Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Samotność

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 9:24, 18 Cze 2017    Temat postu: Samotność

Samotność nie jest przekleństwem! Przeszłam tę drogę
Iwona Jabłońska | Czer 18, 2017

Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Jeśli to czytasz, Drogi Singlu, wiedz, że modlę się za Ciebie, żebyś dał się zaprosić do relacji z Przyjacielem, a gwarantuję, że pustkę zastąpi miłość. Reszta przyjdzie sama.

Rozmawiając z różnymi osobami „stanu wolnego” mam taką refleksję, że „singlowanie” to przykrywka. Pod jej płaszczykiem każdy pragnie miłości, ciepła i obecności drugiej osoby. W końcu człowiek jest istotą społeczną, więc w jego naturze jest żyć z kimś.


Bycie singlem jest ok

Bardzo długo byłam sama i chociaż zawsze wolałam, żeby to się zmieniło, to nie zawsze miałam odwagę się do tego przyznać. „Tak jest ok, mam dużo czasu dla siebie”. Chociaż faktycznie miałam więcej czasu na realizację swoich planów, to czy zawsze było ok? Odpowiedź jest jednoznaczna – nie zawsze. Nie raz byłam zdominowana myśleniem, że już zawsze będę sama. Czasem przeciwnie – pełna nadziei patrzyłam w przyszłość z wizją rodziny – męża i dzieci. Totalna sinusoida.
Czytaj także: Zanim znajdziesz miłość, znajdź siebie!
To ma sens!

Był taki okres, w którym czas samotności postrzegałam jako przekleństwo, ale im dłużej byłam sama, tym bardziej odkrywałam jego sens. Dziś z perspektywy czasu myślę, że tak jak związek ma swoje etapy – przechodzi przez zauroczenie, zakochanie, aż do miłości dojrzałej, tak samotność jest etapem przygotowującym do bycia w związku. Już wtedy powstaje fundament pod przyszłą relację.
Nie od razu zdałam sobie z tego sprawę. Pan Bóg w swojej wspaniałomyślności dopuścił ten czas i muszę przyznać, że świetnie to wszystko zorganizował.

Najpierw zabrał się porządnie za moją relację z Nim. Myślę, że chciał, abym przed tym, jak zwiążę się z moim mężem, mocno związała się z Nim. Nic lepszego (nawet męża) nie mógł mi wtedy podarować. Zaprosił mnie do żywej relacji ze sobą.
Czytaj także: Bycie singlem to nie problem do rozwiązania!



Jednocześnie przywrócił mi wtedy radość życia, akceptację siebie i swojej historii. Mówiąc wprost – zaczęłam czuć się dobrze ze sobą. To wspaniała droga do tego, żeby otworzyć się na relację i być w niej szczęśliwą. Doświadczyłam też tego, że Bóg jest gentlemanem. Nigdy się nie narzuca, przychodzi bardzo subtelnie ze swoimi propozycjami zostawiając wolność wyboru.

Co mi wtedy zaproponował? Przystąpienie do wspólnoty i terapię dla DDA. Koniecznie zaznaczę, że często mówi przez drugiego człowieka, w moim przypadku tak było. Terapię ukończyłam po roku, we wspólnocie jestem do dziś.


Wspólnota – to absolutnie dla mnie!

Zawsze fascynowała mnie ta tajemnicza radość ludzi we wspólnotach przykościelnych, a jednocześnie myślałam „to nie dla mnie”. Dzisiaj też słyszę od wielu zagubionych osób: „Ja się do tego nie nadaję, to nie dla mnie”. Skąd wiesz? Spróbuj i wtedy ocenisz.

Dopiero jak weszłam w to środowisko okazało się, że to absolutnie dla mnie! Przede wszystkim runęło moje wyobrażenie Boga. Sędzia, który wymierza kary na każdym kroku zamienił się w całkiem fajnego gościa – Przyjaciela, który w każdym momencie zapewnia o swojej miłości – pociesza, daje rady, ostrzega, wyjaśnia… Mogę tak wyliczać długo.
Czytaj także: Długo byłem singlem…



Ten Przyjaciel zaprowadził mnie do etapu, gdzie sinusoida coraz częściej zamieniała się w stan pełen nadziei i zaufania. Idąc tą drogą zaczęłam modlić się bardzo konkretnie o dobrego męża. W końcu przed Przyjacielem nie mam co ukrywać. Prosiłam o męża, który będzie w takiej samej formacji jak ja, a między nami będzie miłość, szacunek i szczerość. Pragnęłam też, żeby nasze małżeństwo przynosiło owoce, żebyśmy w jedności mogli służyć w jakiś sposób Bogu.

Ta modlitwa towarzyszyła mi codziennie. Pomogła też Maryja i św. Rafał.


Wierny Przyjaciel

Dziś mija prawie dwa lata od ślubu z Maciejem, jesteśmy razem we wspólnocie, mamy roczną córeczkę a za dwa miesiące urodzi się nasz synek. Nawracamy się codziennie, czasem nie jest łatwo, ale jestem szczęśliwa przede wszystkim dlatego, że mamy wiernego Przyjaciela.

Ten Przyjaciel jest też niezawodnym przewodnikiem życia, ile razy zejdziemy z dobrej ścieżki mówi nam: „wyznaczam nową trasę”. Nową – rozumiecie co to znaczy? Nie rozlicza z niepotrzebnych kilometrów – mówi „czynię wszystko nowe”. Tak wielokrotnie prowadzi naszą historię.

Czy lepiej mi było być singlem? Nie. Czy czas samotności był mi potrzebny? Zdecydowanie tak. Czy jest przekleństwem? Okazał się błogosławieństwem, bo najpierw mogłam zakochać się w Kimś, kto jest najpełniejszym źródłem mojej miłości i radości.
Czytaj także: Jesteś singlem? Chwała Bogu!



Dzisiaj wiem, że: „Wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem”.

Jeśli to czytasz, Drogi Singlu, wiedz, że modlę się za Ciebie, żebyś dał się zaprosić do relacji z Przyjacielem, a gwarantuję, że pustkę zastąpi miłość. Reszta przyjdzie sama, bo – kontynuując wcześniej cytowany fragment z Księgi Koheleta – „Cóż przyjdzie pracującemu z trudu, jaki sobie zadaje? (…) Uczynił wszystko pięknie w swoim czasie (…) nie pojmie człowiek dzieł, jakich Bóg dokonuje od początku aż do końca”.

...

Bardzo zalezy od osoby. Np. ja ewidentnie nie jestem do zycia w grupie tylko samemu. To jest taka budowa czlowieka. Ale oczywiscie to jest paradoksalne bo np. tylko pisze sam ale czyta wielu w sumie zatem tu nie jestem sam. Jak Ojcowie Pustyni. Sami na ,,pustyni" ale ciagle przychodzili do nich ludzie bo ,,pustynia" w Egipcie zaczyna sie natychmiast za wioską np. Zatem to nie bylo gdzies na innym kontynencie tylko obok. Czyli samotnosc czy brak to sprawa wzgledna. Samotnosc np. w tlumie to juz znane zjawisko. Masa ludzi wokol nie likwiduje samotnosci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 14:50, 03 Lip 2017    Temat postu:

11 sposobów na samotność
Annabelle Moseley | Lip 03, 2017
JGI/Tom Grill/Getty Images
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Wiele z nas ma ten problem: poczucie samotności. Wiecie, że możemy je wykorzystać na swoją korzyść? Spróbuj krok po kroku wprowadzić u siebie kilka dobrych zwyczajów i zasad.


B
yć może niedawno się przeprowadziłaś i trudno ci znaleźć nowych przyjaciół. A może dotarło do ciebie, że ledwie znasz większość swoich „przyjaciół” z mediów społecznościowych. Albo właśnie zostałaś mamą i poczułaś, że nie możesz liczyć na tak wielką grupę wsparcia, jak sądziłaś. Czujesz się smutna, samotna, zagubiona? Dobra wiadomość jest taka, że jesteś w… licznym towarzystwie.

Bądź spokojna, na pewno istnieje ktoś, kto potrzebuje kogoś takiego jak ty. I znajdziecie się nawzajem, kiedy przyjdzie czas.

Ale to żadna pociecha wiedzieć, że wiele osób, które czytają te słowa, jest równie samotnych jak ty. Zwłaszcza, że samotność nie musi spędzać Ci snu z powiek. Oto jedenaście sposobów na jej pokonanie.


1. Spędzaj mniej czasu w mediach społecznościowych

Zacznijmy od spraw oczywistych. To jałowe, czasochłonne i zbyt często zastępuje prawdziwe i wzbogacające kontakty z ludźmi. Media społecznościowe oczywiście są ważne, dzięki nim możemy być w kontakcie z innymi, ale badania pokazują, że ich nadużywanie prowadzi do poczucia niepewności, współzawodnictwa i zazdrości. Mówią także, że oszukujemy sami siebie sądząc, że nam się to nie zdarzy.

Przede wszystkim, media społecznościowe mogą spowodować, że poczujemy się emocjonalnie oszukani mimo posiadania dziesiątek czy setek „znajomych”. Wirtualne przytulanki i emotikony nie zastąpią prawdziwych uczuć. Jesteśmy zmęczeni tą iluzją, udawaniem, niekończącą się autopromocją.
Czytaj także: Wrzuć codziennie tylko jedno zdjęcie. Zapamiętuj chwile, które Ci uciekają


2. Szukaj jakości, nie ilości

S.E. Hinton, amerykańska pisarka, powiedziała kiedyś: „Jeśli w życiu masz dwóch przyjaciół, jesteś szczęściarzem. Jeśli masz jednego dobrego przyjaciela, jesteś szczęściarzem po wielokroć”. Otwieramy serce dla szerokiego kręgu rodziny, przyjaciół i znajomych, ale nasza wdzięczność jest większa, kiedy znajdziemy prawdziwego powiernika. Najlepszym przyjacielem może być ojciec, matka, siostra, brat, mąż, żona. Może nie masz dużej grupy przyjaciół, z którymi spotykasz się regularnie i wymieniasz dowcipy i opowieści, może nie masz „najlepszego przyjaciela”, ale jeśli istnieje człowiek, przed którym możesz otworzyć swoje serce, albo który zwierza się tobie, jesteś szczęściarzem. A jeśli nie masz takiego przyjaciela, bądź spokojna, na pewno istnieje ktoś, kto potrzebuje kogoś takiego jak ty, i znajdziecie się nawzajem, kiedy przyjdzie czas.
Czytaj także: A ile Ty masz przyjaciółek? Jak rozpoznać tę prawdziwą


3. Czytaj dobrą klasykę (oglądaj też dobre filmy i słuchaj dobrej muzyki)

C.S. Lewis powiedział: „Czytam, żeby wiedzieć, że nie jestem sam”. Na tym polega siła dobrej książki. Nie można czuć się samotnym, czytając taką klasykę, jak „Duma i uprzedzenie” albo „Kroniki Narnii”, siedząc przy kominku z kubkiem gorącej czekolady. Wtedy nagle samotność staje się czymś, co można smakować: z każdą przewróconą kartką czujesz się coraz lepiej, jak Hobbit w Shire. Poza tym, poczytaj o samotnych bohaterach. Ta rada dotyczy też filmów i muzyki, którą wybierasz. Mroczne kino, puste reality shows nie nakarmią twojej duszy – kiedy się kończą, czujesz niespełnienie. Spróbuj dobrych, dawnych teatrów telewizji, filmowej klasyki albo jakichś komedii, na których szczerze się pośmiejesz. Słuchaj wspaniałej muzyki, która rozwinie twoje zmysły.
Czytaj także: Królowe literatury. 6 fantastycznych pisarek


4. Rozwijaj zainteresowania

Jak mawiała moja babcia: „Musisz umieć znosić swoje własne towarzystwo”. Zatem – wiedz, co lubisz i znajdź kogoś, kto lubi to samo! Dodatkowe punkty zdobędziesz, kiedy umiesz zająć się czymś na własną rękę – to strategia, która przyniesie ci radość w chwilach, gdy będziesz sama. Może umiesz grać na jakimś instrumencie, robić na drutach, malować albo majsterkować?
Czytaj także: 5 prostych sposobów na piękne, twórcze życie


5. Bądź miła dla nieznajomych

Przytrzymanie drzwi, słowa „proszę” i „dziękuję”, jakieś miłe zdanie naprawdę mogą odmienić dzień. Przypomną ci, że należysz do większej wspólnoty. Nasi przodkowie, kiedy chodzili na targ, gawędzili i komunikowali się z sąsiadami, sprzedając i kupując. Jest i w nas taka potrzeba, więc życzenie „miłego dnia” przy wyjściu z banku, komplement pod adresem ślicznego dziecka pomaga szerzyć dobro i ciepło. Trudno czuć się samotnym tuż po krótkiej, pozytywnej pogawędce, nawet z nieznajomymi ludźmi.
Czytaj także: Chcesz uczynić świat lepszym i przyjemniejszym? Pomogą Ci zasady savoir-vivre’u


6. Pytaj i słuchaj więcej, mów mniej

Kiedy idziesz na obiad z przyjacielem albo dzwonisz do kogoś, słuchaj i pytaj, zamiast gadać. Łapiesz dwie sroki za ogon: interesujesz się kimś poza samym sobą (gwarantowany sposób na zabicie samotności) i sprawiasz, że przyjaciel chętniej do ciebie oddzwoni!
Czytaj także: Jola Szymańska: Rozmawiać jak Jezus? Krótki przewodnik


7. Łącz ludzi

Przyjaciele są tam, gdzie zainteresowania. Swoją ślubną świadkową poznałam na lekcjach flamenco. Chciałaś kiedyś nauczyć się francuskiego albo włoskiego, czy iść na lekcje gotowania? Być może twoja pokrewna dusza też! Nawet jeśli nie poznasz tam przyjaciół na całe życie, czegoś się nauczysz i nie będziesz się nudzić. Zajęcia, które zabijają nudę, dają też radość. Po prostu to zrób i bądź z siebie dumna.


8. Rób coś dla innych

Twój czas i zdolności mogą się komuś ogromnie przydać. Nie można czuć się samotnym, dając coś komuś. Przyłącz się do wolontariatu, opróżnij szafę z nieużywanych rzeczy i zanieś do schroniska, ofiaruj pieniądze na działalność dobroczynną.
Czytaj także: Jałmużna to coś więcej niż pomoc materialna. To chrześcijański styl życia


9. Idź do kościoła

Tadam! – oto najlepsze towarzystwo! Chodząc do kościoła regularnie, z czasem zyskasz drugą rodzinę, ludzi, którzy będą się za ciebie modlić i wspomagać cię w trudnych chwilach przez długie lata.


10. Praktykuj uczynki miłosierdzia

Będziesz mieć tyle zajęć, że nie zdążysz poczuć się samotnie. Zauważ, że „chorych nawiedzać” dotyczy też ludzi starszych, niekoniecznie chorych, może takich, który są za słabi, żeby często wychodzić. Borykają się z samotnością przez cały czas i zastanawiają się, czy kogoś jeszcze obchodzą, czy zajmują jakieś wartościowe miejsce w świecie. Możesz dać im pewność, że tak jest. Zamiast poszukiwać w internecie swojego drzewa genealogicznego, odwiedź dziadków i poproś, żeby opowiedzieli ci jakieś historie z przeszłości. Ucieszy ich to, a ty zyskasz wiedzę, skąd pochodzisz i kim jesteś.
Czytaj także: Franciszek: Każdego dnia musimy nauczyć się sztuki miłości


11. Wejdź do Getsemani

Kiedy czujesz się samotnie – módl się, gdziekolwiek jesteś. Pamiętaj, że wszyscy przyjaciele Chrystusa spali, gdy najbardziej ich potrzebował. Dotrzymaj Mu towarzystwa w tym samotnym ogrodzie, modląc się razem z Nim.

...

Po prostu trzeba te sytuacje wykorzystac ku dobru.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:01, 07 Lip 2017    Temat postu:

Dobre życie
Emerytka do singielki: wszystko ma sens
Alina Petrowa-Wasilewicz | Lip 07, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij 1    

Komentuj


Dopiero na starość zrozumiałam, że nawet jeśli człowiek nie dowie się wszystkiego za życia, to z pewnością dowie się po śmierci. I dopiero się zdziwi. I będzie dziękował.


S
iedzą sobie pod blokiem dwie kobiety na ławeczce. Młoda i stara. Ta pierwsza wpatruje się w swoją komórkę i nic ponadto nie istnieje. Starsza pani, choć być może nie ma nadziei, że zostanie usłyszana, wciąż do niej mówi.


Reklama

Nigdy nic nie wiadomo

– Bo wie pani, nigdy nic w życiu nie wiadomo. Człowiekowi wydaje się nieraz, że spotkało go nieszczęście, świat mu się zawalił, a potem okazuje się, że Pan Bóg widział to całkiem inaczej i że miało to sens.

Opowiadała mi niedawno w sanatorium pewna wilniuczka, pani Kazia, z rodziny z dziada pradziada osiadłej na Litwie, że jej ciotka, młodsza siostra ojca, strasznie chciała być zakonnicą. No i poszła do zakonu, do wizytek w Wilnie, ale przyjrzały jej się przełożone i powiedziały: Panna chyba powołania nie ma.

Ciotka Kazi była załamana, wróciła do domu niczym rozbitek po katastrofie, a dosłownie miesiąc później zmarł ojciec pani Kazi i osierocił ją, mamę i młodszego brata, na domiar złego zostali bez środków do życia.
Czytaj także: Czy miłości można się nauczyć? Czyli co każdy singiel powinien wiedzieć



I wówczas ciocia, która była utalentowaną pianistką, pomagała utrzymać całą trójkę, dając lekcje fortepianu, najlepsze wileńskie rodziny ją sobie wyrywały, więc jakoś to szło do wybuchu wojny. A gdy po wkroczeniu sowietów cała rodzina została wywieziona w głąb Związku Sowieckiego, ta dzielna ciotka nie tylko potrafiła zdobyć jedzenie, dzięki czemu nie umarli z głodu, ale gdy Anders formował swoje wojsko, zgłosiła się do jednostek kobiecych, do Pomocniczej Służby Kobiet, tak zwanych „pestek”.

Dzięki temu wszyscy, Kazia z mamą i bratem, jako rodzina wojskowa, uratowali się z piekielnej ziemi i przedostali do Persji, a to było więcej niż wygrać sto milionów w totolotka, a może i więcej, bo to była wygrana swojego życia.

I proszę zwrócić uwagę, że ciotka Kazi chciała czegoś bardzo pięknego i szlachetnego, chciała być przecież zakonnicą. I gdyby nią została, nie pomogłaby przecież swojej szwagierce i jej dzieciom dając lekcje fortepianu i nie wyciągnęłaby ich też z sowieckiego piekła. I stała się opiekuńczym aniołem dla bliskich, także później, gdy w końcu wylądowali w Polsce i nie ma wątpliwości, że Pan Bóg wolał, żeby poszła do Niego taką drogą. A czy nie była to droga o wiele trudniejsza?


Miało być tak pięknie

Albo odwrotna sytuacja. Córka koleżanki z pracy. Piękna, subtelna, delikatna, jak do nas wpadała, patrzyłam na nią z przyjemnością i zastanawiałam się, jaki kwiat mi przypomina. Bardzo chciała wyjść za mąż, bo w kobietach pragnienie miłości jest, jak to wy mówicie, mega gigantyczne.

Spotkała w końcu chłopaka, mój Boże, cóż to była za miłość, jaka piękna para, wszyscy się nimi zachwycali. Pobrali się, spełniły się jej wielkie marzenia. Minęło kilka miesięcy, rok… I nagle się zaczęło. Pan okazał się psychicznie niedojrzały, nagle oświadczył, że nie chce mieć dzieci, bo dzieci to problem do końca życia, a poza tym nie warto sprowadzać ich na tak parszywy świat.
Czytaj także: List starszej singielki do młodszej



Potem rzucił pracę, bo żona dobrze zarabiała, przesiadywał całe dni w jakichś klubach, przestawał z dziwnymi ludźmi, wszedł w narkotyki. Tragedia. Rozstali się trzy lata po ślubie, bo stał się też agresywny i wulgarny, groził jej, po prostu inny człowiek niż ten zakochany chłoptaś przed ślubem. Wpadała nadal do nas, ale nie kojarzyła mi się już z kwiatem, była zgaszona i złamana, inny człowiek, choć jej wielkie pragnienie przecież się spełniło.


Człowiek nie powinien być sam

A jeśli pani o tym wszystkim mówię, to dlatego, że obserwuję panią od dawna. Wiem, jak żyją sąsiedzi, bo często siedzę na ławeczce przed domem, mam dużo czasu. Wiem, że jest pani samotna, singielka znaczy.

Kiedyś przeczytałam, że w Polsce jest pięć milionów singli, więc jest to problem społeczny. I z tego powodu najbardziej cierpią kobiety, bo my wszystkie mamy w sobie mega pragnienie miłości. Mam swoje wytłumaczenie, dlaczego tak się dzieje i wiem, że nie dzieje się nic dobrego, a nie, jak pisała pewna dziennikarska celebrytka, że Polki zeszły już z drzew i są nowoczesne.

Zupełnie się nie zgadzam, bo przecież Pan Bóg chce coś zupełnie przeciwnego, człowiek nie powinien być sam, kobiety i mężczyźni mają łączyć się w pary, rodzić dzieci i pracować. To takie proste i oczywiste, a wciąż słyszę jakieś teorie przeciw tym oczywistościom.

A przecież ta samotność to efekt strachu przed innymi i dziwna pewność, że nikt nie pokocha mnie lepiej niż ja sam siebie. I mamy, co mamy. Część tych samotnych dziewczyn wyjdzie za mąż, ale część do końca życia będzie singielkami w naszym pomylonym świecie. Nie ma co je pocieszać, bo ból to ból i żadne rady go nie anulują. Ale w tym bólu, może warto się zastanowić nad sensem.

Bo wszystko ma sens i najważniejsze jest, co Pan Bóg umyślił dla każdego z nas. I dlatego nie należy popadać w smutek, gdy dzieje się inaczej niż wymarzyłyśmy i pragniemy, bo dopiero po latach pewne rzeczy się rozjaśniają. I zrozumiemy, że to, co uważałyśmy za trudne, miało swoje znaczenie. Dlatego dobrze jest się wsłuchać, może coś zrozumiemy.

Idzie już pani, niepotrzebnie zanudzam. To tylko życzę, żeby pani szybko znalazła miłość, a gdyby nie, to również ten sensowny wzór, żeby wszystkie nitki ułożyły się w mega piękny arras, zapewniam, że on istnieje i opowiada o pani życiu. Bo dopiero na starość zrozumiałam, że nawet jeśli człowiek nie dowie się wszystkiego za życia, to z pewnością dowie się po śmierci. I dopiero się zdziwi. I będzie dziękował.

...

Tak naprawde samotnosc to brak Boga...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:28, 28 Lip 2017    Temat postu:

Samotność w domu pełnym miłości, śmiechu i ludzi
Katarzyna Wyszyńska | Lip 28, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


To miejsce nie da się zaspokoić innym człowiekiem, ani nawet kilkoma, choćby nie wiem jak byliby ze sobą szczęśliwi. I to dobre, to normalne. W tym miejscu czeka na mnie, na Ciebie Bóg.


„C
zy jesteś szczęśliwa?” – zapytał mnie ktoś jakiś czas temu. Zero-jedynkowo odpowiem bez wątpienia, że tak. Ale gdy wdamy się w szczegóły…

Myślę, że gdy jest się singlem marzy się o rodzinie, jako dającej spełnienie i szczęście. I tak jest. A czasem nie.


Cała paleta emocji

Ja chciałam mieć dużą rodzinę, więc mam. Spędzając ostatni rok z moją trójką w domu, miałam niesamowite, dominujące poczucie spełnienia i satysfakcji. Ale nie jest to jedyne odczucie, towarzyszące mi na co dzień. Paleta emocji ma dużo więcej odcieni, w których pojawiają się też różnorodne odcienie szarości.

Mąż przez większą część dnia w pracy, a w domu ciągła wrzawa, ogromnie dużo krzyku, śmiechu, prania i co chwilę zgłaszanych kolejnych potrzeb do spełnienia. To wszystko sprawia, że czuję się potrzebna, ale okrutnie zmęczona.
Czytaj także: 11 sposobów na samotność

Kolejne prośby i żądania, kolejne zadania kumulują się wszystkie naraz i mam wrażenie, że jeszcze chwila i moja głowa dosłownie eksploduje. Tak bardzo czasem czuję się przytłoczona, tak bardzo chciałabym pobyć chwilę w ciszy, że aż chce mi się płakać. Są dni, gdy pękam z dumy jaką super ogarniającą i dzielną mamą jestem, a po nich nadchodzą takie, w których pod wieczór czuję tylko przytłaczające poczucie, że absolutnie nic mi w życiu nie wychodzi. Wtedy zamiast spełnienia, mimo pełnej chaty, czuję się bardzo samotna.


Prawo do smutku

A że nieszczęścia ponoć chodzą parami, doszły do tego wyrzuty sumienia. Mam tak wiele, może nie wszystko jest idealnie, ale najważniejsze sprawy są na swoim miejscu, skąd więc ten stan, czy to nie brak docenienia tego, co mam? Nuda czy może zwykłe zmęczenie?

Zamiast udawać, że jest inaczej, postanowiłam przyjrzeć się sobie i dać sobie prawo do smutku. Kocham i cieszę się moją rodziną, co nie znaczy, że odczuwam to w każdej sekundzie z nimi spędzonej. Nie dam rady na moją listę obowiązków wpisać permanentnego bycia szczęśliwą. Czy to podważa moje życiowe wybory? Nie, myślę że to tylko dowód na to, że jestem człowiekiem.
Czytaj także: Samotność nie jest przekleństwem! Przeszłam tę drogę

Pozwoliłam sobie zanurzyć się na chwilę w tym przygnębieniu, nie racjonalizować, nie zagłuszać go, nie uciekać w wyobrażanie alternatywnych scenariuszy. Skąd ono wypływa? Gdzie jest jego źródło? Powoli wynurzając się, rozglądam się wokół. Wychodzę na brzeg i w poszukiwaniu odpowiedzi idę w górę tego strumienia. Jednak on zanika, gubi się pod dwoma olbrzymimi, przygniatającymi głazami poczucia obowiązku i odpowiedzialności, pod zwalonymi pniami połamanych drzew dobrych chęci, krzewów woli zapewnienia wszystkiego co najlepsze, przeżartych lękiem o utrzymanie. Woda w tym miejscu miała gorzki smak niespełnionych miłości, zawiedzionych nadziei i utraconej wiary.


Nie tylko żona i mama

Ale tu nie było źródła, woda zanikała ukryta pod zwałami gruzu. Szłam więc dalej, pilnie przeszukując suchą ziemię i udało się odkryć wijącą się strużkę, a wraz z nią nowe, obfitujące w zieloność krajobrazy. W ciszy i otaczającej zieleni odkrywam, że jest we mnie dużo więcej niż bycie żoną i mamą, choć to moje najważniejsze role, w moim sercu jest jeszcze więcej przestrzeni.

Tęsknota, której pozwoliłam popłynąć, sączyła się z tego miejsca, w którym odłożyłam szalone plany na dzikie przygody i zamknęłam niespełnione marzenia. O dalekich podróżach, Indiach i Wielkim Kanionie Kolorado. O płynnym języku hiszpańskim, wieczorach przy pianinie i gitarze, o zimach wśród stosów książek (byle nie samych podręczników!) czytanych przy kominku własnego domu.

Gdy zbliżałam się do tego miejsca, dobiegł mnie dziecięcy śmiech, a może tylko mi się zdawało? Ściemniło się i tak bardzo pragnęłam trwać w tej chwili, pod rozgwieżdżonym niebem śmiać się, tańczyć, śpiewać, chłonąć beztroskę, wolność, dziecięcą otwartość nieskażoną lękiem o konsekwencje. Stać się ponownie kolekcjonerem doświadczeń.
Czytaj także: Jak towarzyszyć w porażkach i mądrze współczuć

W tym krajobrazie było jednak coś więcej, coś majestatycznego. Dzikie, naturalne piękno. Nieprzewidywalność. Przyglądając się, jak woda z niezmiennym uporem żłobi korytarze w sobie tylko znanym celu, dostrzegam też te głębiej ukryte pragnienia. Sensu, misji, powołania.

Tu leży pogrzebana stara miłość, medycyna. Myślałam, że gdybym nie musiała, nie wracałabym do pracy. A jednak. Chcę się uczyć, chcę tym służyć. Wiem, że stać mnie na wiele, nie boję się wymagań, ale bardzo boję się, by ta zazdrosna kochanka nie zawładnęła całym moim życiem, wysysając mnie tak, że nie starczy już energii na nic innego.


Priorytety czy pragnienia?

Jestem już naprawdę daleko, czuję się prawie jak na obczyźnie, a przecież to moje własne zakamarki, moje najcenniejsze manatki upchane na najwyższych półkach, by nie móc się zbyt łatwo do nich dostać.

Ani małżeństwo, ani macierzyństwo nie wymagało ode mnie złożenia z nich ofiary. Naturalnie zeszły one na dalszy plan, gdy pojawiły się priorytety pilne i ważne i takie, dla których po prostu warto odłożyć je na nieokreślone później, czasem na nigdy. Ale gdy zapuściłam się w te nieco zarośnięte, spowite pajęczynami ostępy, okazało się, że są tam cały czas, że nadają rytm tętna, tym cienkim strumieniem, jak tętnicą ożywiają całą resztę. To stamtąd ten specyficzny rodzaj nienasycenia, niepokoju, który choć docenia to co ma, nadal każe szukać, doświadczać nowego, iść dalej, sprawdzić, co będzie za następnym zakrętem.

Choćbym zjechała cały świat, choćbym zrealizowała wszystkie marzenia z mojej listy, ten kawałek pozostanie niepełny. Nawet wtedy, gdy już dzieci będą odchowane i z całą pewnością będzie wiadomo że „to mi się w życiu naprawdę udało, zbudowaliśmy świetną rodzinę”.
Czytaj także: „Może i jestem potworkiem, ale szczęśliwym”, czyli o tym, że warto mieć marzenia

Bo to miejsce nie da się zaspokoić innym człowiekiem, ani nawet kilkoma, choćby nie wiem jak byliby ze sobą szczęśliwi. Nie zakleję go ani relacjami, ani przygodami, ani żadnym innym marnym ekwiwalentem sercowego plastra. To miejsce, które czasem daje o sobie znać samotnością, jest już blisko tego, w którym rzeczywiście bije źródło. Raz na jakiś czas, wciąż od czasu do czasu dojdzie do głosu głód, przywoła Cię tam, zapyta gdzie jesteś? I to dobre, to normalne.

W tym miejscu czeka na mnie, na Ciebie Bóg.

Zatoka lasu zstępuje
w rytmie górskich potoków…
Jeśli chcesz znaleźć źródło,
musisz iść do góry, pod prąd.
Przedzieraj się, szukaj, nie ustępuj,
wiesz, że ono musi tu gdzieś być —
Gdzie jesteś, źródło?… Gdzie jesteś, źródło?!
Cisza…
Strumieniu, leśny strumieniu,
odsłoń mi tajemnicę
swego początku!
(Cisza — dlaczego milczysz?
Jakże starannie ukryłeś tajemnicę twego początku.)
Pozwól mi wargi umoczyć
w źródlanej wodzie
odczuć świeżość,
ożywczą świeżość.

Jan Paweł II, Źródło

...

Kazdy przezywa inaczej...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 23:05, 07 Sie 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
Samotność groźniejsza dla zdrowia niż... otyłość
Samotność groźniejsza dla zdrowia niż... otyłość

Dzisiaj, 7 sierpnia (17:30)

Plaga samotności może być dla zdrowia publicznego większym problemem niż epidemia otyłości - alarmują naukowcy mormońskiego Brigham Young University. Wyniki ich przeglądowych badań pokazały, że samotność, mieszkanie osobno i brak bliskich związków społecznych znacząco zwiększają ryzyko przedwczesnej śmierci i to na poziomie przekraczającym nawet dobrze poznane i uznane czynniki ryzyka, jak choćby otyłość. Wnioski zaprezentowano podczas 125 Dorocznej Konwencji American Psychological Association w Waszyngtonie.
Zdj. ilustracyjne
/beyond foto /PAP/DPA

Badacze z Provo w stanie Utah przedstawili wyniki dwóch analiz. Pierwsza z nich dotyczyła 148 badań, obejmujących swym zasięgiem 300 tysięcy osób. Na jej podstawie okazało się, że silniejsze więzi społeczne mogą nawet o połowę zmniejszyć ryzyko przedwczesnej śmierci. Druga analiza dotyczyła 70 prac badawczych, które uwzględniły przypadki ponad 3,4 miliona ludzi z Ameryki Północnej, Europy, Azji i Australii. Ich autorzy sprawdzali na ile poczucie samotności, mieszkanie osobno lub społeczna izolacja mogą wpłynąć na śmiertelność. Okazało się, że każda z tych sytuacji zwiększa ryzyko przedwczesnej śmierci w stopniu porównywalnym lub większym niż powszechnie znane czynniki ryzyka, w tym otyłość.

Społeczne więzi z innymi są powszechnie postrzegane jako jedna z fundamentalnych ludzkich potrzeb, kluczowa zarówno dla naszego dobrego samopoczucia, jak i przetrwania. W skrajnych przypadkach okazało się, że dzieci, którym brakuje kontaktu z ludźmi nie rozwijają się poprawnie. Izolatka jest też dobrze znaną formą kary - mówi współautorka pracy, profesor psychologii, Julianne Holt-Lunstad z BYU. Mimo to, coraz większa część choćby amerykańskiego społeczeństwa odczuwa samotność regularnie - dodaje

Badania pokazują, że w USA aż 42,6 miliona osób w wieku ponad 45 lat cierpi na chroniczną samotność. Ponad jedna czwarta całego społeczeństwa mieszka samotnie, ponad połowa żyje poza związkiem małżeńskim, systematycznie maleje też liczba obecnych w gospodarstwie domowym dzieci. To wszystko sprawia, że Amerykanie stają się coraz mniej społecznie powiązani i odczuwają jeszcze większą samotność - dodaje Holt-Lunstad.

Badacze z BYU sugerują, że sprawy zaszły już tak daleko, że państwo powinno rozważyć jakąś formę prospołecznej edukacji. Tym bardziej, że społeczeństwo się szybko starzeje, a obecne już dziś problemy tego typu będą się tylko nasilać.

W wielu krajach coraz silniej widać swoistą epidemię samotności, problem w tym, co można w tej sprawie zrobić - zauważa Holt-Lunstad. Wśród możliwych propozycji działań sugeruje się włączenie nauki umiejętności społecznych do edukacji szkolnej, a także uświadomienie dorosłych, że do przyszłej emerytury powinni się przygotować nie tylko finansowo, ale też emocjonalnie. Jeśli nasze więzi rodzinne szwankują, a relacje społeczne ograniczają się tylko do miejsca pracy, przejście na emeryturę może przynieść dodatkowe, zdrowotne ryzyko.
Grzegorz Jasiński

...

Oczywiscie patologiczna samotnosc...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 11:28, 30 Sie 2017    Temat postu:

Cudowne życie singielki
Cara Strickland i Jola Szymańska | Sier 30, 2017
Lori Andrews/Image via Getty
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Dziś nie mam wątpliwości, że coś takiego nie istnieje.


P
rzez jakiś czas dziwił mnie stereotyp cudownego życia singielki, która ma wymarzoną pracę, bez mrugnięcia okiem wydaje 600 złotych na nowe buty i dekoruje dom pięknymi drobiazgami z najdroższych sklepów. Jeżeli nie randkuje, jest w trakcie spontanicznej podróży po Europie. I w przeciwieństwie do mnie nie płacze, kiedy w samochodowym radiu leci piosenka o miłości.
Czytaj także: Jesteś singlem? Chwała Bogu!


Stereotypy dotyczące singielek

Znam wiele kobiet, które są same. Są urocze, zadbane i… tak, cudowne. Ale nie są stereotypem szczęśliwej i spełnionej singielki. Po wielu rozmowach z nimi jestem przekonana, że życie żadnej singielki nie jest rajem. Stereotypy nie biorą się jednak znikąd, a ten jest wyjątkowo popularny. Skąd się wziął? Chwilę się nad tym zastanawiałam.

W zeszłym tygodniu spotkałam w kawiarni znajomą. Zerwała właśnie z chłopakiem i potrzebowała rozmowy. Trudno było jej stanąć na nogi. Podzieliłam się z nią moją własną historią zerwań i utonęłyśmy w rozmowie nad herbatą i ciastkami. Dziewczyna zawodowo odnosi niesamowite sukcesy. Skończyła prawo, pracuje w zawodzie. – Po prostu bardzo chciałabym wyjść za mąż – mówiła. – Myślałam, że to stanie się już niedługo.

– Wiem – odpowiedziałam. – Miałam tak samo.

Naprawdę kocham swoje życie. Spędziłam wiele godzin, zastanawiając się czego chcę, jaką podjąć decyzję, co zrobić dalej. Ułożyłam swoją karierę tak, żeby czuć się jak najlepiej, zadbałam o przyjaźnie z interesującymi i czarującymi ludźmi, wypełniłam swój kalendarz wydarzeniami i zajęciami, w które chcę się angażować.

Wszystko sobie ułożyłam. Ale ukochanego na całe życie nie da się zaplanować. I chyba to tak strasznie mnie frustruje.
Czytaj także: Singielki i mężatki – dwie nieporównywalne drogi do szczęścia


Szczerość tylko dla przyjaciół ?

Kiedy rozmawiam ze znajomymi singlami, mówię im szczerze, że mi trudno. Wielu z nich dobrze mnie rozumie, też woleliby być szczęśliwie zakochanymi. A nawet jeżeli nie, szanują to pragnienie i wiedzą jak przykro słuchać ciągłych pytań o stan cywilny.

Kiedy rozmawiam z mężatkami, jestem tak samo szczera. Opowiadam im o swoich nadziejach, marzeniach i trudnościach. Nawet jeśli nie mogą mnie zrozumieć, chcą słuchać i są otwarte na to, co czuję. Nie chciałabym dystansować się od nich tylko z powodu bycia singielką. Zresztą kto wie, czy pewnego dnia nie poznają mnie z mężczyzną mojego życia?

Ze znajomymi i przyjaciółmi jestem szczera. Opowiadam im o tym, co się u mnie dzieje i nie ubarwiam swojego życia. Ale z ludźmi, których nie znam… to już całkiem inna historia.

Kiedy wyszłyśmy z kawiarni i przytuliłam znajomą na pożegnanie, zobaczyłam trzy kobiety, kierujące się w naszą stronę. W jednej z nich rozpoznałam swoją koleżankę z dzieciństwa. Choć pchała wózek z dzieckiem, wyglądała dokładnie tak samo jak w liceum, kiedy widziałam ją po raz ostatni. Miała zakręcone włosy i gdyby nie wózek, nigdy nie pomyślałabym, że jest już matką. Na szczęście mnie nie zauważyła.


Polubić życie takie jakie jest

W samochodzie zaczęłam wspominać stare czasy. Pamiętam, że zawsze czułam się przy niej gorsza, bo nie miałam markowych ubrań. Potem młodo wyszła za mąż za fajnego chłopaka, teraz mają dziecko. Jej życie wydaje się cudowne.

Wtedy, w samochodzie, zrozumiałam, że gdyby mnie zauważyła i podjechała do mnie z wózkiem, pytając co u mnie, opowiedziałabym jej historię cudownego życia singielki. Pochwaliłabym się rewelacyjną pracą i cudowną grupą znajomych. Z niewinnym uśmiechem wspomniałabym jedną czy dwie ostatnie randki. Mówiłabym o nadchodzącej podróży do Włoch. I pewnie subtelnie wspomniałabym o moich butach od Tory Burch, oczywiście nie dodając, że kupiłam je z przeceny. Mogłaby wtedy pomyśleć, że nigdy nie jestem samotna, nie zależy mi na małżeństwie i niczego w swoim życiu nie chciałabym zmienić.

Prawdopodobnie stąd właśnie bierze się „cudowne życie singielek”. Może nie ja jedna ubieram się w nie jak w maskę? Może robią tak nie tylko singielki? Może swoją maskę ma także moja dawna znajoma? Nie wiem, ale nawet jeżeli wydaje się to bolesne, wolę szczerość. Wolę być prawdziwa niż chować się za czymś, czego nie ma – choćby wydawało się przecudowne.

...

Dla powolanych do samotnosci jest to dobre. Wiekszosc jednak tylko czasowo jest sama.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:31, 21 Lis 2017    Temat postu:

Wyobrażasz sobie tydzień bez rozmów? Bez Facebooka? Jak zrozumieć samotność seniorów
Ewa Rejman | 21/11/2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Kompletna samotność przez tydzień, a nawet dłużej jest udziałem pół miliona seniorów w Anglii. W Polsce sytuacja wcale nie wygląda lepiej.


N
ie przypominam sobie w ciągu ostatnich kilku lat ani jednego dnia, który spędziłabym bez żadnego kontaktu z innymi ludźmi. Tym bardziej tygodnia przeżytego w ten sposób. Tymczasem kompletna samotność przez okres tygodnia i nawet dłużej jest udziałem pół miliona seniorów w Anglii. W Polsce sytuacja wcale nie wygląda lepiej.

Joe, młody Anglik, wziął udział w eksperymencie zatytułowanym „Projekt samotność”. Jest on częścią kampanii „Zakończyć samotność”, mającej zwrócić uwagę na problem seniorów, którzy nie wychodząc z domu i nie mając możliwości utrzymywania zewnętrznych kontaktów, stają się niewidoczni dla społeczeństwa.


Projekt „samotność”

Przez tydzień nie wychodził z domu, nikt go nie odwiedzał, nie mógł do nikogo zadzwonić, ani napisać wiadomości na Facebooku. Słyszał odgłosy rozmów sąsiadów i zaczynał im zazdrościć. Nie mógł spać, bo jego dzień zamiast mieć początek, środek i zakończenie okazywał się ciągłym „niczym”. Nic go nie cieszyło, bo jedyne, na co oczekiwał to koniec eksperymentu.

Po tygodniu mógł wyjść z domu. Pierwszym, co zrobił była wizyta u starszego sąsiada. Przyznał, że w pędzącym świecie, pośród mnóstwa zajęć nie miał pojęcia o istnieniu równoległej rzeczywistości. Rzeczywistości ludzi, którzy nie mają z kim wypić herbaty, podzielić się małą radością albo dużym smutkiem. Sąsiad tłumaczył mu, że do pokonania samotności nie potrzeba dużego wysiłku. Czasem wystarczy uśmiech, rozmowa, wspólne pooglądanie zdjęć, życzliwy telefon. Tak niewiele, które zmienia tak wiele.
Czytaj także: Oddam telefon za… miejsce przy wigilijnym stole. Nikt z nas nie chce być tego dnia sam


Twoja obecność pomaga mi żyć

Osoby po 80. czy 90. roku życia często pożegnały już większość swych przyjaciół. Rodzina, z różnych względów, nie chce lub nie może się z nimi regularnie kontaktować. Starsze oczy nie widzą już dobrze liter i mają problem z przeczytaniem gazety, starsze nogi niepewnie wchodzą do nowoczesnego tramwaju, starsze ręce nie mogą nadążyć za przesuwającymi się dotykowymi ekranami. Najczęstszą odpowiedzią na te trudności jest strach, wycofanie się i zamknięcie w czterech ścianach mieszkania.

Występujący w krótkim filmiku „Twoja obecność pomaga mi żyć” przygotowanym przez Stowarzyszenie „mali bracia Ubogich” pan Leon mówi: „Myślę, że samotne osoby czują, że nie mają dla kogo żyć. To jest taka apatia. Nawet jeść mi się nie chce samemu”. Pani Krystyna dodaje: „Nie mam z kim porozmawiać. Komu mam opowiedzieć, że mi się dzisiaj czajnik zepsuł? Czasami rozmawiam… z moim kotem Maćkiem”.

Słuchając tych słów myślę o moich małych radościach, które stawały się wielkie po podzieleniu się nimi ze znajomymi, o setkach zdjęć, które sobie wzajemnie wysyłamy na Facebooku, o telefonach do przyjaciółki o dziwnych porach, bo akurat „musiałam się wygadać”, o wszystkich wspólnie zjedzonych pizzach i wspólnie wypitych kawach. W tym czasie pan Leon je kolejny samotny obiad, a pani Krystyna rozmawia z kotem Maćkiem.
Czytaj także: Pokłóć się ze swoją… samotnością! Krzycz, płacz i wal w poduszki!


Lekiem na samotność jest obecność

Stowarzyszenie „mali bracia Ubogich” ma propozycję dla tych, którzy poprzez cotygodniową wizytę, życzliwe telefony, wspólne spacery i wspólne herbaty są gotowi diametralnie zmienić czyjeś życie na lepsze. Program „Twoja obecność pomaga mi żyć” obejmuje swoim zasięgiem 320 seniorów z Warszawy, Lublina, Poznania i Pruszkowa. Do każdego z nich przydzielony jest jeden wolontariusz, który regularnie spędza czas ze swoim podopiecznym.

Wolontariusz ma zapewnione szkolenie, ubezpieczenie i wsparcie koordynatora projektu. Dzięki akcji nawiązują się wyjątkowe międzypokoleniowe przyjaźnie i tworzą się silne więzy między ludźmi, którzy w innym wypadku nie zwróciliby na siebie uwagi. Wolontariusze Stowarzyszenia pokazują swoim podopiecznym, że mieszkanie nie powinno oznaczać więzienia.

Pan Leszek Tasiemski postanowił przebiec półmaraton w tandemie z siedzącą na wózku inwalidzkim panią Ewą. Razem przekroczyli linię mety. Inni organizują spotkania świąteczne dla seniorów, wspólne wyjazdy wakacyjne i naukę języków obcych, która doskonale ćwiczy mózg. Do projektu można dołączać przez cały rok, wystarczy zgłosić się przez stronę. Chorobą, która najbardziej dokucza seniorom jest samotność. Jedynym na nią lekarstwem – obecność.

Czytaj także: Nigdy nie mieliśmy „cichych dni”. Rozmowa z wdowcem, który bardzo kochał

*Korzystałam z materiałów „The Loneliness Project” oraz „Twoja obecność pomaga mi żyć”
https://youtube.com/watch?v=IYc85A8f2CM
https://youtube.com/watch?time_continue=41&v=flJAC_UnOMQ

...

Przede wszystkim swiadomosc obecnosci Boga obok...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:01, 09 Gru 2017    Temat postu:

Jak odzyskałam swoją samotność, konieczną do refleksji i przemyśleń
Dominika Kaźmierczyk | 09/12/2017

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Jestem mamą. I ja, mama, czasem czuję się bardzo samotna. Ale wiem, że ta samotność jest dobra.
Trudne życie jedynaka

O dziecku marzyłam od dawna. A właściwie o dzieciach. Sama jestem jedynaczką. A raczej byłam, do momentu, kiedy na świecie pojawił się mój młodszy brat, a później kolejny. Tylko, że z tym pierwszym nie mieszkałam, a drugi urodził się, gdy sama mogłam już zostać mamą. Moja mama zawsze powtarzała, że chciała mieć więcej dzieci, ale nie było jej to dane. Wychowywałam się więc bez rodzeństwa, w towarzystwie kota, a później psa, no i oczywiście kolegów i koleżanek.

Ale wiecie, jak to jest: często ląduje się samemu w swoim pokoju z pudełkiem klocków lego i naręczem książek do przeczytania. Pewnie dlatego tak wcześnie nauczyłam się czytać.
Czytaj także: Samotność w domu pełnym miłości, śmiechu i ludzi


Marzenia o dziecku kontra rzeczywistość

Moje córeczki odwrotnie. Ponieważ dzieli je niewielka różnica wieku, tuż po tym jak się obudzą, rozpoczynają zabawę. Co jakiś czas wtóruje jej mała kłótnia, ale jeżeli proponuję, że je rozdzielę, kłótnia zazwyczaj ucicha.

Byłam więc zawsze przyzwyczajona do bycia samej, ale gdy zostałam matką poznałam samotność innego rodzaju. Samotność w odpowiedzialności. Pewnie większość rodziców zna to uczucie, kiedy dopiero przyzwyczajamy się do naszej roli. Ja na przykład omal nie nadepnęłam na moją kilkudniową córkę leżącą na łóżku, bo całkowicie o niej zapomniałam.

Nagle musimy zacząć pamiętać w dzień i w nocy, i o każdej porze. To od nas zależy, czy nasze dziecko będzie zdrowe, najedzone, wykąpane, szczęśliwe. Póżniej będziemy się niepokoić o jego kontakty z rówieśnikami, bezpieczeństwo, gdy samo wychodzi na dwór, a potem, czy znajdzie dobrego męża/dobrą żonę.
Czytaj także: 11 sposobów na samotność


Samotność nie musi być zła

Oczywiście nie nad wszystkim zapanujemy, na wiele spraw ma wpływ tylko Bóg, a mi osobiście już kilkakrotnie zdarzyło się dziękować za opiekę, jaką roztaczają nad dziećmi ich aniołowie stróżowie.

Jednak samotność i odpowiedzialność matki trwa dłużej, ogarnia więcej obszarów niż ta, z którą musi zmierzyć się ojciec. Samotność nie musi być zła. Wszyscy czasem potrzebujemy samotności. Często marzymy o samotności bez dzieci: samotnym udaniu się do łazienki, spokojnym obejrzeniu filmu (dla dorosłych, nie kreskówki, samotności we dwoje.

Jest jednak także samotność w tłumie, a dokładnie w rozbrykanym tłumie własnych pociech. Tutaj odpowiedzialność osiąga swe apogeum, nie jest dzielona z mężem, babcią, nianią, przedszkolanką. Jeśli Twoje dziecko wybiegnie podczas spaceru na ulicę, zgubi się w tłumie, spadnie z niebezpiecznego urządzenia na placu zabaw (jest sporo takich), to będzie to Twoja odpowiedzialność, Twoja wina (i może konstruktora owego urządzenia). Twoja samotna odpowiedzialność. Z czasem do tego uczucia przywykamy, ono sprawia też, że dojrzewamy. Stajemy się nieustraszeni.
Czytaj także: Samotność nie jest przekleństwem! Przeszłam tę drogę


Długość dźwięku samotności

Często staramy się tego uczucia jak naszybciej pozbyć i wtedy wielką ulgę sprawia nam pomoc innych.

Ale nie można całkowicie zrezygnować z tej rodzicielskiej samotności, bo wtedy okazuje się, że spędzamy z własnym dzieckiem za mało czasu, powierzając je różnym fachowym instrytucjom i osobom. Rezygnując z odosobnienia w ogóle, rezygnujemy zaś z poznania siebie, z rozmowy z Bogiem, który nas wtedy spotyka.

Samotność oczekiwania na męża wracającego z pracy sprawia, że może bardziej za nim zatęsknimy, tak jak nagle osamotnione czekamy w pracy, aż będziemy mogły powrócić do dzieci i związanej z nimi odpowiedzialności.

Niedawno zepsuł mi się smartfon, który jest takim współczesnym zapełniaczem czasu i lekiem na samotność. Postanowiłam zamienić go na zwykły, telefon, starą, dobrą Nokię. Oprócz zdziwionych spojrzeń, które mnie w związku z tym spotykają, odzyskałam swoją samotność: konieczną na refleksję, przemyślenia, modlitwę.

Dla mam to wymuszone z konieczności odosobnienie z dzieckiem na macierzyńskim może być także czasem pełniejszego poznania siebie, nowych decyzji. Może stąd tyle firm, fundacji zakładanych podczas urlopu, wyboru nowej ścieżki zawodowej, wchodzenia w pełną dorosłość, w której to ja podejmuję decyzje o swoim życiu.

...

Zdecydowanie samotnosc moze byc dobra.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 12:20, 16 Gru 2017    Temat postu:

Wkurzony swoją samotnością? Jak przeżywają to mężczyźni
Magdalena Galek | 16/12/2017

Noam Jordan/Unsplash | CC0
Udostępnij





Komentuj

Drukuj

Coraz więcej spełnionych zawodowo mężczyzn szuka sposobów na poprawę swoich relacji z kobietami. Maciek i Łukasz opowiadają jak to jest i co im dały „Warsztaty dla wkurzonych swoją samotnością”.
Kiedyś będę w związku, już teraz chcę się do tego przygotować

„W pierwszej chwili nie chciałem. Nie byłem samotny, miałem ludzi wokół siebie. Odczuwałem jednak brak bliskiej relacji z kobietą. Pomyślałem więc, że spróbuję. Od razu pojawiły się obawy – a jeśli spotkam tam znajomych? Musiałem się przełamać”. Maciek ma 34 lata i jest nauczycielem WF–u.

Łukasz, 31–letni informatyk znalazł się tam z innych powodów niż Maciek czy większość uczestników. Nigdy nie miał problemu z samotnością. Był w trzech związkach, w każdym powyżej 3 lat. Po tym, jak kolejna relacja rozsypała się stwierdził, że coś jest nie tak.

Ostatnia kobieta wydawała mu się taka ułożona, porządna i dobra. Oboje wkładali dużo pracy w związek. „Chcieliśmy przeskoczyć wszystkie różnice, a i tak nie wyszło. Stwierdziłem, że trzeba ustalić, co jest nie tak, bo za chwilę znów będę z kimś i znowu coś schrzanię”.
Czytaj także: Prawdziwy mężczyzna jest singlem!


Przychodzi trener do drużyny

„Pierwsze zajęcia były trudne, nikt nikogo nie znał, byliśmy w różnym wieku, myślałem: no to jesteśmy! Samotniaki…”. Maciek był niepewny na początku pierwszego spotkania. Ale czuł, że jest w dobrym miejscu. Widział fachowość. Osoba prowadząca była jak trener, który przychodzi do drużyny i chce z nią coś osiągnąć.

Łukasza zaskoczyło to, że warsztaty to głównie praca nad sobą. „Zrozum siebie, wtedy dużo rzeczy będzie się działo inaczej” – słyszał, a także: „Myśl o sobie”, „Co czujesz?”.

„To była dla mnie nowość i podstawowy problem. Moja odpowiedź na pytanie: co czuję?, brzmiała: nie wiem” – mówi Łukasz. „Jutro będę wiedział. Jak przemyślę. Na drugim albo trzecim spotkaniu już wiedziałem, że znowu zadadzą to pytanie, więc przygotowałem się i powiedziałem – wiecie co, jak zwykle nie wiem, ale przygotowałem się (śmiech). Już wczoraj myślałem nad tym, co będę dzisiaj czuł i mam odpowiedź!”.

Łukasz nie był w stanie skontaktować się ze swoimi uczuciami i nie pozwalał sobie na to. Co, jak mówi, miało swoje skutki. Nigdy nie czuł się tak naprawdę głęboko szczęśliwy, nie cieszył się z towarzystwa bliskiej mu kobiety. „A to działa w dwie strony – mówi. – Bo mija rok, dwa, trzy, ta osoba już mnie dobrze zna i widzi, że ja nie czerpię radości z jej towarzystwa i zastanawia się, co jest nie tak”.
Czytaj także: Jacy są dzisiejsi single?


Miej serce i patrz w serce

W trakcie warsztatów uczestnicy zaczynają sobie ufać. Maciek opowiada, jak to jest: „Otwieramy się przed sobą. Kiedy poznajemy siebie wzajemnie, zaczynamy siebie lubić i akceptować, z duszy, z serca. Bo na początku, gdy patrzymy na siebie tak fizycznie, to w głowach powstają oceny”.

Z czasem uczestnicy zaczynają się wspierać, traktować z dobrocią. To daje ukojenie. „Niby wszystko jest dostępne dzisiaj w internecie – mówi Maciek. – Myślałem, że to jakieś kolejne szkolenie. A to jednak coś więcej. Po kilku spotkaniach wytwarza się w grupie braterska atmosfera”.


Pokaż kotku, co masz w środku

„Jestem szczęśliwy, że zrobiłem to, bo głębiej mogę zajrzeć w siebie. W dzisiejszych czasach mężczyzna doświadcza dużej presji – jak wyglądać, co mieć, co jeść… I jeśli nie ma do tego zdrowego podejścia, to leci w dół. Jak ja leciałem. I pojawiają się stany depresyjne, załamanie”.

Maćkowi wydaje się, że dzisiaj facetom jest ciężko, bo nie ma miejsca, być może nie ma go w głowach mężczyzn, żeby mówić szczerze. Mogą zostać odebrani jako słabi, nie dający rady, zniewoleni, zakompleksieni. To jest wstydliwe.

Maciek dodaje jednak, że lepiej jest mówić o tym, co się ma w środku. „Nawet jeśli będziesz tym zażenowany i będziesz się gorszyć sobą, to ulga jest niewspółmierna. I ktoś może Ci powiedzieć – ja też tak mam. Wtedy wiesz, że nie jesteś sam”.
Czytaj także: Bycie singlem to nie problem do rozwiązania!


Zrozumieć kobietę – mission impossible?

Dla Maćka niesamowite w warsztacie z grupą było też to, że dowiedział się bezpośrednio od kobiet, co w nim jest ważne dla nich. Jak go widzą, czego potrzebują w związku.

„Fajną rzeczą i zaskoczeniem było to, że kobiety mówiły, że chcą czuć się bezpiecznie. Albo, że istotne jest poczucie humoru. Rozmawialiśmy później z chłopakami o tym, że nie wiedzieliśmy tego”.

Dla Maćka wartością jest też wolność, jakiej doświadczył. „Nie musiałem się popisywać i kogoś grać. Mogłem być sobą i okazało się, że to może być pociągające. Odpuściłem sobie. To daje ulgę”.

Na tych warsztatach nikt nikogo do niczego nie zmusza. Gdy jesteś gotowy, wtedy coś mówisz. „Kiedy mówię kolegom, że warto pójść na te zajęcia, niektórzy się obruszają. Krępuje ich to, wstydzą się. Myślą, że to jest niemęskie i boją się zaglądać w swoje emocje”.


Coś więcej niż Instrukcja Obsługi Kobiety

„Większe spojrzenie na siebie, radość z towarzystwa innych ludzi, cieszenie się samym sobą” – Łukasz wymienia zyski z udziału w warsztatach. „Nie wiem, czy to uzdrowiło mój związek. To raczej pomogło mnie samemu. Nauczyli mnie siedzieć i gapić się na chmury i cieszyć się z tego”.

Dla Łukasza wartościowe jest też to, że nie otrzymał instrukcji zdobycia i obsługi kobiety, ale umiejętność zrozumienia siebie. „Bo to w tobie coś siedzi, skoro nie masz tej dziewczyny, skoro ona nie trzyma się ciebie całe życie” – mówi.

Łukasz opowiada o tych spotkaniach, jak o zabawie w lustro. Podobało mu się, że mógł pomagać innym mówiąc, jak ich widzi, ale usłyszał też, jak jest odbierany, nie musiał sobie tego wymyślać. To był dla niego ogromny krok do przodu. Niezręczny, nietowarzyski, nieodpowiednio, dziwnie zachowujący się w interakcjach międzyludzkich – tak myślał o sobie. A usłyszał: „Z tobą dobrze spędza się czas”.


Geolokalizacja uczuć

„Dzięki temu mogłem zmienić swój obraz siebie i mam mniej obaw w relacjach. Wreszcie czerpię radość z towarzystwa innych ludzi, no i tej dziewczyny. Wstaję rano i wiem, co mi w głowie siedzi i nie tylko w głowie, w brzuchu też”. Łukasz już wie, gdzie zlokalizować swoje emocje. „Te warsztaty pozwoliły mi zobaczyć, że jestem szczęśliwy i pokazywać to tej drugiej osobie”.

Na pytanie, czy warto brać udział w takich warsztatach odpowiada: „Warto. Lepiej zrozumiesz siebie, będziesz wiedział, kiedy jesteś niezadowolony, kiedy zadowolony. To działa też przy dobieraniu partnera. Pewnego dnia spotkasz odpowiednią osobę i dużo mocniej odczujesz, że to jest to. Spojrzenie w siebie bardzo ułatwia te obie rzeczy. I selekcję na poziomie szukania człowieka i cieszenie się związkiem”.

...

Istotnie rozni specjalisci co do ponad 30 roku zycia szli w kierunku zawodowym w jakims typowo meskim zawodzie typu informatyk czy mechanik zupelnie nie mial stycznosci z kobietami innej niz kasa w sklepie czy dentystka... Nie rozumie kobiet tym bardziej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:06, 07 Sty 2018    Temat postu:

Dobre strony samotności. Są takie?
Przemysław Sałek | 07/01/2018
Alexander Mils/Unsplash | CC0
Komentuj



Udostępnij




Komentuj



Okres bycia samemu nie musi być czasem pełnym smutku i frustracji. Można go również wykorzystać do stawania się bardziej dojrzałą osobą, w życiu której jest wiele miejsca na pozytywne doświadczenia.
Samotność to tylko cierpienie?

Spotkałem wiele osób, które bardzo cierpiały z powodu swojej samotności. Po latach życia w pojedynkę, bez ukochanej osoby przy swoim boku, często traciły radość życia i mierzyły się z różnymi negatywnymi emocjami. Dodatkowo pojawiały się pytania typu: „Czy jest coś ze mną nie tak, że nie mogą sobie nikogo znaleźć?” albo „Może czas przestać żyć marzeniami o wielkiej miłości i radykalnie obniżyć swoje wymagania?”.

Proszę wybaczyć moje generalizowanie, wiem, że nie jestem psychologiem. Wiem jednak, przede wszystkim analizując własne życie, że okresy samotności mogą okazać się także bardzo dobrym czasem: pełnym radości i życiowej pasji. Własne doświadczenia porównałem z kilkoma publikacjami w tym temacie i wnioski są podobne. Co więc warto zrobić, aby okresom samotności w życiu towarzyszyło więcej pozytywnych niż negatywnych emocji?
Czytaj także: Wkurzony swoją samotnością? Jak przeżywają to mężczyźni


Samotność nie jest wieczna

Kluczowe wydają się być dwa założenia. Pierwsze to uznanie, że okres samotności to czas określony, czyli taki, który kiedyś się skończy i zacznie się nowy etap w naszym życiu. Dodatkowo warto założyć, że samotność to czas, w którym przygotowujemy się do wspomnianego już kolejnego etapu w życiu – budowania głębszej relacji z drugą osobą.

Warto więc ten czas wykorzystać do stawania się lepszym i bardziej dojrzałym człowiekiem. Samotność można więc traktować jako stan przejściowy, coś co – prędzej czy później – minie. Dlatego nie ma co się śpieszyć i podejmować pochopnych decyzji. Powinno się dać sobie czas i mądrze go wykorzystać – dojrzewać.

Przy takim podejściu łatwiej o pozytywne doświadczenia w przyszłości. A może być ich całkiem sporo. Oto największe plusy okresów samotności:


Mogę stać się lepszym człowiekiem

I to pod wieloma względami. Zaczynając od strony „funkcjonalnej”, czyli mam więcej czasu na zdobywanie nowych kompetencji: kursy, studia, licencje itp. Jest to także idealny moment, aby zrobić coś dobrego dla innych i np. zaangażować się w wolontariat czy działalność wspólnoty.

Dzięki postanowieniu oraz podjęciu odpowiednich kroków w celu stawania się lepszym, zwiększamy także swoją atrakcyjność w oczach innych osób. A to może być początek końca naszej samotności.
Czytaj także: Prawdziwy mężczyzna jest singlem!


To świetny czas na nowe wyzwania i postanowienia

Być może to nie jest najlepszy przykład, ale czy pamiętacie filmową Bridget Jones? Okres samotności postanowiła wykorzystać na zmianę pracy. Gdy zakończyła toksyczny związek, podjęła decyzję, aby spróbować swoich sił w pracy w telewizji informacyjnej. Będąc samotnym łatwiej o takie ryzyko ze względu na mniejszą ilość zobowiązań oraz fakt, że nowe wyzwanie może nam dodać dużo pozytywnej energii, tak potrzebnej do dobrego funkcjonowania.


Mam więcej czasu dla przyjaciół

W życiu bywa, że tracimy kontakt z przyjacielem. I nawet ciężko stwierdzić, z czyjej to było winy. Gdy przytrafia nam się okres samotności, może należy wykonać pierwszy krok w celu odświeżenia znajomości?

Gdy jesteśmy sami, to wtedy bardziej doceniamy, jak ważna jest w życiu przyjaźń. Przyjaciel, z którym możemy dzielić radości i smutki. Ktoś kto nas zna, wysłucha z empatią – a my odwdzięczymy się mu tym samym.
Czytaj także: Jacy są dzisiejsi single?


Czas na nowe znajomości

Słyszałem ostatnio słowa mężczyzny w średnim wieku: „Ale teraz jest dobrze. Jest tyle możliwości poznawania dziewczyn: portale randkowe, speed dating (red. polega na krótkich rozmowach z wieloma osobami i późniejszym spotkaniu się z wybranymi wzajemnie osobami). Żałuję, że nie było tego w moich czasach”.

Obecnie faktycznie jest wiele możliwości nawiązania nowych znajomości – zwłaszcza w dużych miastach. W okresie samotności warto z nich korzystać, jak i oczywiście także z innych form kontaktu z nowymi ludźmi tj. różnego typu warsztaty, uczestnictwo w wydarzeniach kulturalnych, itp.


„Teraz ładuję baterie”

Modlitwa, medytacja, czas wyciszenia i refleksji. Mogę skupić się na sobie i zastanowić się, co jest w życiu ważne, i jak chcę żyć.


Zadbam bardziej o swoje ciało

Czas życia w pojedynkę to także dobry moment, aby odnaleźć pasję sportową, która także może dać nam wiele pozytywnej mocy. A do tego pozwoli wyrobić dobre nawyki na przyszłość.

...

Zalezy tez od rodzaju osobowosci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 11:20, 10 Sty 2018    Temat postu:

Konrad Kruczkowski: O trudnej samotności
Konrad Kruczkowski | 10/01/2018

Komentuj

Udostępnij




Komentuj

Jeśli ktoś nie jest samotny, to jest jaki?


J
ęzyk polski, choć bardzo pojemny, nie radzi sobie z odpowiedzią. Moi znajomi mówili: spełniony, ważny dla kogoś, szczęśliwy, przynależny, oswojony, nawet spółdzielczy. Trudno o prosty przymiotnik, który opisuje brak samotności. Pomyślałem, że jeśli język odpowiada na rzeczywistość, to łatwiej być samotnym niż nie. Na Facebooku poprosiłem o weryfikację tego poglądu. Obcy sobie ludzie pisali:

– Boję się, że zostanę porzucony, więc sabotuje swoje związki. Myślę, że to przez rodziców. Zawsze kochali mnie za coś: za dobre oceny, za rezygnację z rolek, później za rezygnację z wyjazdu na studia. Kiedy stawiałem na swoim, a chcę podkreślić, że nie było to obiektywnie złe, czekała mnie kara. Tą karą było odrzucenie. Moja mama przestawała ze mną rozmawiać o ważnych rzeczach. Nasze rozmowy ograniczały się wtedy do wymuszonej uprzejmości. Wzdychała, od razu bolała ją głowa. Nigdy nie mówiła wprost, co czuje. Kiedy dawałem się złamać, czyli na nowo stawałem się posłuszny, od razu czuła się lepiej. Niektóre dzieci są porzucane przez swoich rodziców i to sprawia, że jest im bardzo trudno. Mnie porzucano raz w tygodniu.

– Samotność pozwala zachować pozory. Kiedy ktoś się zbliża, to wiem, a może bardziej czuję, że zaraz zobaczy mnie taką, jaką jestem. A zależy mi na perfekcyjnym wizerunku – wtedy czuję się bezpiecznie. W pracy moje drugie imię profesjonalizm. W biurze trzymam innych na życzliwy dystans, w życiu prywatnym nie ma kogo trzymać. Ten wizerunek sprawia, że czuję się bezpiecznie. Ból samotności nie jest trwały, czasem bardzo silny. Cierpię, bo boję się prawdy. W końcu tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono. A związek to sprawdzian. Jak to nazwałeś? Samotność narcyza?

– Jestem samotny, bo jestem tchórzem. Przez chwilę byłem mężem i ojcem. Przestałem, bo wystraszyłem się, że sobie nie poradzę. I uciekłem. Najpierw do innego miasta, później do innego kraju. Moja córka miała trzy lata. Mam w portfelu jej zdjęcie. Dzisiaj wiem, że nie można uciec od własnej głowy. Żałuję, a teraz – po kilku latach – chciałbym zrobić krok wstecz. Boję się, że nie zostanę przyjęty. W nocy zastanawiam się, jak wygląda moja córka, jak pachnie, co naprawdę lubi. W dzień próbuję wysłać email, ale strach mnie paraliżuje. Strach skazał mnie na samotność.

Jeśli ktoś nie jest samotny, to jest – zaryzykuję tezę – odważny.

...

Jezyk wszystkiego nie wyrazi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:02, 27 Maj 2018    Temat postu:

Przepracowani Koreańczycy dobrowolnie zamykają się w celach

Paradoksalnie ograniczenie wolności staje się dla nich bastionem wolności, w którym mogą się w końcu wyciszyć od codziennego stresu i hałasu.

..

Odkrywaja to co od tysiacleci wiedzieli pustelnicy. Tylko niestety brak im Boga! Bez Niego nie ma to sensu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 23:29, 11 Cze 2018    Temat postu:

Samotność seniorów – czy muszą być na nią skazani?
Anna Malec | 11/06/2018
STARSZA KOBIETA
Skiathos Greece/Unsplash | CC0
Udostępnij 74
Bardziej niż opiekunów seniorzy potrzebują przyjaciół, potrzebują relacji, które dają więcej życia i więcej siły, niż przepisane przez lekarza leki na nadciśnienie czy problemy ze snem.

Z troską o to, co u sąsiada
Kilka dni temu zmarła sąsiadka moich rodziców, pani Melania. Od lat mieszkała sama, mąż zmarł już dawno, dzieci mieszkają za granicą. Ale w istocie sama nie była…

Po raz kolejny odniosłam wrażenie, że dzielnica, w której mieszkają moi rodzice, jakby zatrzymała się w czasie. Gdzieś na przełomie lat 50. czy 60.

Mama często z rozrzewnieniem opowiada mi o czasach dawno minionych, kiedy to za jej młodości sobota była dniem „prywatek” – co tydzień w innym domu, o kupionym za pierwszą wypłatę adapterze, o wieczorach spędzanych nad Odrą z paczką znajomych i obowiązkowo z gitarą. A w gruncie rzeczy – o świecie pełnym relacji. O świecie, który starają się podłączać do respiratora i reanimować, kiedy tylko słabnie jego oddech.

Oni w nim nadal żyją – w świecie, który ma znamiona tego sprzed lat, kiedy czymś absolutnie oczywistym było zapukanie do sąsiada po szklankę cukru, zostawienie kluczy do mieszkania, kiedy wyjeżdżało się na weekend, czy „podrzucenie” na chwilę dziecka. Wszyscy w kamienicy znali swoje imiona, wiedzieli z grubsza, co się u kogo dzieje, nikt nie był anonimowy.

Starsza Pani spod „piątki” wiedziała, że może zapukać „pod szóstkę” z prośbą o jakąkolwiek pomoc (mój tata np. mył starszej sąsiadce okna, mama robiła zakupy, a ja zanosiłam do kościoła jej „święconkę”), i nikt się tym nie szczycił, to było tak zwyczajne, że nawet się nad tym szczególnie nie zastanawialiśmy.

Tak samo było z panią Melanią – wszyscy wiedzieli, kiedy chodziła na działkę, że mimo podeszłego wieku sama robi weki na zimę, kiedy choruje (bo w niedzielę nie było jej na 9.00 w kościele), u kogo spędza święta. I że zmarła.

Czymś naturalnym jest też tutaj to, że kiedy ktoś tutaj umiera, to organizuje się autokar i na pogrzeb jadą wszyscy sąsiedzi. Choć z roku na rok zajętych w autokarze miejsc jest coraz mniej…

Niestety wiem, że te standardy są raczej partykularne niż powszechne.

Czytaj także: Podopieczni „małych braci Ubogich”: Wiosnę w sercu mi przynieśliście


Samotność seniorów – realny problem
Niedawno trafiłam na badania przeprowadzone na zlecenie Stowarzyszenia „mali bracia Ubogich”, które pokazują, że jednym z największych problemów, z jakimi mierzą się starsze osoby, jest właśnie samotność.

Samotność, która ma oblicze wieczorów spędzanych przed telewizorem, rozwiązywania krzyżówek, jeśli oczy jeszcze dają radę, czy milczącego telefonu. To realny problem, zwłaszcza wśród osób powyżej 80. roku życia.

Na samotność i izolację skarżyły się 3 na 10 badanych osób, jak mówiły – nie mają żadnych bliskich relacji w swoim otoczeniu. 1 na 20 osób powiedziała też, że nie ma zupełnie kogo poprosić o pomoc.

Samotni seniorzy rzadko wychodzą z domu, a jeśli wychodzą, to nie ze względu na spotkania towarzyskie – te nie zdarzają się często – raz na pół roku lub rzadziej. Dlatego tak ważny jest choć kontakt telefoniczny.

Mali bracia Ubogich od lat dbają o to, by seniorzy nie byli sami. Niedawno jedna z wolontariuszek zaczęła widywać się ze starszą panią z Pruszkowa – nie chciało jej się żyć, mówiła, że nie ma po co, że jest zupełnie sama. Po trzech miesiącach regularnych wizyt o śmierci nie mówi już ani słowa. Mówi za to o tym, co jeszcze chciałaby zrobić, co zobaczyć.



Obecność – najlepsze lekarstwo
Starsze osoby potrzebują nie tylko pomocy w codziennych, dla nas oczywistych sprawach, takich jak zakupy czy pomoc w rejestracji do lekarza. Z wiekiem nie mija i nie słabnie potrzeba zwyczajnego kontaktu i dzielenia się swoim życiem – troskami, planami, wspomnieniami.

Dlatego bardziej niż opiekunów seniorzy potrzebują przyjaciół, potrzebują relacji, które dają więcej życia i więcej siły, niż przepisane przez lekarza leki na nadciśnienie czy problemy ze snem.

Nie trzeba wiele – otwarte oczy, życzliwość, zwyczajna ludzka troska o sąsiada za ścianą, i trochę czasu, który dla starszej osoby może być najlepszym prezentem, potrawą zjadaną ze smakiem nie tylko od święta.

...

Nie trzeba siedziec z nimi godzinami. Codzienna 5 minutowa wizyta znaczaco podniesie ich na duchu. Bo gdy nikt nigdy to dramat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:15, 17 Cze 2018    Temat postu:

Kraków: ks. Jacek Stryczek organizuje Święto Singla
Katolicka Agencja Informacyjna | 16/06/2018
MĘŻCZYZNA SAMOTNY
Lachlan Dempsey/Unsplash | CC0
Udostępnij
Znany ze Szlachetnej Paczki, Stowarzyszenia WIOSNA czy Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, ks. Jacek Stryczek oraz Wspólnota Indywidualności Otwartych organizuje w Krakowie Święto Singla. Niedzielne wydarzenie ma być odpowiedzią na wezwania papieża Franciszka z adhortacji „Amoris Laetitia”.

Jak podkreśla ks. Jacek Stryczek, wydarzenie ma być przestrzenią, która umożliwi poznanie kogoś odpowiedniego i rozpoczęcie budowania wartościowego związku.



„Święto Singla, czyli fajne randki dla fajnych ludzi”


Papież Franciszek w swojej adhortacji zwrócił uwagę, że pragnienie rodziny jest wyraźne i ogromne wśród ludzi młodych. Wezwanie Ojca Świętego do tego, by pomagać im wychodzić z samotności i budować relacje na całe życie, odebrałem bardzo osobiście. Stąd spotykamy się w niedzielę i nie ukrywamy, że cel jest jeden – matrymonialny – tłumaczy.
Inicjatywa odbywa się pod hasłem „Święto Singla, czyli fajne randki dla fajnych ludzi”.

Nazwa jest nieco przewrotna. Nie świętujemy bowiem tego, że ktoś jest sam. Chodzi o to, że choć co prawda ktoś jest singlem, to jednak wcale nie musi nim być. I w tym chcemy pomóc – wyjaśnia kapłan.
Dodaje, że młodzi ludzie chcą budować związki na całe życie, jednak często nie wiedzą, jak to robić i jak znaleźć kogoś właściwego.

Nikt nie ma na czole napisane: „Podchodzę poważnie do życia”. A Kościół to idealne miejsce, by spotkać kogoś żyjącego wartościami, kogo pragnieniem jest budowanie relacji trwałych, a nie w myśl współczesnej zasady bycia z kimś tak długo, jak długo jest z tym kimś dobrze – mówi.
Warsztat Podrywu i speed-dating
Ks. Stryczek wskazuje, że bycie w związku to wyzwanie, ale też ogromna szansa.

Życie samotne często prowadzi do wygody i lenistwa. Obecność drugiej osoby, która myśli inaczej, poszerza horyzonty, rozwija nas wewnętrznie wymagając pracy nad sobą i sprawia, że w życiu więcej się dzieje. Dlatego apeluję, aby w niedzielę dać sobie szansę na wyjście z samotności – zachęca do udziału w Święcie Singla duchowny.
Wydarzenie odbędzie się 17 czerwca w kościele św. Józefa w Rynku Podgórskim w Krakowie. O godzinie 20:00 odprawiona zostanie msza św., podczas której kazanie o związkach wygłosi właśnie ks. Jacek Stryczek. Następnie przygotowano Warsztat Podrywu, który będzie wstępem do speed-dating, czyli szybkich randek, po których przewidziano czas na dalsze, dłuższe rozmowy z nowo zapoznanymi osobami.

Szczegółowe informacje o Święcie Singla dostępne są facebookowej stronie wydarzenia.

...

Ciekawa akcja.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 12:04, 28 Cze 2018    Temat postu:

Samotność poważnie szkodzi zdrowiu! Drugi człowiek jest nam niezbędny…
Cerith Gardiner | 26/06/2018
Lonely Woman
Shutterstock
Udostępnij
Różne rodzaje kontaktów społecznych są niezbędne dla naszego zdrowia i szczęścia.

Drugi człowiek jest nam niezbędny
Jedną z rzeczy, z których zdałam sobie sprawę, kiedy ewakuowaliśmy się z huraganu Irma, było to, jak bardzo lubię spędzać czas z moimi przyjaciółmi i sąsiadami z Ave Maria, naszego małego uniwersyteckiego miasteczka pośrodku florydzkich bagien, a jak rzadko tak naprawdę to robię.

Jasne, jesteśmy zajęci. Mam pięcioro dzieci i zapełniony grafik, i w niektóre dni ciężko mi znaleźć czas na prysznic. Jest to więc naturalne, że czas na spotkania ze znajomymi stał się luksusem, skoro nie jest koniecznością.

Tylko że jest. Paradoksalnie artykuł, który przypomniał mi, że kontakty z ludźmi są niezbędne dla naszego zdrowia i dobrego samopoczucia, zaczynał się od tego, że autor, były chirurg główny Vivek H. Murphy, rozmyślał nad tym, jak jego społeczność na południu Florydy zebrała się razem po uderzeniu huraganu Andrew, a kiedy wszystko wróciło do normy, z powrotem się rozdzielili.

Patrząc dzisiaj na tak wiele miejsc na świecie niszczonych przez katastrofy wszelkiego rodzaju, myślę o tym, jak tragedie nas jednoczą – i jak przelotne często jest to zjednoczenie.


Czytaj także:
Samotność nie jest przekleństwem! Przeszłam tę drogę


Samotność – najczęstsza choroba
Podczas lat zajmowania się pacjentami w pracy najczęstszą patologią, jaką widziałam, nie były choroby serca czy cukrzyca – była nią samotność. Starszy pan, który trafiał do naszego szpitala co kilka tygodni, szukając ulgi w chronicznym bólu, szukał też kontaktu z ludźmi. Był samotny. Pani w średnim wieku, zmagająca się z zaawansowanym wirusem HIV, która nie miała do kogo zadzwonić z informacją, że jest chora – ona też była samotna. Odkryłam, że samotność jest często tłem dla choroby klinicznej, przyczyniając się do niej i utrudniając pacjentom radzenie z nią sobie i zdrowienie.

Epidemia samotności ciągle się rozszerza i warto pamiętać, że wpływ samotności nie jest ograniczony do naszych emocji. Samotność ma mierzalne skutki ogólnoustrojowe, które zagrażają naszemu zdrowiu bardziej niż palenie, a przynajmniej równie bardzo jak otyłość. Ale czasem możemy nie zdawać sobie sprawy, że jesteśmy samotni.

Często, kiedy jestem zajęta, nie mam czasu, żeby czuć się samotnie. Dopóki nie wpadnę gdzieś na przyjaciółkę i rozstaję się z nią po krótkiej rozmowie z uśmiechem na ustach, nie zdaję sobie sprawy, jak bardzo potrzebuję kontaktu z ludźmi.



Spotkania – jak świeże powietrze
Czuję się trochę głupio, pisząc to, gdy mały człowiek dosłownie obija się o moją nogę w tym momencie. Można pomyśleć, ile jeszcze tego kontaktu z ludźmi tak naprawdę potrzebuję? Czasami pod koniec dnia, kiedy mówię wszystkim, aby uklęknęli do modlitwy, sama spędzam kilka chwil bez nikogo w ramionach czy na kolanach. Czuję wtedy, że potrzebuję więcej samotności, a nie mniej.

Ale nigdy nie odrzucam spontanicznej okazji, żeby wpaść do domu przyjaciółki na kawę albo kieliszek wina, kiedy mój mąż ogarnia kładzenie dzieci spać. Błogo wolne od dzieci rozmowy z przyjaciółmi są jak świeże powietrze, którego nawet nie wiedziałam, że potrzebuję. To jest inny rodzaj kontaktu i on nie jest luksusem. Jest koniecznością.

Nieważne, jak bardzo zapchane są nasze grafiki i jak bardzo jesteśmy obciążeni, nadal musimy znaleźć czas na jedzenie, ćwiczenia, mycie zębów i sen. Powinniśmy wrzucić czas spędzany z rodziną i przyjaciółmi do tej samej kategorii, jako coś niezbędnego dla naszego zdrowia, dobrego samopoczucia i szczęścia.

A teraz przepraszam – idę zrobić kawę i zadzwonić do przyjaciółki.

...

Patologiczna samotnosc. Tak w ogole to jest ona potrzebna do kontaktu z Bogiem! Wtedy nie jestes sam! Nie myslcie po ludzku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:11, 28 Cze 2018    Temat postu:

Jak walczyć z epidemią samotności?
Calah Alexander | 25/06/2018
Woman Sitting Alone
Shutterstock
Udostępnij
Prosta czynność, jak telefon do kogoś czy rozmowa z nieznajomym, mogą pomóc tobie i twojemu rozmówcy poczuć się bliżej drugiego człowieka.

Samotność – nowa epidemia
Nowe badanie, zaprezentowane podczas 25 zjazdu Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego, wykazało, że samotność i izolacja społeczna stają się epidemią, a ich skutki są bardziej szkodliwe dla zdrowia publicznego niż otyłość.

„Bycie w społecznym kontakcie z innymi jest powszechnie postrzegane jako podstawowa ludzka potrzeba – niezbędna do dobrego samopoczucia i przetrwania. Ekstremalne przykłady pokazują, że niemowlęta z opieki społecznej, którym brakuje kontaktu z ludźmi, nie rozwijają się i często umierają, a właśnie izolacja społeczna czy odosobnienie używane są jako forma kary – mówi doktor Julianne Holt-Lunstad, profesor psychologii na Uniwersytecie Brigham Young. – Jednak rosnąca część amerykańskiej populacji doświadcza izolacji regularnie”.

Przewiduje się, że ten niepokojący trend będzie wzrastał, patrząc na wyniki ostatniego spisu ludności, które pokazują, że ponad 25% populacji mieszka sama, ponad połowa nie jest w związku małżeńskim, a wskaźnik małżeństw i liczby posiadanych dzieci stale się obniża. Doktor Holt-Lunstad zauważa, że wiele państw z całego świata nazywa ten trend „epidemią samotności” i skupia się na pracy nad środkami do walki z tym zagrożeniem zdrowia publicznego.


Czytaj także:
Od 15 lat ukradkiem czytała. Hipermarket zrobił jej niespodziankę


Jak walczyć ze społeczną izolacją?
Wielka Brytania jest pierwszym krajem, który zajął się epidemią samotności na dużą skalę: Age UK ruszyło z programami do walki z izolacją społeczną i szkoleniami dla straży pożarnej, jak rozpoznać oznaki osamotnienia i izolacji w domach, które odwiedzają. Open Age to kolejna organizacja charytatywna skupiająca się na redukcji samotności poprzez organizowanie 400 aktywności cotygodniowo w centrum Londynu – od kółek krawieckich po zajęcia komputerowe.

Silver Line Helpline została otwarta, aby dać seniorom doświadczającym samotności 24-godzinny dostęp do przyjaznego głosu po drugiej stronie linii 7 dni w tygodniu – ten pomysł został zaadaptowany w San Francisco jako Friendship Line in San Francisco.

Nowym rozwiązaniem niedawno wynalezionym w Stanach Zjednoczonych jest pozwolenie studentom mieszkać za darmo w domach seniora, co ma podwójną korzyść: odciąża studentów finansowo, a z pacjentów zdejmuje ciężar samotności.

Co więcej, badania pokazują, że międzypokoleniowa interakcja jest jednym z najskuteczniejszych sposobów do walki z samotnością. To odkrycie zainspirowało do stworzenia nowego programu dla zagrożonych licealistów z Nowego Jorku, który uczy nastolatków opiekować się pacjentami geriatrycznymi i pozwala zdobyć certyfikat asystenta pielęgniarskiego wraz z ukończeniem szkoły.



Samotni – nie tylko seniorzy
Podczas gdy samotność najmocniej uderza w osoby starsze, nie wybiera tylko ich. Jest rozpoznawana jako największe zagrożenie zdrowia mężczyzn w średnim wieku i spore zagrożenie dla milenialsów. Wydaje się, że bardzo niewielu z nas jest odpornych na epidemię samotności, a rządowe programy mają ograniczone możliwości. Jak więc możemy zająć się tym problemem w naszym życiu, w naszym wolnym czasie?

Najważniejszym krokiem jest ustalenie priorytetu spotkań twarzą w twarz z przyjaciółmi. Te osobiste interakcje są najważniejsze i dla utrzymania przyjaźni, i dla dbania o nasze zdrowie psychiczne. Nie traktuj więc pokerowych wieczorów albo babskich wyjść jako luksusu – one są absolutnie niezbędne dla twojego zdrowia.

Ważne jest też, aby zdystansować się do mediów społecznościowych, które, o ironio, zwiększają poczucie izolacji i depresji. Znalezienie czasu dla przyjaciół i nieznajomych w prawdziwym życiu jest najskuteczniejszą metodą zapobiegania samotności, ale są też inne.

Pewna kobieta odkryła, że pomoc innym w ramach wolontariatu pomogła jej zwalczyć samotność odczuwaną po rozwodzie. Badania pokazują, że wejście w relację, w której o kogoś się dba – czy o człowieka, czy nawet o zwierzątko, znacznie pomaga zmniejszyć poczucie osamotnienia. A jeśli nie masz zbyt wiele czasu i możliwości, prosta czynność, jak telefon do kogoś czy rozmowa z nieznajomym, mogą pomóc tobie i twojemu rozmówcy poczuć się bliżej drugiego człowieka i mniej wyizolowanym.

Nie zapominaj zaangażować dzieci – uczenie ich teraz, jak ważne są prawdziwe społeczne kontakty i międzypokoleniowe relacje może mieć skutek ochronny dla ich zdrowia psychicznego na całe życie. Jeśli chodzi o walkę z epidemią samotności, kluczem jest pamiętać, że jesteśmy w niej wszyscy razem.

...

Dać ludziom Boga nie beda samotni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:00, 28 Lip 2018    Temat postu:

Jesteś singlem? Oto kilka kłamstw, w które mogłeś uwierzyć…
Maciej Jabłoński | 08/07/2018
Udostępnij
Im dłużej jesteśmy samotni, tym łatwiej uwierzyć nam w kłamstwa na temat nas samych i możliwości wejścia w relację. Są to kłamstwa, które serwuje nam świat, a my po nie sięgamy. Rozprawmy się z nimi!
Zostanę odrzucony, kiedy się „otworzę”
Ryzyko bycia odrzuconym istnieje zawsze. Istnieje jednak coś dużo gorszego – to fakt wchodzenia w relację z osobą, która z góry zakłada, że nie będzie w stanie się otworzyć. Jeśli nie będziesz chciał zmierzyć się z tym kłamstwem, to doświadczysz większego odrzucenia niż w przypadku „stawienia mu czoła”.
Osoba, która się z tobą zwiąże, zapewne chce poznać twoje prawdziwe „ja”. Jeśli obdarzy cię prawdziwą miłością, to ona nagle się nie skończy, kiedy okaże się, że masz swoje słabości, traumy z dzieciństwa czy kryjesz w sobie inne sekrety bądź zranienia, których najchętniej nigdy byś nie odsłonił.
Nie jestem atrakcyjny
Bardzo możliwe, że nie wszyscy na świecie uważają cię za atrakcyjną osobę. Niemniej niezaprzeczalny fakt jest taki, że nie ma na świecie osoby, która podobałaby się każdemu. Wszyscy jesteśmy stworzeni przez Boga w wyjątkowy sposób – wszyscy mamy różne cechy osobowości czy rysy twarzy.
Im bardziej uwierzysz, że jesteś atrakcyjną osobą, tym bardziej inni będą cię za taką uważać. Naucz się kochać siebie, zamiast czekać, aż ktoś powie ci, jaka jest twoja wartość. Uwierz, że dla wybranki/a będziesz najatrakcyjniejszą istotą we wszechświecie! Niezależnie, czy masz 3 kg nadwagi, czy kilogram niedowagi , kaloryfer na brzuchu czy co najwyżej tylko w mieszkaniu.
Nie jestem wystarczająco dobry, żeby mnie ktoś pokochał
Jeśli w twoim życiu są obszary, przez które uważasz, że na miłość drugiej osoby musisz zasłużyć, to jak najszybciej wyprostuj to myślenie. Jesteś godny bycia kochanym! Jesteś stworzony z miłości i do miłości. Po pierwsze niczym nie możesz sobie na to zasłużyć, a po drugie nie musisz tego robić. Dwa tysiące lat temu ktoś zrobił nieprawdopodobną rzecz z miłości do ciebie – można śmiało powiedzieć, że jest Ktoś, Kto szaleje z miłości do ciebie – to Jezus.
Małżeństwo oznacza koniec wolności
Małżeństwo jest stworzone przez Boga, a On nie popełnia błędów! Rosnąca liczba rozwodów i nieudanych małżeństw wśród znajomych może straszyć przed wchodzeniem w związek małżeński. Jednak prawda jest taka, że to nie małżeństwo samo w sobie rujnuje nasze życie, ale to my jesteśmy za to odpowiedzialni. Każdy nasz czyn niesie ze sobą konsekwencje – dobre lub złe.
Bóg daje nam całą paletę narzędzi, dzięki którym możemy wzrastać w małżeństwie i każdego dnia być szczęśliwszym. Jednak to od nas zależy, czy będziemy z nich korzystać, czy lepiej budować po swojemu. A często to ostatnie trwa do pierwszej poważniejszej burzy (patrz. kryzysu).
Po co pracować nad sobą, kiedy i tak nic się nie zmienia
To, że nie widzimy efektów swojej pracy od razu i że nie są one spektakularne, nie oznacza, że ich nie ma albo nie będzie. Każda praca w obszarach swoich słabości, wad i przekraczania siebie niesie za sobą dobre owoce, tylko trzeba na nie chwilę poczekać. Świat dziś pędzi, wszystko podaje w wersji fast i najlepiej, żeby było na wczoraj. To jednak nie działa w przypadku pracy nad sobą, na efekty trzeba chwilę poczekać, potraktuj to także jako lekcję ćwiczenia pięknej cnoty, jaka zapewne przyda się w relacji małżeńskiej – a jest nią cierpliwość.
Nie angażuj się za bardzo
W społeczeństwie i świecie, w którym można umawiać i spotykać się „w sieci” albo być w związku, ale udawać przed innymi, że jest to coś niepoważnego, bardzo łatwo jest unikać zaangażowania. Można wykorzystywać to do skakania z kwiatka na kwiatek pod pretekstem problemów w zaangażowanie się w relację z drugą osobą.
To zaangażowanie, którego tak się boimy, jest piękne! Niesie ono za sobą odpowiedzialność za drugą osobę i sprawia, że relacja „nabiera głębi”. Chcesz wejść w poważną relację, to zaangażuj się w nią – teraz jest najlepszy czas na wdrażanie tego w życie.
Moje małżeństwo nie zostanie pobłogosławione
Popełniłem w swoim życiu tyle błędów, że nie nadaję się na dobrego współmałżonka, a już na pewno Bóg nie będzie błogosławił mojemu małżeństwu. To jedno wielkie kłamstwo, które próbuje nam wcisnąć zły!
Bóg jest miłosiernym odkupicielem i nie ma takiej rzeczy, której On nie przebaczy i której nie mógłby uzdrowić. Być może powtarzasz ciągle te same błędy, wracasz do tych samych grzechów i przez to czujesz, że nie zasługujesz na to, żeby twoje małżeństwo było Bogu miłe. Nie jesteś w stanie zrobić czegokolwiek, co spowodowałoby, że łaska Boga zostanie cofnięta. On jest wierny i jedyne, czego potrzebujemy do trwania w Jego łasce to nasza zgoda na to.
Drogi czytelniku, zrób sobie ogromną przysługę i rozpraw się wewnętrznie z tymi kłamstwami oraz zacznij wierzyć w siebie i swoje piękno. Może to wymagać regularnych praktyk, ale jakość twojego przyszłego małżeństwa zależy od tego, w jaki sposób przeżyjesz czas samotności i co wniesiesz do relacji z twoim przyszłym współmałżonkiem.

...

Zdecydowanie nie jestes gorszy bo samotny. Jest z toba Bóg.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:19, 21 Gru 2022    Temat postu:

Korea. Coraz więcej przypadków "samotnej śmierci". Dotyczą głównie mężczyzn...

"Samotna śmierć" dotknęła w zeszłym roku ponad 3,3 tysiąca Koreańczyków, poinformowało Ministerstwo Zdrowia i Opieki Społecznej. To alarmujące dane, bo liczba osób, które umierają w samotności, stale rośnie.

...

Niestety Azja poszła droga Zachodu i ma te same zjawiska.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy