Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Kryzys uzdrawia ?!

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:05, 18 Lis 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
Nie fascynujmy się swoimi pomysłami, rozwiązujmy cudze problemy
Nie fascynujmy się swoimi pomysłami, rozwiązujmy cudze problemy

Wczoraj, 17 listopada (23:04)

Nasze szanse na sukces w biznesie istotnie zależą od naszej mentalności - mówi RMF FM prof. David Whitney z Uniwersytetu Florydy, ekspert Polsko-Amerykańskiego Mostu Innowacji w Krakowie. Istotne jest czy mamy mentalność zamkniętą, czy nastawioną na rozwój. Ta pierwsza jest pogodzona z tym, że ma ograniczenia, ta druga żadnych ograniczeń nie uznaje. To w oparciu o nią najłatwiej budować kolejne szczeble sukcesu.
Prof. David Whitney
/Grzegorz Jasiński /RMF FM

W rozmowie z Grzegorzem Jasińskim prof. David Whitney, wykładowca, doradca, przedsiębiorca i inwestor podkreśla, że nie same pomysły, ale rozwiązywanie problemów jest dla przedsiębiorczości najważniejsze. Przekonuje, że im bardziej zaangażujemy się w rozwiązywanie jakiegoś konkretnego problemu, tym większe mamy szanse na stworzenie jakiegoś udanego produktu, albo rynkowego rozwiązania...

Czy innowatorzy i przedsiębiorcy to zawsze są te same osoby, czy tak jest lepiej, czy może lepiej, gdy kto inny coś wymyśla, a kto inny to realizuje?

Można być równocześnie innowatorem i przedsiębiorcą, ale ja osobiście dostrzegam tu pewne różnice. Innowacja to proces łączący wyobraźnię, umiejętność rozwiązywania problemów z pomysłowością. I ta wyobraźnia, i pomysłowość prowadzi do innowacji. Przedsiębiorczość to raczej umiejętność diagnozowania problemów, identyfikowania ich i proponowania komercyjnie wiarygodnego rozwiązania, w formie konkretnego produktu lub usługi.

Prof. David Whitney: Nasze szanse na sukces w biznesie zależą od naszej mentalności

Co jest ważniejsze? Dla sukcesu...

Rozwiązywanie problemów. To najważniejsza sprawa, o której przekonałem się podczas mojej akademickiej pracy ze studentami. Im bardziej zaangażujemy się w rozwiązywanie jakiegoś konkretnego problemu, tym większe mamy szanse na stworzenie jakiegoś udanego produktu, albo rynkowego rozwiązania. Tymczasem my wciąż najchętniej zakochujemy się we własnych ideach, które jakoś nigdy się potem nie materializują. Bo w praktyce pozostają w naszej głowie. Tymczasem konkretny problem jest już w pewnym sensie na rynku, ludzie o nim wiedzą. Fascynowanie się realnymi problemami, ich rozwiązywaniem, zamiast fascynacji swoimi pomysłami, jest zasadniczym składnikiem przepisu na sukces.

Nas Polaków często zaskakuje, jak często osoby osiągające sukces w biznesie mówią o porażkach, o tym, by się ich nie bać, by nie traktować jako niepowodzenie, ale krok w drodze do sukcesu. My staramy się raczej unikać porażek, minimalizować ryzyko, pan sugeruje, że trzeba myśleć inaczej...

Trzeba umieć przyjmować porażki. Uczestnicy PAMI zobaczą we mnie człowieka, który jest synonimem porażki, który przeżywa liczne niepowodzenia. Wszystko dlatego, że mam wielką wolę próbowania ciągle czegoś nowego, ciągłego poprawiania się, by rozszerzać wciąż mentalność nastawioną na rozwój. W czasie pracy w Dolinie Krzemowej przekonałem się, że porażki tam się wybacza, akceptuje, w pewnym stopniu nawet świętuje. To nie jest tak, że ludzie chodzą tam i epatują swoimi niepowodzeniami, ale akceptują je. Im szybciej nasi koledzy w Polsce przekonają się, że porażka nie jest jakąś ciemną plamą, ale raczej rodzajem orderu, tym łatwiej będą mogli przechodzić do kolejnych szans. Kiedy w tej sprawie zmieni się sposób myślenia, wszystkim będzie łatwiej.

To sugeruje, że każdy ma swoją drugą szansę. Ale czy to oznacza, że także trzecią, czwartą, piątą? Jak wiele?

Ja osobiście jestem swoją wersją 8.0. Swoim studentom, którzy nie chcą wyjść poza swoją strefę komfortu sugeruję, by spróbowali pomyśleć ciepło o swojej drugiej wersji, jak ją nazywamy wersją 2.0. Ja osobiście uważam, że jestem już swoją wersją 8.0. Wcale nie oznacza to, że jestem przekonany, że poniosłem już siedem porażek, ale jestem bardzo zadowolony będąc wersją 8.0...

Czy jest najlepszą z dotychczasowych?

Zawiera doświadczenia z Polski, więc tak...

Chciałbym nawiązać do pańskiego artykułu dotyczącego zamkniętej i rozwojowej mentalności, przywołującego prace prof. Carol Dweck z Uniwersytetu Stanforda. Pierwsza jest drogą do rzeczywistej porażki, druga do sukcesu. Czym się różnią?

Osoba z zamkniętym sposobem myślenia jest pogodzona z tym, że ma ograniczenia, ta z rozwojową mentalnością żadnych ograniczeń nie uznaje. Nasze myśli, działania, sposób postępowania i planowania przyszłości od tego zależy. W pierwszym przypadku jesteśmy bardziej ograniczeni, w drugim mniej. Cała koncepcja, powstała w środowisku akademickim oznacza pewne wyzwolenie dla niego, także dla przedsiębiorczości. Mam nadzieje, że podczas PAMI będziemy w stanie przewagi tego rozwojowego sposobu myślenia przedstawić. osoby przedsiębiorcze powinny wiedzieć, że jest on kolejnym stopniem w drodze do osobistego sukcesu.

Czyli drogą do sukcesu jest ciągłe uczenie się, ewoluowanie, próbowanie czegoś nowego...

Powiem więcej - poświęcenie się procesowi uczenia się przez całe życie. Postępowanie w myśl powiedzenia, takiej rymowanki na dobranoc, którą słyszałem od matki, a którą niektórzy przypisywali Świętemu Hieronimowi: "Good, better, best. Never let it rest. Until your good is better and your better is best." W tym zdaniu nie pojawia się słowo doskonały, to element myślenia w kategoriach wzrostu, rozwoju. Ponosisz porażkę? W porządku. idziesz dalej. Takim symbolem rozwojowej mentalności był Tomasz Edison, który nie mówił, że przed wynalezieniem żarówki pomylił się 9999 razy, ale 9999 razy nauczył się, jak nie robić żarówki.

To jednak wymaga, by raczej koncentrować się na tym, by nigdy nie czuć się usatysfakcjonowanym?

Nie mówiłbym tu o braku satysfakcji, ale raczej o ciągłej potrzebie znajdywania w sobie czegoś nowego, ciągłej podróży i ciągłych odkryć, nieustannego wzrostu. W czasie konferencji mam nadzieję nie będziemy mówili o braku satysfakcji, ale raczej zobaczymy wielu usatysfakcjonowanych ludzi. Osoba o rozwojowej mentalności może czuć się usatysfakcjonowana wiedząc, że przed nią kolejne kroki. Ja osobiście liczę na to, że przede mną jeszcze moja wersja 9.0.

Jaka będzie?

To może zależeć od tego, jak długo zostanę w Polsce...

Wspomina pan w swoim artykule, że według prof. Dweck uczenie się na błędach to zaledwie pierwszy z czterech elementów owej mentalności rozwoju. Porozmawiajmy o pozostałych trzech. Punkt drugi, wsłuchiwanie się w konstruktywne opinie... To niełatwe...

Niełatwe. Chodzi o uważne słuchanie reakcji i ograniczanie emocji wobec osoby, która jest na tyle uprzejma i na tyle jej na tobie zależy, by powiedzieć, ci coś konstruktywnego. Trzeba uznawać to za okazję do nauki, dlaczego nie mielibyśmy jej wykorzystać?

Trzeci punkt. Skłaniać się do innowacji i wykorzystywać szanse... To ambitne.

Owszem. Bo my dorośli nie myślimy, że wciąż potrafimy być kreatywni. A przecież kreatywni się urodziliśmy. ktoś po drodze jednak nam to zaburzył. Musimy wrócić do podstaw, uwierzyć we własną kreatywność, pomysłowość, zdolności. Pozwolić sobie na to, by mogły się ujawnić...

Czwarty punkt. Kształcić nowe umiejętności. Zdobywać nowe informacje. Nieustannie...

To kwestia interesujących rozmów, relacji z ludźmi, przekonania, że świat oferuje wciąż nowe problemy do rozwiązania, możliwości wykorzystania kreatywnych idei. Nie musisz postępować tak samo, jak robiono wcześniej. Jeśli postępujemy tak samo, jak dawniej, pozostajemy tymi, którymi już kiedyś byliśmy. Kto z nas w 2017 roku chce być tym, kim był kiedyś...

Jak to zrobić? Wiemy, co powinniśmy zrobić. Ale jak? I kiedy powinniśmy sobie jednak powiedzieć, stop?

Trzeba mieć odwagę i przekonanie, by wyjść ze swej strefy komfortu. Innowatorom i przedsiębiorcom, którzy są na PAMI, chcę uświadomić, że podstawy dla biznesu i innowacji w Polsce są silne, wasz kraj jest pod tym względem jedną z europejskich, jasno świecących gwiazd. Jeśli ktoś chce tu prezentować ową rozwojową mentalność, sugeruję mu, by wykorzystał to otoczenie, które tu w Polsce jest, które się wciąż umacnia i dzięki temu osiągaj coraz liczniejsze cele, które sobie wyznaczasz.

Co chciałby pan przekazać uczestnikom PAMI, a czego sam się tu w Polsce nauczyć?

Chciałbym, żeby każdy kogo spotkam wiedział, że choć się nie znamy, wierze w niego, w jego zdolności osiągania swoich celów. Jedyne co nas wstrzymuje, to owe mniej więcej 20 centymetrów między naszymi uszami. Moim kolegom w Polsce mówię więc, nie pozwólcie, by owe 20 centymetrów miedzy uszami, was wstrzymywało, róbcie na co macie ochotę i pamiętajcie, że ja David Whitney w was wierzę...

A czego chciałby się pan nauczyć?

Na początek chciałbym nauczyć się nieco języka polskiego, potem chciałbym dowiedzieć się więcej na temat rozwijanych tu technologii. To nie tylko Kraków jest takim centrum technologii, ale pamiętajmy, że firmy konsultingowe, banki inwestycyjne patrzą na całą Polskę jako lidera, nie tylko środkowej i wschodniej Europy, ale całego kontynentu. Chciałbym poznać lepiej tutejsze innowacje z dziedziny łańcucha bloków (blockchain, rozproszonego rejestru internetowych transakcji), internetu rzeczy, z dziedziny FinTech (finansów w internecie). W FinTech Polska jest lata świetlne przed jakimikolwiek amerykańskimi firmami, które znam. Chciałbym też poznać bezpośrednio co oznacza ten charakterystyczny dla Polaków nieśmiertelny duch wielkości, sukcesu, spełnienia.
Grzegorz Jasiński

...

W sumie nie mylmy kryzysu z porazka! Sukces poprzedzaja kryzysy!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:48, 19 Lis 2017    Temat postu:

Uciesz się ze smutku
Zyta Rudzka | 19/11/2017
Pablo Varela/Unsplash | CC0
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Smutek to emocja, nie choroba. Jako psycholożka myślę, że problemem nie jest przeżywanie smutku, ale strach przed jego odczuwaniem.


R
ozmowa podsłuchana w metrze.

Pierwsza Dziewczyna: – Zmuszam się, żeby cały czas myśleć o wdowach w Indiach i dzieciach w Bangladeszu. Te małe nepalskie łapki harujące fizycznie bez względu na pogodę. W porównaniu z nimi, mam życie jak w Madrycie, ale dlaczego ciągle jestem taka smutna?

Druga Dziewczyna: – Bo jest jesień.

Odpowiedź była krótka. Nie pasowała do długich jesiennych wieczorów.


Chandra, smutek czy depresja

Jako psycholożka myślę, że problemem nie jest przeżywanie smutku, ale strach przed jego odczuwaniem.

Nie mylmy chandry czy przygnębienia z depresją. To choroba ciężka, przewlekła, wieloobjawowa, która powinna być odpowiednio zdiagnozowana. Smutek, nawet ten przewlekły, bywa niepotrzebnie i zbyt pośpiesznie gaszony zaordynowaniem środków farmakologicznych.
Czytaj także: Jak walczyć ze smutkiem? 5 rad św. Tomasza z Akwinu


Smutek to emocja, ale nie choroba

Nie trzeba się bać obniżonego nastroju, ale jak się da, to dobrze jest rozpoznać co go wywołuje. Listopadowa chandra to może być odpowiedź na właśnie brak słonecznych dni. Infekcje somatyczne powodują ogólne rozbicie psychiczne. Jest też osłabiająca bezsilność, kiedy uświadamiasz sobie, że już niedługo dopadnie Cię stres przygotować świątecznych. I ten brak rozrywek na świeżym powietrzu. Ciemne popołudnia, wszyscy są w domu i trudniej się wyizolować, odpocząć. Pojawia się uczucie dziwnej pustki wśród bliskich. Irytacja. Rozdrażnienie. Niedospanie. Przygnębienie.

Jesienna melancholia wytrąca z galopu codzienności. I bardzo dobrze! Smutek to spowolnienie, w którym może dużo się dziać. Dużo więcej, niż w radosnym pruciu do przodu każdego dnia. Obniżony nastrój to nic przyjemnego, ale za to pożytecznego. Przyznaj sobie prawo do smutku.

Często kobiece smuteczki ujawniają się w niewypowiedzianych skargach, że ja tu w domu dwoję się i troję, jestem dla wszystkich, a nikogo nie ma dla mnie. Jest mąż, biegają dzieci, ale ja jakoś nie czuje się ważna, zaopiekowana. I pojawia się jakaś tkliwości wobec samej siebie. Nikt mnie nie pożałuje, to ja tak sobie zwinę się w kłębek i taki będzie mi żal samej siebie. I to też jest potrzebne. Byle nie trwało to długo. I, żeby temu umartwianiu się towarzyszyło jakieś zaglądanie w siebie.


Masz prawo do smutku

Smutek odcina od świata, ale łączy nas z naszym wewnętrznym światem. Przypomina mi się opowieść Yvonne Dolan, amerykańskiej psychoterapeutki, o ataku zimy, który na kilka dni uwięził ją w domu. Z konieczności zajęła się sprawami, na które nigdy nie ma czasu. Segregowanie zdjęć, czyszczenie starych papierów, układanie dokumentów, przeglądanie dat ważności leków w apteczce.

Zauważyła, że zaczęła pracę w nieznośnym ponurym nastroju, a skończyła w radości. To przymusowe wykluczenie z rutyny dnia codziennego, spowodowało że nie tylko odpoczęła, ale przemyślała wiele swoich problemów.

Chyba dobrze jest zafundować sobie taki „dzień śnieżycy”. Niech smutek nie zasmuca

Zasmucenie unieruchamia nas i odgradza od świata, ale tylko pozornie. coś tam głęboko w nas pracuje, coś się przetwarza w inne, lepsze. To taki stan energetycznego spowolnienia, który wyostrza zmysł krytyczny i analityczny.

Zasępiamy się i zawieszamy, ale właśnie wtedy skuteczniej korzystamy z zasobów pamięci, uruchamiamy twórcze myślenie, skupiamy się na sobie, uruchamiamy nowe podejście do starych problemów.
Czytaj także: Czy umiesz docenić smutek?


Zamiast walczyć ze smutkiem, przeżyjmy go

Zamiast szybkiej poprawy nastroju, ofiarujmy sobie zrozumienie. Zaakceptujmy chwile bezradności, słabości, drobnej kapitulacji. Nie musimy być zawsze w formie, radosne, silne i zadaniowe.

Dobrze jest wejść w smutek głęboko i bez lęku. Pozwolić sobie na bycie smutną, to dać sobie przyzwolenie na bycie autentyczną, swobodną w przeżywaniu. Smutek daje siłę, jeżeli się go nie boimy.

W radości często jesteśmy powierzchowne. Smutek kieruje w głąb emocji. Paradoksalnie, również tych dobrych. Wydobywa empatię, współczucie, poszanowanie więzi. Zasmucenie po utracie sprawia, że bardziej szanujemy nasze związki z innymi, stajemy się uważniejsze, bardziej odpowiedzialne. Smutek to szlachetne uczucie.

Smucąc się „przepracowujemy” żal, rozczarowanie, frustrację, bezsilność. W ten sposób, oczyszczamy się, zamykamy kolejne etapy i otwieramy sobie drogę do nowych przeżyć.


Z zasmucenia wyłaniają się pytania

Dlaczego tak się wycofuję? Czy to ucieczka czy pewien rodzaj relaksacji. Czy ten stan się pogłębia? A może to naturalna reakcja na zmęczenie zadaniowością. Może miałam jakieś oczekiwania i teraz jestem rozczarowana. Po prostu zmęczona? Coś muszę w sobie uporządkować. Coś sobie albo komuś darować. Może się przy czymś upieram, a to wcale nie jest dla mnie dobre.

Działam w trybie „ Muszę” i „Powinnam”, a brakuje mi aplikacji: „ Chcę” i „Wybieram”.

Smutek to dobry czas do samoanalizy, zadawania sobie pytań. Co mi w duszy gra? Co tak fałszuje? Przecież to nie moja melodyjka. Tej piosenki nie lubię. To dlaczego ciągle jej słucham i nie próbuję zmienić na inną? Może sama sobie kopię dołki złego nastroju, a potem w nie wpadam.

Smutek nie musi być odpowiedzią, że coś w życiu mi nie wyszło. A może by tak sobie rozważyć, a choćby i w minorowym nastroju:

Co chcę, żeby mi w życiu wyszło?

Oto jest pytanie. Chyba wystarczająco dobre na złe jesienne wieczory.

...

Na ogol jest to kryzys wlasnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:48, 19 Lis 2017    Temat postu:

Uciesz się ze smutku
Zyta Rudzka | 19/11/2017
Pablo Varela/Unsplash | CC0
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Smutek to emocja, nie choroba. Jako psycholożka myślę, że problemem nie jest przeżywanie smutku, ale strach przed jego odczuwaniem.


R
ozmowa podsłuchana w metrze.

Pierwsza Dziewczyna: – Zmuszam się, żeby cały czas myśleć o wdowach w Indiach i dzieciach w Bangladeszu. Te małe nepalskie łapki harujące fizycznie bez względu na pogodę. W porównaniu z nimi, mam życie jak w Madrycie, ale dlaczego ciągle jestem taka smutna?

Druga Dziewczyna: – Bo jest jesień.

Odpowiedź była krótka. Nie pasowała do długich jesiennych wieczorów.


Chandra, smutek czy depresja

Jako psycholożka myślę, że problemem nie jest przeżywanie smutku, ale strach przed jego odczuwaniem.

Nie mylmy chandry czy przygnębienia z depresją. To choroba ciężka, przewlekła, wieloobjawowa, która powinna być odpowiednio zdiagnozowana. Smutek, nawet ten przewlekły, bywa niepotrzebnie i zbyt pośpiesznie gaszony zaordynowaniem środków farmakologicznych.
Czytaj także: Jak walczyć ze smutkiem? 5 rad św. Tomasza z Akwinu


Smutek to emocja, ale nie choroba

Nie trzeba się bać obniżonego nastroju, ale jak się da, to dobrze jest rozpoznać co go wywołuje. Listopadowa chandra to może być odpowiedź na właśnie brak słonecznych dni. Infekcje somatyczne powodują ogólne rozbicie psychiczne. Jest też osłabiająca bezsilność, kiedy uświadamiasz sobie, że już niedługo dopadnie Cię stres przygotować świątecznych. I ten brak rozrywek na świeżym powietrzu. Ciemne popołudnia, wszyscy są w domu i trudniej się wyizolować, odpocząć. Pojawia się uczucie dziwnej pustki wśród bliskich. Irytacja. Rozdrażnienie. Niedospanie. Przygnębienie.

Jesienna melancholia wytrąca z galopu codzienności. I bardzo dobrze! Smutek to spowolnienie, w którym może dużo się dziać. Dużo więcej, niż w radosnym pruciu do przodu każdego dnia. Obniżony nastrój to nic przyjemnego, ale za to pożytecznego. Przyznaj sobie prawo do smutku.

Często kobiece smuteczki ujawniają się w niewypowiedzianych skargach, że ja tu w domu dwoję się i troję, jestem dla wszystkich, a nikogo nie ma dla mnie. Jest mąż, biegają dzieci, ale ja jakoś nie czuje się ważna, zaopiekowana. I pojawia się jakaś tkliwości wobec samej siebie. Nikt mnie nie pożałuje, to ja tak sobie zwinę się w kłębek i taki będzie mi żal samej siebie. I to też jest potrzebne. Byle nie trwało to długo. I, żeby temu umartwianiu się towarzyszyło jakieś zaglądanie w siebie.


Masz prawo do smutku

Smutek odcina od świata, ale łączy nas z naszym wewnętrznym światem. Przypomina mi się opowieść Yvonne Dolan, amerykańskiej psychoterapeutki, o ataku zimy, który na kilka dni uwięził ją w domu. Z konieczności zajęła się sprawami, na które nigdy nie ma czasu. Segregowanie zdjęć, czyszczenie starych papierów, układanie dokumentów, przeglądanie dat ważności leków w apteczce.

Zauważyła, że zaczęła pracę w nieznośnym ponurym nastroju, a skończyła w radości. To przymusowe wykluczenie z rutyny dnia codziennego, spowodowało że nie tylko odpoczęła, ale przemyślała wiele swoich problemów.

Chyba dobrze jest zafundować sobie taki „dzień śnieżycy”. Niech smutek nie zasmuca

Zasmucenie unieruchamia nas i odgradza od świata, ale tylko pozornie. coś tam głęboko w nas pracuje, coś się przetwarza w inne, lepsze. To taki stan energetycznego spowolnienia, który wyostrza zmysł krytyczny i analityczny.

Zasępiamy się i zawieszamy, ale właśnie wtedy skuteczniej korzystamy z zasobów pamięci, uruchamiamy twórcze myślenie, skupiamy się na sobie, uruchamiamy nowe podejście do starych problemów.
Czytaj także: Czy umiesz docenić smutek?


Zamiast walczyć ze smutkiem, przeżyjmy go

Zamiast szybkiej poprawy nastroju, ofiarujmy sobie zrozumienie. Zaakceptujmy chwile bezradności, słabości, drobnej kapitulacji. Nie musimy być zawsze w formie, radosne, silne i zadaniowe.

Dobrze jest wejść w smutek głęboko i bez lęku. Pozwolić sobie na bycie smutną, to dać sobie przyzwolenie na bycie autentyczną, swobodną w przeżywaniu. Smutek daje siłę, jeżeli się go nie boimy.

W radości często jesteśmy powierzchowne. Smutek kieruje w głąb emocji. Paradoksalnie, również tych dobrych. Wydobywa empatię, współczucie, poszanowanie więzi. Zasmucenie po utracie sprawia, że bardziej szanujemy nasze związki z innymi, stajemy się uważniejsze, bardziej odpowiedzialne. Smutek to szlachetne uczucie.

Smucąc się „przepracowujemy” żal, rozczarowanie, frustrację, bezsilność. W ten sposób, oczyszczamy się, zamykamy kolejne etapy i otwieramy sobie drogę do nowych przeżyć.


Z zasmucenia wyłaniają się pytania

Dlaczego tak się wycofuję? Czy to ucieczka czy pewien rodzaj relaksacji. Czy ten stan się pogłębia? A może to naturalna reakcja na zmęczenie zadaniowością. Może miałam jakieś oczekiwania i teraz jestem rozczarowana. Po prostu zmęczona? Coś muszę w sobie uporządkować. Coś sobie albo komuś darować. Może się przy czymś upieram, a to wcale nie jest dla mnie dobre.

Działam w trybie „ Muszę” i „Powinnam”, a brakuje mi aplikacji: „ Chcę” i „Wybieram”.

Smutek to dobry czas do samoanalizy, zadawania sobie pytań. Co mi w duszy gra? Co tak fałszuje? Przecież to nie moja melodyjka. Tej piosenki nie lubię. To dlaczego ciągle jej słucham i nie próbuję zmienić na inną? Może sama sobie kopię dołki złego nastroju, a potem w nie wpadam.

Smutek nie musi być odpowiedzią, że coś w życiu mi nie wyszło. A może by tak sobie rozważyć, a choćby i w minorowym nastroju:

Co chcę, żeby mi w życiu wyszło?

Oto jest pytanie. Chyba wystarczająco dobre na złe jesienne wieczory.

...

Na ogol jest to kryzys wlasnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 12:25, 17 Sty 2018    Temat postu:

Czego kryzys nauczył mnie o szczęściu
Stefan Czerniecki | 17/01/2018

Pexels | CC0
Udostępnij 0 Komentuj 0
Nie lubię mieć kryzysów. Nikt nie lubi. Ale gdy czytam świadectwa ludzi, którzy z takiego kryzysu wyszli, dociera do mnie, że chyba jednak warto. I chyba jednak trzeba.

Mój Przyjaciel miał problemy. Gnębił go smutek i przytłaczające wrażenie bezradności. Wiedziałem, że się podniesie. Zawsze się podnosił. I zawsze, gdy się podnosił, był silniejszy niż przedtem. Wystarczyło się za niego pomodlić. I poczekać. Owoce zwykle przychodziły bardzo szybko. Tak też było i tym razem.

Po wszystkim dostałem od niego wiadomość. Poruszyła mnie do głębi. Posłuchajcie tylko…



Pocieszenie w Księdze Sędziów
„Życie uczy, że nie da się uwierzyć raz na zawsze, osiągnąć pewien poziom wiary i sobie w nim komfortowo trwać. Szatan walczy, jest inteligentny i cierpliwy. Wszystkie nasze religijne uniesienia potrafi przeczekać, a potem wlewać swoją truciznę w nasze serce w nowy wyrafinowany sposób.

Najpierw za pomocą samego zapachu pokusy lub zwątpienia, potem małych kropli, a na końcu strumienia, któremu o własnych siłach nie jesteśmy już się w stanie oprzeć. Nie jesteśmy jednak sami”.

Tak się zaczęła ta wiadomość. Po chwili mój Przyjaciel zwierzył się, że także i tym razem swoje powstanie zawdzięcza lekturze Słowa. Otworzył Biblię – nieocenione źródło inspiracji i prawdy – by odnaleźć tam fragmenty proroctwa o Samsonie.

„W Sorea, w pokoleniu Dana, żył pewien mąż imieniem Manoach. Żona jego była niepłodna i nie rodziła. Anioł Pański ukazał się owej kobiecie, mówiąc jej: «Oto teraz jesteś niepłodna i nie rodziłaś, ale poczniesz i porodzisz syna. Lecz odtąd strzeż się: nie pij wina ani sycery i nie jedz nic nieczystego. Oto poczniesz i porodzisz syna, a brzytwa nie dotknie jego głowy, gdyż chłopiec ten będzie Bożym nazirejczykiem od chwili urodzenia. On to zacznie wybawiać Izraela z rąk filistyńskich». Poszła więc kobieta do swego męża i tak rzekła do niego: «Przyszedł do mnie mąż Boży, którego oblicze było jakby obliczem Anioła Bożego, pełne dostojeństwa. Nie pytałam go, skąd przybył, a on nie oznajmił mi swego imienia. Rzekł do mnie: „oto poczniesz i porodzisz syna, lecz odtąd nie pij wina ani sycery, ani nie jedz nic nieczystego, bo chłopiec ten będzie Bożym nazirejczykiem od chwili urodzenia aż do swojej śmierci”». Urodziła więc owa kobieta syna i nazwała go imieniem Samson.»” (Sdz 13, 2-7, 24).
Okazuje się, że mój Przyjaciel odnalazł w tym fragmencie to, czego akurat na ten moment najbardziej potrzebował. Co takiego? O tym przeczytałem chwilę dalej.

Czytaj także: Kryzys męskości wg Świętego Mateusza


Prośba o smaczny obiad
Wpierw jego uwagę przykuł fragment o pojawieniu się Anioła: „Przyszedł do mnie mąż Boży, którego oblicze było jakby obliczem Anioła Bożego, pełne dostojeństwa”. „Stefan – zaczął w swoim liście – czuwa nad nami potężny Stwórca. Stwórca, któremu służą Istoty o niewyobrażalnej inteligencji i dostojeństwie. To nie są infantylne aniołki lub słodkie cherubinki, ani święci jak z reklam Coca-Coli.

Mądrość mieszkańców Nieba jest poza jakimkolwiek ludzkim wyobrażeniem, ale nie jest oderwana od naszej rzeczywistości. Przejawem wielkiej Bożej Miłości jest fakt, że cała Niebiańska Potęga walczy o nas. Nasi Aniołowie Stróżowie, Święci Patronowie na czele z Królową Nieba i Ziemi, czuwają nad nami, zabiegając nie tylko o zbawienie wieczne dla nas, ale i wspierając nas w codziennym trudzie”.

Faktycznie, trudno pozostać obojętnym. Trudno przejść obok tego ot, tak. Wielka odpowiedzialność. Ale i wielki honor. „Z naszej strony ważne jest, abyśmy naszych Niebiańskich Opiekunów zauważyli i pozostawali z nimi we wdzięcznej korespondencji. Co jest do niej potrzebne? Wiara! Potrzebujemy nie tylko wiary ogólnej, ale i codziennej, która pozwala być przekonanym, że Bóg nas prowadzi. Musimy nie tylko zaufać, że Bóg istnieje, ale i zaufać Bogu. Uwierzyć w Jego wszechpotężną Miłość, a skutkiem tego uwolnić się z wszelkiego lęku”.

Czytaj także: Jola Szymańska: Klucz do nawrócenia. O bagatelizowaniu osobistych kryzysów wiary
„Prośmy Boga i zostawmy mu realizację naszych pragnień. On wie lepiej, co jest dla nas dobre i nas kocha, zna przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. W przeciwieństwie do nas nie traci z oczu też głównego celu, jakim jest życie wieczne. Warto prosić Pana Boga nawet o smaczny obiad i miejsce parkingowe, gdy go brakuje. Uświadommy sobie obecność Kochającego i Wszechmocnego Taty w naszej codzienności. Zaczynajmy prosić z wiarą w drobnych sprawach, a nie dopiero wówczas, gdy mamy już tak skomplikowaną sytuację, że «sobie nie radzimy»”.



Koniec romansu ze złem
W innym miejscu cytowanej Księgi Sędziów mój Przyjaciel zwrócił uwagę na coś jeszcze: „(…) lecz odtąd nie pij wina ani sycery, ani nie jedz nic nieczystego”. Dla niego to przesłanie było aż zanadto proste.

„Stefan, jeżeli chcemy jednoczyć się z Panem, nie możemy sobie pozwolić na żaden romans ze złem. Jeżeli palisz, to rzuć palenie. Jeżeli obmawiasz, to nie obmawiaj. Kasa trzyma Cię za serce? Ratuj się modlitwą! Na kobiety musimy patrzeć jak na siostry, itd.

Już w „Dzienniczku” Pan Jezus mówił do Siostry Faustyny o tym, jak grzech wstrzymuje Jego łaskę dla duszy. Dlatego tak ważne jest, abyśmy podjęli walkę o nasze uświęcenie. Wyjdźmy na plac boju w świadomości swej duchowej nędzy i postawie zawierzenia, a całe Niebo przyjdzie nam na pomoc! Najgorszy grzech stanie się przeszłością, a w naszym sercu zapanuje wieczna wiosna. Szczęście jest możliwe na tym świecie. Pochodzi ono jednak od jednoczenia się ze Stwórcą, a nie stworzeniem”.

Dopiero teraz widzę, jak dobrze jest czasem przejść przez pustynię. Ten facet coś o tym wie. Przecież w innym wypadku by czegoś takiego nie napisał. Jak ja lubię te jego powstawania.

....

Kryzys bardziej pomaga niz powodzenie! Szok? Nie! Dlaczego swieci czesto mieli ciezkie choroby a zycie zakonczone meczenstwem? Czy to bylo dla nich zle? Przeciez urzadzic im zycie w bogactwie to dla Boga zadan problem! A jednak mieli zycie , ciezkie". Zatem klopoty pomagaja duszy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 8:41, 19 Maj 2018    Temat postu:

Sukces lubi porażkę – ona też jest nam potrzebna!
Anna Gębalska-Berekets | 18/05/2018
SZACHOWNICA
Luiz Hanfilaque/Unsplash | CC0
Udostępnij 17 Komentuj
Pojęcie porażki jest różnorodnie odczuwane. To, co dla jednych jest ciosem i powoduje załamanie, u innych może nie mieć aż tak negatywnego oddźwięku. Porażka nie zawsze jest końcem. Można ją potraktować jako pewien przystanek na drodze życia, chwilę na zastanowienie się nad dotychczasowym działaniem i przemyśleć kolejne kroki.

Porażka może być szansą
Jan Paweł II mawiał, że „porażka jest jedynie szansą na to, aby zacząć jeszcze raz – inteligentniej”. I chociaż porażka często dezorganizuje dotychczasowe plany i zamierzenia, to niejednokrotnie staje się z czasem siłą pomagającą dojść do sukcesu.

Jak czytamy w Biblii: „Moc w słabości się doskonali”. Czasem właśnie moment, gdy coś nam nie wyszło, staje się impulsem do pełnego zrozumienia sytuacji, a w perspektywie – większego docenienia sukcesu. Życie składające się z samych zwycięstw byłoby po prostu nudne i naznaczone monotonią. Niepowodzenie skłania do kreatywności i zaangażowania, motywuje, by poszukiwać kierunków rozwiązania i pozwala sprawdzić nasze możliwości. Kształtuje w nas świadomość ograniczoności, cierpliwość i pokorę wobec tego, co posiadamy, ale i do czego dążymy.

Winston Churchil powiedział słowa, które pozwalają odkryć sens porażki i widzieć ją w kontekście jednego z punktów w drodze do sukcesu: „Sukces nigdy nie jest ostateczny. Porażka nigdy nie jest totalna. Liczy się odwaga”. To właśnie rezygnacja z dalszego rozwoju powoduje, że się cofamy. Różne momenty w życiu, także te złe, pokazują, jak potrafimy być silni i zmotywowani w dążeniu do celu.

Czytaj także: Porażka czy lekcja życia? Sprawdź, czy umiesz uczyć się na błędach!


Daj sobie czas
Porażka nie jest dobrze odbierana. Promuje się model człowieka sukcesu, chociaż nie do końca potrafimy zdefiniować, kim on właściwie jest. Samochód, dom, tysiące na koncie… może odczuwamy to jako sukces i dążenie w kierunku, który nie do końca potrafimy określić.

Oswojenie się z porażką jest trudne, ale nie niemożliwe. Na pogodzenie się z nią potrzeba czasu, by nie spowodowała w nas samych spadku samooceny czy poczucia własnej wartości. Zagrożeniem też jest strach i lęk przed kolejnymi działaniami, które mogą skończyć się w podobny sposób.

Przede wszystkim, jak doradzają psychologowie, warto z porażki wyciągnąć wnioski, bez obwiniania kogokolwiek. Niech to będzie lekcja życia i nauka postępowania na przyszłość, która zrodzi wytrwałość i stworzy możliwość poznania siebie.



Czy błędy uczą?
Badania profesor Angeli Lee Duckworth pokazały, że to właśnie wytrwałość i wypracowanie zdolności samokontroli są decydującymi w osiągnięciu kolejnych celów. Te cechy są decydujące. Inteligencja i umiejętności zajmują drugorzędne miejsce.

Nadzieja na zmianę ma duży wpływ na psychikę człowieka, pozwala rozkwitać mimo niepowodzeń, napędza do działania i kolejnych prób. Wskazał to w swoich badaniach amerykański profesor Charles R. Snyder. To właśnie według niego silna wola i poszukiwanie rozwiązań pozwala na zmianę, sprawia, że błąd jest pewnym etapem, który pozwala się wzbić wyżej i dalej.

Ciekawą koncepcję na niezrażanie się porażkami przedstawił Jim Rohn w „Filozofii mrówek”. Zwraca on uwagę na to, że mrówki nie przestają działać, mimo trudności nie rezygnują z dalszej pracy, nie czekają i nie ustają w poszukiwaniu nowej drogi. By poradzić sobie z niepowodzeniem, warto zastanowić się, co do niego doprowadziło, nazwać błąd i dać sobie do niego prawo, bowiem „dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą” (św. Augustyn).

Nie warto ulegać myśleniu, że jesteśmy do niczego.

Czytaj także: Walka z wewnętrznym krytykiem. Etap pierwszy


Porażka częścią życia
Gdy zapytano pewnego razu pisarkę J. K. Rowling o to, jaka była jej droga do sukcesu i realizacji marzeń, ona odpowiedziała: „To niemożliwe, by żyć bez ponoszenia porażek, chyba, że żyjesz tak ostrożnie, jakbyś nie żył w ogóle – a jeśli tak, z góry ustawiasz się na straconej pozycji”.

Porażki, których nieraz doświadczamy nie oznaczają, że nasze plany runęły. By dojść na szczyt, z którego podziwia się piękne widoki, niejednokrotnie musimy wykazać się cierpliwością i ponieść trud porażki.

...

Kryzys pomaga gdyz prostuje wadliwy kierunek. Oczywiscie moze tez byc tak ze ktos niszczy nasza prace zlosliwie. Wtedy jest cierpienie znane z Drogi Krzyżowej. Ma sens nadprzyrodzony.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy