Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Miłość i małżeństwo .
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 11:16, 14 Lip 2017    Temat postu:

Szymon Majewski: Najpiękniejszy dzień w życiu
Szymon Majewski | Kwi 21, 2017
fot. East News/Getty Image. Archiwum prywatne
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Czyli mądrość filozofa Kefira.


C
o ma kefir do szczęścia? Już wyjaśniam.

Był wrzesień 1989 roku, siedziałem na ławce, przy ulicy Szczęśliwickiej na Ochocie, w ręku miałem Kefir, którego kultury bakterii zaczynały przeganiać lekkiego kaca. To były pierwsze dni jesieni, wiaterek rozwiewał moje włosy, było ciepło, obok ławki siedziała sunia Mucha i czekała na opakowanie po kefirze.

Dziwna rzecz, jak ktoś mnie teraz pyta o najszczęśliwszy dzień w życiu, to zawsze widzę tę ławkę na Ochocie i kefir, który trzymam w ręku.

Bardziej niż kac, moją głowę drążyło wspomnienie drobnej blondynki, którą spotkałem parę dni temu i która przesłoniła mi cały świat.

Przesłoniła niezdaną maturę i to, że mnie szuka armia i że nie jestem na żadnych studiach.

Nie wiedziałem jeszcze, że będzie moją żoną, ale byłem zakochany tak bardzo, że mogłem nie jeść, nie pić, a nawet przestać oddychać.

Miała na imię Magda. Właściwie byłem zakochany już po godzinie, ale nie chciałem jej tego mówić, żeby nie wyjść na psychopatę.

fot. Archiwum prywatne



Na pierwszą randkę poszliśmy na Stadion X-lecia, na koronie stadionu siedzieliśmy pół dnia, leżąc na ławkach i całując się bez przerwy. Po meczu Polska – Finlandia rozegranym parę lat wcześniej stadion był pusty i dogorywał, wkrótce mieli zrobić z niego targ słynny na całą Europę i Azję.

Wtedy jednak stadion był tylko dla nas.

Gdy siedziałem na tej ławce, pijąc kefir, wspominając ostatnie dni, nie wiedziałem, że Magda będzie moją żoną, że będziemy mieli Zosię i Antka i, że 20 kwietnia 2017 roku miną 24 lata od daty naszego ślubu.
Czytaj także: Szymon Majewski: „A ja mam szesnaście lat, nie wiem sam, kto serce mi skradł“



Ślub braliśmy w Pałacu Ślubów na Starym Mieście, uroczystość trwała tylko trzydzieści minut, a Madzia (nie wiem, czy mogę pisać na portalu Aleteia, ale cóż, wybaczcie) była w czwartym miesiącu ciąży… Śmiała się ze mnie, bo przez całą ceremonię jej przyszły mąż szukał… Mamy. Tak, Mama gdzieś zagubiła się w krużgankach Pałacu Ślubów i nie mogłem bez niej zacząć.

Pewnie dziwnie zapowiadał się przyszły mąż krzyczący: „Gdzie jest mama? Gdzie moja mama? Widziałeś mamę?”.

…..

Ale wtedy pijąc kefir jeszcze tego nie wiedziałem, ale wszystko naokoło miało na imię Magda…

Ale ten dzień na ochockiej ławce podarował mi jeszcze jedno: motto życiowe, które znalazłem na… kefirze. Zanim dałem go do wylizania Muszce zerknąłem na opakowanie i przeczytałem :

„Spożyć przed terminem”. Kurcze, jakie to mądre, i pomyśleć, że kefir na to wpadł. Filozof Kefir.

Wczoraj był 20 kwietnia. 24 lata razem. Jakie to gody? Kefirowe?

...

Tak. Wszystko jest cudem i niby dlaczego tylko gdzies na wyjezdzie w ,,innym kraju" moze jeszcze maja byc najpiekniejsze chwile a nie np. na przystanku czy na ławce?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 8:17, 18 Lip 2017    Temat postu:

3 sposoby na dobre rozpoczęcie życia w małżeństwie
Marlena Bessman-Paliwoda | Lip 18, 2017
Thomas Curryer / Unsplash
Komentuj

0

Udostępnij    

Komentuj

0
 




Jak dobrze zacząć małżeństwo, by w jego trakcie i pod sam koniec móc powiedzieć: „jesteśmy szczęśliwi?” Oto nasze propozycje.


K
iedy zapraszaliśmy na nasz ślub, często słyszeliśmy, że nam się tej miłości odechce, że to wszystko między nami minie. Dopiero jedna z zapraszanych pań powiedziała wtedy: „Spokojnie, kto dobrze zaczyna, ten i dobrze kończy”. Jak zatem dobrze zacząć małżeństwo, by w jego trakcie i pod sam koniec móc powiedzieć: „jesteśmy szczęśliwi?”. Oto trzy nasze propozycje.


Reklama


Wybierzcie swojego patrona

Pewnie każde z Was ma szczególnego patrona, czy ze chrztu świętego, czy z bierzmowania, może jeszcze innego. Czy nie można prosić konkretnego świętego o orędowanie w intencji Waszego małżeństwa? Podobno, to nie my wybieramy sobie patronów, ale oni sobie nas wybierają. Może to jest właśnie powód, aby rozejrzeć się nieco i zastanowić, jaki święty wam towarzyszy od momentu waszego spotkania czy określonego, ważnego dla was, wydarzenia.
Czytaj także: Bóg sprawił, że jesteśmy „JednymCiałem” – małżeński zespół o pasji do miłości

Mam przyjaciół, których narzeczeństwo upłynęło pod szczególną opieką św. Jana Pawła II. Zauważyli to dopiero po tym, jak pojechali do Rzymu na kanonizację papieża. Potwierdziło się to szczególnie w momencie szukania kościoła, w którym mieli udzielić sobie sakramentu małżeństwa. Oczywiście, był to kościół pod wezwaniem św. Jana Pawła II. Bł. Franciszek Ksawery Seelos zachęca, aby na dany miesiąc wybierać sobie świętego i w tym czasie naśladować jedną z jego cnót. Tu można zrobić podobnie – wybierać sobie takiego świętego lub święte małżeństwo i naśladować to, co cenne dla waszego związku.



Spiszcie sobie listę „małżeńskich marzeń i postanowień”, postawcie sobie cel

Ktoś mógłby spytać, po co to robić. Nasza pamięć bywa ulotna i nie ma co ukrywać, ale wszystkie dobre postanowienia nawet na najbliższy miesiąc potrafią zniknąć w pamięci tak, jakby ich tam nigdy nie było. Postawcie sobie cel Waszego małżeństwa, Wasze największe marzenie, dążenie. Może to być: chcemy być świętymi, chcemy, by nasza miłość zawsze była widoczna dla nas i dla innych, chcemy czuć się bezpiecznie, itd.
Czytaj także: Dlaczego małżeństwo jest najlepszym sposobem na życie

Potem skonkretyzujcie swój cel – to już jest trudniejsze, bo krótko określacie sobie, jaką drogą chcecie iść, aby ten cel zrealizować. Jeśli chcecie dojść do świętości, jest to dla Was istotne, to gdzieś po drodze na liście postanowień pewnie pojawi się wspólna modlitwa małżeńska, może wspólne rekolekcje małżeńskie co pewien czas, rozwój duchowy każdego z was, dbanie o codzienność w wymiarze duchowym. Nie musi być to wcale długa lista, której nigdy nie chcielibyście tak w szczerości zrealizować. Ona ma odpowiadać też waszemu podejściu i być dla was pomocna.



Zamówcie msze święte za Was

Zapewne zamówicie mszę świętą za wasze małżeństwo w pierwszą i kolejną rocznicę ślubu, ale czy wspólna droga – nie ma co ukrywać – niekoniecznie łatwa, nie może być wspierana w ten sposób częściej? Dlaczego na przykład w ciągu pierwszego roku nie świętować tak każdej miesięcznicy? Istnieje także możliwość zamówienia mszy świętych wieczystych (za każde z was z osobna) lub na określony czas (np. codziennie przez rok w dowolnej intencji). Korzystajmy z duchowego skarbca, jaki mamy.
Czytaj także: Dlaczego nie chcieliśmy mieszkać razem przed ślubem?

Po kilku latach małżeństwa, kiedy widzi się młodych jeszcze małżonków, mówiących o swoim związku, po trzech minutach można powiedzieć jakim są małżeństwem. Niech za kilka lat każdy, kto usłyszy te wasze „trzy minuty” powie: Chcę tak jak oni! Mam nadzieję, że ten dobry start wam w tym pomoże.

...

Tak. Slub to poczatek a nie koniec. Rzekomo romantycznie to jest do slubu a potem ,,nuda" to jakies koszmarne podejscie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 15:31, 20 Lip 2017    Temat postu:

Słodkie jarzmo miłości małżeńskiej
Marcin Gomułka | Lip 20, 2017
@poczatekwiecznosci.pl/Instagram
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Potrzeba dwojga, aby odnieść w małżeństwie sukces, a wystarczy tylko jeden, by go zmarnować.
Wszystko mamy przepracowane


D
oskonale pamiętam nasz kurs przedmałżeński. Słuchając o etapach małżeństwa byliśmy przez moment naiwnie przekonani, że to już koniec naszych „mąk”. Że wszystkie trudne chwile przeżyliśmy najpierw w początkach relacji, później już w narzeczeństwie. Wszystko przeżyte, przepracowane, rozłożone na czynniki pierwsze i… klapa. Mimo że „już z dwuletnim stażem” znowu trzeba mozolnie budować od początku.

Ktoś zarzucił nam ostatnio, że pozjadaliśmy wszystkie rozumy i o tym, co jest dobre, złe, właściwe i nie w małżeństwie będziemy mogli powiedzieć dopiero za kilkadziesiąt lat. Być może, ba, to więcej niż pewne, że wtedy będziemy mogli podzielić się o wiele większym bogactwem przeżyć i doświadczeń. Co więcej, to już nie jest tak optymistyczne, ale jesteśmy o tym przekonani, przed nami jeszcze wiele życiowych burz, niepokojów, rozłamów i kryzysów.


Nauka aż do śmierci

Co ciekawe, z relacji „kilkudziesięcioletnich” par wynika, że w jesieni życia nie jest o wiele lepiej. Komunikacja szwankuje, kłótnie jak były, tak są. To, wbrew pozorom, informacja dająca nadzieję. Człowiek ma przecież taką nieszczęsną przypadłość, że przyzwyczaja się do dobrego. To z kolei bardzo rozleniwia.
Czytaj także: Jak zbudować bliskość w małżeństwie? Zaczynając już w narzeczeństwie

Zajmujemy wygodne miejsce na kanapie życia i nijak nie mamy ochoty podejść do szafki z butami, by wyruszyć w drogę. Stąd już bardzo blisko do wszelkiego rodzaju chorób w relacji – egoizmu, izolacji, ucieczek w iluzje przyjemności. Z tej perspektywy bardzo dobrze, że miłości uczymy się aż po grób.


Odarci ze złudzeń

Wracając do naszej naiwności, w trzy miesiące po ślubie byliśmy już całkowicie odarci ze złudzeń, że sakrament małżeństwa zrobi za nas całą robotę. Nie zrobi. Bez pracy nie ma małżeństwa. Co bardziej istotne, ta praca musi być wykonana przez obu małżonków.

Jak napisał kiedyś Herbert Louis: „Potrzeba dwojga, aby odnieść w małżeństwie sukces, a wystarczy tylko jeden, by go zmarnować”. Ktoś może zapytać: „Jak to tylko dwojga? Czy katolickie małżeństwo nie składa się z trzech osób?”. Składa się, ale Bóg, wierny swym obietnicom, nigdy nie wystąpi przeciwko jedności małżonków, zawsze będzie dążył do osiągnięcia przez nas małżeńskiego „sukcesu”.


Uczcie się ode mnie

Czy miarą sukcesu małżeństwa jest brak rozwodu? Własne cztery kąty i stabilizacja finansowa? Brak kłótni? Przyjęcie i wychowanie potomstwa? Może wreszcie osławiona w pewnych kręgach „zgodność”? Jezus mówi dzisiaj do wszystkich: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie” (Mt 11,28-30). Czy w tych „trudach” i „obciążeniach” nie odnajdą się ci, którzy kroczą małżeńskimi ścieżkami.
Czytaj także: 3 sposoby na dobre rozpoczęcie życia w małżeństwie


Słodkie jarzmo miłości małżeńskiej

W powyższej perykopie Chrystus, mówiąc o jarzmie, ma na myśli prymitywną uprząż bydła roboczego, którą parowano dwa woły pociągowe. Zwykle zwierzę słabsze, z mocniejszym, by ujednolicić ich tempo. By słabszy był blisko, mógł podpatrywać i uczyć się od mocniejszego. Rozwijać się i wzmacniać.

Słownik języka polskiego podaje jeszcze jedną definicję. Jarzmo jako coś, co przytrzymuje, wzmacnia lub spina części w całość. Czyż nie jest przepiękny obraz tego, do czego jesteśmy – jako małżonkowie – zaproszeni?

Osobiście, choć krótko, bo dopiero 2 lata z okładem, tego doświadczam. Rzeczywistości, w której małżeństwo sakramentalne łączy nas – ludzi słabych, grzesznych, potrzebujących pomocy i pragnących miłości, z Nim – Bogiem mocnym, wiernym, źródłem miłości, po to, byśmy korzystając z tej pokrzepiającej siły, mogli ten nasz ziemski, załadowany trudami i ciężarami wózek dociągnąć do bram wiecznej szczęśliwości.

...

Istotnie pozornie zwiazek na cale zycie jest niewola ale prawie taka sama jak koniecznosc jedzenia przez cale zycie ktorego nikt tak nie odbiera a przeciez lepiej by bylo nie bac sie ze nie bedzie co jesc. Sa wymogi aby przezyc i malzenstwo jest jednym z takich. Bez niego nie ma zycia. A ,,zwiazki patrnerskie" ty tylko jego karykatura. Czy parodia moze zastapic norme? Tylko w drodze do katastrofy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:23, 20 Lip 2017    Temat postu:

Mąż jest na misji wojskowej, ja zostałam. Jak przetrwać?
Beata Kozakiewicz-Roguska | List 05, 2016

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Związek z żołnierzem jest narażony na wiele prób. Niebezpieczne misje, długie rozłąki. Bywa ciężko, ale trudne doświadczenia – paradoksalnie – mogą umocnić relację.


K
iedy przyszedł czas próby, Anka i Mateusz mieli za sobą dwa lata związku. Niczego nie deklarowali, nie snuli planów na długą przyszłość. Po prostu ze sobą byli. Dobra relacja. To nie był łatwy czas, oboje przeprowadzili się do Warszawy z małego miasta na wschodzie Polski. Ona na studia, on do pracy. Anka – rozważna i odpowiedzialna. Mateusz – szalony, pomysłowy i bardzo otwarty. Żołnierz. Obydwoje wyznają podobne zasady. Bardzo ważna w ich życiu jest wiara, skupiają się również na wartościach rodzinnych.


Misja: Afganistan

W kwietniu 2010 roku do Afganistanu ruszyła VII zmiana Polskiego Kontyngentu Wojskowego. Żołnierze, m.in. Mateusz, polecieli do Azji, aby zapewnić bezpieczne przeprowadzenie wyborów na terenie prowincji, zapewnić bezpieczeństwo w Afgańskiej Strefie Rozwoju w prowincji Ghanzi, a także szkolić armię i policję afgańską. Była to najtrudniejsza ze wszystkich zmian dla Polaków. Zginęło aż sześciu naszych żołnierzy, a czterdziestu zostało rannych. Była to także najbardziej efektywna zmiana.

Mateusz sam zdecydował o tym, że chce pojechać do Afganistanu. Anna nie sądzi, że można było w jakikolwiek sposób zmienić jego decyzję. Ich relacje nie były wtedy aż tak zażyłe. Nie obeszło się jednak bez złości i kilku „cichych dni”.

„Kiedy dotarło do mnie, że i tak nie zmienię jego decyzji, pojawiło się wiele obaw. Rozmawialiśmy o długiej rozłące. Nie chcieliśmy mówić, ani nawet myśleć o śmierci. Jednak strach o jego życie był ze mną, zanim Mateusz wyleciał do Afganistanu” – wspomina Ania.
Czytaj także: Czy ty mnie jeszcze kochasz? Wątpliwości na drodze do małżeństwa


Życie w strachu

W oswojeniu się z sytuacją pomogły jej rozmowy z wykładowcami – żołnierzami z wojskowej uczelni, czytanie o tym, jak wygląda misja. On ciągle wyjeżdżał na poligony, zaliczał kolejne ćwiczenia, spotykał się z psychologiem. Przygotowanie trwało wiele miesięcy, choć obydwoje zgodnie twierdzą, że nie da się przygotować do takiej rozłąki. Może dopiero przy kolejnej misji łatwiej byłoby zaakceptować taki stan rzeczy, ale nie przy pierwszej.

Co czuła Anna, gdy Mateusz wyjeżdżał? „Początkowo była to po prostu niemoc, dopiero później strach i niedowierzanie. Nie mogłam nic zrobić” – odpowiada kobieta.

Gdy samolot wzniósł się w powietrze, nagle bliscy żegnający żołnierzy zrozumieli, że to JUŻ. Nie ma odwrotu. Były łzy i długie samotne dni, którym towarzyszył nieustający strach. Przez osiem miesięcy Anna co dzień zagłuszała milion myśli kłębiących się w głowie. Wiadomości dochodzące z mediów i uczelni nie pomagały w tym. Wysłała wtedy SMS-y do Mateusza i z niecierpliwością czekała na znak życia. Gdy dostawała wiadomość, wracała do normalności.


Siła drobnych gestów

„Szczęśliwie dopiero co rozpoczęłam studia w nowym i wielkim mieście. Skupiłam się więc na nowych znajomościach, poznaniu miasta, działalności w kołach naukowych i organizacjach studenckich” – dodaje kobieta.

Okazało się, że ten pierwszy miesiąc był najcięższy, ale dzięki nieocenionemu wsparciu przyjaciół, rodziny, a także pisaniu pamiętnika, udało się przetrwać i pójść dalej. Anna przyznaje, że nie spodziewała się, że te osiem miesięcy minie tak szybko. Bardzo pomagały jej rozmowy z chłopakiem. Na szczęście mogli porozmawiać codziennie przez około 5 minut, do tego mieli dostęp do internetu i możliwość wysyłania SMS-ów.

Czy para pamięta jakiś szczególny SMS lub mail? Oczywiście! Mateusz nagrał dla Anki urodzinowy filmik, w którym zamieścił wiele wspólnych zdjęć oraz „ich piosenkę”. W trudnych chwilach pozornie malutkie i błahe rzeczy mają jeszcze większe znaczenie…
Czytaj także: Pisanie jako medytacja. Trzy korzyści z robienia zapisków


Nigdy więcej

Najbardziej interesujące jest jednak to, co działo się z nimi po powrocie Mateusza z misji. Co jakiś czas możemy usłyszeć albo przeczytać o tym, jak trudno jest, szczególnie żołnierzowi, wrócić do codzienności. Wojna odciska ogromne piętno na psychice. Żołnierze stają się agresywni. Związki rozpadają się.

Powrót Mateusza był wyjątkową chwilą, na którą obydwoje długo czekali. Po misji chłopak stał się bardziej rozważny, ostrożny, ale też i odpowiedzialny. Obydwoje zgodnie twierdzą, że dzięki tej rozłące ich związek stał się silniejszy. Zaczęli planować wspólną przyszłość. Paradoksalnie, to dzięki temu wyjazdowi stwierdzili, że pasują do siebie idealnie i po kilku następnych wspólnych latach wzięli ślub.

Ale na kolejną misję Anna się nie zgodzi, choćby dlatego, że tworzą wspaniałą rodzinę i mają malutkie dziecko. Tym razem, już jako żona, ma więcej do powiedzenia. Mateusz tylko się uśmiecha. Wojskowi mawiają, że jeśli żołnierz raz wyjedzie na misję, będzie chciał tam jeszcze wrócić.

...

Tu mamy malzenstwa szczegolne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:37, 27 Lip 2017    Temat postu:

Poradnia rodzinna przed ślubem – dobre miejsce, by poznać się lepiej!
Dominika Kaźmierczyk | Lip 27, 2017

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Podczas gdy katechezy przedmałżeńskie skierowane są do większej grupy narzeczonych, wizyta w poradni ma bardziej indywidualny charakter.

Wszystkich przygotowujących się do sakramentalnego małżeństwa czekają trzy wizyty w poradni rodzinnej. Przebiegają one według określonego programu – jak podkreśla Agnieszka Dochniak z Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodzin – i są przede wszystkim spotkaniem osób: narzeczonych i doradcy rodzinnego, który powinien przez świadectwo wiary zachęcić narzeczonych do odkrycia łaski sakramentu.

Kandydaci do zawarcia ślubu różnią się między sobą – przyznaje Agnieszka Dochniak. Są wśród nich osoby mieszkające przed ślubem oddzielnie, ale także żyjące już w związkach niesakramentalnych, w tym mające już dzieci. Dlatego zachęcamy doradców do przyjęcia wszystkich i podejścia do każdej pary indywidualnie – dodaje.

Są pary, które wiedzę o szczęśliwym związku czerpią od swoich rodziców, a także takie osoby, które nie miały tego szczęścia, w tym także dzieci rozwiedzionych par.

Podczas gdy katechezy przedmałżeńskie skierowane są do większej grupy narzeczonych, wizyta w poradni ma bardziej indywidualny charakter.
Czytaj także: 3 sposoby na dobre rozpoczęcie życia w małżeństwie


Otworzyć się na życie

Na pewno spotkanie z doradcą rodzinnym jest okazją do poznania naturalnego planowania rodziny, tzw. NPR. Doradcy przechodzą specjalne szkolenia z najnowszych, naukowo potwierdzonych metod.

Trzy, rozłożone w czasie wizyty w poradni służą rozpoznaniu cyklu kobiety, nauczeniu się funkcjonowania swojego ciała – podkreśla ks. dr Przemysław Drąg, dyrektor Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodzin. NPR to całkowicie naturalny sposób, by rozsądnie i wspólnie planować poczęcie dzieci. Przy tym zachęcamy, aby się na to życie otworzyć, a nie od razu zamykać – mówi ksiądz.
Czytaj także: Jak zbudować bliskość w małżeństwie? Zaczynając już w narzeczeństwie

W przeciwieństwie do szkodliwej antykoncepcji hormonalnej, NPR pozwala ekologicznie kroczyć drogą bliskości fizycznej w małżeństwie. Niestety, ogromna propaganda przemysłu farmaceutycznego sprawia, że z tą wiedzą trudno przebić się do par. Mamy jednak dobry produkt, mówiąc językiem marketingowym, i wierzymy, że sam się obroni – stwierdza Agnieszka Dochniak.


Poznać się nawzajem

Małżeństwo to nie tylko droga usłana różami. Na pewno pojawią się mniejsze czy większe kryzysy. A do takich chwil też warto się przygotować. Jak? Najlepiej poznając się nawzajem i ucząc dialogu, rozmowy pełnej szacunku i miłości do siebie.

Coraz trudniej jest nam żyć w jedności, komunii osób, a tym jest w istocie sakrament małżeństwa. Jesteśmy nastawieni na indywidualny „samorozwój”, a małżeństwo jest sztuką nieustannego wsłuchiwania się w drugą osobę. Ma być świadectwem i wzorem miłości dla całego świata.

Przygotowanie do małżeństwa to odpowiedź na kryzys rodziny i wiary, który został zapoczątkowany już na początku XX wieku – mówi Aletei ks. Drąg. Zalecenie przysposobienia bezpośredniego (przed ślubem), bliższego (w wieku dorastania) i dalszego (w zasadzie od urodzenia) pochodzi z nauczania Jana Pawła II. W Polsce było również odpowiedzią na komunizm i liberalną ustawę aborcyjną z lat pięćdziesiątych – przypomina.

Warto to przygotowanie potraktować z całą powagą, bo choć ślub i wesele coraz częściej zamieniają się w olśniewający event, to „praca u podstaw” naszej relacji przyda nam się w dłuższym terminie bardziej niż zdjęcia białych róż i ryżu sypanego przez gości czy film obrazujący nasz pierwszy taniec. Teraz już będziemy tańczyć ze sobą zawsze, choć może się zdarzyć, że ktoś komuś nadepnie na odcisk.

...

Isc do poradni jak juz malzenstwo sie wali to pozno...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:33, 27 Lip 2017    Temat postu:

Czy pielgrzymka to dobry czas na szukanie męża i żony?
Marcin Gomułka | Lip 27, 2017

@poczatekwiecznosci.pl/Instagram
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Hasło: pielgrzymka mija, a ja niczyja, które od kilku lat, szczególnie w okresie wakacyjnym, jest popularnym internetowym memem, znakomicie tłumaczy jedną z motywacji pątników. Czy złą? Niekoniecznie!
Od morza do Tatr

Rozpoczął się sezon pielgrzymkowy i choć kulminacja dopiero przed nami, to Polska od morza do Tatr zmierza ku Jasnej Górze. Również ci, którzy ze względów chorobowych, zawodowych czy innych pozostali w domach – każdy zna choć jedną osobę, która pielgrzymuje. To dla wielu Polaków sposób na spędzenie urlopu z Bogiem, przeżycie swoistych rekolekcji czy też podziękowanie za otrzymane łaski w ciągu minionego roku. Czy jednak tylko to motywuje nas do wyruszenia w drogę?


Ucieczka przed pielgrzymką

Tak się w moim życiu złożyło, że przez wiele lat „udawało się” mieć inne, ważne zajęcia czy wyjeżdżać w terminie pielgrzymki po prostu gdzie indziej. Parę razy było blisko, ale ostatecznie uciekałem skutecznie. Uciekałem, bo najpierw „maryjność” była dla mnie mało męska, później grzeszny styl życia był zupełnie nie po drodze z Królową Polski.
Czytaj także: Dlaczego pielgrzymki nie idą od, ale do Matki?

Od kilku lat jest we mnie jednak ogromne pragnienie uczestnictwa w tym polskim „camino”. Mam nadzieję, że w końcu uda się przeżyć ten, z całą pewnością, niesamowity czas drogi wraz z moją rodziną, dziękując w ten sposób Matce Bożej za wyproszony dla mnie dar małżeństwa i ojcostwa.


Pielgrzymka mija, a ja niczyja

Wracając do intencji pielgrzymowiczów, hasło, które od kilku lat, szczególnie w okresie wakacyjnym, jest popularnym internetowym memem znakomicie tłumaczy jedną z motywacji pątników. Czy złą? Niekoniecznie! (Uwaga – to hasło nie dotyczy tylko kobiet, ale tylko w ich przypadku się rymuje).

Warto jednak zadać sobie w tym miejscu pytanie, czy nie jest czasem tak, że osoby religijne szukają „drugiej połówki” tylko tam, gdzie prawdopodobieństwo spotkania Tego Jedynego/Tej Jedynej potencjalnie jest najwyższe? Oczywiście, taka intencja nie jest zła, ale zbyt wygórowane oczekiwania co do jej wypełnienia mogą sprowadzić na manowce miłosnego zawodu.
Czytaj także: „Prosta historia” po polsku, czyli pielgrzymka na… traktorach

W młodości miałem okazję brać udział w wakacyjnych rekolekcjach oazowych. Spotykałem osoby, które przyjechały na nie z nieskrywaną intencją znalezienia chłopaka/dziewczyny. Pamiętam, że rodziło to we mnie bunt, swego rodzaju niezgodę. Dziś już wiem, że po faryzejsku, ale wtedy myślałem sobie: „Jak to! Przecież oni są tutaj dla Boga! Jak mogą próbować wchodzić w tym czasie w inne relacje?!”.

Dopiero po latach doświadczyłem prawdziwej relacji z Bogiem, która zawsze otwiera serce na drugiego człowieka. Dodam, że z tych „rekolekcyjnych” znajomości prawie żadne małżeństwo nie wyszło. Założę się, że podobnie rzecz ma się z pielgrzymkami.


Nawróć się do Pana, zostaniesz wysłuchana

Jeśli zatem Twoją główną motywacją do wyruszenia w drogę do Częstochowy jest znalezienie męża lub żony – dobrze. Nie mnie oceniać Twoje intencje. Pamiętaj jednak, proszę, że nie jest to ostatecznym celem Twojej „podróży”.

Może bowiem okazać się, że przez to Twoje serce stwardnieje, słuch stępieje, zamkniesz oczy i nie nawrócisz się, a w konsekwencji nie dostąpisz „uzdrowienia” ze swojej samotności (por. Mt 13,15). Jezus mówi do nas dzisiaj: Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma (Mt 13,12). Jeśli masz w sobie Bożą miłość, masz wszystko co trzeba. Również do tego, by spotkać potencjalnego małżonka. Czy to na pielgrzymce, czy to na rekolekcjach, czy to na Woodstocku (ale o tym za tydzień). Błogosławionego pielgrzymowania do Matki!

...

Najlepszy moment Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:20, 29 Lip 2017    Temat postu:

Miłość ma pięć faz, ale większość par zatrzymuje się na trzeciej. Dlaczego?
Awebic | Sty 01, 2017

Caia Image | Getty Images
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Wiele małżeństw rozpada się, a większość z nich nawet nie wie dlaczego. Tymczasem sekret tkwi w przejściu przez wszystkie fazy relacji.

Po czterdziestu latach pracy jako doradca w sprawach rodzinnych i małżeńskich, psychoterapeuta Jed Diamond odkrywa klucz do prawdziwych i trwałych związków. Sekret tkwi w przejściu przez „pięć faz miłości”:
Zakochanie
Stawanie się parą
Rozczarowanie
Budowanie prawdziwej i trwałej miłości
Wykorzystanie mocy obojga dla zmiany świata

Diamond zauważa, że wiele małżeństw rozpada się, a większość z nich nawet nie wie dlaczego. „Błędnie uważają, że wybrali niewłaściwego partnera. Po przejściu przez okres żałoby zaczynają poszukiwać na nowo” – mówi. Tym samym, szukają miłości w niewłaściwych miejscach.
Czytaj także: Chcesz się zakochać? Zapomnij o small talku – radzi psycholog

„Nie rozumieją, że trzecia faza nie jest końcem, lecz prawdziwym początkiem do osiągnięcia miłości prawdziwej i trwałej” – wyjaśnia psychoterapeuta. Warto przyjrzeć się poszczególnym fazom.



Faza 1: Zakochanie

Ten stan wydaje nam się wspaniały, gdyż jesteśmy dosłownie zalani przez hormony, takie jak dopamina, oksytocyna, serotonina, testosteron i estrogeny. To również moment, gdy projektujemy na drugą osobę wszelkie nasze nadzieje i marzenia.

Wierzymy, że wszystkie obietnice, których nie zdołały wypełnić nasze poprzednie związki, w końcu zostaną spełnione. „Mamy pewność, że pozostaniemy w tym stanie zakochania na zawsze” – komentuje Jed Diamond. Druga osoba wydaje się doskonała i wszystko – słowa, czyny i marzenia – wyglądają na prawdziwe i pewne.



Faza 2: Stawanie się parą

Przechodzimy na kolejny stopień, gdzie miłość się pogłębia i rozwija, a dwoje ludzi łączy się w parę. Zaczynają wspólne życie – to czas radosnej jedności. „Uczymy się tego, co druga osoba lubi i poszerzamy nasze indywidualne życia, aby zacząć żyć we dwoje” – opowiada Diamond.
Czytaj także: Lekcja C.S. Lewisa o 4 rodzajach miłości

Czujemy się coraz bardziej związani z ukochaną osoba, bezpieczni i chronieni. Często myślimy, że to najwyższy poziom miłości i mamy nadzieję, że będzie trwał zawsze. Jednak nadchodzi kolejny etap.



Faza 3: Rozczarowanie

Stan, który może zdefiniować koniec lub umocnienie związku. To okres, w którym małe rzeczy zaczynają nas drażnić. Czujemy się mniej kochani, mniej „zaopiekowani”. Czasami czujemy się wręcz zniewoleni – jesteśmy bardziej drażliwi, chodzimy podenerwowani, a nawet poranieni. „Możemy zająć się pracą lub rodziną, jednak nasze niezadowolenie narasta” – komentuje terapeuta.

Na tym etapie dokonujemy rewizji naszych uczuć i zadajemy pytanie – dokąd odeszła osoba lub miłość, które wcześniej mieliśmy? Pojawia się nawet myśl, aby opuścić partnera.

Stare przysłowie mówi: „Gdy przechodzisz przez piekło, nie zatrzymuj się”. Wydaje się, że w tej fazie związku, porzekadło się sprawdza. Pozytywną stroną trzeciego etapu jest to, że żar (owego piekła) spala wiele z naszych złudzeń o nas samych i o naszym partnerze. Mamy okazję, by stać się bardziej kochający i zacząć doceniać osobę, z którą jesteśmy, a nie projekcje, jakie w niej pokładamy, jako w naszym „idealnym towarzyszu”.



Faza 4: Budowanie prawdziwej i trwałej miłości

„Jednym z prezentów, jakimi nas obdarowuje konfrontacja z nieszczęściami fazy trzeciej, jest możliwość dotarcia do jądra i przyczyny bólu i konfliktu” – mówi Diamond. Po pomyślnym przejściu przez ten etap próby, partnerzy uczą się być razem, uczą się sobie nawzajem pomagać, rozumieć się i leczyć swoje rany.
Czytaj także: Czy pielgrzymka to dobry czas na szukanie męża i żony?

To nie miejsce na rozczarowania – ten inny nie jest tym, o którym zawsze marzyłeś, lecz kimś, kto potrafi Cię kochać, gdyż jest tym właśnie kim jest!

„Nie istnieje nic bardziej satysfakcjonującego, niż życie z partnerem, który nas widzi takimi, jacy jesteśmy i kocha w nas nas samych. Rozumie, że nasze niewłaściwe zachowanie nie wynika ze złości czy braku miłości, lecz jest wspomnieniem ran z przeszłości, która w nas nadal jeszcze żyje. Im lepiej rozumiemy i bardziej akceptujemy naszego partnera, tym skuteczniej uczymy się kochać nas samych” – zapewnia psychoterapeuta.



Faza 5: Wykorzystanie mocy obojga dla zmiany świata

To stan, gdy różnice i wątpliwości zostały pokonane, zaufanie i wzajemne wsparcie umocniły się do tego stopnia, że oboje, wsparci na swej prawdziwej i trwałej miłości, mogą zmieniać świat. „Jeśli nauczymy się radzić sobie z naszymi różnicami i odnajdywać w naszych relacjach miłość prawdziwą i trwałą, być może zdołamy wspólną pracą odkryć prawdziwą i trwałą miłość w świecie” – wyjaśnia Diamond.

Ta faza stanowi wyzwanie do tego, by oboje razem użyli „mocy dwojga” ku zdobywaniu celów we wspólnym życiu.

Po przejściu wszystkich kolejnych stanów wiecie, że dotarliście do wspólnoty zbudowanej na solidnych fundamentach.
Czytaj także: Miłość cierpliwa jest… ale czym jest mądra cierpliwość?

Tekst ukazał się w portugalskiej edycji portalu Aleteia

*Artykuł pierwotnie opublikowany w serwisie Awebic.com

...

Jestesmy rozumni musimy znac psychologie. Glupota byloby gdyby malzenstwa sie rozpadaly przez ignorancje spraw biologicznych...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:42, 30 Lip 2017    Temat postu:

Komunikacja w małżeństwie? Tylko dialog!
Maciej Jabłoński | Lip 30, 2017

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Słowa potrafią ranić równie mocno jak czyny – umiejętność „gryzienia się” w język i nie wypowiadania wszystkiego, co ślina na język przyniesie, jest wielką łaską w małżeństwie.


D
obra komunikacja jest jednym z fundamentów udanego małżeństwa. Należy pamiętać, że jest ona ZAWSZE dialogiem, NIGDY monologiem. Obie strony muszą aktywnie mówić, słuchać i starać się zrozumieć. Oto kilka niezbędnych nawyków prawidłowej komunikacji:


Mówmy z miłością

Zanim zaczniemy mówić zawsze warto się upewnić, czy oby na pewno „język jest połączony z mózgiem”. Ważne jest również podczas zamieniania swoich myśli w słowa, pamiętać o robieniu tego z miłością – bez oceniania drugiej osoby. Słowa potrafią ranić równie mocno jak czyny – umiejętność „gryzienia się” w język i nie wypowiadania wszystkiego, co ślina na język przyniesie, jest wielką łaską w małżeństwie.

„Nierozważnie mówić – to ranić jak mieczem,

a język mądrych – lekarstwem”. – Prz 12, 18
Czytaj także: Miłość cierpliwa jest… ale czym jest mądra cierpliwość?


Słuchajmy w ciszy

Dajmy małżonkowi „przestrzeń” do komunikowania się z nami. Skupmy się na słuchaniu – nie przerywając jego wypowiedzi. Bardzo często słuchając wypowiedzi rozmówcy, myślimy już o tym, co odpowiedzieć, jak przedstawić „swoje” racje – tym samym nie dajemy sobie szansy na skuteczne słuchanie i słyszenie tego, co mówi mąż/żona.

„Rozsądek posiadł, kto w słowach oszczędny,

kto spokojnego ducha – roztropny”. – Prz 17, 27


Szukajmy porozumienia

Kiedy słuchamy, spróbujmy zrozumieć punkt widzenia współmałżonka. Ważne, aby być empatycznym – próbować wyobrazić sobie, co czuje rozmówca, jakie są okoliczności naszej rozmowy. To Twój mąż/żona, a nie rywal – warto o tym ZAWSZE pamiętać. Celem małżeńskiej komunikacji powinno być osiągnięcie porozumienia, a nie postawienie na swoim.

„Głupi nie lubi się zastanawiać,

lecz tylko swe zdanie przedstawić”. – Prz 18, 2


Działajmy

Komunikacja nic nie znaczy, jeśli za naszymi słowami nie idą czyny i konkretne działania. Trzeba być tak nastawionym do rozmowy i rozmówcy, aby po skończonym dialogu podjąć konkretne działania. Warto się modlić o łaskę, dzięki której będziemy potrafili zmienić swoje zachowania i przyzwyczajenia.
Czytaj także: Jak zbudować bliskość w małżeństwie? Zaczynając już w narzeczeństwie

Warto wyjść poza swój egoizm i nie starać się traktować rozmowy jako możliwości ugrania czegoś „dla siebie”. Tak jak wiara bez uczynków jest martwa, tak komunikacja bez konkretnych działań z naszej strony nic nie zmieni.

„Dzieci,

nie miłujmy słowem i językiem,

ale czynem i prawdą!”. – 1 J 3, 18


Stwórzmy atmosferę do dialogu

Dialog „w biegu” ma małe szanse powodzenia, dlatego przed rozpoczęciem rozmowy z małżonkiem warto „zostawić za sobą” swoją pracę, codzienne obowiązki itp. Rozmowa w skupieniu i dobrej atmosferze trwająca 10 minut, będzie bardziej owocna niż godzinna wymiana zdań „w biegu”. Warto stworzyć sobie pewne rytuały związane z małżeńskim dialogiem – np. zapalona świeca, krótka modlitwa do Ducha Św. poprzedzająca rozmowę.

Z czasem, kiedy pojawiają się dzieci – czasu „we dwoje” jest coraz mniej. Takie małżeńskie rytuały i zwyczaje są wówczas jeszcze bardziej pomocne i potrafią wygospodarować z „krótszej doby” te 5 minut dla męża/żony.

„Potężną twierdzą jest imię Pana,

tam prawy się schroni”. – Prz 18, 10


Emocje największym wrogiem dobrej komunikacji

Nie ma nic gorszego dla prawidłowego małżeńskiego dialogu niż przeprowadzanie go w emocjach. Pokłóciliśmy się, jesteśmy na siebie źli, poczekajmy godzinę, aż emocje opadną i będziemy potrafili spojrzeć „trzeźwiej” na całą sytuację.

„Człowiek gniewliwy wznieca kłótnie,

a cierpliwy spory łagodzi”. – Prz 15, 18

...

Jesli jest sie razem gryzienie sie to glupota.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:15, 31 Lip 2017    Temat postu:

Czy to już zdrada… Dwa kroki, by uratować zaufanie
Christine Stoddard | Lip 31, 2017
Westend61/Getty Images
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


W małżeństwie można zdradzać na wiele sposobów, ale naprawić to można tylko w jeden sposób.


M
ałżonkowie powinni się kochać i wspierać w wielu życiowych sprawach. Jesteście nawzajem swoimi powiernikami i towarzyszami. Co się więc dzieje, gdy jedno z małżonków staje się emocjonalnie nieobecne? Albo jeśli jedno prosi o więcej bliskości i rozmów o uczuciach niż to drugie jest w stanie zaofiarować?

Gdy mówimy o zdradzie, najczęściej mamy na myśli tę fizyczną. Ale emocje w małżeństwie sięgają głębiej i są bardziej złożone niż to sobie wyobrażamy jako nowożeńcy. Thomas Gagliano, chrześcijański ekspert od związków, mówi że termin „zdrada” można interpretować na wiele sposobów.

Jeśli czujesz, że małżonek nadużył twojego zaufania, angażuje się w coś, o czym ci nie mówi, małżeństwo wchodzi w fazę kryzysu.
Czytaj także: Kryzys w małżeństwie? Możesz go przezwyciężyć!


Utrata zaufania

„Zdradę definiuje się indywidualnie”, uważa. Może być nią cokolwiek – od wizyt w klubach ze striptizem po fizyczny związek, a nawet zwierzanie się komuś w sposób bardziej osobisty niż małżonkowi. Ponieważ sama definicja jest tak płynna, ty i twój partner możecie rozumieć zdradę na swój sposób, i dlatego to śliski teren.

Związki tworzy się na podstawie zrozumienia, komunikacji, i – co najważniejsze – zaufania”, mówi. „Kiedy któreś z małżonków nadużyje zaufania, albo para chce rozwiązać problem niewierności, bardzo istotne jest, by obie strony chciały wstąpić na ścieżkę uzdrowienia.

To jeden z najtrudniejszych i najczęstszych problemów w małżeństwie. Gdy jedno z was chce poświęcać czas i emocjonalną energię komuś innemu, np. współpracownikowi albo przyjacielowi. Kiedy ty albo twój mąż macie w pracy „żonę” albo „męża”, i ta osoba gotowa jest zawsze was wysłuchać, z początku może wydawać się to nieszkodliwe (w pracy bywa ciężko i potrzebujemy przecież wsparcia kolegów), może jednak wzbudzać podejrzenia i zazdrość drugiej strony. Nawet jeśli nie doszło do zdrady, sytuacja jest trudna. Co robić, kiedy współmałżonek przyzna się do emocjonalnego zaangażowania poza małżeństwem?
Czytaj także: Niebezpieczne związki, czyli jak nie uległam pokusie


Przyznaj, coś jest…

Najpierw trzeba przyznać, że coś się w ogóle wydarzyło, mówi Gagliano: „Osoba, która zbłądziła, musi przyjąć odpowiedzialność za nadużycie zaufania współmałżonka”. Inaczej trudno będzie uleczyć ból i nieuczciwość, do jakiej między wami doszło. Sugeruje, by spisać wszystko, co się zdarzyło nie ulegając pokusie wygładzania szczegółów. A także stworzyć pisemny plan, jak oboje wyjdziecie z tej sytuacji. Taki plan może uwzględniać wszystko od wizyty w poradni małżeńskiej do grupowej terapii.

Jeśli emocjonalna niewierność wyjdzie na jaw w okresie randkowania lub narzeczeństwa, może warto zatrzymać się na chwilę i przemyśleć wasz związek. Ale dla małżonków problem polega na tym, jak zacząć od nowa i ruszyć wspólnie naprzód, co może okazać się znacznie trudniejsze.
Czytaj także: Komunikacja w małżeństwie? Tylko dialog!


Zapytaj otwarcie, odpowiedz szczerze

Zdaniem Gagliano, dla małżonków najistotniejsze będzie, by „otwarcie mówić o uczuciach i zadawać pytania”, jeśli obojgu zależy na uzdrowieniu związku. Należy unikać sprzeczek i zbaczania z tematu, nawet jeśli będziecie musieli potraktować tę rozmowę jak służbowe spotkanie: przyjdźcie przygotowani i zabierajcie głos na zmianę. Osoba, która oszukiwała, także powinna przemyśleć plan, jak w przyszłości zamierza się ustrzec emocjonalnej niewierności.

Gagliano zaleca maksymalną szczerość: „Ćwiczcie szczerą komunikację. Zawsze starajcie się naprawić związek”.

Otwarta rozmowa o emocjonalnej zdradzie może być bardzo trudna dla obu stron, ale jest warta zachodu. Aby uzdrowić związek, potrzeba pracy obojga – tak jest z większością spraw w małżeństwie.

...


Trzeba byc czujnym...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 12:46, 01 Sie 2017    Temat postu:

Jak zacząć rozmawiać z mężem? Przepis na sukces domowego dialogu
Marta Klimek | Sier 01, 2017

PeopleImages.com/Getty Images
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Podstawą trwałego związku jest komunikacja. Nawet najsilniejsze uczucie nie daje szans na przetrwanie bez ciągłej wymiany myśli. Jak znaleźć na to czas? Podpowiadamy, jak rozmawiać lepiej i… ze zrozumieniem.

– Kochanie, ostatnio w ogóle nie rozmawiamy… – mówi zatroskana Ona.

– Jak to, a teraz? Przecież ciągle rozmawiamy – rzuca obojętnie On, nie odrywając wzroku od ekranu telewizora.


Nie wystarczy powiedzieć. Trzeba jeszcze się postarać, żeby było usłyszane

Do tej pory wydawało mi się, że takie sceny zdarzają się tylko w przerysowanych filmach i w domach „starych dobrych małżeństw” znudzonych kilkudziesięcioletnim stażem. Kiedy ostatnio koleżanka zacytowała mi wyjęty żywcem z owych filmów dialog, w którym sama uczestniczyła, zrozumiałam, że problem może dotyczyć każdej pary – niezależnie od stażu związku i wieku partnerów. Znajomi są razem dwa lata, a żadne z nich nie skończyło nawet 25.

Dziewczyna narzekała, że ich każda rozmowa sprowadza się do omawiania problemów w pracy, zarobków, zawodowych projektów i planów budowy domu, a wszelkie próby wyjaśnienia, że mógłby z nią czasem pogadać o czymś innym kończyły się oburzonym: „No tak, ja jestem ten najgorszy! Ciągle coś ci nie pasuje! O czym ty chcesz rozmawiać?”.
Czytaj także: Komunikacja w małżeństwie? Tylko dialog!


Brzmi znajomo?

Pewnie tak, bo podobne trudności miewa mnóstwo par, które zajęte codziennymi troskami mogą nawet nie dostrzegać swojego problemu. Jego źródłem są dwa podstawowe czynniki: brak czasu i sposób komunikacji.


Przestrzeń dialogu

Nie dziw się, że Twój mąż czy chłopak nie chce rozmawiać „o was”, kiedy zmęczony po pracy zasiada na kanapie, by w spokoju poczytać gazetę i pomyśleć o głupotach. Ważniejsze rozmowy potrzebują szczególnej przestrzeni, a właściwie czasu i przestrzeni, która – dla zdrowia relacji – powinna stanowić stały element rzeczywistości związku.

Pomocne może być wypracowanie powtarzalnego zwyczaju, osobistego wewnętrznego rytuału partnerów. Niedzielne popołudnie przy filiżance herbaty? A może wieczorny spacer po okolicy? Ważne, by zapewnić sobie swobodę i neutralne okoliczności spotkania, które zapobiegną nerwowym spojrzeniom na zegarek czy obawom, że niewygodny temat popsuje jedną z rzadkich romantycznych chwil.
Czytaj także: Poznaj swoje emocje i zachęć do tego rodzinę!


Język potrzeb

Niestety samo uczucie, nawet najgłębsze „porozumienie dusz” nie sprawi, że uda się wam skutecznie dogadać. Potrzebne jest znalezienie odpowiedniego języka komunikacji, który pozwoli zapobiec niepotrzebnym konfliktom i zrozumieć wzajemne potrzeby. To właśnie rozpoznawanie potrzeb – zarówno partnera, jak i swoich – stanowi o jakości relacji. Nie można jednak oczekiwać, że to drugie samo domyśli się, czego nam potrzeba albo co tym razem jest nie tak – nikt z nas nie jest przecież Duchem Świętym.

Ćwicząc na rozmowach o drobiazgach, takich jak porozrzucane po podłodze skarpetki czy niewyniesione śmieci, można nauczyć się mówić o ukrywanych dotąd żalach i pragnieniach.



Warto więc od czasu do czasu pobyć zdrowym egocentrykiem i choć na chwilę prawdziwie zapatrzeć się w siebie – nie po to, żeby wybielić swoje sumienie, ale po to by rozpoznać własne emocje, nazwać potrzeby i móc przekazać je partnerowi, zamiast bombardować go krytyką i pretensjami.

– Im wyraźniej (…) dasz do zrozumienia, że twoje nieprzyjemne odczucia wiążą się z twoimi własnymi potrzebami, tym łatwiej przyjdzie twojemu rozmówcy wczucie się w twoją sytuację i odpowiednie zareagowanie – tłumaczy Ingrid Holler, autorka podręcznika „Porozumienie bez przemocy. Ćwiczenia”.

Zamiast napastliwego: – W ogóle mnie nie słuchasz! Tylko byś patrzył w ten głupi telewizor!

– można przecież powiedzieć: – Jest mi przykro, kiedy patrzysz w telewizję, gdy coś do ciebie mówię.

Pierwsze zdanie skierowane jest przeciw partnerowi, który zapewne poczuje się zaatakowany i wyciągnie ze swojego arsenału podobny pocisk pretensji. Zdanie drugie natomiast kieruje uwagę na osobę mówiącą, jej nieprzyjemne uczucia, których partner mógł się przecież nie domyślać. Ćwicząc na rozmowach o drobiazgach, takich jak porozrzucane po podłodze skarpetki czy niewyniesione śmieci, można dzięki tej metodzie nauczyć się mówić o ukrywanych dotąd żalach i pragnieniach.
Czytaj także: Jeżeli nie powiesz mężowi, co Cię boli, skąd ma o tym wiedzieć?


Recepta na sukces

Czy istnieje uniwersalny przepis na dobrą komunikację w związku? Jak wyjaśnia Yvonne Poncet-Bonissol, francuska specjalistka psychologii klinicznej, „sukces w porozumiewaniu się wymaga wykazania się kreatywnością”.

Twórcze myślenie przydaje się zarówno na etapie budowania komunikacyjnej przestrzeni, jak i podczas samych rozmów. Warto spojrzeć na partnerskie wymiany myśli jak na regularny trening kreatywności. Trening, który wymaga wysiłku, ale może okazać się niesamowitą przygodą odkrywania skomplikowanych wewnętrznych światów emocji – swoich i partnera.

„Trzeba bez przerwy wzajemnie się karmić, być aktywnym w parze, a nie czekać, że wyjdzie to od drugiej osoby” – dodaje psycholożka. Poszukiwanie wspólnych tematów, dzielenie się projektami i marzeniami to tylko część owego komunikacyjnego planu treningowego.

Dla dobra związku należy też raz na zawsze zrezygnować ze złudnych nadziei, że partner domyśli się, czego nam potrzeba albo co robi nie tak. Każdą z naszych potrzeb czy pretensji najlepiej wyrazić wprost – oczywiście, w zgodzie z podstawami partnerskiej dyplomacji.

Czas poświęcany na spokojną rozmowę oraz praca nad właściwym formułowaniem myśli to tylko początek komunikacyjnej przygody. Reszta zależy już tylko od Was!

...

Warto znac psychologie bo np. rozpoznaje sie objawy ze cos idzie do katastrofy i mozna zapobiec.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:37, 01 Sie 2017    Temat postu:

Jak różnić się fantastycznie?
Małgorzata Rybak | Sier 01, 2017

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Wymarzony czas rodzinnego urlopu staje się sprawdzianem dla sposobu odnoszenia się do siebie małżonków i myślenia o sobie nawzajem.


R
odzinne wakacje, wyczekiwane przez cały rok, tak naprawdę niosą również wyzwania. Oto ludzie, spędzający zwykłe dni w pewnej odległości od siebie, wpadają nagle w całodobowe „razem”. Trzeba zmieścić rozmaite potrzeby i temperamenty w przestrzeni samochodu osobowego, hotelowego pokoju czy działki wyznaczonej przez granicę plażowego parawanu.

Myślę o tym na nadbałtyckiej plaży. W rodzimych okolicznościach przyrody, gdzie pogoda jest kwestią umowy społecznej (o ile nie ma sztormu i deszczu, udajemy, że jest ciepło), stworzenie warunków do plażowania wymaga wiele zachodu. Ludzie zmierzają w stronę morza objuczeni parawanami, namiotami i krzesełkami turystycznymi (by uchronić się od zimnego wiatru i mokrego piasku), dodawszy do tego dmuchane akcesoria do pływania (na wypadek, gdyby dało się jednak zanurzyć w wodzie) i torby z ciepłą odzieżą. To ma swoją wersję upalną w postaci większej ilości olejków do opalania i zimnych napojów, kosztem ubytku gabarytów po stronie termosów i polarów.
Czytaj także: W wakacje zadbaj o siebie!

Zniesienie na plażę całego tego majdanu, jak również późniejsze jego zagospodarowanie, wymaga wielkich umiejętności współpracy. Podobnie jak wiele innych sytuacji wakacyjnych. W naszej rodzinie mamy do pogodzenia nie tylko nasze z mężem różnice, ale i wyzwania wieku nastoletniego (14-letnia córka), przed-nastoletniego (11-letni syn) i buntu dwulatka, zaczynającego się codziennie słowem „nie” od razu po obudzeniu się (najmłodszy). I mimo że wiele małżeństw, jak nasze, potrzebuje umiejętności rodzicielskich level hard, to jestem przekonana, że i tak fundamentalny dla całej rodziny pozostaje sposób odnoszenia się do siebie męża i żony.

Z plażowych obserwacji można odnieść czasem wrażenie, że mąż służy do wbijania parawanu, który i tak zawsze jest krzywo i nie w tą stronę. Nieraz zdań na temat tego, gdzie, pod jakim kątem i jak powinien stać, jest tyle, ile członków rodziny. I nie ma nic złego w negocjacjach, dopóki moja racja nie zamienia się w „świętą prawdę”.

Służą temu wszelkiego rodzaju uogólnienia: „to się robi w ten sposób” (zamiast: „ja lubię to robić tak”), „bez sensu to postawiłeś” (zamiast: „w moim odczuciu lepiej byłoby tak i tak”) i w końcu koronny argument: „wszyscy normalni ludzie wbijają młotkiem, a nie klapkiem” – nie da się bowiem już dobitniej powiedzieć komuś, że coś jest z nim nie tak, bo działa inaczej niż my.
Czytaj także: Dlaczego nie warto doradzać pracoholikowi, jak ma spędzić urlop?

To niby nic takiego, ale te przykłady antydialogów nad parawanem dają wiele do myślenia. Po pierwsze, dlaczego drugi człowiek w małżeństwie powszednieje tak bardzo, że można stracić z pola widzenia, że ma prawo być inny? Po drugie, czy naprawdę to, jak stoi parawan, jest ważniejsze od tego, jak się czuje druga osoba, z którą razem spędzam czas? Czy ktoś, kto słyszy ciągle, że coś robi bez sensu, jest w stanie się zrelaksować i dobrze poczuć w swojej skórze i w swoim małżeństwie i rodzinie – nie tylko na czas urlopu, ale na co dzień?

Spór o parawan można zastąpić sporem o to, gdzie zjemy dzisiaj obiad, ile czasu spędzimy na plaży, dokąd dojedziemy autem, a gdzie lepiej będzie pójść na nogach. We wszystkich tych sprawach moja święta racja może rozpychać się łokciami i ustawiać cały świat – tylko po co?

Kilka lat temu, również na plaży mój brat opowiedział mi dowcip:

Mąż mówi do żony: „Od dwudziestu trzech lat poprawiasz każde moje zdanie”. Żona na to: „Od dwudziestu czterech”.

Małżeństwa często rozbijają się nie o wielkie kryzysy, ale o rafy bardzo kiepskiego sposobu odnoszenia się do siebie nawzajem w prostych życiowych sytuacjach, gdy z jakichś powodów tracimy z pola widzenia, że mąż albo żona to oddzielny ode mnie człowiek, nad którym nie mam żadnej władzy i który nie jest dany mi w małżeństwie po to, by go naprawiać lub poprawiać czy też kontrolować.

Zamiast przekonania, że normalni ludzie robią wszystko tak, jak ja uważam za słuszne, warto włączyć w sobie wakacyjną ciekawość odkrywania, kim jest mój mąż/moja żona? Co robi inaczej niż ja? Jak mogę pokazać jemu/jej szacunek dla różnic? Jakimi słowami to wyrażę, by nasze dzieci słyszały – i zapamiętały, że wspólny urlop to nie wojna o „moje” i „twoje”, począwszy od drobiazgów, a na ważnych rzeczach skończywszy?

Może do dialogu toczącego się w naszych głowach warto zaprosić zdanie: „To fantastycznie, że robisz tyle rzeczy inaczej niż ja!” To nasz kapitał i szansa na szerokie horyzonty, sięgające poza współrzędne geograficzne plażowego parawanu.

...

Ludzie w malzenstwie moga sie roznic i to nawet bardzo...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:25, 01 Sie 2017    Temat postu:

Rumuński sposób na uniknięcie rozwodu. Drastyczny, ale skuteczny
Karol Wojteczek | Sier 01, 2017

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Wedle słów miejscowego proboszcza w ciągu 300 lat w pewnej małej rumuńskiej miejscowości doszło do raptem 1 rozwodu!

Według danych europejskiego Instytutu Polityki Rodzinnej w Polsce rozpada się obecnie przeszło 1/4 zawieranych małżeństw. Statystyka to przerażająca, choć na szczęście wciąż daleko nam do Belgii czy Portugalii, gdzie rozwodzi się przeszło 2/3 par (ale też nie blisko do Irlandii, gdzie rozpada się „jedynie” 13% małżeństw). Spośród państw europejskich najbardziej zbliżony do polskiego wskaźnik rozwodów występuje w Rumunii. I o tamtejszym, nieco drastycznym sposobie na rozwody krótko dziś opowiemy.
Czytaj także: Moje dziecko się rozwodzi – jak stawić temu czoła?

Biertan to mała, dwuipółtysięczna miejscowość w południowym Siedmiogrodzie, nieomal w geometrycznym środku kraju. Rozpoznawalna głównie dzięki jednemu z tak typowych dla siedmiogrodzkiego krajobrazu warownych kościołów. Tego jednak, czym wyróżniała się ta konkretna świątynia, na pierwszy rzut oka nie widać. Po przejęciu budynku przez luteranów, jedno z kościelnych pomieszczeń przeznaczone zostało na… małżeńskie więzienie. Zamykano w nim na 6 tygodni pragnących rozwodu małżonków, co miało dać zwaśnionym stronom czas na wypracowanie porozumienia.

Ta nieco brutalna i kontrowersyjna metoda przynosić miała jednak zaskakujące rezultaty. Wedle słów miejscowego proboszcza w ciągu 300 lat w Biertanie doszło do raptem 1 rozwodu! Choć ciężko dziś stwierdzić, na ile była to zasługa spędzonego razem, w odosobnieniu czasu, a na ile zajęci odpracowywaniem zaległości w zimowych zapasach małżonkowie nie mieli już po prostu czasu na kłótnie. ߘɊCzytaj także: Rumunia nie jest krajem biedy i żebrzących Cyganów

Również dzisiaj wszystkie otwarte na tego rodzaju doświadczenie pary mogą odwiedzić niezwykłą salkę, która jednakowoż nie pełni już funkcji „małżeńskiego więzienia”. Zamieniona została w muzeum. Ale pomysł, by z bliskimi jak najwięcej rozmawiać i spędzać z nimi jak najwięcej czasu wciąż wydaje się sensowny.

...

Prostackie metody heretykow daja pozornie szybkie i trwale efekty typu ucinanie ręki za kradziez czegokolwiek. Tylko ze nie wychowuja a terroryzuja. W Polsce przed rozbiorami uczciwosc byla legendarna. NIE BYLO POLICJI!!! A prawo slynelo łagodnoscia. Kosciol wychowywal. I tu jest wzor.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:42, 04 Sie 2017    Temat postu:

Jak randkować, żeby nie przekraczać granic? Nie tylko tych fizycznych…
Katarzyna Matusz-Braniecka | Sier 04, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Najlepszą granicą, jaką możemy wyznaczyć w randkowaniu, jest rozpoczęcie każdego związku z nastawieniem na… przyjaźń.
Z kim się spotykać?

Maria zakochiwała się w mężczyznach, których nie wybrałaby na przyjaciół – piszą Henry Cloud i John Townsend w książce „Granice w randkowaniu”. Tę kobietę pociągali mężczyźni, którzy nie pragnęli poznać jej życia duchowego, nie podzielali jej wartości, nie doceniali jej zaangażowania, nie byli ciekawi jej zainteresowań. Odczuwała do nich pociąg, który jednak trudno było jej racjonalnie wytłumaczyć. Przyjaźni, bliskości i radości ze wspólnie spędzonego czasu szukała w innych relacjach.


Dobre związki

W jaki sposób nie wejść w związek z osobą, z którą nie będziemy mieli, w konsekwencji, wiele wspólnego? Autorzy radzą, by zadać sobie następujące pytania: Czy podzielamy te same wartości? Czy nasze osobowości pasują do siebie? Czy podobnie wzrastamy duchowo? Czy zauważamy cechy charakteru, które wolelibyśmy przemilczeć?
Czytaj także: Randki bez seksu: sztuka okazywania czułości

Najlepszą granicą, jaką możemy wyznaczyć w randkowaniu, jest rozpoczęcie każdego związku z nastawieniem na… przyjaźń. Autorzy radzą, by nie ufać romantycznym porywom, bo to sprawa ulotna, która przychodzi i odchodzi, a przyjaźń pozostaje. Podkreślają jednak, że tak jedno, jak i drugie jest ważne w trwałym związku.


Samotność

Marta cierpiała w dzieciństwie z powodu odrzucenia. Do niedawna żyła w związku, który był dla niej destrukcyjny. Kiedy postanowiła zerwać ze swoim chłopakiem, czuła się tak, jakby zapadała się w czarną dziurę, nie widząc żadnego światła. Była tak przygnębiona, że ledwie potrafiła funkcjonować – opisują autorzy. Pracując nad jej uczuciami odkryli, że jest w niej zakorzenione poczucie samotności i braku miłości. Zerwanie relacji ujawniło poczucie osamotnienia. Nie potrafiła być sama, wolała toksyczne relacje niż żadne.
Czytaj także: Nie bój się samotności! To naturalny stan

Dowiedzmy się, czy nasz ból wiąże się z określonym wydarzeniem z naszego życia, a potem popracujmy nad tym, by ten problem rozwiązać – radzą eksperci. Jeśli żyjemy pełnią życia i dążymy do spełnienia – nie będziemy godzić się na sytuacje, które nie będą dla nas dobre.


Dawanie za dużo i za szybko

Dagmara i Marek spędzali ze sobą coraz więcej czasu. Ona świadomie się zakochiwała. Nie zauważyła jednak, że się zmienia. Kiedyś miała wiele różnorakich zainteresowań, teraz robiła to, co zaplanował Marek, spędzała z nim każdą wolną chwilę. Zostawiła swoje zainteresowania, przyjaciół, straciła też zainteresowanie Bogiem.

Otrzeźwienie przyniosły dwie sytuacje – piszą autorzy. Zaczęła sypiać ze swoim chłopakiem, choć wcześniej obiecywała sobie, że seks będzie dopiero po ślubie. Zaczęła przyglądać się też krytykanckiej postawie Marka, który oczekiwał, że skorzysta z operacji plastycznej, by poprawić coś w swoim wyglądzie.
Czytaj także: Poszłam na randkę z… samą sobą! To było fajne i wzruszające spotkanie

Jeśli związek rozwija się bardzo szybko, zadajmy sobie pytanie – dlaczego tak się dzieje? Rozwiązujmy konflikty, omawiajmy różnice zdań i upodobań, zamiast spychać je na dalszy plan. Pamiętajmy, że prawdziwa miłość wymaga czasu i nie chodzi na skróty. Zobaczmy, czy w bliską relację nie angażujemy się z poczucia samotności bądź przeżytych zranień, bo to nie jest dobra motywacja.


Fizyczna bliskość

Joanna i Dawid spotykali się już jakiś czas, dobrze się ze sobą czuli. Mieli wiele wspólnych zainteresowań, dzielili się swoimi myślami. Cieszyli się swoją bliskością. Byli zwolennikami czystości przedmałżeńskiej, w związku z czym kiedy zbliżali się za bardzo, wycofywali się. Pewnego razu atmosfera tak bardzo sprzyjała intymności i bliskości, że nie powstrzymali się. Joanna czuła, jakby wszystko stało się z pominięciem jej woli. Czuła, że oddala się od Dawida i nie wiedziała, czy może na sobie polegać.

Seks jest najwyższą formą wyrażenia romantycznej miłości do drugiej osoby, dlatego musi być zarezerwowany dla najważniejszego związku, jaki jest możliwy między dwojgiem ludzi – związku małżeńskiego – piszą autorzy. A zachowanie granic seksualności pozwoli rozpoznać, czy druga osoba potrafi nad sobą panować, czekać na zaspokojenie pragnień, ofiarnie kochać i podporządkować się Bogu. To z pewnością wiedzieć warto.

Więcej dobrych rad znajdziecie w książce „Granice w randkowaniu” wydanej przez oficynę Wydawniczą VOCATIO.

...

Nikt tez nagle nie budzi sie podczas stosunku seksualnego z pytaniem... Jak to sie stalo? Tak naprawde nie bylo silnej woli od poczatku. W ogole gdy pojawia sie ultimatum ze ma byc seks to od razu ,,milosc" powinna sie skonczyc. Bo to jest chwila prawdy ze nie bylo zadnej milosci tylko rachuby na korzysc w tym wypadku seksualna! To tez jest zysk! A w tej sytuacji gdzie milosc?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:43, 05 Sie 2017    Temat postu:

7 pomysłów na ożywienie małżeństwa
Marlena Bessman-Paliwoda | Sier 05, 2017

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Twórczość i kreatywność nie jest zamknięta tylko w pracowni, którą kojarzymy z zarabianiem pieniędzy czy swoją pasją. Wiele korzyści mogą nam przynieść przeniesione w świat relacji w naszym domu
Narzeczeni – mistrzowie twórczości


W
chodzę zziębnięta do domu. Byłam na randce z narzeczonym, więc szczególnie to uczucie zimna mi nie przeszkadza. Było cudnie! Sceneria ośnieżonych Mazur, a my tańczyliśmy w śniegu przy muzyce i świetle samochodu. Śmialiśmy się sami z siebie, bo potykaliśmy się, co chwilę. Z takim właśnie wspomnieniem, wchodzę do domu, w którym siedzą (już) trzy małżeństwa.

Rozmawiają podzieleni na dwie grupy, w której każda za głównego winowajcę różnych życiowych problemów obwiniała grupę przeciwną. Nalałam sobie soku i kiedy miałam już wychodzić jeden z mężów, powiedział tylko za mną: „Z wami też tak będzie. Teraz to patrzenie w oczy, a potem zobaczycie. Codzienność”. Uśmiechnęłam się i wyszłam.

Powzięłam sobie postanowienie, że moja codzienność, nawet jeśli będzie szara i monotonna, to dam jej trochę uroku. Zestawiałam sobie obraz mnie i Lubego z tymi małżeństwami, dumając co się dzieje takiego po ślubie, że ten miłosny czar ulatuje. Wtedy mnie olśniło.
Czytaj także: W wakacje zadbaj o siebie!

Które z tych małżeństw spontanicznie tańczyło przy muzyce z samochodu pośrodku lasu? Które z nich śmiało się razem? „Do swojego małżeństwa dolejemy twórczości i zawsze będą nam błyszczeć oczy” – z tymi słowami biegającymi po głowie, zasnęłam.

A potem wzięliśmy ślub i… resztę już znacie. Chodzi mi oczywiście o to, że staramy się dolewać do codzienności nieco twórczości Czy zawsze nam to wychodzi? Nie. Pewnie, że nie. Czasami ze zmęczenia zasypiamy z dziećmi, czasami wspólne wypicie herbaty (w ciszy i spokoju) jest szczytem potrzeb na daną chwilę. Pomysłów i sposobów jest wiele. Poniżej pokazuję siedem tych, które wymagają niewielkiego nakładu sił.
Czytaj także: Zadbaj o relacje – będziesz szczęśliwszy!
Pomysł 1 – notes

Prowadź notes dobrych wspomnień – 94 % par, które pielęgnują dobre wspomnienia (nie wypaczają ich obrazu), są szczęśliwymi parami w przyszłości (wg badań Instytutu Gottmana). Taki notes to w przyszłości świetna pamiątka, ale także pomoc w uświadomieniu sobie, że dzieje się u Was wiele dobrego. W te trudniejsze dni w małżeństwie nie jest to takie oczywiste, prawda? Wtedy właśnie warto zajrzeć do takiego notesu.


Pomysł 2 – słoik

Załóż słoik wdzięczności – dla męża, dzieci, samej siebie – w ten sposób każdego dnia wrzucając karteczkę do słoika z krótkim podziękowaniem dla danej osoby, wyłuskujesz jedną pozytywną rzecz z codzienności. Szczęście to stan „teraz”, który można dostrzec.


Pomysł 3 – liścik

Liściki – pisz miłe słówka na karteczkach i zostawiaj w dziwnych, zaskakujących miejscach. Malutka praktyka, a ile daje radości!


Pomysł 4 – maile i smsy

Pisz maile i smsy – czasami jedno miłe słowo potrafi pozytywnie nastroić nas na cały dzień. Skoro wysyłamy mężowi listę zakupów, to czy nie możemy wysłać jednego smsa więcej z dobrym słowem? Pewnie wiesz, co Twój ukochany lubi i chce od Ciebie usłyszeć.


Pomysł 5 – list miłosny

Listy miłosne lub listy z podziękowaniem za konkretną rzecz – skorzystaj z poczty i wyślij list do swojej ukochanej osoby. Może być to list miłosny lub z podziękowaniem za określoną sferę Waszego życia – za ojcostwo męża, za sferę intymną, za jego pracę zawodową i dbanie o byt rodziny, za troskę o relacje z przyjaciółmi, za odwożenie dzieci do szkoły… Dodanie takiego „formalizmu” przez znaczek na kopercie doda ważności, ale też pokaże staranie.


Pomysł 6 – randka

Zaaranżuj „domową randkę” – nawet w zaciszu domu, kiedy dzieci pójdą spać. Może to być oglądanie filmu lub kolacja przy świecach.


Pomysł 7 – bon

Zrób bon na wypoczynek – dla siebie i dla żony/dla męża – możecie wykorzystać go razem lub oddzielnie. Nawet jeśli wykorzystacie go oddzielnie, Wasz odpoczynek da się odczuć w całym związku.

Ta lista nie powinna mieć końca. Pomysły, wszelkie „twórczości” nich będą dopasowane do Was, dające Wam wolność i radość. To przepis na sukces w doprawianiu małżeństwa twórczością.

...

Wszystko mozna zaniedbac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:21, 06 Sie 2017    Temat postu:

Wspólna modlitwa = większa miłość?
Iwona Jabłońska | Sier 06, 2017

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Początkowo to może być krępujące, ale warto przeczekać ten czas, bo zanim się zorientujemy nabierze bardzo intymnego spotkania zarówno we dwoje, jak i z Panem Bogiem.

Wspólna modlitwa z narzeczonym, czy nawet z chłopakiem, a później w relacji małżeńskiej owocuje pogłębieniem więzi. Początkowo może być krępująca, może napotykać różne przeszkody, ale warto przeczekać ten czas, bo zanim się zorientujemy nabierze bardzo intymnego spotkania zarówno we dwoje, jak i z Panem Bogiem.

Na początku naszej relacji poprosiłam Macieja, żebyśmy modlili się razem modlitwą spontaniczną. Co to znaczy? To znaczy, że w swojej obecności otwieramy serca przed Bogiem – w trakcie takiej modlitwy prosimy, dziękujemy bądź czytamy Słowo Boże i dzielimy się tym, co do nas mówi. Ta forma jest mi bardzo bliska, ponieważ możemy poznawać siebie nawzajem – swoje troski, radości, zmagania, które razem oddajemy Bogu.
Czytaj także: Modlitwa głębi, czyli duchowa droga bez cukierków. Dla tych, którzy chcą więcej
Ani łatwe, ani przyjemne

W pierwszych tygodniach nie było to łatwe ani dla mnie (ponieważ z żadnym chłopakiem wcześniej się nie modliłam), ani tym bardziej dla Macieja, ponieważ On dopiero zaczynał wchodzić w relację z Bogiem. Rzucony na głęboką wodę uczył się „pływać”.

W narzeczeństwie poszliśmy krok dalej – Maciej (ku mojej radości!) zaproponował, żebyśmy zaczęli też modlić się za siebie nawzajem oraz prosić Maryję i Józefa o pomoc w przygotowaniu do Sakramentu Małżeństwa.

Trudno opisać wszystkie sytuacje, które potwierdzały moc modlitwy, ale odczuwaliśmy ją namacalnie. Zdarzało się, że pytaliśmy o coś Boga i na modlitwie dostawaliśmy konkretną odpowiedź. W ten sposób Pan Bóg potwierdził nam decyzję o małżeństwie.


Decyzja z modlitwy

Jeszcze przed zaręczynami zapytaliśmy Go, czy jest Jego wolą, żebyśmy byli małżeństwem. W odpowiedzi otrzymaliśmy słowo z Księgi Tobiasza: Nie ma bowiem żadnego człowieka, oprócz ciebie, który miałby prawo wziąć Sarę (…) za żonę. (Tb 7, 10). Tuż po zaręczynach ja zaczęłam mieć wątpliwości, czy to nie za szybko – zaręczyny po 5 miesiącach „chodzenia”. Na co Maciej zaproponował wspólną modlitwę. Ku mojemu zdziwieniu i późniejszemu pokojowi serca, Pan Bóg odpowiedział tym samym słowem z Księgi Tobiasza.
Czytaj także: Modlitwa małżeńska, czyli najlepsza terapia bolącym kolanem

A jak to wygląda w małżeństwie? Wiele razy podkreślamy, że mamy tę łaskę, że należymy do jednej ze wspólnot w kościele, gdzie razem formujemy naszą duchowość. To nam pomaga odkrywać, jak ważna jest małżeńska relacja z Bogiem. Do dziś modlimy się wspólnie rano i wieczorem.

Zdarza się, że z różnych przyczyn nie jest to możliwe, ale staramy się jednak tego pilnować i błogosławić siebie nawzajem oraz dzieci znakiem krzyża na czole. Dzięki temu łatwiej nam się jednać, łatwiej rozmawiać, łatwiej kochać…


Pułapki

Istnieje jednak kilka pułapek, które mogą mieć poważne konsekwencje w relacji małżeńskiej. Skupię się na dwóch, które zauważam u nas.

Czasem zdarza się, że z racji na wspólną modlitwę „odpuszczamy” sobie indywidualną, co jest bardzo niebezpieczne, bo przecież to nasza indywidualna relacja z Bogiem jest jednak najważniejsza i najintymniejsza. Modlitwa małżeńska jest bardzo istotna, a jej praktykowanie konieczne do duchowego wzrostu męża i żony, ale trzeba pamiętać o pielęgnowaniu swojej osobistej relacji z Bogiem.

Ja zauważam u siebie taką tendencję, że kiedy zaniedbuję tę sferę, łatwiej mi jest zranić mojego męża słowem, zachowaniem, a trudniej mi go kochać. Jest proste wytłumaczenie tej sytuacji – skoro odcinam się od źródła miłości, to jak mogę dawać miłość?
Czytaj także: Masz wszystko, czego potrzebujesz, by się w Tobie zakochać!

Kolejną pułapką może być „modlitwa małżeńska w biegu”. My ostatnio doświadczyliśmy tego, że faktycznie słowa św. Augustyna, choć wypowiedziane bardzo dawno, są wciąż żywe i aktualne: „Jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko inne jest na swoim miejscu”.

Nasz dzień w ostatnich trzech tygodniach zaczynał się bardzo szybko – pobudka (najczęściej przez córeczkę), śniadanie, jakieś sprawy codzienne i nagle napięta atmosfera, sprzeczki i konflikty z byle powodu. W końcu zreflektowaliśmy się, że coś jest nie tak, szybko odkryliśmy źródło tego – Pan nie był na pierwszym miejscu.

Kiedy nie zaczynamy naszego dnia od rozmowy z Nim, później w codziennym pędzie jest tylko trudniej. Wpadliśmy w tę pułapkę modlitwy „na końcu”, a wszystko inne przed – śniadanie, pranie, zakupy i koło południa kumulacja i dopiero zaczynaliśmy się modlić.


Małżeństwo z Bogiem

Teraz znowu staramy się wracać na właściwe tory, zaczynać dzień od spotkania z Bogiem. Wówczas doświadczamy tego, że jest on piękniejszy, radośniejszy i my bardziej spokojni i wyrozumiali w stosunku do siebie.

Myślę, że najlepszym podsumowaniem będą słowa świętego Jana Pawła II, który potwierdza wagę relacji małżonków z Bogiem, która między innymi wzrasta poprzez wspólną modlitwę:

„Jedynym źródłem miłości małżeńskiej jest Jezus Chrystus, nieustannie obecny w sakramencie małżeństwa. Tak wielki jest ten sakrament! I małżonkowie mogą być pewni, że wraz z nim otrzymują siłę płynącą od Boga oraz łaskę, która będzie im towarzyszyła przez całe życie. Oby nigdy nie zaprzestali czerpać z tego źródła, które wytryska z nich samych (…). Odwołujcie się do tej sakramentalnej łaski nieustannie, w modlitwie i postępowaniu. Odwołujcie się zwłaszcza wtedy, gdy na swej drodze napotykacie trudności i doświadczenia. Chrystus pragnie być z wami zawsze! Niech miłość wasza nigdy nie przestanie czerpać z tej miłości, jaką On umiłował. Wtedy ta miłość nigdy się nie wyczerpie. Nie zawiedziecie się na niej.”
...

Oczywiscie. Ani nic sie przed Bogiem nie ukryje ani tym bardziej nic nie ,,ugr-cie" ukrywajac... Absurd. A milosc przeciez dazy do milosci. On jest Jedyną Milością!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:10, 08 Sie 2017    Temat postu:

Ciała w miłosnym dialogu. Jak zbudujecie udaną małżeńską intymność
Małgorzata Rybak | Sier 08, 2017

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Szukając patentów na udaną intymność w małżeństwie, możemy stracić z oczu najważniejszy trop: wyjście ze skorupy egoizmu – tak w sypialni, jak w codzienności.

Wśród przyczyn, jakie negatywnie wpływają na przeżywanie intymności w małżeństwie, wymienia się często rutynę, zmęczenie, nieporozumienia, czasami nawet nudę. Z całą pewnością jednak nic tak nie niszczy tej sfery jak… egoizm. Taki, który jednym tchem wylicza moje potrzeby, a wśród nich, pomiędzy jedzeniem, piciem i konsumowaniem dóbr, jest właśnie także i seks.


Nie tylko moje potrzeby

Nie stawiam w stan oskarżenia potrzeb. Zrozumienie ich i wzięcie odpowiedzialności za nie jest miarą dorosłości i w dużym stopniu decyduje o naszym sukcesie w komunikowaniu się z innymi ludźmi. Gdy żona pada z nóg ze zmęczenia, po jej stronie leży, by zatroszczyć się o swój odpoczynek, nie zaś wygarniać całemu światu, że o niej zapomniał. Gdy mąż potrzebuje aktywności fizycznej, wyznacza możliwy czas, by iść z kolegami pokopać piłkę, zamiast obwiniać za swój brak kondycji żonę i dzieci.
Czytaj także: Bez seksu aż do ślubu? 6 kobiet (nie tylko wierzących!), które zdecydowały się czekać

Intymność jednak to miejsce, gdzie „potrzeba” domaga się innej definicji. Punktem wyjścia będzie potrzeba bliskości, w którą zaangażowane są już dwie osoby, a nie jedna. Ranienie siebie nawzajem zaczyna się tam, gdzie druga osoba służy zaspokojeniu „mojej potrzeby”.

Człowieka można krzywdzić na różne sposoby, ale na pewno na czele tabeli będzie potraktowanie kogoś w sposób instrumentalny – w seksualności rodzi ono ogromne spustoszenie w emocjach, z którym nie wiadomo nawet, co potem zrobić. W dziedzinę, w której człowiek powinien czuć się najbardziej bezpieczny i obdarowany, wkrada się głębokie pęknięcie upokorzenia i odarcia z godności osoby. A osoba, jak pisał Wojtyła, nigdy nie może stać się środkiem do celu, ponieważ z definicji zasługuje wyłącznie na miłość.


Zaufanie i akceptacja

Zamiast więc myśleć o zaspokojeniu „mojej potrzeby” kosztem ukochanej osoby, warto włączyć znacznie głębszą perspektywę – budowania relacji, w której spotykamy się w pełni dobrowolnie, jako dwa różne od siebie byty, by siebie nawzajem obdarować. Wtedy nasze intymne spotkanie potrzebne jest nam obojgu, by przekazać sobie nawzajem coś niesłychanie ważnego. Jest to opowieść o wzajemnym zaufaniu i akceptacji. O wrażliwości na to, co w drugim kruche i potrzebujące zaopiekowania. O gotowości, by drugą osobę ubogacać sobą, choć nasze dary bywają tak niedoskonałe, jak my sami.
Czytaj także: Co chciałybyście wiedzieć na temat seksu w małżeństwie, ale bałyście się zapytać…

Gdy ciało nie podejmuje dialogu, w którym opowiada o miłości, próbuje zaspokoić jedynie przepaści swojego głodu. Egoizm jednak ma to do siebie, że jest nienasycony. Ile by nie wziął dla siebie, pozostawia człowieka w stanie niezadowolenia i frustracji.

Zresztą język ciała wyraża tylko te same postawy, wokół jakich toczy się nasza codzienność. Jeśli tam chodzi nam o udowadnianie sobie nawzajem, kto ma rację, sypialnia wtedy także staje się miejscem dominacji i podporządkowania sobie drugiego. Jeśli na co dzień wszystko od męża czy żony przyjmuję jako rozczarowanie, jego czy jej dar z siebie będzie również niewystarczający. Jeśli mąż albo żona na liście priorytetów życiowych zajmują miejsca końcowe, również intymne spotkanie będzie powierzchowne i pomiędzy innymi sprawami.
Czytaj także: Seks. Miłość uśmiecha się do kompleksów


Kim dla ciebie jestem?

W znaku ciała spotykają się cali ludzie. Ze swoim poranieniem, z niedoskonałością figury i kondycji, z bagażem emocji, z pytaniem o to, „kim ja dla ciebie jestem?”. Dlatego bliskość wymaga tak wielkich starań, by drugiego nie skrzywdzić, nie umniejszyć, ale obdarować czułością, jaka może się zrodzić tylko z miłości, która nie stawia warunków wstępnych i roszczeń, i nigdy nie gra kartą szantażu czy poczucia wyższości.

Gdy myślę o tym, dochodzę do wniosku, że najbardziej gotowymi do tego spotkania czyni nas codzienny gest „umycia nóg” drugiemu – te drobiazgi, w których wyrażam moją troskę o męża czy żonę nawet, jeśli on czy ona tego nie widzi. Kiedy powstrzymam raniące słowo. Kiedy z czegoś drugą osobę wyręczę. Kiedy powiem komplement. I nie chodzi tu tylko o to, by mężczyzna prawił komplementy kobiecie, by ją jakoś przekonać do bliskości – chodzi generalnie o taką afirmację męża czy żony, o takie „wow” dla tego, kim ta ukochana osoba jest – by wówczas, gdy spotkamy się w znaku ciała, nie było wątpliwości, że jest dla mnie kimś ważnym.

...

W tym co cielesne przejawia sie i duchowe Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 11:31, 13 Sie 2017    Temat postu:

Celebrujmy małżeństwo nie tylko od święta!
Maciej Jabłoński | Sier 13, 2017

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Świetną sprawą w miłości jest to, że można ją celebrować zawsze i wszędzie, nie czekając na przykład na rocznicę... Oto kilka naszych sposobów na świętowanie małżeństwa w codzienności.


J
edną z rzeczy, które kocham w mojej Żonie jest gwarancja tego, że niespodzianki i małżeńskie randki nie są zarezerwowane jedynie na nasze rocznice i święta. Takie celebrowanie małżeństwa, oprócz specjalnych okazji sprawia, że nasza relacja jest cały czas świeża i gorąca.

Świetną sprawą w miłości jest to, że można ją celebrować zawsze i wszędzie, nie czekając na przykład na rocznicę… Oto kilka naszych sposobów na świętowanie małżeństwa w codzienności.


List miłosny

Nie tylko mail i sms, ale również (a może i przede wszystkim?) papierowy list jest świetnym sposobem na wyrażenie swoich uczuć do współmałżonka. My posiadamy pudełka, w których gromadzimy listy napisane do siebie w narzeczeństwie i małżeństwie – wracanie do nich zawsze wywołuje wiele pięknych wspomnień i emocji.
Czytaj także: Zadbaj o relacje – będziesz szczęśliwszy!


Prezent-niespodzianka

Nie musi być specjalnej okazji, żeby zaskoczyć swoją ukochaną drobnym upominkiem pokazującym, że pamiętaliśmy o niej w ciągu dnia. Dobrze jest wiedzieć, jakie kwiaty są jej ulubionymi lub jakie łakocie lubi mąż – wówczas mamy otwartą drogę do trafienia w upodobania współmałżonka. Czytelniku/Czytelniczko, czy wiesz, jaki jest ulubiony kwiat Twojej żony i ulubiona słodkość Twojego męża?


Kartka z krótką wiadomością

Kiedy jedno z nas budzi się rano jako pierwsze, to doskonała okazja do tego, żeby napisać i zostawić krótką wiadomość (np. podziękowanie za to, że po prostu jest) lub wyznanie miłości. Taka kartka-niespodzianka znaleziona, np. w spakowanym przez Żonę do pracy obiedzie, to ogromna dawka radości i energii na dalszą część dnia! Wiem coś o tym!

„Zrób coś”, co sprawi, że współmałżonek poczuje się kochany

Ugotowanie ulubionego posiłku, upieczenie ciasta, odciążenie w obowiązkach domowych lub wieczorny masaż. Niezależnie od gestu, który chcesz zrobić, żeby pokazać współmałżonkowi, jak bardzo go kochasz – po prostu ZRÓB TO, nie oczekując nic w zamian.
Czytaj także: Tylko żyjący pójdą do nieba
„Dobry czas” razem

Może to być randka na mieście, piknik w parku lub zapalona świeczka i romantyczna muzyka w domu. Miejsce nie jest istotne, ważne, żeby nikt Wam w tym nie przeszkadzał. Po prostu pijąc dobrą kawę spojrzeć sobie głęboko w oczy i rozmawiać, zadając sobie nawzajem pytania. Warto cieszyć się sobą, spędzając czas tylko we dwoje.


Czułe gesty

Każdego dnia warto okazywać sobie czułość – pocałować, przytulić lub złapać współmałżonka za rękę. Nie czekajcie, aż nadarzy się specjalna okazja lub najlepszy moment. KAŻDY JEST NAJLEPSZY do tego, aby pielęgnować i rozwijać małżeńską intymność.


Wspólna modlitwa i dziękowanie za siebie

Dziękujcie sobie nawzajem za to, że jesteście i dziękujcie Bogu za to, że obdarzył Was najlepszym mężem/żoną i błogosławi Waszemu małżeństwu. Modlitwa małżeńska ma wielką moc i jest najlepszym sposobem na przywitanie wspólnie nowego dnia, zarazem może być inspiracją do celebrowania małżeństwa na któryś z powyższych sposobów.

Wam i sobie życzymy tego, żebyśmy pamiętali o świętowaniu swojego małżeństwa i okazywaniu miłości współmałżonkowi nie tylko od święta, ale każdego dnia.

...

Nie ma granic czynienia dobra...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:22, 17 Sie 2017    Temat postu:

6 rzeczy, których NIE powinnaś robić dla ukochanego
Familia.com | Sier 16, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Zakochane kobiety zdolne są do wielu rzeczy. Czasami do zbyt wielu.
Niektóre kobiety są w stanie poświęcić dla ukochanego swoje własne szczęście. Ale przecież miłość, będąca niezdrowym uzależnieniem, przestaje być miłością. Prawdziwą miłość przeżywa się w wolności i szacunku dla godności, także godności własnej.
Jest sześć rzeczy, których kobieta nie powinna robić dla ukochanego. Jeśli zaś on ich wymaga, to znaczy, że cię nie kocha. Jeśli sądzisz, że powinnaś wykonać następujące rzeczy, jesteś w błędzie:
1. Odrzucić własne przekonania
Twoje przekonania są częścią twojej osobowości. Ten, kto chciałby je zmienić, nie kocha osoby, którą jesteś. Kobieta powinna znaleźć kogoś, kto będzie szanował i dzielił z nią to, w co wierzy. To może potrwać, ale tacy mężczyźni istnieją.
2. Zmienić wygląd
To oczywiste, że kobieta chce wyglądać pięknie dla ukochanego mężczyzny. Nie ma nic złego w podkreślaniu naturalnego piękna, dzięki temu czujemy się pewniej. Ale musisz mieć możliwość równie dobrze czuć się w jeansach, co w ubraniach, które podobają się jemu. Nie możesz od rana do wieczora wyglądać nieskazitelnie, nie byłabyś sobą. Nigdy nie zmieniaj się dla mężczyzny. Jeśli nalega, żebyś zmieniła swój wygląd pod jego dyktando, nie jest ciebie wart. Znajdź kogoś, kto uważa cię za najpiękniejszą kobietę na świecie – nawet zanim się uczeszesz.
Czytaj także: Lekcja C.S. Lewisa o 4 rodzajach miłości
3. Być uległą
Kobieta i mężczyzna w związku powinni być sobie równi. Oboje są niezależnymi istotami, mają swoje idee i metody działania. Żeby działać razem, czasem trzeba coś poświęcić, ale nie można całkowicie podporządkować się woli drugiej osoby. Nieważne, jak mocno się kochacie, twój partner nie może sprawować kontroli nad twoim życiem. Oczywiście, możecie sobie nawzajem doradzać, ale nie traktuj jego słów jak wyroczni.
4. Ukrywać swoje zdolności intelektualne
Są kobiety, które z jakiegoś absurdalnego powodu uważają, że granie idiotki jest atrakcyjne. Nie ukrywaj swojej inteligencji, żeby dowartościować męskie ego. Możesz wierzyć lub nie, ale mężczyźni cenią kobiety pewne siebie, niezależne i takie, które nie boją się przyznać, że mają mózg. Nie lubią, gdy kobieta okazuje się całkowicie bezradna. O ile w każdym z nich drzemie rycerz, żaden przecież nie pogardzi – od czasu do czasu –bohaterką u swego boku.
Czytaj także: Chcesz, żeby Cię ktoś pokochał czy Ci zalajkował? Czyli jak szukać drugiej połówki
5. Umrzeć z głodu
Niezwykle popularne kłamstwo mówi, że mężczyzn pociąga jedynie określony typ sylwetki; dlatego wiele kobiet ryzykuje zdrowiem, żeby wyglądać jak modelka z photoshopa. Zakochany w tobie mężczyzna prawdopodobnie lubi twoje bujne kształty. Przyjmij do wiadomości, że mówi prawdę, kiedy twierdzi, że jesteś piękna. Kobiety są wobec siebie najsurowszymi krytykami. Jeśli naprawdę chcesz zgubić parę kilo, pomogą ci ćwiczenia i zrównoważona dieta, a nie codzienne umieranie z głodu.
6. Zrezygnować z marzeń
To, że spotkałaś miłość swojego życia, nie oznacza jeszcze spełnienia wszystkich marzeń. Każdy ma swoje skryte marzenia i pragnienia. Wejście w związek nie powinno oznaczać rezygnacji z nich, wręcz przeciwnie! Jeśli twój ukochany naprawdę jest twoim „księciem z bajki”, nie powinnaś wybierać między nim a swoimi marzeniami. Nie porzucaj marzeń o podróż dookoła świata, zastanów się, jak pojechać razem z nim. Miej marzenia i pozwól marzyć również jemu.
Czytaj także: Poznaj się… ze sobą!
Artykuł ukazał się we francuskiej edycji portalu Aleteia

...

Zniszczyc siebie dla egoisty? Nigdy. Zadna kobieta przeciez nie dazy wygladu strasznego wiec nie ma tak ze mezczyzna musi dbac o nia. Jest to tylko egoizm jesli kobieta ma sie przerobic w cos innego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:57, 17 Sie 2017    Temat postu:

Chcesz mieć udane małżeństwo? Nie idź na kompromis
Zyta Rudzka | Sier 17, 2017

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Choć kompromis wydaje się podstawą miłosnego porozumienia, to nadużywany niszczy poczucie rodzinnego szczęścia. Jak więc rozmawiać o tym, co nas różni? Podpowiadamy 8 sposobów.

Małżeństwo w rozterce. Mąż chce nad morze, żona w góry. To gdzie jechać? On chce mieć sypialnię w białym kolorze, ona w bordowym. Jaką farbę kupić? Trzeba się jakoś dogadać. Iść na kompromis.

I tak każda ze stron z czegoś zrezygnuje i w ramach wspaniałomyślnych wzajemnych ustępstw wylądują na trochę nudnawej mazowieckiej wsi. A po urlopie w niebieskiej sypialni, ale nie czują się tu jak w niebie.

Niby się dogadali, a jednak chyba przegrali. Ważny cel – zgoda małżeńska – został osiągnięty, ale żadna ze stron nie jest tak naprawdę zadowolona.

Na tych prostych przykładach widać, że choć kompromis wydaje się podstawą miłosnego porozumienia, to nadużywany niszczy poczucie rodzinnego szczęścia.

Dogadywanie się jest pozorne. Jak to? Mamy inne oczekiwania, ale przecież umiemy spotkać się w środku drogi. Tyle, że na poziomie emocjonalnym coraz bardziej rozjeżdżamy się. Ty idziesz inną drogą, a on inną.
Czytaj także: Małżeńskie „fair play”. Jak się zdrowo spierać
Proponuję zasadę naprzemienności

Raz robimy jak ty chcesz, a potem jak ja. W tym roku w góry, w następnym nad morze. A może dwa tygodnie tu, dwa tygodnie tam. W tym roku malujemy na żółto, za rok na biało. Możemy też, skarbie, jechać tam, gdzie ty chcesz, ale za to ja będę miała wpływ na kolor sypialni.


Niech każdy dostanie to, na czym mu naprawdę zależy

Każda ze stron nie czuje, że musiała ulec, poświęcić się czy zrezygnować. Wprost przeciwnie, dostała tylko trochę, ale ma poczucie, że była wysłuchana. I ma realny wpływ na to, co dzieje się w małżeństwie.


Mniej ustaleń, więcej rozmowy

My, kobiety, mamy dziwną jasność, że sprawniej ogarniamy codzienność. Całkiem naturalnie stajemy się kierowniczkami od domowej logistyki i narzucamy umowy rodzinne.

Ty zrobisz zakupy, ja w tym czasie kąpię dzieci. Niby prosty i praktyczny podział obowiązków. Ale jakiś taki bez fantazji. Miarka za miarkę. Tak by bilans poświęceń był na zero. Bo przecież małżeństwo to ciężka harówka.

Wyznaczanie sobie ciągle tych samych zadań, niby symetrycznych, ułatwiających codzienność – oddala.

Jedna strona czuje, że się poświęca, robi za kierowniczkę, bo on nigdy się nie domyśli, żeby ją wyręczyć. A on czuje się przymuszony do ugody. I każde robi co do niego należy. Tylko szkoda, że w cichym poczuciu psiego obowiązku czy krzywdy.

Można razem wykąpać dzieci, a po zakupy pojechać jutro. A nie przyjemniej razem wykąpać dzieci? Mniej zadaniowo, bardziej rekreacyjnie – wspólnie się śmiejąc, rozmawiając. Ale kto ma na to czas? No to trzeba się zastanowić: jesteśmy w rodzinie czy w fabryce?
Czytaj także: Małżeństwo w górach. Jak wędrówki uczą nas życia we dwoje


Z każdego obowiązku można zrobić bliskość

W tym kierunku warto się dogadywać. Miej coś na wymianę.

Nie narzucaj swojej racji, nawet jeśli masz pewność, że tak będzie prościej i łatwiej. Dużo zależy od formy, w jakiej przekazujesz swoje wizje. Dlatego nie obwieszczaj, ale negocjuj. Czasami jest tak, że więcej pracujesz i chcesz, żeby mąż przejął obowiązki w domu. I powiedzieć, że za to we wrześniu będziesz miał więcej czasu dla siebie. Albo spróbujesz ze mną biegać przez miesiąc, a jak ci się nie spodoba to będziesz szukał innych sposobów, żeby schudnąć. Co o tym sądzisz?


A jeżeli mąż jest uparty?

Nie chce ustąpić, złości się i wszystko musi być tak jak on chce. Warto dowiedzieć się: co się kryje za jego gniewem? Można powiedzieć, że rozumiem, że wolałbyś iść z kolegami, bo jest ładna pogoda, ale zależy mi, żebyśmy w ten weekend sprzątnęli piwnicę. Nie mam, gdzie ustawiać przetworów, które chętnie jesz całą zimę. Albo: Rozumiem, że ten wypad jest dla ciebie ważny. To cię odstresowuje. To może ustal jakiś inny bliski termin.

I on to doceni, może nie od razu, ale doceni. I piwnica będzie przygotowana do nowego sezonu, a wy poczujecie się bliżej.
Czytaj także: Jak budować bliską relację, czyli szczęście we dwoje


Mów i pozwól mówić

Powiedz na czym ci zależy. To twój mąż, a nie jasnowidz. Ma się domyśleć? Nie domyśli się. Postaraj się, żeby zrozumiał o co ci chodzi, co czujesz. Wtedy jest szansa, że wspólnie zaopiekujecie się swoimi niechcianymi uczuciami.


Ustalanie nie wyklucza spontaniczności

Ty nie musisz zawsze gotować obiadu, bo jesteś w tym lepsza. Ustąp mu w kuchni. Przypali, przesoli, ale trochę się pośmiejecie albo wyskoczycie na frytki. Trochę luzu. Mniej męki, że zawsze musimy się dogadać. Na serio i praktycznie.

Czasami prowadzenie domu jest tak obwarowane małymi kompromisami, że nie ma czasu na oddech. Każdy wieczór, sobota i niedziela są zaplanowane na bycie razem. Małżeństwa przypominają milczące stada snujące się po galeriach handlowych.

A może się sprzeciwić tym wspólnym „zajęciom świetlicowym”. Dobrze jest czasem nie iść na kompromis. Mieć swój pomysł na sobotę. Z dala od rodziny – i ta rodzina na tym zyska!
Czytaj także: Komunikacja w małżeństwie? Tylko dialog!


Małżeństwo rozwija się w spontanicznym sprzeciwie

Tam, gdzie jest rutyna zabetonowana pozorną ugodą – bywa niebezpiecznie. Bo może jedna osoba czuje się słaba, nie potrafi okazać niezadowolenia i rezygnuje z siebie.

Mówisz: mam takiego dobrego męża, a nie widzisz tej osobistej ceny, jaką on płaci za swój „zgodny charakter”. Popija, tyje albo ucieka w milczenie. I tobie też z tym źle. No, ale to drobiazg, bo przecież „tak na życie” to my wcale się nie kłócimy.

Dogadać się to znaczy przyznać sobie prawo do niedogadania się. Miłości nie ubywa od tego, że zgodzimy się pozostać każde przy swoim zdaniu.

...

Kompromis to zgoda na dziadostwo. Przewaznie zgoda na zło, ktire zniszczy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:15, 19 Sie 2017    Temat postu:

Po co zawieramy małżeństwo?
Anna Gębalska-Berekets | Sier 19, 2017

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Wejście w związek małżeński to trudna i ważna decyzja, spięta klamrą deklaracji „nie opuszczę Cię aż do śmierci”. Jak to się ma do rzeczywistości?


K
ochamy się. To jedna z najbardziej oczywistych odpowiedzi, jakiej udzielają młodzi ludzie decydujący się na ślub. Pytanie, czy zawsze zdajemy sobie sprawę, że miłość obowiązuje nie tylko wtedy, gdy wszystko dobrze się układa. Miłość to też dążenie do kompromisu, akceptacji drugiej osoby i odpowiedzialności za słowo. Miłość ma też konsekwencje.


(Nie)święty spokój

Samotność to czas dojrzewania, poznania swoich pragnień, potrzeb. Ale może być także czasem usilnego poszukiwania kogoś, kto zapełni pustkę. To nie jest dobra motywacja. Szukanie drugiej połówki byle tylko zapełnić lukę u siebie jest pewnym nieporozumieniem, może też być przyczyną prawdziwych dramatów.

Gdy okres narzeczeństwa niebezpiecznie się wydłuża, pojawiają się poważne myśli o legalizacji związku. Decyzja ta nie powinna być podejmowana pod przymusem jednej ze stron lub pod wpływem nacisku rodziców czy innych, mniej lub bardziej, życzliwych osób. Święty spokój, w tak szczególnym przypadku nie jest wystarczającym powodem.
Czytaj także: Burza przed ślubem

„Trudno, by dziecko wychowywało się bez ojca…”. Tego typu sformułowania pojawiają się wraz z informacją o ciąży. Skoro jest dziecko, powinien być i ślub. Panna z dzieckiem nie kojarzy się dobrze, zwłaszcza w małych miejscowościach. Budzi sensację, okazję do plotek i piętnowania.


Na dobre i złe

„Dosyć mam staropanieństwa/długiego kawalerstwa. Nikt mnie nie chce, do końca będę sama/sam”. Czy osiągnięcie pewnego wieku musi się wiązać z koniecznością zawarcia małżeństwa? Przecież nie o wiek chodzi, a o znalezienie osoby, która nas zaakceptuje i z którą będziemy szczęśliwi. Warto zadać sobie pytanie, czy fakt osiągnięcia pewnego wieku i pozostawania singlem bardziej przeszkadza mnie czy raczej mojemu otoczeniu.

Osoba wchodząca w małżeństwo z rozsądku raczej nie szuka miłości. Przyczyn może być wiele – stabilizacja, poczucie bezpieczeństwa, status materialny, zawodowy, pragnienie osiągnięcia celu. To, czy taki związek przetrwa, zależy od ludzi. Jeśli od samego początku relacja jest interesownym układem, może być trudno zbudować coś trwałego.

Sakrament małżeństwa dla osób wierzących jest decyzją nieodwołalną, dlatego musi być podjęta świadomie. Wymaga obopólnego dążenia do stabilizacji, poczucia odpowiedzialności za drugą osobę, nie tylko wobec niej samej, ale także wobec Boga i Kościoła. Nie tylko wtedy, gdy jest dobrze, ale także wtedy, gdy przyjdą problemy, trudności, rutyna czy niepowodzenia. Decyzja sakramentalnego ślubu to pragnienie czegoś więcej, niż wygodnego życia. To oficjalne złożenie przysięgi sobie nawzajem i Bogu, wzajemna pomoc na wspólnej drodze, zaryzykowanie życia z miłości do drugiej osoby. Reasumując – najwyższa forma powiedzenia komuś, że się go kocha – wobec Boga, rodziców, świadków i wszystkich zebranych.
Czytaj także: 7 pomysłów na ożywienie małżeństwa


Szczęście dla drugiego

Decyzji o małżeństwie może towarzyszyć pragnienie założenia rodziny i bycia matką/ojcem/. Nie chodzi o uczynienie zadość tykającemu zegarowi biologicznemu. Decyzja jest motywowana wyższym pragnieniem stworzenia rodziny, pełnej miłości, wzajemnego zaufania i akceptacji.

To tylko kilka podstawowych motywacji towarzyszących zawieraniu związku małżeńskiego. Jest jeszcze wiele innych, które zależą od konkretnego człowieka. Wszystkim jednak bez wyjątku towarzyszy dążenie do szczęścia i pragnienie, by druga strona była szczęśliwa, spełniona i bezpieczna. Bez względu na wszystko, postanowieniu powinna towarzyszyć dojrzała miłość, która nie będzie się bała przezwyciężyć słabości, będzie połączona z honorem realizacji decyzji wraz z jej konsekwencjami.

...

Dzis musi to byc dojrzala decyzja. Kiedys gdy nikt nie mial nawet w glowie rozwodu to mogly byc niedojtzale decyzje nastolatkow wprawdzie poznych ale... Pozniej dojrzewali. Dzis tak nie wyjdzie i bedzie rozwod... Po co?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:17, 20 Sie 2017    Temat postu:

Czy Jezus może być wzorem dobrego męża?
Maciej Jabłoński | Sier 20, 2017

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Jak ja mogę kochać tak, jak kocha Jezus? Przecież On jest Bogiem, a ja jedynie grzesznym człowiekiem.


W
szyscy chcemy być dobrymi mężami. Same chęci to jednak za mało, aby takimi się stać – musimy wiedzieć, jak to zrobić. W tym artykule, będę starał się zbadać, co oznacza i jakie cechy powinien mieć „dobry mąż”.


„Dobry”

Najpierw musimy zdefiniować co rozumiemy przez bycie „dobrym”. Sama idea bycia „dobrym” oznacza, że jest również ten „zły”, a tym samym istnieje jakiś moralny system wartości i metoda miary tych dwóch pojęć.
Jako chrześcijanie jesteśmy (a przynajmniej powinniśmy być) wpatrzeni w Jezusa oraz Pismo Święte i właśnie tam szukać naszego moralnego wzorca.
Czytaj także: Chcesz mieć udane małżeństwo? Nie idź na kompromis


„Mąż”

Najbardziej znanym fragmentem opisującym związek męża i żony jest fragment Listu do Efezjan 5,25: „Mężowie miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie.”

Ten fragment Pisma Świętego, mówi jasno: wzorem do bycia dobrym mężem jest Chrystus – Syn Boga, w pełni Bóg i w pełni człowiek. Hmm, przyznacie, że to dość wysoko zawieszona poprzeczka.

Jak ja mogę kochać tak, jak kocha Jezus? Przecież On jest Bogiem, a ja jedynie grzesznym człowiekiem. Nie jest możliwe, żebyśmy kochali taką samą miłością, natomiast możemy żyć i wzrastać tak, abyśmy mogli coraz bardziej zbliżać się do tego niedoścignionego wzorca. W związku z tym przyjrzyjmy się poszczególnym aspektom życia Jezusa, które mogą mieć duży wpływ na mnie, jako męża.


Być blisko Boga

Jezus był bardzo blisko Boga (Łk 6,12, Mt 14,23, Mk 1,35 i wiele innych)

Spędzał dużo czasu z Bogiem. Jako mężowie powinniśmy naśladować Jezusa, czyniąc Boga „nr 1” w naszym życiu – nie zaniedbując swojej osobistej relacji z nim, studiując Słowo Boże i wsłuchując się w to, co ma nam do powiedzenia. Tak naprawdę wszystkie pozostałe cechy dobrego męża mają swoje źródło w tym pierwszym.


Być posłusznym

Jezus był posłuszny swojemu Ojcu (Mt 26,36-42)

Nawet jeśli bardzo tego nie chciał, to zrobił to prosząc, żeby nie jego wola się spełniła, ale wola Ojca. To jest oznaka prawdziwego męstwa. Ile razy jako mężowie jesteśmy w sytuacji, kiedy wiemy, co jest „słuszne” i co powinniśmy zrobić, ale próbujemy szukać innych, według nas „lepszych” rozwiązań.
Czytaj także: Piszemy do siebie listy. Nie tylko miłosne!


Być bezinteresownym

Jezus umiłował nas bezinteresownie (2 Kor 5,21)

Jego śmierć była tego ostatecznym i wzorcowym przykładem. Poddał się bólowi i śmierci na krzyżu – biorąc nasze grzechy i odkupując nasze winy. Jako mąż, mogę dążyć do takiej miłości wobec mojej żony, stawiając dobro jej i naszych dzieci nad swoim.


Posiadać przyjaciół

Jezus nie był samotnikiem (Łk 6,13)

Otaczał się swoimi uczniami i bardzo ich miłował. Jako ludzie nie możemy żyć w samotności. Dzięki osobom, które są wokół nas, stajemy się bardziej odpowiedzialni i zdolni do pracy nad swoim charakterem. Dobrzy przyjaciele pomagają nam stać się „dobrymi mężami”.


Umieć „uzdrawiać”

Jezus był uzdrowicielem (Łk 5,19, Łk 7,11, Mk 2,1-12)

Uzdrawiał trędowatych, chorych, umarłych i wielu innych. Uzdrawiał także serca. W naszym małżeństwie my jesteśmy wezwani do uzdrawiania. Możemy „leczyć” używając języka miłości i dbając o pokój i jedność naszego małżeństwa. Być zdolnym do przepraszania i wybaczania, a w momentach kryzysów podejmować decyzje, mające na celu dobro naszego małżeństwa.
Czytaj także: Masz wszystko, czego potrzebujesz, by się w Tobie zakochać!
Być czułym

Jezus kochał dzieci (Mt 19,13-15)

Był czuły i wrażliwy na ich dobro. Nie zwracał się do nich z wyższością i upominaniem. Widział w nich przykład tego, jak powinna wyglądać nasza wiara. My staramy się narzucić dzieciom swój sposób postępowania, zamiast czasami spróbować je „naśladować”.


Być obrońcą innych

Jezus bronił i chronił ludzi, którzy potrzebowali pomocy (Łk 18,9-14)

Widzimy to doskonale w sytuacjach, kiedy Faryzeusze atakowali i oskarżali inne osoby (cudzołożnica, celnik i wiele innych). Stawał w ich obronie, nie oskarżając ich, lecz chroniąc. My mężowie musimy być obrońcami i „ochraniarzami”, szczególnie naszych żon i rodzin.


Umieć dawać

Jezus był „dawcą”

Jezus dokonywał cudów, aby dać ludziom to, czego potrzebowali (rozmnożenie chlebów – J 6,15; przemienienie wody w wino – J 2,1-12). Oprócz tego, daje nam każdego dnia instrukcje, pocieszenie, pokój, miłość i przede wszystkim w Eucharystii samego siebie.

Jako mężowie jesteśmy wezwani do kochania naszych żon tak, jak Chrystus umiłował Kościół – a więc tym samym jesteśmy wezwani do dawania siebie. Dotyczy to zarówno naszego małżeństwa, jak i całego naszego życia.

Mężowie starajmy się żyć tak, aby każdego dnia zbliżać się do Boga. Bóg nie jest jedynie dodatkiem do naszego życia i małżeństwa, on jest jego celem. Kiedy poznamy Boga i będziemy żyli blisko Niego, to nie tylko nasze życie stanie się lepsze, ale także życie naszych żon i rodzin.

...

Oczywiscie i meza i zony. Ale zeby nie mieszac w glowach osobom prostym! NIE WSZYSCY POTRAFIA ZDOBYC SIE NA MYSLENIE ABSTRAKCYJNE!!! podajemy przyklad Józefa i Maryji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 8:25, 23 Sie 2017    Temat postu:

14 etapów małżeństwa, na które warto cierpliwie czekać
Antonia Van Der Meer | Sier 23, 2017

Michela Ravasio/Stocksy United
Udostępnij
Komentuj

Drukuj

Niezależnie od tego, czy jesteście razem 5, 25 czy 50 lat, zauważyliście już pewnie, że kolejne rocznice ślubu to coś więcej niż tylko przypomnienie o upływającym czasie. Każdy z tych etapów ma szczególny urok.

Niektóre pary nazywają kolejne rocznice ślubu papierowymi, drewnianymi, srebrnymi albo złotymi. Wszystko po to, by w sposób kreatywny i piękny podkreślić czas spędzony razem. Ale ci z nas, którzy stanęli przed ołtarzem dawno temu dobrze wiedzą, że istnieją inne, znacznie mniej celebrowane etapy małżeństwa. Nie pasują one do wspomnianej kategorii, ale mają znacznie większe znaczenie.


6 miesięcy

Etap „przytrzymaj mi włosy”. Istnieje duża szansa, że zaliczysz ten etap jeszcze przed ślubem. Ale jeżeli do tego czasu ominęło cię zatrucie i grypa żołądkowa, wierz mi, najwyższy czas je przejść. Życie to potworny bałagan. Prawdopodobnie nie raz będzie jeszcze gorzej. Ten etap pozwala uzyskać solidne: „Widziałem cię już w najgorszym momencie”. Możesz być więc spokojna, gdy takie chwile przyjdą w małżeństwie. O czym mowa? Poranne nudności, pieluchowe eksplozje, dochodzenie do siebie po operacji wymiany stawu biodrowego (choć mam nadzieję, że to przyjdzie trochę później)…

Najważniejsze jest to, że niezależnie od tego, jak potwornie się czujesz, wyglądasz i pachniesz, zawsze jest przy tobie ktoś, na kim możesz polegać.
Czytaj także: 3 ważne pytania o seks, które powinniście sobie zadać przed ślubem


1 rok

Zgodnie z tradycją ta rocznica nazywana jest papierową. Ale ja nazwałabym ją raczej etapem „papieru toaletowego”. Nie ma bowiem nic lepszego niż zastanie wymienionej rolki w łazience, bez proszenia małżonka lub robienia tego za niego. Po roku nauczyłaś się już pewnie, że lepsze od bukietu kwiatów jest uzupełnianie zapasu mleka w lodówce albo płynu do płukania przy pralce. Zdajesz już sobie sprawę, że małe rzeczy (nawet bardzo małe rzeczy, jak zakręcenie pasty do zębów) mogą być wielkimi gestami i to one sprawiają, że wasze małżeństwo jest silne.
Czytaj także: Słowo „przepraszam” powinno być częstsze w małżeństwie niż „kocham cię”


5 lat

Etap „inwazja obcych”. Kiedy się budzisz, zdajesz sobie sprawę, że ty i twój mężulek zostaliście odseparowani przez jedno albo dwa inne, śpiące ciała, a stopa jednego z nich utknęła właśnie na twojej twarzy. W tym miksie czasami nie brakuje też psa. Właśnie, a czym jest to ciepłe, wilgotne uczucie, które rozchodzi się właśnie pod twoimi plecami?… Mimo wszystko rozumiesz, że bycie samą (suchą i wypoczętą) jest przereklamowane.


7 lat

Etap: „grafik nie jest potrzebny” następuje, kiedy zdajesz sobie sprawę, że pewne żmudne zadania zawsze będą należeć do ciebie (jak np. mocowanie się z wymianą pościeli królewskich rozmiarów). Ale spójrzmy prawdzie w oczy – on też utknął w niektórych zadaniach: wdrapywanie się na dach, by sprawdzić kanał burzowy albo łapanie myszy w kuchni. Jasne, na początku myślałaś, że będziecie dzielić się wszystkimi obowiązkami. Z czasem jednak rozumiesz, że lepiej pozwolić, by wszystko działo się po swojemu. A czysta kołdra w sumie brzmi lepiej niż martwa mysz, prawda?
Czytaj także: Co pociąga kobiety w ich własnych mężach? Zwierzenia 27 żon z wieloletnim stażem


10 lat

Etap „więcej dzieci niż rąk”. Niekoniecznie fizycznie – możesz mieć tylko wrażenie, że tak jest. Jedno jest pewne – armia jest zmobilizowana i gotowa do akcji, a twoje terytorium jest atakowane. Przegrywasz każdą bitwę. Na gwałt potrzebujesz wzmocnień. Ale na szczęście ty i twój mąż macie jeszcze przewagę.


12 lat

Tradycyjnie rocznica jedwabiu. W praktyce: nieskończonych gór prania i rachunków. To etap „zasad cierpliwości”. Irytują cię rzeczy, które musisz zrobić? I tak dalej je robisz. Liczyłaś na to, że on pozbędzie się niektórych cech? Nigdy w życiu! Myślałaś, że staniesz się taka, jaka zawsze chciałaś być? Chyba w snach! Zdajesz sobie w końcu sprawę, że jesteś dokładnie taka, jaka jesteś i godzisz się na to. Akceptacja pozwala ci się lepiej czuć ze sobą. A przez to miłość staje się silniejsza.


15 lat

Etap „dzieci wiedzą więcej niż my”. Nagle łapiesz się na tym, że pytasz je, jak włączyć telewizor albo dlaczego zespół muzyczny nazywa się tak a nie inaczej. Czujesz, że nawet nie wiesz, co powinnaś wiedzieć. Twoje nastoletnie dzieci często wykrzykują: „nie masz o niczym pojęcia!”. A potem zatrzaskują się w pokoju. Patrzysz na nie i wzdychasz. Dobrze przynajmniej, że jesteście w tym razem z mężem.


20 lat

Etap „wciąż nie brakuje niespodzianek”. Oficjalnie jesteście ze sobą wystarczająco długo, żeby znać na pamięć listy rzeczy, które nawzajem lubicie i których nie znosicie. Nie potraficie się już zaskakiwać… Czyżby? Dla przykładu – kiedy przygotowuję na kolację bakłażan, jestem zawsze zdziwiona, że mąż go lubi. Albo że go nienawidzi? Nigdy nie mogę zapamiętać. W drugą stronę działa to tak samo – on kupuje mi na Boże Narodzenie brązowe rękawiczki i portfele. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek lubiła brązowy! Wymieniam więc rękawiczki na różowe a portfele na czerwone. On jest trochę skonsternowany. Ale ok, możemy dalej zaskakiwać się w taki sposób!


25 lat

Etap „wielkiego prezentu”. Do tej pory na świętowanie rocznicy wystarczała mi urocza kartka albo kolacja na mieście. Ale 25 lat wymaga czegoś więcej! Taki jubileusz nazywa się srebrnym, ale nie brzmi to zbyt wystarczająco. Podbij stawkę! Wymagaj więcej! Może pocałunki, przytulenia i czas na nieprzerywaną niczym rozmowę (i żadnych tematów typu: rachunki za ogrzewanie wzrosły!). Po 25 latach wiesz, że te spokojne momenty czułości i ciepła są prawdziwymi podarunkami.
Czytaj także: Chcesz mieć udane małżeństwo? Nie idź na kompromis


30 lat

Etap „jesteśmy razem dłużej, niż byliśmy osobno”. To trochę dziwne uczucie – zdać sobie sprawę, że życie w towarzystwie drugiej osoby już tyle trwa. Jesteście jak dwie winorośle, które rosły wokół siebie, aż stały się jedną rośliną. Przyszedł czas na krótką refleksję o własnej tożsamości i pytania filozoficzne. Kim jestem? Czy istnieje jeszcze moje odseparowane „ja”? Nie trwa ona jednak zbyt długo, bo trzeba wyrzucić śmieci, skoczyć do sklepu przed kolacją i odebrać pranie… Więc zapominasz o tym. Ale to dobrze, bo dwie głowy są o wiele, wiele lepsze niż jedna.


35 lat

Zdajesz sobie sprawę, że „dążenie do bogactwa i upodabnianie się do innych ludzi jest bez sensu”. Wszyscy twoi znajomi na Facebooku (czy też innym imperium w social mediach, na które przyjdzie czas w przyszłości) przeżywają właśnie najlepszy czas w swoim życiu – świętują w egzotycznych miejscach, rozmarzeni patrzą sobie w oczy i publicznie ogłaszają, że odnowili przysięgę małżeńską. Dlaczego wy ciągle nie macie w życiu takich atrakcji? Dlaczego twoi znajomi mają fajniej?

A potem przypominasz sobie, że przecież prawdę o małżeństwie widać tylko prywatnie. Jak powiedział jeden z komików, Henny Youngman: „Sekret szczęśliwego małżeństwa pozostaje sekretem”.
Czytaj także: Miłość nie unosi się pychą. Klucz do lepszego życia w małżeństwie


40 lat

Etap: „gdybym chciała, zmieściłabym się w suknię/ garnitur ślubny. Ale wcale nie chcę”. Powiedzmy, że twoje rozmiary są po prostu… hmm… zrelaksowane. Dobra wiadomość jest taka, że spodnie, które nosisz, nie nazywają się już spodniami ze strechem, ale „do jogi” albo „ulicznymi rajstopami”. A to oznacza, że nosisz wygodne ubrania, bo są w modzie. To, że z każdym rokiem małżeństwa ważysz odrobinę więcej nie ma tu nic do rzeczy.

I pamiętaj, że dopóki jesteście razem w dobrym zdrowiu, nie musicie nic nikomu udowadniać.


45 lat

Rocznica: „COOOOO?”. Na tym etapie jedno z was będzie prawdopodobnie słyszało gorzej niż kiedyś. Ale prawda jest taka, że nie ma to znaczenia, bo nim twój mąż czy żona otworzy usta, ty już wiesz, co chce powiedzieć. I wiesz też, że zna twoją odpowiedź. Czasami wszystko, czego potrzeba, to mały gest, skinięcie, spojrzenie. W każdej okazji pasuje też: „Nie wiem, co mówisz. Nie słyszę cię!”.


50 lat i więcej

Rocznica „najlepsi przyjaciele”. Daliście radę. Mieliście dobre i złe dni, a jednak wciąż chcecie sobie o wszystkim opowiadać. Skoro dotarliście do tego etapu, czas wypić za zdrowie prawdziwej miłości i przyjaźni. Bycie najlepszymi przyjaciółmi to dobre zakończenie, bo czy nie jest prawdą, że… tak samo zaczęliście?

...

Wszystko ma swoj czas.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:05, 23 Sie 2017    Temat postu:

Rodzeństwo na wakacjach. Kiedy słomiany jedynak się nudzi…
Joanna Operacz | Sier 23, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij

Komentuj


Słomiany wdowiec albo słomiana wdowa to osoba, której małżonek wyjechał na jakiś (zwykle krótki) czas. A jak nazwać dziecko, którego rodzeństwo pojechało na wakacje, a ono samo zostało w domu z rodzicami? Chyba: słomiany jedynak?


R
odzice jedynaków czasem podziwiają ludzi, którzy mają więcej dzieci. A nawet – przyznajmy – trochę im współczują. No bo skoro jedno dziecko jest tak bardzo absorbujące, to jak można ogarnąć kilkoro? Jednak latem bywa odwrotnie – to wielodzietni mają okazję, żeby trochę powspółczuć rodzicom jedynaków.


Mamo, gdzie są kartki?

Agnieszka ma siedem córek. W te wakacje spędziła z najmłodszą, pięciolatką trzy dni, bo starsze panny (8-18 lat) rozjechały się na obozy i zloty harcerskie. Ze zdziwieniem odkryła, że macierzyństwo może być zajęciem, które nie daje chwili wytchnienia. Z jednej strony – miło pobyć z córeczką sam na sam. Ale z drugiej strony – przez te trzy dni nie miała czasu, żeby wypić kawę. „Nawet kiedy malował, słyszałam co chwilę: Mamo, otworzysz? (pojemnik z farbą), Mamo, nalejesz wody? (do tej pory radziła sobie z tym sama), Mamo, przyniesiesz kartki? (hm, nie zmieniły miejsca od poprzedniego malowania), Mamo, spójrz! (każda kreska do aprobaty)” – opowiada. „Rodzeństwo to cudowna rzecz. I dla dziecka, i dla rodzica” – podsumowuje. Po pierwszym, bardzo długim dniu Agnieszka zaprosiła do domu koleżankę córki i pojechały we trzy zwiedzać miasto (ze szczególnym uwzględnieniem placów zabaw i fontann) i obchodzić rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego.


Mamo, pobaw się ze mną

Maria ma to samo na co dzień. Między trojgiem jej starszych dzieci jest mała różnica wieku (wszyscy już studiują), a najmłodsza „jedynaczka” ma cztery lata. „Różnych rzeczy się bałam przed urodzeniem Ani. Martwiłam się o jej zdrowie i moje zdrowie w ciąży po 40. i o to, jak się skończy dla mojego kręgosłupa noszenie niemowlaka. Ale w ogóle nie brałam pod uwagę tego, że kiedyś usłyszę: Pobaw się ze mną! Słucham?! Starsze dzieci bawiły się ze sobą, a ja albo mój mąż wkraczaliśmy tylko wtedy, kiedy się pokłóciły, pobiły albo bardzo znudziły.

Oczywiście, robiłam z nimi wiele rzeczy: czytałam im, uczyłam je pisać literki i jeździć na rowerze, dużo rozmawialiśmy. Bywało ciężko – na przykład kiedy wszystkie na raz chorowały. Ale przy trojgu starszych nie miałam poczucia, że ciągle gonię w piętkę. A teraz mam” – mówi. Późne macierzyństwo daje jej wiele radości, ale jest bardziej wyczerpujące niż trzy poprzednie razem wzięte. I nie chodzi o to, że Ania, która wychowuje się w domu pełnym dorosłych, jest rozkapryszona. „Bardzo się staramy, żeby była samodzielna, miała swoje małe obowiązki. Ale ona po prostu potrzebuje towarzystwa – tak jak każde dziecko. I przez większość dnia to właśnie ja muszę jej to zapewnić” – tłumaczy. W roku szkolnym mała chodzi do przedszkola i bawi się z koleżankami z osiedla, ale latem podwórko pustoszeje, bo dzieci wyjeżdżają z rodzicami albo chodzą na półkolonie.


Jeden razy trzy równa się mniej niż trzy

Maria żałuje, że dzisiaj większość małżeństw ma tylko jedno albo dwoje dzieci i nie może poznać wielkich zalet wielodzietności. „Ludzie myślą, że jeśli pojawi się drugie dziecko, będą mieli dwa razy więcej pracy, jeśli trzecie – trzy razy więcej itd. I są przerażeni. Też bym była” – śmieje się. Ale to tak nie działa. Takich zajęć jak gotowanie czy pranie jest wprawdzie więcej, ale nie proporcjonalnie do liczby dzieci. No i trzeba od rana do nocy układać klocków ani jeździć samochodzikami po podłodze.

...

Marynarze od wiekow. To trzeba byc swiadomym jak sie zawiera...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 7:57, 25 Sie 2017    Temat postu:

Często to, co kobiety uważają za dowody miłości, mężczyźni czytają odwrotnie
Zyta Rudzka | Kwi 03, 2017
Lyuba Burakova/Stocksy United
Komentuj


Udostępnij    

Komentuj


Małżeństwo Małgosi przeżywa kryzys. Po piętnastu latach Krzysiek wyprowadził się do brata. Powiedział, że nie ma innej kobiety, ale chce odpocząć.


„O
d czego, od czego on chce odpocząć?! – krzyczy Małgośka. – To ja powinnam wziąć urlop od gotowania, sprzątania, prasowania, pocieszania, bo szef go nie rozumie, a koledzy chcą go wygryźć! Stworzyłam mu fajny dom, urodziłam dwójkę super dzieciaków, zawsze był obiad na stole, a przecież jeszcze mam swoją całkiem wymagająca pracę! Tydzień temu spadła półka z przyprawami i to ja pierwsza wyrwałam się po młotek, uwierzysz?!” I już nie mogę inaczej patrzyć na Gosię, jak tylko na bohaterkę domu. Ale dlaczego w moim spojrzeniu nie ma zbyt dużego podziwu i współczucia? Ona zawsze wyrywała się do wszystkiego, ale nigdy nie zadała sobie podstawowego pytania Dlaczego muszę być domową prymuską?
Czytaj także: Odpuść – czyli jak zaakceptować swoje ograniczenia i… zaufać


Domowa prymuska

„Poświęcałam się i harowałam, a on tego kompletnie nie docenia”, skarży się Gosia. A czy ona docenia samą siebie? W roli dzielnej żony, matki i pani domu – tak. A poza tym…? Kiedy ją pytam, co ostatnio z równym poświęceniem zrobiła dla siebie?, patrzy na mnie tak, jakbym trzymała stronę Krzyśka. „Nie mam sobie nic do zarzucenia. Codziennie się starałam, żeby przychylić mu nieba”.

Kiedy chcemy komuś nieba przychylić, to chyba lepiej dowiedzieć się, jak on sobie to niebo wyobraża.

I ważniejsze pytanie: Jak ty sobie wyobrażasz swoje niebo?

Krzysiek odszedł, a Gośka czuje się ofiarą. Ale czy nie była nią już wcześniej? Potrafiła zadbać o wszystko, tylko nie o siebie. „Ale jak miałam to zrobić? Nie było na to czasu. Wolałam zrezygnować z własnych przyjemności i nie pozwolę sobie wmówić, że poświęcanie się dla najbliższych jest złe!”.
Czytaj także: Jak ślubna obrączka przypomniała mi, że nie doceniałam męża
Bycie ofiarą nie uszlachetnia

Oznacza, że nie szukam równowagi we wspólnym życiu, w którym moje potrzeby są tak samo ważne, jak innych domowników. Nie potrafię się bronić się przed rozczarowaniem, złością, gniewem. Tych bolesnych uczuć jest w Gosi dużo. Ale nie pojawiły się one tylko za sprawą wygodnickiego Krzysia.


Biorę sobie Ciebie za męża i za kogoś potrzebującego pomocy

Bo przecież na miłość to trzeba sobie zasłużyć, czyli się porządnie naharować. I to poświęcenie jest właśnie dowodem miłości. Zatroszczę się o ciebie. Zadbam. Wytrzymam twoje złe dni. Przetrzymam swoje złe lata. Bo przecież ja cię tak bardzo kocham! Twoimi kłopotami szlachetnie przykryję swoje nieprzerobione problemy. Dam radę, bo odbiorę sobie prawo do powiedzenia: Czuję się bezradna. Przestraszona. Wystraszona. Mam dość! Zamiast zapytać: Co on do mnie czuje? Zapytam: Co mogę jeszcze dla niego zrobić?

Kiedy rozmawiam z nieszczęśliwymi mężczyznami, których żony są aniołami, widzę że diabeł tkwi w szczegółach. To, co kobiety uważają za dowody miłości, mężczyźni czytają jako ograniczanie, kontrolowanie i uzależnianie od siebie.

Gosia przyznaje, że jest nadopiekuńcza, ale co jest złego w tym, że żona dba o męża. „Chcę tylko, żeby był zadowolony”. Krzysiek nie dostrzega miłosnych gestów: „Gocha jest zaborcza. Żyje moim życiem. Trzyma mnie na krótkiej smyczy. Mam być na czas, bo dla niej najważniejszy jest obiad na stole”.
Czytaj także: Nasze małżeństwo ratuje…sowa!


Nadmiar troski potrafi zniszczyć największą miłość

Początki wydają zwykle niegroźne. Żona się radośnie stara, a mąż jest zadowolony – ma wszystko z głowy. Potem ona ciągle jest w ciągłym pogotowiu, ale coraz bardziej udręczona i samotna. Jemu jest nadal wygodnie ale czuje się, jak dobrze wykarmiony lew w ładnym Zoo. Chce się tej adrenaliny, a tu ładnie posprzątana klatka i posiłek do pyska. I zaczyna kombinować, że może lepiej, jak będzie miał gorzej. Powoli ma dość byciem mężczyzną pod specjalnym, miłosnym nadzorem. Taki układ nie służy żadnej ze stron. Jeśli kochamy, to chcemy, by nasza miłość była odwzajemniona i trwała do „dopóki śmierć nas nie rozłączy”. Nadmiarowe skupienie się na mężu wcale nie stoi na straży związku, a poświęcanie nie przekłada się na trwałość małżeństwa.


Kochanie i pomaganie – to zawsze idzie ze sobą w parze

Pomaganie jest elementem bliskości, ale jej nie wyczerpuje.

Mądra pomoc jest jak czułe dotknięcie dłoni w trudnym momencie, ale nie po to, by zaraz prowadzić tą drugą osobę za rękę jak dziecko. Tam, gdzie my chcemy.

Historia Małgorzaty pokazuje, że można się bezgranicznie, w jej mniemaniu, starać i być niedocenioną. Ale dlaczego to ją zdziwiło? Czy kiedykolwiek Krzysztof odczytał jej emocje, zatroszczył się i pomógł?

Okazuje się, że Gosia ma trudności z udzieleniem konkretnej odpowiedzi. Chyba nadszedł czas, by zobaczyć, że może czegoś ją ten kryzys małżeński nauczył? Zamiast czuć się ofiarą, chyba lepiej nazwać to doświadczenie „ukrytą korzyścią z osobistej klęski”. Zdać sobie sprawę z destrukcyjnej strony pomagania. Nadmiar pomocy, szkodzi, demoralizuje.
Czytaj także: Małżeńskie win-win: Jak skutecznie negocjować z mężem?


Pomoc mężowi, to nie pomoc poszkodowanemu

Małżeństwo to nie jest stan wyjątkowy, moment zagrożenia, kiedy ja się nie liczę i trzeba wszystko rzucić.

W małżeństwie należy oczekiwać wzajemności, symetrii w pomaganiu. Troszczę się o niego, ale on również pojawia się, kiedy ja go potrzebuję. Nie w zamian, nie za coś, co otrzymał ode mnie, ale jako naturalny wyraz miłosnej więzi.

Zamiast po raz kolejny zakasać rękawy, warto przestać się tak wyrywać do wszystkiego i powiedzieć sobie: Sprawdzam!
Czytaj także: Jak pomóc mężczyźnie być lepszym tatą

Zobaczyć, czy aby całymi latami nie obsługuję egoisty. Staram się dla męża, na którego nie mogę liczyć. Oczywiście, nie poślubiłam złego człowieka. O nie! On jest wrażliwy – ale może tylko na swoje cierpienie. Dobrze jest zobaczyć z czego cały czas rezygnujemy. Czy ceną sprawnie funkcjonującej machiny domowej ma być to, że cały czas tkwię w czymś podobnym do kołowrotka dla chomików? Skoro już tak lubimy pomagać, to przecież nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy pomogły samej sobie.

...

Nie mozna wzmacniac czyjegos egoizmu! Czym innym jest jednak pomoc. Alkoholik w domu raczej nie pomoze to raczej chory ktory ciagle wymaga pomocy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:35, 26 Sie 2017    Temat postu:

3 sposoby na zepsucie relacji małżeńskiej
Przyklejeni | Sier 26, 2017

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Czy da się jakoś zapobiegać wypaleniu już na początku drogi małżeńskiej?


C
ałe szczęście większość polskich małżeństw jest zawierana z dobrowolnego pragnienia dwojga narzeczonych. Taki jest też warunek ważności sakramentu. Dwoje ludzi bezbrzeżnie szczęśliwych w dniu ślubu spotyka się po roku i zauważa, że… nie jest tak kolorowo, jak miało być. Czy da się jakoś zapobiegać wypaleniu już na początku drogi małżeńskiej? U nas działają 3 rzeczy.


1. Obudź się! Chcę Cię przytulić!

Czasem zdarzają się takie rozmowy, ale tak naprawdę chodzi o to, że nie ma takiego zajęcia, w którym nie moglibyśmy tego zrobić. No, może jedna… rysowanie kreski eyelinerem. ߘɠWychodzimy ze skorupek swoich egoizmów, fochów i humorów. Każde ich skruszenie to burzenie fundamentów oschłości i wrogości, o których czasem słyszymy w innych związkach. Wychodzimy z założenia, że nie warto szukać specjalnych okazji do okazywania sobie czułości. Powrót do domu z pracy to wystarczający powód na mocne przytulenie i buziak.
Czytaj także: Chcesz mieć udane małżeństwo? Nie idź na kompromis


2. Łabędzie, Wilki i Sępy

Jak wiemy w przyrodzie różne stworzenia łączą się w pary. Niektóre z nich są bardzo wierne swoim partnerom. Może warto się od nich uczyć? Naszym zdaniem przywołanie przykładu niedźwiedzia („Misiu…”) może rozbroić niejedną wybuchową sytuację. A ponieważ lubimy tematy przyrodnicze, nasz repertuar sympatycznych epitetów jest dość szeroki.
Czytaj także: Czy męża da się w ogóle wychować?


3. Świeże powietrze

My bierzemy je z nieba. Czasem po prostu ciesząc się, że to „powietrze” jest. Nazywamy je łaską. Nawet piękne owoce pozostawione w reklamówce na parapecie wkrótce będą niezdatne do spożycia. Delikatnie mówiąc, bo jeszcze rozsieją nieprzyjemną woń dookoła. Tak jest też z cudownym, słodkim małżeństwem. Mimo że żyje pod promieniami Słońca (przecież Bóg podtrzymuje nas w istnieniu), to samo ze sobą może nieźle przefermentować.
Czytaj także: Czy wspólna modlitwa pomaga małżeństwom?

Jak to u nas wygląda? Posłuchajcie sami:

[link widoczny dla zalogowanych]

...

Trzeba byc swiadomym zagrozen.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:00, 26 Sie 2017    Temat postu:

Bóg naprawdę przemienia. Nie tylko wodę w wino [Sobotnia Ewangelia przy kawie]
Katarzyna Szkarpetowska i Ks. Przemek KAWA Kawecki SDB | Sier 26, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Ks. Przemek KAWA Kawecki SDB: „Pierwszy cud opisany w Ewangelii dokonał się na Jej wyraźną prośbę. To Ona uratowała młodych. Nie bez powodu nosi tytuły Patronki pięknej miłości, Pocieszycielki strapionych i Królowej rodzin”.


K
atarzyna Szkarpetowska: Młodym zabrakło wina. Można powiedzieć, że znaleźli się w nie lada kłopocie.

Ks. Przemek KAWA Kawecki SDB: Mój znajomy, który handluje winem, powiedział kiedyś, że dla Żydów stwierdzenie, iż w Kanie Galilejskiej zabrakło wina, brzmi mniej więcej tak, jak dla nas, że na Śląsku zabrakło węgla, a w Zakopanem oscypków (śmiech). Podobno od wieków region ten słynie z produkcji dobrego wina. Oczywiście, wszystko się może zdarzyć, ale biorąc pod uwagę, że wesele trwało kilka dni – można przypuszczać, że młodzi byli chyba średnio przygotowani do najważniejszej imprezy w swoim życiu.

Widząc rozmach i profesjonalizm współczesnych przygotowań do wesel, ciężko sobie wyobrazić, że czegoś może zabraknąć. Ilość rozwodów pokazuje jednak, że często, jak u młodych z Kany, szybko zaczyna brakować tego, co decyduje o udanym związku.



Młodym z pomocą przyszedł Jezus, stało się to za przyczyną Maryi. Na nią zawsze można liczyć? Jest pośredniczką niezawodną?

Jan Bosko powiedział: zaufajcie Wspomożycielce, a zobaczycie, co to są cuda. Patrząc na jego życie, można wysnuć wniosek, że wiedział, o czym mówi.

Aby przekonać się, czy to działa, warto spróbować modlitwy za Jej pośrednictwem. Jedno jest pewne – pierwszy cud opisany w Ewangelii dokonał się na Jej wyraźną prośbę. To Ona uratowała młodych. Nie bez powodu nosi tytuły Patronki pięknej miłości, Pocieszycielki strapionych i Królowej rodzin.



Gdy Maryja informuje Jezusa, że zabrakło wina, On odpowiada jej: „Czy to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Moja sprawa, moja godzina… – można odnieść wrażenie, że Pan Jezus, który tutaj jest gościem, w pierwszej kolejności jest zatroskany o siebie, a nie o młodą parę. A przecież to ich dzień. To oni są tutaj najważniejsi…

Można by wysnuć wniosek, że niektórzy mężczyźni lubią się trochę poociągać, zanim zrobią to, co do nich należy (śmiech). Mam jednak wrażenie, że Jezus chce zaznaczyć dwie rzeczy: po pierwsze, że zaraz wydarzy się coś bardzo ważnego, a po drugie, że to On decyduje – nie matka (to bardzo ważne!).

Spotkałem kiedyś kobietę przekonaną, że na jej syna rzucono urok, bo nie może znaleźć sobie odpowiedniej dziewczyny. Po krótkiej rozmowie byłem przekonany, że ten ponad trzydziestoletni mężczyzna jest ofiarą nieodciętej pępowiny, a nie uroku rzuconego przez sąsiadkę.

Jego matka miała bardzo wygórowane kryteria odnośnie przyszłej synowej. Tymczasem w pewnym wieku warto zacząć decydować samemu. I jeszcze jedna ważna rzecz – mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy, a nie po tym, jak zaczyna. Ostatecznie Jezus pomaga młodym. Ratuje ich szczęście, przy okazji pokazując, że jest Mesjaszem.



W Ewangelii jest napisane, że stągwie zostały napełnione wybornym winem po brzegi. Czy to obietnica tego, że gdy zwrócimy się z naszym problemem do Boga, to On – dosłownie! – ten problem rozwiąże? Bóg lubi nas obdarowywać?

Prosząc Boga, możemy liczyć, że otrzymamy więcej niż się spodziewamy. To również komunikat, że Bóg jest w stanie przemienić całe nasze życie. Jako kleryk byłem na spotkaniu Anonimowych Alkoholików, na którym przemawiał Bogdan – hydraulik. Wyglądał, jak źle narysowany człowiek z komiksu. Lata nałogu zrobiły swoje.

Chropowatym głosem opowiadał, jak będąc totalnym pijakiem, dał się namówić żonie na weekendowe rekolekcje dla małżeństw. Poirytowany, słuchał wszystkich konferencji, myśląc tylko o tym, kiedy będzie mógł się napić, bo na czas rekolekcji postanowił trzymać fason. Podczas eucharystii kończącej to spotkanie doświadczył jakiegoś dziwnego uczucia. Popatrzył na swoją żoną i pomyślał: „Ona jest piękna, kochana, a ja niszczę ją dzień po dniu”. Na rekolekcje pojechał pijak, aspirujący do roli żula, a wrócił kochający mąż i ojciec. Bóg naprawdę przemienia – nie tylko wodę w wino.



Czym różni się impreza, na której jest Jezus i Jego Matka, od imprezy, na której ich nie ma?

Jest stanowczo mniej wina! (śmiech) To bardzo istotne, szczególnie dla młodych małżeństw, którym zaczyna brakować miłości. Jeśli Bóg nie został przez młodych zaproszony, to kto uratuje ich relację? Kto wzmocni związek?
Czytaj także: Wychowujmy dzieci w duchu Bożym! [Sobotnia Ewangelia przy kawie]

Ewangelia na sobotę: J 2,1-11

„Sobotnia Ewangelia przy kawie” to przygotowany dla Aletei cykl rozmów Katarzyny Szkarpetowskiej z ks. Przemkiem KAWĄ Kaweckim SDB. Nasi rozmówcy co tydzień będą się dzielić z nami ciekawymi i nieoczywistymi myślami inspirowanymi fragmentem Ewangelii przeznaczonym w liturgii Kościoła na każdą sobotę.

...

Tylko wino bylo do picia! Albo woda. Wiemy ze sama woda to za malo. Dodajemy kawy herbaty itd. Tego nie bylo. Wino nie bylo alkoholem wsrod masy napojow tylko jedynym napojem! Nie ma wina nie ma co pic! TYLKO WODA BYLA! To nadaje inne znaczenie. Dzis moge nastawiac na weselu tylu rodzajow napojow ze sie pogubia i nie policza. A alkoholu zero!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:34, 27 Sie 2017    Temat postu:

Czy wspólna modlitwa pomaga małżeństwom?
dk. Greg Kandra | Sier 26, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Codzienna modlitwa za ukochaną osobę jest wiązana z licznymi pozytywnymi rezultatami: zwiększoną satysfakcją z bycia w związku, większym zaufaniem, współpracą, przebaczeniem i małżeńskim zaangażowaniem.


O
to kilka fascynujących wniosków:

Czy modlitwa wpływa na nasz związek z ukochaną osobą? Frank Fincham z Instytutu Rodziny Uniwersytetu stanowego Florydy wraz z kilkoma współpracownikami przeprowadził szereg badań empirycznych dotyczących wpływu modlitwy na kochające się pary.

Fincham chciał się dowiedzieć czy modlitwa błagalna – modlitwa, w której prosimy o coś – za osobę ukochaną niesie jakieś obiektywnie mierzalne skutki dla par. Po licznych badaniach, które trwały dwadzieścia lat i zostały opisane w najlepszych czasopismach naukowych, takich jak Psychological Science, wydaje się, że odpowiedź brzmi „tak”.
Czytaj także: Modlitwa o dar pokoju i oddalenie plagi terroryzmu
Pozytywne rezultaty

Codzienna modlitwa za ukochaną osobę jest wiązana z licznymi pozytywnymi rezultatami: zwiększoną satysfakcją z bycia w związku, większym zaufaniem, współpracą, przebaczeniem i małżeńskim zaangażowaniem. Wiele z tych korzyści dotyczy zarówno modlącego się jak i osoby, za którą odmawiana jest modlitwa.

Ale aby doświadczyć tych korzyści, nie może to być byle jaka modlitwa – trzeba się modlić konkretnie za ukochaną osobę. Oczywiście, modlitwa może przybierać wiele form: rytualnej, błagalnej, swobodnej i medytacyjnej, by wymienić tylko kilka.

Naukowcy badali modlitwy błagalne, w których formułowano konkretne prośby. Modlitwy te koncentrowały się na ukochanej osobie, a konkretnie były to prośby o Bożą miłość, pomyślność i błogosławieństwo. (Przy okazji chciałbym poinformować, że Fundacja Johna Templetona, w której pracuję, finansowała niektóre z badań Finchama).
Czytaj także: Modlitwa w małżeństwie? Mamy na nią sposób!
Efekt modlitwy

Mierzono pozytywny efekt modlitwy zarówno wśród studentów wyższych uczelni, w większości białych, będących w związku, jak i par ciemnoskórych, które pobrały się wiele lat wcześniej. Aby mieć pewność, że ich ustalenia są dokładne, naukowcy starannie opracowali eksperymenty, losowo przypisując ich uczestników do grup badanych i grup kontrolnych. Różnice między obiema grupami można zatem przypisać efektom modlitwy skoncentrowanej na ukochanej osobie, a nie innym czynnikom.

Grupy kontrolne zajmowały się innymi działaniami, które mogłyby teoretycznie poprawić relacje w związkach, takimi jak modlitwa we własnej intencji, literatura samopomocowa, programy doskonalenia małżeństwa i pozytywne interakcje z ukochaną osobą. W porównaniu z tymi grupami kontrolnymi, ci, którzy konsekwentnie modlili się za ukochaną osobę, widzieli największy pozytywny wpływ na swój związek.

Tekst pochodzi z angielskiej edycji portalu Aleteia

...

Wszystko ma wymiar duchowy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:47, 27 Sie 2017    Temat postu:

Specjalna modlitwa do św. Antoniego
Aleteia Brasil | Sier 26, 2017
© Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


To bardzo ważne – do Boga docierają modlitwy, a nie nasze sympatie.
Modlitwa do św. Antoniego o dobrego narzeczonego


Ś
więty Antoni, mój wielki Przyjacielu,
jesteś obrońcą narzeczonych,
spójrz na mnie, na moje życie,
na me pragnienia
i wstaw się za mną.

Broń mnie przed niebezpieczeństwami,
oddalaj ode mnie porażki,
rozczarowania, załamania.

Spraw bym była realistką,
ufna, godna i wesoła.
Spraw, bym znalazła narzeczonego,
którego polubię, który będzie pracowity,
uczciwy i odpowiedzialny.

Spraw, bym potrafiła wkraczać w przyszłość
i sprostać życiu we dwoje
z nastawieniem człowieka, który otrzymał od Boga
święte powołanie i obowiązek życia w społeczeństwie.

Spraw, by moja relacja była szczęśliwa,
a moja miłość – bezgraniczna.
Niech wszyscy zakochani szukają wzajemnego porozumienia,
wspólnoty życia
i wzrostu w wierze.
Niech się tak stanie!
Amen
Modlitwa do św. Antoniego o dobrą narzeczoną

Święty Antoni, mój wielki Przyjacielu,
jesteś obrońcą narzeczonych,
spójrz na mnie, na moje życie,
na me pragnienia
i wstaw się za mną.

Broń mnie przed niebezpieczeństwami,
oddalaj ode mnie porażki,
rozczarowania, załamania.

Spraw bym był realistą,
ufny, godny i wesoły.
Spraw, bym znalazł narzeczoną,
którą polubię, która będzie pracowita,
uczciwa i odpowiedzialna.

Spraw, bym potrafił wkraczać w przyszłość
i sprostać życiu we dwoje
z nastawieniem człowieka, który otrzymał od Boga
święte powołanie i obowiązek życia w społeczeństwie.

Spraw, by moja relacja była szczęśliwa,
a moja miłość – bezgraniczna.
Niech wszyscy zakochani szukają wzajemnego porozumienia,
wspólnoty życia
i wzrostu w wierze.
Niech się tak stanie!
Amen


Czytaj także: Modlitwa o to, byśmy byli szczęśliwym małżeństwem
Czytaj także: Modlitwa do Maryi, która przydaje się w sytuacjach kryzysowych
Czytaj także: Modlitwa wdowy i wdowca. Jak się modlić po śmierci współmałżonka?



Modlitwa opublikowana w portugalskiej edycji portalu Aleteia

...

Widze ze to ludzie ukladali. Najlepsza to... Boże Ty wiesz najlepiej kogo mi trzeba.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:41, 27 Sie 2017    Temat postu:

Znasz język miłości swojego ukochanego?
Iwona Jabłońska | Sier 27, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Dzięki temu zrozumiałam potrzeby mojego wtedy jeszcze narzeczonego oraz zaakceptowałam pewne zachowania, które wcześniej były dla mnie niezrozumiałe.


M
ąż i żona posługują się różnymi językami miłości. Rzadko zdarza się, że są one takie same, na skutek czego irytujemy się, że współmałżonek nas nie rozumie. Gdzie tkwi problem? Może warto odkryć język miłości tej drugiej osoby.

Jeszcze w narzeczeństwie znajomy podarował nam dwie książki, zatytułowane „5 języków miłości”, autorstwa Gary’ego Chapmana. Na początku byliśmy zdziwieni, że dostaliśmy dwie, aż do momentu, kiedy dowiedzieliśmy się, jaki jest klucz. Każdy miał przeczytać swoją i oboje musieliśmy pozaznaczać w niej fragmenty, które chcemy przegadać podczas randki po przeczytaniu lektury. Podkreślaliśmy z komentarzem to, co dotyczy nas, werbalizując w ten sposób potrzeby i określając swój język miłości.
Czytaj także: „Kocham Cię” na pięć sposobów
Słowo ma moc!

Jednym ze sposobów okazywania miłości są wyrażenia afirmatywne, z którymi kojarzą nam się komplementy. To tylko jedne z wielu dialektów, jakie można wyrażać w stosunku do osoby, dla której ten język miłości jest numerem jeden. Ważne są tu także „słowa ośmielające”.

W książce przy tym podrozdziale można znaleźć fragment, który świetnie określa to zagadnienie: „Ukryty potencjał Twojego współmałżonka w dziedzinach, w których czuje się on/ona niepewnie, może tylko czekać na twoje ośmielające słowa”, co bezwzględnie jest pozytywną zachętą do podejmowania działań w kierunku zmiany.

Komplementy, czy słowa ośmielające to tylko dwie z wielu odmian dialektów tego języka miłości. To, że słowo jest ważne – budujące bądź niszczące, wiemy nie od dziś, w końcu:

„Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało” (J 1, 1-3).
Czytaj także: Twoja druga połówka nie okazuje Ci miłości? Zadbajcie o to na 5 sposobów
Dobry czas

Plagą dzisiejszych czasów jest brak czasu! A jeśli jest to język miłości Twojego ukochanego, to warto się przed tą plagą „zaszczepić”. Osoby z tym językiem miłości potrzebują uwagi drugiej osoby i czasu spędzonego tylko z nią. Tu nie chodzi o znajdowanie się w jednym pokoju. Kluczem jest skupienie na drugiej osobie.

Na przykład, mąż, który rozmawiając z żoną, siedzi właśnie przed komputerem, jednocześnie sprawdzając wyniki ostatniego meczu, bądź żona, która w trakcie rozmowy z mężem odpisuje przyjaciółce na SMS nie spełnia warunków „dobrego czasu”.

Wówczas potrzeby współmałżonka nie są zaspokojone. Najtrudniejszą sztuką tego języka miłości jest poświęcenie 100% uwagi ukochanemu (jest tyle rzeczy, które rozprasza) oraz słuchanie. To ostatnie świetnie obrazuje fragment wspomnianej przeze mnie książki: „Przeprowadzone niedawno badania wykazały, że każda osoba średnio już po 17 sekundach przerywa rozmówcy i wtrąca własne koncepcje”.


Przyjmowanie podarunków

Jeszcze w narzeczeństwie dostawałam jakieś upominki od Macieja. To miłe, ale nigdy nie wyrażałam ekstremalnej radości z tego powodu. Czasem słyszałam, że chyba nie trafił w mój gust, że możemy wymienić… itp. To nie do końca jest tak, za każdym razem cieszyłam się głównie dlatego, że o mnie pomyślał, ale nigdy nie miały dla mnie jakiejś szczególnej wartości same te rzeczy, które dostawałam (chyba, że były to listy).

Dlaczego tak jest? Ponieważ „przyjmowanie podarunków” nie jest moim językiem miłości. Ja popełniałam ten sam błąd z Maciejem i często irytowałam się, że się staram, szukam fajnego prezentu, owszem słyszę: „Dziękuję, Kochanie”, ale ton głosu nie wyraża wielkiego zachwytu. Po przeczytaniu książek oboje śmialiśmy się z tego, bo zrozumieliśmy, że to nie są nasze języki miłości.

Jeśli jednak „przyjmowanie podarunków” jest ważne dla Twojego ukochanego, to poniższym fragmentem chcę zachęcić Cię do zgłębienia tego zagadnienia:

„Podarunki są wizualnymi symbolami miłości (…). Istnieje taki rodzaj niematerialnego podarunku, który czasem świadczy o czymś więcej niż upominek dający się wziąć do ręki”.
Czytaj także: Czy miłości można się nauczyć? Czyli co każdy singiel powinien wiedzieć


Drobne przysługi

„Odkładanie butów na miejsce, przewijanie dzieci, zmywanie naczyń czy koszenie trawy, to bardzo mocne sygnały dla osób, dla których ojczystym językiem miłości są drobne przysługi”. Ten cytat z książki „5 języków miłości” mniej więcej nakreśla, o co chodzi w „drobnych przysługach”.

Jeśli często słyszysz od współmałżonka prośby związane z obowiązkami domowymi czy też innymi, bądź zażalenia w tym temacie, istnieje duże prawdopodobieństwo, że masz do czynienia z tym językiem miłości.
Może warto zrobić sobie listę wszystkich próśb, jakie usłyszałeś, usłyszałaś od żony/męża w ostatnim czasie, wybrać kilka i spróbować je spełnić, wyrażając przy tym swoją miłość.
Dotyk

Gdy twoja żona lub mąż wspomina Ci, że dawno się nie przytulaliście, nie trzymaliście za ręce, nie macie częstego kontaktu fizycznego, warto zastanowić się, czy nie jest to jego/jej język miłości. Dla takich osób „w sferze emocjonalnej niezbędne jest dotykanie przez współmałżonka. Pogłaskanie po głowie, po plecach, trzymanie się za ręce, przytulenie się – te i wiele innych „miłosnych dotknięć” tworzą więzi emocjonalne dla osób, których ojczystym językiem miłości jest dotyk”.

Warto jednak pamiętać o tym, że nie zawsze to, co jest przyjemne dla nas, jest również przyjemne dla naszego współmałżonka. Dlatego też dobrze jest w szczerości porozmawiać o tym, jakie są nasze oczekiwania i granice w tym temacie.

Lektura książki „5 języków miłości” oraz sposób, w jaki ją czytaliśmy, pomogła mi zrozumieć potrzeby mojego wtedy jeszcze narzeczonego oraz zaakceptować pewne zachowania, które wcześniej były niezrozumiałe. Kluczem do wszystkiego jest MIŁOŚĆ i znajomość języków miłości swojego ukochanego.

...

Dobrych porad warto sluchac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 8:24, 29 Sie 2017    Temat postu:

12 sposobów, jak bez słów powiedzieć: kocham cię
Antonia Van Der Meer | Sier 29, 2017
Miquel Llonch/Stocksy
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Troska, uwaga, serdeczność na co dzień mogą więcej znaczyć niż wielkie słowa.


N
ie w każdym małżeństwie często słyszy się słowa: „kocham cię”. Jeśli jednak słyszy się je nieustannie, wyznanie może niewiele znaczyć. Podobnie do rzuconego niedbale: „na zdrowie”, gdy zdarza się nam kichnąć.
Nie tylko słowa

Co gorsza, wg badań przeprowadzonych w Anglii przez międzynarodową internetową pracownię sondażową YouGov, nawyk mówienia „kocham cię” w ostatnich latach drastycznie zmalał.

O swoich uczuciach najczęściej mówią osoby, które w związkach są od niedawna, od dwóch do pięciu lat. Spośród nich nawet połowa potrafi powiedzieć „kocham cię” każdego dnia.

W związkach trwających ponad dziesięć lat i dłużej, liczba takich osób spada o dwie trzecie.

Wśród par, które przeżyły razem pięćdziesiąt lat, już tylko niespełna jedna piąta z nich często obdarza się tym wyznaniem.

I choć po trzydziestu latach małżeństwa zaliczamy się do niechlubnej grupy osób, które przestały wyrażać swoje uczucia słowami, postanowiłam nie pogrążać się w rozpaczy, tylko przyjrzeć się trochę bliżej znakom, które mój mąż wysyła codziennie, a które – jak sądzę – oznaczają, że mnie kocha.

Z niewypowiedzianą ulgą odkryłam, że istnieją setki sposobów, którymi mój mężczyzna wyraża swoje oddanie bez słów. Zaczęłam to sobie uświadamiać i tak powstała moja prywatna lista dwunastu drobnych gestów, które znaczą dla mnie więcej, niż słowa „Kocham cię”.
Czytaj także: Miłość uchwycona na zdjęciu: mąż nie odstępuje chorej żony na krok
Znaczenie gestów
1. Walizka

Nie pytając, zawsze wnosi moją walizkę po schodach do mieszkania. A trzeba przyznać, że nigdy nie jest lekka.


2. Deszczowa miłość

Gdy pada deszcz i idziemy razem pod parasolem, pozwala mi go trzymać. Każdy wie, że tylko ten, kto dzierży parasol, ma z niego jakiś pożytek, drugiemu biedakowi w najlepszym wypadku woda leje się za kołnierz, w najgorszym zaś może stracić oko.


3. Komórkowy ratunek

Ładuje mi telefon komórkowy, bo wie, że zawsze o tym zapominam, a chce być ze mną w nieustającym kontakcie. Poza tym wielokrotnie ocalił mój telefon – często zdarza mi się zostawiać go w różnych dziwnych miejscach.


4. Tolerancja na słodkie babeczki

Choć sam prowadzi zdrowy tryb życia i codziennie ćwiczy, nie wytyka mi moich nadprogramowych kilogramów. Nie pyta też retorycznie: – Na pewno możesz? – kiedy sięgam po kolejną słodką babeczkę. Choć, szczerze mówiąc, sama zadaję sobie to pytanie przy każdym kolejnym kęsie.


5. Miejsce siedzące

Swoim sokolim okiem zawsze wypatrzy jedyne wolne miejsce w tłumie i usadzi mnie na nim, żebym nie musiała się męczyć. Sam twierdzi, że zdecydowanie preferuje miejsce stojące, a ja wolę mu wierzyć na słowo.


6. Tankowanie benzyny

Nawet kiedy pada deszcz i wieje wiatr, pierwszy wyskakuje z samochodu, żeby zatankować benzynę. A to ja jestem kierowcą.
Czytaj także: Słowo „przepraszam” powinno być częstsze w małżeństwie niż „kocham cię”
7. Humor

Śmieje się ze wszystkich moich dowcipów. Choć akurat to jest dla niego proste – jestem szalenie zabawną osobą, a przynajmniej… tak mi się wydaje.


8. Kalafior w zlewie

Bez słowa skargi naprawia wszystkie usterki. Za każdym razem w milczeniu przetyka zlew w kuchni, mimo iż doskonale wie, że zatkały go resztki kalafiora i moja niedbałość.


9. Lód w łóżku

W łóżku pozwala mi ogrzać stopy na swoim ciele. To nie takie proste, bo w porównaniu z moimi palcami gorące są nawet kostki lodu.


10. Sernik szwajcarski

Dzielnie zjada pozostawione przeze mnie porcje sernika wiedeńskiego, po których widać, że są z sera… szwajcarskiego. Bo wyjadam z nich wszystkie rodzynki.


11. Ulubiony program

Nagrywa mi nowe odcinki mojego ulubionego programu telewizyjnego, choć sam nie znosi muzycznych reality show. Na szczęście jestem łaskawa i nie śpiewam razem z uczestnikami.


12. Teściowa ponad piłką nożną

Nie narzeka, kiedy jedzie dwie godziny po moją matkę, żeby ją zabrać na urodzinowy obiad. Nawet, jeśli w tym samym czasie jego ulubiona drużyna piłkarska bierze udział w rozgrywkach ligowych.
Czytaj także: 14 etapów małżeństwa, na które warto cierpliwie czekać



Cóż, starzejemy się razem i być może coraz rzadziej mówimy sobie: „kocham cię”, ale wcale nie dlatego, że kochamy się mniej. Moje małe, prywatne śledztwo pokazuje coś zupełnie przeciwnego.

Im dłużej jesteśmy w związku, im więcej za nami rocznic, tym lepiej wiemy, jak w szarej codzienności sprawić, by druga osoba odczuła miłość. Jako podsumowanie dodam, że choć zawsze miło jest usłyszeć te dwa magiczne słowa – a wyartykułowanie ich na pewno nie boli – to wypowiadanie ich głośno nie jest konieczne, żeby zapewnić się o wzajemnym uczuciu.

...

Jednak szczerosc. Udawnie ze podoba mi sie serial ktory mnie nudzi nie jest zyciem w prawdzie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 1 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy