Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Z innej strony .

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 14:38, 09 Lip 2012    Temat postu: Z innej strony .

Ciekawa rzecza jest poznac inne wypowiedzi niz tylko smolenskie :

Ks. Kazimierz Sowa: jestem lemingiem, jak każdy, kto nie ma odruchu buntu wobec reżimu Tuska.

Radio Zet
- Każdy, kto nie ma w sobie tego zdrowego odruchu buntu wobec reżimu Tuska, który gnębi Polskę i wobec tego wszystkiego, co się strasznego w Polsce dzieje, jest lemingiem, więc nie tylko ja - powiedział ks. Kazimierz Sowa w audycji "Gość Radia Zet".

>>>>

Istotnie rezim to przesada . W koncu kto glosowal . Ale jednak zdrowy bunt wobec Tuska to norma . Wszak wiekszosc chyba mediow juz ma dosc tej ,,sprawnosci wladzy'' pokazywanej na kazdym kroku a ostatnio na odcinku euro-budowlanym...

Ksiądz Sowa przyznał, że naraził się kolegom z diecezji krakowskiej, kiedy na Facebooku wyraził swoje zdziwienie wypowiedzią księdza kard. Dziwisza na temat nieprzyznania Telewizji Trwam miejsca w multipleksie cyfrowej telewizji naziemnej. - Ksiądz kardynał jest w gronie tych biskupów, którzy otrzymali bardzo szczegółowe wyjaśnienie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, podpisane przez pana Dworaka. W tym wyjaśnieniu były podane bardzo konkretne racje, które Krajowa Rada przedstawiła Episkopatowi, i które nie przemawiały za przyznaniem koncesji Telewizji Trwam - wyjaśnił dyrektor kanału Religia.tv.

>>>>>

Akurat ja tam nie wierze w ,,racje'' PO . Dla mnie jest to bijatyka dwoch band . O. Rydzyk dolaczyl do PiS wiec dostaje po glowie . Smieszny jest jego krzyk ze bija skoro sam sie w bijatyke rzucil...

Monika Olejnik: : A gościem Radia ZET jest ksiądz Kazimierz Sowa, wita Monika Olejnik, dzień dobry.

Kazimierz Sowa: : Witam, dzień dobry.

Monika Olejnik: : Nie jest dobrze, Polska bez Radia Maryja to błyskawicznie powstające kariery, niekończące się afery, bezradne komisje i na końcu tajemnicze samobójstwa – tak mówił biskup Stefanek na Jasnej Górze.

Kazimierz Sowa: : W sobotę.

Monika Olejnik: : Tak, na Jasnej górze i co?

Kazimierz Sowa: : No w niedzielę było jeszcze gorzej, że mamy bożka demokracji i tak naprawdę czytając, bo nie słuchając bezpośrednio homilii, ale czytałem ją później, miałem wrażenie, że jest to homilia wygłoszona w kraju, który cierpi jakieś wielkie prześladowania religijne i polityczne również.

Monika Olejnik: : Ksiądz ma na myśli biskupa Ryczana.

Kazimierz Sowa: : Tak.

Monika Olejnik: : Mówił tak: „W Polsce demokracja przekształciła się już w oligarchię i kontroluje wszystkie dziedziny życia, jeszcze bardziej niż demokracja komunistyczna”, nie wiedziałam, że była demokracja komunistyczna.

Kazimierz Sowa: : Była kiedyś demokracja ludowa i był kiedyś taki żart, że czym się różni demokracja od demokracji ludowej, tym, czym krzesło od krzesła elektrycznego. No gdyby iść za tym torem myślenia, no to rzeczywiście z tych paru zdań z homilii księdza bp. Ryczana nie da się obronić, bo wydaje mi się, że zostały wypowiedziane albo w złej intencji, albo no mówca nie do końca chyba zdawał sobie sprawę z tego, jakie mogą mieć konsekwencje. No co to znaczy, że dzisiaj jest gorzej niż w czasach komunizmu. To znaczy, że przekreślamy wszystko, co się w Polsce zdarzyło w ciągu dwudziestu lat, również wszystko to czemu sekundował, a czasem wręcz co współtworzył Kościół. No więc jeśli ksiądz biskup Ryczan chce przekreślić te dwadzieścia lat także i z tej perspektywy, to wydaje mi się, że jego rozpoznanie rzeczywistości nie do końca jest słuszne.

Monika Olejnik: : I wygląda na to, że ksiądz biskup Ryczan gumką myszką wyciera to co było przed 89 r. i jak był traktowany Kościół, tak?

Kazimierz Sowa: : Jeden z moich kolegów, który również, że tak powiem, no wieczorem żeśmy dyskutowali na temat tego kazania, homilii, ksiądz oczywiście, zakonnik jezuita powiedział: słuchaj, zauważyłeś, że to jest dosyć ciekawe, że najczęściej te wypowiedzi padają z ust biskupów, którzy są absolwentami, a często także i profesorami Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. No, wydawało się, że gdzie jak gdzie, ale na KUL w czasach komunistycznych była jednak pewna przestrzeń wolności, także i z tego korzystał Kościół w Polsce i tym się w jakiś tam sposób chlubił. Dzisiaj się okazuje, że tym ludziom było lepiej wtedy niż jest dzisiaj, no dla mnie to jest szokujące, muszą przyznać.

>>>>

Tutaj jest problem taki ze obcujac nieustannie z mediami o. Rydzyka wpadaja w sciezki jego szalenstwa ...

Monika Olejnik: : A to jest chyba wszystko dlatego, że Telewizja Trwam nie dostała koncesji na multipleksie.

Kazimierz Sowa: : Tak, oczywiście.

Monika Olejnik: : I stąd się bierze ta złość kaznodziejów.

Kazimierz Sowa: : Grzech pierworodny całej tej sytuacji to jest nieprzyznanie koncesji dla Telewizji Trwam, nie mówi się oczywiście o tym, że ta koncesja z jakiś tam powodów, no jednak jeśli wierzymy, że sądy są w Polsce niezawisłe, chociaż teraz to ja nie wiem, bo jeśli jest gorzej niż w czasach komunistycznych, a wiemy, jak w czasach komunistycznych sądy działały, to może nie jest tak, no ale sąd, sąd ocenił tą sprawę w taki sposób, że przyznał rację Krajowej Radzie. Ja tutaj nie chcę ustawiać się po jednej lub drugiej stronie, wiem że są też, zaplanowany jest nowy proces, w którym wydaje mi się, że Telewizja Trwam na pewno dostanie tę koncesję na multipleksie. Natomiast no fakt faktem, że to jest jakby kamień obrazy, który służy do ciągłego, że się tak wyrażę uruchamiania tej lawiny zbędnych słów, niepotrzebnych emocji i co tu dużo ukrywać również takich opinii, które są, tak jak jeszcze raz powtarzam, krzywdzące dla wielu ludzi Kościoła, którzy współtworzyli demokrację w ostatnim dwudziestoleciu.

>>>>

Istotnie nie rozstrzygajmy sprawy bo jest to bijatyka dwu band i trudno tutaj okreslic racje . O. Rydzyk ma taka racje ze skoro przyznaja koncesje niezbyt powaznym stacjom to dlaczego by nie i jemu . Kazdy moze bredzic . Ale oczywiscie taka racja logicznie uzasadniona dla katolika jest zgroza . Stacja ,,katolicka'' ma miec koncesje na zasadzie ,,kazdemu wolno bredzic bo jest wolnosc''...

Monika Olejnik: : No tak, ale za Telewizją Tram upomina się Episkopat, upomina się Watykan, były pozdrowienia Benedykta XVI...

Kazimierz Sowa: : Ale chyba nie podpisał się Benedykt pod tą petycją, z tego co słyszałem.

Monika Olejnik: : Nie, pod petycją się nie podpisał, ale mówił o tym, żeby walczyć o wolność słowa.

Kazimierz Sowa: : No myślę, że to jest dobrze, żeby papież akcentował, że katolicy, chrześcijanie mają troskę o wolność słowa i chciałbym, żeby także ci, którzy słuchali tych słów, te słowa przyjęli jakby też do siebie. To znaczy wolność słowa to jest nie tylko to, że mogę mówić co mi ślina na język przyniesie, ale także pewna odpowiedzialność za to co mówię. Więc dobrze, ja się cieszyłem wczoraj z tych słów Benedykta, pomyślałem sobie, że to fajnie, to zabrzmiało do tego tysięcznego, set tysięcznego tłumu ludzi na Jasnej Górze.

>>>>

Jak widzimy po prostu sprawa dotarla do Watykanu i tam byl ostry ,,lobbing'' i to sa skutki . Skoro Episkopat Polski uznal ze to wazne to Papież poparl ...

Monika Olejnik: : Biskup Stefanek opowiadał anegdotę mówił tak: kto stoi na straży tych władz zniewalających, strażnikiem wszystkich mechanizmów zniewalających są media i opowiadał anegdotę, jak to jeden człowiek z grupy, która teraz rządzi dopytywał się go dlaczego go nie chcą wpuścić Telewizji Trwam na Multipleksie, powiedział tak, wolę dać pieniądze na Kulczyka aniżeli na Rydzyka, bo Kulczyk da mi na kampanię, a co mam z Rydzyka.

Kazimierz Sowa: : Musi pani zaprosić doktora Jana Kulczyka, żeby się, że tak powiem, wytłumaczył.

>>>>

Taka jest mentalnosc mętów z sejmu . A przezes PiS to niby co ? ,,Rydzyk da mi kamapnie'' nie Kulczyk . To samo na odwrot . O ile jednak Kulczyk dziala na siebie to o. Rydzyk na rachunek Kościoła i tu robi sie problem ...

Monika Olejnik: : Doktor Jan Kulczyk jest sponsorem Jasnej Góry, jednym ze sponsorów.

Kazimierz Sowa: : No właśnie, co więcej doktor Jan Kulczyk jest konfratrem jasnogórskim, czyli takim honorowym jakby członkiem zakonu paulińskiego, do której to konfraterni został również ostatnio doproszony ojciec Tadeusz i wydaje mi się...

Monika Olejnik: : Co to oznacza teraz?

>>>>

Multikleps ... Multiklops . Zagwozdka . W jednym szeregu ,,dwaj wielcy Polacy'' jak to mowili za czasow Jaruzela gdy przyjechal Papież . Czyli Jaruzel to niby jeden z dwu ,,wielkich''...

Kazimierz Sowa: : To znaczy, że kiedy się panowie spotkają to pewnie będą siedzieć obok siebie, w jednym chórze i tam odmawiać, pobożnie mam nadzieję, modlitwy. No wiem, że ta konfraternia jasnogórska, bo jeden z moich znajomych również ma ten zaszczyt należeć do tego grona, świeckich ludzi, no i mówił, że to jest rzeczywiście bardzo ważne, wielkie wyróżnienie, które spotkało go za to żeby, jest związany z zakonem paulinów w Krakowie, więc wydaje mi się, że to jest ciekawa sytuacja, kiedy ojciec dyrektor z doktorem Kulczykiem będą sobie może w chwilach między modlitwami będą sobie mogli coś tam wyjaśnić, kto na kogo daje i kto z tego jaką ma korzyść. A tak całkiem na serio, no używanie takich określeń, sugerujących, że tutaj tak naprawdę wszystko toczy się tylko po to, żeby z takiej czy innej decyzji publicznej wyciągnąć dla siebie z użyciem nazwisk, no nie jest eleganckie.

>>>>

Troche dziwne jest mieszanie zakonnika do swieckich konfratrow innego zakonu ?! Wszak czy mozna byc w dwu zakonach na raz ? Chyba ze w jednym o. Rydzyk jest jako swiecki . Ale rozumiem ze to symboliczny wyraz sojuszu ...

Monika Olejnik: : Ale można powiedzieć, że dyrektor, szef Telewizji Trwam i innych mediów, które ma w ręku trzęsie Jasną Górą.

Kazimierz Sowa: : No tak, kiedyś i znowu tutaj cytat z wczorajszej rozmowy, jak pani widzi to jednak się staje...

Monika Olejnik: : Też anegdoty, biskup Ryczan anegdoty, biskup Stefanek...

Kazimierz Sowa: : Nie, ale staje się takie wydarzenie czymś w Kościele także budzącym dużo emocji, nie ukrywam, znowu ten cytat, o którym mówię no brzmiał tak: popatrz się, kiedyś na Jasną Górę jeździło się po to, żeby się modlić o niebo dla siebie lub dla innych, a dzisiaj się jeździ po to, żeby się modlić o biznesy, albo jakąś prywatną telewizję. No też jest dużo racji w takim stwierdzeniu, niestety ono również zostało wyrażone wczoraj po wysłuchaniu.

Monika Olejnik: : No Jasna Góra została upolityczniona już tak, że chyba bardziej nie może, skoro dyrektor Telewizji Trwam wzywa do pogodzenia się Zbigniewa Ziobro i Jarosława Kaczyńskiego i dziękuje premierowi Kaczyńskiemu za to, że walczy o Telewizję Trwam.

Kazimierz Sowa: : Ale od pewnego czasu jednak ojciec dyrektor na Jasnej Górze powtarza te słowa, te wezwania do jedności jak mantrę i wydaje mi się, że tutaj jest jakaś taka refleksja, że on mógłby być wciąż tym ojcem jednoczycielem, takim odnowicielem tej prawicy, a to jakoś nie wychodzi. No, jednak tutaj egoizmy partyjne są większe niż miłość do ojca dyrektora.

>>>>

Gdyby to szlo o jednoczenie ludzi dla sluzby blizniemu to nie widze przeszkod ale tutaj mamy kombinowanie aby kombinowac i uwazac sie za ,,polityka''...

Monika Olejnik: : A ksiądz tak może krytykować biskupów i nic się nie dzieje!?

Kazimierz Sowa: : Który ksiądz?

Monika Olejnik: : No ksiądz, który siedzi naprzeciwko mnie, ksiądz Sowa.

Kazimierz Sowa: : Ale ja nie krytykuję biskupów tylko wyrażam swoją, powiedzmy, dystans do takich wypowiedzi, które moim zdaniem są niesłuszne. I co więcej one w moim przekonaniu robią dużo więcej złego niż dobrego.

Monika Olejnik: : Czy biskup Ryczan wzywa do pokoju, czy do walki, czy wzywa do nienawiści, czy wzywa do tolerancji, czy wzywa do miłości czy do pogardy.

Kazimierz Sowa: : Chcę wierzyć, że intencje księdza biskupa Ryczana były dobre, to znaczy chciał powiedzieć to, czego, co chcieli usłyszeć ludzie, którzy przyszli wczoraj na Jasną Górę w pielgrzymce Radia Maryja. Natomiast użył tutaj takich słów i takich porównań, które moim zdaniem się po prostu nie bronią.

>>>>

Mysle ze to demagogiczny slowotok i tyle . Byla rocznica to musial nastapic . Bylo zamowienie ...

Monika Olejnik: : Nie bronią, no ale tam na górze rozstrzygają co się broni...

Kazimierz Sowa: : Tak i to jest wie pani wspaniałe w Kościele, że nawet jak usłyszymy coś, co czasem jest zgrzytem albo nam się nie podoba, to zawsze sobie możemy, ludzie wierzący robią to w pełnym przekonaniu powiedzieć, no przecież na końcu i tak Pan Bóg wszystko po swojemu rozstrzygnie.

Monika Olejnik: : No właśnie, co z tą tęczową gangreną, która wkradła się do naszego kraju. Tak, tak, była o tym mowa i napisy były wokół Jasnej Góry, koledzy zdziwieni zza szyby, tak, tak było

Kazimierz Sowa: : Ale naprawdę były takie napisy?

Monika Olejnik: : Tak, tak, tęczowa gangrena, trumna, samochód w kształcie trumny i napis „tęczowa gangrena”, to było w kontekście Roberta Biedronia.

>>>>

To akurat folklor . Analizowanie tego jest strata czasu ...

Kazimierz Sowa: : No to musi pani pojechać chyba tam kiedyś na tą pielgrzymkę i zapytać autorów, co mieli na myśli, bo...

Monika Olejnik: : Czy ksiądz myśli, że byłabym tam dobrze potraktowana?

Kazimierz Sowa: : No byłoby to ciekawe zjawisko. Też pewien test na miłość bliźniego.

Monika Olejnik: : Polska w piątym rozbiorze można było przeczytać, pod zdjęciami Roberta Biedronia można było przeczytać o tęczowej gangrenie.

Kazimierz Sowa: : Nie chcę nikogo bronić. Wydaje mi się, że część środowisk homoseksualnych w Polsce, na czele których m.in. stoi, czy jest taką postacią dosyć wiodącą poseł Biedroń bardzo mocno prowokuje tych, którzy mają takie trochę obniżony poziom akceptacji inności do różnych działań, do różnych słów. No oni też używają takich określeń, które są określeniami nieeleganckimi. Może trudno tutaj zestawiać wypowiedź posła Biedronia o tym czego uczą na wydziałach teologicznych z określeniem „tęczowa gangrena”, ale wydaje mi się, że część tych środowisk świadomie, całkowicie świadomie prowokuje. No to kto sieje wiatr, ten zbiera burzę, więc tutaj nigdy dobrego nic z tego nie będzie.

Monika Olejnik: : A myśli ksiądz, że taka okładka „Newsweeka”, dzisiaj są dwie lesbijki z dzieckiem, które robią comming out, pokazują swoje dziecko, to jest co?

Kazimierz Sowa: : No współczuję trochę temu Jasiowi, który został tu na tej okładce pokazany...

Monika Olejnik: : Dlaczego?

Kazimierz Sowa: : Ale nie w tym momencie dzisiaj, tak, ale być może za ileś tam lat, kiedy ta okładka będzie z nim bardzo mocno ciągle się gdzieś pewnie pojawiała, będzie takim dzieckiem z okładki. Druga sprawa no też...

Monika Olejnik: : Ale co, dzieckiem z okładki, że ma dwie mamy?

Kazimierz Sowa: : Nie, nie, tylko wie pani co, on miał też ojca, tak. No miał ojca, bo to jest syn jednej z tych pań, a więc jest pytanie dlaczego i powiem szczerze, kiedy pierwszy raz usłyszałem o tym temacie „Newsweeka” i przeczytałem fragment wczoraj tego tekstu, to pierwsze pytanie, które pojawiło się to dlaczego ten ojciec zostawił też to swoje dziecko. I być może powiem coś bardzo szokującego, ale wydaje mi się, że w sytuacjach jeśli ojciec zostawia to dziecko to lepiej, żeby ono było z matką, jest zrozumiałe, no co, tylko dlatego, że matka jest lesbijką mamy je oddać do domu dziecka, no też tutaj trzeba zachować... Natomiast wydaje mi się, że tutaj nastąpiła taka sytuacja troszeczkę...

Monika Olejnik: : Ale to właśnie o to chodzi żebyśmy byli na tyle tolerancyjni, że nam nie przeszkadza to czy dziecko jest wychowywane przez lesbijki czy homoseksualistów.

>>>>

A moze przez hitlerowcow ? Dlaczego nie ? A pedofilow ??? Olejnik bredzi jak pijana . Chce aby ksiadz popieral demoralizacje dzieci ... Obrzydliwe ...

Kazimierz Sowa: : Mnie przeszkadza.

Monika Olejnik: : Księdzu nie przeszkadza?

Kazimierz Sowa: : Nie, mnie przeszkadza.

Monika Olejnik: : Przeszkadza księdzu?

Kazimierz Sowa: : Tak, tak, ja uważam jednak, że dziecko potrzebuje tego co jest określane pełną rodziną do wychowania.

Monika Olejnik: : No znamy przykład pełnej rodziny, która katowała swoje dziecko i wiemy jak to się zakończyło.

Kazimierz Sowa: : No tak, no to tutaj możemy się rzucać, dzisiaj różne są przykłady tak, w tych kolorowych czasopismach, także brukowych dziennikach przykłady też kolejnego jakiegoś dzieciobójstwa, itd. Oczywiście można tego typu przykłady pokazywać na obroną swoich tez czy racji, natomiast prawda jest taka, że najlepiej dziecko rozwija się w pełnej rodzinie. I co tu dużo ukrywać troską państwa, troską instytucji społecznych, w tym także Kościoła jest to, żeby te pełne rodziny miały maksymalnie dobre warunki do rozwoju i wychowania swoich dzieci.

>>>>

Argumentum hitlerum . Jak nie ma co powiedziec o Olejnik wyciaga zabite dzieci . To jest wlasnie prymitywizm pseudodziennikaraski .

Monika Olejnik: : Jezus nie był tolerancyjny wobec zła, mówił biskup Ryczan – a tym złem to jest homoseksualizm, tak rozumiem, jesteśmy wyswobodzeni przez Chrystusa do wolności, nierząd, niewierność, cudzołóstwo, narkotyki to sprawa mojego sumienia, to homofobia zabrania komuś miłość z tą samą płcią, to homofobia wytykać palcami ludzi grzechu, Jezus był tolerancyjny wobec człowieka, gotów był przebaczać grzechy – biskup Ryczan – słuchajmy zagubionego czciciela nowego bożka, Jezus nie był tolerancyjny wobec zła.

>>>>

Tu akurat biskup mowil z sensem . To ze biskup bez sensu popiera o. Rydzyka nie znaczy ze jak mowi co jest grzechem to tez mowi bzdury .

Kazimierz Sowa: : Nie, to znaczy tu trzeba dwie rzecz rozstrzygnąć. Pierwszą jeżeli mówimy tutaj o, zawsze ewangelia to bardzo mocno akcentuje, opisując działanie Jezusa, że nigdy on, pochylał się, że tak powiem nawet nad tymi, którzy byli publicznymi grzesznikami, no jak choćby kobieta cudzołożna i zawstydzał tych, którzy właśnie tylko z takich pobudek czysto ludzkich chcieli tego człowieka zniszczyć, bądź przekreślić, zawstydzał ich tym, że właśnie bronił człowieka a piętnował zło. I tak samo ludzie Kościoła, jeśli mówią o negatywnych zjawiskach w znaczeniu moralnym, etycznym, to my mamy obowiązek pokazywać, gdzie jest zło, a nie mamy, nie mamy żadnego prawa do tego, żeby przekreślać jakiegoś człowieka. Nawet gdybym wiedział, że jest publicznym grzesznikiem nie wolno mi powiedzieć, nie wolno mi go przekreślić, nie wolno mi go potępić.

Monika Olejnik: : A takie pytanie: czy oni ochrzczeni, dyrektora Rydzyka.

Kazimierz Sowa: : Skandaliczne! Znaczy urzędnicy Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji są urzędnikami publicznymi, to czy są ochrzczeni, czy nie są, nie ma żadnego znaczenia. Ja od człowieka, który jest po drugiej stronie w urzędzie, wymagam tego żeby w stosunku do mnie był rzetelnym, uczciwym urzędnikiem i żeby mnie potraktował tak jak traktuje wszystkich innych.

Monika Olejnik: : Ale dla mnie to jest niesamowite, że człowiek, który wypowiada takie słowa jest ulubieńcem Benedykta XVI, papieża.

Kazimierz Sowa: : Nie sądzę żeby Benedykt XVI wiedział o tym co mówi i co robi ojciec dyrektor. Znaczy nie dajmy się zwariować, no Watykan ma dużo poważniejsze sprawy na głowie niż Radio Maryja i ojca dyrektora, zapewniam panią.

Monika Olejnik: : Ale proszę zobaczyć „Nasz Dziennik” dzisiaj, pierwszą stronę.

Kazimierz Sowa: : „Nasz Dziennik” daje duże zdjęcie i z dużym tekstem Benedykt XVI błogosławi Radiu Maryja, a potem już dowiadujemy się, że Benedykt pozdrawia uczestników pielgrzymki rodziny Radia Maryja, tak brzmi dosłownie to co Benedykt powiedział. Jest też w pewnym sensie ta cała sytuacja troszeczkę nadinterpretowana przez to środowisko. Zresztą tak samo było za Jana Pawła II i uważam, że już czasem lepiej nie dyskutować po czyjej stronie była racja i kto, jakie słowa wypowiedział, i w którym momencie, bo trochę inna była refleksja myślę, kiedy Radio Maryja powstawało, a trochę inna zaczynało też i Kościołowi i wielu biskupom stwarzać pewien problem.

>>>>

Typowa manipulacja propagandowa bo Benedykt nie popieral ani PiS ani belkotu smolenskiego . ND stwarza wrazenie jakby Benedykt podpisal sie pod ,,caloksztaltem'' dzialan o. Rydzyka .

Monika Olejnik: : Tak jak czytam biskupa Ryczana to się zastanawiam czy on w ogóle lubi ludzi.

Kazimierz Sowa: : Miałem kilka razy okazję spotkać się z biskupem Ryczanem, to bardzo fajny, sympatyczny człowiek, w takim bezpośrednim kontakcie, dlatego trochę mnie te wczoraj, te takie zasadnicze i bardzo stanowcze, powiedziałbym wręcz no w języku publicystycznym powiedzielibyśmy, że to były takie bomby, które uderzały i to takie luksusowe...

Monika Olejnik: : Ojczyzna poniewierana i zdradzana przez polityków, no gdzie jest ojczyzna poniewierana i zdradzana przez polityków. Można się nie zgadzać z rządami Tuska, ale ktoś go wybrał i trzeba poczekać kilka lat żeby go zdjąć z tego urzędu.

>>>>

Ojczyzna akurat jest zdradzana i poniewierana . To Olejnik tego nie wie ? Z sejmu nie widac ? Za blisko ? Nie o to chodzi ze jest fajnie tylko o to ze oni klamia jakoby Tusk byl zdrajca a Jaroslaw patriota a ci goscie sa na tym samym poziomie degeneracji .

Kazimierz Sowa: : Pani Moniko biskup Ryczan jest biskupem w Kielcach, zapewniam panią, że relacje między biskupem kieleckim i establishmentem politycznym województwa świętokrzyskiego i miasta Kielc są bardzo poprawne.

Monika Olejnik: : Czyli co, co innego mówi jak jest na Jasnej Górze, a co innego u siebie w domu, w Kielcach?

Kazimierz Sowa: : Wydaje mi się, że warto było wczoraj na Jasnej Górze, ktoś tak doszedł do takiego przekonania, że warto jest w pewnym sensie powiedzieć to, czego ludzie oczekują, co chcą usłyszeć, a nie jak jest w rzeczywistości i to jest pewnego rodzaju problemem w polskim Kościele, że się na ewidentne przykłady pewnych działań, które no moim zdaniem ośmieszają Kościół, albo milczy, albo część biskupów, proszę zauważyć, pani nigdy nie spotka na Jasnej Górze wśród tłumu pielgrzymów rodziny Radia Maryja takich biskupów jak biskupa kardynała Nycza, chyba kardynała Dziwisza, więc biskupa

Monika Olejnik: : Kardynał Dziwisz ostatnio popierał, popierał...

Kazimierz Sowa: : Ale zaraz, biskupa, z paru jeszcze innych miast.

Monika Olejnik: : Popierał, przepraszam bardzo, Radio Maryja.

Kazimierz Sowa: : Nie, popierał, ale co innego jest zaangażować się w poparcie na rzecz Telewizji Trwam, a co innego jest tam jeździć...

Monika Olejnik: : Ale to nie jest poparcie na rzecz, tylko to jest, to były słowa mówiące o tym, że ktoś krzywdzi Telewizję Trwam, co to biskup Dziwisz ostatnio mówił, arcybiskup.

Kazimierz Sowa: : Naraziłem się kilku księżom, moim kolegom z diecezji krakowskiej tym, że napisałem na Facebooku, po tej wypowiedzi księdza kardynała, że trochę się dziwię, ponieważ akurat ksiądz kardynał jest w gronie tych biskupów, którzy otrzymali bardzo szczegółowe wyjaśnienie Krajowej Rady, podpisane przez pana Dworaka, na ich wotum separatum wobec decyzji i w tym wyjaśnieniu były podane bardzo konkretne racje, które Krajowa Rada przedstawiła Episkopatowi, i które nie przemawiały za przyznaniem koncesji Telewizji Trwam. W konsekwencji później jeden także z członków Krajowej Rady, kardynał Nycz biskup warszawski posądzany o to, jako by szkodził najbardziej ojcu dyrektorowi na tych salonach urzędniczo-politycznych, wydał takie oświadczenie, czy jego rzecznik, że ksiądz kardynał jest za tym, żeby Krajowa Rada przyznała koncesję Telewizji Trwam po spełnieniu bardzo określonych warunków, które są warunkami jawnymi, bo przecież to ogłoszenie jest publiczne.

Monika Olejnik: : No tak, ale ci, którzy byli na Jasnej Górze.

Kazimierz Sowa: : Nie wiedzą tego.

Monika Olejnik: : Nie, no nie wiem czy wiedzą.

Kazimierz Sowa: : No nie, nie wiedzą, nie, nie wiedzą, ci ludzie...

Monika Olejnik: : Mamy całą prasę prawicową, która uważa, że to jest sprawa polityczna, może ksiądz Sowa jest lemingiem?

Kazimierz Sowa: : Według publicystów w polityce.pl, czy fronda.pl to na pewno nasza audycja zostanie tam za chwileczkę już doceniona i streszczona, oczywiście, że tak.

Monika Olejnik: : Ksiądz jest lemingiem?

Kazimierz Sowa: : No według nich na pewno tak, ponieważ każdy kto nie ma w sobie tego zdrowego odruchu buntu wobec reżymu Tuska, który gnębi Polskę i wobec tego wszystkiego co się strasznego w Polsce dzieje jest lemingiem, więc nie tylko ja, podejrzewam, no co do pani jestem nawet pewien.

Monika Olejnik: : Bo ja myślę, że jednak nie żyjemy pod zaborami tak jak mówi dyrektor Radia Maryja.

Kazimierz Sowa: : Ale są to niestety zabory w zdrowym myśleniu.

>>>>

Jak najbardziej . Zabor wewnetrzny NAJGORSZY !

Monika Olejnik: : A ciekawe jak poszła sprzedaż dekoderów, ale to zupełnie inna historia. Dziękuję bardzo ksiądz Sowa był gościem...

Kazimierz Sowa: : To proszę się zgłosić do jakiegoś eksperta od elektroniki, dziękuję.

Monika Olejnik: : Dziękuję bardzo ksiądz Sowa był dzisiaj gościem Radia ZET, dziękuje Monika Olejnik.

>>>>

Choc pytania nie na poziomie i czesto denne to jednak widzimy ze ks. Sowa nie jest bynajmniej ,,ksiedzem PO'' . Dystansuje sie czesto od mieszania w te bijatyki . I slusznie . Lepiej nie mowic niz mowic w sytuacji gdy nie jest to nasza rola . Tak nakzuje madrosc ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:27, 14 Sie 2012    Temat postu:

O Rydzyk atakuje :

Wywiad z ojcem Tadeuszem Rydzykiem.

We współczesnym świecie trwa atakowanie i niszczenie Kościoła. Sterują tym centrale antyewangelizacyjne - powiedział w wywiadzie dla "Naszego Dziennika" o. Tadeusz Rydzyk, dyrektor Radia Maryja. - Przykładem rozwadniania nauki Kościoła jest nie tylko kanał religia.tv, ale także zachowanie prezydenta i rządzących - uważa Rydzyk.

"To prześladowanie Kościoła dokonuje się na różne sposoby" - czytamy w wywiadzie. "Pierwszym jest przemilczanie tego, co Kościół robi w przemienianiu świata na bardziej ludzki, sprawiedliwy, radosny. Kolejna metoda, to atakowanie ludzi Kościoła przez odbieranie mu dobrego imienia. Używane są do tego potworne kłamstwa" - powiedział redemptorysta.

Jego zdaniem niszczeniem Kościoła sterują "centrale antyewangelizacyjne". Czynią to nie tylko przez przemilczanie dobra, jakie czyni Kościół, ale także przez "coś, co nazwałbym rozwadnianiem nauki Chrystusa".

Jako przykład takiej centrali o. Rydzyk wymienia koncern ITI, właściciela kanału religia.tv. "Popatrzmy, co tam mówią o Kościele, jak szkodzą, jak drwią, jak podstępnie interpretują fakty, w sposób nieobiektywny, nieszczery. Jak krytykują Ojca Świętego Benedykta XVI i podważają nauczanie Kościoła" - czytamy.

Tadeusz Rydzyk opisuje prezydenta RP, "który mówi, że jest katolikiem, ale opowiada się za aborcją, za in vitro, za zabijaniem najbardziej bezbronnych. A jakie są jego poglądy w sprawie tzw. związków partnerskich? A równocześnie nie tylko idzie do Komunii Świętej, ale jeszcze czyni to publicznie, na oczach katolików. To jest zgorszenie. To jest rozwadnianie nauki Kościoła" - podkreśla.

- Ja nie wiem, może prezydent był u spowiedzi, przyrzekł poprawę, ale dopóki jej owoców nie widać, powstaje zgorszenie. Ten sam prezydent pisze listy na ingresy biskupów. Ludzie to słyszą, to ich wprowadza w błąd. Jednocześnie ludzie prezydenta blokują miejsce na multipleksie dla Telewizji Trwam - dodaje Rydzyk.

>>>>

Moze by sie o. Rydzyk zatroszczyl o swego faworyta Jaroslawa i o jego spowiedz po tym jak utracla ochrone zycia . Tak ohydna perwersyjna diabelsak obluda !!!

A oczywiscie ataka na religia.tv potepiam. Niestety nie mam tego kanalu oceniam po tytulach programowych a one sa swietne ...

Biore przypadkowy program z 13 lipca 2012

6:00 Jutrznia - transmisja z Tyńca .
19.00Nieszpory transmisja z Tyńca .

To ma byc ten ataka na Kościół ?

Bliżej świętego . Papież i młodzi .
Wniebowzięcie oczami Wschodu i Zachodu.
14 lipca

Marta Robin Mistyczka XX w.
Czterej kapelani . Ofiar na morzu .

Itd. nie bede przepisywal ...
Ale to sa znakomite pozycje programowe .
A sa tez :
Zauroczeni Allahem ...
Tak bardzo ciekawe . Wszak nie pomijamy innych wuznan i o nich tez warto porozmawiac .

I nic o kaczynskim ! Ani Smolensku . Zadnych bredni i abberacji ...
Telewizja dal normalnych ...
Czego nie mozna powiedziec o coraz bardziej ohydnym koncernie o. Rydzyka...
Oczywiscie ja nie robie swietych z tworcow tego kanalu . Nie znam ich przeciez . Ale nie watpie ze maja dobra wole przedstawiac prawde zawarta w Biblii ... a oczywiscie i na nich poluje diabel . z czego nie wynika ze ciesze sie z potkniec ... Zycze im dobrze...

I oczywiscie nie nastawiam tutaj jednych na drugich . O Rydzyk jest biedny coraz bardziej szalony a wiec opetany . Stracil rozum juz dawno. Juz nawet nie kojarzy kogo atakuje i za co ...
Biedny czlowiek naprawde ... Kazdy czyniacy zlo jest biedny tym bardziej im wieksze zlo...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:51, 22 Sie 2012    Temat postu:

"Nasz Dziennik" przeprosił TVN24 za "paszkwilancką" telewizję

"Nasz Dziennik" opublikował przeprosiny za określenie stacji TVN24 mianem "paszkwilanckiej" i dopuszczającej się "antypatriotycznych wystąpień" oraz będącej "wrogiem polskiego patriotyzmu". To efekt przegranego procesu sądowego.

Sygnowane przez naczelną gazety Ewę Sołowiej i jej wydawcę - spółkę Spes przeprosiny za publikacje "Naszego Dziennika" z lipca 2007 r. ukazały się na piątej stronie środowego wydania gazety. Pozwani oświadczyli, że wycofują inkryminowane sformułowania, które naruszyły dobre imię spółki TVN. "Zdając sobie sprawę, że do wzmiankowanych publikacji doszło w następstwie uchybienia zasadom etyki dziennikarskiej, wyrażamy z tego powodu ubolewanie" - głosi oświadczenie.

Prawomocny wyrok nakazujący "Naszemu Dziennikowi" przeproszenie TVN zapadł w maju zeszłego roku w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie. Sąd ten utrzymał wyrok warszawskiego sądu okręgowego z 2010 r., który nakazał przeprosiny i zmniejszył żądaną przez TVN kwotę zadośćuczynienia na Fundację Opatrzności Bożej z 200 tys. zł do 40 tys. zł.

Przyczyną procesu były artykuły "NDz" z 2007 r., gdy rządziła koalicja PiS-LPR-Samoobrona. Pisano w nich m.in., że TVN24 to "telewizja paszkwilancka"; że dopuszcza się "grubiańskich ataków na rządzącą koalicję czy Radio Maryja": "kłamstw", "manipulacji", "oszczerstw", "ordynarnych zafałszowań", "antypatriotycznych wystąpień" oraz "jest wrogiem polskiego patriotyzmu". W pozwie o ochronę dóbr osobistych TVN zażądała przeprosin w kilku gazetach i wpłaty 200 tys. zł.

Pozwani wnosili o oddalenie pozwu, powołując się na wolność słowa. "Pojęcie patriotyzmu jest przez obie strony inaczej postrzegane" - mówiła w czasie procesu mec. Krystyna Kosińska, pełnomocnik "NDz". Jej zdaniem nawet ostre sformułowania są dopuszczalne, a "NDz" działał w interesie społecznym. Uznała, że zwroty "NDz", które należy oceniać w ich kontekście, nie są obraźliwe i pozostają w ścisłym związku z faktami; powołała się m.in. na "fałszywe oskarżenie" o. Rydzyka, że nazwał prezydenta Lecha Kaczyńskiego "oszustem" (a mówił tylko, że czuje się przezeń oszukany) czy słynny program TVN, w którym ujawniono "taśmy Beger".

"Krytyka - tak; krytyka znieważająca - nie" - mówił pełnomocnik TVN mec. Jerzy Naumann. Za niedopuszczalne uznał wchodzenie w licytację, kto jest lepszym, a kto gorszym patriotą. Zwroty "NDz" uznał nie za dopuszczalne oceny, ale za inwektywy. W trakcie procesu adwokat zmodyfikował pozew, cofając roszczenia za zwroty "NDz", by stacja dopuszczała się "kłamstw, oszczerstw, manipulacji, ordynarnych zafałszowań".

W 2010 r. SO podkreślał, że "wolność słowa jest zasadą, ale trzeba jednocześnie szanować dobra innych". Według sądu doszło do oczywistego i zawinionego naruszenia dóbr osobistych powoda oraz zasady rzetelnej i rzeczowej krytyki, a celem publikacji było "jak najdotkliwsze napiętnowanie" i "poniżenie" TVN24. Ponadto SO zakazał "NDz" rozpowszechniania tych zwrotów w przyszłości.

Zdaniem SO przypisanie o. Rydzykowi zwrotu "oszust" wobec L. Kaczyńskiego także nie usprawiedliwia napiętnowania TVN24 zarzutem "paszkwilanctwa" - podobnie jak wmontowanie przez nią oklasków po wypowiedzi lekarza na spotkaniu ze stroną rządową podczas protestów służby zdrowia w 2007 r. Zarazem SO uznał, że dóbr powoda nie narusza zwrot, że redaktorzy "Szkła kontaktowego" dopuszczają się "grubiańskich ataków", bo krytyka konkretnych osób nie obraża całej stacji.

Już wcześniej "NDz" prawomocnie przegrał proces cywilny z TVN za zwroty pod jej adresem typu: "medialne ZOMO", "goebbelsowska propaganda", "medialni terroryści".

>>>>

Istotnie jezyk tej niby katolickiej stacji jest szokujacy kloaka . I klamliwy . Tak sie sklada ze inwektywy DOKLADNIE okreslaja czyny mediow o. Rydzyka . Sami siebie okreslaja najlepiej . Mimo to wyrok sadu jest skandaliczny bo sa to typowe OPINIE za ktore karac nie wolno bo inaczej nic powiedziec nie bedzie wolno . Wolnosc slowa oznacza koniecznosc znoszenia wypowiedzi osobnikow oblesnych . TO NIE JEST TO SAMO CO PRZYJEMNOSC SLOWA ! Ze ma byc milo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:59, 28 Wrz 2012    Temat postu:

Kanał Religia.tv kończy produkcję programów.

Od 1 stycznia 2013 roku kanał Religia.tv nie będzie produkował własnych programów - informuje "Gość Niedzielny" na swoich stronach internetowych powołując się na KAI. W tej sytuacji z redakcji odejdzie cały zespół dziennikarski z Szymonem Hołownią na czele.

W przyszłym roku program Religia.tv będzie jeszcze emitowany na bazie powtórek i zakupionych filmów w stacjach kablowych, na platformie satelitarnej i w Stanach Zjednoczonych.

Dyrektor kanału ks. Kazimierz Sowa wyjaśnił Katolickiej Agencji Informacyjnej, że "ograniczenie formuły nadawania oznacza, że nadal prowadzone są rozmowy dotyczące zapewnienia przyszłości dla kanału Religia.tv.”

>>>>

Jak rozumiem nie ma kasy . To i tak byl ewenement ze kanal komercyjny nadawal taki program . Oczywiscie nie mozna zmuszac stacji aby robila nierentowne programy . Ale warto podjac wysilek i pomyslec co by zrobic aby nie przynoszac strat takie przedsiewziecie bylo ? Bo niewatpliwie cenna jest TV ktora nie tworzac sekty rozmawia rozsadnie o religii a jednoczesnie nie popada w herezje i nie plugawi wiary .
Moze programy pojedyncze rozrzucone po roznych kanalach a oznaczone jednym znaczkiem typu religia.tv ??? Nie wiem taki tylko pomysl rucam...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:17, 28 Wrz 2012    Temat postu:

Tematyczna telewizja religijna przegrała z telewizją wyznawców

Czy zwol­nie­nia w Religia.​tv i re­zy­gna­cja z wła­snych pro­gra­mów ozna­cza ryn­ko­we zwy­cię­stwo Te­le­wi­zji Trwam?

Ko­men­ta­to­rzy nie przy­zna­ją tego wprost. – De­cy­zje, które zo­sta­ły ogło­szo­ne, po­ka­zu­ją, że nie da się robić te­le­wi­zji re­li­gij­nej ma­ją­cej swoją wy­raź­ną misję w opar­ciu o czy­ste me­cha­ni­zmy ko­mer­cyj­ne – stwier­dza Mar­cin Prze­ci­szew­ski, re­dak­tor na­czel­ny ka­to­lic­kiej Agen­cji In­for­ma­cyj­nej. I przy­po­mi­na, że TV Trwam utrzy­mu­je się też ze zbió­rek i skła­dek wier­nych. – Sądzę, że de­cy­zja ITI po­dyk­to­wa­na jest ogól­nym kry­zy­sem w me­diach – mówi z kolei ks. Marek Gan­car­czyk, re­dak­tor na­czel­ny "Go­ścia Nie­dziel­ne­go". - Nie pa­trzył­bym na to w ka­te­go­rii zwy­cię­stwa jed­nej czy dru­giej te­le­wi­zji. Pro­gra­my obu sta­cji, mimo że re­li­gij­ne, mają in­nych od­bior­ców – prze­ko­nu­je.

Po­dob­nie uważa pu­bli­cy­sta To­masz Ter­li­kow­ski, który przy­zna­je, że nigdy nie ro­zu­miał sporu mię­dzy sta­cja­mi. – To zu­peł­nie dwie różne fi­lo­zo­fie two­rze­nia te­le­wi­zji – mówi Ter­li­kow­ski. – Jedna to próba stwo­rze­nia ka­na­łu spo­łecz­no-po­li­tycz­no-re­li­gij­ne­go, ale tak na­praw­dę ogól­no­te­ma­tycz­ne­go z per­spek­ty­wą ka­to­lic­ką. Druga to pro­po­zy­cja ka­na­łu te­ma­tycz­ne­go, sku­pio­ne­go na te­ma­ty­ce re­li­gij­nej – wy­ja­śnia pu­bli­cy­sta. Po­dej­rze­wa, że od­bior­ców TV Trwam może być wię­cej. – Na pewno siłą TV Trwam jest to, że jej od­bior­cy są bar­dzo od­da­ni sta­cji, sil­nie utoż­sa­mia­ją się z jej prze­ka­zem, czego nie da się po­wie­dzieć w takim stop­niu o wi­dzach ka­na­łu Religia.​tv – tłu­ma­czy To­masz Ter­li­kow­ski.

>>>>

Terlikowski nic nie rozumie i bredzi ...
sil­nie utoż­sa­mia­ją się z jej prze­ka­zem
?????

Jakim przekazem . Z JEDNYM CZLOWIEKIEM . JEJ DYREKTOREM ! Przekaz nie ma znaczenia wazne co mowi O. DYREKTOR .
Wczoraj Giertych byl swietym dzis najbardziej na niego pluja bo tak zadyrygowal O. DYREKTOR (koniecznie duzymi) ...
OHYDNA ANTYKATOLICKA SEKTA .
A O. DYREKTOR jest juz takim swirem ze szok ...
Niech Terlikowski nie kompromituje siebie i katolikow . KATOLICYZM NIE MA NIC WSPOLNEGO Z SEKTA . Jest OTWARTY a nie zamkniety . Stad nazywamy go POWSZECHNYM ! Katolicki znaczy POWSZECHNY !!! Tak tak ! Katolicyzm to nie jest jakas ,,galaz'' chrzescijanstwa . Tak to jest kalwinizm luteranizm od nazw przywodcow . Katolicki zanczy POWSZECHNY . Obejmujacy wszystkich ...

Dobro przegrywa zlo przegrywa ...
Ja moge tylko zacytowac madre powiedzenie - nawet chyba przekazne przez Naszą Matkę .

Klęska dobrej sprawy której służysz bardziej przekonuje o tym że Bóg jest po twojej stronie niż sukces !

TAK ! Jezus poniosl ,,kleske''...
Nieustajcy ,,sukces'' O.Rydzyka przy coraz wiekszych potwornosciach jakie tam sie wyprawiaja to nieomylny znak swądu siarki . Pieczec diabla ...
Wiem ze chcialoby sie odnosic sukcesy ale Bóg wie lepiej czym jest sukces ! Stad swieci ponosili same ,,kleski'' jak Jezus ...
Zauwazmy ze w Polsce nawet tak jest w polityce . Jakie partie schodza ze sceny ? KPN LPR ! PJN tez nawet nie mail 3 % . A co zostaje ?
POPiS komuchy Pkot PSL (najmniej zly ale wiemy jaki ).
Najgorsze dziadostwo zostaje . Ale DO CZASU . Dziadostwo gdy nadejdzie pora znika calkowicie jak sowieci ... Pozostawiajc tylko ohyde ... I to jest najgorsze . A wiec kanal ten zostawi po sobie dobre wspomnienia . Na pewno wielu sie nawrocilo ktorych nie znamy . Ale Bóg zna i powie w odpowiednim czasie :O)))


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:32, 30 Lis 2012    Temat postu:

Sensowna rozmowa ks. Sowy i Terlikowskiego na temat religii w szkole i matury.
dodano: ffrond

Autor: Rene

Przed chwilą w TVN (o zgrozo) na ten temat rozmawiali Ks. Sowa i Terlikowski. Rozmowa, jak zwykle w takim medium, była skrajnie uproszczona i pobieżna ale i tak ciekawa.

Obaj w zasadzie zgodnie zwracali uwagę na problemy jakie KK ma z religią w szkole.

Cenne były uwagi związane z tym iż m/innymi "dzięki" religii w szkole nastąpiło odejście młodziezy z życia parafialnego. I pomysły na przywrócenie tego zwiazku (np obowiązkowa jedna godzina religii w parafii przy zachowaniu drugiej w szkole).

Zwracali też uwagę na dylemat zwiazany z maturą z religii. Tj na koniecznośc pogodzenia wymogów władz edukacyjnych w zakresie wymogów na państwowej maturze a zarazem koniecznośc pozostawienia KK prawa do określenie "zawartości merytorycznej" tych wymogów.

Ciekawa rozmowa - w sumie warta pociągnięcia.

P. Terlikowski mógłby zorganizować coś takiego na Frondzie. Czy to w wersji wizualnej, zapisu rozmowy czy może wymiany wypowiedzi monolitycznych. Taka swoista burza mózgów.

Byłoby to niezwykle ciekawe.

....

Brawo . Bez Pkotow bredni itp. Chodzi o dobro dzieci a nie o biznes osobisty . Jak sie okazuje religia przy parafii nie byla nieszczesciem ! Komuna wyrzucajac ja ze szkol zwiazala lud z parafia . :0)) Bóg zawsze diabla pokona jego wlasna glupota . To podstawowa metoda Boga . Upokarzanie demonow ich pycha . Bo one zgrzeszyly pycha przede wszystkim . I o to chodzi w dyskusjach religijnych aby byly o religii bez mieszania innych biznesow do tego .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:31, 07 Gru 2012    Temat postu:

Zaskakująca prognoza na temat przyszłości Kościoła

Gdzie są najwięksi wrogowie Ko­ścioła? Znany dziennikarz odpowia­da na to pytanie w zaskakujący spo­sób, który może zszokować część wiernych. – Ci, którzy zarzucają nam zamordyzm i nudną jedno­myślność nie wiedzą, co mówią – podkreśla.

- Kościół ma dziś wielu zewnętrz­nych wrogów, ale najgroźniejsi są w jego wnętrzu. To my sami – mówi w rozmowie z Onetem Szy­mon Hołownia, próbując odpowie­dzieć na pytanie o obecną kondycję chrześcijaństwa w wymiarze glo­balnym.

Znany dziennikarz opisał swoje ob­serwacje, poczynione na całym świecie, w książce "Last minute. 24 h chrześcijaństwa na świecie", która ukazała się nakładem Wy­dawnictwa Znak. Jak pisze, chrze­ścijaństwo, będące "religią transgra­niczną", potrafi zaadaptować się do każdych warunków. Jego zdaniem, laboratorium, w którym wykuwa się odpowiedź na pytanie jak bę­dzie wyglądało chrześcijaństwo w XXI wieku, jest Ameryka Łacińska. Z kolei podróż do Egiptu, gdzie chrześcijanie są nadal często prze­śladowani, uzmysłowiła mu, że "niektóre głosy w Polsce, mówiące o prześladowaniu Kościoła", są "idiotyczne". Wnioski Szymona Ho­łowni mogą być dla części osób za­skakujące, lub nawet szokujące, ale jego prognoza na przyszłość jest optymistyczna – Kościół przetrwa wszystkie burze.

Z Szymonem Hołownią, znanym dziennikarzem i publicystą, roz­mawia Przemek Henzel.

Przemek Henzel: Szymonie, jak wygląda obecna kondycja chrze­ścijaństwa na świecie? Patrząc na Europę, wydaje się, że jest ono w odwrocie. Czy rzeczywiście jest tak źle?

Szymon Hołownia: W Europie rze­czywiście sytuacja nie wygląda naj­lepiej, warto jednak zwrócić uwagę, że nasz kontynent przestał być pęp­kiem świata nie tylko, gdy idzie o re­ligię, ale też w sferze polityki, czy ekonomii. Atlantyk to już historia, oceanem na którym koncentruje się uwaga świata jest dziś Pacyfik. Serce globu bije w Azji - to tam zała­twia się największe biznesy, tam wyjeżdżają najwybitniejsi fachow­cy, tam trwa nowy wyścig zbrojeń, tam też kwitnie chrześcijaństwo.

Bardzo dynamiczna jest sytuacja katolicyzmu w Ameryce Łacińskiej, Kościół w wielu miejscach wyszedł mocno poobijany z epoki dyktatur, dziś ma jednak szczęście do bardzo rzutkich biskupów. Z wielkim talen­tem organizują ludzi, walczą o tych, których próbują podbierać im rozwijające się z prędkością świa­tła sekty, toczą superciekawe deba­ty o tym jak powinno wyglądać życie wierzących ludzi w tyglu, w którym miesza się laicyzacja, bieda, wielkie nadzieje.

Mam wrażenie, że w Azji rozwój chrześcijaństwa związany jest głównie z ogromnymi rzeszami ludzi, którzy Chrystusa wciąż tam nie znają. Ameryka Łacińska, gdzie liczby nie są może aż tak szokujące, jest z kolei laboratorium, w którym wykuwa się odpowiedź na pytanie jak będzie wyglądało chrześcijań­stwo w XXI wieku.

Podczas podróży odwiedziłeś kilka egzotycznych państw. Które z nich zrobiło na Tobie najmoc­niejsze wrażenie? Czy to właśnie tej kraje mogłyby się stać w przy­szłości nowymi centrami chrześci­jaństwa?

Nie ma jednego takiego miejsca. Siłą Kościoła zawsze była jego po­wszechność, to że jest konfederacją setek różnych lokalnych Kościo­łów, z których każdy ma swoją spe­cyfikę i coś wnosi do wspólnoty. Są rzecz jasna w Kościele tacy, którzy najchętniej obsadziliby już na za­wsze wszystkie najważniejsze sta­nowiska Włochami, ale to byłaby tragedia. Podobnie nie da się zapro­jektować Kościoła wyłącznie w "modelu filipińskim", czy "modelu argentyńskim". Każdy Kościół, który odwiedziłem zrobił na mnie wrażenie i czegoś mnie nauczył.

W Hondurasie i w Australii, spoty­kając się z tamtejszymi biskupami, przypomniałem sobie, co to znaczy pasterz, który jest gotów autentycz­nie oddać życie za tych, którymi się opiekuje a nie tylko fundować im "ekskatedralne" pouczenia, bene­dyktyńscy mnisi ze Szkocji przypo­mnieli mi o sile modlitwy i o wzru­szającej trosce z jaką traktuje nas Bóg, protestanccy tłumacze Biblii z Papui Nowej Gwinei spędzający całe życie na przekładaniu Pisma na język którym mówi dajmy na to tysiąc osób, pokazali mi, co to zna­czy poważnie potraktować misję niesienia chrześcijaństwa na krań­ce świata.

Moje serce jednak zostało w Afry­ce. Do mojego drugiego domu, siero­cińca w Kasisi w Zambii wracam kilka razy w roku. Tam nie ma miej­sca na wrażenia, ja tam po prostu czuję że żyję, że wreszcie pełną pier­sią oddycham.

Jak bardzo różni się podejście do kwestii religijnych w Polsce od po­dejścia do takich kwestii w in­nych państwach, które odwiedzi­łeś? Czy jest to ostry kontrast, czy może raczej są to subtelne różni­ce?

Nie da się odpowiedzieć generalnie. Każdy Kościół ma swoją specyfikę. Kościoły w Afryce czerpią sporo z kultur ludowych, w Ameryce Łaciń­skiej religijność jest znacznie bar­dziej żywiołowa niż u nas, my kła­dziemy akcent na prawdę i prawo, oni na miłość i przyjaźń. W polskim Kościele dużo się dzieje, ale wciąż jeszcze nie znaleźliśmy chyba odpo­wiedzi na pytanie jakim Kościołem chcemy być w XXI wieku, jak połą­czyć palącą konieczność pogłębia­nia naszej świadomości religijnej z sensownym wchodzeniem w wy­miar społeczny tak by nie zmienia­ło się to w uprawianie prymitywnej polityki.

Gdy porównuję nas do Europy Za­chodniej widzę, że oni nie wierzą w bóstwo Chrystusa, my zaś wciąż nie uwierzyliśmy w jego człowie­czeństwo. To chyba największe wy­zwanie jakie przed nami stoi - uświadomić sobie, że zanim trafi­my do nieba, mamy sensownie przeżyć nasze życie tu i teraz, nie traktować go jak dopustu Bożego, po macoszemu.

Odkryć, że to nie mecz, w którym chodzi o to by nie stracić bramki i dowieźć wynik do przerwy, że chrześcijaństwo to nie światopo­gląd, a relacja z Kimś żywym. Kto nie tylko nas "miłuje", ale tak po prostu również zwyczajnie lubi. My też więc powinniśmy się po pro­stu lubić, a nie tylko "miłować", co u nas przybiera zresztą zwykle ka­rykaturalną formę nieustannego osądzania bliźnich.

Jaka, Twoim zdaniem, jest najcie­kawsza "lokalna" wersja chrześci­jaństwa? W jakim kraju chrześci­jaństwo, przejmując część lokal­nej kultury, stworzyło najbar­dziej oryginalna wersję jeśli cho­dzi np. o obrzędy czy system war­tości?

Chrześcijaństwo, religia ponadnaro­dowa, "transgraniczna", jest rodza­jem uniwersalnej nakładki, która trafiając na konkretny grunt wcho­dzi z nim w reakcję tworząc zupeł­nie unikalną mieszankę. W jednych czułem się lepiej - jak w Afryce, czy Ameryce Łacińskiej, inne rozumia­łem mniej - jak chrześcijaństwo w Azji, zwłaszcza na Filipinach, ale za­wsze miałem poczucie, że to chrze­ścijaństwo, że wierzymy w to samo, że płynie w nas ta sama krew. Nie podejmuję się jednak oceny, która była najciekawsza.

Jak porównać bębny w afrykań­skim kościele, będące czymś znacz­nie więcej niż muzycznym instru­mentem (bęben to w Afryce środek komunikacji najgłębszych treści ta­kich jak miłość, tęsknota, radość, rozpacz), ze wzruszającym latyno­amerykańskim zwyczajem przebie­rania figur Jezusa i Maryi w nie­prawdopodobnie zdobne szaty?

Jakim cudem udało się przetrwać chrześcijaństwu w Turkmenista­nie, kraju, w którym dominuje islam? Czy kluczowe znaczenie dla przetrwania chrześcijaństwa ma tu praca polskich duchow­nych?

Dla heroizmu, jaki prezentują pra­cujący tam od dwudziestu lat księ­ża pod kierunkiem polskiego obla­ta, ojca Andrzeja Madeja, nie ma słów. Stu katolików, miliony postso­wieckich ateistów i świeżo nawró­conych muzułmanów, eufemistycz­nie mówiąc - bardzo skomplikowa­ne otoczenie polityczne - tamtejsze chrześcijaństwo jest nieprawdopo­dobnie delikatne, wrażliwe, kruche. Jechałem tam z myślą, że zobaczę miejsce, które dziś wygląda tak jak Europa może wyglądać za sto lat.

Na miejscu wyzwoliłem się z fiksa­cji na międlonych z lubością przez publicystów i innych znawców sta­tystkach. Przekonałem się, że nawet jeśli w liczbach sytuacja bę­dzie u nas wyglądała jeszcze gorzej - dopóki będzie z nami choć jeden ksiądz, który jak ojciec Andrzej jest gotów ogłaszać to, że Chrystus zmartwychwstał nawet pustyni Kara Kum (po szczegóły odsyłam do książki), przeżyjemy, nie będzie łatwo, ale będzie dobrze.

W swojej książce przytaczasz hi­storię Mariam, muzułmankę, która postanowiła się ochrzcić, po czym otrzymywała śmiertelne groźby. Co w tej historii uderzyło Ciebie najbardziej?

Po pierwsze to, jaką cenę płacą co­dziennie moi bracia i siostry na całym świecie za to co ja mam za darmo, bezproblemowo i czego nie doceniam. To, że ja w każdej księ­garni mam do wyboru pięć wydań Biblii, a ona jedyne jakie miała mu­siała podrzeć na kawałki i ukryć w różnych miejscach domu, tak by gdy policja przyjdzie na przeszuka­nie, ocalał choć fragment.

Że ja narzekam na to, że gdy pu­blicznie powiem że jestem chrześci­janinem, ktoś napisze jakiś debilny komentarz w internecie, a ona za coś takiego może zginąć. Tu widać jak idiotyczne są podnoszące się nie­kiedy w Polsce głosy o prześladowa­niu Kościoła. W historii Miriam wstrząsnęło mną też to, że nie na­wróciła się pod wpływem argumen­tacji jakichś kościelnych wspólnot, że nikt jej chrześcijaństwa nie rekla­mował. Sama do niego doszła. Od­kryła je nie jako system filozoficz­ny a uderzająco realną rzeczywi­stość. A gdy opowiada jak to się stało - dreszcz przechodzi przez duszę.

Czy w czasie swoich podróży od­niosłeś może wrażenie, że kandy­dat na kolejnego papieża mógłby wywodzić się spoza Europy? Po raz pierwszy, na większa skalę, tego typu spekulacje pojawiły się po śmierci Jana Pawła II.

Marzę o tym. Benedykt XVI na szczęście na ostatnim konsystorzu wykonał dobry krok i znów "umię­dzynarodowił" trochę kolegium kar­dynalskie, które pół roku wcześniej znów nie wiedzieć czemu "zitaliani­zował". Z całym szacunkiem dla włoskich hierarchów - mam wraże­nie, że nie mają zbyt wielkiego poję­cia o tym, z czym rzeczywiście zmaga się dziś katolicki świat, a i hi­storyczne uzasadnienie "italianiza­cji" kościelnej centrali ma coraz mniejsze uzasadnienie, wszak Rzym nie jest już z pewnością - jak było za czasów Chrystusa, gdy usta­lał się prymat papieża w Kościele - stolicą świata.

Mówiono, że szanse na białą piu­skę ma jeden z moich rozmówców, kardynał Oscar Maradiaga z Hon­durasu, dziś mówi się o właśnie mianowanym kardynałem arcybi­skupie Manili, Luisie Tagle. Kościół w Afryce, choć silny w liczbach, wciąż jest zbyt słaby by dać nam pa­pieża.

Jaka jest Twoja prognoza dotyczą­ca globalnej przyszłości chrześci­jaństwa? Czy chrześcijaństwo bę­dzie nadal się rozwijać, czy też może nastąpi spadek liczby jego wyznawców?

Jezus obiecał Kościołowi, że prze­trwa do Jego powtórnego przyjścia. W jakim składzie, liczebności, gdzie - tego nie wiemy. Nie będę bawił się w proroka, wiem jedno - Kościół od dwóch tysięcy lat jest w kryzysie, trwają w nim spory, debaty, ściera­ją się ze sobą wrażliwości, wizje, światy, a mimo to, a może właśnie dzięki temu - rozwija się. Obserwa­torzy z zewnątrz, którzy zarzucają nam "zamordyzm" i nudną jedno­myślność, naprawdę nie wiedzą, co mówią. To jest w tym Kościele naj­piękniejsze, że naprawdę jest dla każdego, jeśli tylko autentycznie chce iść za Chrystusem.

Nie wiadomo ilu ludzi się na to zde­cyduje, nie ma więc sensu mówić o liczbach. Nie wiadomo jak potoczy się sytuacja w Europie, czy widocz­ne tu i tam symptomy odbijania się od dna, wystarczą by zrobiło się z tego zjawisko i Kościół wyszedł z tej ogałacającej próby oczyszczony. Nie wiadomo, jak Kościół w Latyno­ameryce przetrwa najazd pseudo­chrześcijańskich sekt, czy Kościoły w Afryce i w Azji poradzą sobie z kiełkującym wciąż na chrześcijań­skim gruncie pierwotnym animi­zmem, mentalnością opartą na lęku przed bóstwami, handlowa­niem z nimi i obłaskawianiem ich. Nie wiadomo, w którą stronę wy­chyli się wahadło w Stanach, które zawsze były wyznaniowym ty­glem. Zobaczymy.

Jakie jest największe zagrożenie dla chrześcijaństwa? Czym powin­niśmy się martwić?

Kościół ma dziś wielu zewnętrz­nych wrogów, ale najgroźniejsi są w jego wnętrzu. To my sami. Nieza­leżnie od miejsca na świecie i mo­mentu historii - największym zagro­żeniem dla chrześcijaństwa jest chrześcijanin, który zapomniał, że sensem jego życia jest relacja z Mi­strzem. Jeśli choćby dwóch lub trzech ludzi na świecie będzie o tym pamiętało i tą relacją żyło - Ko­ściół przetrwa.

....

Bardzo ciekawe . Pokazuje realia . Zachod staje sie prowincjonalny . Patrzac po zachodniemu patrzycie prymitywnie .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:17, 02 Kwi 2013    Temat postu:

Szymon Hołownia odchodzi z "Wprost". "To atak na mnie" .

Szymon Hołownia rozstaje się z tygodnikiem "Wprost". Jako powód katolicki publicysta podał nieopublikowanie w dzisiejszym numerze jego tekstu, w którym wyraził sprzeciw wobec pomysłu refundacji zapłodnienia in vitro z budżetu państwa.

"Dziś rano otwieram gazetę i widzę, że bez żadnego sygnału, bez choćby próby rozmowy, nie zamieszczono mojego cotygodniowego tekstu, w którym tym razem wyrażałem sprzeciw wobec pomysłu budżetowej refundacji in vitro. Zamieszczono za to atak na mnie (oparty o tekst, którego w gazecie nie ma), pełen ideologicznego jadu" - napisał Hołownia w oświadczeniu opublikowanym na portalu stacja7.pl. I dodał: "na moje oko – ciut brudna metoda walki o zwycięstwo: zakneblować, po czym podjąć dyskusję. To styl. A merytoryka? Nie mam siły tłumaczyć pani Papuzińskiej, że po pierwsze in vitro nie jest żadnym leczeniem czegokolwiek, po drugie, że na świecie aż roi się od 'autorytetów' mających wątpliwości w sprawie in vitro (tylko w naszym postępowym zaścianku uważana jest ona za zbawienie), po trzecie zaś omawiane teksty powinna czytać ze zrozumieniem".

Hołownia wyjaśnił, że jego zdaniem zapłodnienie in vitro jest metodą nieetyczną. "Ale nikomu nie zamierzam jej zakazywać. Bo mam szacunek dla ludzkiej wolności i do ludzi, których ból bezdzietności skłania do sięgnięcia po nią" - tłumaczył.

Broniąc swojego nieopublikowanego tekstu publicysta zwrócił uwagę, że ma prawo pytać, "czy i dlaczego rząd zamiast łatać dziury w procedurach ratujących życie, bierze się za coś, co jeśli chce finansować, winien moim zdaniem robić w znacznie dalszej kolejności". "Co słyszę? Burę, jak w zerówce. 'Zdanie redakcji w sprawie in vitro powinno być jasne nie tylko dla naszych czytelników, lecz także dla naszych stałych autorów. Niestety, okazało się, że tak nie jest'. I kara" - Hołownia przytacza wyjaśnienia "Wprost".

"Nagana na forum publicum i zdjęcie tekstu (opublikowano go ponoć na osłodę w Internecie). Próbowałem dowiedzieć się o sprawie u obecnego kierownictwa czegoś jeszcze, usłyszałem, że tygodnik 'to nie hyde park' i nie można tu głosić poglądów 'sprzecznych z poglądami redakcji'" - dodaje Hołownia.

Szymon Hołownia w lipcu 2012 roku odszedł z "Newsweeka". Jego decyzja była wówczas podyktowana kolejną okładką tygodnika, z którą się nie zgadzał.

Po opuszczeniu kolejnego tygodnika Hołownia zapowiedział, że od tej pory będzie publikował wyłącznie na stronie stacja7.pl.

....

Ostatni publicysta uznawany za katolickiego wylecial w sposob chamski z mediow komercyjnych . Tak wyglada ,,dyktatura" katolikow w kraju ze juz nie ma zadnego katolika-publicysty . Dlatego tak mnie brzydza bydlacy pieprzacy o dyktaturze katolickiej w Polsce . Bo trudno o bardziej nikczemne klamstwo . Jest dyktatura antykatolicka a media promuja bestialstwo typu invitro .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:59, 03 Kwi 2013    Temat postu:

Szymon Hołownia nie będzie już publikował we "Wprost"

Szy­mon Ho­łow­nia roz­sta­je się z ty­go­dni­kiem "Wprost" (AWR Wprost). Bę­dzie pu­bli­ko­wał w ser­wi­sie Stacja7.​pl. - Pi­sa­łem fe­lie­to­ny do "Wprost" w prze­ko­na­niu, że ma­in­stre­amo­we media po­win­ny być forum wy­mia­ny po­glą­dów - mówi Szy­mon Ho­łow­nia.

- Oka­za­ło się, że tak nie jest. Mój ostat­ni tekst zo­stał uzna­ny za nie­zgod­ny z linią "Wprost" i re­dak­cja go nie wy­dru­ko­wa­ła - do­da­je. W spor­nym fe­lie­to­nie - który opu­bli­ko­wa­no na stro­nie WWW ty­go­dni­ka - Szy­mon Ho­łow­nia skry­ty­ko­wał rząd za za­po­wiedź re­fun­da­cji pro­ce­du­ry in vitro. "A to w sy­tu­acji, gdy chore serce do kar­dio­lo­ga może się za­pi­sać na wrze­sień, tra­cą­cy wzrok może mieć ope­ra­cje w grud­niu, bra­ku­je kasy na re­fun­da­cję leków na naj­cięż­sze cho­ro­by" - na­pi­sał pu­bli­cy­sta.

- "Czy na kom­fort uszczę­śli­wia­nia ludzi nie po­win­no się sobie po­zwa­lać do­pie­ro, gdy nie bra­ku­je nam na ra­to­wa­nie życia, uśmie­rzać ból ro­dzi­ców nie mo­gą­cych mieć dziec­ka, do­pie­ro gdy jest mo­ral­na pew­ność, że zro­bio­no wszyst­ko by ogra­ni­czyć cier­pie­nia cho­re­go na stward­nie­nie roz­sia­ne?". - Dzień przed pu­bli­ka­cją do­wie­dzia­łem się, że doj­dzie do ku­rio­zum: re­dak­cja za­mie­ści w druku tylko pełen ide­olo­gicz­ne­go jadu, kry­tycz­ny wobec tego co na­pi­sa­łem fe­lie­ton no­we­go wy­daw­cy "Wprost" Mag­da­le­ny Pa­pu­ziń­skiej - mówi Szy­mon Ho­łow­nia (fe­lie­ton ten, opu­bli­ko­wa­ny na czwar­tej stro­nie pisma, od­sy­łał do tek­stu Ho­łow­ni na stro­nie in­ter­ne­to­wej "Wprost"). - Od­bie­ram to jako wotum nie­uf­no­ści kie­row­nic­twa "Wprost" i ze­rwa­nie współ­pra­cy - do­da­je.

Za­po­wia­da, że żegna się z pi­sma­mi ma­in­stre­amo­wy­mi. W lipcu ub.r. Ho­łow­nia ze­rwał współ­pra­cę z "New­swe­ek Pol­ska" w re­ak­cji na pu­bli­ka­cje ty­go­dni­ka, które w jego oce­nie no­si­ły zna­mio­na an­ty­ko­ściel­nej ob­se­sji. - Fe­lie­ton Szy­mo­na Ho­łow­ni zo­stał umie­ści­li­śmy w In­ter­ne­cie, bo nie chcę, aby lek­tu­ra dru­ko­wa­nych tek­stów ko­ja­rzy­ła się z obec­no­ścią w Hyde Parku - mówi Syl­we­ster Lat­kow­ski. - "Wprost" jed­no­znacz­nie opo­wie­dział się za re­fun­da­cją in vitro i nie było żad­ne­go po­wo­du, by dru­ko­wać tekst, w któ­rym nasz stały fe­lie­to­ni­sta staje po prze­ciw­nej stro­nie ba­ry­ka­dy, two­rząc wra­że­nie kom­plet­ne­go cha­osu - uzu­peł­nia. W jego oce­nie nie można w tym przy­pad­ku mówić o cen­zu­rze i pod­po­rząd­ko­wy­wa­niu pu­bli­cy­sty­ki je­dy­nej, słusz­nej linii, skoro tekst umiesz­czo­no na stro­nie in­ter­ne­to­wej, a do jego lek­tu­ry za­chę­ca­ło od­nie­sie­nie pod fe­lie­to­nem Mag­da­le­ny Pa­pu­ziń­skiej.

Poza tym we­dług Lat­kow­skie­go tekst Szy­mo­na Ho­łow­ni nie nada­wał się druku rów­nież dla­te­go, że był po pro­stu słaby. - Nie udał mu się, miał po­pu­li­stycz­ne prze­sła­nie - mówi Syl­we­ster Lat­kow­ski. Na­czel­ny "Wprost" za­pew­nia, że de­cy­zja o umiesz­cze­niu fe­lie­to­nu wy­łącz­nie w In­ter­ne­cie nie ozna­cza­ła ze­rwa­nia współ­pra­cy z Szy­mo­nem Ho­łow­nią. - Jed­nak jeśli tak to ode­brał, sza­nu­ję jego de­cy­zję - mówi. - Ge­ne­ral­nie nie je­stem zwo­len­ni­kiem umiesz­cza­nia co ty­dzień fe­lie­to­nów tych sa­mych au­to­rów, bo sztu­ka pi­sa­nia do­brych tek­stów w tym tem­pie mało komu się udaje. Dla­te­go fe­lie­to­ni­stów za­chę­cam do pi­sa­nia tek­stów. Udało mi się do tego prze­ko­nać Mar­ci­na Króla. Szy­mo­na Ho­łow­nię rów­nież pró­bo­wa­łem do tego prze­ko­nać, ale bez re­zul­ta­tu - pod­su­mo­wu­je Lat­kow­ski.

>>>>

Jak widzicie towarzysze we Wprost utworzyli jednolity front popierajacy ludobojstwo in vitro . I nie bylo po co mieszac ludowi w glowie jakas inna opinia . ,,Wolne media" . Hitleryzacja mediow przeraza . Oczywiscie w tej sytuacji z daleka beda omijal ten nazistowski periodyk w stylu Der Sturmer ...
I niech mi nikt nie robi z Hitlera jakis niespotykany przyklad zbrodni .
Mnostwo Hitlerow jest posrod nas .
I przypominam . IN VITRO NICZEGO NIE LECZY . IN VITRO POLEGA NA ZAMORDOWANIU 95 PLODOW ABY TE 5 % WYSELEKCJONOWANE ZAMIENIC W LUDZI .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:41, 10 Lut 2014    Temat postu:

Ks. Kazimierz Sowa: hipokryci krytykują ministra za muzeum w Świątyni Opatrzności

Ksiądz Kazimierz Sowa w Radiu ZET ostro odpowiedział na krytykę Ministerstwa Kultury za przyznanie 6 milionów dotacji dla muzeum w Świątyni Opatrzności Bożej - Dla mnie bulwersująca jest hipokryzja środowisk, które garściami czerpią z dotacji ministra kultury, a dzisiaj oskarżają ministra Zdrojewskiego – powiedział ksiądz w rozmowie z Moniką Olejnik.

- Ta dotacja jest przeznaczona na cel społecznie użyteczny – argumentował Sowa. Jego zdaniem kwota dotacji nie jest duża w porównaniu do innych, budowanych w Polsce muzeów. – Muzeum Historii Żydów Polskich, fantastyczna inicjatywa, 200 milionów. Muzeum II Wojny Światowej, 250 milionów. Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku koło 100 milionów. Nie bądźmy hipokrytami – mówił Sowa.

- Jeżeli państwa polskiego nie stać na dofinansowanie muzeum Jana Pawła II i kardynała Wyszyńskiego, to dzieje się coś złego. Dla mnie jest to przykład hipokryzji – stwierdził.

Dotacje MKiDN otrzymały w sumie 73 instytucje w całej Polsce. W większości przypadków wsparcie nie przekraczało kwoty pół miliona złotych. Tymczasem sanktuarium na Polach Wilanowskich otrzymało aż 6 mln zł, co stanowi prawie połowę tego, co wszystkie pozostałe instytucje razem wzięte. Z kolei wniosek o dofinansowanie Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego został oceniony najniżej spośród tych, którym przyznano dodatkowe środki.

...

To nie hipokryzja to podlosc . Wiedza ze to lipa ale trzeba walic w ksiezy bo taki biznes . To samo media ktore ich naglasniaja bo target ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:17, 15 Wrz 2014    Temat postu:

Szymon Hołownia szefem kuchni? Nowa książka znanego dziennikarza

Szymon Hołownia zaskakuje po raz kolejny! Wprowadza nas w tajniki duchowego życia przez… kuchnię. W książce "Holyfood" proponuje proste i sprawdzone przepisy, dzięki którym odzyska­my siły i zdrowie.

Korzystając z własnego doświadczenia, Hołownia zdradza nam, jak możemy wysmażyć cuda i nakarmić wygłodniałą duszę. Wszystkie potrzebne do tego składniki mamy pod ręką. Wystar­czy po nie sięgnąć i… połączyć w zupełnie nowy sposób!

Ta książka nie jest zwykłym poradnikiem. To wielka… akcja – re­generacja! Potrząśnij swoją duszą – bez wyrzeczeń, bez wychodze­nia z domu, bez efektu jo-jo!

Szymon Hołownia - dziennikarz i publicysta, współpracuje z tele­wizją TVN. W grudniu 2012 roku uruchomił portal internetowy Stacja 7. Dwukrotny laureat nagrody "Grand Press" oraz laureat Nagrody Dziennikarskiej "Ślad". Laureat Wiktora publiczności za rok 2010 oraz wielu innych nagród i wyróżnień. Założyciel Fundacji Kasisi i Fundacji Dobra Fabryka, wspierających Dom Dziecka w Zambii, hospicjum w Rwandzie i wiejski szpital w Kongo.

Książka ukaże się 9 października nakładem wydawnictwa Znak.

...

Szczerze mogę polecić bo autor nie udaje . Naprawdę taki jest jak widać . To rzadkie w mediach .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:32, 04 Gru 2014    Temat postu:

Religia.tv będzie nadawać tylko do stycznia 2015 roku

Z końcem stycznia 2015 roku kanał Religia.tv, należącej do Grupy ITI spółki Telewizja Religia, zostanie zamknięty.

Serwis Satkurier.pl podał wczoraj, że informowani są o tym operatorzy kablowi oferujący stację. Zamknięcie Religia.tv potwierdza Wojciech Kostrzewa, prezes i dyrektor generalny Grupy ITI. – Zaprzestanie nadawania kanału Religia.tv nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem. Już we wrześniu 2012 roku poinformowaliśmy, że od 1 stycznia 2013 roku Religia.tv nie będzie produkować nowych własnych programów. Powodem tej decyzji było nieosiągnięcie zakładanych wyników oglądalności i rentowności – wyjaśnia Wojciech Kostrzewa, prezes i dyrektor generalny Grupy ITI.

Przypomina, że już na początku ub.r. zlikwidowana została redakcja kanału (zwolniony został m.in. dyrektor programowy Szymon Hołownia), który w br. nadawał powtórki programów oraz zakupione filmy lub programy produkowane na zlecenie sponsorów. – Zakończenie emisji kanału z końcem stycznia 2015 roku jest naturalną konsekwencją wcześniejszych decyzji – dodaje Kostrzewa.

Z dyrektorem Religia.tv ks. Kazimierzem Sową wczoraj nie udało nam się skontaktować.

Kanał Religia.tv uruchomiła jedna ze spółek Grupy ITI – ITI Neovision. Pod koniec 2009 roku nadawcą stacji stała się nowo utworzona spółka Grupy ITI – Telewizja Religia. Wtedy spekulowano, że stację wydzielono, by nie obciążała wyników notowanej na giełdzie TVN SA, którą kupił ITI Neovision.

Z raportu Grupy ITI wynika, że w 2012 roku Religia.tv wygenerowała wprawdzie w ub.r. 1,1 mln euro przychodów (15 proc. więcej niż rok wcześniej), lecz jej EBITDA pozostała ujemna i wyniosła minus 1,2 mln euro. Ks. Kazimierz Sowa w rozmowie z "Press" w 2012 roku przyznał, że właściciel dokłada do kanału 1 mln euro rocznie.

W okresie wrzesieńlistopad br. kanał Religia.tv miał 0,03 proc. udziału w rynku (dane Nielsen Audience Measurement).

...

To oczywiste . Takie sa zasady rynku . Dobro WAS NIE INTERESUJE ! TOTEZ I MACIE W KRAJU PORNO DUSZNO I SYFIASTO !
Oczywiscie mozna tylko pochwalic tworcow za ta inicjatywe . A dokladania nie zalujcie Bóg wam wynagrodzi . Niejednemu z ITI moglo to uratowac DUSZE ! BO ZROBILI COS WBREW NATURZE ! DOLOZYLI DO BIZNESU DOBREGO !
Moge zapewnic ze tu widac Blogoslawienstwo Boga ! Kleska w Jego Imie to nieomylny znak JEGO POPARCIA ! To sukces niepokoi . Patrzcie na TORUN ! Ohyda syf bluznierstwa pod szyldem ,,katolickiego glosu w twoim domu" . I tlumy ! Tam juz szatan pomaga aby to trwalo jak najdluzej i jest ,,sukces" ,,poklask tego swiata" . Tam bedzie tragedia na sadzie Boga !
Tymczasem ITI osoby o zerowej religijnosci a tu Bóg ZAAKCEPTOWAL ! Wlasnie dlatego ze o zerowej ! Zrobili cos niespodziewanego wbrew sobie . Nikt od nich nie wymagal . To od razu zasluguje na nagrode ! Wiele razy Jezus byl ,,zaskoczony" czynami pogan . JA TAKIEJ WIARY W IZRAELU NIE ZNALAZLEM ! I jak widzicie nie oznacza to ze odniesli ,,sukces rynkowy" . Potoczylo sie ,,rynkowo" . Ale to tez dla dobra ITI . Gdyby zarabiali to jaka ich zasluga ? Biznes . Kazdy bedzie robil cos co daje kase . A tak dolozyli . Jest tak samo jak dac biednym . Niby sie ,,traci" . Ale to jest inwestycja najpewniejsza bo u Boga . To oczywiscie i mnie zaskoczylo . Pozytywnie . Nieliczne pozytywne zaskoczenia a jak ciesza SmileSmileSmile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 13:43, 25 Lut 2015    Temat postu:

Fundacja Dobra Fabryka
Przyłącz się do budowy studni w Rwandzie dla podopiecznych Dobrej Fabryki

Fundacja Dobra Fabryka to druga, po Fundacji Kasisi, instytucja założona przez Szymona Hołownię - Fundacja Dobra Fabryka

Pozostało niespełna 40 dni, żeby wspólnie wybudować studnię dla pacjentów hospicjum w Kabuga w Rwandzie. To jedna z placówek, którymi zajmuje się Fundacja Szymona Hołowni, Dobra Fabryka.

- Nie chcemy lamentować nad tym, że świat bywa zły i niesprawiedliwy. Chcemy coś z tym robić. Dlatego w Dobrej Fabryce produkujemy dobro w tych zakątkach świata, gdzie zło odbiera ludziom nadzieję, radość, zdrowie i życie - tak o idei działania Dobrej Fabryki mówi Szymon Hołownia.

Woda dla Hospicjum

Hospicjum w Kabuga na co dzień leczy, ratuje, podnosi na duchu, realnie zmienia jakość życia swoich podopiecznych. Nadszedł jednak czas, by poradzić sobie z największym problemem hospicjum - brakiem wody. Stąd pomysł na akcję "Woda dla Hospicjum" i chęć zakasania rękawów i podjęcia się ciężkiego wyzwania, jakim jest znalezienia źródła.

Braki wody stają się nagminne, długotrwałe przerwy w dostępie do bieżącej wody są coraz dotkliwsze, niosą ze sobą zagrożenie dla pacjentów. Rwanda to górzysty kraj, afrykańska Szwajcaria, trudne ukształtowanie terenu i stan infrastruktury wodociągowej sprawia, że woda w kranie to wcale nie rzecz oczywista. Przedłużające się miesiące pory suchej w ostatnim roku sprawiły, że sytuacja stała się dramatyczna.

Czas to zmienić! Dostęp do czystej wody to fundamentalne prawo każdego człowieka, zaopatrzenie w nią hospicjum pełnego chorych to obowiązek. Teraz każdy zainteresowany może pomóc i realnie przyczynić się do wybudowania studni. Jednakże czasu jest niewiele - trzeba zdążyć do Świąt Wielkanocnych, aby uchronić się przed kolejnym okresem susz.

- Nie proszę Cię, żebyś okazywał litość, ale żebyś poczuł to, co ja – dając tym fantastycznym ludziom coś od siebie, dostaje się od nich milion razy więcej. Codziennie na facebooku Dobrej Fabryki możesz zobaczyć ich twarze, poznać historię, stać się częścią naszego zespołu - zaznacza Szymon Hołownia.

Fundacja Dobra Fabryka gorąco zachęca do włączenia się w akcję budowy studni, gdyż jest to największa i najważniejsza inwestycja w hospicjum, z jaką do tej pory trzeba było się zmierzyć. Wszyscy zainteresowani postępem prac budowlanych mogą go na bieżąco monitorować na stronie Fundacji.

...

Rzeczywiscie wsrod osobnikow z ekranu Holownia jest jak powiew swiezego powietrza . Gdy czynisz dobro to ono od ciebie promieniuje i podnosi na duchu innych w swiecie w ktorym pelno bestialstwa ... A ZATEM JEST TO WAZNE !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:06, 12 Kwi 2015    Temat postu:

szymonholownia.com
Hołownia wspomina Leszczyńskiego: był fanem intensywności życia

Pogrzeb Roberta Leszczyńskiego odbył się 10 kwietnia - PAP

"Szliśmy w milczeniu za trumną. Nie miałem wrażenia, że jest wesoło lub smutno, było jakoś pusto." - tymi słowami we wzruszającym wpisie pogrzeb dziennikarza muzycznego Roberta Leszczyńskiego relacjonuje Szymon Hołownia. "Coś pękło, gdy chwilę przed opuszczeniem trumny do grobu, głos zabrała mama Roberta. Widziałem, że wszyscy płaczą. Ateiści, rokendrolowcy, mądrzy redaktorzy i modne damy. Mi wtedy też po raz pierwszy poleciała łza." - pisze dziannikarz na swojej stronie internetowej.

"Leszcz miał pogrzeb taki, jaki chyba chciał. Piszę »chyba«, bo wcale nie jestem pewien, czy on miał rzeczywiście problem z Bogiem, czy raczej z naszym Kościołem. A coś mi mówi, że gdybym spotkał go parę miesięcy wcześniej i powiedział mu: »Leszczu, jakbyś umarł, to zrobimy Ci taki katolicki pogrzeb, że Warszawa jeszcze czegoś takiego nie widziała!«, on pewnie zgodziłby się na to z uśmiechem, mówiąc: »Dobra, Hołownia, dawaj, robimy!« (...)"

"Nastrój był taki, jakby był z nami Leszcz: przekomarzanki, anegdoty, wyścigi na sympatyczne wbijanie szpilek" - pisze dziennikarz o pogrzebie Leszczyńskiego. Hołownia wspomina kolegę jako "fana intensywności życia we wszystkich jego przejawach" i "wytrwałego kolekcjonera atrakcyjnych koncepcji".

Przytacza poruszające słowa mamy Roberta Leszczyńskiego, która miała przyznać, że jej syn miał ostry język i przeprosić w jego imieniu tych, których mógł urazić. "(..) w tym pożegnaniu było coś więcej, coś co chyba większość z nas chciała nad tym grobem czuć: że może to jednak nie koniec. Że może Leszczu gdzieś tam jeszcze rozkręci jakąś imprezę." - pisze Hołownia.

Dziennikarz przyznaje, że oddał cześć przyjacielowi "w jego obrządku myślenia, super, ale i tak wierzę, że my się jeszcze spotkamy. Że wyjdzie mi kiedyś na spotkanie, cały zaaferowany, opowiadając na jednym oddechu jakie w tym niebie są fantastyczne dźwięki, jak cudowne kobiety i jak nowatorskie metody tlenienia fryzury."

Na koniec Hołownia zaprasza na mszę, o którą poprosił wraz z mamą Roberta Leszczyńskiego. "Kto jest z Warszawy i miałby czas w środę o 18.00, zapraszamy do kościoła św. Jacka na ulicę Freta 10." - czytamy we wpisie.

...

O i dobrze, że Holownia tam był to się dowiadujemy ważnych rzeczy !
....

Przytacza poruszające słowa mamy Roberta Leszczyńskiego, która miała przyznać, że jej syn miał ostry język i przeprosić w jego imieniu tych, których mógł urazić.

!!!

To zdanie jest warte 100 innych . MATKA W IMIENIU SYNA PRZEPRASZA!
To nie przypadek. Oczywiście national ją do tego duch i nie trzeba być fachowcem żeby zrozumieć że dobry duch. Dla mnie jest to oczywiste. Ją wiem w Kogo ją wierze, że zacytuje piesn. To jest od Boga. Zatem Leszczyński jest w czyśccu. I prosił DUCHOWO matkę o przeprosiny. Ponieważ był w mediach to za słowa. W mediach za słowa można iść do piekła.
Kolejne zdanie:

Hołownia zaprasza na mszę, o którą poprosił wraz z mamą Roberta Leszczyńskiego. "Kto jest z Warszawy i miałby czas w środę o 18.00, zapraszamy do kościoła św. Jacka na ulicę Freta 10."

On chce mszy w jego intencji. To mu pomoże wyjść z czyscca. On na niej będzie. W końcu ją zaczynam odczuwać jego duszę... Tak to jest. Cienka zasłona dzieli nas od tamtego świata...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:17, 26 Cze 2015    Temat postu:

Z sercem do Afryki. Szymon Hołownia o dobroci
Monika Jabłońska
fundatorka i założycielka Nurture the World

Heart 2 Heart t-shirt by Nurture the World, fot. Tiago Chediak, Modelka: Alexandra Siwiec

Szymona Hołownię poznałam na kilka dni przed publikacją jego nowej książki zatytułowanej „Jak robić dobrze”. Opowiada w niej o swojej przygodzie z Czarnym Lądem, w którym spędza mniej więcej ćwierć każdego roku, o ludziach których tam spotkał, o swoich doświadczeniach z Afryką, o ścieżkach prostych i krętych oraz o czynieniu dobra i pomaganiu drugiemu człowiekowi. Znajdziecie tam także ujmująca refleksję o Bogu, zachęcam abyście odkryli ją sami.

Po co jest ta książka? Zaraz na wstępie, Szymon wyjaśnia: „Żeby choć odrobinę zmienić świat, który nie jest do końca normalny (...) Chcę też na jej kartach wyrzucić z siebie choć odrobinę tej radości, tej niesamowitej energii, jaką dała i daje mi Afryka. Choć przecież nie tylko o Afrykę tu chodzi, ona pokazuje prawdy, które moim zdaniem sprawdzą się i w Kijowie, w Reykjaviku, i w Radomiu”.
REKLAMA

My ratujemy Wam życie czasami, Wy codziennie ratujecie życie nam
Szymon Hołownia

Książkę „Jak robić dobrze” dostałam na kilka dni przed podróżą do Polski. Czytałam ją w drodze z Nowego Jorku to Warszawy, kiedy leciałam na nagrania do mojego autorskiego projektu „Heart 2 Heart”. Tam miałam spotkać Szymona, bohatera mojej pierwszej rozmowy. Książka bardzo mnie ujęła. Fantastyczna lektura! Pierwsza myśl o jej autorze – Niech żyje szaleniec! Końcowa refleksja była bardziej wyważona, czytając bowiem słowa Szymona i czując towarzyszące Jemu emocje, uświadomiłam sobie po raz kolejny, że tylko ci którzy ryzykują dla dobra innych, zadają sobie trud pomagania drugiemu człowiekowi, narażają siebie, mają odwagę wyjść ponad „przeciętność” i widzą rzeczy inaczej, są geniuszami. I właśnie takim geniuszem i takim szaleńcem – w pozytywnym tego słowa znaczeniu - jest dla mnie Szymon, który jest na tyle szalony by myśleć ze zmieni świat, i naprawdę go zmienia. Czyni to dzięki Fundacjom Kasisi i Dobra Fabryka.

Najpierw powstała Fundacja Kasisi założona przez Szymona w 2013 roku. Jej celem jest zapewnienie wsparcia dla ośrodka Kasisi położonego niedaleko stolicy Zambii, który jest prowadzony przez polskie Siostry Służebniczki Maryi Niepokalanej z polskiej Starej Wsi. Mieszka tam około 250 dzieci, cześć z nich ma HIV, inne AIDS, gruźlice, anemie, grzybice i inne. Fundacja Szymon pomaga jak może, opierając swoje działania na crowdfundingu – modlitewnym, emocjonalnym i finansowym. Cel jest jeden „dokończenie remontów, tak by zapewnić domowi stały i bezpieczny dostęp do wody i prądu i aby zmniejszyć zagęszczenie mieszkańców (w tej chwili mniejsze dzieci śpią po dwoje w jednym łóżku). "W związku z rosnącą liczbą dzieci niepełnosprawnych intelektualnie i ruchowo musimy rozbudować możliwości pomocy tej grupie podopiecznych. Najważniejszym celem jest zaś utrzymanie stabilnej, comiesięcznej pomocy” – wyjaśnia Szymon. Mottem Fundacji Kasisi są piękne słowa: „Każdy ma coś, nikt nie ma wszystkiego”.
Najlepszą metodą walki ze złym światem jest tworzyć świat dobry
Ralph Waldo Emerson

Rok później, w 2014, powstała kolejna Fundacja Dobra Fabryka. Hasłem Fundacji są słowa Ralpha Waldo Emersona: „Najlepszą metodą walki ze złym światem jest tworzyć świat dobry”.Miejscem działania Dobrej Fabryki jest cały świat. „Zaczęliśmy od wsparcia dwóch placówek prowadzonych przez polskie bezhabitowe Zgromadzenie Sióstr od Aniołów: założonemu w 1995 r. wiejskiemu szpitalowi w Ntamugendze w ogarniętej konfliktem zbrojnym prowincji Kiwu Północne w Demokratycznej Republice Konga (DRK) i otwartemu w 2013 r. Centrum Opieki Paliatywnej im. Jana Pawła II w Kabudze koło Kigali, stolicy Rwandy” – wyjaśnia Szymon w swojej najnowszej publikacji. Dodatkowo, od kwietnia 2015 roku, Fundacja Dobra Fabryka przejęła finansowanie funkcjonującego przy szpitalu ośródka leczenia choroby głodowej.

Chęć czynienia dobra na Ziemi i dożywienia jak największej liczby dzieci na świecie, sprawiły że wraz z Szymonem połączyliśmy siły i już dzisiaj rusza nasz pierwszy wspólny projekt, który nazwaliśmy – HEART 2 HEART. Z miłości do dzieci powstała koszulka „Heart 2 Heart” zaprojektowana przez Nurture the World dla Fundacji Dobra Fabryka. Kupując jedną koszulkę, pomagasz nam dożywić głodne dzieci z ośrodka przy Szpitalu Św. Rafała w Demokratycznej Republice Konga, które wspiera Fundacja Dobra Fabryka. 1 koszulka to aż 14 posiłków dla dziecka. Koszulka jest do kupienia na stronach Showroom: [link widoczny dla zalogowanych]

Kiedyś Henry David Thoreau słusznie powiedział, że „Dobro to jedyna inwestycja, na której nie sposób stracić”. Zaiste, ilość zła na świecie możemy zmniejszyć tylko poprzez czynienie dobra. My wszyscy razem, i każdy z osobno, mamy ogromny potencjał i wpływ na to co się dzieje w dzisiejszym świecie. Zatem, życzę nam wszystkim i całemu światu aby tych gestów dobroci i życzliwości było wokół nas coraz więcej. Abyśmy słowa, o których pisze w swojej książce Szymon - „Dziękuję, że poświęcasz czas, aby o mnie myśleć” – słyszeli coraz częściej. Abyśmy nie bali się ryzykować w dobrym celu. I w końcu, abyśmy codziennie zmieniali świat na lepszy dla innych i dla samych siebie.

Szymon, w imieniu swoim i nas wszystkich, życzę Ci dużo siły, wiary i nadziei, które pozwolą Ci kontynuować Twoją piękną misję pomagania ludziom w różnych zakątkach świata. I niech to dobro które dajesz innym, wróci do Ciebie w pięknej postaci, czyniąc Cię spełnionym i najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem.

Więcej informacji na temat projektu Heart 2 Heart znajdziecie Państwo na stronie: [link widoczny dla zalogowanych]

Więcej na temat fundacji Nurture the World możecie przeczytać TUTAJ.
[link widoczny dla zalogowanych]

...

Tak pokazujmy dobro. Tylko dobro przetrwa. O złu mówimy tylko po to aby je wycinać. O dobru mówimy po to by je czynić i wzrastać duchowo Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:46, 14 Lip 2015    Temat postu:

Szymon Hołownia: jak "robić dobrze" innym, a przy okazji sobie?
Grzegorz Wysocki
14 lipca 2015, 02:27
- 85 najbogatszych osób zgromadziło tyle samo pieniędzy, co 3,5 miliarda najbiedniejszych. A 10 proc. najbogatszych kontroluje 87 proc. światowego majątku. Czy to jest normalne? – mówi Wirtualnej Polsce Szymon Hołownia. Znany prezenter telewizyjny, autor książki „Jak robić dobrze” i twórca dwóch fundacji, opowiada o tym, jak i dlaczego powinniśmy pomagać potrzebującym. Dziennikarz odpowiada na pytania o to, czy powinno się dawać pieniądze żebrakom na ulicy, czy dawanie wędki zawsze jest lepsze od dawania ryby i czy mnożenie majątku ma sens. Hołownia zdradza też, czy marzy, by zostać świętym lub przynajmniej drugim Jurkiem Owsiakiem.

Grzegorz Wysocki: Twoja najnowsza książka zatytułowana jest „Jak robić dobrze”. Ten tytuł to inicjatywa twoja czy wydawnictwa?

Szymon Hołownia: Nie wiem, z czym się to tobie kojarzy, bo mi się kojarzy jednoznacznie: robić dobrze to nie robić źle (śmiech).

W tym momencie musimy wyjaśnić czytelnikom, co oznacza, że od jakiegoś czasu zajmujesz się „robieniem dobrze”. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że nie jesteś już tylko panem prezenterem z telewizora, prowadzącym „Mam talent”, czy autorem książek pop-teologicznych.

Od dwóch lat prowadzę Fundację Kasisi, która wspiera prowadzony przez polskie misjonarki, siostry Służebniczki Starowiejskie, sierociniec w Kasisi w Zambii, gdzie mamy pod opieką ponad 200 dzieciaków w różnym wieku, często chorych na AIDS, obciążonych innymi schorzeniami, wymagających specjalnego wsparcia w nauce itd.

We wrześniu 2014 założyłem drugą fundację, Dobrą Fabrykę, która w tej chwili finansuje trzy miejsca prowadzone przez polskie Siostry od Aniołów: pierwsze i jedyne hospicjum w Rwandzie, wiejski szpital w Kiwu Północnym w Demokratycznej Republice Konga, oraz działający przy tym szpitalu ośrodek leczenia choroby głodowej. Działalność tych fundacji opiera się na crowdfundingu – przekazaliśmy już do tych czterech miejsc wsparcie w granicach trzech milionów złotych. (Zobacz i pomóż: Sklep Dobro Czynne 24h)

Jak dobrze robić dobrze? Jak w ogóle pomagać, by to działało i miało sens?

Napisałem na ten temat całą książkę, więc na pewno nie uda mi się tego streścić w kilku akapitach. Bardzo ważne jest, żeby nie starać się zrobić wszystkiego naraz. Żeby nie snuć dołujących i paraliżujących myśli o biedzie całego świata, o nieszczęściu Afryki, o dramacie Azji, a spróbować naprawić dziś pięć centymetrów świata. A jutro drugie pięć.

Iść małymi krokami, cieszyć się z małych zmian i sukcesów. A przede wszystkim nie pomylić ludzi z projektami. Już nie wiem, kto to pierwszy powiedział, siostra Chmielewska czy ja, ale powtarzamy zgodnie: posuń się o pięć centymetrów na ławce życia. Jeżeli się nas dziesięciu posunie, to zrobi się pół metra dla kolejnej osoby. Sam bym tego nie załatwił.

Kiedy czytam takie książki, jak twoja, zadaję sobie różne głupie i naiwne pytania w rodzaju: dlaczego wciąż nie umiemy rozwiązać w skali globalnej problemu biedy, problemu głodu? Czy nie jest tak, że, gdyby naprawdę nam na tym zależało, to dawno byłoby po problemie?

Oczywiście, że tak.

To dlaczego jest inaczej?

Nie siedzę w głowach wszystkich ludzi. Znam bardzo wielu ludzi, którzy się otwierają i którzy się dzielą. Natomiast ci, którzy się nie dzielą, i których wciąż jest większość, to chyba ludzie, którzy zaczęli w pewnym momencie swojego życia myśleć stanem posiadania.

Chciwość?

Zapobiegliwość pomylona z chciwością. Ludzi ordynarnie chciwych jest bardzo mało. Natomiast wielu jest takich, którzy gromadzą pieniądze, motywowani lękiem o przyszłość.

To źle? Dziwi cię to?

Dziwi mnie przede wszystkim to, co słyszę od moich zamożnych znajomych, którzy chowają teraz złoto i kosztowności w różnych bankach w Europie, wyznaczając trasy tak, by było parę wariantów awaryjnych ewentualnej ucieczki z Polski w razie, dajmy na to, wojny z Rosją. Ci ludzie sądzą, że za pieniądze można kupić wolność, podczas gdy ja mam wrażenie, że oni są tych pieniędzy niewolnikami.

Dlaczego?

Bo gdy zaczną odkładać, wciąż muszą odkładać więcej. Gromadzisz kasę, by w razie czego móc za milion euro kupić bliskim bilet na prom, który uratuje ludzkość wywożąc ją na Marsa. A co jeśli cenę biletu rynek ustali na półtora miliona? Można założyć sobie: „odłożę dziesięć tysięcy”, bo co jeśli moi rodzice zachorują, albo dziecko będzie chciało iść do dobrej szkoły?

Powtórzę: to źle?

Świetnie, tylko co, jeśli szkoła kosztować będzie 15 tysięcy? Albo 20? Przez całe życie będziesz zbierał pieniądze? Napiszą ci na nagrobku: „najbogatszy (najbardziej zapobiegliwy) na całym cmentarzu”?

Od stanu konta dużo sensowniej budować system ludzkich relacji. W Kongo działa taki mechanizm: nie ma pogotowia, więc gdy ktoś zachoruje w odległych od naszego szpitala wioskach, skrzykuje się cała wieś i niesie go do nas. Ci ludzie wiedzą, że dziś oni niosą, a jutro ktoś poniesie ich. W Rwandzie nauczyłem się z kolei, że dużo bardziej efektywne od słów są czyny. Już po pierwszej wizycie wiedziałem, że nie chcę przywozić stamtąd kolejnego reportażu o tym, że jedni ludzie zabijają drugich ludzi.

Nie chcesz być nowym Ryszardem Kapuścińskim czy Wojciechem Tochmanem?

Nie. Mogę pojechać do Rwandy i opowiedzieć ci historię znanych mi ludzi, którzy uratowali się z ludobójstwa. Albo o tym, co widziałem w masowych grobach. I co z tego? Poruszę twoje emocje, które jutro w tabloidzie poruszy matka Madzi, a pojutrze spór pani Kopacz z panią Szydło.

Rwanda to wspaniały kraj. Dlatego tak wstrząsnęło mną, gdy zobaczyłem tę robotę, którą robią Siostry od Aniołów w hospicjum w Kabudze. One codziennie przywracają godność życia i umierania Rwandyjczykom. Ile razy byłem świadkiem sytuacji, że po śmierci naszego pacjenta przychodzi do nas wzruszona rodzina, by podziękować. Nie psioczyć, że chory umarł, ale podziękować za to, że mógł odejść jak człowiek. Z mojego epatowania cię nieszczęściem tego świata nie wynika jeszcze ani odrobina dobra.

W jakimś sensie sugerujesz, że „zwykły” reportaż jest niemoralny, pozbawiony empatii, zimny. Jak rozumiem różnica między tobą a innymi reporterami polega na tym, że nie tylko opisujesz, ale też działasz?

Ale ja nie chcę się z nikim porównywać. Po prostu wiem, co chcę robić. Otóż chcę powiedzieć: na świecie jest zło, więc dlatego wołam: ej, chodźcie, robimy dobro!

Wracam więc do mojego głupiego i naiwnego pytania – dlaczego na świecie wciąż są ludzie głodni i żyjący w nędzy?

Na pewno nie dlatego, że mamy za mało, ale dlatego, że to co mamy jest cholernie niesprawiedliwie podzielone. Jean Ziegler, były wysoki urzędnik ONZ od spraw wyżywienia, w książce „Geopolityka głodu” pisze, że światowe rolnictwo przy obecnym poziomie rozwoju byłoby w stanie dać żywność 12 miliardom ludzi.

Czyli dużo więcej niż mieszkańców naszej planety, którą zamieszkuje obecnie jakieś 7 miliardów jednostek.

I gdzie 85 najbogatszych osób zgromadziło tyle samo pieniędzy, co 3,5 miliarda najbiedniejszych. A 10 proc. najbogatszych kontroluje 87 proc. światowego majątku. I gdzie co pięć sekund umiera z głodu dziecko poniżej 10. roku życia. Czy to jest normalne?

Szymon Hołownia został lewakiem?

Raczej realistą.

Gdzie się podział ten uśmiechnięty fundamentalista religijny, sympatyczny i znany z telewizora katotalib?

W twoich tęsknotach jest albo jakaś sprzeczność, albo ukryta perwersja: znasz jakichś sympatycznych talibów?! (śmiech). A poważnie: według obowiązujących w naszym dyskursie bardzo kulawych pojęć, Ewangelia jest mocno prawicowa w warstwie obyczajowej i mocno lewicowa w warstwie społecznej. W Ewangelii to miłość zbawia, a nie przedsiębiorczość, o czym – mam wrażenie – niektórzy zdają się dziś zapominać.

Ksiądz Jacek Stryczek, prezes Stowarzyszenia Wiosna i pomysłodawca m.in. „Szlachetnej Paczki”, powtarza, że musimy dawać potrzebującym wędkę, a nie rybę.

Wspaniale, mądry plan! Oto mam więc przed sobą kogoś, kto umiera z głodu. Chce ryby, ale ja mam żelazną zasadę, że rozdaję wędki, bo ryba demoralizuje. I co on sobie z tą wędką zrobi, zje ją? W Afryce nauczyłem się, że robienie sobie tego typu założeń nie ma większego sensu. A twoje kwalifikacje do udzielania pomocy polegają na tym, że w kontakcie z potrzebującym jesteś w stanie trafnie postawić trafną diagnozę: temu człowiekowi potrzebne są trzy lata ryby, a później wędka, a następnie wsparcie w budowie fabryki takich wędek. Z pomaganiem jest jak z medycyną: bardzo dobrze, że są profilaktycy, którzy mówią ludziom: „nie bądźcie biedni!”. Potrzebny jest też jednak taki lekarz, który nie leczy wszystkiego witaminą C, tylko umie odróżnić gruźlicę od niedożywienia.

Jak to wygląda w praktyce?

W Afryce stykam się na co dzień z organizacjami, które przyjeżdżają i oferują nam np. kurs Excela.

Żartujesz.

Nie. „Świetnie”, mówię, „ale ja nie mam prądu, leków, jedzenia i szpital mi się trzyma na krawędzi”, na co oni: „współczujemy, ale my mamy kursy Excela”. Kurs Excela będzie tu ludziom potrzebny za 5 czy 10 lat. Najpierw musisz zbudować mocny fundament, dopiero potem możesz sobie dorobić zdobny balkon.

Poza tym – rybę też można dawać mądrze. W naszym ośrodku leczenia choroby głodowej mamy i dzieci jedzą, a nasz dietetyk w tym czasie robi im wykłady. Uczą się, że są białka, tłuszcze, witaminy, węglowodany. Są warsztaty z przyrządzania pożywnych potraw. Nauka uprawy roślin. Rozdawnictwo nasion. Edukacyjne wizyty domowe.

I jakie są efekty takiego mądrego dawania ryby?

Siostrom udaje się na dobre wyciągnąć z choroby głodowej, spowodowanej nie tylko ubóstwem, ale i brakiem wiedzy, kilkaset dzieci rocznie!

Jeśli dalej nie jesteś przekonany, pojedź ze mną do Kongo, do kobiety, która rodzi dziecko gdzieś w polu, i powiedz jej: „oj, sorry, ale to dziecko musi umrzeć, i ty też musisz umrzeć, jesteście beznadziejną biedotą. Ja nie dam Wam teraz chleba, ale za trzy pokolenia postawię w tym miejscu uniwersytet”. Ale ona żyje tu i teraz! Kim ja jestem żeby jedyne jej życie, i życie jej dziecka, skazywać na śmierć? Nie ufam ludziom i nie ufam organizacjom, które mają jedną odpowiedź i jedno rozwiązanie na wszystkie problemy.

Chciałbym teraz postawić obok siebie dwa fragmenty z twojej książki z fragmentami z głośnego wywiadu z ks. Stryczkiem. W książce piszesz o żebrakach: „Kto mi dał prawo być sędzią lub niańką tych ludzi? To, że są tu, gdzie są, to często efekt splotu tragedii, o których nie mam pojęcia”. I w innym miejscu: „Jakie to ma znaczenie, czy ten człowiek jest chory na raka, czy na alkoholizm? Czy zawinił, że znalazł się w takiej sytuacji, czy takie karty zostały mu rozdane? […] Świat dzieli dziś na dwie części wykopana przez chciwość wielka dziura. Gdy ktoś biedniejszy niż ty szczerze wyciąga z tamtej strony do ciebie rękę, musisz mieć naprawdę ważne powody, żeby jej nie chwycić”.

Zgadzam się z autorem powyższych słów.

Natomiast ksiądz Stryczek w wywiadzie dla „Dużego Formatu” opowiedział taką historię: „Pamiętam spotkanie z pewną kobietą, która pracowała w ten sposób, że żebrała. Dzwoniła po wszystkich domofonach na plebanii, akurat ja wyszedłem, i ona mówi, że potrzebuje pieniędzy. Bo jest głodna, i ona, i dzieci. A ja mówię, że nie daję. "Jak to?". "Po prostu". "Ale ty przecież jesteś księdzem!". "No właśnie dlatego, że jestem księdzem, to nie daję. Bo wiem, jak to działa. Dlaczego ja mam panią utrzymywać? Pani jest młoda, powinna iść do pracy i pracować. Ja mam pracować, żeby pani nie musiała pracować? Dlaczego pani mnie szantażuje?". I jeszcze fragment z tego samego wywiadu: „Nie mam pojęcia, dlaczego dzielenie się miałoby być właściwe. Przecież każdy podpisuje umowę o pracę i w tym momencie ustala warunki wynagrodzenia. A jak mu to nie odpowiada, to zawsze może odejść”. I jeszcze słowa ks. Stryczka na temat uwarunkowań, do czego w swojej książce przywiązujesz bardzo dużą wagę: „Jeżeli ktoś uważa, że uwarunkowania są najważniejsze, to sam się skazuje na to, że gdziekolwiek będzie, cokolwiek będzie robił, będzie nieszczęśliwy”.

Ksiądz Stryczek jawi mi się jako mistrz zarządzania światem idealnym. Ja żyję w nieidealnym świecie, w którym bardzo często ludzie mają ograniczone możliwości wyboru. Bo czasem w biedę wpędza ich splot okoliczności.

Weźmy taką sytuację, z którą miałem do czynienia w Zambii. Mamy młodego faceta, który ma dwie ręce i dwie nogi, ma gdzieś tam na wsi skromną chałupkę i przychodzi do nas do Kasisi, i przynosi do nas swoje dziecko, bo nie jest w stanie go utrzymać. I można by mu powiedzieć – dlaczego nie znajdziesz pracy, która pomoże ci utrzymać to dziecko? Przecież masz dwie ręce i dwie nogi!

Dlaczego nie możecie mu tak powiedzieć?

Ano dlatego, że jeśli chciałby znaleźć pracę w Lusace, i dojeżdżać, to musiałby wydać półtorej swojej pensji na same dojazdy. Bo to jest 40 kilometrów. I nie ma innej możliwości dojazdu, i nie ma innej możliwości znalezienia pracy.

Ks. Stryczek odpowiedziałby na to być może, by nie dawać mu ryby, tylko wędkę. Kupcie temu człowiekowi rower. Niech pedałuje do Lusaki i zarabia na utrzymanie swoje i swoich dzieci.

Wspaniały pomysł! Będzie pedałował po 40 kilometrów, w jedną i w drugą stronę, łącznie 80 kilometrów dziennie, i co będzie w stanie zapewnić temu dziecku po powrocie? Kto będzie się nim opiekował? Skąd weźmie odżywki, szczepionki, specjalne mleko? A co jeśli dziecko podczas jego nieobecności zachoruje?

Znam ludzi, również księży, którzy do upadłego będą mnie przekonywać, że wolny rynek jest lekarstwem na wszystko. Z mojego doświadczenia i licznych obserwacji wynika, że nie jest. Natomiast co do kobiety, o której opowiadał ks. Stryczek – postąpił jak uważał za słuszne, ja na jego miejscu spróbowałbym jednak z nią pogadać. Ot tak, z ciekawości.

Może przynajmniej niektórzy żebracy nas rzeczywiście szantażują? Nie chcesz tego głośno powiedzieć, ale może ks. Stryczek ma rację?

Kiedyś myślałem podobnie. Miałem dogmat: żebrakowi na ulicy nigdy nie należy dawać pieniędzy. Ale to się zmieniło. Gdy tylko mam chwilę, rozmawiam z nimi. I nawet jeśli jest oczywiste, że niektórzy z nich rzeczywiście są częścią żebraczego przemysłu, to i tak pytam, co ich do tego miejsca doprowadziło, dlaczego to robią.

Bo nawet jeśli są częścią tego przemysłu, to i tak nie jest najlepsza robota na świecie?

Są zupełnie scyniczniali ludzie, którzy w perfekcyjny, czysty sposób żerują na naszych emocjach. Ale wystarczy pogadać z człowiekiem przez trzy minuty, i już będziesz wiedział z kim masz do czynienia. Jeżeli z cynicznym graczem - to możesz mu odpowiedzieć „nie”, asertywnie, acz bez wygłaszania mu umoralniających kazań.

Ja tę różnicę w twoim podejściu twoim i ks. Stryczka widzę chyba jeszcze inaczej. Ty przyjmujesz perspektywę biednych, patrzysz z dołu, z perspektywy najuboższych i najbardziej potrzebujących. Ks. Stryczek z kolei ma bardzo dużo do czynienia z bogaczami, odprawia msze dla milionerów, spotyka się z nimi itd. I może patrzy z zupełnie innej perspektywy, z perspektywy tych, którzy mają dużo lub jeszcze więcej?

Nie znam ks. Stryczka osobiście, ale bardzo podoba mi się to, co on robi w „Szlachetnej Paczce”, bo to świetna inicjatywa. Natomiast jego wypowiedzi dotyczących sposobu urządzenia świata, nierówności, relacji bogatych do biednych, w większości nie rozumiem. Im głębiej wchodzę w kontakt z potrzebującą wsparcia częścią świata, tym dobitniej widzę niewystarczalność takiego mojego mądrego, systemowego, opartego na procedurach i prawach rynku podejścia.

Na klatce schodowej mojej znajomej zamieszkał kiedyś młody narkoman. Zadałem sobie pytanie: co mogę dla niego zrobić? Wezwałem Straż Miejską. Przegonili. On wrócił. Następnego dnia obdzwoniłem wszystkie ośrodki dla narkomanów w mieście, pytając o radę. We wszystkich powiedziano mi to samo: „pomożemy, jeśli on sam będzie chciał sobie pomóc”. Zapytałem więc, czy pomóc mu w dotarciu do tych ośrodków. Odpowiedział: „spadaj”. Więc poszedłem. Co miałem zrobić? Wygłaszać mu kazania: „ty narkomanie, przestań ćpać i znajdź sobie porządną robotę!”?

„Leżysz na schodach i mnie tym szantażujesz”.

Kim ja jestem, żeby go osądzać? A może kiedyś też tak będę leżał? Wiem, co powinienem zrobić. Powinienem zbudować z nim relację; próbować zobaczyć w nim człowieka, a nie problem; zbudować zaufanie i dopiero wtedy kłaść opcje na stole. Nie miałem na to sił i czasu. Nie rozwiązałem żadnego jego problemu.

Inna sytuacja. Podchodzi do ciebie alkoholik i prosi cię o pieniądze. Wiesz, że jest chory i że trzeba mu pomóc.

Znów: gdybym chciał zadziałać, tak jak powinienem, to powinienem go zabrać do domu, zawieść na odtrucie, zaopiekować się nim. Nie umiem tego wszystkiego zrobić, nie mam kiedy, nie mam jak. Ale to jest człowiek.

Więc jak mu pomożesz? Dasz mu pieniądze, które on zaraz przepije?

Zależy, jak ze mną rozmawia. Czy widzi we mnie człowieka, czy bankomat. Pamiętam sytuację z jednej z warszawskich ulic: tzw. „pan parkingowy”, widać że jeszcze parę godzin wcześniej był napruty jak szpadel. Mówi: „kierowniku, co będę ściemniał, na klina zbieram, kaca mam takiego że nie idzie wytrzymać”. Pogadałem z nim kwadrans, przepytałem w tę i z powrotem, nie kłamał.

Historię miał taką, że nigdy w życiu nie chciałbym być na jego miejscu. Zgodził się ze mną, że to co robi, to droga na cmentarz, ale powiedział mi, że na nic innego go w tej chwili nie stać. Dałem mu dwie dychy, zaznaczając, że przecież wiem, że wyda na wódkę, ale ma mi przysiąc, że kupi też coś do jedzenia, żeby nie pił od rana na pusty żołądek.

OK. Dajesz mu więcej niż trzeba i być może organizujesz tym samym większą imprezę. Zwołuje kolegów i kupuje trzy wina zamiast jednego dla siebie.

Kiedy daję pieniądze żebrakom (co jednak nie zdarza się aż tak często, bo bardzo wielu nie przechodzi mojego „testu spotkania i rozmowy”), zawsze mówię: „no to teraz pan ma problem. Nie wiem, czy pan mnie nie oszukuje, bo nie jestem FBI i nie mam jak tego sprawdzać. Po prostu, po ludzku – decyduję się panu zaufać. I jeżeli pan nadużył tego zaufania, to sumienie będzie pana gryzło jeszcze długo po śmierci. A jeśli nie – to na zdrowie.”

Czyli to ty go szantażujesz emocjonalnie!

Tak, ja go szantażuję (śmiech).

Jesteś gorszy niż ks. Stryczek. Ks. Stryczka szantażują żebracy. Szymon Hołownia sam szantażuje żebraków.

To jest uczciwe, szczere postawienie sprawy. Mój komunikat jest zawsze taki sam: na moim miejscu pan również nie wiedziałby, czy mówię prawdę, czy nie. Więc ja zaufam. I teraz piłka jest po twojej stronie.

I jak to działa w praktyce?

Różnie. Czasem ci ludzie są już za daleko, by próbować budować jakiekolwiek relacje, interesuje ich tylko hajs. Czasem jednak widzę, że w miarę jak gadamy, coś się w oczach tych ludziach zmienia. Zaczynają mówić inaczej. Już nie mają ochoty na kolejną opowieść w stylu „a teraz muszę ci, złamasie z grubym portfelem, opowiedzieć kolejną łzawą bajkę, żebyś mi dał dychę”. Tylko nagle zaczynamy się widzieć. Czasem podam mu w końcu jakiś adres, powiem, kto może pomóc, on mówi, że się zastanowi. Niech to zadziała raz na pięćdziesiąt razy, to co, nie warto było?

Zasadniczo nie należę chyba do osób, które strasznie przeżywają i trzęsą się nad trzymaną w ręku pięciozłotówką, bo dobrze wiem, na jakie duperele potrafię ją wydać. Więc daję i zacieram ręce, bo będzie los ludzki, bo będzie historia, bo mnie strasznie interesuje jego życie. Ostatnio spędziłem chyba godzinę gadając z facetem, który zaczepił mnie w kościele i po tej godzinie zapomniał, że w ogóle chce ode mnie jakąś kasę, tak się nakręciliśmy w sporze o to, czy śmiertelna nienawiść do kibiców Arki Gdynia (bo to zapalony kibic był), to grzech śmiertelny czy powszedni. (śmiech).

Podejście reportera.

Robiłem ostatnio rachunek sumienia, bo musiałem. Wiele elementów życia, które przeżywałem do tej pory, zaczynając od nowicjatu u dominikanów, przez studia psychologiczne, po bycie dziennikarzem, teraz procentuje w tej robocie, którą robię. Wszystko, co robiłem i czego się po drodze nauczyłem, jest mi teraz potrzebne. I żałuję, że do zdobywania tych umiejętności nie przykładałem się bardziej.

Kim tak naprawdę jesteś w swoich fundacjach? Nie siedzisz w Afryce ciągle, jak siostry w sierocińcu czy lekarze w szpitalu. Jesteś więc kimś w rodzaju PR-owca, promotora tych wszystkich inicjatyw, ich twarzą, ich rzecznikiem prasowym?

Nie potrafię robić tego, co siostry. Nie umiem tak zapieprzać i nie umiałbym tam mieszkać na stałe. Nie jestem, jak one, bohaterem, i nigdy tego nie ukrywałem. Siostry, które są tam na miejscu, jadą samochodem, a ja im kupuję paliwo. Jestem po prostu ajentem stacji benzynowej, która ma im to paliwo dostarczać, zebrać pieniądze, to paliwo wyprodukować i im zawieźć.

Druga rzecz: nie umiem pracować jak siostry, ale chyba umiem opowiadać o ich pracy. Więc znowu spotkały się nasze umiejętności. W Afryce jestem bardzo często, bo średnio co półtora miesiąca. Mam jednak do objechania już cztery placówki. Ale nigdy nie zostaję tam na dłużej niż 10 dni.

Jeździsz i zbierasz kolejne historie, dzięki którym będziesz mógł za jakiś czas kupić siostrom jeszcze więcej „paliwa”?

Rozmawiam, zbieram historie, ustalamy z siostrami kierunki na najbliższe miesiące, podejmujemy decyzje, co fundacja sfinansuje, zamawiam sprzęt medyczny, negocjuję ceny, oceniam, co możemy kupić, a czego nie, rozmawiam z personelem, jakie ma potrzeby, oczekiwania, jakie są problemy. Jest tego naprawdę dużo. Za każdym razem, gdy wracam, jestem cholernie zmęczony i przysięgam sobie, że już więcej nie polecę. Mijają dwa dni i już się zastanawiam, kiedy lecę znowu.

Ale dlaczego to wszystko robisz? I czy pomaganie innym nie jest rodzajem egoizmu? Czy robienie dobrze komuś, nie jest zarazem robieniem dobrze sobie?

Ależ oczywiście, że tak. Tylko zadaj sobie proste pytanie – co to zmienia z perspektywy tego, któremu ty pomagasz?

Nic.

Jeśli naprawdę chcesz pomagać, przestań myśleć o sobie. Jeżeli na ulicy leży potrącony przez samochód człowiek, a ja nie dzwonię po pogotowie, żeby przypadkiem nie wyjść na bohatera, to co to jest – skromność czy zwykłe kretyństwo? A jeśli na tej ulicy będę kiedyś leżał ja, albo mój bliski, a ktoś będzie nad nami tak hamletyzował? Przecież to absurd.

A jeśli zapytam o to wprost ciebie? Czy masz z tego, co robisz, satysfakcję?

Olbrzymią! Bo widzę bardzo konkretnych ludzi, których udało się nam uratować od śmierci, od choroby, od nieszczęścia. To jest radość listonosza, który wozi paczki. Który przywiózł dla kogoś fantastyczny prezent i cieszy się jego radością. Bo ja jestem w tym wszystkim listonoszem. Był taki moment w Kasisi, gdy wydałem swoje pieniądze i okazało się, że potrzeby nadal są, że trzeba zrobić dużo więcej. Okazało się, że nie mogę w pojedynkę zmienić świata.

Zabolało?

Pomyślałem: „Ojej, a to by było takie MOJE miejsce. Mógłbym sobie powiedzieć: fajnie mi się udało to wszystko zrobić!”.

I zostałbyś świętym.

Świętym i tak bym nie został, z zupełnie innych powodów (śmiech). Tu nie o to chodziło, ale o to co w pomaganiu zdarza się dość często: chcę mieć gdzieś tam na świecie swój ośrodek, swoje dziecko, swój kawałek odmienionego świata. To dobre, ludzkie, naturalne. Z czasem uczysz się jednak, że choć świat warto zmieniać po kawałku, trzeba to robić wspólnie, bo tylko wtedy można pomóc coraz większej rzeszy ludzi. Że to się nie skończy na tych pięciu centymetrach.

Rozwińmy więc raz a dobrze tytuł twojej książki. Chodzi o to, jak „robić dobrze” innym i jednocześnie zapomnieć o sobie i „robieniu dobrze” sobie.

Powiedziałbym inaczej: robienie innym dobrze zawsze wiąże się z tym, że robisz sobie dobrze. I to jest bardzo dobrze!

A czy nie było tak, że któregoś dnia powiedziałeś sobie - jestem prezenterem TVN-u, zarobiłem już trochę kasy, zostałem celebrytą, rozpoznają mnie panie na ulicy, może już czas, by zrobić coś więcej? Że nie tylko ten blichtr i sława, rozpoznawalność i honoraria. Czas na zrobienie czegoś dobrego, na zdyskontowanie swojego sukcesu. Mówiąc wprost: czas na to, by zostać świętym.

Nie miałem jakichś systematycznych myśli na ten temat. Zawsze czułem, że powinno się dzielić swoimi pieniędzmi. Czy miałem na koncie pięćset czy pięćdziesiąt tysięcy złotych, płaciłem dziesięcinę. Starałem się na swoje skromne możliwości wspierać parę organizacji w Polsce, ale nigdy nie miałem takiej koncepcji, by zakładać fundacje, zbierać pieniądze od ludzi.

Pojechałem do Afryki, trafiłem do Kasisi, poznałem tych ludzi, pomyślałem: „Boże, cudowne miejsce”. I zobaczyłem robotę do zrobienia. Może mógłbym się na coś przydać? Jak mogę pomóc?

To może inaczej. Może pomyślałeś któregoś dnia, że masz dość tych wszystkich polsko-polskich wojenek, że polski Kościół cię męczy i wkurza, więc czas uciec jak najdalej, by poszukać sobie jakiegoś lepszego i fajniejszego?

Nie, zupełnie nie. W Polsce też jest taki Kościół. W Polsce są ludzie, którzy od dawna myślą w kategoriach, o których mówi papież Franciszek. Ewangelizacja chlebem. To jest uniwersalny i zrozumiały dla wszystkich język: przytulenia, język lekarstwa, język czułości, język pampersa. W tym języku rozumiemy się wszyscy. Więc trzeba zejść na poziom tego języka i tym językiem głosić te rzeczy, które głosiliśmy do tej pory. Słowa tak się już zdewaluowały, już tak bardzo nic nie znaczą, nie niosą żadnej treści, że nikogo nie jesteś do niczego słowami przekonać.

Krótko mówiąc: jesteś jednym z rycerzy papieża Franciszka!

(śmiech) Tak. Konkretnie z kawalerii. Daj spokój! Czy ty myślisz, że ja wstaję rano, siadam i myślę: „Ale ze mnie rycerz, ale szlachetny fundator, ale wojownik dobra, ale jestem super”?

Może myślisz?

Musiałbym być idiotą.

Nie myślisz – „Boże, kiedyś byłem taki zły, a dzisiaj jestem taki dobry”?

Ale ja nie jestem dobry! Zdarza mi się czasami robić dobre rzeczy, udaje mi się czasami komuś pomóc i chcę pomagać ludziom. Ale to nie znaczy, że jestem dobrym człowiekiem! Jeszcze hen, daleko mi do tego. Wolę pomagać ludziom, zamiast siedzieć i się zastanawiać czy jestem dobry czy zły. Trzeba przestać się onanizować autooceną. Dwadzieścia lat pracy w mediach i bycia na tzw. świeczniku nauczyło mnie, że należy mieć w d… swój tak zwany wizerunek - to, że jedni pomyślą to, a inni napiszą w internecie tamto – i trzeba zająć się robotą, pracą dla ludzi.

Nie chciałeś zostać świętym, ale może przynajmniej pomyślałeś sobie któregoś dnia, że zostaniesz nowym Owsiakiem, nowym księdzem Stryczkiem, siostrą Chmielewską w spodniach?

Nie, bo każdy z nich robi inną robotę. I każdy robi ją dobrze. Najbliższą z osób, które wymieniłeś, jest mi Małgosia Chmielewska. Uważam ją za wzór. Widzę, co robi dla chorych, bezdomnych, dla ludzi, którzy znaleźli się poza systemem. Widzę, jak żyje. Jestem dumny, że mogę nazywać się jej przyjacielem.

Pisząc o Kasisi, o szpitalu, o hospicjum, nieustannie musisz zmagać się z problemem, jak to wszystko opisać, by nie przekroczyć pewnej granicy. Myślę tutaj o granicy intymności, o epatowaniu cierpieniem, chorobą, wyrządzonym konkretnym ludziom złem. Masz z tym problem?

Nie chcę uprawiać pornografii cierpienia. Nie chcę epatować non stop ranami, krwią. I chyba tego nie robię.

Bo nie masz do tego prawa?

Bo to nie jest prawda o życiu tych ludzi. Również w życiu, w którym jest mnóstwo cierpienia, zdarza się mnóstwo radości. Nasi chorzy w hospicjum, których cierpienia czasem nie sposób sobie nawet wyobrazić, są często najradośniejszymi ludźmi, jakich znam na tym świecie. Nie pokazuję ich zmian rakowych, nie robię reportaży z odchodzenia. Chcę pokazać ich życie. A oni nie dość, że dają mi do tego prawo, za co jestem im ogromnie wdzięczny, to jeszcze się tym autentycznie cieszą.

Ostatnio mieliśmy w hospicjum chłopaka, który był u nas 4 czy 5 dni. Miał koszmarnego raka, bardzo cierpiał. Zrobiliśmy na Facebooku taką akcje wsparcia. I on umarł słuchając tego, co ludzie pisali na Facebooku pod jego zdjęciem. Siostry czytały mu wpisy naszych wspierających z Polski. Odszedł otulony dobrem i ciepłem przez nieznanych sobie, ale już bliskich, ludzi z końca świata.

Zdjęcia tego chłopaka też starannie kadrowałem, żeby nie pokazywać olbrzymiej nowotworowej zmiany, którą on ma na szyi. Być może dostałbym dzięki temu więcej pieniędzy na fundację, na pomoc kolejnym chorym. Ale nie chcę tego zrobić. To był człowiek, a nie choroba. Gdybym chciał epatować tym, co widzę, trzaskałbym reportaże. A ja staram się pracować w sierocińcu, szpitalu i hospicjum.

Ale zbierając pieniądze na głodną i chorą Afrykę, nie będziesz przecież pokazywał zdjęć Afryki sytej, zdrowej i radosnej. Trochę musisz epatować, prawda?

Trzeba mówić, jak jest. Reporter mówi: ten człowiek jest chory. Kropka. My mówimy: ten człowiek jest chory, więc my musimy zrobić teraz to i to. To jednak nie nieszczęście porusza ludzi najbardziej – i to jest dla mnie kopernikańskie odkrycie, które zawdzięczam fundacjom.

Nie zdajesz sobie sprawy, jak nieprawdopodobnym motywem dla pomagania Kasisi jest dla ludzi to, że Kasisi jest szczęśliwym, dobrym, fajnym miejscem. To miejsce zawsze było pogodne, nawet gdy było biedne. I 90 proc. komentarzy, które otrzymujemy, brzmi tak: „Wspaniałe, szczęśliwe miejsce. Aż człowiek chce się z nimi dzielić!”.

Raj na ziemi.

Tak, raj na ziemi! I my takie raje chcemy budować w kolejnych miejscach. „Najlepszą metodą walki ze złym światem jest tworzyć świat dobry”, pisał R.W. Emerson. Będziemy więc stawiać nasze fabryczki dobra wszędzie, gdzie nas zaniesie. I mam nadzieję, że z czasem tak samo liczna grupa pokocha naszych chorych ze szpitala i hospicjum. Że zobaczą, że ta 80-letnia staruszka, która ma do przeżycia jeszcze parę tygodni albo parę lat, jest tak samo warta opieki, zainteresowania, czułości i troski jak mały bobas.

Co dalej? Chcesz rozwijać kolejne miejsca i ośrodki w Afryce, w kolejnych państwach na kontynencie, a może wyjść jeszcze dalej?

Chciałbym iść dalej. To jednak zależy od Boga i od ludzi, którzy zechcą (lub nie) to wspierać. Mam nieśmiałe marzenie: jeżeli mniej więcej do końca tego roku udałoby się nam ustabilizować sytuację w Kongo i Rwandzie, to moglibyśmy pomyśleć o małym projekcie w jeszcze innym miejscu w Afryce. Przyglądam się teraz bliżej pewnemu ośrodkowi dla trędowatych.

Bardzo też za mną chodzi temat Syrii, jazydów w Iraku i ludzi, o których bardzo szybko zapomniano po takim pierwszym huknięciu medialnym, jak to się często dzieje. Ale mam też świadomość tego, co mogę zaoferować. Nie pojadę przecież i nie powiem: „Syryjczycy, zbawię was!”. Musiałbym zacząć od bardzo małego kroku, w oparciu o jakąś istniejącą już niewielką lokalną strukturę. To bardzo nieśmiałe plany, dziś wiem, że muszę zapewnić comiesięczne przelewy do Kasisi, Kabugi, Ntamugengi. Ostatnio jedna z sióstr podziękowała mi krótko: „Za nasz spokojny sen”. Że jutro też będzie można kogoś uratować, nie odsyłać go z kwitkiem.

Kto przede wszystkim powinien przeczytać twoją książkę?

Po pierwsze ci, którzy czują, że chcieliby pomóc, ale nie bardzo wiedzą, jak to zrobić i czy to aby na pewno ma sens?

Po drugie ci, którzy mówią, że nie warto. Nie warto pomagać, nie wolno wyręczać państwa, tym bardziej nie warto więc pomagać Afryce, bo to się wszystko zmarnuje, dyktatorzy przepuszczą, a dzieci przejedzą te pieniądze i jutro będzie ta sama bieda... Nie chodzi mi nawet o to, by zaczęli nas wspierać, tylko żeby zapoznali się z moimi argumentami.

Ale właściwie po co?

Zanim zdecydowałem się, że pomóc trzeba w tym, a nie innym miejscu, trochę się po świecie najeździłem. Widziałem mnóstwo zmarnowanej pomocy, widziałem organizacje, które dbają wyłącznie o utrzymanie swoich etatów i samochodów. Widzę też – żeby nie było – mnóstwo bezsensownie prowadzonych placówek w Kościele. Mówię: to przeżyłem i to zobaczyłem. Wyciągnąłem wnioski. Skrzyknąłem świetnych ludzi i oni robią dobrą robotę. A co ty z tym zrobisz, to już zależy od ciebie.

Mam wiele różnych wad, ale w pracy jestem totalnym protestantem. Wszystko musi być zmierzone, policzone, dokładnie wydane, trzy razy obejrzane. I ludzie widzą, że to działa. Nigdy się nie zdarzyło, by ktoś zakwestionował sposób, w jaki wydajemy pieniądze. Jestem obsesjonatem ułatwiania im kontaktu z nami i z potrzebującymi. Spójrz na nasze aplikacje, na „Spiżarnię Kasisi”, na „Garaż Kasisi”, na sklep dobroczynne24.pl, za który ostatnio nagrodę dał nam „National Geographic”. Jesteśmy najbardziej zinternetyzowanymi fundacjami w Polsce, bo my po prostu lubimy ludzi i lubimy, jak oni mogą polubić innych ludzi. W dwie strony – darczyńcy potrzebujących, ale i potrzebujący darczyńców.

Czyli kierujesz swój przekaz m.in. do slaktywistów, czyli ludzi „zbawiających świat” bez ruszania się sprzed komputera, przy pomocy kliknięcia myszką?

Ej, ale tacy ludzie są mi bardzo potrzebni!

Do czego?

Przecież nie każdy może i musi jechać od razu osobiście do Afryki. To, że on kliknie „lubię to!”, to bardzo dużo, bo to, co on zalajkował, wyświetli się na jego tablicy i zobaczy to kolejne 100 osób, z których być może jedna przeleje pieniądze na fundację i uratuje życie konkretnej osoby.

Rozmawiał: Grzegorz Wysocki, Wirtualna Polska.

*

Wkrótce w Wirtualnej Polsce ukaże się druga część obszernej rozmowy z Szymonem Hołownią, w której autor "Jak robić dobrze" opowiada o imigrantach i przyjmowaniu chrześcijańskich rodzin z Syrii, polemizuje z Pawłem Kukizem i Wojciechem Tochmanem, wyjaśnia dlaczego należy pomagać Afryce, która zdaniem publicysty będzie najważniejszym kontyntem XXII wieku oraz zdradza, czy w 2020 roku zawalczy o stanowisko Prezydenta RP z Robertem Biedroniem i Januszem Piechocińskim.

*

Informacje dla pragnących pomóc:

Dom Dziecka w Kasisi położony jest trzydzieści kilometrów od Lusaki, stolicy Zambii. Gdy w 1989 r. do Kasisi przyjechała kierująca do dziś domem siostra Mariola Mierzejewska, lokatorów było ponad czterdziestu, w tym kilkoro niemowląt. Na przełomie wieków liczba lokatorów sierocińca przekroczyła 100.

W 2013 roku Szymon Hołownia założył w Warszawie Fundację Kasisi, której celem jest zapewnienie stałego i stabilnego wsparcia dla sierocińca. Przez pierwsze dwa lata działania fundacja zgromadziła i przesłała do Kasisi wsparcie w kwocie 2 mln złotych, pochodzących w znakomitej większości od indywidualnych darczyńców, zaangażowanych w poszczególne projekty fundacji (Spiżarnia, Garaż, Rozpieszczalnik, Adoptuj z Sercem i in.). Hasłem Fundacji Kasisi jest: „Każdy ma coś, nikt nie ma wszystkiego”.

*

W 2014 r. Szymon Hołownia założył Fundację Dobra Fabryka: „Zaczęliśmy od wsparcia dwóch placówek prowadzonych przez polskie bezhabitowe Zgromadzenie Sióstr od Aniołów: założonemu w 1995 r. wiejskiemu szpitalowi w Ntamugendze w ogarniętej konfliktem zbrojnym prowincji Kiwu Północne w Demokratycznej Republice Konga (DRK) i otwartemu w 2013 r. Centrum Opieki Paliatywnej im. Jana Pawła II w Kabudze koło Kigali, stolicy Rwandy.

Dobra Fabryka, podobnie jak Fundacja Kasisi, działa w oparciu o finansowanie społecznościowe, prowadzone m.in. za pośrednictwem programu „Przybij nam piątkę w piątek” (ustawianie cotygodniowych zleceń stałych na pięć złotych) czy Drużyny Aniołów (opieka nad wybranym członkiem personelu hospicjum lub szpitala).

W grudniu 2014 r. Dobra Fabryka uruchomiła pierwszy w Polsce internetowy Sklep z Dobrem – Dobroczynne24.pl, gdzie można ufundować naszym podopiecznym w Rwandzie i w Kongu wszystkie niezbędne procedury medyczne (od konsultacji lekarskiej za 2 złote, przez worek krwi do transfuzji za 35 złotych, po poród przez cesarskie cięcie za 270 złotych), specjalne jedzenie dla niedożywionych dzieci, drobne przyjemności, ale też kupić dzieciom ze szkoły w Ntamugendze zestawy umożliwiające im naukę albo dorzucić się do paneli słonecznych etc.”.

...

Dobra robota


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:20, 28 Lip 2015    Temat postu:

Pokłosie wywiadu WP z Szymonem Hołownią: ostra wymiana zdań w sieci
28 lipca 2015, 18:49
"Manipulatorek i kłamczuszek z kompleksami" - tak o Szymonie Hołowni pisze na swoim profilu na Facebooku znany reportażysta Wojciech Tochman. Komentuje tak wywiad, którego Szymon Hołownia udzielił Wirtualnej Polsce. Zarzucił w nim Tochmanowi, że mija się z prawdą, przypisując Kościołowi obojętność lub wręcz współodpowiedzialność za zbrodnię ludobójstwa w Rwandzie.

- Tochman to niezwykle utalentowany reporter, który kiedyś był dla mnie zawodowym wzorem. Od jakiegoś czasu mam jednak wrażenie, że jego twórczość zaczyna w sobie nosić pierwiastek obsesyjnie antykościelny. Gdzie nie pojedzie, z jakiegokolwiek miejsca nie napisze reportażu, zawsze czemuś winny jest Kościół, papież, duchowni i zakonnice - powiedział Wirtualnej Polsce Szymon Hołownia.

Przeczytaj także: Szymon Hołownia: kiedy będziemy wystarczająco bogaci, by zacząć być ludźmi?

[link widoczny dla zalogowanych]

Słowa te padły jako komentarz do wcześniejszego felietonu Wojciecha Tochmana, dotyczącego apelu siostry Małgorzaty Chmielewskiej ws. przyjęcia do Polski 300 chrześcijańskich rodzin z Syrii. Tochman napisał, że siostra proponuje spośród zagrożonych okrutną śmiercią mieszkańców syryjskich miast wyselekcjonować tych, którzy wierzą w Jezusa i zabrać ich do Polski.

- Wojtek Tochman pozwolił sobie na atak pod adresem kobiety, za którą wszyscy - łącznie z nim - powinniśmy kapcie nosić, za to, co zrobiła i robi dla polskich bezdomnych, bezrobotnych, wykluczonych. Najpierw uderzył ją w czasie facebookowej dyskusji, a później w felietonie, sugerując że ci, co chcieli przyjąć syryjskich chrześcijan, prowadzili selekcję przez "zaglądanie ludziom w majtki" - skomentował to w Wirtualnej Polsce Hołownia.

Hołownia zarzucił Tochmanowi, że ten - pisząc swoją książkę o Rwandzie ("Dzisiaj narysujemy śmierć"), "daje głos tylko jednej stronie historycznego sporu, z drugiej (jak z pracujących tam wtedy polskich pallotynów) szydzi."

- Gdy pretendujesz do roli naczelnego polskiego specjalisty od Rwandy, trzymaj się faktów. Jak można wciskać ludziom kit, że Kościół nie zabierał głosu (ba, że miał w ludobójstwie polityczny interes), że papież nie reagował? Specjalny wysłannik papieża, kardynał Etchegaray, pojechał do Rwandy parę tygodni po wybuchu ludobójstwa. Jan Paweł II jako pierwszy na arenie międzynarodowej otwarcie użył tego terminu - mówił WP Hołownia. Absurdem zaś nazwał utrzymywanie przez Tochmana, że abp Józef Hoser "uciekł z Rwandy, by umyć ręce od ludobójstwa".

"Manipulatorek i kłamczuszek z kompleksami. Szczypie mnie tak średnio ze dwa-trzy razy w roku. Każdy, kto czytał moją książkę o Rwandzie - dostrzeże jego brednie gołym okiem. Zresztą, jak macie czas i cierpliwość, bo paple, co mu ślina na język przyniesie, to czytajcie Autora celebryckiej książki o własnej dobroci" - napisał w odpowiedzi na swoim profilu na Facebooku Wojciech Tochman.

Na reakcję Szymona Hołowni nie trzeba było długo czekać.

"Lubię obelgi i emocjonalne obrzygiwanie się nawzajem, ale jeszcze bardziej lubię merytoryczną dyskusję" - napisał na swoim profilu na Facebooku. I wezwał Tochmana do tego, by ten "udowodnił mu kłamstwo" w kwestii abp. Hosera, reakcji Jana Pawła II na ludobójstwo w Rwandzie.

"Możesz sobie Wojtku, w przypływie frustracji za to, że ktoś wreszcie publicznie ośmielił się wytknąć Ci, że zbyt płynnie przekraczasz granicę między światem jaki istnieje a światem własnych wizji, opinii czy obsesji, obrażać kogo chcesz. Mnie, siostrę Chmielewską (to ostatnio dobrze Ci idzie), pallotynów, misjonarzy którzy ryzykowali życiem w sytuacji w której ani Ty ani ja nigdy nie byliśmy. Ale jeśli na stole ktoś kładzie fakty, to się do nich odnieś. A nie obrzyguj. Wielcy reporterzy lubią prawdę bardziej niż siebie" - zaapelował Hołownia.

...

Nie wiem co pisze ten Tochman.
Przypominam ze BISKUPA NIE BYLO W RWANDZIE W TYCH LATACH! JESLI KTOS JESZCZE PO WYJASNIENIU TEJ SPRAWY POWTARZA NA NOWO TE POTWORNE OSZCZERSTWA TO JEST SMIERDZACYM LAJNEM! A z kupa sie nie duskutuje. Pomylki sa jeszcze dopuszczalne ale nie podlosc. A media ktore go zatrudniaja sa tyle samo warte.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:54, 12 Gru 2015    Temat postu:

Niezwykli święci Kościoła. Cuda, czy tylko legendy?
Rafał Cieniek
Redaktor Onet Wiadomości


Centralną postacią świąt Bożego Narodzenia jest Jezus. Wokół jego osoby zgromadziły się rzesze ludzi, którzy czcią otaczali i nadal otaczają moment wcielenia Boga. Wielu z nich zostało świętymi. Spośród tej grupy setki osób wsławiły się cudami. Poznaj najciekawszych świętych i ich najbardziej niezwykłe dokonania!

W podaniach o świętych możemy przeczytać o lewitacji, wywoływaniu sztormów, zsyłaniu ognia z nieba, rozmowach ze zwierzętami i uzdrowieniach. To tylko część cudów przypisywanych świętym Kościoła katolickiego. Czy to prawdziwe wydarzenia, czy jedynie barwne legendy? Czyny najbardziej niezwykłych postaci wyniesionych na ołtarze, także dziś wprawiają w osłupienie.

Wiara w życie pozagrobowe towarzyszy ludziom od czasów prehistorycznych. Kościół rozwinął te przekonania i zaadaptował do własnych potrzeb. Urosły one do rozmiarów potężnego "niebiańskiego przemysłu" i zaowocowały licznymi kanonizacjami. Dzięki temu znamy opisy cudów czynionych przez świętych. Chrześcijanie na całym świecie mają "do wyboru" tysiące tych, którzy - jak naucza Kościół - żyją już w jedności z Bogiem w niebie. Mogą oni wstawiać się za ludźmi i wypraszać pomyślne rozwiązanie wielu spraw.

Jedni święci zyskali swoją sławę dzięki czynionym przez nich cudom. Inni zostali wyniesieni na ołtarze za sprawą prostego życia w duchu Ewangelii. Najciekawsze życiorysy przedstawia w swojej książce Szymon Hołownia. "Święci Codziennego Użytku" to pozycja dla wszystkich, którzy chcą dowiedzieć się nieco więcej o niezwykłych ludziach, którzy żyli przed nami i odcisnęli swoje niezatarte piętno na losach świata.

...

Holownia wydal ksiazke? Choc nie jest idealem to widzimy ze zacheca do dobra.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy