Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Ukraina drugi pomarańczowy bunt młodych !
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 130, 131, 132 ... 171, 172, 173  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:48, 11 Lip 2018    Temat postu:

Sielski pejzaż zamieniony w zakrwawione zgliszcza. Wołyń w pamięci pani Alfredy
Strona główna > Opinie
Sielski pejzaż zamieniony w zakrwawione zgliszcza. Wołyń w pamięci pani Alfredy
#WOŁYŃ 1943 #WOŁYŃ #GALICJA WSCHODNIA #LUDOBÓJSTWO #NACJONALIZM UKRAIŃSKI #UKRAINA #LUDOBÓJSTWO NA KRESACH #KRESY #ALFREDA KOŁODZIŃSKA
Nacjonaliści ukraińscy z OUN i UPA od lutego 1943 roku, do wiosny 1945 roku dokonali masowych mordów na ludności polskiej Wołynia, Galicji Wschodniej, a także części Lubelszczyzny i Polesia. Historycy szacują, że w wyniku tego zaplanowanego i konsekwentnie prowadzonego ludobójstwa zginęło około 100 tys. Polaków. Rocznica zbrodni wołyńskiej obchodzona jest 11 lipca, bowiem tego dnia 1943 roku oddziały UPA dokonały zmasowanego ataku na 99 polskich miejscowości, głównie w powiatach kowelskim, horochowskim i włodzimierskim. Zamordowano 8 tys. osób, jedynie za to że byli Polakami.

Nasi rodacy ginęli w straszny sposób, nie tylko od kul ale też od siekier, pił, wideł, noży. Oprawcy z UPA nierzadko dokonywali mordów w kościołach podczas Mszy św. Nie oszczędzali dzieci, niemowląt, kobiet w ciąży i ludzi w podeszłym wieku. Ci, którzy ocaleli, do końca życia będą pamiętać. Jedną z nich jest 93-letnia, Alfreda Kołodzińska, która obecnie mieszka we wsi Hermanówka niedaleko Białegostoku.

Pani Alfreda urodziła się w roku 1925 we wsi Osiecznik koło Kowla na Wołyniu. Jej ojciec, Józef Sapieja, był rolnikiem. W Osieczniku Sapiejowie posiadali gospodarstwo, na którym wychowywali pokaźną grupkę dzieci. Stanowili szczęśliwą, kochającą się rodzinę. Większość mieszkańców Osiecznika, tak jak Sapiejowie, było Polakami. Wołyńską ziemię, krainę dzieciństwa, pani Alfreda wspomina w wierszu swojego autorstwa pt. „Mój Wołyń”:

Tęsknię za Wołyniem dniami i nocami
Za wołyńską ziemią, za jej urokami
Kto raz ujrzał Wołyń, już go nie zapomni
Jego lasów, kwiatów, sadów i ich cudnej woni

Ukraińcy i Polacy żyli na Wołyniu w zgodzie, wśród pięknej przyrody tej krainy. Wojna wszystko zmieniła. Pod okupacją sowiecką nacjonalizm ukraiński, nie mógł się rozwinąć, bo był z całą brutalnością zwalczany przez NKWD, jako nurt wrogi Związkowi Sowieckiemu. Zupełnie inaczej odniósł się do niego okupant niemiecki, który latem 1941 roku zajął Ukrainę. Pani Alfreda Kołodzińska, była tego świadkiem.

– Jak Niemcy wkroczyli na Wołyń, zaczęli podburzać Ukraińców przeciw Polakom. Wtedy zaczął formować się OUN, którego członkowie uznali, że warunkiem uzyskania niepodległości przez Ukrainę jest wymordowanie wszystkich Polaków – mówi pani Alfreda Kołodzińska. – My Polacy znaleźliśmy się nagle w sytuacji bez wyjścia. Bronić się nie było czym. Stanowiliśmy mniejszość w porównaniu z dużą liczbą Ukraińców. Wieści o likwidacji całych polskich osiedli, dochodziły do nas coraz częściej – wspomina Wołyniaczka.

Niemcy rozpoczęli okupację Ukrainy od eksterminacji Żydów. W tym celu wykorzystali nienawiść jaką wielu Ukraińców żywiło do wyznawców judaizmu. - Niemcy i oddziały Ukraińców zaczęli masowo mordować Żydów od lipca 1941 do zimy a potem trwało to do wiosny 1943 roku. Wszyscy Żydzi szukali ratunku. Polacy ich ratowali. U nas w gospodarstwie przechowywał się Żyd o nazwisku Wolf – mówi pani Alfreda.

W jej w pamięci pozostała straszna scena mordu jakiego dopuszczono się na Żydach w Kowlu.
- Niemcy z Ukraińcami zgotowali Żydom rzeź w Kowlu. Policjantów ukraińskich było stu, a Niemców dowodzących akcją dziesięciu. Do Żydów strzelali Ukraińcy. Niemcy zamknęli w oddzielnych budynkach dorosłych Żydów i ich dzieci. Dzieci tak płakały, że serce pękało z żalu. Nawet niemiecki oficer, który dowodził akcją, zaczął wymiotować i powiedział, że nie da rady już zabijać. Zabrano go do szpitala polowego, ale z Żydów, nikogo nie oszczędzono – wspomina pani Alfreda, na której twarzy, gdy o tym mówi, widać cierpienie.

Pani Alfreda do dziś pamięta słowa wypowiedziane wówczas przez jednego z Ukraińców: „Jak skończymy z Żydami, to potem to samo zrobimy z Polakami”. - I dotrzymali słowa – mówi Alfreda Kołodzińska.

Według jej relacji, wiosną 1943 siepacze z UPA napadali na jej rodzinną wieś Osiecznik. Ojciec pani Alfredy, wraz z innymi polskimi gospodarzami byli na to przygotowani, dlatego odparli ten atak, jednak podczas walk zginęło dziesięciu mężczyzn z Osiecznika. Pozostali przy życiu, wiedząc że Ukraińcy wrócą, zabrali swoje rodziny i schronili się w nieodległej, większej miejscowości Zasmyki. – Tam, w Zasmykach, zgromadziło się kilka tysięcy Polaków. Wieś była strzeżona przez AK. UPA kilka razy próbowało zdobyć Zasmyki, ale oddziały AK były tak sprawne, że banderowcy za każdym razem ponosili klęskę, choć liczebnie było ich o wiele więcej – mówi pani Alfreda.

Rodzina pani Alfredy ocalała, jednak ją samą Niemcy wywieźli, wraz z innymi dziewczętami ze wsi, na przymusowe roboty do Rzeszy. To co działo się później na Wołyniu, zna ona z opowiadań bliskich oraz znajomych. Na robotach przymusowych w Niemczech młoda Alfreda poznała Polaka, tak jak ona - Wołyniaka, a do tego żołnierza AK. Pobrali się. Po wojnie wrócili do Polski i osiedli we wsi Hermanówka położonej blisko Białegostoku. Życie płynęło do przodu, ale ciemne wspomnienia z Wołynia zostały w pamięci. – Mój mąż, który już nie żyje, służył w AK na Wołyniu. Widział tam straszne rzeczy. Opowiadał mi, że raz weszli do stodoły, w której banderowcy mordowali Polaków. Wszystkim obcięli głowy. Z jednej strony leżał stos ludzkich ciał bez głów, a głowy leżały na drugim stosie. Choć znam to tylko z opowieści męża, śni mi się ten koszmar po nocach – mówi pani Alferda Kołodzińska - Nic nie znaczyła dobroć i serdeczność a nawet powinowactwo. Wystarczyło, że jest się Polakiem, to był dostateczny powód wydania przez banderowców wyroku śmierci, nawet na niemowlęta czy niedołężnych starców – wspomina Wołyniaczka.

Pani Alfreda Kołodzińska po wojnie tylko raz, w roku 1998, odwiedziła Wołyń, w tym swój rodzinny Osiecznik. – Ciężko mi było patrzeć na to co tam zastałam. Tylko ruiny i totalna dewastacja. Wszędzie groby rodaków. Całą noc spać nie mogłam. Więcej już tam nie pojadę, bo ciężko to przeżywam – wyznaje pani Alfreda. Po powrocie z wyprawy na Wołyń znów napisała wiersz:

Wciąż wracają wołyńskie wspomnienia
Szumią wołyńskie cierniem
Porośnięte gaje i szumią
Łzami napełnione ruczaje


Adam Białous
...

Pamiec o tym to oczywiscie pojecie złozone z wielu osobistch przezyc. Nasza pamiec czyli tych co nie przezyli to juz inne zjawisko.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:35, 11 Lip 2018    Temat postu:

Anna Herbich o rzezi wołyńskiej: znam tylko jeden akt ludobójstwa, który to przypomina

JAKUB STOLARCZYK dzisiaj 14:45
FACEBOOK | 331
TWITTER | 0
E-MAIL
KOPIUJ LINK 76SKOMENTUJ
Anna Herbich, autorka książki "Dziewczyny z Wołynia", rozmawiała z kobietami, które przeżyły wołyńską rzeź. - Jedna z moich rozmówczyń wróciła po wojnie na Wołyń. Pytała ukraińskich sąsiadów: "jak mogliście robić coś takiego?". Zawsze odpowiadali jej głuchym milczeniem - mówi. Autorka w rozmowie z Onetem zaznacza, że "w historii zna tylko jeden akt ludobójstwa, który to przypomina".
Rekonstrukcja rzezi wołyńskiej w RadymnieFoto: Wojciech Zatwarnicki/REPORTER / East News
Rekonstrukcja rzezi wołyńskiej w Radymnie
76
‹ wróć
Dziś mija 75 lat od "krwawej niedzieli". - Tego dnia ludobójstwo na Polakach z Wołynia osiągnęło apogeum - mówi Anna Herbich
Przypomina, że skala okrucieństwa była niebywała. - Cywilów - w tym kobiety i dzieci - zabijano przy pomocy siekier, motyk, noży, pił i cepów. Topiono w studniach i przeżynano piłami - mówi
- Łzy (w czasie rozmów z bohaterkami książki) same leciały po policzkach. Przyznaję, że spośród wszystkich moich książek, tę pisało mi się najtrudniej - zaznacza autorka
Zdradza także, jak kobiety, które przeżyły wołyńską rzeź, zareagowały na film Wojciecha Smarzowskiego. - To kamień milowy w walce o wprowadzenie cierpienia Wołyniaków do zbiorowej pamięci historycznej Polaków - tłumaczy.
Rozmawiamy w rocznicę "krwawej niedzieli"...

Tak. To był czarny dzień w historii Wołynia i Polski. Trudno objąć umysłem to, co się wówczas stało.

11 lipca 1943 dokonano ataku na 99 polskich miejscowości. To był najstraszniejszy z tych strasznych dni?

Tego dnia ludobójstwo na Polakach z Wołynia osiągnęło apogeum. Polskie wsie na tym terenie stanęły w płomieniach. Jedna z bohaterek mojej książki przeżyła masakrę w kościele w Kisielinie. Była wtedy małą dziewczynką. Sotnia (pododdział UPA) wtargnęła do kościoła i z niebywałym okrucieństwem zaczęła mordować modlących się w świątyni Polaków. Jej ojciec został postrzelony, kiedy próbował uciekać z nią na rękach. Upadła razem z nim. Była w szoku. Jakiś dobry człowiek wziął ją za rękę i zaprowadził na zakrystię, gdzie garstka Polaków broniła się przed zaciekle szturmującymi upowcami. Cudem przeżyła.

Alfreda Magdziak, jedna z pani rozmówczyń, mówi: "Nie, to nie byli ludzie. To były jakieś diabły". Skala okrucieństwa, jaka spotkała Polaków, wydaje się nieporównywalna z niczym innym.

To, co się stało na Wołyniu, może służyć za symbol wszystkich ludobójstw i rzezi, będących skutkiem nacjonalistycznej nienawiści. Z drugiej strony rzeczywiście metody użyte przez oprawców były wyjątkowo bestialskie. Cywilów - w tym kobiety i dzieci - zabijano przy pomocy siekier, motyk, noży, pił i cepów. Topiono w studniach i przeżynano piłami. W historii znam tylko jeden akt ludobójstwa, który to przypomina. To oczywiście masakra Tutsi dokonana przez członków plemienia Hutu w Rwandzie. Tam ludzie ginęli od ciosów maczet.

Pani Alfreda, o której Pan wspomniał, ocalała w nieprawdopodobnych okolicznościach. Kiedy oprawcy prowadzili ją i jej rodzinę na miejsce egzekucji skorzystała z chwili nieuwagi jednego z upowców i schowała się za płotem. Przeleżała tam cały dzień, będąc świadkiem mordu na jej rodzinie. Jej opowieść mrozi krew w żyłach.


Zobacz film "Wołyń" w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego. Wypożycz
ZOBACZ WIĘCEJ
Anna Herbich: wielu Ukraińców zachowało człowieczeństwo

Co panią zmroziło najbardziej w tych opowieściach? Ja przyznam, że przeraziła mnie lekkość, z jaką oprawcy zabijali dzieci. Pani bohaterki miały wówczas kilka, najwyżej kilkanaście, lat. Dla oprawców nie miało to żadnego znaczenia.

W trakcie pogromów część polskich dzieci wymykała się oprawcom i ukrywała w łanach zboża. Wieczorem ukraińscy sąsiedzi metodycznie przeczesywali pola i zabijali te biedne dzieci. Jedna z bohaterek książki, pani Zofia Szwal, kiedy po wojnie wróciła na Wołyń, zapytała o to swoich ukraińskich sąsiadów. "Jak mogliście robić coś takiego?" - pytała. Zawsze odpowiadali jej głuchym milczeniem. Kolejna z bohaterek została przez upowca dwa razy postrzelona. Raz w płuco, raz w udo. Należy jednak podkreślić, że nie wszyscy Ukraińcy brali udział w tym obłędzie. Wielu z nich zachowało swoje człowieczeństwo. Starali się pomagać Polakom. Ratować ich. Jedną z bohaterek "Dziewczyn z Wołynia" Helenę Ciszak ukryła w domu ukraińska sąsiadka. Ta dobra kobieta ryzykowała wszystkim. Gdyby prawda wyszła na jaw, upowcy zamordowaliby ją i jej całą rodzinę. Inną bohaterkę w dniu pogromu do swojego domu przygarnął Ukrainiec i schował ją w piwnicy.

Bohaterki książki podkreślają, że Wołyń nie skończył się dla nich w 1943 czy 1944 roku...

W dzisiejszych czasach, kiedy dziecko jest świadkiem tragedii albo traci rodziców, zapewniany jest mu sztab psychologów. Sieroty z Wołynia nie miały takiego wsparcia. Wprawdzie w Galicji Wschodniej działały agendy Rady Głównej Opiekuńczej, ale nie były one w stanie udzielić pomocy wszystkim potrzebującym. W efekcie wołyńskie sieroty zostały pozostawione same sobie. Trafiały do sierocińców albo do przypadkowych rodzin, które często źle je traktowały. Sieroty same musiały poradzić sobie z traumą. Konsekwencje tego czują do dziś. Jedna z bohaterek opowiadała mi, że jeszcze wiele lat po wojnie obsesyjnie szorowała dłonie, bo czuła na nich zapach krwi swojej matki, która została zamordowana na jej oczach. Inna pani opowiadała, że bała się powrotów do pustego mieszkania. Bała się, że morderca z nożem czai się pod wanną.

Spośród wszystkich moich książek, tę pisało mi się najtrudniej Anna Herbich
Czy pani płakała razem z tymi kobietami podczas rozmów?

Łzy same leciały po policzkach. Przyznaję, że spośród wszystkich moich książek, tę pisało mi się najtrudniej.

A czy któreś ze wspomnień pani bohaterek było na tyle przerażające, że zdecydowała się pani go nie umieszczać?

Nie. Jestem przeciwniczką wszelkiej cenzury. Idea moich książek polega właśnie na tym, by przedstawiać całą, nagą prawdę. Bez retuszu, upiększeń. Bez taryfy ulgowej. Uspokajam jednak - "Dziewczyny z Wołynia" to nie jest jedno wielkie pasmo mordów i okrucieństw. To także wspomnienia beztroskiego dzieciństwa. Magicznej kresowej krainy, jaką przed wojną był Wołyń. Wiśniowych sadów, uli dających pyszny miód, tajemniczego Bugu, nad którym bohaterki tańczyły i paliły ogniska w noc świętojańską. O tym wszystkim również opowiadają dziewczyny z Wołynia. To nie tylko książka o wielkiej tragedii. To również książka o szczęściu, miłości i nadziei. A także o wielkim zwycięstwie. Bo przecież banderowcy chcieli zamordować wszystkich Polaków z Wołynia. A te panie przecież żyją.

Foto: Materiały prasowe
Rozmówczynie często odnoszą się do filmu "Wołyń". Chyba można powiedzieć, że Wojciech Smarzowski zrobił w tej sprawie więcej niż niejeden historyk czy polityk.

"Wołyń" Smarzowskiego to kamień milowy w walce o wprowadzenie cierpienia Wołyniaków do zbiorowej pamięci historycznej Polaków. W kinach - i ostatnio w telewizji - film obejrzały miliony widzów. Badania opinii publicznej pokazują, że o ile jeszcze dziesięć lat temu o ludobójstwie Polaków dokonanym przez UPA mało kto słyszał, to obecnie wiedzą o nim niemal wszyscy. "Wołyń" Wojciecha Smarzowskiego to naprawdę świetny, uczciwie zrobiony film. Proszę zwrócić uwagę, że jego główną bohaterką jest również kobieta. Młoda dziewczyna, która toczy heroiczny bój o uratowanie swojego dziecka.

"Wołyń" to wciąż niezagojona rana na polskiej duszy. To widać w opowieści bohaterek książki. Można odnieść wrażenie, że ofiary tej rzezi są traktowane jak ofiary drugiej kategorii. Dlaczego tak się wciąż dzieje?

Rzeczywiście, przez wiele lat elity polityczne III RP składały pamięć ofiarach Wołynia na ołtarzu dobrych relacji z Ukrainą. Sojusz z Ukrainą jest oczywiście bardzo ważny, ale Polska moim zdaniem ma jednak pewne obowiązki wobec ludzi, którzy zostali skazani na eksterminację tylko dlatego, że byli Polakami. To trudny dylemat, jak pogodzić ze sobą te dwie sprawy. Przez wiele lat Wołyniacy byli bardzo rozgoryczeni brakiem zainteresowania ze strony władz i opinii publicznej. Całe szczęście to się zmienia. Prezydent Andrzej Duda, kilka dni temu podczas wizyty na Wołyniu, jasno powiedział, że to, co się stało przed 75 laty, było ludobójstwem.

Jak dziś możemy pomóc "Dziewczynom z Wołynia", ale i innym osobom, które przetrwały tę rzeź. Ze słów książki płynie komunikat: "walczymy przede wszystkim o pamięć".

Wszystkie panie, z którymi rozmawiałam, mówią, że misją ich życia jest dawanie świadectwa. O cierpieniu własnym, bliskich, rodaków. To, co możemy zrobić, to słuchać ocalałych, spisywać, nagrywać ich wspomnienia. Tak, aby zachować tę wiedzę dla przyszłych pokoleń Polaków.

...
Istotnie Rwanda. Bardzo duze podobienstwo. Nazizm i komunizm byly zorganizowane przez machiny panstwowe przemyslowo. Tu mamy chalupnictwo zbrodni.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 8:18, 12 Lip 2018    Temat postu:

polską flagę i zapal znicz
Strona główna > Wiadomości
Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay.com
#WOŁYŃ 1943 #UROCZYSTOŚCI #MSZA ŚWIĘTA #FLAGA #ZNICZ #KRWAWA NIEDZIELA #RZEŹ WOŁYŃSKA
11 lipca w 75. rocznicę Krwawej Niedzieli na Wołyniu wywieś polską flagę z kirem oraz zapal wieczorem Znicz Pamięci w oknie! Przyjdź pod pamiątkowy pomnik, tablicę i krzyż. Weź udział w Mszy Świętej w intencji ofiar masakry, jaką przynieśli Polakom mieszkającym na Kresach i w Małopolsce Wschodniej ukraińscy nacjonaliści! Pokaż, że o nich pamiętasz! - apelują inicjatorzy akcji.

Akcja ma na celu przywołanie pamięci ofiar ludobójstwa dokonanego w latach 1939 – 1947 na Polakach i obywatelach polskich innych narodowości przez zbrodniarzy z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, Ukraińskiej Powstańczej Armii oraz SS Galizien, Ukraińskiej Policji Pomocniczej i innych ukraińskich formacji kolaboracji na żołdzie Adolfa Hitlera.

O godne upamiętnienie ofiar i apelują Kresowianie i ich potomkowie.

„Wybór dnia nie jest przypadkowy. Jest to bowiem 75. rocznica Krwawej Niedzieli, czyli dnia, kiedy banderowcy, wspierani przez uzbrojonych w siekiery, widły, młotki i inne narzędzia chłopów ukraińskich w okrutny sposób zamordowali tysiące bezbronnych Polaków modlących się w rzymskokatolickich kościołach na Wołyniu”, podkreślają w swoim apelu organizatorzy akcji.

Poniżej publikujemy harmonogram Mszy Świętych w intencji Polaków zamordowanych na Kresach, jakie zostaną odprawione 11 lipca:

Bełchatów, godzina 18.30 – kościół pw. Najświętszej Maryi Panny Nieustającej Pomocy
Busko-Zdrój, godzina 18.00 – kościół pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny
Chodzież, godzina 18:30 – kościół pw. św. Floriana
Grudziądz, godzina 11.00 – kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny
Gryfice (Pomorze Zachodnie), godzina 18.00 – kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa
Kraków, godzina 09.30 – kościół oo. Karmelitów Bosych
Lublin, godzina 12.00 – kościół garnizonowy przy al. Racławickich 20
Łódź, godzina 19.00 – kaplica Duszpasterstwa Tradycji Katolickiej (ul. Żubardzka 2Cool
Milówka, godzina 18.00 – kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny
Opole, godzina 12.00 – kościół Ojców Franciszkanów
Poznań, godzina 17.00 – kościół pw. św. Jana Kantego
Poznań, godzina 18.00 – kościół pw. Chrystusa Dobrego Pasterza
Przemyśl, godzina 16.00 – kościół OO. Karmelitów
Starogard Gdański, godzina 17.30 – kościół pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej
Sulęcin (Pomorze Zachodnie), godzina 18.00 – kościół pw. św. Mikołaja
Tarnobrzeg, godzina 18.00 – kościół pw. Chrystusa Króla
Tarnów, godzina 18.00 – kościół pw. Maksymiliana M. Kolbego
Warszawa, godzina 14.30 – Katedra Polowa przy ul. Długiej
Wrocław, godzina 18.00 – kościół pw. św. Łazarza

Lista będzie na bieżąco aktualizowana.

...

Towlasciwy sposob obchodow tego meczenstwa. Bóg wezwał Wołyń na drogę krzyżową.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 10:52, 12 Lip 2018    Temat postu:

Ocalała z rzezi wołyńskiej: Krew ludzka płynęła strumieniami. Zabijano siekierami i młotkamiLip 11, 2018, 12:382256
Reklama

O świcie (godzina 3:00 nad ranem) 11 lipca 1943 r. oddziały UPA dokonały skoordynowanego ataku na 99 polskich miejscowości, głównie w powiatach horochowskim i włodzimierskim pod hasłem „Śmierć Lachom”. Po otoczeniu wsi, by uniemożliwić mieszkańcom ucieczkę, dochodziło do rzezi i zniszczeń. Ludność polska ginęła od kul, siekier, wideł, kos, pił, noży, młotków i innych narzędzi zbrodni. Polskie wsie po wymordowaniu ludności były palone, by uniemożliwić ponowne osiedlenie. Była to akcja dobrze przygotowana i zaplanowana.
Na przykład akcję w pow. włodzimierskim poprzedziła koncentracja oddziałów UPA w lasach zawidowskich (na zachód od Porycka), w rejonie Marysin Dolinka, Lachów oraz w rejonie Zdżary, Litowież, Grzybowica. Na cztery dni przed rozpoczęciem akcji we wsiach ukraińskich odbyły się spotkania, na których uświadamiano miejscową ludność o konieczności wymordowania wszystkich Polaków. Rzeź rozpoczęła się około godz. 3 rano 11 lipca 1943 r. od polskiej wsi Gurów, obejmując swoim zasięgiem: Gurów Wielki, Gurów Mały, Wygrankę, Zdżary, Zabłoćce – Sądową, Nowiny, Zagaję, Poryck, Oleń, Orzeszyn, Romanówkę, Lachów, Swojczów, Gucin i inne. We wsi Gurów na 480 Polaków ocalało tylko 70 osób; w kolonii Orzeszyn na ogólną liczbę 340 mieszkańców zginęło 270 Polaków; we wsi Sądowa spośród 600 Polaków tylko 20 udało się ujść z życiem, w kolonii Zagaje na 350 Polaków uratowało się tylko kilkunastu.

Również tego dnia rano 20-osobowa grupa napastników weszła w czasie mszy św. do kościoła w Porycku, gdzie w ciągu trzydziestu minut zabito ok. 100 ludzi, wśród których były dzieci, kobiety i starcy. Bandyci wymordowali wówczas wszystkich (ok. 200) Polaków mieszkających w Porycku. Podobne ataki na kościoły przeprowadzano w innych miejscowościach.

...

Trzeba podkreslic ze to nie chodzi o zbrodnie jakichs chlopow. Gdyby to byl pomysl lokalny to i wydarzenie mialoby lokalny zasieg. Tymczasem byla to zaplanowana zbrodnie a ludobojstwa. Dlatego obchodzimy to w takiej skali bo bylo to jedno z wielkich ludobojstw w historii. Bynajmniej nie,, Wołyń". UPA gdyby mogla to by to rozciagnela gdzie sie da.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 12:24, 12 Lip 2018    Temat postu:

Mam szczęście. Rodzice i brat nie zginęli od siekiery"
Poniedziałek, 9 lipca (12:16)
Boję się, że kiedy odejdzie ostatni świadek, będzie mówiło się o tej zbrodni jako o wojnie polsko-ukraińskiej. A moje dzieci i wnuki będą bały się mówić prawdę - powiedziała PAP ocalona z rzezi wołyńskiej Janina Kalinowska.

PAP: W latach 40. mieszkała pani na Wołyniu razem z rodzicami i bratem. Jak zapamiętała pani wydarzenia z 11 lipca 1943 roku?
Janina Kalinowska, przewodnicząca Stowarzyszenia Upamiętniania Polaków Pomordowanych na Wołyniu: Mieszkaliśmy w wojskowej kolonii osadniczej Funduma; obok była również wieś o tej samej nazwie, która już nie istnieje. W sumie wymordowano tam 260 osób. Do naszego domu Ukraińcy przyszli nocą. Ale zawsze powtarzam, że mam szczęście, bo moi rodzice i brat nie zginęli od siekiery, wideł ani innych narzędzi zbrodni, tylko po prostu zostali zastrzeleni. Niewiele z tego pamiętam. Kiedy padły strzały, mama - upadając - musiała pociągnąć mnie za sobą. Nie mam pojęcia, co się stało, ale na pewno straciłam przytomność. Nie wiem też ile to trwało. Obudziłam się dopiero, kiedy zaczęło palić się na mnie ubranie. Wyczołgałam się spod mamy, cała we krwi. Wtedy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy z tego, że moi rodzice i brat nie żyją. Pamiętam, że mama miała otwarte oczy, więc zaczęłam ją szarpać, ale nie chciała wstać i pójść ze mną. Pobiegłam do poidła dla zwierząt, żeby ugasić ubranie, a potem - z płaczem - do domu obok, żeby sąsiedzi pomogli mi pobudzić rodziców. Ale tam zatrzymał mnie jakiś człowiek, zamknął w komórce przy mieszkaniu i kazał siedzieć cicho. Ale jak ja mogłam siedzieć cicho? Siedziała i płakałam. Najprawdopodobniej zasnęłam, nie wiem ile czasu tam spędziłam.
REKLAMA

PAP: Sąsiad, który ukrył panią był Polakiem czy Ukraińcem?
Janina Kalinowska: Co dziwne, to był Ukrainiec, ale miał żonę Polkę i chyba dwie córki. Ale jak tam wtedy przyszłam, to nie pamiętam żadnych dzieci. Na Wołyniu - oprócz banderowców - mordowali także "siekiernicy". Tak nazywaliśmy sąsiadów, który w ciągu dnia potrafili przyjść do Polaków i zjeść z nimi wspólny obiad, a w nocy mordować. Gdyby ten, do którego przyszłam prosić o pomoc był "siekiernikiem", to żywcem wrzuciłby mnie do ognia. Ale to był dobry człowiek. Jeśli komuś mam zawdzięczać swoje życie, to przede wszystkim Bogu, dlatego, że mnie ocalił i temu dobremu Ukraińcowi.
PAP: Czy kiedykolwiek później nawiązała pani z tym człowiekiem jakiś kontakt?
Janina Kalinowska: Po wielu latach, kiedy przyjechałam na Wołyń, poszłam do jego domu, bo stoi tam do dzisiaj. Chciałam postawić tam krzyż, żeby mieć gdzie modlić się za rodziców i wszystkich, którzy wtedy zostali wymordowani. Zapukałam do drzwi tamtego domu i otworzyła mi - jak się okazało - wnuczka tego człowieka. Powiedziała wtedy, że jej matka opowiadała o tym, że z mojego domu ocalała tylko jedna mała dziewczynka, która miała trzy, może trzy i pół roku. Dlatego istnieją dwie wersje mojej daty urodzenia; nazwiska też zresztą nie jestem pewna. Jedyne, co znam to swoje imię.
PAP: Nie zachowały się żadne dokumenty potwierdzające pani tożsamość. Jak więc została ustalona?
Janina Kalinowska: Posiadam akt urodzenia wyrobiony przez sąd grodzki w Zamościu, który wskazuje, że urodziłam się w 1935 roku. Czyli w czasie rzezi nie mogłam mieć trzech lat, ale myślę, że miałam mniej niż osiem, bo pamiętałabym więcej z życia na Wołyniu. Akt wyrabiał mi kolega ojca, który chyba nie za dobrze znał członków naszej rodziny. Moje życie jest pełne niewiadomych.
PAP: Jak długo ukrywała się pani w tym domu?
Janina Kalinowska: Nie wiem ile dokładnie to trwało. Przyszedł do mnie jakiś człowiek i zabrał do Włodzimierza. Pamiętam, że szliśmy nocą i że trzeba było chować się, gdy usłyszało się głosy. Ten człowiek zaprowadził mnie do rodziny, z którą później wywieźli mnie do Niemiec, ale potem nigdy się do mnie nie odezwał. Z akt sądowych wynika, że był to kolega mojego ojca.
PAP: Kiedy wróciła pani do Polski?
Janina Kalinowska: Jako sierota po wojnie przebywałam w obozie przejściowym w Niemczech. W 1948 roku rodzina, u której przebywałam przez ten cały okres od 1943 r., przywiozła mnie do Polski. Trafiłam do domu dziecka w Zamościu, prowadzonego przez Polski Komitet Opieki Społecznej. Tu były dzieci z Wołynia, z Powstania Warszawskiego, z miejscowości Sochy, która została spacyfikowana przez Niemców. Same sieroty. Warunki były takie jak po wojnie. Nic nie było - ani w co się ubrać, ani co zjeść. Ale ja byłam szczęśliwa, bo znalazłam się wśród dzieci takich jak ja, wśród wspaniałych wychowawców. To były zwykłe kobiety - pogłaskały, przytuliły. Dopiero wtedy poczuło się coś, co można nazwać może miłością... Nie wiem. Bo jako takiej miłości ja nie zaznałam. Kto miał mi ją dać?
PAP: Czy pani zdaniem pojednanie z Ukrainą i wypracowanie wspólnej narracji na temat rzezi wołyńskiej jest możliwe?
Janina Kalinowska: O jakim pojednaniu tu mówić? Z kim ja mam się jednać? Żeby się pojednać, to ktoś powinien powiedzieć: tak było, wybaczcie. Ja nic więcej nie chcę, ja nie chcę ich przeprosin. Przeprosiny nic nie dadzą, nie wrócą mi ani ojca, ani matki, nie wrócą tego, co mi zabrano - dzieciństwa, młodości, a - teraz nawet - starości, bo człowiek cały czas o tym myśli. Pozbawili nas wszystkiego, ludzkiej godności. Nacjonalizm ukraiński dzisiaj jest posunięty tak daleko, że nie da się tego cofnąć. A polskie władze przez lata pozwalały na to. I to jest ich wina, że sprawa Kresów wygląda dzisiaj właśnie tak. Oni czekają aż odejdzie ostatni świadek i zostanie wtedy powiedziane, że to była wojna polsko-ukraińska. Ja mówię o tym, co przeżyłam. Byłam tam i widziałam, więc się z tego nie wycofam. Mnie za to nie zamkną, ale już moich potomków - moje dzieci, wnuki, mojego prawnuka - będzie można tak zastraszyć, że będą bali się mówić.
PAP: Dlatego niezwykle ważne wydaje się, aby ostatni świadkowe dawali świadectwa tamtych wydarzeń.
Janina Kalinowska: Kiedy o tym nie mówię, to chwilowo o wszystkim zapominam. A potem znowu przez dwa tygodnie mam to samo przed oczami, więc powiedziałam sobie, że to chyba już mój ostatni wywiad. Nie mam już siły opowiadać. Chciałabym znaleźć szczątki swoich najbliższych, żeby móc je stamtąd zabrać - to jest jedna rzecz. Druga rzecz - to ja chcę prawdy.
PAP: Czyli pani zdaniem państwo polskie niewystarczająco upomniało się o prawdę o Wołyniu?
Janina Kalinowska: Żebyśmy byli z Ukraińcami dobrymi sąsiadami, to tę sprawę trzeba wreszcie załatwić. Po pierwsze, przeprowadzić ekshumacje. Ja nawet nie wiem, gdzie leżą moi rodzice. Ale tego nasz rząd - niekoniecznie ten - nie dopilnował. Od czasu pierwszego premiera i prezydenta wolnej Polski nikt się tymi sprawami nie zajmował. To jest dla nas okropne. Bardzo dużo mówi się o Holokauście - i dobrze. Ale czy ja mniej przeżyłam? Ja też mam swój Holokaust.
Rozmawiała: Nadia Senkowska (PAP)
Zbrodnia wołyńska była antypolską czystką etniczną, przeprowadzoną przez nacjonalistów ukraińskich, mającą charakter ludobójstwa, dokonana w latach 1943-1945. Jej sprawcy - Organizacja Nacjonalistów Ukraińskich frakcja Stepana Bandery (OUN-B) oraz jej zbrojne ramię Ukraińska Armia Powstańcza (UPA) we własnych dokumentach planową eksterminację ludności polskiej określali mianem "akcji antypolskiej".
Według szacunków polskich historyków ukraińscy nacjonaliści zamordowali w latach 1943-1945 na Wołyniu i w Galicji Wschodniej ok. 100 tys. Polaków. 40-60 tys. zginęło na Wołyniu, 20-40 tys. w Galicji Wschodniej, co najmniej 4 tys. na terenie dzisiejszej Polski. Kulminacja tych wydarzeń, określanych mianem zbrodni wołyńskiej, nastąpiła 11 lipca 1943 r., gdy oddziały UPA zaatakowały ok. 150 polskich miejscowości.
Jak podaje IPN, na skutek polskich akcji odwetowych do wiosny 1945 roku zginęło prawdopodobnie 10-12 tys. Ukraińców. "Niektóre z polskich akcji odwetowych były zbrodniami wojennymi. Jednak zdaniem polskich historyków nie można stawiać znaku równości między nimi a zorganizowaną, antypolską akcją OUN-UPA" - czytamy na stronie zbrodniawolynska.pl redagowanej przez Instytut Pamięci Narodowej.
Między Warszawą i Kijowem od wiosny 2017 r. trwa spór wokół zakazu poszukiwań i ekshumacji szczątków polskich ofiar wojen i konfliktów na terytorium Ukrainy, wprowadzonego przez ukraiński IPN. Zakaz został wydany po zdemontowaniu nielegalnego pomnika UPA w Hruszowicach, do którego doszło w kwietniu 2017 r.
Sejm - na mocy uchwały z lipca 2016 r. - ustanowił 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP. Izba niższa oddała w niej hołd "wszystkim obywatelom II Rzeczypospolitej bestialsko pomordowanym przez ukraińskich nacjonalistów".
PAP

...

Nie ma juz na szczescie grozby ze to bedzie zapomniane.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 13:40, 12 Lip 2018    Temat postu:

Zygmunt Rumel - Baczyński Wołynia
ostatnia aktualizacja:
11.07.2018 06:07

Twórczość poety swymi korzeniami sięga do najcenniejszych wątków polskiej poezji romantycznej, której patronują Mickiewicz, Słowacki i Norwid. Zaś dramatyczny, wojenny los Rumla wplata się w tragiczne dzieje naszego narodu.
AUDIO 1 plik
 16'32 
Zygmunt Jan Rumel - poeta i żołnierz. (PR, 26.02.2012)
Tablica upamiętniająca Zygmunta Rumla w al. Ujazdowskich w Warszawie
Tablica upamiętniająca Zygmunta Rumla w al. Ujazdowskich w Warszawie Foto: Wikipedia/cc/Mateusz Opasiński.
11 lipca 1943, w przeddzień apogeum rzezi wołyńskiej, tragiczną śmiercią zginął Zygmunt Rumel, polski poeta i żołnierz Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich. Miał 28 lat. Jarosław Iwaszkiewicz napisał: "Był to jeden z diamentów, którym strzelano do wroga. Diament ten mógł zabłysnąć pierwszorzędnym blaskiem".
Urodził się i kształcił na Wołyniu. Był absolwentem słynnego Liceum Krzemienieckiego, zwanego Atenami Wołyńskimi. Pasjonował się poezją i sportem. We wspomnieniach Janiny Sułkowskiej-Gładunowej jawi się jako: "świetny mówca, głos miał donośny, dykcję piękną, operował umiejętnie akcentami uczuciowymi. Czuło się w jego mowie żar i entuzjazm". W utworach Rumla dominował pejzaż rodzinny, historia, tradycja, kosmos, wieczność i przeżycia lirycznego "ja".
Młody poeta i żołnierz należał do Pokolenia Kolumbów. Od pierwszych dni wojny angażował się w działalność konspiracyjną. Jako komendant Batalionów Chłopskich na Wołyniu organizował oddziały partyzanckie i samoobronę w czasie nasilających się rzezi dokonywanych przez UPA na ludności polskiej.
Z ramienia polskiego rządu próbował pertraktować z banderowcami, by zaprzestać mordom. Razem ze swoim adiutantem Krzysztofem Markiewiczem został brutalnie zamordowany. Według zachowanych przekazów przez rozerwanie końmi. Następnego dnia zaczęło się apogeum rzezi wołyńskiej.
Tak oto w okrutny sposób przedwcześnie przerwano życie wielkiego miłośnika Ukrainy i ostatniego poety romantycznej szkoły ukraińskiej w poezji polskiej, który do końca wierzył w pojednanie i przerwanie narastającej spirali mordów.
...

Przypomnijmy poete. Widzimy jaka naiwnoscia byly rozmowy z UPA. AKowcy nie przypuszczali do jakiego bestialstwa moze zjechac czlowiek. Zreszta my tez niedowierzamy czytajac te opisy. Jednak to fakty.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:48, 12 Lip 2018    Temat postu:

"Ukrainiec dobił tatę na moich oczach"
Jako dziewczynki przetrwały rzeź na Wołyniu. Teraz opowiadają historię zamordowanych rodziców i dziadków. Przeczytaj fragment książki "Dziewczyny z Wołynia" autorstwa Anny Herbich.


"Nadeszła nieuchronna katastrofa. Pewnej niedzieli usłyszeliśmy, że uzbrojeni banderowcy zbliżają się do naszej wsi. Był marzec 1944 roku, śnieg leżał jeszcze na łąkach. Ojca nie było w domu, bo akurat stał gdzieś na warcie. Przybiegli do nas przerażeni sąsiedzi i od razu zaczęli zbiegać do piwnicy. Mama, jak się miało okazać na nasze nieszczęście, uznała jednak, że piwnica nie jest pewnym schronieniem. Wraz z innymi mieszkańcami wsi popędziliśmy więc do oddalonego o kilka kilometrów Podkamienia. Schroniliśmy się w klasztorze ojców Dominikanów, którego prastare, potężne mury dawały złudzenie bezpieczeństwa. Na terenie klasztoru zgromadził się już tłum polskich uchodźców z Wołynia i z okolicznych, zagrożonych zagładą wiosek. Do dziś mam przed oczami całe to zbiorowisko. Mężczyźni, kobiety, dzieci. Bezbronni, przestraszeni, bezradni. Razem zaczęliśmy się modlić...
Spodziewany atak jednak nie nastąpił. Ktoś przyniósł wieść, że to nie żadni banderowcy, tylko polskie wojsko na koniach. Fałszywy alarm! Odetchnęliśmy z ulgą i wyszliśmy poza mury. Ruszyliśmy w drogę powrotną do naszej wsi. Okazało się jednak, że to nie było polskie wojsko... To naprawdę była Ukraińska Armia Powstańcza... W Palikrowach zaczął się pogrom... A my znaleźliśmy się w jego centrum... W panice wbiegliśmy na teren obejścia znajomej. Miała obszerną stodołę, a w niej piwnicę. Wskoczyliśmy do środka, było już tam trochę ludzi. Cały czas dochodzili nowi. Patrzyliśmy na siebie w niemym przerażeniu. Jak się okazało, wśród nas była kobieta, która zmówiła się z banderowcami. Gdy tylko rozległ się pierwszy wystrzał z pistoletu - to musiał być umówiony wcześniej znak - zaczęła się drzeć wniebogłosy. Usłyszeli ją natychmiast. I przyszli.
- Dawaaaaaaaaj! Dawaaaaaaaaj! - oprawcy wygonili nas na łąkę. Banderowcy byli straszni. Mundury, wysokie buty, pistolety maszynowe i karabiny. Złe, nienawistne spojrzenia. Byliśmy przerażeni. Wkrótce na łące zebrał się spory tłum - niemal wszyscy mieszkańcy Palikrowów. Banderowcy otoczyli nas i zaczęli wszystkim sprawdzać dokumenty. Ukraińców kierowali na jedną stronę, a Polaków na drugą. Ukrywających się w wiosce Żydów spędzili za rów. Dokonywali selekcji przed egzekucją. Ukraińców puścili wolno, a wokół nas zaczęli rozstawiać karabiny maszynowe. Mama, jak zwykle, trzymała mnie na plecach w chuście. Dzięki temu wszytko świetnie widziałam. I zobaczyłam, że w ostatniej grupie schwytanych Polaków banderowcy przyprowadzili tatę. Mój braciszek szlochał i cały się trząsł. Ukraińcy zbili go podczas drogi karabinowymi kolbami, bo nie podobało im się, że głośno płakał.
Oprawcy najpierw kazali Żydom rozebrać się do naga. Po wykonaniu rozkazu ci nieszczęśni ludzie zaczęli się modlić. Wyglądało to upiornie. Panował niesamowity ziąb, a oni nie mieli na sobie żadnego ubrania. Cali dygotali z zimna, oczy zwrócili ku niebu. Zaraz odezwały się pierwsze wystrzały, a Żydzi zaczęli padać jeden po drugim na ziemię. Śnieg zrobił się czerwony od krwi. Po prostu nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Ogarnęła mnie zgroza. Potem oprawcy wzięli się za Polaków. Zaczęli ustawiać nas trójkami. Rozległy się jęki, szlochy, krzyki, błagania. Teraz już wiedzieliśmy, co nas czeka. Nie było ratunku. I nie było litości. Mieliśmy zginąć. Na łące stał tłum Polaków, jak się później dowiedziałam, ponad trzysta pięćdziesiąt osób. Niełatwo jest zgładzić tak dużą grupę ludzi. Rozstrzeliwania trwały więc bardzo długo. Musieliśmy patrzeć na śmierć naszych sąsiadów, znajomych... Serie z broni maszynowej, krzyk mordowanych, przekleństwa katów. Sceny iście dantejskie.
ZBRODNIA NA WOŁYNIU

Kiedy nadeszła nasza kolej, rodzice milczeli. Ja cały czas siedziałam w chuście, kurczowo wpijając się w plecy mamy. Ludzie stojący bezpośrednio przed nami zaczęli padać na ziemię, huk wystrzałów stał się ogłuszający. Kule zaczęły świstać obok nas. Nagle niebo zawirowało mi nad głową i poczułam potężne uderzenie. Zorientowałam się, że leżę na ziemi, przygnieciona ciałem mamy. Mama miała ręce szeroko rozrzucone na boki. Nie ruszała się. Obok usłyszałam straszne jęczenie. To jęczał mój tata. Wyjrzałam spod futra mamy i zaczęłam błagać go szeptem:
- Tato, tatusiu, cicho... cicho... Prosiłam go, zaklinałam, ale on coraz bardziej jęczał. Był ciężko ranny. Wtedy usłyszeli go Ukraińcy. Jeden z nich stanął nad ojcem. Wycelował z karabinu i dobił go na moich oczach. Kula trafiła w głowę. Uchem i ustami buchnęła gęsta krew, zalewając mu całą twarz. Schowałam się głębiej pod futro mamusi. Leżałam nieruchomo, udając trupa. Spod ciała mamy wystawała mi jedna noga. Bałam się zmienić pozycję, bo wydawało mi się, że banderowcy zapamiętali pozycję mojego ciała. Jeżeli zobaczą, że coś się zmieniło, zorientują się, że żyję, i mnie zamordują. Cały czas w duchu się modliłam. Odmawiałam "Pod Twoją obronę uciekamy się, święta Boża Rodzicielko" i "Aniele Boży, stróżu mój", bo tylko tyle umiałam. Jak kończyłam jedno, zaczynałam drugie. I tak na okrągło. Ile to mogło trwać? Nie wiem. W końcu banderowcy sobie poszli, pozostawiając za sobą łąkę usłaną ciałami rozstrzelanych ludzi. Po kilku godzinach odważyłam się wyjrzeć z kryjówki. Mimo późnej pory było jasno jak za dnia. To Palikrowy stały w ogniu. Na tle szalejących płomieni widać było uwijające się czarne postacie, skakały niczym malutkie chochliki. To Ukraińcy plądrowali wieś. Stanęłam na nogi. Zaczęłam szarpać mamę za rękę i krzyczeć:
- Mamusiu, wstawaj! Musimy iść, uciekać! Wstawaj. Do mojej świadomości nie dochodziło to, że mama nie żyje. Potem dowiedziałam się, że dostała postrzał prosto w głowę. Ręce miała rozłożone jak na krzyżu. Pewnie w ostatniej chwili życia chciała mnie uchronić przed nadlatującą kulą. Nagle spostrzegłam, że w kierunku pastwiska idzie dwóch mężczyzn. Pewnie usłyszeli, jak krzyczałam. Szybciutko z powrotem wczołgałam się pod mamę. Starałam się odtworzyć pozycję, w której wcześniej leżałam. I zamarłam. Dwaj banderowcy zaczęli strzelać do rannych. Widocznie nie tylko ja przeżyłam masakrę. W końcu stanęli nade mną. Byłam przerażona. Serce waliło mi jak oszalałe. Bałam się poruszyć, drgnąć, oddychać. Zacisnęłam mocno powieki, czekając na huk pocisku. Czekając na śmierć. Jeden z banderowców powiedział, patrząc na mnie:
- Szkoda naboju. Ona już i tak nie żyje. I na potwierdzenie tego kopnął mnie mocno w wystającą nogę. Ja się nie poruszyłam, a nogę spuściłam bezwładnie. To utwierdziło upowców w przekonaniu, że jestem martwa. Poszli dalej. Odetchnęłam z ulgą... Będę żyć. Do dziś nie wiem, skąd w małym dziecku znalazło się tyle rozumu. Długo tak leżałam bez ruchu. Bałam się, że mordercy znowu wrócą. W końcu usłyszałam ciche wołanie:
- Józiu, Józiu! Czy ty żyjesz? Józiu! - To była panna Róża, nasza sąsiadka. Musiała widocznie usłyszeć, jak wcześniej wołałam mamę. Ona też przeżyła, choć była poważnie ranna w plecy. Odezwałam się do niej. Chciałam wstać, ale nie mogłam. Ciało miałam zesztywniałe z zimna. Jakoś się jednak wygrzebałam i zaczęłam raczkować, czołgać się po sztywniejących trupach. Patrzyły na mnie szeroko otwartymi, martwymi oczami. Na ich twarzach zastygło przedśmiertne przerażenie. Okazało się, że masakrę jakimś cudem przeżył również mój braciszek. Leżał pod zwałem trupów i teraz też wygrzebał się na powierzchnię. Razem z panną Różą pomogli mi iść. Byłam wysmarowana krwią od stóp do głów. Doszliśmy do rzeki, weszliśmy do wody. Po drugiej stronie stał dom, bardzo porządny. Mieszkała w nim bardzo elegancka i prawa kobieta, Ukrainka. Bez wahania wpuściła nas do środka i ukryła u siebie w piwnicy. Siedzieliśmy tam jeszcze z kilkoma osobami, które ocalały z rzezi, między innymi z pewnym Żydem. Ten mężczyzna wykorzystał chwilę nieuwagi Ukraińców, wskoczył goły do rzeki i przepłynął na drugi brzeg. Nie miał ubrania, więc siedział w kącie opatulony kocem. W nocy rozległ się potworny łomot do drzwi. Mimo że siedzieliśmy w piwnicy, słyszeliśmy go wyraźnie. Do domu wpadli banderowcy i jacyś ludzie ubrani w niemieckie mundury. Zaczęli się wydzierać na naszą gospodynię. Powiedzieli, że ktoś widział w jej domu Polaków. Domagali się, aby natychmiast nas wydała. Ona stanowczo zaprzeczała, mówiąc na przemian po niemiecku i po ukraińsku. W końcu dali jej spokój i wyszli. Ledwo zamknęły się za nimi drzwi, gospodyni zbiegła do nas do piwnicy i rzuciła pospiesznie:
- Musicie być teraz cicho. Ani mru mru! Nie minęło pół godziny, kiedy wrócili. Widocznie spodziewała się tego, dlatego nas ostrzegła. Znowu przeszukali cały dom i strych, ale wejścia do piwnicy nie zauważyli. Na odchodnym z wściekłości strzelili do niej. Kula poharatała jej rękę. Spędziliśmy u tej pani jeszcze jedną noc, ale nazajutrz każdy musiał iść w swoją stronę. Ryzyko było zbyt duże. Nie mogliśmy dłużej zostać. Razem z braciszkiem nie wiedzieliśmy, co ze sobą począć. Zrobiliśmy więc jedyną rzecz, jaka przyszła nam do głowy - wróciliśmy do domu. Smutny to był powrót. Tym bardziej, że na miejscu dowiedzieliśmy się, iż wszyscy ludzie, którzy ukryli się u nas w piwnicy, ocaleli. Banderowcy ich nie znaleźli. Okazało się więc, że ta kryjówka była bezpieczna... Gdybyśmy wszyscy razem schronili się w piwnicy, rodzice by przeżyli... Dom bez mamy i taty wydawał się dziwny, pusty, obcy. Od tej pory byliśmy zdani tylko na siebie. Wszystko stało się tak raptownie! Z dnia na dzień zostaliśmy sierotami, z dnia na dzień nasz poukładany świat rozsypał się na kawałki. Teraz najważniejsze stały się dwie sprawy: by uchronić się przed ukraińskimi nacjonalistami i uniknąć śmierci głodowej. Byliśmy bowiem potwornie głodni. W obejściu znaleźliśmy tylko kilka jajek, które od razu zjedliśmy na surowo. Bezskutecznie szukaliśmy jedzenia po szafkach, a nawet w śmieciach. Znaleźliśmy tylko zeschnięte skórki od chleba, trochę wyki i ziarna. Nie mogło to na dłuższą metę zaspokoić naszego głodu. Kiedy jedno z nas szukało jedzenia, drugie czuwało, stojąc w oknie. Baliśmy się, że Ukraińcy mogą pojawić się znienacka i nas zabić. I rzeczywiście, wkrótce przyszli. Już z daleka zobaczyliśmy watahę idącą w stronę wsi z widłami, kosami i siekierami. Błyskawicznie zbiegliśmy do piwnicy. Ja schowałam się za jeden winkiel, a brat za drugi. Usłyszeliśmy nad głowami tupot nóg i krzyki. Weszli do domu. Potem rozległo się trzaskanie drzwiczkami od szafek i szuflad. Odgłos przewracanych mebli. To ukraińska ludność plądrująca domy po zamordowanych "Lachach".
Biada nam, jeśli nas znajdą! W końcu zajrzeli do piwnicy. Na szczęście tylko wsadzili do środka głowy. Od wejścia odstraszyła ich woda, która zalała piwnicę. Oświetlili wnętrze, ale snop światła nie dotarł za winkiel, za którym się skryłam. Serce zamarło mi w piersi, siedziałam cicho jak mysz pod miotłą. Dosłownie przykleiłam się do zimnego piwnicznego muru. Uff... poszli".


(fragment rozdziału "Józefa. Ocalała z Pola Śmierci")

...

Trzeba to przypominac zwlaszcza mlodym na Ukrainie. Odkrycie w poznym wieku ze ci o ktorych uczyli w szkole ze to bohaterowie faktycznie byli gorsi od łajna jest bolesnym przezyciem. Od razu niech wiedza co to UPA.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:09, 12 Lip 2018    Temat postu:

Wobec zagłady

Św. Jan Paweł II zachęcał byśmy spisywali najnowsze martyrologium wschodu. Sprawiedliwi kapłani Ukrainy muszą zająć w nim zaszczytne miejsce, a ich nazwiska powinny być wpisane złotymi czcionkami w najnowszą historię Kościoła. Jest to obowiązek Polski, polskich katolików, ludzi dobrej woli! – mówi w rozmowie z portalem PCh24.pl prof. Włodzimierz Osadczy.

Rzeź wołyńska to nie tylko mord, jakiego dokonali na Polakach Ukraińcy. To również, a może przede wszystkim spełnienie najstraszniejszych koszmarów bp. Grzegorza Chomyszyna oraz „marzeń” bp. Andrzeja Szeptyckiego. Dlaczego ci dwaj duchowni prezentowali tak skrajnie różne poglądy?
W związku z ukazaniem się książki „Dwa Królestwa” bł. bp. Grzegorza Chomyszyna sprawa etyki w ukraińskim ruchu narodowym wybrzmiała ponownie z wielką siłą. Jako Ukrainiec, pasterz ludności greckokatolickiej w diecezji stanisławowskiej, bp Chomyszyn zdecydowanie potępił pojawienie się i niebezpieczny rozwój pierwiastka pogańskiego i antychrześcijańskiego w ukraińskim ruchu narodowy. Stanowczo przestrzegał przed konsekwencjami bagatelizacji tego nurtu. Ostrzegał przede wszystkim Ukraińców przed dechrystianizacją i zbrodniczą ideologią, którą wprost nazywał herezją.

Metropolita Szeptycki z kolei nigdy stanowczo nie określił, że to przede wszystkim zło moralne i nie napiętnował go adekwatnie do skali zagrożenia. List pasterski potępiający nacjonalistycznych skrytobójców po zamordowaniu przez nacjonalistycznych bojówkarzy dyrektora gimnazjum ukraińskiego we Lwowie Iwana Babija, nie oddawał skali zagrożenia i był jedynie reakcją na konkretny przypadek, a nie potępieniem choroby, która podówczas przeżarła tkankę narodową.

Według bp. Chomyszyna abp Szeptycki nie chciał narazić się opinii Ukraińców i stąd też unikał ostrych wypowiedzi. List pasterski „Nie zabijaj” z 1942 r. był zbyt enigmatyczny i również nie oddawał skali dokonujących się zbrodni.

O tym że metropolita świadomie unikał potępienia zbrodni ukraińskich nacjonalistów świadczy jego korespondencja z abp. Bolesławem Twardowskim, łacińskim metropolitą lwowskim. Mimo próśb swego współbrata w biskupstwie, by zwrócił się do swych współwyznawców o zaprzestanie rzezi, Szeptycki wszelako podważał fakt dokonywania ludobójstwa przez nacjonalistów i przerzucał winę na komunistyczną partyzantkę i bandy żydowskie.

Dlaczego to wizja bp. Szeptyckiego ostatecznie zwyciężyła?
Kult Szeptyckiego przetrwał na emigracji i po 1991 roku został przeniesiony na Ukrainę. Najbardziej wpływowe środowiska emigracyjne były orientacji nacjonalistycznej. Chcąc realizować projekt budowy państwa nacjonalistycznego emigracyjne elity opierały się na autorytetach i wzorcach, np. Bandera, Szuchewycz, Konowalec i (niestety) Szeptycki. Dla nacjonalistów był to „dobry pasterz”, który przymykał oczy na ich zbrodnie i nawet wdawał się w flirty jak chociażby przy okazji farsy z „powołaniem” banderowskiego państwa pod auspicjami III Rzeszy. Ugodowy biskup jest zawsze bardziej lubiany przez zdemoralizowany tłum, niż prorok karcący i napominający!

Który z duchownych w latach 30. i na początku lat 40. XX wieku mógł liczyć na większe wsparcie wśród ukraińskiego kleru?
Kler był podzielony. Spora część poszła na lep ideologii nacjonalizmu. Nadmierne unarodowienie zawsze było plagą duchowieństwa ruskiego w Galicji i późniejszych księży ukraińskich.

Chomyszyn dążył do wykształcenia „armii misjonarzy”, która pójdzie w lud ewangelizować, nieść Chrystusa. Dla tych wojowników Chrystusowych niewątpliwie był on przywódcą i dowódcą. Stanowili oni jednak mniejszość – większość szła za rutyną, spełniała swe „rzemiosło”, z którego utrzymywano rodzinę, nie zadzierała z „opinią ludu”. Szeptycki był dla nich uosobieniem władzy, którą się szanuje i czci.

Jak wyglądały działania, Msze Święte, homilie ukraińskich duchownych do roku 1943? Czy były przesiąknięte „bałwochwalczą herezją nacjonalizmu” czy też kapłani nie chcieli brać podczas Eucharystii udziału w nacjonalistycznym przechyleniu?
Sytuację doskonale obrazuje film „Wołyń”, gdzie dwie metaforyczne postaci duchownych ukraińskich dawały przykład wierności Chrystusowi w czasie powszechnego obłąkania oraz szczytu wypaczenie i zwyrodnienia, w postaci bluźnierczego nawoływania do rzezi i „święcenia” narzędzi zbrodni. Tych ostatnich niestety nie było tak mało, jakby się chciało.

Zaparcie się Chrystusa było dość powszechne – znamy nader dobrze udokumentowane fakty nie tylko przemykania oczu, bagatelizowania zbrodni, ale i podżegania, nawoływania czy też bezpośredniego uczestniczenia. Kościół greckokatolicki nigdy się nie pokajał za tych kapłanów, nie potępił ich zaprzaństwa, nie osądził. Podobnie jak i nie pochylił się nad ofiarą księży i sióstr greckokatolickich pomordowanych przez banderowców.

Czy duchowni zdawali sobie sprawę, co robią święcąc siekiery i inne narzędzia, którymi potem mordowano Polaków?
Trudno rozpoznać stan świadomości takich ludzi, specjalnie nie używam określenia kapłanów. Moim zdaniem osoba sprawująca Najświętszy Sakrament, będąca w szczególnie bliskich relacjach z Sacrum, popełniając tak straszne zbrodnie i dalej sprawująca bluźnierczo najświętsze obrzędy, w sposób jednoznaczny i radykalny opowiada się po stronie szatana. Trudno stosując racjonalnych kryteriów zrozumieć takie postępowanie. Prawdopodobnie w takich sytuacjach ma się do czynienia z osobami obłąkanymi poprzez które szatan działa wprost.

Dlaczego banderowcy „tak chętnie” mordowali Polaków właśnie w katolickich kościołach?
Chodziło o ułatwienia w realizacji zbrodniczego planu. W niedziele da się w kościele unicestwić więcej istnień ludzkich niż wyrzynając wieś. W zamkniętym pomieszczeniu znajdują się ludzie, którzy dobrowolnie tam się skupiają, którzy się nie wydobędą stamtąd szczelnie otoczeni przez oprawców.

Poza tym kościoły były symbolem zachodniej, łacińskiej cywilizacji kojarzonej z państwem polskim. Według otumanionych nacjonalistycznym czadem należało w sposób trwały zniszczyć wszelkie ślady po kościołach katolickich. Ten plan im się powiódł. Zniszczone zostały wszystkie świątynie katolickie na Wołyniu, będące poza obszarami miejskimi. Diecezja została ukrzyżowana.

Do dziś nikt nie pamięta o tej zbrodni na Kościele, Kościele Polskim. Milczenie episkopatu polskiego w tej sytuacji jest szczególnie bolesne i niesprawiedliwe. Na pewno usłyszelibyśmy majestatyczny głos Prymasa Tysiąclecia, gdyby dożył do naszych dni. Ale niestety jego następcy kroczą drogą szeroką poprawności politycznej i niedostrzegania głębokich niezagojonych ran na ciele Kościoła.

Czy którykolwiek z ukraińskich duchownych przyznał się do błędu? Czy którykolwiek z nich powiedział „przepraszam”?
Nie znam takich przykładów. Był ogólny głos kard. Lubomyra Huzara przepraszający „za synów i córki Kościoła greckokatolickiego”. Nie był to jednak akt skruchy, tylko formuła wypowiedziana w okolicznościach i miejscu, gdzie należałoby wypowiedzieć te słowa w ramach urzędowych obchodów i tzw. pojednania. Zabrakło tam potępienia ideologii nacjonalizmu, nazwania grzechu po imieniu.

Niestety ten hierarcha w późniejszych publicznych wypowiedziach zachwalał OUN i podawał jako przykład formacji, którą należy naśladować. Mówił, że OUN to nie tylko historia, ale i dzień dzisiejszy i przyszłość narodu ukraińskiego. Trudno się dziwić, że greckokatolicki biskup Lwowa Woźniak nazywa Banderę skarbem narodu, a w tym roku – 2018 – unicki biskup kołomyjski nazwał Banderę „Mojżeszem Ukrainy”. Co warte zatem takie przeprosiny? Czy nie jest to kpina z samej idei przeprosin jako aktu skruchy?

Jak wyglądała sytuacja z duchownymi po wojnie? Przecież wiemy m.in. z prac prof. Partacza, że masakry na Polakach nadal trwały.
Kościół greckokatolicki w 1946 r. został zdelegalizowany. Wielu duchownych, w tym współpracujących z banderowcami, zostało zesłanych przez Sowietów. Na emigracji mogli jak najbardziej nadal przebywać w środowisku nacjonalistycznym, wywierać wpływ na kształcenie emigracji ukraińskiej w duchu banderyzmu.

Trzeba też pamiętać o tych duchownych ukraińskich, którzy ratowali Polaków, nieprawdaż?
Jest to wstyd, że ci cisi, dość często zabici za swoją postawę chrześcijańską krzewiciele wiary i tradycji Unii świętej nie są powszechnie znani. Jest to wielkie wyzwanie przed nami.

Św. Jan Paweł II zachęcał byśmy spisywali najnowsze martyrologium wschodu. Ci sprawiedliwi kapłani Ukraińcy muszą zająć w nim zaszczytne miejsce, ich nazwiska powinny złotymi czcionkami być wpisane w najnowszą historię Kościoła. Jest to obowiązek Polski, polskich katolików i wszystkich ludzi dobrej woli!

Jak dzisiejsze wspólnoty chrześcijańskie na Ukrainie podchodzą do rzezi wołyńskiej? Czy jest ona przez nie przemilczana, potępiona czy też gloryfikowana?
Jest to temat manipulacji i realizacji banderowskiego schematu propagandowego mówiącego o tzw. wojnie polsko-ukraińskiej. Tę tezę powielił niestety będąc w Polsce abp większy Swiatosław Szewczuk, dając to kłamliwe świadectwo na spotkaniu w siedzibie KAI.

Nie ma mowy, żeby pochylić się nad ofiarami, zadbać o pochówek ofiar ludobójstwa, szczątki których porozrzucane dotąd narażone są na bezczeszczenie. Gloryfikacja banderyzmu jest zjawiskiem powszechnym wśród grekokatolików. Widok flagi banderowskiej zainstalowanej przy cerkwi należy raczej do standardu, niż do wyjątku.

W seminariach uczy się wiary na przykładzie Bandery. Stopień nacjonalistycznego zaczadzenia jest tak przerażający, że nawet będący we Lwowie sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej kard. Parolin przestrzegał alumnów greckokatolickich przed nacjonalizmem, ubolewając, że „robak nacjonalizmu toczy ich środowisko”. Herezja nacjonalizmu przed którą przestrzegał bp. Chomyszyn znalazła w Kościele greckokatolickim na Ukrainie (i w Polsce) właściwe środowisko dla rozwoju. Jeśli można tak powiedzieć, Kościół Bandery wywyższa się nad Kościół Chomyszyna.

Wiemy, że jest to zjawisko tymczasowe. Wierzymy, że Unia święta, za którą oddali życie św. Jozafat i św. męczennicy pratulińscy, wróci do swych zbawiennych korzeni wywodzących się ze słów Zbawiciela, abyśmy stanowili jedno. Obowiązkiem polskich katolików jest natomiast nie przemykanie oczu na chorobę w Kościele bliskim, rzekłbym „swoim”, ale raczej stanowcze potępienie herezji odnoszącej w tej chwili triumfy.


Bóg zapłać za rozmowę.

....

Zachowanie kleru greckokatolickiego bylo tchorzliwe. Pamietajmy ze oni maja zony i dzieci. Niestety np. takie jak Bandera... Widzimy tutaj potezny argument za celibatem. Ksiedzu łatwiej ryzykowac zyciem swoim niz calej rodziny.

Natomiast dzis to jest jest horror! Powstal,, kosciol bandery". Jest to oczywiscie synagoga szatana!

Tak naprawde niewielu jest tam katolikow! Stad sa karani Ruskimi.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 8:48, 13 Lip 2018    Temat postu:

Manipulacje prezydenta Poroszenki. Sahryń jako "anty-Wołyń"

Autor: Tadeusz Isakowicz-Zaleski


Poniedziałek, 9 lipca (16:00)
Działania prezydenta Petro Poroszenki, który ustawicznie korzysta z hojnej pomocy władz polskich, są nie tylko rażącą niewdzięcznością, ale świadomą prowokacją, wobec której władze polskie nie powinny dalej milczeć.

Petro Poroszenko /PAP/Wojciech Pacewicz /
Petro Poroszenko/PAP/Wojciech Pacewicz /
Niedzielna wizyta prezydenta Ukrainy do wsi Sahryń w powiecie hrubieszowskim wywołała w wielu polskich środowiskach ogromne oburzenie. Po pierwsze dlatego, że miała ona miejsce w dniu, w którym jak co roku rodziny ofiar UPA i SS Galizien obchodziły wspólnie z organizacjami społecznymi i patriotycznymi 75. rocznicę "Krwawej Niedzieli", będącej apogeum ukraińskiego ludobójstwa Polaków, które dotknęło także część Lubelszczyzny.
Po drugie, że w tym samym dniu prezydent Andrzej Duda udał się na Wołyń, gdzie w katedrze w Łucku modlił się za ofiary ludobójstwa, a następnie złożył symboliczny wieniec na miejscu jednej z wsi polskich, wymordowanej i zrównanej z ziemią przez banderowców. Bardzo wymowny gest, tym bardziej, że polski prezydent po raz pierwszy (choć na ziemi ukraińskiej był już po raz czwarty) powiedział prawdę o ludobójstwie i i jego sprawcach. Po trzecie dlatego, że postawienie przez prezydenta Poroszenkę, gloryfikatora UPA, znaku równości pomiędzy krwawą tragedią w Sahryniu a ludobójstwem ludności polskiej jest daleką idącą manipulacją.
Z tego powodu trzeba przypomnieć, że wydarzenia w Sahryniu były walką zbrojnych oddziałów. Miejscowość ta, zamieszkała w większości przez Ukraińców, była bazą wypadową tak dla policjantów ukraińskich na żołdzie Hitlera, jak oddziałów UPA. Formacje te dokonywały ciągłych zbrodni na okolicznej ludności polskiej. Chcąc chronić tę ludność dowództwo AK postanowiło zniszczyć wrogą bazę. Ataku tego w nocy z 9 na 10 marca 1944 r. dokonał kilkusetosobowy oddział pod dowództwem por. Zenona Jachymka os. "Wiktor". Oficer ten, chłopski syn spod Tomaszowa Lubelskiego, walczył dzielnie w 1939 r., a następnie w partyzantce. Przed uderzeniem na Sahryń wydał rozkaz oszczędzenia ludności cywilnej. Fakt ten potwierdza nawet historyk Grzegorz Motyka, znany ze swej "wyrozumiałości" dla UPA. Niestety pomimo tego rozkazu doszło do śmierci ukraińskich cywili.
Śp. prof. Józef Wysocki z Wrocławia tak to opisuje: "Po wystrzeleniu rakiety Ukraińcy zostali wezwani do poddania się, lub wyjścia kobiet i dzieci. Krzyknięto im, że są otoczeni i nie mają szans. Na te wezwania faszyści odpowiedzieli chaotycznym ogniem, nie czyniąc oblegającym żadnej szkody, gdyż ci byli na to przygotowani. Wówczas oddziały polskie otworzyły zmasowany ogień na wieś, która natychmiast stanęła w płomieniach. Niestety, "kule nie wybierają" i w trakcie tej palby mogli zginąć niewinni cywile. Polacy zdobywali dom po domu, a pochowane w piwnicach kobiety i dzieci były zwalniane. Upowcy, policjanci i esesmani (prawdopodobnie dezerterzy z SS-Galizien) ostrzeliwali się, ale nie mieli szans wobec dziesięciokrotnej polskiej przewagi. Zginęli wszyscy, około stu mężczyzn i bliżej nieznana ilość kobiet i dzieci, które zginęły od kul zabłąkanych. Po zdobyciu wsi dopiero okazało się, że Sahryń stanowił koszary UPA. W stodołach były piętrowe łóżka, duża kuchnia polowa, w bunkrach pod niemal każdą chałupą były magazyny broni, amunicji, żywności, itp. Po dokonaniu tego prewencyjnego ataku, w okolicy zapanował spokój".
Obecna propaganda ukraińska urabia mit, że Sahryń to "anty-Wołyń". W podobny sposób postępują także Rosjanie traktując zgony jeńców bolszewickich w 1920 r. jako "anty-Katyń". Zaskakująca jest więc postawa polskiego MSZ, które na coś takiego nie reaguje. Co więcej, wyraziło ono zgodę, aby w Sahryniu prezydenta Ukrainy witało wojsko, ale nie polskie, tylko - uwaga! - ukraińskie, czyli tak jakby to już nie była część Polski. Nawiasem mówiąc, wizycie prezydenta na Wołyniu nie towarzyszyła żadna asysta wojskowa, ani żaden z ważnych urzędników. Dodam, że Ukraińcy, którzy zginęli w Sahryniu mają swój pomnik i uporządkowane groby. Z kolei kości Polaków wymordowanych na Wołyniu nadal nie mają chrześcijańskiego pochówku, bo ekipa Poroszenki tego zabrania. Taka to "symetria" między Polską a Ukrainą.
IPN w 2011 roku na spotkaniu Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowościowych na wniosek mniejszości ukraińskiej przedstawił następujące stanowisko "Po przeprowadzeniu szeregu czynności procesowych w tej sprawie oraz wyczerpaniu inicjatywy dowodowej, postanowieniem z dnia 19 marca 2010 roku śledztwo w tej sprawie umorzono (..) oraz na podstawie art. 17 § 1 pkt 6 kpk (wobec braku ustawowych znamion zbrodni przeciwko ludzkości i przedawnienia karalności czynu) oraz na podstawie art. 322 § 1 kpk (wobec niewykrycia sprawców przestępstwa). Postanowienie o umorzeniu śledztwa - zgodnie z wymogami procesowymi - doręczono ustalonym w toku postępowania 42 pokrzywdzonym. Do chwili obecnej do Oddziałowej Komisji nie wpłynęły zażalenia od stron tego postępowania." Oznacza to jednoznacznie, że ludobójstwa w Sahryniu nie było.
Dodam też, że wspólny protest przeciwko bezczeszczeniu pamięci żołnierzy AK i BCh ogłosili parę lat temu m.in. Sławomir Zawiślak, prezes Światowego Związku Żołnierzy AK Okręg Zamość, Janina Kalinowska, prezes Stowarzyszenia Upamiętnienia Polaków Pomordowanych na Wołyniu oraz Jerzy Krzyżewski, prezes Hrubieszowskiego Towarzystwa Regionalnego. W proteście swym napisali: "Z całą stanowczością oświadczamy, że tego rodzaju informacje są nieprawdziwe i tendencyjne, stając się tym samym dogodnym środkiem w rękach wrogich naszemu Narodowi ukraińskich nacjonalistów, dokonujących manipulacji polską historią. Wyrażamy szczególny żal pod adresem tych polskich środków masowego przekazu, które te niesprawiedliwe i bezczeszczące pamięć por. "Wiktora" i jego żołnierzy informacje przekazywały w ostatnim czasie."
Reasumując, działania prezydenta Petro Poroszenki, który ustawicznie korzysta z hojnej pomocy władz polskich, są nie tylko rażącą niewdzięcznością, ale świadomą prowokacją, wobec której władze polskie nie powinny dalej milczeć.
(m)
Tadeusz Isakowicz-Zaleski

...

Skandal! W rocznice takiej masakry urzadzic gloryfikacje nazistow.
Oczywiscie ta nedzna akcja jest zalosna. Chyba nikt nie przypuszcza ze da sie wykreowac,, polskie upa" tak jak,, polskie obozy". Za tym stoja nikczemne kalkulacje syjonistow i ich wplywy. Tu nie ma zadnych mozliwosci oczerniania Polski. Wyszla tylko podlosc tego co sie na Ukrainie dzieje. KLOAKA!



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:43, 13 Lip 2018    Temat postu:

Tak się wychowuje młodzież w ukraińskich szkołach

Apel ku czci banderowców, którzy polskie dzieci rozbijali... A my im bezzwrotne milionowe pożyczki, stypendia...

...

No wlasnie. Dzieci nieswiadomoe sa patologizowane. Czarna flaga UPA z czerwienia. Wyglada jak sabat satanistow bo to jest satanizm. Tylko nie robia tego dzieciaki na cmentarzu tylko PSEUDOPEDAGODZY!
Czarne flagi to satanisci piraci anarchisci islamisci i UPA. Wszystko co satanistyczne jak widac. Bo i szatan za tym stoi.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:35, 14 Lip 2018    Temat postu:

Ukraińska pisarka: film "Wołyń" to szkodliwa propaganda
Historia rzezi wołyńskiej dzieli Polaków i Ukraińców. Ale dzieli ich też film Wojciecha Smarzowskiego. Wychwalany w Polsce, znienawidzony na Ukrainie. Pisarka Oksana Zabużko mówi nam: - Wielu Ukraińców kochających Polskę odmówiło zagrania w tym filmie. Bo ten film działa przeciw nam tak samo jak propaganda rosyjska.
Głosuj
Głosuj
Podziel się
Opinie
Kadr z filmu Wołyń. Główna bohaterka próbuje ocalić dziecko z rzezi
Kadr z filmu Wołyń. Główna bohaterka próbuje ocalić dziecko z rzezi (Materiały prasowe)
WP
11 lipca 1943 miała miejsce tzw. krwawa niedziela - punkt kulminacyjny rzezi wołyńskiej, kiedy Ukraińcy zaatakowali blisko sto wiosek polskich na Wołyniu, masakrując kobiety, dzieci i mężczyzn. W sumie w zbrodni wołyńsko-galicyjskiej zginęło około 100 tysięcy Polaków. Opowiada o tym film "Wołyń" Wojtka Smarzowskiego z 2016 roku.

Sebastian Łupak: Widziała Pani film „Wołyń” Wojtka Smarzowskiego?

Oksana Zabużko, pisarka ukraińska: Czytałam scenariusz i to mi wystarczyło. Wysłał mi go jeden z aktorów ukraińskich w 2014 roku. Byli aktorzy ukraińscy, którzy odmówili udziału w tym filmie i to bardzo dobrzy aktorzy i świetne aktorki. Mimo całej swojej miłości do Polski odmówili grania w „Wołyniu”. I ja ich doskonale rozumiem.

WP
REKLAMA

Dlaczego?

To się nadaje na 20-stronicowy esej, poważną analizę z pokazaniem, jak dobrze działa propaganda i jak odbywa się konstruowanie obrazu wroga. Musiałabym wziąć flamaster, iść od strony do strony i pokazywać, gdzie zaczyna się propaganda, gdzie zaczyna się manipulacja, gdzie film historyczny niezauważalnie i subtelnie zmienia się w ideologię i film propagandowy. ‘Wołyń” jest bardzo profesjonalnie zrobiony. A z propagandą jest tak, że im lepsza, tym niebezpieczniejsza.

Co takiego propagandowego wyczytała Pani w tym scenariuszu?

Konstruowanie wroga. Ten film tworzy obraz Ukraińca – rzeźnika. Dość potężną. I teraz taki Ukrainiec- rzeźnik istnieje w kulturze polskiej na poziomie masowym. On już działa w mózgach milionów ludzi. Może ludzie sobie tego nie uświadamiają, ale teraz Ukraina kojarzy im się z tym rzeźnikiem. Ja znam już tę technologię, bo Ukraina była jej celem ze strony Rosji w ciągu całego dziesięciolecia przed wojną [chodzi o obecną wojnę Rosji z Ukrainą – red.] Przed tym też ostrzegałam Polaków, ale chyba niezbyt wyraźnie. To jest szkoła nienawiści z myślą o barbarzyńskiej przyszłości. Bywam w Polsce i rozmawiam z taksówkarzami i ludźmi w pociągach, więc wiem, że to niestety działa. Kiedy po raz pierwszy usłyszałam pytanie: „A Katyń to też na Ukrainie?” to coś we mnie drgnęło! To działa! Oczywiście, moi znajomi polscy intelektualiści mówią, że wyznaję teorie spiskowe. Ale teraz chyba świat się wreszcie budzi i widzi, że rosyjska propaganda działa i że wojna hybrydowa ma szerszy, europejski zasięg.

WP
REKLAMA
Nie podoba się Pani jak Polacy podchodzą do swojej historii?

To jest konstruowanie świata jako wrogiego wam otoczenia: my wstajemy z kolan i musimy trzymać się razem, jako naród, bo nas wszędzie otaczają wrogowie - Niemcy, Litwini, Ukraińcy, Rosjanie, Żydzi. Wszyscy nas krzywdzili i krzywdzą. To jest niebezpieczna manipulacja. Łatwiej manipulować ludźmi, gdy gra się na ich traumach. Dlaczego mi to śmierdzi? Bo manipuluje się bólem po Wołyniu, gra się na tym bólu, ale nie po to, żeby naród uleczyć, tylko żeby wzbudzić nienawiści do obcych. To jest nieczyste i cuchnące. I moim zdaniem za mało Polaków się temu przeciwstawia.

Nie znalazła Pani czasu jednak czasu, żeby „Wołyń” zobaczyć!

Nie chciałam! My tu mamy Everesty propagandy rosyjskiej i mam jeszcze dodawać coś ze strony polskiej? Od 2014 roku pochowałam mamę oraz 10 tysięcy rodaków zabitych podczas wojny z Rosją. Bo my tu mamy wojnę, wie pan?! Ukraińcy nie popierają tego, co było na Wołyniu w 1943 roku. Nie! Ale, cholera jasna, my tu teraz umieramy, my tu zdychamy, my stawiamy czoło Rosjanom, a Polacy byli naszymi przyjaciółmi i adwokatem w ciągu ostatnich 20 lat. I jak się zachowują?

WP
REKLAMA
Jak?

Napadła na nas Rosja, jak zbój na ulicy. My walczymy, bijemy się, jesteśmy zakrwawieni, zależy nam, żeby stać na nogach. Walczymy o życie i krzyczymy o pomoc. I nagle sąsiad – Polska – który zawsze był przyjacielem, z którym miło się gawędziło, wyłania się zza rogu i krzyczy: a pamiętasz, co mi w 1943 zrobiłeś?! O cholera!

Może Pani wskazać jakiś przykład manipulacji w tym filmie?

W filmie jest scena w kościele grecko-katolickim z księdzem, który święci siekiery, noże, widły i sierpy. Problem w tym, że na Wołyniu w ogóle nie było kościołów grecko-katolickich od 1830 roku! To znaczy, że Smarzowski otwarcie kłamie. To całe święcenie siekier i wideł jest wzięte z mitologii z XVIII wieku. Smarzowski nie mógł nie wiedzieć, że to fantazja. I potem dorośli ludzie mówią: „no teraz wiemy, jak to było naprawdę”. Płakać się chce! A to tylko jeden drobny przykład.

WP
REKLAMA
Kadr z filmu "Wołyń"
Materiały prasowe
Podziel się
Ostatnią rzeczą, o którą podejrzewałbym Wojtka Smarzowskiego, niezależnego, odważnego reżysera, jest uprawianie nacjonalistycznej propagandy…

Ja nie krzyczę na pana Smarzowskiego: Propagandysta! PiS-owiec! On mógł być nieświadomy. Nie wiem, jak to było. Wiadomo, że go żaden kapitan bezpieki nie wezwał i nie dał mu zadań. Nie! Może ktoś wszedł mu na ambicję, bo artyści są bardzo ambitni, i powiedział: „ty nie zrobisz filmu, który poruszy całą Polskę, po którym cała Polska będzie płakać?!” Nie wiem. Więc ja nie oceniam Smarzowskiego, ale wynik jego pracy – jego tekst, scenariusz. Ten jego styl Tarantino, ta brutalność, to zamiłowanie do horroru, są bardzo zręczne.

WP
REKLAMA
Ależ to był horror! Jak opowiadać o ludobójstwie bez pokazywania ofiar?

Nie chodzi o to, że ktoś na ekranie kogoś zabija. Akcja zabicia dziecka przed kamerą to kwestia dyskusji artystycznej, jak bardzo naturalistycznie to pokazywać. Ale pan Smarzowski daje swoją interpretację wydarzeń, o których wciąż bardzo mało wiemy. W pewnych momentach kłamie. Chodzi o jego interpretację i kontekst – to one dają w sumie ten obraz Ukraińca rzeźnika.

Jak Pani zdaniem oglądać ten film, żeby się na tę rzekomą propagandę nie złapać?

Potrzebna jest rozsądna kontrpropaganda. Trzeba wskazywać fantazję autorską i pokazywać, że to jest toksyczne i niebezpieczne. Ale Polska to nie mój kraj i ja nie będę wam wskazywać, co macie robić. A w ogóle najlepszym antidotum na tę toksyczną propagandę jest fakt, że mamy w Polsce milion Ukraińców. Miliony Polaków spotykają ich w życiu codziennym, w sklepie, w biurowcach. I całe szczęście, bo gdyby nie to, to już by chyba Polacy powtarzali za propagandą rosyjską, za Russia Today, że w Kijowie rządzi junta faszystowska i banderowska i że w Donbasie Ukraińcy zabijają dzieci.

Dlaczego Ukraińcy wybierają nasz kraj?

Bo to wciąż dla nas strefa bezpieczeństwa, kraj dla nas przyjazny. Może już nie bracia, bo to już zostało splugawione, to nam już Rosjanie swoją propagandą popsuli i chyba szybko tego słowa nie zaczniemy znów używać. Cieszę się jednak, że próby wzniecenia wrogości wobec Polski nie odniosły skutku na Ukrainie. Ja tak naprawdę kocham Polskę i dużo zawdzięczam kulturze polskiej.

Pierwszym krokiem do pojednania jest powiedzenie całej, brutalnej prawdy o Wołyniu. Trzeba ją zobaczyć, skonfrontować się z nią, żeby móc dalej rozmawiać…

Ale film fabularny to jest fikcja. Fabuła nie może być punktem wyjścia do debaty, bo to wizja artysty, jednego człowieka. To nie jest dokument. Bardzo naiwnie jest mówić, że teraz znamy prawdę, bo Smarzowski nam ją pokazał. To jest mętne rozumienie, czy wręcz niezrozumienie, czym tak naprawdę jest fabuła.

Szkoda, że Ukraińcy nie znają tego filmu, bo nie był wyświetlany na Ukrainie…

Gdyby ten film został u nas pokazany, to by Polsce sympatii nie dodało. Szczerze: z ukraińskiej strony nie udało się tymi polskimi gestami - jak nowa ustawa o IPN, jak antyukraińskie wypowiedzi polityków polskich – zburzyć naszej przyjaźni. Dawne krzywdy polsko-ukraińskie zarosły trawą. A teraz to jest rozdrapywane. Nie chciałabym, żeby dawna, przestarzała krzywda, zburzyła nasze dobre relacje. Rozdrapywanie nieistniejącej krzywdy to wzywanie uśpionych demonów. I to mi się nie podoba. Jest ogromna praca do wykonania przez historyków, potężna praca, ale w spokoju, a nie w krzyku i wrogości.

Dzieli nas stosunek do Stepana Bandery. Dla wielu Ukraińców bohater, dla Polaków - zbrodniarz..

Dla mnie to nie jest aż tak ważna postać, ale w podręcznikach historii musi być. Bandera nie ma nic do czynienia z Wołyniem, on wtedy siedział w obozie w Sachsenhausen. Proszę go nie mitologizować! Trzeba zrozumieć, że terroryzm ukraiński w latach 30. nie pojawił się znikąd. Polska musi przewietrzyć swoją bieliznę historyczną z dwudziestolecia międzywojennego. Polska nie była wtedy zbyt dobra dla swoich mniejszości narodowych. Przecież intelektualiści ukraińscy nie dlatego uciekali z Polski na sowiecką Ukrainę, gdzie ich w końcu Stalin zabił, że w Polsce mieli wielki szacunek i możliwość realizacji siebie. To jest coś, o czym trzeba mówić spokojnie. Ale to nie ma nic wspólnego z Wołyniem.

Jest Pani bardzo wyczulona na propagandę. Może przesadnie?

Nienawidzę takich manipulacji masową świadomością. To jest neototalitaryzm, świat neo-orwellowski: wmawianie ludziom, instalowanie im przez telewizję, przez internet, kłamliwego obrazu świata. W XX wielu mieliśmy bombę atomową, dziś mamy propagandę - bombę dla mózgu.

Oksana Zabużko (ur. 1960) - poetka, prozaik i publicystka. Laureatka nagrody „Angelus”. Autorka głośnych książek „Badania terenowe na ukraińskim seksem” i „Muzeum porzuconych sekretów”.

.. .

Aha czyli mowienie o zbrodni to manipulowanie. Skladanie kwiatow na grobach ofiar to orwellizm? Muzeum Audchwitz to totalitatyzm...
Dzieci na czarno z satanistycznymi flagami w kaskach z SS w ukrainskich szkolach to wychowanie?
... No akurat prawda tylko na odwrot. Ta kobieta robi dokladnie to na co bluzga. Zyje w orwellowskim swiecie.
Musicie zdac sobie sprawe na Ukrainie ze tu nie chodzi o ustalanie prawdy. Prawda juz dawno jest ustalona. I ze moga byc drobne pomylki. Nie zamordowano 373 a 356 osob to one nic nie zmienia.
Pytanie brzmi czy na Ukrainie stana w prawdzie? Czy odrzuca? A to nie hipermarket ze sie wybiera. Wybor klamstwa oznacza pojscie tam gdzie Hitler po smierci. Wiecznosc z szatanem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:00, 14 Lip 2018    Temat postu:

Jak nie ludobójstwo, to co? Rzeź wołyńska według Ukrainy
Jakub Wojas, 11.07.2018


Polacy zamordowani przez UPA w Lipikach na Wołyniu, 26 marca 1943 r.

Kwestia zbrodni, jakiej dokonano w latach 1943-1945 na obszarze Wołynia i Galicji Wschodniej wciąż rozpala emocje zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie. Zdaniem strony polskiej w tym czasie oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii przeprowadziły masową, zaplanowaną eksterminację ludności polskiej. Zbrodnię tę, która pochłonęła życie ok. 100 tys. ludzi, należy zakwalifikować jako ludobójstwo. A jak to wygląda z perspektywy znacznej części ukraińskich historyków?

Druga wojna polsko-ukraińska

Zdaniem szefa ukraińskiego IPN Wołodymyra Wiatrowycza w latach 1942-1947 miał miejsce konflikt zbrojny między Polską a Ukrainą będący kontynuacją konfliktu między II Rzeczpospolitą a Zachodnioukraińską Republiką Ludową z lat 1918-1919. Konflikt ten, jak przyznaje Wiatrowycz, miał charakter szczególny bowiem brały w nim udział oddziały partyzanckie, wspomagane przez ludność miejscową. W takich oto warunkach wojennych miało dojść do haniebnych zbrodni, bo na wojnie jak to na wojnie. Ukraiński historyk przyznaje jednakże, że to strona polska ucierpiała w tym konflikcie zdecydowanie bardziej.

Dla polskich historyków kwestia konfliktu między Polską a Ukrainą jest sprawą otwartą, a raczej irrelewantną z perspektywy kwalifikacji zbrodni wołyńsko-galicyjskiej. Wiatrowycz w swojej książce odrzuca ludobójstwo zastępując je często terminem wojna. Tymczasem jedno drugiego nie neguje. Do ludobójstwa często dochodziło w czasie konfliktów zbrojnych, tym bardziej, że chodzi tu o masową, zaplanowaną eksterminację ludności cywilnej. Taki czyn dokonany przez wojskowych stanowi w warunkach wojennych zarówno zbrodnie wojenną, jak i zbrodnię ludobójstwa.

To Polacy zaczęli

W ukraińskiej historiografii dość rozpowszechniony jest pogląd, że pierwszych zbrodni dokonali Polacy, a konkretnie polskie podziemie na ukraińskiej ludności cywilnej na Chełmszczyźnie w 1942 r.. Przywoływane jest tutaj sprawozdanie Hrubieszowskiego Ukraińskiego Komitetu Pomocowego, który mówił, że w tych rejonach dokonano 258 zabójstw Ukraińców. Te zabójstwa miały sprowokować mordy na ludności polskiej na Wołyniu.


Rodzina Rudnickich zamordowana przez UPA we wsi Chobułtowa, powiat Włodzimierz.
Polscy historycy konsekwentnie odpierają ten zarzut wskazując, że przywoływane dokumenty pochodzą z okresu późniejszego, a podawana liczba dotyczy momentu po dokonaniu rzezi na Wołyniu, gdy miał miejsce tzw. polski odwet, a w wypadku Lubelszczyzny „akcje wyprzedzające”. Nie ma tym samym żadnych dowodów na to, że pierwszych mordów dokonali Polacy.

To nie było zaplanowane

Zdaniem większości ukraińskich historyków mordy na polskiej ludności cywilnej nie były zaplanowane, lecz miały charakter spontanicznych wystąpień ludności i niesubordynowanych, poszczególnych oddziałów UPA. Przy tym Wołodymyr Wiatrowycz odpiera zarzut strony polskiej, że 11 lipca 1943 r. dokonano jednoczesnego ataku banderowców na blisko 100 polskich wsi na Wołyniu. Szef ukraińskiego IPN stwierdza, że nie ma żadnych dokumentów, które potwierdzałyby, że tego dnia napadnięto na taką liczbę miejscowości.

Znawca XX-wiecznych stosunków polsko-ukraińskich Grzegorz Motyka w 2013 r. na łamach Nowej Europy Wschodniej odpowiedział w dosyć ciekawy sposób na ten argument:

W swoich książkach podaję nazwy co najmniej kilkudziesięciu miejscowości wymordowanych tego dnia (w pracy Siemaszków Wiatrowycz zapewne znajdzie przy odrobinie wysiłku pełen wykaz dziewięćdziesięciu dziewięciu napadniętych tego dnia osiedli). Wystarczy tylko udowodnić, że tych konkretnych wiosek nikt nigdy nie wymordował. Kto wie, może te osiedla dalej istnieją? A uznawane przez nas za zabite i często wymieniane z nazwiska osoby spokojnie, nieniepokojone przez nikogo tam sobie żyją?(…) Przepraszam, ale brak w dokumentach OUN i UPA szerokiej i pełnej informacji o napadach tego dnia nie jest dla mnie wystarczającym dowodem na to, że dziesiątki świadków cudem ocalałych z rzezi uległo zbiorowemu złudzeniu.
To była wojna chłopska

Według Wiatrowycza i jego kolegów wydarzenia, określane na Ukrainie często mianem tragedii wołyńskiej, miały przede wszystkim charakter wystąpień ludności cywilnej, która samodzielnie i samoczynnie się organizując napadała na polskie wsie. Był to ich zdaniem rodzaj odwetu za doznane upokorzenia za czasów II RP, połączony z chęcią grabieży. To ma tłumaczyć prymitywne metody zabijania z wykorzystaniem narzędzi rolniczych czy siekier. Sama zbrodnia na Wołyniu ma się tym samym wpisywać w sztafetę wystąpień ludności ukraińskiej przeciwko „polskim panom”. Jako dowód wskazuje się odnotowanie w raportach sowieckiej partyzantki ataków grup określanych jako „siekiernicy”, którzy mieli być po prostu napadającym na Polaków chłopami wyposażonymi w siekiery.


Rodzina Karpiaków, na której UPA dokonała mordu w Lataczu w powiecie zaleszczyckim 14 grudnia 1943 r.
Zdaniem polskich historyków ludność miejscowa w żadnym przypadku sama z siebie nie atakowała Polaków. Ich napaści na polskie miejscowości odbywały się przy obecności banderowców, po ich wcześniejszej agitacji lub nierzadko przymuszeniu do udziału w rzezi. Użycie w mordach narzędzi rolniczych miało z kolei trzy przyczyny. UPA zależało na stworzeniu wrażenia, że napaście są spontanicznymi wystąpieniami ludności miejscowej, co miało w przyszłości ściągnąć z nacjonalistów ukraińskich ewentualną odpowiedzialność. Po drugie, bezbronna ludność cywilna była łatwym celem, na który nie warto było marnować amunicji. No i w końcu po trzecie, miała to być tak barbarzyńska zbrodnia, żeby Polacy nigdy więcej nie chcieli tutaj wracać. Natomiast wspomniani „siekiernicy” nawet w samych dokumentach sowieckich są kwalifikowani jako podgrupa ukraińskich nacjonalistów.

Nie ma dowodów, że to UPA

Historycy z Ukrainy wskazują często, że nie tylko nie ma dowodów, że UPA wydało rozkaz do rozpoczęcia mordów, ale również że te zbrodnie dokonywali oni. Udział banderowców w rzeziach jest w tym wypadku przejawem niesubordynacji poszczególnych oddziałów. Ponadto wymordowania części wiosek mieli dokonać bulbowcy – oddziały pod wodzą Tarasa Borowcia „Bulby”, a to by przeczyło tezie o zaplanowanym charakterze mordów i odpowiedzialności za nie UPA.

Dokumentów potwierdzających wydanie rozkazu wymordowania Polaków nie ma (podobnie jak nie ma rozkazu Hitlera o wymordowaniu Żydów). Jest natomiast szereg przesłanek wskazujących, że taki rozkaz rzeczywiście był. Plany dokonywania masowych rzezi pojawiały się wśród ukraińskich nacjonalistów już przed wojną. Według tego schematu w 1942 r. Centralny Prowid Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów nakazał wypędzić wszystkich Polaków pod groźbą śmierci i przy założeniu zabicia wszystkich tych, którzy zostali. Plan ten rozpoczęto realizować od lutego 1943 na Wołyniu, co niedługo później tamtejsze dowództwo UPA przekształciło w planową eksterminację. Na przełomie 1943 i 1944 r. ten sam schemat zaobserwowano w Galicji Wschodniej. We wszystkich udokumentowanych zbrodniach na Polakach w ramach tej akcji uczestniczyły formacje UPA. Z kolei mordy te oficjalnie potępił Taras „Bulba” Borowieć.

Powyższa interpretacja części ukraińskich historyków jest niestety obecnie dominująca nad Dnieprem. Jednocześnie Ukraina wciąż blokuje możliwość dokonania ekshumacji polskich ofiar na Wołyniu, co mogłoby rozwiać wątpliwości w wielu kwestiach. Warto jednak zaznaczyć, że pojawiają się również głosy bardziej zbliżone do stanowiska strony polskiej i być może kiedyś będą one przeważać w debacie na temat wspólnej przeszłości u naszych sąsiadów.

...

Szkoda nawet mowic. To tak jakby Niemcy oswiadczyli ze holokaustu nie bylo. Zydzi zaczeli. I byla wojna niemiecko zydowska. Czy w ogole da sie o czymkolwiek dyskutowac w takiej sytuacji? Chyba jedynie jezykiem recznym walac po ohydnych ryjach.
Wplywowi osobnicy na Ukrainie sa nazistami i to jest problem bo zarazaja nazizmem mlodych. Przez to Bóg zeslal kare. Wojna nedza i upadek...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:55, 14 Lip 2018    Temat postu:

„Kopnął mnie mocno, ja się nie poruszyłam”. Wspomnienia wołyńskich ocalonych


„Jeden z Ukraińców powiedział, patrząc na mnie: – Szkoda naboju. Ona już i tak nie żyje" – opowiada Polka, która przetrwała rzeź wołyńską. Takich relacji o cudownym ocaleniu jest więcej.
Rozalia Wielosz płacze, opowiadając o wydarzeniach sprzed 75 lat. Choć minęło tyle czasu, wspomnienia z Wołynia stanowią krwawiącą ranę. Ten dzień, gdy do jej miejscowości Teresin w gminie Werba wdarła się ukraińska bojówka, pamięta z najdrobniejszymi szczegółami.
„Mama tuliła do piersi wyrwaną ze snu siostrzyczkę – opowiada. – Janinka okropnie płakała. Pewnie wyczuwała, że rodzice się boją, że zaraz stanie się coś potwornego. Dzieci – nawet malutkie – takie rzeczy wiedzą.
Nie czekaliśmy długo. Niebawem przyszli pod nasze okna. Zaczęli krzyczeć, dobijać się. Rąbać drzwi siekierami. Przerażenie, panika, groza. Co robić!? Gdzie się skryć!?".
Wraz z małym braciszkiem Edziem Rozalia czmychnęła do piwnicy. Ukraińcy tymczasem z wrzaskiem wdarli się do domu. Domownicy byli bez szans – rozpoczął się krwawy mord. Siedzące w piwnicy dzieci zamarły w przerażeniu.

....

Zdecydowanie trzeba przypominac wlasnie dlatego ze tam zwyrodnialcy forsuja kukt UPA.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:17, 15 Lip 2018    Temat postu:

Prawdziwe „Dziewczyny z Wołynia”
15 lipca 2018 11:35
To, co obecnie dzieje się na Ukrainie nie ma precedensu we współczesnej Europie. Ludobójcy, mordercy kobiet i dzieci są wynoszeni na ołtarze tradycji narodowej, na której buduje się państwo. Czci się funkcjonariuszy totalitarnego SS i upamiętnia się ich w przestrzeni publicznej. Do tego aktywnie angażowany jest Kościół greckokatolicki, którego przedstawiciele uczestniczą w takich uroczystościach. Naprzeciw temu stają ocalałe z niewyobrażalnych dramatów „Dziewczyny z Wołynia” autorstwa Anny Herbich, które po prostu dają świadectwo prawdzie.
Jeżeli ktoś kiedykolwiek przeżył konflikt zbrojny, to wie, że uczuć z nim związanych nie da się opisać nawet za pomocą najbardziej wyszukanych zwrotów języka polskiego. Należy zgodzić się z autorką „Dziewczyn z Wołynia”, że rzeczą gorszą od wojny jest jedynie ludobójstwo. Masowy mord dokonany na narodzie, na mężczyznach, kobietach i dzieciach – na ludziach, którzy nie chcieli i nie mieli jak się bronić. Nie chcieli dlatego, że Wołyń był dla nich domem, tam mieszkali ich przyjaciele i sąsiedzi. W gruncie rzeczy nie wierzyli, że ludzie, z którymi przez wiele lat żyli na wołyńskiej ziemi, zdolni są do takich okropieństw. Wielu Ukraińców chwyciło za siekiery, widły i inne narzędzia, które posłużyły im do walki z bezbronnym polskim społeczeństwem, w imię banderowskiego raju wolnej Ukrainy. Znalazło się też wielu „sąsiadów”, którzy narażając własne życie, stanęli po stronie dobra, szanując w ten sposób jedno z najważniejszych przykazań dekalogu wyznawanego przez pokolenia katolików różnych obrządków. Piąte przykazanie: „Nie zabijaj”, miało się stać sprawdzianem człowieczeństwa. O tych właśnie ludziach jest książka, jest świadectwem dziewięciu „wojowniczek”, które opowiedziały o tym, jak wyglądało ludobójstwo dokonane przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów i jej zbrojne ramię – Ukraińską Powstańczą Armię.
Łzy teraz i kiedyś
Czytając książkę trudno uwierzyć, że tak było w rzeczywistości. Niestety, kolejne rozdziały to prawdziwe historie niewyobrażalnego bestialstwa i zorganizowanej eksterminacji, która dotknęła Polaków tylko dlatego, że byli Polakami. Cudem uratowane z pożogi i mordów „Dziewczyny” świadczą o tragicznej prawdzie. Czy te relacje są tylko dla ludzi o mocnej psychice? Zdecydowanie nie, ponieważ pomimo brutalnych szczegółów, relacje czyta się „całym sobą”, przenosząc się niejako w tamten czas i stając się obserwatorem ocalenia. Podczas lektury łzy z całą pewnością spłyną po niejednym policzku, będąc wyrazem natury człowieka i współczucia, ponieważ bohaterki nie czynią oprawcom wyrzutów. Pomimo przeżytej tragedii opowiadają swoje historie rodzinne, wspominają o wielokulturowości i wspaniałościach Wołynia, pięknych tradycjach i o wielu sprawiedliwych ludziach, którzy gotowi byli poświęcić życie własnych rodzin dla ocalenia innych.
Na pewno percepcja odbioru „Dziewczyn z Wołynia” u każdego będzie inna, ale nad książką nie można przejść do porządku dziennego. Patrząc na tragiczną stronę wspomnień dzieci, można dojść do wniosków, że pamięć ludzka jest zawodna, że coś uległo zatarciu lub zostało wyolbrzymione? Nic podobnego. Przekazy są nie tylko spójne, ale także bardzo przypominają te, które można usłyszeć z opowieści innych ocalałych świadków tamtych wydarzeń. Takich ludzi było znacznie więcej, więc może książka stanie się inspiracją dla wołyńskich rodzin, by opowiedzieć i ocalić wspomnienia? Być może zebrane przekazy pozwolą dokonać analiz, które pomogą określić, ile osób zostało zamordowanych i gdzie? Ukraińcy niestety zbyt łatwo w obecnych warunkach dyktatu narracji kultu OUN/UPA stawiają znak równości pomiędzy ludobójczą działalnością swojej partyzantki i Armii Krajowej. W takich momentach zawsze należy zapytać o konkretne przykłady, nazwy miejscowości, nazwiska ludzi. Niestety w wielu przypadkach osoby, które z przekonaniem mówiły o akcjach odwetowych polskiej partyzantki, na pytanie o podanie konkretów zaczynają brnąć w uogólnienia.
Tragiczne Kresy
Przebywając kilka lat temu na dawnych Kresach (okolice Sarn, przy dawnej granicy wschodniej II RP), ekipa Stowarzyszenia „Wizna 1939” pod przewodnictwem Dariusza Szymanowskiego poszukiwała miejsc pochówku pomordowanych przez sowietów w 1939 r. żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza. Prowadzono wtedy rozmowy z wieloma miejscowymi Ukraińcami. Ci przyjaźni ludzie (w znacznej większości), nie do końca rozumiejąc jaki jest cel poszukiwań, wskazywało kolejne miejsca mordu dokonanego na Polakach. Niestety „po cichu” wspominali, że chodzi o mordy dokonywane przez Ukraińską Powstańczą Armię. Skala ludobójstwa była tak duża, a miejsc, gdzie jeszcze mogą spoczywać zamęczeni Polacy, jest tak wiele, że nawet przy pomyślnym przebiegu zdarzeń nie będzie można zakończyć takich badań przez lata. Wątpliwe jest też, żeby w najbliższym czasie strona ukraińska pozwoliła na poszukiwania. Ukraińscy historycy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że czas i niekontrolowana „czarna archeologia”, która przybiera tam niebywałe rozmiary, wkrótce pozbawi Polaków możliwości realizacji rzetelnych badań i ekshumacji. Po wcześniej przekopanych i ograbionych mogiłach nie zostanie nic więcej niż szczątki, które poza identyfikacją nie przybliżą nam narodowości, a przedmioty osobiste, które mogły być przy ofiarach i zostać rozkradzione, staną się niemożliwe do rozpoznania przez specjalistyczny sprzęt elektroniczny. Właśnie dlatego wspomnienia i relacje zawarte w książkach pozwalają z jednej strony lepiej zrozumieć ludzkie, niewyobrażalne tragedie, a z drugiej być mogą być przyczynkiem do dalszych badań historycznych w tym zakresie, a może nawet badań terenowych i poszukiwań na szerszą skalę.
Wołyń się nie skończył…
Książka jest świadectwem, ale przede wszystkim swoistym pomnikiem męczeństwa Kresowian. Za chwilę na kolejnym spotkaniu autorskim ktoś przeczyta fragment i zada pytanie, a to będzie kolejny krok do kształtowania zbiorowej pamięci. Ludzi świadczących o tamtych wydarzeniach jest coraz mniej. Prawdzie będą hołdować ich dzieci i wnuki, które dzięki książce zrozumieją, że teraz na nich spocznie ogromna odpowiedzialność dawania świadectwa prawdzie. Dopiero współcześnie Polska upomina się o swoich synów i córki. Jeszcze dość nieśmiało, ale z popiołów zapomnienia powstaną ludzie, którzy powiedzą, że to właśnie ich rodzina pochodzi z Kresów i są z tego dumni. Upomną się o szczątki bliskich, a może w przyszłości, zgodnie z chrześcijańskim zwyczajem pochowają w uświęconej ziemi ich prochy. Takie jest także marzenie wielu Polaków, ponieważ na ołtarzu dobrych stosunków z odradzającą się na koszmarach totalitaryzmu banderowskiego Ukrainą zapomina się o męczeństwie, snując czasami półgębkiem dysputy o „zbrodni ze znamionami ludobójstwa”. Spora część społeczeństwa ukraińskiego jest zastraszona i nawet jeżeli zna prawdę, oficjalnie boi się do tego przyznać.

..

Istotnie bez precedensu. Kult zwyrodnialych psychopatow w kraju ktory nie jest tyranią! Szokuje. Bo Korea Polnocna nie jest odnosnikiem dla Ukrainy.
UPA to gleboka patologia obecnej Ukrainy. Pokazuje ze jest w nich demon i to moglo by sie powtorzyc dzis!
Jednak jest to zjawisko glownie zachodu kraju. Najgorsze męty mieszkaja tuz przy nas! Im dalej na wschod tym lepiej. Mozna powiedziec ze srodek kraju jest najzdrowszy. Na szczescie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 9:28, 16 Lip 2018    Temat postu:

Rzeszów. Ponad 60 zarzutów dla Ukraińców za kradzież rowerów. Obaj...

61 zarzutów włamań i kradzieży usłyszeli dwaj Ukraińcy, którzy kradli rowery, m.in. w Rzeszowie. Po rozebraniu jednośladów części wywozili z Polski.

... Taka nędza im sie oplacala!

W Polsce zarobki nawet 5 razy wyższe niż na Ukrainie

Z „Barometru Imigracji Zarobkowej” wynika, że 3 na 4 Ukraińców pracuje w Polsce na stanowiskach niższego szczebla. Nadal jednak bardzo im się to opłaca. Eksperci Personnel Service wskazują, że za tę samą pracę wykonywaną nad Wisłą pracownicy z Ukrainy zarabiają od 3 do prawie 5 razy...

Ukraina: Służby odparły rosyjski atak na sieć stacji przelewania ciekłego chloru

Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) poinformowała w środę, że zablokowała hakerski atak rosyjskich służb specjalnych na stację przelewania ciekłego chloru, która zaopatruje wszystkie stacje uzdatniania wody w tym kraju.

...

Ciagle ruscy bandyci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 14:57, 16 Lip 2018    Temat postu:

Ukraińska pisarka miażdży film Wojciecha Smarzowskiego w 75. rocznicę wydarzeń na Wołyniu

Zarzuca mu manipulację i propagandę
Konrad Szczęsny • 12 LIPCA 2018 16:44

Mimo że Wojciech Smarzowski zapewniał, że Wołyń, który premierę miał jesienią 2016 roku, nie jest filmem przeciwko Ukraińcom, nasi wschodni sąsiedzi zarzucają mu, że niepotrzebnie nakręcił ten obraz, ponieważ przyczynił się on jedynie do pogorszenia relacji między dwoma narodami i określają go mianem rozdrapywania starych ran. Tego samego zdania jest również Oksana Zabużko, ukraińska pisarka, mimo tego, że... nie widziała filmu Wojciecha Smarzowskiego, traktującego o wydarzenia z 1943 roku!


Oksana Zabużko o Wołyniu Wojciecha Smarzowskiego

„Czytałam scenariusz i to mi wystarczyło. Wysłał mi go jeden z aktorów ukraińskich w 2014 roku. Byli aktorzy ukraińscy, którzy odmówili udziału w tym filmie i to bardzo dobrzy aktorzy i świetne aktorki. Mimo całej swojej miłości do Polski odmówili grania w „Wołyniu”. I ja ich doskonale rozumiem”, stwierdziła w rozmowie z Wirtualną Polską.

... To rzeczywiscie milosc okazali...

Dalej oskarża Wojciecha Smarzowskiego o nieobiektywnie spojrzenie na rzeź wołyńską, epatowanie okrucieństwem i niezgodność filmu z prawdą historyczną.

„To się nadaje na 20-stronicowy esej, poważną analizę z pokazaniem, jak dobrze działa propaganda i jak odbywa się konstruowanie obrazu wroga. Musiałabym wziąć flamaster, iść od strony do strony i pokazywać, gdzie zaczyna się propaganda, gdzie zaczyna się manipulacja, gdzie film historyczny niezauważalnie i subtelnie zmienia się w ideologię i film propagandowy. Wołyń jest bardzo profesjonalnie zrobiony. A z propagandą jest tak, że im lepsza, tym niebezpieczniejsza”, twierdzi Oksana Zabużko.

... Jaka jest ideologia ofiar? Przetrwac za wszelka cene? Ideologia to jest gdy tresujecie dzieci w szkolach z czarnymi flagami.

Podkreśla jednocześnie, że Wołyń stworzył w masowej wyobraźni Polaków obraz Ukraińca-rzeźnika. Co więcej, zarzuca Smarzowskiemu, że nakręcił film w czasie, który jest dla naszych wschodnich sąsiadów wyjątkowo trudny, ponieważ od końca 2013 roku toczą krwawą wojnę z Rosją na wschodzie kraju.

... Kolosalny zwiazek jednego z drugim.

„Ukraińcy nie popierają tego, co było na Wołyniu w 1943 roku. Nie!

... No to skad kult UPA? I pomniki Bandery? BO POPIERACIE! DLATEGO TEN WRZASK! Gdybyscie nie popierali to czy bylby wrzask? O co? Logika

Ale, cholera jasna, my tu teraz umieramy, my tu zdychamy, my stawiamy czoło Rosjanom,

... A dlaczego mamy Ruskich na karku? Bo nazizujemy i czcimy UPA...

a Polacy byli naszymi przyjaciółmi i adwokatem w ciągu ostatnich 20 lat. I jak się zachowują? (...)

... Wspaniale! Jak zawsze. Popieraja choc powinni zamknac granice i nie chciec nawet patrzec na takie bestie.

Walczymy o życie i krzyczymy o pomoc. I nagle sąsiad – Polska – który zawsze był przyjacielem, z którym miło się gawędziło, wyłania się zza rogu i krzyczy: a pamiętasz, co mi w 1943 zrobiłeś?! O cholera!”, grzmi pisarka.

... To wasze sumienie krzyczy bo jako zywo nie ma zadnych publicznych deklaracji w Polsce typu. Pamietacie co nam zrobiliscie. Po co zreszta. Gdybysmy chcieli sie zemscic co za problem? Srarczy napuscic Ruskich. Ale to jest Polska nie zbydlecenie.

Co więcej zarzuca Wojciechowi Smarzowskiemu, że w wymiarze kulturowym dopuścił się przekłamań i niektóre sceny nie mają nic wspólnego z prawdą historyczną.

„W filmie jest scena w kościele grecko-katolickim z księdzem, który święci siekiery, noże, widły i sierpy. Problem w tym, że na Wołyniu w ogóle nie było kościołów grecko-katolickich od 1830 roku! To znaczy, że Smarzowski otwarcie kłamie. To całe święcenie siekier i wideł jest wzięte z mitologii z XVIII wieku. Smarzowski nie mógł nie wiedzieć, że to fantazja”, podkreśla gorzko Oksana Zabużko.

... DZIŚ WISZĄ NA KOŚCIOŁACH? GRECKOKATOLICKICH SZMATY BANDERY! DZIŚ! Co dopiero wtedy. Kosciol banderycki jest faktem. Tak jak to,, swiecenie". Postawa kleru tegoz kosciola tez jest oczywista hanba. A jesli nawet bylo to 5 km obok Wołynia to diametralna roznica. Owszem na Wołyniu bylo zaledwie 0,5% tegoz wyznania czyli cos 15 do 20 tys. Moze kilkadziesiat takich kosciolkow. Ale na poludnie juz byla masa. Mordy to nie tylko Wołyń. Mowilem juz ze tytul jest fatalny. I posluzyl do podwazania prawdy.

Kwestia ta wciąż budzi ogromne kontrowersje za naszą wschodzą granicą, choć Sejm RP uznał rzeź wołyńską za ludobójstwo. Wydarzenia, które rozegrały się na Kresach latem 1943, według różnych źródeł, przyczyniły się do zamordowania przez nacjonalistów ukraińskich około 50-60 tysięcy Polaków i były czystkami na tle etnicznym. Swoich bliskich stracił wówczas między innymi Krzesimir Dębski, wybitny polski kompozytor oraz dyrygent

...

Trzeba stanac w prawdzie a tu nie widac chęci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:39, 16 Lip 2018    Temat postu:

Ciało zgwałconej 9-latki w lesie, dokonano linczu na całej wiosce

Zaczęło się dwa lata temu. We wsi Łoszczyniwka w obwodzie odeskim znaleziono ciało 9-letniej dziewczynki. Zwłoki leżały w lesie, a policja szybko ustaliła, że dziecko przed śmiercią zgwałcono. O zbrodnię oskarżono 23-letniego Cygana. Tego samego dnia rozjuszony przez neonazistów tłum, dokonał najazdu na wioskę i przegonił Cyganów. Od tego momentu na Ukrainie, co jakiś czas wybuchają krwawe pogromy. W ostatnich miesiącach zabito 24-latka oraz dotkliwie pobito 30-letnią kobietę i jej 10-letnie dziecko.

Ciało zgwałconej 9-latki w lesie, dokonano linczu na całej wiosceCiało zgwałconej 9-latki w lesie, dokonano linczu na całej wiosce3ZOBACZ ZDJĘCIA
Ciało zgwałconej 9-latki w lesie, dokonano linczu na całej wiosce You Tube
GWAŁTROMOWIEPOGROM ROMÓWUKRAINAŁOSZCZYNIWKAMYKHAYLO CHEBOTAR
NASTĘPNE ARTYKUŁY:
Ciało zgwałconej 9-latki w lesie, dokonano linczu na całej wiosce
Ciało zgwałconej 9-latki w lesie, dokonano linczu na całej wiosce
W Kielcach nie mówiono o tym nawet szeptem. Zabijali wszystkich: kobiety, starców, dzieci
W Kielcach nie mówiono o tym nawet szeptem. Zabijali wszystkich: kobiety, starców, dzieci
„Ucieknij z żydowskiego pogromu”. Oburzająca rozrywka czy nauka historii?
„Ucieknij z żydowskiego pogromu”. Oburzająca rozrywka czy nauka historii?
Wściekł się na wędkarza i zrobił coś strasznego
Wściekł się na wędkarza i zrobił coś strasznego
Wyrzucili nas z gabinetu, bo jesteśmy Romkami
Wyrzucili nas z gabinetu, bo jesteśmy Romkami
PODZIEL SIĘ
PODZIEL SIĘ
30 sierpnia minie druga rocznica pogromu Romów, do którego doszło we wsi Łoszczyniwka na Ukrainie. Rozszalały tłum napadł na mieszkańców po aresztowaniu Mykhayla Chebotara. Młodego Cygana oskarżono o zgwałcenie i zabójstwo 9-latki. Podobno w momencie aresztowania wciąż miał na sobie krew dziecka. Tak mówiła policja, która znalazła mężczyznę w jego chacie. Czy można im wierzyć? W końcu, ci sami stróże prawa nie zrobili nic, gdy Ukraińcy przyszli "zrobić porządek" z Cyganami. Niszcząc i paląc domostwa oraz bijąc, zmusili Romów do ucieczki.

REKLAMA

REKLAMA


Napastników poparł nawet sołtys wioski Wiktor Paskałow. Natychmiast wydał dokument nakazującym Cyganom opuszczenie Łoszczyniwki. Dzień później Romów już nie było. Dziesiątki osób (w tym 17 dzieci) odeszło, zostawiając cały swój dobytek.

Sądy głuche na krzywdę Romów

Wielu z nich bezskutecznie próbowało później dochodzić sprawiedliwości w sądach. Prosili także o pomoc władze Ukrainy. Micheil Saakaszwili, który był wówczas przewodniczącym Odeskiej Obwodowej Administracji Państwowej poparł jednak decyzję sołtysa. Stwierdził, że mieszkańcy handlowali narkotykami i zasłużyli sobie na taki los.

Takie deklaracje tylko zachęciły neonazistów do następnych ataków. W kwietniu tego roku członkowie paramilitarnej grupy C14, podpalili cygański obóz niedaleko centrum Kijowa. Na nagraniu, które pojawiło się w ukraińskich mediach, a które nakręcono podczas napaści, widać zamaskowanych sprawców niszczących namioty Romów. Napastnicy rozpylali także gaz łzawiący i obrzucali kamieniami kobiety i małe dzieci.

Another Roma pogrom by fascist S14 group in Kyiv: a small camp is attacked, set on fire, some people are injured, including kids.
Police decides against opening an investigation or intervening.
Pics are from public social media posts of fascists bragging about the pogrom pic.twitter.com/8FphYy4sCn

— Maxim Eristavi (@MaximEristavi) 24 kwietnia 2018
Neonaziści bronili się w mediach mówiąc, że obozowisko było nielegalne. Policja natomiast bagatelizowała całe zdarzenie. Początkowo twierdzono, że to nie członkowie C14 podpalili obóz, a osoby, które zajmują się wypalaniem traw i śmieci. Podkreślano także, że Romowie nie złożyli żadnego zawiadomienia, a więc żadnego problemu nie ma.

Ofiary nie ufają policji

Bezczynność stróżów prawa została odczytana jako przyzwolenie na kolejne napaści. Dziś niemal w całej Ukrainie płoną romskie obozy. Nie ma miesiąca bez ofiar. Co gorsza, neonaziści stali się zuchwalsi. Przestało im wystarczać przepędzanie Romów, teraz chcą także ich śmierci.


22 maja przyszli do mieszkańców obozu w niewielkiej wiosce koło Tarnopola. Tym razem mieli ze sobą broń. Strzały padły, gdy przerażeni Cyganie uciekali do lasu. Wielu zostało rannych i szukało później pomocy w miejscowym szpitalu. Tam ponownie ich zaatakowano. Sprawcy nie trafili do więzienia, nie byli nawet ścigani. Romowie nie proszą już bowiem o pomoc, wiedzą, że to nic nie da. - Nie ufam policji. Następnego dnia zobaczyłem policjanta pijącego kawę z jednym z facetów, którzy zaatakowali nasz obóz - mówiła romskiej organizacji ERRC, jedna z ofiar.


Pod koniec czerwca w Lwowie, w wyniku pogromu zmarł młody mężczyzna, a kilka osób w tym 30-letnia kobieta i 10-letnie dziecko zostali ranni. Tym razem policja dokonała jednak aresztowań. Szef ukraińskiej policji powiedział, że zatrzymano w sumie 7 osób, które uczestniczyły w pogromie. Burmistrz Lwowa objął natomiast ofiary ochroną.

...

Spotkanie dwu dzikich ludow. Widzicie jak to wrzeszcza o Wolyniu a na zywca morduja!
Widzicie jacy obludnicy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:02, 17 Lip 2018    Temat postu:

Jak Węgrzy Pomagali Polakom Podczas Ludobójstwa Na Wołyniu

Jutro będziemy obchodzić 74 rocznicę krwawej niedzieli, która rozpoczęła rzeź wołyńską. Węgrzy, podczas tego ludobójstwa Polaków, dali dowód swojej solidarności z bratnim narodem.

Jak podają nam raporty Armii Krajowej, węgierscy żołnierze pomagali Polakom i bronili ich przed atakami Ukraińców. W przeciwieństwie do Niemców, Węgrzy byli nam bardzo przychylni.Warto wspomnieć, że węgierscy żołnierze należeli wtedy do wojsk okupacyjnych. Ten stan rzeczy nie stał jednak na przeszkodzie aby stanąć po stronie Polaków.

„Czasami opowiadają chłopom na wsiach, że na tych terenach na pewno będzie Polska”. Tak mówił meldunek AK z grudnia 1943r. Pojawienie się Węgrów miało powodować u Ukraińców niepokój. Zdarzały się również przypadki, kiedy Ukraińcy atakowali Madziarów, którzy szli na pomoc Polakom.

Po zakończeniu ludobójstwa na Wołyniu, Ukraińska Powstańcza Armia przeniosła się dalej, na tereny Małopolski Wschodniej. I tam Polacy mogli uzyskać pomocy od zaprzyjaźnionego narodu.

Węgrzy domagali się od niemieckich żołnierzy podjęcia kroków przeciwko działaniom UPA. W maju 1944 r. węgierskie oddziały przeprowadziły szeroką akcję wymierzoną przeciw Ukraińskiej Powstańczej Armii w kilku powiatach Galicji.

„Obecność wojsk węgierskich w Małopolsce Wschodniej jest z punktu widzenia polskiego wysoce korzystna. Wszędzie, gdzie są Węgrzy, stan bezpieczeństwa wybitnie się poprawił.” informuje meldunek z maja 1944r.

„Węgrzy bezwzględnie tępią antypolskie wystąpienia band ukraińskich i zdarzają się często wypadki, że oddziały węgierskie specjalnie udają się do miejscowości, gdzie ludność polska może być zagrożona ze strony band ukraińskich, aby przewieźć ją wraz z mieniem do bezpiecznych ośrodków.” – podaje nam ten sam meldunek.

Solidarność Węgrów w najcięższych chwilach pogłębiła tylko tysiącletnią przyjaźń obu narodów. Nie był to pierwszy taki przypadek, kiedy to w trudnych dla Polski okresach, Węgrzy, pierwsi a czasem nawet jedyni, biegli nam z pomocą. Więcej takich sytuacji znajdziecie w zakładce „Polak Węgier” przy sylwetkach Węgrów, którzy swymi czynami zasłużyli na naszą pamięć.

Magdalena Chudy

...

Wegrzy w tej wojnie duzo pomagali.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:24, 17 Lip 2018    Temat postu:

Rząd frontem do Ukraińców. Pobyt stały po dwóch latach, rodzina w Polsce po roku

Prawo i Sprawiedliwość proponuje szybką ścieżkę integracyjną dla ukraińskich imigrantów pracujących w Polsce. Rozwiązanie to objęłoby również ich rodziny.

Coraz więcej pracowników z Ukrainy. 150 tys. Ukraińców ma ważne zezwolenia na pobyt w Polsce

Liczba obywateli Ukrainy posiadających ważne zezwolenia na pobyt w Polsce przekroczyła 150 tys., od 2015 r. liczba ta wzrosła trzykrotnie –...

zobacz więcej
Rząd jest zainteresowany większą integracją imigrantów pracujących w Polsce – zwłaszcza Ukraińców. Pomocą mają być objęte również ich rodziny. Szybsze otrzymywanie zgody na pobyt stały czy możliwość sprowadzenia najbliższej rodziny już po roku pracy na zezwoleniu to najważniejsze elementy znowelizowanej ustawy o cudzoziemcach, której część przepisów (dotyczących pożądanych zawodów w Polsce) wejdzie w życie 1 stycznia 2019 roku. Szacuje się, że pomoc miałoby uzyskać 200 tysięcy osób.

Program wsparcia dla imigrantów zakłada możliwość wystąpienia o udzielenie zgody na pobyt stały po dwóch i pół roku zatrudnienia na podstawie zezwolenia na pobyt. Po roku pracy na zezwoleniu imigrant będzie mógł sprowadzić najbliższą rodzinę, której członkowie również otrzymają możliwość pracy w Polsce. Dziś na stałe zezwolenie pobytowe trzeba czekać minimum cztery lata. Faktycznie imigranci będą mogli sprowadzić swoje rodziny po roku pracy na zezwoleniu oraz kilku miesiącach załatwiania formalności.

Propozycji rząd nie kieruje jednak do wszystkich przebywających w Polsce. Pierwszym warunkiem jest to, że ma ona dotyczyć wyłącznie tych obywateli, którzy obecnie mogą być zatrudnieni w Polsce, posługując się oświadczeniami, a więc Ormian, Białorusinów, Gruzinów, Mołdawian, Rosjan i Ukraińców. Drugim – konieczność pracy w kluczowych dla Polski zawodach. Listę tych zawodów opracowuje Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Resort zachęca do pobytu tych, którzy pozostają w bliskości kulturowej z Polską. „Zmiany mają na celu wprowadzenie ułatwień dla osiedlania się w Polsce bliskich kulturowo, którzy posiadają kwalifikacje w zawodach pożądanych dla polskiej gospodarki” – można przeczytać w projekcie ustawy.
#wieszwiecej Polub nas

Obecnie znaczną część imigrantów na polskim rynku stanowią osoby zatrudnione na podstawie oświadczeń. Do końca kwietnia br. zarejestrowano 464 tys. tego typu dokumentów oraz prawie 100 tys. zezwoleń na pracę. Jak szacują demografowie, w ciągu roku w celach zarobkowych w Polsce przebywa od pół miliona do miliona Ukraińców. Do urzędów wpływa mniej oświadczeń, natomiast wydaje się więcej zezwoleń na pobyt. Takie zjawisko to trend wypełniania luk na polskim rynku pracy, które zwiększają się poprzez starzenie się społeczeństwa.

..


Jedyny sposob aby ich wychowac bo tam to UPA czarne flagi satanizm itd.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Wto 20:26, 17 Lip 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 8:53, 18 Lip 2018    Temat postu:

Jak można było przetrwać rzeź wołyńską? Tym Polakom się to udało
ARTYKUŁ | 17.07.2018 | Autor: Aleksandra Zaprutko-Janicka
Na zdjęciu osadnik wojskowy z rodziną (fot. materiały prasowe wydawnictwa Znak Horyzont)
fot.materiały prasowe wydawnictwa Znak Horyzont Na zdjęciu osadnik wojskowy z rodziną (fot. materiały prasowe wydawnictwa Znak Horyzont)
Kiedy pogrążoną we śnie wieś otaczał tłum uzbrojonych i zdeterminowanych oprawców, mieszkańcy mieli niewiele czasu. Zaraz rozlegały się pierwsze strzały i rozdzierające ciemność krzyki. Jeśli chcieli przeżyć, musieli działać natychmiast. Ci ludzie zdołali ocalić życie i ujść cało z rzezi wołyńskiej. Jak to zrobili?

To była najważniejsza niedzielna msza, suma. Zawsze wówczas znajdowało się w kościołach najwięcej wiernych. 11 lipca 1943 roku ten fakt postanowili wykorzystać ukraińscy nacjonaliści, atakując polskie świątynie na Wołyniu, w tym tą w Kisielinie. W miejscowości jednak nie wszystko poszło po myśli napastników. Uzbrojeni Ukraińcy czekali pod kościołem, aż ludzie zaczną wychodzić z mszy, wprost pod lufy ich karabinów, tymczasem ktoś zauważył podstęp i zaalarmował wiernych. Zamiast wystawiać się na strzał, część osób cofnęła się do wnętrza i uciekła na połączoną z kościołem plebanię.

Wśród osób, które schroniły się w tym budynku znajdowali się rodzice kompozytora Krzesimira Dębskiego: osiemnastoletnia Aniela Sławińska i dwudziestojednoletni Włodzimierz Sławosz Dębski. Kilka miesięcy wcześniej mężczyzna oświadczył się swojej sympatii, jednak ta odrzuciła propozycję małżeństwa uznając, że jest zbyt młoda. Kiedy jednak znaleźli się w obleganej przez ukraińskich nacjonalistów plebanii, ojciec kompozytora ponowił propozycję. Tym razem został przyjęty, choć ani on, ani świeżo upieczona narzeczona nie mogli mieć pewności, że przeżyją noc.

O zachowanie pamięci o Kisielinie dba między innymi kompozytor Krzesimi Dębski. W kościele bronili się oboje jego rodzice (fot. Jarosław Roland Kruk Wikipedia, lic. CC-BY-SA-3.0)
fot.Jarosław Roland Kruk Wikipedia, lic. CC-BY-SA-3.0 O zachowanie pamięci o Kisielinie dba między innymi kompozytor Krzesimi Dębski. W kościele bronili się oboje jego rodzice (fot. Jarosław Roland Kruk Wikipedia, lic. CC-BY-SA-3.0)
Polacy ukryci na plebanii nie zamierzali się poddać i stawiali odpór atakującym. Granaty wrzucane przez okna natychmiast odrzucali. Gdy napastnicy próbowali dostać się do środka po drabinie przystawionej do okna, rzucali w nich cegłami. Kiedy podpalone zostały drzwi odgradzające Polaków od atakujących, gaszono je moczem, byle nie osłabły i powstrzymały morderców.

Obroną dowodził Włodzimierz Sławosz Dębski, który ledwo wywinął się wówczas śmierci – został poważnie ranny w nogę i gdyby nie to, że przyszła żona robiła mu prowizoryczne opatrunki, wykrwawiłby się na łóżku należącym do księdza. Po kilkunastu godzinach atakujący odeszli, a broniącym się Polakom ukazał się straszliwy widok. 80 osób zginęło, jednak im udało się przetrwać.

Sól w oku

W niektórych miejscowościach, na wieść o ponawianych napaściach na Polaków, zaczęto się organizować. Wśród takich ośrodków oporu znalazły się Zasmyki. W tej osadzie było około stu polskich gospodarstw. Mężczyźni zaczęli wyciągać dawno ukrytą broń i tworzyć samoobronę. Skąd w samym środku okupacji wzięli karabiny? Część pochodziła jeszcze z kampanii wrześniowej, inne dostały się w ręce chłopów, gdy Sowieci w panice cofali się po napaści Trzeciej Rzeszy na ZSRR. Zapobiegliwi gospodarze ukrywali te kłopotliwe fanty, zabezpieczając je przed wilgocią. W 1943 roku wydobyli je ze schowków i doprowadzili do stanu używalności.

Jak wspomina mieszkanka Zasmyk, urodzona w 1927 roku Janina Wójcik, w książce Anny Herbich „Dziewczyny z Wołynia”:

Dowódcy samoobrony zorganizowali system alarmowy, patrole i warty, które nocami czuwały na obrzeżach wsi. Dzięki temu nie musieliśmy spać w zbożu lub lesie, jak czyniła to ludność wielu innych polskich miejscowości. W Zasmykach trwały intensywne szkolenia, samoobrona zwiększała szeregi. Nawiązano kontakt z Kedywem. W efekcie wieś zamieniła się w twierdzę. Dla banderowców – trudny orzech do zgryzienia.
Niezwykłe historie o kobietach, które przetrwały tragedię opowiedziała w swojej najnowszej książce "Dziewczyny z Wołynia" Anna Herbich (Znak Horyzont 2018)
Niezwykłe historie o kobietach, które przetrwały tragedię opowiedziała w swojej najnowszej książce „Dziewczyny z Wołynia” Anna Herbich (Znak Horyzont 2018)
Na wieść o prężnie działającej samoobronie, do Zasmyków zaczęli ściągać Polacy z innych narażonych na atak lub już napadniętych miejscowości. W gospodarstwie należącym do rodziny Janiny Wójcik koczowało około 60 osób. Wieś odpierała kolejne ataki z pomocą oddziału Władysława Czermińskiego „Jastrzębia”.

Żołnierze Armii Krajowej stosowali ciekawą taktykę – tak poruszali się po terenach okalających Zasmyki, by Ukraińcom wydawało się, że w okolicy stacjonują znacznie większe polskie siły. W międzyczasie intensywnie szkolili młodych ludzi do walki. Zaprawiony w boju i dobrze przygotowany oddział „Jastrzębia” wkrótce miał się stać częścią 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. Wieś zniszczona została dopiero po ataku Niemców, którzy obawiali się uzbrojonych Polaków na tyłach frontu i napadli na Zasmyki w porozumieniu z UPA.

Czy strzelą do trupa żeby upewnić się, że nie żyje?

Matka Józefy Bryg miała przeczucie. Nie chciała nocować już w piwnicy; uznała, że nie jest to bezpieczne. Na wieść, że do wsi zbliżają się ukraińscy nacjonaliści zabrała dzieci i popędziła do Podkamienia, do klasztoru dominikanów, gdzie przebywał spory tłum uchodźców. Niestety intuicja ją zawiodła i to właśnie tam doszło do pogromu.

Napastnicy z UPA odsiali Ukraińców i pozwolili im odejść, po czym rozstawili karabin maszynowy i zaczęli strzelać. Najpierw do Żydów, później do Polaków. Wreszcie serię wymierzono też w rodzinę Józefy.

Józefa Bryg na zdjęciu z mamą i bratem (fot. materiały prasowe wydawnictwa Znak Horyzont)
fot.materiały prasowe wydawnictwa Znak Horyzont Józefa Bryg na zdjęciu z mamą i bratem (fot. materiały prasowe wydawnictwa Znak Horyzont)
Dziewczynka, która miała wówczas zaledwie pięć lat, padła przygnieciona ciałem swojej matki jeszcze przed chwilą trzymającej ją w chuście na plecach. Jej ojciec nie zginął od razu, tylko ciężko ranny jęczał coraz głośniej. Oprawcy po chwili podeszli do niego i dobili go pojedynczym strzałem w głowę. Dziewczynki nie tknęli, sądząc że już nie żyje. Janina jednak tylko udawała. Jak możemy przeczytać w jej relacji, którą przekazała Annie Herbich:

Kula trafiła w głowę. Uchem i ustami buchnęła gęsta krew, zalewając mu całą twarz. Schowałam się głębiej pod futro mamusi. Leżałam nieruchomo, udając trupa. Spod ciała mamy wystawała mi jedna noga. Bałam się zmienić pozycję, bo wydawało mi się, że banderowcy zapamiętali pozycję mojego ciała. Jeżeli zobaczą, że coś się zmieniło, zorientują się, że żyję, i mnie zamordują.

Spod ciała matki wypełzła po kilku godzinach, gdy była pewna, że ukraińscy nacjonaliści odeszli. Zaczęła w szoku błagać głośno martwą matkę, by ta wstała i z nią uciekała. Jej krzyki dotarły do uszu dwóch napastników znajdujących się jeszcze w pobliżu. Czym prędzej wrócili oni do miejsca, gdzie leżała Janina.

Józefa Bryg obecnie (fot. Rafał Guz, materiały prasowe wydawnictwa Znak Horyzont)
fot.Rafał Guz, materiały prasowe wydawnictwa Znak Horyzont Józefa Bryg obecnie (fot. Rafał Guz, materiały prasowe wydawnictwa Znak Horyzont)
Dziewczynka zdążyła wcisnąć się znowu pod ciało matki i ułożyć w pozycji takiej jak wcześniej. Mordercy zaczęli dobijać rannych. Gdy doszli do miejsca, w którym leżała, jeden z nich stwierdził, że szkoda naboju na ponowny strzał do niej, bo już nie żyje. Jak się okazało, przeżyć zdołał także brat Janiny, również osłonięty przez trupy.

Dla wielu ludzi pojawienie się uzbrojonych nacjonalistów oznaczało straszliwy koniec. Zdecydowana większość kresowych polskich wsi nie broniła się przed atakami, a ich mieszkańcy padali ofiarą brutalnych napaści. Ci, którzy przeżyli, zawdzięczali to swojemu sprytowi, zapobiegliwości, czy pomocy ukraińskich sąsiadów, którzy w porę ostrzegali przed niebezpieczeństwem. Najczęściej jednak odpowiedzialne za przetrwanie były nie wiara, czy rozum, a zwyczajny łut szczęścia, który pozwalał przemknąć bezszelestnie, ukryć się w kępie krzaków, czy pozostać niezauważonym, choć morderca stał o krok dalej.

Źródła:

Dębski W.S., Było sobie miasteczko, Polihymia 2011.
Herbich A., Dziewczyny z Wołynia, Znak Horyzont 2018.
Koprowski M.A., Akcja „Wisła”. Krwawa wojna z OUN-UPA, Replika 2016.
Koprowski M.A, Wołyń. Wspomnienia ocalałych, t.1, Replika 2016.
Koprowski M.A, Wołyń. Wspomnienia ocalałych, t.2, Replika 2016.
Motyka G., Od rzezi wołyńskiej do akcji „Wisła”. Konflikt polsko-ukraiński 1943-1947, Wydawnictwo Literackie 2011.
Motyka G., Wołyń ’43, Wydawnictwo Literackie 2016
Popek L., Wołyńskie ekshumacje w latach 1992-2015, ipn.gov.pl [dostęp 08.07.2018]
Siemaszko E., Siemaszko W., Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939–1945, Von Borowiecky 2000
Szablowski W., Sprawiedliwi zdrajcy. Sąsiedzi z Wołynia, Znak 2017.

. .

Tragedie powiekszalo rozproszenie. Gdyby Polacy mieszkali po kilka wiosek razem to zebrali by kilkudziesieciu mezczyzn z bronia. l bez problemu przegonili holote z UPA. UPole to zadna armia. Odwazni na kobiety i dzieci tylko. Niestety jedna wioska czy nawet kilka domow nie byla w stanie dac rady bandzie zlozonej z kilkadziesieciu upoli pedzacych kilkuset wystraszonych chlopow i zmuszajacej ich do mordu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 11:23, 19 Lip 2018    Temat postu:

„Mąż szukał w pogorzelisku kości dzieci”. Przeżyła ludobójstwo z rąk UPA
Dominika Cicha | 11/07/2018
BYŁA NA LIŚCIE DO WYMORDOWANIA
Archiwum autorki
Udostępnij
Stanisława przeżyła we wsi pierwszą wojnę i kawałek drugiej. Wesele siostry, co za Ukraińca poszła, pięć porodów i budowę domu, o którym z Janem marzyli, też we wsi przeżyła. Ale tamtej nocy miała nie przeżyć. Posłuchajcie jej opowieści.

Jak nadchodziło południe, już wiedzieliśmy, co będzie tej nocy. Naprzeciw nas palili niektóre wioski, napadali. Ludzie gadali, że kogoś porwali i zastrzelili, że paznokcie obrywali. Podobno w lasach pod Lwowem się uczyli, co z Polakami mają robić. Był taki Władek, zdolny chłopak, co z lepszymi się umawiał i radzili, co tu robić. Potem go z dziewczyną w lesie znaleźli zakopanych.

U nas by jeszcze więcej wymordowali, ale jeden miał żonę z sąsiedniej wioski. Poszła do rodziców i kiedy wracała, widziała, że w lesie jakieś ludzie są. Broń mają, drągi. Przyszła do domu i powiedziała. I tak jakoś jedni drugim dawali znać. Niby była lista Polaków do wymordowania, 36 nazwisk z naszej wsi na niej było. I Polacy dobrze wiedzieli, którzy są na tej liście, a którzy nie. Ale każdy myślał: na co im ja? Tych aktywnych wezmą, a ja im niepotrzebny.

Tamtego dnia mąż mówi: „ja dzisiaj będę w domu nocował”. Całą zimę nie nocował – albo gdzie u dziadków, albo na strychu. Miał przy sobie widły i dwa granaty. I to było wszystko. „Ja taki zmęczony, że ja nigdzie nie pójdę. Ale pamiętaj, jakby ktoś przyszedł, choćby stryj, to żebyś w oknie nie stała, bo wtedy mogę rzucić granatem. A jak będą mnie wołać, to powiesz, że poszedłem tam, gdzie wódkę robią i nie przyszedłem jeszcze” – mówił.

Ludzie się już wtedy bali. Taki był strach, że ta noc… Kto wie, jaka będzie?


Czytaj także:
Ulmowie – bohaterowie z Markowej


Zbrodnia w Derżowie
Dałam dzieciom łaszki, w których codziennie chodzą, żeby trzymały w nocy, zapięły, jak będą uciekać. I buty na nogi.

W nocy słyszę dududududududu po kładce. Mówię do córki: „Marysia, wstawaj, ktoś jest”. A to brat męża Mikołaj i sąsiad. „Gdzie twój chłop jest?” – pytają. A oni nieraz tak robili – bagnet przystawiali i kazali wywołać. Więc ja mówię, że nie wrócił. A oni na to: „To tyleś go widziała. Tam już wymordowali”. Kto? – pytam, bo wcześniej niemieccy żołnierze – a to Ukraińcy byli przebrani – po wsi chodzili i mówili, że żołnierz z frontu zdezerterował i we wsi być musi. To taka pułapka była. Myślałam, że może to Niemcy mordują. Ale Mikołaj mówi: „Ukraińcy palą!”. Sąsiady.

Powiedziałam mu w końcu, że mąż na górze jest. A ten mówi, że nie będzie uciekał, tylko idzie i Ukraińców zabije. Niby dwa granaty miał, ale nieraz kupili przecież karabin, a on nic. Chcieli takiego Władka Najborowskiego obronić, co go żywcem palili. Ale nie strzeliło to i nic z tego nie było.

Ten Najborowski przyjechał do domu, dzieci poszły konie rozbierać, krowy doić, a on poszedł kolację jeść. Żona właśnie chleb piekła. Jak zobaczył, że dzieci już mordują, a córkę Stasię razem z krową żywcem palą, to wiedział, że nic nie zrobi. Po drabinie wszedł na górę, ale drabiny nie zostawił. Jak żona zobaczyła, że drabiny nie ma, to deski wyrwała z drugiej strony i pobiegła za żywopłot. Jak uciekała, to jej udo przestrzelili. „Uciekajcie do lasu, dzieci swoje ratujcie, bo widzicie, że ze mnie krew leci, a moje dzieci i mąż już zamordowani” – wołała. A jej mąż krzyczał w płomieniach „Pod Twoją Obronę”. Coraz ciszej, ciszej…

BYŁA NA LIŚCIE DO WYMORDOWANIAGaleria zdjęć


Mąż zwłok dzieci w pogorzelisku szukał
My powynosiliśmy niektóre rzeczy, pierzyny, ubrania. Bydło wypuściliśmy z obory, konie. Wszystko okropnie wyło. A mąż poszedł Ukraińców mordować. Trzech było takich mądrych, co będą się bronić. Nie wiedział, co ze mną, co z dziećmi. Tylko trzy razy widział, jak ogień bucha z mieszkania.

Powiedziałam swoim dzieciom i dwójce od sąsiadów, żeby na łąki, za krzak poszły i do rowu. I tam przesiedzieliśmy do rana. Jeszcze widzieliśmy ich sylwetki. Jak wyciągają wszystko, palą… Mieliśmy psa, co biegał od nas do ogniska i szczekał bez przerwy. Utrzymać go nie można było. Pokazywał do nas drogę. Cały czas się modliłam: Matko Boska, ratuj!

Zabili 100 ludzi ponad. Trzy zakonnice zamordowali, skórę im z głowy pozdzierali. Po tym je potem poznali, że włosy ostrzyżone miały. I kościół spalili. Tylko mury zostały.

Rano głucha cisza. Słońce wzeszło wysoko. Nie wiadomo, czy już poszli, czy jeszcze czekają.

Mąż wrócił i drągiem grzebał w popiołach. Szukał, czy kości dzieci w pogorzelisku nie ma.

Następnego dnia z wojskiem węgierskim poszliśmy do Stryja. Karabiny mieli, pilnowali nas. I już żeśmy do wsi nigdy nie wrócili.

***

Stanisława Kraszewska dożyła prawie do setki. Kiedy reumatyzm się do niej dobierał, zrywała świeżą pokrzywę i dla zdrowia rytmicznie uderzała nią nogi. Żeby zarobić na dzieci, szła sprzedawać sery i owoce na targ – 20 kilometrów w jedną stronę i 20 z powrotem. Zawsze lekko przygarbiona. Zawsze silna. Zawsze z różańcem. Najukochańsza prababcia. Gdyby tamtego dnia nie skryła się z dziećmi przed banderowcami, dziś by mnie nie było.

***

Nacjonaliści ukraińscy dokonali ludobójstwa nie tylko na terenie Wołynia – również Małopolski Wschodniej (woj. tarnopolskie, stanisławowskie i lwowskie II Rzeczypospolitej). Powyższa opowieść jest wspomnieniem ze zbrodni w Derżowie (gm. Rozdół, pow. żydaczowski), dokonanej w nocy z 9 na 10 maja 1944 r. na ponad 100 Polakach.

..

Jedna z wielu historii z tych czasow meczenstwa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:31, 20 Lip 2018    Temat postu:

Epidemia HIV na Ukrainie. Statystyki do 05.2018

W pierwszych 4 miesiącach zarejestrowano 5764 nowe zarażenia.

...

UPA UPA a tu epidemie. Jakies wnioski?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 11:58, 23 Lip 2018    Temat postu:

Obywatele Ukrainy napadli na kantor w Żarach. Zostali zatrzymani na granicy

Dwaj mężczyźni dostali się do środka kantoru przy pomocy młotów wyburzeniowych. Obywatele Ukrainy wolnością nie cieszyli się jednak zbyt długo. Zostali zatrzymani niespełna dobę po napadzie na nielegalnym przejściu przez granicę polsko-ukraińską. Grozi im kara nawet do 12 lat pozbawienia wolności.

...

To cieszy ze sie nie ciesza...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:01, 23 Lip 2018    Temat postu:

Policjanci z wydziału kryminalnego z Piaseczna na terenie Radomia dokonali zatrzymania 35-letniego obywatela Ukrainy. Jest on podejrzewany o ciężkie pobicie, przy użyciu kija bejsbolowego, małżeństwa na jedynym z piaseczyńskich osiedli.

Skatował małżeństwo kijem Skatował małżeństwo kijem bejsbolowym. Bił do utraty przytomności

...

Patole tez przyjezdzaja. Ale i u nas sa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:20, 23 Lip 2018    Temat postu:

Strzelanina z udziałem Polaka w Kijowie. Mężczyzna zabił nożem jedną osobę, a drugą ranił. Podczas próby zatrzymania obywatel Polski był agresywny i został postrzelony przez funkcjonariuszy. 29-latek jest w szpitalu.

Polak postrzelony przez policję w Polak postrzelony przez policję w Kijowie.

...

Co to za horror?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 12:38, 25 Lip 2018    Temat postu:

Polski MSZ z naszych podatków zapłaci za szkolenia, które pomogą ukraińskim gospodarstwom wytwarzać lepsze sery, a także za szkolenie marketingowe, które ułatwią im eksport serów do Polski i zagrożą konkurencyjnie polskim producentom.

Dotujemy ukraińskich Dotujemy ukraińskich producentów sera by mogli konkurować z polskimi firmami

..

Jesli to rolnicy to w porzadku. Natomiast co innego kombinaty oligarchow. Tu zadnej pomocy byc nie moze. Wzmacnianie przedsiebiorstw rodzinnych to warunek aby powstala tam normalna ekonomia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:25, 25 Lip 2018    Temat postu:

Na naszej grupie Warszawa. Mieszkańcy Warszawy i okolic pojawił się szeroko komentowany post. Czytelniczka zaszła w ciąże, lekarz nie chce dać Jej zwolnienia z pracy. Kobieta twierdzi, że gorsze traktowanie spowodowane jest faktem, że pochodzi z Ukrainy. ...

Czytelniczka: "Ja rozumiem że Czytelniczka: "Ja rozumiem że jestem z Ukrainy i przez to mnie gorzej...

..

Nie ma byc im gorzej! To nie jest gorsza sila robocza dla kapitalistow. Maja byc traktowani tak samo... Inne sprawa jakie chamstwo doszlo u nas do majatkow. To tez oszusci jak na Ukrainie tylko mniejsze przekrety robia bo nie przeszly by takie jak na Ukrainie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 14:57, 26 Lip 2018    Temat postu:

Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie zdarzenia, do jakiego doszło w zakładzie przetwórstwa owocowo-warzywnego w Milejowie. Postępowanie prowadzone jest w kierunku usiłowania zabójstwa dziecka.

Ukrainka urodziła dziecko Ukrainka urodziła dziecko podczas pracy w zakładzie. Wyrzuciła je do kosza.

...

Dziki kraj. Ale tez trzeba sprawdzic i warunki w tym zakladzie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:03, 26 Lip 2018    Temat postu:

Tylko w Polsce, wg nieoficjalnych źródeł, przebywa 2 miliony Ukraińców.

Katarzyna Richter

Jeszcze kilka lat temu większość stanowiły kobiety szukające zatrudnienia w gospodarstwach domowych, ale teraz nie brakuje świetnie wykształconych specjalistów czy studentów.
aportu Narodowego Banku Polskiego badającego sytuację mieszkańców Ukrainy na polskim rynku pracy wynika, że tylko w 2015 u w polskim urzędzie złożono 760 tys. wniosków o pracę, a wydano 50 tys. Zjawisko migracji Ukraińców do Polski jest bardzo namiczne.
szcze kilka lat temu większość stanowiły kobiety szukające zatrudnienia w gospodarstwach domowych. Po wybuchu wojny w nbasie większość emigrantów to mężczyźni szukający zatrudnienia w sektorze budowlanym.
raz częściej obywatele Ukrainy znajdują też pracę jako wykwalifikowani specjaliści lub prowadzą własne działalności. Eksperci dkreślają, że na napływie pracowników ze Wschodu nasz rynek pracy korzysta. Aby odpowiedzieć na potrzeby rynku pracy, firmy
Polsce coraz częściej poszukują rekruterów z językiem ukraińskim.
ą grupą migrantów z Ukrainy są studenci, których liczba na polskich uczelniach również gwałtownie rośnie. Według danych GUS,
koniec września 2015 r. na uczelniach wyższych zarejestrowanych było 30,6 tys. studentów z Ukrainy. W stosunku do 2014 r. ich zba wzrosła o 30,8 proc., a w stosunku do 2013 r. uległa podwojeniu.
łowa z nich poza studiowaniem jest aktywna na rynku pracy, a duża część wyraża chęć podjęcia pracy (33,6 proc.). Pytani
lany na przyszłość deklarują, że chcieliby w przyszłości pracować w Polsce (36,6 proc.).
tywacja obywateli Ukrainy do przyjazdu do Polski jest głównie finansowa. Wg agencji ekonomicznych Bloomberg, Ukraina jmuje 7 miejsce na liście najuboższych gospodarek świata (Bloomberg’s Misery Index). Ranking Bloomberga obejmuje 65 krajów i liczany jest na podstawie prognoz bezrobocia i inflacji. (...)
rto docenić motywację mieszkańców Ukrainy, bowiem zdecydowanie może ona przyjść z pomocą polskiej gospodarce.
różni polską i ukraińską mentalność?
y efektywnie współpracować z obcokrajowcami musimy zapoznać się z ich wartościami, które warunkują sposób myślenia i iałania.
raińcy są skromni, ale pracowici i wytrwali
dejście Ukraińców znajdujących się na polskim rynku pracy idealnie obrazuje przypowieść o dwóch żabach, które wpadły do bana z śmietaną. Jedna szybko się poddała nie widząc sensu, szans i perspektyw przeżycia, i od razu poszła na dno. Druga zaś trwale przebierała łapkami wierząc, że uda jej się wypłynąć na powierzchnię. Tak długo machała łapkami, aż ubiła ze śmietany sło i wydostała się z dzbana. (Jorge Bucay, „Pozwól, że ci opowiem…“)
lska w oczach naszych wschodnich sąsiadów to kraj wielkich możliwości. Dostrzegają w nim stabilizację, bezpieczeństwo trudnienia i możliwość finansowego wsparcia rodziny. Tym bardziej dziwi ich polskie wszechobecne narzekanie. „Przyjeżdżamy do u, a tam wszyscy narzekają“– mówią o Polsce.
ęsto podczas rozmów kwalifikacyjnych Ukraińcy odbierani są przez polskich rekruterów i pracodawców jako mało otwarci i ebojowi. W Polsce, w obszarze autoprezentacji, oczekuje się od nich zachowań znamiennych dla kultur wysoce ywidualistycznych jak na Stany Zjednoczone. Polska przejęła niektóre z amerykańskich wzorców, takie jak np. mówienie o sobie i oich osiągnięciach z pewnością i dumą. Na Ukrainie miarą sukcesu materialnego nie są deklaracje słowne i opisy swoich iągnięć, doświadczeń i umiejętności, tylko wyniki oraz zewnętrzne atrybuty owego statusu, takim jak dom, meble, samochód, rania, itp.
zywiązywanie uwagi do ubioru jest znamienne dla kultur ceremonialnych jakie reprezentuje Ukraina. Kobieta, która ma makijaż w lsce uchodzący za biznesowy i czerwone paznokcie, pojawiając się na spotkaniu biznesowym w Szwajcarii, kraju o bardzo niskiej remonialności, odbierana będzie w kręgach biznesowych co najmniej mało poważnie. Na tej samej zasadzie, Ukrainki chcąc ubrać
elegancko eksponują swoją kobiecość podkreślając krótkimi i obcisłymi sukienkami, szpilkami, wyrazistym makijażem i uterią. Ubiór jest elementem podkreślającym status, zatem w kulturach ceremonialnych im ubiór bardziej strojny, przykuwający agę, tym wyższy status rzeczywisty lub pretendowany.
ym aspektem ceremonialności kultury jest powszechność profesjonalnych sesji fotograficznych w celach autoprezentacyjnych. kijaż i wyczesana starannie fryzura na takim zdjęciu często sprawiają, że osoba jest trudna do rozpoznania w kontakcie obistym.
acodawcy chcący odnieść maksymalną korzyść z potencjału i kompetencji pracownika z Ukrainy, powinni przede wszystkim upić się za zapewnieniu mu poczucia bezpieczeństwa . Pamiętajmy że Ukraina reprezentuje kulturę wysokiego kontekstu, gdzie ęcej przekazuje się między wierszami niż wprost, a relacje odgrywają większą rolę niż struktury i procedury. Pracownik z Ukrainy
będzie wszystkiego werbalizował, zatem musimy być uważni na sygnały, mowę ciała, zachowania, być cierpliwi i budować ufanie.
Nie należy mylić skromności i wycofania z brakiem kompetencji czy ambicji. Osoby z Ukrainy są często dobrze wykształcone i y poczują się pewnie i bezpiecznie na nowym gruncie, będą chciały realizować swój potencjał i rozwijać się zawodowo. Jeśli nie zymają takich możliwości w swoim miejscu pracy, będą szukać innego. Warto o tym pamiętać i po kilku miesiącach od poczęcia współpracy zbadać potencjał pracownika – radzi Swietłana Listopadska.
rto pamiętać o tym aspekcie w procesach rekrutacji i nie dyskwalifikować kandydata z uwagi na ubiór, zweryfikować raczej jego łonność do dostosowania się do panujących w firmie standardów dress codu.
jednej niepewności w drugą. Zrozum proces adaptacji
cofanie, niepewność i ostrożność to kolejne cechy charakteryzujące zachowania Ukraińców przyjeżdżających do Polski.
y zrozumieć te zachowania musimy spojrzeć szerzej. Ukraińcy to osoby funkcjonujące w kraju, w którym toczy się wojna, spodarka i infrastruktura należy do jednych z najbardziej zaniedbanych na świecie, zaufanie do instytucji publicznych jest skrajnie kie. Na Ukrainie płaci się obowiązkowe ubezpieczenie samochodu, ale ubiegając się o odszkodowanie po wypadku, które retycznie nam przysługuje, należy liczyć się z tym, że odszkodowania raczej się nie uzyska. Ukraińcy funkcjonują w ciągłej pewności, co z jednej strony zwiększa ich skłonność do zachowań ryzykownych, a z drugiej powoduje niechęć do podejmowania iałań o charakterze długoterminowym.
sno precyzuj oczekiwania, wyznaczaj zadania i sprawdzaj
k tą wiedzę mogą wykorzystać osoby zatrudniające pracowników z Ukrainy?
Ważne, aby nakreślić ogólną strategię działania firmy czy działu, a potem skupić się na pojedynczych zadaniach. Komunikację i magania opierać na konkretnych obowiązkach, których efekty są łatwo mierzalne i zauważalne oraz jasno komunikować zekiwania.
Warto obrać strategię mikrozarządzania, jasno określonych zadań, wskazówek i oferowanie możliwości uzyskania pomocy. tonomię pracownicy zyskują wraz z czasem, wzrostem kompetencji i doświadczenia.
duj pułap zaufania dając bezpieczeństwo
acodawcy chcący odnieść maksymalną korzyść z potencjału i kompetencji pracownika z Ukrainy, powinni przede wszystkim upić się za zapewnieniu mu poczucia bezpieczeństwa . Pamiętajmy że Ukraina reprezentuje kulturę wysokiego kontekstu, gdzie ęcej przekazuje się między wierszami niż wprost, a relacje odgrywają większą rolę niż struktury i procedury. Pracownik z Ukrainy
będzie wszystkiego werbalizował, zatem musimy być uważni na sygnały, mowę ciała, zachowania, być cierpliwi i budować ufanie.
Nie należy mylić skromności i wycofania z brakiem kompetencji czy ambicji. Osoby z Ukrainy są często dobrze wykształcone i y poczują się pewnie i bezpiecznie na nowym gruncie, będą chciały realizować swój potencjał i rozwijać się zawodowo. Jeśli nie zymają takich możliwości w swoim miejscu pracy, będą szukać innego. Warto o tym pamiętać i po kilku miesiącach od poczęcia współpracy zbadać potencjał pracownika – radzi Swietłana Listopadska.

Jak rozwijać potencjał ukraińskich racowników w Polsce?
Julita Dąbrowska
Ma ponad 25-letnim doświadczenie w zarządzaniu strategicznym, marketingu, Public Relations, employer brandingu, komunikacji wewnętrznej. Na co dzień prowadzi własną firmę Kalitero, która pomaga firmom i organizacjom opracować strategie komunikacji biznesowej. Od 2011 roku organizuje też coroczne Forum Employer Branding,jest autorką, cieszącej się popularnością książki „Employer Branding. Marka pracodawcy w praktyce” oraz ponad 50 artykułów publikowanych w prasie branżowej i naukowej. Kolejna książka w przygotowaniu.
Ma ponad 25-letnim doświadczenie w zarządzaniu strategicznym, marketingu, Public Relations, employer brandingu, komunikacji

..

Po prostu trzeba normalnie traktowac. Nic wiecej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:59, 26 Lip 2018    Temat postu:

Mariupol ostrzelany z Rosji przez Rosjan". Ukraińcy: mamy dowody

Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) zgromadziła dowody na bezpośredni udział rosyjskiej armii w ostrzale Mariupola nad Morzem Azowskim w 2015 roku – oświad...

...

Wiadomo ze to Ruscy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 130, 131, 132 ... 171, 172, 173  Następny
Strona 131 z 173

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy