Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Wojna w Afganistanie!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 14, 15, 16  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:57, 20 Mar 2014    Temat postu:

Afgański policjant, który stracił obie nogi otrzymał protezy

Afgański policjant kpt. Ahmad Zia, który w ub. roku stracił obie nogi, otrzymał w Łodzi protezy. Od czwartku Afgańczyk rozpocznie w Centralnym Szpitalu Weteranów Uniwersytetu Medycznego w Łodzi rehabilitację z protezami.

Zia był dowódcą policyjnych posterunków w prowincji Ghazani w Afganistanie, gdzie znajduje się główna baza misji polskich żołnierzy w tym kraju. W czerwcu ubiegłego roku samochód kapitana wjechał na minę pułapkę.

Po serii operacji w szpitalu prowincjonalnym Zia trafił do polskiego szpitala polowego w Ghazni. Lekarzom udało się uratować jego życie, jednak trzeba było amputować obie nogi. Kapitan starał się wrócić do służby, jednak w rany wdała się infekcja i jego stan się pogorszył. Aby ratować jego życie zdecydowano, że będzie leczony i rehabilitowany w Polsce.

Po przywiezieniu Zii do Polski jego leczenie odbyło się najpierw w X Wojskowym Szpitalu Klinicznym w Bydgoszczy, później pacjent został przewieziony do Centralnego Szpitala Weteranów Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. W Łodzi znajduje się też firma specjalizująca się w protezowaniu tego typu przypadków, która wykonała protezy dla Afgańczyka, i która od lat współpracuje ze szpitalem.

Firma zadeklarowała gotowość wykonania nowoczesnych i nie wymagających specjalnej obsługi protez, które nie zawiodą w afgańskich warunkach. Wcześniej firma m.in. zrobiła protezę dla Jana Meli na jego wyprawę na Biegun Północny.

Jak poinformował rzecznik łódzkiego szpitala Jacek Dudek w środę odbyła się pierwsza przymiarka protez. Udało się je dopasować i od czwartku pacjent będzie mógł z nimi rozpocząć rehabilitację.

Pieniądze na pobyt w Polsce kpt. Zii, w tym koszty leczenia, zakup protez dostosowanych do warunków afgańskich oraz rehabilitację pacjenta zbiera Fundacja Valetudinaria, której głównym celem jest wspieranie wojskowej służby zdrowia.

>>>

Brawo oto Polska !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:11, 12 Maj 2014    Temat postu:

Ponury los afgańskich tłumaczy. Pomagali wojskom koalicji, teraz grozi im śmierć

Gdy zachodnie wojska w Afganistanie powoli pakują manatki, przygotowując się do wycofania z końcem roku, coraz wyraźniej widać, że talibowie wyciągają swoje macki po tysiące Afgańczyków, którzy pracowali dla sił międzynarodowych, przede wszystkim w roli tłumaczy. Czy zachodnia koalicja zdoła ich ocalić? Przed takim wyzwaniem stoi również Polska.

>>>

Kolejna zdrada Zachodu ! JAK JA TEGO NIENAWIDZE ! ZOSTAWIA NA MORD TYCH LUDZI !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:26, 28 Maj 2014    Temat postu:

"WP": byli ambasadorowie krytykują Obamę za poliltykę w Afganistanie

Byli am­ba­sa­do­ro­wie USA w Afga­ni­sta­nie i Iraku skry­ty­ko­wa­li na ła­mach "Wa­shing­ton Post" de­cy­zję pre­zy­den­ta Ba­rac­ka Obamy o wy­co­fy­wa­niu wojsk ame­ry­kań­skich z Afga­ni­sta­nu po 2014 roku. Ich zda­niem po­li­ty­ka Wa­szyng­to­nu jest nie­lo­gicz­na i szko­dli­wa.

Były am­ba­sa­dor USA w Ka­bu­lu Ro­nald E.​Neu­mann i były ame­ry­kań­ski przed­sta­wi­ciel w Bag­da­dzie James F.​Jef­frey twier­dzą, że w świe­tle za­ostrza­ją­cej się sy­tu­acji na świe­cie ad­mi­ni­stra­cja Obamy oka­zu­je coraz więk­szą sła­bość. Przy­po­mnie­li, że Wa­szyng­ton zmaga się obec­nie nie tylko z pro­ble­mem afgań­skim, ale także z kon­flik­ta­mi w Syrii i na Ukra­inie i w ob­li­czu tych kry­zy­sów na­le­ży pro­wa­dzić kon­se­kwent­ną po­li­ty­kę za­gra­nicz­ną.

Zda­niem Neu­man­na i Jef­freya wtor­ko­wa de­cy­zja Obamy w spra­wie stop­nio­we­go wy­co­fy­wa­nia sił z Afga­ni­sta­nu pod­wa­ża wia­ry­god­ność USA jako part­ne­ra i burzy obraz pań­stwa, które zde­cy­do­wa­nie od­po­wia­da na mię­dzy­na­ro­do­we wy­zwa­nia.

Plan Obamy prze­wi­du­je, że do po­cząt­ku 2015 roku li­czeb­ność ame­ry­kań­skich sił w Afga­ni­sta­nie zo­sta­nie zre­du­ko­wa­na z obec­nych 32 tys. do 9,8 tys. żoł­nie­rzy, któ­rzy nie będą uczest­ni­czy­li w mi­sjach bo­jo­wych. Obama za­zna­czył, że po­zo­sta­nie czę­ści ame­ry­kań­skich wojsk w Afga­ni­sta­nie za­le­ży jed­nak od tego, czy stro­na afgań­ska złoży pod­pis pod dwu­stron­nym po­ro­zu­mie­niem o bez­pie­czeń­stwie.

Byli am­ba­sa­do­ro­wie pod­kre­śla­ją brak lo­gi­ki ta­kie­go roz­wią­za­nia. Na ła­mach "WP" ostrze­ga­ją, że nie można ry­zy­ko­wać życia żoł­nie­rzy bez wy­zna­cza­nia im kon­kret­ne­go celu do speł­nie­nia. Dy­plo­ma­ci ar­gu­men­tu­ją, że woj­ska USA po­win­ny nadal szko­lić siły Afga­ni­sta­nu i wspie­rać je w dzia­ła­niach an­ty­ter­ro­ry­stycz­nych.

Zwra­ca­ją także uwagę na stra­te­gicz­ne po­ło­że­nie Afga­ni­sta­nu, który znaj­du­je się obok tak waż­nych państw re­gio­nu jak Pa­ki­stan i Indie. Dla­te­go wła­dze w Ka­bu­lu po­trze­bu­ją wspar­cia i sta­bi­li­za­cji, które mo­gły­by za­pew­nić ame­ry­kań­skie woj­ska. W prze­ciw­nym razie ist­nie­je duże ry­zy­ko po­wtó­rze­nia irac­kie­go sce­na­riu­sza, w któ­rym pań­stwo za­czę­ło się bo­ry­kać z is­la­mi­sta­mi po opusz­cze­niu go przez ame­ry­kań­skie siły.

Neu­mann i Jef­frey ostrze­ga­ją, że po­li­ty­ka Obamy może pod­wa­żyć sens ponad 10 lat dzia­łań zbroj­nych na te­re­nie Afga­ni­sta­nu. Ich zda­niem pre­zy­dent ry­zy­ku­je, żeby móc się po­chwa­lić, że "cał­ko­wi­cie za­koń­czył dwie wojny do końca 2016 roku". Jed­no­cze­śnie za­ape­lo­wa­li o po­now­ne prze­ana­li­zo­wa­nie tej de­cy­zji i re­zy­gna­cję z wy­zna­cza­nia daty za­koń­cze­nia misji. We­dług ich opi­nii w Afga­ni­sta­nie jest nadal wiele do zro­bie­nia, a Stany Zjed­no­czo­ne nadal są w sta­nie osią­gnąć tam suk­ces.

Ro­nald E.​Neu­mann był am­ba­sa­do­rem USA w Afga­ni­sta­nie w la­tach 2005-2007, a James F.​Jef­frey peł­nił tę funk­cję w Iraku od 2010 do 2012 roku.

>>>

Zbrodnia za zbrodnia . Oto Barrack .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:07, 02 Cze 2014    Temat postu:

Afgański rząd protestuje przeciw wymianie talibów na żołnierza USA

Rząd Afganistanu zaprotestował przeciwko wymianie więzionego przez talibów żołnierza amerykańskiego na pięciu bojowników Talibanu. Kabul uznał, że przewiezienie tych pięciu wysokich rangą talibów z Guantanamo do Kataru było naruszeniem prawa międzynarodowego.

Zwolnionych z Guantanamo talibów przetransportowano w niedzielę samolotem do Kataru w ramach porozumienia, na mocy którego uwolniony został sierżant Bowe Bergdahl, jedyny amerykański jeniec wojenny w Afganistanie, przetrzymywany tam od pięciu lat. Bergdahl odleciał w niedzielę do szpitala wojskowego w Niemczech. Uwolnieni talibowie muszą pozostać w Katarze przez rok.

Reuters pisze, że ta wymiana wywołała gniew w Afganistanie. Wielu ludzi uznało ją tam za kolejną oznakę, że Stany Zjednoczone chcą się wycofać z Afganistanu tak szybko, jako to możliwe. Plany Waszyngtonu przewidują wycofanie wszystkich wojsk USA z tego kraju do końca 2016 roku.

"Żaden rząd nie może przekazywać obywateli jakiegoś kraju do kraju trzeciego jako więźniów" - podkreśliło MSZ Afganistanu w oświadczeniu, wydanym w niedzielę wieczorem.

Reuters zwraca uwagę, że prezydent Afganistanu Hamid Karzaj, który nie był wtajemniczony w przygotowania do wymiany jeńców, co - według rządu USA - miało zapobiec przeciekom, nie skomentował tej sprawy, ale oświadczenie MSZ zostało rozesłane mailem z jego biura prasowego.

Agencja Reutera wyraża opinię, że wymiana jeńców jeszcze pogłębi nieufność między Karzajem a administracją USA.

Zdaniem wywiadu Afganistanu, na którego anonimowych przedstawicieli powołuje się Reuters, uwolnieni talibowie znów sięgną po broń. Wszyscy byli zaklasyfikowani przez Pentagon do grupy "wysokiego ryzyka"; zajmowali wysokie stanowiska w reżimie talibów, zanim został on obalony w 2001 roku przez koalicję pod wodzą USA. Co najmniej dwóch z nich jest podejrzanych o dokonanie zbrodni wojennych - dodaje Reuters powołując się na przecieki dokumentów amerykańskich sił zbrojnych.

Wymiana jeńców została też skrytykowana w USA przez polityków republikańskich, którzy zarzucili administracji prowadzenie negocjacji z terrorystami i ostrzegli, że uwolnieni talibowie prawdopodobnie powrócą do walki. Senator John McCain wyraził zaniepokojenie faktem, że to Taliban wskazał jeńców, których miano uwolnić i uwolniono.

Szef Pentagonu Chuck Hagel odrzucił oskarżenia o negocjowanie z terrorystami, argumentując, że wymianę jeńców przygotował rząd Kataru.

>>>>

Barrack wspiera terroryzm . Sam jest komunistycznym talibem .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:30, 24 Lip 2014    Temat postu:

W Afganistanie zastrzelono dwie Finki z organizacji humanitarnej

W Heracie, na zachodzie Afganistanu, zostały zastrzelone dwie fińskie pracownice organizacji humanitarnej - poinformowała w komunikacie Międzynarodowa Misja Pomocowa (IAM). Śmierć Finek potwierdziło MSZ w Helsinkach.

- Potwierdzamy dzisiaj, że dwie fińskie obywatelki współpracujące z IAM zostały zabite w Heracie - napisał w oświadczeniu Heini Makila, dyrektor tej pozarządowej chrześcijańskiej organizacji. IAM jest obecna w Afganistanie od 1966 roku.

Wcześniej miejscowa policja podała, że w Heracie dwóch uzbrojonych ludzi na motocyklu zastrzeliło dwie cudzoziemki jadące taksówką. Sprawcy uciekli.

Obcokrajowcy na celowniku

W ostatnich miesiącach w Afganistanie, a zwłaszcza w Kabulu, celem ataków rebeliantów padają obcokrajowcy oraz zagraniczne organizacje.

4 kwietnia, w przeddzień wyborów prezydenckich, we wschodnim Afganistanie zastrzelona została niemiecka fotoreporterka Anja Niedringhaus, a kanadyjska dziennikarka Kathy Gannon poważnie ranna. Miesiąc wcześniej w Kabulu został zastrzelony podczas sondy ulicznej szwedzki dziennikarz Nils Horner.

W 2013 roku po raz pierwszy w Afganistanie zaatakowano w Dżalalabadzie przedstawicieli Czerwonego Krzyża; trzech jego pracowników straciło życie. W 2010 roku grupa uzbrojonych napastników zastrzeliła w północnej prowincji Badachszan 10 współpracowników IAM: sześciu obywateli USA, Brytyjczyka, Niemca i dwóch Afgańczyków.

...

Zatem Afgańczycy bez pomocy będą umierać ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:38, 17 Sie 2014    Temat postu:

Talibowie uprowadzili pracowników Czerwonego Krzyża

W Afganistanie uprowadzono pięciu pracowników Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża. Porwali ich uzbrojeni napastnicy. Do uprowadzenia doszło w czwartek na drodze w prowincji Herat. Nie ujawniono narodowości porwanych.

Rzecznik Czerwonego Krzyża w Kabulu poinformował, że podjęto starania zmierzające do uwolnienia pracowników tej organizacji. Działania te są prowadzone na kilku płaszczyznach. Między innymi zwrócono się do lokalnej starszyzny, aby użyła swoich wpływów i przekonała talibów do uwolnienia porwanych.

Afganistan od ponad 30 lat targany jest konfliktami. W wojnie wykorzystywane są nawet dzieci, a pomoc humanitarna nie zawsze spotyka się z wdzięcznością.

Amerykanie nakłaniają aktualnie władze Afganistanu do utworzenia rządu jedności narodowej przed wrześniowym szczytem NATO w Walii, gdzie przywódcy Sojuszu mają rozmawiać m.in. o Afganistanie.

Stany Zjednoczone obawiają się, że brak politycznej stabilności w Afganistanie grozi talibską rebelią na kilka miesięcy przed wycofaniem się z Afganistanu sił NATO, co jest przewidziane na koniec roku.

..
Wszędzie gdzie są islamiści tylko zło zło zło nic innego nie dają ... Satanisci...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:16, 27 Sie 2014    Temat postu:

Waslat Hasrat-Nazimi | Deutsche Welle

Perfidia terrorystów. Dzieci po zastrzyku gotowe do samobójczych zamachów

Władze Afganistanu alarmują o nowym sposobie przygotowywa­nia dzieci do samobójczych zamachów. Preparat, jaki talibowie wstrzykują dzieciom sprawia, że stają się bardzo agresywne.

Mohebullah jest niedoszłym zamachowcem-samobójcą. Wysadze­nie się chłopca w powietrze udaremnili afgańscy pracownicy taj­nych służb przed główną siedzibą rządu prowincji w afgańskim Kandaharze. Szesnastolatek został zatrzymany kilkanaście dni temu. Dzień później odpowiadał na pytania dziennikarzy w Kan­daharze. - Mój ojciec był dowódcą talibów - opowiada Mohebul­lah.

To, że jego ojciec był członkiem organizacji ekstremistycznej, nie było dla rodziny niczym szczególnym. Ojciec zginął podczas ope­racji antyterrorystycznej afgańskich sił zbrojnych, rodzina szuka­ła schronienia u krewnych i znajomych w Pakistanie, gdzie syn chował ojca.

"Przeszkolenie" w Pakistanie

Przyjaciel ojca poradził Mohebullahowi, żeby i on przyłączył się do talibów. - Nauczyciel w mojej szkole koranicznej w Pakistanie wysłał mnie do centrum szkoleniowego, gdzie przeszedłem 20-dniowe szkolenie wojskowe - opowiadał.

- Nauczyłem się również, jak działa wybuchowa kamizelka samo­bójców. Tam było mnóstwo chłopców w moim wieku. Ale nie wolno nam było ze sobą rozmawiać - dodał.

Po jakimś czasie Mohebullah zorientował się, że kilku kolegów nie żyje. Jeden z nich nazywał się Amanullah, wysadził się w po­wietrze w powiecie Pandżwaj pod Kandaharem. Mohebullah wie, że teraz pora na niego.

Giną tysiące dzieci

Według danych miejscowej misji ONZ, UNAMA, w 2013 roku, w czasie zmagań zbrojnych 545 dzieci zostało zabitych i 1149 ran­nych.

Za największą liczbę rannych i zabitych dzieci odpowiedzialne są prymitywne materiały wybuchowe talibów. W tym samym 2013 roku miało miejsce 65 samobójczych zamachów. Nie wiado­mo jednak, ile z nich zostało dokonanych przez dzieci i młodzież.

Barbarzyństwo wobec najmłodszych

- Ugrupowania terrorystyczne od czasu do czasu próbują wyko­rzystywać dzieci i młodzież, poddając je indoktrynacji - mówi Szamsudin Tanweer, przedstawiciel oddziału Praw Dziecka w afgańskiej Komisji Praw Człowieka w Kandaharze.

We wrześniu 2011 roku władze afgańskie zatrzymały czterech małoletnich samobójczych zamachowców, uniemożliwiając im wykonanie zadania.

Obiecują im złote góry

Potencjalnym, samobójczym zamachowcom obiecuje się, że rodzi­ny dostaną dużo pieniędzy albo, że oni sami wyjdą cało z zama­chu.

Mohebullah początkowo sprzeciwiał się wykonaniu zadania. Po zaaplikowaniu mu zastrzyku z jakimś preparatem, stał się bar­dzo agresywny. - Wydawało mi się, że zwariowałem. Byłem tak wściekły, że chciałem się zabić.

- Podawanie młodym, potencjalnym zamachowcom narkotyków jest ogólnie przyjętym sposobem zawładnięcia nimi w centrach szkoleniowych - mówi Sadran Babraksai z oddziału Praw Dziec­ka afgańskiej Komisji Praw Człowieka.

Zmuszanie dzieci do samobójczych zamachów z pomocą zastrzy­ku jest nowym wymiarem perfidnych, barbarzyńskich praktyk ekstremistów. Babraksai powiedział, że Komisja Praw Człowieka zamierza się bliżej przyjrzeć tym praktykom.

...

To oni niosą ludziom ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:02, 16 Gru 2014    Temat postu:

Atak talibów na szkołę w Peszewarze. Ponad 130 osób nie żyje

Rośnie liczba ofiar ataku talibów na szkołę w Peszewarze. Według najnowszych informacji 130 osób nie żyje, a 122 zostały ranne. Tak twierdzą miejscowe władze. Według władz Pakistanu siły bezpieczeństwa zabiły czterech terrorystów.

Przeszło stu zabitych to dzieci. Liczba ofiar może być większa.

Przebrani w mundury napastnicy, związani z lokalnymi talibami, wtargnęli rano do prowadzonej przez wojsko szkoły w mieście Peszawar. Służby bezpieczeństwa otoczyły budynek. Udało im się oczyścić większość terenu placówki, walki skupiają się na budynkach administracyjnych, gdzie zabarykadowali się terroryści.

Rzecznik talibów oświadczył, że atak przeprowadzony przez sześciu zamachowców samobójców jest odwetem za antytalibską ofensywę prowadzoną przez władze od czerwca w Północnym Waziristanie. Napastnicy zaatakowali szkołę, w której uczą się dzieci pakistańskiego personelu wojskowego.

Szacuje się, że w budynku przebywało ok. 500 studentów i nauczycieli.

...

Najltwiej dzieci mordowac . ,,Bojownicy" tfu ! Tchorze i najgorsze łajno .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:33, 17 Gru 2014    Temat postu:

Poznań: 5 tys. czapek trafi do afgańskich dzieci

5 tys. czapek z włóczki, a także pasta i szczoteczki do zębów wysyła do Afganistanu poznańska fundacja Redemptoris Missio. Czapki są wykonywane przez wolontariuszy i sympatyków fundacji, do tej pory trafiły do 20 tys. afgańskich dzieci.

Pomoc dla najmłodszych Afgańczyków trwa od wielu lat. Do tej pory do tego kraju wysłano z Polski tony czapek, skarpet, rękawiczek, a także kurtki, swetry, bluzy, koce, śpiwory, kołdry i buty. Jak podkreślają przedstawiciele fundacji, w Afganistanie zamarza więcej ludzi niż ginie od wybuchów bomb. Przekazywanie pomocy było możliwe dzięki polskiemu wojsku.

Jak powiedziała koordynator akcji Justyna Janiec-Palczewska, również obecny transport poleci wojskowym samolotem. - Ostatnie dary do Afganistanu wysłaliśmy prawie rok temu, gdy polscy żołnierze wycofywali się już z tego kraju. We wtorek wojsko poinformowało nas, że w piątek leci tam samolot, który będzie mógł zabrać 700 kg pomocy humanitarnej – powiedziała.

Z bazy wojskowej w Bagram dary odbierze współpracujący z fundacją miejscowy dentysta i rozda je swoim ubogim pacjentom. Justyna Janiec-Palczewska poinformowała, że czapki przez cały rok przygotowywali członkowie tzw. Klubów Włóczkersów – osoby z całej Polski, które dziergają ciepłe rzeczy dla potrzebujących.

- Wśród Włóczkersów dziergających w domowym zaciszu są osoby aktywne zawodowo, ale również będące na emeryturze. Jedna z pań jest niewidoma, najstarsza zaś ma 98 lat i dzierga bez okularów. Warto wspomnieć również o klubie utworzonym przez więźniarki w Areszcie Śledczym w Lesznie - powiedziała.

Do tej pory Włóczkersi zaopatrzyli w czapki blisko 20 tysięcy dzieci w Afganistanie. Fundacja apeluje o pomoc do osób, które chciałyby wesprzeć dziergających wolontariuszy włóczką. - Cały czas docierają do nas paczki z całego kraju i objuczone siatkami z czapkami kobiety. Każdego miesiąca przyjeżdża do nas również strażnik z aresztu w Lesznie, przywozi czapki i zabiera kolejne kłębki. W naszym magazynie zaczyna brakować włóczki – wyjaśniła Janiec-Palczewska.

Fundacja Pomocy Humanitarnej Redemptoris Missio działa w Poznaniu od 1992 roku, powstała z inicjatywy środowiska naukowego poznańskiej Akademii Medycznej im. Karola Marcinkowskiego. Jest m.in. organizatorem akcji "Ołówek dla Afryki", podczas której zbierane są ołówki i długopisy dla afrykańskich dzieci, oraz akcji "Puszka dla maluszka" - zbiórki aluminiowych puszek, za które kupuje leki. Wspiera potrzebujących na całym świecie.

>>>

Polska ma byc wzorem dobra tam gdzie bestie szatana morduja dzieci zwlaszcza !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 23:01, 19 Gru 2014    Temat postu:

Ryba i wędka, czyli jak Polacy pomagali Afgańczykom

Polski kontyngent w Afganistanie wypełniał nie tylko zadania bojowe. Na różne projekty pomocowe wydaliśmy tam dziesiątki milionów złotych. Budowano i remontowano szkoły oraz świetlice dla dzieci i kobiet. Kładziono nowe drogi i szkolono Afgańczyków. Magazyn "Polska Zbrojna" opisuje, jak wspieraliśmy Afgańczyków.

Polski zespół specjalistów w składzie zespołu odbudowy prowincji (Provincional Reconstruction Team - PRT) oficjalnie rozpoczął działalność 28 czerwca 2008 roku podczas III zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego misji ISAF i nieprzerwanie pracował do końca listopada 2013 roku. O efektach jego działalności najlepiej mówią liczby. Polacy zaplanowali i poprowadzili 194 różnego rodzaju projekty pomocowe (w tym trzy przygotowane w ramach współpracy cywilno-wojskowej - Civil-Military Cooperation, CIMIC) za niemal 81 mln zł. - To bardzo dobrze wydane pieniądze. Inwestowaliśmy w ludzi, sprzęt, infrastrukturę. Uczyliśmy Afgańczyków troski o własną prowincję, poprawiliśmy komfort życia i pracy wielu ludzi. To dla nas największa satysfakcja - przyznaje ppłk Sławomir Kaczor, szef wydziału CIMIC w Dowództwie Operacyjnym RSZ.

Najpi CIMIC

- Jeszcze przed misją ISAF nasi żołnierze działali na rzecz lokalnej społeczności. Podczas operacji "Trwała wolność" (Enduring Freedom) nie mieliśmy żadnych narodowych struktur CIMIC i PRT, ale nasi żołnierze zaczęli pomagać miejscowym z własnej inicjatywy. Zaopiekowali się między innymi jednym z sierocińców, zbierali odzież i żywność dla dzieci - opowiada Jacek Matuszak, uczestnik pięciu zmian w Afganistanie, między innymi w składzie zespołu odbudowy prowincji, a obecnie pracownik w zespole rzecznika prasowego resortu obrony. - Dopiero gdy się zaczęła misja ISAF, utworzyliśmy konkretne struktury w dowództwie i w poszczególnych bazach - dodaje. Żołnierze zajmujący się współpracą cywilno-wojskową oficjalnie rozpoczęli działania od I zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego operacji ISAF w Afganistanie.

Do głównych zadań żołnierzy CIMIC należało nawiązywanie kontaktów z miejscową ludnością. Spotykali się zatem z przedstawicielami władz, lokalną starszyzną, rozpoznawali warunki życia w prowincji Ghazni, następnie opracowywali propozycję pomocy. Stanowili ogniowo łączące dowództwo kontyngentu i władze lokalne. To jednak nie wszystko. Byli przygotowani do prowadzenia małych projektów pomocowych, które znacząco wpływały na jakość życia w danym regionie. To właśnie dzięki nim budowano studnie, instalowano oświetlenie solarne i kupowano narzędzia do pracy, a zimą drewno na opał. Żołnierze jeździli do wiosek, żeby tam rozdawać żywność i wodę oraz ubrania, środki higieniczne, wyprawki szkolne dla dzieci. Współorganizowali też spotkania z lekarzami (tzw. białe niedziele), na których udzielano Afgańczykom porad lekarskich, oraz przygotowywali spotkania z polskimi i amerykańskimi weterynarzami.

- Pomoc humanitarna dla mieszkańców Ghazni była istotnym elementem działań naszych wojsk. Mieszkańcy prowincji odbierali obecność polskich żołnierzy przez pryzmat poprawy bezpieczeństwa i pomocy, jaka trafiała do najbiedniejszych. To był swego rodzaju komunikat wysyłany do społeczności lokalnej, pokazujący intencje wojsk koalicji - wyjaśnia ppłk Kaczor. Od roku 2008 do 2014 przetransportowano z Polski do Afganistanu 130 t różnych darów (przy wsparciu wielu krajowych fundacji).

...

Tak to jest Polska !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:21, 27 Gru 2014    Temat postu:

Pomoc z udziałem polskich żołnierzy w Afganistanie: 194 projekty za ok. 80 mln zł

Polscy żołnierze zrealizowali w afgańskiej prowincji Ghazni blisko 200 projektów, których beneficjentem była lokalna społeczność; ich wartość to ok. 80 mln zł. Dotyczyły m.in. infrastruktury i szkoleń, a realizowano je w oparciu o potrzeby sygnalizowane przez samych Afgańczyków.

Wśród zrealizowanych projektów były m.in. budowa Centrum Zarządzania Kryzysowego oraz mostów, modernizacja dróg, rozbudowa sieci wodociągowej, remonty szkół oraz szpitala i sierocińca, wyposażenie siedziby władz dystryktu czy lokalnej rozgłośni radiowej. Organizowane były także zajęcia dla kobiet z tkania dywanów, farbowania wełny, fryzjerstwa, szycia kołder, a dla mężczyzn m.in. z murarstwa i rolnictwa oraz naprawy pojazdów. Były również kursy dla administracji, sędziów i prokuratorów. Przeprowadzono także kursy nauki pisania i czytania, języka angielskiego czy informatyczne.

Projekty rozwojowe ruszyły w połowie 2008 r., kiedy polscy żołnierze przejęli odpowiedzialność za prowincję Ghazni i od kiedy (28 czerwca 2008 r.) oficjalnie rozpoczął swoją działalność polski Zespół Specjalistów w Zespole Odbudowy Prowincji Ghazni (ang. PRT Ghazni – Provincial Reconstruction Team Ghazni).

PRT Ghazni miał dwunarodowy, amerykańsko-polski skład. Polacy skupiali swoje wysiłki głównie na terenie stolicy prowincji, zaś Amerykanie inwestowali przede wszystkim poza miastem Ghazni. Do 2012 r. polska część PRT realizowała projekty z funduszy naszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, przeznaczonych na pomoc rozwojową; w roku 2013 środki pochodziły z budżetu MON.

Projekty inicjowane były przez stronę afgańską, która zgłaszała swoje potrzeby i propozycje. Aktywność PRT obejmowała różne dziedziny: infrastrukturę, edukację, opiekę zdrowotną, szkolenia zawodowe oraz wsparcie wymiaru sprawiedliwości.

- W latach 2008-2013, w ramach 194 projektów pomocowych na łączną kwotę 80,1 mln złotych zrealizowano w prowincji Ghazni: 99 projektów infrastrukturalnych, 50 projektów szkoleniowych i 45 projektów dotyczących wyposażenia różnych podmiotów – wylicza rzecznik odpowiadającego za misję Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych (DORSZ) ppłk Piotr Walatek.Projekty infrastrukturalne dotyczyły m.in. budowy lub przebudowy dróg, mostów, studni, hydroelektrowni, bazarów, szkół, przychodni oraz budynków administracji samorządowej oraz użyteczności publicznej. Projekty szkoleniowe dotyczyły m.in. kursów dla administracji, sędziów i prokuratorów; nauki pisania i czytania, języka angielskiego, informatyki, a także aktywizacji zawodowej - szycia, tkania dywanów i naprawy pojazdów. Projekty dotyczące wyposażenia objęły szkoły, biura administracji, biblioteki oraz lokalne media.

Przedsięwzięcia – jak podkreśla wojsko - realizowano w oparciu o potrzeby sygnalizowane przez samych Afgańczyków. Propozycje pojawiały się na spotkaniach różnego szczebla np. patrolach w terenie, spotkaniach w departamentach, posiedzeniach Rady Rozwoju Prowincji czy wizytach w biurze gubernatora prowincji.

Ważnym elementem – jak wskazuje DORSZ w udostępnionej PAP informacji - był fakt, że projekty realizowano w oparciu o afgańskie firmy, z udziałem członków lokalnych społeczności.

Oceniono w niej, że „zrealizowane projekty miały znaczący wpływ na poprawę bezpieczeństwa, wsparcie administracji lokalnej i rozwój społeczno-gospodarczy prowincji Ghazni”. Zaznaczono w niej również, że wartością dodaną było budowanie pozytywnego wizerunku żołnierzy i ułatwianie im realizowania zadań.

Dowództwo Operacyjne Sił Zbrojnych w udostępnionej PAP informacji wyliczyło, że w latach 2008–2013, za pośrednictwem DORSZ przetransportowano i rozdysponowano wśród potrzebującej ludności Afganistanu ponad 120 ton różnego rodzaju darów pomocy humanitarnej; były to m.in. odzież i obuwie, koce, środki czystości, przybory i pomoce szkolne oraz środki medyczne. PRT Ghazni zakończył działalność 26 listopada 2013 r.

...

Raczej powinni robic to od czego sa . Bezpieczenstwo a pomoc niech robia organizacje humanitarne .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:22, 27 Gru 2014    Temat postu:

"Szkoły dla Pokoju": w Afganistanie wojsko bardzo pomagało

Przy projektach pomocy Afgańczykom wojsko było pomocne, rozumiało potrzeby ludności i szybko reagowało – ocenia w rozmowie z PAP Beata Błaszczyk ze stowarzyszenia "Szkoły dla Pokoju”. Dodaje, że Afgańczykom brakowało wszystkiego.

Pierwszym afgańskim projektem pomocy "SdP” było dostarczenie podręczników i słowników dla wydziału anglistyki uniwersytetu w Kabulu. Później stowarzyszenie współpracowało m. in. z niemiecką organizacją pozarządowa "Afghanistan Schulen” przy budowie szkoły dla dziewcząt, dostarczało też artykuły pierwszej potrzeby ludności na terenach, gdzie działali polscy żołnierze. Gdy polski Zespół Specjalistów w Zespole Odbudowy Prowincji Ghazni organizował tam szkolenia zawodowe dla mężczyzn, firma produkująca narzędzia murarskie przekazała je przez "Szkoły dla Pokoju".

- Afgańczykom brakowało wszystkiego. Zaczynaliśmy w 2002 r. od podręczników, bo to mieliśmy. Dzwoniłam po wydawnictwach. Czasami dostawałam karton, ale zdarzało się, że po drugiej stronie słuchawki odpowiedź brzmiała "damy trzy tony, ale musi pani odebrać w ciągu trzech dni" – mówi Błaszczyk.

- Na początku miałam podręczniki i prosiłam wojsko o pomoc w transporcie, bo żadna linia lotnicza nie chciała zwiększyć limitu bagażu – wspomina Błaszczyk, która sama woziła książki dla kabulskich anglistów. Gdy w Afganistanie zaczął działać polski kontyngent w ramach operacji Enduring Freedom stowarzyszenie zwróciło się o pomoc w transporcie darów.

- Najpierw my prosiliśmy wojsko o pomoc w transporcie, potem, kiedy okazało się, że to, co wysyłamy, jest bardzo potrzebne, role się odwróciły i armia zaczęła nas prosić o pomoc - mówi Błaszczyk, która zbiórki środków czystości, żywności i koców organizowała w szkole jogi, gdzie jest instruktorką.

- Nasza współpraca z wojskiem była znakomita, chociaż początki bywały trudne. To wspaniali, oddani sprawie ludzie, którzy rozumieli potrzeby ludności – ocenia współpracę z żołnierzami sekcji współpracy cywilno-wojskowej. - Na ogół ta komórka nie jest traktowana zbyt poważnie, choć powinna, bo tworzy sieć kontaktów i wpływa na bezpieczeństwo – dodaje Błaszczyk.

Odnosząc się do zarzutu, że pomoc tak naprawdę miała na celu wyłącznie zyskanie przez wojsko przychylności Afgańczyków, Błaszczyk podkreśla, że "jedno jest związane z drugim - ci ludzie byli nastawieni przychylnie, bo te rzeczy były im potrzebne; to była rzeczywista pomoc - zaznacza.

...

Oczywiscie glowna korzyscia byla sama obecnosc . Lud w rekach talibow zaznalby koszmaru .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:24, 13 Sty 2015    Temat postu:

Raport: fikcyjni policjanci w Afganistanie opłacani z pomocy zagranicznej

Znaczna część międzynarodowej pomocy przeznaczonej na wypłatę pensji dla policji w Afganistanie może trafiać do "martwych dusz" - wynika z raportu specjalnego urzędu nadzorczego USA.

Do lipca 2014 r. międzynarodowi darczyńcy zasilili kwotą ok. 3,5 mld dolarów kontrolowany przez ONZ Fundusz na rzecz Prawa i Porządku w Afganistanie (LOTFA), z którego - za pośrednictwem afgańskiego MSW - wypłacane są pensje afgańskich policjantów.

SIGAR - powołany przez Kongres USA specjalny inspektor generalny ds. odbudowy Afganistanu - w raporcie twierdzi, że afgański resort spraw wewnętrznych celowo zawyża liczbę czynnych pracowników policji, by wyłudzić z funduszu więcej pieniędzy. "W obrocie istnieje dwa razy więcej kart identyfikacyjnych niż wynosi liczba aktywnych pracowników policji" - podkreśla SIGAR w dokumencie omówionym przez brytyjski dziennik "The Guardian".

"Od 2006 r. agencje nadzorcze rządu USA stale miały trudności z monitorowaniem (...) danych o personelu policji i policyjnej liście płac" - twierdzi raport. Winą obarcza też częściowo przedstawicieli władz USA za to, że "bez pytania" przyjmowali od afgańskiego MSW dane na temat liczby policjantów.

Innym problemem jest wypłacanie pensji rzeczywiście istniejącym funkcjonariuszom. SIGAR pisze, że afgański resort wyznacza specjalnych agentów, którzy wypłacają wynagrodzenie policjantom w gotówce, a niekiedy część powierzonych im pieniędzy zatrzymują dla siebie. Pełnej pensji może nie otrzymywać do 20 proc. policjantów - zaznacza się w raporcie.

Publikacja dokumentu nastąpiła krótko po tym, jak prezydent Afganistanu Aszraf Ghani zażądał, by Program Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP) zrzekł się kontroli nad policyjnym funduszem - zauważa "The Guardian". Ghani oskarżył ONZ o to, że traktuje fundusz jak "dojną krowę", bo za administrowanie nim liczy sobie 4 proc. zgromadzonej na niej sumy.

Tymczasem w Afganistanie wciąż trwa polityczny impas. Mimo porozumienia o podziale władze, jaki we wrześniu Ghani zawarł ze swym rywalem w wyborach prezydenckich, Abdullahem Abdullahem, nadal nie udało się powołać ani jednego ministra w nowym rządzie.

>>>

Nic nowego . USA popmpuja kase to kradna . Bo kusi . 30 % funkcjonariuszy panstwa w Afganistanie NIE ISTNIEJE ! SA KREATYWNA KSIEGOWOSCIA !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:54, 29 Sty 2015    Temat postu:

Afganistan: atak samobójczy na pogrzebie

Co najmniej osiem osób zginęło w zamachu samobójczym podczas uroczystości pogrzebowych w Mehtarlam na wschodzie Afganistanu - podały lokalne władze, na które powołuje się agencja AFP. Według AP w zamachu zginęło 16 osób, a 39 zostało rannych.

Zamachowiec wysadził się w powietrze podczas pogrzebu policjanta w Mehtarlam, stolicy prowincji Laghman.

Na razie nikt nie przyznał się do ataku, ale w przeszłości podobne zamachy przeprowadzali talibowie.

Talibowie zwiększyli liczbę dokonywanych ataków na afgańską armię i policję, aby podkopać autorytet wspieranego przez Zachód rządu, a także osłabić siły afgańskie po wycofaniu się z tego kraju z końcem ubiegłego roku większości zagranicznych oddziałów.

Pod koniec września władze afgańskie podpisały z USA dwustronne porozumienie w sprawie bezpieczeństwa oraz osobne porozumienie z NATO. Ustalono w nich, że po 2014 r. w kraju pozostanie ok. 12,5 tys. zagranicznych żołnierzy, głównie Amerykanów, ale także Niemców, Włochów i Turków. Mają oni szkolić siły afgańskie i im doradzać, ale nie będą już prowadzić misji bojowych.

...

Satanisci bezczeszcza nawet pogrzeby .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:21, 31 Sty 2015    Temat postu:

Zrobili już blisko 25 tys. czapek dla dzieci z Afganistanu

Dzieci w Afganistanie żyją w skrajnej nędzy

Prawie 25 tys. dzieci z Afganistanu otrzymało czapki przygotowane przez "włóczkersów". Akcja zainicjowana przed trzema laty przez fundację Redemptoris Missio polega na własnoręcznym dzierganiu na drutach zimowych ubrań z włóczki.

Pierwszy klub tzw. włóczkersów powstał w poznańskiej fundacji Redemptoris Missio przy okazji organizowania pomocy humanitarnej dla marznących w Afganistanie dzieci. Kolejne nieformalne kluby zawiązywały się w całej Polsce. W sobotę w Poznaniu odbywa się jedno ze spotkań "włóczkersów".

Jak powiedziała wiceprezes Fundacji Justyna Janiec-Palczewska, "nie mam pojęcia, ile jest klubów, ale cały czas spływają do nas paczki z całego kraju". - Czasem czapki przysyła jedna osoba, czasem paczki przychodzą od grup, szkół. Regularnie przyjeżdża do nas transport z Aresztu Śledczego dla kobiet w Lesznie. Ludzie przekazują też włóczkę – wymieniła Janiec-Palczewska.

Wśród "włóczkersów" są kobiety i mężczyźni; osoby aktywne zawodowo, ale również będące na emeryturze - najstarsza z pań ma 98 lat i dzierga bez okularów. Czapeczki są kolorowe i w różne wzory – dla dziewczynek i chłopców.

- Mówimy głównie o czapeczkach, ale robimy też szaliki, rękawiczki, skarpetki - co kto umie. Spotykamy się i każda pokazuje jak dzierga, uczymy się od siebie, robimy różne wzorki, rozmawiamy i żartujemy - to tak jak kiedyś kobiety spotykały się na darciu pierza, ale teraz nawet chłopcy przychodzą – powiedziała członkini "włóczkersów" z ponad dwuletnim stażem Dorota Wojtkowiak.

Od początku Fundacji w transporcie rzeczy pomagali polscy żołnierze stacjonujący w Afganistanie. Jak przekazała Janiec-Palczewska, kiedy okazało się, że polskie wojsko wycofuje się z Afganistanu, włóczkersi nie zaprzestali swojej działalności. Początkowo czapki miały trafić do Kosowa. W grudniu 2014 r. Dowództwo Operacyjne poinformowało Fundację, że z Krakowa startuje samolot do Afganistanu - zabrał na pokład ponad 6 tys. czapek, które trafiły już do dzieci. Fundacja liczy, że obecnie dziergane rzeczy uda się przekazać do Afganistanu jeszcze zimą.

Wolontariuszem Redemptoris Missio, który uczestniczył w jednym z przekazań darów był mieszkający w Polsce Afgańczyk Dawid Mir. Jak powiedział, potrzeby są ogromne. - Jest zimno, a dzieci nie mają czapek, butów. Ubranie jest jak ciepło, które spadło z nieba – dzieci bardzo się cieszą z tych darów – dodał Mir.

Wykonane przez włóczkwersów rzeczy przekazywano do szkół, sierocińców, rozdawano po wioskach, a także wręczano bezdomnym dzieciom.

Akcja „włóczkersi” rozpoczęła się od poznańskiej Urszulanki siostry Cecylii Śmiech. Jednej zimy wydziergała 150 czapek – do tej pory przygotowała ich ponad tysiąc. Jak podaje Fundacja, kiedy o jej pracy dowiadywały się kolejne osoby, ludzie przypomnieli sobie, że kiedyś też robili na drutach i włączyli się w akcję. Najpierw przekazywali włóczkę – było jej tak dużo, że siostra zaczęła innich uczyć robić na drutach.

Fundacja Pomocy Humanitarnej Redemptoris Missio działa w Poznaniu od 1992 roku, powstała z inicjatywy środowiska naukowego Akademii Medycznej im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu. Jest m.in. organizatorem akcji "Ołówek dla Afryki", podczas której zbierane są ołówki i długopisy dla afrykańskich dzieci. Fundacja wysłała także tony odzieży i przyborów szkolnych dla dzieci z Afganistanu. Prowadzi akcję "Opatrunek na ratunek" - zbiórkę opatrunków dla misyjnych szpitali i przychodni. Fundacja organizuje wyjazdy lekarzy, pielęgniarek i studentów medycyny do szpitali i przychodni w krajach misyjnych.

...

Brawo ! To jest Polska .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:24, 20 Mar 2015    Temat postu:

Architekci tortur w Afganistanie. Katują zatrzymanych na masową skalę
Aneta Wawrzyńczak
19 marca 2015, 11:16
W Afganistanie tortury to chleb powszedni. Mimo międzynarodowej interwencji i wprowadzenia demokracji na zachodnią modłę, ich ofiarą pada co trzeci zatrzymany pod zarzutem zaangażowania w trwający konflikt z talibami. A zachodnia koalicja nie tylko nie wymiotła współczesnych narzędzi tortur z izb zatrzymań i więzień, ale wręcz uzupełniła ich arsenał.

W październiku 2013 roku policja w Kandaharze aresztowała Tarika. Został oskarżony o konszachty z terroryzującymi region talibami. Czy zarzuty były prawdziwe, nie wiadomo i już nigdy nie będzie, bo Tarik z dziurami w głowie wywierconymi wiertarką zmarł kilka dni później w areszcie. Zza krat afgańskich izb zatrzymań i aresztów - i to na długo przed przedstawieniem jakichkolwiek dowodów, nie mówiąc o (sprawiedliwym) procesie - w ciągu ostatnich trzech lat nie wyszło kilkudziesięciu innych zatrzymanych. Chyba że w plastikowym worku.

Najnowszy raport UNAMA, czyli oenzetowskiej misji ustanowionej w 2004 roku w Afganistanie, nie pozostawia cienia wątpliwości: tortury to w tym kraju wciąż niezwykle popularna taktyka przesłuchiwania podejrzanych o terrorystyczne inklinacje. A zachodnia koalicja nie tylko nie wymiotła współczesnych narzędzi tortur z izb zatrzymań i więzień, ale wręcz uzupełniła ich arsenał. Według ustaleń oenzetowskich śledczych ofiarą tortur pada co trzeci zatrzymany pod zarzutem zaangażowania w trwający konflikt.

"Afgańskie Guantanamo"

Tortury to w Afganistanie chleb powszedni. Od kilku dekad rządzący krajem pod Hindukuszem karmią nim przeciwników politycznych, potencjalnych wywrotowców, a nieraz i zwykłych cywilów, tak na wszelki wypadek. Na przykład za kadencji Mohammeda Nadżibullaha (najpierw jako szefa tajnej policji KHAD w latach 1980-1986, później, do 1992 roku, prezydenta) największą "popularnością" cieszyły się bicie i elektrowstrząsy. Spirala przemocy rozkręciła się na całego po zakończeniu sowieckiej okupacji. Afganistan z otchłani wojny wpadł w odmęty chaosu, Amnesty International donosiła: cywile bywają maltretowani nawet we własnych domach, a w więzieniach tortury są na porządku dziennym. Gdy po władzę w 1996 roku sięgnęli talibowie, restrykcyjnie przestrzegany szariat dopełnił całości.

Kres bezprawiu - czy raczej: prawu krwi, układów klanowych i reguł wytyczanych przez panów wojny - miało położyć wypędzenie z Kabulu talibów i wprowadzenie demokracji na zachodnią modłę: z nową konstytucją, oczyszczoną ze skorumpowanych urzędników biurokracją, budowaną od podstaw armią, policją i tajnymi służbami, wreszcie - powszechnym przestrzeganiem praw człowieka (w tym kobiet!) jako ich ukoronowaniem. Nie trzeba było długo czekać, by przekonać się, że nadzieje te były płonne - przynajmniej za kadencji George'a W. Busha. Ale i jego następca, laureat pokojowego Nobla, też się nie popisał.

Hipokryzję Obamie wypominał w 2009 roku "Der Spiegel". Kiedy świeżo zaprzysiężony prezydent Stanów Zjednoczonych wieszał gruszki na wierzbie, obiecując zamknięcie Guantanamo i tym samym czarnego rozdziału w historii najnowszej Stanów Zjednoczonych, przy jego cichej aprobacie jednocześnie inne czarne karty były zapisywane przez kolejnych więźniów torturowanych w wymazanym z map więzieniu Bagram, utworzonym w 2002 roku przez Amerykanów w budynkach dawnej sowieckiej bazy lotniczej. Dość rzec, że wojskowy prokurator Stuart Couch ocenił, iż Guantanamo przy Bagram to "przytulny hotel", a nowojorska prawniczka Tina Foster nazwała je jednym wielkim pokojem tortur.

Katalog tzw. wzmocnionych technik przesłuchania stosowanych w Bagram obejmował między innymi: zakazywanie więźniom snu, odmawianie im wody, jedzenia i opieki medycznej, osławione podtapianie (waterboarding), bicie różnymi przedmiotami po właściwie całym ciele, łącznie z genitaliami, a także gwałcenie podejrzanych kijami i elektrowstrząsy.

Nieskuteczne tortury

Przez Bagram przewinęli się najsłynniejsi "jeńcy" wojny z terroryzmem. Jeńcy w cudzysłowie, bo dzięki sprytnym zabiegom administracji Busha i pseudodemokratycznej nowomowie stali się oni "wrogimi bojownikami", wobec których konwencje genewskie - a więc i standardy humanitarnego traktowania - nie mają zastosowania.

I tak przez Bagram przewinął się w drodze z Afganistanu do Guantanamo (najprawdopodobniej z przystankiem również w Starych Kiejkutach) Chalid Szejk Mohammad, mózg zamachów 11 września. W afgańskim więzieniu spędził zaledwie kilkadziesiąt godzin, ale tyle wystarczyło tamtejszym śledczym, by zadać mu cierpienia fizyczne (m.in. podwieszając za nadgarstki) i upokorzyć seksualne. - Musiałem leżeć na podłodze, w odbyt miałem wsadzoną rurę, w którą wlewano wodę - wspominał Szejk Mohammad jedno z przesłuchań.

Inny słynny więzień, Kanadyjczyk Omar Khadr, opowiadał, że w afgańskim więzieniu był traktowany jak szmata do podłogi. Dosłownie. - Żołnierze wylewali na podłogę i na mnie olej sosnowy. Później, z rękoma i nogami związanymi razem, ciągali mnie po tej podłodze w tę i we w tę, po mieszance oleju sosnowego i moczu - opowiadał Khadr. W momencie aresztowania miał 15 lat.

Wszystko to w imię wyższego, uświęcającego środki celu, czyli pozyskania informacji na temat działalności komórek Al-Kaidy na świecie, przejęcia planów przygotowywanych zamachów, rozbicia "Bazy" od środka. I jednocześnie na przekór instrukcjom zawartym w biblii amerykańskiego wywiadu wojskowego, czyli wydanym w 1992 roku podręczniku "FM 34-52. Przesłuchania wywiadowcze", którego autorzy stwierdzali wyraźnie: tortury jako technika interrogacyjna nie przynoszą żadnych rezultatów. A co więcej, "mogą przekreślić późniejsze potencjalne sukcesy śledczych i skłonić podejrzanego-ofiarę do mówienia tego, co jego zdaniem przesłuchujący chce usłyszeć".

I nie jest to wcale nie wymysł współczesnych psychologów czy "oszołomów" od praw człowieka, ale czysta kalkulacja w oparciu o zmienne psychosomatyczne. Już w III wieku rzymski jurysta Ulpian Domicjusz odnotował, że informacje uzyskane w wyniku tortur nie są wiarygodne, gdyż niektórzy ludzie "są tak nieodporni na ból, że prędzej powiedzą każde, niż go zniosą".

Wracając do podręcznika amerykańskiego wywiadu wojskowego: mimo usilnych starań administracji Busha, by znowelizować go pod kątem nowych tzw. wzmocnionych technik przesłuchań, w 2006 roku w jego kolejnej edycji większość tych metod została kategorycznie zakazana. Amerykańscy eksperci od wyciągania informacji kijami i kablami elektrycznymi zdążyli już jednak przekazać swoje antyterrorystyczne know-how swoim kolegom po fachu w Afganistanie.

Brutalne służby

Z amerykańskiego źródełka pieniędzy, sprzętu i wiedzy od 13 lat czerpią stworzone od podstaw w 2001 roku afgańskie służby bezpieczeństwa, głównie wywiadowczy Narodowy Dyrektoriat Bezpieczeństwa (NDS, Amniyat), oddziały policyjne i utworzone jako wsparcie dla nich w 2010 roku paramilitarne jednostki policji lokalnej (ALP). Te ostatnie okazały się jednak kompletnym niewypałem - przynajmniej z punktu widzenia stabilizacji kraju. Okazuje się, że wielu burmistrzów prowincji i deputowanych stworzyło pod sztandarem jednostek policji małe prywatne armie, które w ramach wojny z talibami terroryzują miejscową ludność.

Tylko o krok ustępują im miejsca funkcjonariusze służb wyższego szczebla. Organizacja Human Rights Watch, która od lat piętnuje kolejne przypadki łamania przez nie praw człowieka, w tym pozasądowe egzekucje, wymuszone zaginięcia i torturowanie zatrzymanych, w ostatnim raporcie alarmuje: "ustalenia te rodzą obawy co do wysiłków rządów afgańskiego i amerykańskiego na rzecz zbrojenia, szkolenia i utrzymywania krajowego aparatu bezpieczeństwa".

HRW powołuje się m.in. na kazus Abdula Hakami Shujoyiego, dowódcy milicji w prowincji Oruzgan, którego kandydaturę na to stanowisko intensywnie forsowały służby amerykańskie. W ciągu zaledwie dwóch lat swoich "rządów" wsławił się mordowaniem cywilów osobiście: w 2011 roku zastrzelił siedmiu wieśniaków i spalił ich ciała, a w 2012 roku tylko w jednym ataku zabił dziewięciu cywilów. Choć ministerstwo spraw wewnętrznych wysłało za nim nakaz aresztowania, w praktyce pozostaje bezkarny, otulony pierzynką bezpieczeństwa przez wyższych rangą urzędników w Kabulu.

W związku z tym kolejne zapewnienia prezydentów - najpierw Hamida Karzaja, a od września 2014 roku Aszrafa Ghaniego - o rychłym kategorycznym wprowadzeniu w życie zapisów Konwencji przeciwko stosowaniu tortur (którą Afganistan ratyfikował w 1987 roku) i bezwzględnym rozprawieniu się z tymi, którzy hańbią afgański mundur, to wciąż rzucanie grochem o ścianę. Mimo iż po wcześniejszych dwóch raportach UNAMA na temat tortur w afgańskich areszach i więzieniach (z 2011 i 2013 roku) zarówno strona afgańska, jak i amerykański sojusznik wykonali kilka ładnych kroków naprzód - w tym zainstalowanie kamer przemysłowych we wszystkich pokojach przesłuchań w kraju, położenie szczególnego nacisku na prawa człowieka w szkoleniu funkcjonariuszy i bardziej skrupulatny monitoring ich pracy - odsetek torturowanych więźniów spadł zaledwie o kilkanaście procent.

Zmowa milczenia

Mało kto na razie uświadamia sobie to, że głównym problemem jest klimat panujący w afgańskich instytucjach państwowych, równie surowy i nieprzyjazny co ten geograficzny. W rozmowie z UNAMA jeden z oficerów ds. praw człowieka w NDS przyznaje, że wobec łamania praw człowieka panuje cicha zmowa milczenia. - Dyrektor nie jest skłonny do współpracy, a moi koledzy wzruszają ramionami i radzą, bym odpuścił. Nikt mnie nie powstrzymuje od wykonywania moich obowiązków, ale powszechny jest bierny opór, bezczynność i odmowa logistycznego wsparcia. Moje raporty, które składam przełożonym w Kabulu, pozostają bez odzewu - wyjaśniał anonimowo.

Eksperci i aktywiści dodają jeszcze jeden, koronny argument - wśród afgańskich śledczych wciąż pokutuje przekonanie, że tortury to najskuteczniejsza metoda uzyskiwania zeznań. W tym samym czasie na drugim końcu świata dyrektor CIA John Brennan w odpowiedzi na raport Kongresu nt. metod pracy CIA odrzuca wszystkie postawione na 500 stronach zarzuty - z wyjątkiem dwóch. - Przyznajemy, że program zatrzymań i aresztowań miał swoje niedociągnięcia i że agencja popełniała błędy - skomentował lakonicznie. Trudno zatem winić afgańskie płotki za to, że zapatrzyły się w amerykańskie grube ryby.

Aneta Wawrzyńczak dla Wirtualnej Polski

...

To jeden z najdzikszych krajow swiata w stanie wojny . Nieustannej na dodatek PO BESTIALSKIEJ SOWIECKIEJ OKUPACJI ! To czego sie spodziewacie ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:16, 06 Maj 2015    Temat postu:

Afganistan: wyroki śmierci za zlinczowanie kobiety
6 maja 2015, 10:25
Sąd w Kabulu skazał na karę śmierci czterech mężczyzn za zlinczowanie w marcu 27-letniej kobiety, niesłusznie oskarżanej o spalenie Koranu. Sprawa domniemanego zniszczenia świętej księgi islamu wywołała zamieszki na ulicach stolicy Afganistanu. Kobieta została pobita przez tłum, jej ciało podpalono, a potem wrzucono do rzeki. Jej brutalny mord odbił się głośnym echem nie tylko w Afganistanie, ale i na świecie.

W procesie dotyczącym zamordowania kobiety o imieniu Farhonda na ławie oskarżonych zasiadło łącznie 49 osób, w tym 19 policjantów, którym nie udało się zapobiec atakowi.

Jak opisuje agencja Associeted Press, poza czterema wyrokami śmierci, sąd skazał jeszcze ośmiu oskarżonych na 16 lat więzienia, a przeciwko 18 osobom wycofano zarzuty. Pozostali usłyszą wyroki w niedzielę. Skazani mogą się jeszcze odwołać od wyroków.

Z wyroku nie są jednak zadowoleni bliscy zamordowanej 27-latki. - 18 ludzi zostało zwolnionych. Sąd powinien ich ukarać, to powinna być lekcja dla każdego, kto chciałby dopuścić się takiej zbrodni w przyszłości gdziekolwiek w naszym kraju - powiedział AP brat Farhondy, Mudżibullah.

Atak nagrany na telefonach komórkowych

Do linczu z udziałem kilku tysięcy ludzi doszło 19 marca w gęsto zaludnionej dzielnicy Kabulu, gdzie znajduje się popularny wśród wiernych meczet. Składający się głównie z młodych mężczyzn tłum rzucił się na Farhondę, którą bito pięściami, drewnianymi kijami i kopano. Kobietą wciągnięto na dach pobliskiego budynku i zrzucono z niego. Później wrzucono ją na ulice, gdzie przejechał ją samochód. Wściekły tłum podpalił jej zwłoki i wrzucił do rzeki.

Niektórzy przedstawiciele władz i przywódcy religijni usprawiedliwiali zabójstwo kobiety tym, że w pobliżu meczetu w centrum Kabulu miała ona spalić egzemplarz Koranu. Nie znaleziono jednak na to dowodów.

Atak na kobietę został zarejestrowany na telefonach komórkowych i zamieszczony w internecie.

Kobiety niosą trumnę

Podczas pogrzebu Farhondy jej trumnę niosły same kobiety, co jest nietypowe w Afganistanie. Uczestniczyli w nim też afgańscy deputowani i przedstawiciele rządu.

Pod koniec marca lincz stanowczo potępił prezydent Afganistanu Aszraf Ghani, podkreślając, że "był on sprzeczny z szariatem oraz islamskim poczuciem sprawiedliwości".

Konserwatywne afgańskie społeczeństwo nie toleruje przypadków bluźnierstwa i profanacji Koranu; w przeszłości w kraju dochodziło do aktów przemocy z tego powodu.

...

Ohydna sprawa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:30, 19 Maj 2015    Temat postu:

Afganistan:11 policjantów skazanych w związku ze zlinczowaniem kobiety

Sąd w Afganistanie wymierzył dzisiaj 11 policjantom karę roku więzienia za to, że nie zapobiegli zlinczowaniu przez tłum kobiety oskarżonej bezpodstawnie o spalenie Koranu; ośmiu policjantów uwolniono z powodu braku dowodów zaniedbań.

Okrutne zlinczowanie w marcu 27-letniej Farhondy wywołało protesty i demonstracje w stolicy Afganistanu Kabulu jeszcze nim wyszło na jaw, że kobieta nie sprofanowała świętej księgi islamu - pisze Reuters. Zaznacza, że protestowano przeciwko religijnemu ekstremizmowi i przemocy wobec kobiet.

Wcześniej w maju sąd w Kabulu skazał za zlinczowanie Farhondy na karę śmierci czterech mężczyzn. Wśród nich znalazł się zarządca lokalnego meczetu, który oskarżył kobietę o spalenie Koranu i przewodził tłumowi, który ją zlinczował. Osiem innych osób za udział w linczu skazano na 16 lat więzienia.

Do linczu z udziałem kilku tysięcy ludzi doszło 19 marca w gęsto zaludnionej dzielnicy Kabulu, gdzie znajduje się popularny wśród wiernych meczet. Składający się głównie z młodych mężczyzn tłum pobił na śmierć Farhondę, podpalił jej zwłoki i wrzucił je do rzeki.

Niektórzy przedstawiciele władz i przywódcy religijni uzasadniali zabójstwo kobiety tym, że w pobliżu meczetu w centrum Kabulu miała ona spalić egzemplarz Koranu. Nie znaleziono jednak na to dowodów. Konserwatywne afgańskie społeczeństwo nie toleruje przypadków bluźnierstwa i profanacji Koranu; w przeszłości w kraju dochodziło do aktów przemocy z tego powodu.

Atak na kobietę został zarejestrowany na telefonach komórkowych i zamieszczony w internecie. W procesie na ławie oskarżonych zasiadło łącznie 49 osób, w tym 19 policjantów, którym nie udało się zapobiec atakowi.

Lincz na kobiecie stanowczo potępił prezydent Afganistanu Aszraf Ghani. Podkreślił, że "był on sprzeczny z szariatem oraz islamskim systemem sprawiedliwości".

>>

To byla ohydna zbrodnia .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:46, 27 Lip 2015    Temat postu:

Afganistan: strzelanina na weselu - 21 zabitych

Afganistan: strzelanina na weselu - 21 zabitych - GHULAMULLAH HABIBI / PAP

Co najmniej 21 osób zginęło, a dziesięć zostało rannych w wyniku strzelaniny, która wywiązała się wczoraj wieczorem na weselu w prowincji Baghlan na północnym wschodzie Afganistanu - poinformowały lokalne władze.

Do strzelaniny w okręgu Andarab doszło między dwiema grupami gości. Zabici to osoby w wieku od 14 do 60 lat - oświadczył gubernator prowincji Baghlan, Dżawid Baszarat.

Baghlan i inne prowincje na północy Afganistanu ogarnięte są rebelią. Agencja Associated Press pisze, że wojna jest często przykrywką dla działań przestępczych czy osobistych porachunków.

...

I prawie wszyscy maja bron...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:17, 29 Wrz 2015    Temat postu:

Afganistan: ruszyła kontrofensywa sił rządowych na Kunduz

Przyjazd afgańskich sił specjalnych w celu odbicia Kunduzu z rąk talibów - AFP

Odbicie miasta Kunduz, opanowanego wczoraj przez talibów, jest celem wojsk afgańskich, wspieranych przez lotnictwo USA. Kontrofensywa sił rządowych na położone na północy kraju miasto rozpoczęła się dziś - poinformowało w oświadczeniu ministerstwo obrony Afganistanu.

Resort zapewnił, że afgańskie siły rządowe, które wczorajszą noc spędziły na podmiejskim lotnisku, wkrótce odbiją miasto z rąk islamistów. - Przybyły nowe oddziały i rozpoczęto operację zbrojną - przekazano. Dotychczas udało im się odbić z rąk talibów więzienie i regionalną komendę policji - napisano w komunikacie.
REKLAMA


- Trwają poważne walki, przybyły nowe oddziały. Siły bezpieczeństwa odbijają strategiczne części miasta, w wielu miejscach słychać strzały - relacjonował obecny na lotnisku przedstawiciel afgańskiego MSW Martin Safraz. Jak dodał, w większości miasta nie działają telefony i nie ma prądu.

Według rzecznika miejscowej policji Sajeda Sarwara Husajniego kontrofensywę rozpoczęto z kilku stron naraz.

Również dziś siły powietrzne USA poinformowały, że w godzinach rannych zbombardowały cele w Kunduzie. - Siły amerykańskie przeprowadziły nalot w Kunduzie, by wyeliminować zagrożenie dla (sił międzynarodowej) koalicji i wojsk afgańskich w pobliżu miasta - przekazał rzecznik sił NATO płk Brian Tribus. Nie sprecyzował, ilu żołnierzy przebywa na miejscu.

Nowy przywódca talibów mułła Achtar Mohammed Mansur w komunikacie zamieszczonym na Twitterze napisał, że mieszkańcy Kunduzu "nie powinni obawiać się o swoje życie i dobytek"; "mudżahedini nie myślą o zemście, przybyli z przesłaniem pokoju" - zapewnił. Jak dodał, rząd w Kabulu powinien uznać swoją porażkę, a sojusznicy "najeźdźców i ich marionetkowego reżimu" powinni uciec, jeśli chcą pozostać przy życiu.

Islamiści wczoraj rano przypuścili ofensywę na Kunduz i do wieczora opanowali miasto. Siły rządowe zachowały kontrolę jedynie nad okolicami lotniska. To pierwsza stolica prowincji zdobyta przez talibów od obalenia ich rządów przez Amerykanów w 2001 roku.

Udana ofensywa talibska sprawiła, że powróciła debata o planowanym wycofaniu niemieckiego kontyngentu wojskowego, strzegącego północy Afganistanu. Minister obrony Ursula van der Leyen ostrzegała w weekend przed zbyt wczesnym powrotem żołnierzy. W 2013 roku siły niemieckie wycofały się z Kunduzu i stacjonują obecnie w oddalonym o 150 km Mazar-i-Szarif, gdzie zajmują się szkoleniem i doradzaniem afgańskiej armii.

Misja bojowa międzynarodowych sił NATO w Afganistanie została zakończona w 2014 roku. Pozostawione w kraju siły szkoleniowe mają sukcesywnie opuszczać ten kraj do końca 2016 roku.

...

Niestety ludzie gina.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:15, 06 Paź 2015    Temat postu:

MSF uważa zbombardowanie szpitala w Kunduzie za zbrodnię wojenną

MSF uważa zbombardowanie szpitala w Kunduzie za zbrodnię wojenną - AFP

Organizacja Lekarze bez Granic (MSF) ogłosiła, że zbombardowanie podczas weekendu szpitala w Kunduzie na północy Afganistanu uważa za "zbrodnię wojenną".

Szefowa MSF International dr Joanne Liu podkreśliła w oświadczeniu, że rząd Afganistanu twierdzi, iż talibowie ostrzeliwali siły koalicji z terenu szpitala. "Te oświadczenia implikują, że siły afgańskie i USA działając wspólnie, postanowiły zrównać z ziemią w pełni funkcjonujący szpital, co jest równoznaczne ze zbrodnią wojenną".
REKLAMA


Minister obrony USA Ashton Carter obiecał w niedzielę pełne i przejrzyste śledztwo mające wyjaśnić, czy siły amerykańskie były zaangażowane w ten atak, w którym zginęły 22 osoby. Zastrzegł, że zebranie wszystkich informacji wymaga czasu.

W poniedziałek dowódca wojsk USA w Afganistanie generał John Campbell poinformował, że siły afgańskie poprosiły Stany Zjednoczone o wsparcie z powietrza w walkach z talibami w Kunduzie, na krótko przed zbombardowaniem szpitala prowadzonego przez Lekarzy bez Granic. Podkreślił, że armia USA zapewni przejrzystość w wyjaśnieniu przyczyn zbombardowania szpitala, w wyniku którego zginęło m.in. 12 pracowników MSF.

Afgańskie ministerstwo obrony utrzymywało, że do szpitala wtargnęli terroryści uzbrojeni w ciężką broń i użyli "budynków i ludzi wewnątrz jako tarcz", strzelając w kierunku afgańskich sił bezpieczeństwa.

NATO ogłosiło, że w ciągu najbliższych dni ma nadzieję zamknąć wstępne międzynarodowe śledztwo, które ma ustalić, czy w wyniku przeprowadzonego przez koalicję pod wodzą USA ataku trafiony został szpital.

Według Lekarzy bez Granic naloty na szpital miały miejsce w sobotę między godz. 2 i 3 nad ranem, w 15-minutowych odstępach. W czasie ataków w szpitalu przebywało ponad 100 pacjentów. Organizacja MSF "zażądała pełnego i transparentnego sprawozdania ze strony koalicji międzynarodowej". Zaapelowała też o niezależne śledztwo w tej sprawie. W ostatnich dniach toczyły się zacięte walki o Kunduz.

...

Zbrodnia wojenna bylaby gdyby celowa atakowali szpitale. Jak rozumiem byl meldunek ze talibowie opanowali szpital. Czyli atak byl na talibow. Chyba ze bylo inaczej?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:59, 06 Lis 2015    Temat postu:

Masakra w Kandaharze. Dowódca bazy po raz pierwszy opowiedział o żołnierzu mordercy
oprac.Adam Parfieniuk
6 listopada 2015, 16:06
To była największa masakra w amerykańskim wojsku od czasu wojny w Wietnamie. Kapitan Dan Fields z sił specjalnych po raz pierwszy tak szeroko opowiedział o swoim podwładnym, sierżancie Robercie Balesie, który 11 marca 2012 roku, opuścił niepostrzeżenie bazę i wymordował cywili z pobliskiej wsi.

Bales zabił w sumie 16 osób, w tym cztery kobiety i ósemkę dzieci. Zranił też sześć kolejnych osób. Pod osłoną nocy wtargnął do trzech domów, uzbrojony karabin automatyczny, pistolet, granatnik i nóż. Za swoje czyny w sierpniu 2013 roku został skazany na dożywocie bez możliwości ubiegania się o złagodzenie wyroku. Była to największa zbrodnia wojenna w Stanach Zjednoczonych od czasu masakry w My Lai w 1968 roku.

Odpowiedzialność

Dan Fields, któremu podlegał sierżant Bales, po niemal trzech latach opowiedział "Daily Beast", jak to jest mieć mordercę w swoim oddziale. - Myślałem o tym, co mogłem potencjalnie zrobić, by do tego nie doszło. Straciłem przez to dużo snu. Czasami nadal tracę - mówił żołnierz sił specjalnych na łamach serwisu Daily Beast.

Fields stanowczo odrzuca tezy o tym, że do zbrodni Balesa przyczyniła się wojenna trauma i stres pourazowy. - On nie jest tu bohaterem, nie jest ofiarą. On jest tym, który spierd... - oceniał kapitan.

Dowódca po raz pierwszy spotkał Balesa w lutym 2012. Jego zdaniem przyszły sprawca masakry nie wyróżniał się niczym spośród innych żołnierzy piechoty, choć jak przyznaje z podenerwowaniem, jego najbliżsi koledzy z oddziału nie byli wyjątkowo zaskoczeni, że mu "odbiło". Właśnie dlatego Fields do dziś zarzuca sobie, że nie zauważył żadnych oznak szaleństwa swojego podwładnego.

Zbrodnia

Gdy w środku nocy Fields został obudzony przez innych żołnierzy, którzy donieśli mu, że w bazie brakuje jednego człowieka, kapitan szybko sprawdził, że brakuje Balesa. Pomyślał, że ten lunatykuje. - Nie wiedziałem, gdzie jest i co robi. Moim największym zmartwieniem było sprawdzenie, gdzie do cholery się podziewa i sprowadzenie go z powrotem - opisuje początkową reakcję, podkreślając, że nie domyślał się co zaszło.

Po pół godziny kapitan dostał raport z kliniki, do której przywieziono Afgańczyków postrzelonych przez Amerykanina. Wówczas wszystko stało się jasne. Dowódca natychmiast powołał grupę pościgową, która miała za zadanie schwytanie mordercy.

- Przepraszam, że cię zawiodłem. Przepraszam - przywołuje pierwsze słowa, jakie zbrodniarz wypowiedział po postawieniu go przed kapitanem. Nie chciał jednak mówić o jakichkolwiek szczegółach swojej "akcji".

Skutki

Podobno Bales nie przepadał za swoim dowódcą. Jego zdaniem, kapitan nie przykładał się do agresywnego zwalczania talibów. Jednak Fields nie ma sobie nic do zarzucenia, ponieważ do masakry doszło zaledwie po 45 dniach od dyslokacji, a w dodatku część jego zespołu została ranna w wyniku wybuchu bomby i brakowało mu ludzi.

Braki kadrowe stały się jeszcze bardziej odczuwalne po masakrze, gdy wokół bazy zaczęły się gromadzić setki Afgańczyków. Na miejsce przybył nawet oddział Navy SEALs, na wypadek, gdyby talibowie lub rozwścieczony tłum próbowali zdobyć bazę szturmem. Nikt nie wiedział, czego się spodziewać.

Kapitan opowiada, że tłum był spokojny i koczował cały dzień pod jednostką, gdy zabójca oczekiwał w tym czasie na transport śmigłowcem. Fields, za pośrednictwem tłumacza, próbował udzielać im odpowiedzi i łagodzić sytuację, ale ja wspomina, problemem było to, że sam niewiele wiedział. - Wymiana ognia - wiem jak sobie z tym poradzić, ale seryjne morderstwo to było coś nowego - wspomina dowódca.

W kolejnych dniach baza była codziennie ostrzeliwana przez talibów. Dowództwo kategorycznie zabroniło żołnierzom ją opuszczać, więc mogli jedynie odpowiadać ogniem. Patrole były wykluczone. - Rejon był wystarczająco niebezpieczny, a jego czyny sprawiły, że staliśmy się celami, każdy z nas działał w warunkach podwyższonego ryzyka - mówi Fields.

Wkrótce po masakrze jeden ze specjalistów od materiałów wybuchowych utracił w wyniku eksplozji przydrożnej miny obie ręce i nogi. Dowódca wspomina, że wówczas nie dało się skutecznie przeciwdziałać minowaniu dróg, bo lokalna ludność nie chciała współpracować z Amerykanami.

Dziś Fields nie służy już w armii. Nosił się z odejściem z wojska jeszcze przed masakrą, a ta nie tyle utwierdziła go w decyzji, co podjęła decyzję za niego. - W zasadzie mówili mi, że bez względu na to, jak dobrze będę wykonywał swoją pracę, to będzie się za mną ciągnęło przez całą resztę kariery w wojsku - mówi.

..

Sytuacja psychiczna byla tak obledna ze ktos mogl oszalec. Tu bym winil terrorystow. Ludzie nie sa z betonu. Psychika moze pęknąć. A terrorysci nie uznaja zadnych zasad. Wlasnie dlatego psychika jest zagrozona.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 0:50, 26 Lis 2015    Temat postu:

Śledczy: ataku na szpital w Kunduzie można było uniknąć

Gen. John Campbell - Massoud Hossaini / Reuters

Atak na szpital Lekarzy bez Granic (MsF) w Kunduzie w Afganistanie z 3 października był tragicznym, możliwym do uniknięcia wypadkiem, spowodowanym głównie błędami człowieka - głosi raport śledczych Pentagonu. Według MsF Amerykanie "złamali zasady wojny".

- To był tragiczny wypadek. Amerykańskie siły nigdy nie zaatakowałyby umyślnie szpitala lub innych chronionych obiektów - powiedział generał John Campbell, dowódca sił międzynarodowych i amerykańskich w Afganistanie, przedstawiając dziennikarzom w Kabulu wyniki raportu przygotowanego przez wojskowych śledczych. Dodał, że osoby najbliżej związane z wypadkiem zostały zawieszone w obowiązkach.
REKLAMA


Zgodnie z ustaleniami śledczych atak na szpital MsF, którego dokonał amerykański samolot AC-130, trwał 29 minut. Siły USA, częściowo z powodu błędu technicznego, nie zidentyfikowały szpitala i przeprowadziły nalot, wierząc, że atakują inny budynek w Kunduzie. Jak podkreślił Campbell, był to bezpośredni rezultat możliwego do uniknięcia błędu człowieka, "spotęgowanego zmęczeniem i szybkim tempem operacji".

Generał brygady Wilson Shoffner, rzecznik misji NATO w Afganistanie dodał, że część personelu "nieodpowiednio do napotkanych zagrożeń" nie zadziałała zgodnie z zasadami.

- Jesteśmy załamani i zobowiązujemy się, że zrobimy wszystko co konieczne, by to się nie powtórzyło. Popełniliśmy ogromny błąd, który spowodował wiele niepotrzebnych zgonów - powiedział Shoffner.

Dyrektor generalny MsF Christopher Stokes ocenił w oświadczeniu, że dochodzenie w sprawie ataku jest ilustracją "poważnych zaniedbań" ze strony sił amerykańskich. Już wcześniej organizacja publicznie powątpiewała w to, że do ataku doszło w wyniku pomyłek.

"Ten przerażający katalog błędów zaprezentowany dzisiaj ilustruje poważne zaniedbania ze strony sił Stanów Zjednoczonych i złamanie zasad wojny. MsF ponawiają wezwanie o przeprowadzenie niezależnego i bezstronnego dochodzenia w sprawie ataku na szpital w Kunduzie" - napisał w oświadczeniu Stokes.

Naloty na szpital miały miejsce 3 października nad ranem, gdy - zdaniem MsF - przebywało tam ponad 100 pacjentów. W dniach poprzedzających atak w Kunduzie toczyły się walki między siłami rządowymi a talibami, którym pod koniec września na krótko udało się przejąć kontrolę nad miastem; było to jedno z ich największych zwycięstw od 2001 r.

Podany przez amerykańskich wojskowych przebieg wydarzeń wskazuje, że atak rozpoczął się godz. 2.08, a o 2.20 Lekarze bez Granic zgłosili telefonicznie w amerykańskiej bazie lotniczej Bagram, że trwa atak na szpital. Dopiero o 2.37 zaprzestano ostrzału.

- Jest szokującą sprawą, że można prowadzić atak, kiedy siły Stanów Zjednoczonych ani nie mają oczu, by zobaczyć cel, ani nie mają dostępu do listy obiektów wyłączonych z ataków, i mają źle funkcjonujący system łączności - powiedział Stokes.

Osobne śledztwa w sprawie okoliczności poprzedzających zdobycie Kunduzu przez talibów oraz amerykańskiego nalotu na szpital MsF prowadzą Afgańczycy i NATO.

Prezydent USA Barack Obama już wcześniej przeprosił MsF za atak, a Pentagon zapowiedział, że uiści "wypłaty kondolencyjne" na rzecz rodzin ofiar amerykańskiego ataku na szpital MsF, w którym zginęło 30 osób, w tym 12 pracowników organizacji, a rannych zostało 37. Władze USA zobowiązały się też do przeznaczenia środków na odbudowę zniszczonej lecznicy.

...

To nie Ruscy. USA mozna zarzucic glupote niekompetencje ale nie celowe mordowanie cywili.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:36, 27 Gru 2015    Temat postu:

Afganistan: ścięto czterech bojowników Państwa Islamskiego

Afganistan - PAP

Członkowie milicji lojalnej wobec wpływowego przedstawiciela lokalnych władz obcięli głowy czterem bojownikom Państwa Islamskiego (ISIS) i umieścili je przy głównej drodze we wschodnim Afganistanie - poinformowały lokalne władze afgańskie.

Doszło do tego w okręgu Aczin w prowincji Nangarhar, gdzie mają miejsce przypadki brutalnej przemocy między dżihadystami z IS a rywalizującymi również między sobą lokalnymi milicjami i talibami.

ISIS przeprowadziło ataki w wielu okręgach tej prowincji, próbując zastąpić radykalnych bojowników talibskich - pisze Reuters.

Kilkudziesięciu członków milicji lojalnej wobec Hadżiego Zahira, wiceprzewodniczącego lokalnego parlamentu, od tygodni zwalcza w okręgu Aczin zarówno talibów, jak i bojowników IS.

W zeszłym tygodniu dowódca międzynarodowych sił w Afganistanie, amerykański generał John Campbell powiedział, że w kraju tym znajduje się od 1000 do 3000 członków Państwa Islamskiego i ich wpływy mogą się rozprzestrzenić, jeśli nie będą kontrolowani.

Jak poinformował Campbell, w ciągu ostatnich sześciu miesięcy IS zdobyło przyczółki w prowincjach Nangarhar i Kunar, gdzie bojownicy Państwa Islamskiego walczą nie tylko z siłami rządowymi, ale także z afgańskimi talibami. Konkurują z nimi o terytoria i rekrutów.

...

To sa dzicy a jeszcze Ruscy im pomogli obnizyc poziom kultury. Niestety.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:15, 08 Sty 2016    Temat postu:

Afganistan może stać się drugą Arabią Saudyjską, ale najpierw musi przezwyciężyć "klątwę surowców"
Aneta Wawrzyńczak
7 stycznia 2016, 12:21
• Afgańska ziemia skrywa nieprzebrane bogactwa naturalne
• Według najostrożniejszych szacunków USA, złoża mają wartość 900 mld dol.
• Władze w Kabulu mówią jednak o 3 bln, a minister kopalnictwa nawet o 30 bln
• Same zasoby litu mogłyby uczynić z Afganistanu "drugą Arabię Saudyjską"
• Problemy stwarza wszechobecna korupcja, słabe państwo i grupy zbrojne

Zacznijmy może od "błyskotek", bo te najłatwiej trafiają do wyobraźni. Mamy więc złoto, srebro, całe tony kamieni szlachetnych, przede wszystkim szmaragdów i rubinów. Kolejne będą surowce energetyczne, klasycznie, sporo gazu ziemnego, trochę ropy. Później to już hulaj dusza: rudy żelaza i miedzi, być może największe na świecie pokłady litu, a dalej niob, cynk, baryt, beryl i tak dalej. - Zidentyfikowaliśmy (tam) co najmniej 24 złoża klasy światowej - przyznał w rozmowie z "Live Science" geolog Jack Medlin.

Teraz możemy zagwizdać z uznaniem: no, no, ludziom w kraju z takimi bogactwami to się musi powodzić. A guzik - bo te przyprawiające o zawrót głowy skarby tętnią pod "skórą" Afganistanu, jednego z najbiedniejszych krajów świata.

I choć władze w Kabulu już zdają sobie sprawę z bogactwa, jakie (dosłownie) leży u ich stóp, już podpisują kontrakty, już snują wizje Afganistanu w dobrobyt opływającego, liczni eksperci ostrzegają: na kraj u stóp Hindukuszu może spaść "klątwa surowców".

Jak Arabia Saudyjska

Niektórzy eksperci fenomenu "nietkniętych afgańskich skarbów" upatrują w krążącym powszechnie micie (powielonym chociażby w filmie Fiodora Bondarczuka "9 Kompania"), jakoby w całej historii nikt nigdy nie zdołał podbić Afganistanu. I choć to rodzaj romantycznej legendy geopolitycznej, faktem jest, że ziemie u stóp Hindukuszu dość obronną ręką wyszły z epoki kolonializmu - nie licząc oczywiście ciągnących się od kilku dekad wojen.

Olbrzymie złoża surowców mineralnych miały być jednym z głównych (poza ideologicznym i politycznym) powodów sowieckiej inwazji na Afganistan w 1979 roku. Niespełna dwie dekady później, w czasie zwycięskiego marszu talibów na Kabul, afgańscy geolodzy byli przerażeni do tego stopnia, że na blisko dekadę - aż do amerykańskiej inwazji w 2001 roku - ukryli we własnych domach mapy sowieckich naukowców. Obawiali się do czego mogą się posunąć uzbrojeni po zęby uczniowie mułły Omara, jeśli odkryją podziemne skarby. Po przepędzeniu talibów, zwrócili je narodowemu instytutowi geologicznemu, gdzie z kolei odnalazła je amerykańska ekspedycja naukowa w 2004 roku.

Na podstawie badań, przeprowadzonych przez U.S. Geological Survey's Afghanistan, Waszyngton w 2010 roku ocenił, że wartość surowców spoczywających pod afgańską ziemią może sięgać ponad 900 miliardów dolarów - a to i tak bardzo ostrożne szacunki, bo władze w Kabulu wstępnie wyceniły je na 3 biliony dolarów (przy czym minister kopalnictwa Daud Shah Saba podkreśla, że Amerykanie odkryli zaledwie 25 proc. pokładów, a ostatni prezydent Ghani mówił o zasobach wartych 30 bilionów dolarów). Same zaś pokłady litu, który jest m.in. podstawowym składnikiem baterii do laptopów i smartfonów, mogą "uczynić Afganistan Arabią Saudyjską" jego światowego wydobycia. - Tu leży oszałamiający potencjał - stwierdził wprost w rozmowie z "The New York Times" gen. David Petraeus, ówczesny dowódca amerykańskich wojsk w Afganistanie.

W sukurs poszli mu biurokraci Białego Domu, którzy zgodnie popadli w hurraoptymizm: wydobycie i sprzedaż surowców to panaceum na niemal wszystkie bolączki Afganistanu, od biedy i bezrobocia, poprzez uzależnienie od pomocy międzynarodowej (bo 60 proc. skromnego, to znaczy sięgającego 7,2 mld dolarów budżetu kraju, opiera się na "jałmużnie" z zagranicy) i trawiącego niemal wszelkie instytucje raka korupcji, po - wreszcie - nieustające konflikty.

Sęk jednak w tym, że historia najnowsza zna aż nadto przypadków (vide Liberia czy Angola), gdy odkrycie olbrzymich skarbów nie okazało się dla chwiejącego się w posadach państwa ratunkiem, ale wprost przeciwnie - gwoździem do jego trumny.

Podział profitów

Mogłoby się wydawać, że już tylko krok dzieli Afganistan od tego, by stać się (znów odwołując się do notatek Pentagonu) "jednym z największych na świecie centrów surowców" i zarazem opływającą w dostatek potęgą przemysłową. W końcu już w 2007 roku rząd w Kabulu zawarł historyczny, bo najdroższy w dziejach nowożytnego Afganistanu, kontrakt ze światowym potentatem na rynku metalurgicznym - China Metallurgical Group Corporation. Na podstawie umowy, opiewającej na kwotę trzech miliardów dolarów, chińskie przedsiębiorstwo państwowe nabyło na kolejne 30 lat prawa do eksploatacji afgańskich rud miedzi.

Mogłoby, bo od prawie dekady umowa jest zamrożona: z jednej strony Chińczykom na drodze stoją kwestie bezpieczeństwa (ze względu na napiętą sytuację w 2014 roku zdecydowano nawet o wycofaniu z Afganistanu całego personelu korporacji) i pośrednio wynikający z tego brak odpowiedniej infrastruktury, z drugiej - odkryte w rejonie planowanych wykopalisk bezcenne buddyjskie artefakty, nad których ocaleniem pracuje od lat międzynarodowy zespół archeologów.

W związku z nieplanowanym opóźnieniem, co przedkłada się między innymi na potencjalne zyski firmy, bo od 2011 roku ceny miedzi na światowym rynku zdążyły spaść o 40 proc., Pekin już teraz kręci nosem i coraz mocniej naciska na władze w Kabulu, m.in. w kwestii zmniejszenia udziałów afgańskiego rządu w zyskach z wydobycia.

Ale i MCC zdaje się nie mieć czystych rąk. W rozmowie z "The Nation" przywódca starszyzny plemiennej w wiosce Davo opowiadał, że jego rodzina została po prostu wyrzucona z domu - bez żadnej rekompensaty ani nawet wyjaśnienia, o co chodzi. Malik Mullah Mirjan ocenia: - Kiedy zostaną zbudowane drogi prowadzące do kopalni, woda w okolicy zostanie skażona. Kiedy zacznie się wydobycie, ziemia, woda i powietrze zostaną skażone. Nie mam nic przeciwko MCC, ale pod warunkiem, że zyski z wydobycia zostaną zainwestowane w lokalną infrastrukturę, tamy, kanały, dostęp do elektryczności. Chcemy tylko zrównoważonej gospodarki. Ale jeśli elita wyda pieniądze na wille w Kabulu, nie będziemy mieć z tego żadnej korzyści.

Znając choć odrobinę prawa rządzące Afganistanem (nie te pisane, ale egzekwowane), nie trzeba być czarnowidzem, by dostrzec, że profity z tętniącego pod Hindukuszem bogactwa wyciągnie przede wszystkim elita. Jeśli nie wyłącznie.

Amerykanie wiedzieli o tym od dawna?

Ryzyka tego zdają się nie dostrzegać - przynajmniej nieoficjalnie - amerykańscy biurokraci, którzy, jak już było wspomniane, rozpływają się w zachwytach nad póki co fatamorganą afgańskiej samowystarczalności, a nawet bogactwa. Gotowi zakasać rękawy, byleby tylko pomóc braciom Afgańczykom w uniezależnieniu się od pomocy międzynarodowej i położeniu kresu niekończącemu się cyklowi wojen, już od 2009 roku pompują miliony dolarów w afgański przemysł wydobywczy.

Jednak niektórzy eksperci przekonują, że Amerykanie wcale nie są tak bezinteresowni, jak by się mogło wydawać na podstawie ich deklaracji, a nawet działań. Kanadyjski ekonomista prof. Michel Chossudovsky uważa na przykład, że decydenci z Białego Domu i Pentagonu o afgańskim bogactwie doskonale wiedzieli znacznie wcześniej - i świadomie tę wiedzę trzymali w sekrecie, by uniknąć klasycznych oskarżeń o to, że walka o prawa człowieka (czy rozpętana w 2001 roku globalna "wojna z terroryzmem") to w gruncie rzeczy przykrywka dla realizacji cynicznej polityki przejęcia kontroli nad zasobami naturalnymi innego kraju - w tym przypadku Afganistanu.

Konkluzje kanadyjskiego ekonomisty mogą wcale nie być wyssane z palca, bo już w 1984 roku na łamach "The Mining Journal" pisano o nieprzebranych pokładach złota, srebra, szmaragdów, rud żelaza, wysokiej jakości chromu, uranu, berylu, barytu, cynku, litu i innych minerałów pod Hindukuszem.

Jednak ewentualne zakusy Jankesów, by położyć łapę na skarbach spod Hindukuszu to może być akurat najmniejszy problem Afgańczyków.

Ile powinien poczekać Afganistan?

Po pierwsze, co zostało już wcześniej wspomniane, istnieje ryzyko przejęcia całego zysku przez krajową elitę. Już teraz widać, że prezydent Ashraf Ghani jest "bardziej ograniczony w swoich działaniach przeciwko grupom przestępczym, operującym w obrębie sektora wydobywczego, niż był Hamid Karzaj", jak ocenia Javed Nurani, ekspert ds. kopalnictwa. - Współpracownicy w jego rządzie oficjalnie kradną kamienie szlachetne, a jego milczenie i bierność mnie frapują - stwierdza w rozmowie z "The Nation".

Znaków zapytania odnośnie intencji i rzeczywistych poczynań obecnego prezydenta jest znacznie więcej, co niepokoi m.in. Global Witness, międzynarodowy organizację pozarządową, walczącą z eksploatacją surowców naturalnych kosztem praw człowieka. Analizując projekt nowego prawa kopalnianego, nad którym obraduje dżirga (parlament), organizacja zwraca uwagę na szereg co najmniej niedopracowanych zapisów, które pozostawiają szerokie pole do nadużyć, m.in. brak limitów wykorzystania wody przy pracach wydobywczych, co - jak ostrzega organizacja - może prowadzić do "większych zniszczeń środowiska i zagrożenia życia tysięcy ludzi czy brak zapisu o zakazie kontrolowania kopalni przez grupy zbrojne.

Tajemnicą poliszynela jest bowiem, że lokalni watażkowie czerpią lwią część swoich środków z niekontrolowanych przez rząd kopalni - a tych, według amerykańskiej agencji rządowej SIGAR (Special Inspector General for Afghanistan Reconstruction) jest ponad dwa tysiące. Rocznie rząd w Kabulu od 2001 roku traci na tym około 300 milionów dolarów, a więc 5 proc. rocznego budżetu. W przypadku talibów zaś dane są na wpół oficjalne: drugim głównym źródłem ich dochodów, zaraz po przemycie opium, jest nielegalny handel kamieniami szlachetnymi i minerałami.

Jest więc zupełnie odwrotnie, niż by sobie tego (przynajmniej głośno i oficjalnie) życzył Biały Dom: samo odkrycie i wydobycie olbrzymich pokładów surowców naturalnych nie zaleczy afgańskich ran, rozszarpywanych kolejnymi konfliktami. Wręcz przeciwnie, może je dopiero rozjątrzyć, co zresztą już głośno zauważył minister Daud Shah Saba, który ostrzegł rodzimych ustawodawców, że bez zawarcia pokoju z talibami nie może być nawet mowy o zakończeniu wojny, monitorowaniu tysięcy kopalni i racjonalnym zarządzaniu zasobami.

Głos rozsądku płynie też z Zachodu. "Bez ostrożnego zarządzania ostatnie inwestycje w wydobycie minerałów i węglowodorów mogą wygenerować nowe problemy", ostrzega ONZ. A nawet z samego Afganistanu. Jak zauważa afgański dziennikarz Ahmad Zia Rahimzai: "wielu Afgańczyków wierzy, że surowce powinny pozostać nietknięte dopóty, dopóki nie zostanie wzmocnione prawo i odpowiedzialność (rządu)".

By odpowiedzieć na pytanie, jak długo afgańskie skarby powinny zostać nietknięte, warto odnieść się do raportu, który opracował United States Institute of Peace, a z którego wynika, że tylko w przypadku kontraktów zawieranych między rządem a pięcioma średniej wielkości afgańskimi przedsiębiorstwami doszło do szeregu, delikatnie mówiąc, nadużyć i "niedopatrzeń". Ich esencją niech będzie fakt, że właścicielami wszystkich, są - dodajmy: wbrew literze prawa - politycy z samego czubka establishmentu bądź ich bliscy krewni.

Odpowiedź na tę chwilę brzmi więc: długo.

...

Raczej wyszlo by nowe Kongo niz Kuwejt. Gdyby byly skarby.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 9:51, 17 Mar 2016    Temat postu:

Ukarano ponad 12 osób za atak na szpital MsF
akt. 17 marca 2016, 04:53
• Ponad 12 pracowników amerykańskiej armii ukarano dyscyplinarnie za błędy, które doprowadziły do bombardowania szpitala Lekarzy bez Granic (MsF) w Kunduzie (Afganistan)
• Nie przedstawiono im jednak zarzutów - podali w środę pracownicy Pentagonu

Kary za błędy, które doprowadziły wówczas do śmierci 42 osób, są w dużej mierze administracyjne - pisze agencja Associated Press. Jednak w niektórych przypadkach nałożone kary są "na tyle surowe, że właściwie likwidują szanse na ewentualny awans" - komentowali urzędnicy, którzy chcieli pozostać anonimowymi.

Na liście ukaranych pracowników znaleźli się oficerowie, ale nie było na niej żadnych generałów - podaje AP. Wiadomo, że niektórych zawieszono w obowiązkach, jednak w tej kwestii nie podano więcej szczegółów.

Lekarze bez Granic nie będą komentować tych działań, dopóki Pentagon nie upubliczni swojej decyzji lub nie zakomunikuje jej bezpośrednio organizacji - powiedziała rzeczniczka MsF Sandra Murillo.

Z raportu śledczych Pentagonu wynika, że bombardowanie - do którego doszło w nocy z 2-3 października było możliwym do uniknięcia wypadkiem, spowodowanym głównie błędami człowieka. Jednak według MsF Amerykanie "złamali zasady wojny". Główne śledztwo prowadzone w tej sprawie przez armię USA zakończyło się w połowie listopada, jednak jego wynik nie został jeszcze podany do wiadomości publicznej - zauważa AP. Jednocześnie MsF domaga się przeprowadzenia niezależnego śledztwa.

...

Dlatego nie znosze bredni pacyfistow o militarnej zbrodniczosci USA. Pojedynczy psychopaci sa wszedzie. Tu byl blad a ich ukarali. NIKT NIE CHCIAL WALIC W SZPITAL!
Teraz mozecie porownac sobie z Ruskimi w Syrii walenie w co sie da. I GINA DZIENNIKARZE KTORZY O TYM PISZA W ROSJI!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:22, 16 Maj 2016    Temat postu:

Protest dziesiątek tysięcy Hazarów na ulicach Kabulu
wjk/
2016-05-16, 11:26


Skomentuj
0
Dziesiątki tysięcy afgańskich szyitów, Hazarów, protestowało w poniedziałek w Kabulu przeciwko zmianom w planach budowy linii energetycznej, która ma omijać ich terytorium. Z obawy przed starciami władze zablokowały centrum miasta.
Reuters

Świat
Afganistan: do 64 wzrosła liczba zabitych w...

Świat
Atak talibów na afgańską agencję...

W poniedziałek nad ranem Hazarowie wyszli na ulice Kabulu, kierując się w stronę centrum miasta. Władze zablokowały główną część stolicy; zamknięto większość sklepów w całym mieście.



Agencja dpa - powołując się na obserwatorów - pisze o dziesiątkach tysięcy demonstrantów. Zdaniem organizatorów w proteście mogło wziąć udział nawet 100 tys. uczestników. Niektórzy demonstranci rzucali kamieniami i usiłowali wspiąć się na kontenery blokujące dostęp do dzielnicy, gdzie znajdują się budynki rządowe i placówki dyplomatyczne. Amerykańska ambasada w Kabulu zamknęła konsulat i ostrzegła Amerykanów, by ograniczyli aktywność w mieście.



Zmiany w projekcie budowy



Szyicka mniejszość Hazarów domaga się dostępu do mającej powstać w regionie linii energetycznej - powiedział jeden z organizatorów protestu Daud Nadżi. Tzw. linia TUTAP, łącząca Turkmenistan z Kabulem, ma być wybudowana przez Azjatycki Bank Rozwoju ze wsparciem Turkmenistanu, Uzbekistanu, Tadżykistanu, Afganistanu i Pakistanu. Wcześniejszy plan przewidywał, że linia będzie przechodzić przez prowincję Bamian, gdzie mieszka większość Hazarów, jednak w 2013 r. obecny rząd wprowadził zmiany w projekcie budowy.



Zdaniem organizatorów protestu wybudowanie linii energetycznej poza Bamian jest dowodem trwałych uprzedzeń wobec mniejszości Hazarów.



Jak podała kancelaria prezydenta Aszrafa Ghaniego, powołano złożony z 12 osób zespół, który ma zbadać możliwości przeprowadzenia linii przez prowincję Bamian. Do czasu otrzymania raportu komisji - którego oczekuje się jeszcze w maju - prace na razie wstrzymano.



W Afganistanie brauje energii elektrycznej



Jak zaznacza Associated Press, Afganistan boryka się z brakiem energii elektrycznej; wg danych Banku Światowego do sieci podłączonych jest mniej niż 40 proc. ludności tego kraju. Prawie 75 proc. konsumowanej w Afganistanie energii pochodzi z importu.



Hazarowie to lud pochodzenia mongolskiego; są szyitami. Ta mniejszość stanowi ok. 15 proc. 30-milionowej populacji Afganistanu i uważana jest za najbiedniejszą grupę etniczną w kraju. Hazarowie regularnie skarżą się na dyskryminację.



W listopadzie ub.r. tysiące Hazarów protestowało w Kabulu przeciwko bierności władz wobec powtarzających się ataków na członków tej mniejszości. Poniedziałkowa demonstracja jest największą od tamtego czasu.



PAP

...

To jednak cieszy że chcą cywilizacji a nie życia w namiotach...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:46, 23 Lip 2016    Temat postu:

Kabul: zamach podczas pokojowej demonstracji. Dziesiątki zabitych
wyślij
drukuj
łz, k, kf | publikacja: 23.07.2016 | aktualizacja: 14:53 wyślij
drukuj
W zamachu rannych zostało ponad 160 osób (fot. PAP/EPA/HEDAYATULLAH AMID)
W sobotnim samobójczym zamachu bombowym na szyicką mniejszość Hazarów w Kabulu zginęło co najmniej 61 osób, a ponad 200 zostało rannych. Odpowiedzialność za atak wzięło na siebie Państwo Islamskie (IS).

USA zaangażują większe siły w Afganistanie. Mają ścigać terrorystów
„Dwóch bojowników Państwa Islamskiego zdetonowało w Kabulu ładunki wybuchowe w miejscu, w którym zgromadzili się szyici” – podała w internecie agencja Amaq związana z IS.

Do zamachu doszło, gdy kilka tysięcy osób demonstrowało na rzecz zmiany trasy planowanej linii energetycznej między Turkmenistanem a Kabulem. Protestujący domagali się, by przebiegała ona przez dwie prowincje, w których mieszka szczególnie wielu Hazarów. Rząd twierdzi, że byłoby to zbyt kosztowne i – że za bardzo opóźniłoby realizację całego projektu.

Hazarowie to lud pochodzenia mongolskiego; są szyitami. Ta mniejszość stanowi, według rożnych źródeł, od 9 do 15 proc. 30-milionowej populacji Afganistanu i uważana jest za najbiedniejszą grupę etniczną w kraju. Hazarowie od lat skarżą się na dyskryminację.

W listopadzie ub.r. tysiące Hazarów protestowało w Kabulu przeciwko bierności władz wobec powtarzających się ataków na członków tej mniejszości.

��URGENT AFGHANISTAN L' attentat lors d'une manifestation de la minorité chiite Hazara à Kaboul a fait + 30 morts pic.twitter.com/A3wJGoF2ab
— infos140 (@infos140) 23 lipca 2016
#wieszwiecej | Polub nasPAP, IAR, Reuters, kf

...

Bestie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:18, 04 Sie 2016    Temat postu:

Grupa zachodnich turystów zaatakowana przez talibów
wjk/
2016-08-04, 21:27
Dwunastoosobowa grupa zachodnich turystów, w skład której wchodzili Brytyjczycy, Amerykanie i Niemiec, została w czwartek zaatakowana w prowincji Herat na zachodzie Afganistanu - poinformowały miejscowe władze. Lekko rannych jest sześciu turystów i kierowca pojazdu, którym podróżowali. Do ataku przyznali się talibowie.
PAP/EPA/STRINGER

Świat
Potężny wybuch w Afganistanie. Atak...

Świat
Tragiczne rekordy w Afganistanie. Ginie coraz...

Jak podała Al-Dżazira, rzecznik talibów Kari Jusuf Ahmadi oświadczył, że atak przeprowadzili talibowie, zabijając zagranicznych turystów; zaprzeczają temu lokalne władze.



Z relacji rzecznika armii Nadżibullaha Nadżibiego wynika, że turyści poruszali się w konwoju z ochroną afgańskich żołnierzy. W przewożący ich pojazd trafił pocisk moździerzowy. Władze prowincji Herat poinformowały, że żołnierze odpowiedzi ogniem i zabili wielu talibów.



Do incydentu doszło na drodze łączącej dwa historyczne, pełne zabytków archeologicznych miasta Herat i Bamian. Prowincje o tych samych nazwach, również interesujące ze względów kulturowych i przyrodniczych, należą do najspokojniejszych w Afganistanie, gdzie wciąż w wielu regionach toczą się walki między talibami a siłami rządowymi.



Jednak podróżowanie lądem w Afganistanie jest uważane za bardzo niebezpieczne: celami ataków stają się zarówno konwoje wojskowe, mniej chronione konwoje humanitarne, jak i autobusy lokalnej komunikacji. Ambasady krajów zachodnich stanowczo odradzają wszelkie podróże turystyczne do Afganistanu ze względu na duże ryzyko zamachów i porwań, których ofiarami padają zwłaszcza cudzoziemcy. Nieliczni turyści, którzy docierają do Afganistanu, często podróżują do Bamianu, gdzie powstał pierwszy w kraju park narodowy.



PAP

...

Dziwne ze tam sa jacys turysci raczej...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 8:06, 15 Wrz 2016    Temat postu:

Miliardy dolarów dla Afganistanu kończą w kieszeniach urzędników
wyślij
drukuj
łz, dmilo | publikacja: 15.09.2016 | aktualizacja: 07:09 wyślij
drukuj
Pieniądze na odbudowę Afganistanu są rozkradane (fot. Wiki)
Powszechna korupcja niweczy wysiłek odbudowy Afganistanu – głosi głosi raport amerykańskiego specjalnego inspektora generalnego ds. odbudowy tego kraju (SIGAR). Autorzy konkludują, że walka z procederem powinna być od początku priorytetem misji USA w tym kraju.

Opiumowy raj, zaginiona broń, korupcja i dziesiątki tysięcy zabitych. Co zostało po 13 latach wojny w Afganistanie
„Powszechna w kraju korupcja napędza rozżalenie Afgańczyków wobec rządu i kanalizuje wsparcie materialne dla bojowników” – napisano w raporcie. SIGAR sugeruje, że to Stany Zjednoczone przyczyniły się do wzrostu korupcji, zbyt wolno orientując się w skali problemu, gdy wprowadzały dziesiątki miliardów dolarów do gospodarki Afganistanu.

„Obecnie w Afganistanie korupcja pozostaje ogromnym wyzwaniem dla bezpieczeństwa, politycznej stabilności i rozwoju” – wskazują autorzy dokumentu zatytułowanego „Korupcja w czasie konfliktu: wnioski z doświadczeń Stanów Zjednoczonych w Afganistanie”.

Zdaniem SIGAR rząd amerykański powinien był uznać działania antykorupcyjne za jeden z najważniejszych celów po obaleniu talibów w 2001 roku.
#wieszwiecej | Polub nas
„Ostatecznym powodem porażki naszych starań nie było powstanie. Była nim waga endemicznej korupcji” – stwierdził były ambasador USA w Afganistanie Ryan Crocker cytowany w raporcie.

Crocker przekonywał, że działania antykorupcyjne powinyn wystać zaplanowane nawet przed sformułowaniem strategii odbudowy i rozwoju kraju, bo z czasem osiągnęła ona poziom „gdzieś między niewyobrażalnie trudnym a całkowicie niemożliwym do naprawienia”. PAP

...

Typowe zjawisko interwencji USA w biednym kraju.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 14, 15, 16  Następny
Strona 6 z 16

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy