Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Niska samoocena.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:41, 13 Lut 2017    Temat postu: Niska samoocena.

Takiego zawodnika w „Jeden z dziesięciu” jeszcze nie było. „Jestem nikim”
13 lutego 2017, 11:08
Mowa o panu Adamie ze wsi Jabłonna k. Lublina. Uczestnik kultowego teleturnieju dał się poznać widzom z bardzo nietypowej strony…

Program zawsze rozpoczyna się w ten sam sposób. Prowadzący Tadeusz Sznuk wita się z widzami i oddaje głos swoim gościom, którzy mają chwilę, by powiedzieć o sobie kilka słów. Tym razem, za sprawą pana Adama, ta niezbyt interesująca część programu nabrała nowego blasku.

Nazywam się Adam Staszczak. Przywlokłem się z Jabłonny koło Lublina. Kiedyś byłem robotnikiem, dzisiaj jestem nikim – w taki sposób pan Adam przedstawił się telewidzom.

Telewizja Polska emituje teleturniej „Jeden z dziesięciu” już od 1994 roku. W tym czasie w programie wystąpiły setki uczestników, którzy niejednokrotnie powodowali, że widzowie płakali ze śmiechu. Na ich temat na YouTube powstał nawet szereg zabawnych kompilacji, a jedną z nich możecie obejrzeć poniżej.

Oprac.: Kamil Zajęcki
YouTube

...

Niestety niska samoocena ludzi prostych i ubogich... To oczywiscie wasza wina bo liczy sie dla was kasa i slawa. I oni to slysza. I porownuja. Ani nie jestem piekny ani bogaty ani znsny. Czyli jestem nikim...

Trudno o wieksze klamstwo. Jak mowi Pismo. KAMIRN ODRZUCONY PRZEZ BUDOWNICZYCH STAL SIE KAMIENIEM WEGIELNYM! Oni sa najwartosciowsi w kraju. Najlepsi ludzie. Najwiecej swietych z prostych rodzin. Matka im sie ukazuje ciagle. Jezus wsrod takich zyl.

Ja zreszta specjalnie pisze prosto aby mnie zrozumieli. Tak zreszta doradza Matka i taka jest praktyka Kosciola. Ksiadz takim jezykiem mowi aby go zrozumieli. Czyli prosty nie oznacza glupi tylko madry. To co wielkie u ludzi male jest u Boga i odwrotnie.

Zatem jest wrecz przeciwnie. Oni sa KIMS! Zerami to sa te ohydne gnojki co sie rozpychaja łokciami w Warszawce aby byc na widoku. BŁOGOSŁAWIENI CISI!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:29, 08 Cze 2017    Temat postu:

Masz niskie poczucie własnej wartości? Postaw na wrażliwość i autentyczność
Zuzanna Górska-Kanabus | Czer 07, 2017


Komentuj


Udostępnij 81    

Komentuj


Być może brzmi to dla Ciebie strasznie. Przecież to właśnie wrażliwość przyczynia się do odczuwania wstydu, strachu i innych niechcianych emocji. To prawda, ale ona też stanowi źródło radości, kreatywności, poczucia przynależności czy miłości.


Z
astanawiałeś się kiedyś, co różni osoby, które mają poczucie własnej wartości i godności, od tych, którzy ciągle o nie walczą? Dlaczego jedni ludzie z otwartością i odwagą wchodzą w relacje, a inni są blokowani przez wstyd, niepewność lub lęk? Okazuje się, że między tymi dwiema grupami istnieje tylko jedna różnica, która wszystko wyjaśnia.

Temat ten od szesnastu lat zgłębia dr Brené Brown z Uniwersytetu w Houston. Udało jej się przebadać kilka tysięcy osób. Porównała ich wypowiedzi i odkryła, że jedyną rzeczą, która różni wspomniane grupy to przekonanie o własnej wartości, czyli poczucie bycia godnymi szacunku, miłości, zainteresowania. O wynikach swoich badań opowiedziała podczas dwóch wystąpień opublikowanych na TED.com
Czytaj także: Nie bój się samotności! To naturalny stan
Twoje przekonanie o Tobie

Tylko to jedno przekonanie stanowi istotną różnicę między osobami z silnym poczuciem własnej wartości od tych, u których ono jest zachwiane. Prowadząc dalsze badania dr Brown odkryła, że silne przekonanie o własnej wartości pociąga za sobą różne konsekwencje. Takie osoby są m.in. bardziej otwarte na innych, bo podświadomie zakładają, że warto być z nimi w relacji. Wierzą, że mogą wnieść do życia innych ludzi coś wartościowego. Wręcz nie mają co do tego wątpliwości.

Dzięki temu mają większą odwagę do bycia prawdziwymi, czyli do pokazywania swojej wrażliwości i do podejmowania ryzyka. Przejawia się to tym, że np. potrafią zainwestować w relację bez gwarancji, że coś wyjdzie; wyznać miłość jako pierwsi, czy zrobić coś ryzykując, że nie otrzymają nic w zamian. Działają, bo nie boją się odrzucenia.

Ich przeciwieństwem są osoby, które ciągle walczą i próbują udowodnić sobie i innym, że są wartościowe, że zasługują na miłość i zainteresowanie. Ich działaniem kieruje wstyd oraz lęk, że nie są dość dobrzy. Takie osoby boją się opuszczenia i samotności, a w ich zachowaniu ujawnia się potrzeba kontroli. Trudno im zaryzykować, dać coś bezinteresownie. Boją się one samotności, opuszczenia, wykorzystania. Brak przekonania o własnej wartości czyni je słabymi i podatnymi na zranienie.
Czytaj także: Ciepło i autentyczność – zasady skutecznej komunikacji cz. 4


Jak zbudować lub wzmocnić w sobie przekonanie o własnej wartości?

Na podstawie zebranych danych, Brené Brown doszła do wniosku, że jedynym sposobem na to, aby lęk i wstyd przestały kierować czyimś życiem, jest zacząć pokazywać swoje prawdziwe ja. Według niej, jest to jedyna droga, bo tylko wtedy można doświadczyć prawdziwej akceptacji i miłości od innych. Dopóki kieruje kimś lęk, nie ma takiej możliwości.

Być może brzmi to dla Ciebie strasznie. Przecież to właśnie wrażliwość przyczynia się do odczuwania wstydu, strachu i innych niechcianych emocji. To prawda, ale ona też stanowi źródło radości, kreatywności, poczucia przynależności czy miłości. Tłumiąc ją, tłumisz zarówno pozytywne, jak i negatywne emocje. I wtedy Twoje życie staje się nieznośne i sięgasz po używki, które choć na chwile mają przynieść ulgę.

Tłumienie wrażliwości powoduje, że wpadasz też w perfekcjonizm. Jeżeli boisz się, że jesteś nie dość dobry, aby być kochanym, to starasz się za wszelką cenę być idealny. Tylko ideały nie istnieją. Ludzie są niedoskonali i właśnie tacy są warci kochania.
Czytaj także: Ludzie, którzy nie mówią o problemach, wcale nie są od nich wolni. Nie wstydź się pójść na terapię!

Jedno ze swoich wystąpień Brené kończy apelem, abyśmy pokazywali swoje prawdziwe ja. Wzywa do odwagi w odsłanianiu siebie takimi, jakimi jesteśmy. Zachęca do kochania całym sercem nawet wtedy, gdy nie ma gwarancji, że nasza miłość będzie odwzajemniona. Dodaje, że w tym wszystkim pomaga praktykowanie wdzięczności i budowanie w sobie przekonania, że jest się dość dobrym – to właśnie one powodują, że zaczynamy słuchać zamiast krzyczeć i stajemy się milsi dla ludzi.

A jak chcesz dowiedzieć się więcej, to obejrzyj wystąpienia Brené Brown na TED.com (dostępne są z polskimi napisami).

...

A ilu ludzi zostalo zniszczonych opiniami innych ze sa malo warci? To jest dramat bo wielu jest takich.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:11, 10 Lip 2017    Temat postu:

Chcesz poprawić swoją samoocenę? Mamy na to 4 sposoby!
Zuzanna Górska-Kanabus | Lip 10, 2017

Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Czy Twój wewnętrzny głos jest doceniający i wspierający? A może to krytyk, który nie pozostawia na Tobie suchej nitki?

Jeżeli chodzi o samoocenę to tak naprawdę liczy się zdanie tylko jednej osoby – Twoje. Przecież tylko Twoja opinia na swój temat ma znaczenie. Niestety, często sam dla siebie jesteś najbardziej okrutnym krytykiem.

Psycholog dr Glenn R. Schiraldi zdrową samoocenę definiuje jako realistyczną i doceniającą opinię o sobie samym. Uważa on, że każdy z nas rodzi się ze wszystkimi zdolnościami potrzebnymi do życia w sposób pełny i owocny. Jest tak pomimo tego, że każdy ma różny zestaw cech i umiejętności, rozwiniętych na innym poziomie.

Taka perspektywa jest mi bliska, ponieważ głęboko wierzę, że nie ma wad i zalet. Są tylko sytuacje, w których dana cecha staje się zaletą, albo wadą, a kluczowym dla osiągnięcia realistycznej samooceny i większej radości z życia jest poznanie siebie. Pozwala to wybierać sytuacje, w których Twoje cechy będą mogły rozkwitać.
Czytaj także: Dlaczego życie Twoich znajomych na Fejsie jest lepsze?

Aby poznać siebie możesz zrobić test psychologiczny czy analizę pisma ręcznego, spotkać się z psychologiem lub coachem. Dzięki temu lepiej uświadomisz sobie własne zasoby (cechy, zdolności, umiejętności, predyspozycje) i poznasz sposoby na ich wykorzystanie. Ale pamiętaj, to jest jeden ze sposobów na pracę nad własną samooceną i poczuciem wartości, ale nie jedyny.



Oto co możesz jeszcze zrobić:

Bądź świadomy swojego wewnętrznego dialogu

Każdy z nas prowadzi sam ze sobą wewnętrzny dialog. Zacznij być go świadomym. Czy Twój wewnętrzny głos jest doceniający i wspierający? A może to krytyk, który nie pozostawia na Tobie suchej nitki?

Dopiero gdy zaczniesz być bardziej świadomym swojego wewnętrznego dialogu, możesz zacząć coś z nim robić. Na początek warto się do niego zdystansować. Na przykład, gdy Twój wewnętrzny głos powtarza, że jesteś do niczego, że nic Ci się nie udaje, zadaj sobie pytanie:
Czy naprawdę tak jest?
Czy ma to poparcie w faktach?
Czy rzeczywiście – dosłownie – nic mi się nie udaje?
Co mi ostatnio wyszło?
Z jakich swoich osiągnięć jestem dumny?

Z dużym prawdopodobieństwem odkryjesz, że aż tak źle nie jest. Fakty zaprzeczą opinii Twojego wewnętrznego krytyka i dzięki temu będziesz mógł łatwiej zmienić opowieść o sobie samym.



Zmień swoją opowieść

Każdy z nas miał lub nadal ma jakąś opowieść o samym sobie, która kształtuje naszą percepcję i stanowi rdzeń lub korzeń poczucia własnej wartości i samooceny. Jeżeli chcesz ją zmienić nie wystarczy, abyś ją usłyszał i skonfrontował z rzeczywistością. Oprócz tego koniecznym jest zrozumienie, skąd ona pochodzi i od kogo ją usłyszałeś.

Jeżeli w Twojej opowieści o sobie samym dominuje motyw bycia beznadziejnym, to być może korzeniem są słowa taty, które usłyszałeś w dzieciństwie? A może wybija się motyw bycia porzuconym, nieakceptowanym? Korzeń tej narracji może tkwić w doświadczeniach szkolnych, gdy zostałeś odrzucony przez rówieśników? A może wielokrotnie ktoś bliski zwracał się do Ciebie słowami: jesteś gruba/ jesteś leniwy/ jesteś niezdarą/ jesteś nikim?

Najprawdopodobniej tak często słyszysz w głowie te myśli, że zaczynasz uważać te kłamstwa za prawdę o sobie. Dobra wiadomość jest taka, że są to myśli, których się nauczyłeś (np. bo ktoś tak o Tobie lub do Ciebie mówił), i w związku z tym możesz się ich oduczyć!
Czytaj także: Masz niskie poczucie własnej wartości? Postaw na wrażliwość i autentyczność

W jaki sposób? Zacznij się doceniać i gratulować sobie sukcesów. Codziennie rano i wieczorem mów (najlepiej na głos), co w sobie cenisz lub lubisz, gratuluj sobie sukcesów. To mogą być proste zdania w stylu: Mam piękne oczy. Świetnie wczoraj poradziłem sobie z tym trudnym zadaniem w pracy. Lubię swoje poczucie humoru. Ważna jest wytrwałość w docenianiu i gratulowaniu sobie.



Przestań się porównywać

Porównywanie się z innymi jest głupotą. Tak naprawdę nigdy nie wiesz, co dzieje się u drugiej osoby, z czym ona walczy. Porównujesz się tylko z tą jej częścią, która jest widoczna. A to tylko wycinek prawdy.

Poza tym, teraz jest moda na prezentowanie siebie i swojego życia jako idealnego, a przy tym odrealnionego. Przecież te wszystkie wpisy w mediach społecznościowych to często piękna fasada, za którą kryje się samotność, poczucie beznadziejności i lęk.



Przebaczaj, też samemu sobie

Przebaczenie jest ważne, ponieważ pozwala Ci zostawić przeszłość i iść dalej. Mówi się, że najtrudniej przebaczyć samemu sobie. Dopóki nie okażesz łaski sobie, nie możesz żyć pełnią. Wstyd, który Ci towarzyszy w takich sytuacjach, skutecznie zatruje Twój obraz samego siebie. Spowoduje, że wejdziesz w tryb walki udowadniania sobie, że jednak masz wartość. Każda walka kończy się śmiercią, zatem zastosuj inną metodę. Wybacz sobie i spójrz na siebie z miłością i miłosierdziem. Dzięki temu będziesz łagodniejszy i bardziej wyrozumiały również dla innych.

Na koniec zacytuje Allison Abrams, której artykuł w Psychology Today był inspiracją dla tego tekstu:

„Wszyscy rodzimy się z nieskończonym potencjałem i mamy taką samą wartość jako ludzie. Jeżeli uważamy się za gorszych, to jest to fałszywe przekonanie, którego nauczyliśmy się z biegiem czasu. Jednak dzięki ciężkiej pracy i okazywaniu współczucia samemu sobie, możemy oduczyć się tych niszczycielskich myśli i przekonań”.

Zacznij praktykować opisane powyżej sposoby i stopniowo buduj realistyczną samoocenę i zdrowe poczucie własnej wartości.

...

Kazdy jest inny zatem chcenie bycia jak inny to absurd.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 8:23, 18 Lip 2017    Temat postu:

Porozmawiaj ze sobą. Sekret poczucia piękna i własnej wartości
Natalia Białobrzeska | Lip 17, 2017

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Tylko 2% kobiet na świecie powiedziałoby o sobie, że są piękne. Według badań Research International (dla marki Dove) osiem na dziesięć (8:10!) Polek przyznaje, że N I E czuje się piękna. Dlaczego poczucie własnej wartości nie jest naszą mocną stroną?
Przeczesuję internet w poszukiwaniu badań na temat poczucia piękna wśród kobiet i młodych osób i zapadam się w fotel, z powodu ogromu szokujących faktów. No dobra, mówiąc prawdę, to wbijam się w krzesło, bo nie mam w domu fotela, żadnego, miękkiego tym bardziej. Ale ponieważ to dobrze działa na wyobraźnię i całkiem fajnie brzmi, to przyjmijmy, że mam. I że się w nim zapadam. Bo tak się właśnie czuję. I Wy też bez względu na stan posiadania, zapewne za chwilę poczujecie to samo. Ale nie bójcie się, wyjdziecie z niego wzmocnione. Obiecuję.
My kobiety
Zakładam, że w przeważającej liczbie, jesteście kobietami. Być może stoicie na progu swojej niewinnej, nastoletniej młodości i robicie ten pierwszy krok z dowodem osobistym w ręku, w świat odpowiedzialności. Być może stoicie na tym progu z ciężką, kanciastą walizką, wypełnioną brakiem pewności siebie.
Albo jesteście całkiem nieźle ogarniętymi studentkami, które mimo prestiżowego kierunku, indeksu na 5,0 i światłej przyszłości, nosicie w sobie dysonans, jakiś brak, który sprawia, że stojąc przed lustrem czujecie się znośnie, ale nic ponad to.

A może jesteście o krok dalej, żony, matki i… (nie, nie, zostawmy te trzecie w spokoju, bo też działają na wyobraźnie i zdecydowanie źle brzmią) zrozumiałyście, że odpowiedzialność, taka na sto jeden procent, zaczęła się wraz z przysięgą, że będziecie z nim, aż do śmierci i wraz z pierwszym krzykiem małego człowieka. Od tego wzniosłego i przyziemnego momentu, literalnie i w przenośni zaczęłyście żyć nie tylko dla siebie. I być może właśnie w tym czasie, gdzie taryf ulgowych jest niewiele, odczułyście bardzo namacalnie, że tamtą walizkę nieustannie dźwigacie, że ten dysonans sprzed lat, wybrzmiewa jeszcze głośniej, a Wy przed lustrem nie czujecie się nawet znośnie. Chciałabym powiedzieć, że zgaduję i tak w zasadzie, to przesadzam i dramatyzuję. Ale, rozsiądźcie się wygodnie w swoich fotelach.
Czytaj także: Jak polubić siebie? 5 rad, które pomogą Ci dobrze o sobie myśleć
Liczby i pytania
Badanie „Prawda o pięknie: raport globalny” wykazało, że jedynie 2% kobiet na świecie powiedziałoby o sobie, że są piękne.
Według badań Research International (dla marki Dove)
– osiem na dziesięć (8:10!) Polek przyznaje, że N I E czuje się piękna
– Tylko 4% ankietowanych uważa się za atrakcyjne
– 8% za ładne
– żadna za piękną
Jaka rzeczywistość kryje się za tymi liczbami? Mniej więcej taka, że aż 80% tych z Was, które czytają mój tekst, myśli o sobie w kategoriach: brzydka, niewystarczająca, niepełna, do poprawki (czytajcie dalej, dałam obietnicę). Które kobiece miejsca ogarnęła niemoc?
Ex equo 73% dla fizyczności, czyli sylwetka i dla emocjonalności, czyli braku poczucia własnej wartości. Domyślam się, że nadal siedzicie w swoich fotelach wygodnie i prawie niewzruszone. Bo z taką wersją siebie żyjecie od lat, więc idzie przywyknąć. Rozumiem, też tak miałam. I rzeczywiście istnieje pokusa, by machnąć ręką i iść dalej, to bywa łatwiejsze, ale musimy mieć świadomość, że nieustannie oddziałujemy na tych, z którymi przez to życie idziemy.
Czytaj także: Piękno zatrzymane w kadrze [zdjęcia]
Pomyśl:
– ile razy widząc się w lustrze, poczęstowałaś siebie grymasem twarzy, o treści „mogłoby być lepiej”?
– ile razy stojąc w przymierzalni powiedziałaś pod nosem „omg moje nogi!”, „o nie, ten brak biustu”, „jeny, nic na mnie nie pasuje”?
– ile razy zaglądając do lodówki albo do menu wspomniałaś, że jesteś gruba i nie możesz zbyt wiele zjeść?
– ile razy stojąc przed garderobą, lamentowałaś, że nie masz się w co ubrać, bo we wszystkim wyglądasz źle?
– ile razy idąc na plażę powtórzyłaś „masakra”, „obciach”, „beznadziejnie”?
– ile razy wspomniałaś o nowej diecie?
– ile razy na widok aparatu, zareagowałaś panicznym „nieee, jestem niefotogeniczna!”?

Czytaj także: Cheeeese! Czyli tajemnica kobiecego piękna
A teraz zastanów się: ile razy, właśnie w tych momentach, gdzieś obok Ciebie była Twoja córka, przyjaciółka, kuzynka lub inna kobiet(k)a?
Wiesz, że według raportu, który przygotowuje ONZ, polskie nastolatki biją rekordy w liczbie najbardziej zakompleksionych dziewczyn? Aż 61% piętnastolatek uważa się za zbyt grube i nieodpowiednie, w tym i 9-letnie dzieci (sic!).
Bo to ja i Ty jesteśmy nośnikiem wzorca, który utrwala się w dojrzewających i wnikliwie obserwujących nas, młodych ludziach.
Odczuwasz już głębokość swojego fotela?
Wpływ mediów, niczym yeti
Powiesz, że utknęłaś w pancernie zamkniętym kole. Bo odkąd sięgasz pamięcią, Twoja matka narzekała na siebie i nie dawała wrażenia zadbanej, mocnej kobiety, raczej przygniecionej codziennością.
Sama stałaś się więc ofiarą negatywnego wzorca, który mimowolnie odbijasz na innych. Do tego dochodzi wszelkie zło tego świata, czyli media (#żart #przesada).
Mediami straszy się niczym wielkim potworem yeti, o którym wiemy, jak wygląda i jak bardzo jest zły, ale którego nikt jeszcze nie widział. To wygodny straszak, bo przeciętna ja i przeciętna Ty, niewiele możemy z nim zrobić. Przecież nie włamiemy się do domu mediowego albo pana Lagerfelda i nie zażądamy, pod groźbą… groźby, żeby natychmiast przestał kreować sztuczne i wyśrubowane standardy.
A nawet jeśli to zrobimy, to nasza działalność będzie miała znikomy wpływ na resztę świata, za to bardzo duży na naszą przyszłość (generalnie: nie polecam). No więc dalej sączymy mohito przez słomkę, w poczuciu nieuniknionego. Nie chcę przez to powiedzieć, że Twoje obciążenia z przeszłości to błahostka. Nie, to rzecz do zmiany. Albo, że media grają fair. Nie, nie grają. Tak, mają na nas wpływ. Ale wiecie kto ma jeszcze większy wpływ na nasze myśli i uczucia?
My same.
Czytaj także: Najlepszy prezent dla Twojego dziecka to szczęśliwa mama
Udawaj, aż to poczujesz
Czas nabrać mocy, w końcu dałam słowo. To, co teraz przytoczę, to nie moja mądrość, ale efekt badań i eksperymentów społecznych, to teoria, która działa w praktyce (wiem, bo sprawdzam na sobie!), to wreszcie wykład na TEDzie obejrzany ponad 40 milionów razy!
Amy Cuddy postawiła śmiałą tezę, że nasza własna mowa ciała wpływa na nas, na nasze myśli, uczucia i fizjologię (poziom hormonów mający wpływ na poczucie siły, czyli testosteron i kortyzol). Opowiada o pozycjach ciała, m.in. na Wonder Woman, które należy w odosobnionym miejscu przyjąć na dwie minuty, przed stresującą sytuacją, która nas przerasta. Ćwiczenie swojej mowy ciała i ustawianie jej na „pewność siebie”, ma realny wpływ na to, jakie uczucia się w nas pojawiają.
Czytaj także: Twoje dzieci mają kompleksy? Oto 5 sposobów, jak im pomóc pokochać siebie
Oto krótka, poruszająca historia Amy:
W wieku 19 lat miałam bardzo poważny wypadek. Wyrzuciło mnie z samochodu, przekoziołkowałam parę razy. Ocknęłam się na oddziale z urazem głowy. Okazało się, że muszę odejść ze studiów. Powiedziano mi, że mój iloraz inteligencji spadł o dwa poziomy. To był naprawdę szok. Znałam swoje IQ, uważałam się za inteligentną. Wszyscy mówili, że byłam utalentowanym dzieckiem. Odsunięto mnie od studiów, ale próbowałam wrócić. Mówili mi „Nigdy nie skończysz studiów. Jest wiele innych rzeczy, którymi możesz się zająć, ale studiów nie skończysz”. Bardzo się z tym zmagałam. Muszę powiedzieć, że utrata własnej tożsamości w taki sposób, dla mnie to było wykluczenie spośród inteligentnych, to naprawdę powoduje, że czujesz się maksymalnie bezsilny. Czułam się całkiem bezsilna. Pracowałam bardzo ciężko i poszczęściło mi się, dalej pracowałam, znowu się udało i dalej pracowałam.
Wreszcie ukończyłam studia. Trwało to 4 lata dłużej niż w przypadku moich kolegów i koleżanek, ale przekonałam kogoś, tj. moją sponsorkę Susan Fiske, żeby wzięła mnie pod skrzydło. Dzięki temu trafiłam do Princeton, ale zaczęłam myśleć, że nie powinno mnie tam być, że jestem oszustką. W nocy poprzedzającej moją mowę na pierwszym roku, to taka tradycja na Princeton, 20-minutowa mowa przed 20 osobami. To wszystko. Tak bardzo bałam się, że wszystko się wyda następnego dnia, że zadzwoniłam do mojej sponsorki, i powiedziałam, że odchodzę. Ona na to: „Nigdzie nie odchodzisz, postawiłam na ciebie – zostajesz. Zostaniesz i zrobisz tak… będziesz udawać. Wygłosisz wszystko, co każą ci przygotować. Będziesz to powtarzać tak długo, aż (…) poczujesz, że wychodzisz z siebie, aż dojdziesz do tego momentu, gdy stwierdzisz: o matko, ja to robię! Osiągnęłam to, ja naprawdę to robię”.
Tak zrobiłam. Pięć lat studiów doktoranckich, kilka dobrych lat. Przeniosłam się do Harvardu. No więc jestem tam i naprawdę już tak nie myślę, ale naprawdę długo myślałam: „Nie powinnaś tu być. Nie powinnaś tu być”.
Czytaj także: Idealny kostium plażowy? Taki, który nie uwiera psychicznie
Powtarzaj, aż to poczujesz
Jak to przełożyć nie tylko na poczucie pewności siebie, ale i piękna?
Zacznij myśleć, mówić o sobie i do siebie p o z y t y w n i e. Uwaga! Ogóły się nie liczą. Nasz mózg słabo je przyswaja. Zatem nie mów „ale jestem laska”, mów w szczegółach i w konkrecie, np. ta sukienka fajnie podkreśla moją talię, albo moja cera jest dziś przyjemnie gładka, albo pasuje mi to upięcie, jest naprawdę kobiece.
Na początku możesz czuć się dziwnie, nieswojo. Bo przecież dotychczas najłatwiej wpadały Ci do głowy słowa krytyki. Ale rób to „wbrew sobie”. Afirmuj dobro i uprzejmość. Rób to świadomie, intencjonalnie, możesz skorzystać z przypomnień w telefonie, z planneru lub bliskiej osoby, która będzie Ci przypominała o ćwiczeniu.
Celem nie jest teatrzyk przed znajomymi i rodziną. A. Cuddy podkreśla, że tu nie chodzi o to, jak rozmawiasz z innymi. Tu chodzi o rozmowę ze sobą. Wyobraź sobie, jak ten wyjątkowy, intymny dialog wpłynie na tych, których kochasz? Umocnisz szkielet Twojego dziecka. Istnieje wysokie ryzyko, że zainspirujesz do zmiany myślenia swoją przyjaciółkę. Że dla kobiet, którymi się otaczasz, będziesz głębokim oddechem i dobrym duchem kobiecej siły.
Z czasem kochanie siebie stanie się dla Ciebie naturalne.
A to przecież jest najważniejszym przykazaniem w chrześcijaństwie: kochać bliźniego, jak s i e b i e s a m e g o.
I jak, czujesz się wzmocniona i jesteś gotowa?

...

Akurat przy mojej plci nie bylo to nigdy najwazniejsze ale oczywiscie tez nie czuje sie piekny z wygladu. A patrzac na wytwory artystyczne to praktycznie nikt nie jest piekny tak jak mozna to zrobic programem graficznym, Jednak Bogu bedziecie dziekowac ze nie byliscie piekni teraz. Bo byscie wpadli w pyche ktora by wiekszosc doprowadzila do piekla. Podobnie z bogactwem i wszelka inna zamoznoscia. W tym stanie ludzkosci to po prostu szkodzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:32, 27 Lip 2017    Temat postu:

Doświadczasz poczucia winy? 6 sposobów, jak sobie z nim radzić
Zuzanna Górska-Kanabus | Lip 27, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij    

Komentuj

 




Nadmiernie przeżywane poczucie winy odbiera radość życia i energię. Wzmacnia w Tobie przekonanie, że zawsze robisz za mało, że nie jesteś dość dobry. Tworzy pewnego rodzaju więzienie, w którym ciągle słyszysz wyrok potępiający.


P
oczucie winy jest emocją, której doświadczają wszyscy zdrowi ludzie. Jak każda emocja jest ono potrzebne do dobrego i pełnego życia. Jej rolą jest motywowanie do życia zgodnie z wyznawanymi wartościami, a także wspieranie w tworzeniu dobrych relacji z innymi. Gdy doświadczasz poczucia winy łatwiej Ci przezwyciężyć własny egoizm i wygodnictwo oraz zachowywać się w sposób sprawiedliwy wobec innych.

Jednak wielu ludzi, a w szczególności kobiety, doświadcza niezdrowego poczucia winy. Takie osoby nadmiernie się obwiniają lub doświadczają tej emocji w nieadekwatnych sytuacjach (np. biorą na siebie odpowiedzialność za szczęście innych). Niezdrowe poczucie winy może też być objawem depresji. Naukowcy łączą je z doświadczeniami z dzieciństwa oraz niskim poczuciem własnej wartości.

Nadmiernie przeżywane odbiera radość życia i energię. Wzmacnia w Tobie przekonanie, że zawsze robisz za mało, że nie jesteś dość dobry. Tworzy pewnego rodzaju więzienie, w którym ciągle słyszysz wyrok potępiający. Taka sytuacja może odbierać nadzieję.
Czytaj także: Depresja – czym tak naprawdę jest i jak ją rozpoznać?

Jednak w tym wypadku dobra nowina brzmi, że możesz stać się wolny. Będzie to wymagać od Ciebie pracy i wysiłku. Być może pomocy specjalistów. Zajmie trochę czasu. Jednak efekty są tego warte. Poniżej znajdziesz kilka pomysłów i narzędzi, zaczerpniętych z artykułu Melanie Greenberg oraz mojej praktyki, które pomogą Ci odzyskać wolność i doświadczać poczucia winy w zdrowy sposób.
Czytaj także: Masz niskie poczucie własnej wartości? Postaw na wrażliwość i autentyczność



Odwołuj się do faktów

Jeżeli Twoje poczucie winy związane jest z tym, że robisz za mało dla żony, dzieci, rodziców, znajomych, w pracy itd., sprawdź jakie są fakty. Dzięki temu zobiektywizujesz sytuację. Zrób listę rzeczy, które robisz regularnie dla osób czy instytucji, wobec których czujesz się winny. Zapisz i zobacz, ile rzeczywiście wysiłku wkładasz w daną relację czy projekt. Możesz też skonsultować się z zaufaną osobą i poznać jej punkt widzenia. Pokaż jej listę i zapytaj, czy według niej robisz wystarczająco dużo. Trzymaj tę listę pod ręką i sięgaj po nią, gdy odzywa się w Tobie poczucie winy.



Zapytaj wprost i zdobądź informacje

Zapytaj osoby, wobec których czujesz się winny, czy one uważają, że robisz dla nich za mało. Może się okazać, że są one całkowicie zadowolone lub uważają, że dostają od Ciebie dużo więcej niż oczekują czy potrzebują. Na przykład, Ania dowiedziała się od Piotra (swojego męża), że on wcale nie chce, aby codziennie robiła mu drugie śniadanie do pracy. Oczywiście, było to dla niego przyjemne, ale bez tego czuł się tak samo szczęśliwy i kochany przez żonę. Usłyszenie tych słów dało Ani wolność, dzięki czemu łatwiej wprowadziła zmiany.
Czytaj także: Masz poczucie winy, czujesz się osamotniony i zagubiony? Potrenuj stawianie granic!

Pytając różne osoby wprost musisz jednak uważać. Są ludzie, którzy mają tendencję do oczekiwania zbyt dużo, prezentują postawę roszczeniową lub próbują przerzucać odpowiedzialność. Swoją postawą wspierają oni rozwój niezdrowego poczucia winy u innych. Jeżeli jesteś w relacji z tego typu osobą, to pierwszą rzeczą, której musisz się nauczyć to stawiać granice.



Stawiaj granice

Granice wyznaczają obszar Twojej odpowiedzialności i to, co jest poza nim. Są one bardzo ważne dla prawidłowego funkcjonowania w relacjach z innymi. Szerzej pisałam o tym w poprzednich artykułach. Polecam Ci też książkę Henry’ego Clouda i Johna Townsenda „Sztuka mówienia NIE”.



Trenuj postawę wdzięczności wobec samego siebie

Docenianie siebie to doskonałe remedium na poczucie winy i perfekcjonizm. Koncentrując się na tym co Ci się udało, za co jesteś wdzięczny, odwrócisz swoją uwagę od myślenia w stylu „za mało”. Zachęcam, abyś pisał dziennik wdzięczności. Pomaga on przezwyciężyć początkowe trudności w docenianiu siebie i swoich osiągnięć.



Odrzuć czarno-białe myślenie

To, że raz Ci coś nie wyszło, nie oznacza, że zawsze tak jest lub będzie. Unikaj generalizacji, za to odnoś się do aktualnej sytuacji. Przy ocenie samego siebie bierz pod uwagę kontekst. Przecież jak oceniasz innych, to uwzględniasz to, że byli zmęczeni, zestresowani itd. Dlaczego tej samej miary nie stosujesz do siebie?
Czytaj także: To nie moja wina, ale moja odpowiedzialność



Miej świadomość własnych potrzeb

Każdy z nas pełnił w domu rodzinnym jakąś rolę. Jeżeli jesteś dzieckiem z rodziny dysfunkcyjnej, to być może byłeś ratownikiem lub rozjemcą. Jako dorosły nadal możesz pomijać swoje potrzeby, uznając je za mniej ważne. A przecież są one taka samo istotne jak potrzeby członków Twojej rodziny czy współpracowników. Spróbuj zrównoważyć troskę o potrzeby innych z zaspokajaniem własnych.

...

To moze byc wynikiem zla wtedy spowiedz. Tylko wtedy jest problem gdy to jest patologiczne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 8:17, 23 Sie 2017    Temat postu:

Chcesz być pewnym siebie? Zacznij przyjmować komplementy
Zuzanna Górska-Kanabus | Sier 22, 2017

Udostępnij
Komentuj

Drukuj

Umniejszanie siebie nie ma nic wspólnego ze skromnością i pokorą.

Ostatnio skomplementowałam spódnicę koleżanki. Uśmiechnęła się na moje słowa, ale jednocześnie dodała: To stara kiecka. Dawno ją kupiłam. Jej słowa wywołały we mnie mieszane uczucia. Nie interesowało mnie to, ile lat ma jej spódnica. Po prostu wyglądała w niej rewelacyjnie i to chciałam jej powiedzieć.

Inny przykład. Znajomy robił remont. Sam zaprojektował nowy układ kuchni i łazienki. Do tematu podszedł kreatywnie, a jego rozwiązania wzbudziły podziw u innych ze względu na ich niestandardowość i funkcjonalność. Gdy sypały się komplementy, on mówił: To nic wielkiego, każdy by to umiał zrobić. Jego słowa wywołały konsternację, bo nikt z nas nie potrafi tak projektować i autentycznie chcieliśmy docenić jego talent i pracę.


A Ty jak reagujesz na komplementy?

Być może Twoją reakcją jest umniejszanie siebie lub słów, które ktoś do Ciebie kieruje. Zamiast ucieszyć się i podziękować większość ludzi zaczyna się tłumaczyć tak, jakby wstydziła się swoich wyjątkowych zdolności czy ładnego wyglądu.
Czytaj także: Samodyscyplina – jaki ma wpływ na poczucie wolności?

Umniejszanie siebie często mylone jest ze skromnością i pokorą. Jest to błędne. Pokora to świadomość swoich mocnych stron i słabości. A umniejszanie siebie to negowanie tego, co nam dobrze wychodzi.

Kiedyś od jednego księdza usłyszałam tezę, że umniejszanie siebie to drugie oblicze pychy. Czy rzeczywiście tak jest, nie mi rozsądzać. Jednak z psychologicznego punktu widzenia, negowanie komplementów i swoich osiągnięć destrukcyjnie działa na poczucie własnej wartości.

Pomyśl, co łatwiej Ci wskazać – własne zalety czy wady? Dla większości ludzi prościej jest wymienić własne braki niż talenty. Jeżeli też tak masz, to doskonale wiesz, w czym masz się poprawić, a niekoniecznie masz świadomość tego, co w Tobie jest wyjątkowe i dobre.

Gdy dołożysz do tego umniejszanie siebie i negowanie komplementów, to tworzysz negatywną narrację, która ciągnie w dół i burzy poczucie własnej wartości. W końcu, jak widzisz same braki i niepowodzenia, to trudno o pozytywne nastawienie i pewność siebie.
Czytaj także: Masz niskie poczucie własnej wartości? Postaw na wrażliwość i autentyczność

Są trzy działania, które możesz podjąć, aby przeciwdziałać tej tendencji.


Przyjmuj komplementy

Gdy ktoś Cię pochwali lub skomplementuje, to się uśmiechnij i powiedz dziękuję. Uciesz się tymi słowami. Pozwól, aby wniknęły w Twoje serce. Druga osoba powiedziała je, ponieważ coś ją zachwyciło, zrobiło na niej wrażenie. Spójrz na siebie jej oczami. Zachwyć się tak, jak ona. Zatrzymaj odruchową reakcję tłumaczenia się. Jak będzie trzeba, to dosłownie ugryź się w język.


Zrób listę swoich talentów

Talent to coś, co przychodzi Ci łatwiej niż innym. Niektórzy myślą, że skoro im tak prosto i bez trudu coś przychodzi, to jest to nic takiego. A to nieprawda.

Małgosia umie ugotować pyszną potrawę, nawet, gdy nie ma za dużo produktów. Intuicyjnie wie, jak połączyć składniki, aby wyszło smakowite danie.
Czytaj także: Poznaj się… ze sobą!

Adam z łatwością buduje relacje z innymi. Rozmowa z nieznajomymi jest dla niego czymś bardzo prostym i zupełnie niestresującym.

Wiktor ma talent organizatorski. Przygotowanie wyjazdu czy imprezy, to dla niego bułka z masłem.

Daria różne zależności potrafi przekładać na schematy, dlatego tak łatwo jej projektować rozwiązania procesowe.

Te wszystkie umiejętności to talenty, rzeczy wyjątkowe. Choć dla tych osób są tak proste i oczywiste, że mogą nie dostrzegać ich niezwykłości. Co dla Ciebie jest prostsze niż dla innych? Co przychodzi Ci z łatwością? Co jest Twoim talentem?


Stawaj w prawdzie

Dobrym sposobem na budowanie poczucia własnej wartości jest codzienne stawanie w prawdzie, czyli robienie podsumowania dnia. Najlepiej sprawdzają się te trzy kroki:



Krok 1:

Pomyśl, za co jesteś wdzięczny i jakie dobro Cię spotkało. Wdzięczność i koncentracja na tym, co dobre jest kluczowe dla dobrego samopoczucia i budowania poczucia własnej wartości.
Czytaj także: Jesteś smutny, rozdrażniony, niespokojny? Może potrzebujesz… diety informacyjnej?

Krok 2:

Co mogłeś zrobić lepiej w mijającym dniu? Nikt nie jest ideałem, za to każdy popełnia błędy. Przypomnij sobie zachowania, decyzje, myśli, z których nie jesteś dumny. Zobacz szerszy ich kontekst – skąd się wzięły, co je spowodowało. Nie rozpaczaj nad nimi, za to pomyśl, co następnym razem możesz zrobić lepiej, inaczej.
Czytaj także: Wdzięczność może być siłą. To pierwszy krok do szczęśliwego życia

Krok 3:

Z czego jesteś dziś dumny? Co dziś udało Ci się zrobić dobrze, lepiej, inaczej? Może przekroczyłeś siebie w jakimś aspekcie? Doceń swoje sukcesy, nawet te małe.

Warto zapisać wnioski z tych codziennych podsumowań. Zwiększysz nie tylko ich efektywność, ale stworzysz również dziennik budowy poczucia własnej wartości.

...

Pokora to nie klamstwo! Chrystus gdy mu odmawiali tytulu Boga nigdy nie powiedzial ze macie racje jestem tylko prostym czlowiekiem. Bo to falsz nie pokora. W ogole ludzie nie rozumieja tego slowa traktujac je jakby to bylo ponizanie sie. A to oznacza brak wady jaka jest pycha!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:58, 28 Sie 2017    Temat postu:

5 nawyków, które czynią Cię nieszczęśliwą
Superela | Sier 28, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Niektóre złe nawyki czy przekonania fałszują nasz obraz siebie i nas unieszczęśliwiają. Ale czy potrafisz rozpoznać, które?


K
toś powiedział, że szczęście, bycie szczęśliwym to kwestia wyboru. Wszyscy co do tego się zgadzamy, ale nie możemy zaprzeczyć, że czasami zachowujemy się w sposób, który czyni nas nieszczęśliwymi i nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy.

Czasem postępujemy wbrew sobie, to normalne. Strach, że się nie uda, uleganie zewnętrznym naciskom… Wiele czynników na nas wpływa, niekoniecznie w dobry sposób. Czasami jesteśmy swoimi własnymi wrogami, prawda? Porozmawiajmy o tym! Oto, co nas unieszczęśliwia i nawet o tym nie wiemy.
Czytaj także: Szczęście – 7 codziennych wyborów


1. Porównywanie się z innymi

Życie to nie zawody. Jeśli porównujemy się z innymi i ich sukcesami, to może nas to tylko ściągnąć w dół. Najważniejsze, by zrozumieć, że każde życie jest inne, jedyne w swoim rodzaju i wszyscy mamy swoje ciężary do dźwigania. Jak mówi przysłowie: „Niebo zawsze jest bardziej błękitne, a trawa bardziej zielona gdzie indziej…”. Gdy ty porównujesz się z koleżanką, która właśnie dostała dobrą pracę, ona może właśnie porównuje się z tobą…

I tak wpadamy w piekielną spiralę złego samopoczucia i wyznaczamy sobie cele na podstawie sukcesów kogoś innego, a nie własnych.

Pomyśl, czego naprawdę chcesz, zamiast rozważać, co mają inni, a czego ty nie. Szukaj własnych priorytetów i celów, bo jedyną osobą, która może cię uszczęśliwić, jesteś ty sama.


2. Niekoncentrowanie się na teraźniejszości

Kiedy jesteśmy nieszczęśliwe, generalnie trudno nam zdać sobie sprawę, że tylko my możemy kontrolować teraźniejszość. Musimy pamiętać, że przeszłości nie możemy już zmienić, a jeszcze mniej możemy przewidzieć przyszłość. Problemem dla wielu osób jest to, że pozostają więźniami przeszłości, zachowują urazy i lęki, które dawno powinni zostawić za sobą. Bo to nie pozwala im pójść naprzód. Tylko muzea żyją przeszłością!

A co do strachu przed przyszłością… Jest taka metafora, która może pomóc: wyobraźmy sobie, że nasza przyszłość jest tarczą, a nasze działania to łuk i strzała. Ludzie patrzą, celujemy do tarczy, przyjmujemy właściwą postawę, głęboko oddychamy i wypuszczamy strzałę. Od tego momentu nie możemy już zmienić jej trajektorii i dopiero później odkryjemy, czy strzała trafiła do celu, czy nie.

Ze wszystkich zachowań, które nas unieszczęśliwiają najbardziej szkodliwe jest z pewnością niekoncentrowanie się na teraźniejszości. Trzeba zrobić maksimum, by strzała wbiła się w środek tarczy, trzeba się naprawdę starać, ale nigdy nie skupiać na przeszłości. Szczęście przyjdzie.
Czytaj także: 60 powodów do szczęścia – sprawdź, czy umiesz cieszyć się drobnymi radościami


3. Być indywidualistą

Nie myśleć o innych, nie chcieć niczego z nimi dzielić – to nas unieszczęśliwia. Nie zapominajmy o maksymie: „Kto czyni dobro, dobro znajduje”, „Co rzucisz za siebie, znajdziesz przed sobą”. Otóż to. Jeśli dajemy miłość, miłość dostaniemy. Jeśli się o kogoś troszczymy, ktoś zatroszczy się o nas. Pomagamy, nam pomogą. I tak dalej. „To dając otrzymujemy. Gdy wybaczymy i nam jest odpuszczone”.
4. Nie mieć zaufania

To bardzo szybko unieszczęśliwia, gdyż nie pozwala działać, podejmować ryzyka i, co najgorsze, odbiera też pewność siebie. Nie można „upaść niżej niż na ziemię”, a popełniając błędy, uczymy się. Dlatego nie trzeba bać się porażki i myśleć, że to co robimy jest niewystarczające. Jeśli sami nie wierzymy w swoje możliwości, to kto uwierzy?


5. Być pesymistą

Jest ogromna różnica pomiędzy postawą pesymistyczną, a nastawioną na kreowanie oczekiwań. Ta różnica czyni nas albo szczęśliwymi, albo przeciwnie. Ludzie obawiają się oczekiwań, by się nie zawieść. Ale to do niczego nie prowadzi. Kiedy jesteśmy pesymistami, podchodzimy do każdego projektu z myślą, że może się nie udać. W efekcie zaczynamy nasze projekty bez przekonania, bez wytrwałości, z obawą, że coś pójdzie nie tak. Dlatego nigdy nie pozwalajmy pesymizmowi zawładnąć sobą, tylko po prostu bierzmy się do pracy!
Czytaj także: Jedno wiem na pewno: po drodze kogoś zawiodę


I przede wszystkim: próbujmy być szczęśliwi!

Wszyscy sprawiają wrażenie, że są szczęśliwi. Szczególnie osoby nieszczęśliwe, które nawet nie wiedzą, dlaczego takie są. Dlatego warto przypominać sobie, jak ważne jest zaglądanie w głąb siebie. Trzeba w porę leczyć rany, które mogą nam zaszkodzić. Nie czekajmy dłużej!

Artykuł ukazał się we francuskiej edycji portalu Aleteia

...

Trzeba wybirac dobro przede wszystkim. Sama psychologia nie pomozecie sobie jesli waze zycie to zło.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:41, 07 Paź 2017    Temat postu:

Koniec magii Photoshopa. Nowe prawo we Francji
Magdalena Galek | Paźdź 07, 2017
AP Images
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Reklamy – są właściwie wszędzie. Od tak oczywistych mediów jak telewizja czy internet, przez przestrzeń publiczną, a więc wielkoformatowe bannery zasłaniające budynki po przystanki. Dziś nawet pieniędzy z bankomatu nie można wyjąć bez obejrzenia na ekranie jakiejś reklamy.


D
ziałają na świadomość i podświadomość powodując nie tylko nasze decyzje zakupowe ale też nierzadko wpływając na poczucie wartości. Niektórzy twierdzą nawet że oglądanie poprawionych komputerowo zdjęć może wprowadzać nie tylko w kompleksy, ale także powodować zaburzenia czy choroby żywieniowe.



– Narażanie młodych ludzi na niemieszczący się w normach i nierealistyczny wygląd ciała prowadzi do obniżania własnej samooceny – twierdzi Marisol Touraine, francuska Minister Zdrowia i Spraw Społecznych.



Czy tak jest czy nie, we Francji od 1 października obowiązuje nowe prawo mające chronić konsumentów przed oszukiwaniem ich za pomocą retuszowanych zdjęć. Każda reklama, w której wykorzystano zdjęcie poprawione w Photoshopie musi zostać oznaczona, tak jak oznacza się paczki papierosów informacją, że palenie szkodzi. Niezastosowanie się do ustawy będzie groziło karą grzywny, w wysokości nawet 37 tysięcy euro (ok. 200 tysięcy złotych) lub 30% wartości reklamy, której sprawa dotyczy.
Czytaj także: „Papież nie bał się mnie objąć”. Opowieść człowieka zdeformowanego przez chorobę

Francja już w 2015 roku wypowiedziała wojnę zdjęciom, w których zmienia się wygląd kobiet i mężczyzn w postprodukcji komputerowej. Wtedy obowiązek oznaczania takich fotografii zaczął obowiązywać czasopisma. Ustawa miała chronić nie tylko odbiorców ale też pracowników branży modelingowej. Dlatego właśnie ustawa zobowiązuje także modelki i modelów do przedstawiania pracodawcom zaświadczenia lekarskiego o tym, że są w stanie wykonywać ten zawód, a wysiłek z tym związany nie zaszkodzi ich zdrowiu.

Francja od kilku lat jest krajem, w którym dziesiątki tysięcy ludzi cierpi na anoreksję, a średni współczynnik BMI (wskazuje czy ktoś ma niedowagę czy nadwagę) jest najniższy w całej Europie.

„Stwierdzenie, że oglądanie sfotoszopowanych zdjęć prowadzi do zaburzeń żywienia, wydaje się uproszczone ale wiele osób, które patrzą na poprawione obrazy ma niską samoocenę – uważa Tom Quinn z Eating Disorders Charity Beat, angielskiej organizacji zajmującej się zaburzeniami żywienia. – Niemniej popieramy wszelkie działania które prowadzą do zdrowszego patrzenia na ciało i jego różnorodne kształty oraz do świadomości, które zdjęcia zostały poprawione”.
Czytaj także: Pamela Anderson: Porno jest dla przegranych

Jean Kilbourne, autor książki „Śmiertelna perswazja. Dlaczego kobiety i dziewczęta muszą walczyć z siłą reklamy” powiedział, że reklamy sprzedają coś więcej niż produkt. „Sprzedają wartości, wizerunki, koncepcje miłości i seksualności, sukcesu oraz, być może najważniejsze – koncepcję normalności. W dużym stopniu mówią nam kim jesteśmy i kim powinniśmy być”.

Jean od 20 lat badająca wizerunek kobiet i dziewcząt w reklamie przyznaje też, że obsesja na punkcie chudości jest dziś większa niż kiedykolwiek, właśnie z powodu używania Photoshopa. Jest mnóstwo zdjęć, na których możemy zobaczyć, że głowa kobiety jest większa niż jej miednica – co jest anatomicznie niemożliwe. A kobiety i dziewczęta muszą mierzyć się z tymi obrazami codziennie. Te wizerunki wpływają też na to jak mężczyźni odbierają kobiety, które są w ich otoczeniu. Poprawki w Photoshopie dotyczą także, choć w mniejszym stopniu, mężczyzn. Tu jednak praktyka dotyczy powiększania mięśni ramion i konstruowania kaloryfera na brzuchu.

Być może nowe prawo we Francji sprawi, że producenci reklam będą dostawać mniej banów na reklamy – jak ostatnio w maju Rimmel za reklamę maskary z Carą Delavigne, która miała nieskazitelną i nierzeczywistą cerę. Ale może, co najważniejsze, społeczeństwo odetchnie z ulgą i będzie mieć mniej oczekiwań wobec kobiet – by były szczuplejsze, młodsze, bez zmarszczek, a wobec mężczyzn – by byli bardziej umięśnieni. Może rozpocznie nowy trend na pozwalanie sobie, być niedoskonałym, by być po prostu ludzkim.

...

Zdecydowanie problem i ukryty! Narzucanie nieosiagalnych standardow wygladu jest szkodliwe bo potem chocby w pracy takiego wygladu sie domagaja a to jest niemozliwe.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:08, 19 Sty 2018    Temat postu:

3 ważne pytania, czyli jak poradzić sobie z lękiem przed oceną
Marcin Gomułka | 19/01/2018

@poczatekwiecznosci.pl/Instagram
Udostępnij 1 Komentuj 0
Umiejętność niepodlegania wpływowi opinii innych na nasz temat, to jedna z najbardziej pożądanych i jednocześnie najtrudniejszych praktyk w życiu każdego człowieka.

Lęk przed oceną? Mam tak samo
Doskonale znam gorycz krytycznych komentarzy osób, które nie starają się mnie zrozumieć, tylko oceniają mnie z wąskiej perspektywy zdarzeń i słów wyrwanych z kontekstu. Zna je prawdopodobnie każdy twórca, który wreszcie odważył się wyciągnąć swoje „dzieła” z szuflady.

Cierpkie słowa są w stanie zepsuć słodki smak radości, a potrzeba bycia kochanym w zderzeniu ze sztyletem odrzucenia wydaje się nie mieć żadnych szans.

Nie trzeba jednak tworzyć na YouTube, by doświadczać lęku przed oceną. Taki lęk, wyniesiony częściowo z rodzinnego domu, częściowo z doświadczeń szkolnych, w moim życiu został najpierw wyparty. Następnie, przez lata nieuświadomiony, był przyczyną wielu złych wyborów, sięgania intelektualnych Himalajów w budowie mechanizmów obronnych, skutkując ostatecznie brakiem elementarnych zdolności w tworzeniu wartościowych relacji.

Czytaj także: Drugi człowiek to zawsze inny świat. Zwiedzaj go z delikatnością


3 ważne pytania
Umiejętność niepodlegania wpływowi opinii innych na nasz temat, to z całą pewnością jedna z najbardziej pożądanych i jednocześnie najtrudniejszych praktyk w życiu każdego człowieka.

Sądzę, że dobrym sposobem na to, żeby poradzić sobie z opiniami innych jest zadawanie sobie pytań, które uporządkują nasze myśli, a do naszego świata uczuciowego wpuszczą świeży powiew prawdy. I choć może się okazać, że w pierwszej chwili z automatu ulegniemy zgubnemu wpływowi emocji, to z własnego doświadczenia wiem, że zawsze warto próbować.



Kto wyraża opinię na mój temat?
Przede wszystkim powinniśmy zapytać siebie samych, czy mamy z osobą wyrażającą opinię na nasz temat jakąkolwiek relację. Dalej, czy ta osoba patrzy na mnie ze współczuciem, chce mnie zrozumieć czy raczej czeka na moje potknięcie i wręcz ucieszy się z niego.

W dobie internetu, kiedy tak naprawdę każdy może wyrazić niepochlebną opinię na dany temat, również anonimowo, to pierwsze pytanie jest kluczowe.

Czytaj także: Masz niskie poczucie własnej wartości? Postaw na wrażliwość i autentyczność


To fakt czy osąd?
W wielu przypadkach to bardzo trudne, a bez łaski pokory wręcz niemożliwe, ale jeśli uznamy, że krytyczna opinia jest słuszna, warto zastanowić się, co następnym razem można zrobić lepiej.

Gdy jednak mamy do czynienia ze zwykłą złośliwością lub uogólnianiem, wyciąganiem błędnych wniosków na podstawie szczątkowych przesłanek, zdecydowanie nie warto tracić swojego cennego czasu na picie tej „trucizny”.



Jak ja siebie oceniam?
Na pierwszy rzut oka to niedorzeczne, ale oceny innych są tak naprawdę jedynie „mnożnikiem” naszej własnej oceny. Im bardziej jesteśmy krytyczni i wymagający wobec samych siebie, tym większe znaczenie ma dla nas to, co pomyślą inni. Wtedy może zdarzyć się tak, że nawet niewypowiedziane słowa przyjmiemy jako krytykę.

Czytaj także: Jak krytykować po Bożemu?


Zacznij od siebie
Od niedawna zadaję sobie pytanie: Dlaczego pozwalam opiniom tych, dla których nie jestem ważny, przejmować „władzę” nad moim życiem? W ślad za nim zwykle pada kolejne: Czy nie zapominam, kto jest moim Ojcem i jaka jest Jego opinia na mój temat?

Prawdą jest, że wiele osób ma tendencję do wydawania sądów, jednak ludzie określający siebie jako istotnie szczęśliwi mają raczej tendencję do patrzenia na inne osoby często w sposób bardziej pozytywny niż to jest w rzeczywistości.

Wydawałoby się rzeczą naturalną, szczególnie dla chrześcijan, by nie oceniać. Doświadczenie pokazuje jednak, że to dosyć trudne, bowiem pokusa generalizacji jest bardzo silna. Za każdym razem, gdy się pojawia, warto pamiętać, że możemy „znać” dzieje osoby, jej słowa, gesty, sympatie, poglądy, ale prawdopodobnie nigdy nie poznamy prawdziwego bólu, który czuła, lęków które posiada, a wreszcie szczegółowej historii i wszystkich poruszeń serca, jakich doświadcza w życiu.

Dopóki nie będzie nam to dane, a za naszego życia z pewnością nie będzie, zrezygnujmy z oceniania. Moim zdaniem, to pierwszy i bezwzględnie konieczny krok, by poradzić sobie z własnym lękiem przed oceną.

...

Myslenie co ludzie powiedza moze was zniszczyc. Tym bardziej nie pragna oni wcale waszego dobra! Stad trzeba pytac CO BÓG POWIE!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:12, 26 Sty 2018    Temat postu:

Nie wierzysz w siebie? W swoją wartość? Przeczytaj tę cenną lekcję o nas samych
Redakcja | 25/01/2018

Shutterstock
Udostępnij 149 Komentuj 1
Pewien znany mówca rozpoczął wykład, trzymając w ręku banknot - 20 euro. Skierował do zebranych na sali osób pytanie:

Pewien znany mówca rozpoczął wykład, trzymając w ręku banknot – 20 euro. Skierował do zebranych na sali osób pytanie:

– Kto chciałby dostać ten banknot?
Podniósł się las rąk.
– Mam zamiar dać ten banknot jednemu z was, ale najpierw pozwólcie, że coś zrobię…
Zmiął banknot w dłoni, po czym pokazał go audytorium i zapytał:
– Ktoś dalej chce otrzymać te 20 euro?
Ręce znów się podniosły.
– A gdybym zrobił to? – zapytał mówca i rzucił banknot o ziemię, deptając go butami.
– A teraz, ktoś chce te pieniądze?
Niemal cała sala ponownie się zgłosiła.
– Moi drodzy, odebraliście właśnie bardzo cenną lekcję. Nie ma znaczenia, co zrobiłem z banknotem – wy w dalszym ciągu chcieliście go otrzymać.

Dlaczego? Bo nie stracił on na wartości. Dalej jest wart 20 euro. Tak samo jest z ludźmi.

Wiele razy jesteśmy ciskani o ziemię, zmięci i wrzuceni w błoto przez decyzje swoje i innych ludzi. Czujemy się przez to mnie wartościowi, ale wcale tak nie jest.

W oczach Tego, który zna naszą prawdziwą wartość, dalej będziemy cenni. Nie ważne jak bardzo bylibyśmy sponiewierani przez nasze grzechy.

...

Mądre! Zauwazcie,ze to samo dotyczy starych, chorych itd. Dla Boga nie ma ,,ludzkiego wraku".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 14:41, 01 Lut 2018    Temat postu:

pokoju? Pisz bloga!
Zyta Rudzka | 01/02/2018

Nasos Zovoilis/Stocksy United
Udostępnij 0 Komentuj 0
Tak mieszkam, tak wychowuję dziecko, to czytam, tak szukam mojej relacji z Bogiem… Co o tym myślisz? Skomentuj. A ja Ci odpowiem. Może coś zmienię w swoim życiu, może wpłynę na Twoje. Poklikajmy, porozmawiajmy.

Dzwoni do mnie Justyna i już w pierwszym zdaniu obwieszcza, że ma do mnie żal. Tak dawno u niej nie byłam. Ale czy muszę, zastanawiam się na głos, skoro często rozmawiamy przez telefon i spotykamy się na mieście? Ona jednak nadal czuje się zaniedbana, a ja reaguję poczuciem winy, bo może rzeczywiście kiepska ze mnie przyjaciółka.

Ale po chwili już wiem, dlaczego nie chce mi się jechać do niej na drugi koniec miasta. Wszystko, czego mi trzeba po ciężkim dniu, to tych godzin, kiedy mogę po prostu pomieszkać. Moja potrzeba chodzenia w gości jest coraz częściej realizowania poprzez surfowanie po blogach o dekorowaniu wnętrz. Zawsze lubiłam przestawiać meble i podglądać, jak mieszkają inni. Teraz stało się to proste jak nigdy.

Czytaj także: Pragniesz pięknych przyjaźni? Poznaj klucz do ich budowania


Kokoning. Życie w domowym kokonie, jak wszystko co domowe, lepiej smakuje
Niespieszne celebrowanie domowych przyjemności stało się modnym stylem życia o nazwie kokoning. Ile można buszować po miejskiej dżungli?

Domatorki mogą odetchnąć. Kiedyś były na siłę wypychane w świat. Nie siedź w kącie, bo wszystko cię ominie. A teraz kobiety siedzą w czterech kątach i nic ich nie omija. Za pomocą wirtualnej sieci łowią przyjaciół, namierzają osoby z podobną pasją czy problemem. Albo po prostu klikają bez ładu i składu, skaczą z jednej strony na drugą bez żadnego planu, dają się prowadzić wyszukiwarce. Ale czasami właśnie tego nam trzeba.
Nazywam to „internetowym iskaniem”, tu gdzieś zalajkujemy, tam coś skomentujemy i już jesteśmy na innej stronie i posyłamy komuś emotikon. Takie chwile ulotnej, lekkiej bliskości również są ważne, bo właśnie odprężają, pozwalają się psychicznie zresetować. Tu coś odkryjemy, tam mem rozśmieszy, tu coś zachwyci. I ta wolność, że w każdej chwili możesz wyjść. Bo dziecko woła, bo trzeba naładować pralkę, bo film się zaczął albo bo tak chcesz. Kokoning łączy dwie skrajne potrzeby: zaszycia się w domu i życia towarzyskiego.

Justyna kpiąco przyjmuje moje wyjaśnienia. Wyraźnie daje mi do zrozumienia, że życie sieciowe to życie śmieciowe. Powierzchowne kontakty, marnowanie czasu i wystawianie się na hejt. Moje poczucie winy wobec niej topnieje i budzi się chęć wejścia w otwarty spór. Nadal dbam o stare przyjaźnie, ale nikt mi nie powie, że znajomości wirtualne są gorsze.

Czytaj także: Trudne wydarzenia sprzyjają chorobom. Sprawdź, czy jesteś bezpieczny


Życia nie dzielę na to realne i wirtualne
„Prawdziwe życie” może być pełne fikcyjnych przyjaciół, pustych doświadczeń i jałowych, nic nie wnoszących sytuacji. Rozmowy w realu często grzęzną w small toku albo daremnym czekaniu na odpowiedni moment, kiedy wreszcie można wejść ze swoim problemem.

W internecie po prostu wchodzimy na stronę, na której spotkamy ludzi, którzy nas zrozumieją, podzielą się informacjami, z którymi łączą nas trudne doświadczenia czy pasje.

Nieznajomi, których łączy jakaś trudna sytuacja, od razu się rozumieją. Autoprezentacja jest zbędna. Komunikacja bywa skrótowa, ale jest intensywna. Trafiająca w punkt.



Realna pomoc z wirtualnego świata
Żyjemy w takim zabieganiu, że czasami nie tyle brakuje nam przeżuwania problemów, ciągłego do nich wracania, ale tylko tego momentu, kiedy ktoś rzuci nam koło ratunkowe. Podzieli się informacją. Wrzuci adres sprawdzonego dermatologa. Przechowa psa. Odda wózek po dziecku. Zalinkuje adres pracodawcy.

Obserwuję, jak szybko wytwarza się bliskość. Uruchamiają się działania pomocowe. Szybko i bez oczekiwania na wzajemność. Najlepsze cookies to realne wsparcie, którego często nie możemy dostać w realu.
Anonimowość internetu rodzi bezkarność hejtu, zgoda, ale ta ochrona prywatności pozwala szybciej się otworzyć bez lęku i wstydu. Już samo podzielenie się swoją historią oczyszcza z nieprzyjemnych emocji. A moment jej zapisywania dyscyplinuje myśli. Zmusza do intelektualnego rygoru: decydujesz, które rzeczy pominiesz i bardziej koncentrujesz się na problemie. Takie porządkowanie doświadczenia można uznać za rodzaj terapeutycznego przepracowania problemu.

Komentarze internautów są oczywiście różnej jakości, ale to zawsze informacje zwrotne. Można z nich skorzystać. Spojrzeć na siebie z dystansu. Przekonać się, że nie tylko mnie to spotkało. Wymieniamy doświadczenia, poprosimy o pomoc albo same jej udzielamy. Rozśmieszamy się. Pocieszamy. Oburzamy i spieramy, ale też jesteśmy w stanie dopuścić myśl, że możemy się mylić. Poznajemy, jak inni sobie z tymi radzą. Korygujemy swoje zachowanie. Czy to wygląda na pozory życia towarzyskiego?

Czytaj także: Jola Szymańska: Trzy pytania o prywatność w internecie


Wirtualna sieć pozwala wyłowić siostrzane dusze
Fora społecznościowe mają szczególne znaczenie dla kobiet, które mają utrudniony dostęp do kontaktów społecznych w realu. Myślę tu o kobietach chorych, niepełnosprawnych, gorzej radzących sobie z kontaktami społecznymi w realu, prowadzących gospodarstwo wiejskie czy wychowujące małe dzieci. Sieć pozwala się spotkać. Zaspokoić potrzebę przynależności do grupy. Uwierzyć, że nie jesteśmy zakładniczkami czterech ścian. Że nie musimy zostać same ze swoim problemem. I zazwyczaj nie jesteśmy.



Blog to własny pokój
Edward Hopper, malarz amerykański, dzielił pracownię z żoną malarką. Na podłodze namalowali białą linię, której druga osoba nie mogła przekraczać. Dzisiaj wirtualna przestrzeń może być symbolicznym własnym pokojem. Schronem, miejscem regeneracji, też spotkań z tymi, których w realnym życiu nie miałybyśmy szansy spotkać.

Blogowanie to jak powrót do dziewczęcego pokoju zdjęciami, plakatami, śladami spotkań i ulubionych miejsc.
Ale blogi to coś więcej niż współczesne pamiętniki. Tu nie ma szuflady, ani celebracji życia sekretnego. To bardziej akt zaproszenia innych do swojego świata. Tak mieszkam, tak wychowuję dziecko, to czytam, tak szukam mojej relacji z Bogiem, to mi się dziś nie udało, o to się staram. Co o tym myślisz? Skomentuj. A ja ci odpowiem. Może coś zmienię w swoim życiu, może wpłynę na twoje. Poklikajmy, porozmawiajmy.

Czytelnicy lajkują, świadkują naszemu życiu. Ktoś w pracy powiedział mi, że jestem do niczego, a po moje brzydkie holenderskie witrynki przerabiane na shabby ustawia się kolejka. A to pozwala się docenić, przerobić bolesne przeżycia, poczuć się ważną, potrzebną.

Czytaj także: 5 powodów, dla których nie publikuję zdjęć dzieci na Facebooku


Pisanie bloga jest dobrą techniką pracy nad sobą
Pisanie bloga jest dobrą techniką pracy nad sobą. Pod warunkiem, że nie będziemy przejmować się licznikiem odwiedzin. Łatwo wtedy wkręcić się w rywalizację i narazić się na frustrację i zazdrość. Przecież zawsze znajdzie się autorka bardziej od nas popularna czy ciekawiej komentowana.

Pisz dla siebie. Szczególnie wtedy, jeśli uważasz, że nie masz o czym pisać, nie umiesz interesująco opowiadać, czy masz obawy, że okażesz się nudziarą. Już sama świadomość, że coś chcesz zanotować narzuca szczególną uważność w przyglądaniu się codzienności. Rejestrujesz to, czego nie zauważałaś.

Czytaj także: Codzienna dawka duchowej inspiracji na Instagramie. Polecamy!


Blogujesz i mówisz „Ja”
To bardzo ważne dla kobiet, które zakładają rodzinę i mówią już tylko „MY” . Nauka mówienia „JA” nie jest wymierzona w rodzinną wspólnotę. Silna żona i matka, buduje mądrzejsze relacje. Od „JA” zaczyna się budowanie wewnętrznej siły. Zdolności myślenia o sobie. Czytania w swoich indywidualnych pragnieniach i obawach. To również umiejętność odmawiania, nie wchodzenia w sytuacje, które nam nie służą.

Kiedy masz własne, nawet wirtualne terytorium, łatwiej odpowiedzieć sobie na pytanie kim jestem, a więc łatwiej Ci działać, oswajać trudne sytuacje, pokonywać kompleksy i ograniczenia.

Kokon to przecież początek życia motyla. Nie inaczej jest z wirtualnym kokonem. Niejedno życie miało w nim swój nowy, lepszy początek.

...

Trzeba sobie radzic.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 9:19, 23 Lut 2018    Temat postu:

Walka z wewnętrznym krytykiem. Etap pierwszy
Jola Szymańska | 22/02/2018

fot. Anna Nycz
Udostępnij 115 Komentuj 2
„Cześć, to ja – Twój wewnętrzny krytyk! Wytłumaczę ci dzisiaj w kilku punktach, dlaczego powinieneś odpuścić sobie wszystko, na czym ci zależy”. Czy Wy też znacie ten tekst?

Nie cierpię go, ale czasem nie mogę się od niego uwolnić. Szczególnie, kiedy jestem zmęczona stresującym tygodniem, kiedy mam podjąć trudną decyzję albo zdecydować się na jakąś zmianę. Mój wewnętrzny krytyk jest wtedy naprawdę okrutny.

Na przykład dzisiaj. Przez ostatni tydzień przeładowałam swój kalendarz i zgodziłam się na kilka rzeczy więcej niż zwykle. I to był błąd – znów go słyszę! Dlatego, dla siebie i dla Was, postanowiłam spisać wszystkie jego złośliwe, nieuzasadnione i irracjonalne sugestie.



1. „Nie rób nic, bo się ośmieszysz”
Według niego cokolwiek zrobisz, będzie źle. Nie tylko się ośmieszysz, ale też uprzedzisz do siebie wszystkich wokół. W pracy wszyscy będą śmiać się za twoimi plecami, a szef przestanie cię poważnie traktować. Znajomi zaczną cię unikać. Staniesz się rodzinnym pośmiewiskiem albo nie daj Boże internetowym memem.

Ta ostatnia groźba śni mi się szczególnie często 🙂 Nie wiem tylko, dlaczego błędy miałyby być powodem pogardy, skoro są wpisane w życie każdego z nas. Szydzenie z kogoś, kto nie jest idealny? Serio? Przecież to dziecinada. A jednak wewnętrzny krytyk straszy nas tym na potęgę.



2. „To, co zrobisz, będzie słabe”
„Ty? Serio chcesz to zrobić? Przecież Ty nie masz o tym pojęcia. Kompletnie się nie nadajesz. A poza tym nie masz sprzętu, wiedzy ani znajomości”. O tak, kolejna standardowa wiadomość wewnętrznego krytyka brzmi: nie jesteś wystarczający.

Według niego muszę być programistą, żeby nauczyć się stawiania strony internetowej, modelką, żeby zrobić sobie selfie i papieżem Franciszkiem, żeby zacząć się modlić. A przecież jest zupełnie odwrotnie. I nie znaczy to, że jesteśmy „niewystarczający”, ale że jesteśmy na innym etapie, niż będziemy kiedyś – pod warunkiem, że się nie przestraszymy.



3. „Wiele osób zrobi to dużo lepiej”
„Rozejrzyj się, ilu ludzi zrobi to lepiej niż ty. Po co się będziesz wychylać? Po co ci to? Chcesz sobie coś udowodnić, kompleksy masz? Zostaw to i wróć na swoje miejsce” – to też znacie?

Krytyka przez porównanie jest nie tylko antychrześcijańska (specjalnie używam tutaj tego argumentu), ale też idiotyczna. Przecież naszym celem nie jest bycie kimś innym ani robienie czegoś w identyczny sposób jak inni. Zresztą, czy naprawdę musimy porównywać się do innych, żeby widzieć sens w samych sobie?

Co z tego, że ktoś zrobi to lepiej, skoro nie jest mną? Co z tego, że ktoś inny będzie znał całą Biblię na wyrywki, jeśli ja nie poznam jej ani trochę? I czy we wszystkim musimy być mistrzami? Przecież czasem lepiej przeczytać świadomie krótki psalm, niż całą Ewangelię po łebkach.

Niezależnie od tego, czy docenicie moje biblijne analogie, chciałam tylko zauważyć, że nasze mózgi zaczynają instagramować rzeczywistość. A wewnętrzny krytyk korzysta z tego na potęgę: „Zobacz, ona jest lepiej ubrana! A ona lepiej mówi! W życiu tego nie osiągniesz!”. No, i co? Co z tego?

Czy ja żyję po to, żeby ciągle coś osiągać? Czasem lepiej zwyczajnie ucieszyć się małą prostą rzeczą, której się bałam.



4. „Robisz to beznadziejnie”
Według wewnętrznego krytyka istnieje jeden, prosty i idealny sposób na osiągnięcie celu. Sposób, o którym nie mam pojęcia, a który znają wszyscy wokół. Czasem wydaje mi się, że istnieje jakiś niewidzialny uniwersytet życia, który mnie ominął, a z którego wszyscy korzystają na potęgę. Pewnie dlatego wszystko robię „nie tak”.

Idąc takim tokiem myślenia, można oszaleć. Albo obudzić się 10 lat później w bardzo smutnym, zalęknionym i wycofanym życiu. No, nie zgadzam się i już. Nawet, jeżeli robię coś inaczej niż inni – mam do tego prawo. I mam prawo się czasem pomylić. Ba, dzięki pomyłkom nie tylko żyję lepiej, ale też świadomiej. I coraz mniej boję się, że nie będę „idealna”. Bo nie będę!



Zeszyt głupot wewnętrznego krytyka
Jestem daleka od motywowania kogokolwiek do lotu na Księżyc. Nie uważam, że „sky is the limit”. Ale wiem, ile kosztuje mnie każda drobna rzecz, z którą wychodzę do ludzi. Szczególnie, kiedy nie tryskam humorem, energią i odkrywczymi myślami. Wiem, jak się wtedy czuję i jak bardzo chcę zniknąć.

Wewnętrzny krytyk siedzi w każdym z nas i uderza mocniej albo słabiej – w zależności od aktualnej kondycji. Nie jest alarmem, którego mamy się bać. Jest kłamstwem. Nie ostrzega, ale gada głupoty. Jest głosem naszej niepewnej siebie podświadomości i nie ma racji.

Prawda jest taka, że błąd i porażka są wpisane w każde zadanie, w każdy zawód, w życie każdego z nas, a lęk przed nimi jest słabym życiowym doradcą. Dlatego planuję sobie założyć zeszyt „najgłupszych rad W.K.” i zrobić z niego wielkiego mema.

Bo jeżeli ktoś tu zasługuje na obśmianie to właśnie on – wewnętrzny krytyk i jego wiadomości.

...

Dokladnie w ten sposob szatan zniecheca do czynienia dobra.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:28, 13 Mar 2018    Temat postu:

Lęki z przeszłości… Zrozum je i nazwij, a pozwolą Ci kochać
Marta Klimek | 12/03/2018
ZASMUCONA KOBIETA
Jovana Vukotic/Stocksy United
Udostępnij Komentuj 0
Obawa przed odrzuceniem to częsta przyczyna trudności w budowaniu bliskich relacji. Gdy zrozumiesz, skąd ten lęk, zrozumiesz też siebie i innych.

Ich związek zapowiadał się świetnie. On zakochany do szaleństwa, ona zafascynowana jego męskością i intelektem. I nagle: Trach – zerwanie. W momencie, gdy wszystko zaczyna układać się jak w bajce, ona kończy związek, twierdząc, że „to nie ten”.

Takie historie można by mnożyć. Trudności w budowaniu trwałych relacji, niepewność własnej wartości i umiejętności, to tylko niektóre z oznak lęku przed odrzuceniem. Co wydarzyło się w tym związku? Obawa przed zranieniem wygrała z potrzebą bliskości. Dziewczyna wolała sama odejść, niż pozwolić się skrzywdzić. Wolała porzucić, niż być porzuconą i narazić się na cierpienie. Chociaż odchodząc, cierpiała podobnie…

Czytaj także: Najbardziej ryzykujesz, nie podejmując ryzyka


Gdy boimy się odrzucenia, nie umiemy kochać
Jak pisze Aurore Aimelet na portalu psychologie.com, u podstaw problemu leżą zranienia z wczesnych okresów życia.

Do tych najbardziej bolesnych należy dosłowne porzucenie dziecka, brak jednego z rodziców z powodu ich rozstania czy patologiczny brak miłości i akceptacji.

Późniejsze problemy emocjonalne i lęk przed kolejnym odrzuceniem wydają się tu nieuniknioną, „logiczną” konsekwencją… Czasami jednak poczucie krzywdy związane jest z mniej dramatycznymi – jak mogłoby się wydawać – przeżyciami.

Może to być ciągła nieobecność zapracowanego rodzica, pojawienie się młodszego rodzeństwa, na którym skupia się cała uwaga rodziny, pobyt w szkole z internatem, a nawet rozstanie z przyjacielem, który zmienił miejsce zamieszkania.

Ta sama sytuacja, która dla jednych jest kształcącym doświadczeniem i krokiem do samodzielności, dla innych może okazać się traumą odrzucenia. To, jak w dzieciństwie przeżywane są mniejsze i większe trudności, zależy od indywidualnych uwarunkowań osobowości, ale także – a może przede wszystkim – od reakcji i wrażliwości otoczenia na nasze potrzeby.

Niestety, te „mniej logiczne” dziecięce zranienia często bywają lekceważone zarówno przez opiekunów, w momencie trudnych przeżyć, jak i po latach przez samych – dorosłych – już zranionych. „Przecież to nic strasznego, miałam wszystko, czego mi trzeba. Ludziom zdarzają się gorsze historie…”. Owszem, zdarzają się, ale o ile można porównywać fakty z przeszłości, o tyle przeżywane emocje nie podlegają ocenie porównawczej.

Czytaj także: Listy od czytelniczek. Miłość dobra i poważna – to się czasem wyklucza


Jak rozpoznać skrywany lęk?
Niezaleczone rany powodują przede wszystkim zwiększoną wrażliwość na kolejne potencjalne zranienia. Działają jak zbyt czuły radar, który najdrobniejsze słowa krytyki czy niechęci traktuje jak poważne zagrożenie – bolesne odrzucenie i brak akceptacji.

Nauczony złym doświadczeniem umysł podpowiada, że najlepszą formą obrony jest… unik.

Stąd też ucieczka od poważnych związków, wycofanie, brak pewności siebie i chęci podejmowania wyzwań. Osoba obawiająca się zranienia może udawać obojętność, by nie pokazać partnerowi, jak bardzo jej na nim zależy i jednocześnie być o niego chorobliwie zazdrosna. Z drugiej strony lęk przed odrzuceniem może objawiać się hiperaktywnością społeczną i chęcią zawarcia jak największej liczby znajomości, które uchronią przed poczuciem osamotnienia.



Świadomość własnych obaw
Duchowe porządki i uświadomienie sobie zepchniętych gdzieś daleko lęków jest szansą na uwolnienie się od ciężarów z przeszłości. Nie chodzi tu absolutnie o poszukiwaniu winnych i śledztwo w sprawie niewłaściwego wychowania czy zaniedbań rodziców – nie. Źródłem emocjonalnych braków mogą być bardzo różne, niekoniecznie dramatyczne i zawinione przez kogokolwiek sytuacje. Rzecz w tym, by zrozumieć, że przyczyna naszych obaw pochodzi z zewnątrz i jest efektem dawnych ran. Taka świadomość pozwala spojrzeć inaczej na przeżywane emocje, własne reakcje i działania.

Czytaj także: Trudne dzieciństwo może być źródłem siły. Jak zmienić swoje myślenie o traumie?


Troska o najmłodszych
Znajomość rządzących naszą psychiką mechanizmów może także pomóc w ochronie przed dziecięcą traumą naszych własnych pociech. Kluczową rolę pełni tu zapewnienie poczucia akceptacji i bezpieczeństwa, co podkreśla brytyjski psychiatra i psychoanalityk John Bowlby w swojej teorii przywiązania.

Styl pewnego – bezpiecznego – przywiązania buduje w dziecku wysoką samoocenę, daje swobodę wyrażania emocji, zaufanie do innych i chęć poszukiwania bliskości.

Według francuskiej psycholożki Catherine Audibert, ważne jest również nauczenie dziecka samodzielności, dzięki której będzie ono umiało poradzić sobie w momentach rozłąki.

Bardzo rozsądne jest pozostawianie dziecku jego małych chwil dla siebie, nawet jeśli miałoby się nudzić, po to by mogło odkrywać siebie, rozwijać kreatywność i ciekawość.
Dzięki temu będzie miało szansę nauczyć się być samo ze sobą i radzić sobie podczas nieobecności rodziców.

Bez względu na źródła, lęk przed odrzuceniem – często nieuświadomiony lub bagatelizowany – wymaga nazwania, przepracowania i akceptacji. W wielu przypadkach niezbędne okazuje się wsparcie psychologa, który pomaga odnajdywać ukrywane obawy i uczy, jak z nimi walczyć. Sama świadomość procesów związanych z lękiem przed odrzuceniem pozwala natomiast spojrzeć inaczej na własne relacje i na reakcje innych, za którymi mogą ukrywać się niezagojone rany z przeszłości.

...

Niska samoocena ale tez brak wiary ze Bóg wszystkim sie opiekuje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 9:38, 14 Mar 2018    Temat postu:

Nie daj się nabrać na łatwe hasła
Małgorzata Rybak | 13/03/2018
KONFERENCJA MOTYWACYJNA
Shutterstock
Udostępnij Komentuj
Nie wiem, czy w jakiejkolwiek epoce mieliśmy do czynienia z tak wielkim wysypem nurtu „motywacyjno-inspirującego”. Nawet nie próbuję dotrzeć do przyczyn niespożytego zapotrzebowania na mówców i pisarzy, którzy uczą, jak przekuć porażkę w sukces, a wady w zalety. I jak osiągać wszystko, co zamierzysz.

Pseudo-motywacyjne hasła
„Ograniczenia istnieją tylko w twojej głowie”. „7 sposobów na szczęśliwe życie”. „Akademia Twojego Sukcesu, w której dostaniesz rozwiązanie na 123 twoje problemy”. I wreszcie ulubione i powtarzane jak mantra i bez refleksji: „co nas nie zabije, to nas wzmocni”.

Szarlatani tak zwanej automotywacji za wystarczający dowód, że szerzone przez nich metody działają, podają: „wypróbowałem na sobie”. Załączają życiorysy, będące permutacją historii o Kopciuszku i Rockefellerze. „Byłem nieśmiały, nie radziłem sobie z życiem, a dziś – mam tysiące znajomych i piękną żonę”. „Byłem gruby, miałem nadciśnienie i długi, ale wykonałem siedem prostych kroków, które sprawiły, że dzisiaj wyglądam tak [tu załączone zdjęcie osiłka], a co do stanu konta – nawet dokładnie go nie znam, jest tam bowiem tyle pieniędzy”.



Manipulacja szczęściem
Wściekam się strasznie, gdy słyszę to wszystko. Doskonale wiem, że za tą misją uszczęśliwiania innych, jeśli tylko uiszczą opłatę za stosowny kurs czy książkę, stoi cała machina manipulacji (której wielu będzie bronić – „ech, przecież mówimy tylko o wywieraniu wpływu; manipuluje się ludźmi po to, by im zrobić coś złego”). Na czele technik, które zamieniają te indywidualne życiorysy w kopalnie złota, znajduje się na przykład NLP (programowanie neurolingwistyczne), które uczy, jak czuć się zawsze dobrze, mieć same piękne wspomnienia i kupować ludzi konkretnymi słowami i gestami, które budują tak serdeczną relację, że zaraz rozmówca będzie gotowy zrobić dla ciebie wszystko.

Motywacyjna papka ignoruje złożoność człowieka i doświadczeń, jakie ma za sobą. Daje złudzenie, że możemy siebie zaprogramować na sukces i pozytywne myślenie, po prostu własną mocą wyciskając je z siebie. Ludzie, którzy na wielkich eventach motywacyjnych skaczą w tłumie i na trzy cztery wołają „hura” albo „jestem świetny”, mogą pewnie przez chwilę czuć się podniesieni na duchu. Nie da się jednak być dla samego siebie źródłem zasilania.

Czytaj także: Postprawda. Emocje górą, fakty do lamusa?


Poczucie własnej wartości – skąd się bierze?
Wyobraźmy sobie kogoś, kto rzeczywiście nie wierzy w siebie i z tego powodu nie podejmuje wyzwań. Słysząc: „wystarczy, że uwierzysz w siebie”, nie poczuje w sobie tej wiary, lecz poczucie winy. Nurt automotywacji pomija bowiem fakt, że w naszym naturalnym rozwoju potrzebujemy momentu, gdy najpierw ktoś uwierzył w nas. Dzieje się to wcześnie, od początku naszego istnienia. To tam i wtedy nabieramy przekonania o własnej wartości i perspektywach (lub ich braku).

Wyzwolenie tej „wiary w siebie” w dorosłym życiu nie polega na włączeniu guzika – trzeba poznać swoją własną historię i miejsca zranione, często znaleźć w tym współczującego przewodnika, przyjaciela, mentora, który nie tyle powie, co robić, ale pomoże odnaleźć własne zasoby, talenty i ścieżkę. I to nie biczując nas testami o tym, jak mamy się czuć, ale pozwalając nam czuć wszystko, co ludzkie – i lęk, i entuzjazm, i smutek, i nadzieję.



Nie jesteśmy samowystarczalni
Przekonanie o samowystarczalności na dłuższą metę wypala i odcina od prawdziwych i głębokich relacji. Nie, nie potrzebujemy przede wszystkim „networkingu” i „kontaktów”, by nasz sukces miał plecy innych ludzi. Do życia potrzebujemy więzi, w których jest miejsce na dzielenie się sobą, słabość, wzajemne wsparcie i przyjmowanie zamiast współzawodnictwa i pokazywania, kto radzi sobie lepiej.

Dlatego niech wyświechtane slogany nie budzą w nas poczucia winy. Śmiało róbmy do nich przypisy i zastrzeżenia, sprowadzając je bliżej prawdy o ludzkiej kondycji. Ktoś powiedział, że „co nas nie zabije, to… nas nie zabije”. I tylko tyle. Może albo wzmocnić, albo poranić, przeczołgać, pozbawić nadziei.

Nie dajmy sobie odebrać prawa do słabości i wołania o obecność w naszym życiu współczującego drugiego – tak Boga, jak człowieka. Nie, nie jesteśmy bogami i na całe szczęście nie musimy być zawsze uśmiechnięci, odważni, gotowi do działania, zdrowi i bogaci.

...

Absurdalne motywowanie typu ze psychika wszystko zrobi byle,, myslec pozytywnie" raczej zaszkodzi niz pomoze. Bo co jak sie nie uda? Realizm to podstawa. Stad juz blisko do Boga. Bo wiemy jak jestesmy slabi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:08, 29 Kwi 2018    Temat postu:

Winnica – obraz naszej wiary. Komentarz do Ewangelii
Ks. Łukasz Kachnowicz | 29/04/2018
WINNICA
Pexels | CC0
Udostępnij 92 Komentuj 0
Nie martw się, że nie wydajesz owoców jak twój znajomy. Ty jesteś inną winnicą, z innym „terroir”. Dobre wino jest unikatowe.

Lubicie wino? Macie swój ulubiony gatunek? Ja lubię białe chardonay. Najchętniej wybieram chilijskie. I chociaż smak wina nie jest mi obcy, to muszę przyznać, że do tej pory nie wiedziałem nic o jego uprawie.

Kiedy przeczytałem dzisiejszą Ewangelię, w której Jezus mówi, że jest krzewem winnym, a my latoroślami wszczepionymi w Niego, postanowiłem przeczytać coś więcej o uprawie winnic. Okazuje się, że winnica jest świetnym obrazem życia wiary.

Dobre wino posiada swój niepowtarzalny charakter. Jego smak zależy od gatunku, których na świecie istnieje ok. 4000. Każda winnica ma także swoje „terroir”, czyli pewien unikatowy splot warunków klimatycznych i geograficznych.

Składa się na nią wiele czynników: rodzaj gleby, nachylenie terenu, nasłonecznienie, wysokość nad poziomem morza, mikroklimat. Wszystko to ma wpływ na owoce i znajduje swoje odbicie w winie, które z nich powstaje. Nawet w ramach jednego gatunku wina pochodzące z różnych winnic będą smakowały inaczej. Podobnie jest z nami.

Każdy z nas wzrasta w innych warunkach. Pochodzimy z bardzo konkretnych rodzin, które wywarły na nas wpływ. Urodziliśmy się różni, z innymi genami, inną osobowością, z całą gamą indywidualnych cech. Każdy z nas idzie inną drogą życia, zbieramy różne doświadczenia, które nas kształtują. Każdy z nas ma swoje „terroir”, które będzie miało wpływ na nasze owoce. Nie martw się, że nie wydajesz owoców jak twój znajomy. Ty jesteś inną winnicą, z innym „terroir”. Dobre wino jest unikatowe.

Najlepsze wina powstają z winnic posadzonych na ubogich glebach, na których nic innego nie chciałoby rosnąć. Fachowcy mówią, że im gorsza ziemia, im gorsze warunki atmosferyczne, oraz im bardziej winnica jest w „stresie” w czasie owocowania, tym lepsze wino, które z niej powstaje.

Czytaj także: Nawet po zmartwychwstaniu trzeba coś jeść. Komentarz do Ewangelii
Widzisz swoje ubóstwo duchowe? Nie załamuj rąk i nie użalaj się nad sobą. „Błogosławieni ubodzy w duchu”. Jesteś dobrym gruntem pod Bożą winnicę. Spójrz na św. Pawła, który wykrzykuje: „Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa”. Bóg nie daje ci łatwego życia? On nie jest zwolennikiem teorii o bezstresowym wychowaniu i nie zachowuje nas od różnych trudności. Bo danie nam życia, w którym wszystko idzie „jak po maśle” wcale nie byłoby dla nas dobre. Wśród winiarzy mówi się, że dobre wino jest jak człowiek, który wiele przeszedł i wykształcił w sobie charakter poprzez przezwyciężanie różnych trudności.

Najlepsze wina pochodzą ze starych winnic. Potrzeba czasu, żeby krzewy zakorzeniły się głęboko i mogły pobierać wodę i składniki mineralne z bogatszych pokładów ziemi. Może dzisiaj jeszcze nie dojrzeliśmy do tego, żeby wydawać najlepsze owoce. Osobiście coraz bardziej zaczynam doceniać to, że człowiek się starzeje. Żyjemy w czasach, w których bardzo celebrujemy młodość i robimy wszystko, żeby być ciągle młodymi, a starość traktujemy jako przykrą konieczność. Ucząc się od winnicy trzeba powiedzieć sobie: dobrze jest się starzeć! W życiu duchowym także. Nie w sensie skostnienia, ale ugruntowania duchowego.

Starzejące się winnice produkują także mniej owoców, ale za to ich winogrona mają w sobie więcej skoncentrowanego soku. Winiarze specjalnie nawet przycinają winnice, żeby nie wydawały zbyt wielkich plonów, bo wówczas cierpi na tym jakość winogron.

Jak bardzo zmagamy się w naszym życiu duchowym z pokusą wielkiego owocowania. W Kościele też mamy z tym problem, bo ciągle patrzymy z upodobaniem na liczby: czy dużo osób przyszło, czy mamy dużo powołań, ile jest grup w parafii, itp. Widzimy, że słupki statystyk spadają i traktujemy to jako problem, z którym trzeba coś koniecznie zrobić. Jakbyśmy uwierzyli, że im więcej tym lepiej, a może to jest dokładnie jak z winnicą – im mniej tym lepiej. Niech to idzie w jakość, a nie w ilość. Może to Bóg właśnie przycina i ogałaca winnicę, szykując ją na lepsze owoce.



I czytanie: Dz 9, 26-31

II czytanie: 1 J 3, 18-24

Ewangelia: J 15, 1-8

...

Twoje male mozliwosci to tez jakis plan Boga.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy