Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern |
Wysłany: Sob 23:14, 07 Gru 2024 Temat postu: |
|
Etiopia: Dzieci są wyłapywane na ulicach i przymusowo wcielane do wojska
W centralnym regionie Etiopii, Oromii, kilkunastoletni chłopcy są zatrzymywani na ulicach i przymusowo wcielani do wojska, a ich rodzice otrzymują od władz lokalnych propozycje wykupu swoich dzieci - poinformowała w piątek w Addis Abebie Etiopska Komisja Praw Człowieka (EHRC).
Zatrzymywanie i przymusowa rekrutacja dzieci
W Oromii, centralnej części Etiopii, kilkunastoletni chłopcy są zatrzymywani na ulicach i przymusowo wcielani do wojska. Etiopska Komisja Praw Człowieka (EHRC) poinformowała, że rodziny są zmuszane do wykupu swoich dzieci za kwoty sięgające 30 tys. birr. W trakcie przymusowych rekrutacji wiele osób, w tym nieletnich, jest przetrzymywanych w areszcie, co rodzi poważne naruszenia prawa.
...
Przerażające i niestety jest to proceder ogolnoafrykanski... |
|
 |
BRMTvonUngern |
Wysłany: Pią 14:02, 13 Maj 2022 Temat postu: |
|
Socjaliści urządzają piekło mieszkańcom Etiopii. Dziesiątki tysięcy ofiar,...
Za wojnę domową odpowiada premier Abiy Ahmed Ali wywodzący się z Etiopskiego Ludowo-Rewolucyjnego Frontu Demokratycznego, lewicowiec, socjalista i… laureat pokojowej nagrody Nobla.
....
Ludowe rewolucyjne fronty to bolszewicy nie socjalisci. Czyli mienszewicy. To jest fundamentalny podział ruchu socjalistycznego i każdego rewolucyjnego. Zacierac to może tylko nieuk. Różnica jest taka jak między Tajwanem Singapurem gdzie rządzą mienszewicy i Korea Północna i ChRL gdzie są bolszewicy. Jak ktoś nie widzi różnicy to jest ślepy. Jak widać w Azji taki sam podział jak w Europie. Nie widać jakiejś azjatyckiej innej duszy. Owszem jest tam starość ale jak widać nie powoduje to jakichś innych struktur myślowych. Są takie same jak u człowieka po prostu.
Ci tutaj to trockiści zwalczający wspieranych przez Moskwę stalinistów którzy padli oczywiście po 1991. |
|
 |
BRMTvonUngern |
Wysłany: Czw 14:42, 14 Kwi 2022 Temat postu: |
|
Etiopia: Pacjenci tigrajskich szpitali umierają z powodu braku leków
W wyniku działań wojennych na terenie Tirgaju brakuje leków, a transporty wg. ekspertów uzupełniły braki w 4%. Nowi pacjenci nie są przyjmowani, a ludzie już leczeni otrzymują je rzadziej. Rozejm między Etiopią a rebeliantami został ogłoszony 24 marca
...
Widzicie ze w Afryce wojna jest ruskiego typu... Tylko nie maja tyle zelastwa.
 |
|
 |
BRMTvonUngern |
Wysłany: Czw 22:12, 07 Kwi 2022 Temat postu: |
|
Etiopia wobec zbuntowanej prowincji Tigraj prowadzi politykę podobną do tego, co wyczynia Rosja względem Ukrainy. W wojnie obie strony popełniają zbrodnie podobne do tych w Buczy. Trzeba o tym mówić i trzeba o tym pamiętać, ale to daleko, więc mało kogo to obchodzi.
8
wykop
Wojna w Etiopii. Prowincja Tigraj oblężona jak Mariupol
...
Dzicz. Sa bardzo podobni do Rosji...
 |
|
 |
BRMTvonUngern |
Wysłany: Czw 22:44, 12 Sie 2021 Temat postu: |
|
Wojna totalna w Etiopii [ANALIZA]
12 sierpnia 2021, 10:09
VOA_Hawzen5
Zniszczony transporter opancerzony armii etiopskiej na ulicach Hawzen jednego z miast rejonu Tigraj: Fot. Yan Boechat/VOA/Wikipedia/ domena publiczna
Witold Repetowicz
Witold Repetowicz
DOTYCZY:
TIGRAY ETIOPIA ERYTREA TIGRAJ KONFLIKT W REJONIE TIGR
Trwająca już 8 miesięcy etniczna wojna domowa w Etiopii przerodziła się w wojnę totalną, w której celem jest eksterminacja przeciwnika m.in. poprzez odcięcie go od żywności i innych środków niezbędnych do życia. Towarzyszy temu dehumanizująca narracja wymierzona w całą grupę etniczną Tigraj oraz niepokojące informacje o tworzeniu obozów koncentracyjnych i masowych egzekucjach. Władze Etiopii z pokojowym noblistą Abiyem Ahmedem Alim na czele oskarżają tymczasem międzynarodowe organizacje humanitarne o „wspieranie terrorystów” i ogłosiły powszechną mobilizację przeciwko Tigrajczykom.
REKLAMA
W czerwcu doszło do przełomu w toczącej się od listopada ub. r. wojnie tigrajskich oddziałów TPLF (Tigrajskiego Ludowego Frontu Wyzwolenia), noszących też nazwę TDF (Tigrajskie Siły Obronnej), z siłami zbrojnymi Etiopii (ENDF). Niespodziewanie TPLF/TDF wkroczyło do stolicy Mekelle tj. stolicy regionu Tigraj, ENDF pośpiesznie wycofało się, a władze Etiopii ogłosiły jednostronny rozejm. Walki trwały jednak nadal, gdyż jednocześnie Etiopia (a w szczególności sąsiedni region Amhara) oraz Erytrea dokonały blokady Tigraju odcinając mieszkańców tego regionu od jedzenia, energii i innych środków niezbędnych do życia. ENDF wycofując się zniszczyła też magazyny z żywnością. Organizacje humanitarne oceniają, że ok. 400 tys. osób zagrożonych jest śmiercią z głodu, a kolejne 5,5 mln potrzebuje pilnej pomocy humanitarnej.
image
Pomoc humanittarna w rejonie Tigraj jest ograniczona ze względu na toczące się walki. Fot.UNHCR/Hazim Elhag
Blokada przyniosła jednak póki co efekt odwrotny od zamierzonego. Tigrajczycy nie mają bowiem innego wyjścia jak tylko kontynuować ofensywę, choćby po to by zdobyć żywność. W relacjach mieszkańców zajmowanych przez TDF obszarów poza regionem i terenem etnicznym Tigraj pojawiają się właśnie informacje o poszukiwaniu żywności przez żołnierzy. TPLF/TDF dąży jednocześnie do odzyskania kontroli nad zachodnią częścią regionu, która wcześniej została de facto anektowana przez oddziały regionu Amhara, w tym nacjonalistyczne bojówki Fano, oskarżane o dokonywanie masakr na Tigrajczykach. Tereny te odcinają Tigraj od Sudanu, który znajduje się w konflikcie z Etiopią zarówno ze względu na spór terytorialny z Amhara o al-Fashaga jak i sprawę budowy Wielkiej Tamy Odrodzenia Etiopii (GERD).
Dlatego TDF dąży do odcięcia regionu Amhara od dróg zaopatrzenia prowadząc ofensywę we wschodniej części tego regionu. Na początku sierpnia TDF wkroczyło do historycznego miasta Lalibela, a 10 sierpnia pojawiły się doniesienia o zajęciu przez oddziały tigrajskie strategicznego miasta Woldia. Jeśli informacja ta się potwierdzi to będzie to poważny cios dla Amhara i rządu Abiya, gdyż oznaczać to będzie utratę kontroli nad ważnym skrzyżowaniem dróg łączących Amhara, Dżibuti i Addis Abebę. W reakcji na doniesienia z Woldii premier Abiy wezwał wszystkich Etiopczyków do chwycenia za broń przeciwko TPLF/TDF. Wcześniej już podobną mobilizację w Amhara ogłosiły władze tego regionu. Natomiast TDF jest wspierane przez zbrojną milicję grupy etnicznej Agew (Front Wyzwolenia Agew – ALF), która rości sobie pretensje do rejonu Wollo obejmującego m.in. Laibelę i Woldię.
Drugim kierunkiem natarcia TDF jest region Afar, przez który prowadzi główna droga (a także linia kolejowa) do sąsiedniego Dżibuti. TDF wkroczyło do regionu Afar w połowie lipca. Nie posiadająca dostępu do morza, od czasu utraty Erytrei, Etiopia importuje ponad 90 % towarów właśnie poprzez port w Dżibuti. Przecięcie tej drogi przez TDF spowodowałoby zatem, iż Tigrajczycy z głodzonych staliby się głodzącymi. Póki co jednak droga ta była blokowana przez prorządowe bojówki chcące w ten sposób nie dopuścić konwojów humanitarnych do Tigraj. Tymczasem według ONZ by powstrzymać klęskę głodu konieczne są transporty 100 ciężarówek z żywnością dziennie. Tylko w niewielkim stopniu jest to obecnie realizowane, zwłaszcza, że pracownicy humanitarni są celem licznych ataków.
image
90% towarów docierających do Etiopii, importowane jest za pośrednictwem portów w Dżibuti Fot.www.mfa.gov.et
W regionie Afar walki wybuchły przy tym nie tylko pomiędzy ENDF oraz siłami specjalnymi tego regionu a TDF ale również między grupą etniczną Afar a miejscowymi Somalijczykami. W Gadamaytu milicje Afar miały w końcu lipca dokonać masakry kilkuset Somalijczyków. Starcia etniczne przeniosły się też na terytorium sąsiedniego Dżibuti. Ponadto pojawiły się doniesienia o dezercji części sił specjalnych Afar i przejściu ich na stronę TPLF. Zrobić to miał m.in. zastępca dowódcy oddziałów specjalnych Afar Mohammed Ibrahim.
image
Rejon Tigraj graniczący m.in. z Afar. Fot. Google Maps (C) 2021
To nie koniec napięć etnicznych w Etiopii, która najwyraźniej trzeszczy w szwach. Warto przy tym podkreślić, że obowiązująca konstytucja przyznaje wszystkim regionom Etiopii prawo do secesji, przy czym rząd Abiya dąży do zmiany tej sytuacji. Dominującą w wymiarze polityczno-kulturowym grupą etniczną w Etiopii są przy tym Amhara, którzy stanowią 27 % 112-milonowej populacji tego kraju. W latach 1991 – 2018 r. instytucje państwa zdominowali jednak Tigrajczycy co było związane z przywództwem Melesa Zenawiego, który jako lider TPLF obalił reżim płk Mengistu Hajle Mariama. Tigrajczycy stanowią jednak zaledwie 6 % populacji Etiopii. Obecny premier Abiy jest natomiast etnicznym Oromo, czyli należy do największej grupy etnicznej (34,5 %), która jednak była dotąd marginalizowana. Ponadto sami Oromo oskarżają Abiy'a o to, że ich nie reprezentuje. Wprawdzie w sierpniu 2018 r. zawarł on porozumienie z Frontem Wyzwolenia Oromo ale już w 2020 r. doszło do zamieszek po zamordowaniu barda tej grupy etnicznej Haczalu Hundessy, a Abiy wsadził do więzienia polityków opozycyjnych własnej grupy etnicznej. W 2021 r. pojawiły się też informacje o wznowieniu aktywności Armii Wyzwolenia Oromo (OLF) i wysłaniu ENDF oraz sojuszniczych sił erytrejskich do walki z nimi.
Niepokoje etniczne obejmują również region Beniszangul-Gumuz, w którym od 2019 r. dochodzi do starć między Amhara a milicjami grupy etnicznej Gumuz. Tymczasem Abiy w celu pokonania TPLF zaczął mobilizować również różne milicje etniczne i to w sytuacji gdy wiele etnicznych regionów toczy miedzy sobą spory terytorialne. Cały czas aktywne jest też rebelianckie ugrupowanie etiopskich Somalijczyków czyli Narodowy Front Wyzwolenia Ogadenu (ONLF), który niedawno wezwał władze Etiopii do negocjacji pokojowych z TPLF. Używanie przez rząd Etiopii etnicznych milicji w takich warunkach już teraz doprowadziło do starć między różnymi narodami tego kraju, a wkrótce sytuacja może całkowicie wyrwać się spod kontroli. Należy jednak podkreślić, że póki co ani TPLF ani też żadne inne ugrupowanie etniczne w Etiopii nie ogłosiło secesji.
TPLF deklaruje, że celem jest odsunięcie od władzy Abiy'a, którego oskarża o dyktaturę. Domaga się też ogłoszenia rządu tymczasowego. Jest to paradoks, gdyż przez niemal trzy dekady to TPLF rządziło w sposób autorytarny Etiopią, a Abiy doszedł do władzy z agendą demokratyzacji kraju. Gdy jednak w sierpniu 2020 r. wybory zostały odwołane ze względu na pandemię to TPLF tego nie uznała, zorganizowała własne wybory regionalne (uznane przez Abiy'a za nielegalne) i stwierdziła, że nie uznaje legalności dalszej władzy Abiya ze względu na wygaśnięcie jego mandatu. Ostatecznie wybory zostały przeprowadzone w czerwcu br. i wygrała je zdecydowanie Partia Dobrobytu stworzona przez Abiy'a. TPLF (a także opozycja Oromo i niektóre inne partie) uznały je jednak za farsę. Trudno przy tym stwierdzić na ile były one uczciwe, gdyż organizacje międzynarodowe wycofały swoich obserwatorów uznając, iż rzetelny monitoring nie jest możliwy.
Warto podkreślić, że wojna w Etiopii nie ma żadnego podłoża religijnego choć mogłaby to sugerować demografia tego kraju (39 % stanowią tu członkowie kościoła etiopskiego, 35 % muzułmanie, a 24 % protestanci, w tym przede wszystkim zielonoświątkowcy). Zarówno Amhara jak i Tigraj w przytłaczającej większości są bowiem członkami kościoła etiopskiego, który ma jednak dwóch patriarchów (Abune Mathiasa będącego etnicznym Tigrajczykiem oraz Abune Merkoriosa). Mathias został wybrany na to stanowisko po zmuszeniu Merkoroiosa do abdykacji po obaleniu reżimu Mengistu Hajle Mariama w związku z zarzutami o tolerowanie przez niego zbrodni tego okresu. Po dojściu do władzy Abiy'a Merkoroiosowi pozwolono jednak na powrót do kraju i uznano równorzędność rangi obu dostojników. Z drugiej strony większość Oromo to muzułmanie ale Abiy Ahmed, choć jego nazwisko mogłoby sugerować, że jest wyznawcą islamu, w istocie jest zielonoświątkowcem, co zresztą może mieć wpływ na zdradzane przez niego coraz silniej autorytarne skłonności. Wielu obserwatorów wskazuje bowiem na to, że Abiy wierzy, iż ma specjalną misję od Boga by zbawić Etiopię i ta religijna wiara we własną nieomylność ogranicza pole do jakiegokolwiek kompromisu. Warto też dodać w kontekście walk Afar z Somalijczykami, że obie grupy sa z kolei w większości muzułmańskie.
Efektem autorytarnych skłonności Abiya jest brak wolności mediów i co za tym idzie rzetelnych relacji z toczącego się konfliktu. Media związane z obiema stronami prowadzą tymczasem wojnę propagandową. Władze Etiopii wszystkie oskarżenia o masakry, zbrodnie itp. zbywają twierdząc, że to dezinformacja drugiej strony, a działania ENDF mają charakter operacji antyterrorystycznej przeciwko TPLF. Wiarygodność tych argumentów jest jednak bardzo niska ze względu na liczne dowody dokonanych masakr oraz niedopuszczanie niezależnych mediów do strefy konfliktu oraz blokadę internetu. Co więcej, na początku sierpnia władze Etiopii zawiesiły zgodę na działalność trzech kluczowych organizacji humanitarnych tj. Lekarzy Bez Granic, Norweskiej Rady ds. Uchodźców oraz Fundacji Al Maktoume, oskarżając je o sianie dezinformacji, co podważa nie tyle wiarygodność tych organizacji ale władz Etiopii i wskazuje na to, że chcą one pozbyć się jakichkolwiek niezależnych obserwatorów. To zaś uwiarygadnia oskarżenia drugiej strony, te zaś są bardzo poważne.
Media tigrajskie podały niedawno, że Etiopia przeprowadziła masowe aresztowania Tigrajczyków służących w ENDF oraz innych instytucjach państwa i umieściła ich w obozach koncentracyjnych. Według tigrajskich źródeł chodzi o 17 tys. osób, a wielu z nich skazanych zostało na karę śmierci i prowadzone są masowe egzekucje. Ponadto władze Etiopii i związane z nimi media prowadzą dehumanizującą narrację wymierzoną w Tigrajczyków w ogóle i w TPLF w szczególności. Rozróżnienie TPLF/TDF i Tigrajczyków w kontekście toczącej się wojny jest zresztą dość wątpliwe, gdyż w czasie okupacji regionu Tigraj przez oddziały Amhara i sprowadzone przez Abiy'a wojska erytrejskie dochodziło tam do masowych gwałtów, mordów itp., a gdy TPLF wróciło do Mekelle było ono radośnie witane przez mieszkańców. O ludobójstwo dokonywane na Tigrajczykach oskarżył władze Etiopii również patriarcha Abune Mathias. Natomiast sam premier Abiy nazwał TPLF „rakiem, który trzeba wyciąć” oraz „chwastami”. Z kolei prezydent regionu Amhara ogłaszając mobilizację w regionie stwierdził, że konieczna jest eksterminacja Tigrajczyków.
W wojnie w Etiopii zginęło już co najmniej 52 tys. osób i wszystko wskazuje, że jest to dopiero początek, a nakręcanie etnicznych animozji może doprowadzić do ludobójstwa na gigantyczną skalę. Abiy próbuje budować poparcie dla siebie na rozkręcaniu nastrojów antytigrajskich co częściowo przynosi efekt ale jest igraniem z ogniem i w końcu może doprowadzić do implozji w Etiopii. Z kolei TPLF próbuje odzyskać władze bazując na nacjonalizmach etnicznych innych grup, które mogłyby się obawiać dominacji Amhara i promocji przez Abiy'a unitarnego nacjonalizmu etiopskiego. Tyle, że po trzech dekadach dominacji tigrajskiej TPLF jest negatywnie postrzegane przez większość Etiopczyków a państwowa nagonka na Tigrajczyków jeszcze bardziej pogłębia tę tendencję.
Wszelkie próby mediacji są tymczasem odrzucane przez obie strony. Odrzucenie propozycji Sudanu w tej sprawie spowodowało odwołanie przez Chartum ambasadora w Etiopii co dodatkowo zaostrzyło i tak napięte relacje między tymi krajami. Bezskuteczna okazała się też wizyta wysłanniczki rządu USA Samanthy Power w Etiopii na początku sierpnia. Mimo, że USA udzielają pomocy humanitarnej Etiopii o wysokości prawie 600 mln USD to Etiopia pod rządami Abiy'a coraz mocniej krytykuje Amerykanów i odrzuca ich naciski na rozmowy pokojowe z Tigrajem, a także negocjacje z Egiptem i Sudanem w sprawie GERD. Wiąże się to zresztą z coraz ściślejszymi związkami Etiopii z Chinami, które są głównym partnerem handlowym i inwestorem zarówno w Etiopii jak i w Erytrei, a także Rosją, która wykorzystuje kościół zielonoświątkowy w Afryce (do którego należy Abiy) do promowania antyzachodnich teorii spiskowych.
Rosja opowiedziała się również po stronie Etiopii w sporze o GERD co doprowadziło do mocnego ochłodzenia relacji egipsko-rosyjskich. Abiy'a coraz mocniej wspiera również Turcja co zresztą także wiąże się ze sprawą GERD, gdyż relacje turecko-egipskie pozostają napięte i Kair jest główną zaporą dla tureckich planów ekspansji w Afryce. Już w lipcu pojawiły się przy tym doniesienia o dostarczeniu przez Turcję dronów do walki z TPLF. Stanowiłoby to przy tym silne wzmocnienie Etiopii, gdyż od czasu zestrzelenia przez TPLF etiopskiego samolotu transportowego C130 w czerwcu br. ENDF ograniczyło użycie lotnictwa w obawie przed dalszymi stratami w związku z posiadaną przez przeciwnika skuteczną bronią przeciwlotniczą.
...
No niestety dzicz. Typowe dla czarnych wyrzynanie sie. Stad nedza Afryki z niemoralnosci |
|
 |
BRMTvonUngern |
Wysłany: Śro 22:13, 07 Kwi 2021 Temat postu: |
|
Masakra w Tigraj.
Pojawily sie doniesienia o kolejnych okrucienstwach.
Z tym ze tu mamy jednak naród etiopski. Wyjatkowo to nie jest plemię. Tigraj to natomiast typowe plemię. Jest roznica etniczna. Tigraj nie sa Etiopczykami. |
|
 |
BRMTvonUngern |
Wysłany: Pią 14:16, 20 Lis 2020 Temat postu: |
|
Skip to content
piątek, 20 listopada, 2020 Ostatnie wpisy:
Polska elektrownia jądrowa – gdzie będziemy składować odpady radioaktywne? USA nie pozwoli na recykling
Maseczki to za mało? Wynalazcy oferują specjalne hełmy koronawirusowe [WIDEO]
Trwa wojna w Etiopii, a szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus został oskarżony o wspieranie rebeliantów
Polityka
Wojna w Etiopii. Szef WHO oskarżony o wspieranie rebeliantów
Trwa wojna w Etiopii, a rząd próbuje zdusić opór w regionie Tigraj. To właśnie stamtąd pochodzi szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus. Oskarżono go o wspieranie rebeliantów z TPLF, a etiopski generał nazwał go przestępcą.
Wojna w Etiopii w regionie Tigraj zbiera śmiertelne żniwo, dochodzi nawet do masowego mordowania cywilów nożami i maczetami. To właśnie z tego regionu pochodzi obecny szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus. Generał etiopskiej armii Birhanu Jula Gelalcha oskarżył w czwartek szefa Światowej Organizacji Zdrowia o działalność przestępczą i wspieranie rebeliantów. Zarzuty zostały przedstawione w oświadczeniu telewizyjnym, a Ghebreyesus wydał już w tej sprawie oświadczenie.
Szef WHO oskarżony o wspieranie rebeliantów z TPLF
Ghebreyesus ma etiopskie obywatelstwo i jest Tigrejczykiem. Zanim rozpoczął karierę w WHO, był ministrem zdrowia Etiopii i ministrem spraw zagranicznych w latach 2005-2016. Należał wówczas do koalicji rządowej kierowanej przez Tigrajski Ludowy Front Wyzwolenia (TPLF).
Wojna w Etiopii
Obecny konflikt w Etiopii zaczął się tak naprawdę w 2018 roku, gdy premierem został Abiy Ahmed. Tigrajski Ludowy Front Wyzwolenia odmówił wejścia do koalicji, a we wrześniu w regionie Tigraj odbyły się wybory wbrew władzom federalnym, które uznały głosowanie za nielegalne. Parlament Etiopii tym samym ogłosił Tigrajski Ludowy Front Wyzwolenia organizacją terrorystyczną.
2 tygodnie temu doszło do krwawych walk i bombardowań oraz padły oskarżenia o próbę secesji. Co gorsza, konflikt zaczyna się rozlewać na cały Róg Afryki i dochodzi do walk na tle etnicznym. Trwa kryzys humanitarny, a wkrótce może ruszyć też masowa migracja z terenów ogarniętych konfliktem. Na rozejm się jednak nie zapowiada, a premier Etiopii Abiy Ahmed zapowiada już zwycięstwo sił federalnych.
Jak czytamy na łamach The Washington Post, wojsko Etiopii zaapelowało do WHO o usunięcia Ghebreyesusa z funkcji przewodniczącego organizacji. Generał Birhanu Jula Gelalcha twierdzi (nie wskazał dowodów), że szef Światowej Organizacji Zdrowia wykorzystuje ją do pozyskiwania wsparcia dyplomatycznego dla TPLF. Ma być również odpowiedzialny za dostarczanie broni rebeliantom.
Robił wszystko, aby ich wesprzeć. Prowadził kampanię, która miała skłonić sąsiednie kraje do potępienia wojny. Pracował nad ułatwieniem dostępu do broni dla rebeliantów. Próbował lobbować na rzecz opozycji, wykorzystując swoje międzynarodowe znajomości – oświadczył Gelalcha .
Ghebreyesus do winy się nie przyznaje i wydał oficjalne oświadczenie na Twitterze. Zapewnił, że nie stoi po żadnej ze stron konfliktu w Etiopii. Napisał, że “jest tylko po stronie pokoju”
...
Trudno sie dziwic ze jest po stronie kumpli partyjnych. Skoro oni sa strona wojny. Niestety znow koszmar! |
|
 |
BRMTvonUngern |
Wysłany: Nie 20:11, 05 Lip 2020 Temat postu: |
|
Zamieszki po morderstwie popularnego piosenkarza w Etiopii. Nie żyje ponad 160 osób
05.07.2020, 17:31Świat
Zginęło co najmniej 155 cywilów i 11 funkcjonariuszy. Bilans może być większy
Do 156 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych protestów w regionie Oromia w środkowo-południowej Etiopii, które wybuchły po zamordowaniu popularnego piosenkarza - poinformował w niedzielę agencję Reutera szef lokalnych sił bezpieczeństwa Jibril Mohammed. 10 kolejnych osób zginęło w stolicy kraju - Addis Abebie.
Popularny w Etiopii muzyk Haacaaluu Hundeessaa został zastrzelony w poniedziałek w nocy. Następnego dnia rano w stolicy kraju, Addis Abebie, i innych miastach Oromii wybuchły protesty, będące wyrazem gniewu z powodu zabicia popularnego muzyka, jak i frustracji wywołanej poczuciem wyłączenia i marginalizacji politycznej - zauważa Reuters.
"Bard" demonstrantów
Wśród ofiar zamieszek jest 145 cywilów i 11 funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa. Według Jibrila Mohammeda należy się obawiać, że bilans ofiar śmiertelnych wzrośnie, ponieważ do szpitali trafiło wiele osób poważnie rannych. Nie powiedział jednak, jak wiele osób jest poszkodowanych i ile zostało hospitalizowanych. Z kolei władze stolicy poinformowały w niedzielę o kolejnych 10 ofiarach.
Haacaaluu Hundeessaa jest autorem utworu towarzyszącego młodym demonstrantom, których trzyletnie protesty uliczne doprowadziły do bezprecedensowej rezygnacji poprzedniego premiera i objęcia tego urzędu w kwietniu 2018 roku przez Abiya Ahmeda Alego, laureata Pokojowej Nagrody Nobla za rok 2019.
Abiy i Haacaaluu to przedstawiciele największej grupy etnicznej Oromo, która od dawna skarżyła się na wykluczenie z polityki. Oromia to bastion wyborczy premiera Abiya. W przyszłym roku w Etiopii mają odbyć się wybory parlamentarne.
..
Mord oczywiscie polityczny bo dziennikarze nie bardzo kojarza.
Zgaduje ze Ahmed Ali to muzulmanin?! A kraj jest chrzescijanski i to od zawsze! Starozytne chrzescijanstwo! Takie jak w Syrii czy Egipcie. |
|
 |
BRMTvonUngern |
Wysłany: Nie 20:12, 10 Mar 2019 Temat postu: |
|
Polacy wśród ofiar katastrofy boeinga w Etiopii. Nie przeżył nikt ze 157...
Katastrofa samolotu etiopskich linii lotniczych: maszyna ze 157 ludźmi na pokładzie rozbiła się w okolicach miasta Debre Zeit w środkowej Etiopii. Nikt ze 149 pasażerów i 8 członków załogi nie przeżył. Z najnowszych informacji przekazanych przez władze Ethiopian Airlines wynika, że wśród...
...
Duza tragedia. |
|
 |
BRMTvonUngern |
Wysłany: Wto 21:02, 25 Wrz 2018 Temat postu: |
|
Walka z małżeństwami dzieci
O Etiopii rzadko się pisze coś dobrego. Warto zauważyć więc, że w tym kraju w ciągu dekady odsetek dziewcząt wychodzących za mąż przed 18. rokiem życia spadł z 60 do 40% (20% przed 15 rokiem życia). Kraj jest wzorem dla całej Afryki, w której problem małżeństw niepełnoletnich jest ciągle palący.
...
To wspaniale! |
|
 |
BRMTvonUngern |
Wysłany: Pon 17:22, 25 Wrz 2017 Temat postu: |
|
24
Fakty
Świat
Krwawy konflikt etniczny w Etiopii. Setki osób zginęły, tysiące straciły domy
Krwawy konflikt etniczny w Etiopii. Setki osób zginęły, tysiące straciły domy
Dzisiaj, 25 września (19:42)
W brutalnych walkach, które wybuchły we wrześniu w Etiopii pomiędzy dwiema mniejszościami etnicznymi, zginęły setki osób, a tysiące straciły domy - poinformował rząd Etiopii.
Zdj. ilustracyjne /Halden Krog /PAP/EPA
REKLAMA
Somalijczycy mieszkający w Etiopii i lud Oromo od lat spierają się o tereny na południu i wschodzie kraju. Choć w tej sprawie zorganizowano w 2004 roku referendum, to wciąż konflikt nie jest zażegnany.
11 września Somalijczycy zatrzymali dwóch urzędników z plemienia Oromo, a następnie ich zabili. W odpowiedzi Oromowie wyszli protestować. Demonstracje zostały spacyfikowane przez milicje somalijskie.
Setki osób z plemion Oromo zginęły. Po stronie somalijskiej też są ofiary, jednak nie znamy dokładnych liczb - powiedział rzecznik etiopskiego rządu Negeri Lencho.
Lencho dodał także, że przez działalność niewielkich milicji i bojówek prawie 50 tysięcy osób musiało uciekać ze swoich wiosek.
Etiopski rząd rozpoczął śledztwo w sprawie zamieszek i brutalnych działań służb. Lencho zaznacza, że każdy urzędnik zamieszany w masakrę zostanie aresztowany. Administracja nie może zabijać i wyrzucać naszych obywateli - powiedział.
(az)
...
Znowu opetani urzadzaja masakry. Nie chca isc do nieba. Niestety taki jest czlowiek sta Apokalipsa jest bolesna. |
|
 |
BRMTvonUngern |
Wysłany: Pon 9:08, 13 Mar 2017 Temat postu: |
|
info.wiara.pl |Etiopia: Już prawie 50 ofiar śmiertelnych osuwiska na wysypisku śmieci
rss
newsletter
facebook
twitter
Etiopia: Już prawie 50 ofiar śmiertelnych osuwiska na wysypisku śmieci
Bilans ofiar śmiertelnych wielkiego osuwiska na wysypisku śmierci na przedmieściach Addis Abeby, stolicy Etiopii, wzrósł do 48 osób - podaje w niedzielę portal BBC, powołując się na dane władz miasta. Wciąż są dziesiątki zaginionych.
Reklama
Wcześniej informowano o 24 ofiarach śmiertelnych. Przedstawiciele władz podają, że wśród zmarłych jest kilkoro dzieci.
Do osuwiska doszło w sobotę wieczorem. Tony śmieci zasypały ok. 30 prowizorycznych szałasów służących za domy mieszkańcom wysypiska. Większość ofiar to osoby, które przeczesują góry śmieci w poszukiwaniu rzeczy mających jakąkolwiek wartość, by je następnie sprzedać. Według BBC w ten sposób żyją setki ludzi; wielu z nich mieszka tam na stałe. Zdaniem cytowanego przez portal świadka w momencie zdarzenia było na wysypisku ok. 150 osób.
Wysypisko śmieci Koshe powstało ok. 40 lat temu. Należy do największych leżących na obrzeżach Addis Abeby, metropolii liczącej ok. 4 mln mieszkańców, która ciągle się rozrasta w szybkim tempie.
....
Niestety. |
|
 |
BRMTvonUngern |
Wysłany: Nie 19:44, 12 Mar 2017 Temat postu: |
|
RMF 24
Fakty
Świat
Zwały śmieci zasypały szałasy, ponad 20 ofiar śmiertelnych
Zwały śmieci zasypały szałasy, ponad 20 ofiar śmiertelnych
Dzisiaj, 12 marca (15:0
Co najmniej 24 osoby zginęły, a 28 zostało rannych na peryferiach Addis Abeby, stolicy Etiopii. Doszło tam do wielkiego osuwiska na wysypisku śmieci.
Stolica Etiopii
/Yannick Tylle /PAP/EPA
Zwały śmieci zasypały ok. 30 prowizorycznych szałasów na wysypisku osób. Większość ofiar to osoby, które przeczesują góry śmieci w poszukiwaniu rzeczy, mających jakąkolwiek wartość, by je następnie sprzedać.
Spodziewamy się, że liczba ofiar będzie większa - powiedział przedstawiciel stołecznych władz Dagmawit Moges. Dodał, że obszar objęty osuwiskiem jest duży.
Wysypisko śmieci Koshe powstało ok. 40 lat temu. Należy do największych leżących na obrzeżach Addis Abeby, metropolii liczącej ok. 4 mln mieszkańców, która ciągle się rozrasta w szybkim tempie.
(mal)
RMF24-PAP
...
Nkestety czesto poza Zachodem to wszystko tak wyglada. Zwiazane drutami sznurkami wisi na wlosku. |
|
 |
BRMTvonUngern |
Wysłany: Czw 22:15, 19 Sty 2017 Temat postu: |
|
Polacy oświetlili ponad 100 szkół w Etiopii
19 stycznia 2017, 14:51
W Etiopii wciąż istnieją miejsca, w których po zmroku zapada zupełna ciemność. Dzięki polskim wolontariuszom nawet 35 tys. uczniów nie musi już rezygnować z nauki i zabawy.
Wolontariusze z Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej zainstalowali systemy fotowoltaiczne, wykorzystujące energię słoneczną, w ponad 100 etiopskich szkołach. Tym samym umożliwi naukę po zmroku ponad 35 tys. dzieci.
– W 2016 roku zainstalowaliśmy systemy słoneczne w 103 szkołach podstawowych znajdujących się w południowej części Etiopii. Tam wciąż istnieją miejsca, gdzie po zapadnięciu zmroku panuje całkowita ciemność. Tymczasem dzięki zainstalowanym przez nas panelom, około 350 dzieci w każdym z miejsc może poświęcić czas na naukę również wieczorami - tłumaczy Kamil Ewertowski, koordynator projektu PCPM.
Oświetlony został graniczący z Kenią Region Narodów, Narodowości i Ludów Południa oraz Oromia położona w środkowo-południowej części Etiopii. Miejsca te mają charakter pasterski, oznacza to, że mieszkające tam dzieci w większości zajmują się pomaganiem rodzicom w wypasie bydła. Po zakończeniu pracy w gospodarstwie jest zbyt ciemno, aby pisać lub czytać. Z oświetlonych pomieszczeń korzystają nie tylko uczniowie, ale także dorośli mieszkańcy regionów objętych pomocą.
To nie jedyne działanie polskich wolontariuszy na rzecz wspierania edukacji w Etiopii. PCPM zorganizowało szkolenia z obsługi zainstalowanych paneli, prowadzenia bibliotek szkolnych i metod skutecznego nauczania. W sumie wzięło w nich udział ponad 300 nauczycieli, dyrektorów i członków rad rodziców.
Projekt realizowany w partnerstwie z IIRR (International Institute of Rural Reconstruction) w Etiopii współfinansowany jest z programu polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.
Marianna Fijewska
www.pcpm.org.pl
...
Pieknie. |
|
 |
BRMTvonUngern |
Wysłany: Pon 15:43, 09 Sty 2017 Temat postu: |
|
gosc.pl → Wiadomości → Kościół walczy z obrzezaniem kobiet
Kościół walczy z obrzezaniem kobiet
KAI
dodane 09.01.2017 13:57 Zachowaj na później
T U R K A I R O / CC 2.0
Kościół katolicki w Etiopii walczy z obrzezaniem kobiet. Okaleczanie żeńskich narządów płciowych musi się skończyć - stwierdzono podczas niedawnego seminarium dla dyrektorów i nauczycieli szkół katolickich w Addis Abebie z udziałem przedstawicieli episkopatu.
Wśród przyczyn okaleczania kobiet wskazywano głównie na społeczną presję, powodującą utrzymywanie się stosowania tych praktyk. Lęk przed stygmatyzacją i obawa, że córki będą uznane za niezdolne do małżeństwa powodują, że matki akceptują ich obrzezanie, choć są świadome związanych z tym niebezpieczeństw.
Podczas seminarium uznano, że szkoły katolickie mają ważną rolę do odegrania w uświadamianiu społeczeństwu tego problemu.
Biskupi Etiopii nie po raz pierwszy zabierają głos w tej sprawie. Zrobili to już w 2013 r. Problem jest o tyle duży, że - jak wynika z danych UNICEF - aż 74 proc. etiopskich kobiet zostało poddanych obrzezaniu, polegającemu na częściowym lub całkowitym usunięciu łechtaczki, a czasem również warg sromowych mniejszych.
Według ONZ, ofiarami okaleczania narządów płciowych jest w sumie 200 mln dziewcząt i kobiet w 30 krajach świata, zwłaszcza afrykańskich. Poza Etiopią praktyka ta jest szczególnie rozpowszechniona w Somalii, Dżibuti, Egipcie, Erytrei, a także w Gwinei.
...
Dzikie zwyczaje. |
|
 |
BRMTvonUngern |
Wysłany: Pon 1:02, 10 Paź 2016 Temat postu: |
|
Stan wyjątkowy w Etiopii. Wprowadzono go ze względów bezpieczeństwa
1 godz. 29 minut temu
Rząd Etiopii ogłosił w niedzielę stan wyjątkowy, który ma potrwać sześć miesięcy. Decyzję podjęto ze względów bezpieczeństwa, po miesiącach gwałtownych antyrządowych protestów organizowanych przed dwie największe grupy etniczne w kraju - podał portal BBC.
Etiopczycy podczas Ashenda Festival
/AA (PAP/Abaca) /PAP
Stan wyjątkowy został wprowadzony po dogłębnej dyskusji rady ministrów w sprawie ofiar śmiertelnych i szkód, do jakich doszło w kraju - oświadczył etiopski premier Hailemariam Desalegn. Naszym priorytetem jest bezpieczeństwo obywateli. Ponadto chcemy położyć kres niszczeniu infrastruktury, placówek medycznych, budynków administracji i wymiaru sprawiedliwości.
Dodał również, że rządzący Etiopski Ludowy Front Rewolucyjno-Demokratyczny ma zamiar wprowadzić reformy oraz planuje rozmowy z partiami opozycyjnymi.
Jak ocenia AFP, decyzja ta jest dowodem na zaostrzenie polityki rządu wobec trwających od końca 2015 roku protestów, które zdaniem wielu organizacji broniących praw człowieka niejednokrotnie były krwawo tłumione przez władze. Według szacunków organizacji pozarządowych w ciągu trwających od miesięcy manifestacji zginęły setki ludzi, a dziesiątki tysięcy zostało zatrzymanych - pisze BBC.
Antyrządowe manifestacje organizują przede wszystkim przedstawiciele grup etnicznych Oromo i Amhara, którzy choć stanowią ok. 60 proc. wszystkich Etiopczyków, czują się marginalizowani przez władze.
Szczególnie tragiczne w skutkach były protesty z zeszłej niedzieli, gdy w starciach między policją a demonstrantami w trakcie festiwalu odbywającego się pod Addis Abebą zginęło co najmniej 55 osób.
AFP ocenia, że obecne demonstracje są najpoważniejszymi w Etiopii od ok. 25 lat.
APA
....
Lekki absurd jesli Amharowie protestuja. PRZECIEZ TO PODSTAWOWA LUDNOSC KRAJU! Znaczy sie ludzie maja dosc wladzy. JAK CIE LUDZIE MAJA DOSC ODEJDZ OD KORYTA A NIE ORGANIZUJESZ MORDY! Assad czy Ruscy to jest droga do piekla. |
|
 |
BRMTvonUngern |
Wysłany: Nie 21:38, 02 Paź 2016 Temat postu: |
|
Ofiary śmiertelne podczas antyrządowej demonstracji w Etiopii. Opozycja mówi o śmierci 50 osób
Dzisiaj, 2 października (14:36)
Co najmniej kilka osób zginęło i zostało rannych podczas antyrządowej demonstracji, która odbyła się w niedzielę w pobliżu stolicy Etiopii - poinformowały władze tego kraju. Według opozycji w wyniku działań policji zginęło co najmniej 50 osób.
W wyniku chaosu kilka osób zginęło, a kilka osób zostało poszkodowanych i przewiezionych do szpitali - podały władze w komunikacie. Winni poniosą konsekwencje - zapowiedziano.
Przedstawiciel opozycyjnej partii, Narodowego Kongresu Oromo, Merera Gudina powiedział, że co najmniej 50 osób zginęło po tym, jak policja próbowała rozpędzić demonstrantów. Służby strzelały w powietrze i użyły wobec protestujących gazu łzawiącego.
Do antyrządowej manifestacji doszło w trakcie lokalnego festiwalu.
Reuters przypomina, że do protestów przeciwników rządu Etiopii dochodzi w okolicach stolicy sporadycznie od ok. dwóch lat.
..
KTO JEST WINIEN OFIAR!!! POTWORY!!! |
|
 |
BRMTvonUngern |
Wysłany: Wto 20:28, 23 Sie 2016 Temat postu: |
|
Wykonał antyrządowy gest, teraz boi się wrócić do kraju. "Mogą mnie zabić"
Dodano dzisiaj 08:35
Feyisa Lilesa / Źródło: Newspix.pl / Li Ming
Srebrny medalista olimpijski w maratonie Feyisa Lilesa na mecie wykonał antyrządowy gest. Teraz boi się wrócić do Etiopii, ponieważ obawia się, że może zostać zabity - podaje CNN.
Feyisa Lilesa w niedzielę podczas finiszu biegu podniósł w górę skrzyżowane ręce na znak protestu. Potem powtórzył ten znak na konferencji prasowej. Po zawodach Lilesa tłumaczył, że chciał w ten sposób zwrócić uwagę na ofiary protestów, które odbywają się w jego rodzinnym regionie Oromia.
Maratończyk przyznał, że po tym, co zrobił boi się wracać do kraju, ponieważ może zostać zabity. – Mogę zginąć, albo trafić do więzienia. Niektórzy z członków mojej rodziny są już w więzieniu. Martwię się o bezpieczeństwo swojej żony i dzieci – przyznał. Lilesa nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji, ale jeśli uda mu się zdobyć niezbędne dokumenty, rozważa przeprowadzkę do innego kraju.
Plemię Oromo stanowi połowę ludności Etiopii. Protestuje przeciwko działaniom rządu, które prowadzą do upadku rolnictwa w kraju. Odbywają się krwawe demonstracje, w których mogło już zginąć 400 osób.
/ Źródło: CNN / "Washington Post"
...
Ponury rezim. |
|
 |
BRMTvonUngern |
Wysłany: Wto 11:31, 09 Sie 2016 Temat postu: |
|
Co najmniej 50 osób zginęło w antyrządowych manifestacjach w Etiopii
mr/
2016-08-09, 05:49
Podczas antyrządowych manifestacji brutalnie stłumionych przez władze w regionie Oromia w środkowej i zachodniej Etiopii oraz w regionie Amhara na północy zginęło od 50 do 100 osób - podały w poniedziałek źródła opozycyjne.
- Według naszych informacji od 48 do 50 manifestantów zostało zabitych w regionie Oromia - powiedział agencji AFP Merera Gudina przedstawiciel opozycji i Kongresu Ludu Oromii. - Bilans ofiar może być jednak jeszcze większy - zastrzegł wskazując, że siły porządkowe używały ostrej amunicji dla stłumienia manifestacji.
"Potrzebujemy wolności"
W piątek premier Hailemariam Desalegn wydał rozporządzenie zezwalające policji na użycie wszelkich dostępnych środków dla przywrócenia ładu i przeciwdziałanie zbieraniu się spontanicznych manifestacji.
Z kolei anonimowe źródło dyplomatyczne w Addis Abebie poinformowało, że łącznie w Oromii i Amharze zginęło 49 osób, w tym co najmniej 22 w samej Oromii. Oba regiony są zamieszkiwane łącznie przez 60 proc. ludności stumilionowej Etiopii.
W sobotę na ulice wielu miast tego regionu, w tym w leżącej tam, stołecznej Addis Abeby wyszło wielu demonstrantów, żeby zaprotestować przeciwko polityce rządu sformowanego w większości przez polityków wywodzących się z prowincji Tigraj. "Potrzebujemy wolności" - brzmiało hasło na jednym z transparentów. Tłum został brutalnie rozpędzony przez siły bezpieczeństwa. Niektórych protestujących zatrzymywano i zaciągano do samochodów policyjnych.
Mnożące się manifestacje
Manifestacje w Addis Abebie - wcześniej sporadyczne - mnożą się od listopada, gdy ludzie zaczęli protestować przeciw planom rozszerzenia granic terytorialnych stolicy.
W niedzielę demonstracje miały też miejsce w Amharze. Tego dnia do starć sił bezpieczeństwa z manifestantami doszło również w mieście Bahir Dar na północy. W proteście uczestniczyło kilka tysięcy osób - podało źródło dyplomatyczne.
Na razie źródła rządowe nie podały żadnego bilansu ofiar.
PAP
....
Potwory! Za wszystko odpowiecie przed Bogiem! |
|
 |
BRMTvonUngern |
Wysłany: Pią 17:06, 01 Kwi 2016 Temat postu: |
|
Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej
Etiopia głoduje. PCPM chce wysłać na pomoc medyków
Połowie mieszkańców Etiopii brakuje żywności - PCPM
Połowie mieszkańców Etiopii brakuje żywności. "Wychodzenie" z niedożywienia nie jest łatwe, a osłabiony głodem organizm ludzki jest bez trudu atakowany przez wirusy i bakterie. Dlatego PCPM chce pomóc głodującej Etiopii i wysłać do Afryki Zespół Ratunkowy PCPM.
Etiopia to jeden z najszybciej rozwijających się krajów Afryki, w którym całkowite ubóstwo nie jest tak powszechne, jak mogłoby się wydawać. Ten etap Etiopia ma za sobą. Katastrofalna susza oznacza jednak brak plonów w połowie kraju. Taki stan trwa 1,5 roku, przez co aż 15 milionów ludzi potrzebuje po prostu jedzenia.
Według szacunków UNICEF, aż 2,2 mln dzieci poniżej piątego roku życia cierpi w Etiopii z powodu niedożywienia spowodowanego suszą. Aż 450 tysięcy dzieci będzie musiało być objęte programami żywienia terapeutycznego – innymi słowy, programami ratującymi najmłodsze dzieci przed śmiercią głodową. Jednak największym zabójcą osłabionych głodem dzieci są choroby – nawet te najbardziej prozaiczne.
– We współpracy i koordynacji z organizacjami zaangażowanymi w leczenie niedożywionych dzieci w Etiopii, w tym UNICEF i Lekarze Bez Granic, PCPM przygotowuje wyjazd zespołu polskich lekarzy i ratowników medycznych z Zespołu Ratunkowego PCPM, by wesprzeć pomocą medyczną punkt dożywiania dzieci w okolicach miasta Kombolcha, 250 km na północ od Addis Abeby, stolicy Etiopii. Planujemy, że Zespół Ratunkowy PCPM będzie tam działać od końca maja do sierpnia – podczas największego nasilenia suszy i głodu – wyjaśnia Wojciech Wilk, prezes PCPM.
Pomoc lekarzy, ratowników medycznych i pielęgniarek z Zespołu Ratunkowego PCPM dla coraz większej liczby niedożywionych dzieci będzie możliwe jedynie dzięki wsparciu finansowemu, o które fundacja zwraca się do Polaków.
Etiopia nie pierwszy raz walczy z głodem. W pierwszej połowie lat 80. ubiegłego wieku z powodu suszy i głodu zmarło tam ponad 400 tysięcy ludzi. Trwająca teraz susza, która rozpoczęła się jeszcze w 2014 roku i jest związana z klimatycznym efektem El Niño, jest jeszcze groźniejsza.
PCPM jest jedyną polską organizacją pozarządową, realizującą programy pomocy rozwojowej w Etiopii od 2012 roku. W ciągu ostatnich czterech lat pracownicy fundacji oświetlili ponad 300 szkół podstawowych, dając szansę na kontynuację nauki szkolnej dla 200 tys. najuboższych dzieci oraz przeszkolili jednostki straży pożarnej w ośmiu miastach Etiopii, w wielu miejscowościach tworząc ją praktycznie od nowa.
...
A tyle bylo gadki ze PKB rosnie 10%. |
|
 |
BRMTvonUngern |
Wysłany: Sob 23:07, 19 Gru 2015 Temat postu: |
|
75 zabitych podczas protestów w Etiopii
Co najmniej 75 osób zabiły etiopskie siły bezpieczeństwa podczas trwających od kilku tygodni protestów przeciw wywłaszczeniom związanym z planowanym przez władze rozwojem stolicy kraju, Addis Abeby.
W ciągu trzech tygodni demonstracje rozprzestrzeniły się na ponad 100 miejscowości w regionie Oromia, który okala etiopską stolicę. Ich uczestnicy są przez władze oskarżani o terroryzm oraz brutalnie pacyfikowani.
Rząd informował dotychczas o pięciu zabitych demonstrantach, jednak etiopska grupa opozycyjna, Kongres Ludowy Oromo, wczoraj mówił już o co najmniej 70 ofiarach śmiertelnych. Zdaniem przywódcy ludu Oromo Bekele Gerby frustracja społeczeństwa narasta od lat z powodu biedy i represyjnej władzy.
W Etiopii, gdzie wszystkie mandaty w parlamencie należą do rządzącej koalicji, opozycja polityczna jest narażona na szykany. Zwalczana jest również wolność słowa. 10 dziennikarzy przebywa w Etiopii za kratami, a premier Hailemariam Desalegn mówił w lipcu, podczas wizyty prezydenta USA Baracka Obamy, że kraj potrzebuje "etycznego dziennikarstwa", a nie prasy, która "przekracza dopuszczalne granice".
...
CO TO ZA MASKRY?! CO TO MA ZNACZYC! TRYBUNAL KARNY! |
|
 |
BRMTvonUngern |
Wysłany: Wto 16:51, 23 Cze 2015 Temat postu: |
|
Po wyborach w Etiopii: w parlamencie tylko partia rządząca
Rządzący od ćwierć wieku Etiopski Ludowo-Rewolucyjny Front Demokratyczny (EPRDF) odniósł bezdyskusyjne zwycięstwo w majowych wyborach powszechnych. W dawnym parlamencie zasiadał jeden poseł opozycji, w nowym znajdą się wyłącznie posłowie z partii rządzącej.
Prawie miesiąc zajęło zebranie i obliczenie głosów, oddanych w wyborach z 24 maja. Ogłoszone wyniki wskazują, że rządzący EPRDF zdobył wszystkie mandaty w 546-osobowym parlamencie. Zgarnął też prawie wszystkie mandaty w parlamentach stanowych. Z 2 tys. mandatów tylko 21 przypadło kandydatom niezależnym i opozycyjnym.
REKLAMA
Centralna komisja wyborcza, a także zagraniczni obserwatorzy (głównie z Afryki) uznali etiopskie wybory za uczciwe i wolne. Tylko pokonana etiopska opozycja twierdzi, że były farsą, przypominającą wyborcze przedstawienia, jak urządzane kiedyś na komunistycznym Wschodzie lub w państwach rządzonych przez dyktatorów.
EPRDF to dawni lewicowi rewolucjoniści i partyzanci, którzy po 17-letniej wojnie domowej w 1991 r. zdobyli Addis Abebę i obalili komunistycznego, wspieranego przez ZSRR, tyrana Mengistu Hajle Mariama.
Pogromca Mengistu i zarazem nowy przywódca Etiopii, partyzancki komendant Meles Zenawi, od początku swojego panowania nie ukrywał podziwu dla azjatyckich "tygrysów" – Chin, Korei Południowej, Malezji, a zwłaszcza Singapuru, które pod wodzą autokratycznych przywódców (nierzadko w wojskowych mundurach) nie tylko wydostały się z biedy i zacofania, ale stały się awangardą rozwoju, postępu i dostatku.
Zenawi, zapatrzony w przywódcę Singapuru Lee Kuan Yew, postanowił odmienić Etiopię z krainy uosabiającej nędzę, głód i wojny w oazę spokoju i bogactwa. Do osiągnięcia tego celu, jak w Singapurze, a także postkomunistycznych Chinach, miał posłużyć państwowy kapitalizm i jedynowładztwo rządzącej partii.
Zmarły w 2012 r. Zenawi osiągnął swój cel. Pod jego rządami Etiopia stała się jednym z najbardziej stabilnych krajów Afryki, mogącym się pochwalić jednym z najwyższych na świecie – 10-12- procentowym – tempem wzrostu gospodarczego. Dzięki zagranicznym inwestycjom (zwłaszcza chińskim) i rządowym programom rozbudowy infrastrukturalnej (koleje, drogi, elektrownie wodne itp.), Etiopia stała się jednym wielkim placem budowy, a zagraniczni ekonomiści zaczęli nazywać ją "afrykańskim lwem".
Ceną, jaką za gospodarczy rozwój i stabilizację płaci Etiopia, są autokratyczne rządy dawnych rewolucjonistów z EPRDF. Tylko raz, w 2005 r., przeprowadzono wybory z prawdziwego zdarzenia, uczciwe i wolne. Zjednoczona opozycja zdobyła w nich jedną trzecią miejsc w parlamencie. Zamiast jednak je zająć, opozycja ogłosiła, że wygrała elekcję, lecz została oszukana przez rządzącą partię. Na ulicach Addis Abeby doszło do rozruchów, w których zginęło prawie 200 osób. Władze odpowiedziały represjami – prawie 30 tys. działaczy i zwolenników opozycji trafiło do więzień. Nie zamierzając dopuścić do powtórki, przed wyborami 2010 r. rząd tak "przykręcił śrubę" obywatelom, że zakończył elekcję rekordową wygraną 99,6 proc. zdobytych głosów. W 546-osobowym parlamencie znalazł się tylko jeden poseł opozycji i jeden niezależny.
W nowym parlamencie opozycji nie będzie w ogóle, a pełną władzę sprawować będzie EPRDF i jego premier Hajle Mariam Desalegn, następca Zenawiego. Następne wybory zaplanowane są na rok 2020.
Mimo że od lat krytykowana jest za autokratyczne rządy, łamanie obywatelskich swobód i praw człowieka, Etiopia pozostaje najważniejszym sojusznikiem Zachodu, a zwłaszcza USA w Afryce. Etiopczycy stali się pożądanymi sprzymierzeńcami, odkąd ich sąsiadka Somalia, na początku lat 90. pogrążyła się w chaosie wojny domowej i została zawłaszczona przez sprzymierzonych z Al-Kaidą dżihadystów.
Na prośbę Amerykanów Etiopia już dwukrotnie najeżdżała zbrojnie na Somalię, żeby udaremnić miejscowym talibom z ugrupowania Al-Szabab przejęcie władzy w Mogadiszu. W zamian za trzymanie w szachu dżihadystów w Rogu Afryki, Amerykanie przymykają oczy na autokratyczne rządy sojuszników z Addis Abeby. W lipcu z wizytą do Etiopii wybiera się prezydent Barack Obama, który stanie się w ten sposób pierwszym urzędującym przywódcą USA, który odwiedzi oficjalnie Addis Abebę.
...
To jest absurd i kpiny nie wybory. |
|
 |
BRMTvonUngern |
Wysłany: Nie 23:25, 07 Gru 2014 Temat postu: |
|
U wybrzeży Jemenu utonęło 70 imigrantów z Etiopii
Co najmniej 70 nielegalnych imigrantów z Etiopii utonęło dzisiaj u wybrzeży Jemenu, gdy ich łódź wywróciła się na Morzu Czerwonym z powodu złej pogody - poinformowały jemeńskie siły bezpieczeństwa.
Imigranci z Afryki, głównie uciekający ze swych krajów Etiopczycy i Somalijczycy, próbują przedostać się drogą morską do Jemenu w nadziei na dalszą podróż do Arabii Saudyjskiej i krajów Zatoki Perskiej, by tam szukać pracy.
Przemytnicy często przewożą imigrantów łodziami niezdatnymi do żeglugi morskiej. W wypadkach na morzu giną co roku setki ludzi. Według danych Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji z krajów Rogu Afryki przedostało się do Jemenu w 2012 roku około 84 tys. ludzi.
...
Koszmar trwa . |
|
 |
BRMTvonUngern |
Wysłany: Nie 20:38, 09 Lis 2014 Temat postu: |
|
Naród skrzywdzony w dobrej wierze
Shutterstock
Chcieliśmy pomagać głodującym dzieciom, a ufundowaliśmy im dyktaturę. Wzbogacona pieniędzmi Zachodu Etiopia zamieniła się w jedno z najbardziej represyjnych państw świata.
Z fryzurą na Einsteina i brodą mędrca Mulugeta Tesfakiros tuż po powrocie z waszyngtońskiej delegacji rozsiadł się w swoim oszklonym biurze w Addis Abebie. Magnat i współudziałowiec winiarskiego biznesu Boba Geldofa rozmyśla nad współczesną Etiopią: - Większości ludzi potrzeba najpierw bezpieczeństwa, potem żywności…, a na koniec demokracji.
REKLAMA
Godzinę drogi stąd stanęły blaszane wieże wartownicze miejscowego więzienia. Wśród osadzonych znalazło się dziewięciu blogerów i dziennikarzy skazanych za terroryzm. Na podwórzu, w dniu odwiedzin, dysydenci opowiadają o torturach, jakim ich poddano. - Nie rozpoznaję dawnej Etiopii. Ten kraj całkowicie się zmienił - mówi jeden z więźniów.
Takie są dwie twarze drugiego pod względem liczby mieszkańców państwa Afryki. W trzy dekady po tym, jak zdjęcia umierających z głodu ludzi zaszokowały świat, Etiopia stała się prymuską w grupie państw rozwijających się oraz czarną owcą w rankingach organizacji praw człowieka. Jeśli na konferencjach dla inwestorów kraj ten będzie stawiany za wzór dla innych, to organizacje w rodzaju Human Rights Watch (HRW) określą go mianem “jednego z najbardziej wrogich środowisk dla dziennikarzy" w skali całego świata.
Niewątpliwie w Etiopii byliśmy świadkami gospodarczego cudu. Przez ostatnią dekadę statystyki informowały tu o blisko dwucyfrowym wzroście, a z jednego z badań wynika, iż w żadnym innym afrykańskim kraju liczba milionerów nie rośnie w tak szybkim tempie. Ulice Addis Abeby rozbrzmiewają dźwiękami maszyn budowalnych, a betonowe szkielety nowych wieżowców pną się w poprzecinane dźwigami niebo. Rząd twierdzi, że jeszcze przed 2025 rokiem Etiopia zrealizuje ambitny program gospodarczy i dołączy do grupy średniozamożnych państw.
Z drugiej strony gorączkowa urbanizacja pozbawiła ziemi tysiące rolników, a ci, co się temu sprzeciwiali, trafili do więzień. W gronie 547 deputowanych zasiadających w parlamencie zaledwie jeden należy do opozycji. Dziennikarze i obrońcy praw człowieka przestrzegają przed aparatem państwowym nadzorującym mieszkańców jak u Orwella. Rozmowy telefoniczne są tu nagrywane, a przepływ e-maili monitorowany przez armię biurokratów zorganizowanych na wzór Stasi w Berlinie Wschodnim. Ci, którym mimo wszystko starczy odwagi by wyjść na ulice z transparentami, zostaną z impetem zdławieni. Amnesty International nazwała tę formę przygotowań do przyszłorocznych wyborów “atakiem na niezadowolenie".
Architektem tego wyraźnie chińskiego modelu rozwoju we wschodniej Afryce był premier Meles Zenawi, który wytyczył główną linię postępowania rzucając hasło: “Nie ma związków między rozwojem a demokracją". Kiedy w 2012 roku Meles zmarł po 21 latach sprawowania rządów, brytyjski premier David Cameron nazwał go inspirującym rzecznikiem Afryki, zaś Tony Blair, którego zdjęcie z autografem ozdobiło pięciogwiazdkowy hotel Sheraton Addis, wyraził swój “wielki smutek".
Wśród tych, co skorzystali na programie Melesa jest Tesfakiros, szef Muller Real Estate, biznesowego imperium obejmującego centra logistyczne, usługi transportowe, przetwórstwo żywności oraz winiarski interes z Geldofem, który tylko w zeszłym roku przyniósł pięć mln dol. zysku. - Chcielibyśmy uczynić z Etiopii producenta win w rodzaju Kalifornii czy RPA - wyjaśnia afrykański bogacz.
Do tego Etiopia importuje około 10 mln litrów wina rocznie na potrzeby swojej rozrastającej się klasy średniej - fakt, który wydałby się zapewne nie do pomyślenia odbiorcom dramatycznych obrazów głodu i bezradności, jakie popłynęły w świat w 1984 roku za sprawą Band Aid. - Rzeczywiście, ludzie mają prawo się dziwić. Trudno w to wszystko uwierzyć - przyznaje Tesfakiros. - W ciągu ostatnich 15 lat byliśmy świadkami niezwykłego wzrostu. Nauczyliśmy się inwestowania i etyki pracy. Rozkwitł sektor nieruchomości i kwitł będzie jeszcze długie lata.
Tesfakiros wyraża uznanie dla gabinetu premiera Hailemariama Desalegna, który jego zdaniem zapewnił Etiopii pokój, stworzył system zachęt dla krajowej przedsiębiorczości, a także przyciągnął inwestycje z Chin, Indii i Zachodu. Zapytany, czy ten rozwój odbywał się ze szkodą dla demokracji, biznesman ma gotową odpowiedź: - A co to takiego demokracja? Opozycja wymagałaby wsparcia ze strony klasy średniej. Jak już będziemy mieli klasę średnią, będziemy mieli również demokrację. (…) Najpierw powinniśmy rozwijać edukację i cywilizację. W tej chwili 85 proc. społeczeństwa stanowią rolnicy. Ludzie nie umieją pisać i czytać. Gdy już zyskamy klasę średnią, to będziemy walczyć o swoje prawa - zapowiada. I jeśli postęp wymaga ustępstw w kwestii swobód obywatelskich, w tym nawet podsłuchiwania rozmów telefonicznych, to Tesfakiros jest gotów zapłacić tę cenę. (…)
etiopski rząd sprawuje pełną kontrolę nad siecią telekomunikacyjną w kraju i posiada praktycznie nieograniczony dostęp do zapisu rozmów wszystkich użytkowników telefonów. Technologii w większości dostarczyła chińska firma ZTE, z drugiej strony Etiopia korzysta też z narzędzi opracowanych w Wielkiej Brytanii, Niemczech i we Włoszech. Niektórzy są zdania, że tak zaawansowany system szpiegowania ludności musiał powstawać z przyzwoleniem i pomocą zachodnich rządów. Z amerykańską bazą na swym terytorium Etiopia bywa postrzegana jako regionalny strażnik bezpieczeństwa. (…)
Na kolejnej stronie: nie tylko dziennikarze trafią za kraty
Trzech dziennikarzy i szóstkę blogerów zatrzymano w kwietniu, a w czerwcu oskarżono ich o terroryzm, planowanie zamachów w Etiopii oraz tajną współpracę z Ginbot 7, opozycyjną grupą z siedzibą w USA, którą Addis Abeba uważa za organizację terrorystyczną. Dziewiątka więźniów skarży się na tortury i odmawia przyznania się do winy. Podczas odwiedzin “Guardiana" w zakładzie karnym, jeden z osadzonych zdradził, że zamknięto go na 20 m kw. z setką innych więźniów. - Nawet nie chodzi o to, że nas biją. Najgorsze, że budzą nas w środku nocy w tym ohydnym pomieszczeniu, gdzie ze wszystkich sił staramy się spać. Poddają nas torturom fizycznym i psychicznym. Dla kogoś, kto interesował się światem i surfował po internecie 24 godziny na dobę, bycie zamkniętym tutaj to jak rezygnacja z życia. Wolność pozostawili mi jedynie w sferze myślenia. Nie mogą powstrzymać mnie od myślenia, choć to myślenie też jest teraz zniekształcone. (…)
Nie tylko dziennikarze trafiają za kraty. W czerwcu Andargachew Tsige, Brytyjczyk etiopskiego pochodzenia i sekretarz generalny Ginbot 7 został zatrzymany na jemeńskim lotnisku i nielegalnie wydany Etiopii, gdzie groziła mu kara śmierci. Partie opozycyjne bojkotujące parlament po ostatnich wyborach podają, że ich członkowie trafiają do więzień - a to jeszcze nie najgorszy los, jaki może ich spotkać. Federalistyczny Kongres Oromów, reprezentujący największą w kraju grupę etniczną, protestuje przeciw rządowym planom ekspansji Addis Abeby, utrzymując, że do tej pory wywłaszczono z ziemi bez jakiejkolwiek rekompensaty 150 tys. ludzi. Naoczni świadkowie wyliczyli, że tylko w tym roku policja zabiła 17 protestujących, w tym dzieci i studentów, a setki opozycjonistów są przetrzymywane w więzieniach bez postawienia zarzutów.
Jeśli magnaci w rodzaju Tesfakirosa opływają w bogactwa, których źródłem jest boom na nieruchomości, to Bekele Nega, sekretarz generalny Kongresu Oromów, liczącego ponad 10 tys. członków, patrzy na gospodarkę Etiopii z innej perspektywy. - Czegoś takiego my nie nazwalibyśmy “rozwojem" - mówi. - To dla nas raczej wykorzenianie rdzennej ludności, która traci swoją kulturę i tożsamość. Rząd mówi o rozbudowie Addis Abeby, w rzeczywistości jednak tylko pozbywa się przeciwników ELRFD (Etiopskiego Ludowo-Rewolucyjnego Frontu Demokratycznego).
Ma żal do mieszkańców Zachodu pozytywnie odnoszących się do etiopskich zmian. - Cudzoziemcy widzą te nowe wieżowce i zakładają, że Etiopia się rozwija, ale to nieprawda - mówi Nega. - Nie jadamy trzech posiłków dziennie. Ludzie tacy jak Bob Geldof sądzą, że nam pomogli i oczywiście mają rację, lecz nie dotarli do źródła naszych problemów. ELRFD wykorzystała zagraniczne pieniądze do budowy imperium, nad którym sprawuje całkowitą kontrolę. Politycy przechwycili pomoc ofiarowaną dla biednych. Widać to czarno na białym.
Etiopia nadal należy do największych odbiorców brytyjskiej pomocy rozwojowej, z Londynu płynie tu około 300 mln funtów rocznie. Środki hojnie przekazują także Stany Zjednoczone. Nega skarży się na marnotrawienie tych kwot. - Zachód nas porzucił, porzucił ludzi. Amerykanie wspierają dyktatorów, a nas nie chcą nawet zauważyć. Dlaczego? Podobnie Brytyjczycy, wyznawcy demokracji. Przekazują pieniądze podatników, które są potem przeznaczane na zakup broni dla policji nękającej Etiopczyków.
Przekazane przez Zachód środki służyłyby również represyjnemu państwu do akcji szpiegowskiej wymierzonej we własnych obywateli, a nawet do pozyskiwania krewnych do współpracy. - Na pięciu członków rodziny statystycznie rzecz biorąc jeden donosi. To może być twój brat, siostra albo matka - zauważa opozycjonista.
Etiopia odwróciła się od zachodniej koncepcji demokracji, stwierdza Nega. - Czy nam się to podoba czy też nie, żyjemy w państwie rozwijanym na wzór chiński. Zachód chciałby, żebyśmy byli demokratami i budowali demokrację. Ten wymóg nie podoba się naszym przywódcom. Oni twierdzą, że nam trzeba jedynie żywności. Nie rozumieją, że biedni też pragną demokracji. To, że nie mamy pieniędzy nie oznacza przecież, że przestaliśmy być ludźmi. Nie chcemy być wywłaszczani i gnębieni. Jako istoty ludzkie zasługujemy na demokrację i państwo prawa. Będziemy się ich domagać, nawet za cenę życia. Domagamy się tego dla dobra naszych dzieci. Może jutro, a może jeszcze dziś zostanę zatrzymany i wtrącony do więzienia, ale wciąż mam język i pióro, dlatego nikt nie powtrzyma mnie przed mówieniem o tym, w co wierzę. Liczę, że świat wreszcie się dowie, jak wygląda nasza rzeczywistość.
Podobną krytykę kierowano wcześniej pod adresem Rwandy Paula Kagame, gdzie wzrostowi gospodarczemu też nie towarzyszył rozwój swobód. Ale Etiopia jest o wiele większa. Na jej czele stoi niepokorny rząd przekonany o wadze swojej misji. Najmniejsza wątpliwość mogłaby naruszyć fundament, na którym wspiera się władza. Jak powiedział nam pewien urzędnik, “podstawowym prawem człowieka jest prawo do posiłku na stole. Skoro zapewniamy to ludziom, to dlaczego mielibyśmy naruszać ich prawa? [Etiopia] to dziś bezpieczne miejsce i zależy nam, by taka pozostała. Zrobimy wszystko, by osiągnąć ten cel". (…)
David Smith
....
Az tak zle ? Koszmar . |
|
 |
BRMTvonUngern |
Wysłany: Nie 21:10, 20 Lip 2014 Temat postu: |
|
Okrutna tradycja w Etiopii. Zabili matce 15 dzieci
Boko Balguda ma 45 lat. Mieszka w plemiennej wiosce Karo na terenie etiopskiej Doliny Omo. Urodziła 15 dzieci i żadne z nich już nie żyje. Wszystkie zostały zabite tuż po porodzie. Starszyzna wioski uznała je bowiem za przeklęte. I nie jest to odosobniony przypadek w tym odciętym od świata regionie.
Dolina Omo to jeden z ostatnich ocalałych fragmentów dziewiczej Afryki. Żeby się tam dostać, trzeba jechać ok. dwóch dni ze stolicy kraju Addis Abeby. Wyboiste drogi prowadzą do wiosek pozbawionych elektryczności i bieżącej wody, gdzie plemienne tradycje są podstawą egzystencji i trwają niezmienione od wielu pokoleń.
Jedna z nich wiąże się z rzadko wymawianym głośno w tym regionie słowem "mingi". To przekonanie, bardzo mocne u plemion Kara, Banna i Kamaer, że dane dziecko urodziło się jako przeklęte. By uznać je za takie, nie trzeba wiele - wystarczy, że pochodzi z nieślubnego łoża albo... jego zęby rozwijają się nieprawidłowo. Za pechowe uznawane są także dzieci niepełnosprawne, niektóre z bliźniaków, czy te, na których poczęcie zgody nie wyrazili przywódcy plemienia.
Tubylcy uważają, że dzieci "mingi" są przekleństwem dla wioski - sprowadzają suszę, głód i choroby. Dlatego są zabijane.
Nierzadko już noworodki są wrzucane do pełnej krokodyli rzeki Omo, pozostawiane na śmierć w buszu lub duszone przez zatkanie ust ziemią. Jak wiele bezbronnych dzieci zostało zabitych w ten sposób? Znawcy tego regionu przyznają, że podanie statystyk jest niemożliwe, ale najprawdopodobniej liczba ofiar sięga wielu tysięcy.
- Straciłam pięć, plus pięć, plus pięć - w sumie 15 dzieci - opowiada Boko Balguda brytyjskiemu "Daily Mail". - Miałam siedmiu chłopców i osiem dziewczynek. Nie szanowałam naszych tradycji, a więc oni zabili moje dzieci - dodaje.
Problemy zaczęły się jeszcze zanim została matką. Mężczyzna, którego poślubiła, nie wziął udziału w inicjacyjnym rytuale skoku przez byka. W efekcie starszyzna oświadczyła, że wszelkie dzieci, jakie narodzą się z ich związku, zostaną uznanie za nielegalne i zabite zaraz po urodzeniu.
Chociaż 45-latka nie została zmuszona do zamordowania swoich dzieci, patrzyła, jak były zabierane na śmierć przez ludzi z jej wioski. - To nie ja je zabiłam. To inni ludzie - opowiada.
Rodzicom, którzy opłakują swoje dzieci, mówi się, że nie powinni być smutni, bo ta ofiara pozwala ocalić wioskę.
Dla przeklętych dzieci niedawno pojawiła się jednak nowa nadzieja. Lale Labuko - 30-latek, który dorastał w Dolinie Omo i stracił dwie siostry, uznane za "mingi" wraz z fotografem i podróżnikiem Johnem Rowe założyli fundację Omo Child. Od 2012 roku nie szczędzą wysiłków, przekonując rodziców, by zgodzili się oddawać "przeklęte" dzieci, zamiast je zabijać.
Fundacja prowadzi sierocińce w Dolinie Omo. I choć ostatnio jej założycielom udało się przekonać plemię Kara do zaniechania tradycji zabijania dzieci "mingi", to przyznają, że ich walka jest bardzo trudna. Przesądy, wpajane mieszkańcom regionu od wielu lat są bowiem bardzo silne.
- Pewna kobieta powiedziała mi, że chociaż chciałaby mieć dziesięcioro dzieci, to gdy któreś z nich okaże się "mingi", natychmiast je"wyrzuci" - opowiada Labuko. I przyznaje, iż dopóki wszystkie plemiona nie odrzucą okrutnej tradycji, dramat kobiet takich, jak Boko Balguda, będzie się powtarzać.
....
A w czym wy Zachodnie bydlaki czujecie się lepsi od dzikich ? Oni są ciemny a wy ? Aborcja eutanazja invitro . Stoicie moralnie dużo niżej niż oni . |
|
 |
BRMTvonUngern |
Wysłany: Pon 18:40, 02 Cze 2014 Temat postu: |
|
Hit sieci: mężczyzna podróżuje na rowerze z kozą na plecach
Niecodziennie zdarzenie zostało zarejestrowane okiem kamery w Etiopii. Mężczyzna wiózł na rowerze... kozę. Filmik jest już hitem internetu.
Nie zważając na ciekawskie spojrzenia kierowców, mężczyzna jedzie na rowerze, a na plecach "trzyma się" go koza. Komentujący filmik zauważyli, że łapy zwierzęcia mogą być związane tak, aby nie spadło ono podczas transportu.
30-sekundowe wideo w tempie błyskawicznym obiegło cały świat.
>>>
Alle osssohozi ? Zwierzeta tez mozna transortowac . Co sie ma meczyc na piechote ? Popieramy kozy !
Sam bym pojezdzil . Na kozach gdyby byly wieksze ! To by mozna szarze urzadzac !
 |
|
 |
BRMTvonUngern |
Wysłany: Śro 18:10, 12 Cze 2013 Temat postu: |
|
Egipt-Etiopia: wojna o wodę
Dwa afrykańskie mocarstwa Egipt i Etiopia wojują o wody Nilu. Etiopia chce przegrodzić rzekę tamą, by postawić tam największą w Afryce elektrownię wodną. Egipt oskarża Etiopię o kradzież wody i odgraża się, że nigdy się na to nie zgodzi.
- Nie damy sobie odebrać ani kropli wody z Nilu - zagroził w tym tygodniu egipski minister dyplomacji Mohammed Kamal Amr, a prezydent Mohammed Mursi dodał w poniedziałek, że choć Egipt nie chce wojny, to "rozważy wszystkie sposoby", by bronić swoich życiodajnych wodnych zasobów.
Według Egipcjan zagraża im gigantyczna Tama Wielkiego Odrodzenia, jaką na Błękitnym Nilu chcą zbudować Etiopczycy, by urządzić tam elektrownię wodną, i jako energetyczna potęga sprzedać z zyskiem prąd całej Afryce.
Etiopia zaczęła ją stawiać już dwa lata temu, kiedy to udało się jej pobuntować państwa z basenu Nilu - Demokratyczną Republikę Konga, Kenię, Ugandę, Tanzanię, Burundi i Rwandę - przeciwko obowiązującym jeszcze od czasów kolonialnych umowom, dającym Egiptowi i Sudanowi monopol na wody Nilu. Układy z 1929 i 1959 roku przewidują, że z 84 mld m3 wody, która płynie co roku Nilem, Egipt ma prawo aż do 55 mld m3, a 18,5 mld m3 przypada Sudanowi (10 mld m3 przewidziano na straty). Kiedy umowy były zawierane, Kongo, Kenia, Uganda, Tanzania, Burundi i Rwanda jeszcze nie istniały jako państwa.
Dopiero w 2010 roku w wyniku starań Etiopii, gdzie bierze początek Błękitny Nil (Biały wypływa z Jeziora Wiktorii, a oba łączą się w jeden w Chartumie) państwa regionu podpisały umowę o "zgodnym wykorzystywaniu wód" liczącego prawie 7 tys. km długości Nilu, drugiej obok Amazonki, najdłużej rzeki świata.
Etiopia natychmiast przystąpiła do dzieła. Górzysty kraj, niegdyś symbol nędzy, tyranii i klęsk suszy i głodu, stał się regionalnym mocarstwem, którego rząd umyślił sobie, że podstawą jego gospodarczej potęgi będą hydroelektrownie, a największą z nich ma stać się Tama Wielkiego Odrodzenia, budowana za 5 mld dolarów na Błękitnym Nilu w regionie Benishangul-Gumuz, 40 km od granicy z Sudanem.
Tama ma być gotowa w 2017 r., a w zeszłym tygodniu robotnicy zaczęli prace, by o pół kilometra przesunąć na czas budowy naturalne koryto Nilu. I dopiero wieści o przekierowaniu Nilu wywołały protesty w Kairze.
Etiopczycy zapewniają, że tama, ani tymczasowe przekierowanie Nilu nie wyrządzą nikomu żadnych szkód. Po napełnieniu tamy woda popłynie jak dawniej, napędzając jedynie turbiny, a Etiopia nie pobierze choćby litra dla irygacji ziemi.
Egipt, dla którego woda z Nilu jest źródłem życia i sam postawił na nim wiele własnych tam z Asuańską na czele, obawia się, że zanim etiopska zapora zapełni się wodą, mniejszy poziom rzeki przemieni w pustynię nadrzeczne uprawy. Hydrolodzy przyznają, że przez 3-4 lata, gdy zapora się będzie zapełniała, do Egiptu docierać będzie o jedną piątą wody mniej niż zwykle. Dodatkowo, nowe sztuczne jezioro sprawi, że co roku Nil będzie tracił więcej wody w wyniku zwiększonego parowania.
Narastająca z każdym dniem wojowniczość wypowiedzi egipskich i etiopskich polityków wywołała już dyplomatyczny skandal, gdy w jednej z kairskich telewizji czołowi politycy zastanawiali się, czy rząd powinien posłać dywersantów, by wysadzili etiopską tamę, czy może raczej wspierać etiopską opozycję, by ta obaliła rząd w Addis Abebie. Akurat w tych dniach w Addis Abebie doszło do pierwszej od lat wielotysięcznej demonstracji przeciwko policyjnemu państwu, jakim od lat pozostaje Etiopia.
Powołując się na swoje "historyczne prawa" do Nilu przywódcy Egiptu, szczególnie wojskowi dyktatorzy Anwar Sadat i Hosni Mubarak, nieraz wspierali rebelianckie ugrupowania w Etiopii, by szantażować władze w Addis Abebie, ilekroć zamierzały one głębiej czerpać z wód Nilu.
Na żądania egipskich przywódców, by natychmiast wstrzymać budowę tamy, Etiopczycy odpowiadają, że nie dadzą się zastraszyć, ale choć mowy nie ma o rezygnacji z budowy tamy, to gotowi są rozmawiać o obawach półpustynnych sąsiadów o ich wodne bezpieczeństwo.
- Ani myślimy tkwić po uszy w biedzie, jeśli możemy wykorzystać skarby, które się nam należą - mówi szef etiopskiej dyplomacji Tedros Adhanom, zapraszając na rozmowy do Addis Abeby prezydenta Mursiego i jego ministra spraw zagranicznych. - Pojedziemy, mamy plan - zapowiada minister Muhammed Kamal Amr. - Porozmawiamy z Etiopczykami, a potem zobaczymy co dalej".
Egipcjanie uważają, że w całej sprawie Etiopczycy zachowali się zdradziecko dwa razy. Raz - gdy zabrali się za budowę tamy nie troszcząc się o interesy i obawy sąsiadów i dwa - zabierając się za to, gdy Egipt zajęty był bez reszty uliczną rewolucją i obalaniem prezydenta Mubaraka.
Mursi, następca Mubaraka, został postawiony przed faktem dokonanym i pod murem zarazem. Po arabskiej wiośnie z 2011 r. Egiptem wciąż co rusz wstrząsają nowe rozruchy, a Mursi musi odpierać ataki politycznych wrogów.
Jeśli w sporze z Etiopczykami okaże się ustępliwy, nieprzyjaciele oskarżą go o słabość i rzucą mu się do gardła. Ale awantura o Nil z Etiopią może też wydać się samemu Mursiemu kuszącą okazją, by zjednoczyć kraj przeciwko wspólnemu wrogowi i odwrócić uwagę rodaków od domowych problemów.
>>>>
To sa ciezkie problemy . Chyba trzeba stosowac parytet ludnosciowy wody ... |
|
 |
BRMTvonUngern |
Wysłany: Pon 18:05, 03 Cze 2013 Temat postu: |
|
Tysiące ludzi protestowały przeciwko politycznym represjom w Etiopii
Tysiące ludzi wyszły w niedzielę na ulice stolicy Etiopii Addis Abeby, domagając się uwolnienia więzionych dziennikarzy i działaczy społecznych, co było rzadkim przejawem opozycji wobec rządzącej partii, która dysponuje monopolem władzy.
Przemarsz głównymi ulicami miasta odbył się przy akompaniamencie okrzyków "Potrzebujemy wolności" i "Potrzebujemy sprawiedliwości".
Była to pierwsza większa demonstracja w Etiopii od czasu niepokojów po wyborach w 2005 roku, kiedy to siły bezpieczeństwa zabiły setki protestujących.
Jednocześnie był to pierwszy publiczny przejaw niezadowolenia wobec rządu premiera Hailemariama Desalegna, który pełni również funkcję przewodniczącego Etiopskiego Ludowego Frontu Rewolucyjno-Demokratycznego (EPRDF). Oba te stanowiska objął po zmarłym - w sierpniu ubiegłego roku - Milesie Zenawim.
>>>
Popieramy walke o wolna Etiopie ! |
|
 |
BRMTvonUngern |
Wysłany: Śro 20:32, 16 Sty 2013 Temat postu: |
|
Fiona Ehlers | Der Spiegel
Der Spiegel
Cud z Wonchi
Sukces tego projektu oznaczałoby prawdziwą rewolucję. Skończyłyby się problemy z kształceniem, można by pokonać przepaść dzielącą bogatych od biednych.
W odległej, biednej wiosce w Etiopii przeprowadzono ciekawy eksperyment: sponsorzy z całego świata podarowali tutejszym dzieciom tablety. Gdy po pewnym czasie pojechano tam, by sprawdzić, jak sobie z nimi poradziły, efekty przeszły wszelkie oczekiwania. Malcy rozpracowali aplikacje, nakręcili filmiki wideo i nauczyli się trochę angielskiego - a wszystko to bez niczyjej pomocy.
Droga do Wonchi prowadzi nad krawędzią wygasłego wulkanu. Ścieżka wije się wśród plantacji bananów i kolczastych krzewów, pachnie tu dzikim majerankiem. W głębi leży jezioro wulkaniczne, a za nim ciągną się Wielkie Rowy Afrykańskie, nazywane też kolebką ludzkości. W zagłębieniu tym przed milionami lat żyli przodkowie Homo sapiens. Gdy spojrzy się na tę równinę z jej zielonymi, falującymi pagórkami, ma się wrażenie, że wszystko wygląda tu tak samo jak dawniej, zanim do tej okolicy wtargnęła nowoczesność. (…)
Żyje tutaj osiem rodzin, mieszkają w glinianych chatach o spiczastych dachach pokrytych słomą. Wonchi przypomina trochę wioskę smerfów. Nie ma tu prądu ani bieżącej wody, do najbliższego źródła trzeba iść godzinę, najbliższa szkoła znajduje się o dwanaście kilometrów stąd.
Kiedy Amerykanin Matt Keller po raz pierwszy stanął na krawędzi krateru między jeziorem a doliną i spojrzał na Wonchi, nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Poszukiwał właśnie miejsca maksymalnie odległego od całej reszty świata i zamierzał już wracać, bo nie przypuszczał, że ktoś tu może mieszkać.
Od końca października czuje jednak, że jest nieco bliżej tutejszych ludzi. Świat w jego rodzinnym Cambridge zniknął pod falami, szalał huragan “Sandy“, a dom Kellera znalazł się pod wodą. Nie było ogrzewania, cieplej wody, światła, nie działało nic. On sam przez dwa dni siedział w swoim samochodzie, ładował komórkę od zapalniczki i odbierał telefony z całego świata. Naukowcy, dziennikarze i sponsorzy chcieli wiedzieć, co będzie z komputerowym projektem, z dziećmi i ich szansą na lepszą przyszłość.
Potem, grudniowy rankiem, Matt Keller pojawił się w wiosce, była to jego już piąta wizyta w Wonchi. Chciał wiedzieć, jakie postępy zrobiły dzieci od czasu, kiedy był tu po raz ostatni. Wybiegło mu naprzeciw kilka dziewczynek i chłopiec, wzięli go za rękę i zaprowadzili do nowej chaty z bateriami słonecznymi na dachu.
Dzieci były bose, ośmioletni Kelbessa z rozczochraną czupryną, o zamyślonym spojrzeniu, miał na sobie sztywną od brudu męską marynarkę i niósł po pachą brązowy skórzany przedmiot, który wyglądał jak aktówka. Starsza o dwa lata Abebech z braku kolczyków miała w uszach zapałki, na plecach zaś niosła w chuście swojego młodszego brata.
Również ona trzymała w ręce ten przedmiot, "komputera", jak nazywali go malcy - przenośny tablet PC z ekranem dotykowym. Abebech włączyła go, na monitorze pojawiły się trzy litery: "A" miało czapkę bejsbolową, "B" śpiewało do mikrofonu, a "C" rapowało. Literki śpiewały ostrymi elektronicznymi głosami: "ABC", brzmiały podobnie jak Teletubisie, człowiek dorosły nie był w stanie długo tego wytrzymać.
Abebech jednak podobała się ta piosenka, mogła jej słuchać całymi godzinami. W skupieniu rysowała palcami litery na wyświetlaczu, wycierając sobie nos brzegiem dłoni, błyskawicznie otwierała kolejne aplikacje, stukała i pisała jak w transie.
Po kilku minutach z kolei Kelbessa pokazał Kellerowi swoje najnowsze dzieło. Przechytrzył system zabezpieczeń, chroniący przed dziećmi programy ze zdjęciami i nagraniami wideo, ponieważ zużywają one zbyt wiele prądu i miejsca na kartach pamięci. Kelbessa nakręcił nawet dwuminutowy filmik - był na nim jego dziadek z bydłem, chata, jego siostry. Chłopiec promieniał z dumy.
Keller siedział obok dzieci na pokrytej kurzem podłodze, patrzył, nic nie mówił i cały czas tylko myślał, że jest oto świadkiem prawdziwego cudu, cudu z Wonchi. Dotychczas jeszcze nikt z zachodniego świata nie przybył tu, by zbadać owe niezwykłe zjawisko.
Matt Keller ma 48 lat, jest refleksyjnym Amerykaninem w spodniach safari. Od kiedy ów "ferenji", "biały" odwiedza od czasu do czasu Wonchi, wszystko tu wygląda już inaczej. Keller pracuje w Massachusetts Institute of Technology w Cambridge. Ma dostarczyć dowodu, że dzieci są w stanie nauczyć się wszystkiego, samodzielnie i bez żadnych wskazówek. Dzieci, które nie mają możliwości uczęszczania do szkoły, bo najbliższa znajduje się zbyt daleko albo rodzice wolą wysyłać je po wodę lub na pole, gdzie rano pilnują krów, a wieczorem pasą kozy.
Co byłoby jednak, gdyby owym dzieciom, których rodzice nie potrafią ani pisać, ani czytać, dać do dyspozycji komputer? Zaopatrzyć go w programy edukacyjne, filmy o zwierzętach i dalekich krajach, gry, a wszystko to w języku angielskim i amharskim - etiopskim języku urzędowym? Gdyby tak pozwolić im po prostu robić to, co chcą, w nadziei, że same udzielą sobie lekcji i będą się uczyć jedno od drugiego?
Może dzięki temu krajom rozwijającym się udałoby się dokonać skoku do epoki cyfrowej? Czy raczej tablety pokryją się kurzem, równie szybko jak zabawki, które lądują na śmietniku, gdy przestają już być nowe i interesujące? Kto wie, może jednak udałoby się w ten sposób pomóc nawet stu milionom dzieciom niemającym możliwości kształcenia się, bo mieszkają na wsi albo ich rodziny są zbyt biedne?
Matt Keller w każdym razie mocno w to wierzy. Wierzy, że malcom wystarczy dać komputer, a cała reszta przyjdzie sama. - Dzieci to autodydaktycy - mówi - przecież chodzenia i mówienia nie trzeba ich wcale uczyć.
Jeśli jego projekt się powiedzie, oznaczałoby to prawdziwą rewolucję. Skończyłyby się problemy z kształceniem, można by pokonać przepaść dzielącą bogatych od biednych.
Autorem całej idei jest 69-letni dziś Nicholas Negroponte, światowej sławy amerykański informatyk, pasjonat techniki, wizjoner. Jego bestseller, zatytułowany "Total Digital", który napisał na notebooku w swojej chatce na greckiej wyspie, stał się manifestem internetowego stulecia.
Już w 1995 roku prorokował w owym dziele, że pewnego dnia zaczniemy żyć w cyfrowym, połączonym globalną siecią świecie. Negroponte jest szefem Matta Kellera i zwykle miewa rację. Swój wspólny projekt nazwali "One Laptop per Child" (OLPC). Badania w Etiopii prowadzą od lutego zeszłego roku, wybrali po dwadzieścioro dzieci w wieku od czterech do jedenastu lat, z Wonchi i wioski Wolonchete, i wyposażyli je w tablety Motorola Xoom. Przez rok, dwa chcieli zebrać informacje, był to rodzaj testu. Jeśli uda im znaleźć wsparcie ze strony rządów, które to sfinansują, rozdadzą tablety na całym świecie - taki mają plan.
Kilka miesięcy temu Negroponte sam siedział w tutejszej w chacie. Dzieci nie wiedziały, kim jest, komputery miały dopiero od dziesięciu tygodni. Był to dzień, w którym mały Kelbessa po raz pierwszy napisał na piasku słowo “lion“, a Abebech dotarła z alfabetem do litery "W". Nicholas Negroponte aż podskoczył, bliski łez - opowiada Matt Keller - ale szybko znów usiadł, nie chcąc przeszkadzać dzieciom.
Pod koniec października był 10 tysięcy kilometrów stąd, na konferencji w Cambridge, i mówił o sukcesie w Wonchi. Opowiadał, jak to rozdawali dzieciom komputery, mając niewielką nadzieję, że będą wiedziały, co z nimi zrobić. - Zamiast tego jednak - wykrzyknął, nie posiadając się z zachwytu - rozerwały paczki i już po czterech minutach znalazły przycisk włączający.
Dzieci, które nigdy dotychczas nie widziały liter, po zaledwie pięciu dniach potrafiły otworzyć 47 aplikacji. Po dwóch tygodniach śpiewały już piosenkę "ABC", po pięciu miesiącach zaś przechytrzyły zabezpieczenia. - Teraz umieją już pisać i czytać - wołał Negroponte. - To naprawdę działa!
Innymi słowy, oznacza to, że wszędzie na świecie dzieci mogą uczyć się w taki sam sposób i są tak samo uzdolnione. Nie potrzebują nawet nauczyciela. Tablety można zrzucać z powietrza podobnie jak paczki z pomocą, a tym samym zmniejszyć przepaść w stanie wiedzy pomiędzy krajami żyjącymi w dobrobycie a ubogimi - również ta teza porwała Nicholasa Negropontego.
W ogóle lubi on porywające tezy. - Jeśli dziecko może nauczyć się czytać, jest również w stanie dzięki tej umiejętności opanować wszystko inne - mówi. Uważa też, że lepiej siedzieć sześć godzin dziennie przed komputerem, niż w szkole, gdzie klasa liczy osiemdziesięciu uczniów, i recytować wyuczone na pamięć formułki. W przypadku Etiopii, Birmy czy Kabulu może to być prawdą.
Informacje o cudzie z Wonchi szybko rozeszły się w sieci. O ratowaniu świata za pomocą tableta. A Kellera nic nie mogło uratować już przed odbieraniem telefonów w samochodzie w samym środku huraganu.
Ale projekt Negropontego nie ustrzegł się także krytyki. Niektórzy uważali, że lansuje się go z typowo zachodnią arogancją. Dlaczego bowiem afrykańskie dzieci miałyby być mniej zdolne od swoich rówieśników z Zachodu? To przecież nie małpki.
Rzeczywiście, słowa wypowiedziane przez Nicholasa Negropontego na konferencji w Cambridge przypominają nieco film "Pożegnanie z Afryką". Scenę, w której Robert Redford w buszu stawia przed pawianami gramofon. Zwierzęta po raz pierwszy słyszą muzykę, i to od razu Mozart. Co teraz zrobią? Uciekną? Po dwóch minutach zwierzaki zaczynają niszczyć płytę.
Akcja "One Laptop per Child" może uczynić świat nieco bardziej sprawiedliwym, a producenci komputerów mogliby zarobić na tym miliony, ale ten projekt nie jest tak całkiem nowy i nie zawsze się udawał.
Przed siedmiu laty współpracownicy Negropontego rozdali już pierwsze komputery, lepiej znane jako "hundred dolar laptops". Zarządzano tym wówczas w ramach projektów edukacyjnych w Peru, Urugwaju i Ruandzie. Jednym z problemów, jakie wyłoniły się podczas tej akcji, było to, że już po krótkim czasie uczniowie nauczyli się surfować po internecie szybciej niż ich nauczyciele. I że nauczyciele wyłączali urządzenia, z uzasadnieniem, że wychowankowie i tak będą tam tylko tracić czas i oglądać strony pornograficzne.
(…) Tym razem jednak musi się udać, to całkiem nowy początek. W międzyczasie technika poszła naprzód i w projekcie tym nie chodzi tylko o dzieci, lecz również o analfabetów, nikt też nie surfuje na próżno po internecie, przynajmniej jak dotychczas. Tablet kosztuje jeszcze około 400 dolarów, ale teraz, gdy Google wypuściło na rynek Nexusa 7, za jedyne 199 dolarów, ceny będą dalej spadać.
(…) Obok Kellera stoi Mike. jego asystent. Raz w tygodniu przyjeżdża z Addis Abeby i wymienia karty pamięci, by wysłać informacje do Cambridge. Tam oceniają je językoznawcy i specjaliści od kształcenia, sprawdzając, które dziecko korzysta z którego programu i przez ile godzin dziennie wykazuje aktywność. Średnio przez sześć, głównie w nocy.
Mike nie jest "ferenji", biały, to Etiopczyk, ma 29 lat i czuprynę w stylu afro. Studiował informatykę w Helsinkach, a w Addis Abebie pracuje dla niemieckiej organizacji pomocowej. Jeśli ktokolwiek może ocenić, czy cud z Wonchi jest prawdziwy, czy też to jedynie dobry pomysł biznesowy, to tylko on.
Mówi, że pierwszy raz w życiu jest dumny ze swojej pracy. Po dziurki w uszach ma już słowa "pomoc". (…) - Tą pomocą Etiopię zamęczono na śmierć - stwierdza. W stolicy, tej twierdzy pomagaczy, można zobaczyć, jak jadą oni swoimi terenowymi wozami o zaciemnionych szybach i jak w pięciogwiazdkowych hotelach, według zachodniej klasyfikacji, urządzają sobie przyjęcia przy grillu. - Wy, biali, nakarmiliście nas rybami - mówi Mike - ale nie pokazaliście, jak je łowić.
Jednak ta akcja z tabletami - ona naprawdę zmienia Etiopię. Nikt bowiem nie dostaje tu niczego za darmo. - Dzieci z Wonchi zadają sobie trud przez sześć godzin dziennie, bo mają z tego przyjemność i są dumne, że coś potrafią.
Mike uważa, że Etiopii udało się przezwyciężyć wizerunek kraju, w którym ludzie głodują. Dzisiaj to jedno z najszybciej rozwijających się państw na świecie. Za parę lat będzie potęgą gospodarczą wschodniej Afryki, siedzibą przemysłu tekstylnego, a nawet samo zacznie tworzyć nowe technologie. To powód, dla którego rząd w Addis Abebie przykłada tak wielką wagę do projektu Negropontego i Kellera. Minister oświaty nie może doczekać się zakończenia fazy testów i napływu większej liczby tabletów do jego kraju - z pomocą zagranicznych sponsorów oczywiście.
(…) Jak daleko zajdzie mała Abebech, kiedy już dorośnie? Dwie trzecie z 85 milionów Etiopczyków nie skończyło jeszcze 25. roku życia. Ambo, najbliższe miasto, stało się miejscem młodych, niezadowolonych ludzi, wystających całymi dniami na ulicach. Są dobrze wykształceni, ale nie mogą znaleźć dobrej pracy, bo takiej tu po prostu nie ma.
Noc jak wielkie czarne nic pochyla się nad Wonchi. Połowa wioski siedzi przy ogniu w chacie ojca Abebech. Jest całkiem jak dawniej, zanim jeszcze dotarła tutaj nowoczesność. Jak w stajence w Betlejem - wół, dwa osiołki, kobiety karmią piersią swoje niemowlęta, mężczyźni opowiadają sobie historie o Haile Selassie, ostatnim cesarzu Etiopii. Ogień daje miło ciepło, wypełnia chatynkę światłem, pomału zaczyna już wygasać.
I nagle do środka wpadają dzieci, jak robaczki świętojańskie. Tablety służą im tym razem za latarki, niebieskie światło wyznacza drogę. I wtedy jest tak, jakby to wszystko miało jednak sens. Abebech wchodzi do chaty, rozlega się piosenka "ABC", mężczyźni gromadzą się wokół małej, która wyjaśnia im znaczenie obcych liter i pokazuje, jak się je pisze. Mężczyźni dziwią się i uważnie słuchają - dziesięcioletniego dziecka, w dodatku dziewczynki. Zanim do Wonchi przybyli biali, z tymi swoimi śmiesznymi urządzeniami, coś takiego było tutaj zupełnie nie do pomyślenia.
>>>
Ciekawe . Tylko tablety to zabawka a tam trzeba produkcji ! Aby byl dochod ! |
|
 |
BRMTvonUngern |
Wysłany: Nie 21:45, 02 Wrz 2012 Temat postu: |
|
Etiopia: setki tysięcy ludzi oddały ostatni hołd zmarłemu przywódcy
W stolicy Etiopii Addis Abebie odbył się pogrzeb zmarłego 20 sierpnia premiera Melesa Zenawiego. W uroczystościach wzięły udział dziesiątki prezydentów i innych ważnych osobistości z całego świata. Hołd przywódcy oddały setki tysięcy Etiopczyków.
Meles był u władzy od obalenia w 1991 roku marksistowskiego dyktatora Mengistu Hajle Mariama. Po zakończeniu kadencji na stanowisku prezydenta w 1995 roku został premierem. Krytycy Melesa zarzucali mu zwalczanie opozycji i niezależnych mediów pod pozorem troski o bezpieczeństwo narodowe.
- Był wyjątkowo mądrym i dalekowzrocznym człowiekiem – powiedziała podczas ceremonii ambasador Stanów Zjednoczonych przy ONZ Susan Rice. W mowach pogrzebowych wspominali go również przywódcy afrykańscy, określając mianem "największego bojownika o wolność", nazywając "siłą, na której Unia Afrykańska opierała się przez ostatnią dekadę".
W uroczystościach wzięli udział m.in. założyciel Microsoftu, miliarder Bill Gates z żoną i ścigany listem gończym przez Międzynarodowy Trybunał Karny prezydent Sudanu Omar el-Baszir.
>>>>
jak widzicie obluda na calego ...
Na ulicach Addis Abeby Melesa żegnały tłumy ludzi, ubranych w czarne koszulki z jego podobizną.
- Pamiętam dzień, kiedy obiecał, że nasz kraj się rozwinie i dotrzymał słowa. Jestem dumny, że rozwijamy się najszybciej na świecie - powiedział jeden z przedsiębiorców. - Wiem, że jeszcze jest dużo do zrobienia, ale zaciskamy zęby, by było lepiej. Boję się teraz o przyszłość Etiopii. Mam nadzieję, że nie będzie żadnej wojny i przekazanie władzy pójdzie gładko – dodał.
Za rządów Melesa Etiopia stała się jednym z najszybciej rozwijających się krajów świata.
- Ja jestem z Sudanu Południowego i wiem, że nasz młody kraj zawdzięcza zmarłemu premierowi bardzo wiele. Z pewnością zabraknie go przy stole w negocjacjach pokojowych, jakie toczą ze sobą państwa sudańskie – powiedział sudański dziennikarz Tut Jok.
Po dojściu do władzy Meles stał się wyjątkowo wpływowym i aktywnym politykiem w rejonie Afryki Wschodniej. Był głównym mediatorem w konflikcie państw sudańskich, wysłał etiopską armię, która ma opinię najlepszej w Afryce, do Somalii, by zwalczała bojówki powiązane z Al-Kaidą. Był kluczową postacią w Unii Afrykańskiej, która ma swoją siedzibę w Addis Ababie.
- Bardzo płakałem po premierze, ale już mam dość. Dwa tygodnie żałoby, nie można było nawet słuchać muzyki. Wszędzie tylko nasz tradycyjny flet pasterski i jego dość irytująca melodia żałobna. Myślałem, że oszaleję. Szkoda mi premiera, ale musimy sobie teraz bez niego poradzić – powiedział didżej Brook.
Meles Zenawi zmarł dwa tygodnie temu w Brukseli, po długiej chorobie, choć według oficjalnego oświadczenia rządu Etiopii była to "nagła infekcja". Miał 57 lat. Spoczął w stołecznej katedrze Świętej Trójcy, obok ostatniego cesarza Etiopii Hajle Sellasjego.
>>>>
Zenawi podobnie jak Walesa sie skompromitowal . Wladza go zniszczyla moralnie ! ALE ! Lud poprawil swoj poziom zycia i zwyklemu czlowiekowi jest NIEPOROWNANIE lepiej ! Odwrotnie niz w Polsce . Gdzie nastapila ekonomiczna tragedia . A to diametralna roznica ... Trzeba sie molic za jego dusze bo rzadzacy beda przez Boga rozliczanie nieporownanie surowiej niz zwykli ludzie a on nagrzeszyl . Obludne zachwyty nic tu nie pomoga ! |
|
 |