Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
PostWysłany: Śro 15:54, 13 Paź 2021    Temat postu:

Walczą o ziemie przodków. Stan wyjątkowy w Chile

Prezydent Chile Sebastian Pinera ogłosił we wtorek wprowadzenie stanu wyjątkowego w dwóch regionach na południu kraju. To obszar działań rdzennych mieszkańców kraju z grupy etnicznej Mapuche, którzy od dekad walczą z rządem o to terytorium, określane przez nich jako ziemie ich przodków.

...

Znowu odbieranie ziemi Indianom.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Wto 22:16, 20 Lip 2021    Temat postu:

Kanada: Masowe groby Indian przy szkołach. Jak było naprawdę?
14/07/2021

Fala podpaleń i dewastacji kościołów przetoczyła się przez Kanadę po odkryciach masowych grobów Indian. Czy Kościół faktycznie za nie odpowiadał?
Po odkryciach masowych anonimowych grobów ludności indiańskiej przy prowadzonych tzw. szkołach rezydencjonalnych doszło do swoistego odwetu w postaci aktów podpaleń, wandalizmu i profanacji wobec katolickich świątyń. W sytuacji, w której premier Kanady, Justin Trudeau, stwierdził, że papież Franciszek powinien przeprosić za działalność Kościoła w Kanadzie, nad historią szkół pochylił się portal National Catholic Register.
Władza świecka powinna pierwsza przeprosić za groby Indian?

Odkrycia masowych grobów przy kanadyjskich szkołach posłużyły jako usprawiedliwienie dla palenia kanadyjskich kościołów. Do chóru zrzucających winę na Kościół dołączył premier Kanady – podający się za katolika Justin Trudeau. Tymczasem jak przekonuje katolicki portal – to raczej kanadyjskie władze świeckie powinny przepraszać za swych poprzedników”
– czytamy w PCh24.pl.
Zespół NC Register dotarł do opracowań potwierdzających, że za wdrożenie XIX-wiecznego systemu szkół asymilacyjnych dla tubylczej ludności odpowiadał rząd, który także łożył na nie finanse. Kościół, a konkretnie wspólnoty misjonarzy, jak przekonuje amerykański portal, pełnili rolę opiekuna niektórych z tych szkół.
Trudeau ignoruje wskazania komisji śledczej

Badania wykazały, że przyczyną licznych zgonów były złe warunki, w których umieszczano zbyt dużą liczbę osób. „Faktycznie istnienie opuszczonych grobów nie było nawet tajemnicą, choć nie było szeroko nagłaśniane. Według badań przeprowadzonych kilka lat temu przez antropologa, któremu zlecono zbadanie kwestii pochówku, na 150 tys. uczniów uczęszczających do szkół w ciągu 140 lat ich funkcjonowania, około 4 tys. zmarło, głównie z powodu chorób zakaźnych, takich jak gruźlica, często rozpowszechnionych w szkołach. Liczba zgonów drastycznie spadła jednak po 1950 r., w wyniku rozwoju skutecznych nowoczesnych metod leczenia tych chorób” – dowiadujemy się z artykułu w NC Register.
Portal zwraca uwagę na fakt, że nie tylko indiańska ludność spoczywa w masowych grobach przy szkołach rezydencjonalnych, lecz również ich personel, tak jak w przypadku osób zmarłych wskutek hiszpańskiej grypy w latach 1918-1920.
Takie niuanse zostały całkowicie pominięte w obecnej furii”
– pisze NCR, zwracając ponadto uwagę na zaniedbania samego premiera Trudeau, który przez kilka lat ignorował głos komisji śledczej, zwanej Komisją Prawdy i Pojednania, która badała sprawę szkół i kierowała uwagę rządu na potrzebę ewidencjonowania grobów.
Jakby tego było mało, katolicki portal przypomina, że do roku 1969 to właśnie rząd odmawiał przyznania praw tożsamościowych kanadyjskim Indianom. Dopiero w tym roku, choć władze proponowały dalsze przymusowe inkulturowanie tubylców, wywalczyli oni kulturową niezależność, natomiast premierem, który stał wówczas w opozycji do ich dążeń był nikt inny tylko Pierre Trudeau, ojciec obecnego szefa rządu.
Źródło: PCh24.pl /

...

Alez oczywiscie ze gruzlica! Kto normalny mogl przypuszczac ze co??? Biora dzieci i podrzynaja im gardla?! W Kanadzie?! To pokazuje jak niskie sa juz metody ataku na Kościół na poziomie podburzania motłochu do pogromu.

Naprawde odstawcie te onety tvny wyborcze to jest coraz wiekszy rak.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Sob 15:20, 17 Lip 2021    Temat postu:

Jak wyglądał Dziki Zachód przed Europejczykami? Opowiada: prof. Radosław Palonka

W tym spotkaniu z cyklu KONTEKST po raz pierwszy przeniesiemy się do Ameryki Północnej! A dokładniej: na Dziki Zachód! Nie będzie to jednak ten Zachód, który znacie z popularnych westernów jak np. „Dobry, zły i brzydki” czy gier „Read Dead Redemption”. Przybliżymy Wam jak wyglądał on na...

...

Ludzie myslcie! Przed Europejczykami nie bylo Dzikiego Zachodu! Przeciez Dziki Zachod to pojecie ktore powstaje gdy Europejczycy najezdzaja tereny Indian! Przedtem sa to tereny Indian i tyle! Dziko sie robi gdy pojawiaja sie męty społeczne i kryminalne z Zachodu. Dzikosc Indian to pierwotne barbarzynstwo i nie o taka dzikosc chodzi na Dzikim Zachodzie! Dziki Zachod to bezprawie racje ma ten kto szybciej strzela. Itd.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Wto 22:44, 06 Lip 2021    Temat postu:

Rzeczowa, sceptyczna analiza historii o dziecięcych grobach w Kandzie

Kiedy podejdzie się do całej tej historii w spokojny, rozważny sposób opierając się na suchych faktach, okazuje się, że więcej w niej emocji i fake newsów niż rzeczowych argumentów.

...


SpokojnyLudzik 2 godz. temu +1
Fajnie byłoby jakby ktoś to przetłumaczył na polski (ale nie google translatorem).
udostępnij

ptoki2 49 min. temu +3
@SpokojnyLudzik: Nie ma sensu, mozna strescic w paru zdaniach:
1. Mass grave czyli grob masowy oznacza ze w jednym czasie wielu ludzi zmarlo i zostali pogrzebani razem. W tych przypadkach tak nie bylo bo ciała były grzebane pojedynczo w dlugim okresie czasu.
2. Gazety robily zamieszanie nazywajac te groby masowymi bezzasadnie. I nie sprostowaly tych niescislosci.
3. Ci ktorzy inicjalnie donosili o tych znaleziskach nie mogli wskazac ze dzieci np. 3 letnie tam leza - tego nie widac na geo radarze
4. Dzieci 3 letnich nie odbierano indianom.
5. Te miejsca gdzie groby znaleziono byly albo mogly byc wczesniej uzywane jako ogolnie dostepne cmentarze.
6. Dzieci w tamtych czasach umieraly bardzo czesto na zapalenie pluc itp. (i to nie to ze biali przywiezli a indianie wczesniej nie umierali na to).
7. Jest i kowidowy wtret, mianowicie gazety insynuuja ze biali wtedy byli odpowiedzialni za te choroby i dzis nadal sa (bo biali) ale juz dzis na temat covida tak nie mowia (jeszcze).

I tak w kolko bo art sie lekko zapetla.

W skrocie: Ktos kreci hucoę jadac na krzywdzie indian. No i w praktyce podburza do nienawisci na tle religijnym bo szkoly sa wspominane jako katolickie podczas gdy to byla okolo polowa ich a reszta tez nie byla prowadzona lepiej.
udostępnij

yhbgrobdoivbvwamsv 2 godz. temu via iOS 0
Sam fakt ze znaleziono coś co wyglada na masowe groby i policja nie przyjechała zabezpieczyć teren i ani nawet nie traktuje tego jako miejsca zbrodni mówi wszystko co trzeba wiedzieć na temat odpowiedialnosci Kanady
udostępnij


bregath 1 godz. temu 0
@yhbgrobdoivbvwamsv: trochę odpowiedzialności jednak wzięli, bo rząd federalny zapowiedział w zeszłym tygodniu, że będzie finansował przeszukiwanie terenów kolejnych szkół. Także, to nie jest "nic".
udostępnij

YELLOW_ 1 godz. temu 0
@yhbgrobdoivbvwamsv: znaleziono? Zanim założono tam szkołę, na tym terenie co najmniej od 15 lat był cmentarz i jest to opisane. Można podejrzewać, że dalej to miejsce służyło za cmentarz gdyż dopiero w 1960 roku usunięto nagrobki. Jaka była śmiertelność na końcu świata między 1880 a 1960?

...

Oczywistosc od razu widac ze chodzi o nazistowska wrecz akcje przeciw Kościołowi. Rozkopuja groby i pisza SZOKUJACE ODKRYCIE KOSCI!
Kosci na cmentarzu odkryli! Niebywale!

Oczywiscie zaglada Indian jest faktem. Nie ma o czym nawet dyskutowac. Takze podle traktowanie:

"Zaczynali nas bic i tracic kontrole, rzucali nas na podloge, na sciany, kopali nas, uderzali nas piesciami, nie potrafili przestac"
"Mowilem w swoim jezyku i bylem za to karany. Bili cie pasem albo piesciami. Wkladali ci do ust kawalek drewna i kazali chodzic z nim przez 8 godzin - nie mogles jesc ani pic. Bito nas i gwalcono".
"Kazano nam szorowac nasze ciala mydlem z ługiem zeby 'usunac z niej braz', wkladano nam mydlo do ust kiedy probowalismy mowic w rodzimym jezyku. Odmawiano nam lekow kiedzy bylismy chorzy."
"Ja i moj przyjaciel bylismy obaj molestowani przez tego samego pedofila"

"Pamietam przenikliwe zimno. Bylismy na zewnatrz na placu zabaw, wiele z nas kopalo doly i przykrywalo sie roslinami zeby sie ogrzac"
"Moj brat powstrzymal dziecko od wyskoczenia przez okno - mialo halucynacje z powodu goraczki, zadna pomoc nie zostala udzielona"

...

Tylko ze ordynarnie probuja wkrecic w to Kościół gdy przeciez Brytania w tym czasie niszczyla Irlandczykow. A ostatnie przepisy zakazujace katolikom czegos tam to zniesli w XXI wieku. Oczywiscie w roku 1900 nie bylo juz zakazu wstepu. Jednak byl to kraj antykatolicki! Szczegolna bezczelnosc tych metow to proba przyklejenia win wrogow Kościoła do Kościoła. Gdyby Brytania nie odrzucila Koscioła nigdy by do zaglady Indian nie doszlo.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Pią 17:42, 02 Lip 2021    Temat postu:

Jan Paweł II w 1984r. poparł dążenia Kanadyjskich Indian w walce o swoje prawa

...

Nie tylko! A slynny Bartolomeo de las Casas?
A fenomen Paragwaju kraju powstalego z MISJI JEZUICKICH!
Patole probujacy grac karta Indian za duzo kału sie najedli! Trudno o wiekszy obled! Jedyny obronca Indian to Kościół! Nikt inny!
BRMTvonUngern
PostWysłany: Pon 15:52, 22 Cze 2020    Temat postu:

Cicha śmierć pośród rdzennych mieszkańców Amazonii

Za przyzwoleniem brazylijskich władz, koronawirus zbiera swoje żniwo pośród najstarszych mieszkańców rdzennych terenów Puszczy Amazońskiej. Pandemia przedziera się przez pierwotne plemiona, zabijając najstarszych przedstawicieli, niszcząc przy tym kultywowaną od setek lat kulturę i historię.

...

Oni przechowuja pamiec o przeszlosci.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Nie 22:45, 24 Maj 2020    Temat postu:

Brazylia: Rdzenni mieszkańcy puszczy Amazońskiej umierają na koronawirusa.

Rdzenna ludność Amazonii na brazylijskiej jej części jest znacznie bardziej zagrożona epidemią koronawirusa. Według raportu, który przytacza CNN, śmiertelność wśród rdzennej ludności jest dwukrotnie wyższa.

...

Bo i inne wskazniki cywilizacyjne stoja u nich najnizej. I poziom zycia i zdrowia. Wyzsza smiertelnosc krotsze zycie itd.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Wto 1:01, 30 Lip 2019    Temat postu:

Brazylia: uzbrojeni górnicy napadli na rezerwat rdzennej ludności.

Kilkudziesięciu uzbrojonych górników napadło na rezerwat rdzennej ludności w Brazylii. Napastnicy zabili co najmniej jednego przywódcę lokalnej społeczności.

...

Tak ,zbudowano' panstwa Ameryki. Wybic tubylcow i zalac migrantami. Zgadnijcie jaki scenariusz jest teraz realizowany w Europie? Tak ten sam! W koncu maja powstac Stany Zjednoczone Europy. Tubylcow zatem trzeba wykonczyc! A ze tonsie nazywa Unia Europejska? A w Ameryce to kto mieszka? Amerykanie? A Prusy to kto zamieszkiwal? Prusowie??? Prusactwo powstalo identycznie jak USA! Tylko kilkaset lat wczesniej!
BRMTvonUngern
PostWysłany: Pią 11:31, 24 Sie 2018    Temat postu:

W dolinie rzeki Javari na granicy Peru i Brazylii dron sfilmował członków nieznanego dotychczas plemienia. Plemię jest najprawdopodobniej jednym z jedenastu żyjących na tym obszarze, które nie miały dotąd kontaktu ze współczesną cywilizacją.

W Amazonii dron sfilmował W Amazonii dron sfilmował nieznane plemię.

..

Sensacja! Niezani nam ludzie to teraz zupelny szok. I tylko w Amazonii.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Pią 16:08, 10 Sie 2018    Temat postu:

W Paragwaju bez zmian
Opublikowano: 26.03.2012 | Kategorie: Ekologia i przyroda, Publicystyka, Publikacje WM, Społeczeństwo |
RSS komentarzy
Mija 25–rocznica ostatniego polowania na członków plemienia Ayoreo w rezultacie którego pochwycono ponad dwudziestu Indian, a pięciu innych zabito.
Przez dziesięciolecia wyłapywanie Indian Ayoreo stanowiło akceptowaną praktykę dnia codziennego, za pośrednictwem, której zmuszano niezależne społeczności do przymusowego kontaktu i przyjęcia spuścizny kulturowej świata zewnętrznego. W kampanię nagonki na Ayoreo ściśle zaangażowana była amerykańska organizacja fundamentalistyczna New Tribe Mission. Po ostatnim oblężeniu sprzed 25 lat w Manhunt organizacja spotkała się z falą krytyki, wkrótce zaniechano również dalszych polowań na izolowane grupy Ayoreo, podtrzymujące nadal własną niezależność.
Skutki uprowadzenia Ayoreo sprzed ćwierćwiecza okazały się tragiczne. Kilka miesięcy po objęciu ich wstęgą nowoczesnego niewolnictwa, padli ofiarą śmiertelnych chorób na które nie posiadali immunologicznej odporności. Jednostkową tragedię tego procesu ilustruje przypadek Eruia i jego żony Bajo, wybawionych z lasów Chaco, w północnym Paragwaju, w roku 1986. „Moja żona była zdrowa, kiedy wyszliśmy z lasu” – zaświadcza Erui – „W ciągu dwóch miesięcy zmarła. Wcześniej w lesie, nie chorowała”. Problemy zdrowotne nadal prześladują członków skontaktowanych już grup Ayoreo. Parojnai opuścił las w 1998 roku. Był wtedy silny i zdrowy, dziesięć lat później zachorował jednak na gruźlicę i zmarł jeszcze w tym samym roku. Wdowa po nim, Ibore, kilka lat później została dotknięta tą samą chorobę i odeszła w 2011 roku.
Pomimo, że do dnia dzisiejszego wyeliminowano już lokalną instytucję przymusowego kontaktu, to grupa kilkudziesięciu Ayoreo, którzy nadal nie utrzymują kontaktu ze społeczeństwem narodowym, pozostaje śmiertelnie zagrożona widmem inwazji na swoje ziemie i depopulacji w rezultacie zewnętrznych chorób i przemocy. Obszerne lasy stanowiące dom i skarbnice utrzymania dla izolowanych Ayoreo, zgodnie z literą paragwajskiego prawa, udostępniono dwóm dużym brazylijskim przedsiębiorstwom i mniejszym posiadaczom. Spółka Yaguarete Pora pragnie w tym miejscu utworzyć rozległe pastwiska dla bydła. Wdrażając ten plan, przedstawiciele firmy, świadomie przekroczyli posiadane uprawnienia.
Choć od wielu lat trwają gorączkowe prośby i apele do paragwajskiego prezydenta i parlamentu, a petycję w ochronie izolowanych Ayoreo podpisało dalece ponad 70 tysięcy osób z całego świata, centralny rząd nie podjął koniecznych kroków służących zapewnieniu bezpieczeństwa prawowitym mieszkańcom regionu. Niedawno w oficjalnym raporcie, paragwajski Departament ds. Indian (INDI) potwierdził, że na rolniczych terenach w północnym regionie Chaco, właścicielem których jest kontrowersyjna firma hodowlana River Plate S.A., żyje nieskontaktowane plemię.
Dochodzenie wykazało, że włodarze spółki celowo ukrywają ślady obecności Ayoreo, w tym otwory wykopane w celu pochwycenia żółwi i połamane gałęzie. INDI ostrzega, że „Indianie mieszkający w okolicy są zmuszani do ucieczki na inne obszary, by uniknąć kontaktu. Autorzy raportu podkreślają, że „zignorowanie wiedzy posiadanej przez pierwotnych właścicieli lasu Chaco, byłoby niemądrym błędem”.
Zdjęcia satelitarne z 2011 roku ujawniły przerażający krajobraz zniszczenia prawie 4000 hektarów lasów, będących domem i miejscem migracji autonomicznych społeczności Ayoreo. W lutym 2012 roku przedstawiciel skontaktowanych już Ayoreo, Porai Picanerai, zaapelował do prokuratora generalnego Paragwaju: „Prosimy o zatrzymanie wylesiania Chaco i o ukaranie osób niszczących las, las od którego zależy nasze przetrwanie”.

...

Teraz slysze znowu atak na nich.
,,Tradycjnie" Indian mordowali bandeirantes. Bande nie trzeba chyba tlumaczyc na polski? Panstwa Ameryki sa zbudowane na holokauscie.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Nie 19:09, 29 Lip 2018    Temat postu:

Rzadka okazja, by zobaczyć jak Małe Siostry Ubogich służą Indianom Navaho [zdjęcia]
Jeffrey Bruno | 28/07/2018
Udostępnij
Niesamowite zdjęcia odzwierciedlają misję sióstr, jaką jest pokorna służba: przyjmować osoby starsze, jak byśmy przyjmowały samego Jezusa Chrystusa. „Chcemy, aby nasza twarz była ostatnią rzeczą, jaką widzi, gdy przechodzi z tego świata na tamten, gdzie ponownie otworzy oczy i spojrzy na twarz Jezusa”.
Kliknij tutaj, by przejrzeć galerię
Indiańska stolica świata
Powoli wzmagający się wietrzyk łagodnie wieje na wysoko położonych równinach, tworząc wyglądającą jak widmo chmurę pyłu zasłaniającą miejsce, gdzie międzystanowa droga Route 66 styka się z horyzontem, a kule biegaczy stepowych radośnie podskakują na jej wyjeżdżonej nawierzchni jak grupka rozdokazywanych dzieci.
Czytaj także: 24 godziny z życia zakonnika. Uwiecznione na zdjęciach
W połowie drogi między Wododziałem Kontynentalnym a granicą Arizony leży niewielkie miasto Gallup, czule zwane „Indiańską stolicą świata”, ponieważ otaczają je ziemie Indian Nawaho, Zuni i Hopi. Krajobraz wokół miasta wyrzeźbił czas; wiatr i woda formują wyniosłe płaskowzgórza i plątaninę kanionów, a niekończące się równiny, nawiedzane przez szepczące wiatry i dalekie gwizdy pociągów malują klasyczny obraz Dzikiego Zachodu .
W latach trzydziestych i czterdziestych XX w. Gallup stał się tłem dla wielu westernów, przyciągając takie gwiazdy jak John Wayne, Ronald Reagan, Katherine Hepburn, Humphrey Bogart i dziesiątki innych. Położony w centrum miasta hotel El Rancho stał się hotelem Beverly Wilshire Nowego Meksyku, goszcząc setki aktorów, aktorek i reżyserów. A wyjątkowymi gośćmi baru 49er Lounge byli zarówno Errol Flynn jak i jego koń . Obaj wjechali tam do środka pewnego letniego popołudnia.
Niestety, jak wiele hollywoodzkich romansów, tak i ten nie trwał długo, i w latach pięćdziesiątych XX w. gwiazdorska kariera filmowa miasteczka Gallup była już u schyłku, a na jej miejsce nadciągało widmo problemów finansowych.
Siostry wkraczają do akcji
W kolejnych dekadach poziom ubóstwa w Gallup wzrósł, bo okolica nie rozwijała się gospodarczo, do czego przyczyniło się także zamknięcie kilku dużych kopalń. Zapaść gospodarcza przyczyniła się do tego, że Gallup stało się najniebezpieczniejszym miastem w Nowym Meksyku, a wskaźnik przestępczości w roku 2012 był tu prawie pięciokrotnie wyższy od średniej krajowej.
W 1983 roku w reakcji na ubóstwo, które nieproporcjonalnie mocno dotknęło ubogie osoby starsze w diecezji Gallup, biskup Jerome Hastrich skontaktował się z Małymi Siostrami Ubogich, zgromadzeniem zakonnym założonym przez św. Joannę Jugan w Paryżu w połowie XIX wieku, którego misją jest opieka nad najbardziej potrzebującymi ubogimi w podeszłym wieku. Siostry zareagowały entuzjastycznie i 11 grudnia 1983 roku, w przeddzień święta Matki Bożej z Guadalupe, przybyła pierwsza grupa zakonnic.
Obejrzyj tę historię na zdjęciach i zobacz, jak siostry zakonne służą potrzebującym:
Dom dla ubogich osób starszych
W styczniu 1984 r. zaczęły służyć swoim pierwszym podopiecznym w budynku starego kościoła, jednocześnie podejmując budowę stałego domu, Villa Guadalupe. Na początku 1989 roku przy dźwięku fanfar uroczyście otwarł swoje podwoje Dom dla ubogich osób starszych Villa Guadalupe. Obecnie mieszka w nim ponad 50 Indian, Latynosów i innych osób w podeszłym wieku.
Siostry, wolontariusze i mieszkańcy stanowią dużą, różnorodną, pełną serdeczności rodzinę, co odczuwa się od momentu przekroczenia progu, na którym witają każdego mały terier Maxi „pilnujący” domu oraz ciekawski kot.
Villa Guadalupe położona jest wysoko na szczycie skarpy nad centrum miasteczka Gallup, w niezamierzony sposób przywołując symbolikę bycia bliżej Nieba z aniołami… i w pewien tajemniczy sposób jest to coś więcej niż tylko symbol.
Misją Sióstr jest pokorna służba „ przyjmowania osób starszych jak samego Jezusa Chrystusa , służenia im z miłością i szacunkiem, dopóki Bóg nie powoła ich do domu”.
Czytaj także: Siostry podwinęły rękawy habitów i wprowadziły się na Manhattan [galeria]
Anioły u Bram Niebios
Matka Rosario opowiada, że kiedy któryś z podopiecznych zaczyna tracić siły i zbliża się do kresu ziemskiego życia, Siostry zaczynają przy nim czuwać przez 24 godziny na dobę, nie odstępując ani na chwilę. Zmieniają się co 4 godziny, modląc się, troszcząc i pocieszając go, aż wyda ostatnie tchnienie. „Chcemy, aby nasza twarz była ostatnią rzeczą, jaką widzi, gdy przechodzi z tego świata na tamten, gdzie ponownie otworzy oczy i spojrzy na twarz Jezusa”.
Pociechą jest świadomość, że wszędzie, gdzie jest ubóstwo i cierpienie, obfituje Łaska. Od Południowego Bronksu po Kalkutę obecność Chrystusa można zawsze odnaleźć w sercach ubogich. Małe Siostry Ubogich niezłomnie kroczą z tymi, którzy są u schyłku życia i przygotowują się do ostatecznej podróży, często zapewniając im poziom opieki oraz poczucie godności i komfortu, daleko wykraczające poza to, czego doświadczyli w życiu. Chociaż więc bywają nazywane aniołami z Villa Guadalupe, są może nawet bardziej aniołami u Bram Niebios.
„Kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym tobie się odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych” (por. Łk 14,13-14).

...

Znakomita sluzba! Oni sa bardzo biedni.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Pon 8:57, 23 Lip 2018    Temat postu:

JEDYNY OCALAŁY Z WYMORDOWANEGO PLEMIENIA. OD PONAD 22 LAT ŻYJE SAMOTNIE
ŚWIAT Sobota, 21 lipca (17:55)
Udostępnij
Komentuj (528)
528
Do sieci trafiło nagranie, które wywołało sensację. Przedstawia mężczyznę usiłującego ściąć drzewo w środku Amazonii. To - jak ustalili naukowcy - około 50-latek, który od ponad 22 lat żyje samotnie. Jego plemię zostało wymordowane. Nazywany jest "człowiekiem z dziury".

/YouTube /Zrzut ekranu
/YouTube /Zrzut ekranu
Film powstał w brazylijskim regionie Rondônia. Ukazuje półnagiego mężczyznę, którego wiek oceniono na około 50 lat. Las, w którym żyje, jest otoczony przez farmy i rancza.

REKLAMA

Mężczyzna był obserwowany od 1996 roku - rok po masakrze, w której stracił bliskich. Brazylijska agencja zajmująca się ochroną praw Indian i ich dziedzictwa kulturowego (FUNAI) podkreśla, że nigdy wcześniej nie został jednak zarejestrowany w tak dokładny sposób, jak na najnowszym nagraniu.

O tubylcu nie wiadomo wiele, mimo że był on częstym tematem badań, artykułów czy książek. Uznaje się, że nikt ze świata zewnętrznego nie miał z nim kontaktu.


Naukowcy twierdzą, że jest on jedynym żywym członkiem plemienia wymordowanego w 1995 roku przez farmerów. Plemienia nigdy nie nazwano, nieznany jest także język, jakiego używali jego członkowie.

Mężczyzna ma się dobrze - mówi w rozmowie z The Guardian Altair Algayer z agencji FUNAI. Poluje, uprawia na swój użytek papaje i kukurydzę - dodaje.

Jest symbolem czegoś, co tracimy - ogromnej różnorodności - mówi Fiona Watson z organizacji non-profit zajmującej się prawami plemion.

...

Jeszcze dzis mamy eksterminacje Indian jak we wspanialy XIX wieku.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Pią 16:12, 20 Lip 2018    Temat postu:

Ostatni członek wymarłego plemienia odnaleziony w Puszczy Amazońskiej.

Brazylijska agencja zajmująca się ochroną praw Indian i ich dziedzictwa kulturowego (FUNAI) pokazała film, na którym widać ostatniego członka nieistniejącego już plemienia, które mieszkało kiedyś w Puszczy Amazońskiej. Mężczyzna prawdopodobnie żyje w samotności od 22 lat.

...

Prawdziwy dramat.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Pon 14:18, 11 Wrz 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Świat
Masakra plemienia w Brazylii. Górnicy "kroili ich ciała i wyrzucali do rzeki"
Masakra plemienia w Brazylii. Górnicy "kroili ich ciała i wyrzucali do rzeki"

1 godz. 53 minuty temu

​Masakra w Brazylii. Górnicy pracujący w kopalni złota spotkali członków jednego z plemion mieszkającego na tych obszarach. Mężczyźni zmasakrowali 10 członków plemienia - informuje dziennik "Independent". To już kolejna taka sytuacja. Aktywiści alarmują, że może dojść do ludobójstwa odizolowanych od świata grup.
Zdj. ilustracyjne
/FERNANDO BIZERRA JR /PAP/EPA


Sprawa wyszła na jaw, gdy górnicy wybrali się do baru przy granicy z Kolumbią. Tam zaczęli chwalić się morderstwami. Szczycili się tym, że kroili ciała i wyrzucali je do rzeki - mówi Leila Silvia Burger Sotto-Maior z agencji Funai, która pomaga pierwotnym plemionom w Brazylii.

Prokurator Pablo Luz de Beltrand poinformował, że wszczęto w tej sprawie śledztwo. Prawdopodobnie do zbrodni doszło nieopodal Vale do Javari, będącego jednym z największych rezerwatów w Brazylii. Terytoria są olbrzymie, a nasz dostęp jest ograniczony. Z niektórymi z plemion nie można się skontaktować, nawet agencja Funai ma niewiele informacji. To bardzo trudne śledztwo, które wymaga współpracy wszystkich departamentów - zaznaczył prokurator.

To już drugie tak trudne śledztwo, które prokuratura wszczęła w tym roku. W lutym w tym samym regionie także doszło do morderstw rdzennych ludów. Wcześniej nie dochodziło do takich sytuacji - mówi Beltrand.

Aktywiści zwracają uwagę, że z powodu ograniczonych informacji o regionie, liczba egzekucji amazońskich plemion może być większa. Jeśli doniesienia się potwierdzą, to będzie to kolejna porażka brazylijskiego rządu, który nie potrafi zapewnić bezpieczeństwa rdzennym ludom, a przecież to jest zapisane w konstytucji - mówił Sarah Shenker z Survival International.

Brazylijski rząd w tym roku ograniczył finansowanie placówek, które utrzymywały kontakty z plemionami w kraju. W kwietniu trzeba było zamknąć pięć z 19 baz, które monitorują działania plemion. Trzy z zamkniętych placówek znajdowały się w Vale do Javari, gdzie górnicy zabili 10 osób.

Szacuje się, że w Brazylii żyją nawet 103 odizolowane od świata plemiona.

(az)

...

Zagłada Indian trwa. To nie jest czas przeszly.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Sob 10:01, 11 Mar 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Świat
Indianie nie chcą rurociągu. Protestują przed Białym Domem
Indianie nie chcą rurociągu. Protestują przed Białym Domem

Wczoraj, 10 marca (21:15)

​Indianie z Dakoty Północnej nie dają za wygraną. I protestują przed Białym Domem przeciwko budowie ropociągu, który ma przebiegać w pobliżu ich rezerwatu. Donald Trump chce postawić jednak na swoim. Już w pierwszych dniach swojej prezydentury podpisał rozporządzenie w sprawie budowy kontrowersyjnych rurociągów, które wcześniej oprotestowali ekolodzy, a także Indianie.
Indianie protestują przed Białym Domem
/Paweł Żuchowski /RMF FM

Indianie z Dakoty Północnej protestują przed Białym Domem przeciwko budowie ropociągu, który ma przebiegać w pobliżu ich rezerwatu. /Paweł Żuchowski, RMF FM

Ropociąg Dacota Access, który ma mieć 2 tysiące kilometrów jest niemal ukończony. Kością niezgody jest właśnie fragment tuż obok rezerwatu Siuksów. Cała ta inwestycja ma pochłonąć niemal 4 miliardy dolarów. Ropociąg miałby zostać położony pod dnem rzeki Missouri.

Indianie z rezerwatu Standing Rock przywołują starą legendę o czarnym wężu, który ma zanieczyścić ich ziemię i wodę, którą czerpią właśnie z tej rzeki. Obawiają się katastrofy ekologicznej. Podkreślają też, że ropociąg ma powstać na świętej ziemi. Tam, według nich, leżą prochy ich przodków. Chociaż według wielu ekspertów jest to nieprawda. W każdym razie Indianie zapowiadają, że nie zamierzają odpuścić. Chcą protestować do skutku.

Do Waszyngtonu przyjechała naprawdę duża grupa Indian z różnych plemion. Rozbili wioskę indiańską, czyli Tipi Camp w jednym z najbardziej reprezentacyjnych i najważniejszych miejsc stolicy USA - tuż obok Monumentu Waszyngtona. Przy okazji wioska stała się wielką atrakcją turystyczną.

Indianie uważają, że biały człowiek chce kolejny raz ich okraść. W 1868 roku podpisali specjalny traktat, według którego tereny na zachód od rzeki Missouri miały należeć właśnie do nich. Ale oczywiście zapisy tego dokumentu zostały złamane. Utworzono kilka rezerwatów.

W 1980 roku Sąd Najwyższy potwierdził w swym orzeczeniu, że Indianie zostali oszukani. Przyznano im odszkodowanie. Ale Indianie nie chcą tych pieniędzy. Dziś to już grubo ponad miliard dolarów. Nie przyjmują ich dlatego, że woleliby zwrotu terenów, które zostały im skradzione.
Indianie z Dakoty Północnej protestują przed Białym Domem (9 zdjęć)




+ 6

Sprawa jest bardzo trudna i pewnie nie szybko będzie rozwiązana. Donald Trump raczej nie jest skłonny ustąpić z ropociągiem i sprawić, by został on poprowadzony inną drogą. Uważa, że to jest w interesie Ameryki.

To nie jest tak, że Indianie dopiero teraz zaczęli protestować. Budowie ropociągu w pobliżu ich rezerwatu sprzeciwiają się od dawna. W ubiegłym roku w czasie protestów doszło nawet do starć z policją.

W grudniu, niemal przed samym końcem swojej prezydentury, Barack Obama zablokował inwestycję. Wówczas Indianie bardzo się ucieszyli, bo ówczesna administracja uznała, że trzeba wytyczyć inną trasę dla ropociągu.

W pierwszych dniach prezydentury nowe rozporządzenie w tej sprawie podpisał Donald Trump, który ma inne zdanie niż Obama.

(łł)
Paweł Żuchowski

...

Trzeba rozwazyc madrze.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Pią 13:28, 28 Paź 2016    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Świat
Władze tłumią protest Indian przeciw budowie ropociągu
Władze tłumią protest Indian przeciw budowie ropociągu

Dzisiaj, 28 października (06:30)

Trwający od kilku miesięcy protest Indian w stanie Dakota Północna przeciw budowie ropociągu grozi siłową konfrontacją. Około 200 protestujących okupuje tam prywatne tereny domagając się przerwania inwestycji. Władze przystąpiły do likwidacji ogniska protestu.
Protest Indian w stanie Dakota Północna
/SHAWN THEW /PAP/EPA

Przedmiotem sporu jest budowany kosztem 3,8 miliarda dolarów ropociąg, znany pod skrótem DAPL (Dakota Access Pipeline), którym ma płynąć ropa z łupków z Północnej Dakoty do Patoka w stanie Illinois, skąd będzie transportowana do rafinerii nad Zatoką Meksykańską. Indianie z plemienia Standing Rock Sioux mieszkający w Dakocie Płn. twierdzą, że ropociąg grozi zanieczyszczeniem wody pitnej doprowadzanej z rzeki Missouri i bezczeszczeniem ich świętych miejsc.

Latem tego roku Indianie wnieśli pozew przeciw budowie ropociągu, argumentując, że rozpoczęto ją bez konsultacji z samorządem Standing Rock Sioux. Sąd federalny w Waszyngtonie wydał orzeczenie na niekorzyść plemienia. Ponad 1000 Indian, w tym przedstawiciele innych plemion, i solidaryzujących się z nimi działaczy rozbiło obozowisko na terenie budowy.

Przeciw inwestycji protestują także zwolennicy restrykcji na eksploatację tradycyjnych źródeł energii, jak ropa i węgiel, które przyczyniają się do niebezpiecznego w skutkach ocieplania się klimatu. W obozie protestujących zjawili się m.in. znani lewicowi politycy, jak senator Bernie Sanders, afroamerykański przywódca Jesse Jackson, i kandydatka Partii Zielonych w tegorocznych wyborach, Jill Stein. Na teren budowy przyjechali zaangażowani politycznie aktorzy, jak Mark Ruffalo i Shailene Woodley.

Władze aresztowały ponad 260 uczestników protestu. W czwartek wojsko w pojazdach opancerzonych i policja w oporządzeniu do tłumienia rozruchów (w hełmach, kamizelkach kuloodpornych i z tarczami) przystąpiły do likwidacji obozowiska. Operację rozpoczęto nazajutrz po tym jak demonstranci odmówili dobrowolnego opuszczenia okupowanych terenów, będących własnością budowniczego ropociągu, firmy Energy Transfer Partners.

Wodzowie plemienia Standing Rock Sioux zapowiadają, że nawet jeśli nastąpią kolejne aresztowania, protest będzie kontynuowany.

W Dakocie Północnej znajduje się rezerwat Pine Ridge, znany jako jedno z najbiedniejszych miejsce w USA. W latach 70. ubiegłego wieku był on terenem radykalnego ruchu Indian domagających się uznania ich praw wynikających z traktatów zawieranych przez rząd USA z plemionami, które były systematycznie łamane.

...

Wyrzut sumienia.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Pią 16:17, 16 Wrz 2016    Temat postu:

Ostatnia bitwa Indian Dakota. Nafciarze krytykują wstrzymanie budowy rurociągu
wyślij
drukuj
pch,az | publikacja: 16.09.2016 | aktualizacja: 07:11 wyślij
drukuj
Przeciwko budowie rurociągu protestują Indianie mieszkający w północnej Dakocie (fot. PAP/EPA/SHAWN THEW)
Amerykańska branża paliwowa krytykuje Biały Dom za decyzję o wstrzymaniu budowy rurociągu, którego trasa przebiegać ma od Północnej Dakoty do Illinois. Powodem takiej decyzji władz są protesty Indian, rdzennych mieszkańców USA. Paliwowi biznesmeni uważają, że rząd przekroczył swoje uprawnienia.

Kontrowersyjny rurociag przez święte tereny Siuksów ma zielone światło
Przeciwko decyzji Białego Domu protestują nie tylko przedstawiciele przemysłu naftowego, ale również pracodawcy. Uważają oni, że dzięki rurociągowi powstanie nawet 12 tysięcy mniejsc pracy, a tylko w najbliższym czasie przyniesie on gospodarce 156 milionów dolarów zysku. Przeciwnicy z kolei twierdzą, że kwestie ochrony środowiska są ważniejsze niż korzyści ekonomiczne.

Dakotowie walczą o Missouri

Przeciwko budowie rurociągu protestują Indianie mieszkający w północnej Dakocie. Wspierają ich aktywiści z całego świata. Nie obyło się bez aresztowań. Rdzenni mieszkańcy USA uważają, że inwestycja zagraża m.in. rzece Missouri, która jest dla nich źródłem wody pitnej. Podkreślają, że budowa przekracza granice rezerwatu.

Strategiczna inwestycja

Amerykańskie media uważają, że w tej chwili nie ma pomysłu aby pogodzić obie strony konfliktu, który nabrał światowego rozgłosu. Wartość tego projektu oceniana jest na blisko cztery miliardy dolarów. Rurociąg ma mieć długość około dwóch tysięcy kilometrów. Inwestycja ta w przyszłości ma zmniejszyć koszty transportu ropy z Pólnocnej Dakoty do środkowych części kraju. Dzięki temu cena surowca będzie niższa, co pozwoli skuteczniej konkurować z ropą sprowadzaną z Kanady. IAR

...

Kolejny taki fakt.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Sob 21:34, 10 Wrz 2016    Temat postu:

Kontrowersyjny rurociag przez święte tereny Siuksów ma zielone światło
wyślij
drukuj
rt, kaien | publikacja: 09.09.2016 | aktualizacja: 22:26 wyślij
drukuj
Pomimo protestów rurociąg będzie budowany (fot. Christopher Furlong/Getty Images)
Amerykański sędzia odrzucił wniosek o wstrzymanie budowy kontrowersyjnego ropociągu. Przeciwko budowie rurociągu Dakota Access Pipeline protestuje ponad 200 indiańskich plemion oraz grup środowiskowych.

Ostatnia wojna Siouxsów. Tym razem walczą przeciwko wielkiej rurze
Rurociąg ma przebiegać przez wiejskie tereny stanu Północna Dakota, niedaleko ziem, które przez członków plemienia Siuksów są uznawane za święte. Mający kosztować 3,7 miliarda dolarów rurociąg będzie przebiegał przez cztery stany i ma mieć około 1900 kilometrów długości.

Sędzia James Boasberg zasądził, że Korpus Inżynieryjny amerykańskiej armii „prawdopodobnie” zastosował się do prawa federalnego, kiedy wydawał pozwolenia na budowę firmie Energy Transfer Partners z Teksasu, która prowadzi budowę rurociągu.
#wieszwiecej | Polub nas
Ropa naftowa wydobywana na terenie Formacji Bakkena, ma być przesyłana rurociągiem do rafinerii znajdujących się na amerykańskim wybrzeżu Zatoki Meksykańskiej.

Amerykański Departament Sprawiedliwości wezwał przedsiębiorstwo energetyczne do dobrowolnego czasowego wstrzymania budowy rurociągu w odległości 20 mil od jeziora Oahe, które jest uważane za święte przez rdzenne plemiona w regionie. BBC

...

Naprawde swiete tereny? Czy jak zwykle chodzi o kase?
BRMTvonUngern
PostWysłany: Pią 11:43, 05 Sie 2016    Temat postu:

w Kanadzie zbada specjalna komisja
grz/
2016-08-05, 08:41
Kanadyjski rząd powołał specjalną komisję, która zajmie się setkami spraw zaginionych i zamordowanych kobiet indiańskich i inuickich. W latach 1980-2012, według danych policji, ok. 1200 dziewczynek i kobiet z indiańskich i inuickich plemion zostało zamordowanych lub zaginęło. Komisja ma ustalić czemu te sprawy pozostają przez lata niewyjaśnione.
Flickr/Franco Folini/CC BY 2.0

Świat
Kanadyjski sędzia nakazał publikację wyroku...

Świat
Kanadyjski sędzia nakazał publikację wyroku...

Dotychczas wyjaśnieniem problemu zwanego w skrócie MMIW (Missing and Murdered Indigenous Women - zaginionych i zamordowanych kobiet rdzennych mieszkańców) nikt w Kanadzie się nie zajmował.


W 2004 roku Amnesty International opublikowała raport „Ukradzione Siostry”, opisujący dziewięć morderstw i wskazujący na historyczne uwarunkowania stosunku do Indian w Kanadzie. W latach 1980-2012, według danych policji, ok. 1200 dziewczynek i kobiet z indiańskich i inuickich plemion zostało zamordowanych lub zaginęło. Według Kanadyjskiego Stowarzyszenia Kobiet Pierwotnych Narodów (Native Women's Association of Canada - NWAC), rejestrującego tego typu przypadki, ta liczba przekracza 4 tysiące.



Na wydatki komisji przeznaczono 53,8 mln dolarów


W tym tygodniu rząd Kanady, zgodnie z obietnicami wyborczymi premiera Justina Trudeau, powołał specjalną komisję, która rozpocznie pracę 1 września i ma do końca 2018 roku przeprowadzić dochodzenie w sprawie kobiet ginących bez śladu. Na wydatki komisji przeznaczono 53,8 mln dolarów kanadyjskich. Poprzedni rząd Stephena Harpera był przeciwny powoływaniu takiej komisji śledczej tłumacząc, że sprawami zaginięć i morderstw powinna zajmować się policja.


Indianie i Inuici zwracają od wielu lat uwagę, że to problem bardziej systemowy, wskazując m.in. na rasistowskie postawy części policjantów, którzy bagatelizują zgłoszenia rodzin. Stąd pojawiają się takie przypadki jak kobiety w Halifaksie, która miała ranę postrzałową z tyłu głowy, a policja stwierdziła samobójstwo. Problem związany jest z uprzedzeniami wobec pierwotnych mieszkańców Kanady, a także z obecną wśród nich przemocą w rodzinie, alkoholizmem oraz niedoinwestowaniem edukacji i opieki zdrowotnej.


W pierwszej połowie roku odbyły się spotkania przedstawicieli rządu z rdzennymi mieszkańcami. Podczas nich rodziny zaginionych kobiet skarżyły się na zaniedbania ze strony policji. W grudniu 2015 roku szef policji federalnej RCMP Bob Paulson przyznał, że prawdą jest to o czym od lat mówią Indianie, że wśród policjantów występuje problem rasizmu.


Nowa komisja ma nie tyle zastępować policję, ile zidentyfikować przyczyny tak wielu przypadków zaginięć i morderstw. Indianki stanowią 4,3 proc. kanadyjskiej populacji kobiet, ale są ofiarami aż 16 proc. morderstw popełnionych na nich.



Sędzia indiańskiego pochodzenia


Gronu pięciu komisarzy prawników będzie przewodniczyć Marion Buller, pierwsza w Kolumbii Brytyjskiej sędzia indiańskiego pochodzenia.


To właśnie w Kolumbii Brytyjskiej, wzdłuż autostrady nr 16, na ponad 700 kilometrach nazywanych Highway of Tears (Autostradą Łez) zdarza się najwięcej przypadków zaginięć i morderstw. Autostrada przebiega przez obszary, na których mieszkają Indianie, często żyjący w biedzie. Wielu specjalistów wskazuje, że ze względu na brak komunikacji publicznej na autostradzie, młode indiańskie kobiety, które próbują dojechać do większych ośrodków w poszukiwaniu pracy, korzystają z autostopu. Dla wielu kończy się to śmiercią, a jak wielokrotnie sygnalizowały kanadyjskie media, część z nich jest zmuszana do świadczenia usług seksualnych.


Powołanie komisji śledczej to drugie w ostatnich latach przedsięwzięcie, którego celem jest opisanie ciemnej karty w historii Kanady i relacji władz z rdzennymi mieszkańcami kraju. Zakończone w ubiegłym roku prace Komisji Prawdy i Pojednania, dokumentujące 150 lat przymusowych szkół dla indiańskich dzieci (tzw. residential schools), pokazały obraz zaplanowanego niszczenia języka i kultury, prześladowań i przemocy. Ostatnie szkoły, przez które przeszło ok. 150 tys. dzieci, zamykano dopiero w latach 90.


PAP

...

Straszne rzeczy wychodza...
BRMTvonUngern
PostWysłany: Sob 17:21, 02 Lip 2016    Temat postu:

Pomóż plemieniu Munduruku walczyć z brazylijskim rządem. Podpisz petycję w obronie Amazonii
po/kan
2016-07-02, 15:13
Ponieważ brazylijski rząd pozwolił na budowę zapór hydroelektrycznych na rzece Tapajós, znajdującej się w sercu Puszczy Amazońskiej, terytorium przez wieki zamieszkiwane przez członków plemienia Munduruku może zniknąć. W obronie swojej egzystencji plemię Munduruku apeluje do całego świata o wsparcie. Odpowiedziało już niemal milion osób.
Instagram.com/greenpeaceuk

Technologie i Medycyna
Rio - odkryto "superbakterię". Ryzyko zgonu...

Plemię Munduruku to 13 tys. mężczyzn, kobiet i dzieci, którzy żyją w pobliżu mierzącej 850 kilometrów rzeki Tapajós i jej dopływów znajdujących się w północnej i środkowo-wschodniej Brazylii.



Jeśli rządowy projekt budowy w tym regionie rzeczywiście ruszy, większa część ich wiosek może zniknąć, a w ich miejsce pojawią się wielomilionowe inwestycje.



Niszczenie ekosystemu i tradycyjnego trybu życia



Jeżeli zapora São Luiz do Tapajós powstanie, będzie trzecią największą w Brazylii, z budżetem szacowanym na 30 miliardów realów brazylijskich (około 11 miliardów dolarów). Tama spowoduje zalanie znacznej części Sawré Muybu (terytorium uznawanego przez Munduruku jako święte, a nigdy nie uznane przez rząd brazylijski). Oznacza to, że życie na tym terenie nie będzie możliwe. Prognozowane jest zmniejszenie populacji ryb i dzikich zwierząt – niezbędnych do przetrwania dla mieszkań okolicznych wiosek.



Życie ludu Munduruku jest całkowicie uzależnione od pobliskiej rzeki. Umożliwia im transport, zachowanie kultury, odprawianie rytuałów i dostarczanie jedzenia. Utrata rzeki wiązałaby się więc z utratą tradycyjnego trybu życia.

Plemię apeluje o wsparcie w wywieraniu presji na brazylijskim rządzie. Do tej pory odzew jest na prawdę imponujący, a na stronie internetowej heartoftheamazon.org zebrać udało się już ponad 820 tys. podpisów wspierających walkę o ochronę Amazonii i przetrwanie członków plemienia Munduruku.

W Brazylii żyje obecnie niecałe 900 tysięcy Indian, stanowiąc tym samym znikomy procent (około 0,4-0,5) ludności. Życia autochtonom nie ułatwia też rząd oraz prezydent Dilma Rousseff, oskarżani o celowe opóźnianie procesów przyznawania ziem rdzennym mieszkańcom Brazylii.

polsatnews.pl, iberoameryka.com, heartoftheamazon.org

..

Buduja jakies piramidy.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Czw 21:36, 25 Lut 2016    Temat postu:

Tysiące zabitych i zaginionych kobiet - Kanada chce się rozliczyć z ataków na rdzenną ludność
oprac.Małgorzata Gorol
25 lutego 2016, 17:09
• Władze Kanady obiecały śledztwo ws. zabitych i zaginionych Indianek i Inuitek
• Ofiar wśród kobiet rdzennych społeczności może być nawet 4 tys.
• Aktywiści od lat alarmują, że znalazły się one w grupie ryzyka
• Władzom wytyka się dyskryminację pierwotnych mieszkańców Kanady

Amanda Bartlett ma ciemnobrązowe oczy i czarne krótkie włosy. Rodzina szuka jej od 1997 r. Gdy dziewczyna zaginęła, miała 17 lat. Claudette Osborne przepadła bez wieści w 2008 r., miała wówczas 22 lata i była już matką czwórki dzieci. Jej bliscy przyznają, że miała problemy z narkotykami. Próbują ją jednak odnaleźć ze wszystkich sił - wyznaczyli nawet 20 tys. dolarów nagrody z informację, gdzie jest Claudette. Marie Kreiser ma charakterystyczny tatuaż na lewym nadgarstku - literę "M". Miała 49 lat, gdy zaginęła - był rok 1987. Do dziś nie wiadomo, co się dzieje z tą matką pięciorga dzieci.

Wszystkie te kobiety dzieli wiele, ale łączy jedno - należały do różnych grup rdzennej ludności Kanady, Indian, Inuitów czy Metysów.

Na stronie Kanadyjskiego Stowarzyszenia Kobiet Rdzennej Ludności (NWAC), które zamieściło informacje o zaginionych, są w sumie dane kilkunastu kobiet. Ale to i tak zaledwie kropla w morzu. Według statystyk kanadyjskiej policji w ciągu ostatnich trzech dekad zostało zamordowanych lub zaginęło w sumie ok. 1200 kobiet wywodzących się z autochtonicznych grup. NWAC podaje jednak dużo wyższą liczbę ofiar - 4 tys. Już ta rozbieżność pokazuje część problemu.

Patologia rodzi patologię

Kobiety rdzennej ludności Kanady są kilkakrotnie bardziej narażone na to, że padną ofiarą morderstwa niż inne mieszkanki tego kraju. Według rządowych danych za rok 2014, które w listopadzie przytaczała kanadyjska stacja CBC, aż sześciokrotnie. To zagrożenie dotyczy zresztą również autochtonicznych mężczyzn. Jak podawało CBC, dwa lata temu aż 23 proc. wszystkich ofiar zabójstw w kraju to osoby należące do grup rdzennej ludności, przy czym stanowią one zaledwie około 5 proc. populacji Kanady. Spory (32 proc.) był również odsetek autochtonów wśród oskarżonych o mordy. Jak to się stało, że rdzenna ludność Kanady wpadła w taki wir przemocy?

Organizacje Indian oraz obrońcy praw człowieka wymieniają cały szereg przyczyn fatalnej sytuacji autochtonicznych mieszkanek Kanady, które sprawiają, że są one bardziej zagrożone. Większość z nich wydaje się jednak sprowadzać do jednego - rasizmu i dyskryminacji, które wystawiły kobiety na większe ryzyko, zepchnęły część rdzennej kanadyjskiej ludności na margines społeczny lub sprawiły, że sprawcy ataków czuli się bezkarni. A korzenie takiego stanu są naprawdę głębokie.

...

Co tez sie dzieje...
BRMTvonUngern
PostWysłany: Sob 17:26, 01 Sie 2015    Temat postu:

Szyfr kanadyjskich Indian, którego nigdy nie złamali Niemcy

Podczas drugiej wojny światowej ok. 3 tys. kanadyjskich Indian służyło w armii - EVA HAMBACH / AFP

Nieznana rola kanadyjskich Indian w zwycięstwie nad hitlerowskimi Niemcami jest tematem filmu, do którego właśnie zakończyły się zdjęcia. Kanadyjczycy odkrywają, jak istotne dla zwycięstwa były indiańskie języki.

Historia amerykańskich "code talkers", Indian używających m.in. języka nawaho do szyfrowanej komunikacji podczas II wojny światowej na Pacyfiku jest już dobrze znana, opowiedziana m.in. w filmie "The Windtalkers" z 2002 r. Ale nawaho (a także inne języki – Komanczów, czy Czoktawów), to niejedyne indiańskie języki wykorzystywane do bezpiecznego przesyłania wiadomości. Wojska aliantów korzystały także z pomocy kanadyjskich Indian Cree, a Niemcy nie byli w stanie złamać opracowanego przez nich szyfru.
REKLAMA


Cała historia bezpiecznych indiańskich szyfrów zaczęła się od tego, że amerykański oficer usłyszał przypadkiem żołnierzy rozmawiających w języku czoktaw.

Tajemnica przed rodziną

Film dokumentalny "Cree Code Talker", kręcony przez Alexandrę Lazarowich, to historia Charlesa "Checkersa" Tomkinsa z Grouard w Albercie i jego kolegów. Reżyserka jest kuzynką Tomkinsa. Film będzie gotowy w marcu przyszłego roku.

Tomkins swoją wojenną historię trzymał w tajemnicy nawet przed rodziną, chociaż fakt istnienia szyfrantów Cree został odtajniony w 1963 r. Jak podano na stronie internetowej Southpeacenews.com babcia Tomkinsa była Indianką Cree, jego dziadek był biały – ale swobodnie używał języka Cree. Tomkins sam zgłosił się do służby wojskowej w maju 1940 r.

Praca z Ósmą Armią Powietrzną

Jak opowiada brat Tomkinsa, Frank, w nagraniu dostępnym na stronie Thememoryproject.com, szyfrancka służba Charlesa zaczęła się od rozmowy z oficerem armii amerykańskiej, który podszedł do niego i zapytał, ilu zna Cree mówiących jednocześnie po angielsku. Ten wspomniał o innym swoim bracie oraz kilku znajomych.

W efekcie tej rozmowy Charles Tomkins, po odbyciu szkolenia podstawowego w Kanadzie, został wysłany do Wielkiej Brytanii, do dowództwa armii kanadyjskiej. Nawet jego dowódca nie wiedział, po co młody żołnierz został wezwany do Londynu. Dopiero na miejscu Tomkins dowiedział się, że razem z grupą żołnierzy mówiących w języku Cree mają ułożyć system szyfrów wykorzystujących właśnie ten indiański język – od ułożenia kodowych określeń dla poszczególnych typów samolotów po nazwy lotnisk. Tomkins i jego koledzy pracowali ostatecznie z amerykańską Ósmą Armią Powietrzną.

"Mała strzelba, która szybko strzela"

Jak napisał Marc Montgomery w artykule dostępnym na stronie internetowej Radio Canada International, np. dla określenia karabinów maszynowych szyfranci Cree wymyślili słowo, które można przetłumaczyć jako "mała strzelba, która szybko strzela", zaś na określenie myśliwców Mosquito (komar) używano po prostu indiańskiego słowa "sakimes" (komar).

Wspomnienia wielu kanadyjskich szyfrantów Cree nigdy nie zostały spisane. Informacje o Tomkinsie Lazarowich odnalazła zresztą nie w archiwach kanadyjskich, ale w archiwach sił zbrojnych USA. Jak mówiła w wywiadzie dla radia CBC, dla Indian Cree, takich jak ona, wiedza o tym, że ich własny język pomógł pokonać hitlerowskie Niemcy jest powodem do dumy. Samego Tomkinsa nagrano tylko raz – w 2003 r., gdy miał 85 lat, rozmawiali z nim przedstawiciele waszyngtońskiego Smithsonian Institution.

Niedocenieni "code talkers"

Kanadyjski rząd nigdy nie wyraził oficjalnych podziękowań dla "code talkers", chociaż wzmiankę o Tomkinsie można znaleźć na stronach internetowych kanadyjskiego rządu. Natomiast w USA w 2008 r. przyjęto specjalną ustawę uznającą zasługi Indian - Code Talkers Recognition Act. W listopadzie 2013 roku wszystkie plemiona, których członkowie brali udział w wojnie jako indiańscy szyfranci, zostały uhonorowane Złotym Medalem Kongresu.

Podczas drugiej wojny światowej ok. 3 tys. kanadyjskich Indian służyło w armii, mimo że Indianie mieszkający w rezerwatach aż do 1960 r. nie byli uznawani za kanadyjskich obywateli.

Kanadyjski paradoks

Tomkins – podobnie jak inni indiańscy szyfranci – chodził do tzw. residential school, przymusowej szkoły dla indiańskich dzieci. Niedawno ukazał się raport Komisji Prawdy i Pojednania, który opisał jak w ciągu 150 lat istnienia residential schools, prowadzonych na zlecenie kanadyjskiego rządu przez rozmaite Kościoły, wynaradawiano Indian, pozbawiając ich prawa używania własnych języków i własnych obyczajów.

Jak zwracała uwagę Lazarowich w wywiadzie dla CBC, paradoksem jest to, że wojnę pomogli wygrać Indianie, dzięki językowi, który w Kanadzie próbowano zniszczyć.

...

Niezwykle historie.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Nie 12:13, 12 Lip 2015    Temat postu:

Kanadyjscy Indianie wkraczają do polityki


Kanadyjscy Indianie stali się siłą, której politycy nie mogą już ignorować, a ich głosy będą kluczowe w październikowych wyborach federalnych – takie wnioski wyciągają analitycy.

W Montrealu zakończyło się w czwartek trzydniowa doroczne spotkanie Zgromadzenia Pierwszych Narodów (Assembly of First Nations - AFN), grupującego wodzów kanadyjskich Indian. To największa organizacja tzw. Pierwszych Narodów w Kanadzie. Politycznym wydarzeniem stało się wystąpienie Pierre'a Bellegarde'a, nowego szefa AFN, który wezwał Indian do masowego udziału w wyborach. Część wodzów wezwała też do głosowania przeciwko konserwatystom premiera Stephena Harpera. Według szacunków głosy Indian mogą wpłynąć na wyniki w 51 z 308 obwodów wyborczych.
REKLAMA


Indianie dotychczas brali niewielki udział w wyborach, ale w ostatnich dwóch latach kanadyjskie media coraz częściej poruszają sprawy Pierwszych Narodów - jak zauważył John Lagimodiere, wydawca miesięcznika "Eagle Feather News", poświęconego problemom ludności autochtońskiej. Dla Lagimodiere'a, cytowanego przez portal telewizji CBC, to "przełomowa chwila w kanadyjskiej historii", a wśród Indian jest już duża grupa wykształconych młodych ludzi, która zdaje sobie sprawę, że aby mieć coś do powiedzenia, musi brać udział w wyborach.

Indianie, Inuici i Metysi stanowią 4,3 proc. ludności Kanady, przy tym sami Indianie to ponad 850 tys. osób, czyli 2,6 proc. Kanadyjczyków - według spisu powszechnego z 2011 r. (Dla porównania: polskie korzenie ma w Kanadzie ok. 3 proc. ludności.) Autochtoni to także najszybciej rosnąca grupa w Kanadzie – w latach 2006-11 r. powiększyła się o 20,1 proc., podczas gdy grupy ludności o innym pochodzeniu etnicznym – o 5,2 proc.

Ten wzrost liczby i politycznej aktywności Indian zauważyli politycy, na razie opozycyjni. Na spotkaniu AFN byli liderzy dwóch największych opozycyjnych partii – Nowych Demokratów (Tom Mulcair) i liberałów (Justin Trudeau), którzy w swoich wystąpieniach obiecywali naprawę stosunków z Indianami. Media zwróciły uwagę, że zabrakło ministra Bernarda Valcourta, odpowiedzialnego za sprawy pierwotnych narodów Kanady.

Indianie, szczególnie w społecznościach położonych daleko od większych ośrodków często jednak nie mają dokumentów pozwalających na udział w głosowaniu. W dodatku niedawne zmiany w prawie przeprowadzone przez konserwatywny rząd uniemożliwiają wykorzystanie np. poręczania za kogoś, że jest uprawniony do głosowania. Dlatego pojawiła się np. specjalna strona na Facebooku (First Nations Rock the Vote), której celem jest zachęcenie Indian do udziału w wyborach oraz pomoc w przygotowaniu dokumentów poświadczających tożsamość.

Ta polityczna ewolucja jest zaskoczeniem dla przeciętnych Kanadyjczyków, z których wielu uważa Indian za finansowanych przez rząd alkoholików. Trudną prawdą był dla nich opublikowany niedawno raport Komisji Prawdy i Pojednania o tzw. residential schools, istniejących przez 150 lat, do połowy lat 90. XX wieku. W szkołach przymusowo znalazło się 150 tys. dzieci indiańskich i inuickich, którym zakazywano używania własnego języka i obyczajów. Dzieci maltretowano, wykorzystywano seksualnie. Specjaliści zwracali wielokrotnie uwagę, że problemy alkoholowe wielu Indian to właśnie jeden z efektów "residential schools".

Wielu Kanadyjczyków nie chce też pogodzić się z faktem, że Kanada powstała na terenach indiańskich. Obecna pozycja Kanady na rynku ropy naftowej jest np. konsekwencją eksploatacji piasków bitumicznych, a te często znajdują się na terenach, do których prawa, na podstawie zawieranych ponad sto lat temu traktatów, nadal mają Indianie, choć nie mają żadnych korzyści. Ich sprzeciw wobec trudnych ekologicznie projektów jest przez analityków uważany za jedną z kluczowych kwestii w tegorocznych wyborach.

Jeszcze na początku 2013 r. część Indian chciała rozmawiać z rządem federalnym, a w Ottawie odbyły się rozmowy premiera Harpera z częścią indiańskich wodzów, w tym z ówczesnym szefem AFN Shawnem Atleo. Czas pokazał, że do żadnych istotnych zmian nie doszło, rząd federalny nie rezygnuje z projektów eksploatacji surowców, więc Indianie zaczęli zawierać sojusze międzynarodowe – ponad dwa lata temu porozumieli się z Indianami w USA w sprawie utrudniania budowy rurociągu Keystone XL.

Tradycynie kanadyjscy politycy przed wyborami szukają wsparcia wśród dużych liczebnie grup imigrantów. Dotychczas oznaczało to pozyskiwanie głosów np. wśród Kanadyjczyków pochodzenia azjatyckiego. Teraz na znaczeniu zyskali rdzenni Kanadyjczycy.

...

Przeżyło ich więcej niż w USA ale też mało.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Pią 15:34, 26 Cze 2015    Temat postu:

The Economist
The Economist
Słowa już nie wystarczą
Grupa dziewcząt, pochodzacych z rdzennych kanadyjskich plemion, w jednej ze szkół w 1940 r. - Reuters

Przez ponad sto lat rządy Kanady zabierały dzieci rdzennych mieszkańców z ich domów i umieszczały je w szkołach z internatem stworzonych na wzór wiktoriańskich przytułków, gdzie często padały ofiarą przemocy, a nawet ginęły.

Od 1883 do 1998 roku około 150 tys. dzieci przeszło przez 139 tych dickensowskich placówek. W latach 40. XX wieku znajdowała się w nich blisko jedna trzecia rdzennych dzieci w wieku szkolnym. Połowa z nich padła ofiarą przemocy fizycznej lub seksualnej, a około 6 tys. zmarło. Dziś 1,4 mln rdzennych mieszkańców Kanady ma niższe średnie zarobki, a także częściej trafia do więzienia, popełnia samobójstwa i choruje niż przeciętna wśród całej ludności. Jednym z powodów są te okrutne szkoły.

W 2008 roku utworzono "komisję prawdy i pojednania" w ramach ugody dotyczącej pozwu zbiorowego ofiar przeciwko rządowi i Kościołom, które kierowały szkołami. Rząd wypłacił dotąd 4,4 mld dolarów kanadyjskich odszkodowania.
2d69512c-7333-4488-adb0-e16c28f730d0
Reuters

2 czerwca, po siedmiu latach składania w sądzie koszmarnych niekiedy zeznań, komisja wydała 94 rekomendacje. Mają one jako całość stanowić plan pojednania między nierdzennymi Kanadyjczykami z trzema grupami tubylczych mieszkańców: Indian kanadyjskich (odpowiedników Indian amerykańskich w Stanach Zjednoczonych), Inuitów oraz Metysów (mieszanych rasowo potomków francuskich osadników).

Politykę przymusowej asymilacji wprowadziła Wielka Brytania, a rządy Kanady kontynuowały ją po uzyskaniu w 1867 roku autonomii. Jej celem była próba wytępienia rdzennych narodów jako odrębnych grup prawnych, kulturowych i religijnych.
2d69512c-7333-4488-adb0-e16c28f730d0
Reuters

Szkoły z internatami stanowiły element tego projektu, który komisja określiła jako "ludobójstwo kulturalne". Kanada ostatecznie zrezygnowała z tej polityki; uchwalona w 1982 roku konstytucja uznała prawa rdzennych narodów.

Komisja domaga się ambitnego programu zadośćuczynienia, który wykracza daleko poza szkody spowodowane przez szkoły z internatem. Wiele rekomendacji dotyczy sposobu nauczania historii w Kanadzie. Postulują one wprowadzenie zmian do podręczników, by odzwierciedlić wkład rdzennych grup w budowanie kraju, zwłaszcza w latach kolonizacji, gdy europejscy osadnicy potrzebowali ich pomocy, aby przeżyć. Ten okres, jak również późniejsza historia prześladowań, powinny znaleźć się w programie wszystkich szkół podstawowych – twierdzi komisja.
2d69512c-7333-4488-adb0-e16c28f730d0
Reuters

Komisja wzywa rząd i Kościoły do zarzucenia "doktryny odkrycia" – idei z XV wieku, zaaprobowanej swego czasu przez Kościół katolicki – głoszącej, że Europejczycy mieli prawo kolonizować ziemie, które odkryli.

Zerwanie z tą doktryną nie odwróci wywłaszczeń tubylczych ziem, ale pomoże rdzennym narodom – jak sądzi komisja – się z nimi pogodzić. Komisja chce, by rząd objął lepszym systemem opieki społecznej dzisiejsze rdzenne dzieci i wydawał roczne raporty o stanie gospodarczym i społecznym tubylczych narodów.
2d69512c-7333-4488-adb0-e16c28f730d0
Reuters

W 2008 roku premier Stephen Harper przeprosił za przemoc w szkołach z internatem, budząc nadzieje na naprawienie relacji między rdzennymi Kanadyjczykami i ich współobywatelami. Przewodniczący komisji Murray Sinclair, który sam jest tubylczego pochodzenia, wykazuje ostrożny optymizm co do tego, czy Harper spełni postulaty raportu.

Doświadczenie przemawia przeciwko temu. Ustalenia królewskiej komisji ds. rdzennej ludności z 1996 roku zostały w większości zignorowane. Tym razem "słowa już nie wystarczą" – mówi Sinclair.

>>>

Anglosasi po Niemcach to najwieksi zbrodniarze.
BRMTvonUngern
PostWysłany: Pią 15:33, 12 Cze 2015    Temat postu:

Protest przeciwko sprzedaży zabytków kultury Indian Hopi


Indianie Hopi i Acoma starali się nie dopuścić do rozpoczęcia aukcji artefaktów ich kultur. Jak mówią, czują ścisły duchowy związek z przedmiotami i uważają, że nie powinno się nimi handlować.

- Dla nas to nie są zwykłe przedmioty, tylko wyobrażenia bóstw, które pozostają szalenie ważnym elementem naszej kultury. Są one elementem tożsamości Indian Hopi - mówią. Jak tłumaczą, część z nich została odebrana siłą – m.in. przez władze, muzea, a potem poszczególne kolekcje uległy rozproszeniu. Dlatego postanowili zaprotestować wobec planowanej publicznej sprzedaży podczas aukcji.

...

A o co chodzi?
BRMTvonUngern
PostWysłany: Nie 12:22, 07 Cze 2015    Temat postu:

Kanadyjsko-indiańskie porachunki z tragiczną przeszłością


Szkoły dla Indian w Kanadzie, do których przymusowo trafiło ponad 150 tysięcy dzieci to "kulturowe ludobójstwo" - napisano w opublikowanym właśnie raporcie Komisji Prawdy i Pojednania.

Komisja zakończyła we wtorek swoje sześcioletnie prace, po wysłuchaniu prawie siedmiu tysięcy byłych uczniów tzw. „residential schools”, byłych pracowników i analizie dokumentów na temat istniejących aż do lat 90. XX w. szkół. Były one finansowane z federalnego budżetu i prowadzone przez Kościoły: katolicki (60 proc.) i protestanckie (40 proc.).

Przez 150 lat działało 139 szkół, przeszło przez nie ponad 150 tysięcy dzieci indiańskich, inuickich i Metysów. Miały dostosowywać do nowoczesnego życia, a stały się miejscami, gdzie wynaradawiano, maltretowano i gwałcono dzieci. Do dziś żyje 80 tys. byłych uczniów tych szkół.

Jak wynika ze statystyk, prawdopodobieństwo śmierci dzieci w "residential schools" wynosiło 1 do 25, prawdopodobieństwo śmierci kanadyjskich żołnierzy podczas II wojny światowej – 1 do 26.

Marlene Kayseas opisywała przed Komisją, jak zabrano ją z rodzinnego domu w Wadena. "Stała tam duża ciężarówka. Miała drzwi z tyłu, była pełna dzieci i nie było w niej żadnych okien". Inna była uczennica Nellie Ningewance opowiadała o pierwszym dniu w szkole w Hudson (Ontario): kiedy przyjechaliśmy, musieliśmy się zarejestrować, a potem zabrano nas by obciąć nam włosy.

Campbell Papequash wspominał, że po przyjeździe do szkoły "zabrano mi ubranie i poddano odwszeniu". W niektórych szkołach dzieci oznaczano numerami. Gilles Petiquay mówił, że "pierwszy numer, który dostałem w szkole, to był 95, przez rok. Potem był to 4, a następny – 56. Również ten miałem przez długi czas. Nosiliśmy te numery na sobie".

Raport Komisji zawiera 94 zalecenia, dotyczą one edukacji, ochrony zdrowia, wymiaru sprawiedliwości, ochrony języków. Znajduje się wśród nich także bezpośredni apel do papieża Franciszka, by przeprosił za rolę Kościoła katolickiego w prowadzeniu szkół. Jak informował przedstawiciel nuncjatury, ten wniosek zostanie niezwłocznie przekazany - podał dziennik "Ottawa Citizen".

"Przez ponad wiek główne cele polityki Kanady wobec pierwotnych mieszkańców polegały na eliminacji miejscowych władz, ignorowaniu praw, zaprzestaniu honorowania traktatów i, poprzez proces asymilacji, doprowadzeniu pierwotnych narodów do zaniku jako odrębnych bytów prawnych, społecznych, kulturalnych, religijnych i rasowych w Kanadzie. Utworzenie i działanie »residential schools« było centralnym elementem tej polityki, która może zostać najlepiej opisana jako »kulturowe ludobójstwo«" - napisano w raporcie.

Pierwszy premier Kanady, sir John A. Macdonald w 1883 r. mówił w parlamencie, że Indianie w rezerwatach są dzikusami, a na niego naciskano, by "indiańskie dzieci były zabierane tak szybko jak to możliwe spod wpływu rodziców, jako że to jedyna droga, by trafiły do szkół zawodowych, gdzie nabyłyby obyczajów i sposobu myślenia białego człowieka". Rząd razem z Kościołami prowadzącymi szkoły doprowadził m.in. do zakazu tradycyjnych praktyk religijnych, jak potlacz (ceremonia oddawania posiadanych dóbr) czy Taniec Słońca. Raport cytuje przełożonego szkoły w Kenora, który napisał w 1953 r., że "jedyną nadzieją dla kanadyjskich Indian jest zasymilowanie się wśród białej rasy". Jak podkreślają publicyści, "residential schools" to ciemna karta kanadyjskiej historii.

Relacje między pierwotnymi mieszkańcami Kanady a pozostałymi Kanadyjczykami wciąż jeszcze nie są relacjami wzajemnego szacunku, jednak odpowiednia edukacja jest w stanie to zmienić - uznano. Problemem są pogarszające się stosunki z rządem federalnym, choć jeszcze w 2008 r. premier Stephen Harper przeprosił w parlamencie za "residential schools". W ramach odszkodowań wypłacono już 2,8 mld dolarów kanadyjskich.

Raport porusza kwestie ekonomiczne i ekologiczne, podkreśla, że tereny, do których prawa potwierdzono w traktatach, należą do pierwotnych mieszkańców i to oni mają prawo decydować np. o wydobyciu surowców naturalnych.

Raport jest też dużą porcją wiedzy o tradycyjnym prawie i możliwościach jego zastosowania dziś. Odwołuje się np. do zasady milczenia u Indian Mi'kmaq, gdzie milczenie przez wyznaczony czas oznacza refleksję, a po nim następuje wzajemne uzgadnianie punktów widzenia, zaś wszystko to stanowi część procesu uzdrawiania sytuacji.

Komisja powstała w 2008 r. jako efekt porozumienia z rządem w sprawie "residential schools". W najbliższych miesiącach na Uniwersytecie Manitoby zostanie otwarte Krajowe Centrum Prawdy i Pojednania, gdzie dokumenty zebrane przez Komisję będą na stałe dostępne.

...

Zaraz to bylo 150 lat temu? To wtedy srednia zycia byla wsrod Indian ile? 1 na 25 to 25 lat sredniej zycia. Zawsze w kazdym wieku umieraja ale 150 lat temu NAPRAWDE MNOSTWO DZIECI UMIERALO! W krajach dzis rozwinietych. Trzeba BADAN POROWNAWCZYCH LUDZI KTORZY ZNAJA TEMAT!
Glowna zbrodnia bylo WYNARODOWIENIE! PRZYMUSOWA ANGLIZACJA!
A NIE LUDOBOJSTWO! Trzeba obiektywnie zbadac jak to bylo bo pewnie w kazdej szkole inaczej.
Kosciol zabrania wynarodowienia. OD POCZATKU GLOSI EWANGELIE W JEZYKU NARODOWYM! GREKOW RZYMIAN SLOWIAN! Wiec to co robily wladze Kanady bylo PRZECIWNE NAUCE KOSCIOLA!
BRMTvonUngern
PostWysłany: Nie 12:37, 22 Cze 2014    Temat postu:

Kanadyjscy Indianie: premier Harper wypowiedział nam wojnę

Zgoda kanadyjskiego rządu na budowę ropociągu Northern Gateway wywołała takie protesty, że do inwestycji może w ogóle nie dojść. Indianie uznali, że premier Stephen Harper wypowiedział wojnę mieszkańcom prowincji Kolumbia Brytyjska.

Jak relacjonowały media po ogłoszeniu w tym tygodniu decyzji rządu, jeden z wodzów indiańskich, Stewart Phillip, ostrzegł podczas manifestacji w Vancouver: "W związku z faktem, że w naszej opinii Harper wypowiedział wojnę mieszkańcom Kolumbii Brytyjskiej i Pierwszym Narodom, nie będzie on mile widziany w prowincji". Indianie już zapowiadają protesty wszędzie tam, gdzie pojawiłby się premier Harper; mają też znacznie skuteczniejszą broń – sądy.

Northern Gateway ma być liczącym prawie 1,2 tys. km rurociągiem, którym ropa z piasków bitumicznych Alberty płynęłaby do zachodnich wybrzeży Kanady i następnie byłaby eksportowana do Azji. Wartość tego projektu, który chce realizować firma Enbridge, szacuje się na prawie 8 mld dolarów kanadyjskich.

W grudniu 2013 roku grupa doradców rządu zaopiniowała pozytywnie ten projekt, opatrując go jednak ponad 200 warunkami związanymi z bezpieczeństwem i respektowaniem praw Indian.

Problem jednak polega na tym, że Indianie, przez których tereny miałby przebiegać rurociąg, w większości nie chcą tego projektu. Ponad 130 plemion już w ubiegłym roku podpisało deklarację przeciw ropociągowi. Indianie odwołują się do haseł ekologicznych, a - jak wskazują badania socjologów - takie argumenty znajdują duży oddźwięk wśród Kanadyjczyków. Indianie otwarcie mówią po decyzji rządu federalnego, że będą walczyć o zatrzymanie budowy Northern Gateway zarówno w sądach, jak i organizując protesty i blokady. Niektórzy z nas pójdą do więzienia, bo tak będzie trzeba" - uważa wódz Phillip.

Pozytywna dla Northern Gateway decyzja nikogo nie zdziwiła. Jak można przeczytać w komentarzu Marilyn Slett, przywódczyni Indian Heiltsuk, na stronach Coastal First Nations, Indian z wybrzeża Kolumbii Brytyjskiej, "rząd jasno od początku projektu deklarował, że wyrazi zgodę nawet bez poparcia Pierwszych Narodów". Z drugiej strony Indianie uważają, że projekt i tak nie zostanie zrealizowany, ponieważ firmie Enbridge nigdy nie uda się sprostać nałożonym na nią warunkom.

Kontrowersyjny projekt nie ma żadnego wsparcia opozycji. Thomas Mulcair, lider NDP - głównej partii opozycyjnej w federalnym parlamencie, zapowiedział, że w razie wygranych wyborów wstrzyma budowę Northern Gateway. Podobną deklarację złożył Justin Trudeau, przywódca federalnych Liberałów. Zaś według doniesień mediów, wśród 21 konserwatywnych deputowanych z Kolumbii Brytyjskiej nie ma jedności w poparciu dla rurociągu. Co prawda Enbridge chciałby rozpocząć pracę w przyszłym roku, ale opozycyjni politycy uważają, że nie będzie to możliwe przed październikowymi wyborami.

Ponadto nawet rząd Kolumbii Brytyjskiej nie jest przekonany do bezpieczeństwa projektu, czemu wielokrotnie dawał wyraz. Minister środowiska prowincji Mary Polak powiedziała, że "stanowisko rządu się nie zmieniło i brzmi: nie".

Eksperci zwracają uwagę, że kanadyjskie organizacje ekologiczne mają korzenie w Kolumbii Brytyjskiej, więc ochrona środowiska nie jest dla mieszkańców prowincji pojęciem abstrakcyjnym. Tym bardziej, że to właśnie na pobliskim wybrzeżu Alaski w 1989 roku doszło do katastrofy tankowca Exxon Valdez. Według sondaży dwie trzecie mieszkańców prowincji jest przeciwnych nowemu ropociągowi. Zaś mieszkańcy Kitimat, gdzie miałby znajdować się port dla tankowców, w niedawnym referendum sprzeciwili się budowie terminalu przeładunkowego.

Kanadyjscy komentatorzy już wskazują, że sprawa Northern Gateway może stać się jedną z kluczowych kwestii w wyborach federalnych w 2015 roku, zaś organizacja Greenpeace skomentowała w swoim blogu: Harper wybrał walkę, której nie może wygrać.

...

Owszem Indianie na pierwszym miejscu ale nie za wszelka cene ! Zycie musi sie toczyc .
BRMTvonUngern
PostWysłany: Wto 17:07, 24 Gru 2013    Temat postu:

Kanadyjska gospodarka i polityka kontra Indianie

Budowa Northern Gateway, rurociągu z Alberty do Kolumbii Brytyjskiej, otrzymała w miniony czwartek zielone światło od grupy doradców opiniujących projekt przed decyzją rządu. Wśród warunków jest respektowanie praw Indian.

Northern Gateway ma być liczącym prawie 1,2 tys. km rurociągiem, którym ropa z piasków bitumicznych Alberty miałaby dopłynąć do zachodnich wybrzeży Kanady i dalej być eksportowana do Azji. To projekt kontrowersyjny ze względów ekologicznych i ponad 200 warunków stawianych przez panel doradców dotyczy m.in. właśnie odpowiednich zabezpieczeń. Rząd ma na podjęcie decyzji 180 dni, a przy okazji tego wartego prawie 8 mld dolarów kanadyjskich projektu widać, jak bardzo w ostatnich latach zmieniła się pozycja negocjacyjna Pierwszych Narodów.

Pierwsze gwarancje terytorialne dla Indian pochodzą z 1763 r., ale, co otwarcie się w Kanadzie przyznaje, budowy kopalni czy linii energetycznych przez wiele lat prowadzono bez żadnych konsultacji z pierwotnymi mieszkańcami.

Ponad 130 plemion podpisało już wcześniej deklarację przeciw rurociągowi. Jak mówili przedstawiciele plemion indiańskich w czwartkowych komentarzach dla telewizji CBC, są przygotowani na protest wobec budowy Northern Gateway, bo „nie mają wyboru”. Pojawiły się też już pierwsze zapowiedzi skierowania sprawy do sądu. Na stronie internetowej telewizji APTN, zajmującej się sprawami Indian, pojawiły się już wypowiedzi, że „ten projekt nigdy nie zostanie zrealizowany” - jak stwierdził Martin Louie, wódz Nadleh Whut'en.

Sprawa Northern Gateway pokazuje, jak skutecznie w ciągu minionych lat Indianie doprowadzali do zmiany postawy rządu federalnego. Indianie nie tylko protestują blokując drogi czy linie kolejowe, ale coraz częściej kierują po prostu sprawy do sądów. Jak informowała APTN, Indianie z Quebecu właśnie zapowiedzieli wniesienie sprawy przeciw rządowi prowincji, który zredukował prawa Pierwszych Narodów do udziału w konsultacjach dotyczących nowych projektów kopalni.

W grudniu br. mija rok od powstania ruchu Idle No More, wymyślonego przez cztery kobiety z Saskatchewan, krytyczne wobec ustawy budżetowej. Ustawa ta miała charakter „omnibus bill”, co oznacza, że znowelizowała wiele ustaw, w tym prawo o ochronie rzek i jezior. Jak policzyli Indianie, liczba chronionych akwenów spadła z 2,5 mln do zaledwie 82.

Idle No More – ruch, który rozpoczął się właśnie od ekologii - ma oficjalne poparcie Zgromadzenia Pierwszych Narodów, największej organizacji kanadyjskich autochtonów.

Choć wielu białych Kanadyjczyków nadal uważa, że Indianie powinni siedzieć cicho, to Pierwsze Narody mają coraz więcej sojuszników, zarówno po stronie organizacji ekologicznych, jak i wśród sław świata rozrywki. Do osób wspierających Indian dołączył Neil Young (Crosby, Stills, Nash & Young). Po zobaczeniu jak wygląda eksploatacja piasków roponośnych zaoferował swoją pomoc i w styczniu 2014 r. zagra w Kanadzie cztery koncerty, z których dochód zostanie przeznaczony na pomoc Indianom Athabasca Chipewyan, którzy nieskutecznie protestowali przeciw jednemu z projektów realizowanych przez Shella. Gościem tych koncertów będzie też jazzowa sława Diana Krall.

Badania socjologów wskazują, że zwracanie przez Indian uwagi na ekologię może być właśnie tym argumentem, który trafia do Kanadyjczyków.

„W porównaniu z Kanadyjczykami, Amerykanie skłaniają się do ekologicznego fatalizmu (zanieczyszczenie środowiska to koszt prowadzenia biznesu – trudno), podczas gdy Kanadyjczycy są bardziej skłonni do brania pod uwagę obaw związanych z ekologią. Kanadyjczycy na ogół nie postrzegają obrońców środowiska jako ekstremistów i nie uważają szkód środowiskowych za możliwą do przyjęcia cenę za miejsca pracy i rozwój gospodarczy, ani nie akceptują stanowiska, według którego zanieczyszczenie środowiska jest do przyjęcia w społeczeństwie industrialnym. (…) Co należy podkreślić – jeśli są zmuszani do wyboru, Kanadyjczycy przedkładają ochronę środowiska nad rozwój gospodarczy w stosunku dwa do jednego” - napisał w komentarzu Tony Coulson, wiceprezes Environics Research.

Autochtoni, z których dwie trzecie stanowią Indianie, to grupa Kanadyjczyków o największym przyroście naturalnym i szybko rosnącej świadomości kulturowej. Według danych kanadyjskiego urzędu statystycznego, o ile jeszcze w spisie powszechnym 1996 r. przynależność do autochtonów deklarowało 2,8 proc., to w 2011 – już 4,3 proc. Członkowie pierwszych narodów są też coraz lepiej wykształceni. Jak mówią znajomi korespondentki PAP, w nadchodzących latach będą coraz ciekawszą siłą polityczną i gospodarczą w Kanadzie.

....

Oczywiscie popieramy Indian . Ale bez przesady . Nie moze byc tak ze powiedza NIE BO NIE ! rurze z gazem czy ropa . To przeciez smieszne ze ona zniszczy im tozsamosc kulturowa . Gdyby tam jakies tamy planowali zalewy zrobic jakies jezioro olbrzyma to tak ale nitka w ogole nie przeszkadza . Zatem rozsadnie .
BRMTvonUngern
PostWysłany: Czw 15:25, 12 Gru 2013    Temat postu:

Maski wrócą do Indian Hopi

Amerykańska organizacja charytatywna Fundacja Annenberga ogłosiła, że to ona wylicytowała wczoraj na aukcji w Paryżu 24 maski i inne artefakty plemion Hopi i Apaczów za ok. 0,5 mln USD. Fundacja zapowiedziała, że zwróci je pierwotnym właścicielom.

- To nie są trofea, które można zawiesić nad kominkiem (...). One nie należą do domów aukcyjnych ani prywatnych kolekcji - powiedział dyrektor fundacji, która ma siedzibę w Los Angeles Gregory Annenberg Weingarten.

Całą sprawę skomentował amerykański ambasador przy oenzetowskiej agencji ds. kultury David Killon, który wyraził zadowolenie z decyzji fundacji, nazywając jej działanie "aktem hojności". Jego zdaniem należy zweryfikować dotychczasowy porządek prawny dotyczący handlu przedmiotami, które mogą być określone jako dziedzictwo kulturowe.

"Ten tydzień pokazał, że potrzeba dialogu poprzedzającego takie publiczne aukcje wraz z zapewnieniem im większej ochrony prawnej" - napisano w oficjalnym oświadczeniu wydanym przez Amerykanów.

- Mamy nadzieję, że tego typu działania staną się przykładem dla innych i pokażą, że przedmioty o wyjątkowym znaczeniu kulturowym i religijnym będą odpowiednio ostrożnie traktowane przez osoby z szeroką wiedzą i odpowiedzialnością. One zwyczajnie nie mogą być wystawiane na sprzedaż - podkreślił jeden z przywódców Indian Hopi Sam Tenakhongva.

Paryski dom aukcyjny sprzedał w poniedziałek 24 maski i inne artefakty plemion Hopi i Apaczów za łączną kwotę ponad 520 tys. dolarów, mimo że przedstawiciele Indian, wspierani przez ambasadę amerykańską, domagali się wstrzymania sprzedaży świętych dla nich przedmiotów.

Aukcja przyniosła więcej pieniędzy, niż się spodziewano. Najdrożej sprzedano "kask wotywny" ze skrzydłami kruka, który osiągnął cenę 125 tys. euro. Oprócz masek sprzedano ponad 20 figurek Kaczynów z legend Indian Hopi i Zuni (nowy Meksyk) oraz artefakty plemienia Apaczów Chiricahua z San Carlos w Arizonie.

W USA od 1990 roku obowiązuje zakaz sprzedaży świętych artefaktów Indian. We Francji na sprzedaż masek w zeszłym tygodniu wyraził zgodę sąd francuski. Sędzia uznał że we Francji nie ma praw chroniących rdzenne ludy.

Przeciwko sprzedaży protestowała w sobotę amerykańska ambasada w Paryżu, twierdząc, że przedstawiciele Hopi i Apaczów Chiricahua z San Carlos nie mieli dość czasu, aby dochodzić swych praw we francuskim sądzie i powołać się na konwencję UNESCO o środkach zapobiegania i zakazie nielegalnego importu, eksportu i transferu dóbr kulturalnych z 1970 roku. Zarówno Francja, jak i USA są jej sygnatariuszami.

Prawnik reprezentujący plemię Hopi, Pierre Servan-Schreiber, który kupił jedną z masek, by zwrócić ją plemieniu, mówił, że sprzedane na aukcji przedmioty mają dla istniejącego nadal ludu szczególne znaczenie. - Kiedy ktoś wreszcie zda sobie sprawę, że nie wszystko można sprzedać i kupić? - dodał.

W sprawie masek występowała również międzynarodowa organizacja pozarządowa Survival International, broniąca praw rdzennych ludów amerykańskich. Poprzednim razem organizacja ta próbowała nie dopuścić do aukcji w kwietniu 70 masek i figurek Kaczynów, które sprzedano za ponad milion euro.

Plemię Hopi, dla którego maski i figurki w jaskrawych kolorach, wykonane z drewna, skóry, końskiego włosia i piór, przedstawiają duchy ich przodków, sił przyrody, roślin i nadprzyrodzone istoty mitologiczne, liczy od 8 do 18 tys. członków na terenie obecnego stanu Arizona. Indianie utrzymują, że maski, używane do obrzędowych tańców, zostały nielegalnie zabrane z ich rezerwatu na początku XX wieku.

W kwietniu na aukcji w Paryżu za 931 tys. euro sprzedano kilkanaście masek Hopi z końca XIX i początku XX wieku, pomimo głośnego protestu amerykańskiego aktora Roberta Redforda. Zgodę na licytację wydał paryski sąd, odrzucając wniosek plemienia i amerykańskiego rządu o zakaz sprzedaży. Maski te według domu akcyjnego zostały w przeszłości sprzedane i odkupione legalnie.

...

Dobra ! USA niech oddadza dziela z Europy . Co maja wspolnego zdziejami USA mistrzowie włoskiego Renesansu w galeriach USA ??? Tylko tyle ze USA mialy duzo kasy aby je zdobyc ...
BRMTvonUngern
PostWysłany: Śro 21:10, 31 Lip 2013    Temat postu:

ONZ wzywa Chile do rozwiązania sporu z Indianami Mapucze


Prawnik Organizacji Narodów Zjednoczonych wezwał władze Chile, aby przestały wykorzysty­wać prawo antyterrorystyczne przeciw Indianom Mapucze, którzy walczą o odzyskanie ziem przodków.

Przemoc w sporze rządu w San­tiago de Chile z Mapuczami wy­buchła w ubiegłym roku; doszło do serii podpaleń, w tym ataku, w którym zginęło starsze mał­żeństwo. Śmierć pary wstrzą­snęła opinią publiczną w Chile i wzbudziła pytania dotyczące trudności władz prezydenta Se­bastiano Pinery z zadośćuczy­nieniem indiańskim żądaniom oraz pogróżek, mówiących o wykorzystaniu środków z epoki dyktatury wojskowej.

Specjalny oenzetowski śledczy do spraw praw człowieka i zwal­czania terroryzmu Ben Emmer­son powiedział, że sytuacja w położonych na południu kraju regionach Araukania i Bio Bio jest niestabilna. Żyje tam około 1 mln Mapuczów. W sumie In­dianie z tego plemienia stano­wią około 9 proc. mieszkańców kraju.

Po dwóch tygodniach pobytu w Chile powiedział, że "może się ona przerodzić w większy kon­flikt regionalny, jeśli nie zosta­ną podjęte pilne działania prze­ciw przemocy".

Jak podkreślił, chilijskie władze dysponują wystarczającą gamą środków prawnych, aby ukarać za przestępstwa bez potrzeby uciekania się do legislacji anty­terrorystycznej z czasów dykta­tury gen. Augusto Pinocheta z lat 1973-1990.

- Prawo antyterrorystyczne było wykorzystywane w sposób dyskryminujący Mapuczów. Sto­sowano je niejasno i arbitral­nie, co przeszło w jawną nie­sprawiedliwość, osłabiającą prawo do sprawiedliwego pro­cesu - dodał Emmerson.

Radykalna frakcja Indian oku­powała i paliła farmy oraz cię­żarówki z drewnem żądając zwrotu ziem. W czasie jednej z akcji ekstremiści podpalili dom dwójki starszych ludzi, którzy zginęli w płomieniach. Jedyny oskarżony w tej sprawie jest Mapuczem.

Również policji zarzucano nad­używanie przemocy w czasie przeszukań w indiańskich do­mach, a także strzelanie gumo­wymi kulami w kobiety i dzieci.

Emmerson był w Chile na za­proszenie rządu w Santiago.

Mapucze opierali się hiszpań­skiej kolonizacji przez około 300 lat. Dopiero w XIX wieku koloniści pokonali ich i zmusili do zamieszkania w Araukanii, na południe od rzeki Bio Bio, blisko 500 kilometrów na połu­dnie od stolicy kraju.

Większość Indian żyje w ubó­stwie, pracując przy wyrębie drzew lub jako robotnicy najem­ni w gospodarstwach rolnych.

....

Zamieszkuja zwarcie swoje ziemie jest ich milion . Moga miec panstwo to nie bedzie problemow .

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group