Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Syndrom ratownika

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 8:58, 26 Cze 2017    Temat postu: Syndrom ratownika

„Syndrom ratownika” – sprawdź, czy to Twój problem
Zuzanna Górska-Kanabus | Czer 26, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Powiedzmy to jasno, pomaganie innym jest dobre. Jednak nie może odbywać się kosztem potrzeb tego, kto pomaga.


A
nia i Marek – z pozoru wszystko ich różni. Ona jest prawniczką, on pracuje jako kierowca. Ona ma 26 lat, on 31. Mieszkają gdzieś w Polsce, nie znają się. Jest jednak coś, co mają wspólnego – oboje cierpią na syndrom ratownika.


Ania

Znajomi mówią, że zawsze można na nią liczyć. Nigdy nie zawodzi. Zawsze jest chętna do pomocy, udzielania rad, dawania wsparcia. Ania sama przyznaje, że potrzeby innych są u niej często ważniejsze niż jej własne. Przecież jak może odmówić spotkania koleżance, która właśnie przeżywa trudne chwile? Jej wizyta u lekarza, zakupy czy odpoczynek mogą poczekać. Ona da sobie radę.


Marek

Marek znany jest z tego, że zawsze opiekuje się jakimś kolegą, który ma „przejściowe” problemy z alkoholem. Stara się im pomagać, słuchać ich problemów. Jak sam mówi, trzeba takim osobom poświęcić czas, zrozumieć, czasem wesprzeć finansowo.

Marek ma poczucie, że mu się udało. Ma dobrą pracę, jest w życiu w miarę ustawiony. Skoro więc ma tak dobrze, powinien pomagać też innym. Jednocześnie, tak jak Ania, przyznaje, że jego potrzeby często są na drugim miejscu, a osoby, którym pomaga, z czasem mają wobec niego coraz większe roszczenia, z którymi nie umie sobie poradzić.
Czytaj także: Czyjeś zachowanie Cię rani? Podpowiadamy, jak o tym rozmawiać


Syndrom ratownika – objawy

Powiedzmy to jasno, pomaganie innym jest dobre. Jednak nie może odbywać się kosztem potrzeb tego, kto pomaga. Osoby z syndromem ratownika biorą na siebie nadmierną odpowiedzialność. Noszą w sobie ukryte przekonanie, że to one są jedyną na świecie osobą, która może pomóc. Jeżeli nie oni, to już nikt. Przez to łatwo wchodzą w rolę terapeuty, zastępczego rodzica lub tzw. plastra na rany. Cierpią z powodu brania na siebie zbyt dużej odpowiedzialności.

To, często nieuświadomione, przekonanie o byciu jedyną deską ratunku powoduje, że nie umieją odmówić i poświęcają się. Tracą perspektywę i są często wykorzystywane. Mają tendencję do usprawiedliwiania zachowania drugiej strony oraz są wręcz bezbronne w sytuacji eskalacji żądań.

Osoby z syndromem ratownika mają łatwość w przyciąganiu do siebie ludzi, którzy chcą zostać uratowani. Czyli takich, które czekają, aż pojawi się ktoś, kto odmieni ich życie. Przy czym to nowe życie powinno pojawić się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. One chcą zmiany, ale nie chcą wkładać wysiłku w jej wypracowanie. Gdy są motywowane lub zmuszane do pracy nad sobą uciekają się do manipulacji, grają na poczuciu winy lub atakują. W ostateczności, gdy ratownik nie chce grać już roli dobrej wróżki lub księcia z bajki, odchodzą i szukają innego „plastra na swoje rany”.
Czytaj także: To nie moja wina, ale moja odpowiedzialność


Co możesz zrobić?
Na początek przeanalizuj swoje zachowanie

Zobacz, jak często przedkładasz potrzeby innych nad swoje. Gdy zdarza się to sporadycznie, to nie masz się czym martwić. Jednak jeżeli zaobserwujesz u siebie wyraźnie taką tendencję, to zastanów się:
W jakich sytuacjach lub wobec kogo tak postępujesz?
Co łączy tych ludzi (np. problemy finansowe, bezradność życiowa)?
Co jest Twoją motywacją? Dlaczego to robisz?


Naucz się stawiać granice

Granice są niezbędne do zdrowego funkcjonowania w świecie relacji międzyludzkich, ponieważ one chronią Twoją indywidualność i odrębność. Granice określają Ciebie. Wskazują na to, co jest Tobą, a co już nie. To dzięki nim masz poczucie własności i odpowiedzialności w odniesieniu do siebie samego. Dzięki nim też wiesz, co jest, a co nie jest Twoją odpowiedzialnością. Asertywności i stawiania granic można się nauczyć. Możesz sięgnąć po książkę, zapisać się na warsztat lub coaching.
Czytaj także: Jak rozmawiać o sytuacjach trudnych? Zastosuj tych kilka wskazówek i obserwuj efekty


Zweryfikuj swoje przyjaźnie

W relacjach z innymi powinna być równowaga w braniu i dawaniu. Są pewne relacje, gdzie jedna strona więcej daje np. mama swojemu dziecku, ale są to wyjątki, a nie reguła. W zdrowej relacji powinna być harmonia i zachowana względna równowaga w tym, co dajemy drugiej osobie i co od niej dostajemy. Najłatwiej to poznać, gdy zastanowisz się, czy druga osoba szanuje i respektuje Twoje potrzeby i pragnienia w takim samym stopniu jak Ty dbasz o jej.

Gdy zobaczysz dysproporcje, spróbuj o tym porozmawiać. W większości przypadków, szczera rozmowa i stanięcie w prawdzie pozwalają na naprawienie i uzdrowienie relacji. Może się też zdarzyć, że w efekcie takiej rozmowy, relacja się rozpadnie. Wtedy czeka Cię trudne zadanie przyznania się przed samym sobą, że nie była to relacja oparta na partnerstwie i wzajemnym szacunku. I choć taka świadomość nie jest łatwa, to w perspektywie czasu daje wolność. A Ty dodatkowo zyskujesz przestrzeń do zbudowania nowych związków, w których fundamentem będą zdrowe zasady.

...

Dotyczy to niewielu ludzi bo wiekszosc to egoisci. Jednak ci nadmiernie altruistyczni powinni pamietac ze to Bóg zbawia Swiat nie oni... Co nie znaczy zeby pojsc w egoizm.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Pon 9:14, 26 Cze 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:52, 11 Lip 2017    Temat postu:

Daj tyle, ile masz. Nie więcej!
Małgorzata Rybak | Lip 11, 2017

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Kiedy włączam tryb stuprocentowej inwestycji swoich zasobów dla zaspokojenia potrzeb innych, dochodzi do katastrofy. Bo nawet w zdaniu „rozdaj wszystko, co masz” kryje się matematyczna logika: możesz dać tyle, ile masz.


G
rozi każdemu. Nie tylko osobom pracującym z emocjami, jak na przykład psychologom, terapeutom czy przedszkolankom. Tak samo grozi menadżerom, jak i mamom pozostającym z dziećmi w domu, i… tak naprawdę każdemu, bo nasza codzienność jest pełna emocjonalnych transakcji, jakie prowadzimy z samymi sobą i światem.


Potrzeby innych

Emocjonalne bankructwo przydarza się chronicznym dawcom. Tym, którzy empatycznie i szybko wyczuwają potrzeby innych, zanim nawet zostaną nazwane. I spieszą, by im zaradzić. Koleżanka ma problem? Spędzamy dwie godziny na telefonie i potem długo nie możemy dojść do siebie. Przyjaciel powiedział, że potrzebowałby nowego samochodu? W głowie snujemy już cały biznes plan, jak pomóc w zdobyciu auta lub środków.
Czytaj także: Jak być dla siebie dobrym i zmniejszyć wewnętrzną presję?

Podobnie w pracy – krótka droga do emocjonalnego bankructwa to branie na siebie wszystkiego. I nie chodzi jedynie o fizyczną ilość pracy i obowiązków, które sprawią, że trzeba będzie wziąć na siebie nadgodziny i zastanawiać się, czy do biura nie przydałoby się łóżko składane. Spustoszenie czyni jeszcze bardziej ciężar odpowiedzialności – za siebie, za innych, za sukces całego projektu.

Nie tylko jednak to. Emocjonalne bankructwo możliwe jest także w rodzinie – i powiedziałabym, że najczęściej dotyka kobiety, przekonane o tym, że nie mogą niczego potrzebować, a cały dom musi spoczywać na ich głowie.

I od rana zapełniają swój grafik potrzebami dzieci i męża, rodziców i teściów, sąsiadów i znajomych. I tylko nie wiadomo potem, dlaczego obiad ląduje na stole jak bomba atomowa na Hiroshimę. Bo przecież włożyłaś w to całe serce, by bliscy wiedzieli, że nic lepszego jeszcze nie zetknęło się z ich podniebieniem. Jak to więc jest, że gdy w końcu przychodzi moment degustacji, dochodzisz do wniosku, że nienawidzisz gotowania, a Twoja rodzina to banda pasożytów, żerujących na Twojej krwawicy?


Stawiaj granice

Skąd bierze się emocjonalne bankructwo? Po pierwsze z braku granic, które chronią moje własne potrzeby, moje własne priorytety i moje własne cele, wynikające z faktu, że jestem osobą i mam ludzkie prawa.
Czytaj także: „Syndrom ratownika” – sprawdź, czy to Twój problem

Ileś muszę spać, w moim planie dnia musi się znaleźć chwila odpoczynku, mam swoje marzenia i cele, umożliwiające wytwarzanie jakiegoś dobra dzięki moim talentom. Gdy moje własne potrzeby – np. w wyniku jakiegoś kompletnie błędnego odczytania Ewangelii („rozdaj wszystko, co masz”) czy w wyniku przekonań funkcjonujących w społeczeństwie („matki nie odpoczywają”) lub w moim własnym domu – zostają zepchnięte w kąt, a ja włączam tryb stuprocentowej inwestycji swoich zasobów dla zaspokojenia potrzeb innych, dochodzi do katastrofy. Bo nawet w zdaniu „rozdaj wszystko, co masz” kryje się matematyczna logika: możesz dać tyle, ile masz.


Zasoby odnawialne

A kiedy masz? Kiedy odnawiasz swoje zasoby. Kiedy określasz, co jest dla Ciebie ważne, a czego się już nie podejmiesz, bo wtedy jakaś inna sfera ucierpi. Ten projekt weźmiesz, ale tego już nie, bo przestaniesz widywać się z dziećmi.

Możesz nie zjeść w pracy drugiego śniadania w jakiś dzień, w którym następuje koniec świata, ale na stałe nie zgodzisz się na takie poukładanie grafiku. Rozumiejąc, że światem rządzą dorosłe zasady, nie weźmiesz na siebie obowiązków koleżanki, która systematycznie zawala, dla ratowania projektu – bo rozumiesz, że możesz dobrze się wywiązać ze swojej konkretnej odpowiedzialności. Co więcej, wiesz, że taki sposób układania spraw zapobiegnie powstawaniu pretensji, a to one właśnie są sygnałem emocjonalnego bankrutowania: dałeś więcej niż masz.

Osobom, które mają kłopoty z granicami często łatwiej zauważają potrzeby innych niż swoje własne. W efekcie – to właśnie innymi opiekują się tak, jak sami chcieliby być „zaopiekowani”. Jeśli więc wściekasz się w pracy na to, że nikt Ciebie nie szanuje i że załatwiasz sprawy po wszystkich, albo w domu Twój obiad ląduje na stole jak pocisk jądrowy – zastanów się, jaka Twoja potrzeba nie została zaspokojona? I co możesz zrobić, żeby się o nią zatroszczyć? Jak ułożyć swoje relacje z innymi, by znaleźć przestrzeń dla Ciebie – by potem z radością i bez frustracji podarować innym to, co masz do oddania?

...

Trzeba myslec. Oczywiscie oddaj wszystko co masz dotyczy najpierw duszy. Oddaj Bogu. Niekoniecznie materii. Natomiast apostolow Jezusa ktorzy mieli chodzic po Swiecie i nauczac dotyczylo materialnie. Po co im by byly majatki? Kiedy by nimi mieli zarzadzac skoro maja chodzic i nauczac. Ale przeciez wszyscy nie rozdadza bo komu? Skoro wszyscy by mieli rozdac. Trzeba czytac rozumnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 10:30, 07 Lis 2017    Temat postu:

pomysłów na to, jak poradzić sobie z obciążeniem psychicznym
Mathilde de Robien | 07/11/2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Dużo mówi się ostatnio o „obciążeniu psychicznym” – problem polega na tym, że myślimy „o wszystkim przez cały czas”. Ale co robimy, żeby temu zapobiec?


„M
yślenie o wszystkim przez cały czas” to wspólna cecha wielu kobiet, wywołująca obciążenie psychiczne. Napisała o tym po raz pierwszy socjolożka Monique Haicault w 1984 roku. Ostatnio koncepcja ta wywołała prawdziwy szum medialny, gdy zilustrowała ją humorystycznie francuska rysowniczka Emma w swoim komiksie „Fallait demander” („Trzeba było poprosić”).
Czytaj także: Wszystko na ich głowie? Kobiety mają dosyć


Obciążenie psychiczne – nieustający kołowrotek

Obciążenie psychiczne odnosi się do wszystkich zadań związanych z organizacją, zarządzaniem i planowaniem, mających na celu zadowolenie każdego członka gospodarstwa domowego i właściwe funkcjonowanie tegoż.

Odruch, który – jak się wydaje – dotyczy przede wszystkim kobiet, jest nie do uniknięcia (o wyrodna matko, która nie wpadłaś na to, by odkupić synowi zużyty klej!), nigdy się nie kończy (skoro pamiętasz o tym, żeby kupić pastę do zębów, pamiętaj też o patyczkach do uszu!), i jest wysiłkiem niewdzięcznym, bo niedostrzegalnym.

Obciążenie psychiczne to „neverending story”; ciężko je dźwigać, gdy kobieta czuje się jedyną odpowiedzialną za zarządzanie codziennym życiem całej rodziny. Jakby to był tylko jej obowiązek.

Zanim rozważymy przedłużenie urlopu ojcowskiego, zgodnie z sugestią Emmy, czy też nowy podział domowych obowiązków – zamiast kłócić się z mężami, których często postrzegamy jako istoty infantylne i pozbawione mózgu, zapoznajmy się z siedmioma pomocnymi wskazówkami.
Czytaj także: Podzielmy się obowiązkami – oboje zyskamy


1. Rób listy zadań

Nie ma bardziej uspokajającego zajęcia, niż przelanie na papier wszystkiego, co kłębi się w głowie i nie daje nam odpocząć ani na chwilę w obawie, że o czymś zapomnimy. Istnieją bardzo wyrafinowane metody tworzenia inteligentnych list, ale najprostszy sposób to zawsze mieć pod ręką listę zakupów i zadań. Zapisanie ich czarno na białym to ogromna ulga, która uwalnia myśli – na przykład na czas oglądania filmu!


2. Planuj jak najwięcej

Określ z wyprzedzeniem jadłospis na cały tydzień, znajdź teraz buty na gimnastykę, o które prosi nauczyciel (zamiast szukać ich w ostatniej chwili), dwa miesiące wcześniej zaplanuj terminy szczepień, odpowiedz od razu na zaproszenia (zamiast czekać do ostatniego dnia)… Planowanie jest niewątpliwie źródłem odpoczynku dla naszych zmęczonych głów! Ma coś z matematyki: działasz, zamiast zwlekać, uwalniasz umysł i znacznie zmniejszasz swoje obciążenie psychiczne.


3. Eliminuj rzeczy nieistotne

Na obciążenie psychiczne ma wpływ mnóstwo drobiazgów – kiedy się zsumują, zaczynają ciążyć. Ale zdarza się, że właśnie nad nieistotnymi szczegółami łamiemy sobie głowę. Zdajemy sobie sprawę, że są to rzeczy trywialne dopiero wtedy, gdy próbujemy wyjaśnić komuś nasz „problem”. Kiedy spojrzy się na niego z zewnątrz, okazuje się błahy! Powierzyłaś dziecko na weekend teściom, więc będzie jeść niezdrowo i późno się kłaść? Nie panikuj, to tylko dwa dni!
Czytaj także: Planowanie pomoże Ci w spełnianiu marzeń! Podpowiadamy, jak to robić


4. Nie bądź perfekcjonistką!

Valérie de Minvielle, psycholog kliniczny i terapeutka przez sztukę, zareagowała na komiks Emmy na swoim blogu „Ma juste place” („Moje właściwe miejsce”) i prześledziła mechanizm „perfekcjonizmu, który miesza nam w głowach”.

Kobiety ustawiają poprzeczkę wysoko, mimo że są już u kresu sił. Wtedy, nieuchronnie, wszystko staje się groźne. Nikt jednak nie zmusza kobiet do perfekcyjnego utrzymania domu, gotowania idealnych posiłków, ubierania dzieci doskonale. „Trzeba walczyć z perfekcjonizmem”, mówi psycholog. Więc walczmy i bierzmy przykład z naszych mężów, żeby odzyskać spokój ducha.


5. Nie bądź wielofunkcyjną maszyną!

Tak – kobiety, jak się wydaje, są w stanie robić kilka rzeczy jednocześnie. Ale to męczy i stresuje. Więc zrób dobrze jedną rzecz, a potem przejdź do kolejnych zadań, jak nasi przyjaciele mężczyźni! Twój umysł odpocznie. Skrajny przykład ze słynnego komiksu: młoda kobieta zmaga się z przyrządzeniem posiłku dla dzieci, przygotowując jednocześnie kolację dla dorosłych (podczas gdy jej mąż siedzi rozparty w fotelu). Valérie de Minvielle radzi, aby w tym konkretnym przypadku zrezygnować z przygotowania kolacji dla dorosłych, skupić się na posiłku dla dzieci, co jest i tak dość trudne, i niech się dzieje, co chce! Być może małżonek podejmie inicjatywę, może zamówi pizzę, może dorośli zjedzą później niż się spodziewano, ale przynajmniej atmosfera będzie spokojniejsza.


6. Zaufaj mężowi

Ile inicjatyw, podejmowanych przez naszych mężów, krytykujemy bez litości? Dlatego, że nigdy nie zrobiłybyśmy nic podobnego („różowa bluzka do pomarańczowych spodni, masz pojęcie?”), dlatego, że mąż zapomniał o czymś istotnym („zabrałeś króliczka-przytulankę, a miałeś wziąć kaczuszkę!”), dlatego, że chcemy pokazać swoją wyższość w tej czy innej dziedzinie… Nic dziwnego, że boją się okazać inicjatywę. I bęc! Nasze obciążenie psychiczne strzela w górę jak rakieta. Jeśli więc mąż coś „robi”, pozwól mu to zrobić po swojemu!
Czytaj także: Czego się uczę, kiedy usypiam moje córki? Wieczorne przemyślenia ojca


7. Miej czas dla siebie

To znana mądrość, ale w praktyce niewiele kobiet ma dla siebie choćby godzinę, zapisaną w kalendarzu. Tymczasem zarządzanie życiem codziennym w małżeństwie czy w rodzinie wymaga energii. Aby mieć tę energię, radość i dobry nastrój, trzeba znaleźć czas dla siebie, odpoczywać, regularnie „ładować baterie”, robiąc to, co się lubi albo nie robiąc nic – w każdym razie czuć, że się żyje.

Artykuł pochodzi z francuskiej wersji portalu Aleteia

...

Jest w tym chec ratowania Swiata.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy