Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
PostWysłany: Sob 23:14, 07 Gru 2024    Temat postu:

Etiopia: Dzieci są wyłapywane na ulicach i przymusowo wcielane do wojska

W centralnym regionie Etiopii, Oromii, kilkunastoletni chłopcy są zatrzymywani na ulicach i przymusowo wcielani do wojska, a ich rodzice otrzymują od władz lokalnych propozycje wykupu swoich dzieci - poinformowała w piątek w Addis Abebie Etiopska Komisja Praw Człowieka (EHRC).

Zatrzymywanie i przymusowa rekrutacja dzieci
W Oromii, centralnej części Etiopii, kilkunastoletni chłopcy są zatrzymywani na ulicach i przymusowo wcielani do wojska. Etiopska Komisja Praw Człowieka (EHRC) poinformowała, że rodziny są zmuszane do wykupu swoich dzieci za kwoty sięgające 30 tys. birr. W trakcie przymusowych rekrutacji wiele osób, w tym nieletnich, jest przetrzymywanych w areszcie, co rodzi poważne naruszenia prawa.

...

Przerażające i niestety jest to proceder ogolnoafrykanski...
BRMTvonUngern
PostWysłany: Pią 14:02, 13 Maj 2022    Temat postu:

Socjaliści urządzają piekło mieszkańcom Etiopii. Dziesiątki tysięcy ofiar,...

Za wojnę domową odpowiada premier Abiy Ahmed Ali wywodzący się z Etiopskiego Ludowo-Rewolucyjnego Frontu Demokratycznego, lewicowiec, socjalista i… laureat pokojowej nagrody Nobla.

....

Ludowe rewolucyjne fronty to bolszewicy nie socjalisci. Czyli mienszewicy. To jest fundamentalny podział ruchu socjalistycznego i każdego rewolucyjnego. Zacierac to może tylko nieuk. Różnica jest taka jak między Tajwanem Singapurem gdzie rządzą mienszewicy i Korea Północna i ChRL gdzie są bolszewicy. Jak ktoś nie widzi różnicy to jest ślepy. Jak widać w Azji taki sam podział jak w Europie. Nie widać jakiejś azjatyckiej innej duszy. Owszem jest tam starość ale jak widać nie powoduje to jakichś innych struktur myślowych. Są takie same jak u człowieka po prostu.

Ci tutaj to trockiści zwalczający wspieranych przez Moskwę stalinistów którzy padli oczywiście po 1991.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Czw 14:42, 14 Kwi 2022    Temat postu:

Etiopia: Pacjenci tigrajskich szpitali umierają z powodu braku leków

W wyniku działań wojennych na terenie Tirgaju brakuje leków, a transporty wg. ekspertów uzupełniły braki w 4%. Nowi pacjenci nie są przyjmowani, a ludzie już leczeni otrzymują je rzadziej. Rozejm między Etiopią a rebeliantami został ogłoszony 24 marca

...

Widzicie ze w Afryce wojna jest ruskiego typu... Tylko nie maja tyle zelastwa.

BRMTvonUngern
PostWysłany: Czw 22:12, 07 Kwi 2022    Temat postu:

Etiopia wobec zbuntowanej prowincji Tigraj prowadzi politykę podobną do tego, co wyczynia Rosja względem Ukrainy. W wojnie obie strony popełniają zbrodnie podobne do tych w Buczy. Trzeba o tym mówić i trzeba o tym pamiętać, ale to daleko, więc mało kogo to obchodzi.
8
wykop
Wojna w Etiopii. Prowincja Tigraj oblężona jak Mariupol

...

Dzicz. Sa bardzo podobni do Rosji...

BRMTvonUngern
PostWysłany: Czw 22:44, 12 Sie 2021    Temat postu:

Wojna totalna w Etiopii [ANALIZA]
12 sierpnia 2021, 10:09
VOA_Hawzen5
Zniszczony transporter opancerzony armii etiopskiej na ulicach Hawzen jednego z miast rejonu Tigraj: Fot. Yan Boechat/VOA/Wikipedia/ domena publiczna
Witold Repetowicz
Witold Repetowicz
DOTYCZY:
TIGRAY ETIOPIA ERYTREA TIGRAJ KONFLIKT W REJONIE TIGR
Trwająca już 8 miesięcy etniczna wojna domowa w Etiopii przerodziła się w wojnę totalną, w której celem jest eksterminacja przeciwnika m.in. poprzez odcięcie go od żywności i innych środków niezbędnych do życia. Towarzyszy temu dehumanizująca narracja wymierzona w całą grupę etniczną Tigraj oraz niepokojące informacje o tworzeniu obozów koncentracyjnych i masowych egzekucjach. Władze Etiopii z pokojowym noblistą Abiyem Ahmedem Alim na czele oskarżają tymczasem międzynarodowe organizacje humanitarne o „wspieranie terrorystów” i ogłosiły powszechną mobilizację przeciwko Tigrajczykom.

REKLAMA
W czerwcu doszło do przełomu w toczącej się od listopada ub. r. wojnie tigrajskich oddziałów TPLF (Tigrajskiego Ludowego Frontu Wyzwolenia), noszących też nazwę TDF (Tigrajskie Siły Obronnej), z siłami zbrojnymi Etiopii (ENDF). Niespodziewanie TPLF/TDF wkroczyło do stolicy Mekelle tj. stolicy regionu Tigraj, ENDF pośpiesznie wycofało się, a władze Etiopii ogłosiły jednostronny rozejm. Walki trwały jednak nadal, gdyż jednocześnie Etiopia (a w szczególności sąsiedni region Amhara) oraz Erytrea dokonały blokady Tigraju odcinając mieszkańców tego regionu od jedzenia, energii i innych środków niezbędnych do życia. ENDF wycofując się zniszczyła też magazyny z żywnością. Organizacje humanitarne oceniają, że ok. 400 tys. osób zagrożonych jest śmiercią z głodu, a kolejne 5,5 mln potrzebuje pilnej pomocy humanitarnej.

image
Pomoc humanittarna w rejonie Tigraj jest ograniczona ze względu na toczące się walki. Fot.UNHCR/Hazim Elhag
Blokada przyniosła jednak póki co efekt odwrotny od zamierzonego. Tigrajczycy nie mają bowiem innego wyjścia jak tylko kontynuować ofensywę, choćby po to by zdobyć żywność. W relacjach mieszkańców zajmowanych przez TDF obszarów poza regionem i terenem etnicznym Tigraj pojawiają się właśnie informacje o poszukiwaniu żywności przez żołnierzy. TPLF/TDF dąży jednocześnie do odzyskania kontroli nad zachodnią częścią regionu, która wcześniej została de facto anektowana przez oddziały regionu Amhara, w tym nacjonalistyczne bojówki Fano, oskarżane o dokonywanie masakr na Tigrajczykach. Tereny te odcinają Tigraj od Sudanu, który znajduje się w konflikcie z Etiopią zarówno ze względu na spór terytorialny z Amhara o al-Fashaga jak i sprawę budowy Wielkiej Tamy Odrodzenia Etiopii (GERD).

Dlatego TDF dąży do odcięcia regionu Amhara od dróg zaopatrzenia prowadząc ofensywę we wschodniej części tego regionu. Na początku sierpnia TDF wkroczyło do historycznego miasta Lalibela, a 10 sierpnia pojawiły się doniesienia o zajęciu przez oddziały tigrajskie strategicznego miasta Woldia. Jeśli informacja ta się potwierdzi to będzie to poważny cios dla Amhara i rządu Abiya, gdyż oznaczać to będzie utratę kontroli nad ważnym skrzyżowaniem dróg łączących Amhara, Dżibuti i Addis Abebę. W reakcji na doniesienia z Woldii premier Abiy wezwał wszystkich Etiopczyków do chwycenia za broń przeciwko TPLF/TDF. Wcześniej już podobną mobilizację w Amhara ogłosiły władze tego regionu. Natomiast TDF jest wspierane przez zbrojną milicję grupy etnicznej Agew (Front Wyzwolenia Agew – ALF), która rości sobie pretensje do rejonu Wollo obejmującego m.in. Laibelę i Woldię.

Drugim kierunkiem natarcia TDF jest region Afar, przez który prowadzi główna droga (a także linia kolejowa) do sąsiedniego Dżibuti. TDF wkroczyło do regionu Afar w połowie lipca. Nie posiadająca dostępu do morza, od czasu utraty Erytrei, Etiopia importuje ponad 90 % towarów właśnie poprzez port w Dżibuti. Przecięcie tej drogi przez TDF spowodowałoby zatem, iż Tigrajczycy z głodzonych staliby się głodzącymi. Póki co jednak droga ta była blokowana przez prorządowe bojówki chcące w ten sposób nie dopuścić konwojów humanitarnych do Tigraj. Tymczasem według ONZ by powstrzymać klęskę głodu konieczne są transporty 100 ciężarówek z żywnością dziennie. Tylko w niewielkim stopniu jest to obecnie realizowane, zwłaszcza, że pracownicy humanitarni są celem licznych ataków.

image
90% towarów docierających do Etiopii, importowane jest za pośrednictwem portów w Dżibuti Fot.www.mfa.gov.et
W regionie Afar walki wybuchły przy tym nie tylko pomiędzy ENDF oraz siłami specjalnymi tego regionu a TDF ale również między grupą etniczną Afar a miejscowymi Somalijczykami. W Gadamaytu milicje Afar miały w końcu lipca dokonać masakry kilkuset Somalijczyków. Starcia etniczne przeniosły się też na terytorium sąsiedniego Dżibuti. Ponadto pojawiły się doniesienia o dezercji części sił specjalnych Afar i przejściu ich na stronę TPLF. Zrobić to miał m.in. zastępca dowódcy oddziałów specjalnych Afar Mohammed Ibrahim.

image
Rejon Tigraj graniczący m.in. z Afar. Fot. Google Maps (C) 2021


To nie koniec napięć etnicznych w Etiopii, która najwyraźniej trzeszczy w szwach. Warto przy tym podkreślić, że obowiązująca konstytucja przyznaje wszystkim regionom Etiopii prawo do secesji, przy czym rząd Abiya dąży do zmiany tej sytuacji. Dominującą w wymiarze polityczno-kulturowym grupą etniczną w Etiopii są przy tym Amhara, którzy stanowią 27 % 112-milonowej populacji tego kraju. W latach 1991 – 2018 r. instytucje państwa zdominowali jednak Tigrajczycy co było związane z przywództwem Melesa Zenawiego, który jako lider TPLF obalił reżim płk Mengistu Hajle Mariama. Tigrajczycy stanowią jednak zaledwie 6 % populacji Etiopii. Obecny premier Abiy jest natomiast etnicznym Oromo, czyli należy do największej grupy etnicznej (34,5 %), która jednak była dotąd marginalizowana. Ponadto sami Oromo oskarżają Abiy'a o to, że ich nie reprezentuje. Wprawdzie w sierpniu 2018 r. zawarł on porozumienie z Frontem Wyzwolenia Oromo ale już w 2020 r. doszło do zamieszek po zamordowaniu barda tej grupy etnicznej Haczalu Hundessy, a Abiy wsadził do więzienia polityków opozycyjnych własnej grupy etnicznej. W 2021 r. pojawiły się też informacje o wznowieniu aktywności Armii Wyzwolenia Oromo (OLF) i wysłaniu ENDF oraz sojuszniczych sił erytrejskich do walki z nimi.

Niepokoje etniczne obejmują również region Beniszangul-Gumuz, w którym od 2019 r. dochodzi do starć między Amhara a milicjami grupy etnicznej Gumuz. Tymczasem Abiy w celu pokonania TPLF zaczął mobilizować również różne milicje etniczne i to w sytuacji gdy wiele etnicznych regionów toczy miedzy sobą spory terytorialne. Cały czas aktywne jest też rebelianckie ugrupowanie etiopskich Somalijczyków czyli Narodowy Front Wyzwolenia Ogadenu (ONLF), który niedawno wezwał władze Etiopii do negocjacji pokojowych z TPLF. Używanie przez rząd Etiopii etnicznych milicji w takich warunkach już teraz doprowadziło do starć między różnymi narodami tego kraju, a wkrótce sytuacja może całkowicie wyrwać się spod kontroli. Należy jednak podkreślić, że póki co ani TPLF ani też żadne inne ugrupowanie etniczne w Etiopii nie ogłosiło secesji.

TPLF deklaruje, że celem jest odsunięcie od władzy Abiy'a, którego oskarża o dyktaturę. Domaga się też ogłoszenia rządu tymczasowego. Jest to paradoks, gdyż przez niemal trzy dekady to TPLF rządziło w sposób autorytarny Etiopią, a Abiy doszedł do władzy z agendą demokratyzacji kraju. Gdy jednak w sierpniu 2020 r. wybory zostały odwołane ze względu na pandemię to TPLF tego nie uznała, zorganizowała własne wybory regionalne (uznane przez Abiy'a za nielegalne) i stwierdziła, że nie uznaje legalności dalszej władzy Abiya ze względu na wygaśnięcie jego mandatu. Ostatecznie wybory zostały przeprowadzone w czerwcu br. i wygrała je zdecydowanie Partia Dobrobytu stworzona przez Abiy'a. TPLF (a także opozycja Oromo i niektóre inne partie) uznały je jednak za farsę. Trudno przy tym stwierdzić na ile były one uczciwe, gdyż organizacje międzynarodowe wycofały swoich obserwatorów uznając, iż rzetelny monitoring nie jest możliwy.

Warto podkreślić, że wojna w Etiopii nie ma żadnego podłoża religijnego choć mogłaby to sugerować demografia tego kraju (39 % stanowią tu członkowie kościoła etiopskiego, 35 % muzułmanie, a 24 % protestanci, w tym przede wszystkim zielonoświątkowcy). Zarówno Amhara jak i Tigraj w przytłaczającej większości są bowiem członkami kościoła etiopskiego, który ma jednak dwóch patriarchów (Abune Mathiasa będącego etnicznym Tigrajczykiem oraz Abune Merkoriosa). Mathias został wybrany na to stanowisko po zmuszeniu Merkoroiosa do abdykacji po obaleniu reżimu Mengistu Hajle Mariama w związku z zarzutami o tolerowanie przez niego zbrodni tego okresu. Po dojściu do władzy Abiy'a Merkoroiosowi pozwolono jednak na powrót do kraju i uznano równorzędność rangi obu dostojników. Z drugiej strony większość Oromo to muzułmanie ale Abiy Ahmed, choć jego nazwisko mogłoby sugerować, że jest wyznawcą islamu, w istocie jest zielonoświątkowcem, co zresztą może mieć wpływ na zdradzane przez niego coraz silniej autorytarne skłonności. Wielu obserwatorów wskazuje bowiem na to, że Abiy wierzy, iż ma specjalną misję od Boga by zbawić Etiopię i ta religijna wiara we własną nieomylność ogranicza pole do jakiegokolwiek kompromisu. Warto też dodać w kontekście walk Afar z Somalijczykami, że obie grupy sa z kolei w większości muzułmańskie.

Efektem autorytarnych skłonności Abiya jest brak wolności mediów i co za tym idzie rzetelnych relacji z toczącego się konfliktu. Media związane z obiema stronami prowadzą tymczasem wojnę propagandową. Władze Etiopii wszystkie oskarżenia o masakry, zbrodnie itp. zbywają twierdząc, że to dezinformacja drugiej strony, a działania ENDF mają charakter operacji antyterrorystycznej przeciwko TPLF. Wiarygodność tych argumentów jest jednak bardzo niska ze względu na liczne dowody dokonanych masakr oraz niedopuszczanie niezależnych mediów do strefy konfliktu oraz blokadę internetu. Co więcej, na początku sierpnia władze Etiopii zawiesiły zgodę na działalność trzech kluczowych organizacji humanitarnych tj. Lekarzy Bez Granic, Norweskiej Rady ds. Uchodźców oraz Fundacji Al Maktoume, oskarżając je o sianie dezinformacji, co podważa nie tyle wiarygodność tych organizacji ale władz Etiopii i wskazuje na to, że chcą one pozbyć się jakichkolwiek niezależnych obserwatorów. To zaś uwiarygadnia oskarżenia drugiej strony, te zaś są bardzo poważne.

Media tigrajskie podały niedawno, że Etiopia przeprowadziła masowe aresztowania Tigrajczyków służących w ENDF oraz innych instytucjach państwa i umieściła ich w obozach koncentracyjnych. Według tigrajskich źródeł chodzi o 17 tys. osób, a wielu z nich skazanych zostało na karę śmierci i prowadzone są masowe egzekucje. Ponadto władze Etiopii i związane z nimi media prowadzą dehumanizującą narrację wymierzoną w Tigrajczyków w ogóle i w TPLF w szczególności. Rozróżnienie TPLF/TDF i Tigrajczyków w kontekście toczącej się wojny jest zresztą dość wątpliwe, gdyż w czasie okupacji regionu Tigraj przez oddziały Amhara i sprowadzone przez Abiy'a wojska erytrejskie dochodziło tam do masowych gwałtów, mordów itp., a gdy TPLF wróciło do Mekelle było ono radośnie witane przez mieszkańców. O ludobójstwo dokonywane na Tigrajczykach oskarżył władze Etiopii również patriarcha Abune Mathias. Natomiast sam premier Abiy nazwał TPLF „rakiem, który trzeba wyciąć” oraz „chwastami”. Z kolei prezydent regionu Amhara ogłaszając mobilizację w regionie stwierdził, że konieczna jest eksterminacja Tigrajczyków.

W wojnie w Etiopii zginęło już co najmniej 52 tys. osób i wszystko wskazuje, że jest to dopiero początek, a nakręcanie etnicznych animozji może doprowadzić do ludobójstwa na gigantyczną skalę. Abiy próbuje budować poparcie dla siebie na rozkręcaniu nastrojów antytigrajskich co częściowo przynosi efekt ale jest igraniem z ogniem i w końcu może doprowadzić do implozji w Etiopii. Z kolei TPLF próbuje odzyskać władze bazując na nacjonalizmach etnicznych innych grup, które mogłyby się obawiać dominacji Amhara i promocji przez Abiy'a unitarnego nacjonalizmu etiopskiego. Tyle, że po trzech dekadach dominacji tigrajskiej TPLF jest negatywnie postrzegane przez większość Etiopczyków a państwowa nagonka na Tigrajczyków jeszcze bardziej pogłębia tę tendencję.

Wszelkie próby mediacji są tymczasem odrzucane przez obie strony. Odrzucenie propozycji Sudanu w tej sprawie spowodowało odwołanie przez Chartum ambasadora w Etiopii co dodatkowo zaostrzyło i tak napięte relacje między tymi krajami. Bezskuteczna okazała się też wizyta wysłanniczki rządu USA Samanthy Power w Etiopii na początku sierpnia. Mimo, że USA udzielają pomocy humanitarnej Etiopii o wysokości prawie 600 mln USD to Etiopia pod rządami Abiy'a coraz mocniej krytykuje Amerykanów i odrzuca ich naciski na rozmowy pokojowe z Tigrajem, a także negocjacje z Egiptem i Sudanem w sprawie GERD. Wiąże się to zresztą z coraz ściślejszymi związkami Etiopii z Chinami, które są głównym partnerem handlowym i inwestorem zarówno w Etiopii jak i w Erytrei, a także Rosją, która wykorzystuje kościół zielonoświątkowy w Afryce (do którego należy Abiy) do promowania antyzachodnich teorii spiskowych.

Rosja opowiedziała się również po stronie Etiopii w sporze o GERD co doprowadziło do mocnego ochłodzenia relacji egipsko-rosyjskich. Abiy'a coraz mocniej wspiera również Turcja co zresztą także wiąże się ze sprawą GERD, gdyż relacje turecko-egipskie pozostają napięte i Kair jest główną zaporą dla tureckich planów ekspansji w Afryce. Już w lipcu pojawiły się przy tym doniesienia o dostarczeniu przez Turcję dronów do walki z TPLF. Stanowiłoby to przy tym silne wzmocnienie Etiopii, gdyż od czasu zestrzelenia przez TPLF etiopskiego samolotu transportowego C130 w czerwcu br. ENDF ograniczyło użycie lotnictwa w obawie przed dalszymi stratami w związku z posiadaną przez przeciwnika skuteczną bronią przeciwlotniczą.

...

No niestety dzicz. Typowe dla czarnych wyrzynanie sie. Stad nedza Afryki z niemoralnosci
BRMTvonUngern
PostWysłany: Śro 22:13, 07 Kwi 2021    Temat postu:

Masakra w Tigraj.

Pojawily sie doniesienia o kolejnych okrucienstwach.
Z tym ze tu mamy jednak naród etiopski. Wyjatkowo to nie jest plemię. Tigraj to natomiast typowe plemię. Jest roznica etniczna. Tigraj nie sa Etiopczykami.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Pią 14:16, 20 Lis 2020    Temat postu:

Skip to content
piątek, 20 listopada, 2020 Ostatnie wpisy:
Polska elektrownia jądrowa – gdzie będziemy składować odpady radioaktywne? USA nie pozwoli na recykling
Maseczki to za mało? Wynalazcy oferują specjalne hełmy koronawirusowe [WIDEO]
Trwa wojna w Etiopii, a szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus został oskarżony o wspieranie rebeliantów
Polityka
Wojna w Etiopii. Szef WHO oskarżony o wspieranie rebeliantów

Trwa wojna w Etiopii, a rząd próbuje zdusić opór w regionie Tigraj. To właśnie stamtąd pochodzi szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus. Oskarżono go o wspieranie rebeliantów z TPLF, a etiopski generał nazwał go przestępcą.
Wojna w Etiopii w regionie Tigraj zbiera śmiertelne żniwo, dochodzi nawet do masowego mordowania cywilów nożami i maczetami. To właśnie z tego regionu pochodzi obecny szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus. Generał etiopskiej armii Birhanu Jula Gelalcha oskarżył w czwartek szefa Światowej Organizacji Zdrowia o działalność przestępczą i wspieranie rebeliantów. Zarzuty zostały przedstawione w oświadczeniu telewizyjnym, a Ghebreyesus wydał już w tej sprawie oświadczenie.


Szef WHO oskarżony o wspieranie rebeliantów z TPLF
Ghebreyesus ma etiopskie obywatelstwo i jest Tigrejczykiem. Zanim rozpoczął karierę w WHO, był ministrem zdrowia Etiopii i ministrem spraw zagranicznych w latach 2005-2016. Należał wówczas do koalicji rządowej kierowanej przez Tigrajski Ludowy Front Wyzwolenia (TPLF).

Wojna w Etiopii
Obecny konflikt w Etiopii zaczął się tak naprawdę w 2018 roku, gdy premierem został Abiy Ahmed. Tigrajski Ludowy Front Wyzwolenia odmówił wejścia do koalicji, a we wrześniu w regionie Tigraj odbyły się wybory wbrew władzom federalnym, które uznały głosowanie za nielegalne. Parlament Etiopii tym samym ogłosił Tigrajski Ludowy Front Wyzwolenia organizacją terrorystyczną.

2 tygodnie temu doszło do krwawych walk i bombardowań oraz padły oskarżenia o próbę secesji. Co gorsza, konflikt zaczyna się rozlewać na cały Róg Afryki i dochodzi do walk na tle etnicznym. Trwa kryzys humanitarny, a wkrótce może ruszyć też masowa migracja z terenów ogarniętych konfliktem. Na rozejm się jednak nie zapowiada, a premier Etiopii Abiy Ahmed zapowiada już zwycięstwo sił federalnych.

Jak czytamy na łamach The Washington Post, wojsko Etiopii zaapelowało do WHO o usunięcia Ghebreyesusa z funkcji przewodniczącego organizacji. Generał Birhanu Jula Gelalcha twierdzi (nie wskazał dowodów), że szef Światowej Organizacji Zdrowia wykorzystuje ją do pozyskiwania wsparcia dyplomatycznego dla TPLF. Ma być również odpowiedzialny za dostarczanie broni rebeliantom.

Robił wszystko, aby ich wesprzeć. Prowadził kampanię, która miała skłonić sąsiednie kraje do potępienia wojny. Pracował nad ułatwieniem dostępu do broni dla rebeliantów. Próbował lobbować na rzecz opozycji, wykorzystując swoje międzynarodowe znajomości – oświadczył Gelalcha .
Ghebreyesus do winy się nie przyznaje i wydał oficjalne oświadczenie na Twitterze. Zapewnił, że nie stoi po żadnej ze stron konfliktu w Etiopii. Napisał, że “jest tylko po stronie pokoju”

...

Trudno sie dziwic ze jest po stronie kumpli partyjnych. Skoro oni sa strona wojny. Niestety znow koszmar!
BRMTvonUngern
PostWysłany: Nie 20:11, 05 Lip 2020    Temat postu:

Zamieszki po morderstwie popularnego piosenkarza w Etiopii. Nie żyje ponad 160 osób
05.07.2020, 17:31Świat

Zginęło co najmniej 155 cywilów i 11 funkcjonariuszy. Bilans może być większy

Do 156 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych protestów w regionie Oromia w środkowo-południowej Etiopii, które wybuchły po zamordowaniu popularnego piosenkarza - poinformował w niedzielę agencję Reutera szef lokalnych sił bezpieczeństwa Jibril Mohammed. 10 kolejnych osób zginęło w stolicy kraju - Addis Abebie.

Popularny w Etiopii muzyk Haacaaluu Hundeessaa został zastrzelony w poniedziałek w nocy. Następnego dnia rano w stolicy kraju, Addis Abebie, i innych miastach Oromii wybuchły protesty, będące wyrazem gniewu z powodu zabicia popularnego muzyka, jak i frustracji wywołanej poczuciem wyłączenia i marginalizacji politycznej - zauważa Reuters.

"Bard" demonstrantów

Wśród ofiar zamieszek jest 145 cywilów i 11 funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa. Według Jibrila Mohammeda należy się obawiać, że bilans ofiar śmiertelnych wzrośnie, ponieważ do szpitali trafiło wiele osób poważnie rannych. Nie powiedział jednak, jak wiele osób jest poszkodowanych i ile zostało hospitalizowanych. Z kolei władze stolicy poinformowały w niedzielę o kolejnych 10 ofiarach.


Haacaaluu Hundeessaa jest autorem utworu towarzyszącego młodym demonstrantom, których trzyletnie protesty uliczne doprowadziły do bezprecedensowej rezygnacji poprzedniego premiera i objęcia tego urzędu w kwietniu 2018 roku przez Abiya Ahmeda Alego, laureata Pokojowej Nagrody Nobla za rok 2019.

Abiy i Haacaaluu to przedstawiciele największej grupy etnicznej Oromo, która od dawna skarżyła się na wykluczenie z polityki. Oromia to bastion wyborczy premiera Abiya. W przyszłym roku w Etiopii mają odbyć się wybory parlamentarne.

..

Mord oczywiscie polityczny bo dziennikarze nie bardzo kojarza.
Zgaduje ze Ahmed Ali to muzulmanin?! A kraj jest chrzescijanski i to od zawsze! Starozytne chrzescijanstwo! Takie jak w Syrii czy Egipcie.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Nie 20:12, 10 Mar 2019    Temat postu:

Polacy wśród ofiar katastrofy boeinga w Etiopii. Nie przeżył nikt ze 157...

Katastrofa samolotu etiopskich linii lotniczych: maszyna ze 157 ludźmi na pokładzie rozbiła się w okolicach miasta Debre Zeit w środkowej Etiopii. Nikt ze 149 pasażerów i 8 członków załogi nie przeżył. Z najnowszych informacji przekazanych przez władze Ethiopian Airlines wynika, że wśród...

...

Duza tragedia.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Wto 21:02, 25 Wrz 2018    Temat postu:

Walka z małżeństwami dzieci

O Etiopii rzadko się pisze coś dobrego. Warto zauważyć więc, że w tym kraju w ciągu dekady odsetek dziewcząt wychodzących za mąż przed 18. rokiem życia spadł z 60 do 40% (20% przed 15 rokiem życia). Kraj jest wzorem dla całej Afryki, w której problem małżeństw niepełnoletnich jest ciągle palący.

...

To wspaniale!
BRMTvonUngern
PostWysłany: Pon 17:22, 25 Wrz 2017    Temat postu:

24
Fakty
Świat
Krwawy konflikt etniczny w Etiopii. Setki osób zginęły, tysiące straciły domy
Krwawy konflikt etniczny w Etiopii. Setki osób zginęły, tysiące straciły domy

Dzisiaj, 25 września (19:42)

​W brutalnych walkach, które wybuchły we wrześniu w Etiopii pomiędzy dwiema mniejszościami etnicznymi, zginęły setki osób, a tysiące straciły domy - poinformował rząd Etiopii.

Zdj. ilustracyjne /Halden Krog /PAP/EPA
REKLAMA


Somalijczycy mieszkający w Etiopii i lud Oromo od lat spierają się o tereny na południu i wschodzie kraju. Choć w tej sprawie zorganizowano w 2004 roku referendum, to wciąż konflikt nie jest zażegnany.

11 września Somalijczycy zatrzymali dwóch urzędników z plemienia Oromo, a następnie ich zabili. W odpowiedzi Oromowie wyszli protestować. Demonstracje zostały spacyfikowane przez milicje somalijskie.

Setki osób z plemion Oromo zginęły. Po stronie somalijskiej też są ofiary, jednak nie znamy dokładnych liczb - powiedział rzecznik etiopskiego rządu Negeri Lencho.

Lencho dodał także, że przez działalność niewielkich milicji i bojówek prawie 50 tysięcy osób musiało uciekać ze swoich wiosek.

Etiopski rząd rozpoczął śledztwo w sprawie zamieszek i brutalnych działań służb. Lencho zaznacza, że każdy urzędnik zamieszany w masakrę zostanie aresztowany. Administracja nie może zabijać i wyrzucać naszych obywateli - powiedział.

(az)

...

Znowu opetani urzadzaja masakry. Nie chca isc do nieba. Niestety taki jest czlowiek sta Apokalipsa jest bolesna.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Pon 9:08, 13 Mar 2017    Temat postu:

info.wiara.pl |Etiopia: Już prawie 50 ofiar śmiertelnych osuwiska na wysypisku śmieci
rss
newsletter
facebook
twitter
Etiopia: Już prawie 50 ofiar śmiertelnych osuwiska na wysypisku śmieci

Bilans ofiar śmiertelnych wielkiego osuwiska na wysypisku śmierci na przedmieściach Addis Abeby, stolicy Etiopii, wzrósł do 48 osób - podaje w niedzielę portal BBC, powołując się na dane władz miasta. Wciąż są dziesiątki zaginionych.
Reklama

Wcześniej informowano o 24 ofiarach śmiertelnych. Przedstawiciele władz podają, że wśród zmarłych jest kilkoro dzieci.

Do osuwiska doszło w sobotę wieczorem. Tony śmieci zasypały ok. 30 prowizorycznych szałasów służących za domy mieszkańcom wysypiska. Większość ofiar to osoby, które przeczesują góry śmieci w poszukiwaniu rzeczy mających jakąkolwiek wartość, by je następnie sprzedać. Według BBC w ten sposób żyją setki ludzi; wielu z nich mieszka tam na stałe. Zdaniem cytowanego przez portal świadka w momencie zdarzenia było na wysypisku ok. 150 osób.

Wysypisko śmieci Koshe powstało ok. 40 lat temu. Należy do największych leżących na obrzeżach Addis Abeby, metropolii liczącej ok. 4 mln mieszkańców, która ciągle się rozrasta w szybkim tempie.

....

Niestety.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Nie 19:44, 12 Mar 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Świat
Zwały śmieci zasypały szałasy, ponad 20 ofiar śmiertelnych
Zwały śmieci zasypały szałasy, ponad 20 ofiar śmiertelnych

Dzisiaj, 12 marca (15:0Cool

Co najmniej 24 osoby zginęły, a 28 zostało rannych na peryferiach Addis Abeby, stolicy Etiopii. Doszło tam do wielkiego osuwiska na wysypisku śmieci.
Stolica Etiopii
/Yannick Tylle /PAP/EPA

Zwały śmieci zasypały ok. 30 prowizorycznych szałasów na wysypisku osób. Większość ofiar to osoby, które przeczesują góry śmieci w poszukiwaniu rzeczy, mających jakąkolwiek wartość, by je następnie sprzedać.

Spodziewamy się, że liczba ofiar będzie większa - powiedział przedstawiciel stołecznych władz Dagmawit Moges. Dodał, że obszar objęty osuwiskiem jest duży.

Wysypisko śmieci Koshe powstało ok. 40 lat temu. Należy do największych leżących na obrzeżach Addis Abeby, metropolii liczącej ok. 4 mln mieszkańców, która ciągle się rozrasta w szybkim tempie.

(mal)
RMF24-PAP

...

Nkestety czesto poza Zachodem to wszystko tak wyglada. Zwiazane drutami sznurkami wisi na wlosku.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Czw 22:15, 19 Sty 2017    Temat postu:

Polacy oświetlili ponad 100 szkół w Etiopii
19 stycznia 2017, 14:51
W Etiopii wciąż istnieją miejsca, w których po zmroku zapada zupełna ciemność. Dzięki polskim wolontariuszom nawet 35 tys. uczniów nie musi już rezygnować z nauki i zabawy.



Wolontariusze z Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej zainstalowali systemy fotowoltaiczne, wykorzystujące energię słoneczną, w ponad 100 etiopskich szkołach. Tym samym umożliwi naukę po zmroku ponad 35 tys. dzieci.

– W 2016 roku zainstalowaliśmy systemy słoneczne w 103 szkołach podstawowych znajdujących się w południowej części Etiopii. Tam wciąż istnieją miejsca, gdzie po zapadnięciu zmroku panuje całkowita ciemność. Tymczasem dzięki zainstalowanym przez nas panelom, około 350 dzieci w każdym z miejsc może poświęcić czas na naukę również wieczorami - tłumaczy Kamil Ewertowski, koordynator projektu PCPM.




Oświetlony został graniczący z Kenią Region Narodów, Narodowości i Ludów Południa oraz Oromia położona w środkowo-południowej części Etiopii. Miejsca te mają charakter pasterski, oznacza to, że mieszkające tam dzieci w większości zajmują się pomaganiem rodzicom w wypasie bydła. Po zakończeniu pracy w gospodarstwie jest zbyt ciemno, aby pisać lub czytać. Z oświetlonych pomieszczeń korzystają nie tylko uczniowie, ale także dorośli mieszkańcy regionów objętych pomocą.

To nie jedyne działanie polskich wolontariuszy na rzecz wspierania edukacji w Etiopii. PCPM zorganizowało szkolenia z obsługi zainstalowanych paneli, prowadzenia bibliotek szkolnych i metod skutecznego nauczania. W sumie wzięło w nich udział ponad 300 nauczycieli, dyrektorów i członków rad rodziców.


Projekt realizowany w partnerstwie z IIRR (International Institute of Rural Reconstruction) w Etiopii współfinansowany jest z programu polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

Marianna Fijewska
www.pcpm.org.pl

...

Pieknie.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Pon 15:43, 09 Sty 2017    Temat postu:

gosc.pl → Wiadomości → Kościół walczy z obrzezaniem kobiet
Kościół walczy z obrzezaniem kobiet
KAI
dodane 09.01.2017 13:57 Zachowaj na później

T U R K A I R O / CC 2.0


Kościół katolicki w Etiopii walczy z obrzezaniem kobiet. Okaleczanie żeńskich narządów płciowych musi się skończyć - stwierdzono podczas niedawnego seminarium dla dyrektorów i nauczycieli szkół katolickich w Addis Abebie z udziałem przedstawicieli episkopatu.

Wśród przyczyn okaleczania kobiet wskazywano głównie na społeczną presję, powodującą utrzymywanie się stosowania tych praktyk. Lęk przed stygmatyzacją i obawa, że córki będą uznane za niezdolne do małżeństwa powodują, że matki akceptują ich obrzezanie, choć są świadome związanych z tym niebezpieczeństw.

Podczas seminarium uznano, że szkoły katolickie mają ważną rolę do odegrania w uświadamianiu społeczeństwu tego problemu.

Biskupi Etiopii nie po raz pierwszy zabierają głos w tej sprawie. Zrobili to już w 2013 r. Problem jest o tyle duży, że - jak wynika z danych UNICEF - aż 74 proc. etiopskich kobiet zostało poddanych obrzezaniu, polegającemu na częściowym lub całkowitym usunięciu łechtaczki, a czasem również warg sromowych mniejszych.

Według ONZ, ofiarami okaleczania narządów płciowych jest w sumie 200 mln dziewcząt i kobiet w 30 krajach świata, zwłaszcza afrykańskich. Poza Etiopią praktyka ta jest szczególnie rozpowszechniona w Somalii, Dżibuti, Egipcie, Erytrei, a także w Gwinei.

...

Dzikie zwyczaje.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Pon 1:02, 10 Paź 2016    Temat postu:

Stan wyjątkowy w Etiopii. Wprowadzono go ze względów bezpieczeństwa

1 godz. 29 minut temu

Rząd Etiopii ogłosił w niedzielę stan wyjątkowy, który ma potrwać sześć miesięcy. Decyzję podjęto ze względów bezpieczeństwa, po miesiącach gwałtownych antyrządowych protestów organizowanych przed dwie największe grupy etniczne w kraju - podał portal BBC.
Etiopczycy podczas Ashenda Festival
/AA (PAP/Abaca) /PAP


Stan wyjątkowy został wprowadzony po dogłębnej dyskusji rady ministrów w sprawie ofiar śmiertelnych i szkód, do jakich doszło w kraju - oświadczył etiopski premier Hailemariam Desalegn. Naszym priorytetem jest bezpieczeństwo obywateli. Ponadto chcemy położyć kres niszczeniu infrastruktury, placówek medycznych, budynków administracji i wymiaru sprawiedliwości.

Dodał również, że rządzący Etiopski Ludowy Front Rewolucyjno-Demokratyczny ma zamiar wprowadzić reformy oraz planuje rozmowy z partiami opozycyjnymi.

Jak ocenia AFP, decyzja ta jest dowodem na zaostrzenie polityki rządu wobec trwających od końca 2015 roku protestów, które zdaniem wielu organizacji broniących praw człowieka niejednokrotnie były krwawo tłumione przez władze. Według szacunków organizacji pozarządowych w ciągu trwających od miesięcy manifestacji zginęły setki ludzi, a dziesiątki tysięcy zostało zatrzymanych - pisze BBC.

Antyrządowe manifestacje organizują przede wszystkim przedstawiciele grup etnicznych Oromo i Amhara, którzy choć stanowią ok. 60 proc. wszystkich Etiopczyków, czują się marginalizowani przez władze.

Szczególnie tragiczne w skutkach były protesty z zeszłej niedzieli, gdy w starciach między policją a demonstrantami w trakcie festiwalu odbywającego się pod Addis Abebą zginęło co najmniej 55 osób.

AFP ocenia, że obecne demonstracje są najpoważniejszymi w Etiopii od ok. 25 lat.

APA

....

Lekki absurd jesli Amharowie protestuja. PRZECIEZ TO PODSTAWOWA LUDNOSC KRAJU! Znaczy sie ludzie maja dosc wladzy. JAK CIE LUDZIE MAJA DOSC ODEJDZ OD KORYTA A NIE ORGANIZUJESZ MORDY! Assad czy Ruscy to jest droga do piekla.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Nie 21:38, 02 Paź 2016    Temat postu:

Ofiary śmiertelne podczas antyrządowej demonstracji w Etiopii. Opozycja mówi o śmierci 50 osób

Dzisiaj, 2 października (14:36)

​Co najmniej kilka osób zginęło i zostało rannych podczas antyrządowej demonstracji, która odbyła się w niedzielę w pobliżu stolicy Etiopii - poinformowały władze tego kraju. Według opozycji w wyniku działań policji zginęło co najmniej 50 osób.

W wyniku chaosu kilka osób zginęło, a kilka osób zostało poszkodowanych i przewiezionych do szpitali - podały władze w komunikacie. Winni poniosą konsekwencje - zapowiedziano.

Przedstawiciel opozycyjnej partii, Narodowego Kongresu Oromo, Merera Gudina powiedział, że co najmniej 50 osób zginęło po tym, jak policja próbowała rozpędzić demonstrantów. Służby strzelały w powietrze i użyły wobec protestujących gazu łzawiącego.

Do antyrządowej manifestacji doszło w trakcie lokalnego festiwalu.

Reuters przypomina, że do protestów przeciwników rządu Etiopii dochodzi w okolicach stolicy sporadycznie od ok. dwóch lat.

..
KTO JEST WINIEN OFIAR!!! POTWORY!!!
BRMTvonUngern
PostWysłany: Wto 20:28, 23 Sie 2016    Temat postu:

Wykonał antyrządowy gest, teraz boi się wrócić do kraju. "Mogą mnie zabić"
Dodano dzisiaj 08:35
Feyisa Lilesa / Źródło: Newspix.pl / Li Ming
Srebrny medalista olimpijski w maratonie Feyisa Lilesa na mecie wykonał antyrządowy gest. Teraz boi się wrócić do Etiopii, ponieważ obawia się, że może zostać zabity - podaje CNN.

Feyisa Lilesa w niedzielę podczas finiszu biegu podniósł w górę skrzyżowane ręce na znak protestu. Potem powtórzył ten znak na konferencji prasowej. Po zawodach Lilesa tłumaczył, że chciał w ten sposób zwrócić uwagę na ofiary protestów, które odbywają się w jego rodzinnym regionie Oromia.


Maratończyk przyznał, że po tym, co zrobił boi się wracać do kraju, ponieważ może zostać zabity. – Mogę zginąć, albo trafić do więzienia. Niektórzy z członków mojej rodziny są już w więzieniu. Martwię się o bezpieczeństwo swojej żony i dzieci – przyznał. Lilesa nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji, ale jeśli uda mu się zdobyć niezbędne dokumenty, rozważa przeprowadzkę do innego kraju.


Plemię Oromo stanowi połowę ludności Etiopii. Protestuje przeciwko działaniom rządu, które prowadzą do upadku rolnictwa w kraju. Odbywają się krwawe demonstracje, w których mogło już zginąć 400 osób.

/ Źródło: CNN / "Washington Post"

...

Ponury rezim.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Wto 11:31, 09 Sie 2016    Temat postu:

Co najmniej 50 osób zginęło w antyrządowych manifestacjach w Etiopii
mr/
2016-08-09, 05:49
Podczas antyrządowych manifestacji brutalnie stłumionych przez władze w regionie Oromia w środkowej i zachodniej Etiopii oraz w regionie Amhara na północy zginęło od 50 do 100 osób - podały w poniedziałek źródła opozycyjne.


- Według naszych informacji od 48 do 50 manifestantów zostało zabitych w regionie Oromia - powiedział agencji AFP Merera Gudina przedstawiciel opozycji i Kongresu Ludu Oromii. - Bilans ofiar może być jednak jeszcze większy - zastrzegł wskazując, że siły porządkowe używały ostrej amunicji dla stłumienia manifestacji.



"Potrzebujemy wolności"



W piątek premier Hailemariam Desalegn wydał rozporządzenie zezwalające policji na użycie wszelkich dostępnych środków dla przywrócenia ładu i przeciwdziałanie zbieraniu się spontanicznych manifestacji.



Z kolei anonimowe źródło dyplomatyczne w Addis Abebie poinformowało, że łącznie w Oromii i Amharze zginęło 49 osób, w tym co najmniej 22 w samej Oromii. Oba regiony są zamieszkiwane łącznie przez 60 proc. ludności stumilionowej Etiopii.



W sobotę na ulice wielu miast tego regionu, w tym w leżącej tam, stołecznej Addis Abeby wyszło wielu demonstrantów, żeby zaprotestować przeciwko polityce rządu sformowanego w większości przez polityków wywodzących się z prowincji Tigraj. "Potrzebujemy wolności" - brzmiało hasło na jednym z transparentów. Tłum został brutalnie rozpędzony przez siły bezpieczeństwa. Niektórych protestujących zatrzymywano i zaciągano do samochodów policyjnych.



Mnożące się manifestacje



Manifestacje w Addis Abebie - wcześniej sporadyczne - mnożą się od listopada, gdy ludzie zaczęli protestować przeciw planom rozszerzenia granic terytorialnych stolicy.



W niedzielę demonstracje miały też miejsce w Amharze. Tego dnia do starć sił bezpieczeństwa z manifestantami doszło również w mieście Bahir Dar na północy. W proteście uczestniczyło kilka tysięcy osób - podało źródło dyplomatyczne.



Na razie źródła rządowe nie podały żadnego bilansu ofiar.



PAP

....

Potwory! Za wszystko odpowiecie przed Bogiem!
BRMTvonUngern
PostWysłany: Pią 17:06, 01 Kwi 2016    Temat postu:

Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej
Etiopia głoduje. PCPM chce wysłać na pomoc medyków
Połowie mieszkańców Etiopii brakuje żywności - PCPM

Połowie mieszkańców Etiopii brakuje żywności. "Wychodzenie" z niedożywienia nie jest łatwe, a osłabiony głodem organizm ludzki jest bez trudu atakowany przez wirusy i bakterie. Dlatego PCPM chce pomóc głodującej Etiopii i wysłać do Afryki Zespół Ratunkowy PCPM.

Etiopia to jeden z najszybciej rozwijających się krajów Afryki, w którym całkowite ubóstwo nie jest tak powszechne, jak mogłoby się wydawać. Ten etap Etiopia ma za sobą. Katastrofalna susza oznacza jednak brak plonów w połowie kraju. Taki stan trwa 1,5 roku, przez co aż 15 milionów ludzi potrzebuje po prostu jedzenia.

Według szacunków UNICEF, aż 2,2 mln dzieci poniżej piątego roku życia cierpi w Etiopii z powodu niedożywienia spowodowanego suszą. Aż 450 tysięcy dzieci będzie musiało być objęte programami żywienia terapeutycznego – innymi słowy, programami ratującymi najmłodsze dzieci przed śmiercią głodową. Jednak największym zabójcą osłabionych głodem dzieci są choroby – nawet te najbardziej prozaiczne.

– We współpracy i koordynacji z organizacjami zaangażowanymi w leczenie niedożywionych dzieci w Etiopii, w tym UNICEF i Lekarze Bez Granic, PCPM przygotowuje wyjazd zespołu polskich lekarzy i ratowników medycznych z Zespołu Ratunkowego PCPM, by wesprzeć pomocą medyczną punkt dożywiania dzieci w okolicach miasta Kombolcha, 250 km na północ od Addis Abeby, stolicy Etiopii. Planujemy, że Zespół Ratunkowy PCPM będzie tam działać od końca maja do sierpnia – podczas największego nasilenia suszy i głodu – wyjaśnia Wojciech Wilk, prezes PCPM.

Pomoc lekarzy, ratowników medycznych i pielęgniarek z Zespołu Ratunkowego PCPM dla coraz większej liczby niedożywionych dzieci będzie możliwe jedynie dzięki wsparciu finansowemu, o które fundacja zwraca się do Polaków.

Etiopia nie pierwszy raz walczy z głodem. W pierwszej połowie lat 80. ubiegłego wieku z powodu suszy i głodu zmarło tam ponad 400 tysięcy ludzi. Trwająca teraz susza, która rozpoczęła się jeszcze w 2014 roku i jest związana z klimatycznym efektem El Niño, jest jeszcze groźniejsza.

PCPM jest jedyną polską organizacją pozarządową, realizującą programy pomocy rozwojowej w Etiopii od 2012 roku. W ciągu ostatnich czterech lat pracownicy fundacji oświetlili ponad 300 szkół podstawowych, dając szansę na kontynuację nauki szkolnej dla 200 tys. najuboższych dzieci oraz przeszkolili jednostki straży pożarnej w ośmiu miastach Etiopii, w wielu miejscowościach tworząc ją praktycznie od nowa.

...

A tyle bylo gadki ze PKB rosnie 10%.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Sob 23:07, 19 Gru 2015    Temat postu:

75 zabitych podczas protestów w Etiopii


Co najmniej 75 osób zabiły etiopskie siły bezpieczeństwa podczas trwających od kilku tygodni protestów przeciw wywłaszczeniom związanym z planowanym przez władze rozwojem stolicy kraju, Addis Abeby.

W ciągu trzech tygodni demonstracje rozprzestrzeniły się na ponad 100 miejscowości w regionie Oromia, który okala etiopską stolicę. Ich uczestnicy są przez władze oskarżani o terroryzm oraz brutalnie pacyfikowani.

Rząd informował dotychczas o pięciu zabitych demonstrantach, jednak etiopska grupa opozycyjna, Kongres Ludowy Oromo, wczoraj mówił już o co najmniej 70 ofiarach śmiertelnych. Zdaniem przywódcy ludu Oromo Bekele Gerby frustracja społeczeństwa narasta od lat z powodu biedy i represyjnej władzy.

W Etiopii, gdzie wszystkie mandaty w parlamencie należą do rządzącej koalicji, opozycja polityczna jest narażona na szykany. Zwalczana jest również wolność słowa. 10 dziennikarzy przebywa w Etiopii za kratami, a premier Hailemariam Desalegn mówił w lipcu, podczas wizyty prezydenta USA Baracka Obamy, że kraj potrzebuje "etycznego dziennikarstwa", a nie prasy, która "przekracza dopuszczalne granice".

...

CO TO ZA MASKRY?! CO TO MA ZNACZYC! TRYBUNAL KARNY!
BRMTvonUngern
PostWysłany: Wto 16:51, 23 Cze 2015    Temat postu:

Po wyborach w Etiopii: w parlamencie tylko partia rządząca


Rządzący od ćwierć wieku Etiopski Ludowo-Rewolucyjny Front Demokratyczny (EPRDF) odniósł bezdyskusyjne zwycięstwo w majowych wyborach powszechnych. W dawnym parlamencie zasiadał jeden poseł opozycji, w nowym znajdą się wyłącznie posłowie z partii rządzącej.

Prawie miesiąc zajęło zebranie i obliczenie głosów, oddanych w wyborach z 24 maja. Ogłoszone wyniki wskazują, że rządzący EPRDF zdobył wszystkie mandaty w 546-osobowym parlamencie. Zgarnął też prawie wszystkie mandaty w parlamentach stanowych. Z 2 tys. mandatów tylko 21 przypadło kandydatom niezależnym i opozycyjnym.
REKLAMA


Centralna komisja wyborcza, a także zagraniczni obserwatorzy (głównie z Afryki) uznali etiopskie wybory za uczciwe i wolne. Tylko pokonana etiopska opozycja twierdzi, że były farsą, przypominającą wyborcze przedstawienia, jak urządzane kiedyś na komunistycznym Wschodzie lub w państwach rządzonych przez dyktatorów.

EPRDF to dawni lewicowi rewolucjoniści i partyzanci, którzy po 17-letniej wojnie domowej w 1991 r. zdobyli Addis Abebę i obalili komunistycznego, wspieranego przez ZSRR, tyrana Mengistu Hajle Mariama.

Pogromca Mengistu i zarazem nowy przywódca Etiopii, partyzancki komendant Meles Zenawi, od początku swojego panowania nie ukrywał podziwu dla azjatyckich "tygrysów" – Chin, Korei Południowej, Malezji, a zwłaszcza Singapuru, które pod wodzą autokratycznych przywódców (nierzadko w wojskowych mundurach) nie tylko wydostały się z biedy i zacofania, ale stały się awangardą rozwoju, postępu i dostatku.

Zenawi, zapatrzony w przywódcę Singapuru Lee Kuan Yew, postanowił odmienić Etiopię z krainy uosabiającej nędzę, głód i wojny w oazę spokoju i bogactwa. Do osiągnięcia tego celu, jak w Singapurze, a także postkomunistycznych Chinach, miał posłużyć państwowy kapitalizm i jedynowładztwo rządzącej partii.

Zmarły w 2012 r. Zenawi osiągnął swój cel. Pod jego rządami Etiopia stała się jednym z najbardziej stabilnych krajów Afryki, mogącym się pochwalić jednym z najwyższych na świecie – 10-12- procentowym – tempem wzrostu gospodarczego. Dzięki zagranicznym inwestycjom (zwłaszcza chińskim) i rządowym programom rozbudowy infrastrukturalnej (koleje, drogi, elektrownie wodne itp.), Etiopia stała się jednym wielkim placem budowy, a zagraniczni ekonomiści zaczęli nazywać ją "afrykańskim lwem".

Ceną, jaką za gospodarczy rozwój i stabilizację płaci Etiopia, są autokratyczne rządy dawnych rewolucjonistów z EPRDF. Tylko raz, w 2005 r., przeprowadzono wybory z prawdziwego zdarzenia, uczciwe i wolne. Zjednoczona opozycja zdobyła w nich jedną trzecią miejsc w parlamencie. Zamiast jednak je zająć, opozycja ogłosiła, że wygrała elekcję, lecz została oszukana przez rządzącą partię. Na ulicach Addis Abeby doszło do rozruchów, w których zginęło prawie 200 osób. Władze odpowiedziały represjami – prawie 30 tys. działaczy i zwolenników opozycji trafiło do więzień. Nie zamierzając dopuścić do powtórki, przed wyborami 2010 r. rząd tak "przykręcił śrubę" obywatelom, że zakończył elekcję rekordową wygraną 99,6 proc. zdobytych głosów. W 546-osobowym parlamencie znalazł się tylko jeden poseł opozycji i jeden niezależny.

W nowym parlamencie opozycji nie będzie w ogóle, a pełną władzę sprawować będzie EPRDF i jego premier Hajle Mariam Desalegn, następca Zenawiego. Następne wybory zaplanowane są na rok 2020.

Mimo że od lat krytykowana jest za autokratyczne rządy, łamanie obywatelskich swobód i praw człowieka, Etiopia pozostaje najważniejszym sojusznikiem Zachodu, a zwłaszcza USA w Afryce. Etiopczycy stali się pożądanymi sprzymierzeńcami, odkąd ich sąsiadka Somalia, na początku lat 90. pogrążyła się w chaosie wojny domowej i została zawłaszczona przez sprzymierzonych z Al-Kaidą dżihadystów.

Na prośbę Amerykanów Etiopia już dwukrotnie najeżdżała zbrojnie na Somalię, żeby udaremnić miejscowym talibom z ugrupowania Al-Szabab przejęcie władzy w Mogadiszu. W zamian za trzymanie w szachu dżihadystów w Rogu Afryki, Amerykanie przymykają oczy na autokratyczne rządy sojuszników z Addis Abeby. W lipcu z wizytą do Etiopii wybiera się prezydent Barack Obama, który stanie się w ten sposób pierwszym urzędującym przywódcą USA, który odwiedzi oficjalnie Addis Abebę.

...

To jest absurd i kpiny nie wybory.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Nie 23:25, 07 Gru 2014    Temat postu:

U wybrzeży Jemenu utonęło 70 imigrantów z Etiopii

Co najmniej 70 nielegalnych imigrantów z Etiopii utonęło dzisiaj u wybrzeży Jemenu, gdy ich łódź wywróciła się na Morzu Czerwonym z powodu złej pogody - poinformowały jemeńskie siły bezpieczeństwa.

Imigranci z Afryki, głównie uciekający ze swych krajów Etiopczycy i Somalijczycy, próbują przedostać się drogą morską do Jemenu w nadziei na dalszą podróż do Arabii Saudyjskiej i krajów Zatoki Perskiej, by tam szukać pracy.

Przemytnicy często przewożą imigrantów łodziami niezdatnymi do żeglugi morskiej. W wypadkach na morzu giną co roku setki ludzi. Według danych Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji z krajów Rogu Afryki przedostało się do Jemenu w 2012 roku około 84 tys. ludzi.

...

Koszmar trwa .
BRMTvonUngern
PostWysłany: Nie 20:38, 09 Lis 2014    Temat postu:

Naród skrzywdzony w dobrej wierze

Shutterstock

Chcieliśmy pomagać głodującym dzieciom, a ufundowaliśmy im dyktaturę. Wzbogacona pieniędzmi Zachodu Etiopia zamieniła się w jedno z najbardziej represyjnych państw świata.

Z fryzurą na Einsteina i brodą mędrca Mulugeta Tesfakiros tuż po powrocie z waszyngtońskiej delegacji rozsiadł się w swoim oszklonym biurze w Addis Abebie. Magnat i współudziałowiec winiarskiego biznesu Boba Geldofa rozmyśla nad współczesną Etiopią: - Większości ludzi potrzeba najpierw bezpieczeństwa, potem żywności…, a na koniec demokracji.
REKLAMA


Godzinę drogi stąd stanęły blaszane wieże wartownicze miejscowego więzienia. Wśród osadzonych znalazło się dziewięciu blogerów i dziennikarzy skazanych za terroryzm. Na podwórzu, w dniu odwiedzin, dysydenci opowiadają o torturach, jakim ich poddano. - Nie rozpoznaję dawnej Etiopii. Ten kraj całkowicie się zmienił - mówi jeden z więźniów.

Takie są dwie twarze drugiego pod względem liczby mieszkańców państwa Afryki. W trzy dekady po tym, jak zdjęcia umierających z głodu ludzi zaszokowały świat, Etiopia stała się prymuską w grupie państw rozwijających się oraz czarną owcą w rankingach organizacji praw człowieka. Jeśli na konferencjach dla inwestorów kraj ten będzie stawiany za wzór dla innych, to organizacje w rodzaju Human Rights Watch (HRW) określą go mianem “jednego z najbardziej wrogich środowisk dla dziennikarzy" w skali całego świata.

Niewątpliwie w Etiopii byliśmy świadkami gospodarczego cudu. Przez ostatnią dekadę statystyki informowały tu o blisko dwucyfrowym wzroście, a z jednego z badań wynika, iż w żadnym innym afrykańskim kraju liczba milionerów nie rośnie w tak szybkim tempie. Ulice Addis Abeby rozbrzmiewają dźwiękami maszyn budowalnych, a betonowe szkielety nowych wieżowców pną się w poprzecinane dźwigami niebo. Rząd twierdzi, że jeszcze przed 2025 rokiem Etiopia zrealizuje ambitny program gospodarczy i dołączy do grupy średniozamożnych państw.

Z drugiej strony gorączkowa urbanizacja pozbawiła ziemi tysiące rolników, a ci, co się temu sprzeciwiali, trafili do więzień. W gronie 547 deputowanych zasiadających w parlamencie zaledwie jeden należy do opozycji. Dziennikarze i obrońcy praw człowieka przestrzegają przed aparatem państwowym nadzorującym mieszkańców jak u Orwella. Rozmowy telefoniczne są tu nagrywane, a przepływ e-maili monitorowany przez armię biurokratów zorganizowanych na wzór Stasi w Berlinie Wschodnim. Ci, którym mimo wszystko starczy odwagi by wyjść na ulice z transparentami, zostaną z impetem zdławieni. Amnesty International nazwała tę formę przygotowań do przyszłorocznych wyborów “atakiem na niezadowolenie".

Architektem tego wyraźnie chińskiego modelu rozwoju we wschodniej Afryce był premier Meles Zenawi, który wytyczył główną linię postępowania rzucając hasło: “Nie ma związków między rozwojem a demokracją". Kiedy w 2012 roku Meles zmarł po 21 latach sprawowania rządów, brytyjski premier David Cameron nazwał go inspirującym rzecznikiem Afryki, zaś Tony Blair, którego zdjęcie z autografem ozdobiło pięciogwiazdkowy hotel Sheraton Addis, wyraził swój “wielki smutek".

Wśród tych, co skorzystali na programie Melesa jest Tesfakiros, szef Muller Real Estate, biznesowego imperium obejmującego centra logistyczne, usługi transportowe, przetwórstwo żywności oraz winiarski interes z Geldofem, który tylko w zeszłym roku przyniósł pięć mln dol. zysku. - Chcielibyśmy uczynić z Etiopii producenta win w rodzaju Kalifornii czy RPA - wyjaśnia afrykański bogacz.

Do tego Etiopia importuje około 10 mln litrów wina rocznie na potrzeby swojej rozrastającej się klasy średniej - fakt, który wydałby się zapewne nie do pomyślenia odbiorcom dramatycznych obrazów głodu i bezradności, jakie popłynęły w świat w 1984 roku za sprawą Band Aid. - Rzeczywiście, ludzie mają prawo się dziwić. Trudno w to wszystko uwierzyć - przyznaje Tesfakiros. - W ciągu ostatnich 15 lat byliśmy świadkami niezwykłego wzrostu. Nauczyliśmy się inwestowania i etyki pracy. Rozkwitł sektor nieruchomości i kwitł będzie jeszcze długie lata.

Tesfakiros wyraża uznanie dla gabinetu premiera Hailemariama Desalegna, który jego zdaniem zapewnił Etiopii pokój, stworzył system zachęt dla krajowej przedsiębiorczości, a także przyciągnął inwestycje z Chin, Indii i Zachodu. Zapytany, czy ten rozwój odbywał się ze szkodą dla demokracji, biznesman ma gotową odpowiedź: - A co to takiego demokracja? Opozycja wymagałaby wsparcia ze strony klasy średniej. Jak już będziemy mieli klasę średnią, będziemy mieli również demokrację. (…) Najpierw powinniśmy rozwijać edukację i cywilizację. W tej chwili 85 proc. społeczeństwa stanowią rolnicy. Ludzie nie umieją pisać i czytać. Gdy już zyskamy klasę średnią, to będziemy walczyć o swoje prawa - zapowiada. I jeśli postęp wymaga ustępstw w kwestii swobód obywatelskich, w tym nawet podsłuchiwania rozmów telefonicznych, to Tesfakiros jest gotów zapłacić tę cenę. (…)

etiopski rząd sprawuje pełną kontrolę nad siecią telekomunikacyjną w kraju i posiada praktycznie nieograniczony dostęp do zapisu rozmów wszystkich użytkowników telefonów. Technologii w większości dostarczyła chińska firma ZTE, z drugiej strony Etiopia korzysta też z narzędzi opracowanych w Wielkiej Brytanii, Niemczech i we Włoszech. Niektórzy są zdania, że tak zaawansowany system szpiegowania ludności musiał powstawać z przyzwoleniem i pomocą zachodnich rządów. Z amerykańską bazą na swym terytorium Etiopia bywa postrzegana jako regionalny strażnik bezpieczeństwa. (…)

Na kolejnej stronie: nie tylko dziennikarze trafią za kraty

Trzech dziennikarzy i szóstkę blogerów zatrzymano w kwietniu, a w czerwcu oskarżono ich o terroryzm, planowanie zamachów w Etiopii oraz tajną współpracę z Ginbot 7, opozycyjną grupą z siedzibą w USA, którą Addis Abeba uważa za organizację terrorystyczną. Dziewiątka więźniów skarży się na tortury i odmawia przyznania się do winy. Podczas odwiedzin “Guardiana" w zakładzie karnym, jeden z osadzonych zdradził, że zamknięto go na 20 m kw. z setką innych więźniów. - Nawet nie chodzi o to, że nas biją. Najgorsze, że budzą nas w środku nocy w tym ohydnym pomieszczeniu, gdzie ze wszystkich sił staramy się spać. Poddają nas torturom fizycznym i psychicznym. Dla kogoś, kto interesował się światem i surfował po internecie 24 godziny na dobę, bycie zamkniętym tutaj to jak rezygnacja z życia. Wolność pozostawili mi jedynie w sferze myślenia. Nie mogą powstrzymać mnie od myślenia, choć to myślenie też jest teraz zniekształcone. (…)

Nie tylko dziennikarze trafiają za kraty. W czerwcu Andargachew Tsige, Brytyjczyk etiopskiego pochodzenia i sekretarz generalny Ginbot 7 został zatrzymany na jemeńskim lotnisku i nielegalnie wydany Etiopii, gdzie groziła mu kara śmierci. Partie opozycyjne bojkotujące parlament po ostatnich wyborach podają, że ich członkowie trafiają do więzień - a to jeszcze nie najgorszy los, jaki może ich spotkać. Federalistyczny Kongres Oromów, reprezentujący największą w kraju grupę etniczną, protestuje przeciw rządowym planom ekspansji Addis Abeby, utrzymując, że do tej pory wywłaszczono z ziemi bez jakiejkolwiek rekompensaty 150 tys. ludzi. Naoczni świadkowie wyliczyli, że tylko w tym roku policja zabiła 17 protestujących, w tym dzieci i studentów, a setki opozycjonistów są przetrzymywane w więzieniach bez postawienia zarzutów.

Jeśli magnaci w rodzaju Tesfakirosa opływają w bogactwa, których źródłem jest boom na nieruchomości, to Bekele Nega, sekretarz generalny Kongresu Oromów, liczącego ponad 10 tys. członków, patrzy na gospodarkę Etiopii z innej perspektywy. - Czegoś takiego my nie nazwalibyśmy “rozwojem" - mówi. - To dla nas raczej wykorzenianie rdzennej ludności, która traci swoją kulturę i tożsamość. Rząd mówi o rozbudowie Addis Abeby, w rzeczywistości jednak tylko pozbywa się przeciwników ELRFD (Etiopskiego Ludowo-Rewolucyjnego Frontu Demokratycznego).

Ma żal do mieszkańców Zachodu pozytywnie odnoszących się do etiopskich zmian. - Cudzoziemcy widzą te nowe wieżowce i zakładają, że Etiopia się rozwija, ale to nieprawda - mówi Nega. - Nie jadamy trzech posiłków dziennie. Ludzie tacy jak Bob Geldof sądzą, że nam pomogli i oczywiście mają rację, lecz nie dotarli do źródła naszych problemów. ELRFD wykorzystała zagraniczne pieniądze do budowy imperium, nad którym sprawuje całkowitą kontrolę. Politycy przechwycili pomoc ofiarowaną dla biednych. Widać to czarno na białym.

Etiopia nadal należy do największych odbiorców brytyjskiej pomocy rozwojowej, z Londynu płynie tu około 300 mln funtów rocznie. Środki hojnie przekazują także Stany Zjednoczone. Nega skarży się na marnotrawienie tych kwot. - Zachód nas porzucił, porzucił ludzi. Amerykanie wspierają dyktatorów, a nas nie chcą nawet zauważyć. Dlaczego? Podobnie Brytyjczycy, wyznawcy demokracji. Przekazują pieniądze podatników, które są potem przeznaczane na zakup broni dla policji nękającej Etiopczyków.

Przekazane przez Zachód środki służyłyby również represyjnemu państwu do akcji szpiegowskiej wymierzonej we własnych obywateli, a nawet do pozyskiwania krewnych do współpracy. - Na pięciu członków rodziny statystycznie rzecz biorąc jeden donosi. To może być twój brat, siostra albo matka - zauważa opozycjonista.

Etiopia odwróciła się od zachodniej koncepcji demokracji, stwierdza Nega. - Czy nam się to podoba czy też nie, żyjemy w państwie rozwijanym na wzór chiński. Zachód chciałby, żebyśmy byli demokratami i budowali demokrację. Ten wymóg nie podoba się naszym przywódcom. Oni twierdzą, że nam trzeba jedynie żywności. Nie rozumieją, że biedni też pragną demokracji. To, że nie mamy pieniędzy nie oznacza przecież, że przestaliśmy być ludźmi. Nie chcemy być wywłaszczani i gnębieni. Jako istoty ludzkie zasługujemy na demokrację i państwo prawa. Będziemy się ich domagać, nawet za cenę życia. Domagamy się tego dla dobra naszych dzieci. Może jutro, a może jeszcze dziś zostanę zatrzymany i wtrącony do więzienia, ale wciąż mam język i pióro, dlatego nikt nie powtrzyma mnie przed mówieniem o tym, w co wierzę. Liczę, że świat wreszcie się dowie, jak wygląda nasza rzeczywistość.

Podobną krytykę kierowano wcześniej pod adresem Rwandy Paula Kagame, gdzie wzrostowi gospodarczemu też nie towarzyszył rozwój swobód. Ale Etiopia jest o wiele większa. Na jej czele stoi niepokorny rząd przekonany o wadze swojej misji. Najmniejsza wątpliwość mogłaby naruszyć fundament, na którym wspiera się władza. Jak powiedział nam pewien urzędnik, “podstawowym prawem człowieka jest prawo do posiłku na stole. Skoro zapewniamy to ludziom, to dlaczego mielibyśmy naruszać ich prawa? [Etiopia] to dziś bezpieczne miejsce i zależy nam, by taka pozostała. Zrobimy wszystko, by osiągnąć ten cel". (…)

David Smith

....

Az tak zle ? Koszmar .
BRMTvonUngern
PostWysłany: Nie 21:10, 20 Lip 2014    Temat postu:

Okrutna tradycja w Etiopii. Zabili matce 15 dzieci

Boko Balguda ma 45 lat. Mieszka w plemiennej wiosce Karo na te­renie etiopskiej Doliny Omo. Urodziła 15 dzieci i żadne z nich już nie żyje. Wszystkie zostały zabite tuż po porodzie. Starszyzna wio­ski uznała je bowiem za przeklęte. I nie jest to odosobniony przy­padek w tym odciętym od świata regionie.

Dolina Omo to jeden z ostatnich ocalałych fragmentów dziewi­czej Afryki. Żeby się tam dostać, trzeba jechać ok. dwóch dni ze stolicy kraju Addis Abeby. Wyboiste drogi prowadzą do wiosek pozbawionych elektryczności i bieżącej wody, gdzie plemienne tradycje są podstawą egzystencji i trwają niezmienione od wielu pokoleń.

Jedna z nich wiąże się z rzadko wymawianym głośno w tym re­gionie słowem "mingi". To przekonanie, bardzo mocne u ple­mion Kara, Banna i Kamaer, że dane dziecko urodziło się jako przeklęte. By uznać je za takie, nie trzeba wiele - wystarczy, że po­chodzi z nieślubnego łoża albo... jego zęby rozwijają się nieprawi­dłowo. Za pechowe uznawane są także dzieci niepełnosprawne, niektóre z bliźniaków, czy te, na których poczęcie zgody nie wyra­zili przywódcy plemienia.

Tubylcy uważają, że dzieci "mingi" są przekleństwem dla wioski - sprowadzają suszę, głód i choroby. Dlatego są zabijane.

Nierzadko już noworodki są wrzucane do pełnej krokodyli rzeki Omo, pozostawiane na śmierć w buszu lub duszone przez zatka­nie ust ziemią. Jak wiele bezbronnych dzieci zostało zabitych w ten sposób? Znawcy tego regionu przyznają, że podanie statystyk jest niemożliwe, ale najprawdopodobniej liczba ofiar sięga wielu tysięcy.

- Straciłam pięć, plus pięć, plus pięć - w sumie 15 dzieci - opowia­da Boko Balguda brytyjskiemu "Daily Mail". - Miałam siedmiu chłopców i osiem dziewczynek. Nie szanowałam naszych trady­cji, a więc oni zabili moje dzieci - dodaje.

Problemy zaczęły się jeszcze zanim została matką. Mężczyzna, którego poślubiła, nie wziął udziału w inicjacyjnym rytuale skoku przez byka. W efekcie starszyzna oświadczyła, że wszelkie dzieci, jakie narodzą się z ich związku, zostaną uznanie za niele­galne i zabite zaraz po urodzeniu.

Chociaż 45-latka nie została zmuszona do zamordowania swoich dzieci, patrzyła, jak były zabierane na śmierć przez ludzi z jej wioski. - To nie ja je zabiłam. To inni ludzie - opowiada.

Rodzicom, którzy opłakują swoje dzieci, mówi się, że nie powinni być smutni, bo ta ofiara pozwala ocalić wioskę.

Dla przeklętych dzieci niedawno pojawiła się jednak nowa na­dzieja. Lale Labuko - 30-latek, który dorastał w Dolinie Omo i stracił dwie siostry, uznane za "mingi" wraz z fotografem i po­dróżnikiem Johnem Rowe założyli fundację Omo Child. Od 2012 roku nie szczędzą wysiłków, przekonując rodziców, by zgodzili się oddawać "przeklęte" dzieci, zamiast je zabijać.

Fundacja prowadzi sierocińce w Dolinie Omo. I choć ostatnio jej założycielom udało się przekonać plemię Kara do zaniechania tradycji zabijania dzieci "mingi", to przyznają, że ich walka jest bardzo trudna. Przesądy, wpajane mieszkańcom regionu od wielu lat są bowiem bardzo silne.

- Pewna kobieta powiedziała mi, że chociaż chciałaby mieć dzie­sięcioro dzieci, to gdy któreś z nich okaże się "mingi", natych­miast je"wyrzuci" - opowiada Labuko. I przyznaje, iż dopóki wszystkie plemiona nie odrzucą okrutnej tradycji, dramat kobiet takich, jak Boko Balguda, będzie się powtarzać.

....

A w czym wy Zachodnie bydlaki czujecie się lepsi od dzikich ? Oni są ciemny a wy ? Aborcja eutanazja invitro . Stoicie moralnie dużo niżej niż oni .
BRMTvonUngern
PostWysłany: Pon 18:40, 02 Cze 2014    Temat postu:

Hit sieci: mężczyzna podróżuje na rowerze z kozą na plecach

Nie­co­dzien­nie zda­rze­nie zo­sta­ło za­re­je­stro­wa­ne okiem ka­me­ry w Etio­pii. Męż­czy­zna wiózł na ro­we­rze... kozę. Fil­mik jest już hitem in­ter­ne­tu.

Nie zwa­ża­jąc na cie­kaw­skie spoj­rze­nia kie­row­ców, męż­czy­zna je­dzie na ro­we­rze, a na ple­cach "trzy­ma się" go koza. Ko­men­tu­ją­cy fil­mik za­uwa­ży­li, że łapy zwie­rzę­cia mogą być zwią­za­ne tak, aby nie spa­dło ono pod­czas trans­por­tu.

30-se­kun­do­we wideo w tem­pie bły­ska­wicz­nym obie­gło cały świat.

>>>

Alle osssohozi ? Zwierzeta tez mozna transortowac . Co sie ma meczyc na piechote ? Popieramy kozy !
Sam bym pojezdzil . Na kozach gdyby byly wieksze ! To by mozna szarze urzadzac !


BRMTvonUngern
PostWysłany: Śro 18:10, 12 Cze 2013    Temat postu:

Egipt-Etiopia: wojna o wodę

Dwa afry­kań­skie mo­car­stwa Egipt i Etio­pia wo­ju­ją o wody Nilu. Etio­pia chce prze­gro­dzić rzekę tamą, by po­sta­wić tam naj­więk­szą w Afry­ce elek­trow­nię wodną. Egipt oskar­ża Etio­pię o kra­dzież wody i od­gra­ża się, że nigdy się na to nie zgo­dzi.

- Nie damy sobie ode­brać ani kro­pli wody z Nilu - za­gro­ził w tym ty­go­dniu egip­ski mi­ni­ster dy­plo­ma­cji Mo­ham­med Kamal Amr, a pre­zy­dent Mo­ham­med Mursi dodał w po­nie­dzia­łek, że choć Egipt nie chce wojny, to "roz­wa­ży wszyst­kie spo­so­by", by bro­nić swo­ich ży­cio­daj­nych wod­nych za­so­bów.

We­dług Egip­cjan za­gra­ża im gi­gan­tycz­na Tama Wiel­kie­go Od­ro­dze­nia, jaką na Błę­kit­nym Nilu chcą zbu­do­wać Etiop­czy­cy, by urzą­dzić tam elek­trow­nię wodną, i jako ener­ge­tycz­na po­tę­ga sprze­dać z zy­skiem prąd całej Afry­ce.

Etio­pia za­czę­ła ją sta­wiać już dwa lata temu, kiedy to udało się jej po­bun­to­wać pań­stwa z ba­se­nu Nilu - De­mo­kra­tycz­ną Re­pu­bli­kę Konga, Kenię, Ugan­dę, Tan­za­nię, Bu­run­di i Rwan­dę - prze­ciw­ko obo­wią­zu­ją­cym jesz­cze od cza­sów ko­lo­nial­nych umo­wom, da­ją­cym Egip­to­wi i Su­da­no­wi mo­no­pol na wody Nilu. Ukła­dy z 1929 i 1959 roku prze­wi­du­ją, że z 84 mld m3 wody, która pły­nie co roku Nilem, Egipt ma prawo aż do 55 mld m3, a 18,5 mld m3 przy­pa­da Su­da­no­wi (10 mld m3 prze­wi­dzia­no na stra­ty). Kiedy umowy były za­wie­ra­ne, Kongo, Kenia, Ugan­da, Tan­za­nia, Bu­run­di i Rwan­da jesz­cze nie ist­nia­ły jako pań­stwa.

Do­pie­ro w 2010 roku w wy­ni­ku sta­rań Etio­pii, gdzie bie­rze po­czą­tek Błę­kit­ny Nil (Biały wy­pły­wa z Je­zio­ra Wik­to­rii, a oba łączą się w jeden w Char­tu­mie) pań­stwa re­gio­nu pod­pi­sa­ły umowę o "zgod­nym wy­ko­rzy­sty­wa­niu wód" li­czą­ce­go pra­wie 7 tys. km dłu­go­ści Nilu, dru­giej obok Ama­zon­ki, naj­dłu­żej rzeki świa­ta.

Etio­pia na­tych­miast przy­stą­pi­ła do dzie­ła. Gó­rzy­sty kraj, nie­gdyś sym­bol nędzy, ty­ra­nii i klęsk suszy i głodu, stał się re­gio­nal­nym mo­car­stwem, któ­re­go rząd umy­ślił sobie, że pod­sta­wą jego go­spo­dar­czej po­tę­gi będą hy­dro­elek­trow­nie, a naj­więk­szą z nich ma stać się Tama Wiel­kie­go Od­ro­dze­nia, bu­do­wa­na za 5 mld do­la­rów na Błę­kit­nym Nilu w re­gio­nie Be­ni­shan­gul-Gu­muz, 40 km od gra­ni­cy z Su­da­nem.

Tama ma być go­to­wa w 2017 r., a w ze­szłym ty­go­dniu ro­bot­ni­cy za­czę­li prace, by o pół ki­lo­me­tra prze­su­nąć na czas bu­do­wy na­tu­ral­ne ko­ry­to Nilu. I do­pie­ro wie­ści o prze­kie­ro­wa­niu Nilu wy­wo­ła­ły pro­te­sty w Ka­irze.

Etiop­czy­cy za­pew­nia­ją, że tama, ani tym­cza­so­we prze­kie­ro­wa­nie Nilu nie wy­rzą­dzą ni­ko­mu żad­nych szkód. Po na­peł­nie­niu tamy woda po­pły­nie jak daw­niej, na­pę­dza­jąc je­dy­nie tur­bi­ny, a Etio­pia nie po­bie­rze choć­by litra dla iry­ga­cji ziemi.

Egipt, dla któ­re­go woda z Nilu jest źró­dłem życia i sam po­sta­wił na nim wiele wła­snych tam z Asu­ań­ską na czele, oba­wia się, że zanim etiop­ska za­po­ra za­peł­ni się wodą, mniej­szy po­ziom rzeki prze­mie­ni w pu­sty­nię nad­rzecz­ne upra­wy. Hy­dro­lo­dzy przy­zna­ją, że przez 3-4 lata, gdy za­po­ra się bę­dzie za­peł­nia­ła, do Egip­tu do­cie­rać bę­dzie o jedną piątą wody mniej niż zwy­kle. Do­dat­ko­wo, nowe sztucz­ne je­zio­ro spra­wi, że co roku Nil bę­dzie tra­cił wię­cej wody w wy­ni­ku zwięk­szo­ne­go pa­ro­wa­nia.

Na­ra­sta­ją­ca z każ­dym dniem wo­jow­ni­czość wy­po­wie­dzi egip­skich i etiop­skich po­li­ty­ków wy­wo­ła­ła już dy­plo­ma­tycz­ny skan­dal, gdy w jed­nej z ka­ir­skich te­le­wi­zji czo­ło­wi po­li­ty­cy za­sta­na­wia­li się, czy rząd po­wi­nien po­słać dy­wer­san­tów, by wy­sa­dzi­li etiop­ską tamę, czy może ra­czej wspie­rać etiop­ską opo­zy­cję, by ta oba­li­ła rząd w Addis Abe­bie. Aku­rat w tych dniach w Addis Abe­bie do­szło do pierw­szej od lat wie­lo­ty­sięcz­nej de­mon­stra­cji prze­ciw­ko po­li­cyj­ne­mu pań­stwu, jakim od lat po­zo­sta­je Etio­pia.

Po­wo­łu­jąc się na swoje "hi­sto­rycz­ne prawa" do Nilu przy­wód­cy Egip­tu, szcze­gól­nie woj­sko­wi dyk­ta­to­rzy Anwar Sadat i Hosni Mu­ba­rak, nie­raz wspie­ra­li re­be­lianc­kie ugru­po­wa­nia w Etio­pii, by szan­ta­żo­wać wła­dze w Addis Abe­bie, ile­kroć za­mie­rza­ły one głę­biej czer­pać z wód Nilu.

Na żą­da­nia egip­skich przy­wód­ców, by na­tych­miast wstrzy­mać bu­do­wę tamy, Etiop­czy­cy od­po­wia­da­ją, że nie dadzą się za­stra­szyć, ale choć mowy nie ma o re­zy­gna­cji z bu­do­wy tamy, to go­to­wi są roz­ma­wiać o oba­wach pół­pu­styn­nych są­sia­dów o ich wodne bez­pie­czeń­stwo.

- Ani my­śli­my tkwić po uszy w bie­dzie, jeśli mo­że­my wy­ko­rzy­stać skar­by, które się nam na­le­żą - mówi szef etiop­skiej dy­plo­ma­cji Te­dros Ad­ha­nom, za­pra­sza­jąc na roz­mo­wy do Addis Abeby pre­zy­den­ta Mur­sie­go i jego mi­ni­stra spraw za­gra­nicz­nych. - Po­je­dzie­my, mamy plan - za­po­wia­da mi­ni­ster Mu­ham­med Kamal Amr. - Po­roz­ma­wia­my z Etiop­czy­ka­mi, a potem zo­ba­czy­my co dalej".

Egip­cja­nie uwa­ża­ją, że w całej spra­wie Etiop­czy­cy za­cho­wa­li się zdra­dziec­ko dwa razy. Raz - gdy za­bra­li się za bu­do­wę tamy nie trosz­cząc się o in­te­re­sy i obawy są­sia­dów i dwa - za­bie­ra­jąc się za to, gdy Egipt za­ję­ty był bez resz­ty ulicz­ną re­wo­lu­cją i oba­la­niem pre­zy­den­ta Mu­ba­ra­ka.

Mursi, na­stęp­ca Mu­ba­ra­ka, zo­stał po­sta­wio­ny przed fak­tem do­ko­na­nym i pod murem za­ra­zem. Po arab­skiej wio­śnie z 2011 r. Egip­tem wciąż co rusz wstrzą­sa­ją nowe roz­ru­chy, a Mursi musi od­pie­rać ataki po­li­tycz­nych wro­gów.

Jeśli w spo­rze z Etiop­czy­ka­mi okaże się ustę­pli­wy, nie­przy­ja­cie­le oskar­żą go o sła­bość i rzucą mu się do gar­dła. Ale awan­tu­ra o Nil z Etio­pią może też wydać się sa­me­mu Mur­sie­mu ku­szą­cą oka­zją, by zjed­no­czyć kraj prze­ciw­ko wspól­ne­mu wro­go­wi i od­wró­cić uwagę ro­da­ków od do­mo­wych pro­ble­mów.

>>>>

To sa ciezkie problemy . Chyba trzeba stosowac parytet ludnosciowy wody ...
BRMTvonUngern
PostWysłany: Pon 18:05, 03 Cze 2013    Temat postu:

Tysiące ludzi protestowały przeciwko politycznym represjom w Etiopii

Tysiące ludzi wyszły w niedzielę na ulice stolicy Etiopii Addis Abeby, domagając się uwolnienia więzionych dziennikarzy i działaczy społecznych, co było rzadkim przejawem opozycji wobec rządzącej partii, która dysponuje monopolem władzy.

Przemarsz głównymi ulicami miasta odbył się przy akompaniamencie okrzyków "Potrzebujemy wolności" i "Potrzebujemy sprawiedliwości".

Była to pierwsza większa demonstracja w Etiopii od czasu niepokojów po wyborach w 2005 roku, kiedy to siły bezpieczeństwa zabiły setki protestujących.

Jednocześnie był to pierwszy publiczny przejaw niezadowolenia wobec rządu premiera Hailemariama Desalegna, który pełni również funkcję przewodniczącego Etiopskiego Ludowego Frontu Rewolucyjno-Demokratycznego (EPRDF). Oba te stanowiska objął po zmarłym - w sierpniu ubiegłego roku - Milesie Zenawim.

>>>

Popieramy walke o wolna Etiopie !
BRMTvonUngern
PostWysłany: Śro 20:32, 16 Sty 2013    Temat postu:

Fiona Ehlers | Der Spiegel
Der Spiegel
Cud z Wonchi

Suk­ces tego pro­jek­tu ozna­cza­ło­by praw­dzi­wą re­wo­lu­cję. Skoń­czy­ły­by się pro­ble­my z kształ­ce­niem, można by po­ko­nać prze­paść dzie­lą­cą bo­ga­tych od bied­nych.

W od­le­głej, bied­nej wio­sce w Etio­pii prze­pro­wa­dzo­no cie­ka­wy eks­pe­ry­ment: spon­so­rzy z ca­łe­go świa­ta po­da­ro­wa­li tu­tej­szym dzie­ciom ta­ble­ty. Gdy po pew­nym cza­sie po­je­cha­no tam, by spraw­dzić, jak sobie z nimi po­ra­dzi­ły, efek­ty prze­szły wszel­kie ocze­ki­wa­nia. Malcy roz­pra­co­wa­li apli­ka­cje, na­krę­ci­li fil­mi­ki wideo i na­uczy­li się tro­chę an­giel­skie­go - a wszyst­ko to bez ni­czy­jej po­mo­cy.

Droga do Won­chi pro­wa­dzi nad kra­wę­dzią wy­ga­słe­go wul­ka­nu. Ścież­ka wije się wśród plan­ta­cji ba­na­nów i kol­cza­stych krze­wów, pach­nie tu dzi­kim ma­je­ran­kiem. W głębi leży je­zio­ro wul­ka­nicz­ne, a za nim cią­gną się Wiel­kie Rowy Afry­kań­skie, na­zy­wa­ne też ko­leb­ką ludz­ko­ści. W za­głę­bie­niu tym przed mi­lio­na­mi lat żyli przod­ko­wie Homo sa­piens. Gdy spoj­rzy się na tę rów­ni­nę z jej zie­lo­ny­mi, fa­lu­ją­cy­mi pa­gór­ka­mi, ma się wra­że­nie, że wszyst­ko wy­glą­da tu tak samo jak daw­niej, zanim do tej oko­li­cy wtar­gnę­ła no­wo­cze­sność. (…)

Żyje tutaj osiem ro­dzin, miesz­ka­ją w gli­nia­nych cha­tach o spi­cza­stych da­chach po­kry­tych słomą. Won­chi przy­po­mi­na tro­chę wio­skę smer­fów. Nie ma tu prądu ani bie­żą­cej wody, do naj­bliż­sze­go źró­dła trze­ba iść go­dzi­nę, naj­bliż­sza szko­ła znaj­du­je się o dwa­na­ście ki­lo­me­trów stąd.

Kiedy Ame­ry­ka­nin Matt Kel­ler po raz pierw­szy sta­nął na kra­wę­dzi kra­te­ru mię­dzy je­zio­rem a do­li­ną i spoj­rzał na Won­chi, nie mógł uwie­rzyć w to, co widzi. Po­szu­ki­wał wła­śnie miej­sca mak­sy­mal­nie od­le­głe­go od całej resz­ty świa­ta i za­mie­rzał już wra­cać, bo nie przy­pusz­czał, że ktoś tu może miesz­kać.

Od końca paź­dzier­ni­ka czuje jed­nak, że jest nieco bli­żej tu­tej­szych ludzi. Świat w jego ro­dzin­nym Cam­brid­ge znik­nął pod fa­la­mi, sza­lał hu­ra­gan “Sandy“, a dom Kel­le­ra zna­lazł się pod wodą. Nie było ogrze­wa­nia, cie­plej wody, świa­tła, nie dzia­ła­ło nic. On sam przez dwa dni sie­dział w swoim sa­mo­cho­dzie, ła­do­wał ko­mór­kę od za­pal­nicz­ki i od­bie­rał te­le­fo­ny z ca­łe­go świa­ta. Na­ukow­cy, dzien­ni­ka­rze i spon­so­rzy chcie­li wie­dzieć, co bę­dzie z kom­pu­te­ro­wym pro­jek­tem, z dzieć­mi i ich szan­są na lep­szą przy­szłość.

Potem, gru­dnio­wy ran­kiem, Matt Kel­ler po­ja­wił się w wio­sce, była to jego już piąta wi­zy­ta w Won­chi. Chciał wie­dzieć, jakie po­stę­py zro­bi­ły dzie­ci od czasu, kiedy był tu po raz ostat­ni. Wy­bie­gło mu na­prze­ciw kilka dziew­czy­nek i chło­piec, wzię­li go za rękę i za­pro­wa­dzi­li do nowej chaty z ba­te­ria­mi sło­necz­ny­mi na dachu.

Dzie­ci były bose, ośmio­let­ni Kel­bes­sa z roz­czo­chra­ną czu­pry­ną, o za­my­ślo­nym spoj­rze­niu, miał na sobie sztyw­ną od brudu męską ma­ry­nar­kę i niósł po pachą brą­zo­wy skó­rza­ny przed­miot, który wy­glą­dał jak ak­tów­ka. Star­sza o dwa lata Abe­bech z braku kol­czy­ków miała w uszach za­pał­ki, na ple­cach zaś nio­sła w chu­ście swo­je­go młod­sze­go brata.

Rów­nież ona trzy­ma­ła w ręce ten przed­miot, "kom­pu­te­ra", jak na­zy­wa­li go malcy - prze­no­śny ta­blet PC z ekra­nem do­ty­ko­wym. Abe­bech włą­czy­ła go, na mo­ni­to­rze po­ja­wi­ły się trzy li­te­ry: "A" miało czap­kę bejs­bo­lo­wą, "B" śpie­wa­ło do mi­kro­fo­nu, a "C" ra­po­wa­ło. Li­ter­ki śpie­wa­ły ostry­mi elek­tro­nicz­ny­mi gło­sa­mi: "ABC", brzmia­ły po­dob­nie jak Te­le­tu­bi­sie, czło­wiek do­ro­sły nie był w sta­nie długo tego wy­trzy­mać.

Abe­bech jed­nak po­do­ba­ła się ta pio­sen­ka, mogła jej słu­chać ca­ły­mi go­dzi­na­mi. W sku­pie­niu ry­so­wa­ła pal­ca­mi li­te­ry na wy­świe­tla­czu, wy­cie­ra­jąc sobie nos brze­giem dłoni, bły­ska­wicz­nie otwie­ra­ła ko­lej­ne apli­ka­cje, stu­ka­ła i pi­sa­ła jak w tran­sie.

Po kilku mi­nu­tach z kolei Kel­bes­sa po­ka­zał Kel­le­ro­wi swoje naj­now­sze dzie­ło. Prze­chy­trzył sys­tem za­bez­pie­czeń, chro­nią­cy przed dzieć­mi pro­gra­my ze zdję­cia­mi i na­gra­nia­mi wideo, po­nie­waż zu­ży­wa­ją one zbyt wiele prądu i miej­sca na kar­tach pa­mię­ci. Kel­bes­sa na­krę­cił nawet dwu­mi­nu­to­wy fil­mik - był na nim jego dzia­dek z by­dłem, chata, jego sio­stry. Chło­piec pro­mie­niał z dumy.

Kel­ler sie­dział obok dzie­ci na po­kry­tej ku­rzem pod­ło­dze, pa­trzył, nic nie mówił i cały czas tylko my­ślał, że jest oto świad­kiem praw­dzi­we­go cudu, cudu z Won­chi. Do­tych­czas jesz­cze nikt z za­chod­nie­go świa­ta nie przy­był tu, by zba­dać owe nie­zwy­kłe zja­wi­sko.

Matt Kel­ler ma 48 lat, jest re­flek­syj­nym Ame­ry­ka­ni­nem w spodniach sa­fa­ri. Od kiedy ów "fe­ren­ji", "biały" od­wie­dza od czasu do czasu Won­chi, wszyst­ko tu wy­glą­da już ina­czej. Kel­ler pra­cu­je w Mas­sa­chu­setts In­sti­tu­te of Tech­no­lo­gy w Cam­brid­ge. Ma do­star­czyć do­wo­du, że dzie­ci są w sta­nie na­uczyć się wszyst­kie­go, sa­mo­dziel­nie i bez żad­nych wska­zó­wek. Dzie­ci, które nie mają moż­li­wo­ści uczęsz­cza­nia do szko­ły, bo naj­bliż­sza znaj­du­je się zbyt da­le­ko albo ro­dzi­ce wolą wy­sy­łać je po wodę lub na pole, gdzie rano pil­nu­ją krów, a wie­czo­rem pasą kozy.

Co by­ło­by jed­nak, gdyby owym dzie­ciom, któ­rych ro­dzi­ce nie po­tra­fią ani pisać, ani czy­tać, dać do dys­po­zy­cji kom­pu­ter? Za­opa­trzyć go w pro­gra­my edu­ka­cyj­ne, filmy o zwie­rzę­tach i da­le­kich kra­jach, gry, a wszyst­ko to w ję­zy­ku an­giel­skim i am­har­skim - etiop­skim ję­zy­ku urzę­do­wym? Gdyby tak po­zwo­lić im po pro­stu robić to, co chcą, w na­dziei, że same udzie­lą sobie lek­cji i będą się uczyć jedno od dru­gie­go?

Może dzię­ki temu kra­jom roz­wi­ja­ją­cym się uda­ło­by się do­ko­nać skoku do epoki cy­fro­wej? Czy ra­czej ta­ble­ty po­kry­ją się ku­rzem, rów­nie szyb­ko jak za­baw­ki, które lą­du­ją na śmiet­ni­ku, gdy prze­sta­ją już być nowe i in­te­re­su­ją­ce? Kto wie, może jed­nak uda­ło­by się w ten spo­sób pomóc nawet stu mi­lio­nom dzie­ciom nie­ma­ją­cym moż­li­wo­ści kształ­ce­nia się, bo miesz­ka­ją na wsi albo ich ro­dzi­ny są zbyt bied­ne?

Matt Kel­ler w każ­dym razie mocno w to wie­rzy. Wie­rzy, że mal­com wy­star­czy dać kom­pu­ter, a cała resz­ta przyj­dzie sama. - Dzie­ci to au­to­dy­dak­ty­cy - mówi - prze­cież cho­dze­nia i mó­wie­nia nie trze­ba ich wcale uczyć.

Jeśli jego pro­jekt się po­wie­dzie, ozna­cza­ło­by to praw­dzi­wą re­wo­lu­cję. Skoń­czy­ły­by się pro­ble­my z kształ­ce­niem, można by po­ko­nać prze­paść dzie­lą­cą bo­ga­tych od bied­nych.

Au­to­rem całej idei jest 69-let­ni dziś Ni­cho­las Ne­gro­pon­te, świa­to­wej sławy ame­ry­kań­ski in­for­ma­tyk, pa­sjo­nat tech­ni­ki, wi­zjo­ner. Jego be­st­sel­ler, za­ty­tu­ło­wa­ny "Total Di­gi­tal", który na­pi­sał na no­te­bo­oku w swo­jej chat­ce na grec­kiej wy­spie, stał się ma­ni­fe­stem in­ter­ne­to­we­go stu­le­cia.

Już w 1995 roku pro­ro­ko­wał w owym dzie­le, że pew­ne­go dnia za­cznie­my żyć w cy­fro­wym, po­łą­czo­nym glo­bal­ną sie­cią świe­cie. Ne­gro­pon­te jest sze­fem Matta Kel­le­ra i zwy­kle miewa rację. Swój wspól­ny pro­jekt na­zwa­li "One Lap­top per Child" (OLPC). Ba­da­nia w Etio­pii pro­wa­dzą od lu­te­go ze­szłe­go roku, wy­bra­li po dwa­dzie­ścio­ro dzie­ci w wieku od czte­rech do je­de­na­stu lat, z Won­chi i wio­ski Wo­lon­che­te, i wy­po­sa­ży­li je w ta­ble­ty Mo­to­ro­la Xoom. Przez rok, dwa chcie­li ze­brać in­for­ma­cje, był to ro­dzaj testu. Jeśli uda im zna­leźć wspar­cie ze stro­ny rzą­dów, które to sfi­nan­su­ją, roz­da­dzą ta­ble­ty na całym świe­cie - taki mają plan.

Kilka mie­się­cy temu Ne­gro­pon­te sam sie­dział w tu­tej­szej w cha­cie. Dzie­ci nie wie­dzia­ły, kim jest, kom­pu­te­ry miały do­pie­ro od dzie­się­ciu ty­go­dni. Był to dzień, w któ­rym mały Kel­bes­sa po raz pierw­szy na­pi­sał na pia­sku słowo “lion“, a Abe­bech do­tar­ła z al­fa­be­tem do li­te­ry "W". Ni­cho­las Ne­gro­pon­te aż pod­sko­czył, bli­ski łez - opo­wia­da Matt Kel­ler - ale szyb­ko znów usiadł, nie chcąc prze­szka­dzać dzie­ciom.

Pod ko­niec paź­dzier­ni­ka był 10 ty­się­cy ki­lo­me­trów stąd, na kon­fe­ren­cji w Cam­brid­ge, i mówił o suk­ce­sie w Won­chi. Opo­wia­dał, jak to roz­da­wa­li dzie­ciom kom­pu­te­ry, mając nie­wiel­ką na­dzie­ję, że będą wie­dzia­ły, co z nimi zro­bić. - Za­miast tego jed­nak - wy­krzyk­nął, nie po­sia­da­jąc się z za­chwy­tu - ro­ze­rwa­ły pacz­ki i już po czte­rech mi­nu­tach zna­la­zły przy­cisk włą­cza­ją­cy.

Dzie­ci, które nigdy do­tych­czas nie wi­dzia­ły liter, po za­le­d­wie pię­ciu dniach po­tra­fi­ły otwo­rzyć 47 apli­ka­cji. Po dwóch ty­go­dniach śpie­wa­ły już pio­sen­kę "ABC", po pię­ciu mie­sią­cach zaś prze­chy­trzy­ły za­bez­pie­cze­nia. - Teraz umie­ją już pisać i czy­tać - wołał Ne­gro­pon­te. - To na­praw­dę dzia­ła!

In­ny­mi słowy, ozna­cza to, że wszę­dzie na świe­cie dzie­ci mogą uczyć się w taki sam spo­sób i są tak samo uzdol­nio­ne. Nie po­trze­bu­ją nawet na­uczy­cie­la. Ta­ble­ty można zrzu­cać z po­wie­trza po­dob­nie jak pacz­ki z po­mo­cą, a tym samym zmniej­szyć prze­paść w sta­nie wie­dzy po­mię­dzy kra­ja­mi ży­ją­cy­mi w do­bro­by­cie a ubo­gi­mi - rów­nież ta teza po­rwa­ła Ni­cho­la­sa Ne­gro­pon­te­go.

W ogóle lubi on po­ry­wa­ją­ce tezy. - Jeśli dziec­ko może na­uczyć się czy­tać, jest rów­nież w sta­nie dzię­ki tej umie­jęt­no­ści opa­no­wać wszyst­ko inne - mówi. Uważa też, że le­piej sie­dzieć sześć go­dzin dzien­nie przed kom­pu­te­rem, niż w szko­le, gdzie klasa liczy osiem­dzie­się­ciu uczniów, i re­cy­to­wać wy­uczo­ne na pa­mięć for­muł­ki. W przy­pad­ku Etio­pii, Birmy czy Ka­bu­lu może to być praw­dą.

In­for­ma­cje o cu­dzie z Won­chi szyb­ko ro­ze­szły się w sieci. O ra­to­wa­niu świa­ta za po­mo­cą ta­ble­ta. A Kel­le­ra nic nie mogło ura­to­wać już przed od­bie­ra­niem te­le­fo­nów w sa­mo­cho­dzie w samym środ­ku hu­ra­ga­nu.

Ale pro­jekt Ne­gro­pon­te­go nie ustrzegł się także kry­ty­ki. Nie­któ­rzy uwa­ża­li, że lan­su­je się go z ty­po­wo za­chod­nią aro­gan­cją. Dla­cze­go bo­wiem afry­kań­skie dzie­ci mia­ły­by być mniej zdol­ne od swo­ich ró­wie­śni­ków z Za­cho­du? To prze­cież nie małp­ki.

Rze­czy­wi­ście, słowa wy­po­wie­dzia­ne przez Ni­cho­la­sa Ne­gro­pon­te­go na kon­fe­ren­cji w Cam­brid­ge przy­po­mi­na­ją nieco film "Po­że­gna­nie z Afry­ką". Scenę, w któ­rej Ro­bert Red­ford w buszu sta­wia przed pa­wia­na­mi gra­mo­fon. Zwie­rzę­ta po raz pierw­szy sły­szą mu­zy­kę, i to od razu Mo­zart. Co teraz zro­bią? Uciek­ną? Po dwóch mi­nu­tach zwie­rza­ki za­czy­na­ją nisz­czyć płytę.

Akcja "One Lap­top per Child" może uczy­nić świat nieco bar­dziej spra­wie­dli­wym, a pro­du­cen­ci kom­pu­te­rów mo­gli­by za­ro­bić na tym mi­lio­ny, ale ten pro­jekt nie jest tak cał­kiem nowy i nie za­wsze się uda­wał.

Przed sied­miu laty współ­pra­cow­ni­cy Ne­gro­pon­te­go roz­da­li już pierw­sze kom­pu­te­ry, le­piej znane jako "hun­dred dolar lap­tops". Za­rzą­dza­no tym wów­czas w ra­mach pro­jek­tów edu­ka­cyj­nych w Peru, Uru­gwa­ju i Ru­an­dzie. Jed­nym z pro­ble­mów, jakie wy­ło­ni­ły się pod­czas tej akcji, było to, że już po krót­kim cza­sie ucznio­wie na­uczy­li się sur­fo­wać po in­ter­ne­cie szyb­ciej niż ich na­uczy­cie­le. I że na­uczy­cie­le wy­łą­cza­li urzą­dze­nia, z uza­sad­nie­niem, że wy­cho­wan­ko­wie i tak będą tam tylko tra­cić czas i oglą­dać stro­ny por­no­gra­ficz­ne.

(…) Tym razem jed­nak musi się udać, to cał­kiem nowy po­czą­tek. W mię­dzy­cza­sie tech­ni­ka po­szła na­przód i w pro­jek­cie tym nie cho­dzi tylko o dzie­ci, lecz rów­nież o anal­fa­be­tów, nikt też nie sur­fu­je na próż­no po in­ter­ne­cie, przy­naj­mniej jak do­tych­czas. Ta­blet kosz­tu­je jesz­cze około 400 do­la­rów, ale teraz, gdy Go­ogle wy­pu­ści­ło na rynek Ne­xu­sa 7, za je­dy­ne 199 do­la­rów, ceny będą dalej spa­dać.

(…) Obok Kel­le­ra stoi Mike. jego asy­stent. Raz w ty­go­dniu przy­jeż­dża z Addis Abeby i wy­mie­nia karty pa­mię­ci, by wy­słać in­for­ma­cje do Cam­brid­ge. Tam oce­nia­ją je ję­zy­ko­znaw­cy i spe­cja­li­ści od kształ­ce­nia, spraw­dza­jąc, które dziec­ko ko­rzy­sta z któ­re­go pro­gra­mu i przez ile go­dzin dzien­nie wy­ka­zu­je ak­tyw­ność. Śred­nio przez sześć, głów­nie w nocy.

Mike nie jest "fe­ren­ji", biały, to Etiop­czyk, ma 29 lat i czu­pry­nę w stylu afro. Stu­dio­wał in­for­ma­ty­kę w Hel­sin­kach, a w Addis Abe­bie pra­cu­je dla nie­miec­kiej or­ga­ni­za­cji po­mo­co­wej. Jeśli kto­kol­wiek może oce­nić, czy cud z Won­chi jest praw­dzi­wy, czy też to je­dy­nie dobry po­mysł biz­ne­so­wy, to tylko on.

Mówi, że pierw­szy raz w życiu jest dumny ze swo­jej pracy. Po dziur­ki w uszach ma już słowa "pomoc". (…) - Tą po­mo­cą Etio­pię za­mę­czo­no na śmierć - stwier­dza. W sto­li­cy, tej twier­dzy po­ma­ga­czy, można zo­ba­czyć, jak jadą oni swo­imi te­re­no­wy­mi wo­za­mi o za­ciem­nio­nych szy­bach i jak w pię­cio­gwiazd­ko­wych ho­te­lach, we­dług za­chod­niej kla­sy­fi­ka­cji, urzą­dza­ją sobie przy­ję­cia przy gril­lu. - Wy, biali, na­kar­mi­li­ście nas ry­ba­mi - mówi Mike - ale nie po­ka­za­li­ście, jak je łowić.

Jed­nak ta akcja z ta­ble­ta­mi - ona na­praw­dę zmie­nia Etio­pię. Nikt bo­wiem nie do­sta­je tu ni­cze­go za darmo. - Dzie­ci z Won­chi za­da­ją sobie trud przez sześć go­dzin dzien­nie, bo mają z tego przy­jem­ność i są dumne, że coś po­tra­fią.

Mike uważa, że Etio­pii udało się prze­zwy­cię­żyć wi­ze­ru­nek kraju, w któ­rym lu­dzie gło­du­ją. Dzi­siaj to jedno z naj­szyb­ciej roz­wi­ja­ją­cych się państw na świe­cie. Za parę lat bę­dzie po­tę­gą go­spo­dar­czą wschod­niej Afry­ki, sie­dzi­bą prze­my­słu tek­styl­ne­go, a nawet samo za­cznie two­rzyć nowe tech­no­lo­gie. To powód, dla któ­re­go rząd w Addis Abe­bie przy­kła­da tak wiel­ką wagę do pro­jek­tu Ne­gro­pon­te­go i Kel­le­ra. Mi­ni­ster oświa­ty nie może do­cze­kać się za­koń­cze­nia fazy te­stów i na­pły­wu więk­szej licz­by ta­ble­tów do jego kraju - z po­mo­cą za­gra­nicz­nych spon­so­rów oczy­wi­ście.

(…) Jak da­le­ko zaj­dzie mała Abe­bech, kiedy już do­ro­śnie? Dwie trze­cie z 85 mi­lio­nów Etiop­czy­ków nie skoń­czy­ło jesz­cze 25. roku życia. Ambo, naj­bliż­sze mia­sto, stało się miej­scem mło­dych, nie­za­do­wo­lo­nych ludzi, wy­sta­ją­cych ca­ły­mi dnia­mi na uli­cach. Są do­brze wy­kształ­ce­ni, ale nie mogą zna­leźć do­brej pracy, bo ta­kiej tu po pro­stu nie ma.

Noc jak wiel­kie czar­ne nic po­chy­la się nad Won­chi. Po­ło­wa wio­ski sie­dzi przy ogniu w cha­cie ojca Abe­bech. Jest cał­kiem jak daw­niej, zanim jesz­cze do­tar­ła tutaj no­wo­cze­sność. Jak w sta­jen­ce w Be­tle­jem - wół, dwa osioł­ki, ko­bie­ty kar­mią pier­sią swoje nie­mow­lę­ta, męż­czyź­ni opo­wia­da­ją sobie hi­sto­rie o Haile Se­las­sie, ostat­nim ce­sa­rzu Etio­pii. Ogień daje miło cie­pło, wy­peł­nia cha­tyn­kę świa­tłem, po­ma­łu za­czy­na już wy­ga­sać.

I nagle do środ­ka wpa­da­ją dzie­ci, jak ro­bacz­ki świę­to­jań­skie. Ta­ble­ty służą im tym razem za la­tar­ki, nie­bie­skie świa­tło wy­zna­cza drogę. I wtedy jest tak, jakby to wszyst­ko miało jed­nak sens. Abe­bech wcho­dzi do chaty, roz­le­ga się pio­sen­ka "ABC", męż­czyź­ni gro­ma­dzą się wokół małej, która wy­ja­śnia im zna­cze­nie ob­cych liter i po­ka­zu­je, jak się je pisze. Męż­czyź­ni dzi­wią się i uważ­nie słu­cha­ją - dzie­się­cio­let­nie­go dziec­ka, w do­dat­ku dziew­czyn­ki. Zanim do Won­chi przy­by­li biali, z tymi swo­imi śmiesz­ny­mi urzą­dze­nia­mi, coś ta­kie­go było tutaj zu­peł­nie nie do po­my­śle­nia.

>>>

Ciekawe . Tylko tablety to zabawka a tam trzeba produkcji ! Aby byl dochod !
BRMTvonUngern
PostWysłany: Nie 21:45, 02 Wrz 2012    Temat postu:

Etiopia: setki tysięcy ludzi oddały ostatni hołd zmarłemu przywódcy

W stolicy Etiopii Addis Abebie odbył się pogrzeb zmarłego 20 sierpnia premiera Melesa Zenawiego. W uroczystościach wzięły udział dziesiątki prezydentów i innych ważnych osobistości z całego świata. Hołd przywódcy oddały setki tysięcy Etiopczyków.

Meles był u władzy od obalenia w 1991 roku marksistowskiego dyktatora Mengistu Hajle Mariama. Po zakończeniu kadencji na stanowisku prezydenta w 1995 roku został premierem. Krytycy Melesa zarzucali mu zwalczanie opozycji i niezależnych mediów pod pozorem troski o bezpieczeństwo narodowe.

- Był wyjątkowo mądrym i dalekowzrocznym człowiekiem – powiedziała podczas ceremonii ambasador Stanów Zjednoczonych przy ONZ Susan Rice. W mowach pogrzebowych wspominali go również przywódcy afrykańscy, określając mianem "największego bojownika o wolność", nazywając "siłą, na której Unia Afrykańska opierała się przez ostatnią dekadę".

W uroczystościach wzięli udział m.in. założyciel Microsoftu, miliarder Bill Gates z żoną i ścigany listem gończym przez Międzynarodowy Trybunał Karny prezydent Sudanu Omar el-Baszir.

>>>>

jak widzicie obluda na calego ...

Na ulicach Addis Abeby Melesa żegnały tłumy ludzi, ubranych w czarne koszulki z jego podobizną.

- Pamiętam dzień, kiedy obiecał, że nasz kraj się rozwinie i dotrzymał słowa. Jestem dumny, że rozwijamy się najszybciej na świecie - powiedział jeden z przedsiębiorców. - Wiem, że jeszcze jest dużo do zrobienia, ale zaciskamy zęby, by było lepiej. Boję się teraz o przyszłość Etiopii. Mam nadzieję, że nie będzie żadnej wojny i przekazanie władzy pójdzie gładko – dodał.

Za rządów Melesa Etiopia stała się jednym z najszybciej rozwijających się krajów świata.

- Ja jestem z Sudanu Południowego i wiem, że nasz młody kraj zawdzięcza zmarłemu premierowi bardzo wiele. Z pewnością zabraknie go przy stole w negocjacjach pokojowych, jakie toczą ze sobą państwa sudańskie – powiedział sudański dziennikarz Tut Jok.

Po dojściu do władzy Meles stał się wyjątkowo wpływowym i aktywnym politykiem w rejonie Afryki Wschodniej. Był głównym mediatorem w konflikcie państw sudańskich, wysłał etiopską armię, która ma opinię najlepszej w Afryce, do Somalii, by zwalczała bojówki powiązane z Al-Kaidą. Był kluczową postacią w Unii Afrykańskiej, która ma swoją siedzibę w Addis Ababie.

- Bardzo płakałem po premierze, ale już mam dość. Dwa tygodnie żałoby, nie można było nawet słuchać muzyki. Wszędzie tylko nasz tradycyjny flet pasterski i jego dość irytująca melodia żałobna. Myślałem, że oszaleję. Szkoda mi premiera, ale musimy sobie teraz bez niego poradzić – powiedział didżej Brook.

Meles Zenawi zmarł dwa tygodnie temu w Brukseli, po długiej chorobie, choć według oficjalnego oświadczenia rządu Etiopii była to "nagła infekcja". Miał 57 lat. Spoczął w stołecznej katedrze Świętej Trójcy, obok ostatniego cesarza Etiopii Hajle Sellasjego.

>>>>

Zenawi podobnie jak Walesa sie skompromitowal . Wladza go zniszczyla moralnie ! ALE ! Lud poprawil swoj poziom zycia i zwyklemu czlowiekowi jest NIEPOROWNANIE lepiej ! Odwrotnie niz w Polsce . Gdzie nastapila ekonomiczna tragedia . A to diametralna roznica ... Trzeba sie molic za jego dusze bo rzadzacy beda przez Boga rozliczanie nieporownanie surowiej niz zwykli ludzie a on nagrzeszyl . Obludne zachwyty nic tu nie pomoga !

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group