Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Gdy nagle dotyka sstraszne cierpienie ...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12 ... 14, 15, 16  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 10:52, 14 Gru 2017    Temat postu:

„To tylko włosy, kochanie”. Tata nie może znieść smutku córki, więc…
Dominika Cicha | 14/12/2017

YouTube
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Mała Riley dotyka gładkiej głowy. Marzy, że wydarzy się cud i któregoś dnia – tak jak wszystkim koleżankom – wyrosną jej warkoczyki.

Na razie jednak musi spróbować uwierzyć rodzicom, że jest wyjątkowa. A oni robią wszystko, by tak się stało. Przykład?

„Podzielę się z Wami jednym z wielu powodów, dla których jestem tak bardzo zakochana w moim mężu…” – napisała niedawno na Facebooku mama dziewczynki, Chelsea Sylvaria.

Wczoraj żartowałam sobie z Riley, wymieniając wszystkich, których kocham: kocham Riley, kocham Gavina, kocham Graysona itd. Riley spojrzała na mnie i zapytała: „Czy kochasz siebie?”. Natychmiast odpowiedziałam: Oczywiście, że tak, zawsze powinno się kochać siebie! Czy ty kochasz siebie? Riley odpowiedziała łagodnie: „Nie”.

Chalsea zadrżała, ale nie chciała przerywać rozmowy z córką. Zapytała ją, z czym ma kłopot. „I wtedy ona wypowiedziała mój najgorszy strach: Nie kocham siebie, ponieważ nie mam włosów. (Riley ma łysienie plackowate; mamy nadzieję, że uda nam się ją wychować na silną, pewną siebie i kochaną)”.
Czytaj także: Najważniejsze zadanie ojca? Odpowiada tata 10 dzieci


Chcesz, żeby tata zgolił głowę?

Wieczorem mama dziewczynki podzieliła się swoimi obawami z mężem. A on przytulił Riley do siebie i głaszcząc ją po łysej główce powiedział:

Dave: Kochanie, wiesz, jak bardzo mamusia i tatuś cię kochają? Bardziej niż wszystko inne na całym, szerokim świecie. Jak możesz się tak czuć? Tylko tak powiedziałaś czy naprawdę tak się czujesz?

Riley: Tylko tak powiedziałam.

Dave: Jesteś pewna? Nie powinnaś mówić takich rzeczy, malutka, jesteś wyjątkową dziewczynką. Wiesz, jak bardzo jesteś wyjątkowa? Spójrz na mnie. Jesteś najbardziej wyjątkową dziewczynką na całym świecie. Włosy nie mają znaczenia. Wiem, że chciałabyś mieć włosy. Tatuś też chciałby, żebyś je miała, ale kocham cię tak samo, bez względu na wszystko. Tak samo mamusia i wszyscy inni.

Po chwili Dave wpadł na niezwykły pomysł. Co zrobił? Zobaczcie sami!


To nie wszystko. Choć rodzice na co dzień powtarzają Riley, że jest silna i piękna, czasem pozwalają jej się naprawdę tak poczuć. Spójrzcie tylko na zdjęcia. Z taką braterską eskortą dziewczynka wygląda jak prawdziwa księżniczka!

...

Wspanialy przyklad.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 14:08, 14 Gru 2017    Temat postu:

Lekarze zdjęli z Ani "klątwę Ondyny". 13-latka przespała noc bez respiratora
Dzisiaj, 14 grudnia (09:07)

13-letnia Ania, która cierpi na niezwykle rzadką chorobę - klątwę Ondyny - po raz pierwszy w życiu przespała noc bez respiratora. Wszystko dzięki przeprowadzonej wczoraj w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Olsztynie operacji wszczepienia stymulatora, który reguluje oddech.
Ania tuż przed operacją wszczepienia stymulatorów
/Piotr Bułakowski (RMF FM) /


Córka po raz pierwszy przespała noc bez respiratora, teraz życie zmieni się o 500 procent. Życie będzie łatwiejsze. Noce przede wszystkim będą spokojniejsze. Ania miała marzenie, żeby pływać, teraz na pewno będzie chodziła na zajęcia na basen. Od dziecka w nocy oddychała z pomocą respiratora, teraz będzie można spać poza domem, nie pilnować godziny, żeby wrócić na czas. Można będzie zasnąć w samochodzie, czy nawet samolocie - powiedziała naszemu reporterowi o poranku Pani Katarzyna, mama Ani.

Dziewczynka przespała całą noc spokojnie. My jesteśmy trochę bardziej zmęczeni, obserwowaliśmy wszystko, czuwaliśmy. Wszystko wygląda, że jest dobrze. Udało nam się zaprogramować stymulator, żeby oddech był jak najbardziej optymalny. Ania będzie teraz pod obserwacją i niedługo wróci do domu i nie będzie już musiała używać respiratora - mówi neurochirurg dr Łukasz Grabarczyk.

>>>CO TO JEST KLĄTWA ONDYNY?<<<

Operacja, którą przeprowadzono w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym polegała na wszczepieniu specjalnych elektrod. Dotarliśmy do nerwów przeponowych, które wchodzą potem do klatki piersiowej. Na nerwy założono elektrody, które w połączeniu z generatorami stymulacji będą przekazywały impulsy. Jest to pierwsza operacja w Polsce z powodu tego zespołu niekontrolowanego oddechu. 13-letnia Ania w nocy musi być cały czas pod kontrolą. Przypadków "klątwy Ondyny" na świecie jest zaledwie kilkaset - mówi profesor Wojciech Maksymowicz, szef kliniki neurochirurgii.

Stymulacja nerwu przeponowego prowadzi do podnoszenia się przepony i uzyskujemy czynność oddechową. Sprzęt niestety nie jest tani, kosztuje 317 tysięcy złotych, ale jest pewność, że jest to w pełni bezpieczne, bo takie musi być- wyjaśnia Jakub Wasiak, ekspert do spraw neuromodulacji.

Nazwa choroby pochodzi od boginki występującej w mitologii nordyckiej - Ondyny. Według legendy Ondyna zakochała się w zwykłym śmiertelniku, który był jej niewierny. Za karę rzucono na niego klątwę, która sprawiła, że aby móc oddychać, musiał o tym pamiętać. Tym samym, gdy zapadł w sen, to zmarł.
(ag)
Piotr Bułakowski

...

Znakomicie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:26, 14 Gru 2017    Temat postu:

Urodziła się z sercem na zewnątrz. „Dzielna wojowniczka”
Marta Brzezińska-Waleszczyk | 14/12/2017

BBC News
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Ektopia to niezwykle rzadka wada. Vanellope Hope Wilkins, która urodziła się z sercem na zewnątrz, jest prawdopodobnie pierwszym człowiekiem w Wlk. Brytanii, który przeżył mimo tego schorzenia.

Historia Vanellope Hope Wilkins to piękna opowieść o sile i woli życia, jakie mają w sobie małe dzieci. U dziewczynki stwierdzono poważną wadę. Ektopia – bo tak nazywa się schorzenie, które powoduje, że serce dziecka wykształca się… poza jego organizmem – jest niezwykle rzadką chorobą. Jak szacują lekarze – taki przypadek odnotowywany jest zaledwie kilka razy na milion, a większość dzieci, u których diagnozuje się ektopię przychodzi na świat martwa.
Czytaj także: Henio żył rok. To był najpiękniejszy rok w naszym życiu


Serce na zewnątrz

„Kiedy na badaniu USG zobaczyliśmy małe serduszko bijące poza organizmem, byliśmy w szoku. Nie wiedzieliśmy, co się stanie” – wspominają Naomi Findlay i Dean Wilkins, rodzice dziewczynki. Kiedy badanie prenatalne wykazało schorzenie, lekarze zaproponowali rodzicom aborcję. „Zaoferowano nam zakończenie ciąży, tłumaczono, że szanse na przeżycie są niewielkie. Nikt, z wyjątkiem nas, nie wierzył, że może się udać” – wspominają rodzice.

Rodzice zdecydowali się jednak na kontynuację ciąży. Naomi mówiła, że nie mogłaby poddać się aborcji. „Widziałam serce bijące w 9. tygodniu, nieważne, w którym miejscu bijące, jak mogłabym to zrobić?” – wspominała kobieta.

Termin porodu, pierwotnie wyznaczony na Boże Narodzenie, musiał zostać przyspieszony – dziewczynka przyszła na świat 22 listopada w Glenfield Hospital w Leicester w Wielkiej Brytanii. I niecałą godzinę po narodzinach została poddana operacji, a o jej życie walczył aż 50-osobowy zespół medyczny złożony z ginekologów, kardiochirurgów, anestezjologów, neonatologów i położnych.
Czytaj także: Marzył, żeby przeżyć jeszcze jedne święta. Jego Boże Narodzenie odbyło się w listopadzie


Dzielna wojowniczka

Vanellope Hope Wilkins przeszła jeszcze kolejne dwie operacje, których celem było przeniesienie serca do klatki piersiowej. Jeden z lekarzy opiekujących się małą pacjentką w rozmowie z BBC przyznał, że początkowo szanse dziewczynki nie wyglądały zbyt dobrze. Ale po operacjach jej stan jest stabilny, a Vanellope nieźle rokuje.

Lekarze ze szpitala, w którym przyszła na świat dziewczynka są przekonani, że to jedyna osoba w Wielkiej Brytanii, której udało się przeżyć pomimo ektopii. Oczywiście, to nie jest happy end, bo ryzyko – przede wszystkim infekcji – istnieje nadal. Ale nadzieje daje ogromny postęp w dziedzinie medycyny i rozwój technologii, takich jak druk 3D czy wykorzystanie tkanek macierzystych.

Rodzice Vanellope mówią o córce, że jest dzielną wojowniczką i stawia czoła przeciwnościom. Stąd też jej imię, nawiązujące do produkcji Disney’a „Ralph Demolka”, w której wojowniczka na końcu zamienia się w księżniczkę.

*Źródło: BBC.com

...

Dokladnie. Ci urodzeni z ciezkimi wadami to urodzeni do walki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 10:38, 21 Gru 2017    Temat postu:

Nick Vujicic i jego… poczwórne błogosławieństwo!
Dominika Cicha | 20/12/2017
facebook.com/nickvujicic Fair Use
Komentuj



Udostępnij




Komentuj



„Mam pecha – myślałem. Nigdy nie poznam normalnego życia, nie będę miał żony ani dzieci. Zawsze będę ciężarem dla ludzi wokół mnie” – pisał przed laty. Dziś Nick Vujicic jest tatą 2 chłopców i...


C
hoć urodził się bez rąk i nóg, spełnia kolejne marzenia. Pisze książki, porywa tłumy podczas motywacyjnych wystąpień, ewangelizuje. Podróżuje po świecie, pływa, skacze ze spadochronem, surfuje i gra w golfa. Ale przede wszystkim Nick Vujicic spełnia się jako kochający mąż i ojciec czwórki dzieci!






W 2012 roku ożenił się z przepiękną Japonką, Kanae Miyaharą. Rok później urodził się ich pierwszy syn – Kiyoshi James, a w 2015 r. drugi – Dejan Levi. 20 grudnia 2017 r. na świat przyszły bliźniaczki – Olivia i Ellie.






To nie koniec niespodzianek! Dziewczynki urodziły się dokładnie w dniu urodzin swojej mamy, a Nick o podwójnym szczęściu dowiedział się w… Dniu Ojca!




Nick Vujicic i Kanae Miyahara

Jako młody chłopak Nick bał się że, nigdy nie założy rodziny.

Wątpiłem, czy kiedykolwiek będę miał żonę. Wątpiłem, czy spotkam kogoś, kto zechce mnie pokochać i być ze mną do końca życia, bo jestem księciem z bajki z brakującymi kończynami. Widząc, że innym niczego nie brakuje, myślałem, że nie mam szans w konkurencji z innymi mężczyznami o kobietę. Myślałem, że nigdy nie znajdę mojej księżniczki – mówił w jednym z wywiadów.

Ale w końcu ją znalazł! Choć brzmi to jak początek słodkiej bajki, Nick i Kanae naprawdę zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia! „Dla mnie Nick nie był gorszy. (…) W momencie, w którym go zobaczyłam, jego oczy, uśmiech, pomyślałam: jaki on przystojny! Dla mnie Nick jest naprawdę księciem z bajki. Może nie jest idealny na zewnątrz, ale dla mnie jest idealną drugą połówką” – przekonuje Kanae.

„To było jak impuls. Gdy ona stała przy mnie, miałem poczucie, że wszystko jest na właściwym miejscu – dopowiada Nick. – Ona jest największym marzeniem, które mi się spełniło”.

...

Trzeba go przypomniec!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:23, 23 Gru 2017    Temat postu:

Pracuje z dziećmi z autyzmem. Pokopana, podrapana i oskarżana. Ale trwa
Lidia Konar | 23/12/2017

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Początki były trudne. Wracałam do domu wykończona. Każdy incydent jest związany z ogromnym stresem, ale na każdym kroku mam świadomość, że to jest żywy człowiek, nawet jeżeli rzuca się na ciebie z pazurami i zębami. Dziecko w szale to taka siła psychotyczna, nadludzka, trochę jak w egzorcyzmach – mówi Ania, od niemal 8 lat pracująca z maluchami z autyzmem.

Lidia Konar: Od kilku dobrych lat masz wyjątkowy zawód – przedszkolanki dzieci autystycznych. Co cię zainspirowało do tej pracy?

Ania: Przypadkiem trafiłam do przedszkola. Koleżanka dała mi znać, że potrzebują kogoś na wolontariat i powiedziała, żebym zabrała ze sobą buty na zmianę. No i pojechałam tam. W tym czasie trzy osoby też przyszły na wolontariat, bo starały się o pracę, ale to mi zaproponowano umowę i tak zostałam. Pracuję od stycznia 2010 roku. Początki były trudne. Wracałam do domu wykończona, ale powoli wdrażałam się do pracy z dziećmi z autyzmem.
Czytaj także: O. Tomasz Nowak OP: w zakonie niesłusznie oskarżono mnie o alkoholizm. Wytrwałem i przebaczyłem



Jednym z większych problemów, z jakim borykają się osoby pracujące z uczniami z autyzmem, jest agresja i tzw. incydenty, które są na porządku dziennym. Opowiedz trochę więcej o tym.

Niektórzy ludzie myślą, że za mało pracuję, bo 5 godzin dziennie i pewnie się obijam. Jednak nasze przedszkole to nie przechowalnia. Mamy konkretną pracę do wykonania. Bywają przypadki, gdy rodzic przychodzi do przedszkola i mówi: „Moje dziecko zachowuje się agresywnie. Coś musiało się stać w przedszkolu, że on jest taki inny”.

Albo mama twierdzi, że dziecko jest grzeczne w domu i dziwi się, że w przedszkolu bije, gryzie. Nie jest lekko. Można przeczytać 100 książek o autyzmie i nic to nie da. Trzeba popracować z takimi dziećmi. Przede wszystkim każde dziecko jest inne i każdego dziecka trzeba się nauczyć oddzielnie. Nauczyciel jest wtedy w stanie przewidzieć, kiedy dojdzie do incydentu. Jeżeli znamy przyczyny agresywnego zachowania, mamy możliwość nad tym zachowaniem pracować.

Czy jest to problem w komunikacji, czy jest to problem sensoryzmów, czy jest to efekt przymusów i natręctw lub potrzeby autostymulacji. Czasami jest taka zagwozdka, że nie wiadomo, co spowodowało incydent i się kombinuje. W końcu ktoś wpada na pomysł, że może by zmierzyć dziecku temperaturę, a tam 40°C. Każdy incydent jest związany z ogromnym stresem, ale na każdym kroku mam świadomość, że to jest żywy człowiek, nawet jeżeli rzuca się na ciebie z pazurami i zębami. Dziecko w szale to taka siła psychotyczna, nadludzka, trochę jak w egzorcyzmach.

Trzeba konsekwentnie pracować nad takim zachowaniem, żeby się nie pojawiało. Najtrudniej jest, jeżeli zachowanie dziecka nas zaskoczy, nawet jeżeli mamy określoną procedurę, którą stosujemy krok po kroku, gdy dziecko zaczyna cię atakować, pluć na ciebie, kopać, gryźć, drapać, rzucać przedmiotami. Zależy też jak dziecko funkcjonuje – jak nisko, to trudno o rezultat, jeżeli chodzi o wymuszanie, autoagresję i agresję skierowaną na zewnątrz, na innych ludzi czy przedmioty.

Te wyżej funkcjonujące też potrafią rzucać stołami i krzesłami, ale praca nad nimi przynosi lepsze efekty. Ze starszymi pracują też mężczyźni i jak jest incydent, to się ich woła. Jest szansa, że dziecko autystyczne może w miarę normalnie funkcjonować w społeczeństwie. U każdego miara jest inna. Ważne, żeby wymagać, nie zostawiać ich samym sobie.
Czytaj także: On zdradził, a ona się nie poddała. Potem wspólnie zawalczyli o swoje małżeństwo. Świadectwo



Przeżyłaś kilka lat rzucania stołami, kopania, drapania i wtedy przyszła większa próba…

Tak. Nie dość, że wyszłam z pracy podrapana, to dyrekcja mi zasugerowała, że może coś w moim zachowaniu było nie tak, skoro u dziecka wystąpił wybuch agresji. Nie miałam poczucia, że zrobiłam dziecku krzywdę, a jednak to oskarżenie było trudnym do przejścia doświadczeniem.

Jeszcze dodatkowo po incydencie mieliśmy trochę wolnego. Czułam się okropnie, bo nie mogłam natychmiast skonfrontować się z sytuacją. Wiedziałam, kiedy podobne zachowanie może wystąpić, więc wymyśliłam sobie, że zaproszę dyrekcję do sali, żeby była w tym momencie, gdy dochodzi do trudnych zachowań. Niestety, plan się nie ziścił, bo chłopiec był grzeczny.

Dopiero po dwóch tygodniach przypadkiem doszło do wybuchu w tym czasie, kiedy dyrekcja była w sali. Od tego momentu sprawa przybrała inny obrót. Dziękowałam Bogu, że tak się stało.



Jaka była reakcja twoich kolegów i koleżanek z pracy na tę sytuację?

Nikt o tym nie wiedział. To była rozmowa w cztery oczy. W tej chwili jest dobrze, jest zaufanie. To niesamowite, ale w naszej pracy liczy się człowiek, jako pracownik jest doceniony. Każdy może się rozwijać na różnych polach. Organizujemy koncerty –chłopaki tworzą zespół. Robimy wystawy, przedstawienia. Wydajemy biuletyn, mamy stronę internetową i konto na Facebooku.

Każdy ma swoją działkę, za którą jest odpowiedzialny i rozwija się w swoim kierunku. Raczej jak ktoś zaczyna u nas pracować, to zostaje na stałe. Mamy fajnych kolegów, też już tu długo pracują, są pomocni. Jan gra na gitarze, śpiewa, Wiesiek rysuje i śpiewa, Paweł rysuje, robi z kartonu rzeźby, a także swobodnie pracuje w programach graficznych, Andrzej interesuje się teatrem.



Bez pasji i zaangażowania chyba dawno by cię nie było w tej szkole?

Dzieciaki są cudowne. Dają w kość, ale dodają też niesamowitej energii. Cieszy mnie, jak nasza praca przynosi efekty, które bywają niesamowite. Ważna jest systematyka i konsekwencja. Jest radość, jak się widzi postęp u chłopca, który na początku nie mówi, nie komunikuje się, ma problem z kontaktem wzrokowym.

Teraz siedzi na krześle, patrzy na ciebie, uśmiecha się i śpiewa piosenkę. Ten, kto tego nie doświadczył, nie wie, jaka to radość.

Na potrzeby tego materiału imiona bohaterów zostały zmienione.
...

Praca cierpienie. Inne podibne to opieka nad dziecmi wykolejonymi najczasciej z winy rodzicow. To jest jazda po psychice. A z dziecmi kryminalnymi po wyrokach? Dla najtwardszych.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:18, 30 Gru 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Świat
Jej twarz "topi się", ale nie zgadza się na operację
Jej twarz "topi się", ale nie zgadza się na operację

1 godz. 12 minut temu

Mimo że z powodu choroby straciła wzrok, 63-letnia Wiang Boonmee z Tajlandii nie zgadza się na operację, która mogłaby jej pomoc. Boi się, że mogłaby jej nie przeżyć.

Kobieta od dziecka cierpi na nerwiakowłókniakowatość - chorobę genetyczną, która powoduje deformację jej ciała. Jej twarz "topi się", jej usta i nos stały się bezkształtne. Z tego powodu Tajka straciła też wzrok.

Kobieta przeprowadziła się ostatnio do Bangkoku. Mimo złego stanu zdrowia, stara się pracować. Zarabia na życie, sprzedając na ulicznym stoisku kwiaty.

Z kobietą skontaktowali się przedstawiciele służby zdrowia. Zaproponowali jej zabieg usunięcia guzów.

63-latka nie chce jednak przejść operacji. Cierpię na to od tak dawna, że nie pamiętam nawet, jak było wcześniej. Udało mi się przeżyć, jestem zdrowa i mam pracę. Mogę się nie obudzić po operacji, boję się, że jej nie przeżyję - tłumaczy.

"Daily Mail"

...

Poganie nieswiadomie ale wspolpracuja z Bogiem. Tu widzicie krzyż.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 12:25, 03 Sty 2018    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Świat
Chora na raka wzięła wymarzony ślub. Na 18 godzin przed śmiercią
Chora na raka wzięła wymarzony ślub. Na 18 godzin przed śmiercią

1 godz. 50 minut temu

31-letnia Heather Lindsay bała się, że nigdy nie będzie jej dane być panną młodą. Dzięki przyjaciołom i rodzinie mogła poślubić ukochanego Davida. Jak się okazało, słowa przysięgi małżeńskiej były ostatnimi, jakie wypowiedziała. Na drugi dzień zmarła.
/foto. Christina Lee/Facebook /

Heather Lindsay i David Mosher poznali się w 2015 roku na kursie tańca w Connecticut w Stanach Zjednoczonych. To była miłość od pierwszego spojrzenia.

Rok później Heather dowiedziała się, że ma raka piersi. Wtedy David jej się oświadczył. Chciałem, żeby wiedziała, że nie jest sama w walce z rakiem - powiedział Davic telewizji NBC. Para wybrała nawet datę ślubu - 30 grudnia 2017 roku.

Niestety, kilka dni później lekarze poinformowali narzeczonych, że Heather cierpi na bardzo agresywną odmianę nowotworu. Stwierdzili, że kobieta ma przed sobą najwyżej rok życia. Byliśmy załamani. Całe nasze życie koncentrowało się wokół walki z rakiem. Kilka miesięcy później nowotwór zaatakował całe ciało. Nie mogła już nawet samodzielnie oddychać - wspomina David.

Stan Heather zaczął się gwałtownie pogarszać. Wtedy zwierzyła się przyjaciółce ze swoich obaw, że nie dożyje dnia ślubu. David, bez chwili namysłu, przyspieszył ślub. Wyznaczył nową datę na dzień przed wigilią Bożego Narodzenia.

Przyjaciele, rodzina, a nawet lekarze zareagowali wspaniale. Dwa dni przed Bożym Narodzeniem przewieźli Heather na łóżku do przyszpitalnej kaplicy, by mogła poślubić mężczyznę swojego życia. I tak słowa przysięgi małżeńskiej były ostatnimi, jakie wypowiedziała. 18 godzin później Heather odeszła.
/Christina Lee/Facebook /

Christina, która była świadkiem, zrobiła parze młodej zdjęcia, które obiegły cały świat. Te zdjęcia będą mi do końca życia przypominać, o tym co zawsze wszystko przezwycięża - o miłości - powiedział David.

...

Tez piekne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 10:04, 05 Sty 2018    Temat postu:

I że cię nie opuszczę aż do śmierci… Ich przysięga okazała się pożegnaniem
Dominika Cicha | 05/01/2018

@christina.lee.photography/Instagram
Udostępnij





Komentuj

Drukuj

„Na naszym ślubnym zdjęciu wygląda tak, jak maratończyk przekraczający linię mety” - zamyśla się David. Jego żona zmarła zaledwie 18 godzin po ślubie.

Poznali się dwa lata temu na lekcjach swingu. „Od tamtej chwili byliśmy nierozłączni” – opowiada David. Po kilku miesiącach oboje byli pewni, że znaleźli osobę, której chcą ślubować wierność i miłość. Aż do śmierci.


Heather Mosher: Mam raka piersi

W 2016 roku, tuż przed świętami Bożego Narodzenia, David usłyszał od dziewczyny: „Mam raka piersi”. Nie wiedziała, że na ten sam dzień zaplanowane były jej… zaręczyny. W związku z chorobą David zdecydował, że odłoży je na później? Nic takiego. „Powiedziałem sobie: ona musi wiedzieć, że nie będzie podążać tą drogą sama” – wspomina.

O swojej bezgranicznej miłości zapewnił ją w bajkowym stylu. „Para koni, karoca – wszystko zaaranżowałem na tę jedną noc. Po przejażdżce oświadczyłem się jej w świetle latarni ulicznej”.

Niestety, bajka skończyła się kilka dni później, kiedy badania wykazały, że nowotwór Heather jest niezwykle agresywny. Od tego czasu – jak opowiada David – ich życie było wręcz konsumowane przez raka. We wrześniu 2017 roku pojawiły się przerzuty do mózgu. Potem Heather nie była już w stanie samodzielnie oddychać. Lekarze dali jej czas do października.
Czytaj także: „W zdrowiu i w chorobie…” – jak małżeństwo trwające pięć dni pokonało raka


Heather i David Mosherowie. 18 godzin

Ale Heather pokazała, że chce walczyć, bo ma do spełnienia jeszcze jedno marzenie. Przetrwała październik i listopad. Został zaledwie miesiąc do ślubu, zaplanowanego na 30 grudnia.

David usłyszał jednak od lekarza: „Jeśli naprawdę chcesz się z nią ożenić, zrób to szybciej”. Narzeczeni zdecydowali, że pobiorą się dokładnie rok po zaręczynach. W kaplicy szpitala St. Francis Hospital w Hartford (USA).

22 grudnia 2017 roku Heather miała na sobie białą suknię i perukę. Oddychała przy pomocy respiratora. Przy jej łóżku czuwała rodzina i najbliżsi przyjaciele. Jej ostatnimi słowami była przysięga małżeńska.

Zmarła 18 godzin później.

Jej przyjaciółka i świadkowa, Christina Karas, która uchwyciła ten wzruszający dzień na zdjęciach, napisała: „Skąd wiem, że Bóg jest autentyczny? Wypełniał ją radością, mimo że z pozoru jej ciało zawodziło. Zdecydowała, że pozwoli Bogu, by ją niósł, zamiast marnować ostatnie godziny na złość wobec Niego, że pozwolił na chorobę. A On ją zaniósł. Zaniósł do domu”.

David podkreśla: „Jest moją największą miłością i choć teraz ją tracę, nie tracę jej na zawsze”. Jak dodaje, „Heather powiedziała: chcę walczyć. To zasada, którą przyjmuję. Ona walczyła do końca i ja też będę walczył do swojego końca”.

Pogrzeb Heather odbył się 30 grudnia. Dokładnie tego dnia, w którym pierwotnie miała wyjść za Davida.

Źródło: wfsb.com

...

Zycie jest wieczne, zatem ich zwiazek przetrwa czas!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:04, 06 Sty 2018    Temat postu:

Mimo że nie ma głosu, śpiewa. Jak to możliwe?
Karolina Sarniewicz | 06/01/2018
YouTube
Komentuj



Udostępnij




Komentuj



Jak to się stało, że tłumy, które kiedyś go szykanowały, teraz wzruszają się na jego koncertach?


N
iemożliwe nie istnieje – od dziś to nie będzie już popularne hasełko, które znowu zdenerwuje Cię, kiedy poczujesz, że to, co dzieje się w Twoim życiu, jest ponad Twoje siły. Wystarczy, że poznasz Isaiaha – osiemnastoletniego rapera, który urodził się bez szczęki.

Kiedy jego mama zaszła w ciążę, lekarze twierdzili, że Isaiah nigdy nie wstanie z łóżka, a do tego będzie głuchy i niewidomy, bo nieuleczalna choroba miała spowodować, że każdy organ dziecka będzie się mieścił w nieodpowiednim miejscu. Po jego narodzeniu jednak stał się cud, bo nic podobnego się nie wydarzyło. Isaiah widzi i ma świetny słuch, ale do pełnej sprawności brakuje mu kilku rzeczy – nie jest w stanie mówić, a ze światem komunikuje się za pomocą swojego telefonu. Żeby oddychać i jeść, używa specjalnej aparatury medycznej.

„To strasznie trudne nie wiedzieć, jak długo będzie żyło twoje dziecko. Ile czasu spędzi jeszcze z tobą na ziemi – powiedziała mama Isaiaha w rozmowie z telewizją BBC. – Ale on żyje na całego, tak jakby chciał w pełni wykorzystać cały czas, który ma”.

I właśnie ta afirmacja dla życia, z której znany jest Isaiah, sprawiła, że postanowił spełnić swoje największe marzenie o zostaniu… raperem.
Czytaj także: Nie mówcie, że jest inspirująca. Ale posłuchajcie jej unikalnej muzyki!


Isaiah Acosta. Nie może mówić, a rapuje

Jak to możliwe? Wystarczy, że głosu użyczy mu znany raper Trap House, który interpretuje piosenki przez niego napisane. Ich teksty są niezwykle przejmujące, bo opowiadają o tragedii, jaką jest choroba Isaiaha i o jego poczuciu wyobcowania i odrzucenia, kiedy nieznajomi wytykają go palcami na ulicy, a on nie może im nic odpowiedzieć.

„Rówieśnicy dokuczali mojemu synowi w każdej szkole, w jakiej był – mówi mama. – Byli dla niego po prostu okrutni. Mówili, że nie powinien się urodzić, szykanowali w mediach społecznościowych. Nie rozumieli, że mimo tego, jak wygląda i że nie mówi, jest prawdziwym człowiekiem, który rozumie i czuje. A on rozumie i czuje bardziej, niż wydaje się nawet mnie. Bo kiedy mu dokuczali, to on pocieszał mnie, bo twierdził, że to mnie te komentarze sprawiały największą przykrość”.
Czytaj także: Syn w niezwykły sposób pomaga choremu na Alzheimera ojcu!

Dzięki tej niezwykłej symbiozie, jaką udało się stworzyć obu artystom, obaj doświadczają niesamowitych emocji. Dla Isaiaha to niepowtarzalna możliwość wypowiedzenia tego, co czuje i co latami tłumił. Dla Trap Housa, jak sam mówi, szalenie wzruszająca możliwość bycia narzędziem do zrobienia czegoś wielkiego. Bo ciężko wyobrazić sobie ważniejsze zadanie, niż bycie głosem kogoś milczącego.

„Kiedy słyszymy te piosenki w radiu – opowiada mama – Isaiah chce, żebym skakała i klaskała. A mnie jest bardzo ciężko to robić, bo się rozczulam. Pamiętam, jakie emocje i zdarzenia stoją za tymi tekstami. Trudno mi się przy nich bawić, bo wiem, że są o prawdziwej osobie”.

Już miliony ludzi obejrzały na Youtubie piosenkę „Oxygen to fly” autorstwa Isaiaha Acosty, a występom na żywo towarzyszy ogromny entuzjazm publiczności. W planach jest więc już nagranie kolejnych utworów oraz trasa koncertowa. Dzięki niej jeszcze więcej ludzi usłyszy wreszcie głos Isaiaha.

...

To jest walka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:00, 09 Sty 2018    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Świat
Szpital nie udzielił pomocy 21-latce, bo nie było wolnych łóżek. Kobieta zmarła
Szpital nie udzielił pomocy 21-latce, bo nie było wolnych łóżek. Kobieta zmarła

24 minuty temu

​Tragiczne wydarzenie w Wielkiej Brytanii. W zeszłym roku młoda kobieta zmarła po przedawkowaniu tabletek odchudzających. Jak wykazało śledztwo, kobiecie odmówiono pomocy w szpitalu, gdyż wszystkie łózka były zajęte.
Bethany Shipsey
/Facebook


21-letnia Bethany Shipsey z Worcester zmagała się z traumą, gdyż została zgwałcona przez swojego byłego partnera. By poradzić sobie z problemami, trafiła do placówki psychiatrycznej. Od momentu traumatycznego przeżycia, 21-latka zaczęła mieć obsesję na punkcie swojej wagi. Zaczęła nadużywać tabletek na odchudzanie, bo bardzo chciała zrzucić nadwagę.

Pewnego dnia kobieta wzięła za dużo tabletek. Wtedy napisała SMS-a do swojej przyjaciółki. Właśnie przedawkowałam tabletki. Jestem przerażona, by komukolwiek powiedzieć, bo to już mój 15 raz - napisała.

Kobieta pojechała do szpitala. Na miejscu okazało się, że w kolejce jest też kilku innych pacjentów, a wszystkie łóżka na oddziale intensywnej opieki są zajęte. Był to jeden z najbardziej pracowitych dni, jakie widziałem w ciągu kilku lat mojej pracy w szpitalu - tłumaczył jeden z lekarzy.

Po 20 minutach czekania na swoją kolej kobieta straciła przytomność, a chwilę później zmarła.

Podczas śledztwa wykazano kilka nieprawidłowości. Przykładowo, lekarze w szpitalu odesłali kobietę, gdyż nie wiedzieli, jak bardzo niebezpieczne mogą być tabletki, które zażyła. Zamiast skonsultować się z toksykologiem, uznali że stan innych pacjentów jest gorszy i to nimi trzeba się zająć w pierwszej kolejności.

Wykazano także, że psychiatrzy, którzy się nią opiekowali, twierdzili że kobieta nie jest "typem samobójcy", pomimo tego, że 14 razy wcześniej przedawkowała szkodliwe dla niej środki. Śledztwo w tej sprawie będzie kontynuowane.

...

Czy rzeczywiscie mieli tylu pacjentow? To naprawde meczennica.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:28, 09 Sty 2018    Temat postu:

„Przez Twoje Przenajświętsze Rany”. Modlitwa we wszelkiej chorobie i boleści
Aleteia | 09/01/2018

Mike | CC0
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Wyjątkowa modlitwa za cierpiących: o uzdrowienie z choroby, z wszelkich ran duszy i ciała oraz o uwolnienie od depresji. Można ją odmawiać jako pojedynczą modlitwę lub w formie nowenny.

Ojcze przedwieczny, ofiaruję Ci Przenajświętsze Rany Naszego Pana Jezusa Chrystusa za uzdrowienie ran naszych ciał i dusz (3 razy).

Panie Jezu, składam w Twoich Przenajświętszych Ranach wszystkich chorych. Ty, który Twoim Słowem i dotknięciem Twoich rąk uleczyłeś niewidomych, paralityków, trędowatych i wielu, wielu innych chorych.

Wiarą ożywieni, my również przychodzimy prosić za tych chorych, których imiona teraz wspominamy.

(Wymień imiona tych chorych, za których się modlisz)

Prosimy Cię, Panie, abyś przez Twe Przenajświętsze Rany uzdrowił zasmucone serca i uwolnił je od depresji.

Udziel, Panie, przez Twe Przenajświętsze Rany, wytrwałości w modlitwie, pomimo typowego dla choroby zniechęcenia.

Przez Twoje Przenajświętsze Rany obdarz łaską pokory, aby przyjąć pomoc specjalistów, krewnych i przyjaciół.

Przez Twoje Przenajświętsze Rany udziel odporności na ból i siły do znoszenia trudów leczenia.

Panie Jezu, który przyjąłeś na siebie nasze cierpienie i znosiłeś nasze bóle, błagamy Cię za naszych chore siostry i chorych braci: umacniaj ich cierpliwość i rozbudzaj ich nadzieję, aby zdołali, z Twoim błogosławieństwem i pomocą, pokonać chorobę i powrócić do pełni zdrowia.

Panie, pełni ufności, składamy w Twoich Przenajświętszych Zbawczych Ranach również nasze własne choroby.

Udziel nam łaski zrozumienia ulotności tego życia i świadomości, iż najcięższą ze wszystkich chorób jest grzech.

Obyśmy pojęli, że ludzkie cierpienie dopełnia Twoją Zbawczą Mękę.

Przez Twoje Przenajświętsze Rany, uwolnij nas od chorób.

Przez Twoje Przenajświętsze Rany, ulecz rany naszych ciał i dusz.

Amen.

Autor: Ks. Reginaldo Manzotti


Czytaj także: Modlitwa za wstawiennictwem św. Łucji: Stój na straży moich oczu i mojej wiary
Czytaj także: Zwyczaj, który przemieni Twój dzień. Modlitwa ofiarowania poranka



Tekst opublikowany w portugalskiej edycji portalu Aleteia

...

W cierpieniu nie zapominajmy o modlitwie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 0:00, 10 Sty 2018    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Sport
Tragiczna śmierć 29-letniego piłkarza. Wystąpił na mistrzostwach świata, zdobył ważną bramkę
Tragiczna śmierć 29-letniego piłkarza. Wystąpił na mistrzostwach świata, zdobył ważną bramkę

Dzisiaj, 9 stycznia (19:12)

​W wieku 29 lat zmarł na białaczkę piłkarz reprezentacji Hondurasu Juan Carlos Garcia. W kadrze narodowej swojego kraju rozegrał 34 mecze, wystąpił m.in. w mistrzostwach świata 2014 w Brazylii.
Juan Carlos Garcia
/SONG KYUNG-SEOK /PAP/EPA
jj

O śmierci zawodnika poinformowała we wtorek piłkarska federacja Hondurasu.

Białaczkę zdiagnozowano u niego w lutym 2015 roku, gdy był jeszcze graczem angielskiego Wigan Athletic. Oprócz tego klubu Garcia reprezentował barwy m.in. hiszpańskiego CD Tenerife, gdzie był wypożyczony z Wigan.

W reprezentacji Hondurasu do 2015 roku rozegrał 34 mecze i zdobył jedną bramkę - w wygranym 2:1 spotkaniu z USA w eliminacjach MŚ 2014.

Wystąpił na mundialu w Brazylii, gdzie Honduras odpadł w fazie grupowej.

...

To jego krzyż.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:44, 11 Sty 2018    Temat postu:

Dziadek żegna się z wnuczką. Wkrótce oboje odejdą


Dzisiaj, 11 stycznia (15:35)
Lekarze nie dają jej już żadnej nadziei. Zanim nadejdzie lato, Ally Parker straci dwie najbliższe osoby: 5-letnią córeczkę oraz swojego ojca. Kobieta opublikowała na Facebooku wzruszające zdjęcie, na którym widać, jak umierający dziadek żegna się ze swoją chorą na raka wnuczką.


Już niedługo, być może w odstępnie tygodni Ally Parker z Pensacola na Florydzie straci najbliższe jej sercu osoby. Swoim bólem podzieliła się z innymi, publikując na Facebooku zdjęcie córeczki Braylynn i swojego taty Seana.
W grudniu zeszłego roku lekarze zdiagnozowali u dziewczynki raka mózgu. Rodzina pokładała wiele nadziei w medycynie alternatywnej, jeździła z Braylynn do Meksyku, ale jej stan pogarszała się w zatrważającym tempie i 5-latka jest dziś w hospicjum. Lekarze twierdzą, że pozostało jej zaledwie kilka dni życia.
Ojciec Ally cierpi na ALS, czyli stwardnienie zanikowe boczne. Jemu zostały tygodnie życia.
W ciągu nadchodzących dni będę zmuszona odprawić pogrzeb mojej pięknej, małej córeczki. Za kilka miesięcy, być może nawet tygodni, mojemu tacie - napisała zrozpaczona Ally na Facebooku.
(j.)

...

Wstrzasajace a jednak wspaniale.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:19, 13 Sty 2018    Temat postu:

Eric Clapton traci słuch


Wczoraj, 12 stycznia (20:26)
Legendarny muzyk Eric Clapton przyznał, że traci słuch. Co dalej z jego karierą?

Eric Clapton /WARREN TODA /PAP/EPA
Eric Clapton/WARREN TODA /PAP/EPA
72-letni brytyjski muzyk rockowy i bluesowy udzielił wywiadu telewizji BBC 2. Powiedział, że dalej planuje koncertować, choć widzi, że się starzeje.

Tracę słuch, mam szumy w uszach, ręce też już dobrze mi nie pracują - przyznaje Clapton. Wyraził nadzieję, że ludzie nadal będą chcieli przychodzić na jego występy, dodając żartobliwie, że i dla niego jest zdumiewające, iż wciąż żyje.

Przez lata Clapton, oprócz wielkiego talentu, był kojarzony z rozrywkowym trybem życia. Nie unikał alkoholu i narkotyków.
Eric Clapton to brytyjski muzyk rockowy i bluesowy, gitarzysta, kompozytor i wokalista. Początki jego popularności sięgają lat 60., kiedy m.in. przyjął propozycję grania w The Yardbirds, a następnie w Bluesbreakers. W 1966 roku Clapton wraz z Jackiem Brucem i Gingerem Bakerem założył legendarną kapelę Cream. W 1970 roku zdecydował o rozpoczęcie kariery solowej.

Jego wielkie przeboje to m.in. "Tears in heaven", "Cocaine" i "Layla".


...

Potworne dla muzyka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:11, 13 Sty 2018    Temat postu:

Zaledwie 30-letni ojciec bliźniąt ma Alzheimera. Jego dzieci też mogą być chore


51 minut temu
Ma zaledwie 30 lat i już zdiagnozowano u niego Alzheimera. Ojciec półtorarocznych bliźniąt, Brytyjczyk Daniel Bradbury, wie że zostało mu kilka lat życia. Co więcej, istnieje 50-procentowe prawdopodobieństwo, że jego dzieci również są mogą mieć zmutowany gen PSEN1, wywołującą wczesną formę tej choroby.


We wrześniu ubiegłego roku Daniel Bradbury dowiedział się, że ma Alzheimera. Wtedy uświadomił sobie, iż odziedziczył mutację genu po swoim ojcu, który zmarł w wieku zaledwie 36 lat na demencję. Lekarze ostrzegli mężczyznę, że może to oznaczać, iż także jemu zostało zaledwie kilka lat życia.
Niestety, istnieje aż 50-procentowe prawdopodobieństwo, że dzieci mężczyzny także są nosicielami zmutowanego genu. Bliźnięta Lola i Jasper mają teraz półtora roku. Na razie są za małe, by przeprowadzić u nich testy.
Staram się o tym nie myśleć, żyję codziennym życiem. Chcemy, by były takie dni, gdy w ogóle nie mówimy o Alzheimerze - mówi 30-latek. Przyznaje, że choroba dotyka nie tylko jego, ale także całą rodzinę. Nie wiem, ile czasu mi zostało, zanim choroba całkiem mną zawładnie. Staram się być tak dobrym ojcem, jak to tylko możliwe, tak długo, jak się da. Chcę, żeby moje dzieci, gdy dorosną, pamiętały, jakiego wspaniałego miały ojca - podkreśla.
Mężczyzna już teraz cierpi na chwilowe utraty pamięci, ma problemy z utrzymaniem równowagi. Pierwsze niepokojące sygnały zaczęły się pojawiać, gdy jego partnerka była w ciąży. Nie zdecydował się jednak wtedy na zrobienie badań.
Pół roku temu stan mężczyzny się pogorszył. Miałem problemy z koncentracją w pracy, byłem jak w letargu, ciągle o czymś zapominałem - wspomina.
Wtedy znów udał się do lekarzy i usłyszał druzgocącą diagnozę. Byliśmy zdruzgotani. Szczególnie trudno znieśliśmy wiadomość, że dzieci mogą odziedziczyć tę mutację - mówi jego partnerka, Jordan.
The Sun
(mpw)


...

Znow poruszajaca historia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:47, 13 Sty 2018    Temat postu:

Tuż przed śmiercią napisała list. „Mam 27 lat, nie chcę odchodzić”
Dominika Cicha | 13/01/2018

Facebook - Holly Butcher
Udostępnij 77 Komentuj 0
Australijka Holly Butcher zmarła po wyczerpującej walce z rakiem kości. Niedługo przed śmiercią napisała dla nas wiadomość…

Miała jasny plan na życie: uprawiać sport, dbać o zdrowie, założyć rodzinę z ukochanym mężczyzną i zestarzeć się z nim w otoczeniu wesołej gromadki. Ale w wieku 26 lat usłyszała diagnozę: mięsak Ewinga, złośliwy nowotwór kości.

Holly Butcher zmarła na początku stycznia 2018 roku, ale zdążyła jeszcze napisać poruszający list, w którym podzieliła się swoimi przemyśleniami. Na Facebooku zareagowało na niego 198 tys. internautów z całego świata. Co ich tak poruszyło?

Przeczytajcie fragmenty.

To dziwne – zdać sobie sprawę ze swojej śmiertelności i zaakceptować ją w wieku 26 lat. To jedna z tych rzeczy, które ignorujesz. Dni mijają jeden za drugim, a ty oczekujesz, że tak już będzie zawsze. I nagle wydarza się coś, czego się nie spodziewasz. Zawsze wyobrażałam sobie, jak się starzeję – siwa, ze zmarszczkami, wśród pięknej rodziny z wieloma dziećmi, którą planowałam zbudować z miłością mojego życia. Pragnęłam tego tak bardzo, że aż boli.

Takie właśnie jest życie: kruche, cenne, nieprzewidywalne. Każdy dzień jest darem, a nie czymś, co nam się należy.

Mam teraz 27 lat i nie chcę odchodzić. Kocham swoje życie. Jestem szczęśliwa. Zawdzięczam to tym, których kocham. Ale straciłam już kontrolę.
Czytaj także: 10 najważniejszych rzeczy, których nauczyłem się po śmierci synka
Jak dodała, rzadko kto na co dzień myśli o swojej śmierci. Wydaje nam się, że przemijanie wciąż nas jeszcze nie dotyczy i marnujemy czas na rzeczy, które nie są tego warte. „Chciałabym, żeby ludzie przestali się martwić małymi, nic nieznaczącymi, stresującymi sytuacjami. Żeby spróbowali pamiętać, że wszystkich nas spotyka ten sam los. Róbcie co możecie, żeby wasz czas był wartościowy i wspaniały” – podkreśliła.

Weź głęboki wdech, spójrz jak błękitne jest niebo i jak zielone są drzewa. Pomyśl, jakim jesteś szczęściarzem, że możesz robić tylko to – oddychać.

Być może utknąłeś dzisiaj w korku albo twoje śliczne dzieci nie dały ci w nocy spać. Może fryzjer obciął ci włosy zbyt krótko, albo twoje nowe paznokcie mają odpryski. Twoje piersi są za małe, masz cellulit albo fałdki na brzuchu.

Odpuść… Przysięgam, że nie będziesz o tym myśleć, kiedy przyjdzie twój czas. Kiedy patrzysz na swoje życie jako całość, to naprawdę nie ma znaczenia.
Holly zachęciła też, by doceniać każdy dzień, w którym nie czujemy bólu. Nawet jeśli mamy skręconą kostkę czy walczymy z grypą, powinniśmy się cieszyć – bo to kiedyś minie. Nie powinniśmy też narzekać na ciężką pracę czy ćwiczenia fizyczne. To, że możemy się ruszać, jest ogromnym darem!

„Dawaj, dawaj, dawaj – pisała dalej. – To prawda, że zyskujesz więcej szczęścia, kiedy robisz coś dla innych, a nie dla siebie. Żałuję, że nie mogłam zrobić tego więcej. Od kiedy jestem chora, poznałam najbardziej niesamowitych i życzliwych ludzi. Nigdy tego nie zapomnę i zawsze będę im wdzięczna”.

Czytaj także: „To już mój ostatni list”. 5 lat po śmierci ojca dostała niezwykły prezent
27-latka stworzyła też listę rzeczy, które powinniśmy robić w życiu – zamiast marnować je przed ekranem.

Wstań czasem wcześniej i posłuchaj śpiewu ptaków, patrząc na piękne kolory podczas wschodu słońca.

Słuchaj muzyki… Naprawdę słuchaj. Muzyka jest terapią. Zwłaszcza ta stara.

Przytulaj swojego psa. Będę za tym tęsknić.

Porozmawiaj z przyjaciółmi. Odłóż telefon. Czy wszystko u nich dobrze?

Podróżuj, jeśli to jest twoim pragnieniem. A jeśli nie – nie rób tego.

Pracuj, żeby żyć, a nie żyj, żeby pracować.

Poważnie, rób to, co sprawia radość twojemu sercu.

Zjedz ciastko. Żadnego poczucia winy.

Mów „nie” rzeczom, których nie chcesz robić.
Na końcu Holly zachęciła wszystkich do oddawania krwi. Bo to właśnie dzięki krwiodawstwu dostała dodatkowy rok życia. Jak stwierdziła – najlepszy rok życia.

...

To bylo bohaterskie zycie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:32, 15 Sty 2018    Temat postu:

Modelka straciła obie nogi. Wszystko przez zły tampon

Dzisiaj, 15 stycznia (15:19)
Lauren Wasser, modelka z Los Angeles przeszła właśnie amputację drugiej nogi. Powodem jest wstrząs, do którego doszło po tym, jak użyła niewłaściwego tamponu.


Problemy ze zdrowiem 29-letniej modelki zaczęły się w 2012 roku. Po użyciu tamponu jej stan zdrowia bardzo się pogorszył. Dostała zawału serca, a jej nerki przestały pracować. Kobieta została przewieziona do szpitala, gdzie musiała zostać wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej. Niestety infekcja spowodowała gangrenę i lekarze musieli amputować jej prawą nogę i palce u lewej stopy.
Okazało się, że modelka zapadła na Zespół Wstrząsu Toksycznego (TSS). Amerykance groziła też amputacja drugiej nogi, ale wtedy udało jej się tego uniknąć.

Lauren jednak cierpiała cały czas na ogromny ból drugiej nogi, który utrudniał jej normalne funkcjonowanie. W wywiadach wspominała, że jej ciało produkowało zbyt dużo wapnia, a mózg niejako "kazał odrosnąć palcom", przez co ból w stopie był nie do wytrzymania.
Operacja amputacji jej lewej nogi odbyła się w styczniu. Noga została amputowana poniżej kolana.

Wasser mimo niepełnosprawności pracuje aktywnie w zawodzie. Zajmuje się też edukacją - prowadzi szkolenia dla dziewczyn o tym, jak korzystać ze środków higienicznych.

źródło: Independent
(ag)

...

Cooo! Od jakiegos taponu? To jest mozliwe!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:04, 16 Sty 2018    Temat postu:

Dziadek żegna się z wnuczką. Niedługo oboje odejdą…
Dominika Cicha | 16/01/2018

Ally Parker/Facebook
Udostępnij 0 Komentuj 0
Za kilka dni będę musiała pochować tę śliczną dziewczynkę, a potem swojego tatę – pisze Ally Parker z Florydy.

Od lekarzy usłyszała, że nie ma już żadnej nadziei. Jej 5-letnia córeczka Braylynn umrze w ciągu kilku dni, po bolesnej walce z rakiem mózgu. Kilka miesięcy (lub tygodni) później odejdzie dziadek dziewczynki, który choruje na stwardnienie zanikowe boczne.

Niedawno Ally podzieliła się z internautami zdjęciem, które trudno skomentować… Możecie zobaczyć na nim pożegnanie Seana Petersona z wnuczką. Z powodu choroby mężczyzna nie jest już w stanie mówić, ale jego twarz wyraża cały ból, który w sobie nosi…







„Z jego oczu płynęły łzy i wydobywał się z niego straszny dźwięk. To wszystko, co był w stanie zrobić. Musiałam się odwrócić. Wiedziałam, że nie chce, bym oglądała go w takim stanie” – wspomina tę chwilę Beth Peterson–Hickman, babcia dziewczynki.

O tym, że Braylynn choruje na raka mózgu, rodzice dowiedzieli się 6 grudnia 2017 r. W szpitalu usłyszeli, że dziecku został zaledwie rok życia. Mieli nadzieję, że eksperymentalne leczenie w Meksyku – na które zebrali już w internecie ponad 75 tys. dolarów – zwiększy szanse dziewczynki. Ale te w styczniu spadły do 10 procent. Mała wojowniczka jest już w hospicjum.

Czytaj także: Maciuś, śpiący królewicz. Odszedłeś bez zapowiedzi…
„Wszyscy myśleliśmy, że przeżyją resztę z nas… Nigdy nie przyszło nam do głowy, że moja najcenniejsza mała Braylynn będzie pierwszą, która odejdzie” – jej mama napisała na Facebooku.

„Poprzedni rok był dla nas ciężki, ale nie dam rady opowiedzieć, jak trudny jest i będzie ten rok… Za kilka dni będę musiała pochować tę piękną dziewczynkę. Miesiące, może nawet tygodnie później, będę musiała pochować swojego ojca” – dodała.

Dwoje moich bohaterów odejdzie w tym samym roku. Jak mogło się nam to przytrafić? Co takiego musiało zrobić któreś z nas, żeby na TO zasłużyć? Dlaczego oni muszą nas opuścić? Co powinniśmy zrobić? Nie wierzę, że to się dzieje z jakiegoś powodu.
Ally Parker marzy już tylko o tym, by znalazł się lek na raka mózgu. Żeby żadne dziecko nie musiało cierpieć i umierać tak, jak jej córka.

Dziewczynka zostanie pochowana w sukience podobnej do tej, którą w bajce „Piękna i Bestia” nosiła Bella. To jej ukochana animowana opowieść.

Źródło: dailymail.co.uk, ajc.com, Facebook

...

To jest pelnia zycia!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:36, 16 Sty 2018    Temat postu:

Nie żyje znany DJ MBrother. "Jak macie w rękach zdrowie, macie wszystko"


Dzisiaj, 16 stycznia (10:36)
W wieku 36 lat zmarł Mikołaj Jaskółka, znany jako MBrother. Walczył z nowotworem, którego nazywał bandytą. Niedawno skończył kolejną radioterapię. Producent z Oświęcimia zasłynął przede wszystkim hitem "Trebles".

Zdjęcie Mikołaja z 27 grudnia /Facebook /
Zdjęcie Mikołaja z 27 grudnia/Facebook /
W kwietniu 2016 r. u MBrothera, bo takim pseudonimem posługiwał się Mikołaj Jaskółka, zdiagnozowano pierwotnego chłoniaka śródpiersia z dużych komórek B (początkowo lekarze twierdzili, że DJ jest chory na grypę lub cierpi z powodu alergii)
Walkę z nowotworem na bieżąco relacjonował na swoim Facebooku. Po pewnym czasie okazało się, że leczenie w Polsce nie będzie możliwe - wystartowała więc internetowa zrzutka, której celem było zebranie funduszy mających umożliwienie rozpoczęcia terapii w Niemczech lub USA. Z zakładanych 500 tysięcy złotych udało się zebrać prawie 284 tysiące.

Był pełen życia i nadziei. Mimo ciężkiej choroby, a może właśnie przez to, że jej doświadczył, w swoich wystąpieniach na Facebooku był pełen optymizmu i woli życia. Radził wszystkim, by doceniali zdrowie i wykorzystywali je, czyniąc dobro dla innych - piszą faktyoswiecim.pl.
Mikołaj zostawił żonę i dziewięcioletniego syna.
W filmie opublikowanym na youtube pod koniec grudnia ubiegłego roku powiedział: prawdy się nie ukryje. Raz człowiek jest na wozie, raz pod wozem. Trochę mnie sponiewierało, ale jest już lepiej. Nie zapominajcie o tym, że jak macie w rękach zdrowie, to macie wszystko. Nie szukajcie dziury w całym. Jeżeli człowiek jest zdrowy, potrafi przenieść góry. Nie niszczcie swojego zdrowia.

...

Bóg zna sens tego wszystkiego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:03, 16 Sty 2018    Temat postu:

Nie żyje policjantka Kinga Kęsik. "Walczyła z nowotworem do końca"


Dzisiaj, 16 stycznia (12:24)
Zmarła Kinga Kęsik, dawniej Szweda, policjantka z Tucholi i mistrzyni fitness. Przegrała walkę z nowotworem. O śmierci aspirant Kingi Kęsik poinformowała policja na jednym z portali społecznościowych.


Ponad rok temu u Kinga Kęsik lekarze zdiagnozowali nieoperacyjną postać raka żołądka w zaawansowanym stadium. Lekarze w Polsce nie dawali jej szans, zaczęła więc szukać pomocy za granicą.

Aby mogła się leczyć w klinice w Niemczech, przyjaciele zorganizowali zbiórkę pieniędzy w internecie.
W akcję pomocy Kindze włączył się m.in. Zbigniew Wodecki, który w ubiegłym roku charytatywnie zagrał dla niej koncert. Pomagali także policjanci. Zorganizowali aukcję, na której można było m.in. wylicytować rękawice bokserskie z autografem Dariusza Michalczewskiego i Krzysztofa "Diablo" Włodarczyka.

Mimo zaangażowania wielu osób, nie udało się jej uratować. W poniedziałek 15 stycznia policja poinformowała, że funkcjonariuszka zmarła.
"Bardzo smutna dla nas wiadomość. Łączymy się z rodziną w bólu. Kinga walczyła z nowotworem do końca. Za szybko, za młodo" - czytamy w oświadczeniu.
Kinga Kęsik wicemistrzynią świata i mistrzynią Europy w fitnessie sylwetkowym.
Zmarła w wieku 32 lat.

...

Bóg powołał...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 0:01, 17 Sty 2018    Temat postu:

Wpadł w szał, zadał 12 ciosów nożem. Weteran z Afganistanu skazany za zabójstwo


Dzisiaj, 16 stycznia (20:31)
Na karę 25 lat więzienia skazał Sąd Okręgowy w Olsztynie 30-letniego byłego żołnierza, weterana zagranicznych misji wojskowych w Afganistanie, za zabójstwo kobiety na tle rabunkowym. Do zbrodni doszło ponad rok temu w Giżycku. Wyrok nie jest prawomocny.

Wyrok nie jest prawomocny (zdj. ilustracyjne) /RMF FM
Wyrok nie jest prawomocny (zdj. ilustracyjne)/RMF FM
56-letnia kobieta była znajomą oskarżonego. Mężczyzna odwiedził ją w mieszkaniu dwukrotnie, rano i w godzinach popołudniowych, gdy przyjechał do jednostki wojskowej. Miał "rozliczyć się z wojskiem" po tym, jak zwolniono go ze służby.
Mężczyzna zaatakował kobietę, gdy - jak mówił - przeglądała mu portfel. Wówczas w szale zadał jej 12 ciosów nożem, w wyniku czego kobieta zmarła. Następnie Robert J. zrabował jej 860 zł, walizkę, tablet, aparat fotograficzny i inne rzeczy osobiste. Przed sądem odpowiadał dodatkowo za podrobienie 100-złotowych banknotów na kserokopiarce.

Sąd skazując oskarżonego ocenił, że jest on winny zarzucanym mu czynów: dopuścił się zabójstwa i obrabował swoją ofiarę.

Sąd wymierzając karę po przeprowadzeniu całego postępowania dowodowego uznał, że dla oskarżonego kara 25 lat pozbawienia wolności jest sprawiedliwa. Mimo iż prokurator domagał się kary dożywotniego więzienia, sąd przyjął, że są różne okoliczności obciążające, jak i łagodzące, które powodują, że 25 lat będzie karą adekwatną - podkreślił sędzia Wacław Bryżys.

Jak podkreślił sędzia Bryżys, oskarżony mężczyzna był zawodowym żołnierzem, służył na misjach zagranicznych m.in. w Afganistanie. Po powrocie do kraju "nie mógł się odnaleźć", rozpadło mu się małżeństwo, zaczął nadużywać alkoholu i brać narkotyki. Jak dodał, jego życie potoczyło się źle i jak zaznaczył sędzia "oskarżonemu można by tak po ludzku współczuć".

Sąd wymierzając karę brał pod uwagę to, że oskarżony brał udział w działaniach wojennych, ale nawet jeśli zaczął chorować po powrocie do kraju na zespół stresu pourazowego, to powinien podjąć specjalistyczne leczenie. Specjaliści wskazują, że zespół stresu pourazowego może powodować apatie, otępienie i agresję - podkreślił sędzia.


...

On tez jest ofiara..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 12:13, 17 Sty 2018    Temat postu:

„Obiecała mi, że kiedyś oprowadzi mnie po niebie”
Dominika Cicha | 16/01/2018

Kinga Szweda "jestem aby pomagać"/Facebook
Udostępnij 135 Komentuj 0
„Prawem życia jest walka. Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą” – powtarzała Kinga Kęsik (z d. Szweda). Taką właśnie wojowniczką była. I w sporcie, i w heroicznych zmaganiach z rakiem żołądka.

Kochali ją mieszkańcy kujawsko-pomorskiego. Podziwiali kulturyści i pasjonaci fitnessu z całego świata. Polegali na niej koledzy z policji. Szanowały dzieciaki, które – mając sporo na sumieniu – spotykały ją na komisariacie i dostawały od niej nadzieję.

Kiedy w 2016 roku zdiagnozowano u niej zaawansowane stadium nieoperacyjnego raka żołądka, miała na kogo liczyć. W szpitalach w Polsce nie było dla niej szansy, ale pomoc znalazła w Niemczech. Błyskawicznie ruszyła internetowa zbiórka pieniędzy. W zaledwie 28 godzin udało się uzbierać 61 tys. zł na pierwszy etap leczenia. „Dzięki wam jadę po swoje szczęście – trzymajcie mooooocno kciuki:) kocham was!” – pisała do darczyńców.

Czytaj także: 14 łóżek do umierania. S. Michaela Rak, jej wileńskie hospicjum i list do Boba Dylana


Kinga Kęsik: jestem, aby pomagać
W akcję pomocy włączali się koledzy z pracy i znani Polacy. Jeden z policjantów, podkomisarz Marek Łuczak, wydał płytę, z której dochód przeznaczył na leczenie Kingi. Inni funkcjonariusze zorganizowali aukcję, na której można było licytować rękawice bokserskie z autografami Krzysztofa Włodarczyka i Dariusza Michalczewskiego. Koncert charytatywny zagrał też Zbigniew Wodecki.

Kinga Kęsik widziała, że szybko się nie podda. Wolę walki miała we krwi. Po pracy trenowała przez wiele godzin, przestrzegała restrykcyjnej diety, nigdy nie szła na skróty. Jej wysiłek się opłacił. Zwyciężyła w mistrzostwach Polski i Europy w fitnessie sylwetkowym. W mistrzostwach świata zajęła drugie miejsce.

Mieszkańcy Tucholi zapamiętają ją jako piękną, uśmiechniętą, pełną energii. Dobrą policjantkę, która od dziecka marzyła o tej pracy i świetnie się do niej nadawała. „Jestem tu, aby pomagać” – mówiła. Najpierw walczyła z przestępczością, potem pracowała z dziećmi w zespole ds. nieletnich. Jej choroba była dla wszystkich szokiem.

Zmarła 15 stycznia 2018 r. Miała 32 lata.

Czytaj także: Jak zawiodłem się na Bogu, a On zawiódł się na mnie. Wiara z rakiem w tle


Rozmawialiśmy z Kinią, jak jest na górze
Jej przyjaciel Maciej Ropiak napisał na Facebooku: „Kinia od dłuższego już czasu wiedziała, że nie ma najmniejszych szans, by wyszła z tego. (…) Już dawno pogodziła się z tym, że niedługo odejdzie, przygotowując sprawy związane z własnym pogrzebem, wybierając zdjęcie oraz przygotowując najbliższych na to, co nieuniknione”.

Jak dodał, ostatnie dwa miesiące były dla Kingi Kęsik potworne. „Uwierzcie mi, że przeżyła horror na ziemi!!! Powiedziała do mnie: Maciek, każdego dnia kiedy otwieram oczy jestem wściekła, że jeszcze żyję! Tak bardzo chciałabym już odejść, by się nie męczyć… Uwierzcie mi, że doświadczyła w ostatnim czasie niewyobrażalnego cierpienia, krzycząc z bólu i błagając na głos o odejście… Ona wprost błagała Boga w duszy, by ją zabrał… (…) Głęboko wierzę, że tam na górze zostanie wynagrodzone jej cierpienie jakiego doznała tutaj na ziemi, a na jakie z pewnością nie zasłużyła…”.

To z pewnością jedna z bardziej wartościowych kobiet, jakie poznałem w swoim życiu… pełna wrażliwości na ludzkie cierpienia, z prawdziwą dusza sportowca a nie pozerstwa, kobieta o niebywałej urodzie i uśmiechu, który zjednywał sobie wielu ludzi…. była mi o tyle bliska, gdyż miałem wrażenie, że jesteśmy ulepieni z tej samej gliny… dlatego rozmowy wychodziły nam tak swobodnie… szczera, konkretna i pełna wartości – taką ją zapamiętam…

W jednej z rozmów o życiu wiecznym powiedziała mi, że chciałaby być ptakiem, by czuć się wolną… obiecała mi również, że do czasu, kiedy do niej dojdę, przygotuje mi już jakieś ciepłe miejsce… oprowadzi mnie po niebie i pokaże, gdzie jest najwięcej dobrego jedzenia Smile… (zmiany interpunkcyjne – red.)

...

Potwierdza sie ze dobrzy odchodza czesto wczesnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:47, 23 Sty 2018    Temat postu:

Codziennie pokonuje 24 kilometry, by odprowadzić niepełnosprawnego wnuka do szkoły


Dzisiaj, 23 stycznia (11:47)
Z miłości do wnuka jest gotowa na każde wyrzeczenie. 76-letnia Szi Juing z prowincji Guangxi w południowych Chinach dwa razy dziennie odprowadza 9-letniego wnuka do szkoły. Chłopiec jest niepełnosprawny. Kobieta codziennie pokonuje 24 kilometry, pchając wózek z Dziangiem. Pogoda nie ma znaczenia.


Tak długo, jak starczy mi sił, będę to robić - opowiada zdeterminowana babcia. Chłopiec ma porażenie mózgowe. Nie może chodzić i potrzebuje 24-godzinnej opieki.
Dziang chodzi do szkoły od czterech lat. Lekcje odbywają się dwa razy dziennie. Babcia zaprowadza go codziennie, bez względu na pogodę. Dumna 76-latka podkreśla, że jej wnuk jest bardzo inteligentny. Chłopiec świetnie radzi sobie m.in. z matematyką.
Babcia sama opiekuje się 9-latkiem. Jego ojciec, by zarobić na utrzymanie, wyjechał do innego miasta do pracy. Z powodu choroby 9-latka i wydatków na leczenie, mają bowiem ogromne długi. Matka zostawiła rodzinę i wyszła ponownie za mąż.
Chłopczyk dopiero od ubiegłego roku ma wózek inwalidzki. Dostał go od lokalnych władz. Wcześniej babcia przewoziła go na rowerze.
"Daily Mail"


...

Cierpiernie rodzi troskę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:11, 02 Lut 2018    Temat postu:

Dominika Cicha
Wylosuj sobie patrona na cały rok!

Piotr Bogdanowicz
Po czym poznać leniwego człowieka? Oto cztery jego cechy według Biblii

Ks. Łukasz Kachnowicz
Ksiądz zdradza, ile trzeba dawać w kopercie podczas kolędy

Redakcja
Mackiewicz: Jestem tu bliżej Boga. I śpiewa Abba Ojcze [wideo]

Dominika Cicha
Zobaczyli zdjęcie córki na plakacie proaborcyjnym. Twitter przeprasza

Katarzyna Szkarpetowska
Panie Boże, pamiętaj, że w piątek jest sprawdzian z historii! Dzieci piszą listy do Boga

Magda Jakubiak
7 najciekawszych współczesnych kościołów w Polsce

Tomasz Reczko
„Do Jezusa Ipanienki” – najpopularniejsze przejęzyczenia w kolędach

Aleksandra Gałka
Żona Mackiewicza dziękuje za pomoc. „Proszę nie mówić o Nim źle… był, jest Pięknym i Dobrym Człowiekiem”

Dominika Cicha
Babcia Aniela poprosiła o chustkę, naftę i drewno. A dostała… dom!

Dominika Cicha
Wylosuj sobie patrona na cały rok!

Piotr Bogdanowicz
Po czym poznać leniwego człowieka? Oto cztery jego cechy według Biblii

Ks. Łukasz Kachnowicz
Ksiądz zdradza, ile trzeba dawać w kopercie podczas kolędy

Redakcja
Mackiewicz: Jestem tu bliżej Boga. I śpiewa Abba Ojcze [wideo]

Dominika Cicha
Zobaczyli zdjęcie córki na plakacie proaborcyjnym. Twitter przeprasza

Katarzyna Szkarpetowska
Panie Boże, pamiętaj, że w piątek jest sprawdzian z historii! Dzieci piszą listy do Boga



DOBRE HISTORIE
Życie w rytmie respiratora. O Robinie Cavendishu, bohaterze filmu „Pełnia życia”
Dominika Cicha | 02/02/2018

LFI/Avalon.red/REPORTER | Robin Francis Cavendish/Facebook
Udostępnij Komentuj
„Mój ojciec mógł zostać w szpitalu, ale nie uważał, że to najlepsze życie z możliwych. Wolał być oddzielony od śmierci o zaledwie dwie minuty, ale żyć pełnią życia” – mówi Jonathan Cavendish, syn Robina i jednocześnie producent nowego filmu.

Dwie minuty – tyle wystarczyło, by odłączony od maszyny Robin Cavendish umarł. Gdy zabrakło prądu, żona i syn rytmicznie ściskali balon z powietrzem, zamieniając się w żywy respirator. Pewnego razu – nie dość, że półtora tysiąca kilometrów od domu, to jeszcze na poboczu drogi – pobili w tym 36-godzinny rekord.



Robin Cavendish i choroba Heinego-Medina
Nim Robin Cavendish usiadł na wózku wyposażonym w respirator i zmienił życie tysięcy niepełnosprawnych, zebrał sporo doświadczeń. Urodził się w 1930 roku w Middleton. Po ukończeniu college’u wstąpił do Królewskiej Akademii Wojskowej w Sandhurst. Opuścił ją po 7 latach (ze stopniem kapitana) i zdecydował, że będzie handlował herbatą w Afryce.

Jednak za swój największy sukces poczytywał zdobycie serca pięknej Diany Blacker, do której jego rówieśnicy mogli tylko wzdychać w ukryciu. Po ślubie (w 1957 r.) Robin zabrał żonę do Kenii i wkrótce dowiedział się, że na świat przyjdzie jego pierwsze dziecko. Czuł, że niczego więcej mu w życiu nie potrzeba. Ale jak to ze szczęściem bywa – wystarczy chwila, by rozpadło się na kawałeczki jak porcelanowa figurka.

28-letni Robin zaczął czuć się źle. Zaledwie w ciągu kilku dni wylądował na szpitalnym łóżku, z rurą w szyi, podłączony do oddychającej za niego maszyny. Gdy Diana zapytała lekarza, kiedy cofną się te zmiany, usłyszała: „To polio. Paraliż od szyi w dół jest nieodwracalny. Pani mężowi zostały może 3 miesiące życia”.

Jednak po 12 miesiącach Robin żył nadal, skrajnie załamany. Błagał, by odłączyć go od respiratora. Swojej zaledwie 25-letniej żonie powtarzał: „Zaczniesz od nowa”. Ale ona, choć rozumiała jego rozterki, nie chciała pozwolić mu odejść. Każdy, kto ją znał, mówił: to była po prostu miłość.

Czytaj także: Cyrk motyli i Nick Vujicic, czyli jak odnaleźć nadzieję


Cavendish & Hall, czyli wózek z respiratorem
Diana zaaranżowała… ucieczkę i zabrała męża do domu. Lekarze łapali się za głowy, ale ona dobrze wiedziała, co ją czeka. Ukradkiem podpatrywała pielęgniarki, więc wiedziała, jak wygląda pielęgnacja sparaliżowanej osoby. „Moja mama musiała stać się świetnie zorganizowana, kompetentna i odważna” – wspomina Jonathan Cavendish.

Kiedy Robin opuszczał szpital, pacjenci chorzy na polio po cichu mu zazdrościli. Wielu z nich zostało zamkniętych w maszynach zwanych „żelaznymi płucami”. To rodzaj respiratora generującego podciśnienie, stworzonego w l. 20. ubiegłego stulecia. Co ciekawe – kilka takich maszyn jest w użyciu do dziś. W jednej z nich – już 66 rok! – mieszka doktor prawa, Paul Alexander. W latach 50. i 60. takie „więzienie” było dla wielu chorych jedyną szansą na życie.




Wikipedia | Domena publiczna
Żelazne płuco w użyciu, fotografia ilustracyjna.


Robin, który wrócił do domu i miał się świetnie, dał pacjentom z polio wielką nadzieję. Organizował przyjęcia, spotykał się z przyjaciółmi, uwielbiał żartować. Ludzie lgnęli do niego, poszukując wsparcia i pocieszenia. Sami też chętnie mu pomagali. Jedną z takich osób był Edward Thomas Hall – naukowiec, profesor Oxfordu. W 1962 roku Robin poprosił go o skonstruowanie fotela na kółkach, połączonego z respiratorem. Dzięki temu wynalazkowi mógł wychodzić z rodziną na spacery i… podróżować! Na początku w rodzinnym vanie, z synem na kolanach. A potem np. samolotem do… Hiszpanii!

Czytaj także: Niepełnosprawny youtuber: Czujesz się bezsilny? Pomagaj innym!


Wózkiem po Hiszpanii, czyli „Pełnia życia”
I właśnie podczas tej podróży – jak opisuje Jonathan Cavendish – „biedny stary wujek podłączył wózek mojego taty do złego gniazdka. Był ogień i dym, zarówno van jak i wózek zatrzymały się. Musieliśmy siedzieć tam przez 36 godzin i pompować tlen ręcznie. Pamiętam to bardzo dobrze, bo miałem 8 czy 9 lat i kiedy przyszła moja kolej, mama powiedziała: Na litość boską, nie zaśnij, bo to zabije twojego ojca – wspomina ze śmiechem. – Hiszpanie, którzy do nas przychodzili, byli trochę przerażeni moim ojcem i jego maszyną. Ale on ich uspokoił, jak to zawsze robił”. Półtora dnia później na miejsce dotarł prof. Hall i naprawił co trzeba.

Robin zdobył sponsora na produkcję wózków. W końcu wymógł też na ministerstwie ich finansowanie. To nie wszystko! W 1970 r., wspólnie z dr. G.T. Spencerem, specjalistą od polio, założył organizację charytatywną „Refresh”, która doprowadziła do powstania ośrodka wypoczynkowego dla niepełnosprawnych i ich rodzin (Netley Waterside House w Southampton). Robin testował kolejne udogodnienia dla chorych na polio, występował na medycznych konferencjach. Udowadniał, że w niepełnosprawności nie chodzi o to, żeby przeżyć, ale – żyć naprawdę. „Jego pozytywne nastawienie było niesamowite i całkowicie zaraźliwe” – podkreśla Jonathan.



[UWAGA: JEŚLI ZAKOŃCZENIE HISTORII WOLISZ ODKYĆ W KINIE, PRZEJDŹ DO KOLEJNEGO AKAPITU]



W l. 90. zaczęły się krwotoki. Robin usłyszał, że prawdopodobnie wkrótce utopi się we własnej krwi. Zdecydował, że podda się eutanazji. Po kilku miesiącach „pożegnalnych imprez”, które Jonathan wspomina jako bardzo wesoły czas w życiu, 64-letni Robin zmarł.

Z domu Cavendishów zniknął dźwięk respiratora, który wyznaczał rytm ich życia.

Czytaj także: „Cudowny chłopak”, czyli film o tym, że wygląd zewnętrzny nas nie definiuje


„Pełnia życia”, czyli syn robi film o rodzicach
„Pełnia życia” to przepiękna opowieść o pasji, miłości i sile, która z pewnością znajdzie się na wyższych filmowych półkach (zwłaszcza za sprawą głównego aktora, Andrew Garfielda). Nie bójcie się, że czeka Was półtorej godziny przygnębienia, bo w filmie nie brakuje soczystego humoru! „Nie chciałem zrobić hagiografii. Nie chciałem niczego wyolbrzymiać. Większość historii o niepełnosprawnych jest dołująca. Ja chciałem zrobić ten film, ponieważ czułem, że życie moich rodziców nie było depresyjne. Było raczej zupełnym przeciwieństwem” – podkreśla Jonathan, syn Robina i Diany, i jednocześnie producent filmu.







Diana Cavendish, która ma w tej chwili 85 lat, też zachwyciła się produkcją. Jedynym zastrzeżeniem był kapelusz, który Claire Foy miała na głowie w jednej ze scen. „W życiu bym takiego nie założyła” – podkreśliła.

„Pełnia życia” (Breathe), reż. Andy Serkis, aktorzy: Andrew Garfield, Claire Foy, Tom Hollander, Hugh Bonneville, Diana Rigg. Premiera w Polsce: 2 lutego 2018.

Czytaj także: Jak to się stało, że ksiądz katolicki i hollywoodzki aktor uczestniczyli razem w rekolekcjach?
Czytaj także: „Tata był zwyczajnym człowiekiem”. Wywiad z synem Desmonda Dossa, bohatera „Przełęczy ocalonych”
Źródła: rotary.org, dailymail.co.uk, independent.co.uk, „Pełnia życia”

...

Zapowiada sie wspaniale! Na pewno podniesie was na duchu!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:20, 07 Lut 2018    Temat postu:

Pacjent zakochał się w pielęgniarce. Co zrobiła, by szybciej wyzdrowiał?
Redakcja | 07/02/2018

Sebastian Parkinson I Shutterstock
Udostępnij 1 Komentuj 0
Pewien Włoch trafił do szpitala z powodu niewydolności nerek i od pierwszego wejrzenia zakochał się w pielęgniarce. Cztery lata później postanowili się pobrać. To nie wszystko!

Nikt nie wie, kiedy pojawi się miłość. Dla Giacoma Schinasiego było to cztery lata temu, w Pizie. Cierpiał na niewydolność nerek i trzy razy w tygodniu musiał jeździć do szpitala na dializy. Tam zakochał się bez pamięci w Cinzii Stracquadaini, jednej z pielęgniarek – podaje włoska gazeta La Nazione.

„Pamiętam, kiedy go zobaczyłam po raz pierwszy, natychmiast wyczułam jego niepokój, troski, wątpliwości” – opowiada Cinzia. Dializy były dla nich okazją, by się poznać, docenić… i pokochać. Oboje szukali okazji do spotkań, czy to w szpitalu, czy poza nim. „Przez długi czas ukrywaliśmy uczucie, które nas połączyło” – opowiada Cinzia.

Kiedy pielęgniarka dowiedziała się, że jej nerki w 99 % są „kompatybilne” z organizmem Giacomo, nie wahała się ani sekundy i zdecydowała, że jedną mu odda. Operacja miała miejsce w lipcu 2014 roku.

Pobrali się 30 stycznia, mówiąc sobie „tak” i przysięgając wierność i wsparcie „w szczęściu i w życiowych próbach, w zdrowiu i w chorobie”. Niestety, autentyczne zakochanie od pierwszego wejrzenia musiało przejść ciężką próbę. Rok po operacji organizm Giacoma odrzucił przeszczep i Włoch w oczekiwaniu na nową nerkę jest zmuszony znowu regularnie poddawać się dializom.

Tekst pochodzi z francuskiej edycji portalu Aleteia

...

Wstrzasajaca historia! Jak widzicie ofiara moze byc,, na darmo" ale nie dla Boga! Poruszajace...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 11:51, 09 Lut 2018    Temat postu:

Nie ma nogi, ale jego piłkarskie sztuczki przyprawiają o zawrót głowy!
Dominika Cicha | 09/02/2018

@jay_tregaskiss94/Instagram
Udostępnij Komentuj 0
„Odkąd pamiętam, chciałem być profesjonalnym piłkarzem. Żyłem i oddychałem piłką” – wspomina Jamie Tregaskiss. I choć stracił nogę, jego marzenia pozostały bez zmian. Zobaczcie wideo!

Ból po treningu nie był niczym nadzwyczajnym. Jamie spędzał na boisku długie godziny i raczej nie zdarzało mu się wracać bez siniaków czy zadrapań. Ale tym razem biodro i sztywniejąca podczas biegania noga nie dawały mu spokoju. Fizjoterapeuta dwoił się i troił – nic z tego. Doszedł nagły spadek wagi i uporczywe zmęczenie. 13-letni Jamie Tregaskiss trafił do szpitala.

„Na mojej miednicy pojawiła się ciemna plama, jak cień. Zrobili biopsję i okazało się, że to rak” – wspomina. Dokładnie: rzadki kostniakomięsak.

W tamtym czasie całkiem nieźle to znosiłem, bo tak naprawdę nie zdawałem sobie sprawy, co się dzieje. Byłem po prostu młodym chłopakiem, który cieszył się, że nie musi chodzić do szkoły. Moi rodzice byli ze mną szczerzy, ale to tak rzadka postać raka, że nie wiedzieliśmy właściwie, co będzie dalej.
Po 3 miesiącach chemioterapii lekarze doszli do wniosku, że uratować życie chłopca może jedynie amputacja lewej nogi. I to w biodrze.

Czytaj także: Prawonożna. Historia pierwszej na świecie pilotki bez rąk


Jamie Tregaskiss. 23-letni piłkarz bez nogi
Już wtedy nie był w piłkarskim środowisku anonimowy. Pasja połączona z talentem i ciężką pracą owocowała. Jeszcze przed 11. urodzinami został zauważony przez klub piłkarski Manchester City, a to motywowało go do dalszej walki o wymarzoną karierę. Piłka była całym jego życiem!

To, że nie mogłem grać w piłkę, było najgorszą rzeczą w leczeniu. A potem zdałem sobie sprawę, że już nigdy nie będę mógł grać. Moje marzenia zostały zmiażdżone, ponieważ nie sądziłem, że jeszcze mogę zostać profesjonalistą. Moi rodzice i rodzeństwo nie mogli nic zrobić, żeby mnie pocieszyć.
Na szczęście, Jamie spotkał w szpitalu pacjenta, który opowiedział mu o Manchester City Amputee FC – klubie piłkarskim, w którym grają osoby po amputacjach. Piłkarze biegają często przy pomocy kul, w drużynach 7-osobowych, na nieco mniejszym boisku niż tradycyjnie. Jedna połowa meczu trwa 15-25 minut.

Czytaj także: „Złoty chłopak”. Znany piłkarz kupił dwa domy dziecka


Z kulami po boisku
Po roku bez kontaktu z piłką, Jamie poszedł na trening i błyskawicznie zakumplował się z niepełnosprawnymi piłkarzami, w większości od niego starszymi: byłymi wojskowymi, ofiarami wypadków drogowych czy chorób. Dzięki nabytym wcześniej umiejętnościom, niezawodnej pamięci ciała i uporowi, stał się w drużynie sensacją.

Pierwszy raz był bardzo męczący i zajęło mi trochę czasu, żeby się przyzwyczaić – jak do nowego sportu. Ale myślę, że całkiem dobrze się uniezależniłem. Zacząłem kopać piłkę w parku z kolegami, więc stałem się niezły w bieganiu o kulach.
Dziś Jamiego Tregaskissa nazywa się jednym z najlepszych na świecie piłkarzy po amputacjach. Oprócz meczów rozgrywanych w kraju, 23-latek reprezentuje także Wielką Brytanię na arenie międzynarodowej.

„Jestem dumny z tego, jak daleko zaszedłem. Nawet teraz, z jedną nogą, czuję się jak profesjonalny piłkarz. W pewnym sensie spełniłem moje marzenie z dzieciństwa. I takie byłoby właśnie moje przesłanie dla dziecka, które zachorowało: nigdy się nie poddawaj” – przekonuje.


Czytaj także: Ma opinię boiskowego brutala. Ale poza murawą robi coś wspaniałego!
Czytaj także: Strzelił dwa gole i zwiał z boiska. „Tata dał mi znać, że wody odeszły”
Źródła: mcfcsupportersclub.co.uk, BBC, The Telegraph

..

Wzor nie poddawania sie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:49, 09 Lut 2018    Temat postu:

to tylko pretekst. Do czego?
Jolanta Tokarczyk | 09/02/2018

Materiały prasowe
Udostępnij 2 Komentuj 0
Masaye, słynny japoński fotograf, ma świat u swoich stóp. Ale nagle zaczyna tracić wzrok, czyli w jego wypadku – wszystko. Jak to wpłynie na jego życie? O tym jest „Blask” – film, który otrzymał Nagrodę Jury Ekumenicznego Festiwalu Filmowego w Cannes.

Nie ma nic cenniejszego od piękna, które pojawia się i znika przed naszymi oczami. Zwłaszcza, jeśli to piękno było dotąd czymś zwyczajnym, oczywistym, rodzajem dodatku do życia, na który rzadko zwracało się uwagę.

Tak właśnie żył Masaye, słynny japoński fotograf, który miał świat u swoich stóp, bohater filmu „Blask” w reżyserii Naomi Kawase. Szorstki w kontaktach z innymi, pewny siebie. A może to tylko pozory? Może pod maską twardziela kryje się ogromny dramat człowieka, który nagle zaczyna tracić wzrok? Artysty, dla którego wzrok był wszystkim – narzędziem pracy, sposobem na utrzymanie się. Wysmakowane artystycznie obrazy, gra kolorów i świateł – to całe życie Masaye.

Czytaj także: „Cudowny chłopak”, czyli film o tym, że wygląd zewnętrzny nas nie definiuje


„Blask” – opowieść o traceniu wzroku
Zupełnie inny jest świat Misako. Dziewczyna pracuje jako audiodeskryptorka i z niekłamaną pasją opisuje przedmioty, uczucia i świat dookoła. Tworzy napisy do filmów po to, aby niewidomi i słabowidzący mogli lepiej je zrozumieć. Misako jest drobna, krucha i bardzo przeżywa niepowodzenia oraz krytyczne uwagi, których nie szczędzą jej współpracownicy. A może to także tylko pozory? Może w rzeczywistości to ona jest najsilniejsza ze wszystkich, tylko sama nie zna swoich możliwości?

Tych dwoje spotyka się, kiedy właściwie nic nie powinno się między nimi wydarzyć. On ciągle ją krytykuje, ona nieraz płacze z jego powodu. On traci światło, ona próbuje je dogonić. Kiedy wzrok mężczyzny pogarsza się coraz bardziej, Masaye uświadamia sobie, że odtąd nic już nie będzie takie jak dawniej. Ulubiony aparat stanie się tylko zbędnym rekwizytem, marzenia o godzinach spędzonych w fotograficznej ciemni na zawsze pozostaną tylko marzeniami.

Misako jest młoda, ładna, wrażliwa i… bardzo samotna. Bólu samotności nie są w stanie złagodzić częste odwiedziny u matki, która coraz mocniej podupada na zdrowiu. Ani tym bardziej wspomnienia o ojcu, który pozostawił po sobie tylko kilkanaście jenów, bilet do kina oraz rachunek z kawiarni. Misako zna je na pamięć, tak bardzo tęskni za ojcem.

Czytaj także: Życie w rytmie respiratora. O Robinie Cavendishu, bohaterze filmu „Pełnia życia”


Galeria zdjęć


„Zapach kobiety”, „Carte Blanche”, „Imagine”
Każde na swój sposób potrzebuje światła. Masaye dosłownie walczy o każdy promień słońca i kiedy jeszcze może coś dostrzec, wynajmuje najbardziej nasłoneczniony pokój w okolicy. Misako szuka raczej światła wewnętrznego, wskazówki, która pomoże jej odnaleźć drogę w życiowym zagubieniu. To właśnie jest „Blask”, film, który otrzymał Nagrodę Jury Ekumenicznego Festiwalu Filmowego w Cannes. Podobne historie kino przerabiało jednak już wcześniej. Wystarczy wspomnieć „Zapach kobiety” z mistrzowską rolą Ala Pacino, a zwłaszcza wyśmienite tango, które niewidomy podpułkownik Frank Slade wykonuje z gracją nastolatka. Ta rola zresztą w 1993 roku przyniosła aktorowi upragnionego Oscara.

Polskie kino również podejmowało podobne tematy. Wystarczy wspomnieć chociażby „Carte Blanche” z 2015 roku z doskonałą rolą Andrzeja Chyry, jako niewidomego nauczyciela. Pedagog, mający doskonały kontakt z młodzieżą, postanawia zataić przed przełożonymi swoją chorobę, aby mógł… doprowadzić klasę do matury. Wart odnotowania jest również fakt, że film wzorowano na prawdziwych doświadczeniach tracącego wzrok nauczyciela z okolic Lublina, który także w nim zagrał… osobę o sokolim wzroku.

„Imagine” Andrzeja Jakimowskiego to również film, którego bohaterem jest osoba niewidoma. Tym razem okazuje się nim instruktor niewidomych, który wykorzystując kontrowersyjne metody chce nauczyć młodych pacjentów sztuki orientacji w przestrzeni. Sam już przez to przeszedł i składana laska nie jest mu potrzebna.

Czytaj także: „Jesteś potworem i brzydalem”. Chłopiec, któremu odechciało się żyć


Niepełnosprawność? Może to tylko pretekst…
Tylko czy życie w świecie, w którym za każdym rogiem czai się niebezpieczeństwo, może być życiem w pełni? Czy warto podejmować ryzyko, kiedy na szali będzie trzeba postawić własną egzystencję? A może nie są to tylko filmy o niewidomych, ale niepełnosprawność jest tylko pretekstem, jak to nierzadko w kinie bywa… Pretekstem do opowiedzenia o tym, jak ludzie przygnieceni nadmiarem obowiązków pędzą przez życie jak szaleni i dopiero gdy jakiś zmysł odmawia posłuszeństwa, próbują na chwilę zwolnić, by złapać właściwy, przeznaczony tylko dla nich promień światła…

Jedno jest pewne – kiedy już przyjdzie refleksja, na pewno uświadomimy sobie, że nie ma nic cenniejszego od piękna!

„Blask” japońskiej reżyserki Naomi Kawase w kinach od 09.02.2018

...

Zawsze poruszajace.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:21, 09 Lut 2018    Temat postu:

ie modlitwy są dla Ciebie
Philip Kosloski | 09/02/2018

Alessandro Turchi | PD
Udostępnij Komentuj
Ta święta kobieta nie bez powodu czczona jest jako patronka chorych na raka piersi. Kryje się za tym straszna historia.

Męczeństwo św. Agaty
O życiu św. Agaty, mieszkanki Sycylii w III wieku, wiemy niewiele. Jednak jej śmierć męczeńską w wieku zaledwie 20 lat wspominamy do dziś, gdyż było to męczeństwo szczególne.

Czytaj także: „Przez Twoje Przenajświętsze Rany”. Modlitwa we wszelkiej chorobie i boleści
Agata była piękną kobietą, o której względy starało się wielu. W owym czasie cesarz Decjusz wydał edykt, który nałożył na wszystkich obywateli rzymskich obowiązek złożenia ofiary bogom. W zamian mieli otrzymać dokument zaświadczający o ich wierności cesarstwu i pogańskim bóstwom. Niepodporządkowanie się nakazowi cesarza karane było torturami, a w przypadku ich nieskuteczności – śmiercią.

Zauroczony urodą dziewczyny, miejscowy urzędnik rzymski zapowiedział, że w jej przypadku odstąpi od stosowania edyktu Decjusza, o ile zostanie jego nałożnicą. Jako wierna chrześcijanka, Agata zdecydowanie odmówiła i została wtrącona do więzienia. Tam bito ją i poddano najbardziej wymyślnym i okrutnym torturom, między innymi obcięto jej piersi.

Nieludzko cierpiąc, Agata zwróciła się do swego prześladowcy tymi słowami: „Okrutniku, czy nie pamiętasz już własnej matki i piersi, któreś ssał, że ośmielasz się kaleczyć mnie tak okrutnie?”. Święta najczęściej przedstawiana jest w sztuce z tacą z odciętymi piersiami. Ta właśnie tortura sprawiła, że św. Agata jest uważana za patronkę wszystkich cierpiących na raka piersi oraz mających inne problemy zdrowotne z piersiami.

Agata oddała ducha Bogu w więzieniu. Jej imię usłyszeć można pośród imion innych świętych męczenników Kościoła w Pierwszej Modlitwie Eucharystycznej. Innymi świętymi patronami, o wstawiennictwo których możemy modlić się w przypadku raka piersi, są św. Aldegunda, św. Idzi oraz św. Peregryn. Kolejną świętą, do której można zwracać się z modlitwą w tej sprawie jest św. Zélie Martin, która prawdopodobnie zmarła na raka piersi.



Modlitwy za wstawiennictwem św. Agaty
Zatrzymaj się na chwilę, aby pomodlić się za osoby cierpiące na raka piersi. Możesz odmówić jedną z dwóch poniższych modlitw, prosząc św. Agatę o wstawiennictwo.

O święta Agato, która odrzuciłaś niechcianych zalotników i cierpiałaś bolesne tortury dla oddania się Boskiemu Oblubieńcowi. Broń nas przed gwałtem i innymi atakami, chciej uchronić nas przed rakiem piersi i innymi chorobami kobiet oraz wspieraj nas w pokonywaniu przeciwności. O święta Agato, dziewico i męczennico, módl się za nami teraz i w godzinę śmierci naszej.
Amen.

Wszechmogący Boże, niech nam wyprosi Twoje miłosierdzie święta Agata, dziewica i męczennica, która podobała się Tobie, dzięki męczeństwu i poświęconej Tobie czystości.
Przez zasługi świętej Agaty, naszej patronki, błagamy Cię Boże, umacniaj nas, abyśmy nie zrażali się nigdy trudnościami i bólem, lecz by nasza miłość hartowana w cierpieniu jak w ogniu rozgrzewała serca innych i wiodła nas do Ciebie.
Wszechmogący Boże, niech święta Agata wstawia się za nami i naszymi bliskimi, wyjednuje nam potrzebne łaski, opiekuje się nami i chroni od wszelkich niebezpieczeństw. Przez Chrystusa Pana Naszego.
Amen.

Czytaj także: 8-letni Antonio umiera na raka: „Mamo, Matka Boża przyszła po mnie”
Tekst opublikowany w angielskiej edycji portalu Aleteia

...

To bardzo pomaga.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 0:20, 11 Lut 2018    Temat postu:

FOR HER

W RODZINIE
Zdobył na wózku Morskie Oko. Skąd miał tyle siły? Od mamy
Małgorzata Bilska | 10/02/2018

[link widoczny dla zalogowanych]
Udostępnij 16 Komentuj 0
Z Marzeną Sadłoń, mamą pięcioletniego Arka, który na wózku zdobył Morskie Oko, inżynierem wiertnictwa, nafty i gazu, autorką bloga nakolkach.com, rozmawia Małgorzata Bilska.

Małgorzata Bilska: Jak to się stało, że została pani blogerką?

Marzena Sadłoń: Chciałam stworzyć miejsce, którego w internecie nie było. Coś, czego potrzebowałam po narodzinach Arka. Ma rozczep kręgosłupa. Szukałam informacji na ten temat, nowych rozwiązań i kogoś, kto myśli trochę inaczej niż wszyscy.

Mój blog nie jest o dziecku niepełnosprawnym. Nie robimy kroniki z pobytów w szpitalu itd. To zwyczajny blog – od innych różni się tylko tym, że na zdjęciach jest dziecko na wózku. Brakowało mi miejsca, w którym ludzie nie użalają się nad sobą, nie koncentrują się na dysfunkcji. Zawsze podkreślam, że jesteśmy normalną rodziną. To, że Arek jeździ na wózku nie oznacza, że mamy się z tym ukrywać lub – w drugą stronę – afiszować. Robić z siebie ofiary, na tym się wybić. To jest taki sam blog, jak wszystkie blogi normalnych, zdrowych ludzi.

Czytaj także: Nie ma nogi, ale jego piłkarskie sztuczki przyprawiają o zawrót głowy!


Na wózku do Morskiego Oka
Arek podbił serca wyprawą do Morskiego Oka. Proszę coś o nim opowiedzieć. Wydaje się fajnym, radosnym dzieckiem.

Już go pani opisała (śmiech). Staram się, żeby nie odczuwał swoich ograniczeń.

Da się?

Da, tylko nie wolno myśleć, że choroba jest priorytetem. Dla nas jest dodatkiem. Trzeba zmienić sposób myślenia.

Na początku chyba nie było łatwo?

Jak Arek się urodził, miałam 19 lat. Nie myślałam, że sobie nie poradzę. Od razu przeprowadziłam się do Krakowa. Po co sobie utrudniać życie, skoro można mieć lepiej? Arek urodził się w maju, od października zaczęliśmy z Adamem studia. Od dziecka marzyłam o ucieczce ze wsi. Kiedy miałam 15 lat, chciałam grać w klubie w piłkę ręczną. I nie mogłam, bo autobus do miasta jeździł kilka razy w ciągu dnia. Dojazdy to był duży koszt, mieszkałam 100 km od Krakowa. Było mnóstwo ograniczeń. Z naszej szóstki został w domu niepełnoletni brat. Wyprowadziliśmy się w wieku 18 lat, żeby stanąć na własnych nogach.

Dla większości ludzi ograniczeniem jest niemożność chodzenia. Słuchając pani mam wrażenie, że to mniejszy problem niż dojazd ze wsi.

Najbliższy szpital był w Krakowie. Moje dziecko potrzebuje większej opieki. Mam prawo jazdy, ale w razie czego karetka tu szybciej przyjedzie. Tak zostaliśmy wychowani. Moja mama urodziła się w Krakowie i zawsze nas pchała do miasta.

Czytaj także: Pięciolatek zdobył Morskie Oko na wózku i zawstydził turystów. Boniek złożył mu pewną obietnicę




Galeria zdjęć


Każdy może marzyć
Wyprawa do Morskiego Oka też była marzeniem?

Nigdy wcześniej tam nie byłam. Ogranicza nas jedynie ilość benzyny w baku (śmiech). Mieliśmy wtedy oboje wolne, mogliśmy iść wszyscy. Zdjęcia jak zwykle ukazały się na blogu i zostały dostrzeżone. Poszła fala zainteresowania. Nie szukaliśmy jej, nie byliśmy przecież pierwszymi ludźmi, którzy dotarli tam na wózku – sami czy z pomocą innych.

Blog promieniuje pozytywną energią. Jak to się robi?

Tworzymy życie takie, jakie chcemy mieć. Ten najgorszy okres z Arkiem mamy już za sobą. Mam nadzieję, że jak dorośnie, będziemy mogli sobie na wiele rzeczy pozwolić.

Czytaj także: Co sprawia, że czujesz, że żyjesz? Spełnij te marzenia!


Każdy musi sam wiedzieć, czy jest szczęśliwy
W tym roku mija 100-lecie uzyskania przez kobiety praw wyborczych. Liczę na to, że wniesie pani coś oryginalnego do dyskusji o płci. Co to znaczy być nowoczesną, spełnioną kobietą?

Szczerze mówiąc nie wiem. Ktoś stworzył teorię, a my staramy się do niej dostosować. Każda z nas sama musi wiedzieć, czy jest zadowolona z życia. Ja robiłam wszystko, żeby być niezależna; mieć swoje konto i pieniądze. Robić coś własnego. Wyjść na kawę, kiedy mi się podoba. Gdybym była uzależniona od faceta, byłabym bardzo nieszczęśliwa. Moja mama siedziała w domu i wychowywała naszą szóstkę. Poświęcała się. Zaczęła odżywać dopiero, jak podrośliśmy. Jest nas 4 dziewczyny i wszystkie mamy takie podejście – nie chcemy być na łasce faceta. Ani w 100 procentach poświęcać się dzieciom.

Może to tłumaczy sposób myślenia pierwszych emancypantek? Były zależne od ojców i mężów. Chciały żyć inaczej niż ich babcie i mamy.

Jedna kobieta woli zostać w domu z dziećmi, druga chce pracować i nie chce mieć dzieci. Trzecia – pół na pół. Nie mam nic do tego, że kobieta chce się poświęcać, to jej wybór.

Mama była szczęśliwa?

Zawsze czegoś jej brakowało. Najważniejsze były zobowiązania, nie mogła zostawić dzieci i pojechać na wycieczkę. Trudno byłoby zabrać nas sześcioro. Na pewno nie chcę w ten sposób działać. Po studiach nie znalazłam pracy w zawodzie. Pracuję jako fotograf ślubny i mogę sama decydować o godzinach pracy. Pasjonowałam się fotografią, chciałam spróbować. Nic nie stało na przeszkodzie. I udało się. Jak Arek podrośnie, spróbuję jeszcze czegoś innego.

Czytaj także: Magda Frączek: Kobieca przyjaźń to ogromna siła


Jak jest problem, to trzeba go rozwiązać
Mówi pani z dużą pewnością siebie. Wbrew temu ma pani „pod górkę” i widzę sporo poświęcenia.

Ja tego w taki sposób nie odbieram. W pierwszym roku nie było wyjścia, to jest jednak małe dziecko. Później już nie. Arek też nie uważa za poświęcenie chodzenia na ćwiczenia. Ktoś płaci i idzie na siłownię, a on – płaci i idzie na rehabilitację. Nie robi nikomu łaski, tylko sobie. Jak nie będzie ćwiczył, nie będzie miał siły, żeby wejść na wózek lub z niego wstać. Nie chcesz iść na ćwiczenia? OK, nie idź, ale ty będzie miał problem – nie ja. Przyjdzie taki wiek, że już ci nie będę pomagać, sam powinieneś sobie radzić. Nie ma myślenia – oj biedne dziecko, idzie na rehabilitację. Czasem Arek mówi: Nie mam siły, nie chcę dzisiaj iść, źle się czuję. Dobrze. Nie musi, nikt mu nie każe. Ale on wie, że robi to dla siebie. Sam widzi, że jak ćwiczy regularnie, ma sprawniejsze ręce, może szybciej jechać na wózku. Wysiłek przekłada się na większe możliwości ruchu. Rehabilitacja nie jest priorytetem – trzeci rok normalnie chodzi do przedszkola, na 8 godzin jak inne dzieci. Korzysta ze wszystkich zajęć. Staram się, żeby to było naturalne. Uwielbia tam chodzić.

Sporo podróżujecie.

Chcielibyśmy więcej. Mamy takie podejście, że jak jest problem, to dopiero wtedy go rozwiązujemy. Nie myślimy z wyprzedzeniem: A co się stanie, jak nam wózka nie podłożą na pasie startowym? Po co się tym przejmować na zapas? Raz Arkowi pękła dętka w wózku. W ogóle nie braliśmy tego pod uwagę.

Koła zapasowego brak.

Musieliśmy tydzień czekać na nową dętkę. Teraz zamówiliśmy 3 czy 4. Dobrze, że to się stało w kraju i niedaleko od domu. Już wiemy, że wystarczy jedna szpileczka i koniec.

Skąd pani czerpie siły na co dzień?

Dużo nam pomogła rodzina, że nas było aż tyle. Na początku mój brat i siostra mieszkali w Krakowie, z nimi zaczynaliśmy. Przyjechała kolejna siostra, żeby się uczyć i też czasem pomagała, jak ja chodziłam na zajęcia. W rodzinie siła.

Co to znaczy „być kobiecą”?

Znać swoją wartość! I czuć się dobrze w swoim ciele.

Część z nas ma z tym problem.

Bo jesteśmy uzależnione od wzorców. Wszystkie się porównujemy. Ja miałam taki wzorzec, że zawsze chciałam zrobić na odwrót niż moja mama (śmiech). Nigdy z siostrami nie pozwolimy sobie na to, żeby być zależne od faceta.

Co mama na to?

Cieszy się.

A tata?

Tata mówi: Róbcie jak chcecie. (śmiech). Jesteście pełnoletnie.

Kto jest dla pani autorytetem?

Nie wiem. Nie utożsamiam się z innymi osobami, nie szukam. Mogę być inna – nie mam z tym problemu.

...

Nie poddac sie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 11:37, 11 Lut 2018    Temat postu:

letniego Kacpra [wideo]
Monika Burczaniuk | 10/02/2018

Ministerstwo Gospodarki Śródlądowej i Żeglugi Morskiej/Facebook
Udostępnij 0 Komentuj 0
„Staram się spełniać swoje marzenia i nie poddawać się, nawet jak się śmieją ze mnie, że mi się nie uda” - 11-letni Kacper postanowił wziąć życie w swoje ręce i zrobił wywiad z ministrem!

Kacper Kozioł chodzi do czwartej klasy Szkoły Podstawowej w Braniewie. Jego rodzinnym miastem jest niewielki Frombork. Jednak mimo pozornie niewielu możliwości, chłopak wykorzystuje wszystkie szanse. Prawie rok temu stworzył kanał Youtube, na którym opublikował pierwszy wywiad z Ewą Siejk, dyrektorem szkoły do której chodzi. W międzyczasie przeprowadził rozmowy z lokalnym senatorem, burmistrzem Braniewa czy komendantem policji. Jednak jego największym marzeniem był wywiad z „szefem rybaków” – ministrem gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Markiem Gróbarczykiem.

Zarówno dziadek jak i tata chłopca są rybakami, dlatego gospodarka morska, mimo młodego wieku, jest mu tak bliska.



Kacper Kozioł. Wywiad exclusive
Dlatego napisał list z prośbą o wywiad. Ku zdziwieniu wielu, minister zgodził się na rozmowę z chłopcem i zaprosił go do siedziby Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej. Zgodnie z obietnicą, rodzice przyjechali z nim do Warszawy i wspierali w niełatwym zadaniu dziennikarskim. Chłopiec solidnie przygotowany, nie dawał po sobie poznać stresu. Mimo obecności mediów, w momencie rozpoczęcia rozmowy z ministrem wszystkie inne kamery zostały wyłączone.

Czytaj także: O czym pan marzy? Dawid przepytał Rzecznika Praw Dziecka


Jak to jest być ministrem?
Wywiad, mimo że według zapowiedzi miał trwać tylko 10 minut, znacznie się przedłużył. Panowie dobrze czuli się w swoim towarzystwie i szybko znaleźli wspólny język. Wśród szeregu pytań znalazły się między innymi te o słodycze, ulubione ryby (obaj panowie są fanami sandacza), kto go nauczył pływać albo gdzie najdalej był. Na pytanie: jak to jest być ministrem, padła odpowiedź: „Podobnie jak być uczniem tylko trochę dłużej, trochę ciężej i trochę bardziej stresująco. W każdym razie nic się nie zmienia – człowiek musi się cały czas uczyć czegoś nowego, być odpytywanym, a później poprawiać”. Kacper zapytał także czy minister wierzy w św. Mikołaja. Obaj zgodnie stwierdzili, że św. Mikołaj istnieje i warto w niego wierzyć.



Wie Pan, że dziś Międzynarodowy Dzień Pizzy?
Minister Gróbarczyk nie tylko odpowiadał na zadane pytania, ale również interesował się zdaniem chłopca. Na pytanie o trzy życzenia do złotej rybki młody dziennikarz odpowiedział, że chciałby jeść ryby „z ościami” i się nie zakrztusić, a także żeby mieć 1000 subskrypcji na Youtube. „Szef rybaków” został również zaskoczony faktem, że ich rozmowa przypadła na Międzynarodowy Dzień Pizzy.

Czytaj także: Dlaczego chrześcijanie używają symbolu ryby?


Nowy ulubiony wywiad
Dużą część spotkania zajął też temat marzeń. Kacper zapytany o kolejne plany odpowiedział, że chciałby porozmawiać z Pierwszą Damą, „bo jeszcze nikt na świecie nie robił z nią wywiadu”.

Na koniec Kacper okrzyknął wywiad z ministrem Gróbarczykiem „nowym ulubionym” i serdecznie podziękował politykowi za poświęcony czas. Minister wręczył chłopcu prezenty, między innymi związane z morzem: maskotkę w kształcie ryby, jak później ustalono – pstrąga.

...

Walczy i to jest piekne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12 ... 14, 15, 16  Następny
Strona 11 z 16

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy