Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Gdy nagle dotyka sstraszne cierpienie ...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 14, 15, 16  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 9:15, 08 Mar 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Podczas awantury zaatakował nożem swoją żonę i uciekł. W domu były dzieci
Podczas awantury zaatakował nożem swoją żonę i uciekł. W domu były dzieci

Wczoraj, 7 marca (22:40)

​Dramatyczne sceny w czasie awantury domowej w Stryjewie niedaleko Biskupca w województwie warmińsko-mazurskim. 36-latek zadał swojej żonie kilka ciosów nożem w szyję i klatkę piersiową. Kobieta przeżyła, jej stan jest ciężki, ale stabilny.
Zdjęcie ilustracyjne
/Agnieszka Wyderka /RMF FM


Mężczyzna był trzeźwy i zatrzymano go po długim pościgu.

Chwilę po zdarzaniu 36-latek zaczął uciekać samochodem. Po kilkudziesięciu minutach policjanci zlokalizowali go kilkanaście kilometrów dalej w miejscowości Najdymowo.

Mężczyzna wyszedł z samochodu z nożem w ręku i groził, że popełni samobójstwo. Udało się go bezpiecznie obezwładnić.

Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że 36-latek mógł się leczyć psychiatrycznie. W trakcie awantury w domu była trójka dzieci, które są teraz pod opieką sąsiadów.

(łł)
Piotr Bułakowski

...

Jak choroba psychiczna to jest wlasnie tak.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 14:34, 15 Mar 2017    Temat postu:

Rozjechał 3-letnią córkę na własnym podjeździe
oprac.Filip Skowronek
15 marca 2017, 13:14
Tragedia w kalifornijskim Piru. 39-letni Anthony Beserra prowadząc półciężarówkę nie zauważył swojej 3-letniej córki bawiącej się na podjeździe. Mężczyzna śmiertelnie potrącił dziewczynkę.



W piątkowe popołudnie w kalifornijskim Piru doszło do tragedii. Anthony Beserra wracał swoim chevroletem avalanche z pracy, podczas gdy jego 3-letnia córka bawiła się, nie pilnowana, na podjeździe przed domem. Beserra nie zauważył dziecka i najechał na nie. W wyniku wypadku dziewczynka zmarła.

Destiney Aguilar, zrozpaczona matka małej Rochelle wpierw nie zdawała sobie sprawy z tego, co się stało. Zobaczyła córkę leżącą koło płotu, ale dopiero widok krwi uświadomił jej, że coś jest nie tak. Rodzice natychmiast ruszyli w drogę do najbliższego szpitala, w pobliskim mieście Fillmore. Niestety, potężny pick up nie mógł przedrzeć się przez korki.

Jak tłumaczy Destiney, para nie miała przy sobie telefonów, więc nie mogła zadzwonić na pogotowie. Dopiero, gdy ich samochód utknął w korku, skontaktowali się z krewnym, który doprowadził ich do najbliższej remizy strażackiej. W tym momencie u Rochelle stwierdzono atak serca i zatrzymanie oddechu. W szpitalu stwierdzono zgon 3-latki.


Tego samego dnia ojciec dziewczynki został zatrzymany przez policję za nielegalne posiadanie broni. Areszt opuścił za kaucją w wysokości 60000 dolarów.

dailymail.co.uk

...

Dopust Boga. To jest wypadek. Zawsze dziecko moze zginac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:49, 15 Mar 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Raporty specjalne
Twoje zdrowie w Faktach RMF FM
Od 20 lat choruje na jaskrę. "Nie mogę spełniać swoich marzeń, robić tego, na co mam ochotę"
Od 20 lat choruje na jaskrę. "Nie mogę spełniać swoich marzeń, robić tego, na co mam ochotę"

Dzisiaj, 15 marca (12:00)

"Ja dzisiaj nie mogę jeździć po mieście na rowerze, bo nie zauważam ludzi jadących obok lub podchodzących na ścieżkę, którą jadę. Nie pogram z kolegami w piłkę, bo nie mam rozeznania pola. Nigdy nie kierowałem samochodem i nie będę tego robił. Nie mogę spełniać swoich marzeń i robić tego, na co mam ochotę" - mówi w rozmowie z RMF FM Łukasz Słowik, który choruje na jaskrę od 20 lat. "Jaskra to jest choroba podstępna, której nie czuć, która działa i której efekty można zauważyć zdecydowanie za późno" - podkreśla.
Zdj. ilustracyjne
/PAP/Marcin Bielecki /PAP


Michał Dobrołowicz, RMF FM: W cyklu Twoje Zdrowie w Faktach RMF FM rozmawiamy dziś o jaskrze. Rozmawiamy z lekarzami, sprawdzamy, czym jest jaskra z najlepszymi ekspertami z Polskiego Towarzystwa Okulistycznego. Jak pan, jako pacjent zdefiniowałby tę chorobę?

Łukasz Słowik, chorujący na jaskrę od 20 lat: Jaskra to jest choroba podstępna, której nie czuć, która działa i której efekty można zauważyć zdecydowanie za późno. U mnie była w tym duża rola szczęścia. Jestem osobą słabowidzącą od urodzenia. Dla mnie wizyty u okulisty to była codzienność. Przy którejś lekarz powiedział: "Ma pan podwyższone ciśnienie w oku, to może być jaskra".

Jakie były i są objawy jaskry w pana przypadku?

U mnie to było podwyższone ciśnienie śródgałkowe, które niszczyło nerw wzrokowy. To efekt, o którym pacjent często dowiaduje się za późno. Na jaskrę choruję od ponad 20 lat, teraz mam 30. W pierwszym momencie, gdy dowiedziałem się, że mam jaskrę, niewiele wiedziałem o tej chorobie. Branie kropli, które zalecił mi lekarz, było dla mnie straszne, nieprzyjemne. Potem pojawił się efekt, przed którym mnie ostrzegano - zwężenie pola widzenia. Zauważyłem, że mam problemy. Zacząłem się zderzać z ludźmi, miałem problemy ze znalezieniem odpowiedniego produktu na półce w sklepie, nie widziałem szeroko, było już za późno. Dopiero wtedy zacząłem brać krople, żeby nie było gorzej.

Jak teraz widzi pan świat?

Od zawsze widziałem świat jakby przez mgłę. Jaskra pogorszyła sytuację. Do czego mogę to porównać? Do sytuacji, w której zakładamy na głowę karton i wycinamy w nim otwór wielkości szklanki albo małej miski. Przez ten otwór ja cały czas patrzę na świat.

Ten obraz nie jest pełny? Coś pojawia się obok?

Osoby widzące, z którymi się na co dzień spotykam, mówią mi, że patrząc wprost mają pole widzenia rzędu 180 stopni patrząc jednym i drugim okiem. Ktoś idąc obok mnie widzi, co ja robię, na przykład że podniosłem rękę. Ja już nie mam szans zauważyć, co robi osoba, która jest obok mnie. Muszę obrócić głowę.

Jaskra dużo odbiera w codziennym życiu?

Tak, jaskra odbiera zarówno rzeczy potrzebne, jak i przyjemne. Ja dzisiaj nie mogę jeździć po mieście na rowerze, bo nie zauważam ludzi jadących obok lub podchodzących na ścieżkę, którą jadę. Nie pogram z kolegami w piłkę, bo nie mam rozeznania pola. Nigdy nie kierowałem samochodem i nie będę tego robił. Nie mogę spełniać swoich marzeń i robić tego, na co mam ochotę - zawsze chciałem pracować jako maszynista. Nie mogę wykonywać tego zawodu. Chcąc pracować na kolei, dostawałem się zawsze do wagonów gastronomicznych. Zawsze to było coś, jakaś namiastka.

(MN)
Michał Dobrołowicz

...

Cierpienie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 14:53, 22 Mar 2017    Temat postu:

To nagranie łapie za serce. Chora nastolatka w piękny sposób mówi o swojej chorobie
oprac.Klaudia Stabach
22 marca 2017, 09:39
17-letnia Magda jest chora na nowotwór złośliwy jajnika. Przeszła już dwie operacje i teraz jest w trakcie chemioterapii. Dziewczyna opublikowała w sieci wideo, na którym w piękny i mądry sposób mówi o ciężkich przeżyciach. Nagranie może podnieść na sercu inne chore kobiety.



"Gdy dowiedziałam się od lekarza, że wypadną mi włosy, to się popłakałam. Dla każdej dziewczyny utrata włosów nie jest wcale niczym fajnym". Po rozpoczęciu leczenia chemioterapią ścięła swoje długie włosy na krótką fryzurę. Mama codziennie rano czesała ją i za każdym razem widziała, jak córce wypada ich coraz więcej. W końcu nastoletnia Magda sama stwierdziła, że zetnie je całkowicie, ponieważ nie chciała czekać do momentu, aż będą jej wypadać garściami. "Moje pierwsze wrażenie jak spojrzałam w lustro: No spoko, wyglądam ładnie" - mówi na nagraniu.

Przed operacją starała się żyć normalnie i nie myśleć w jakim jest stanie. "Zakładałam buty na obcasie i wychodziłam do znajomych". Wtedy nie zdawała sobie sprawy z tego w jakim była stanie, bo nie czytała żadnych wyników badań. "To świadczy o tym, że nie ważne czy ktoś w Ciebie zwątpi, najważniejsze jest to, żebyś ty się nie poddawał" - dodaje Magda.

Nastolatka na swoim przykładzie pokazuje, że warto czerpać z życia, spełniać marzenia, nie poddawać się i cieszyć z każdego dnia. Zwraca również uwagę na to, jak bardzo ważne jest chodzenie do lekarza i robienie badań. "Jeżeli człowiek czuje, że jego ciało daje niepokojące znaki, to warto iść i wydać kasę i się po prostu przebadać.. czasami takie jedno badanie może uratować komuś życie"- przekonuje 17-latka.


Na końcu mówi bardzo piękne i mądre zdanie, które z pewnością doda wiele otuchy innym chorym kobietom. "Nie ma co się wstydzić tego, że jest się łysym. Łyse kobiety też są piękne".


youtube.com

...

Cierpienie to tzw. trudne dobro...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:25, 30 Mar 2017    Temat postu:

Ivan Klasnić walczy o życie
4 godziny temu Sport

- Walcz, nie poddawaj się! - apeluje były polski bramkarz Arkadiusz Onyszko do Chorwata Ivana Klasnicia. 7 lat temu usłyszał od niego to samo. Klasnić walczy o życie. Czeka na 3 przeszczep nerki. Może ją dostać tylko od zmarłego dawcy.



- Myślałem, że moje życie będzie krótsze. Muszę zaakceptować mój los, chodzić na dializy i ciągle mieć nadzieję, że zakończenie będzie szczęśliwe - mówi teraz chorwacki (choć urodzony w Niemczech) były piłkarz.



Jego ostatni dramat rozegrał się jesienią ubiegłego roku. Okazało się, że nerka, którą przeszczepiono mu od ojca dziesięć lat wcześniej, już nie działa.



Nagle jego zdrowie znalazło się w stanie krytycznym.

Historia choroby



Kłopoty zaczęły się w styczniu 2007 roku, gdy zdiagnozowano u niego niewydolność nerek. Był wówczas zawodnikiem Werderu Brema.



Jeszcze w tym samym miesiącu trafił na stół operacyjny, dawcą organu była jego matka Sima. Niestety, organizm odrzucił nerkę.



Wtedy na oddanie organu synowi zdecydował się ojciec. Po drugiej transplantacji wszystko było już w porządku.



On sam lekarzom Werderu wytoczył proces, że jego problemów nie wykryli wcześniej. Sprawa nadal się toczy.



Dziś mówi: - Najgorsze, że nerkę straciła moja mama. Jestem moim rodzicom bardzo wdzięczny.
Następne newsy »
Dodał(a): Hailie


..

Dramat. Jak widzicie brak nerek i lekarze powinni o kazda walczyc do konca. Nawet czesciowo sprawna jest bezcenna.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:23, 01 Kwi 2017    Temat postu:

Okropna choroba polskiego dziecka po wakacjach na Dominikanie
7 godzin temu Kraj


Dla wielu osób zagraniczne wczasy są spełnieniem marzeń. Najpierw przez wiele miesięcy odkładamy pieniądze, by potem relaksować się w promieniach słońca na plaży. Pamiątką z takiego wyjazdu powinny być wyłącznie piękne zdjęcia i wspomnienia, ale na pewno nie choroby i infekcje. Doktor Bartosz Pawlikowski opowiada o przypadku, który trudno mu będzie zapomnieć.



To miały być zwykłe, rodzinne wakacje. Kilka dni, spędzonych na pięknej plaży na Dominikanie. I o ile wczasy faktycznie były udane, po powrocie do domu u jednego z członków rodziny pojawiły się niepokojące objawy.



Gdy rodzice zauważyli u swojego dziecka uwypuklenie na stopie, udali się po pomoc do lekarza.



Diagnoza była szokująca. W ciele malucha zadomowił się egzotyczny pasożyt - tęgoryjec brazylijski.



- Pewnego dnia przyszła do mnie niespełna dwuletnia dziewczynka, która była wcześniej konsultowana przez kilku specjalistów. Opiekunowie byli zaniepokojeni zmianą na stópce. Z wywiadu wynikało, że rodzina była około 3 tygodni temu na Dominikanie - relacjonuje dr Bartosz Pawlikowski, pediatra i dermatolog.



A ponieważ sam był tam na wakacjach, szybko powiązał fakty. W tamtych regionach żyje bardzo dużo bezpańskich kotów i psów, które są żywicielami dla pasożytów. Ich odchody, pozostawione między innymi na plaży, są źródłem zakażeń u ludzi.



Do zarażenia pasożytem dochodzi poprzez nieuszkodzoną skórę, która bezpośrednio styka się z zanieczyszczoną, wilgotną ziemią. Tak najprawdopodobniej doszło do zakażenia w przypadku pacjentki dr Pawlikowskiego.


Larwa tęgoryjca może osiągnąć nawet 30 centymetrów



Na ogół samiec ma od 7,8 do 8,5 mm długości, samica mierzy od 9 do 10,5 mm.



Choroba tego typu nazywa się zespołem larwy skórnej wędrującej (CLM) i jest najczęstszą tropikalną nabytą dermatozą.



- Ten nicień wędruje akurat tylko pod skórą. Są znane jednak przypadki zakażenia człowieka nawet przez kilkadziesiąt takich larw i wtedy obraz jest charakterystyczny. W takiej sytuacji mogą one przemieszczać się pod naskórkiem w dowolnym miejscu na ciele. Pacjenci, którzy są opisywani w literaturze fachowej, zgłaszają świąd, dyskomfort i pieczenie w miejscu obecności pasożyta - tłumaczy specjalista.


Dziewczynka wyleczona



Dzięki szybkiej reakcji rodziców, pasożyt został szybko usunięty z ciała dziewczynki.



Dr Pawlikowski najpierw usunął usunął larwę poprzez powierzchowne nacięcie naskórka, a podczas drugiej wizyty wymroził miejsce jego bytowania. Stopa wygoiła się bez śladu.



Niestety, przed tego typu pasożytami nie można się uchronić. Nie istnieją żadne szczepienia. Jedyne, co możemy zrobić, to unikać kontaktu z miejscami ryzykownymi oraz nosić obuwie na plaży.




Następne newsy »
Dodał(a): fastcake

...

Ufac Bogu ze tak naprawde nic zlego DLA DUSZY przede wszystkim nam sie nie przydarzy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 10:35, 14 Kwi 2017    Temat postu:

Z powodu decyzji Tesco pięciolatce grozi ŚMIERĆ!
33 minuty temu Świat


Wielka Brytania: Córka mieszkającej w Rugeley (hrabstwo Staffordshire) Nicoli Passey imieniem Ruby na obiad nie zje nic innego, niż frytki w kształcie liter marki "Potato Alphabet Crispy Letters". Wraz z ich wycofaniem ze sprzedaży grozi jej... śmierć głodowa.



Sprawa tylko z pozoru może wydawać się zabawna.



Pięcioletnia dziewczynka cierpi na autyzm. Jest dzieckiem wycofanym, do którego bardzo trudno dotrzeć. Ciężko przychodzą jej jakiekolwiek zmiany, a zniknięcie z rynku ulubionych frytek w kształcie liter alfabetu było dla niej, jakkolwiek groteskowo by to zabrzmiało, prawdziwą tragedią.



- Woli raczej umrzeć z głodu, niż jeść cokolwiek innego - mówi zrozpaczona matka.









Pani Passey próbował innych podobnych do produkowanych dla Tesco frytek, ale bez powodzenia.



- Jeśli tylko pachną inaczej, mają nieco zmieniony kształt albo inny kolor ona ich po prostu nie je - komentuje.



Niestety, trzy tygodnie temu "Potato Alphabet Crispy Letters" zaczęto wycofywać ze sprzedaży w sieci Tesco. Zaczęło się od wyprzedaży, a obecnie w zasadzie nie można ich już nigdzie kupić.



Jak dowiedziała się pani Passey oficjalnie zaprzestano ich produkcji, a jej prośby i petycja, pod którą podpisały się tysiące osób nic w tej sytuacji nie zmienią.

Póki co udało jej się zgromadzić cztery duże paczki mrożonych specjałów. Co będzie gdy się skończą?
Następne newsy »
Dodał(a): fastcake


....

To jest dramat. Probowac z czym innym...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:04, 16 Kwi 2017    Temat postu:

Ashton Kutcher szczerze o swoim bracie bliźniaku: "Mój brat urodził się z porażeniem mózgowym"
16.04.2017
świat
NEWS



Niewiele osób wie, że aktor Ashton Kutcher ma brata bliźniaka, który urodził się z porażeniem mózgowym. Niedawno w pełnym emocji wystąpieniu podzielił się swoimi wspomnieniami związanymi z Michaelem Kutcherem.

Po głośnym rozstaniu z Demi Moore, która do dzisiaj nie może się z tym pogodzić, Ashtor Kutcher związał się z pochodzącą z Ukrainy Milą Kunis. Kiedy prezydent USA Donald Trump zabronił imigrantom z niektórych krajów wjazdu do USA Kutcher otwarcie stanął w obronie swojej żony oraz innych imigrantów i uchodźców.



Za tą postawę zostal uhonorowany nagrodą Robert D. Ray Pillar of Character. Kiedy aktor odbierał nagrodę wygłosił bardzo emocjonalne przemówienie, w którym mówił o swoim bracie bliźniaku, Michaelu Kutcherze.

"Urodziłem się razem z bratem bliźniakiem i od momentu, gdy pojawiłem się na tym świecie, musiałem go ciągle z kimś dzielić. Dzieliłem się swoimi urodzinami, każdą Gwiazdką. Dzieliłem z nim sypialnię, moje ubranie, wszystkim, co posiadałem. I nawet nie pomyślałem, że może być inaczej, ponieważ zawsze miałem przy sobie brata - mówił 39-letni Kutcher. Mój brat urodził się z porażeniem mózgowym, co nauczyło mnie, że miłość do innych ludzi nie jest wyborem, oraz że ludzie wcale nie rodzą się równi. Nasza Konstytucja kłamie. Nie stworzono nas równymi. Rodzimy się niewiarygodnie różni od siebie nawzajem, w naszych możliwościach, w tym, co możemy zrobić, jak myślimy i co widzimy. Ale jesteśmy równi w możliwości kochania się wzajemnie, a mój brat mnie tego nauczył".

"Kiedy dorosłem, przez lata czułem się źle z tym, jak wielkie są nierówności między nami. On mnie też nauczył, że ma dary, których ja nigdy nie miałem. Tak wyjątkowe dary, że za każdym razem kiedy się nad nim litowałem, to tak naprawdę umniejszałem mu. On mnie tego nauczył i mi to przekazał".

...

ŁOŁ ! AKTOR Z USA A JAK MADRZE MOWI! SZOK! Nigdy bym nie przypuscil.
Konstytucja USA jest dowodem na to jak slaba jest ludzka mowa. A po angielsku na dodatek gdzie mowi sie bezokolicznikami bez odmiany chaos jest tym wiekszy. Tam nie chodzi o to ze wszyscy wygladaja tak samo tylko ze maja rowne prawo i szanse. Jednak to nie przeszkadzalo niewolnictwu jak wiemy. Obluda.
Mowa ludzka jest nieprecyzyjna ALE JEST JEZYK DUCHA I OSOBY NIE POTRAFIACE Z SENSEM MOWIC PROMIENIUJA DUCHOWO! On mowi wlasnie ze ten brat tak oddzialywal. Bardzo madre. Nie Hitlary i aborcja. Brawo!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:07, 22 Kwi 2017    Temat postu:

Jak doktor Ola

Jan Hlebowicz
dodane 22.04.2017 14:20 Zachowaj na później

Konferencja odbyła się w ramach Gdańskich Spotkań z Etyką Lekarską
Jan Hlebowicz /Foto Gość
zobacz galerię

Mimo że sama była niepełnosprawna, Aleksandra Gabrysiak pomagała innym: narkomanom, chorym na AIDS, więźniom. Na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym 22 kwietnia odbyła się konferencja poświęcona jej życiu i działalności.

Sympozjum z okazji 75-lecia urodzin Aleksandry Gabrysiak rozpoczęło się od Mszy św. w kościele pw. MB Częstochowskiej. Następnie wszyscy udali się do auli im. prof. Olgierda Narkiewicza w Atheneum Gedanense Novum, by wysłuchać prelegentów przybyłych do Gdańska z całej Polski.

- Mówiąc o życiu i działalności Aleksandry Gabrysiak, nazywanej przez wszystkich doktor Olą, nie sposób nie wspomnieć o okresie jej studiów. Główna bohaterka tej konferencji była studentką i absolwentką naszej uczelni. Czas studiów to nie tylko czas nauki, ale także okres kształtowania postaw moralnych. To od nas - lekarzy, pielęgniarek, wykładowców akademickich - zależy, jakie będą kolejne pokolenia pracowników służby zdrowia. Bardzo się cieszę i jestem dumna, że doktor Ola ukończyła naszą uczelnię i możemy wskazywać ją jako wzór naszym studentom i lekarzom - podkreśla prof. Edyta Szurowska, prorektor GUM.

- To niezwykłe wydarzenie. Dlaczego? Ponieważ po raz pierwszy w życiu tej uczelni oddajemy hołd nie naukowcowi z bogatym dorobkiem i tytułami, ale szeregowej lekarce. Lekarce, która wyniosła nasz zawód na szczyty etosu lekarskiego - dodaje prof. Grażyna Świątecka, organizatorka konferencji.

Aleksandra Gabrysiak w 1962 r. rozpoczęła studia na Wydziale Lekarskim Akademii Medycznej w Gdańsku, uzyskując dyplom lekarza sześć lat później. Mimo że sama była niepełnosprawna (w dzieciństwie przebyła kilka poważnych operacji ortopedycznych), oddała się służbie chorym, uzależnionym od nałogów, więźniom, samotnym matkom i potrzebującym. Jej życiową dewizą było "zaufać człowiekowi i kochać go do końca".



W konferencji uczestniczył m.in. bp Zbigniew Zieliński
Jan Hlebowicz /Foto Gość
Doktor Ola podjęła pracę w Poradni Trzeźwości w Elblągu. Przyjmowała alkoholików nie tylko w poradni, ale także szukała ich w domach, w melinach pijackich, zapraszała do własnego mieszkania.

Była także inicjatorką i organizatorką Domu Samotnej Matki, a także miejscowego hospicjum.

Ważną dziedziną jej działalności była praca z więźniami. Pomagała kryminalistom odnaleźć się w rzeczywistości po wyjściu na wolność, a także odwiedzała skazanych, "dodając im nadziei wiary" - jak napisał jeden z jej podopiecznych. Jej domowy telefon był dostępny przez całą dobę.

Aleksandra Gabrysiak została zamordowana 6 lutego 1993 r. w Elblągu, we własnym mieszkaniu, wraz ze swoją adopcyjną córką Marią. Zabójcą okazał się jeden z podopiecznych doktor Oli, wypuszczony na przepustkę z więzienia.

Po tym zabójstwie przestępca, żałując swojego czynu, mówił: "Gdy odbyłem karę, żywiła mnie, dała pierwsze okulary, pieniądze. Załatwiła dowód osobisty i pracę. Ja byłem wtedy dumny, bo mnie, zgniłemu recydywiście, ktoś zaufał".

Konferencja odbyła się w ramach Gdańskich Spotkań z Etyką Lekarską.

...

Tak nieszczescie to nie oznacza przegrane zycie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:20, 28 Kwi 2017    Temat postu:

Losy młodych wdowców – wzruszający reportaż BBC
Przemysław Sałek | Apr 28, 2017

Share
Comment
Print
„Mamo, jedyną osobą, o którą się martwię jesteś ty. Rio będzie idealnym tatą i... mamą dla naszych dzieci”, powiedziała umierająca Rebecca swojej zrozpaczonej matce. Losy młodych wdowców postanowiła pokazać brytyjska telewizja.

Rio Ferdinand, były kapitan reprezentacji Anglii w piłce nożnej, ma na koncie miliony funtów, które powinny zapewnić mu dostatnie życie do końca jego dni. Solidnie na nie zapracował: lata wyrzeczeń, wyjazdów, treningów, meczów, walk z kontuzjami itd. Gdy zbliżał się już do końca sportowej kariery, marzył już tylko o dniach, w których będzie mógł poświęcić się w pełni rodzinie. Wraz z żoną Rebeccą planowali wspólne życie w wymarzonym domu, ciesząc się codziennością i starannie wychowując dzieci.

Zawodnik – zgodnie z planem – zakończył sportową karierę w 2015 roku. Jednak później już nic nie było tak, jak z kreślonego z żoną scenariusza. W tym samym roku Rebecca umarła. Miała tylko 34 lata, a przyczyną jej śmierci był rak piersi.

Gniew, rozpacz, bezsilność, poczucie niesprawiedliwości – to tylko kilka z emocji, których nagle doświadczył Anglik. Jednak, tak jak na boisku, tak i po śmierci żony, postanowił pozostać twardzielem. Miał przecież trójkę dzieci, którymi od teraz musiał się w pojedynkę zająć. Uznał, że nie było miejsca na zbyt długie rozczulanie się nad sobą. Musiał stać się szybko zarówno tatą, jak i mamą dla swoich dzieci.
Read more: Potwierdzone naukowo: ojciec jest niezbędny przy wychowywaniu dziecka

Jednak gromadzone emocje, prędzej czy później, muszą znaleźć ujście. Niecałe dwa lata po śmierci żony, Rio Ferdinand dał się namówić producentom BBC na film dokumentalny, w którym motywem przewodnim będą samotni rodzice mierzący się ze stratą małżonka i wychowywaniem dzieci w pojedynkę. Były piłkarz w filmie spotkał się z licznymi osobami mającymi podobne doświadczenia jak on. Z czasem zaczął kruszeć w nim mur, który początkowo zbudował w sobie, aby oddzielić się od trudnych emocji. Znalazł w sobie miejsce na słabość, łzy, mówienie o swoich obawach.

Jednym z ważniejszych doświadczeń, jakie możemy zaobserwować w filmie, jest spotkanie Ferdinanda z grupą wsparcia, składającą się z młodych wdowców, wychowujących dzieci. Kto jak nie oni mogli go lepiej zrozumieć?

„Podczas pogrzebu żony, każdy mi mówił, że jestem silny i dzielnie sobie radzę. Ale myślałem inaczej: «Nie, nie radzę sobie»” – powiedział podczas pierwszego spotkania założyciel grupy.

Szczególnie wzruszyć mogła historia kolejnego uczestnika spotkania. Dan po śmieci żony samodzielnie wychowywał syna. Po pewnym czasie poznał kobietę, z którą postanowił stworzyć nową rodzinę. Urodziła im się córeczka. Niestety, niedługo po narodzinach, w wyniku choroby, zmarła.
Read more: Jak pożegnać się z ukochaną osobą, kiedy serce nie chce pozwolić jej odejść?

„Jak podnieść się po czymś takim?!” – zastanawiał się w filmie Rio Ferdinand.

Nie ma odpowiedniej odpowiedzi na takie pytanie. Na szczęście Dan znalazł w sobie siłę. Ma 6-letniego syna, dla którego chce być, pomimo przeciwności losu, możliwie najlepszym tatą. Nadal chce także stworzyć domowe ognisko z nową partnerką.

W filmie nie zapomniano również o dzieciach i młodzieży, którzy tracą jednego z rodziców. Autorzy starali się pokazać jak delikatny i długotrwały jest proces ich wsparcia.

„Przez pierwsze dwa lata nie mówiłem nic o swoich uczuciach, mówiłem jedynie, że wszystko jest dobrze. Teraz mogę uczciwie rozmawiać z każdym o tym, co czuję” – powiedział w filmie James, jeden z uczestników programów pomocowych dla dzieci i młodzieży, z którym rozmawiał Ferdinand.

Produkcja BBC porusza bardzo ważną kwestię, na którą powinniśmy być wszyscy mocno uwrażliwieni.

...

Tez cierpienie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 8:31, 10 Maj 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Raporty specjalne
Twoje zdrowie w Faktach RMF FM
Pacjentka o walce z rakiem tarczycy: "Po jej usunięciu zmienił się mój głos"
Pacjentka o walce z rakiem tarczycy: "Po jej usunięciu zmienił się mój głos"

Wczoraj, 9 maja (21:50)

​"Po operacji usunięcia tarczycy całkowicie zmienił się mój głos" - wspomina w rozmowie z RMF FM Joanna Charchuta, pacjentka, która zachorowała na nowotwór tarczycy. Przez złe rokowania lekarze pięć lat temu usunęli jej ten gruczoł.
Zdjęcie ilustracyjne
/DIRK WAEM /PAP/EPA


Michał Dobrołowicz: Od czego rozpoczęły się pani problemy z tarczycą?

Joanna Charchuta, pacjentka po operacji usunięcia tarczycy: Od powiększenia węzełków z lewej strony. Powiększenie tych węzłów było dość widoczne - sama to wyczułam. Natomiast rozpoznanie odbyło się po pobraniu wycinka do chirurgicznego badania.

Wyczuła to pani po prostu patrząc na swoje ciało, dotykając skóry?

Tak. Węzełki przy tego typu rozpoznaniu są twarde, nie przesuwają się i są bardzo wrażliwe na dotyk. Potem była wizyta u lekarza, miałam pobierane węzełki na oddziale laryngologicznym. Potem trafiłam do endokrynologa, który skierował mnie na badanie USG oraz dodatkowe badania związane z kalcytoniną. W ten sposób potwierdziło się rozpoznanie raka rdzeniastego tarczycy. Operację przeszłam w 2012 roku. Rok później potrzebna była reoperacja ze względu na przerzuty raka rdzeniastego na węzły po prawej stronie. Temu towarzyszył wysoki poziom kalcytoniny.
Nie lekceważ tarczycy!

Kalcytonina to hormon i jednocześnie marker przy raku rdzeniastym tarczycy.

Tak, to jest wyznacznik tego, czy choroba jest na etapie progresji. Jeśli jest dużo kalcytoniny, to jest to dowód tego, że hormon działa w naszym ciele. Te operacje pomimo szerokiego zakresu niestety nie dały efektu. Często u pacjentów z tym rozpoznaniem tak właśnie jest. Kalcytonina utrzymywała się u mnie na bardzo wysokim poziomie. Alternatywą jest lek, który w Polsce niestety nie jest refundowany i przez to nie jest dostępny dla pacjentów.

Dlaczego rak tarczycy pojawił się u pani, co mówią lekarze?

Trudno jest podać konkretny powód. Po prostu padło na mnie. Ta choroba w Polsce występuje u 50 osób rocznie. To nieduża grupa. Myślę, że należy ją otoczyć opieką.

Choroba tarczycy nie boli?

To prawda. Ona daje objawy takie jak nadmierna potliwość, duże, chroniczne zmęczenie i powiększone węzły. To są wyznaczniki, które mogą nas zaniepokoić. I wtedy szybko trzeba udać się do odpowiedniego lekarza. W moim przypadku na chwilę przed rozpoznaniem poziom zmęczenia był tak wysoki, że budząc się rano byłam tak samo zmęczona, jak kładąc się wieczorem spać. I to mimo kilku godzin snu. Nie mogłam normalnie funkcjonować, w moim przypadku było naprawdę bardzo ciężko i z tego powodu nie było to normalne życie.

Na czym teraz, po usunięciu tarczycy, polega leczenie?

Gdy mówimy o leku, który nie jest refundowany, a który ratuje życie, jest to jedna kapsułka dziennie, zażywana po porannym posiłku. To oczywiście ma skutki uboczne. Ale bardzo pomaga.

W jaki sposób odczuwa się fizyczny brak tarczycy?

Praktycznie tego się nie odczuwa, bo w momencie usunięcia tarczycy dożywotnio trzeba przyjmować przepisaną przez endokrynologa dawkę hormonu, który zastępuje to, co tarczyca powinna produkować, czyli wiele hormonów. Można to regulować tabletką.

Co zmieniło się po usunięciu tarczycy? Głos?

Tak, głos zmienił się, bo miałam usunięty lewy fałd głosowy, ten głos jest przez to zdecydowanie inny, niższy, słabszy. Natomiast przed operacją jedną z możliwych komplikacji była całkowita utrata głosu, co było przerażające. Pracuję głosem, więc trudno było mi wyobrazić sobie funkcjonowanie bez głosu.

(łł)
Michał Dobrołowicz

...

Dla kobiet to jeszcze dodatkowo straszne bo robi im sie meski glos. Dla mezczyzn to najwyzej bardziej meski.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:47, 30 Maj 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Świat
3-latka sparaliżowana po ukąszeniu przez kleszcza. "Nie mogła chodzić, ledwie się czołgała"
3-latka sparaliżowana po ukąszeniu przez kleszcza. "Nie mogła chodzić, ledwie się czołgała"

1 godz. 49 minut temu

Rodzice 3-letniej Evelyn z Oregonu w USA opublikowali przerażający film na Facebooku, jako ostrzeżenie dla innych rodziców. Na nagraniu widać małą dziewczynkę, która po ukąszeniu przez kleszcza, została sparaliżowana.

Wieczorem, kiedy już mieliśmy położyć ją do spania, Evelyn zaczęła się dziwnie zachowywać. Nie była w stanie ustać na nogach i założyć piżamkę. Pomogłam jej i położyłam do łóżka - napisała matka.

Sytuacja powtórzyła się na drugi dzień. Nie mogła chodzić, ledwie się czołgała. Prawnie nie mogła poruszyć rękoma - relacjonowała mama 3-latki. Było coraz gorzej, więc zabraliśmy ją do lekarza. Ten pierwsze co zrobił, to obejrzał głowę dziecka i we włosach znalazł wbitego w skórę kleszcza.

Okazało się, że dziewczynka doznała paraliżu kleszczowego, który powodują toksyny.

Lekarz powiedział nam, że w ciągu ostatnich 15 lat spotkał się z takim przypadkiem siedem, może osiem razy - napisała kobieta na Facebooku. I ostrzegła innych rodziców: Pełno teraz wszędzie kleszczy, uważajcie na swoje dzieci, sprawdzajcie ich skórę!
Uwaga, kleszcze!
/RMF FM
Nawet 40 proc. kleszczy na Mazowszu może być zarażonych boreliozą

Kleszcze pojawiają się najczęściej na terenach wilgotnych, zacienionych, zakrzewionych i zalesionych. Kleszcze nie mają wzroku, natomiast potrafią wyczuwać ciepło i drgania oraz dwutlenek węgla, więc wszystko to, co przyniesie im posiłek ze świeżej krwi. Osoba spocona, biegająca po lesie w lekkim ubraniu jest dla nich łatwym kąskiem - mówi w rozmowie z RMF FM doktor Joanna Zajkowska.

Lekarze radzą, żeby wiosną i latem po powrocie do domu z każdego spaceru i biegania w lesie dokładnie obejrzeć swoje ciało, zwłaszcza nogi i pachwiny. Im szybciej pozbędziemy się kleszcza, tym mniejsze ryzyko zakażenia przenoszonymi przez niego chorobami. Najlepiej sprawdzić każde dziwne zgrubienie wyczuwane palcami na skórze - radzi doktor Zajkowska.

...

Cierpienie, kolejny rodzaj.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:28, 12 Cze 2017    Temat postu:

Niesłysząca wokalistka podbiła serca widzów „Mam Talent”
Dominika Cicha | Czer 12, 2017

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Marzyła, żeby zostać nauczycielką muzyki. Ale gdy w wieku 18 lat straciła słuch, jej świat się zawalił. W końcu jednak znalazła sposób, by dalej grać, śpiewać i tworzyć.


M
andy zawsze śpiewa boso. Do niedawna mało kto znał jej sekret – dzięki wibracjom podłogi rozpoznaje tempo utworów. Wiele z nich napisała i skomponowała sama. Mimo że nigdy ich nie słyszała.

Jak mówi, choroba słuchu była jak zbliżający się potwór, przed którym nie można uciec.

W sierpniu 2006 r., kiedy zdobywałam muzyczną edukację na Colorado State University, zaczęłam zauważać, że mam problemy ze zrozumieniem mowy nauczycieli. Do Bożego Narodzenia byłam praktycznie głucha (…). Na początku wątpiłam, że coś jest nie tak i starałam się skupić tylko na tym, że mam ciężką infekcję ucha. Albo że w którymś momencie mi się polepszy. Próbowałam kontynuować muzyczne studia i unikać rozmów z ludźmi, których nie znałam. Krótko mówiąc, stałam się niewidoczna.
Czytaj także: Wygrała rumuński „Mam Talent”, doprowadzając publiczność do łez

W końcu 29-letnia Mandy nie mogła dłużej uciekać przed prawdą. Zawsze marzyła, żeby uczyć muzyki. Zdała sobie jednak sprawę, że to już nie będzie możliwe. Choć wcześniej nie potrafiła żyć bez śpiewu, porzuciła go. Pytała swojego tatę: „Dlaczego Bóg dał mi dar tylko po to, żeby go zabrać?”. Nie umiał odpowiedzieć.






Po kilku miesiącach Mandy stwierdziła, że podejmie wyzwanie. „Kiedy zaakceptowałam to, co się stało i byłam zdeterminowana, żeby znaleźć rozwiązanie, moje życie i relacje poprawiły się o 100 procent”.

W 2008 roku ojciec Mandy, który zawsze podzielał jej pasję, poprosił, by nauczyła się piosenki i zaśpiewała, gdy on będzie grał na gitarze. „Pomyślałam, że jest stuknięty” – wspomina Harvey. Kiedy zaśpiewała, mężczyzna zaczął płakać. „Było aż tak źle?” – zapytała. „Nie, wszystko było w porządku”.
Czytaj także: Siostra misjonarka nagrywa płytę!

Mandy zgłosiła się do Cynthi Vaughn – dawnej nauczycielki śpiewu. Kiedy ta zagrała akord i poprosiła, by Harvey go zaśpiewała, dziewczyna zrobiła to bezbłędnie. Vaugnh spytała: „Mandy, jak to zrobiłaś?”. Odpowiedziała: „Nie wiem. Ja po prostu chcę śpiewać”.

Mandy poznała język migowy i przyłączyła się do wspólnoty osób głuchych. Nagrała już trzy płyty. Jak mówi, nie chce być rozpoznawana wyłącznie jako niesłysząca wokalistka. Woli być po prostu dobrą jazzową piosenkarką. „Rozumiem, że moja historia otwiera drzwi i daje ludziom nadzieję, ale dla mnie to wciąż jest rana, nad której uzdrowieniem pracuję. Nie chcę być znana z mojej niepełnosprawności”.

Źródła: latimes.com, hearstrong.org, dailycamera.com

...

Cierpienie stalo sie twórcze...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 8:50, 13 Cze 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Pożar w placówce opiekuńczo-wychowawczej w Jeleniej Górze
Pożar w placówce opiekuńczo-wychowawczej w Jeleniej Górze

Dzisiaj, 13 czerwca (05:37)

Trzynaście zastępów strażaków walczyło z pożarem placówki opiekuńczo-wychowawczej Dom dla Dzieci "Nadzieja" w Jeleniej Górze.
Pożar w Jeleniej górze (zdjęcie ilustracyjne)
/Bartłomiej Paulus /RMF FM


Ogień pojawił się późnym wieczorem na poddaszu budynku przy ul. Marysieńki Sobieskiej.

Na szczęście nikomu nic się nie stało. Trzynaścioro dzieci i opiekunowie opuścili budynek jeszcze przed przybyciem służb.

Podopieczni zostali przewiezieni do innych placówek na terenie miasta.

Przyczyny pożaru, jak na razie, nie są znane.

...

Dzieciaki przeszly groze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 9:15, 14 Cze 2017    Temat postu:

Jeśli on mnie pocałuje, umrę… Niezwykła historia kobiety uczulonej na własnego męża
Cerith Gardiner | Lu 13, 2017
Scott i Johanna Watkins. Scott Watkins / Youtube
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Johanna i Scott są małżeństwem od trzech lat, ale od roku mają zakaz fizycznego kontaktu. Każdy dotyk męża mógłby ją zabić. Czy taki związek w ogóle ma sens?


2
9-letnia Johanna Watkins poślubiła Scotta w 2013 r. Już wcześniej, podczas randek z przyszłym mężem, doświadczała symptomów alergicznych. Podobnie reagowała na większość produktów spożywczych, mydło, zapachy gotowanych potraw, światło słoneczne i ludzi. Rok temu jej choroba jeszcze się nasiliła. Johanna usłyszała diagnozę: zespół aktywacji mastocytów. To zaburzenie układu odpornościowego, w którym określone czynniki (np. zmiany temperatury, alkohol, jedzenie, a w przypadku także Johanny jej mąż) powodują objawy wstrząsu anafilaktycznego i zagrażają życiu.
Czytaj także: Miłość uchwycona na zdjęciu: mąż nie odstępuje chorej żony na krok



W zeszłym tygodniu BBC zrobiło niezwykły wgląd w życie tego małżeństwa.
[link widoczny dla zalogowanych]
Od ponad roku Johanna mieszka w szczelnie zamkniętym pokoju na poddaszu, w domu swoich przyjaciół. W tym czasie jej mąż dostosowuje ich dom dla potrzeb żony. Absolutnie żaden fizyczny kontakt między nimi nie jest możliwy. Para komunikuje się za pomocą SMS-ów. Jak wyglądają ich randki? W tym samym czasie oglądają ten sam program w telewizji, a potem wysyłają sobie wiadomości. Nie takie życie obiecywał ich piękny ślub…

Bądź wdzięczny za powagę ślubnej przysięgi

Jeżeli mamy alergię na rodzaj żywności lub zwierzę, rezygnujemy z nich i staramy się ich unikać. Co zrobić, gdy uczulenie jest reakcją na męża? W tym wypadku powyższa strategia raczej nie zadziała. Sprawa jest naprawdę bardzo, bardzo skomplikowana.

Wyobrażam sobie, że w takich okolicznościach większość ludzi po prostu zakończy związek. Jest niesłychanie kuszące, by pomyśleć, że zagrażająca życiu alergia na drugą osobę jest znakiem, że nie powinniśmy się z nią spotykać. Johanna i Scott złożyli jednak ślubną przysięgę na poważnie. Dlatego też są zdeterminowani, by dawać sobie nawzajem poczucie komfortu w czasie bólu, frustracji i niepewności.

„W dniu ślubu obiecaliśmy sobie, że będziemy razem dopóki śmierć nas nie rozłączy. Niezależnie od tego, co przyniesie życie”. Johanna wyjaśnia, „Mogę wam powiedzieć, że nawet jeśli będę chorować do 90. roku życia, wciąż pozostanę wierna mężowi i nadal będę go kochać”. Scott jest bardzo oddany żonie. Johanna może jeść tylko 15 produktów, a jej posiłki muszą być przygotowywane w specjalny sposób, dlatego on gotuje dla niej po pracy w szkole. Mówi: „To jeden ze sposobów, w jaki mogę się o nią troszczyć”.
Czytaj także: Ks. Kaczkowski: choroba zmusza do gruntownego przemeblowania życia
Dobrych przyjaciół powinno się kochać

Johanna mieszka z dobrymi przyjaciółmi, Olsonsami, którzy pomogli w zbiórce pieniędzy na dostosowanie dla niej nowego domu. Watkinsonowie nie są dla nich zwyczajnymi gośćmi. W związku z nasileniem alergii Johanny (szkodzą jej nawet zapachy z pobliskiej pizzerii, przyniesione przez wiatr), Olsenowie przestali gotować posiłki w domu, bo to mogłoby doprowadzić do ataku. Inni przyjaciele także im pomagają. Jak mówi Scott: „Każdego dnia, przez ostatni rok, przychodził do mnie jeden z moich przyjaciół i pomagał gotować dla Johanny”. Czapki z głów dla przyjaciół, którzy są tuż obok w czasach największej potrzeby.
Rodzina zawsze jest blisko

Niestety, Johanna jest także uczulona na swoich rodziców, ale toleruje wizyty rodzeństwa w maskach. Jej brat i siostra muszą przed wejściem przejść specjalne procedury, łącznie z rozbieraniem się, myciem i niejedzeniem niektórych pokarmów. To jedyni ludzie, z którymi ma bezpośredni kontakt. Rodzeństwo jest bardzo, bardzo szczęśliwe, gdy może ją zobaczyć. Johanna poznaje także swoje małe siostrzenice dzięki regularnym rozmowom wideo.
Czytaj także: Rak to czas próby. Wywiad z Barbarą i Jerzym Stuhrami


Znajdź wdzięczność w najmroczniejszym czasie

Nie ma wątpliwości, że Johanna i jej mąż są niezwykłymi ludźmi. Wiele zawdzięczają swojej wierze w Boga. Johanna nie wychodzi z pokoju od roku, z wyjątkiem szpitalnych wizyt. Zapytana o to, jak spędza czas, mówi, że dzień rozpoczyna od ulubionej muzyki, która nastraja ją pozytywnie. Mówi: „Mam wiele darów w swoim życiu, wiele błogosławieństw, za które muszę być wdzięczna. A to przypomina mi, bym nie stawała się samolubna”.

Na stronie gofundme.com Johanna opowiada o miejscach, w których razem z mężem lubiła wędrować. Jej komentarze są niezwykłym świadectwem poczucia obecności Boga. O wizycie w Meadow pisze tak: „Cztery lata temu, na pięknym szczycie wzgórza odbyły się oświadczyny. Obiecaliśmy sobie, że będziemy iść przez życie razem, z miłością i Bogiem po naszej stronie”.

Być może jeszcze bardziej znacząca dla nich była wycieczka do Temperance, gdzie Johanna zanotowała „Podczas wędrówki wzdłuż rwącej rzeki, znaleźliśmy cichą wnękę. Modliliśmy się w niej, by zrozumieć, co oznacza: nieustannie ufać Bogu w naszym życiu”. I to właśnie to zaufanie Bogu daje Johannie siłę w czasie niepewności. Mam nadzieję, że pewnego dnia lekarze znajdą rozwiązanie, które pozwoli Johannie i Scottowi złapać się za ręce i wyruszyć na randkę.

...

Tak szokujace choroby tez sa!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 9:20, 15 Cze 2017    Temat postu:

Jak w lawinie nieszczęść znaleźć szczęście? Historia Chiary Corbelli Petrillo
Karolina Sarniewicz | Czer 15, 2017

Udostępnij
Komentuj

Drukuj

Chiara Corbella Petrillo straciła dwoje dzieci, w trzeciej ciąży okazało się, że choruje na nowotwór. Mimo wszystkiego, co ją spotkało, była niesamowicie szczęśliwa. Nie skarżyła się na nic, bez przerwy dziękowała.

Chiarę Corbellę Petrillo pamiętam jeszcze z czasów studenckich wypadów do Włoch. Sporą część znajomości jej ojczystego języka zawdzięczam jej konferencjom, które chłonęłam wtedy jak gąbka.

Chiara nigdy nie skupiała się na sobie, mówiła o trójce swoich dzieci – o cudach, jakimi były, choć dwoje z nich żyło zaledwie kilkadziesiąt minut. Nie miałam pojęcia (lub nie wierzyłam), że za chwilę może umrzeć. Jej mąż Enrico też nie bardzo przyjmował to do wiadomości.

Byłem przekonany, że życie bez niej jest niemożliwe – powiedział niedawno w jednym z wywiadów. Tymczasem minęły już cztery lata i jakoś mi się to udaje. Chociaż to strasznie trudne.


Śmierć we śnie

Chiara Corbella Petrillo odeszła w 2012 roku. Pełna życia, modlitwy, radości – po prostu zasnęła, zostawiając męża Enrica i malutkiego synka Francesca praktycznie samym sobie. Miała 28 lat, za sobą trzy ciąże. Pierwsza córka Maria zmarła po 30 minutach od porodu z powodu zdiagnozowanego w okresie płodowym bezmózgowia. Davide, urodzony zaledwie dziesięć miesięcy później, urodził się bez nóg i zmarł ze względu na brak istotnych narządów wewnętrznych. Kiedy zaś Chiara zaszła w trzecią ciążę, zdiagnozowano u niej nowotworową zmianę na języku.

Mimo tego wszystkiego, co spotkało ją i jej męża, była niesamowicie szczęśliwa. Nie skarżyła się na nic, bez przerwy dziękowała. Za to, że pierwszą ciążę donosiła do końca i mogła osobiście pożegnać Marię, zanim – jak sama mówiła – „jej córka narodzi się dla nieba”. Za to, że trzeci syn przyszedł na świat zdrowy i że lekarze zgodzili się zaryzykować jej życie, wstrzymując na czas ciąży jej własne leczenie.
Czytaj także: Ratować żonę czy dziecko? Dziecko! Współczesna Joanna Beretta Molla?


Jaki sens ma nieszczęście

Mogłam przeżywać setki małych studenckich dramatów, ale jej przemówienia dawały napęd na cztery koła na następne kilka miesięcy. Wracało po nich zaufanie, że nawet największe nieszczęście dzieje się po coś. Trzeba po prostu żyć, ile się da, i niczego specjalnie nie kwestionować.

Jej śmierć wywołała we mnie złość, niezrozumienie i pustkę, bo szalenie życzyłam jej wreszcie – po ludzku rozumianego – szczęścia. Później jednak jej wiara w sens wszystkich wydarzeń sprawiła, że z jej historii zrobiłam sobie doraźny lek na własne bunt i brak pokory.

Chiara Corbella, kiedy wiedziała już, że choroba zaczyna pokonywać jej ciało, oznajmiła mężowi, że nie chce, by ktokolwiek przynosił na jej pogrzeb kwiaty. Wolała, żeby przeciwnie – każdy wrócił do domu z jakąś roślinką, co miało oznaczać, że życie ostatecznie wygrywa.
Czytaj także: Czy Bóg w ogóle zauważył, że mnie stworzył? Książki Reginy Brett


Boża logika

Chociaż tkwiła w beznadziejnej sytuacji (nie pierwszej przecież w jej życiu), uparcie wierzyła, że Boża logika jest inna niż jej własna. Ufała tak, że o poranku w dzień śmierci, ledwie łapiąc oddech, mówiła mężowi, że „Boże jarzmo jest słodkie jak żadne inne”.

Bóg nie jest oszustem – mówi teraz Enrico. Jeśli Mu zaufasz, On okaże ci wsparcie w cierpieniu. To dlatego Chiara twierdziła, że krzyż Pański jest słodki. My oczywiście modliliśmy się o fizyczne uzdrowienie dla niej, chcieliśmy go, potrzebowaliśmy. Ale kiedy ono nie nadchodziło, nigdy nie popadaliśmy w rozpacz. Żyliśmy tu i teraz – w takich okolicznościach cud zawsze może nadejść. Bóg jednak miał najwyraźniej większy plan dla Chiary.

Zanim plan ostatecznie się wypełnił, zdążyła zostawić synowi list, w którym wyjaśniała, żeby żył dla miłości. Takiej, której może go nauczyć jedynie Bóg.

Cokolwiek w życiu będziesz robił, będzie to miało sens, o ile będziesz to robił dla życia wiecznego. Jeśli będziesz prawdziwie kochał, w końcu spostrzeżesz, że nic tak naprawdę nie należy do Ciebie, wszystko jest darem. Jesteś wyjątkowy, masz wyjątkową misję do spełnienia. Pan chciał Twojego istnienia od zawsze i pokaże Ci, jaką ścieżką masz iść, jeśli otworzysz przed Nim serce. Zaufaj Mu – warto!

...

Kazde cierpienie ma sens...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:06, 20 Cze 2017    Temat postu:

Nigdy nie trać nadziei, czyli historia dzielnych dzieciaków z Houston
Przemysław Sałek | Czer 19, 2017

Pinterest
Udostępnij
Komentuj

Drukuj

Peter, Aaron i Willa Berry stracili w życiu bardzo wiele. Ale nigdy nie stracili nadziei, ducha walki i optymizmu.

Historię „herosów z Houston” – na którą natknąłem się przypadkiem, szukając programu o drużynie Houston Texans – chciałem opisać już od kilku miesięcy. Jednak za każdym razem, gdy zasiadałem z tą myślą do pracy, czułem wewnętrzną blokadę. Czy mam w ogóle prawo domyślać się, co czuli bohaterowie tej opowieści? Postanowiłem jednak podjąć finalną próbę, ponieważ ta historia często do mnie wraca i odcisnęła mocne piętno na moim życiu. Oto ona.


Wypadek samochodowy

Robin i Joshua Berry wracali samochodem z wakacji razem z trojgiem swoich małych dzieci. Podczas podróży przytrafił im się poważny wypadek samochodowy, w który Robin i Joshua Berry ponieśli śmierć. Dzieci (synowie Peter i Aaron oraz córka Willa) przeżyły, choć życie Petera i Aarona było poważnie zagrożone: obaj mieli wewnętrzne krwotoki oraz liczne złamania. Najmłodsza z rodzeństwa, 6-letnia Willa, wyszła z wypadku jedynie z drobnymi urazami fizycznymi.

Życie chłopców – dzięki skomplikowanym operacjom, a potem wymagającej rehabilitacji – zostało uratowane. Niestety, od tego momentu obaj muszą poruszać się na wózkach inwalidzkich (są sparaliżowani od pasa w dół). Wydawało się, że świat 9- i 8-latka rozpadł się na kawałki: stracili rodziców oraz władze w nogach.
Czytaj także: Miał się nie obudzić. Miłość uratowała mu życie


Jak pomóc sierotom

Ich historia wstrząsnęła całą lokalną społecznością.

Pierwszy raz usłyszałem o tym wypadku z Twittera. Ta historia złamała mi serce. Próbowałem sobie wyobrazić, co czują te dzieci oraz przez co przechodzi cała rodzina. Zacząłem się zastanawiać, co mógłbym zrobić, aby to rodzeństwo zapomniało, chociaż na sekundę, o tym, co je spotkało, wspomina gwiazda sportu z Houston JJ Watt, który postanowił spotkać się z osieroconym rodzeństwem.

W całej tej tragedii dzieci spotkały dwie ważne rzeczy. Pierwsza z nich to błyskawiczna pomoc ze strony pozostałych członków rodziny. Brat ich ojca, wspólnie z żoną, podjęli szybką decyzję o przejęciu opieki nad dziećmi. Teraz tworzą wspólny dom razem z dwójką ich własnych pociech, które są w podobnym wieku jak Peter, Aaron i Willa. Dodatkowo dzieci po spotkaniu swojego idola JJ Watta nabrały szczególnej motywacji do pokonania żmudnego i bardzo wymagającego procesu rehabilitacji (to pokazuje, jak wielkie znaczenie ma dodawanie komuś otuchy).


Mali fighterzy

„Chyba każdy w Houston słyszał o tym wypadku. To była straszna historia”, wspomina Amber Armsead, fizjoterapeutka. I od razu dodaje, że jej pierwszy kontakt z chłopcami był wyjątkowym wydarzeniem:

Byli najbardziej dynamicznymi i energetycznymi dziećmi, jakie widziałam. Chcieli, abym opowiedziała im o wszystkich sportach, które mogą uprawiać oraz o wszystkim innym, co mogą robić. Chłopcy bardzo szybko zaakceptowali, że nie mogą już chodzić i chcą robić jak najwięcej rzeczy, które nadal są w ich zasięgu.

„Byli niesamowici. To, jak ciężko pracowali oraz z jak dużą radością podchodzili do wyzwań i poczynionych postępów, dawało mi nadzieję”, dodaje do tego opiekująca się nimi ciocia.


Radość z małych rzeczy

Wypadek miał miejsce w 2011 roku. Jednak historia trójki rodzeństwa z Houston nadal jest mocno pamiętana wśród lokalnej społeczności. Wszystko dlatego, że dorastające dzieci są bardzo aktywne w różnych obszarach życia (angażują się m.in. w wiele akcji społecznych) i starają się przekazywać swój optymizm innym. Swoim życiem pomagają również zrozumieć, że trzeba nauczyć się maksymalnie wykorzystywać dany nam czas i cieszyć się z małych rzeczy – nigdy przecież nie wiadomo, kiedy się skończą.

Moje ulubione wspomnienie z ostatnich wakacji z rodzicami? Najmilej wspominam siedzenie z nimi w samochodzie i zwykłą rozmowę, mówi po latach najstarszy z rodzeństwa Peter.

...

Cierpienie rodzi dobro! Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:26, 22 Cze 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Świat
Blogerka fitness zginęła w wyniku eksplozji dozownika z bitą śmietaną
Blogerka fitness zginęła w wyniku eksplozji dozownika z bitą śmietaną

6 minut temu

Tragiczna śmierć francuskiej blogerki fitness Rebecci Burger. Kobieta zginęła, gdy eksplodował używany przez nią dozownik z bitą śmietaną. 33-latka została uderzona w klatkę piersiową. Spowodowało to zatrzymanie krążenia.

O śmierci znanej blogerki poinformowała na Instagramie jej rodzina. Kobieta została uderzona w klatkę piersiową przez eksplodujący dozownik z bitą śmietaną. Siła rażenia była tak duża, że doszło do zatrzymania krążenia. Mimo reanimacji, 33-latki nie udało się uratować.

Rodzina Rebecci Burger opublikowała na Instagramie zdjęcie dozownika z apelem do internautów, by nie używali takich urządzeń.

W ciągu ostatnich lat we Francji doszło do kilku podobnych wypadków. Żaden jednak nie skończył się tak tragicznie.

...

Nie znacie dnia ani godziny. Z drugiej strony to zachodnie wygodnictwo. Jakby nie mozna bylo dozowac łyżką z kubka...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 10:14, 25 Cze 2017    Temat postu:

Kobieta z zespołem Downa startuje w konkursie piękności
Dominika Cicha | Czer 25, 2017
Mikayla Holmgren/Facebook
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


22-letnia Mikayla Holmgren jest pierwszą kobietą z zespołem Downa, która zawalczy o tytuł miss w Stanach Zjednoczonych. Na co dzień tańczy, uprawia gimnastykę, interesuje się sztuką i studiuje.


M
ikayla Holmgren z uśmiechem odgarnia długie blond włosy. Ostatnio intensywnie pracuje nad sylwetką do bikini i ćwiczy chodzenie na wysokich obcasach. Uczy się także, jak w błyskotliwy sposób odpowiadać na pytania jurorów. Wszystkie atuty zaprezentuje w listopadzie, walcząc o tytuł Miss Minnesoty. Tym samym stanie się pierwszą kobietą z zespołem Downa, która weźmie udział w konkursie piękności w USA.


Piękno to serce

Mikayla tańczy od 6. roku życia. Kocha muzykę i gimnastykę. Bez trudu staje na rękach i siada w szpagacie. Niestety, nie będzie mogła zaprezentować sportowych umiejętności w konkursie piękności, bo zmagania nie obejmą pokazu talentów. Ma jednak nadzieję, że jurorzy zachwycą się jej osobowością, którą opisuje jako „bardzo, bardzo radosną”. Jak mówi: „Bardzo dużo się śmieję. Jestem zawsze uśmiechnięta. Rozjaśniam komuś dzień”. Jest przekonana, że prawdziwe piękno kryje się w człowieku.
Czytaj także: Najlepsza żona i najlepszy mąż z… zespołem Downa. Są już 22 lata po ślubie!

Dlaczego postanowiła zawalczyć o tytuł Miss Minnesoty, a nawet Miss USA 2018?

Chcę, żeby cały świat zobaczył, że mogę robić trudne rzeczy i że ludzie z zespołem Downa są piękni i utalentowani.

Chcę być modelką, żeby inne młode kobiety z zespołem Downa wiedziały, że mogą zrobić wszystko, co tylko przyjdzie im do głowy.

Mikayla nie czuje tremy przed konkursem. „Jestem na to gotowa. Kiedy występuję na scenie, po prostu chcę, żeby ludzie mnie widzieli”, mówi.





Inna twarz piękna

Mama Mikayli, Sandi, jest pod wrażeniem osiągnięć córki. Kiedy dziewczynka przyszła na świat, nie wiedziała, czego się spodziewać. Oprócz zespołu Downa Mikayla miała epilepsję i brakowało jej części przełyku. Lekarze powiedzieli, że prawdopodobnie nigdy nie będzie chodzić i mówić. „Myślałam, jaka będzie jej przyszłość. Osiągnęła więcej, niż mogłam sobie wymarzyć”, przekonuje Sandi. Dziewczynka – na przekór przewidywaniom lekarzy – zaczęła chodzić w wieku 9 miesięcy i mówić w 13 miesiącu.

Myślę, jak bardzo jestem pobłogosławiona, że mam tę piękną córkę, która zmienia świat i pokazuje inną twarz piękna.

– Mikayla jest pionierką – mówi Denise Wallace, współorganizatorka konkursu Miss Minnesota USA, który jest częścią Miss Universe Organisation.
Czytaj także: Kobiety z zespołem Downa odpowiadają na Boże wezwanie. I idą do zakonu

To jednak nie pierwszy przypadek, kiedy organizatorzy tego konkursu zrywają z obrazem miss – 170 centymetrowej kobiety w rozmiarze XS, z uśmiechem jak z reklamy pasty do zębów i błyszczącymi włosami do pasa. W 2016 r. o tytuł najpiękniejszej w stanie Minessota zawalczyła Halima Aden, muzułmanka, która urodziła się w obozie dla uchodźców w Kenii. Gdy inne dziewczyny przechadzały się po scenie w bikini, ona miała na sobie burkini.

– Chcę zakwestionować te definicje piękna. To mogą być blond włosy i niebieskie oczy, ale może też być coś innego – mówiła.

That surreal & dreamlike feeling the moment you see yourself on the cover of @VogueArabia cannot be explained! I'm beyond appreciative for the opportunity to grace the June cover! #covergirl

A post shared by Halima Aden (@kinglimaa) on Jun 1, 2017 at 2:47pm PDT


Talenty kobiet z zespołem Downa

Coraz częściej kobiety z zespołem Downa udowadniają, że mogą osiągnąć wszystko, o czym zamarzą. Kilka przykładów: Yulissa Arescurenaga pracuje jako instruktorka zumby.






Madeline Stuart przechadza się po wybiegach w ubraniach cenionych projektantów.






Isabella Springmuehl została pierwszą projektantką z zespołem Downa.






Mélanie Ségard spełniła swoje marzenie i na antenie telewizji zaprezentowała prognozę pogody, a Collette Divitto założyła własny ciasteczkowy biznes.





Czytaj także: Pierwsza komunia Michałka. Zespół Downa nie jest żadną przeszkodą

Źródło: startribune.com, today.com

...

Tez oczywiscie nie nalezy przesadzac. Jesli wystepuje powazna deformacja ciala to nie nalezy mowic ze wyglad jest piekny. Oszukiwanie nie pomaga. Przede wszystkim NIE OCENIAMY LUDZI PO WYGLADZIE! WSZYSTKICH! CI PIEKNI NIE SA AUTOMATYCZNIE WSPANIALI! I to jest prawda.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:56, 27 Cze 2017    Temat postu:

Jen Bricker – tancerka i akrobatka bez nóg. Inspiruje ludzi na całym świecie
Katarzyna Matusz | Czer 27, 2017

Komentuj

0

Udostępnij 16    

Komentuj

0

Jen chciałaby tańczyć podczas koncertu Adele, wystąpić przed prezydentem i jego żoną, znaleźć się na okładce czasopisma „Shape”, napisać książkę dla dzieci i wystąpić w filmie.


J
en Bricker, tancerka, akrobatka i mówca motywacyjny. Inspiruje ludzi na całym świecie, występuje na scenach jako tancerka i prelegentka. I jest naprawdę szczęśliwa. Niepełnosprawność jej w tym nie przeszkadza.


Nie ma przypadków

„Możecie mieć ufność, że każde doświadczenie – złe, dobre i brzydkie – kształtuje was i czyni kimś lepszym. Każda pomyłka albo nieszczęśliwe zdarzenie jest okazją do tego, aby wzrastać i się uczyć” – mówi Jen Bricker w swojej autobiografii.

Urodziła się bez nóg i mogłaby użalać się nad sobą, jak mówi, pewnie nikt by się temu specjalnie nie dziwił. Wybrała jednak takie patrzenie na siebie, na swoje życie, które pomimo trudności jest piękne i warte pięknego przeżycia.

Pokazuje, że jeśli jej udaje się być szczęśliwą i spełnioną, to jaką my, ludzie zdrowi, możemy mieć wymówkę?
Czytaj także: Najtwardszy ojciec świata. Przebiegł 72 maratony z niepełnosprawnym synem


Zrzeknij się kontroli

Jen radzi, by poddawać się Bogu i aby On zajął się naszymi sprawami. I przekonuje, że znacznie lepiej na tym wychodzi. „Jego dary, pomysły, błogosławieństwa są większe i wspanialsze niż wszystko, co mogłabym sobie wyobrazić! Moje życie wygląda tak dlatego, że pozwalam Mu się prowadzić i przestałam co pięć minut łapać za kierownicę” – zwierza się.

Co ta postawa jej przyniosła? Występowała z Britney Spears w czasie tournée promującego album Circus, gościła w wielu programach telewizyjnych, była prelegentem na konferencji TED Talks, przemawiała na olimpiadzie specjalnej w Południowej Kalifornii, występowała w wielu prestiżowych miejscach i przemawiała m.in. w Hong Kongu. Została też nazwana „legendą” i przyznano jej nagrodę Światowej Organizacji Akrobatyki. Dokonuje tego dziewczyna bez nóg.


Towarzysze Twojej drogi

Wypełnij swoje życie ludźmi, którzy będą dodawać Ci sił, zachęcać do próbowania nowych rzeczy i wychodzenia poza znaną i bezpieczną strefę komfortu. Oddal się od tych, którzy podcinają Ci skrzydła i będą ciągle narzekać. Podziel się swoimi myślami z tymi, którzy realnie patrzą na życie i powiedzą Ci prawdę.

„Wypełnij swoje życie ludźmi, którzy chcą, abyś był lepszą osobą. Ludźmi o wielkim sercu i prawym, mocnym charakterze. Wybieraj tych, którzy popchną cię do przodu, takich, którzy nie pozwolą Ci spocząć na laurach i się rozleniwić” – podpowiada Jen.
Czytaj także: Przeszedł camino… na jednej nodze!


Lista marzeń

„Pomyśl o czymś, co wywołuje na twojej twarzy uśmiech, co sprawia, że się śmiejesz, że zapalasz się entuzjazmem” – radzi Jen. Pozwól sobie na czas dla siebie, na pomyślenie o tym, co jeszcze chciałabyś w życiu zrobić, co zobaczyć, jakie są pragnienia twojego serca? Miej marzenia. Zdaj sobie z nich sprawę i koniecznie je zapisz, to ci pomoże w ich realizacji.

Jen chciałaby tańczyć podczas koncertu Adele, wystąpić przed prezydentem i jego żoną, znaleźć się na okładce czasopisma „Shape”, napisać książkę dla dzieci, wystąpić w filmie – jej lista jest długa i odpowiada pragnieniom jej serca. Jaka byłaby Twoja?


Módl się i ufaj

„Moje życie bez Boga byłoby puste – jakby w moim sercu i duszy zionęła ogromna dziura. Można próbować wypełniać ją różnymi rzeczami i ludzie starają się to robić. Wykorzystują w tym celu narkotyki, alkohol, jedzenie, pieniądze, niewłaściwe relacje” – mówi Jen. Daje jednocześnie świadectwo, że Bóg wypełnia nas radością, pokojem, mądrością, nadzieją i wdzięcznością. I nasze życie z Nim ma sens.
Czytaj także: Jak w lawinie nieszczęść znaleźć szczęście? Historia Chiary Corbelli Petrillo

Jak ona żyje?

Jen nie jest super bohaterką z nadludzką siłą ani fizyczną, ani psychiczną. Kiedy jest w domu, w Los Angeles, wstaje o szóstej lub siódmej rano, pije herbatę, wraca do pokoju i otwiera Biblię.

Modli się i wysyła znajomym wersety, które ją zainspirowały. Ćwiczy na siłowni, kładzie się spać między dziesiątą, a jedenastą wieczorem. Gdy ma czas wolny lubi chodzić do kina czy do kawiarni. Pragnie wyjść za mąż i zostać mamą.


Wszystko jest możliwe!

„Każdy kto ma pasję i poczucie celu, może zrealizować nawet największe marzenia” – mówi o Jen Eva Longoria, amerykańska aktorka, reżyser i działaczka społeczna. Jeśli dziś poszukujesz inspiracji, by zacząć żyć pragnieniami swojego serca, to znajdziesz je w książce „Wszystko jest możliwe”, Wydawnictwa Aetos Media.

...

Pojecie niepelnosprawnosci jest naprawde wzgledne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:23, 27 Cze 2017    Temat postu:

Helen Keller. Kobieta, która żyła w ciszy i mroku
Dominika Cicha | Czer 27, 2017
Wikipedia
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


W wieku 19 miesięcy straciła wzrok i słuch. Choć lekarze nie dawali jej szans na wyjście z zamkniętego świata, Helen Keller nauczyła się mówić, została sławną pisarką i działaczką społeczną. Dziś przypada 137. rocznica jej urodzin.


T
uscumbia, Alabama, 1882. Kate Keller pochyla się nad łóżeczkiem udręczonej gorączką córeczki. Szepcze: „Ojcze Niebieski, nie zabieraj mi mojej dzieciny!”. Helen dostaje zapalenia mózgu, rodzice przygotowują się na jej śmierć. Jednak kilka dni później gorączka nagle mija, pozbawiając dziecko wzroku i słuchu. Z życia dziewczynki znika to, co kochała – słońce, śpiew ptaków, muzyka. Zostaje tylko wspomnienie czułości matki.

Nim Helen Keller na nowo nauczy się komunikować ze światem, obroni tytuł naukowy i zostanie sławną pisarką, minie wiele trudnych lat. Jej życie jest świadectwem niezwykłej wytrwałości, miłości, poświęcenia i pasji silniejszej niż niepełnosprawność.


Małe dziecko, wielkie kłopoty

Dawniej rozkoszna i szczebiocząca Helen (ur. 27 czerwca 1880) zmienia się po chorobie w kapryśne dziecko, terroryzujące całe otoczenie. Bez przerwy gryzie, kopie, drapie, wyrywa się z objęć bliskich. Żeby uspokoić ją w atakach furii, bezsilni rodzice wciskają w jej usta cukierki. Ale to pomaga tylko na chwilę.





Dziewczynka rozpaczliwie próbuje porozumieć się ze światem. Gdy ma ochotę zjeść chleb, udaje, że kroi go w powietrzu i smaruje kromki. Uczy się odróżniać swoje ubrania od cudzych. Jeśli intuicyjnie wyczuwa, że przyjadą goście, stroi się. Niestety, wciąż pozostaje zamknięta w świecie, do którego nikt nie ma dostępu. Przysparza rodzicom nie lada kłopotów – w zazdrości wyrzuca maleńką siostrę z wózka, wkłada zawieszony na szyi fartuszek do ognia, zamyka domowników na klucz i ucieka. Jak wspomina po latach,

Nie pamiętam, kiedy sobie uświadomiłam po raz pierwszy, że nie jestem taka jak inni. (…) Zauważyłam, że ani matka, ani moi przyjaciele nie posługiwali się gestami tak jak ja, gdy sobie czego życzyli, lecz mówili ustami. Czasem stojąc między dwiema rozmawiającymi osobami, dotykałam ich warg. Nie mogłam nic zrozumieć i to mnie dręczyło. Poruszałam ustami i gestykulowałam zapamiętale – bez skutku.*


Nauczycielka

Gdy Helen kończy 7 lat, rodzice postanawiają poprosić o pomoc Grahama Bella, znanego fizyka i dyrektora Instytutu dla Niewidomych w Bostonie. Naukowiec poleca im młodą zdolną nauczycielkę, Annę Sullivan. Niedługo później kobieta staje się częścią rodziny Kellerów.





Praca z Helen jest dla Anny Sullivan szkołą przetrwania. Nauczycielka jest jednak stanowcza, wytrwała i silna. Wie, że istnieje jeden klucz do sukcesu: konsekwencja. Bez przerwy kreśli na dłoni dziewczynki tajemnicze znaki. To metoda Samuela Gridleya Howe’a, pierwszego nauczyciela głuchoniewidomych. Zgodnie z nią każda litera ma swój odpowiednik wyrażany dotykowym znakiem migowym. Przez kilka tygodni Helen nie potrafi zrozumieć tego alfabetu. Napisze potem: „Nie wiedziałam, że literuję słowo, nie wiedziałam nawet o istnieniu słów. Po prostu naśladowałam jak małpka grę palców nauczycielki”.
Czytaj także: Niesłysząca wokalistka podbiła serca widzów „Mam Talent”

Przełom następuje po kilku tygodniach. Jak co dzień Anna Sullivan kreśli na małej rączce znaki. Przy ogrodowej pompie, z której tryska strumień, wystukuje „w-o-d-a”. Nagle oczy Helen zaczynają błyszczeć. Rozumie! Od tej pory nie daje nauczycielce (i rodzinie) spokoju. Chce znać nazwy wszystkich pojęć, także abstrakcyjnych. Wkrótce poznaje też alfabet Braille’a i zaczyna czytać książki.

Helen uwielbia spędzać czas w ogrodzie. Karmi kury, szuka jajek, podgląda dłońmi krowy i koniki polne, biega po trawie, przytula kurczątka.

Każdy człowiek ma podświadomie w pamięci zieloną ziemię i szemrzące wody, więc ani ślepota, ani głuchota nie mogą pozbawić go tego poniekąd siódmego zmysłu — duchowego zmysłu, który jednocześnie widzi, słyszy, czuje.

Jako nastolatka dowiaduje się o Ragnhild Kaata – głuchoniewidomej dziewczynie, która nauczyła się mówić. Zainspirowana jej historią postanawia zdobyć tę umiejętność. Przykłada palce do krtani i ust nauczycielki, rozpoznając w ten sposób słowa. Po 11 dniach mówi pierwsze zdanie: „Jest ciepło”. Jej głos nie brzmi tak, jak u zdrowej osoby. Początkowo jest przykry dla uszu słuchających, ale zrozumiały. Po drodze dopada Helen wiele zniechęceń, ale bez przerwy ćwiczy. Z biegiem czasu wygłasza nawet publiczne przemówienia, których nagrania zachowały się do dzisiaj.
Czytaj także: Niepełnosprawne dziecko to nie koniec świata!

Uczy się języków obcych: francuskiego, greki, niemieckiego i łaciny. Kończy studia humanistyczne, a następnie broni doktorat. Poznaje wielu ludzi sztuki i nauki, m.in. Charliego Chaplina, Alberta Einsteina czy Marka Twaina, który powie później, że dwie najbardziej interesujące osobistości dziewiętnastego wieku to Napoleon i Helen Keller.






Pasja i poświęcenie

Jej największą pasją i marzeniem jest pisanie. Wydawcy przekonują, żeby tworzyła przede wszystkim o sobie. Tak powstaje „Historia mojego życia”, a następnie „Świat, w którym żyję”, „Nauczycielka” czy „Wyjście z ciemności”. Helen zaczyna także udzielać się społecznie. Poświęca swój czas głuchoniewidomym, walczy o prawa kobiet.

W 1936 r. umiera Anna Sullivan – nauczycielka, która oddała Helen całe życie. Choć wyszła za mąż, nie umiała całkowicie poświęcić się życiu rodzinnemu. Najważniejszą osobą w jej życiu była Keller, a to doprowadziło do rozpadu jej małżeństwa. Po śmierci nauczycielki Helen towarzyszy Polly Thompson. Podczas II wojny światowej obie wspierają oślepionych marynarzy i żołnierzy.
Czytaj także: Prawonożna. Historia pierwszej na świecie pilotki bez rąk

Helen korzysta z życia jak to tylko możliwe. Odwiedza kilkadziesiąt krajów, bierze udział w międzynarodowych konferencjach, wiosłuje, pływa, bawi się z dziećmi, chodzi po lesie, jeździ tandemem, gra w warcaby, szydełkuje i robi na drutach, chodzi do teatru. Stwierdza w końcu: „W cieniu upośledzenia stąpam pogodna i szczęśliwa”.

W l. 60. przechodzi udar mózgu i powoli wycofuje się z życia publicznego. Umiera 1 czerwca 1968 r.





Historia Helen Keller zainspirowała wielu artystów, m.in. Williama Gibsona, który napisał sztukę teatralną i otrzymał za nią Nagrodę Pulitzera. W 1962 r. powstał także film „Cudotwórczyni” – aktorki wcielające się w Helen (Patty Duke) i Annę (Anna Brancroft) otrzymały za te role Oscary.

* Cytaty pochodzą z książki H. Keller „Historia mojego życia”.

...

Ogladalem film. To naprawde wstrzasajace. I nakrecony w USA! Nie cale kino tam to dziadostwo w stylu Hollywood. Ten film naprawde byl holly!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:42, 28 Cze 2017    Temat postu:

Dziewczynka cierpiąca na rzadką chorobę porywa do tańca
Dominika Cicha | Czer 28, 2017
@audreynethery/Instagram
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


8-letnia Audrey Nethery jest prawdziwą gwiazdą. Śpiewa, tańczy i zaraża optymizmem. Udowadnia, że mimo choroby można żyć szczęśliwie.


A
udrey Nethery od urodzenia cierpi na bardzo rzadką niedokrwistość Blackfana-Diamonda. Organizmy osób chorujących na ten rodzaj anemii nie wytwarzają wystarczającej liczby czerwonych krwinek, dlatego wiele z nich musi poddawać się częstym transfuzjom krwi. Czasami – jak w przypadku Audrey – pomaga leczenie sterydowe.

„Co jakiś czas Audrey potrzebuje transfuzji. Problem polega na tym, że sterydy powodują tysiące skutków ubocznych, z których żadne nie są dobre”, tłumaczy Scott Nethery, ojciec Audrey. Z powodu takiego leczenia dziewczynka jest mniejsza niż rówieśnicy i zmaga się z osteoporozą.
Czytaj także: Masz dziś słabszy dzień? Spędź 2 minuty z Seanem. Nie pożałujesz

Mimo choroby nie traci radości życia. Kocha muzykę i taniec. Uczy się kolejnych układów, ćwiczy zumbę i salsę. Swoim optymizmem zaraża setki tysięcy internautów. Jej profil na Facebooku śledzi prawie 1,5 mln osób!

Trudno się dziwić, że pokochał ją także zespół New York City Ballet, który zorganizował dla małej gwiazdy niezwykłą niespodziankę. Audrey dostała pointy, body i paczkę baletową, a następnie wystąpiła na scenie w towarzystwie profesjonalnych baletnic.






Audrey kolekcjonuje lalki, lubi czytać i gotować. Nieustannie inspiruje się swoimi ukochanymi gwiazdami – Taylor Swift czy Seleną Gomez, z którą miała okazję wspólnie zatańczyć. Po tym spotkaniu piosenkarka zamieściła na swoim Instagramie wpis: „W końcu poznałam tego słodziaka!”.

Mała Audrey przekonuje, że życie jest piękne i jeśli naprawdę czegoś pragniemy, nic nie będzie w stanie nas zatrzymać.

...

Wszelkie dolegliwosci sa rodzajem walki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:25, 29 Cze 2017    Temat postu:

rawnością, aby inspirować
J-P Mauro
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


„Jeśli nie otrzymałeś cudu… stań się nim”.


N
ick Vujicic urodził się z rzadką chorobą genetyczną, zespołem tetra-amelii, który objawia się niewykształceniem rąk i nóg. W wieku dziesięciu lat próbował popełnić samobójstwo, jednak nie mógł targnąć się na swoje życie, o czym opowiada w tym teledysku.

W pewnym momencie odkrył, że Bóg miał dla niego plan. Stało się to po przeczytaniu artykułu o pewnym człowieku z ciężką niepełnosprawnością. Wtedy zaczął głosić konferencje w swojej grupie modlitewnej. Członkowie wspólnoty stwierdzili, że jego mowy są tak inspirujące, że zachęcono go do dzielenia się swoją historią podczas spotkań.

Nick ukończył Uniwersytet Griffith z podwójnym dyplomem z księgowości i planowania finansowego. Wykorzystuje swoje umiejętności zarządzania pieniędzmi, prowadząc firmę Life Without Limbs, organizację non-profit, w której dzieli się swoją wiarą i radością z dziećmi, nastolatkami i dorosłymi we wszystkich środowiskach. Misją organizacji jest:

Przekraczać granice i pokonywać bariery, budować mosty, które przynoszą ludziom miłość i nadzieję odnajdywaną w Jezusie Chrystusie.

Niesamowity entuzjazm życia urzeka słuchaczy Nicka. W 2007 roku założył drugą organizację Attitude is Altitude, która zrzesza mówców motywacyjnych, którzy występują podczas różnych eventów. Poruszane przez nich tematy mają bardziej świecki charakter, a występy są ich pracą zarobkową.

Nick dzieli się inspirującymi filmami przez kanał AIA na Youtube, gdzie można zobaczyć jak surfuje, czy skacze ze spadochronem. Obecnie mieszka w południowej Californii ze swoją żoną, która jest w ciąży oraz z dwoma synami.
Song: Something More | Singer: Nick Vujicic
Nick Vujicic
Urodzony z chorobą genetyczną, zespołem tetra-amelii, Nick zaczął dzielić się swoją historią mając 19 lat. W 2005 roku założył organizację non-profit Life Without Limbs.

...

Wstrzasajace...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:17, 01 Lip 2017    Temat postu:

Prawdziwe oblicza wojny. Wstrząsający projekt fotograficzny
Aleksandra Gałka | Lip 01, 2017
The Unknown Soldier
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Projekt „The Unknown Soldier” to seria wielkoformatowych zdjęć młodych żołnierzy, którzy powrócili do domu z wojny na Bliskim Wschodzie. Ich pokaleczone, zdeformowane ciała wydają się mówić: „wojna nie kończy się nigdy”.


B
ohaterowie projektu to żołnierze, którzy służyli w armii w Iraku i Afganistanie. Fotografowani w zaciszach swojego domu pokazują, że wojnę tak naprawdę zabrali ze sobą. Nawet jeśli fizycznie opuścili pole bitwy (o własnych siłach, bądź też nie), wielu z nich nosi ją w sobie, w domu, dzieli się nią z rodzinami i bliskimi.
Wojna się nie kończy

Wielu z weteranów to ludzie młodzi, którzy ze swoim inwalidztwem borykać się będą przez resztę całego swojego życia. Projekt zwraca uwagę m.in. na to, że ich walka nie kończy się wraz z zejściem z frontu, a to, co przeżywają dzisiaj po powrocie do USA, jest równie trudne.

Wśród autorów biorących udział w projekcie jest m.in. David Jay (fotograf, który ma na koncie The SCAR Project przedstawiający głównie zdjęcia kobiet po mastektomii), James Nachtway, The Alabama Project i wielu innych artystów. Zdjęcia tworzą wystawę pod tym samym hasłem „The Unknown Soldier” (z ang. „Nieznany żołnierz”), która objeżdża cały świat. Obecnie powstaje także film dokumentalny na ten temat.

Jeden z fotografów, James Nachtwey przyznaje:

Byłem świadkiem, a te zdjęcia są moim świadectwem.

Z kolei David Jay wierzy, że te obrazy otwierają nas na dialog dotyczący kwestii, z którymi niekoniecznie czujemy się komfortowo.

Zdjęcia mogą być nieprzyjemne dla widza. Zmuszają nas do skonfrontowania się z naszym strachem i zahamowaniami związanymi z życiem, śmiercią, seksualnością, chorobą, związkami, etc. Rzeczywistość nie zawsze jest piękna. To jest rzeczywistość.

...

A ci co maja ciało w calosci bynajmniej nie sa nienaruszeni... To jest cierpienie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:19, 08 Lip 2017    Temat postu:

Nie jestem hipsterem, jestem chora. Kiedy unikanie glutenu to walka o życie
Jola Szymańska | Lip 08, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Żarty o bezglutenowej modzie nie wszystkich bawią. Dla prawie 400 tysięcy Polaków restrykcyjna dieta wykluczająca gluten to konieczność, stojąca na półce ze zdrową żywnością.


N
a śniadanie naleśniki. Kilogram mąki bezglutenowej (14 zł) starcza na dziewięć dni. Do tego dżem bezglutenowy (6 zł), biały ser (3-4 zł) i herbata. Liściasta, ekologiczna (10 zł). Na obiad filet z kurczaka ze sprawdzonego sklepu mięsnego (7 zł), ryż bezglutenowy (5-6 zł) i szpinak świeży z czosnkiem (5 zł). Na wieczór cztery tosty (6,60 zł) z szynką bezglutenową (2,40 zł za sześć plastrów w Lidlu).

To nie hipsterski jadłospis bio, eko i fit, ani wegański pomysł na życie w zgodzie z naturą. To dieta, do której są zmuszone osoby chorujące na celiakię. Nieuleczalną chorobę układu pokarmowego.


Mam prawo zjeść chleb

„Czasem słyszę: Przecież nie trzeba jeść chleba. Ja też nie jem chleba, bo to zdrowiej. Ale ja mam prawo zjeść chleb. Jedzenie ryżu i kukurydzy przez całe życie nie jest spoko” – mówi Karolina, która na celiakię choruje od dziecka.

Z dzieciństwa pamięta wafelki szkolnych kolegów i wyśmiewanie jej ryżowych kanapek. Pamięta też klasowe urodziny i przyjęcia, na których nie mogła się niczym częstować, łzy mamy i specjalny chleb, który trzeba było sprowadzać na Śląsk aż z Poznania.


Osobne miejsca, osobne garnki

Od kiedy wyprowadziła się na studia, musi kontrolować każdy drobiazg, związany z jedzeniem. Życie z celiakią to nie używanie tych samych desek do krojenia, dokładnie mycie blatów, szorowanie pieca po jedzących gluten współlokatorach, własne garnki i stres, związany z jedzeniem poza domem. W restauracji nigdy nie wiadomo, czy kucharz umył ręce po urabianiu pszennego ciasta.

Po pół roku pracy w cukierni zachorowała na niedoczynność tarczycy. Od tego momentu wie, że gluten przesiąka do organizmu także przez pory w skórze. Jeśli nie przestrzegasz diety, umierasz.


Cena życia

Gorzej, jeżeli nie stać cię na nie umieranie. W ubogich domach dieta często nie jest przestrzegana, bo nie ma pieniędzy. „A dzieci chorują. Na depresję, schizofrenię i cały szereg chorób psychicznych, wynikających ze złego jedzenia” – wymienia.

Rzeczywiście „celiakowi” ciężko utrzymać się za normalną pensję. Na chleb, proszek do pieczenia i podstawowe produkty spożywcze dla jednej osoby zamiast 50 zł wydaje 200 zł. I mimo, że celiakia jest najpoważniejszą nietolerancją pokarmową człowieka, chory nie może liczyć na zasiłek.


Włoski raj

„W Bolońskiej restauracji dostałam dwie wersje menu: zwykłe i dla celiaków. Mieli osobny piec, pan umył ręce i zrobił nam specjalną pizzę. W innym miejscu podeszłam do stoiska z lodami. Usłyszałam: Dam pani inny kubek, bo nie wiem, czy jakiś wafelek mi tutaj nie wpadł” – wspomina Karolina.

We Włoszech chorzy mogą liczyć nie tylko na dofinansowanie, ale też na ludzką świadomość i wyrozumiałość, których bardzo brakuje w Polsce. Wielu z nas wciąż wydaje się, że gluten to makaron, mąka i jakieś ciastka. Nic więcej. A gluten jest też w oleju, szynce, herbacie Lipton i każdym skażonym w trakcie produkcji lub dystrubucji pokarmie.


Choroba, której nie widać

Chory na celiakię nie sprawia też wrażenia osoby chorej. Nie robi sobie zastrzyków. Najczęściej nie łyka tabletek. Lekiem na celiakię jest dieta, bez której gluten niszczy i rozregulowuje organizm od środka. Zaburzenia jelitowe i hormonalne nie rzucają się w oczy. Mają jednak ogromny wpływ na jakość życia chorych i ich zdrowie.
Czytaj także: Prawda czy fałsz? Oczyszczająca głodówka może być dobra dla zdrowia?

Niektórzy po kontakcie z glutenem czują się źle od razu. „To trochę prostsze, bo przewidując konsekwencje tracą ochotę na cokolwiek z glutenem. Ja musiałam kłócić się sama ze sobą, bo może lekarz się pomylił, może jestem zdrowa” – tłumaczy Karolina. Choruje na celiakię utajoną, która ma objawy psychosomatyczne. „Trzęsę się w nocy, kiedy przeżywam stres, mam stany depresyjne, obniżony nastrój. Hormony świrują i niszczą tarczycę”.

Jak sama mówi, ta choroba uświadamia, że „jedzenie może być największą przyjemnością, ale też największą w życiu karą”. Jedyne, co może więc robić, to jeść zdrowo i restrykcyjnie. A to ma niestety swoją cenę.


Niepotrzebna moda, niepotrzebny wstyd

„To, że hipsteriada wylansowała niejedzenie glutenu – spoko. Dzięki nim jest więcej produktów bezglutenowych. Ale wkurza mnie to, że zdrowi ludzie unikają glutenu. Dlaczego to robią? Nie wiedzą, jakie mają szczęście. Dałabym wiele, żeby zjeść świeży chleb z masłem.

Jest mi wstyd, że jestem chora. Jest mi wstyd w restauracji. W pracy. W lodziarni, kiedy proszę o bezglutenowego wafelka. Kiedy widzę pogardliwą minę sprzedawcy i odpowiadam: Wie pani co, ja nie jestem hipsterem. Jestem chora. Czasem już głupio mi dopytywać i upominać się o każdy drobiazg”.

Ale każdy drobiazg, który miał kontakt z glutenem, może poważnie zaszkodzić jej zdrowiu i życiu.


Fakty o celiakii

Zgodnie z informacjami na oficjalnej stronie Polskiego Stowarzyszenia Osób z Celiakią i na Diecie Bezglutenowej, celiakia to trwająca całe życie immunologiczna choroba o podłożu genetycznym, charakteryzująca się nietolerancją glutenu, białka zapasowego zawartego w zbożach. Nie jest alergią. Jest najpoważniejszą nietolerancją pokarmową człowieka.

Według badań na celiakię cierpi przynajmniej 1 procent populacji, także w Polsce. Jednocześnie wykrywalność choroby wynosi zaledwie 5 procent. To znaczy, że około 360 000 Polaków nie jest świadomych choroby.

Jedyną metodą leczenia celiakii jest stosowanie przez całe życie ścisłej diety bezglutenowej. W innym razie działający toksycznie gluten prowadzi do zaniku kosmków jelita cienkiego, maleńkich wypustek błony śluzowej, które zwiększają jego powierzchnię i są odpowiedzialne za wchłanianie składników odżywczych.

W efekcie toksycznego działania glutenu wchłanianie pokarmu jest upośledzone, co prowadzi do wystąpienia różnorodnych objawów klinicznych i dalszego postępowania choroby.

...

Koniecznosc brania lekow bo nie da sie inaczej przezyc czy tez jedzenia tylko okreslonych rzeczy to powazne ograniczenie typu przykucie do... To tez pokuta...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:24, 08 Lip 2017    Temat postu:

Życie to maraton. Niezwykła historia Jeffa Baumana
Przemysław Sałek | Lip 08, 2017

AP/FOTOLINK
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Gdyby choć jedną rzecz tego dnia Jeff Bauman zrobił inaczej, szybciej lub wolniej, prawdopodobnie nadal miałby obie nogi. Ale z drugiej strony – mógł przecież nie żyć. Poznajcie historię bohatera filmu „Stronger”.

Maratończycy często wspominają o zjawisku nazywanym „ścianą”. To olbrzymi kryzys – zarówno fizyczny, jak i psychiczny – który niekiedy dopada długodystansowców. Najczęściej po 30-35 kilometrze biegu. „Ściana” charakteryzuje się dramatyczną utratą siły oraz zwątpieniem, że uda się kontynuować bieg i zrealizować zakładany cel. „Co ja tu właściwie robię? Nie mam już siły, poddaję się…”, mówi zazwyczaj wewnętrzny głos maratończyka podczas kryzysu.

Aby przezwyciężyć „ścianę” – zdaniem ekspertów – warto m.in. zwolnić tempo biegu, aż do momentu, gdy ustaną największe bóle. Dodatkowo istotne jest odpowiednie wzmocnienie psychiczne. W takiej chwili warto mieć np. kogoś, kto doda nam otuchy.
Czytaj także: Najtwardszy ojciec świata. Przebiegł 72 maratony z niepełnosprawnym synem

Właśnie z tego powodu Jeff Bauman zjawił się wśród kibiców Maratonu Bostońskiego. Chciał udzielić wsparcia swojej dziewczynie, która zamierzała wziąć udział w słynnych zawodach. Postanowił być dla niej oparciem w momencie, w którym najbardziej będzie go potrzebowała.

Zawody odbyły się 15 kwietnia 2013 roku. Tego dnia rozpoczął się również maraton Jeffa Baumana. Nie były to jednak zmagania sportowe, lecz długa walka o własne życie. Podczas wspomnianego Maratonu Bostońskiego miał miejsce zamach (doszło do wybuchu dwóch bomb), w wyniku którego śmierć poniosły 3 osoby, a 264 zostały ranne. Jednym z poszkodowanych był Jeff Bauman, który ledwo uszedł z życiem.
Czytaj także: Przebiegła w sandałach 50 kilometrów. I w dodatku wygrała!

„Nie miał dwóch nóg. Były kompletnie porozrywane. Bez szybkiej pomocy wykrwawiłby się na śmierć”, wspomina w wywiadzie dla CNN Carlos Arredondo, inny z kibiców, który od razu udzielił pomocy nieznajomemu. M.in. dzięki jego szybkiej reakcji, lekarze mogli podjąć próbę uratowania życia dwudziestokilkulatka.

Na szczęście Jeff Bauman żyje. Nie ma jednak nóg. Jak wspomina, niejednokrotnie zastanawiał się „co by było gdyby…”. Gdyby choć jedną rzecz tego dnia zrobił inaczej, szybciej lub wolniej, albo stanął w innym miejscu, to prawdopodobnie nadal miałby obie nogi. Jednak dość szybko uświadomił sobie, że z takiego myślenia nic dobrego nie wynika. Przecież, z drugiej strony, gdyby np. Carlos Arredondo nie udzielił mu pomocy, mógłby już nie żyć.

Tę historię postanowiono zekranizować. Film „Stronger” („Silniejszy”) trafi do kin w drugiej połowie września. Postać Jeffa Baumana zagra słynny Jake Gyllenhaal.







Jak dziś wygląda życie Jeffa Baumana? Postanowiłem to sprawdzić. Bohater tej opowieści ma żonę i małą córeczkę. Jest także aktywnym mieszkańcem Bostonu – angażuje się w wiele inicjatyw społecznych i wspiera liczne akcje charytatywne.
Czytaj także: Tancerka bez nogi. „Czasem złe rzeczy przytrafiają się dobrym ludziom”

Wróciłem także do jednego ze starszych wywiadów z Jeffem Baumanem (został przeprowadzony w 2013 roku). Wtedy dziennikarz go zapytał: „Gdzie się widzisz za pięć lat?”. „Przede wszystkim chciałbym pomagać innym”, odpowiedział.

Jak widać, udaje mu się to. Ta historia pokazuje, że życie to prawdziwy maraton. Kiedy pojawi się „ściana” (wielki życiowy kryzys), zwolnijmy, poszukajmy wsparcia i spróbujmy – pomimo wielkiego bólu – biec dalej przez życie.

...

W sporcie mowienie ze cierpienie jest bez sensu to szczegolny absurd. Bo przeciez sport to cierpienie. Po co oni sie mecza? Dla krążka? Toz mozna sobie kupic na straganie dowolny do wyboru. Zdecydowanie nie medal jest celem. Teraz rozumiecie ze czy starsi czy chorzy czy inwalidzi ONI jakby sa podobni do sportowcow. Cierpia w wyzszym celu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 14:46, 12 Lip 2017    Temat postu:

Matka, która straciła dziecko w wypadku, mówi o fotelikach dla dzieci [WIDEO]
Cerith Gardiner | Lip 12, 2017

Growing Humans | YouTube
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Wypadki samochodowe są jedną z głównych przyczyn śmierci dzieci. Każdy rodzic powinien to przeczytać.

Kiedy stajemy się rodzicami, rozpoczynamy wielką, emocjonalną podróż. Także w dosłownym sensie – chcemy dokładnie wiedzieć, jak umieścić w aucie fotelik dla malucha. Kiedy Christine Miller opublikowała wstrząsającą historię śmierci swojego 3-letniego synka Kyle’a w wypadku samochodowym, zrozumieliśmy, że nie tylko musimy dokładnie przypinać nasze dzieci pasami, ale powinniśmy też wiedzieć, jaki fotelik jest odpowiedni do wieku i ciężaru tego najcenniejszego ładunku, który przewozimy.

Miller mówi, że „nie miała pojęcia, że ten poranek będzie ostatnim, w którym usłyszy śmiech i słodki głosik swojego synka, w którym zobaczy jego pełne życia i ciekawości spojrzenie”.

Tego dnia samochód, który przejechał na czerwonym świetle, uderzył w auto Millerów, wyrzucając Kyle’a z siedziska. Zginął na miejscu.
Czytaj także: Noc ciemna małżonków po stracie dziecka



Miller opowiada, że „śmierć Kyle’a była jak podróż na dno piekła, ból nie do opisania”. Wierzy też, że można było zapobiec tej tragedii, gdyby tylko Kyle miał pełny fotelik z pięciopunktowymi pasami bezpieczeństwa, zamiast zwykłego siedziska-podstawki, które – tak wtedy uważała – było już dla trzylatka opcją właściwą.

Podstawka jest dla przedszkolaków nieodpowiednią opcją. Kyle ważył 20 kg – sądziliśmy, że to odpowiedni moment, by przesiadł się z fotelika na podstawkę. Ale przecież istnieją foteliki, w których można wozić dzieci do wagi 45 kg. Większość maluchów, nawet do 4-5 roku życia może też bezpiecznie podróżować w fotelikach montowanych tyłem do jazdy. Kyle był na siedzisku-podstawce, przypięty pasami, kiedy zdarzył się ten wypadek. Sądziliśmy, że jest bezpieczny. Myliliśmy się.

Jeden błąd. Błąd, który sprawił, że Miller poświęciła całe swoje życie temu, żeby podobna tragedia nie spotkała już nikogo innego. Mówi, że wypadki samochodowe to główna przyczyna śmierci dzieci, a statystyki pokazują, że „80-90% fotelików samochodowych instaluje się lub używa niewłaściwie!”.

Małe dziecko może doznać poważnych wewnętrznych obrażeń od samych pasów – jego miednica nie jest wystarczająco rozwinięta, by wytrzymać nacisk zwykłych pasów w chwili uderzenia. Podobnie ich układ kostny: gdy w wyniku wypadku miękki kręgosłup dziecka ulegnie wygięciu choćby o 6 mm, może to grozić paraliżem na całe życie.

W dwunastą rocznicę śmierci Kyle’a Miller opublikowała wzruszający film, który przedstawia kadry z życia jej synka. Możemy sobie zaledwie wyobrazić, co czuje matka, która traci „najsłodsze, najmilsze stworzenie na świecie”. Ale poza matczynym bólem jest w tym filmie przesłanie – pełnych fotelików o pięciopunktowych pasów bezpieczeństwa trzeba używać jak najdłużej.





Na filmie można zobaczyć, co dzieje się w chwili wypadku z dzieckiem podróżującym w foteliku i na podstawce, a także różnice między fotelikiem montowanym przodem i tyłem do kierunku jazdy. To wstrząsające zdjęcia. Gdyby Kyle jechał w foteliku z pięciopunktowymi pasami, montowanym tyłem do jazdy, żyłby do dziś.

Film kończy się prostą prośbą: „Przyjmijcie te informacje jako dar od Kyle’a. Użyjcie ich. Podzielcie się nimi”. Niech ci, którzy mają małe dzieci – własne, w rodzinie czy wśród przyjaciół – udostępniają tę wiedzę, by zapobiec podobnym bezsensownym tragediom.



Artykuł pochodzi z angielskiej edycji portalu Aleteia

...

Trzeba uwazac ale bez przesady. Gdy Bóg chce dziecko zabrac glupota jest to blokowac albo zmyslac ze ,,gdybym cos tam" to dziecko by zylo. Nie bo Bóg uznal ze tak jest najlepiej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 11:09, 14 Lip 2017    Temat postu:

Mogę posłuchać, jak bije w Tobie serce mojej córki? [WIDEO]
Cerith Gardiner | Lip 14, 2017

Donate Life Louisiana | Facebook | Fair Use
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Bill Conner pokonuje rowerem tysiące kilometrów. Po drodze opowiada ludziom, dlaczego warto dzielić się samym sobą. Zanim jednak rozpoczął swoją misję, doświadczył ogromnego cierpienia.

Kiedy 16-letnia Abbey Conner zdecydowała się zarejestrować w bazie potencjalnych dawców organów, nie mogła zdawać sobie sprawy, że uratuje życie czterem mężczyznom w wieku od 20 do 60 lat, a także ofiaruje swoje oczy i inne tkanki. Za sprawą tragedii stało się tak zaledwie kilka lat później.

Zeszłej zimy Abbey odpoczywała z rodziną na wakacjach w Meksyku. Nagle ją i jej brata Austina znaleziono nieprzytomnych, pływających w basenie plecami do góry. Brat 20-letniej Abbey przeżył, ale ona zmarła z powodu urazów. W tym samym czasie rodzina Jacka Jr. Loumontha otrzymała wiadomość, że serce 21-letniego mężczyzny za 10 dni odmówi posłuszeństwa. Jackowi zostało więc półtora tygodnia życia. W cudowny sposób, „dzięki Abbey i temu, jak potoczyły się wydarzenia – dzisiaj żyje”, wyjaśnia Bill Conner.
Czytaj także: Jej córeczka umrze po narodzeniu. Postanowiła się nią… „podzielić”

Po tak trudnej stracie pan Connor postanowił, że uczci życie swojej córki, podnosząc społeczną świadomość o potencjalnym dawstwie narządów. 22 maja, dzień po tym, jak Austin skończył college, wsiadł na rower. Postanowił, że przejedzie prawie 4,2 tys. kilometrów ze swojego domu w Wisconsin do Broward Health Medical Center w Fort Laudere, w którym pobrano organy Abbey. O swoich planach poinformował także organizację na Florydzie, która koordynowała transplantację. A ta w odpowiedzi wysłała listy do osób, które otrzymały narządy Abbey. Od nich zależało, czy będą miały ochotę poznać Billa. Jako pierwszy odezwał się Jack, który wyraził chęć spotkania.

Connor wskoczył więc na rower i pokonał ok. 2,2 tys. kilometrową trasę do domu Jacka w Baton Rouge. W Dzień Ojca mężczyźni wpadli sobie w ramiona. Po długim uścisku Jack podał Billowi stetoskop, aby ten mógł usłyszeć bicie serca, które kiedyś należało do Abbey. Ten wzruszający moment podniósł zasmuconego ojca na duchu. „Wiem, że on żyje dzięki Abbey… to jej serce pozwala mu stać prosto”, mówi Conner. „Cieszę się z nim i jego rodziną”.







Zanim Conner wyruszył w dalszą drogę, Jack wręczył mu nagranie z biciem serca, aby towarzyszyło mu w podróży. Nieustanne przypominanie o darze córki jest dla Billa dodatkowym impulsem podczas pedałowania. Bo, jak przypomina, w decyzji o zgodzie na dawstwo narządów chodzi o to, „żeby pomagać ludziom żyć albo żyć lepiej”.
Czytaj także: Oddała dziecku nerkę i kawałek wątroby. „To będzie Twój rok, synku”

W Stanach Zjednoczonych na przeszczep czeka w tej chwili 117 809 osób. Pamiętaj, że aby pomóc ocalić czyjeś życie, możesz ofiarować także szpik kostny albo osocze.

Jeśli tak, jak papież Benedykt XVI, chcesz zostać potencjalnym dawcą narządów (co prawda jego decyzja zmieniła się po wyborze na papieża, w związku z wymogami dotyczącymi papieskiego pogrzebu), możesz wypełnić oświadczenie woli. Warto jednak podkreślić, że w Polsce „oświadczenie woli nie ma żadnej mocy prawnej. Jest to wyłącznie druk informacyjny, głównie dla rodziny, aby wiedziała ona jakie jest stanowisko zmarłego odnośnie pobrania narządów. Należy je nosić przy sobie, najlepiej w portfelu razem z dowodem osobistym – nie trzeba go nigdzie wysyłać”.

Artykuł ukazał się w angielskiej edycji Aletei.

...

Tak to jest i dramat i podnosi na duchu!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 14:54, 17 Lip 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Nauczyć się żyć z chorobą dziecka
Nauczyć się żyć z chorobą dziecka

Dzisiaj, 17 lipca (12:05)

Zakończył się II turnus Urtica Dzieciom Camp. Trwa jednak zbiórka pieniędzy na kolejne takie terapeutyczne zajęcia dla dzieci zmagających się z chorobą nowotworową. Ambasadorem tegorocznej edycji Urtica Dzieciom Camp jest prof. Jerzy Stuhr, który spotyka się z uczestnikami obozów w Krakowie. "Nie mamy wsparcia z Narodowego Funduszu Zdrowia, żadnych dotacji. Musimy sami sobie radzić" - mówi Stuhr.
Ambasadorem tegorocznej edycji Urtica Dzieciom Camp jest prof. Jerzy Stuhr
/Przemysław Błaszczyk /RMF MAXXX

Podczas tzw. campów podopieczni Krakowskiego Centrum Psychoonkologii Unicorn spotkali się już z Mateuszem Damięckim, Jankiem Melą czy Jerzym Sthurem.

To zawsze jest wzajemny przekaz energii. Ja to przynajmniej tak traktuję; że musi we mnie być jakaś energia, która często wpływa pozytywnie na tych, którzy się ze mną spotykają. Ja przeżyłem dzięki ludziom. Ten zastrzyk energii, który mnie dano... całe właściwie Polskie społeczeństwo, bo tak to mogę powiedzieć... w trudnych dla mnie chwilach. Ja do dzisiaj mówię. Ja nie mogę zachorować, przecież ja bym zawiódł pół Polski, muszę być w formie. Może to żart, ale to daje straszną siłę, że ja nie mogę się poddać - mówi prof. Jerzy Sthur.
Z dziećmi oraz ich rodzicami spotkał się Jerzy Stuhr
/RMF MAXXX

Krakowskie Centrum Psychoonkologii Unicorn zorganizowało w 2016 roku pierwsze w Polsce turnusy rehabilitacyjne dla najmłodszych. Organizatorzy zakładają, że w tym roku z pomocy psychoonkologów, terapeutów, dietetyków czy instruktorów ruchu skorzysta 90 osób.

Turnusy rehabilitacyjne to nie tylko leczenie połączone z odpoczynkiem i dobrą zabawą. W programie są warsztaty z dietetykiem, animacje oraz zajęcia z psychologami i psychoonkologami, które zapewniają wsparcie zarówno małym pacjentom, jak i rodzicom.

Uczymy się razem być, dzielić doświadczeniem z różnych perspektyw. Takie wspólne bycie rodziców, dzieci i specjalistów owocuje takimi możliwości, których na co dzień nie mamy. Możemy jednocześnie bawiąc się, zwiedzając, będąc razem, pokazywać sobie i uczyć się od siebie tego w jaki sposób można lepiej funkcjonować w życiu, mimo trudności. Tutaj wiadomo, że ludzie ci doświadczyli bardzo trudnej sytuacji, czyli choroby swojego dziecka - mówi Iwona Nawara z Centrum Psychoonkologii UNICORN w Krakowie.
Zakończył się II turnus Urtica Dzieciom Camp
/Przemysław Błaszczyk /RMF MAXXX
Czego uczą się rodzice?

Mamy zajęcia z psychologiem, który w skrócie uczy nas jak żyć lepiej. Mamy z dietetykiem, który podpowiada jaką dietę zastosować dla naszych dzieci chorych onkologicznie. Są zajęcia ruchowe, gry i zabawy dla dzieci. Są też spotkania z takimi osobistościami jak Jerzy Stuhr. Program napięty, ale dzięki temu zapominamy, co nas spotkało, czyli o chorobie dziecka. Zapominamy o codzienności. Jesteśmy tutaj zrelaksowani, wypoczęci, tacy dopieszczeni - mówi Iwona, mama 5-letniej Oli, zmagającej się z białaczką limfoblastyczną.

To takie chwile radości, wspólnego walczenia, walki. To satysfakcja, że można sobie poradzić. To jest taki czas, kiedy zajęcia z psychologami pozwalają nam na uważność, na skupieniu się na sobie. Na zauważaniu pewnych mechanizmów, że to tak naprawdę wiele zależy od naszego podejścia. Od zmiany pewnych zachowań, pewnych schematów, które są gdzieś tam zakodowane. Dowiedzieliśmy się tego, że jeżeli nauczymy się tych mechanizmów, to naprawdę jesteśmy wstanie nawet bardzo ciężkie chwile, czy jakieś nieporozumienia rozwiązywać - dodaje w rozmowie z dziennikarzem RMF MAXXX.
Chodzi o to, żeby nie myśleć o chorobie?

Nie, żeby umieć się z nią pogodzić, żeby umieć z nią żyć i cieszyć się tym życiem. Nie zamartwiać się na zapas - mówią reporterowi Przemysławowi Błaszczykowi rodzice.
Turnusy rehabilitacyjne to nie tylko leczenie połączone z odpoczynkiem i dobrą zabawą
/Przemysław Błaszczyk /RMF MAXXX

Przemysław Błaszczyk

...

To tez rodzaj cierpienia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:30, 17 Lip 2017    Temat postu:

„Bóg postanowił mnie odwiedzić” – wzruszająca opowieść lekarza o chorej pacjentce
Aleteia Brasil | Lip 16, 2017
Facebook
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


„Miał wychudłe ciało, twarz opaloną słońcem, dłonie delikatnie szorstkie, typowe dla kogoś, kto przez całe życie ciężko pracował..." – pisze brazylijski onkolog.


D
oktor João Carlos Resende jest lekarzem onkologiem i pracuje w Szpitalu Onkologicznym w Barretos (stan Sao Paulo), jednym z największych w Ameryce Łacińskiej, leczącym pacjentów z całej Brazylii.

Kto już kiedyś był w tym szpitalu wie, jak zabiegani są tamtejsi lekarze z powodu ogromnej liczby przyjmowanych codziennie chorych. Kto zna ten szpital wie też, jak bolesna bywa codzienność pacjentów, szukających odpowiedniej instytucji, która zapewni im właściwe leczenie.
Czytaj także: Jak umierająca na raka dziewczynka wytłumaczyła, czym jest śmierć

Pośród tej wielkiej bieganiny i jeszcze większego bólu doktor João Carlos Resende znalazł trochę czasu, aby opowiedzieć, o swym „spotkaniu” z Bogiem. Tak, Bóg odwiedził doktora w przebraniu chorego. Tekst pojawił się na Facebooku i wzrusza użytkowników internetu humanitaryzmem i wiarą, jakimi wykazał się lekarz.

Oto pełna treść tekstu:

Tydzień krótki i męczący, serce wali, umysł w odmętach. Bóg postanowił złożyć mi dzisiaj wizytę. Miał wychudłe ciało, twarz opaloną słońcem, dłonie delikatnie szorstkie, typowe dla kogoś, kto przez całe życie ciężko pracował i zapach lawendy zmieszanej z dymem opalanego drewnem pieca. Mówił pięknie i zwyczajnie; nieco przeciągle, jak to mówią ludzie z Goiás. Miał na sobie najlepsze ubranie, jakie posiadał, kolorowe, zadbane, choć nieco poplamione zupą, którą pacjenci otrzymali przed obchodem lekarskim. Płócienne buty w prążki nie pasowały do bluzki w kwiaty… ale przecież On jest Bogiem i może wszystko. Jego oczy uciekały od mojego wzroku. Jak Bóg mógł tak bardzo się umniejszyć? Zaraz jednak sobie przypomniałem, że On potrafi bardzo dobrze to robić. On był człowiekiem, jest chlebem i zawsze będzie wielki, mały Bóg. Wydawał się zawstydzony, z niecierpliwością czekający na wieści…niestety niezbyt dobre. Był zmęczony podróżą, przepełnioną poczekalnią i latami walki z rakiem. W obliczu takiej wielkości, jeszcze bardziej się skurczyłem, aby zmieścić się w najmniejszej szczelinie, w jaką odważyłem się wcisnąć w tym życiu. Choroba uległa zmianie, postąpiła i ponownie zaatakowała. To lekarstwo wywołujące tak ogromne mdłości i zmęczenie tych niewielu kilogramów kruchego ciała kolejny raz stawało się niezbędne.

„Ależ Panie doktorze, proszę tego nie mówić!”.

Jego twarz zasnuł smutek – jakżeż bardzo bolało oglądanie Boga jako człowieka; był tuż tuż, naprzeciwko mnie.

„Pani Socorro, proszę się nie smucić. Tutejszy lekarz ma miękkie serce i może się rozpłakać”.

Spojrzał na mnie i mogłem dostrzec błysk mądrych oczu, które zdawały się mówić: „Popłaczę w domu, żeby pan doktor nie widział”.

Jakiż czułem się zaszczycony! Jak to możliwe, że Bóg przychodzi do mnie w taki sposób? Wtedy znikło zmęczenie. Pozostało jedynie bezgraniczne wzruszenie. Zbadałem to niewielkie ciało. Serce silne i głośno bijące, płuca, które wydmuchiwały w moją stronę tchnienie życia; ujrzałem też najpiękniejszy uśmiech wywołany łaskotkami podczas badania brzucha pacjentki. Myślałem sobie: jak bardzo bym chciał móc wyłuskać własnymi rękoma te wszystkie guzy, jeden po drugim; a jednocześnie czułem jak zalewało mnie niezwykłe wzruszenie na myśl, że to Bóg, dzięki swojej wizycie, usuwa po kolei wszystkie moje, nie fizyczne, lecz duchowe raki. W tej sytuacji moja recepta miała być czymś najmniej ważnym, ale ją wypisałem.

„Pani Socorro, przepiszę Pani to nieprzyjemne lekarstwo. Musimy spróbować zahamować pani chorobę”.

Odpowiedział pokornie: „Tak już jest”.

Na koniec wszystkiego, po trwających wieczność krótkich chwilach łaski, Bóg spojrzał na mnie i powiedział: „Panie doktorze, wszystko inne może być chore i do niczego, ale moje serce jest wielkie i dobre”. Mój Boże! I cóż za serce!

Rozczulony, poprosiłem jedynie o uścisk na pożegnanie i podziękowałem za wszystko. Dostałem więcej. Dostałem zdjęcie, pogłaskanie po twarzy i pewność, że Bóg zawsze jest przy mnie i że mnie nawiedza pod rozmaitymi postaciami. Dziś On mnie odwiedził, uzdrowił i dał siłę do dalszej pracy. Jak na ironię, pani Socorro wyszła z sali, mówiąc: „Proszę zostać z Bogiem, Doktorze”.

„Spotkałem się z Nim, Pani Socorro”.

(Zdjęcie i tekst autoryzowane przez pacjentkę)


W ciągu 12 dni tekst zyskał ponad 400 tys. polubień i był ponad 100 tys. razy udostępniany. Gdy obejrzymy facebookowe konto tego młodego lekarza odkryjemy, że zależy mu na podkreślaniu własnej wiary: zdjęcie otwierające jego stronę przedstawia piękne wyobrażenie Najświętszego Serca Jezusa. W jednym z albumów znajduje się także obraz Ostatniej Wieczerzy.
Czytaj także: Alessandro Nottegar. Lekarz, który przytulał trędowatych. Będzie błogosławionym

Artykuł został opublikowany w portugalskiej edycji Aletei.

...

To jest dobro plynace z cierpienia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 14, 15, 16  Następny
Strona 8 z 16

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy