieści o cudzie szybko rozeszły się po okolicy, ale sam ks. Toufar – podobnie jak dzisiejsi hierarchowie – podchodził do zdarzenia dość krytycznie. Próbował tonować nastroje wiernych. „Nie da się jednoznacznie powiedzieć, że byliśmy świadkami cudu. Nie da się stwierdzić, że był to znak dobra czy zła. Wiemy tylko jedno, że Krzyż się pochylił” – powiedział podczas jednego z kazań.

Ostrożne podejście wynikało po części z jego własnych losów, droga do duchowieństwa była bowiem w jego przypadku niezwykle kręta. Na świat Josef Toufar przyszedł w rodzinie chłopskiej 14 czerwca 1902 roku na Morawach, wówczas leżących na terenie Austro-Węgier. Zdobył wykształcenie stolarza i do 26. roku życia, z wyjątkiem przerwy na odbycie zasadniczej służby wojskowej, pomagał rodzicom w prowadzeniu gospodarstwa. Dopiero po ich śmierci zdecydował się zrealizować marzenie z dzieciństwa i zostać kapłanem. Święcenia przyjął w wieku 38 lat.

Gdy echo wieści o cudownym krucyfiksie zaczęło cichnąć, doszło do drugiego fenomenu. Tym razem krzyż zaczął się poruszać na oczach wiernych podczas Bożego Narodzenia. Zostało to utrwalone na zdjęciu, które na prośbę proboszcza wykonał fotograf Josef Peške z miasteczka Čáslav. Został on potem za to skazany na 13 lat więzienia.

Do niewyjaśnionego zjawiska doszło w kościele pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Číhošti (fot. Wiki/JirkaSv)

35 lat temu zmarł maturzysta Grzegorz Przemyk - ofiara zbrodni aparatu władzy PRL

19-letni maturzysta Grzegorz Przemyk zmarł w szpitalu 14 maja 1983 r. Dwa dni wcześniej został zatrzymany przez funkcjonariuszy MO, a następnie...

zobacz więcej
Kolejny „cud w Číhošti” wywołał jeszcze większe poruszenie. Do kościoła zaczęli pielgrzymować wierni z całego kraju, choć podróżowanie w tamtych ponurych czasach nie było zadaniem łatwym. Fenomenem zainteresował się także ks. Ottavio de Liva, późniejszy arcybiskup, z watykańskiej nuncjatury w Pradze.

Pretekst do wojny

Tańczący krucyfiks ściągnął niestety również uwagę komunistycznej bezpieki. Tryby morderczej machiny uruchomił policjant Antonín Goldbricht z miasta Ledeč nad Sázavou. Przesłuchał świadków i napisał pierwszy meldunek do wyższej instancji. Raport dotarł wysoko, do samego twardogłowego komunisty Gottwalda, który uznał, że zdarzenie to będzie idealnym pretekstem do wydania otwartej wojny Kościołowi.

Warto dodać, że podczas odwilży w 1968 roku Goldbricht opowiedział, jak faktycznie wyglądały oględziny. „Za zgodą proboszcza zniosłem krzyż z ołtarza i zbadałem go. Ustaliłem, że lekkie wychylenie spowodowane może być kiepskim stanem gwoździa przytrzymującego krzyż do podstawy. Zbadałem przestrzeń wokół miejsca, gdzie krzyż stał i nie dostrzegłem żadnych śladów zewnętrznej ingerencji” – relacjonował po latach.

Wkrótce o wiejskim proboszczu debatowało już Biuro Polityczne Komunistycznej Partii Czechosłowacji. Osobliwością mieli zająć się śledczy, zaś ich dochodzenie otrzymało najwyższy priorytet. Osobiście nadzorował je minister sprawiedliwości Alexej Čepička, prywatnie zięć Gottwalda. Wiadomo było, że sprawa nie rozejdzie się po kościach.

Mordercy w togach. Za śmierć rtm. Pileckiego nie odpowiedział nikt

Oświęcim to była igraszka – powiedział podczas ostatniego widzenia z żoną Marią rtm. Witold Pilecki. Były więzień niemieckiego obozu wiedział już,...

zobacz więcej
28 stycznia 1950 roku na parafii w Číhošti stawili się dwaj dziennikarze, którzy rzekomo chcieli zebrać materiały do reportażu na temat cudownych zjawisk. Chcieli zwiedzić kościół i poprosili ks. Toufara, żeby ich oprowadził. Okazało się jednak, że to nie żadni dziennikarze, a agenci Státní bezpečnosti (StB), czyli czechosłowackiej bezpieki, ze specjalnej jednostki 701 A. Nagle rzucili się na duchownego, pobili i zawlekli do samochodu. Żywy z rąk komunistycznych służb już się nie wydostał.

Brutalne śledztwo

Duchowny trafił do więzienia w Valdicach koło Jiczyna. Rozpoczęło się brutalne śledztwo. Czechosłowaccy śledczy dorównywali pod względem okrucieństwa swoim kolegom choćby z Polski. Kierował nimi por. Ladislav Mácha, który już przed wojną działał w partii komunistycznej. Mácha był takim sadystą, że podczas odwilży w latach 60. został wydalony ze służby za znęcanie się nad więźniami.

Bezlitosne katowanie ks. Toufara odbywało się każdego dnia, aż do utraty przez więźnia przytomności. Twardego chłopskiego charakteru nie dało się łatwo złamać. Pisemny rozkaz Osvalda Závodskego, późniejszego szefa StB, nie pozostawiał jednak wątpliwości: „Wyciągnąć z oskarżonego zeznania za każdą cenę”.

Bicie nie było zresztą jedyną torturą. Komuniści nie byli tak prymitywni jak Gestapo, korzystali z niezwykle bogatego zasobu metod opracowanych przez NKWD. Proboszcz był głodzony, dręczony brakiem snu, zaś po wielogodzinnych sesjach, wrzucano go do zimnej celi bez pryczy, gdzie spał na betonowej podłodze. Chciano, żeby podpisał przyznanie się do sfabrykowanych zarzutów wykorzystywania seksualnego dzieci oraz do skrytego poruszania krzyżem.
#wieszwiecej Polub nas

Samo katowanie i dręczenie duchownego nie wystarczało komunistom. Chcieli go upokorzyć i zohydzić w oczach wiernych. Równolegle rozpoczęła się bowiem kampania nienawiści w mediach. Dowodzono, że „agent” Watykanu tumani lud religijnymi zabobonami i wykorzystuje nieletnich. Specjaliści „rozszyfrowali” również mechanizm poruszania krzyżem.

Kaci Stalina. Mordowanie w imię sprawiedliwości społecznej

Stalinizm to jedna z najczarniejszych epok w historii Europy. Porównywany z nazizmem i terrorem jakobińskim spowodował śmierć znacznie większej...

zobacz więcej
W latach 90., już po upadku systemu sprawiedliwości społecznej, eksperci sądowi sprawdzili sfabrykowane przez bezpiekę urządzenie i okazało się, że nie mogło działać. Zbadano również dokładnie kościół i nie znaleziono żadnych dowodów, żeby kiedykolwiek jakiś stworzony ludzką ręką mechanizm wprawiał krucyfiks w ruch. Co wydarzyło się 11 i 25 grudnia 1949 roku – pozostanie tajemnicą.

Wielodniowe katowanie

Wiadomo jednak, co się stało kilka tygodni po tym niewytłumaczalnym zjawisku. 22 lutego 1950 roku, po wielodniowym katowaniu, ks. Toufar, mający już liczne obrażenia wewnętrzne, rzekomo podpisał zeznanie, w którym potwierdził, że miał molestować nieletnich chłopców, zaś krucyfiks był wprawiany w ruch przy pomocy urządzeń ukrytych za ołtarzem.

Bezpieka triumfowała. Nazajutrz proboszcz został przewieziony do kościoła, gdzie przed kamerą miał odegrać inscenizację cudu. Ks. Toufar był tak zmaltretowany, że nie mógł ustać na nogach, pokazano tylko urywek z nim jak stoi na ambonie. W pozostałych ujęciach zastąpił go okryty złą sławą dr Karel Čížek, oskarżyciel w wielu procesach politycznych, ale filmowano go bez pokazywania twarzy.

Pokazywany w Czechosłowacji ohydny film propagandowy „Biada temu, od którego przychodzi zgorszenie” miał być dowodem niecnych knowań kleru.



W filmie Přemysla Freimana pojawiła się m.in. animowana scena, w której krucyfiks jest poruszany sznurkiem ciągnącym się z Hradca Kralove, gdzie mieściła się siedziba diecezji. Na tym jednak inwencja propagandzistów się nie kończyła. Okazało się bowiem, że stali za tym hierarchowie z Pragi, czyli oczywiście agenci Rzymu, gdzie dalej sięgał sznur. Za sznurki pociągał natomiast amerykański imperialista pod postacią pająka rezydujący na Wall Street.

Zabił bezbronnych ludzi. „Wychowano mnie w nienawiści do wroga klasowego”

50 lat temu w czeskim Jiczynie rozegrała się tragedia, która wstrząsnęła zarówno Czechosłowakami, jak i Polakami. Pijany polski szeregowy...

zobacz więcej
Obraz nie spełnił jednak nadziei komunistów. Nikogo nie przekonał o winie księdza, a do tego wzbudził dodatkowe zainteresowanie wydarzeniami w Číhošti, na tym natomiast władzom należało najmniej. Kolejnym krokiem miał być proces pokazowy, ale stan zdrowia duchownego gwałtownie się pogorszył.

25 lutego trafił pod fałszywym nazwiskiem do rządowej kliniki SANOPZ, przy ul. Legerověj w Pradze (W 1968 roku trafił tam też Jan Palach po dokonaniu samospalenia). Komuniści potrzebowali go żywego, operacja nie zdołała jednak uratować więźniowi życia. Zmarł tego dnia o godz. 20.25. Lekarze nie byli w stanie poradzić sobie z licznymi obrażeniami zewnętrznymi i wewnętrznymi, powstałymi w wyniku ustawicznego bicia. Takiej przyczyny nie można było jednak wpisać do dokumentów. StB wymyśliła „rozległe zapalenie otrzewnej w wyniku perforacji żołądka lub jelit”.

Prawda po latach

Dopiero podczas odwilży w 1968 roku lekarze mogli opowiedzieć o faktycznym stanie pacjenta. „Zrobiliśmy wszystko, co w ludzkiej mocy, ale tego człowieka nie dało się uratować. Był nadzwyczaj brutalnie pobity, skatowany na śmierć. Powiem jasno – zamordowany!” – opowiadał dr František Maurer, który uczestniczył w operacji. „Po zastosowaniu anestezji i otwarciu jamy brzusznej dosłownie wypłynęła z niej mętna, żółta ciecz” – dodał.

„Byłam w obozie koncentracyjnym, widziałam wiele w życiu, ale nigdy aż tak strasznego przypadku przemocy. Na jego ciele nie było miejsca niepokrytego krwią. Z ust stale ciekły mu ślina i krew” – zeznała jedna z pielęgniarek.

Rodzinę proboszcza poinformowano o jego śmierci dopiero po czterech latach. Miejsca pochówku nie ujawniono. Wiadomo, że jego ciało wrzucono pod fałszywym nazwiskiem Josef Zouhar do zbiorowej mogiły przy murze cmentarza we wsi Ďáblice, która dziś jest częścią Pragi. Przypuszczalnie razem ze zdechłym słoniem, który padł w praskim zoo bądź cyrku, który wówczas występował w okolicy.

Bezpieka zabrała krucyfiks, jego losy pozostają nieznane (fot. Wiki/Hana Kubíková)

Komunistyczna bezpieka rozpracowywała Trumpa. „Jest przekonany, że zostanie prezydentem”

W latach 80. czechosłowackie Bezpieczeństwo Państwowe (StB) intensywnie zbierało informacje o Donaldzie Trumpie i jego powiązaniach z rządowymi...

zobacz więcej
Naturalnie komunistom śmierć ks. Toufara była nie na rękę. Po pierwsze, ludzie mogli nabrać podejrzeń, że nie była przypadkowa. Po drugie, był potrzebny do procesu pokazowego. Niezadowolenie przelało się na sadystycznego śledczego por. Máchę. Nie odpowiedział jednak za zabójstwo, tylko niepowodzenie w przesłuchaniu, za co otrzymał... naganę. Dopiero w latach 90. skazano go na dwa lata więzienia, ale wobec złego stanu zdrowia nawet na pięć minut nie trafił za kraty. Zmarł 30 października w wieku 95 lat, nie odpowiedziawszy za swoje zbrodnie.

Sfabrykowane materiały

W 1994 roku Urząd ds. Badania i Dokumentacji Zbrodni Komunistycznych (UDV), czeski odpowiednik IPN, wszczął śledztwo ws. śmierci proboszcza z Číhošti. Analiza akt StB wykazała, że oskarżenie opierało się w całości na sfabrykowanych materiałach. Jeżeli chodzi o wykorzystywanie chłopców, okazało się, że byli oni zastraszani przez bezpiekę i zmuszeni do złożenia zeznań obciążających księdza. Ustalono również, że podczas mszy nie korzystano z żadnego mechanizmu poruszającego krzyżem.

Zlecono także badania grafologiczne. Wykazały one, że „przyznanie się do winy” duchownego w najpewniej spisał jeden ze śledczych, zaś podpis ks. Toufara został sfałszowany albo – mniej prawdopodobne – więzień złożył na pustej kartce, którą potem uzupełniono jego „zeznaniami”.

Poszukiwania szczątków kapłana długo nie przynosiły skutku, cmentarz w Ďáblicích był bowiem miejscem gdzie komuniści najchętniej grzebali ofiary represji w bezimiennych grobach – leży tam około 3 tys. zamordowanych osób. Szczątki ks. Tourfara odkryto dopiero w 2014 r. Zidentyfikowano je dzięki badaniom DNA oraz dokumentacji cmentarnej i medycznej z kliniki SANOPZ.

W maju następnego roku uroczyście przeniesiono je do kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Číhošťi. Złożono je przed ołtarzem w stalowym sarkofagu w specjalnie wybudowanej krypcie. Obecnie trwa proces beatyfikacyjny męczennika ks. Josefa Toufara.

Niestety, nigdy nie odnaleziono cudownego krucyfiksu. Pozostaje mieć nadzieję, że tak jak komunistom nie udało się wymazać Číhošťi z pamięci, a skończyło się tylko na czasowym usunięciu nazwy wsi z map, tak uda się znaleźć zajęty przez bezpiekę krzyż. Może to jednak wymagać kolejnego cudu...

...

Wspaniala historia. Oczywiscie meczenstwa.

BRMTvonUngern
PostWysłany: Pon 10:57, 19 Lut 2018    Temat postu:

Czeska duchowość jest silna

Łukasz KOŁTUNIAK
Doktorant na Wydziale Prawa UJ oraz na Uniwersytecie Palackiego w Ołomuńcu. Zainteresowania badawcze skupia wokół filozofii polityki i wszystkiego co środkowo-europejskie.
ZOBACZ INNE TEKSTY AUTORA
Istnieje w Polsce nie tylko stereotyp „Czecha Szwejka”, ale również „Czecha ateisty”. Jednak rzeczywistość mocno odbiega od naszych wyobrażeń – pisze Łukasz KOŁTUNIAK

Zanim przedstawimy historyczne tło, warto przytoczyć suche fakty. Zaledwie 5% Czechów regularnie uczestniczy w nabożeństwach w Kościele Katolickim. Dalszy 1% bierze udział w nabożeństwach husyckich. Wiarę w „jakiegokolwiek Boga”, według różnych spisów i różnych szacunków, deklaruje około 30% czeskiego społeczeństwa. Dane mówią, że Czechy to najbardziej zlaicyzowany kraj Europy.

Nie ateizm, lecz „cosizm”

Jednak gdy przyjrzymy się współczesnemu dyskursowi o religii w Czechach, nie zauważymy, by tutejszy ateizm był równie drapieżny, jak współczesny, liczbowo znacznie słabszy ateizm polski. Najbardziej znany w tym momencie czeski duchowny, ksiądz Tomasz Halik, ocenia czeską religijność jako „cosizm”. Zdecydowana większość Czechów wierzy, „że tam u góry coś jest”. Nie potrafi jednak powiedzieć „co”. I zdaniem Halika Kościół słabo im to tłumaczy.

Ze współczesności trzeba się cofnąć aż do XVII wieku. Klęska czeskiej reformacji w bitwie pod Białą Górą oznaczała nie tylko katastrofę protestantyzmu, ale też katastrofę czeskiej państwowości. Na swój sposób był to „koniec narodu”. Represje kontrreformacji były tak silne, że „czeskość” przetrwała praktycznie tylko w środowiskach wiejskich. Zanim krzykniemy „Czech ateusz”, warto zrozumieć odmienność historycznej perspektywy. Czechy to nie Polska, która w XVII wieku obroniła nie tylko państwowość, ale i religię katolicką. Tutaj kontrreformacja była katastrofą dla narodu.

Kościół a Naród

Odrodzenie narodowe w XIX wieku długo szukało formy. To nie tak, że od początku górę wziął prąd antykatolicki. Początkowo Czechy czuły się zagrożone głównie przez żywioł niemiecki. Dlatego istniały dwie interpretacje przyszłości „sprawy czeskiej”. Pierwszy nurt dążył do wyzwolenia w oparciu o Rosję. Drugi zmierzał do przekształcenia monarchii austro-węgierskiej na gruncie federacji. Nurt antyhabsburski stał się szczególnie silny po klęsce Wiosny Ludów. Na fali zawiedzionych nadziei na federalizację Frantiszek Palacky powiedział: „Byliśmy przed Austrią, będziemy i po niej”.

Monarchia habsburska była silnie powiązana z żywiołem katolickim. Dlatego Tomasz Masaryk, przyszły założyciel państwa, mógł budować czeski autonomizm w nawiązaniu do tradycji husyckiej. Masaryk, który początkowo widział wielonarodowe państwo Habsburgów jako zaporę przed żywiołem niemieckim, uznał, że wolnościowa tradycja czeska jest związana z husytyzmem. Powstania husyckie miały być walką o wolność Europy, a reformacja to wkład Czech w rozwój europejskiego ducha. Masaryk był krytykowany z pozycji konserwatywnych i katolickich. Na przykład Karel Kramarz, na swój sposób „czeski Dmowski”, konserwatysta i realista, zarzucał Masarykowi historyczny konstruktywizm. Dzieje narodów w legendarnym dziele Masaryka „Česká otazka” zostały zdaniem Kramarza dopasowane do celów politycznych. Pierwsza państwowość czechosłowacka została jednak oparta na wizji Masaryka. Emmanuel Levinas określił to państwo jednym z „najlepszych, jakie istniały w dziejach ludzkości”. Aż do traktatu monachijskiego republika pozostała demokracją. Masaryk starał się realizować wizję głęboko humanistyczną. Państwo to przodowało w Europie w realizacji progresywnych praw socjalnych.

Humanistyczna Republika Husycka

I Republika wyniosła na swe sztandary husytyzm. Czasy habsburskie zostały jednoznacznie skojarzone jako okres niewoli narodowej i religijnej. Państwo niejako „oficjalnie lansowało” to wyznanie. Masaryk, sam związany z protestantką, wierzył, że husytyzm stanie się częścią „czeskiego ducha”. Zdaniem praskiego kardynała Dominika Duki oficjalny kult husytyzmu nie miał szans powodzenia, gdyż społeczeństwo już wtedy było „religijnie indyferentne”. Duka wskazuje na józefiński katolicyzm jako na źródło niechęci Czechów do religii. Kardynał powątpiewa, czy faktycznie tak silny był mit Białej Góry. Zdaniem tego duchownego powierzchowność, obrzędowość i obskurantyzm oficjalnego józefińskiego katolicyzmu przyczyniły się do obecnego stanu rzeczy.

Innym ważnym czynnikiem były z pewnością lata II wojny światowej. Na Słowacji powstało państwo faszystowskie rządzone przez księży. Po raz kolejny Kościół został utożsamiony ze zdradą narodową. Co więcej, istnieje wiele kontrowersji wokół zachowania czeskich duchownych w okresie po Monachium. Między październikiem 1938 a marcem 1939 roku istniała tak zwana II Republika, która była wyraźnie faszyzująca. Zdaniem wielu historyków Kościół popierał rozrachunki, które prowadzono wówczas z tradycją Masaryka.

Komuniści jako „nowi husyci”

Komunizm czechosłowacki należał do najsilniej ateistycznych w tej części Europy. Trzeba jednak pamiętać, że ateizm trafił tu na podatny grunt. Przez lata istniało przekonanie, że Kościół jest przeciwnikiem sprawy narodowej. Przekonanie, którego nie można do końca podważyć. Nawet jeśli niesławnym symbolem założycielskim I Republiki stało się zburzenie pomnika maryjnego w Pradze, to jednak państwo Masaryka zbudowało własną tradycję humanistyczną w kontrze do wciąż józefińskiego Kościoła. Komuniści przy swoim ataku na Kościół wprost odwołali się do mitu Białej Góry. „Czeski Stalin”, Klement Gottwald, powiedział: „Kościół zobaczy, że Czesi są narodem Jana Husa”. Komunistyczni dygnitarze zostali przedstawieni niemal jako potomkowie bojowników spod Białej Góry. Klęska komunistycznej ateizacji była też dla czeskiego Kościoła zalążkiem odrodzenia. Komunizm szybko stracił urok „obrońcy narodu”. Okrutne represje, które uderzyły w Kościół, uderzyły też w intelektualistów I Republiki. Ksiądz Halik wskazuje, że w komunistycznych łagrach doszło do pewnego symbolicznego pojednania między oboma nurtami. Praski kardynał Miroslav Tomaszek stał się wręcz symbolem oporu przeciw narzuconej władzy.

W latach 70. chrześcijaństwa zaczęli poszukiwać także czescy dysydenci, w młodości często marksizujący. Václav Havel w „Listach do Olgi” tworzy filozofię, która zdaniem jego biografa, nomen omen duchownego Martina Cirila Putny, łączy elementy chrześcijaństwa i New Age.

Zmarnowana szansa

Aksamitna rewolucja 1989 roku była prawdziwą szansą nie tylko dla czeskiego narodu, ale też Kościoła. Kardynał Tomaszek stał się jednym z symboli tamtych wydarzeń. Msza odprawiona w praskiej Katedrze w grudniu 1989 roku urosła do miana jednego z symboli zmiany reżimu. Tymczasem w 29 lat po rewolucji Kościół w Czechach dalej nie odzyskał wpływu na społeczeństwo. Zdaniem Tomasza Halika wynika to z niewłaściwych metod duszpasterskich. Podobnie uważa wspomniany Martin Putna. Obaj duchowni byli doradcami Václava Havla. Księża ci twierdzą, że czeski Kościół próbuje przenosić konserwatywną wizję chrześcijaństwa, ich zdaniem podobną do formy Kościoła polskiego, na grunt odmiennego czeskiego społeczeństwa. Tymczasem jak pisze Halik – Czesi patrzą na Kościół z zaciekawieniem, ale też tak jak biblijni Zacheusze „boją się wejść do środka”.

Pewną zasadność uwag Halika potwierdza przykład polskiego duchownego Zbigniewa Czendlika. Polski ksiądz, nie rezygnując z katolickiej doktryny, w niczym jej nie podważając, sięgnął po nowoczesne metody duszpasterskie. Ksiądz stał się prawdziwym „bożyszczem” dla swych parafian, a jego książki są w Czechach często cytowane. Duchowny często jest zapraszany do mediów, gdzie wypowiada się na takie tematy, jak np. powtarzające się kryzysy wokół polskiego sądownictwa.

Nikt nie dał przekonującego wyjaśnienia czeskiego ateizmu, nie ma też jednej drogi wyjścia z wieloletniego impasu. I może tylko jeden morał się w tym miejscu nasuwa. Zanim krzykniesz „Czech ateusz” albo „Czech Szwejk”, spróbuj zrozumieć naród, który dał światu Masaryka, Havla, Patoczkę, Belohradskiego. I filozofię, może nie religijną, ale naprawdę duchową.

Łukasz Kołtuniak

...

Kościół stworzyl Czechy reformacja je zniszczyla. To Czesi niestety wymyslili reformacje czyli herezje a to straszna sprawa. Musialo zabolec. Egzekutorami byli akurat podli Habsburgowie ale to szczegol. Mogli to byc Turcy jak Węgry obok przezyly czh inni ruscy.
Teraz pytanie jak odbudowac duchowosc. Pewnie ze nie metody z rzeszowszczyny gdzie jest 99% wierzacych. Ale metody z Łodzi! Wlasciwie to moje miasto jest takie czeskie. Nie wrogowie ale do kosciola nie chodza. A zatem zaniedbani. Trzeba zachecsc do wejscia do kosciola... Bo sie boja maja obawy bo nie znaja itd.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Pią 14:18, 15 Gru 2017    Temat postu:

Jestem Czechem, który przyjechał do Polski i spotkał tu Jezusa
Ewa Rejman | 15/12/2017

Archiwum prywatne
Udostępnij





Komentuj

Drukuj

W jego rodzinie tylko babcia była ochrzczona, ale nawet ona nigdy nie praktykowała. Jako nastolatek odkrył, że musi istnieć jakaś „siła wyższa”. A potem przyjechał do Polski…

Jan wchodzi do kawiarni i przeprasza za pięć minut spóźnienia, tłumacząc, że dopiero co wyszedł z kościoła z „godziny łaski”. Chrzest przyjął kilka miesięcy temu u wrocławskich dominikanów, w Wielką Sobotę, dokładnie o 22.37.



Ewa Rejman: Jak to się stało, że człowiek wykształcony, studiujący prawo na Cambridge, były doradca prezydenta Czech zainteresował się chrześcijaństwem?

Jan Lupomesky: Zaczęło się od tego, że bardzo lubię uczestniczyć w różnych dyskusjach, konferencjach, spotkaniach, a we Wrocławiu wiele z nich jest organizowanych przez środowisko przynajmniej pośrednio związane z Kościołem. Uczestnicy często odwoływali się do wartości chrześcijańskich, które bardzo szanowałem. W Czechach raczej niewiele się o tym słyszy, komuniści chyba skutecznie zniszczyli u nas kulturę chrześcijańską.



Wychowałeś się w rodzinie niewierzącej?

Tak, tylko moja babcia była ochrzczona, ale nigdy nie praktykowała.
Czytaj także: Jak ochrzcić dorosłego?



Gdzie podziewał się Bóg, kiedy byłeś dzieckiem czy nastolatkiem?

W ogóle nie istniał w mojej rzeczywistości. Nie był nawet przedmiotem nauki czy jakichkolwiek rozmów w rodzinie. Ale w wieku siedemnastu lat bardzo mocno poszukiwałem jakiegoś sensu istnienia świata, powodu, dla którego powstał i doszedłem do wniosku, że musi być jakaś siła wyższa, która powołała nas do życia. Nie mogło powstać coś z niczego. Jestem przekonany, że większość Czechów wierzy w coś takiego.



A kiedy doszedłeś do chrześcijańskiego Boga jako Osoby?

To była długa droga. Najpierw chciałem zostać chrześcijaninem, bo czułem, że wtedy dołączę do czegoś w rodzaju „klubu” osób wyznających wartości, które całym sercem popierałem. Uważam, że Europa została założona na gruncie greckiej filozofii i wartościach chrześcijańskich, więc moja postawa początkowo wynikała z moich poglądów politycznych.



Istnieją przecież osoby, które mówią to, co Ty w tej chwili, a określają się jako „chrześcijańscy ateiści”. Czemu nie zatrzymałeś się na tym etapie?

Dopiero w trakcie półrocznego przygotowania do chrztu odkryłem Jezusa jako kogoś, kto chce być w moim sercu i zrozumiałem, że nie mogę poprzestać na zewnętrznym geście. Dla byłych ateistów najtrudniejszym krokiem jest uwierzenie, że Jezus naprawdę był Synem Bożym.

Ksiądz, który przygotowywał mnie do chrztu śmiał się ze mnie, że zachowuję się jak chłopak przed ślubem – chcę, ale nie wiem, czy to już ten moment, czy jestem wystarczająco dojrzały, w ostatniej chwili dopadają mnie wątpliwości. Z samego chrztu pamiętam w pierwszej kolejności wszechogarniającą mnie wielką radość.



Jaki jest ten Bóg, w którego Ty wierzysz?

Wszechmocny, ale jednocześnie dobry. Lubię z Nim rozmawiać, to Ktoś, kto rozumie mnie naprawdę. Jest Drogą, po której wciąż kroczę. Nie modlę się o konkretne rzeczy, nie mam listy życzeń, ale proszę Boga, żeby dał mi narzędzia potrzebne do przejścia mojej drogi – o nadzieję, wiarę, siłę.

Nie chcę myśleć o Bogu jako o Kimś, kto może mi coś załatwić, jeśli wypełnię odpowiednie warunki. Wierzę, że On umacnia nas po to, abyśmy my mogli umacniać nasze otoczenie.



Mówisz, że rozmawiasz z Bogiem. Jak można rozmawiać z Kimś, kogo się nie słyszy?

Ja Go słyszę. Nie muszę Go słyszeć i widzieć tylko za pomocą moich zmysłów.



Jaka jest reakcja Twoich znajomych na wiadomość, że zostałeś praktykującym chrześcijaninem?

Większość z nich nie zrozumiała, o co mi chodzi, pojawiło się też trochę negatywnych komentarzy, bo niektórzy mają dużo uprzedzeń do Kościoła katolickiego. Wielu zareagowało obojętnie, stwierdzili, że sam przecież wiem najlepiej, czego potrzebuję. Ze swojej strony nie chcę im niczego narzucać, nie wierzę w ewangelizację na siłę.



Co zmieniło się w Twoim życiu po chrzcie?

Chcę być teraz lepszym człowiekiem. Już nie tylko ze względu na samego siebie, ale też po to, żeby służyć innym.

...

Z Polski idzie przyklad.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Wto 14:41, 21 Lis 2017    Temat postu:

Żonaty Czech księdzem? Zgodził się na to Benedykt XVI
Beata Zajączkowska | 21/11/2017

EAST NEWS
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Jan Kofroň jest jedynym żonatym księdzem obrządku łacińskiego w Republice Czeskiej. I bynajmniej nie jest to zapowiedź zniesienia celibatu. Jego wyjątkowe święcenia to… nagroda za wierność.
Prymicje we własnym domu, z żoną i dziećmi

Prymicyjną mszę odprawił we własnym domu. Stół, przy którym wielokrotnie siadywał z rodziną, posłużył za ołtarz. Wokół zgromadzili się żona, czworo dzieci, dwóch zięciów i czworo wnucząt. Maluchy dziwiły się, że zamiast tradycyjnego garnituru dziadek ma na sobie strój, który dotąd widywały jedynie w kościele i pytały, czy teraz jest już święty.

Jan Kofroň jest jedynym żonatym księdzem obrządku łacińskiego w Republice Czeskiej. I bynajmniej nie jest to zapowiedź zniesienia celibatu. Jego wyjątkowe święcenia to… nagroda za wierność.

O tym, że jej mąż jest księdzem dowiedziała się dopiero po kilku latach małżeństwa. „Dla mnie to był szok. Nie mieściło mi się w głowie, że nic nie powiedział” – mówi Viera Kofroň.

Tak samo zaskoczone były dzieci. Zdawały sobie jednak sprawę, że takie sytuacje się zdarzają, gdyż cała rodzina była w podziemnym Kościele. Jego struktury zaczęły się tworzyć po 1948 r., gdy władzę w Czechosłowacji przejęli komuniści. Do więzienia wtrącano kolejnych biskupów. Zlikwidowano wszystkie klasztory męskie, a za kratki trafiło 2 tys. zakonników.
Czytaj także: Katolicki ksiądz z żoną i z dziećmi. Jak to możliwe?


Księża bez sutanny, jak świeccy

Podobny los spotkał następnie siostry. Zadeklarowano, że Kościół katolicki jest „ostatnim i najniebezpieczniejszym wrogiem komunistów”. W odpowiedzi prymas zaapelował do katolików, by mimo prześladowań wytrwali w wierności Chrystusowi.

Ze względu na sytuację Pius XII udzielił miejscowym biskupom specjalnego pełnomocnictwa do tajnego konsekrowania biskupów i kapłanów. Tak wyświęceni księża nie nosili sutann, pracowali jak ludzie świeccy.

Kard. Jan Chryzostom Korec przez lata był zamiataczem ulic i mechanikiem naprawiającym windy. Służba bezpieczeństwa coraz bardziej jednak przenikała struktury kościelne i wówczas bp Felix Maria Davidek zaczął tworzyć równoległe zakonspirowane struktury i wyświęcać w nich „rezerwowych księży i biskupów”, wśród których byli także żonaci mężczyźni.


Księża rezerwowi

Chodziło o to, by Kościół przetrwał mimo prześladowań. Miał on otrzymać od Pawła VI tzw. uprawnienia meksykańskie, czyli pozwolenie na tworzenie podziemnego Kościoła, jak w Meksyku w czasie wojny domowej. Niestety, pozwolenie zostało przekazane tylko ustnie i nie ma na nie żadnych dowodów, stąd całe późniejsze zamieszanie.

Jednym z takich rezerwowych księży był Jan Kofroň, który w 1988 r. został wyświęcony. Nie wiedziała o tym nawet jego żona. Ścisła konspiracja sprawiła, że komunistom nie udało się rozpracować Kościoła podziemnego.

Szacuje się, że w jego ramach wyświęcono 16 biskupów i od 150 do 300 kapłanów. Nadszedł rok 1989 i długo oczekiwana wolność. Kościół podziemny ujawnił się i wtedy zaczęto uświadamiać sobie skalę tego zjawiska. Tajnie wyświęceni księża nieżonaci zostali włączeni w struktury Kościoła rzymskokatolickiego.

Problemem stali się biskupi i kapłani żonaci. Pojawiło się pytanie o ważność święceń i przyszłość kilkuset duchownych wyświęconych niezgodnie z rzymską tradycją. Ani czescy biskupi, ani Stolica Apostolska nie umieli poradzić sobie z tą kwestią. Przez lata nikt nie chciał podjąć decyzji i wziąć za nią odpowiedzialności.

A ludzie, którzy wiele przecierpieli dla Chrystusa, zaczęli powoli tracić cierpliwość i odsuwać się od Kościoła instytucjonalnego. Niektórzy po ponownym warunkowym przyjęciu święceń przeszli do obrządku wschodniego, który nie wymaga celibatu.

Zrodziło to jednak wiele bolesnych pytań, dlaczego za wierność trzeba płacić przejściem do innego rytu?
Czytaj także: Być żoną katolickiego księdza…


Niespodziewana decyzja papieża Benedykta XVI

Jan Kofroň początkowo odrzucił taką propozycję. Jako wolontariusz pracował w szpitalach i hospicjach. Tam wielokrotnie doświadczył, że jego pomoc jest cenna, ale ludzie potrzebują czegoś więcej: czekają na sakramenty, na spowiedź. Kofroň wiedział, że ma taką możliwość, musi tylko zaakceptować postawione mu przez Kościół warunki. Zgodził się więc na przyjęcie warunkowych święceń i przejście do Kościoła greckokatolickiego.

I wtedy zdarzyło się coś niespodziewanego. W 2008 r. Benedykt XVI zgodził się, by przyjął święcenia w Kościele rzymskokatolickim. Ten gest to docenienie bohaterskiego świadectwa wiary w byłej Czechosłowacji.

„Posługa mego męża-księdza to uświęcenie całej rodziny. Eucharystia, którą sprawuje daje mu nową siłę” – mówi Viera Kofroň. Z perspektywy swych doświadczeń dodaje: „Myślę, że celibat jest potrzebny i uzasadniony. Posługa kapłańska bardzo absorbuje człowieka, nie wystarcza mu czasu dla rodziny. Kompletnie nie potrafię sobie wyobrazić kapłana w młodej rodzinie. Młody ojciec i mąż po prostu by temu nie podołał. Istnieją co prawda żonaci stali diakoni, jednak odpowiedzialność i obowiązki kapłana są dużo większe”.

Ksiądz mąż-ojciec-dziadek jest aktywnie zaangażowany duszpastersko, najczęściej w szpitalu i hospicjum. Rodzina spotyka się w domu przy stole nie tylko na posiłkach, ale i wspólnej Eucharystii.

..

Czas bohaterstwa i chwaly oczywiscie jest ,,nienormalny" w odniesieniu do zwyklego zycia. Komuna to byl czas bohaterskiej walki.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Nie 12:38, 19 Mar 2017    Temat postu:

gosc.pl → Wiadomości → Kard. Duka: Dziękujemy kard. Vlkowi za odbudowę Kościoła w Czechach
Kard. Duka: Dziękujemy kard. Vlkowi za odbudowę Kościoła w Czechach
KAI
dodane 19.03.2017 11:20

Kard. Duka
HENRYK PRZONDZIONO /Foto Gość


Jesteśmy mu wdzięczni za to co zrobił w ramach konferencji episkopatu a także za stworzenie całego urzędu arcybiskupiego i odbudowę struktur Kościoła w Czechach - tak o zmarłym wczoraj kard. Miloslavie Vlku mówi dla KAI kard. Dominik Duka, metropolita Pragi i prymas Czech.

Kard. Duka pytany kim był dla niego kard. Vlk powiedział: "Byliśmy kolegami z seminarium i współpracowaliśmy przez cale kleryckie i kapłańskie życie. Od lat seminaryjnych właśnie Milę uważaliśmy za najodpowiedniejszą osobę do tego, aby kiedyś w przyszłości poprowadził Kościół w Czechach. Jesteśmy mu wdzięczny za to co zrobił w ramach konferencji episkopatu a także za stworzenie całego urzędu arcybiskupiego i odbudowę struktur Kościoła w Czechach. To wszystko było mu przekazane po czasach totalitaryzmu komunistycznego w zupełnie zdewastowanym stanie. Ja natomiast mogłem przejść w swoje ręce dobrze funkcjonującą archidiecezje praską. Była to jego praca i to dzieło staram się kontynuować".

...

Symbol Kosciola w Czechach.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Sob 14:44, 18 Mar 2017    Temat postu:

gosc.pl → Wiadomości → Zmarł kard. Miloslav Vlk
Zmarł kard. Miloslav Vlk
KAI
dodane 18.03.2017 11:53 Zachowaj na później

Kard. Miloslav Vlk
Richenza / CC-SA 3.0


Dziś rano zmarł w Pradze w wieku 84 lat emerytowany arcybiskup stolicy Czech, kard. Miloslav Vlk – poinformował jego następca metropolita praski, kard. Domiik Duka OP.

„Ze smutkiem w sercu, modlę się za duszę zmarłego kardynała Vlka” – napisał na kard. Duka. Podkreślił, że kardynał Vlk całe swoje życie walczył o ludzką wolność i tolerancję. „Będzie mi Ciebie po ludzku i duchowo brakować” dodał obecny prymas Czech. Jednocześnie archidiecezja praska wezwała wiernych do modlitwy o zbawienie duszy swego zmarłego pasterza.

Od roku u kard. Vlka pojawiły się symptomy choroby nowotworowej, a przed miesiącem poinformowano o gwałtownym pogorszeniu się jego stanu zdrowia. Pod koniec stycznia rozmawiał z nim telefonicznie zapewniając o modlitwie papież Franciszek.

Kard. Miloslav Vlk urodził się 17 maja 1932 w miejscowości Lišnice-Sepekov w diecezji czeskobudziejowickiej w Południowych Czechach. W latach 1946-52 uczęszczał do
niższego seminarium duchownego w Czeskich Budziejowicach, gdzie uzyskał maturę. Od lutego 1948, gdy do władzy w ówczesnej Czechosłowacji doszli komuniści, w kraju trwały już prześladowania Kościoła, toteż młody Miloslav nie mógł kształcić się dalej w wyższym seminarium duchownym (wszystkie tego rodzaju placówki były od 1950 zamknięte).

Do 1953 pracował fizycznie w miejscowym zakładzie przemysłowym „Motor Union”, a w latach 1953-55 odbywał zasadniczą służbę wojskową w Karlovych Varach. Po wyjściu
z wojska studiował w latach 1955-60 archiwistykę na Uniwersytecie Karola w Pradze, uzyskując doktorat z tej dziedziny. Do 1964 pracował jako archiwista w różnych miastach, m.in. w Czeskich Budziejowicach. Chociaż przez cały czas myślał o posłudze kapłańskiej, to dopiero 30 września 1964, w wieku 32 lat, mógł wstąpić do jedynego na ziemiach czeskich i morawskich seminarium duchownego (drugie w ówczesnej Czechosłowacji było w Bratysławie dla Słowacji) w Litomierzycach.

Na kapłana wyświęcił go 23 czerwca 1968 – w czasie tzw. Praskiej Wiosny – biskup czeskobudziejowicki Josef Hlouch, którego wkrótce został sekretarzem. Jednocześnie działał duszpastersko w mieście. 1 czerwca 1971, już po zdławieniu Praskiej Wiosny przez wojska Układu Warszawskiego (w sierpniu 1968) władze zakazały mu tej działalności i zesłały do dwóch odległych parafii na południu Czech, a w tydzień później pozbawiły go prawa wykonywania pracy kapłańskiej w Czeskich Budziejowicach. Od 1 listopada 1972 posługiwał w Przybramie i okolicach w Środkowych Czechach, po czym 1 października 1978 cofnięto mu całkowicie zgodę państwową na pełnienie obowiązków kapłańskich.

Wyjechał wówczas do Pragi i tam pracował fizycznie, m.in. myjąc okna na budynkach publicznych, posługując jednocześnie potajemnie jako ksiądz. Legendarne stały się spowiedzi różnych ludzi, których wysłuchiwał na rusztowaniach w przerwie między myciem dwóch okien.

Do pracy duszpasterskiej mógł powrócić dopiero 1 stycznia 1989, gdy zelżał nieco reżym komunistyczny w ówczesnej Czechosłowacji. Posługiwał wówczas w parafiach na zachodzie kraju, w pobliżu granicy z południowymi Niemcami. Po tzw. aksamitnej rewolucji, czyli upadku rządu w Pradze w listopadzie 1989, 14 lutego 1990 Jan Paweł II mianował ks. Vlka biskupem Czeskich Budziejowic (diecezja ta nie miała swego rządcy od 10 czerwca 1972, gdy zmarł bp Hlouch); sakrę nowy hierarcha przyjął 31 marca tegoż roku z rąk biskupa pomocniczego w Pradze Antonína Liški. Już w rok później – 27 marca 1991 papież przeniósł go na stolicę prymasów Czech w Pradze, a na konsystorzu 26 listopada 1994 włączył go w skład Kolegium Kardynalskiego.

Jako biskup i kardynał prymas Czech brał udział w wielu ważnych wydarzeniach kościelnych zarówno w swoim kraju, jak i w wymiarach powszechnych, np. w obradach Synodu Biskupów, przy czym w zgromadzeniu specjalnym dla Ameryki w 1997 uczestniczył z nominacji papieskiej. W kwietniu 2005 wziął udział w konklawe, które wybrało kard. Josepha Ratzingera na papieża. W latach 1993-2001 stał na czele Rady Konferencji
Biskupich Europy (CCEE). 13 lutego 2010 ustąpił z urzędu arcybiskupa Pragi, ale zarządzał nią jeszcze prawie dwa miesiące – do 10 kwietnia tegoż roku, gdy Benedykt XVI mianował jego następcą abp. Dominika Dukę OP.

Przez wielu lat był związany z założonym przez Chiarę Lubich Dziełem Maryi – ruchem Focolare.

Po śmierci kard. Vlka Kolegium Kardynalskie liczy 224 członków, w tym 117 elektorów: 20 mianowanych przez Jana Pawła II, 53 – przez Benedykta XVI i 44 – przez Franciszka. A wśród 107 kardynałów, niemających prawa udziału w konklawe, 71 mianował Jan Paweł II, 25 – Benedykt XVI i 11 – Franciszek.

Najstarszymi wiekowo kardynałami są obecnie Kolumbijczyk José Pimiento Rodríguez (18 II 1919), Libańczyk Nasrallah Pierre Sfeir (15 V 1920) i Francuz Roger Etchegaray (25 IX 1922), najmłodszymi zaś Środkowoafrykańczyk Dieudonné Nzapalainga (ur. 14 III 1967), Tongańczyk Soane Patita Paini Mafi (ur. 19 XII 1961) i Urugwajczyk Daniel Fernando Sturla Berhouet SDB (4 VII 1959). Najdłuższy staż w Kolegium ma obecnie kard. R. Etchegaray, mianowany kardynałem 30 czerwca 1979. Ponadto należy pamiętać, że Benedykta XVI mianował kardynałem Paweł VI dnia 27 VI 1977 a Franciszka – św. Jan Paweł II w dniu 21 II 2001.

...

Wazna dla Czech postac.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Sob 12:16, 18 Lut 2017    Temat postu:

gosc.pl → Wiadomości → Gwałtownie pogorszył się stan zdrowia kardynała
Gwałtownie pogorszył się stan zdrowia kardynała
KAI
dodane 18.02.2017 08:10

Kard. Miloslav Vlk
Richenza / CC-SA 3.0


Stan zdrowia emerytowanego arcybiskupa praskiego, kard. Miloslava Vlka uległ gwałtownemu pogorszeniu. Poinformowały w piątek wieczorem o tym czeskie media. Kard. Vlk jest obecnie poddawanych chemioterapii w związku nowotworem płuc z przerzutami do kości.

Jak zaznaczono sytuacja jest poważna, a osoby troszczące się o 84. letniego purpurata proszą wiernych o wsparcie go swoją modlitwą. Od chwili, kiedy kard. Vlk poinformował o swojej chorobie dociera do niego wiele wyrazów solidarności. Pod koniec stycznia zadzwonił do niego Papież Franciszek.

Kard. Vlk od pewnego czasu cierpiał na bóle lewego ramienia a także zawroty głowy. Po Nowym Roku przeprowadzono szczegółowe badania diagnostyczne, które potwierdziły nowotwór płuc z przerzutami do kości. Powołując się na blog kard. Vlka podkreślono, że diagnozę przyjął on spokojnie. Obecnie przebywa na plebanii w Karlinie, gdzie proboszczem jest jego bliski współpracownik należący podobnie jak kard. Vlk do ruchu Focolari.

Kard, Miloslav Vlk urodził się 17 maja 1932 w miejscowości Lišnice-Sepekov w diecezji czeskobudziejowickiej w Południowych Czechach. W latach 1946-52 uczęszczał do
niższego seminarium duchownego w Czeskich Budziejowicach, gdzie uzyskał maturę. Od lutego 1948, gdy do władzy w ówczesnej Czechosłowacji doszli komuniści, w kraju trwały już prześladowania Kościoła, toteż młody Miloslav nie mógł kształcić się dalej w wyższym seminarium duchownym (wszystkie tego rodzaju placówki były od 1950 zamknięte).

Do 1953 pracował fizycznie w miejscowym zakładzie przemysłowym „Motor Union”, a w latach 1953-55 odbywał zasadniczą służbę wojskową w Karlovych Varach. Po wyjściu
z wojska studiował w latach 1955-60 archiwistykę na Uniwersytecie Karola w Pradze, uzyskując doktorat z tej dziedziny. Do 1964 pracował jako archiwista w różnych miastach, m.in. w Czeskich Budziejowicach. Chociaż przez cały czas myślał o posłudze kapłańskiej, to dopiero 30 września 1964, w wieku 32 lat, mógł wstąpić do jedynego na ziemiach czeskich i morawskich seminarium duchownego (drugie w ówczesnej Czechosłowacji było w Bratysławie dla Słowacji) w Litomierzycach.

Na kapłana wyświęcił go 23 czerwca 1968 – w czasie tzw. Praskiej Wiosny – biskup czeskobudziejowicki Josef Hlouch, którego wkrótce został sekretarzem. Jednocześnie działał duszpastersko w mieście. 1 czerwca 1971, już po zdławieniu Praskiej Wiosny przez wojska Układu Warszawskiego (w sierpniu 1968) władze zakazały mu tej działalności i zesłały do dwóch odległych parafii na południu Czech, a w tydzień później pozbawiły go prawa wykonywania pracy kapłańskiej w Czeskich Budziejowicach. Od 1 listopada 1972 posługiwał w Przybramie i okolicach w Środkowych Czechach, po czym 1 października 1978 cofnięto mu całkowicie zgodę państwową na pełnienie obowiązków kapłańskich.

Wyjechał wówczas do Pragi i tam pracował fizycznie, m.in. myjąc okna na budynkach publicznych, posługując jednocześnie potajemnie jako ksiądz. Legendarne stały się spowiedzi różnych ludzi, których wysłuchiwał na rusztowaniach w przerwie między myciem dwóch okien.

Do pracy duszpasterskiej mógł powrócić dopiero 1 stycznia 1989, gdy zelżał nieco reżym komunistyczny w ówczesnej Czechosłowacji. Posługiwał wówczas w parafiach na zachodzie kraju, w pobliżu granicy z południowymi Niemcami. Po tzw. aksamitnej rewolucji, czyli upadku rządu w Pradze w listopadzie 1989, 14 lutego 1990 Jan Paweł II mianował ks. Vlka biskupem Czeskich Budziejowic (diecezja ta nie miała swego rządcy od 10 czerwca 1972, gdy zmarł bp Hlouch); sakrę nowy hierarcha przyjął 31 marca tegoż roku z rąk biskupa pomocniczego w Pradze Antonína Liški. Już w rok później – 27 marca 1991 papież przeniósł go na stolicę prymasów Czech w Pradze, a na konsystorzu 26 listopada 1994 włączył go w skład Kolegium Kardynalskiego.

Jako biskup i kardynał prymas Czech brał udział w wielu ważnych wydarzeniach kościelnych zarówno w swoim kraju, jak i w wymiarach powszechnych, np. w obradach Synodu Biskupów, przy czym w zgromadzeniu specjalnym dla Ameryki w 1997 uczestniczył z nominacji papieskiej. W kwietniu 2005 wziął udział w konklawe, które wybrało kard. Josepha Ratzingera na papieża. W latach 1993-2001 stał na czele Rady Konferencji
Biskupich Europy (CCEE). 13 lutego 2010 ustąpił z urzędu arcybiskupa Pragi, ale zarządzał nią jeszcze prawie dwa miesiące – do 10 kwietnia tegoż roku, gdy Benedykt XVI mianował jego następcą abp. Dominika Dukę OP.

O wielu lat związany jest z założonym przez Chiarę Lubich Dziełem Maryi – ruchem Focolare.

...

Wazna postac Czech.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Sob 15:14, 06 Lip 2013    Temat postu:

Czechy: uroczystości u czci świętych Cyryla i Metodego

Czechy i Słowacja obchodziły w piątek 1150. rocznicę przybycia na Morawy świętych Cyryla i Metodego, apostołów Słowian i współpatronów Europy.

Główne uroczystości odbyły się w Welehradzie na Morawach, gdzie w IX wieku rezydował jako pierwszy arcybiskup morawski św. Metody. Welehradzka bazylika jest najważniejszym miejscem pielgrzymkowym w Republice Czeskiej. Głównym celebransem był w tym roku jako legat papieski arcybiskup Zagrzebia, kardynał Josip Bozanić. We mszy uczestniczyło 60 tys. osób, w tym duchowni i świeccy pielgrzymi ze Słowacji, Niemiec, Rosji, Ukrainy, Słowenii i Polski. Przybyli też czescy politycy z prezydentem państwa Miloszem Zemanem na czele.

"Misja Cyryla i Metodego odegrała fundamentalną rolę w procesie budzenia się świadomości narodowej Słowian" - podkreślił papieski legat. Kard. Bozanić celebrował mszę świętą w języku czeskim, co spotkało się z entuzjastycznym przyjęciem pielgrzymów. Odczytał skierowany do nich list papieża Franciszka, który wyraził przekonanie, że chrześcijaństwo pozwala budować społeczeństwo oparte na "tolerancji i solidarności".

Na Słowacji 5 lipca jest jako święto narodowe dniem wolnym od pracy. Główne uroczystości kościelne ku czci świętych Cyryla i Metodego odbyły się w Nitrze pod przewodnictwem papieskiego legata, którym był emerytowany prefekt watykańskiej Kongregacji Instytutów Życia Konsekrowanego, słoweński kardynał Franc Rode. Odczytano list od papieża Franciszka, który przypomniał, że obaj święci w wyraźnej mierze przyczynili się do rozszerzenia Kościoła na tę część Europy.

"Nadanie językowi słowiańskiemu godności języka liturgicznego i literackiego miało fundamentalne znaczenie w tworzeniu przez narody słowiańskie własnej kultury, dlatego nieśmiertelne dzieło obu świętych jest aktualne do dziś" - mówił prezydent Ivan Gaszparovicz, otwierając w Bratysławie nadzwyczajną sesję parlamentu. Przypomniał, że do tradycji misyjnej Cyryla i Metodego nawiązuje preambuła słowackiej konstytucji.

"Misja Cyryla i Metodego przyczyniła się do formowania europejskich relacji kulturowych między Zachodem i Wschodem. Słowacja znalazła się po raz pierwszy w orbicie zainteresowań Zachodu" - powiedział PAP szef parlamentarnego klubu poselskiego Ruchu Chrześciańsko-Demokratycznego (KDH) Pavol Hruszovsky.

....

Wielcy swieci ! Brawo . Trzeba ich przypominac !
BRMTvonUngern
PostWysłany: Sob 21:09, 25 Maj 2013    Temat postu:

Czechy: patriarcha Konstantynopola upamiętnił misję Cyryla i Metodego

W kompleksie muzealnym w Mikulczycach w Czechach, przy granicy ze Słowacją, odprawiona została w sobotę msza święta w ramach obchodów 1150. rocznicy misji świętych Cyryla i Metodego. Mszę odprawił prawosławny patriarcha ekumeniczny Konstantynopola Bartłomiej I.

- To nasze wspólne święto. Kiedy przyszli do nas Święci Bracia, Kościół nie był podzielony - był jeden apostolski, święty Kościół. Ten jubileusz pozwala nam ustanowić pewną jedność chrześcijaństwa wschodniego i zachodniego w duchowym znaczeniu - mówił patriarcha Bartłomiej, honorowy zwierzchnik prawosławia.

Mimo przenikliwego zimna i padającego deszczu przed prowizorycznym ołtarzem w Mikulczycach zgromadziło się ponad 2 tys. wyznawców prawosławia z Czech i Słowacji. Zaproszono również przedstawicieli dziesięciu Kościołów prawosławnych w Europie, w tym z Polski.

Czeski rząd reprezentował szef dyplomacji Karl Schwarzenberg, obecni byli również przewodniczący senatu Milan Sztech oraz emerytowany praski arcybiskup, kardynał Miloslav Vlk.

Patriarcha Bartłomiej przypomniał, że święci Cyryl i Metody są nie tylko "głównymi ewangelizatorami Państwa Wielkomorawskiego, ale zarazem współpatronami Europy" (ogłoszonymi przez bł. Jana Pawła II).

Zaapelował do wiernych, by tak jak Cyryl i Metody pielgrzymowali do swych bliźnich i zwiastowali im pokój, "bo naszym obowiązkiem jest nieustanna pielgrzymka do bliskich, bez względu na to czy nas miłują, czy nienawidzą".

Wskazał też, że "Czesi zawsze cenili sobie duchowe wartości życia, na przekór pokusom laicyzacji" i wiedzieli, że "czyny niepobłogosławione przez Pana zapadną w mroki przeszłości".

Patriarcha Bartłomiej jest zwolennikiem dialogu między Kościołem rzymskokatolickim i Kościołami prawosławnymi. W tym roku uczestniczył w Watykanie w inauguracji pontyfikatu papieża Franciszka jako pierwszy patriarcha ekumeniczny od rozłamu chrześcijaństwa na Kościół wschodni i zachodni (1054 r.).

Sobota była ostatnim dniem jego wizyty w Czechach.

W Mikulczycach mieści się grodzisko wielkomorawskie - najbardziej rozległe słowiańskie znalezisko archeologiczne w Czechach. Gród mikulczycki prawdopodobnie był ośrodkiem działalności Cyryla i Metodego. Odkopano w tym miejscu fundamenty 12 murowanych kościołów, pałac wielmożów i ponad 2500 grobów.

Święci Cyryl i Metody (Bracia Sołuńscy) przybyli z misją na Morawy na prośbę księcia morawskiego Rościsława. Zwani są apostołami Słowian, bo kształtowali język, piśmiennictwo i kulturę Słowian. Podczas swej misji wprowadzili do liturgii język słowiański pisany alfabetem greckim oraz przełożyli Pismo Święte na język starocerkiewnosłowiański.

Kościół Prawosławny Ziem Czeskich i Słowacji (autokefaliczny) liczy około 100 tysięcy osób, z czego 70 tysięcy to Słowacy. 10 tysięcy wyznawców prawosławia mieszka w Pradze.

....

Tak ! To byla wspaniala misja ! Zamiast podboju rozwoj kultury Slowian ! Co za rewelacja w tej dzikiej epoce ! Toz to sa wieki ciemne ! A tu tacy wielcy swieci ! Wspaniałe jest tu wszystko i oni i ich dzielo ! :0)))
BRMTvonUngern
PostWysłany: Nie 13:19, 19 Maj 2013    Temat postu: Kościół w Czechach .

Czechy: relikwiarz z krwią Jana Pawła II w Ostrawie-Zabrzehu

W ołtarzu kościoła Św. Ducha w Ostrawie-Zabrzehu w Czechach umieszczono w sobotę relikwiarz z kroplą krwi błogosławionego Jana Pawła II. Kroplę krwi polskiego papieża podarował kościołowi arcybiskup Stanisław Dziwisz.

Uroczyste wniesienie relikwii, którą przywieziono z Krakowa, odbyło się w 93. rocznicę urodzin Jana Pawła II i 18. rocznicę jego pielgrzymki do Czech w maju 1995 roku.

Autorem relikwiarza jest czeski rzeźbiarz, autor wielu dzieł sztuki liturgicznej Otmar Oliva, sygnatariusz Karty 77, który znał osobiście Jana Pawła II. Artysta brał udział w przebudowie watykańskiej kaplicy Redemptoris Mater. Dla polskiego papieża projektował także pamiątkowe medale, które w roku 1998 zostały odlane w brązie, srebrze i złocie.

Ważący 10 kilogramów, pozłacany relikwiarz z brązu został umieszczony w kamiennym ołtarzu głównym kościoła Św. Ducha. Afirmacji i pobłogosławienia relikwii dokonał biskup ordynariusz ostrawsko-opawski Frantiszek Vaclav Lobkowicz.

"Błogosławiony Jan Paweł II kochał Czechów. Ufam, że dzięki tej cennej relikwii pozostanie na zawsze w naszym kościele a jego obecność przyczyni się do pogłębienia wiary" - powiedział bp Lobkowicz.

Kamień węgielny pod budowę kościoła Św. Ducha poświęcił w 1969 roku greckokatolicki biskup z Preszowa Bazyli Hopko - duchowny czechosłowacki, uwięziony i prześladowany przez reżim komunistyczny. 14 września 2003 roku bp Hopko został beatyfikowany przez Jana Pawła II podczas jego pielgrzymki na Słowację. W podziemiach kościoła Św. Ducha znajduje się centrum pastoralne Jana Pawła II.

...

Tak . Do pograzonych w ateistycznym bezsensie Czech ratunek idzie jak zwykle z Polski . W 966 Kościół przyszedl do Polski z Czech poprzez kobiete Dobrawę . Na koncu Kościół powroci do Czech z Polski przez Maryję ! I wroci Jezus . Tak bedzie !

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group