Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Nałogi i uzależnienia ...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133562
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 9:35, 22 Paź 2017    Temat postu:

Matt Talbot. Walczysz z jakimś nałogiem? Poznaj zwycięską historię „patrona alkoholików”
Jolanta Cherbańska | 21/10/2017

William Murphy | CC BY-SA 2.0
Udostępnij
Komentuj

Drukuj

Półanalfabeta, alkoholik, prosty robotnik. Człowiek, którego życie skazane było na klęskę. Obecnie trwa jego proces beatyfikacyjny. Dziś jest nadzieją dla uzależnionych i ich najbliższych.

Mateusz Talbot (Matt Talbot) bo o nim mowa, po ludzku można powiedzieć, był od urodzenia skazany na niepowodzenie w życiu. Pochodzący z Irlandii, urodził się w burzliwym dla tego kraju czasie.
Matt Talbot: nastoletni alkoholik

Okres masowego głodu, chorób i emigracji (1845-1852), brytyjskie rządy kolonialne w Irlandii spowodowały spadek populacji wyspy o około 20-25%.

W 1856 roku, w niezamożnej rodzinie przyszedł na świat Mateusz. Pomimo ciężkiej pracy ojca Charlesa i matki Elizabeth, stać ich było na zapewnienie dwanaściorgu dzieciom zaledwie podstawowych warunków do życia. Mateusz skończył zaledwie dwie klasy szkoły powszechnej i już w wieku 12 lat podjął swoją pierwszą pracę. Będąc jeszcze dzieckiem, pracował różnie ciężko jak dorosły, ale był z tego faktu niezmiernie dumny, że może w ten sposób pomóc rodzicom.
Czytaj także: Ks. Łukasz Kachnowicz: Czego się nauczyłem od anonimowych alkoholików

Wówczas nagminne było, że pracodawcy wypłacali pensje w tzw. bonach towarowych, które można było zamienić jedynie na alkohol. Mateusz szybko odkrył, że spożyte trunki dają mu poczucie szczęścia, wolności i pozwalają zapomnieć o biedzie, w jakiej żył. Jako 12 latek coraz częściej wracał do domu pijany, a po roku był już ofiarą nałogu alkoholowego.
W pułapce nałogu

Coraz cięższa sytuacja materialna spowodowała, że ojciec Mateusza zaczął sięgać po kieliszek. Wkrótce cała męska część rodziny Talbotów przepijała swoje tygodniowe pensje w pubie. Matka Elizabeth modliła się żarliwie za męża i synów, ale była bezradna wobec ich nałogu.

Awantury, bijatyki, głośne kłótnie były na porządku dziennym w domu Talbotów. Mateusz upijał się codziennie. Pieniądze, które niegdyś przekazywał matce, teraz przepijał z kolegami w pubie. Nie interesowały go karty czy flirtowanie z dziewczynami, na pierwszym miejscu był alkohol. Nałóg Mateusza był już tak silny, że jak brakło pieniędzy na alkohol, sprzedawał wszystko, co się dało: płaszcz, buty. Niejednokrotnie chodził boso po Dublinie.

Picie wypełniało całe młodociane życie Mateusza. Pracował, żeby pić; trzeźwiał, żeby pracować; pracował, żeby znów się upijać. Bez alkoholu nie mógł wytrzymać ani jednego dnia. Jego życie popadało w całkowitą ruinę. Wszystkie jego kłopoty wynikały z jednego grzechu – pociągu do alkoholu.
Dno i przebudzenie

Mateusz doszedł do takiego punktu w swoim życiu, że bez alkoholu nie mógł już egzystować. Dno, jakiego sięgnął 28-letni alkoholik nastąpiło, kiedy pewnego razu przyłączył się do Mateusza i wesołej gromady wędrowny, niewidomy skrzypek. Mateusz wraz z kompanami, nie mając pieniędzy na whiskey, bez żadnych skrupułów ukradli niewidomemu skrzypce i sprzedali w lombardzie.

Liczyło się tylko to, że było kilka pensów na przepicie w pubie. W późniejszych latach Mateusz przyznał, że wówczas był o krok od utraty człowieczeństwa i zupełnego zniewolenia alkoholizmem. Alkohol robił coraz większe spustoszenie w tym młodym organizmie, pijąc coraz częściej na umór, zaniedbywał pracę, a to oznaczało, że nie miał grosza przy duszy.

Przebudzenie przyszło, gdy pewnego dnia czekał pod pubem na kumpli, żeby mu postawili szklaneczkę whiskey. Do niedawna koledzy, teraz omijali go szerokim łukiem, patrząc z pogardą i rzucając pod jego adresem niewybredne komentarze. To było jak kubeł lodowatej wody.

W jednej chwili zrozumiał, że jest nikim dla tych, których uważał za kolegów, a jego życie jest jedną wielką ruiną. Z właściwą sobie konsekwencją postanowił to natychmiast zmienić. Tego dnia wrócił do domu trzeźwy i oznajmił matce, że od tej pory nie weźmie alkoholu do ust.
Czytaj także: Zranieni przeszłością. Dorosłe Dzieci Alkoholików i ich problemy
Matt Talbot i nowi przyjaciele: w Kościele

„Łatwiej jest przywrócić do życia umarłego niż przestać pić, będąc alkoholikiem”. Tak po latach wyznał siostrze. Każdy dzień był dla niego zmaganiem o trzeźwość. Swoją batalię o trzeźwość Mateusz postanowił rozpocząć w kościele, gdzie w obecności księdza, przed Najświętszym Sakramentem złożył przysięgę abstynencji na trzy miesiące.

Pokusy były bardzo silne, tym bardziej, że ojciec i bracia wciąż się upijali. Toteż Mateusz postanowił zmienić środowisko, wyprowadził się z domu, a cały wolny czas poświęcał na modlitwę, studiowanie Pisma Świętego i żywotów świętych. W Kościele znalazł klucz do nowego życia z Bogiem i w Bogu. Był to klucz modlitwy, sakramentów, umartwień, pracy nad sobą.

Pozbawiony wesołych kompanów, w Kościele poznał nowych przyjaciół – Jezusa, Maryję i świętych. Tam uczył się przebywać w samotności, w modlitwie, w nieustannej obecności Boga. Wracając z pracy, wybierał drogę do domu w ten sposób, aby omijać pub, do którego jeszcze do niedawna uczęszczał. Wraz ze wzrostem duchowym, dostrzegał inne swoje grzechy. Po jakimś czasie przestał palić i przeklinać.
Syn marnotrawny

Wzorem matki, jego stałą modlitwą stał się różaniec. Te małe paciorki, monotonna z pozoru modlitwa, przynosiła mu ukojenie i odciągała jego myśli od pragnienia napicia się. Mocno ściskając w dłoni różaniec, Mateusz błagał o pomoc Matkę Bożą.

Na rękawie płaszcza w widocznym miejscu przyszył dwie skrzyżowane szpilki, aby przypominały mu o obietnicy danej Bogu i o tym, że Pan Jezus cierpiał za niego i umarł na krzyżu. Im bardziej zbliżał się do Boga, tym bardziej doświadczał wewnętrznej walki. Im pokusa była silniejsza, tym bardziej żarliwa modlitwa o wytrwanie w trzeźwości.

Życie Mateusza Talbota to heroiczne zmagania prostego człowieka, zdanego tylko na łaskę Boga i siebie samego w walce z nałogiem. On, zwykły robotnik, jest dzisiaj kandydatem na ołtarze, wzorem i orędownikiem dla wszystkich, którzy zmagają się z nałogiem alkoholizmu.

Podobnie jak marnotrawny syn z ewangelicznej przypowieści postanowił zmienić swoje dotychczasowe życie, stanąć w prawdzie przed Bogiem i z pokorą powiedzieć: „Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem Ciebie” (Łk 15,1Cool.
Czytaj także: Był uzależniony od opium, nie przyjmował sakramentów. A i tak został świętym
Nadzieja dla uzależnionych

Historia tego Sługi Bożego urzeka tym, że dla każdego jest czas na nawrócenie, nieważne jak bardzo człowiek utkwił w nałogu czy grzechach. Mateusz Talbot, jego zaparcie, postawa i nieustępliwość w raz podjętej decyzji jest godna naśladowania, ale co ważniejsze, jest nadzieją dla osób uzależnionych oraz ich rodzin.

W świecie, gdzie tysiące osób zmaga się z własnymi słabościami, nie potrafiąc poradzić sobie z uzależnieniami, gdzie kolejne próby kończą się porażką, postać Mateusz Talbota przywraca wiarę i nadzieję, że dzięki łasce Bożej i współpracy z nią wszystko jest możliwe. Każdy grzech do pokonania, każdy nałóg do zwalczenia.

W 1975 r. papież podpisał dekret o heroiczności jego cnót. Jego skromny pokój, stał się celem pielgrzymek, a tysiące osób z całego świata proszą go o siły do walki z nałogami.



Więcej o tej niezwykłej postaci przeczytacie w nowej książce Jolanty Cherbańskiej „Matt Talbot. Wyjście z mroku” wydanej w Syjon.pl

...

A teraz nalogi sa plaga. Tych seksualnych szczegolnie duzo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133562
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:50, 06 Lis 2017    Temat postu:

Alkoholiczki. Co to znaczy pić po kobiecemu
Beata Pawłowicz | 06/11/2017

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Kobieta pijąca szybciej się starzeje i traci szacunek. Co to znaczy: pić po kobiecemu? Czemu kobiety szybciej się uzależniają i więcej za to płacą? – wyjaśnia terapeuta uzależnień Paweł Przybysz.
Ewa piła po kobiecemu

Czyli sama. Alkohol to było dla niej jak lekarstwo na samotność, nudę. Na smutek. Na kompleksy. Tylko, że to lekarstwo ma skutki uboczne.

„Kobiety używają częściej niż mężczyźni leków przeciwbólowych. W ich organizmach następuje więc chemiczne połączenie tych dwóch substancji, co zwiększa szybkość i siłę uzależnienia. Kobiety mają także więcej wody i tkanki tłuszczowej i dlatego szybciej się uzależniają. Alkohol się w tym tłuszczu «odkłada». Mężczyźni mogą pić nawet siedem, osiem lat nim się uzależnią, a kobiety mniej niż cztery. Z powodu innego wyposażenia hormonalnego, mają inny metabolizm i ich organizm szybciej alkohol spala, kobieta szybciej trzeźwieje, co zmniejsza (pozornie) uciążliwość picia nawet codziennego” – mówi Paweł Przybysz.

Inna jest także granica bezpiecznego picia. Dwa kieliszki wina może wypić mężczyzna, kobieta tylko jeden dziennie.

Ale bywa, że i kieliszek stanowi ryzyko, może być kamyczkiem, od którego zacznie się lawina. Dzieje się tak, gdy należymy do grupy ryzyka. Ewa należała.
Czytaj także: Matt Talbot. Walczysz z jakimś nałogiem? Poznaj zwycięską historię „patrona alkoholików”


Alkoholizm – choroba zranionego serca

Nie znam nikogo, kto by zaczął pić i uzależnił się ze szczęścia. Alkoholizm to choroba zranionego serca. A Ewę zawsze ktoś krzywdził. Jej matka i ojciec pili. W domu rodzinnym nie doświadczyła miłości i akceptacji.

Syndrom DDA, czyli Dorosłego Dziecka Alkoholika niesie zranienie, ale też brak umiejętności budowania związków. Ewie, jak wszystkim DDA wciąż było za mało dowodów miłości, czułości. Wciąż za mało szczęścia.

Dom pod Warszawą, dwa samochody, kot. Dwoje dzieci, dobra praca. Mąż? Kochający. Więc: dlaczego? Alkohol powoduje większe spustoszenia w organizmie kobiety, ale też w jej poczuciu wartości.

Paweł Przybysz: „Ewa miała 38 lat, kiedy zmarła. Zapiła się w swoim nowym mieszkaniu, obok jej ciała stało ok. 50 pustych butelek. Była na prywatnych detoksach, w szpitalach, chodziła na kilka terapii. Mimo to postępowała tak, jakby chciała zrobić na złość mężowi i dzieciom, zemścić się na nich, za to, że wciąż czuła się niekochana. To poczucie było jednak znacznie starsze niż jej małżeństwo. Nie widziała miłości bliskich, pogrążona nadal w bólu doświadczonym w dzieciństwie. Uznała, że nie ma dla niej nadziei. Pasowało jej picie i branie leków przeciwlękowych”.
Czytaj także: Ks. Łukasz Kachnowicz: Czego się nauczyłem od anonimowych alkoholików
Uwaga: DDA

W domu alkoholowym jest cały czas napięcie. Amplituda uczuć ogromna. Bo albo jest radość, kiedy rodzic jest trzeźwy, albo rozpacz i lęk, gdy nie jest. Wiele tam też tajemnic i niedomówień. Ukrywane jest picie, ukrywane jego koszty. Alkohol jest najważniejszy.

Na prawdziwe potrzeby dzieci nikt nie zwraca uwagi. Ewa z dzieciństwa wyniosła ogromny głód miłości, ale też nawyk życia w piekle emocjonalnym. Dlatego, kiedy otaczała ją przyjazna atmosfera, czuła się zagubiona, a nawet nieszczęśliwa. Jej mąż – trzeźwy i spokojny mężczyzna – nie dawał jej tego, czego tak nienawidziła, ale bez czego nie umiała żyć. Nie awanturował się. Nie przychodził pijany, nie bił.

„Jeśli jesteś DDA, normalność ci zagraża. Szczęście i spokój cię niepokoją. Bo ich nie znasz… Kiedy krzywdy było w naszym dzieciństwie za dużo, rany przysłaniają nam to, co dobre.

I Ewa zaczęła robić to, co jej matka, pić. Przekonana, że nadal jest krzywdzona tak długo prowokowała męża, aż w końcu «skrzywdził ją» – złożył pozew rozwodowy, kupił jej mieszkanie i kazał się wyprowadzić”. „Nigdy mnie nie kochał, a teraz wreszcie przestał udawać” – tak powiedziała.
Czytaj także: Relacja z DDA – co musisz wiedzieć, żeby stworzyć dobry związek?


Ale było tak…

Spiętrzenie kryzysów? Nie. Kiedy dzieci poszły do szkoły, nuda normalnego domu zaczęła męczyć Ewę. Nuda ma tę wadę, że nie zagłusza wspomnień i bólu, jakiego zaznaliśmy w dzieciństwie.

Robert zaczął znajdować butelki pochowane po szafkach. Powiedział: „dość”. Ewa piła dalej i więcej. Nie dawał jej już pieniędzy, ale nadal była upoważniona do jego konta. I pewnego dnia wyprowadziła sto tysięcy.

Posłuchała go i poszła na odwyk, kiedy po miesiącu wróciła do domu, znów zaczęła pić. Całymi dniami nie miała kontaktu z dziećmi. Robert zagroził rozwodem, więc poszła na terapię. Ale nie na długo, bo tam usłyszała: nie mąż jest winny twoich nieszczęść, tylko twoje picie. Poszła do domu i powiedziała, że to kiepski terapeuta. Chciała czuć się ofiarą, wierzyła, że nie ona jest zła, ale świat. Alkoholicy tak mają. Nie widzą swojej winy.


Alkoholicy to egoiści

Nie liczą się z rodziną, która kocha z urzędu. Jeśli mają się upić, to się upiją. Wykorzystają każdą okazję. Bo: „Mam prawo do radości! Mam prawo pić i nikomu nic do tego”.

To pijackie szczęście kosztuje bardzo wiele nieszczęścia ich bliskich. Zwłaszcza, gdy alkohol niszczy moralne zasady, a tak działa na mózg, uszkadzając płaty czołowe. „Co mogłem zrobić? zastanawiał się Robert po śmierci Ewy – wspomina Paweł Przybysz. – Nic, ale i tak czuje się winny. Kochał ją do końca. Dzieci? Po śmierci matki zaczęły się uśmiechać”.
Czytaj także: Ben Affleck przyznaje się do alkoholizmu i dziękuje bliskim za wsparcie


Anna: ja tylko popijam

Pranie ułożyła równo w bieliźniarce. Zupa jarzynowa i kotlety na późny obiad. Jeszcze tylko lekcje z Jankiem. Mąż wróci późno… Kiedy zrobi wszystko, co trzeba – usiądzie w fotelu koło lampy po babci i dla relaksu wypije kieliszek wina. Potem jeszcze jeden… Pół butelki, aż któregoś dnia wina będzie 0,7 litra.

„Nałóg eskaluje… – mówi Paweł Przybysz – choć można zostać długo na poziomie picia, które wydaje się kontrolowane. Ale picie przez kilka lat 4-5 razy w tygodniu pół butelki wina znaczy, że mamy problem. Wiele kobiet właśnie tak zaczyna.

Anna myśli, że rodzina nie cierpi przez jej picie. Zabiera ich na trzy tygodnie do Tajlandii. Ma własną firmę. Świetnie jej idzie, a wiec nie jest uzależniona! To też tylko złudzenie.

„Przyszła do mnie mówiąc, że nie wie, czemu pije. Myślę, że powodem był wstyd – mówi Paweł Przybysz. – Starsza z córek powiedziała: «Mamo, co się z tobą dzieje? Znowu nie odwieziesz mnie do szkoły, znowu piłaś?». A więc wstyd i poczucie, że zawodzi rodzinę skierowały ją na terapię.

Powiedziałem, żeby córki do niej napisały listy o tym, co je niepokoi, jak widzą popijanie matki i na następne spotkanie przyniosła je w zaklejonej kopercie – mówi terapeuta. – Czytała i płakała. Oddziaływanie rodziny pomogło, uratowało tę kobietę, to był rodzaj tzw. interwencji kryzysowej. Polega ona na tym, że kilka ważnych i bliskich osób jednogłośnie informuje pijącą osobę, że w ich odczuciu ma problem”.
Czytaj także: Sprawdź, czy masz problem z alkoholem


Niewidzialna granica obłędu

Pijąc jej nie zauważasz. Twoje „ja” się rozdwaja, rozszczepia. Pijąc jesteś (czujesz się) piękna, ponętna. Rano na kacu nie jesteś (nie czujesz się) już taka, bo alkohol nie leczy kompleksów, tylko je zagłusza.

Kiedy trzeźwiejesz, twój nastrój jeszcze bardziej się obniża, bo spada z wysokiego pijanego C, ze zdwojoną siłą wracają lęki, czujesz się mniej wartościowa, bo pijąc robisz rzeczy, których na trzeźwo nie akceptujesz.

„Dalsze picie pogłębia niską samoocenę i brak wiary w siebie. Alkohol zabija prawdziwość, bo tworzy nasze fałszywe wcielenia – superbabki i śmiecia. I po kilku latach już zostaje tylko ta pozerka z napompowanym sztucznie alkoholem ego. Przerażona każdym trzeźwym porankiem…” – mówi psychoterapeuta.


Na poczatek – zmień rytuały

Masz swoj ulubiony fotel, w którym jesz ulubione orzeszki i oglądasz kolorowa prasę? I co z tego, że czerwone wino jest z tobą? Wyrzuć albo przestaw ten fotel.

Schowaj lub wyrzuć kieliszki, których używałaś oraz korkociąg. Ważna jest zmiana rytuałów, które nałogowcy zawsze mają i je pieczołowicie pielęgnują.
Czytaj także: Mój brat był alkoholikiem. Jego śmierć nauczyła mnie jak pokonać gniew


Gdzie szukać wsparcia?

Fundacja Step by STEP na warszawskim Grochowie prowadzi Klub Integracyjny Walewska 7a, Miejsce to jest bezpłatne. Specjaliści, terapeuci uzależnień i współuzależnienia oraz psycholog udzielają porad i konsultacji oraz prowadzą grupy wsparcia dla osób uzależnionych i członków ich rodzin, porady prawno-socjalne i szerokie wsparcie dla potrzebujących.

...

Czyli kobiety musza uwazac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133562
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:01, 19 Gru 2017    Temat postu:

Zostań ze mną. Dzieci przekonują, by po alkoholu nie wsiadać za kierownicę
Karolina Sarniewicz | 19/12/2017
Shutterstock
Komentuj



Udostępnij




Komentuj



Pomyśl teraz, ile razy w życiu zdarzyło Ci się doświadczyć czegoś nieprzyjemnego i potem pluć sobie w brodę, że nie potrafiłeś tego uniknąć. Teraz masz szansę podjąć dobrą decyzję.
To tylko jeden kieliszek

Wyobraź sobie, że pod koniec wigilijnej kolacji ktoś namówił Cię na mały kieliszek wina. Nie miałeś ochoty, ale ciocia i wujek nalegali, bo wino własnej produkcji, a dziś jest przecież wyjątkowe święto. Wypiłeś i szybko zapomniałeś, a potem teściowa poprosiła, żebyś odwiózł ją do domu, bo od niedawna ma problemy z kolanem, i mimo że mieszka pięćset metrów stąd, nie dałaby rady dojść do domu pieszo. Odruchowo chwyciłeś po kluczyki.

Przypomniało Ci się jeszcze, że po alkoholu prowadzić nie wolno, ale czy w taki wieczór ktoś Cię sprawdzi? Czy na pięciuset metrach prostej drogi może się coś wydarzyć? Starszy syn, który jako jedyny prócz Ciebie ma prawo jazdy, siedzi wpatrzony w nową konsolę do gier i nie reaguje na bodźce. Bierzesz kluczyki, zapraszasz teściową do samochodu i idziesz. Nagle najmłodsza córka bierze Cię za rękę i woła: „Zostań ze mną, zostań ze mną, zostań ze mną”.
Czytaj także: Problemem nie jest alkohol, tylko ból. Piłem, bo cierpiałem


Policja ostrzega: piłeś? Nie jedź

Ten głos zapamiętasz już na zawsze, jeśli obejrzysz społeczny spot policji z Derbyshire w Wielkiej Brytanii.

Głównymi bohaterami spotu są dzieci, które za pomocą zabawek opowiadają historię przypadkowego wypadku samochodowego z udziałem osoby pijanej. Delikatne dziecięce głosy dochodzące z OFF-u wcielają się w rolę policjantów, strażaków, lekarzy i kobiety z dystrybutorni pogotowia, a w tle spokojnie sączą się dźwięki kolędy „Silent night”, przebijane odgłosami przecinania zniszczonych samochodów, sygnału karetki czy dźwięku aparatu EKG.

Pod koniec aparatura medyczna, do której podłączona jest jedna z pacjentek, wydaje dźwięk zatrzymania akcji serca. Jedno z dzieci wcielające się w ratownika medycznego rozpaczliwie prosi lalkę o to samo, o co prosiła Twoja córka w świątecznej wizji parę akapitów temu. Przekonujące, czy nie za bardzo?
Czytaj także: Mój brat był alkoholikiem. Jego śmierć nauczyła mnie jak pokonać gniew


O śmierci decydują sekundy…

O wypadkach, często śmiertelnych decydują sekundy – i to nie tylko spędzone tuż przed, za kierownicą, ale te, w których mieliśmy możliwość zadecydować, żeby po prostu za nią nie wsiadać.

Pomyśl teraz, ile razy w życiu zdarzyło Ci się doświadczyć czegoś nieprzyjemnego i potem pluć sobie w brodę, że nie potrafiłeś tego uniknąć. Miliony razy zapewne nie miałeś na ten bieg wydarzeń minimalnego wpływu. Na to, czy zrobisz sobie i komuś krzywdę, bo wsiadłeś za kierownicę po alkoholu, masz wpływ zawsze.

Skoro tak, zdecyduj dobrze, póki jest na to pora. Obejrzyj spot i spędź ze swoją rodziną nie tylko wigilijny wieczór, ale i całą resztę życia.

Nie widzisz wideo?

...

Trzeba myslec o skutkach choc z definicji nalog oznacza brak myslenia...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133562
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:39, 20 Gru 2017    Temat postu:

Robienie selfie to choroba!
Dzisiaj, 20 grudnia (09:0Cool

Naukowcy postanowili wprowadzić pojęcie nowej choroby – „selfitis”. Badacze uznali, że obsesyjne robienie sobie zdjęć można zakwalifikować jako zaburzenie psychiczne.

Zdjęcie ilustracyjne
/Unsplash.com /
REKLAMA


Zagadnieniem zajęli się badacze z Nottingham Trent University i Thiagarajar School of Management z Indii. Sprawa przyciągnęła ich uwagę po tym, jak w mediach pojawiła się fałszywa informacja, która mówiła, że Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne uznało robienie sobie selfie za chorobę psychiczną.

Naukowcy opracowali odpowiednią skalę i przeprowadzili badanie na 400 osobach. Byli to ludzie z Indii, ponieważ w tym kraju mieszka najwięcej użytkowników Facebooka, oraz notuje się tam największą liczbę śmierci spowodowanych robieniem sobie selfie w niebezpiecznych sytuacjach.

Naukowcy na podstawie badań wyróżnili 3 poziomy choroby:

"Linia graniczna": Robienie sobie selfie 3 razy dzienne bez publikowania ich w mediach społecznościowych.

"Ostry": Robienie sobie zdjęć przynajmniej 3 razy dziennie i publikowanie ich wszystkich w mediach społecznościowych.

"Chroniczny": Niekontrolowana chęć robienia sobie zdjęć przez całą dobę i publikowanie zdjęć w mediach społecznościowych przynajmniej 6 razy dziennie.

Badacze opisali też motywacje, które towarzyszą chorym na "selfitis". Takie osoby: chcą zwiększyć swoją pewność siebie, poszukują uwagi, chcą poprawić sobie nastrój i chcą być tacy sami, jak ich znajomi.

Badacze zwracają uwagę, że takie osoby najczęściej mają problem z poczuciem własnej wartości, tak twierdzi dr Janarthanan Balakrishnan, psycholog z Uniwersytetu Nottongham Trent: Zazwyczaj osoby, które zmagają się z tym problemem, charakteryzuje brak poczucia własnej wartości. Brak pewności siebie starają się zamaskować poprzez potrzebę dopasowania się do otoczenia. Mogą również wykazywać objawy podobne do innych potencjalnie uzależniających zachowań - twierdzi Balakrishnan.
Sprawdź, czy jesteś chory!

Odpowiedz na 20 pytań i oceń, czy zgadzasz się z poniższymi zdaniami. (5 - zdecydowanie się zgadzam, 1 - zdecydowanie się nie zgadzam). Im masz więcej punktów, tym istnieje większe ryzyko, że chorujesz na selfitis:

1. Robienie selfie sprawia, że czuję się lepiej.

2. Dzielenie się swoimi selfie, tworzy zdrową konkurencję z moimi znajomymi.

3. Przyciągam uwagę udostępniając swoje selfie w mediach społecznościowych.

4. Zmniejszam swój poziom stresu, kiedy robię selfie.

5. Czuję się pewnie, kiedy robię selfie.

6. Jestem akceptowany przez rówieśników, kiedy udostępniam selfie.

7. Selfie pozwala mi lepiej wyrazić moją osobowość.

8. Selfie poprawia mój status społeczny.

9. Czuję się popularny, kiedy robię selfie.

10. Selfie poprawia mi nastrój i czyni mnie szczęśliwszym.

11. Jestem pozytywnie nastawiony do siebie, kiedy robię selfie.

12. Dzięki udostępnianiu selfie stałem się kimś znaczącym wśród moich rówieśników.

13. Robienie selfie zapewnia lepsze wspomnienia.

14. Zamieszczam selfie po to, żeby otrzymać więcej polubień i udostępnień w mediach społecznościowych.

15. Publikując selfie oczekuję, że będę oceniany przez moich znajomych.

16. Robienie selfie natychmiast poprawia mi nastrój.

17. Oglądam swoje selfie, żeby zwiększyć swoją pewność siebie.

18. Kiedy nie robię selfie, czuję się odseparowany od moich rówieśników.

19. Udane selfie jest "trofeum", które mogę potem wspominać.

20. Używam narzędzia do edycji zdjęć, żeby poprawić swoje selfie.

źródło: Nottingham Trent University
(ag)

...

Wszystko moze byc nalogiem!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133562
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 11:58, 07 Sty 2018    Temat postu:

Objadałam się i ze wszystkich sił myślałam tylko o jednym – „żeby się nie wydało”. Historia pewnej bulimii
Ewa Drewnowska | 07/01/2018

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
„Moje życie kręciło się wokół myśli: Co by tu zjeść? Pochłaniałam olbrzymie ilości jedzenia, czasem także obrzydliwe rzeczy. Moja bulimia była jednak ostatnim ogniwem w łańcuszku problemów”. 44-letnia Ewa opowiada o nałogowym objadaniu się, którego doświadczyła jako nastolatka. Poznajcie jej poruszającą historię.

W dzieciństwie całe moje życie kręciło się wokół jedzenia. Tuż po obudzeniu myślałam o śniadaniu, potem o czymś słodkim, potem o następnym posiłku… I tak dalej. Nawet kiedy jedzenie stawało mi w gardle i ciążyło w brzuchu, a ja czułam się jak wieloryb wyrzucony na brzeg, już po chwili kombinowałam, co by tu znowu zjeść. Tylko jedząc, czułam się – jedynie przez moment! – spokojna i bezpieczna. Bardzo długo sądziłam, że wszyscy tak mają. Kiedy odkryłam, że dla innych ludzi jedzenie nie jest zajęciem, która nadaje sens i radość ich egzystencji, zaczęłam się wstydzić swojej obsesji i starałam się ją ukryć.


Jak dostać się do lodówki

Były smutne i nędzne lata 80., nie mogłam pójść do sklepu i kupić fury batoników, więc moja namiętność nie była taka łatwa do zaspokojenia. Bez przerwy planowałam, jak dostać się do lodówki albo kuchennej szafki, żeby domownicy nie zauważyli. Wypracowałam naprawdę pomysłowe metody podkradania się i wyjadania, a potem zacierania śladów. Na przykład wstawałam w środku nocy i jadłam zimny bigos z garnka, a potem mieszałam resztę i układałam w taki sposób, żeby wydawało się, że jest go tyle samo, ile było. Czasem jadłam obrzydliwe rzeczy, np. musztardę ze słoika albo wysuszone resztki z obiadu sprzed tygodnia.


Strach

Jednak moje główne wspomnienie z dzieciństwa to strach. W domu nie było typowej patologii, takiej jak alkoholizm, przemoc czy bieda. Ale nie przypominam sobie ani jednej (!) sytuacji, żeby któreś z rodziców mnie przytuliło. Za to bardzo lubili sobie ze mnie żartować, także przy obcych ludziach. Czasem bili mnie i siostrę, głównie za to, że za głośno się zachowywałyśmy. Absolutnie nie miałam poczucia, że mogę im powiedzieć o swoich problemach albo szukać u nich pomocy. Odwrotnie – raczej miałam silne przekonanie, że powinnam z całych sił ukrywać przed nimi to, jaka jestem zła, głupia i niewarta miłości. Bo że byłam zła, było dla mnie oczywiste od zawsze.


Nadwrażliwość

To wszystko brzmi dosyć dramatycznie i pewnie takie jest. Ale teraz, kiedy mam własne dzieci, widzę jeszcze inne aspekty tej sprawy. Na przykład, wszystkie moje dzieci miały problemy z nadwrażliwością słuchową i dotykową. Kiedy jeździłam z nimi na te wszystkie diagnozy i terapie, zauważyłam u siebie te same problemy. Dzisiaj takie deficyty można zlikwidować albo zminimalizować. 40 lat temu nikt nie słyszał o integracji sensorycznej i wygaszaniu odruchów noworodkowych.

Dużo daje mi do myślenia też to, że moja siostra, choć była wychowywana tak samo jak ja – to znaczy bez przytulania i rozmawiania – wspomina nasze dzieciństwo jako całkiem udane. Sądzę, że mój „ból istnienia” wziął się z jakichś fizycznych problemów, które potem pogłębiły błędy wychowawcze rodziców i nieumiejętność okazywania miłości.


Tabletki

Objadanie się przynosiło skutki. Miałam nadwagę. Wstydziłam się swojego wyglądu i niezgrabności. Poza tym człowiek, który jest ciągle przejedzony, czuje się fatalnie. Kiedy miałam 13 lat, wpadłam na genialny – jak mi się wtedy wydawało – pomysł. Kupiłam tabletki na przeczyszczenie. Brałam je wtedy, kiedy za bardzo się objadłam. Po tabletki chodziłam do apteki na drugim końcu miasta (żeby nie spotkać nikogo znajomego), i chowałam je pod podszewką szkolnej torby (żeby nikt ich nie znalazł). Kiedy moje wizyty w toalecie były za długie albo za częste, serwowałam rodzinie jakieś wytłumaczenie, a w końcu przekonałam ich, że najwyraźniej mam problemy z układem trawiennym. Zresztą, te problemy faktycznie niedługo się pojawiły. Do dzisiaj odczuwam skutki.

Tabletki na przeczyszczenie przyniosły taki skutek, że do dawnego obrzydzenia do siebie samej dorzuciłam kolejne. I do dawnego strachu jeszcze jeden – że wyda się, jak zacieram ślady po obżarstwie. Jak sobie radziłam ze smutkiem i poczuciem winy? „Pocieszałam” się cukierkiem albo kanapką.


Co mi pomogło?

Kiedy poszłam na studia, wyprowadziłam się do innego miasta i zamieszkałam w akademiku z dobrymi, mądrymi dziewczynami. Zaprzyjaźniłyśmy się. Wtedy po raz pierwszy w życiu miałam poczucie, że mogę z kimś szczerze porozmawiać. Poczułam się akceptowana i bezpieczna. Zobaczyłam, że ludzie mogą się do siebie odnosić serdecznie i życzliwie oraz spokojnie rozwiązywać problemy, które między nimi się pojawiają. To było dla mnie jak odkrycie nowego, cudownego świata.

Nie otworzyłam się od razu i nie od razu minęły moje problemy z objadaniem się (na początku jadłam nawet więcej i łykałam więcej tabletek, bo łatwiej mi było to zorganizować), ale niekończące się rozmowy z koleżankami były dla mnie jak terapia. Drugim ważnym wydarzeniem było rozpoczęcie pracy, która okazała się moją pasją.

Pewnego dnia zorientowałam się, że od jakiegoś czasu jestem tak zajęta, że przypominam sobie o jedzeniu tylko wtedy, kiedy zgłodnieję. Wtedy jadłam nawet za mało. Dużo i gwałtownie schudłam. Myślę, że wtedy stanęłam na skraju anoreksji, która jest następnym etapem po bulimii. Uratowało mnie to, że byłam wtedy już starsza, dojrzalsza, w lepszym stanie emocjonalnym niż nastolatki, które najczęściej zapadają na anoreksję. Niestety, niedojadanie poważnie odbiło się na moim zdrowiu. Pojawiły się problemy hormonalne, przez które kilka lat później miałam problemy z zajściem w ciążę.

Potem poznałam mojego obecnego męża. Jego miłość i dobroć pomogły mi ostatecznie pogodzić się ze sobą samą.


Łańcuszek

Jednak jeśli miałabym radzić komuś, kto ma podobne problemy, to powiedziałabym mu, żeby poszedł na terapię psychologiczną. Myślę, że tak byłoby łatwiej. Ja tego nigdy nie zrobiłam, ale może kiedyś się wybiorę. Jedzenie nie jest teraz moją obsesją, ale nie jestem wolna od innych kłopotów, które zostawia w ludziach niedobre dzieciństwo.

Z własnego doświadczenia wiem, że bulimia znajduje się na samym końcu łańcuszka problemów. I że najpierw trzeba by się zająć tym łańcuszkiem, żeby dojść do nałogu.

...

To jest jak widzicie niewolnictwo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133562
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:55, 09 Sty 2018    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Podpalił okno biblioteki. To zemsta za ograniczenie dostępu do internetu
Podpalił okno biblioteki. To zemsta za ograniczenie dostępu do internetu

Dzisiaj, 9 stycznia (15:41)

​14-latek podpalił okno w budynku gminnej biblioteki w Złotej (pow. pińczowski), chcąc zemścić się za ograniczenia w korzystaniu z internetu - poinformował Damian Stefaniec z Komendy Powiatowej Policji w Pińczowie. Teraz chłopcem zajmie się sąd rodzinny.
Zdjęcie ilustracyjne
/Jacek Skóra /RMF FM


Jak podał, "zaraz po zakończeniu noworocznego święta pracownice gminnej biblioteki publicznej w Złotej poinformowały stróżów prawa o zniszczeniu jednego z okien, do którego doszło poprzez jego podpalenie".

Mundurowi ustalili, że sprawca musi pochodzić z lokalnego środowiska, a jego działanie "nosiło znamiona złośliwości".

W poniedziałek policjanci zdobyli informacje wskazujące na sprawstwo 14-letniego mieszkańca gminy Złota.

Jak się okazało korzystał on z kafejki internetowej znajdującej się w bibliotece. Ponieważ robił to w niewłaściwy sposób popadł w konflikt z pracownicami, a podpalenie okna miało być zemstą za ograniczenia w korzystaniu z internetu - dodał Stefaniec.

O dalszym losie 14-latka zadecyduje sąd rodzinny.

...

Nalogowiec.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133562
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 15:57, 11 Sty 2018    Temat postu:

Zemsta za zdradę tajemnicy surferów?


1 godz. 12 minut temu
Zdradził tajemnicę surferów – zapłacił za to cenę. Mowa o brytyjskim fotografie, który opublikował zdjęcia fali cenionej przez entuzjastów tego sportu. Pojawia się ona przy określonych warunkach atmosferycznych na południowym wybrzeżu Anglii.


Ben Landricombe być może nie wiedział, że miejsce pojawiania się tej fali jest pilnie strzeżoną przez surferów tajemnicą. Przypomniano mu o tym, przebijając opony w samochodzie i malując sprejem na karoserii słowo "donosiciel".
Zdjęcie fali opublikowane zostało w lokalnej gazecie z Plymouth. Pozwalało z łatwością zlokalizować miejsce, gdzie się pojawia.
Automatycznie - jak można wnioskować - zjawisko, z którego korzystali brytyjscy surferzy, pozbawione zostało tajemnicy. Ben Landricombe uważa, że z atak na jego samochód to jednak duża przesada. Zamierza przekazać sprawę policji.
(mpw)
Bogdan Frymorgen

..

Ci rozni hobbysci dochodzą do stanu nałogu. Nic nie może być ważniejsze od Boga.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133562
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:43, 22 Sty 2018    Temat postu:

Zakaz sprzedaży energetyków nieletnim? Mogą być naprawdę szkodliwe…
Aleksandra Gałka | 22/01/2018

Reporters / STG/REPORTER
Udostępnij 0 Komentuj 0
Któż z nas nie spróbował napoju energetycznego? Sesja naszpikowana egzaminami, projekt w pracy, który nazajutrz ma być skończony na tip-top. Energy drinki nieraz pomagały walczyć ze snem, choć wszyscy wiedzieli, że do najzdrowszych nie należą. Tymczasem nowe badania ujawniają, że mogą być bardziej niebezpieczne, niż nam się do tej pory wydawało!

Badania kanadyjskich naukowców wykazały, że ponad połowa młodych ludzi, którzy kiedykolwiek sięgnęli po napój energetyczny, doświadczyła szkodliwych skutków ubocznych. Zdarzało się to, choć konsumowali ich mniej niż zalecano – czyli jedną do dwóch porcji dziennie.



Skutki uboczne energetyków
Naukowcy z University of Waterloo w Ontario przeprowadzili badania na młodzieży w wieku od 12 do 24 roku życia. Okazuje się, że 55 proc. z nich po zażyciu energetyków miało nudności, bóle w klatce piersiowej, a nawet drgawki.

Drinki oczywiście zawierają kofeinę. Zdaniem badaczy spożywanie ich z alkoholem lub podczas ćwiczeń, może być jeszcze bardziej niebezpieczne. Ryzyko, jakie niesie ich konsumpcja, może być naprawdę spore. Do tego stopnia, że naukowcy zalecają, by zakazać sprzedawania ich dzieciom.

Prof. David Hammond, który kieruje badaniami, zaznaczał, że energetyki są bardziej szkodliwe niż kawa:

Do tej pory przy większości analiz ryzyka picia napojów energetycznych jako punkt odniesienia wykorzystywano kawę. Oczywistym jest jednak, że energetyki stanowią większe zagrożenie dla zdrowia.
Problemy zdrowotne spowodowane przez spożywanie napojów energetycznych mogą być wywołane przez inne składniki niż kawa, bądź też nawet przez sposoby, na jakie się je spożywa – w tym łączenie z alkoholem lub picie ich podczas aktywności fizycznej.
Czytaj także: „Gram całą noc, potem kawa, energetyk i jakoś daję radę”. Dlaczego gry tak wciągają?


Drzemka lepsza niż energy drink
W ramach badań, których wnioski opublikowano na łamach pisma Canadian Medical Association Journal, o spożywanie energy drinków spytano 2 055 młodych Kanadyjczyków.

24,7 proc. z nich przyznało, że doświadczyło przyspieszonego bicia serca po wypiciu jednej puszki, a 24,1 proc. stwierdziło, że miało problemy ze snem. Wśród pozostałych skutków ubocznych zauważono bóle głowy, nudności, wymioty i biegunkę.

Z pewnością żaden z tych objawów nie jest pożądany – zwłaszcza, jeśli stoi się przed wyzwaniem napisania egzaminu czy dokończenia ważnego projektu w firmie.

Zatem, jeśli czekają Cię długie godziny ślęczenia nad książką lub komputerem, odpuść picie energetyków. Skuteczniejsza będzie nawet niewielka dawka snu.

...

Srodfki pobudzajace przeciez nigdy nie dodaja sily! Tylko pobudzaja! Organizm ktory domaga sie odpoczynku! To zawsze szkodzi!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133562
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 23:20, 24 Sty 2018    Temat postu:

Sekretne podziemie anorektyczek. Przerażający ruch pro-ana
Anna Malec | 24/01/2018

Shutterstock
Udostępnij 42 Komentuj 0
„Motylki” wierzą, że anoreksja jest ich najlepszą przyjaciółką, a głodówki stylem życia, a nie żadną chorobą. Mówią, że nigdy nie są zbyt chude i wspierają się w coraz bardziej drastycznych sposobach na zrzucenie wagi.

Piękno na wyciągnięcie ręki
Młode dziewczyny chcą być piękne, atrakcyjne, zadowolone z siebie, kiedy patrzą w lustro. Zresztą, nie tylko one. Kobiety w każdym wieku, choć różnie definiują piękno, chcą być jak najbliżej najlepszej wersji samej siebie.

Dla jednych to będzie piękny uśmiech, dla drugich świetna, modna fryzura czy zainwestowanie w nowe umiejętności, które w naszych oczach czynią nas jeszcze bardziej atrakcyjnymi. A dla jeszcze innych zrzucenie kilku nadmiarowych kilogramów. Ile kobiet, tyle pomysłów na piękno.

I nie ma w tym niczego złego, dopóki dążenie do swojego wewnętrznego ideału nie staje się obsesją. A w tym przypadku tak się właśnie stało. Pro-ana to nie tylko fanatyczny, obsesyjny, irracjonalny styl życia. To ruch zagrażający życiu i prowadzący wprost do… śmierci.



Pro-ana – anoreksja stylem życia
„Motylki” albo „porcelanowe motyle” – tak mówią o sobie dziewczyny, które uważają, że jedzenie je niszczy. Ich znak rozpoznawczy to czerwone bransoletki lub nitki, noszone na prawym nadgarstku. Uważają, że anoreksja nie jest chorobą, tylko drogą do szczęścia i wolności.

Nie jedzą wcale albo zjadają tylko znikome ilości lekkostrawnych pokarmów, najczęściej warzyw i owoców, skrupulatnie się z tego rozliczając. Każdy nadmiarowy kęs skutkuje wyrzutami sumienia i kolejną porcją ćwiczeń.

Te są dla nich obowiązkowe. Na forach piszą, ile zrobiły dziś brzuszków, ile minut skakały na trampolinie, ile zrzuciły kalorii. To zamknięta społeczność, z silną strefą wpływu. Dziewczyny szukają tam zrozumienia i wsparcia. Bo kto zrozumie je lepiej niż inne „motylki”?

Mają też swoje sposoby na przetrwanie rodzinnych spotkań, wesel czy wyjść do restauracji. Sprawa jest prosta: jeśli jest tam duży stół – po zamówieniu najmniej kalorycznego dania z menu, można lekko porozrzucać jedzenie na stole (wypadło z talerza, normalna sprawa, każdemu może się zdarzyć), poupychać jedzenie w serwetki i kieszenie, zrzucić niepostrzeżenie pod stół. Resztę trzeba niestety zjeść. Potem trawiące wyrzuty sumienia wypocić, a następnego dnia najlepiej niczego już nie jeść. Wesela? Trzeba symulować chorobę. Podobnie w przypadku innych rodzinnych spotkań.

Dziewczyny wiedzą, jak ukryć głodówki i wyczerpujące ćwiczenia. Czasem rodzina orientuje się dopiero wtedy, gdy ich córka traci coraz więcej kilogramów…

Jest też „siostrzana” filozofia – dla zwolenniczek bulimii, pro-mia. Podobnie jak pro-ana ma być świadomym wyborem efektywnego odchudzania. Z tym, że tutaj można jeść do woli, pod warunkiem, że wszystko się potem zwymiotuje.

I pro-ana i pro-mia mają być sposobem nie tylko na perfekcyjną figurę, ale też na perfekcyjne, bajkowe życie.

Czytaj także: „Być jak motylek”. Trudna walka z anoreksją


„Thinspiracje”
Na forach dziewczyny wymieniają się zdjęciami – swoimi i topowych gwiazd, które stawiają sobie za wzór. Wśród najpopularniejszych są Kate Moss, Calista Flockhart, Mary-Kate i Ashley-Olsen czy Nicole Richie. Najbardziej popularna jest jednak Twiggy. To modelka, od której ponad 40 lat temu zaczął się trend na rozmiar XXS, czyli tzw. rozmiar zero.

To ich „thinspiracje” (ang. thinspirations, od thin = chudy/a i inspiration = inspiracja).

Żeby móc uczestniczyć w życiu forum, trzeba przejść skrupulatną kontrolę i udowodnić, że faktycznie jest się „motylkiem”, a nie np. rodzicem czy psychologiem. Po odpowiedzi na pytania np. o wskaźnik BMI, stosunek do pro-ana, najniższą wagę, cele, przechodzi się tzw. okres próbny. Dopiero potem można być normalnym uczestnikiem forum, i tak na bieżąco sprawdzanym przez administratorów. Chodzi o to, żeby nikt dziewczynom nie napisał, że są chore, że powinny skorzystać z pomocy, że muszą zacząć normalnie jeść…

Dekalog pro-ana jest jasny: bycie chudą jest ważniejsze od bycia zdrową; nie będziesz jadła bez poczucia winy; nigdy nie jesteś zbyt chuda.

Czytaj także: Objadałam się i ze wszystkich sił myślałam tylko o jednym – „żeby się nie wydało”. Historia pewnej bulimii


„Ana” najlepszą przyjaciółką
Trudno oprzeć się wrażeniu, że działanie ruchu ma znamiona działania klasycznych sekt. Jednak wydaje się, że w odróżnieniu od nich, stosowane w pro-ana psychomanipulacje nie są obliczone na zdobywanie nowych członkiń, ale na przekonanie samych siebie, że anoreksja nie jest chorobą i że można w tym „związku” żyć długo i szczęśliwie.

Dziewczyny traktują anoreksję jak osobę, której mogą zaufać, uwierzyć, która je rozumie bardziej niż rodzina czy przyjaciółki. Dlatego tak trudno im się z nią rozstać. Blogi nastolatek pełne są ciepłych sformułowań, skierowanych „do niej”, do anoreksji.

W sieci można znaleźć także list „od Any”: „Moja droga, pozwól mi się przedstawić. Nazywam się, albo tak mnie nazywają tak zwani «lekarze», anoreksja. W nadchodzącym czasie zainwestuję w Ciebie dużo i tego samego oczekuję od Ciebie. (…) Twoi przyjaciele Cię nie rozumieją, nie są godni zaufania. (…) Twoja na zawsze, Ana”.

Co ze znikającymi uczestniczkami forum? Administratorzy usuwają konta. Nikt nie publikuje aktów zgonów, nie zaprasza na pogrzeb. Miejmy nadzieję, że niektóre konta usuwają same dziewczyny, które nie chcą być już „motylkiem”.

Czytaj także: Kilka faktów o anoreksji, które zrozumiesz dzięki filmowi „Aż do kości”


Zaburzenia odżywiania – pomoc jest możliwa!
Anoreksja to jedno z najlepiej zbadanych zaburzeń odżywiania. Bez problemu można znaleźć ośrodki terapeutyczne, które oferują profesjonalną pomoc i wsparcie w procesie wychodzenia z choroby. Bo, wbrew temu, co twierdzą „motylki”, to poważna choroba, która, jeśli nie jest leczona, prowadzi do śmierci.

Dla chorujących, nie tylko nastolatek i nie tylko kobiet, oznacza siłę charakteru i samokontrolę. Dlatego nie wystarczy zachęta, by „normalnie jeść”, ale potrzebna jest często wieloletnia terapia, angażująca nie tylko chorego, ale też jego rodzinę. Bez manipulacji, bez przesady, z prawdziwą troską.

...

Widzicie jak szatan wymysla? Dla kazdego cos! I nie smiejcie sie z tych co wygladaja glupio. Na was tez moze spasc idiotyczny nalog! Trzeba byc czujnym!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133562
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:53, 29 Sty 2018    Temat postu:

Życie bez małej czarnej? Zrezygnowałam z kawy, zyskałam energię i spokój
Joanna Operacz | 29/01/2018

Ruth Black/Stocksy United
Udostępnij 0 Komentuj 0
Ty też nie wyobrażasz sobie dnia bez kawy? Ja już nie. Bez niej nieoczekiwanie mam… więcej energii i jestem spokojniejsza!

Wiedźmin Geralt w opowiadaniach i powieściach Andrzeja Sapkowskiego miał fenomenalny magiczny eliksir, dzięki któremu jego ruchy i reakcje były kilkanaście razy szybsze niż zwykle. Bardzo przydatny w walce z bazyliszkami, dziwożonami, bobołakami i wszelkimi innymi stworami. A jednak rzadko go zażywał.

Problem w tym, że kiedy kończyło się działanie mikstury, Geralt stawał się wrakiem i przez następny dzień lub dwa nie mógł ruszyć się z łóżka (no chyba, że akurat zakończył walkę na pustkowiu – wtedy nie mógł ruszyć się z ziemi). Eliksir zwielokrotniał naturalną wydolność wiedźmińskiego organizmu, więc kiedy przestawał działać, ciało musiało spłacić dług. To wszystko oczywiście fikcja; magiczne eliksiry nie istnieją. Ale czy ten specyfik nie przypomina wam pewnej używki, bez której wiele osób nie wyobraża sobie codziennego funkcjonowania – kawy?



Kawa. Najlepsza przyjaciółka?
Napar kawowy to najpopularniejszy napój na świecie. Cenimy go za smak i zapach, ale przede wszystkim za pobudzające działanie na organizm. Kofeina podwyższa ciśnienie krwi i poprawia ukrwienie mózgu.

Dlatego filiżanka kawy dodaje dziarskości i rozjaśnia myśli. Kawa uratuje nas też wtedy, kiedy musimy być w dobrej formie po nieprzespanej nocy albo po zbyt wielu godzinach pracy. W naszym klimacie, kiedy przez większość roku jest pochmurno i ponuro, a zimą ciemności zapadają w środku dnia, kawa może uchodzić za najlepszą przyjaciółkę człowieka.

Czytaj także: Kawa wydłuża życie! To już potwierdzone naukowo


Kawa ma również wady
Wypłukuje wapń i magnez (a niedobory magnezu skutkują problemami z koncentracją) i niekorzystnie wpływa na wchłanianie żelaza, potasu i cynku.

Kolejny problem to działanie odwadniające, które na dłuższą metę pogarsza samopoczucie i zwiększa ryzyko licznych chorób – od kamicy nerkowej po zespół suchego oka i kłopoty z cerą. Kawa w dużych ilościach obciąża wątrobę i działa drażniąco na żołądek.

Pamiętam, że kiedy byłam dzieckiem, kawa uważana była za towar nie tyko luksusowy (był to późny PRL), ale również niezbyt zdrowy, nadający się do picia sporadycznie. Teraz wiele osób zaczyna każdy dzień od kubka kawy, a potem do wieczora wypija jeszcze jeden kubek lub dwa – albo jeszcze więcej.

Odkryłam kawę pod koniec liceum. Grałam wtedy w siatkówkę i zorientowałam się, że jeśli przed treningiem zastosuję doping kofeinowy, wyżej skaczę i mocniej serwuję.

Potem piłam kawę przez wiele lat, z przerwą na kolejne ciąże i karmienia. Z radością wracałam do swojego małego nałogu, bo po nieprzespanej nocy, wypełnionej wędrówką od jednego dziecięcego łóżeczka do drugiego, miałam coś, co mi pomagało trzymać pion. Jako niskociśnieniowiec miałam też dobre alibi. Zauważyłam jednak również minusy.

Czytaj także: 3 proste ćwiczenia przed poranną kawą


Cztery minusy kawy
Po pierwsze – kawa była trochę jak wiedźmiński eliksir. Kiedy kończyło się jej działanie, raptownie opadałam z sił, byłam rozdrażniona i przygnębiona. A czasem było już za późno na następną filiżankę. Niestety, ta faza często następowała w momencie, kiedy kładliśmy dzieci spać, czyli kiedy dostawały one wzmożonego przypływu energii, ochoty na zabawę i napadów głupawki. Oj, bywało ciężko.

Po drugie – jeśli kawa była za mocna, dawała zbyt dużego „kopa”. Czasem dzięki temu lepiej mi się pracowało, ale czasem głównie kręciłam się w kółko i próbowałam opanować drżenie rąk. Skutkami zbyt dużej dawki kofeiny mogą być także rozdrażnienie i przyspieszony puls.

Po trzecie – zaczęłam podejrzewać, że piecie kawy powoduje wysuszenie skóry, szybsze pojawianie się zmarszczek i większą wrażliwość mojej uczuleniowej cery na alergeny. Jestem na „odwyku” cztery miesiące i widzę różnicę.

Po czwarte – trafiłam na książkę poświęconą zdrowemu żywieniu, w której autorka przekonuje, że nie warto uzależniać się od żadnej substancji, także od kofeiny.

Czytaj także: Piosenka z rana lepsza niż kawa? Tak! Mamy 3 propozycje


A jeżeli to nałóg?
Może ktoś powie, że zaliczanie picia kawy do nałogów to zbyt radykalne podejście i brak szacunku dla ofiar poważnych nałogów, takich jak alkoholizm i narkomania, ale mnie dało do myślenia.

Najbardziej nie podobało mi się to, że muszę zaczynać każdy dzień od kawy i planować wyjścia z domu pod kątem tego, czy będę miała gdzie wstąpić na kawę (np. podczas wędrówki po górach nie było to takie proste).

Wystarczył jeden dzień.

Kiedy podjęłam decyzję o odstawieniu kawy, musiałam tylko znaleźć dzień, w którym mąż mógł się zająć dziećmi i domem, a ja mogłam się oddawać byciu umierającą i zirytowaną. Wystarczył jeden dzień. Żałuję, że nie zdecydowałam się na to wcześniej. Teraz mam więcej energii, a jednocześnie jestem spokojniejsza. Sporadycznie pozwalam sobie na bardzo słabą kawę z mlekiem sojowym, ryżowym albo migdałowym (alergia!), kiedy jestem niewyspana albo gorzej się czuję. Jednak do regularnego picia kawy nie zamierzam wracać.

Czytaj także: Olejki eteryczne na dobry sen. Jakie wybrać?


Co zamiast kawy?
– Szklanka wody z sokiem z połowy cytryny. Cytryna działa orzeźwiająco i pobudza do pracy układ trawienny. Przy okazji zawiera sporo witaminy C i – paradoksalnie – odkwasza organizm.

– Zamienniki. Wiele osób lubi kawę nie z powodu jej działania czy smaku, tylko ze względu na rytuał, który towarzyszy jej piciu. Kilkanaście procent populacji w ogóle nie zauważa u siebie pobudzającego działania kofeiny. Może więc wystarczy sam rytuał? A do tego ładna filiżanka i miłe towarzystwo? Kawę naturalną można zamienić na zbożową (np. z cykorii, jęczmienia, żyta albo orkiszu) albo słabą herbatę. Skuteczność placebo, czyli neutralnej substancji, którą pacjent uważa za lekarstwo, wynosi aż 60%. Może zamienniki kawy też mogą tak działać?

– Trochę ruchu. Jeśli brakuje Ci energii, wybierz się na spacer albo pogimnastykuj się przez chwilę. Czasem wystarczy stanąć przy otwartym oknie i zrobić kilka głębokich wdechów.

...

Czy srodki pobudzajace moga uspokoic? Najwyzej zamroczyc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133562
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 12:36, 07 Lut 2018    Temat postu:

Media społecznościowe doprowadzają cię na skraj depresji? Nie jesteś sam
Byli pracownicy Google’a i Facebooka zawalczą z negatywnymi konsekwencjami uzależnienia od tych dwóch serwisów.
05.02.2018
REDAKCJA
facebook google center for humane technology
Trzymajcie się mocno – smartfony i media społecznościowe nie zawsze wychodzą społeczeństwu na zdrowie. Nie my odkryliśmy tę szokującą prawdę (choć mieliśmy pewne podejrzenia), a byli pracownicy Google’a i Facebooka, którzy postanowili naprawić to, co poszło nie tak w budowaniu zrębów cyfrowej rewolucji. Pamiętacie, jak Mark Zuckerberg postanowił naprawiać Facebooka? Oby tym razem efekty były mniej nieprzewidywalne.

Czytaj też: Facebook zabije nas wszystkich
Powołane do życia 4 lutego Center for Humane Technology zmierzy się m.in. z problemem uzależnienia od Facebooka i smartfona. Plan kampanii „Prawda o technologii”, stworzonej we współpracy z fundacją Common Sense Media zakłada dotarcie do uczniów 55 tyś. amerykańskich szkół i uświadomienie skali, z jaką serwisy takie jak Facebook wpływają m.in. na nasze zdrowie psychiczne.

Czytaj też: Jak algorytmy zwiększają nierówności?
Na liście twórców centrum znajdują się nazwiska m.in. Tristana Harrisa z Google’a, Sandy’ego Parakilasa (dawniej - operations manager Facebooka), Lynn Fox (Apple) czy Justina Rosensteina, twórcy przycisku „Like”.

Ten dream team zajmie się teraz problemem, za który pośrednio odpowiada. A problem istnieje i jest potwierdzony badaniami i ankietami - ponad połowa z użytkowników mediów społecznościowych uważa, że korzystanie z serwisów takich jak Instagram czy Facebook negatywnie wpływa na ich życie. Z drugiej strony, 55% badanych przyznaje, że brak dostępu do internetu powoduje w nich niepokój. W porównaniu z osobami niekorzystającymi z podobnych serwisów ryzyko depresji w przypadku użytkowników social media wzrasta trzykrotnie - powodem takiego stanu rzeczy jest m.in porównywanie się do innych użytkowników, internetowe prześladowania czy poczucie straty czasu.

...

Wszystko moze uzaleznic.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133562
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:20, 08 Lut 2018    Temat postu:

Grzeszne praktyki ze śmiertelnym skutkiem. Niemieccy lekarze alarmują
Strona główna > Wiadomości
Grzeszne praktyki ze śmiertelnym skutkiem. Niemieccy lekarze alarmują
#REWOLUCJA SEKSUALNA #MASTURBACJA #SEKS #ŚMIERĆ #SAMOGWAŁT #GRZECH #ONANIZM
Każdego roku w Niemczech z powodu masturbacji śmierć ponosi nawet sto osób. Ofiarami są głównie mężczyźni. Sięgając po samogwałt uśmiercają nie tylko duszę, ale i ciało.

Tragiczne dane na temat śmiertelnych skutków masturbacji ujawnił dr Harald Vos, jeden z brandenburskich lekarzy. Według jego danych, co roku z powodu stosowania „nietypowych technik” śmierć ponosi nawet sto osób, głównie mężczyzn.

Jak się okazało, najczęstszą przyczyną zgonu jest „nieostrożna asfiksja autoerotyczna”, czyli podduszanie się celem spotęgowania doznań. Kolejne badane przypadki wykazały, że śmierć następowała wskutek… stymulacji prądem. Jednak zakres wynaturzonych praktyk jest niestety dużo szerszy.

Zdaniem lekarza, wspomniana liczna zgonów może być niedoszacowana, bo rodziny ofiar najczęściej uważają, że to wstydliwa śmierć i zacierają dowody.


...

Leczcie ten ohydny nalog.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133562
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:50, 27 Lut 2018    Temat postu:

ADRIANA MUSIELAK 1
ARTYKUŁY strategie emitowania serialinetflixhulu
Tradycyjne emitowanie seriali zostało pierwszy raz zachwiane przez Netflix. Udostępnianie całego sezonu, zamiast tygodniowego wyczekiwania na nowy odcinek ulubionego serialu, dało początek określeniu binge-watching. Kompulsywne oglądanie nie jest nowością, jednak w ciągu ostatnich lat dzięki rosnącej popularności produkcji telewizyjnych, powstało oficjalne nazewnictwo, które mimowolnie od razu kojarzy się z Netflixem. Rodzi się w tym pytanie, czy sposób, w jaki stacje telewizyjne i serwisy streamingowe dodają swoje produkcje, ma wpływ na ich odbiór? Obecnie już nie tylko Netflix odchodzi od cotygodniowych premier epizodów, a inne serwisy streamingowe obrały równie ciekawe strategie.

Dawkowane dobro

Najbardziej znana, sprawdzona i tradycyjna metoda, której nadal trzymają się największe stacje typu HBO, FOX czy ABC, to emisja jednego odcinka w tygodniu. Sprawdza się między innymi, ponieważ bazuje na cliffhangerach, czyli pełnym emocji momencie, kiedy bohater mniej lub bardziej wisi na krawędzi. Metoda ta jest skuteczna, bo z tygodnia na tydzień czujemy się, jakby nas trzymano nad emocjonalną przepaścią, a między odcinkami mamy jeszcze zwiastuny do kolejnych epizodów i nakręcamy się bardziej. Cotygodniowe emisje będą trwać, dopóki będzie istniała telewizja w znaczeniu normalnego odbiornika telewizyjnego, bo podtrzymują ją przy życiu premiery odcinków i powtórki. Ta metoda oglądania zupełnie nie nadaje się dla tych niecierpliwych, którzy chcą obejrzeć wszystko na raz i móc obejrzeć sezon jako całość. Wychodzi przy tym też kolejna wada tej strategii, kiedy serial rozciąga się na kilka lub kilkanaście tygodni i poświęcamy mu tylko godzinę w ciągu tych siedmiu dni, a potem oglądamy coś innego – ciężej wtedy obiektywnie ocenić cały sezon. Robiąc maraton, od razu zauważamy, że w tym i w tym momencie coś poszło nie tak, było za nudno albo niespójnie, a przy seansie tylko jednego odcinka w tygodniu może nam to umknąć. Zauważamy, że dany odcinek jest przeciągnięty i nic się w nim nie działo, ale przez kilka dni mamy czas, żeby o tym zapomnieć i wrócić z podobnym entuzjazmem.

Jednak ta strategia jako jedyna nie przeciąga czasu oczekiwania na nowy sezon. W większości przypadków seriale mniej więcej w tym samym czasie dodają kolejne serie, więc kiedy przez pół roku trwa emisja epizodów, to trzeba tylko pół roku czekać na nowe. Odcinki raz w tygodniu też wypełniają nam harmonogram na tyle, że nie musimy ciągle szukać czegoś nowego, dogłębnie zanurzyć się w danym świecie i potem iść w następny, tylko możemy sobie tę przyjemność dawkować.

Jednak przy serialach bardzo popularnych, jak „Game of Thrones” czy „The Walking Dead” cotygodniowe odcinki wymuszają na nas oglądanie ich regularnie w obawie przed wszechobecnymi spojlerami, które tylko czekają, aż minie doba, żeby zepsuć nam seans.

Netflix, binge watching, Platforma streamingowa,

Przedawkowanie

Nie wiem jak wam, ale mnie myśl o świeżym, jeszcze ciepłym sezonie, który w całości czeka na mnie na Netflixie, zawsze kojarzy się ze szczytem relaksu. Do tego koc oraz popcorn i plany na weekend stworzyły się same, a ja będę później żałować, że obejrzałam wszystko na raz i przynajmniej rok muszę czekać na coś nowego. Dzięki Netflixowi rozpowszechniła się też moda na maratony serialowe ze znajomymi. Już nie umawia się tylko na nocny seans ze wszystkimi częściami „Fast and Furious”, ale też na binge-watching nowego sezonu „Narcos” czy „Orange Is The New Black”, co zawsze mnie cieszy, bo seriale też zasługują na maratony w dobrym towarzystwie. Jak już wspomniałam przy poprzedniej strategii, lepiej ocenia się serial, jak obejrzymy go w krótkim odstępie czasowym w postaci długiego filmu. Jeśli ktoś bardzo lubi ekstremalnie wciągnąć się w klimat i fabułę serialu, w ten sposób, że po prostu żyje daną produkcją, to binge-watching jest idealny, bo przez te kilka godzin ciągłego oglądania, nie mamy okazji ocknąć się z tego czaru i możemy doświadczyć tej rzeczywistości w pełni.

Problem pojawia się, kiedy musimy czekać niewyobrażalnie długo na nowy sezon. Netflix jest w tym momencie toksyczny, bo zaraz jak skończysz się oglądać jeden serial, od razu podrzuca ci drugi, a ty, szukając nagrody pocieszenia, wciągasz się w kolejny świat, i kolejny, i kolejny…

Ta strategia robi się szkodliwa, kiedy komuś brakuje samokontroli i „zapomina” pójść do pracy, albo na zajęcia, bo obiecywanie sobie całą noc „Jeszcze tylko jeden odcinek” skończyło się o siódmej rano.



Mocna dawka, a potem odstawienie

Nowa metoda na publikowanie od stacji Hulu jest co najmniej oryginalna, ale nie mogę się powstrzymać z myślą, że jest jednak całkiem skuteczna. Otóż ten serwis streamingowy od niedawna wdrożył w życie strategię dodawania przy premierze serialu trzech pierwszych odcinków, a potem w standardowy, cotygodniowy sposób resztę. Wydaje się to dziwne, ale jakby tak się nad tym zastanowić, ma to w sobie dużo sensu. W końcu wszędzie można się spotkać z opinią, że trzy odcinki wystarczą, żeby ocenić, czy serial się spodoba, czy nie.

Do tego taka ilość epizodów wystarczy, żeby nas na produkcję nakręcić, jeśli nam się spodoba na tyle, żeby do niej powrócić za tydzień i każdego kolejnego tygodnia. Jestem pod wrażeniem tej strategii, bo naprawdę w większości przypadków oszczędza mi czasu i w ciągu jednego dnia mogę stwierdzić, czy odłożę daną produkcję na półkę, czy będę niecierpliwie czekać na kolejny odcinek. Jednocześnie tak jak przy standardowej metodzie, skraca mi to oczekiwanie na następny sezon, ale jeśli pierwsze odcinki mi się spodobały, to jest już mniejsze prawdopodobieństwo, że stracę tygodnie życia na ciąg dalszy.

Przedsmak i długi odwyk

Przy Hulu wspomniałam o specyficzności metody, ale to Amazon jest królem dziwactw, jeśli chodzi o strategię. Najpierw wypuszcza piloty dla kilku serii, które być może ma w planach kontynuować i jeśli decyzja się utrzyma, to czasami nawet po roku dodaje resztę. O ile trzy odcinki w większości wystarczą, żeby ocenić serial, tak po samym pilocie praktycznie niemożliwe jest, aby zdecydować, czy produkcja będzie warta czekania tyle czasu, żeby oglądać ją dalej. Z plusów jednak zazwyczaj te piloty są ogólnodostępne, publikowane przez samego Amazona na Youtubie i właśnie to, jaką informację zwrotną dostaną od oglądających, decyduje czy serial dostanie dalszą kontynuację. Na każdy plus jest też minus, więc według mnie po roku mało kto będzie pamiętał, że był bardzo podekscytowany daną produkcją, żeby z takim samym zapałem do niej powrócić, skoro to był tylko jeden odcinek, który trzeba będzie i tak obejrzeć jeszcze raz dla przypomnienia.

Strategie emitowania seriali, netflix, hulu, streaming,

Różne, dziwne kombinacje

Strategią, która działa tylko w przypadku danego gatunku i odbiorców, jest emitowanie pojedynczych klipów na różnych mediach społecznościowych, które dopiero pod koniec tygodnia składają się w jeden odcinek emitowany w telewizji. Mam na myśli norweską stację NRK i ich najbardziej znaną produkcję „Skam”. Metoda, jak się okazuje, jest bardzo skuteczna wśród młodzieży, która dosłownie zamiera i zatrzymuje swoje życie, żeby zobaczyć nowy klip. Jednocześnie poprzez wstawianie pełnego odcinka ze wszystkimi fragmentami, dają możliwość na normalne oglądanie dla tych, którzy wolą zobaczyć taki epizod na spokojnie.

Adult Swim też czasami publikuje nowe odcinki trochę inaczej. Nie dotyczy to „Rick and Morty”, ale w przypadku „Hot Streets” dodają co tydzień po dwa odcinki, a nie jeden. Myślę, że taka strategia nie ma większego wpływu na odbiór i nie robi różnicy, ale warto o niej wspomnieć.

Niezależnie od strategii, sami tak naprawdę decydujemy, w jaki sposób najlepiej nam się ogląda. Nikt nie broni też mieszać metod. Można obejrzeć na raz cały sezon serialu emitowanego cotygodniowo, ale dopiero jak się skończy. Jak jest się jakiegoś rodzaju czarownicą samokontroli, to można sobie dawkować też serial, który jest w całości już wrzucony. Ważne, żeby czerpać z tego największą radość.

...

Seriale to tez nie jest spontaniczna tworczosc. Tez tam stosuja psychomanipulacje aby przyciagac. To samo w grach. Gdy jest kasa to chodzi tylko o nia!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133562
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 10:23, 02 Kwi 2018    Temat postu:

Wypija 30 puszek energetyków dziennie. Uzależnienie powoli niszczy jej organizm
Spożywa w ciągu dnia 3 tysiące kalorii. Równa się to dokładnie 200 łyżeczkom cukru. Brytyjka otwarcie przyznaje, że jest uzależniona. Mało kto zdaje sobie sprawę, jak energetyki wpływają na nasz organizm.
Historię 29-letniej Emmy Forrest opisali dziennikarze BBC. Brytyjka przyznaje, że napoje to dziś najważniejszy element jej diety. Emma je tylko jeden posiłek dziennie. Resztę "jadłospisu" stanowią już tylko energetyki. – Zaczęło się trzy i pół roku temu. Na początku wypijałam trzy, czasem sześć puszek napoju. Pamiętam dzień, w którym pierwszy raz kupiłam 20 energetyków i od razu je wypiłam. Skończyło się migreną – opowiedziała w programie Kaye Adams, brytyjskiej odpowiedniczki Ewy Drzyzgi. Do energetyków szybko dołączyły inne napoje gazowane i tak dziewczyna opiera swoją dietę tylko na słodzonych, niezdrowych napojach.
- Nie jem śniadania. Jedyny mój posiłek to ten około 15.00. Dzień temu zjadłam bagietkę i tyle. Ale nie czuję się głodna. Słodkie napoje rekompensują mi wszystko. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że wstaję rano i piję świeży sok owocowy. Naprawdę. Ale wiem, że to uzależnienie mnie wykończy, dlatego zgłosiłam się po pomoc – mówi kobieta.
bbc
Dietetyk Kawther Hasham wyjaśnia: - Poziom cukru w niektórych napojach energetycznych jest naprawdę wysoki. Konsekwencją picia ich, jest wzrost masy ciała. Co za tym idzie, zwiększa się ryzyko zachorowania na cukrzycę typu 2. Energetyki nie mają żadnej wartości odżywczej. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wielu witamin potrzebuje na co dzień nasz organizm. Tak ich nie otrzymuje w ogóle. Warto też zaznaczyć, że osoby spożywające tego typu napoje będą miały poważne problemy z uzębieniem.
Podkreśla też, że energetyki mają dużą zawartość kofeiny. Co to oznacza? Emma ma poważne problemy z zasypianiem. Organizm, by spalić kalorie, nie daje jej zasnąć. Na siłę próbuje pozbyć się dodatkowego "ładunku". Reakcję organizmu na napój energetyczny można porównać do wydobycia z siebie wszystkich sił w obliczu niebezpieczeństwa. I tym właśnie powinna być nasza kofeina w puszce: rozwiązaniem awaryjnym.
Duże ilości kofeiny i cukru zawarte w energy drinkach mają ogromny wpływ na rytm serca i ciśnienie krwi. I uzależniają.
Innym skutkiem ubocznym energetyków są choroby nerwowe, a nawet neurozy. Niektóre zawierają GLUCURONOLACTONE. Ten produkt chemiczny został stworzony w latach 60. przez Departament Obrony Stanów Zjednoczonych. Miał służyć żołnierzom w zwalczaniu stresu podczas wojny w Wietnamie. Działa jak halucynogenny narkotyk. Szybko się jednak okazało, że jest śmiertelną trucizną, wpływającą na pojawianie się migreny, guzów mózgu i chorób wątroby. Dlatego w armii został wycofany. Dziś jednak można go znaleźć w niektórych napojach energetycznych.
A producenci przekonują o wspaniałych właściwościach, które likwidują zmęczenie, poprawiają wydolność organizmu, a nawet sprawność seksualną. - To jedno wielkie kłamstwo! Sądzę, że wzorem innych krajów sprzedaż napojów energetyzujących powinna być regulowana także w Polsce - podkreśla prof. Mariusz Jędrzejko w rozmowie z WP.
- Napoje energetyzujące i kawa nie nawadniają organizmu, wręcz przeciwnie. Tymczasem właściwy bilans wodny wpływa na pracę naszego mózgu. Już 1 proc. utrata wody powoduje spadek sprawności mózgu o niemal 10 proc. – dodaje.

...

Od wszystkiego mozna sie uzaleznic wiec uwazajcie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133562
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 8:09, 14 Kwi 2018    Temat postu:

Efekty spożywania nawet małych ilości alkoholu są dużo gorsze, niż sądzono.

Najnowsza meta-analiza badań nt. konsumpcji alkoholu wykazała brak korzyści zdrowotnych z jego nawet umiarkowanej konsumpcji, poddaje również w wątpliwość wytyczne mówiące o tym, ze mężczyźni bezpiecznie mogą pić dwukrotnie więcej, niż kobiety. Dane zebrano na próbce 600,000 ludzi z 19 krajów.

...

Chyba waga ciala sie liczy? Mezczyzni nie sa dwa razy ciezsi. Oczywiscie jest grozny bo uzaleznia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133562
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 9:50, 25 Kwi 2018    Temat postu:

Zakupoholizm – czy przypadkiem nie dopadł również Ciebie?
Karolina Sarniewicz | 24/04/2018
ZAKUPOHOLIZM
Shutterstock
Udostępnij Komentuj
Kupowanie może wymknąć się spod kontroli dość nieoczekiwanie. Pojawia się niemożliwa do odparcia ochota na zakupy, chwilowe uczucie zaspokojenia i wstyd.

Zakupy są potrzebne – to truizm. Większość z nas robi je chętnie, bo spędzony na nich czas traktuje jako formę rozrywki, dzielonej z osobami, które lubi. Kupujemy produkty spożywcze, kosmetyki, ubrania, sprzęty, gadżety i prezenty. Rzeczy mniej lub bardziej potrzebne, bo nieraz zdarza się przecież, że idąc do sklepu z precyzyjną listą, wracamy z czymś, co spontanicznie wpadło nam w oko.

Sama przyjemność z zakupów nie jest zresztą niczym złym – bzdurą byłoby winić się za radość, jaką sprawia przyniesienie do domu czegoś pachnącego nowością. W którym jednak momencie ten niewinny proces zaspokajania podstawowych potrzeb staje się niebezpieczny? Gdzie leży granica pomiędzy kupowaniem zdrowym a niekontrolowanym i kompulsywnym?



Zakupowy nałóg
Nałóg rozwija się stopniowo. Najpierw zakupy są formą relaksu, odskoczni lub nagrody za wykonaną pracę. Potem kupowanie powoli wymyka się spod kontroli, bo wszelkie możliwe emocje zaczynasz rozładowywać poprzez zakupy, a związane z nimi poczucie przyjemności odczuwasz coraz krócej.

Czujesz się zaspokojony tylko przez chwilę, niedługo potem znów masz ochotę coś kupić. Idziesz do sklepu po jedną rzecz, a wracasz z kilkoma innymi, których nie planowałeś. Coraz częściej zauważasz w swoich zasobach braki, choć nie umiesz racjonalnie ich uzasadnić. Z tyłu głowy nosisz listę rzeczy, których potrzebujesz i mimo kupowania, ona wciąż rośnie. Masz z tego powodu poczucie winy, ale nie potrafisz tej listy ograniczyć.

Kupowanie staje się dla ciebie na tyle priorytetowe, że kiedy nie możesz znaleźć czegoś w sklepie, odczuwasz niepokój lub złość. Dla zakupów potrafisz się nawet zadłużyć. Swoje przyzwyczajenia zakupowe trzymasz jednak w tajemnicy. Wstydzisz się przyznać znajomym, ile kupujesz – często chowasz przed nimi nabytki i kłamiesz na temat ceny. Sam zresztą przestajesz już pamiętać, co kupiłeś. Często zapominasz nawet rozpakować zakupione rzeczy, bo już pędzisz po następne.

Czytaj także: Gdy zakupy stają się ucieczką od problemów… Kiedy grozi nam zakupoholizm?


Skąd u nas kompulsywne kupowanie?
Skłonność do kompulsywnych zakupów może cię też dotyczyć, jeśli należysz do jednej z tych grup:

– nie potrafisz się uwolnić od korzystania z wyprzedaży, kupujesz coś tylko dlatego, że jest przecenione

– poświęcasz dużo czasu na „chodzenie” po internecie i robienie wirtualnych zakupów

– jesteś kolekcjonerem, poświęcającym sporo na zakup kolejnego przedmiotu z jednej kategorii

– kupujesz wszystko, co znajdzie się w twoim zasięgu dla samego uczucia ekscytacji przy zakupie (próbujesz na siłę racjonalizować decyzję o zakupie)

Zakupoholizm to schorzenie tak samo podstępne jak inne uzależnienia i – wbrew stereotypom – dopada tak samo mężczyzn, jak i kobiety. One po prostu kupują częściej ubrania, kosmetyki czy biżuterię, oni – inwestują dużo drożej, bo na przykład w sprzęty elektroniczne. Nie należy go też bagatelizować. Jak każde uzależnienie potrafi odebrać radość z życia, utrudnić relacje, uniemożliwić realizację zdrowych, dalekosiężnych celów, odbiera kontrolę nad życiem w sferze zdrowotnej, finansowej, poznawczej, emocjonalnej i społecznej.

Jeśli czujesz, że problem faktycznie cię dotyczy i nie potrafisz samodzielnie się z nim uporać, możesz śmiało poprosić o pomoc terapeutę. Nie ma wprawdzie jeszcze specjalnych programów dedykowanych zakupoholikom, ale upora się z nim na pewno każdy terapeuta pracujący z uzależnieniami (uzależnienia doskonale rozbraja chociażby terapia behawioralno-poznawcza).

Czytaj także: Katoliczka na zakupach. Bliżej ci do zakupoholizmu czy… reżimu ubóstwa?


Jak radzić sobie z zakupoholizmem?
Pomocnych w samodzielnym wychodzeniu z nawyku kompulsywnych zakupów może być kilka rzeczy.

Warto rozpisać plan wydatków i ściśle się go trzymać. Na zakupy zabierać dokładnie wyliczoną kwotę pieniędzy (wyłącznie w gotówce), żeby nie mieć możliwości kupienia czegoś pod wpływem chwilowej ekscytacji. Do sklepu chodzić najlepiej wspólnie z kimś innym, bo jest szansa, że przy nim będziemy bardziej się kontrolować, i bezwzględnie unikać zakupów z osobami uzależnionymi od tego samego. Kiedy dopada silna ochota kupienia czegoś nowego, pomóc może uprawianie sportu czy rozwijanie innych pasji, odwracających od nałogu uwagę i rozładowujących emocje. W stanach silnego napięcia dobrze działają ćwiczenia relaksacyjne (np. trening mięśni Jackobsona).

Nie zawsze jednak taki samozwańczy odwyk przyniesie oczekiwany efekt. Terapia to zatem nie ostateczność, ale po prostu świetne rozwiązanie na drodze do wyzdrowienia. To dzięki niej dowiemy się, co pcha nas w kierunku kompulsywnych zakupów i jak destrukcyjne myśli zastąpić zdrowymi.

Czytaj także: Nerwica, stany lękowe – jak funkcjonować, kiedy nie dajesz rady?


Korzystałam z:

„Zakupoholizm” w: „Uzależnienie od czynności” Augustyniak A., [link widoczny dla zalogowanych]
Guerreschi C. „Nowe uzależnienia”, Salwator, Kraków 2006
Ogińska-Bulik N. „Uzależnienie od czynności”, Difin, Warszawa 2010
Lochner C, Stein DJ „Gender in obsessive-compulsive disorder and obsessive-compulsive spectrum disorders”, Archives of Womens Mental Health, 2006, t. 4, s. 19-26.

...

Rozne moga byc nalogi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133562
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:55, 29 Kwi 2018    Temat postu:

Dwie raty do upadku. Jak Polacy wpadają w długi
Joanna Operacz | 29/04/2018
BUDŻET DOMOWY
Shutterstock
Udostępnij Komentuj
Utrata pracy, nierozsądna pożyczka na nowy telewizor, niedokładnie przeczytana umowa kredytowa – i można wpaść w długi ponad nasze finansowe możliwości.

Krajowy Rejestr Długów BIG ogłosił niedawno alarmujące informacje na temat długów Polaków. Najbardziej zadłużone są osoby w średnim wieku 35-59 lat. Łącznie mają one do oddania prawie 30 miliardów złotych. Średnio zalegają z płatnościami na kwotę 21,9 tys. zł.



Pożyczka na spłatę pożyczki
Magda czasem ma problemy z dodzwonieniem się do siostry, bo Paulina co chwilę zmienia numery telefonów i niekiedy zapomina ją o tym powiadomić. Robi to wtedy, kiedy zaczyna do niej dzwonić kolejna firma, w której wzięła pożyczkę. Paulina i jej mąż mają ponad sto tysięcy długów. Z tego powodu mieszkają w wynajętym mieszkaniu, pracują na czarno i nie mają kont w banku.

Kilkanaście lat temu mąż Pauliny stracił pracę. Mieli wtedy małego synka. Paulina wcześniej pracowała dorywczo, więc miała tylko niewielki zasiłek. Wzięli ze znanej firmy pożyczkowej dwa tysiące złotych. Minęło kilka tygodni, zanim mąż znalazł nowe zajęcie, a później – kolejny miesiąc, zanim dostał wypłatę. Znowu pożyczyli dwa tysiące.

Kiedy po jakimś czasie zobaczyli, ile im urosło z tych czterech tysięcy, przerazili się. I wzięli pożyczkę na spłatę pożyczki. Jak się okazało – również na bandycki procent. Później zaczęli pożyczać nawet na większy telewizor i konsolę do gier.

„Oni naprawdę nie są takimi złymi ludźmi. Nie są nawet aż tak niemądrzy, jak mogłoby się wydawać. Trochę nie doczytali, trochę nie pomyśleli, trochę dali się omamić przedstawicielce handlowej. I lawina ruszyła. Teraz chyba już machnęli ręką na swoje finanse” – mówi Magda. Gdyby chcieli spłacić całe swoje zadłużenie w rozsądnym czasie i na rozsądnych warunkach, musieliby zarabiać około 20 tysięcy miesięcznie. Dla nich to kwota z kosmosu.



Polacy ostrożni w zaciąganiu kredytów?
„Wbrew pozorom, Polacy są dużo ostrożniejsi w zaciąganiu kredytów niż mieszkańcy Europy zachodniej” – zauważa Marek Bosak, dyrektor ds. komunikacji firmy Vivus Finance. „Wskaźnik DTI (depts to income – długi do dochodów), który pokazuje, jaką część swojego miesięcznego dochodu wydaje statystyczny mieszkaniec kraju na spłatę rat, jest u nas jednym z niższych. Na szczęście”.

Trzeba też uwzględnić to, że w ostatnich latach w Polsce mocno poszły w górę płace. Za nimi poszedł wzrost konsumpcji i kwotowy wzrost kredytów, także kredytów hipotecznych.



Dwie raty do upadku
Ale to oczywiście nie znaczy, że Polacy nie mają problemów z długami. „Ktoś powiedział, że klasę średnią w Polsce dzielą od bezdomności dwie niespłacone raty kredytu hipotecznego” – zauważa Marek Bosak.

„Kiedy w Niemczech był kryzys, ludzie sprzedawali akcje albo nieruchomości. A Polsce mamy dom na kredyt, auto w leasingu i pracę w zagranicznej korporacji. Jeśli korporacja postanowi przenieść się do innego kraju i „frankowicz” straci pracę, zaczyna czasem mieć bardzo poważne problemy. I nie dostanie – jak na przykład pracownik tej samej korporacji we Francji – odprawy na 24 miesiące, tylko na trzy” – mówi Marek Bosak.

W Polsce nie ma tego, co nazywamy akumulacją kapitału, czyli „starych” majątków. Bardzo daje nam się we znaki zwłaszcza brak mieszkań, który jest jeszcze spadkiem po PRL.



Pożyczki na bardzo wysoki procent
Kolejny problem to działanie takich firm jak ta, w której zapożyczyła się rodzina Pauliny. Udzielają one pożyczek na bardzo wysoki procent, wykorzystując naiwność ludzi, którzy się znaleźli w trudnej sytuacji. Zdaniem Bosaka, ten problem jednak w dużej mierze rozwiązało 500+. Nieuczciwe firmy pożyczkowe mają duże spadki przychodów, a nawet kilka z nich się zamknęło.

Czasem też jesteśmy sami sobie winni. „W raporcie jednej z agend ONZ na temat świadomości finansowej obywateli Polska zajęła pierwsze miejsce w bardzo ciekawej kategorii – różnicy między deklarowanym a faktycznym poziomem wiedzy ekonomicznej. Za nami jest jakiś kraj afrykański” – podaje Bosak.

60% Polaków deklaruje, że ma wystarczającą wiedzę ekonomiczną, żeby odpowiedzialnie podejmować decyzje, ale po rozwiązaniu prostego testu ekonomicznego okazuje się, że tę wiedzę ma faktycznie 20%. Niestety, wiele osób uważa też, że nie musi czytać umów.

...

To tez nalog.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133562
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 9:38, 06 Maj 2018    Temat postu:

Psychoterapeuta, który sam odbił się od narkotykowego dna. Historia Roberta Rutkowskiego
Katarzyna Szkarpetowska | 05/05/2018
ROBERT RUTKOWSKI
EAST NEWS
Udostępnij Komentuj 0
Zdarzało mu się wylądować na głodzie, w środku nocy, na Dworcu Centralnym i prosić o pieniądze na narkotyki. Dziś Robert Rutkowski, ekspert w dziedzinie psychoterapii, pomaga innym.

Robert Rutkowski jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych psychoterapeutów w kraju. Zapraszany do programów telewizyjnych jako ekspert w dziedzinie psychoterapii i rozwoju osobistego. Autor bestsellerowych książek „Pułapki przyjemności” i „Oswoić narkomana” (napisanych w duecie z Ireną A. Stanisławską).

Rozmowy z pacjentami zawsze zaczyna od słowa „dziękuję” (to z jednej strony niewiele, a z drugiej bardzo dużo).

Dziękuję pacjentowi za zaufanie, że zdecydował się obcemu facetowi powierzyć kawałek siebie – i to tę część, która boli – a dopiero później pytam, z jakim problemem przychodzi
– mówi Robert Rutkowski.

Robert Rutkowski: Bardzo doskwierało mi życie
Jako młody chłopak sięgnął po narkotyki. Miał wtedy osiemnaście lat. Nie była to marihuana czy LSD, ale heroina – jeden z najmocniejszych i najszybciej uzależniających narkotyków. Wziął z bezsilności. Z poczucia przytłaczającego niepokoju i wewnętrznej niezgody.

Bardzo doskwierało mi życie. Brakowało mi bezwarunkowej akceptacji mojego ojca, który nie umiał okazać, że jestem dla niego ważny. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego skoro jestem owocem miłości, moja matka i mój ojciec tak się nienawidzą. Żyłem w ciągłym napięciu, między jedną awanturą a drugą
– wspomina.

Narkotyki napięcie redukowały. Czyniły życie znośniejszym. Nie można było nie brać. To znaczy można, ale organizm „domagał się” ich. I to w coraz większych dawkach. Nie do zniesienia stawał się głód psychiczny i fizyczny, obydwa objawiające się potwornym bólem. Najpierw brał, żeby czuć się wyjątkowo; potem brał po to, żeby czuć się normalnie (jeśli w przypadku uzależnienia o normalności można w ogóle mówić).

W głowie tłukła mi się myśl, że muszę coś z tym zrobić, że muszę sobie poprawić nastrój, bo przecież chcę się czuć normalnie. Marzeniem już nie była chęć mistycznego odlotu, tylko pragnienie zwykłej, szarej normalności
– opowiada w książce „Oswoić narkomana”.

Czytaj także: Czy Bóg może mieć depresję? Wszechmogący na kanapie… u psychoterapeuty
Na głodzie, w środku nocy, na Dworcu Centralnym
W tamtym czasie nosił maski. Jego bliscy podejrzewali, że bierze, jednak pewności nie mieli – wyprowadzał ich skrupulatnie w pole, manewrował. Dziś sam zastanawia się, jak udawało mu się tak długo oszukiwać bliskich. „Gdy mówię o tym teraz, z perspektywy trzydziestu paru lat, mam wrażenie, jakbym opowiadał historię obcego człowieka” – przyznaje.

Zdarzało mu się wylądować na głodzie, w środku nocy, na Dworcu Centralnym i prosić o pieniądze na narkotyki, mówiąc, że to na bilet. Zdarzało mu się płukać brudną, zakrwawioną strzykawkę w zardzewiałym hydrancie. Zdarzało mu się ukraść rodzicom pieniądze, a nawet wynieść z domu zbierane przez dziesięciolecia książki. To ostatnie szczególnie leży mu na sercu:

Do tej pory nie potrafię się z tym pogodzić, więc gdy wchodzę do antykwariatu, zostawiam po kilkaset złotych. Jest to dla mnie miejsce, w którym tak naprawdę powinienem uklęknąć i przeprosić za swoje grzechy, bo przez wiele lat, gdy jechałem po towar, najpierw sprzedawałem książki.
Czytaj także: Jesteś głodny szczęścia? Regina Brett podpowiada, co Cię nasyci [wywiad]


Rutkowski: Nie mam poczucia misji, ale jeśli komuś pomogę…
Odtruwał się kilkadziesiąt razy. Szukał czegoś, co trzymałoby go w pionie. Co byłoby motywacją, żeby nie ćpać. Dziś twierdzi, że w procesie wychodzenia z uzależnienia ważną rolę odgrywa budowanie zdrowego poczucia własnej wartości. I że „kryzys wiary, który się przytrafia wszystkim wierzącym, może być śmiertelnym zagrożeniem dla uzależnionego, jeśli zamieniamy narkotyki na religię bez etapu budowania miłości własnej”.

Co jeszcze odgrywa kluczową rolę w wychodzeniu z uzależnienia – nie tylko od narkotyków, ale też każdego innego – uzależnienia od alkoholu, od seksu, od nikotyny, internetu? POKORA.

Jeżeli ktoś mówi mi: „Ten problem mam już przepracowany!”, zawsze go stopuję: „Włącz pokorę!”. Pozamykane drzwi wcale takie być nie muszą. Mogą być nieszczelne
– uważa Rutkowski.

Narkotyki, ciągi alkoholowe, odbijanie na bagna… Od tamtych wydarzeń minęło ponad trzydzieści lat. Mógłby do nich nie wracać – tym bardziej, że dziś jest wziętym, szanowanym psychoterapeutą. Ale spisał je z nadzieją, że komuś pomogą. Być może nawet uratują życie:

Nie mam poczucia misji, żeby ratować całą ludzkość, jednak jeśli choć jeden człowiek zmieni się dzięki mojej historii, to warto. Mnie też kiedyś pomogła czyjaś historia, dzięki której zrozumiałem i poczułem, że zmiana jest możliwa.
Czytaj także: Dziennik umierania, który pokazuje… jak żyć
*Wypowiedzi Roberta Rutkowskiego pochodzą z książki „Oswoić narkomana” (R. Rutkowski, I.A. Stanisławska, wyd. MUZA SA, 2018)

...

Zawsze lepiej sie mowi gdy sie przezyje. Nie od dzis wiemy ze narkomanowi pomoze drugi narkoman ktory wyszedl z nalogu a nie super profesor ktory napisal o tym 100 ksiazek ale nigdy tego nie przezyl...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133562
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 8:00, 11 Maj 2018    Temat postu:

Zamień złe nawyki na nowe, dobre przyzwyczajenia
Javier Fiz Pérez | 11/05/2018
BITING NAILS
Shutterstock
Udostępnij 0 Komentuj 0
Jeśli określisz mechanizmy i rekompensaty związane z nawykiem, możesz zmienić przyzwyczajenia. Jest to możliwe w większości przypadków. Jednak przy niektórych nawykach potrzebny jest jeszcze inny czynnik – wiara w sens i zwycięstwo.

Złota reguła zmiany
Gdy ustalamy cel zmiany naszego nawyku, istnieje złota reguła, którą wielu naukowców określa jako jedno z najskuteczniejszych narzędzi zmiany.

Oto ta reguła: jeśli zidentyfikujemy sygnał poprzedzający przyzwyczajenie, które pragniemy zmienić, a także rekompensatę, jakiej dostarcza nam to przyzwyczajenie, możemy nauczyć się odnajdywać inne przyzwyczajenie, dzięki któremu osiągniemy tę samą rekompensatę i w ten sposób zmienimy nasz nawyk. Niemal wszystkie zachowania można przemienić, jeśli problem i rekompensata będą nieustannie te same.

Ta złota reguła sprawdziła się przy leczeniu z alkoholizmu, otyłości, zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych i setek innych destrukcyjnych zachowań; zrozumienie tego mechanizmu może pomóc w zmianie starych nawyków.



Terapia odwracania nawyków
Pytanie siebie, jakie okoliczności uruchamiają nawyk – na co wskazuje nasza rutyna – nazywa się treningiem uświadamiającym i stanowi pierwszy krok procesu zwanego terapią odwracania nawyków. Jest możliwe, że na początku możemy nie znać motywów, które doprowadzają nas do jakiegoś złego nawyku, jednak jeśli będziemy szukać, to najprawdopodobniej je odkryjemy.

Terapia działa mniej więcej w ten sposób: zastanawiamy się, w jakich typowych sytuacjach pojawia się nawyk, następnie określamy, co czujemy po zastosowaniu takiego nawykowego zachowania.

Na przykład, nasz nawyk palenia lub podjadania może nam dostarczać fizycznego wrażenia stymulacji czy dopływu energii. Wówczas, gdy pojawia się problem i odkrywamy, jaką rekompensatę otrzymaliśmy od naszego złego nawyku, musimy wypracować konkurencyjną odpowiedź, aby zastąpić przyzwyczajenia (na przykład krótki szybki spacer). Możemy notować okoliczności, w jakich w ciągu całego dnia problem się pojawia i za każdym razem zastępować konkurencyjną odpowiedzią nawyk, który staramy się zwalczyć.

Techniki oferowane przez psychologię a skierowane na odwrócenie nawyku wskazują na jedną z fundamentalnych zasad nawyku: wielokrotnie nie rozumiemy pragnień leżących u podstaw naszych zachowań, gdyż nie zatrzymujemy się, aby je zaobserwować.



Trudna zmiana
Chociaż z łatwością możemy opisać proces zmiany nawyku, nie znaczy to, że łatwo tego dokonać. Może nam się wydawać, iż nawyk palenia, alkoholizmu, nadmiernego objadania się czy inny głęboko w nas zakorzeniony można zmienić bez większych wysiłków, jednak prawdziwa przemiana wymaga zarówno zrozumienia pragnień, które prowadzą do takich zachowań, jak i ciężkiej pracy. Zmiana każdego nawyku wymaga determinacji.



Wiara w sens i zwycięstwo
Jeśli określisz mechanizmy i rekompensaty związane z nawykiem, możesz zmienić przyzwyczajenia. Jest to możliwe w większości przypadków. Jednak przy niektórych nawykach potrzebny jest jeszcze inny czynnik – wiara w sens i zwycięstwo.

Na przykład, w przypadku alkoholików, nawet jeśli zaproponujemy im lepsze nawyki, taka zmiana nie uleczy przyczyny, która doprowadza ich do picia. Przyjdzie taki moment, zły dzień i żadna nowa rutyna nie sprawi, by wszystko wydało się pozytywne. Sytuacja może się zmienić, jeśli taka osoba uwierzy, że jest w stanie stawić czoła stresowi bez uciekania w alkohol.

Podsumowując: aby na trwałe zmienić nawyki, musimy być przekonani, że taka zmiana jest możliwa. To przekonanie znacząco zwiększa potencjał sukcesu. Pamiętajmy, że przecież nasze życie zależy od nas, to my podejmujemy decyzje i to my trzymamy stery.

..

Moga one stac sie nalogami. Stad trzeba uwazac. Niszcza dusze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133562
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:45, 15 Maj 2018    Temat postu:

Ukradł puszkę z datkami, z pieniędzmi pobiegł do salonu gier

Hazard potrafi być wyjątkowo silnym nałogiem - przekonał się o tym 31-latek z Gdańska, który, aby grać na automatach i "odkuć się" ukradł puszkę, do której zbierane były datki na bezdomnych

...

Nalog to nalog...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133562
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:15, 28 Maj 2018    Temat postu:

Czy e-papieros to bezpieczna alternatywa palenia?
Katarzyna Wyszyńska | 28/05/2018
ELEKTRONICZYNY PAPIEROS
Shutterstock
Udostępnij Komentuj
Promowane jako nowoczesny i bezpieczny sposób na walkę z nałogiem e-papierosy wzbudzają spore zainteresowanie. Czy słusznie?

To, że papierosy szkodzą zdrowiu i odpowiadają za całą rzeszę chorób i zgonów, jest powszechnie znanym faktem. Przynajmniej w teorii. Praktyka pokazuje, że od 10 już lat liczba palaczy w Polsce pozostaje na stałym poziomie 30% ogółu dorosłej populacji. To prawie jedna trzecia społeczeństwa!

Nie jest więc bezzasadnym wniosek, że dotychczasowe sposoby walki z nałogiem (nikotynowa terapia zastępcza, promocja zdrowego trybu życia, regulacje prawne rynku tytoniowego) nie są wystarczające. Promowane jako nowoczesny i bezpieczny sposób na walkę z nałogiem e-papierosy wzbudzają spore zainteresowanie. Czy słusznie?



„Inhalator” nikotyny
Nieco myląca, potoczna nazwa e-papieros/papieros elektroniczny sugeruje, jakoby był on dalekim, nowoczesnym krewnym tradycyjnego peta, jednak w rzeczywistości więcej je dzieli, niż łączy. Co prawda, sposób ich użytkowania jest podobny oraz oba zawierają nikotynę (jednak w innej dawce i postaci). Tu jednak podobieństwa się właściwie kończą.

Podstawową różnicą jest proces, jaki w nich zachodzi. E-papieros jest w istocie elektronicznym urządzeniem dozującym nikotynę, a jego działanie polega na generowaniu aerozolu. W temp. 200-250 stopni odparowuje on roztwór glikolu propylenowego lub gliceryny, lub ich mieszanin zawierających nikotynę (taką, jak podczas nikotynowej terapii zastępczej) oraz związki aromatyzujące. Jeśli więc szukać jakiejś analogii, to bliżej mu do inhalatora.

To oznacza, że – w odróżnieniu od papierosa konwencjonalnego – nie zachodzi tu tak bardzo szkodliwy proces spalania, który to właśnie odpowiada za pojawienie się w dymie tytoniowym około 6000 związków chemicznych. Dla porównania, aerozol z elektronicznego „inhalatora” naraża e-palacza na kontakt wziewny z kilkoma, maksymalnie kilkunastoma związkami chemicznymi, w zależności od wybranego dodatku smakowo-zapachowego.



E-papieros a ryzyko nowotworu
Największym strachem, który kojarzymy z paczką papierosów, jest oczywiście rak. Profesor Michael Russel, znawca tematyki uzależnienia od nikotyny, powiedział, że „ludzie palą dla nikotyny, ale umierają od substancji smolistych”, bo to jest główny sprawca nowotworzenia u palaczy.

Analizując skład dymu tytoniowego, FDA (Amerykańska Agencja Żywności i Leków) uznała aż 93 substancje za szkodliwe lub potencjalnie szkodliwe. Spośród nich International Agency of Research on Cancer określiła w sumie 52 związki o udowodnionym, potencjalnym lub przypuszczalnym potencjale rakotwórczym.

Dane dla aerozolu z elektronicznego dozownika wypadają miażdżąco korzystniej – spośród 93 substancji szkodliwych z listy FDA, wykryto tylko 5 (acetaldehyd, aceton, akroleina, formaldehyd, nikotyna), z czego 1 związek ma udowodniony potencjał rakotwórczy (w ilości 9 razy mniejszej niż w dymie tytoniowym), a drugi ma potencjał przypuszczalny.

Wyjątkowo korzystny jest całkowity brak wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych (główny składnik rakotwórczych substancji smolistych dymu tytoniowego) oraz metali ciężkich, w tym rakotwórczego kadmu (obecnego w dymie papierosowym w największej ilości z metali ciężkich).

Ogólne ryzyko nowotworzenia próbuje się oszacować, oceniając biomarkery narażenia na substancje rakotwórcze. Na ich podstawie dowiedziono istotne zmniejszenie ryzyka zachorowania na raka po przejściu z palenia tradycyjnego na elektroniczny dozownik.



Najlepiej nie palić w ogóle
Trzeba jednak podkreślić, że wciąż mówimy tu o wyborze między „mniejszym złem”. Na ostateczną ocenę e-papierosów i skutków e-palenia jest za wcześnie. Nie ma odpowiednio dużych badań na populacji użytkującej urządzenie przez wystarczający czas, więc nie można stwierdzić, iż są one całkowicie bezpieczne dla zdrowia.

Dlatego niezmiennie najlepszą możliwą opcją jest całkowite zerwanie z jakimkolwiek nałogiem. Jeśli jednak próby rzucenia palenia wyrobów tytoniowych są nieudane mimo nikotynowej terapii zastępczej lub adekwatnej farmakoterapii, zasadnym jest przejście z tradycyjnego papierosa na elektroniczny.

Korzystałam z raportu profesora Andrzeja Sobczaka

...

Wazne zagadnienie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133562
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:55, 17 Cze 2018    Temat postu:

Dzieci na głodzie. Jak je uchronić przed uzależnieniem od cukru?
Marta Brzezińska-Waleszczyk | 16/06/2018
SŁODYCZE
Patrick Fore/Unsplash | CC0
Udostępnij 98
Nadpobudliwość psychoruchowa. Upośledzone wchłanianie wapnia, magnezu, co oddziałuje negatywnie na układ nerwowy. Słaba koncentracja. Psycholog kliniczny wylicza efekty faszerowania dzieci cukrem.

Po zjedzeniu batonika dzieci są spokojniejsze, organizm trawi, ale tylko przez chwilę. Potem robią się rozdrażnione, głodne i… potrzebują kolejnej dawki cukru.

Małgorzata Pęska-Salawa – psycholog kliniczny, od 30 lat wykorzystując autorskie metody pomaga ludziom, głównie dzieciom. W swoich terapiach bardzo często zaczyna od zmiany diety. Aletei opowiada o nieświadomości rodziców, przekarmianiu dzieci cukrem oraz udziela cennych wskazówek.



Marta Brzezińska-Waleszczyk: Czy rodzice są świadomi, ile cukru dziennie dają dzieciom?

Małgorzata Pęska-Salawa: Kiedyś zupełnie nie, dziś jest już lepiej, rodzice częściej czytają etykietki. To zalecam wszystkim moim pacjentom – czytajcie, zanim zjecie. Ważne jest rozróżnianie – np. gorszy od cukru jest syrop glukozowo-fruktozowy. Ale nadal ta świadomość jest mała.

Dlaczego rodzice bezrefleksyjnie podają dzieciom… soczki, wodę smakową, jogurciki? Nie czytają etykiet? Przecież mają dostęp do wiedzy, artykułów, książek?

Etykiety i opakowania są robione pod dzieci. Trzeba nerwów ze stali, by wytrwać w sklepie płacz i bunt dziecka, które domaga się batonika. Do tego dochodzi reklama wabiąca dzieci. A poza tym wszystkim, słodki smak koi, daje poczucie bezpieczeństwa. Kiedy dziecku coś się dzieje, dorosły odruchowo proponuje słodycz, która ukoi. Zdenerwowany, zestresowany człowiek zamienia się w odkurzacz czekolady. To normalne, zdarza się, ale trzeba być świadomym, co (i jak często) się wciąga. Mamy zapotrzebowanie na różne smaki, w tym słodki. Warto jednak zaspokajać je czymś lepszym jakościowo niż ciastko.



Dziecko nafaszerowane cukrem? Jak po narkotyku
Skutki faszerowania dzieci cukrem?

Nadpobudliwość psychoruchowa. Cukier upośledza wchłanianie wapnia, magnezu, to oddziałuje negatywnie na układ nerwowy. Słaba koncentracja. Cukier jest traktowany przez organizm jako coś do zwalczenia, więc ten się mobilizuje i nie ma siły na pozostałe funkcje. Podnosi się insulina, organizm chce ją zbić. Po zjedzeniu batonika dzieci są spokojniejsze, organizm trawi, ale tylko przez chwilę. Potem robią się rozdrażnione, głodne i… potrzebują kolejnej dawki.

Zapętlone koło, którego efektem jest m.in. otyłość (polskie dzieci przodują w rankingach), ale nie tylko. Organizator Wypraw Małych Traperów pisze o dzieciach „naćpanych” cukrem, na głodzie narkotykowym. Mocne słowa – nie zbyt mocne?

To nie jest przesada. Moi pacjenci, uświadomieni i odstawieni od cukru, zmieniają się diametralnie. Rozdrażnienie mija. Ale cukier jest jak narkotyk, więc potrzeba konkretnego odwyku.

Na badania o uzależnieniu od cukru i nadpobudliwości szybko można znaleźć inne, które dowodzą, że to mit. Słowo przeciw słowu.

Kiedyś do Gandhiego przyszła kobieta z prośbą, by coś zrobił z jej synem, który pochłaniał ogromne ilości cukru. Gandhi odpowiedział: Nie mogę ci pomóc, przyjdź za tydzień. Przyszła za tydzień z tą samą prośbą i usłyszała: Nie jadłem tydzień cukru, teraz mogę powiedzieć twojemu synowi, jakie są tego korzyści.



Jak uchronić siebie (i dziecko) przed cukrowym nałogiem?
Można siebie (i dziecko) uchronić przed cukrowym uzależnieniem?

Trzeba spróbować, nie ma innego wyjścia. Ja też nie jestem cyborgiem, zdarza mi się sięgać po słodkości. Zdarzają się gorsze dni, ale lepiej mieć pod ręką wartościowszy produkt: dobrej jakości czekoladę, własny wypiek. Człowiek jest wzrokowcem, więc na różnego rodzaju przyjęciach sięga po słodkości. Jemy oczami, dlatego warto zadbać o jakość tego, co na talerzu.

Wiedza o szkodliwości cukru jest coraz dostępniejsza (książki, filmy dokumentalne, raporty z badań), a mimo to, wciąż mówienie o tym spotyka się z… pewną formą agresji. Rodzice, którzy dają dzieciom słodycze odbierają to jako atak. Koronne argumenty – nieważne, co na talerzu, ważniejsza relacja i drugi: odbieranie dzieciństwa.

Słucham tych argumentów do końca. Ludziom trzeba pozwolić powiedzieć wszystko. Potem trzeba im zaproponować układ, który – jak wynika z mojego doświadczenia – świetnie się sprawdził.

Co to za tajemny sposób?

Dzieci otrzymują skrzyneczki, do których przez cały tydzień odkładają słodkości, które np. od kogoś dostaną. Rodzice też powinni w tym uczestniczyć. Skrzyneczki są otwierane w umówionym dniu tygodnia, np. w sobotę na 2 godziny. W tym czasie dzieci mogą pożreć całą zawartość skrzynki. Najpewniej potem poczują się niezbyt dobrze, same to zobaczą, że są rozdrażnione. Wiem, że to może kontrowersyjne, ale to dobrze, o to chodzi. Po jakimś czasie dzieci przekonają się, że taka dawka słodkości nie jest im potrzebna.

Jak nawyki z dzieciństwa skutkują w dorosłym życiu? Naćpane cukrem dziecko wyrasta na uzależnionego od słodyczy dorosłego?

Jeśli ma dobrego partnera, bliską osobę, która prowadzi zdrowy styl życia, jest szansa, żeby jego nawyki się zmieniły. Trzeba jednak uważać, by przy większym kryzysie nie wejść w stare kapcie. Ludzie zmieniają nawyki po różnych doświadczeniach. Kiedy moje dzieci zaczęły chorować, wyrzuciłam z domu biały cukier, mąkę, ryż. Efekty były błyskawiczne. Dziś moje dorosłe dzieci mają dobre nawyki. Każdemu potrzebne jest wsparcie, bo upadamy.



Wyrzucić całkiem cukier czy…?
Jest złoty środek? Nie chodzi o to, by wpaść w paranoję – kosteczka czekolady raz na jakiś czas nie wpędzi do grobu. Jak zachować umiar? Czym się kierować?

Złoty środek to sposób na życie. Wszelka ortodoksja może odbić się w drugą stronę. Ciągle węsząc, co jest na talerzu, unikając spotkań towarzyskich przy stole (bo a nuż, będzie złe jedzenie), można wpaść w paranoję. Od czasu do czasu można sobie pofolgować, sprawdzając jedynie, jakie są możliwości, by „zgrzeszyć” jak najmniej. Lepiej zjeść kawałek ciasta na maśle i cukrze, niż na margarynie i syropie glukozowym. Jeśli na co dzień odżywiasz się zdrowo, kawałek ciasta nie zrobi krzywdy.

Rozumiem, że łatwo utrzymać dietę bez cukru, kiedy dziecko od początku pije wodę, a słodkości dostaje w porcji owoców, ale jak wprowadzić zmianę w diecie dzieci, które często jedzą lody, cukierki? To możliwe?

Jeśli się zmienia cały dom. Kiedy wprowadziłam rewolucję w żywieniu moich dzieci, wszyscy zmieniliśmy dietę. Nawet kiedy przychodzili goście, cukru i innych śmieci nie było. Szansa jest, ale trzeba trzymać się razem. Warto też nagradzać się za wysiłek. Poza tym trzeba wprowadzić zdrowe zamienniki, bo mamy naturalne zapotrzebowanie na słodki smak. Trzeba próbować, małymi krokami. Wybadać środowiska, w których są nasze dzieci. Zobaczyć, co jedzą w przedszkolu. Dziś to łatwiejsze, bo już nie potrzeba pieczątki od lekarza, że dziecko jest na diecie bezcukrowej. Trzeba uświadomić innych rodziców, kiedy organizujemy urodziny, że pewne produkty są tolerowane, a inne nie. Najtrudniejszy jest czas detoksu, potem jest lepiej. Można wtedy, dla pocieszenia, przygotować dziecku wszystko inne, co uwielbia – ulubioną zupę etc. Co więcej, trzeba pamiętać, że człowiek jest jednością: duch, ciało, psychika.

...

Dziecko zje kazda ilosc cukru tylko co potem? Pilnujmy!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133562
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:01, 19 Cze 2018    Temat postu:

Zostawił 6-letnią córkę w aucie z włączonym silnikiem, by zagrać na automatach.

Oświęcimscy policjanci zatrzymali 30-latka, który późnym wieczorem zostawił 6-letnią córkę w samochodzie z włączonym silnikiem, a sam poszedł grać na automatach. Jest podejrzany o narażenie dziecka na utratę zdrowia lub życia - podała policja.

...

To juz nalog.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133562
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 8:41, 09 Lip 2018    Temat postu:

Media społecznościowe celowo uzależniają użytkowników. "Są jak kokaina"
Karol Bogusz 08.07.2018 09:30
20

Facebook (www.flickr.com)

Zobacz zdjęcia (2)
Właściciele mediów społecznościowych celowo uzależniają użytkowników od swoich produktów w celu uzyskania korzyści finansowych - podaje BBC.
Były pracownik Mozilli i Jawbone Aza Raskin media społecznościowe porównuje do kokainy. - Za każdym obrazem w telefonie jest tysiąc inżynierów, którzy pracowali nad nim, próbując uczynić go maksymalnie wciągającym - wyjaśnia Aza Raskin.

Sam Raskin nie jest bez winy. W 2006 r. zaprojektował mechanizm nieskończonego przewijania (infinite scroll), które pozwala użytkownikom bez końca przesuwać palcem po treści strony bez klikania. Nowinka sprawiła, że użytkownicy korzystali ze swoich smartfonów znacznie dłużej niż to konieczne.

- Aby uzyskać kolejną rundę finansowania i podnieść cenę akcji, czas, jaki ludzie spędzają z aplikacją, musi się wydłużać - zauważa Raskin.

Były pracownik Facebooka Sandy Parakilas porównuje z kolei media społecznościowe do jednorękich bandytów. Konto na portalu zlikwidował po opuszczeniu firmy w 2012 roku. - Czułem się tak, jakbym rzucał papierosy - wspomina. Jego zdaniem w spółce ewidentnie była świadomość, że Facebook jest uzależniający.

Jednym z najbardziej przyciągających uwagę i uzależniających mechanizmów mediów społecznościowych są wszelkie polubienia, które mogą przyjmować postać znaku kciuka w górę, serca lub udostępnienia.

Leah Pearlman, współtwórca przycisku „Lubię to” na Facebooku opowiada, jak wpadła w pułapkę, którą sama zastawiła. Uzależniła się od portalu, ponieważ zaczęła opierać poczucie własnej wartości na liczbie „lajków”, jakie dostała. - Kiedy potrzebowałam akceptacji, szłam sprawdzić Facebooka - mówi.

Depresja, samotność, problemy psychiczne

Z analiz wynika, że aż 85 proc. nastolatków spędza w sieciach społecznościowych niemal trzy godziny dziennie. Badania wskazują, że istnieją powiązania między nadużywaniem mediów społecznościowych a depresją, samotnością i wieloma innymi problemami psychicznymi.

To wszystko sprawiło, że grupa osób, w tym byłych pracowników technologicznych gigantów, założyła ruch obywatelskiego sprzeciwu wobec szkodliwego modelu biznesowego mediów społecznościowych. Chcą walczyć z rosnącym uzależnieniem od mediów społecznościowych, zwłaszcza dzieci i młodzieży.

Wychodzą z prostego założenia: mamy ograniczone zasoby uwagi, dlatego nie sposób poświęcać jej na wszystko, co nas interesuje. Tymczasem media społecznościowe efektywnie ściągają uwagę swoich użytkowników, a to oznacza, że brakuje im czasu, który mogliby poświęcić na bardziej pożyteczne czynności.


..

Niekonczace sie strony nawiasem mowiac straszne bo trzeba czesto czekac az to sie wczyta a nie chcecie wszystkiego tylko jakis artykulik, automaty wyszukujace tematy dla was na podstawie historii przegladania itd. To wszystko robia na podstawie testow psychologicznych zeby was przykleic. Zanim znajdziecie co trzeba to czesto poleci godzina. I o czas jest wojna. Czas to pieniadz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133562
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 8:51, 16 Lip 2018    Temat postu:

E-papierosy z nikotyną szkodzą sercu tak samo, jak zwykłe papierosy
FARMAKOTERAPIA
Autor: PAP/ rynekaptek.pl 13-07-2018, 15:22
E-papierosy z nikotyną szkodzą sercu tak samo, jak zwykłe papierosyE-papierosy z nikotyną mogą być równie niebezpieczne dla zdrowia, jak papierosy (fot. archiwum)


wydrukuj artykuł prześlij dalej komentarze
Korzystanie z e-papierosów zawierających nikotynę znacząco i negatywnie wpływa na funkcje naczyniowe - wynika z nowego badania opublikowanego na łamach czasopisma „Vascular Medicine”.


Badanie to ujawniło, że osoby korzystające z e-papierosów z nikotyną doświadczają takiego samego, a nawet wyższego, przyspieszenia pulsu i pobudzenia sercowo-naczyniowego przez dłuższy czas po wypaleniu papierosa, co palacze "tradycyjni".

- Odkrycia mają znaczący wpływ na nasze rozumienie wpływu elektronicznych papierosów na długoterminowe ryzyko sercowo-naczyniowe - podkreślają autorzy pracy ze Szpitala Uniwersyteckiego Schleswig-Holstein w Lubece (Niemcy).

W ramach badania dr Klaas Frederik Franzen wraz ze współpracownikami monitorował aktywność pacjentów w czasie i po wypaleniu papierosa, e-papierosa z nikotyną lub e-papierosa bez nikotyny. Uczestnicy mieli palić przez 5 minut, a ich parametry sprawdzano w trakcie palenia oraz 2 godziny po.

Okazało się, że używanie e-papierosów z nikotyną oraz zwykłych papierosów miało równie wysoki i równie negatywny wpływ na parametry zdrowotne: mocno wpływało na ciśnienie krwi i tętno. Obwodowe skurczowe ciśnienie palaczy jednych i drugich produktów podnosiło się znacząco do 45 minut po wypaleniu e-papierosa i do 15 minut po wypaleniu tradycyjnego papierosa.

Częstość akcji serca również pozostawała podwyższona przez 45 minut dla e-papierosów z nikotyną, przy czym przez pierwszych 30 minut wzrost ten był wyższy niż 8 proc. Dla porównania: tradycyjne papierosy podnosiły tętno tylko przez 30 minut. E-papierosy beznikotynowe nie wpływały na wyżej wymienione parametry.

Dr Franzen stwierdza więc, że e-papierosy z nikotyną mogą być równie niebezpieczne dla zdrowia, jak papierosy. - Nasze badanie potwierdziło, że e-papierosy znacząco zwiększają parametry, które są związane z wyższym ryzykiem sercowo-naczyniowym. Tak samo, jak ma to miejsce w przypadku zwykłych papierosów - mówi.

...

To jest przeciez nalog.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133562
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 13:44, 25 Lip 2018    Temat postu:

26-letni mężczyzna włamał się do kościoła w Brzeźnie pod Sulęcinem. Uszkodził drewnianą kasetkę i ukradł z niej pieniądze z tacy. Gotówki potrzebował na alkohol i papierosy. Sprawca usłyszał już zarzut. Grozi mu kara do 10 lat pozbawienia wolności.

Włamał się do kościoła i ukradł Włamał się do kościoła i ukradł datki z tacy. Powód? Chciał alkohol i papierosy

...

Widzicie jak straszne sa nalogi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133562
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:48, 23 Sie 2018    Temat postu:

Wśród gejów stale rośnie liczba zakażeń HIV
107
wykop
Epidemia zakażeń wirusem HIV wśród gejów
#
# #
#
#
Swirek009 1 godz. temu
" Ci, którzy zwracają się o pomoc, często mówią, że mają problem z samokontrolą. Że wcale nie planują wyjścia do klubu i uprawiania przygodnego seksu, ale ostatecznie lądują z kimś w łóżku. Później tego żałują. Często występuje tu konflikt między sferą zachowań a sferą wyznawanych wartości. "
To wcale nie jest choroba ( ͡° ͜ʖ ͡°)
+29
MindOverLife 54 min. temu
@ Swirek009 : Cała prawda o LGBT, już sami zaczynają przyznawać, że nad tym nie panują, a nie ma komu leczyć bo inne chore osobniki nie pozwalają na to ¯\_(ツ)_/¯
+12
radziol88 53 min. temu
@ Swirek009 : jest taka choroba jak seksoholizm i objawia się niekontrolowaniem zachowań seksualnych. Wszelakich.
Masturbacja, pornografia, przygodny seks, ekshibicjonizm, ocieractwo i wiele innych.
+26
botpoziomu 43 min. temu
" jest taka choroba jak seksoholizm i objawia się niekontrolowaniem zachowań seksualnych. Wszelakich.
Masturbacja, pornografia, przygodny seks, ekshibicjonizm, ocieractwo i wiele innych. "
@ radziol88 : ale dotyczy tez homoseksualistów, to w jakim stopniu nie zostalo stwierdzone
+1
radziol88 38 min. temu
@ botpoziomu: oczywiście, że dotyczy i to w każdym wymienionym przeze mnie aspekcie.
Nawet sam homoseksualizm może być tak naprawdę tylko seksoholiczny jako element szukania silniejszych bodźców (co jest klasyczne dla wszelkich uzależnień).


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133562
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:09, 30 Sie 2018    Temat postu:

Katolicki rodzic zapytał papieża co powinno się mówić homoseksualnym dzieciom. Franciszek zarekomendował poszukanie pomocy psychiatrycznej.

Watykan koryguje radę papieża o Watykan koryguje radę papieża o pomocy psychiatrów dla homoseksualnych dzieci

..

Bardzo dobra rada im wczesniej tym dziecko ma wieksze szanse na unikniecie tragedii pozniej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133562
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:01, 19 Paź 2018    Temat postu:

JUSTYNA NOWICKA 2017-08-17 FacebookTwitterGoogle+ Wydrukuj ten tekst
Brzydziłam się sobą… czyli o seksoholizmie
4 MIN. ZAJMIE CI PRZECZYTANIE TEGO ARTYKUŁU.
Umawiamy się na rozmowę przez telefon. Mówi, że nie ma odwagi spotkać się z kimś twarzą w twarz i opowiedzieć swojej historii. Najpierw opowiada mi o swoje pracy, o tym, jak bardzo lubi jeździć nad morze i spacerować na plaży, że niedawno zaczęła uczyć się japońskiego i bardzo ją to pochłonęło. Opowiada o mężu i o synu. Jakby chciała przekonać mnie, że jest zwyczajną kobietą, żebym nie postrzegała jej przez pryzmat tematu, który mamy poruszyć. Jest kilka minut przed północą, kiedy zaczynamy o tym rozmawiać.

Boisz się rozmawiać o swoim uzależnieniu twarzą w twarz?

Tak. Wielu ludzi tego nie rozumie, jak można nie panować nad swoimi odruchami, nad swoim ciałem, nad tym, co się robi. Tak, boje się usłyszeć, że jestem „szmatą”, „puszczalską” i jeszcze kilka innych wyrazów, które jako kulturalna osoba przemilczę.

To tym bardziej dziękuję ci, że zdobyłaś się na odwagę, żeby porozmawiać ze mną.

Chcę to zrobić ze względu na te osoby, które być może, tak jak ja przez długi czas, czują się tak winne, przerażone i zapętlone, że nie widzą możliwości ruchu. I wtedy na przemian oszukują się, że to nic takiego, że przecież inni to dopiero przeginają z seksem, a potem wpadają w dół psychiczny, w przekonaniu, że nie ma z tego wyjścia. I nie ma nikogo, kto mógłby pomóc, bo nikomu nie można o tym powiedzieć.

A ty komuś powiedziałaś?

Na początek powiedziałam sama sobie (śmiech). A potem poszłam do księdza do konfesjonału, bo wiedziałam, że on nikomu nie może powiedzieć dalej, że jest tajemnica spowiedzi. I kiedy zobaczyłam, że on nie padł martwy, dlatego, że się dowiedział, to pomyślałam sobie, że może gdybym powiedziała na przykład psychologowi, to też nie padnie i może mógłby mi jakoś pomóc.

A było jakieś wydarzenie, które spowodowało, że poszłaś do spowiedzi, czy tak po prostu?

Wiesz, to był taki moment, w którym doszłam do wniosku, że tak się sobą brzydzę, że już dłużej nie dam rady. I albo życie albo śmierć. Przez wiele lat zdarzały się takie epizody, gdzie najpierw nakręcałam się filmami pornograficznymi, potem były chaty erotyczne, a potem spotkania w realu. Coraz bardziej ryzykowne i coraz bardziej brutalne. Z jednej strony mnie to ciągnęło do tego stopnia, że nie chciałam widzieć ryzyka i kosztów jakie ponoszę, a z drugiej, czasami kiedy opadał ten erotyczny haj wiedziałam, jak jestem samotna, pusta i upodlona. I to był moment, kiedy doszłam do ściany. I chyba dobrze zrobiłam, że w tej desperacji wybrałam konfesjonał a nie coś innego.

Czyli nie żałujesz?

Nie (śmiech). Chociaż czasami bywa naprawdę ciężko. Teraz już wiem, że za tym seksualnym napięciem stały i nadal jeszcze trochę stoją wcale nie seksualne emocje. Musiałam włożyć sporo pracy w to, by poukładać moje relacje z innymi. By pogodzić się z tym, że w dzieciństwie nie dostałam tyle bliskości ile potrzebowałam. Musiałam zrezygnować z czekania na to, że kiedy będę spełniać chore fantazje facetów, to dostanę czułość, opiekę, bliskość. Mam dobrego męża i syna, którego kocham ponad wszystko, ale muszę się zgodzić na to, że czasami będę czuła jakiś brak tego, czego nie otrzymałam zaraz na początku mojego życia. Nie muszę go zaraz zapełniać byle czym, ale spróbować wypełnić tym, co mam teraz, tą miłością i bliskością.

I tak po prostu zgadzasz się na to cierpienie, na te braki?

Oczywiście, że czasami się buntuję. Ale wiem, że nie muszę być w tym sama i to mi daje siłę. Wiesz, myślałam, że za doświadczeniami coraz bardziej intensywnego i pełnego bólu seksu ukryję ten ból, który odczuwałam najbardziej. Tego, że chciałam być kochana. Ale w czasie którejś rozmowy terapeutka uświadomiła mi, tak zupełnie bez znieczulenia i wprost, że mało tego, że w ten sposób nie zapełnię pustki, to całkiem prawdopodobne, że mnie to zabije. I to dosłownie. Że kiedyś trafię na faceta, który do pobudzenia seksualnego będzie używał takiej przemocy, że będzie chciał zabić i niewykluczone, że to zrobi. To mną wstrząsnęło. I uświadomiłam sobie, że nie chcę umrzeć. Chcę żyć. I to był moment, kiedy tak naprawdę zdecydowałam, że chcę to zostawić. Nawet za cenę takiego życia bez znieczulenia i trudnego zmagania się z przeszłością i ze swoimi emocjami.

Kiedy tak opowiadasz o sobie, nie potrafię o tobie myśleć tych najgorszych rzeczy, których boisz się usłyszeć. Słyszę zranioną, ale odważną kobietę, która ma za sobą kilka nienajlepszych decyzji, ale potrafiła z tego wyciągnąć jakąś mądrość życiową.

No i mnie trochę rozkleiłaś (śmiech). Ale zapamiętam te słowa, bo może to początek nowej mnie. Skoro to usłyszałaś, to może faktycznie jestem na dobrej drodze.

Na pewno.

Pomodlisz się za mnie czasami, żebym zawsze już wybierała dobrze?

Myślę, że nie tylko ja, ale wszyscy, którzy przeczytają tę rozmowę. Bardzo ci dziękuję, że zdecydowałaś się podzielić kawałkiem swojego życia.

Rozmawiała Justyna Nowicka

...

Mamy tu dobrze znana zasade wzrostu kosztow.
Aby osiagnac ten sam poziom przyjemnosci trzeba ponosic coraz wyzsze koszty czyli pograzac sie w coraz gorszych perwersjach.
W ten sposob mamy te ,,rozne orientacje seksualne". Sa to rozne poziomy perwersji na ktore sie spada coraz bardziej a nie zadne orientacje. Zbrodniarze ktorzy tworza te teorie usprawiedliwien powinni isc pod gilotyne! Bo spychaja ludzi na coraz wieksze dno! Psycholog ma pomagac a morduje! Jest to odpowiednik ,,aborcji". Dlatego zbolparady musza byc bezwzglednie likwidowane. Takie sa po prostu fakty. Prawda!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133562
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 9:21, 24 Sty 2019    Temat postu:

Naukowcy ostrzegają: już jedno zapalenie marihuany wywołuje zmiany w mózgu
i
Nastolatkowie przed ukończeniem 14 lat, którzy nawet tylko raz zapalili marihuanę, ryzykują niekorzystnymi zmianami w mózgu - ostrzegają naukowcy z Uniwersytetu w Vermont. Największe zmiany zaobserwowano w rejonie mózgu odpowiedzialnym za emocje.

KOMENTARZE (5) : najstarszenajnowszenajlepsze

DzbannikZNotreDame 7 godz. temu -2
opowiedziec wam zart?
marihuana nie uzaleznia x----d

...

Zadne odkrycie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy