Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Ukraina drugi pomarańczowy bunt młodych !
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 129, 130, 131 ... 171, 172, 173  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 12:32, 23 Cze 2018    Temat postu:

Policjantka "zamordowana" przez pijanego Ukraińca

Pijany kierowca cięzarówki podczas kontroli wjechał w policyjny radiowóz. 23-letnia policjantka nie żyje. Ukrainiec mial ponad 2 promile. Artykuł po niemiecku ale wszystko zawarte jest juz w opisie. Właśnie rusza proces przed sądem.

...

Trzeba odpowiedzialnosci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:26, 24 Cze 2018    Temat postu:

Bojówkarze napadli na Romów na Ukrainie. Zginęła jedna osoba.
To nie pierwszy taki atak

Grupa młodych ludzi zaatakowała obozowisko Romów niedaleko Lwowa na Ukrainie. Nie żyje mężczyzna, a 4 osoby zostały ranne. Obrońcy praw człowieka krytykują Kijów za tolerowanie działań prawicowych ekstremistów.
Jedna osoba została zabita, a cztery ranne w ataku na obóz Romów, do którego doszło na przedmieściach Lwowa – poinformowała w niedzielę lokalna policja. Do napadu doszło w sobotę w nocy. To kolejny w ostatnich miesiącach brutalny napad na przedstawicieli społeczności romskiej na Ukrainie.

...

To w ramach protestu przeciw ustawie IPN w Polsce pewnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:26, 27 Cze 2018    Temat postu:

Ukraina ostrzega: Rosja przygotowuje się do zmasowanego cyberataku

Hakerzy z Rosji masowo infekują komputery na Ukrainie. Ofiarą padają firmy, w tym banki i infrastruktura energetyczna. Rząd Ukrainy przewiduje, że będą aktywowane jednocześnie w wyznaczonym dniu do przeprowadzenia ogromnego ataku. Ostani wirus NotPetya spowodował miliony dol. strat na całym świecie.
Hakerzy z Rosji zarażają złośliwym oprogramowaniem ukraińskie...

Hakerzy z Rosji zarażają ukraińskie przedsiębiorstwa złośliwym oprogramowaniem, żeby stworzyć "tylne drzwi" do wielkiego, skoordynowanego ataku - powiedział agencji Reutera szef ukraińskiej policji do walki z cyberprzestępczością Serhij Demediuk. Jak dodał, celem jest m.in. bankowość i...

...

Przywalic Ruskim.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 10:31, 29 Cze 2018    Temat postu:

Ukraiński bus ważył 14 ton - na granicy wyłapano takich 9 !!! Nowy rekord Polski

W Medyce pogranicznicy zatrzymali 9 mocno przeładowanych furgonów. Najcięższy ukraiński VW LT ważył 14 ton! To nowy rekord Polski przeciążenia dostawczaka.

...

Dzikusy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:59, 01 Lip 2018    Temat postu:

Zjazd Kresowian. Na Jasnej Górze ułożono krzyż dla ofiar ludobójstwa OUN i UPA

Danuta Skalska, rzecznik Światowego Kongresu Kresowian: Ciągle domagamy się o upamiętnienie miejsc kaźni i ciągle rozbijamy się o mur niemożności po wschodniej stronie, a przecież to jest elementarna powinność tamtej strony...
...

Prawda nie bedzie wymazana. Nie powstanie panstwo UPA.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:13, 05 Lip 2018    Temat postu:

UKRAIŃCY UCZCZĄ WOŁYŃ. "POLACY SPALILI WIEŚ"
ŚWIAT Dzisiaj, 5 lipca (08:42)
Udostępnij
Komentuj (1373)
1373
Wicepremier Ukrainy Pawło Rozenko weźmie udział w uroczystościach poświęconych 75. rocznicy konfliktu ukraińsko-polskiego na Wołyniu – poinformował Instytut Pamięci Narodowej w Kijowie.

Wołodymyr Wiatrowycz o ludobójstwie ukraińskich nacjonalistów na Polakach: Konflikt ukraińsko-polski na Wołyniu /Matthew Schofield/MCT/Sipa USA /East News
Wołodymyr Wiatrowycz o ludobójstwie ukraińskich nacjonalistów na Polakach: Konflikt ukraińsko-polski na Wołyniu /Matthew Schofield/MCT/Sipa USA /East News
Strona ukraińska organizuje te uroczystości w piątek, tuż przed obchodami 75. rocznicy zbrodni wołyńskiej, które strona polska zaplanowała w tym regionie w sobotę i niedzielę, 7 i 8 lipca.

REKLAMA

Według ukraińskiego IPN uroczystości z udziałem Rozenki odbędą się we wsi Rudka Kozińska niedaleko Łucka. Będzie w nich także uczestniczył m.in. prezes IPN Ukrainy Wołodymyr Wiatrowycz.

"Przypominamy, że 9 lipca 1943 roku 300 uzbrojonych ludzi, przeważnie Polaków, spaliło w ciągu kilku godzin we wsi Rudka Kozińska 70 gospodarstw z ponad 200 budynkami. Spalono tam także i rozstrzelano 17 osób. Od razu po Rudce Kozińskiej całkowicie spalono wieś Sokół, a następnie częściowo zniszczono wsie: Dorosyn, Zaleśce, Lubcze, Tychotyn i Baszowa" - głosi komunikat ukraińskiego IPN.

Historyk z polskiego IPN prof. Mirosław Szumiło podkreślił w komentarzu dla PAP, że "sprawa Rudki Kozińskiej nie jest bliżej rozpoznana przez polskich historyków i wymaga dokładnego sprawdzenia i weryfikacji w źródłach".

"Ukraińcy czerpią o tym informacje ze źródeł niemieckich lub sprawozdań UPA (wiarygodność tych ostatnich może być wątpliwa). Zakładamy jednak, że faktycznie doszło do takiej akcji niemieckiej policji 9 lipca 1943 r., w której w tym czasie służyli też Polacy. Po ucieczce wiosną 1943 r. 4 tys. ukraińskich policjantów ze służby dla Niemiec do lasu (do UPA), okupanci niemieccy zaczęli werbować do swojej policji Polaków z Wołynia. W tym czasie trwały już (od lutego 1943 r.) mordy nacjonalistów ukraińskich na Polakach. Część Polaków zgłaszała się do służby w policji niemieckiej szukając okazji do zemsty na Ukraińcach. Jednakże działali oni pod komenda niemiecką i za ich udział w popełnianych zbrodniach odpowiedzialność ponosi okupant niemiecki, a nie społeczeństwo polskie" - podkreślił Szumiło.

Jak dodał polski historyk IPN, Armia Krajowa w pacyfikacji Rudki Kozińskiej nie uczestniczyła, więc wydarzenia tego nie można zestawiać z zorganizowaną antypolską akcją Ukraińskiej Powstańczej Armii, w której mordowano całe wioski. "Również liczba ukraińskich ofiar w Rudce Kozińskiej (17 osób) jest nieporównywalna z zagładą całych polskich wsi dokonywaną przez UPA" - zaakcentował.

PAP

...

UPAle zmyslili,, polska zbrodnie". Nikt o nie wiedział a ci urzadzaja obchody. Zupelnie jak kto? Syjonisci! Nazizm jest podobny do drugiego nazizmu. UPA musi byc wytepiona.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:51, 06 Lip 2018    Temat postu:

Eksplozja na ćwiczeniach wojskowych na Ukrainie. Zginęło trzech żołnierzy

Trzech ukraińskich żołnierzy zginęło, a dziewięciu zostało rannych w piątek rano podczas eksplozji na ćwiczeniach - podało Ministerstwo Obrony Ukrainy. Według wstępnych ustaleń wybuchł moździerz.

...

Tym razem chyba stary sprzet.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:10, 06 Lip 2018    Temat postu:

„Groby polskich żołnierzy na Ukrainie są bezczeszczone i rozkradane”

...

Tym razem jednak to hieny cmentarne nie UPA.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:18, 08 Lip 2018    Temat postu:

75. rocznica kulminacji zbrodni wołyńskiej

Obchody 75. rocznicy zbrodni wołyńskiej, której ofiarami stało się ok. 100 tys. Polaków, rozpoczną się w niedzielę 8 lipca. Rocznica związana jest z wydarzeniami z 11 i 12 lipca 1943 r., kiedy UPA dokonała skoordynowanego ataku na polskich mieszkańców 150 miejscowości na Wołyniu. W drugą niedzielę lipca tradycyjnie obchodzona jest rocznica tzw. Krwawej Niedzieli. W niedzielę 11 lipca 1943 r. zaatakowano ludność blisko 100 polskich...

...

Byla to realizacja zalozen ideologii przedstawionej przez Dmytro Doncowa.
Byla ona jedna z wersji darwinizmu. Narody to gatunki gatunki walcza o byt. Lepsze wygrywaja gorsze gina i opanowuje terytorium. Z czego logicznie wynikala calkowita eksterminacja innych narodow a takze koniecznosc eksterminacji niepozadanych elementów wewnatrz ludu Ukrainy. Realizacja tego oznaczala w praktyce nieustanna masakre. Nawet Hitler nie poszedl tak daleko...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:53, 09 Lip 2018    Temat postu:

Podpalacze Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej (1)

upa_6.jpg
W lipcu bieżącego roku minie 75 lat od wielkiej tragedii, jaka miała miejsce podczas „Krwawej Niedzieli” na Wołyniu. W dniu 11 lipca 1943 r. uzbrojone bandy ukraińskich nacjonalistów otoczyły 6 kościołów i wymordowały Polaków uczestniczących w niedzielnych nabożeństwach, kościoły zostały podpalone lub zburzone.

Takiej masakry w świątyniach nie było od czasu najazdu Tatarów, tym razem był to pogrom zaplanowany pod kryptonimem „Akcija na Petra i Pawła”. W następnych dniach te same bandy zaatakowały ponad sto polskich wsi i osiedli w powiatach: Horochów, Włodzimierz Wołyński, Kowel.

Po agresji Niemiec na ZSRR (czerwiec 1941 r.) z wojskami niemieckimi na Wołyń wkroczyły „grupy pochodne” OUN – frakcji Bandery. Członkowie tych grup rozpowszechniali wiadomości o proklamowaniu państwa ukraińskiego, o walce ukraińskiego wojska, organizowali manifestacje, propagowali odezwy, w jednej z nich napisano: „Narodzie! Przejmuj w swoje ręce wszystkie urzędy, całą władzę. (...) Narodzie! – Wiedz! Moskwa, Polska, Madziarzy, Żydostwo – to Twoi wrogowie. Niszcz ich (...). Twoim wodzem jest Stepan Bandera”.

Propagandowa działalność „grup pochodnych” tworzyła atmosferę i miała decydujący wpływ na postawy Ukraińców mieszkających wyłącznie na ziemiach II RP. Na Ukrainie Naddnieprzańskiej stosunek ludności do nacjonalistycznej ideologii i propagandy był jednoznacznie negatywny. A tymczasem na Wołyniu wielu aktywistów „grup pochodnych” znalazło się w szeregach milicji ukraińskiej przekształconej przez Niemców w ukraińską policję pomocniczą. Policja ta wykonywała rozkazy okupanta, ale politycznie była pod wpływem OUN-B.

W końcu marca 1943 r. na wezwanie urzędującego prowidnyka Mykoły Łebedia większość tej policji zdezerterowała i zbrojnie wsparła luźne bandy ujmowane już w karby dyscypliny przez organizację Bandery. Niemcy wyposażyli policję ukraińską w duże uprawnienia, władzę terenową przekazywali Ukraińcom, pozostałe mniejszości narodowe znalazły się w sytuacji dramatycznej, zwłaszcza że metodą realizacji władzy okupanta był terror stosowany wspólnie z policją ukraińską. W wyniku tej współpracy podczas pacyfikacji wsi polskich, ukraińskich, czeskich śmierć poniosło wielu Polaków, a także polskich obywateli innych narodowości. W listopadzie 1942 r. oddział ukraińskiej policji pomocniczej dokonał pierwszego masowego mordu na polskich mieszkańcach wsi Obórki w powiecie Łuck. Ofiarą tego napadu padli wszyscy mieszkańcy Obórek, uratował się jeden świadek tragedii.

Rok 1942 był rokiem eksterminacji mniejszości żydowskiej. Po zlikwidowaniu ostatniego getta z każdym dniem antypolskie nastroje przybierały na sile, hasła „Ukraina bez Polaków”, „Smert Lacham” nie pozostawiały złudzeń. Coraz częściej miały miejsce mordy pojedyncze. Drogami przemieszczały się rozśpiewane, uzbrojone bandy ukraińskie. Na usypywanych kurhanach stawiano krzyże, odprawiano tajemnicze misteria religijne, popi święcili narzędzia do „rizania Lachiw”. Był to złowieszczy znak tragedii, która nieuchronnie zbliżała się do powiatu kowelskiego.

Od pierwszego masowego mordu podstępnie dokonanego przez tzw. UPA na 173 polskich mieszkańcach Parośli w lutym 1943 r. niebo rozświetlały rakiety a po nich łuny pożarów, rozpoczęła się planowo prowadzona rzeź Polaków. W powiecie kowelskim łuny ukazały się nocą z 10-11 maja. Płonęły okoliczne dwory. W mojej kolonii paliły się zabudowania emerytowanego płk. Gorczyńskiego. Gorczyńscy gospodarstwo opuścili we wrześniu 1939 r., mieszkały w nim rodziny ukraińskie. Przed podpaleniem wyprowadziły się, na pytanie „dlaczego spaliliście, przecież mogliście w ładnym domu mieszkać?”, jeden z sąsiadów odpowiedział – „ce taka nasza prohrama”. Nikt nie przewidział, że za dwa miesiące zapłoną wszystkie polskie gospodarstwa. Z pożogi zdołali ujść z życiem ci, którym dopisało szczęście lub ci, którzy wcześniej zostali ostrzeżeni przez przyjaznych Ukraińców. Tak było w przypadku mojej rodziny.

Za podpalenie Południowo-Wschodnich Kresów II RP i za ludobójstwo wołyńsko-małopolskie odpowiada OUN-Bandery, ściślej wódz Stepan Bandera, który organizacją kierował i Mykoła Łebed, który ludobójczą machinę organizował. Dyrektywy obu fanatyków praktycznie realizowała powołana przez nich na północnym Wołyniu zbrojna siła pod nazwą Ukraińska Powstańcza Armia (UPA) dowodzona przez Dmytra Klaczkiwśkiego, następnie przez Romana Szuchewycza.

Ataman Szuchewycz płomień ognia przeniósł na tereny Małopolski Wschodniej i na Chełmszczyznę gdzie z pomocą banderowcom pospieszyły pułki policyjne dywizji SS-Galizien składające się z Ukraińców i inne jednostki militarne ukraińskich faszystów zorganizowane przez Niemców. Wymienieni główni prowidnycy pochodzili z Małopolski Wschodniej, gdzie panującą była Cerkiew greckokatolicka. Byli praktykującymi grekokatolikami, paradoksem było to, że kierowali się faszystowską, antychrześcijańską ideologią Doncowa. Ich sylwetki przedstawili w pracach naukowych: dr Lucyna Kulińska w pracy pt. „Działalność terrorystyczna i sabotażowa nacjonalistycznych organizacji ukraińskich w Polsce w latach 1922-1939”, oraz dr hab. Wiktor Poliszczuk w pracy „Dowody zbrodni OUN i UPA, Toronto 2000”.

Stepan Bandera urodził się 1 stycznia 1909 r. w rodzinie księdza greckokatolickiego we wsi Uhrynów Stary w pow. Kałusz. Wychowywał się w atmosferze antyrosyjskiej i skrajnie antypolskiej spotęgowanej przegraną walką z Polakami o Lwów w listopadzie 1918 r. Nie bez znaczenia dla postawy Stepana było internowanie na krótko przez władze polskie jego ojca – kapelana Ukraińskiej Halickiej Armii. W 1919 r. młody Bandera rozpoczął naukę w ukraińskim gimnazjum w Stryju. Był zafascynowany twórczością prekursora ukraińskiego nacjonalizmu Mykoły Michnowśkiego. Dmytro Doncowa, autora pracy „Nacjonalizm”, uważał za najwybitniejszego filozofa ukraińskiego. Po ukończeniu gimnazjum zapisał się na wydział rolniczy Politechniki Lwowskiej, dyplomu nie obronił, gdyż zajmował się pracą konspiracyjną. Od 1929 r. należał do nielegalnej Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, która w zamian za świadczenie usług szpiegowskich na rzecz Niemiec była finansowana przez wywiad niemiecki. Organizacja ta w II RP pełniła rolę „piątej kolumny”, utrzymywała Kresy w stanie wrzenia i tymczasowości, co miało odstraszyć ludność ukraińską od współpracy z władzami polskimi. Aktywiści OUN dokonali setki bandyckich napadów, podpaleń i skrytobójczych mordów działaczy polskich i ukraińskich, terenem ich terrorystycznych działań była Małopolska Wschodnia. Polityka „permanentnej rewolucji” na Wołyń nie docierała, żyliśmy spokojnie bez minimum wiedzy o ukraińskim nacjonalizmie i celach OUN.

Po dojściu do władzy Hitlera Bandera przeszedł szkolenie wojskowo-dywersyjne w szkole Abwehry i otrzymał pseudonim „Siryj”. Wódz OUN Jewhen Konowalec, przebywający w Berlinie, w 1933 r. mianował Banderę szefem Egzekutywy Krajowej. W wieku 24 lat praktycznie miał on władzę nieograniczoną, od niego zależało życie lub śmierć tych, których podejrzewano o wrogą postawę wobec organizacji. Był zdecydowanym przeciwnikiem współpracy polsko-ukraińskiej, patalogicznie nienawidził Żydów i Polaków. Krajowy prowidnyk OUN-Bandera, zwolennik terroru indywidualnego, kierował bojówkami i przygotowywał najpoważniejsze akcje terrorystyczne. W kwietniu 1933 r. brał udział w konferencji w Berlinie, na której podjęto decyzję o zamachu na ministra Bronisława Pierackiego, minister zginął 15 czerwca 1934 r. z rąk bojówkarza OUN Hrycia Macejkę, sprawca zbiegł ale aresztowano mocodawców i organizatorów m.in. Banderę. Za zorganizowanie zamachu Bandera wyrokiem sądu został skazany na karę śmierci, na podstawie amnestii zamienioną na dożywocie.

Po wybuchu II wojny światowej więźniów zwolniono. Bandera dotarł do Krakowa, gdzie już oficjalnie podjął współpracę z Abwehrą. W 1940 r. zwołał swoich zwolenników i dokonał rozłamu OUN, jednogłośnie został wybrany wodzem, jego pierwszym zastępcą został J. Stećko, drugim M. Łebed. Zjazd przyjął program, zatwierdził czerwono-czarny sztandar i herb organizacji, odtąd członków rewolucyjnej frakcji nazywano banderowcami, bojownicy OUN-B witali się słowami: „Sława Ukrainie”, odpowiedź –„Herojam sława”, unosząc prawą rękę do góry.

Po agresji Niemiec na ZSRR Bandera z ukraińskim batalionem „Nachtigall” przybył do Lwowa, gdzie 30 czerwca 1941 r. proklamował „państwo ukraińskie”. Reakcja czynników rządowych Niemiec była natychmiastowa. 3 lipca podsekretarz stanu Ernst Kundt na spotkaniu, w którym uczestniczył m.in. Bandera oświadczył: „Fűhrer jest jedynym, który kieruje walką i jacykolwiek ukraińscy sojusznicy nie istnieją (...) Chciałbym tylko niezwłocznie powiadomić Was w sposób poważny abyście nie ośmieszali siebie przed waszym własnym narodem”. Bandera i premier „rządu” J. Stećko zostali przewiezieni do Berlina, mogli poruszać się swobodnie wyłącznie na terenie miasta, dopiero jesienią 1941 r. zostali osadzeni w bunkrze dla więźniów szczególnych „Zellenbau” w obozie Sachsenhausen.

Bandera był przetrzymywany na specjalnych warunkach, miał do dyspozycji prasę i zgodę Niemców na kontaktowanie się przez łączników z własną organizacją, jego wytyczne realizował urzędujący prowidnyk M. Łebed. W połowie września 1944 r. Bandera został zwolniony, co w warunkach III Rzeszy było ewenementem. Po uwolnieniu przybył do Krakowa, skąd wydawał instrukcje ukraińskim dywersantom przerzucanym na zaplecze frontu wschodniego. W styczniu 1945 r. gdy I Front Ukraiński rozpoczął operację Wisła-Odra Bandera, Stećko i ks. Hrynioch – kapelan dywizji SS-Galizien pod osłoną Niemców przedostali się do Innsbrucku.

Po zakończeniu działań wojennych politycznie odpowiedzialni za ludobójstwo i podpalenie Kresów Bandera i Łebed zostali docenieni przez brytyjskie i amerykańskie służby specjalne. W imię „celów wyższych” nad nimi i ich rodzinami roztoczono parasol ochronny. Bandera pod zmienionym nazwiskiem – Stefan Popiel – mieszkał w Monachium. Podawał się za polskiego uchodźcę, nadal kierował terrorystyczną organizacją, łudził nadzieją wybuchu III wojny światowej banderowców walczących do 1947 r. na terenie powojennej Polski. Za zbrodnie wojenne był poszukiwany przez wywiad radziecki. Zginął z rąk zamachowca, pracownika KGB Bogdana Staszynśkiego, 15 października 1959 r.

..

To nie ciemne chlopstwo robilo! Chlopi bali sie Boga. To wlasnie ci, najbardziej wyksztalceni' to zorganizowali co poczytali Darwina i innych. Byla to eugenika robiona siekierami. Dopasowali teorie eugeniczne do lokalnych warunkow...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 8:38, 10 Lip 2018    Temat postu:

Rzeź na Wołyniu: Śmierć od kuli była najlżejsza – mówi żołnierz NSZ Jerzy ChmielewskiLip 08, 2016, 15:182243
To nie była żadna wojna polsko-ukraińska, żadne bratobójcze walki. To było ludobójstwo, brutalna eksterminacja dzieci, kobiet, starców. Wszystkich – tak o „rzezi wołyńskiej”, gdzie w 1943 roku zamordowano około 60 tysięcy Polaków, wypowiada się spore grono świadków i kronikarzy tamtych wydarzeń. W zeszłym tygodniu w Gdańsku miała miejsce uroczystość upamiętniająca ofiary tych makabrycznych zbrodni. Nie przyszedł żaden z zaproszonych dyplomatów ukraińskich.
– Czuje Pan nienawiść? – pytam.

Ponad osiemdziesięcioletni, ubrany w wojskowy mundur mężczyzna jest wyraźnie wzruszony. Głos mu się załamuje.

– Panie, jak mogę jej nie czuć? Dzieci takie półtora roku wziąć na sztachety i na nie nabić? Jak Pan by coś takiego widział, to też Pan by z zemsty mordował. Też Pan by nienawidził.

Jerzy Chmielewski, żołnierz podziemia niepodległościowego Mój rozmówca to Jerzy Chmielewski, rocznik 1924, przed wojną mieszkaniec Lubelszczyzny. W czasie wojny członek oddziałów Narodowych Sił Zbrojnych. Jego zgrupowanie, dowodzone przez kapitana Wacława Piotrowskiego ps. „Cichy”, walczyło na wschodnich ziemiach Polski. W 1943 roku pan Jerzy, wówczas młody chłopak, trafił w sam środek absolutnego szaleństwa. Okrucieństwo, które tam zastał, było wyjątkowe nawet jak na skale innych bestialstw trwającej wówczas drugiej wojny światowej.

Tego pojąć nie sposób

W 1943 roku najgroźniejszym przeciwnikiem dla Polaków mieszkających na Wołyniu (przedwojenne, należące do II RP województwo wołyńskie liczyło sobie niemal 1/9 powierzchni obecnej Polski) nie byli Niemcy, czy Rosjanie. Byli to nacjonaliści ukraińscy. Politycznie reprezentowani przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów – frakcję Bandery, tak zwany OUN-B. Jego członkowie jawnie mówili o usunięciu Polaków z Wołynia i Małopolski Wschodniej. I to usunięciu przy użyciu najbardziej okrutnych środków. Jeden z dowódców Ukraińskiej Armii Powstańczej miał nawet stwierdzić, że sprawę Polską trzeba załatwić tak… jak Hitler „rozwiązał” kwestię żydowską.

– Wzywali nas Polacy, bo Ukraińcy strasznie mordowali. Pojechaliśmy z oddziałem. Co my tam widzieliśmy… – pan Jerzy macha ręką. Trochę na zasadzie: „co ty tam młody możesz zrozumieć?”.

Bo rzeczywiście, znam fakty, daty, liczby, czytałem sporo o tak zwanej „rzezi wołyńskiej”. Ale naprawdę, „to nic nie znaczy, to o niczym nie świadczy”, kiedy staje się oko w oko z kimś, kto był świadkiem tak makabrycznych zdarzeń.

Machnięcie ręką wyraża coś jeszcze. Pan Jerzy chce zyskać chwilę czasu. Głos grzęźnie mu w gardle, a oczy robią się podejrzanie wilgotne. Od historii, które mi opowiada, minęło 70 lat. Ale to nieistotne, są rzeczy, których nie zapomina się nigdy. Bo ich po prostu nie sposób zapomnieć. Czas nie zawsze leczy wszystkie rany.

– Polskiego chłopaka piłą przerżnęli na pół. Położyli go na stojak i tak zabili. Ludzie wychodzili z kościoła, a Ukraińcy do nich strzelali. Zabijali na miejscu. Myśmy tam pojechali i też się trochę na nich zemściliśmy. Aby wiedzieli, że my też potrafimy się bronić – opowiada.

Śmierć od kuli była najlżejsza…

Rozmawiamy w Gdańsku. Stoimy kilka metrów od pomnika poświęconego Pamięci Polaków zamordowanych na Wołyniu i Kresach Południowo-Wschodnich. Chwilę wcześniej miała tutaj miejsce uroczystość upamiętniająca ofiary tamtej rzezi.

W uroczystości brał udział prezydent miasta, a także przedstawiciele Kresowego Ruchu Patriotycznego, Gdańskiego Środowiska Żołnierzy 27. Wołyńskiej Dywizji AK, Rady Kombatantów i Osób Represjonowanych Województwa Pomorskiego, członkowie Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich II RP w Gdańsku i Gdyni, oraz reprezentanci Stowarzyszenia Rodzina Katyńska w Gdańsku i Gdyni.

Pod pomnikiem zebrali się również gdańszczanie, w tym i dawni mieszkańcy Kresów. Byli i kombatanci – członkowie najprzeróżniejszych oddziałów Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych. Natknąłem się także na sporą grupę przedstawicieli lokalnego Związku Sybiraków.

Jan Michalewski, wiceprzewodniczący Towarzystwa Miłośników Lwowa z Gdyni opisywał straszliwy rok 1943 na Wołyniu. – Historycy ustalili 1819 miejscowości, tylko na Wołyniu, w których nacjonalistyczne bandy zamordowały około 60 tysięcy Polaków. Palono całe wsie, rabując dobytek ofiar. Napadnięci ginęli od uderzeń siekierami, przebijani widłami, kosami, przybijani żywcem do domów z wykłutymi oczami. W instrukcjach UPA odkryto po wojnie ponad 300 opisanych sposobów tortur dzieci, kobiet i mężczyzn. Śmierć od kuli była najlżejsza i o nią modliły się ofiary, gdy gasły nadzieje na uratowanie życia.

I podawał kolejne, przerażające w swej treści liczby.

– Pierwszy mord na szeroką skalę miał miejsce we wsi Parośle. 9 lutego banda UPA zamordowała tam 147 mieszkańców. W marcu było 120 napadów, w kwietniu ponad 100, w samej tylko Janowej Dolinie zginęło 600 osób. W maju było już ponad 700 napadów, w czerwcu 80 mordów, w Hurbach zabito 275 osób w jednym dniu.

Apogeum wołyńskiej rzezi miało miejsce 11 lipca. Wtedy to oddziały UPA mordowały polską ludność w ponad stu miejscowościach jednocześnie. Często, z racji tego, że była to niedziela i trwały msze, Polacy ginęli w kościołach.

– Ci co uszli męczeńskiej śmierci, a z ukrycia widzieli zabijanie swoich dzieci, rodziców, czy rodzeństwa i ich konanie. Tego widoku nigdy nie zapomną. Młoda matka na widok swoich zmasakrowanych dzieci popadła w obłęd. Pan Kielebka z Huty Pieniackiej na Podolu pamięta, kiedy wieczorem ze stosu spalonych ciał wysunął się 3-letni chłopiec z urwaną rączką i plącząc „Mamo, mamo” upadł i skonał na tym stosie – opisywał Michalewski, przypominając, że zabójstwa Polaków na Kresach, chociaż już nie na taką skalę, trwały aż do 1947 roku.

Polacy chwytali za broń

Feliks Budzisz w rozmowie ze mną, przypomina sobie, że pierwszy artykuł na temat rzezi wołyńskiej napisał 9 maja 1990 roku. Od tego czasu niezmordowanie tworzy kolejne, ma ich w swoim dorobku dobrze ponad sto. Napisał też książkę o tamtych wydarzeniach: „Z ziemi cmentarnej”. Robi wszystko, aby upamiętnić sześćdziesiąt tysięcy polskich ofiar, które poniosły śmierć na Wołyniu w krwawym roku 1943.

Ale mój rozmówca nie zapomina o zamordowanych wtedy osobach także i z innych wschodnich województw.

– Tam przecież również mordowano. Uczestniczę w przypominaniu o ofiarach ludobójstwa na Kresach. Bo to nie była żadna wojna polsko-ukraińska, jak się do tej pory mówi. To bzdura, blef. To nie były żadne bratobójcze walki, to była bestialska eksterminacja Polaków – uważa. Jestem związany z tą historią. Moja rodzina znalazła się w samym epicentrum tego banderowskiego, krwawego terroru. Zginęli moi koledzy, sąsiedzi, moi znajomi – wspomina.

Rodzinie mojego rozmówcy udało się ujść z życiem, ponieważ jej członkowie wspólnie z sąsiadami chwycili za broń.

– W naszej wiosce znalazło się 11 desperatów, 11 śmiałków, uzbrojonych w karabiny. Stworzyli grupę samoobrony. Był w niej mój ojciec i pięciu wujków. Gdyby się wtedy nie zorganizowali to tak jak wielu innych leżelibyśmy pod kresową darnią. Zamordowani i zamęczeni – mówi pan Feliks.

To właśnie takie samorzutnie tworzące się grupy samoobrony uratowały wielu Polaków. Ukraińcy musieli cofać się przed dającymi im odpór „Lachami”. Jeden z bardziej znanych epizodów tamtej „wojny” była historia miejscowości Przebraże. W 1943 roku Polacy zamienili ją w prawdziwą twierdzę: tworzono barykady, okopy, a nawet bunkry otoczone kolczastym drutem. Ukraińska Armia Powstańcza atakowała tam przy użyciu moździerzy i dział (!). Trwała regularna bitwa, która zakończyła się sukcesem broniących miejscowości oddziałów polskiej samoobrony.

Warto dodać, że liczne oddziały samoobrony na Wołyniu tworzyły trzon powołanej później 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK.

To nie była wojna, to było ludobójstwo!

Pan Feliks nie czuje nienawiści do Ukraińców.

– Ja mam w rodzinie Ukraińców, ot chociażby moja stryjenka, wspaniała, uczciwa kobieta. Gdy napisałem „Z ziemi cmentarnej” (nie ma w niej nienawiści, a są fakty) wysłałem tę książkę do moich znajomych w Kowlu. Przyjęli ją bardzo dobrze.

Gośćmi uroczystości byli m.in. reprezentanci Związku Sybiraków Ale mój rozmówca czuje ogromny żal.

– Do nacjonalistów, postbanderowców, postUPO-wców. Mam żal, że wymordowali około 60 tysięcy moich rodaków i że teraz się do tego nie przyznają. Że bronią siebie i się wybielają. Z kolei ówczesne polskie władze robią stanowczo za mało, aby należycie upamiętnić tamte ofiary. Rząd kieruje się tutaj poprawnością polityczną, a ta z reguły zbudowana jest na kiepskim fundamencie – ocenia.

Z takim postawieniem sprawy w pełni zgodziła się obecna na uroczystości w Gdańsku, Dorota Arciszewska–Mielewczyk, posłanka Prawa i Sprawiedliwości, członkini Parlamentarnego Zespołu do spraw Kresów, Kresowian i Dziedzictwa Ziem Wschodnich Dawnej Rzeczypospolitej.

Posłanka w swoim przemówieniu przypomniała, że sprawcy mordów na Wołyniu do tej pory nie zostali rozliczeni przez ukraińskie sądy.

– Mało tego, zostali uznani za bohaterów, stawia się im pomniki. Wiktor Juszczenko, gdy w 2008 roku był prezydentem Ukrainy pisał: „Walka UPA była wielkim moralnym zwycięstwem”.

Arciszewska-Mielewczyk podkreślała, że ukraińscy historycy o poglądach nacjonalistycznych zaniżają w swoich pracach liczbę polskich ofiar z tamtych wydarzeń. A także nazywają rok 1943 na Wołyniu wojną polsko-ukraińską:

– Co to za wojna? Z kobietami, dziećmi i starcami? W zdecydowanej większości byli zabijani tam niewinni, bezbronni ludzie – mówiła.

Gdzie leży prawda?

– Z tego miejsca wołam do Ukraińców – stańcie w prawdzie, bo bez niej oficjalnie deklarowana przyjaźń na poziomie prezydentów, premierów, rządów, jest nic nie znaczącym świadectwem, które waży tyle co garść puchu puszczonego na wiatr – puentowała posłanka.

Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska i polityk Platformy Obywatelskiej, któremu za pomoc w organizacji wczorajszej uroczystości wręczono „Krzyż Pamięci Ofiar Banderowskiego Ludobójstwa” mówił:

– Wielu z nas pochodzi z kresów II Rzeczpospolitej, dlatego dla nas pamięć o wydarzeniach na Wołyniu jest szczególnie ważna. Nie chodzi o to by rozdrapywać rany, ale by bronić prawdy, pamięci i by była przestroga dla kolejnych pokoleń. Przy takiej skali okrucieństwa trudno jest rozmawiać o pojednaniu. Apeluję jednak o spojrzenie na te historyczne fakty w duchu miłości, o którym w liście pisali biskupi obu narodów.

Cytowanej posłance i wielu Kresowianom wspomniane wyżej wystąpienie (mowa o orędziu Synodu Biskupów Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej z marca tego roku) nie przypadło jednak do gustu. – Słowa „bratobójcza wojna” fałszują rzeczywistość – twierdzą.

A jak na sprawę „rzezi wołyńskiej” patrzą Ukraińcy? Niestety, na wczorajszej uroczystości nie pojawili się żadni dyplomaci z Ukrainy. – Wysłaliśmy stosowne zaproszenia – zapewniali mnie gdańscy urzędnicy.

Rzeź wołyńska (a także inne mordy na Kresach) wciąż wywołuje na Ukrainie wielkie emocje. Są politycy, którzy na zwolenników ruchu Bandery patrzą jak na faszystów. Ale są i tacy, gros z nich można znaleźć w opozycyjnej partii Swoboda, którzy nie zgadzają się, by winą za rzeź wołyńską obarczać właśnie Ukraińców. Ich zdaniem, na problem trzeba patrzeć szerzej – przypominają o pacyfikacji Chełmszczyzny, a nawet „utopieniu przez Polaków we krwi w 1918 roku Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej”. Nie brakuje Ukraińców, którzy przekonują, że to Polacy byli okupantami.

Nie jest łatwo uzyskać komentarz odnośnie skali i sposobu mordowania w 1943 roku ( i później) ludności polskiej.

Członkowie UPA, jak przekonują politycy partii Swoboda, to bohaterowie. A jeden z posłów zagroził nawet, że wysunie wniosek o uznanie Armii Krajowej…za organizację zbrodniczą.

– Profesor Wiktor Poliszczuk, Ukrainiec mieszkający w Kanadzie, który całe życie poświęcił badaniu nacjonalizmu ukraińskiego jako odmiany faszyzmu, stwierdził: mniej niż 1 procent ówczesnej społeczności ukraińskiej poparło nacjonalizm głoszony przez OUN – przypominał w Gdańsku Michalewski. – Jego zdaniem nie ma zbrodniczych narodów, są tylko zbrodnicze ideologie i zbrodnicze organizacje. Z przelanej krwi powinno zrodzić się pragnienie prawdy, a nie głoszenie kamuflażu. Dlatego przestańmy głosić frazesy, że zło dobrem powinniśmy zwyciężać. Zło, prawdą i faktami trzeba zwyciężać – argumentował.

...

I to zorganizowal SYN KSIĘDZA! KSIĘDZA! Bandera! Gdyby to bylo cudzolozenie jeszcze to bylo by oczywiste. Ale to byl calkiem normalny syn bo w tej czesci Kościoła nie ma celibatu! Szok! Niebywaly szok! Syn ksiedza powinien co nieco wiecej wiedziec o moralnosci od syna chlopa. W koncu inteligencka rodzina. I co? Bestia. Ukraincami czesto rzadza demony. Wpuszczaja je.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:05, 10 Lip 2018    Temat postu:

J. Kalinowska: boję się, że moje wnuki nie będą mogły mówić prawdy o Wołyniu

Boję się, że kiedy odejdzie ostatni świadek, będzie mówiło się o tej zbrodni jako o wojnie polsko-ukraińskiej. A moje dzieci i wnuki będą bały się mówić prawdę - powiedziała PAP ocalona z rzezi wołyńskiej Janina Kalinowska. 11 lipca jest Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP.

PAP: W latach 40. mieszkała pani na Wołyniu razem z rodzicami i bratem. Jak zapamiętała pani wydarzenia z 11 lipca 1943 roku?

Janina Kalinowska, przewodnicząca Stowarzyszenia Upamiętniania Polaków Pomordowanych na Wołyniu: Mieszkaliśmy w wojskowej kolonii osadniczej Funduma; obok była również wieś o tej samej nazwie, która już nie istnieje. W sumie wymordowano tam 260 osób.

Do naszego domu Ukraińcy przyszli nocą. Ale zawsze powtarzam, że mam szczęście, bo moi rodzice i brat nie zginęli od siekiery, wideł ani innych narzędzi zbrodni, tylko po prostu zostali zastrzeleni. Niewiele z tego pamiętam. Kiedy padły strzały, mama - upadając - musiała pociągnąć mnie za sobą. Nie mam pojęcia, co się stało, ale na pewno straciłam przytomność. Nie wiem też ile to trwało. Obudziłam się dopiero, kiedy zaczęło palić się na mnie ubranie. Wyczołgałam się spod mamy, cała we krwi. Wtedy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy z tego, że moi rodzice i brat nie żyją.

Pamiętam, że mama miała otwarte oczy, więc zaczęłam ją szarpać, ale nie chciała wstać i pójść ze mną. Pobiegłam do poidła dla zwierząt, żeby ugasić ubranie, a potem - z płaczem - do domu obok, żeby sąsiedzi pomogli mi pobudzić rodziców. Ale tam zatrzymał mnie jakiś człowiek, zamknął w komórce przy mieszkaniu i kazał siedzieć cicho. Ale jak ja mogłam siedzieć cicho? Siedziała i płakałam. Najprawdopodobniej zasnęłam, nie wiem ile czasu tam spędziłam.

PAP: Sąsiad, który ukrył panią był Polakiem czy Ukraińcem?

Janina Kalinowska: Co dziwne, to był Ukrainiec, ale miał żonę Polkę i chyba dwie córki. Ale jak tam wtedy przyszłam, to nie pamiętam żadnych dzieci.

Na Wołyniu - oprócz banderowców - mordowali także "siekiernicy". Tak nazywaliśmy sąsiadów, który w ciągu dnia potrafili przyjść do Polaków i zjeść z nimi wspólny obiad, a w nocy mordować. Gdyby ten, do którego przyszłam prosić o pomoc był "siekiernikiem", to żywcem wrzuciłby mnie do ognia. Ale to był dobry człowiek. Jeśli komuś mam zawdzięczać swoje życie, to przede wszystkim Bogu, dlatego, że mnie ocalił i temu dobremu Ukraińcowi.

PAP: Czy kiedykolwiek później nawiązała pani z tym człowiekiem jakiś kontakt?

Janina Kalinowska: Po wielu latach, kiedy przyjechałam na Wołyń, poszłam do jego domu, bo stoi tam do dzisiaj. Chciałam postawić tam krzyż, żeby mieć gdzie modlić się za rodziców i wszystkich, którzy wtedy zostali wymordowani. Zapukałam do drzwi tamtego domu i otworzyła mi - jak się okazało - wnuczka tego człowieka. Powiedziała wtedy, że jej matka opowiadała o tym, że z mojego domu ocalała tylko jedna mała dziewczynka, która miała trzy, może trzy i pół roku. Dlatego istnieją dwie wersje mojej daty urodzenia; nazwiska też zresztą nie jestem pewna. Jedyne, co znam to swoje imię.

PAP: Nie zachowały się żadne dokumenty potwierdzające pani tożsamość. Jak więc została ustalona?

Janina Kalinowska: Posiadam akt urodzenia wyrobiony przez sąd grodzki w Zamościu, który wskazuje, że urodziłam się w 1935 roku. Czyli w czasie rzezi nie mogłam mieć trzech lat, ale myślę, że miałam mniej niż osiem, bo pamiętałabym więcej z życia na Wołyniu. Akt wyrabiał mi kolega ojca, który chyba nie za dobrze znał członków naszej rodziny. Moje życie jest pełne niewiadomych.

PAP: Jak długo ukrywała się pani w tym domu?

Janina Kalinowska: Nie wiem ile dokładnie to trwało. Przyszedł do mnie jakiś człowiek i zabrał do Włodzimierza. Pamiętam, że szliśmy nocą i że trzeba było chować się, gdy usłyszało się głosy. Ten człowiek zaprowadził mnie do rodziny, z którą później wywieźli mnie do Niemiec, ale potem nigdy się do mnie nie odezwał. Z akt sądowych wynika, że był to kolega mojego ojca.

PAP: Kiedy wróciła pani do Polski?

Janina Kalinowska: Jako sierota po wojnie przebywałam w obozie przejściowym w Niemczech. W 1948 roku rodzina, u której przebywałam przez ten cały okres od 1943 r., przywiozła mnie do Polski. Trafiłam do domu dziecka w Zamościu, prowadzonego przez Polski Komitet Opieki Społecznej.

Tu były dzieci z Wołynia, z Powstania Warszawskiego, z miejscowości Sochy, która została spacyfikowana przez Niemców. Same sieroty. Warunki były takie jak po wojnie. Nic nie było - ani w co się ubrać, ani co zjeść. Ale ja byłam szczęśliwa, bo znalazłam się wśród dzieci takich jak ja, wśród wspaniałych wychowawców. To były zwykłe kobiety - pogłaskały, przytuliły. Dopiero wtedy poczuło się coś, co można nazwać może miłością?.. Nie wiem. Bo jako takiej miłości ja nie zaznałam. Kto miał mi ją dać?

PAP: Czy pani zdaniem pojednanie z Ukrainą i wypracowanie wspólnej narracji na temat rzezi wołyńskiej jest możliwe?

Janina Kalinowska: O jakim pojednaniu tu mówić? Z kim ja mam się jednać? Żeby się pojednać, to ktoś powinien powiedzieć: tak było, wybaczcie. Ja nic więcej nie chcę, ja nie chcę ich przeprosin. Przeprosiny nic nie dadzą, nie wrócą mi ani ojca, ani matki, nie wrócą tego, co mi zabrano - dzieciństwa, młodości, a - teraz nawet - starości, bo człowiek cały czas o tym myśli. Pozbawili nas wszystkiego, ludzkiej godności.

Nacjonalizm ukraiński dzisiaj jest posunięty tak daleko, że nie da się tego cofnąć. A polskie władze przez lata pozwalały na to. I to jest ich wina, że sprawa Kresów wygląda dzisiaj właśnie tak. Oni czekają aż odejdzie ostatni świadek i zostanie wtedy powiedziane, że to była wojna polsko-ukraińska.

Ja mówię o tym, co przeżyłam. Byłam tam i widziałam, więc się z tego nie wycofam. Mnie za to nie zamkną, ale już moich potomków - moje dzieci, wnuki, mojego prawnuka - będzie można tak zastraszyć, że będą bali się mówić.

PAP: Dlatego niezwykle ważne wydaje się, aby ostatni świadkowe dawali świadectwa tamtych wydarzeń.

Janina Kalinowska: Kiedy o tym nie mówię, to chwilowo o wszystkim zapominam. A potem znowu przez dwa tygodnie mam to samo przed oczami, więc powiedziałam sobie, że to chyba już mój ostatni wywiad. Nie mam już siły opowiadać. Chciałabym znaleźć szczątki swoich najbliższych, żeby móc je stamtąd zabrać - to jest jedna rzecz. Druga rzecz - to ja chcę prawdy.

PAP: Czyli pani zdaniem państwo polskie niewystarczająco upomniało się o prawdę o Wołyniu?

Janina Kalinowska: Żebyśmy byli z Ukraińcami dobrymi sąsiadami, to tę sprawę trzeba wreszcie załatwić. Po pierwsze, przeprowadzić ekshumacje. Ja nawet nie wiem, gdzie leżą moi rodzice. Ale tego nasz rząd - niekoniecznie ten - nie dopilnował. Od czasu pierwszego premiera i prezydenta wolnej Polski nikt się tymi sprawami nie zajmował. To jest dla nas okropne. Bardzo dużo mówi się o Holokauście - i dobrze. Ale czy ja mniej przeżyłam? Ja też mam swój Holokaust.

rozmawiała: Nadia Senkowska

Zbrodnia wołyńska dokonana w latach 1943–1945 była antypolską czystką etniczną, przeprowadzoną przez nacjonalistów ukraińskich, mającą charakter ludobójstwa. Jej sprawcy - Organizacja Nacjonalistów Ukraińskich frakcja Stepana Bandery (OUN-B) oraz jej zbrojne ramię Ukraińska Armia Powstańcza (UPA) we własnych dokumentach planową eksterminację ludności polskiej określali mianem "akcji antypolskiej".

Według szacunków polskich historyków ukraińscy nacjonaliści zamordowali w latach 1943-1945 na Wołyniu i w Galicji Wschodniej ok. 100 tys. Polaków. 40-60 tys. zginęło na Wołyniu, 20-40 tys. w Galicji Wschodniej, co najmniej 4 tys. na terenie dzisiejszej Polski. Kulminacja tych wydarzeń, określanych mianem zbrodni wołyńskiej, nastąpiła 11 lipca 1943 r., gdy oddziały UPA zaatakowały ok. 150 polskich miejscowości.

Jak podaje IPN, na skutek polskich akcji odwetowych do wiosny 1945 roku zginęło prawdopodobnie 10–12 tys. Ukraińców. "Niektóre z polskich akcji odwetowych były zbrodniami wojennymi. Jednak zdaniem polskich historyków nie można stawiać znaku równości między nimi a zorganizowaną, antypolską akcją OUN-UPA" - czytamy na stronie zbrodniawolynska.pl redagowanej przez Instytut Pamięci Narodowej.

Między Warszawą i Kijowem od wiosny 2017 r. trwa spór wokół zakazu poszukiwań i ekshumacji szczątków polskich ofiar wojen i konfliktów na terytorium Ukrainy, wprowadzonego przez ukraiński IPN. Zakaz został wydany po zdemontowaniu nielegalnego pomnika UPA w Hruszowicach, do którego doszło w kwietniu 2017 r.

Sejm - na mocy uchwały z lipca 2016 r. - ustanowił 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP. Izba niższa oddała w niej hołd "wszystkim obywatelom II Rzeczypospolitej bestialsko pomordowanym przez ukraińskich nacjonalistów".(PAP)

...

Jakie pojednanie? Oni mowia ze nic nie bylo ot tak.
Tak jakby na wiesc ze Polacy buduja muzeum Auschwitz Niemcy zaczeli sie odgrazac. A nastepnie znalezli jakies baraki i urzadzili uroczystosci ze tu byl polski oboz. Tak zachowuja sie polzwierzeta z tamtej strony. Z kim mamy sie jednac?



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 22:15, 10 Lip 2018    Temat postu:

Poezja z serca wyplywajaca:

Wołyń

Jakie rymy jakie słowa
Jaka może być tu mowa
Jak tłumaczyć krwawe żniwa
Jaki straszny los to bywa…

Marne każde tłumaczenie
Wielki smutek umartwienie
Żal bezsilność gniew i żałość
Na tę wiary ludzi małość…

I kościoły i ulice
Chaty szopy i piwnice
Wszędzie czyha bratnia zdrada
Nie pomoże żadna rada...

Zbrodnia w dzień, a częściej w nocy
Znikąd nie będzie pomocy
Zbrojne kupy w widły, kosy
Gonią przez wieś lud dziś bosy...

Nie ma żadnej tu litości
Z okrucieństwem pełnym złości
Mord okrutny jest zrobiony
Tłum empatii pozbawiony....

Każdej nocy sen, czy jawa
Dręczy ciągle jakaś zjawa
Trupy ludzkie kobiet, dzieci
I tak co noc sen ów leci…

Jak to sąsiad z łomem w dłoni
Dzieci po wsi nocą goni
Słychać strzały, głosy trwogi
Słychać głośno rozkaz wrogi

Czarne dymy niebo kryją
Psy w opłotkach z trwogą wyją
Śmierć ogarnia wioski całe
Pędzą hordy oszalałe…

Rozkaz niszczyć i mordować
Spalić zabić i rabować
Wszystko w proch tutaj obrócić
Aby nie mógł, już nikt wrócić…

Ognia łuny iskier snopy
Płoną domy stogi kopy
Płoną wsie i miasta całe
Idą bandy rozszalałe….

Bez litości trwa rozprawa
Nikt do życia nie ma prawa
Zbrodnie wszystkie tutaj liczne
Wielkie czystki to etniczne….

Apokalipsa się ziszcza
Wschód odsłania ciepłe zgliszcza
Wstaje dzionek znowu blady
Nastał koniec już gromady....

Boże Wielki i Wspaniały
Człowiek niby doskonały
Mądry, zdolny, tak stworzony
I złem strasznym obdarzony….

Do Koryntian już pisałeś
Że nam miłość wielką dałeś
A tu taka bywa żądza
Że króluje miedź brzęcząca

Że też cymbał jakiś brzmiący
Jest dla tłumu wciąż kuszący
To jest tak że mięso armatnie
Wciąż morduje ludy bratnie….

EPILOG

Kain i Abel prawda stara
Bywa zbrodnia, bywa kara
Trudno marzyć zaś o cudzie
Kiedy rządzą wciąż źli ludzie....

Mieczysław Góra - 2016 r.


[/img]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 9:38, 11 Lip 2018    Temat postu:

Oto jak Ukraińska UPA mordowała i torturowała Polaków – przerażająca lista…

ŻYCIE POLECANE
21.04.2015
myrmek

Kilka dni temu ukraiński parlament uchwalił ustawę wychwalającą działalność UPA – Ukraińskiej Powstańczej Armii założonej przez banderowską frakcję Organizacji Ukrainskich Nacjonalistów, której członkowie podczas II Wojny Światowej brutalnie wymordowali od 50 tys. do 100 tys. Polaków.

Ukraińskie bojówki UPA zgotowały Polakom rzeź w lutym w 1943 roku. Wydarzenia te rozegrały się zaledwie 72 lata temu.

Rzeź wołyńska – masowa zbrodnia (czystka etniczna, ludobójstwo) dokonana przez nacjonalistów ukraińskich (przy aktywnym, częstym wsparciu miejscowej ludności ukraińskiej) wobec mniejszości polskiej byłego województwa wołyńskiego II RP (w czasie wojny należącego do Komisariatu Rzeszy Ukraina), podczas okupacji terenów II Rzeczypospolitej przez III Rzeszę, w okresie od lutego 1943 do lutego 1944. Nieznana jest dokładana liczba ofiar (historycy szacują ją od 50 do 100 tys. osób), gdyż zwłoki w wielu przypadkach były poćwiartowane lub spalone.

Terroryści UPA prawie całkiem odcięli jej nos oraz górną wargę, wybili większość zębów, wykluli lewe oko i poważnie uszkodzili oko prawe:

Pod tym wpisem znajdziecie drastyczne (i na całe szczęście w wielu przypadkach niewyraźne) zdjęcia ofiar rzezi i kilka z bardziej „wysublimowanych” sposobów tortur wykonywanych przez Ukraińców z UPA. Głównym powodem zbrodni dokonanej przez naszych wschodnich sąsiadów były względy stricte etniczne, co pozwala porównać ich do nazistowskich zbrodniarzy wojennych. Należy nadmienić też, że w dzisiejszej Ukrainie nadal żywe i popularne jest uznawanie oraz czczenie symboli UPA, jak i samego przewodniczącego tej organizacji – Stepana Bandery. Doskonałym przykładem tego jest ustawa, którą uchwalił właśnie ukraiński parlament.

Rozpruty brzuch i wnętrzności na zewnątrz, zwisająca na skórze dłoń po próbie jej odrąbania. Dzieło OUN-UPA:

h

1. Podrzynanie gardła i wyciąganie przez otwór języka na zewnątrz.
2. Robienie miazgi z głowy przez wkładanie głowy w ściski zaciskane śrubą.
3. Cięcie i ściąganie wąskich pasów skóry z pleców.
4. Obcinanie kobietom piersi i posypywanie ran solą.
5. Przebijanie brzucha ciężarnej kobiecie bagnetem.
6. Rozcinanie brzucha kobiecie w zaawansowanej ciąży i w miejsce wyjętego płodu, wkładanie np. żywego kota i zaszywanie brzucha.
7. Wkładanie do waginy zaostrzonego kołka i przepychanie aż do gardła, na wylot.
8. Przecinanie tułowia piłą ciesielską.
9. Przybijanie nożem do stołu języczka małego dziecka, które później wisiało na nim.
10. Przebijanie zaostrzonym grubym drutem ucha na wylot drugiego ucha.
11. Odrąbywanie głowy siekierą.
12. Przecinanie tułowia na wpół piłą ciesielską.
13. Rozcinanie kobietom przodu tułowia ogrodniczym scyzorykiem, od waginy, aż po szyję i pozostawienie wnętrzności na zewnątrz.
14. Rozcinanie brzucha i wlewanie do wnętrza wrzątku – kipiącej wody.
15. Rozcinanie kobietom ciężarnym brzucha i wrzucanie do wnętrza potłuczonego szkła.
16. Wkładanie do pochwy rozżarzonego żelaza.
17. Rozcinanie brzucha i wsypywanie do wnętrza karmy dla zgłodniałych świń tzw. osypki, który to pokarm wyrywały razem z jelitami i innymi wnętrznościami.
18. Obcinanie palców u ręki nożem.
19. Przybijanie gwoździami rąk do stołu, a stóp do podłogi.
20. Wrzucanie do głębinowych studni małych dzieci żywcem.
21. Rozbijanie główki niemowlęcia przez wzięcie go za nóżki i uderzenie o ścianę lub piec.
22. Wbijanie dziecka na pal.
23. Powieszenie na drzewie kobiety do góry nogami i znęcanie się nad nią przez odcięcie piersi i języka, rozcięcie brzucha i wybranie oczu oraz odcinanie nożami kawałków ciała.
24. Wrzucenie dorosłego w płomienie ogniska na polanie leśnej, wokół którego ukraińskie dziewczęta śpiewały i tańczyły przy dźwiękach harmonii.
25. Przywiązanie do drzewa człowieka i strzelanie do niego jak do tarczy strzelniczej.
26. Rozrywanie tułowia przy pomocy łańcuchów.
27. Wleczenie po ulicy matki z trojgiem dzieci, przywiązanych do wozu o zaprzęgu konnym w ten sposób, że jedną nogę matki przywiązano łańcuchem do wozu, a do drugiej nogi matki jedną nogę najstarszego dziecka, a do drugiej nogi najstarszego dziecka przywiązano nogę młodszego dziecka, a do drugiej nogi młodszego dziecka, przywiązano nogę dziecka najmłodszego.
28. Periodyczne zaciskanie tułowia drutem kolczastym i co kilka godzin polewanie ofiary zimną wodą w celu odzyskania przytomności i odczuwania bólu i cierpienia.
29. Zakopywanie żywcem do ziemi po szyję i ścinanie później głowy kosą.
30. Wyrzynanie żyletkami skóry z twarzy.

...

Oczywiscie jak oddajecie dusze diablu to,, pomysly" same przychodza... Upolstwo to kolejna wersja satanizmu.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 14:53, 11 Lip 2018    Temat postu:

Rocznica Krwawej niedzieli. 75 lat temu nastąpił kulminacyjny moment Rzezi Wołyńskiej
Dodano: dzisiaj 07:44

Rocznica, która była zapomniana, od kilku lat coraz mocniej przebija się do świadomości Polaków. 11 lipca to dzień, w którym upamiętniane są ofiary brutalnych mordów dokonanych na polskich mieszkańcach terenów dawnych Kresów Rzeczypospolitej.



Krwawa niedziela - taką nazwą określa się 11 lipca 1943 roku. Tego dnia rozpoczęła się masowa akcja przeciwko ludności polskiej przeprowadzona przez Ukraińską Powstańczą Armię (UPA) na Wołyniu, określana mianem rzezi wołyńskiej. Tylko tego dnia zaatakowano Polaków z około 100 miejscowości (Timothy Snyder pisze o 167 - red.) na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej.
Rzeź wołyńska
Szacuje się w rozpoczętej w 1943 roku, a trwającej miejscami do 1944 roku akcji, zginęło ponad 100 tys. Polaków zamieszkujących te tereny. Ukraińcy mówią o 10-12, a nawet 20 tysiącach swoich ofiar, jednak część z nich została zamordowana przez nacjonalistów za pomoc Polakom. Celem akcji było zmuszenie do ucieczki wszystkich Polaków z Wołynia.
Organizacją odpowiedzialną za masowe, wyjątkowo brutalne w swej prymitywnej formie mordowanie Polaków była, Ukraińska Powstańcza Armia – zbrojne ramię jednej z frakcji Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Do mordowania mieszkańców pochodzenia polskiego stosowano głównie narzędzia rolnicze, a zadawanie śmierci było okrutne i bolesne. Partyzanci UPA atakowali często w niedziele i święta zamykając Polaków w kościołach i podpalając je.
Ideologowie zbrodni
Przywódcą jednej z frakcji OUN był Stepan Bandera. Jako działacz, a potem przywódca ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego w międzywojennej Polsce, Bandera był organizatorem akcji terrorystycznych przeciwko państwu polskiemu i ZSRR, m.in. zamachów w 1933 roku na konsulat radziecki we Lwowie oraz w 1934 roku na ministra spraw wewnętrznych II RP Bronisława Pierackiego. Za zamach na Pierackiego został skazany na karę śmierci, zamienioną następnie na dożywocie. Uwolniony został po upadku II Rzeczypospolitej. 30 czerwca 1941 roku Bandera ogłosił we Lwowie powstanie niepodległego państwa ukraińskiego, za co w lipcu 1941 był aresztowany przez Niemców i osadzony w obozie w Sachsenhausen. Przebywał tam do września 1944 r. Po II wojnie światowej Bandera zamieszkał w Monachium pod przybranym nazwiskiem Stefan Popiel. Zginął w październiku 1959 roku zamordowany przez agenta KGB Bohdana Staszyńskiego.
Generał Roman Szuchewycz, pseudonim Taras Czuprynka, urodził się 30 czerwca 1907 roku w Krakowcu, we wschodniej Galicji. Jako członek Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) był w latach 1934-1937 więziony przez władze polskie za działalność terrorystyczną. W czasie drugiej wojny światowej współorganizował bataliony ukraińskie w służbie niemieckiej - Roland i Nachtigall. W 1943 roku stanął na czele UPA, którą dowodził do swej śmierci - zginął otoczony przez wojska NKWD 5 marca 1950 roku w Biłohoroszczy koło Lwowa.

...

Dzis symboliczna rocznica. Przywracamy pamiec.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:48, 11 Lip 2018    Temat postu:

Sielski pejzaż zamieniony w zakrwawione zgliszcza. Wołyń w pamięci pani Alfredy
Strona główna > Opinie
Sielski pejzaż zamieniony w zakrwawione zgliszcza. Wołyń w pamięci pani Alfredy
#WOŁYŃ 1943 #WOŁYŃ #GALICJA WSCHODNIA #LUDOBÓJSTWO #NACJONALIZM UKRAIŃSKI #UKRAINA #LUDOBÓJSTWO NA KRESACH #KRESY #ALFREDA KOŁODZIŃSKA
Nacjonaliści ukraińscy z OUN i UPA od lutego 1943 roku, do wiosny 1945 roku dokonali masowych mordów na ludności polskiej Wołynia, Galicji Wschodniej, a także części Lubelszczyzny i Polesia. Historycy szacują, że w wyniku tego zaplanowanego i konsekwentnie prowadzonego ludobójstwa zginęło około 100 tys. Polaków. Rocznica zbrodni wołyńskiej obchodzona jest 11 lipca, bowiem tego dnia 1943 roku oddziały UPA dokonały zmasowanego ataku na 99 polskich miejscowości, głównie w powiatach kowelskim, horochowskim i włodzimierskim. Zamordowano 8 tys. osób, jedynie za to że byli Polakami.

Nasi rodacy ginęli w straszny sposób, nie tylko od kul ale też od siekier, pił, wideł, noży. Oprawcy z UPA nierzadko dokonywali mordów w kościołach podczas Mszy św. Nie oszczędzali dzieci, niemowląt, kobiet w ciąży i ludzi w podeszłym wieku. Ci, którzy ocaleli, do końca życia będą pamiętać. Jedną z nich jest 93-letnia, Alfreda Kołodzińska, która obecnie mieszka we wsi Hermanówka niedaleko Białegostoku.

Pani Alfreda urodziła się w roku 1925 we wsi Osiecznik koło Kowla na Wołyniu. Jej ojciec, Józef Sapieja, był rolnikiem. W Osieczniku Sapiejowie posiadali gospodarstwo, na którym wychowywali pokaźną grupkę dzieci. Stanowili szczęśliwą, kochającą się rodzinę. Większość mieszkańców Osiecznika, tak jak Sapiejowie, było Polakami. Wołyńską ziemię, krainę dzieciństwa, pani Alfreda wspomina w wierszu swojego autorstwa pt. „Mój Wołyń”:

Tęsknię za Wołyniem dniami i nocami
Za wołyńską ziemią, za jej urokami
Kto raz ujrzał Wołyń, już go nie zapomni
Jego lasów, kwiatów, sadów i ich cudnej woni

Ukraińcy i Polacy żyli na Wołyniu w zgodzie, wśród pięknej przyrody tej krainy. Wojna wszystko zmieniła. Pod okupacją sowiecką nacjonalizm ukraiński, nie mógł się rozwinąć, bo był z całą brutalnością zwalczany przez NKWD, jako nurt wrogi Związkowi Sowieckiemu. Zupełnie inaczej odniósł się do niego okupant niemiecki, który latem 1941 roku zajął Ukrainę. Pani Alfreda Kołodzińska, była tego świadkiem.

– Jak Niemcy wkroczyli na Wołyń, zaczęli podburzać Ukraińców przeciw Polakom. Wtedy zaczął formować się OUN, którego członkowie uznali, że warunkiem uzyskania niepodległości przez Ukrainę jest wymordowanie wszystkich Polaków – mówi pani Alfreda Kołodzińska. – My Polacy znaleźliśmy się nagle w sytuacji bez wyjścia. Bronić się nie było czym. Stanowiliśmy mniejszość w porównaniu z dużą liczbą Ukraińców. Wieści o likwidacji całych polskich osiedli, dochodziły do nas coraz częściej – wspomina Wołyniaczka.

Niemcy rozpoczęli okupację Ukrainy od eksterminacji Żydów. W tym celu wykorzystali nienawiść jaką wielu Ukraińców żywiło do wyznawców judaizmu. - Niemcy i oddziały Ukraińców zaczęli masowo mordować Żydów od lipca 1941 do zimy a potem trwało to do wiosny 1943 roku. Wszyscy Żydzi szukali ratunku. Polacy ich ratowali. U nas w gospodarstwie przechowywał się Żyd o nazwisku Wolf – mówi pani Alfreda.

W jej w pamięci pozostała straszna scena mordu jakiego dopuszczono się na Żydach w Kowlu.
- Niemcy z Ukraińcami zgotowali Żydom rzeź w Kowlu. Policjantów ukraińskich było stu, a Niemców dowodzących akcją dziesięciu. Do Żydów strzelali Ukraińcy. Niemcy zamknęli w oddzielnych budynkach dorosłych Żydów i ich dzieci. Dzieci tak płakały, że serce pękało z żalu. Nawet niemiecki oficer, który dowodził akcją, zaczął wymiotować i powiedział, że nie da rady już zabijać. Zabrano go do szpitala polowego, ale z Żydów, nikogo nie oszczędzono – wspomina pani Alfreda, na której twarzy, gdy o tym mówi, widać cierpienie.

Pani Alfreda do dziś pamięta słowa wypowiedziane wówczas przez jednego z Ukraińców: „Jak skończymy z Żydami, to potem to samo zrobimy z Polakami”. - I dotrzymali słowa – mówi Alfreda Kołodzińska.

Według jej relacji, wiosną 1943 siepacze z UPA napadali na jej rodzinną wieś Osiecznik. Ojciec pani Alfredy, wraz z innymi polskimi gospodarzami byli na to przygotowani, dlatego odparli ten atak, jednak podczas walk zginęło dziesięciu mężczyzn z Osiecznika. Pozostali przy życiu, wiedząc że Ukraińcy wrócą, zabrali swoje rodziny i schronili się w nieodległej, większej miejscowości Zasmyki. – Tam, w Zasmykach, zgromadziło się kilka tysięcy Polaków. Wieś była strzeżona przez AK. UPA kilka razy próbowało zdobyć Zasmyki, ale oddziały AK były tak sprawne, że banderowcy za każdym razem ponosili klęskę, choć liczebnie było ich o wiele więcej – mówi pani Alfreda.

Rodzina pani Alfredy ocalała, jednak ją samą Niemcy wywieźli, wraz z innymi dziewczętami ze wsi, na przymusowe roboty do Rzeszy. To co działo się później na Wołyniu, zna ona z opowiadań bliskich oraz znajomych. Na robotach przymusowych w Niemczech młoda Alfreda poznała Polaka, tak jak ona - Wołyniaka, a do tego żołnierza AK. Pobrali się. Po wojnie wrócili do Polski i osiedli we wsi Hermanówka położonej blisko Białegostoku. Życie płynęło do przodu, ale ciemne wspomnienia z Wołynia zostały w pamięci. – Mój mąż, który już nie żyje, służył w AK na Wołyniu. Widział tam straszne rzeczy. Opowiadał mi, że raz weszli do stodoły, w której banderowcy mordowali Polaków. Wszystkim obcięli głowy. Z jednej strony leżał stos ludzkich ciał bez głów, a głowy leżały na drugim stosie. Choć znam to tylko z opowieści męża, śni mi się ten koszmar po nocach – mówi pani Alferda Kołodzińska - Nic nie znaczyła dobroć i serdeczność a nawet powinowactwo. Wystarczyło, że jest się Polakiem, to był dostateczny powód wydania przez banderowców wyroku śmierci, nawet na niemowlęta czy niedołężnych starców – wspomina Wołyniaczka.

Pani Alfreda Kołodzińska po wojnie tylko raz, w roku 1998, odwiedziła Wołyń, w tym swój rodzinny Osiecznik. – Ciężko mi było patrzeć na to co tam zastałam. Tylko ruiny i totalna dewastacja. Wszędzie groby rodaków. Całą noc spać nie mogłam. Więcej już tam nie pojadę, bo ciężko to przeżywam – wyznaje pani Alfreda. Po powrocie z wyprawy na Wołyń znów napisała wiersz:

Wciąż wracają wołyńskie wspomnienia
Szumią wołyńskie cierniem
Porośnięte gaje i szumią
Łzami napełnione ruczaje


Adam Białous
...

Pamiec o tym to oczywiscie pojecie złozone z wielu osobistch przezyc. Nasza pamiec czyli tych co nie przezyli to juz inne zjawisko.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:35, 11 Lip 2018    Temat postu:

Anna Herbich o rzezi wołyńskiej: znam tylko jeden akt ludobójstwa, który to przypomina

JAKUB STOLARCZYK dzisiaj 14:45
FACEBOOK | 331
TWITTER | 0
E-MAIL
KOPIUJ LINK 76SKOMENTUJ
Anna Herbich, autorka książki "Dziewczyny z Wołynia", rozmawiała z kobietami, które przeżyły wołyńską rzeź. - Jedna z moich rozmówczyń wróciła po wojnie na Wołyń. Pytała ukraińskich sąsiadów: "jak mogliście robić coś takiego?". Zawsze odpowiadali jej głuchym milczeniem - mówi. Autorka w rozmowie z Onetem zaznacza, że "w historii zna tylko jeden akt ludobójstwa, który to przypomina".
Rekonstrukcja rzezi wołyńskiej w RadymnieFoto: Wojciech Zatwarnicki/REPORTER / East News
Rekonstrukcja rzezi wołyńskiej w Radymnie
76
‹ wróć
Dziś mija 75 lat od "krwawej niedzieli". - Tego dnia ludobójstwo na Polakach z Wołynia osiągnęło apogeum - mówi Anna Herbich
Przypomina, że skala okrucieństwa była niebywała. - Cywilów - w tym kobiety i dzieci - zabijano przy pomocy siekier, motyk, noży, pił i cepów. Topiono w studniach i przeżynano piłami - mówi
- Łzy (w czasie rozmów z bohaterkami książki) same leciały po policzkach. Przyznaję, że spośród wszystkich moich książek, tę pisało mi się najtrudniej - zaznacza autorka
Zdradza także, jak kobiety, które przeżyły wołyńską rzeź, zareagowały na film Wojciecha Smarzowskiego. - To kamień milowy w walce o wprowadzenie cierpienia Wołyniaków do zbiorowej pamięci historycznej Polaków - tłumaczy.
Rozmawiamy w rocznicę "krwawej niedzieli"...

Tak. To był czarny dzień w historii Wołynia i Polski. Trudno objąć umysłem to, co się wówczas stało.

11 lipca 1943 dokonano ataku na 99 polskich miejscowości. To był najstraszniejszy z tych strasznych dni?

Tego dnia ludobójstwo na Polakach z Wołynia osiągnęło apogeum. Polskie wsie na tym terenie stanęły w płomieniach. Jedna z bohaterek mojej książki przeżyła masakrę w kościele w Kisielinie. Była wtedy małą dziewczynką. Sotnia (pododdział UPA) wtargnęła do kościoła i z niebywałym okrucieństwem zaczęła mordować modlących się w świątyni Polaków. Jej ojciec został postrzelony, kiedy próbował uciekać z nią na rękach. Upadła razem z nim. Była w szoku. Jakiś dobry człowiek wziął ją za rękę i zaprowadził na zakrystię, gdzie garstka Polaków broniła się przed zaciekle szturmującymi upowcami. Cudem przeżyła.

Alfreda Magdziak, jedna z pani rozmówczyń, mówi: "Nie, to nie byli ludzie. To były jakieś diabły". Skala okrucieństwa, jaka spotkała Polaków, wydaje się nieporównywalna z niczym innym.

To, co się stało na Wołyniu, może służyć za symbol wszystkich ludobójstw i rzezi, będących skutkiem nacjonalistycznej nienawiści. Z drugiej strony rzeczywiście metody użyte przez oprawców były wyjątkowo bestialskie. Cywilów - w tym kobiety i dzieci - zabijano przy pomocy siekier, motyk, noży, pił i cepów. Topiono w studniach i przeżynano piłami. W historii znam tylko jeden akt ludobójstwa, który to przypomina. To oczywiście masakra Tutsi dokonana przez członków plemienia Hutu w Rwandzie. Tam ludzie ginęli od ciosów maczet.

Pani Alfreda, o której Pan wspomniał, ocalała w nieprawdopodobnych okolicznościach. Kiedy oprawcy prowadzili ją i jej rodzinę na miejsce egzekucji skorzystała z chwili nieuwagi jednego z upowców i schowała się za płotem. Przeleżała tam cały dzień, będąc świadkiem mordu na jej rodzinie. Jej opowieść mrozi krew w żyłach.


Zobacz film "Wołyń" w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego. Wypożycz
ZOBACZ WIĘCEJ
Anna Herbich: wielu Ukraińców zachowało człowieczeństwo

Co panią zmroziło najbardziej w tych opowieściach? Ja przyznam, że przeraziła mnie lekkość, z jaką oprawcy zabijali dzieci. Pani bohaterki miały wówczas kilka, najwyżej kilkanaście, lat. Dla oprawców nie miało to żadnego znaczenia.

W trakcie pogromów część polskich dzieci wymykała się oprawcom i ukrywała w łanach zboża. Wieczorem ukraińscy sąsiedzi metodycznie przeczesywali pola i zabijali te biedne dzieci. Jedna z bohaterek książki, pani Zofia Szwal, kiedy po wojnie wróciła na Wołyń, zapytała o to swoich ukraińskich sąsiadów. "Jak mogliście robić coś takiego?" - pytała. Zawsze odpowiadali jej głuchym milczeniem. Kolejna z bohaterek została przez upowca dwa razy postrzelona. Raz w płuco, raz w udo. Należy jednak podkreślić, że nie wszyscy Ukraińcy brali udział w tym obłędzie. Wielu z nich zachowało swoje człowieczeństwo. Starali się pomagać Polakom. Ratować ich. Jedną z bohaterek "Dziewczyn z Wołynia" Helenę Ciszak ukryła w domu ukraińska sąsiadka. Ta dobra kobieta ryzykowała wszystkim. Gdyby prawda wyszła na jaw, upowcy zamordowaliby ją i jej całą rodzinę. Inną bohaterkę w dniu pogromu do swojego domu przygarnął Ukrainiec i schował ją w piwnicy.

Bohaterki książki podkreślają, że Wołyń nie skończył się dla nich w 1943 czy 1944 roku...

W dzisiejszych czasach, kiedy dziecko jest świadkiem tragedii albo traci rodziców, zapewniany jest mu sztab psychologów. Sieroty z Wołynia nie miały takiego wsparcia. Wprawdzie w Galicji Wschodniej działały agendy Rady Głównej Opiekuńczej, ale nie były one w stanie udzielić pomocy wszystkim potrzebującym. W efekcie wołyńskie sieroty zostały pozostawione same sobie. Trafiały do sierocińców albo do przypadkowych rodzin, które często źle je traktowały. Sieroty same musiały poradzić sobie z traumą. Konsekwencje tego czują do dziś. Jedna z bohaterek opowiadała mi, że jeszcze wiele lat po wojnie obsesyjnie szorowała dłonie, bo czuła na nich zapach krwi swojej matki, która została zamordowana na jej oczach. Inna pani opowiadała, że bała się powrotów do pustego mieszkania. Bała się, że morderca z nożem czai się pod wanną.

Spośród wszystkich moich książek, tę pisało mi się najtrudniej Anna Herbich
Czy pani płakała razem z tymi kobietami podczas rozmów?

Łzy same leciały po policzkach. Przyznaję, że spośród wszystkich moich książek, tę pisało mi się najtrudniej.

A czy któreś ze wspomnień pani bohaterek było na tyle przerażające, że zdecydowała się pani go nie umieszczać?

Nie. Jestem przeciwniczką wszelkiej cenzury. Idea moich książek polega właśnie na tym, by przedstawiać całą, nagą prawdę. Bez retuszu, upiększeń. Bez taryfy ulgowej. Uspokajam jednak - "Dziewczyny z Wołynia" to nie jest jedno wielkie pasmo mordów i okrucieństw. To także wspomnienia beztroskiego dzieciństwa. Magicznej kresowej krainy, jaką przed wojną był Wołyń. Wiśniowych sadów, uli dających pyszny miód, tajemniczego Bugu, nad którym bohaterki tańczyły i paliły ogniska w noc świętojańską. O tym wszystkim również opowiadają dziewczyny z Wołynia. To nie tylko książka o wielkiej tragedii. To również książka o szczęściu, miłości i nadziei. A także o wielkim zwycięstwie. Bo przecież banderowcy chcieli zamordować wszystkich Polaków z Wołynia. A te panie przecież żyją.

Foto: Materiały prasowe
Rozmówczynie często odnoszą się do filmu "Wołyń". Chyba można powiedzieć, że Wojciech Smarzowski zrobił w tej sprawie więcej niż niejeden historyk czy polityk.

"Wołyń" Smarzowskiego to kamień milowy w walce o wprowadzenie cierpienia Wołyniaków do zbiorowej pamięci historycznej Polaków. W kinach - i ostatnio w telewizji - film obejrzały miliony widzów. Badania opinii publicznej pokazują, że o ile jeszcze dziesięć lat temu o ludobójstwie Polaków dokonanym przez UPA mało kto słyszał, to obecnie wiedzą o nim niemal wszyscy. "Wołyń" Wojciecha Smarzowskiego to naprawdę świetny, uczciwie zrobiony film. Proszę zwrócić uwagę, że jego główną bohaterką jest również kobieta. Młoda dziewczyna, która toczy heroiczny bój o uratowanie swojego dziecka.

"Wołyń" to wciąż niezagojona rana na polskiej duszy. To widać w opowieści bohaterek książki. Można odnieść wrażenie, że ofiary tej rzezi są traktowane jak ofiary drugiej kategorii. Dlaczego tak się wciąż dzieje?

Rzeczywiście, przez wiele lat elity polityczne III RP składały pamięć ofiarach Wołynia na ołtarzu dobrych relacji z Ukrainą. Sojusz z Ukrainą jest oczywiście bardzo ważny, ale Polska moim zdaniem ma jednak pewne obowiązki wobec ludzi, którzy zostali skazani na eksterminację tylko dlatego, że byli Polakami. To trudny dylemat, jak pogodzić ze sobą te dwie sprawy. Przez wiele lat Wołyniacy byli bardzo rozgoryczeni brakiem zainteresowania ze strony władz i opinii publicznej. Całe szczęście to się zmienia. Prezydent Andrzej Duda, kilka dni temu podczas wizyty na Wołyniu, jasno powiedział, że to, co się stało przed 75 laty, było ludobójstwem.

Jak dziś możemy pomóc "Dziewczynom z Wołynia", ale i innym osobom, które przetrwały tę rzeź. Ze słów książki płynie komunikat: "walczymy przede wszystkim o pamięć".

Wszystkie panie, z którymi rozmawiałam, mówią, że misją ich życia jest dawanie świadectwa. O cierpieniu własnym, bliskich, rodaków. To, co możemy zrobić, to słuchać ocalałych, spisywać, nagrywać ich wspomnienia. Tak, aby zachować tę wiedzę dla przyszłych pokoleń Polaków.

...
Istotnie Rwanda. Bardzo duze podobienstwo. Nazizm i komunizm byly zorganizowane przez machiny panstwowe przemyslowo. Tu mamy chalupnictwo zbrodni.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 8:18, 12 Lip 2018    Temat postu:

polską flagę i zapal znicz
Strona główna > Wiadomości
Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay.com
#WOŁYŃ 1943 #UROCZYSTOŚCI #MSZA ŚWIĘTA #FLAGA #ZNICZ #KRWAWA NIEDZIELA #RZEŹ WOŁYŃSKA
11 lipca w 75. rocznicę Krwawej Niedzieli na Wołyniu wywieś polską flagę z kirem oraz zapal wieczorem Znicz Pamięci w oknie! Przyjdź pod pamiątkowy pomnik, tablicę i krzyż. Weź udział w Mszy Świętej w intencji ofiar masakry, jaką przynieśli Polakom mieszkającym na Kresach i w Małopolsce Wschodniej ukraińscy nacjonaliści! Pokaż, że o nich pamiętasz! - apelują inicjatorzy akcji.

Akcja ma na celu przywołanie pamięci ofiar ludobójstwa dokonanego w latach 1939 – 1947 na Polakach i obywatelach polskich innych narodowości przez zbrodniarzy z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, Ukraińskiej Powstańczej Armii oraz SS Galizien, Ukraińskiej Policji Pomocniczej i innych ukraińskich formacji kolaboracji na żołdzie Adolfa Hitlera.

O godne upamiętnienie ofiar i apelują Kresowianie i ich potomkowie.

„Wybór dnia nie jest przypadkowy. Jest to bowiem 75. rocznica Krwawej Niedzieli, czyli dnia, kiedy banderowcy, wspierani przez uzbrojonych w siekiery, widły, młotki i inne narzędzia chłopów ukraińskich w okrutny sposób zamordowali tysiące bezbronnych Polaków modlących się w rzymskokatolickich kościołach na Wołyniu”, podkreślają w swoim apelu organizatorzy akcji.

Poniżej publikujemy harmonogram Mszy Świętych w intencji Polaków zamordowanych na Kresach, jakie zostaną odprawione 11 lipca:

Bełchatów, godzina 18.30 – kościół pw. Najświętszej Maryi Panny Nieustającej Pomocy
Busko-Zdrój, godzina 18.00 – kościół pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny
Chodzież, godzina 18:30 – kościół pw. św. Floriana
Grudziądz, godzina 11.00 – kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny
Gryfice (Pomorze Zachodnie), godzina 18.00 – kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa
Kraków, godzina 09.30 – kościół oo. Karmelitów Bosych
Lublin, godzina 12.00 – kościół garnizonowy przy al. Racławickich 20
Łódź, godzina 19.00 – kaplica Duszpasterstwa Tradycji Katolickiej (ul. Żubardzka 2Cool
Milówka, godzina 18.00 – kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny
Opole, godzina 12.00 – kościół Ojców Franciszkanów
Poznań, godzina 17.00 – kościół pw. św. Jana Kantego
Poznań, godzina 18.00 – kościół pw. Chrystusa Dobrego Pasterza
Przemyśl, godzina 16.00 – kościół OO. Karmelitów
Starogard Gdański, godzina 17.30 – kościół pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej
Sulęcin (Pomorze Zachodnie), godzina 18.00 – kościół pw. św. Mikołaja
Tarnobrzeg, godzina 18.00 – kościół pw. Chrystusa Króla
Tarnów, godzina 18.00 – kościół pw. Maksymiliana M. Kolbego
Warszawa, godzina 14.30 – Katedra Polowa przy ul. Długiej
Wrocław, godzina 18.00 – kościół pw. św. Łazarza

Lista będzie na bieżąco aktualizowana.

...

Towlasciwy sposob obchodow tego meczenstwa. Bóg wezwał Wołyń na drogę krzyżową.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 10:52, 12 Lip 2018    Temat postu:

Ocalała z rzezi wołyńskiej: Krew ludzka płynęła strumieniami. Zabijano siekierami i młotkamiLip 11, 2018, 12:382256
Reklama

O świcie (godzina 3:00 nad ranem) 11 lipca 1943 r. oddziały UPA dokonały skoordynowanego ataku na 99 polskich miejscowości, głównie w powiatach horochowskim i włodzimierskim pod hasłem „Śmierć Lachom”. Po otoczeniu wsi, by uniemożliwić mieszkańcom ucieczkę, dochodziło do rzezi i zniszczeń. Ludność polska ginęła od kul, siekier, wideł, kos, pił, noży, młotków i innych narzędzi zbrodni. Polskie wsie po wymordowaniu ludności były palone, by uniemożliwić ponowne osiedlenie. Była to akcja dobrze przygotowana i zaplanowana.
Na przykład akcję w pow. włodzimierskim poprzedziła koncentracja oddziałów UPA w lasach zawidowskich (na zachód od Porycka), w rejonie Marysin Dolinka, Lachów oraz w rejonie Zdżary, Litowież, Grzybowica. Na cztery dni przed rozpoczęciem akcji we wsiach ukraińskich odbyły się spotkania, na których uświadamiano miejscową ludność o konieczności wymordowania wszystkich Polaków. Rzeź rozpoczęła się około godz. 3 rano 11 lipca 1943 r. od polskiej wsi Gurów, obejmując swoim zasięgiem: Gurów Wielki, Gurów Mały, Wygrankę, Zdżary, Zabłoćce – Sądową, Nowiny, Zagaję, Poryck, Oleń, Orzeszyn, Romanówkę, Lachów, Swojczów, Gucin i inne. We wsi Gurów na 480 Polaków ocalało tylko 70 osób; w kolonii Orzeszyn na ogólną liczbę 340 mieszkańców zginęło 270 Polaków; we wsi Sądowa spośród 600 Polaków tylko 20 udało się ujść z życiem, w kolonii Zagaje na 350 Polaków uratowało się tylko kilkunastu.

Również tego dnia rano 20-osobowa grupa napastników weszła w czasie mszy św. do kościoła w Porycku, gdzie w ciągu trzydziestu minut zabito ok. 100 ludzi, wśród których były dzieci, kobiety i starcy. Bandyci wymordowali wówczas wszystkich (ok. 200) Polaków mieszkających w Porycku. Podobne ataki na kościoły przeprowadzano w innych miejscowościach.

...

Trzeba podkreslic ze to nie chodzi o zbrodnie jakichs chlopow. Gdyby to byl pomysl lokalny to i wydarzenie mialoby lokalny zasieg. Tymczasem byla to zaplanowana zbrodnie a ludobojstwa. Dlatego obchodzimy to w takiej skali bo bylo to jedno z wielkich ludobojstw w historii. Bynajmniej nie,, Wołyń". UPA gdyby mogla to by to rozciagnela gdzie sie da.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 12:24, 12 Lip 2018    Temat postu:

Mam szczęście. Rodzice i brat nie zginęli od siekiery"
Poniedziałek, 9 lipca (12:16)
Boję się, że kiedy odejdzie ostatni świadek, będzie mówiło się o tej zbrodni jako o wojnie polsko-ukraińskiej. A moje dzieci i wnuki będą bały się mówić prawdę - powiedziała PAP ocalona z rzezi wołyńskiej Janina Kalinowska.

PAP: W latach 40. mieszkała pani na Wołyniu razem z rodzicami i bratem. Jak zapamiętała pani wydarzenia z 11 lipca 1943 roku?
Janina Kalinowska, przewodnicząca Stowarzyszenia Upamiętniania Polaków Pomordowanych na Wołyniu: Mieszkaliśmy w wojskowej kolonii osadniczej Funduma; obok była również wieś o tej samej nazwie, która już nie istnieje. W sumie wymordowano tam 260 osób. Do naszego domu Ukraińcy przyszli nocą. Ale zawsze powtarzam, że mam szczęście, bo moi rodzice i brat nie zginęli od siekiery, wideł ani innych narzędzi zbrodni, tylko po prostu zostali zastrzeleni. Niewiele z tego pamiętam. Kiedy padły strzały, mama - upadając - musiała pociągnąć mnie za sobą. Nie mam pojęcia, co się stało, ale na pewno straciłam przytomność. Nie wiem też ile to trwało. Obudziłam się dopiero, kiedy zaczęło palić się na mnie ubranie. Wyczołgałam się spod mamy, cała we krwi. Wtedy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy z tego, że moi rodzice i brat nie żyją. Pamiętam, że mama miała otwarte oczy, więc zaczęłam ją szarpać, ale nie chciała wstać i pójść ze mną. Pobiegłam do poidła dla zwierząt, żeby ugasić ubranie, a potem - z płaczem - do domu obok, żeby sąsiedzi pomogli mi pobudzić rodziców. Ale tam zatrzymał mnie jakiś człowiek, zamknął w komórce przy mieszkaniu i kazał siedzieć cicho. Ale jak ja mogłam siedzieć cicho? Siedziała i płakałam. Najprawdopodobniej zasnęłam, nie wiem ile czasu tam spędziłam.
REKLAMA

PAP: Sąsiad, który ukrył panią był Polakiem czy Ukraińcem?
Janina Kalinowska: Co dziwne, to był Ukrainiec, ale miał żonę Polkę i chyba dwie córki. Ale jak tam wtedy przyszłam, to nie pamiętam żadnych dzieci. Na Wołyniu - oprócz banderowców - mordowali także "siekiernicy". Tak nazywaliśmy sąsiadów, który w ciągu dnia potrafili przyjść do Polaków i zjeść z nimi wspólny obiad, a w nocy mordować. Gdyby ten, do którego przyszłam prosić o pomoc był "siekiernikiem", to żywcem wrzuciłby mnie do ognia. Ale to był dobry człowiek. Jeśli komuś mam zawdzięczać swoje życie, to przede wszystkim Bogu, dlatego, że mnie ocalił i temu dobremu Ukraińcowi.
PAP: Czy kiedykolwiek później nawiązała pani z tym człowiekiem jakiś kontakt?
Janina Kalinowska: Po wielu latach, kiedy przyjechałam na Wołyń, poszłam do jego domu, bo stoi tam do dzisiaj. Chciałam postawić tam krzyż, żeby mieć gdzie modlić się za rodziców i wszystkich, którzy wtedy zostali wymordowani. Zapukałam do drzwi tamtego domu i otworzyła mi - jak się okazało - wnuczka tego człowieka. Powiedziała wtedy, że jej matka opowiadała o tym, że z mojego domu ocalała tylko jedna mała dziewczynka, która miała trzy, może trzy i pół roku. Dlatego istnieją dwie wersje mojej daty urodzenia; nazwiska też zresztą nie jestem pewna. Jedyne, co znam to swoje imię.
PAP: Nie zachowały się żadne dokumenty potwierdzające pani tożsamość. Jak więc została ustalona?
Janina Kalinowska: Posiadam akt urodzenia wyrobiony przez sąd grodzki w Zamościu, który wskazuje, że urodziłam się w 1935 roku. Czyli w czasie rzezi nie mogłam mieć trzech lat, ale myślę, że miałam mniej niż osiem, bo pamiętałabym więcej z życia na Wołyniu. Akt wyrabiał mi kolega ojca, który chyba nie za dobrze znał członków naszej rodziny. Moje życie jest pełne niewiadomych.
PAP: Jak długo ukrywała się pani w tym domu?
Janina Kalinowska: Nie wiem ile dokładnie to trwało. Przyszedł do mnie jakiś człowiek i zabrał do Włodzimierza. Pamiętam, że szliśmy nocą i że trzeba było chować się, gdy usłyszało się głosy. Ten człowiek zaprowadził mnie do rodziny, z którą później wywieźli mnie do Niemiec, ale potem nigdy się do mnie nie odezwał. Z akt sądowych wynika, że był to kolega mojego ojca.
PAP: Kiedy wróciła pani do Polski?
Janina Kalinowska: Jako sierota po wojnie przebywałam w obozie przejściowym w Niemczech. W 1948 roku rodzina, u której przebywałam przez ten cały okres od 1943 r., przywiozła mnie do Polski. Trafiłam do domu dziecka w Zamościu, prowadzonego przez Polski Komitet Opieki Społecznej. Tu były dzieci z Wołynia, z Powstania Warszawskiego, z miejscowości Sochy, która została spacyfikowana przez Niemców. Same sieroty. Warunki były takie jak po wojnie. Nic nie było - ani w co się ubrać, ani co zjeść. Ale ja byłam szczęśliwa, bo znalazłam się wśród dzieci takich jak ja, wśród wspaniałych wychowawców. To były zwykłe kobiety - pogłaskały, przytuliły. Dopiero wtedy poczuło się coś, co można nazwać może miłością... Nie wiem. Bo jako takiej miłości ja nie zaznałam. Kto miał mi ją dać?
PAP: Czy pani zdaniem pojednanie z Ukrainą i wypracowanie wspólnej narracji na temat rzezi wołyńskiej jest możliwe?
Janina Kalinowska: O jakim pojednaniu tu mówić? Z kim ja mam się jednać? Żeby się pojednać, to ktoś powinien powiedzieć: tak było, wybaczcie. Ja nic więcej nie chcę, ja nie chcę ich przeprosin. Przeprosiny nic nie dadzą, nie wrócą mi ani ojca, ani matki, nie wrócą tego, co mi zabrano - dzieciństwa, młodości, a - teraz nawet - starości, bo człowiek cały czas o tym myśli. Pozbawili nas wszystkiego, ludzkiej godności. Nacjonalizm ukraiński dzisiaj jest posunięty tak daleko, że nie da się tego cofnąć. A polskie władze przez lata pozwalały na to. I to jest ich wina, że sprawa Kresów wygląda dzisiaj właśnie tak. Oni czekają aż odejdzie ostatni świadek i zostanie wtedy powiedziane, że to była wojna polsko-ukraińska. Ja mówię o tym, co przeżyłam. Byłam tam i widziałam, więc się z tego nie wycofam. Mnie za to nie zamkną, ale już moich potomków - moje dzieci, wnuki, mojego prawnuka - będzie można tak zastraszyć, że będą bali się mówić.
PAP: Dlatego niezwykle ważne wydaje się, aby ostatni świadkowe dawali świadectwa tamtych wydarzeń.
Janina Kalinowska: Kiedy o tym nie mówię, to chwilowo o wszystkim zapominam. A potem znowu przez dwa tygodnie mam to samo przed oczami, więc powiedziałam sobie, że to chyba już mój ostatni wywiad. Nie mam już siły opowiadać. Chciałabym znaleźć szczątki swoich najbliższych, żeby móc je stamtąd zabrać - to jest jedna rzecz. Druga rzecz - to ja chcę prawdy.
PAP: Czyli pani zdaniem państwo polskie niewystarczająco upomniało się o prawdę o Wołyniu?
Janina Kalinowska: Żebyśmy byli z Ukraińcami dobrymi sąsiadami, to tę sprawę trzeba wreszcie załatwić. Po pierwsze, przeprowadzić ekshumacje. Ja nawet nie wiem, gdzie leżą moi rodzice. Ale tego nasz rząd - niekoniecznie ten - nie dopilnował. Od czasu pierwszego premiera i prezydenta wolnej Polski nikt się tymi sprawami nie zajmował. To jest dla nas okropne. Bardzo dużo mówi się o Holokauście - i dobrze. Ale czy ja mniej przeżyłam? Ja też mam swój Holokaust.
Rozmawiała: Nadia Senkowska (PAP)
Zbrodnia wołyńska była antypolską czystką etniczną, przeprowadzoną przez nacjonalistów ukraińskich, mającą charakter ludobójstwa, dokonana w latach 1943-1945. Jej sprawcy - Organizacja Nacjonalistów Ukraińskich frakcja Stepana Bandery (OUN-B) oraz jej zbrojne ramię Ukraińska Armia Powstańcza (UPA) we własnych dokumentach planową eksterminację ludności polskiej określali mianem "akcji antypolskiej".
Według szacunków polskich historyków ukraińscy nacjonaliści zamordowali w latach 1943-1945 na Wołyniu i w Galicji Wschodniej ok. 100 tys. Polaków. 40-60 tys. zginęło na Wołyniu, 20-40 tys. w Galicji Wschodniej, co najmniej 4 tys. na terenie dzisiejszej Polski. Kulminacja tych wydarzeń, określanych mianem zbrodni wołyńskiej, nastąpiła 11 lipca 1943 r., gdy oddziały UPA zaatakowały ok. 150 polskich miejscowości.
Jak podaje IPN, na skutek polskich akcji odwetowych do wiosny 1945 roku zginęło prawdopodobnie 10-12 tys. Ukraińców. "Niektóre z polskich akcji odwetowych były zbrodniami wojennymi. Jednak zdaniem polskich historyków nie można stawiać znaku równości między nimi a zorganizowaną, antypolską akcją OUN-UPA" - czytamy na stronie zbrodniawolynska.pl redagowanej przez Instytut Pamięci Narodowej.
Między Warszawą i Kijowem od wiosny 2017 r. trwa spór wokół zakazu poszukiwań i ekshumacji szczątków polskich ofiar wojen i konfliktów na terytorium Ukrainy, wprowadzonego przez ukraiński IPN. Zakaz został wydany po zdemontowaniu nielegalnego pomnika UPA w Hruszowicach, do którego doszło w kwietniu 2017 r.
Sejm - na mocy uchwały z lipca 2016 r. - ustanowił 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP. Izba niższa oddała w niej hołd "wszystkim obywatelom II Rzeczypospolitej bestialsko pomordowanym przez ukraińskich nacjonalistów".
PAP

...

Nie ma juz na szczescie grozby ze to bedzie zapomniane.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 13:40, 12 Lip 2018    Temat postu:

Zygmunt Rumel - Baczyński Wołynia
ostatnia aktualizacja:
11.07.2018 06:07

Twórczość poety swymi korzeniami sięga do najcenniejszych wątków polskiej poezji romantycznej, której patronują Mickiewicz, Słowacki i Norwid. Zaś dramatyczny, wojenny los Rumla wplata się w tragiczne dzieje naszego narodu.
AUDIO 1 plik
 16'32 
Zygmunt Jan Rumel - poeta i żołnierz. (PR, 26.02.2012)
Tablica upamiętniająca Zygmunta Rumla w al. Ujazdowskich w Warszawie
Tablica upamiętniająca Zygmunta Rumla w al. Ujazdowskich w Warszawie Foto: Wikipedia/cc/Mateusz Opasiński.
11 lipca 1943, w przeddzień apogeum rzezi wołyńskiej, tragiczną śmiercią zginął Zygmunt Rumel, polski poeta i żołnierz Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich. Miał 28 lat. Jarosław Iwaszkiewicz napisał: "Był to jeden z diamentów, którym strzelano do wroga. Diament ten mógł zabłysnąć pierwszorzędnym blaskiem".
Urodził się i kształcił na Wołyniu. Był absolwentem słynnego Liceum Krzemienieckiego, zwanego Atenami Wołyńskimi. Pasjonował się poezją i sportem. We wspomnieniach Janiny Sułkowskiej-Gładunowej jawi się jako: "świetny mówca, głos miał donośny, dykcję piękną, operował umiejętnie akcentami uczuciowymi. Czuło się w jego mowie żar i entuzjazm". W utworach Rumla dominował pejzaż rodzinny, historia, tradycja, kosmos, wieczność i przeżycia lirycznego "ja".
Młody poeta i żołnierz należał do Pokolenia Kolumbów. Od pierwszych dni wojny angażował się w działalność konspiracyjną. Jako komendant Batalionów Chłopskich na Wołyniu organizował oddziały partyzanckie i samoobronę w czasie nasilających się rzezi dokonywanych przez UPA na ludności polskiej.
Z ramienia polskiego rządu próbował pertraktować z banderowcami, by zaprzestać mordom. Razem ze swoim adiutantem Krzysztofem Markiewiczem został brutalnie zamordowany. Według zachowanych przekazów przez rozerwanie końmi. Następnego dnia zaczęło się apogeum rzezi wołyńskiej.
Tak oto w okrutny sposób przedwcześnie przerwano życie wielkiego miłośnika Ukrainy i ostatniego poety romantycznej szkoły ukraińskiej w poezji polskiej, który do końca wierzył w pojednanie i przerwanie narastającej spirali mordów.
...

Przypomnijmy poete. Widzimy jaka naiwnoscia byly rozmowy z UPA. AKowcy nie przypuszczali do jakiego bestialstwa moze zjechac czlowiek. Zreszta my tez niedowierzamy czytajac te opisy. Jednak to fakty.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:48, 12 Lip 2018    Temat postu:

"Ukrainiec dobił tatę na moich oczach"
Jako dziewczynki przetrwały rzeź na Wołyniu. Teraz opowiadają historię zamordowanych rodziców i dziadków. Przeczytaj fragment książki "Dziewczyny z Wołynia" autorstwa Anny Herbich.


"Nadeszła nieuchronna katastrofa. Pewnej niedzieli usłyszeliśmy, że uzbrojeni banderowcy zbliżają się do naszej wsi. Był marzec 1944 roku, śnieg leżał jeszcze na łąkach. Ojca nie było w domu, bo akurat stał gdzieś na warcie. Przybiegli do nas przerażeni sąsiedzi i od razu zaczęli zbiegać do piwnicy. Mama, jak się miało okazać na nasze nieszczęście, uznała jednak, że piwnica nie jest pewnym schronieniem. Wraz z innymi mieszkańcami wsi popędziliśmy więc do oddalonego o kilka kilometrów Podkamienia. Schroniliśmy się w klasztorze ojców Dominikanów, którego prastare, potężne mury dawały złudzenie bezpieczeństwa. Na terenie klasztoru zgromadził się już tłum polskich uchodźców z Wołynia i z okolicznych, zagrożonych zagładą wiosek. Do dziś mam przed oczami całe to zbiorowisko. Mężczyźni, kobiety, dzieci. Bezbronni, przestraszeni, bezradni. Razem zaczęliśmy się modlić...
Spodziewany atak jednak nie nastąpił. Ktoś przyniósł wieść, że to nie żadni banderowcy, tylko polskie wojsko na koniach. Fałszywy alarm! Odetchnęliśmy z ulgą i wyszliśmy poza mury. Ruszyliśmy w drogę powrotną do naszej wsi. Okazało się jednak, że to nie było polskie wojsko... To naprawdę była Ukraińska Armia Powstańcza... W Palikrowach zaczął się pogrom... A my znaleźliśmy się w jego centrum... W panice wbiegliśmy na teren obejścia znajomej. Miała obszerną stodołę, a w niej piwnicę. Wskoczyliśmy do środka, było już tam trochę ludzi. Cały czas dochodzili nowi. Patrzyliśmy na siebie w niemym przerażeniu. Jak się okazało, wśród nas była kobieta, która zmówiła się z banderowcami. Gdy tylko rozległ się pierwszy wystrzał z pistoletu - to musiał być umówiony wcześniej znak - zaczęła się drzeć wniebogłosy. Usłyszeli ją natychmiast. I przyszli.
- Dawaaaaaaaaj! Dawaaaaaaaaj! - oprawcy wygonili nas na łąkę. Banderowcy byli straszni. Mundury, wysokie buty, pistolety maszynowe i karabiny. Złe, nienawistne spojrzenia. Byliśmy przerażeni. Wkrótce na łące zebrał się spory tłum - niemal wszyscy mieszkańcy Palikrowów. Banderowcy otoczyli nas i zaczęli wszystkim sprawdzać dokumenty. Ukraińców kierowali na jedną stronę, a Polaków na drugą. Ukrywających się w wiosce Żydów spędzili za rów. Dokonywali selekcji przed egzekucją. Ukraińców puścili wolno, a wokół nas zaczęli rozstawiać karabiny maszynowe. Mama, jak zwykle, trzymała mnie na plecach w chuście. Dzięki temu wszytko świetnie widziałam. I zobaczyłam, że w ostatniej grupie schwytanych Polaków banderowcy przyprowadzili tatę. Mój braciszek szlochał i cały się trząsł. Ukraińcy zbili go podczas drogi karabinowymi kolbami, bo nie podobało im się, że głośno płakał.
Oprawcy najpierw kazali Żydom rozebrać się do naga. Po wykonaniu rozkazu ci nieszczęśni ludzie zaczęli się modlić. Wyglądało to upiornie. Panował niesamowity ziąb, a oni nie mieli na sobie żadnego ubrania. Cali dygotali z zimna, oczy zwrócili ku niebu. Zaraz odezwały się pierwsze wystrzały, a Żydzi zaczęli padać jeden po drugim na ziemię. Śnieg zrobił się czerwony od krwi. Po prostu nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Ogarnęła mnie zgroza. Potem oprawcy wzięli się za Polaków. Zaczęli ustawiać nas trójkami. Rozległy się jęki, szlochy, krzyki, błagania. Teraz już wiedzieliśmy, co nas czeka. Nie było ratunku. I nie było litości. Mieliśmy zginąć. Na łące stał tłum Polaków, jak się później dowiedziałam, ponad trzysta pięćdziesiąt osób. Niełatwo jest zgładzić tak dużą grupę ludzi. Rozstrzeliwania trwały więc bardzo długo. Musieliśmy patrzeć na śmierć naszych sąsiadów, znajomych... Serie z broni maszynowej, krzyk mordowanych, przekleństwa katów. Sceny iście dantejskie.
ZBRODNIA NA WOŁYNIU

Kiedy nadeszła nasza kolej, rodzice milczeli. Ja cały czas siedziałam w chuście, kurczowo wpijając się w plecy mamy. Ludzie stojący bezpośrednio przed nami zaczęli padać na ziemię, huk wystrzałów stał się ogłuszający. Kule zaczęły świstać obok nas. Nagle niebo zawirowało mi nad głową i poczułam potężne uderzenie. Zorientowałam się, że leżę na ziemi, przygnieciona ciałem mamy. Mama miała ręce szeroko rozrzucone na boki. Nie ruszała się. Obok usłyszałam straszne jęczenie. To jęczał mój tata. Wyjrzałam spod futra mamy i zaczęłam błagać go szeptem:
- Tato, tatusiu, cicho... cicho... Prosiłam go, zaklinałam, ale on coraz bardziej jęczał. Był ciężko ranny. Wtedy usłyszeli go Ukraińcy. Jeden z nich stanął nad ojcem. Wycelował z karabinu i dobił go na moich oczach. Kula trafiła w głowę. Uchem i ustami buchnęła gęsta krew, zalewając mu całą twarz. Schowałam się głębiej pod futro mamusi. Leżałam nieruchomo, udając trupa. Spod ciała mamy wystawała mi jedna noga. Bałam się zmienić pozycję, bo wydawało mi się, że banderowcy zapamiętali pozycję mojego ciała. Jeżeli zobaczą, że coś się zmieniło, zorientują się, że żyję, i mnie zamordują. Cały czas w duchu się modliłam. Odmawiałam "Pod Twoją obronę uciekamy się, święta Boża Rodzicielko" i "Aniele Boży, stróżu mój", bo tylko tyle umiałam. Jak kończyłam jedno, zaczynałam drugie. I tak na okrągło. Ile to mogło trwać? Nie wiem. W końcu banderowcy sobie poszli, pozostawiając za sobą łąkę usłaną ciałami rozstrzelanych ludzi. Po kilku godzinach odważyłam się wyjrzeć z kryjówki. Mimo późnej pory było jasno jak za dnia. To Palikrowy stały w ogniu. Na tle szalejących płomieni widać było uwijające się czarne postacie, skakały niczym malutkie chochliki. To Ukraińcy plądrowali wieś. Stanęłam na nogi. Zaczęłam szarpać mamę za rękę i krzyczeć:
- Mamusiu, wstawaj! Musimy iść, uciekać! Wstawaj. Do mojej świadomości nie dochodziło to, że mama nie żyje. Potem dowiedziałam się, że dostała postrzał prosto w głowę. Ręce miała rozłożone jak na krzyżu. Pewnie w ostatniej chwili życia chciała mnie uchronić przed nadlatującą kulą. Nagle spostrzegłam, że w kierunku pastwiska idzie dwóch mężczyzn. Pewnie usłyszeli, jak krzyczałam. Szybciutko z powrotem wczołgałam się pod mamę. Starałam się odtworzyć pozycję, w której wcześniej leżałam. I zamarłam. Dwaj banderowcy zaczęli strzelać do rannych. Widocznie nie tylko ja przeżyłam masakrę. W końcu stanęli nade mną. Byłam przerażona. Serce waliło mi jak oszalałe. Bałam się poruszyć, drgnąć, oddychać. Zacisnęłam mocno powieki, czekając na huk pocisku. Czekając na śmierć. Jeden z banderowców powiedział, patrząc na mnie:
- Szkoda naboju. Ona już i tak nie żyje. I na potwierdzenie tego kopnął mnie mocno w wystającą nogę. Ja się nie poruszyłam, a nogę spuściłam bezwładnie. To utwierdziło upowców w przekonaniu, że jestem martwa. Poszli dalej. Odetchnęłam z ulgą... Będę żyć. Do dziś nie wiem, skąd w małym dziecku znalazło się tyle rozumu. Długo tak leżałam bez ruchu. Bałam się, że mordercy znowu wrócą. W końcu usłyszałam ciche wołanie:
- Józiu, Józiu! Czy ty żyjesz? Józiu! - To była panna Róża, nasza sąsiadka. Musiała widocznie usłyszeć, jak wcześniej wołałam mamę. Ona też przeżyła, choć była poważnie ranna w plecy. Odezwałam się do niej. Chciałam wstać, ale nie mogłam. Ciało miałam zesztywniałe z zimna. Jakoś się jednak wygrzebałam i zaczęłam raczkować, czołgać się po sztywniejących trupach. Patrzyły na mnie szeroko otwartymi, martwymi oczami. Na ich twarzach zastygło przedśmiertne przerażenie. Okazało się, że masakrę jakimś cudem przeżył również mój braciszek. Leżał pod zwałem trupów i teraz też wygrzebał się na powierzchnię. Razem z panną Różą pomogli mi iść. Byłam wysmarowana krwią od stóp do głów. Doszliśmy do rzeki, weszliśmy do wody. Po drugiej stronie stał dom, bardzo porządny. Mieszkała w nim bardzo elegancka i prawa kobieta, Ukrainka. Bez wahania wpuściła nas do środka i ukryła u siebie w piwnicy. Siedzieliśmy tam jeszcze z kilkoma osobami, które ocalały z rzezi, między innymi z pewnym Żydem. Ten mężczyzna wykorzystał chwilę nieuwagi Ukraińców, wskoczył goły do rzeki i przepłynął na drugi brzeg. Nie miał ubrania, więc siedział w kącie opatulony kocem. W nocy rozległ się potworny łomot do drzwi. Mimo że siedzieliśmy w piwnicy, słyszeliśmy go wyraźnie. Do domu wpadli banderowcy i jacyś ludzie ubrani w niemieckie mundury. Zaczęli się wydzierać na naszą gospodynię. Powiedzieli, że ktoś widział w jej domu Polaków. Domagali się, aby natychmiast nas wydała. Ona stanowczo zaprzeczała, mówiąc na przemian po niemiecku i po ukraińsku. W końcu dali jej spokój i wyszli. Ledwo zamknęły się za nimi drzwi, gospodyni zbiegła do nas do piwnicy i rzuciła pospiesznie:
- Musicie być teraz cicho. Ani mru mru! Nie minęło pół godziny, kiedy wrócili. Widocznie spodziewała się tego, dlatego nas ostrzegła. Znowu przeszukali cały dom i strych, ale wejścia do piwnicy nie zauważyli. Na odchodnym z wściekłości strzelili do niej. Kula poharatała jej rękę. Spędziliśmy u tej pani jeszcze jedną noc, ale nazajutrz każdy musiał iść w swoją stronę. Ryzyko było zbyt duże. Nie mogliśmy dłużej zostać. Razem z braciszkiem nie wiedzieliśmy, co ze sobą począć. Zrobiliśmy więc jedyną rzecz, jaka przyszła nam do głowy - wróciliśmy do domu. Smutny to był powrót. Tym bardziej, że na miejscu dowiedzieliśmy się, iż wszyscy ludzie, którzy ukryli się u nas w piwnicy, ocaleli. Banderowcy ich nie znaleźli. Okazało się więc, że ta kryjówka była bezpieczna... Gdybyśmy wszyscy razem schronili się w piwnicy, rodzice by przeżyli... Dom bez mamy i taty wydawał się dziwny, pusty, obcy. Od tej pory byliśmy zdani tylko na siebie. Wszystko stało się tak raptownie! Z dnia na dzień zostaliśmy sierotami, z dnia na dzień nasz poukładany świat rozsypał się na kawałki. Teraz najważniejsze stały się dwie sprawy: by uchronić się przed ukraińskimi nacjonalistami i uniknąć śmierci głodowej. Byliśmy bowiem potwornie głodni. W obejściu znaleźliśmy tylko kilka jajek, które od razu zjedliśmy na surowo. Bezskutecznie szukaliśmy jedzenia po szafkach, a nawet w śmieciach. Znaleźliśmy tylko zeschnięte skórki od chleba, trochę wyki i ziarna. Nie mogło to na dłuższą metę zaspokoić naszego głodu. Kiedy jedno z nas szukało jedzenia, drugie czuwało, stojąc w oknie. Baliśmy się, że Ukraińcy mogą pojawić się znienacka i nas zabić. I rzeczywiście, wkrótce przyszli. Już z daleka zobaczyliśmy watahę idącą w stronę wsi z widłami, kosami i siekierami. Błyskawicznie zbiegliśmy do piwnicy. Ja schowałam się za jeden winkiel, a brat za drugi. Usłyszeliśmy nad głowami tupot nóg i krzyki. Weszli do domu. Potem rozległo się trzaskanie drzwiczkami od szafek i szuflad. Odgłos przewracanych mebli. To ukraińska ludność plądrująca domy po zamordowanych "Lachach".
Biada nam, jeśli nas znajdą! W końcu zajrzeli do piwnicy. Na szczęście tylko wsadzili do środka głowy. Od wejścia odstraszyła ich woda, która zalała piwnicę. Oświetlili wnętrze, ale snop światła nie dotarł za winkiel, za którym się skryłam. Serce zamarło mi w piersi, siedziałam cicho jak mysz pod miotłą. Dosłownie przykleiłam się do zimnego piwnicznego muru. Uff... poszli".


(fragment rozdziału "Józefa. Ocalała z Pola Śmierci")

...

Trzeba to przypominac zwlaszcza mlodym na Ukrainie. Odkrycie w poznym wieku ze ci o ktorych uczyli w szkole ze to bohaterowie faktycznie byli gorsi od łajna jest bolesnym przezyciem. Od razu niech wiedza co to UPA.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:09, 12 Lip 2018    Temat postu:

Wobec zagłady

Św. Jan Paweł II zachęcał byśmy spisywali najnowsze martyrologium wschodu. Sprawiedliwi kapłani Ukrainy muszą zająć w nim zaszczytne miejsce, a ich nazwiska powinny być wpisane złotymi czcionkami w najnowszą historię Kościoła. Jest to obowiązek Polski, polskich katolików, ludzi dobrej woli! – mówi w rozmowie z portalem PCh24.pl prof. Włodzimierz Osadczy.

Rzeź wołyńska to nie tylko mord, jakiego dokonali na Polakach Ukraińcy. To również, a może przede wszystkim spełnienie najstraszniejszych koszmarów bp. Grzegorza Chomyszyna oraz „marzeń” bp. Andrzeja Szeptyckiego. Dlaczego ci dwaj duchowni prezentowali tak skrajnie różne poglądy?
W związku z ukazaniem się książki „Dwa Królestwa” bł. bp. Grzegorza Chomyszyna sprawa etyki w ukraińskim ruchu narodowym wybrzmiała ponownie z wielką siłą. Jako Ukrainiec, pasterz ludności greckokatolickiej w diecezji stanisławowskiej, bp Chomyszyn zdecydowanie potępił pojawienie się i niebezpieczny rozwój pierwiastka pogańskiego i antychrześcijańskiego w ukraińskim ruchu narodowy. Stanowczo przestrzegał przed konsekwencjami bagatelizacji tego nurtu. Ostrzegał przede wszystkim Ukraińców przed dechrystianizacją i zbrodniczą ideologią, którą wprost nazywał herezją.

Metropolita Szeptycki z kolei nigdy stanowczo nie określił, że to przede wszystkim zło moralne i nie napiętnował go adekwatnie do skali zagrożenia. List pasterski potępiający nacjonalistycznych skrytobójców po zamordowaniu przez nacjonalistycznych bojówkarzy dyrektora gimnazjum ukraińskiego we Lwowie Iwana Babija, nie oddawał skali zagrożenia i był jedynie reakcją na konkretny przypadek, a nie potępieniem choroby, która podówczas przeżarła tkankę narodową.

Według bp. Chomyszyna abp Szeptycki nie chciał narazić się opinii Ukraińców i stąd też unikał ostrych wypowiedzi. List pasterski „Nie zabijaj” z 1942 r. był zbyt enigmatyczny i również nie oddawał skali dokonujących się zbrodni.

O tym że metropolita świadomie unikał potępienia zbrodni ukraińskich nacjonalistów świadczy jego korespondencja z abp. Bolesławem Twardowskim, łacińskim metropolitą lwowskim. Mimo próśb swego współbrata w biskupstwie, by zwrócił się do swych współwyznawców o zaprzestanie rzezi, Szeptycki wszelako podważał fakt dokonywania ludobójstwa przez nacjonalistów i przerzucał winę na komunistyczną partyzantkę i bandy żydowskie.

Dlaczego to wizja bp. Szeptyckiego ostatecznie zwyciężyła?
Kult Szeptyckiego przetrwał na emigracji i po 1991 roku został przeniesiony na Ukrainę. Najbardziej wpływowe środowiska emigracyjne były orientacji nacjonalistycznej. Chcąc realizować projekt budowy państwa nacjonalistycznego emigracyjne elity opierały się na autorytetach i wzorcach, np. Bandera, Szuchewycz, Konowalec i (niestety) Szeptycki. Dla nacjonalistów był to „dobry pasterz”, który przymykał oczy na ich zbrodnie i nawet wdawał się w flirty jak chociażby przy okazji farsy z „powołaniem” banderowskiego państwa pod auspicjami III Rzeszy. Ugodowy biskup jest zawsze bardziej lubiany przez zdemoralizowany tłum, niż prorok karcący i napominający!

Który z duchownych w latach 30. i na początku lat 40. XX wieku mógł liczyć na większe wsparcie wśród ukraińskiego kleru?
Kler był podzielony. Spora część poszła na lep ideologii nacjonalizmu. Nadmierne unarodowienie zawsze było plagą duchowieństwa ruskiego w Galicji i późniejszych księży ukraińskich.

Chomyszyn dążył do wykształcenia „armii misjonarzy”, która pójdzie w lud ewangelizować, nieść Chrystusa. Dla tych wojowników Chrystusowych niewątpliwie był on przywódcą i dowódcą. Stanowili oni jednak mniejszość – większość szła za rutyną, spełniała swe „rzemiosło”, z którego utrzymywano rodzinę, nie zadzierała z „opinią ludu”. Szeptycki był dla nich uosobieniem władzy, którą się szanuje i czci.

Jak wyglądały działania, Msze Święte, homilie ukraińskich duchownych do roku 1943? Czy były przesiąknięte „bałwochwalczą herezją nacjonalizmu” czy też kapłani nie chcieli brać podczas Eucharystii udziału w nacjonalistycznym przechyleniu?
Sytuację doskonale obrazuje film „Wołyń”, gdzie dwie metaforyczne postaci duchownych ukraińskich dawały przykład wierności Chrystusowi w czasie powszechnego obłąkania oraz szczytu wypaczenie i zwyrodnienia, w postaci bluźnierczego nawoływania do rzezi i „święcenia” narzędzi zbrodni. Tych ostatnich niestety nie było tak mało, jakby się chciało.

Zaparcie się Chrystusa było dość powszechne – znamy nader dobrze udokumentowane fakty nie tylko przemykania oczu, bagatelizowania zbrodni, ale i podżegania, nawoływania czy też bezpośredniego uczestniczenia. Kościół greckokatolicki nigdy się nie pokajał za tych kapłanów, nie potępił ich zaprzaństwa, nie osądził. Podobnie jak i nie pochylił się nad ofiarą księży i sióstr greckokatolickich pomordowanych przez banderowców.

Czy duchowni zdawali sobie sprawę, co robią święcąc siekiery i inne narzędzia, którymi potem mordowano Polaków?
Trudno rozpoznać stan świadomości takich ludzi, specjalnie nie używam określenia kapłanów. Moim zdaniem osoba sprawująca Najświętszy Sakrament, będąca w szczególnie bliskich relacjach z Sacrum, popełniając tak straszne zbrodnie i dalej sprawująca bluźnierczo najświętsze obrzędy, w sposób jednoznaczny i radykalny opowiada się po stronie szatana. Trudno stosując racjonalnych kryteriów zrozumieć takie postępowanie. Prawdopodobnie w takich sytuacjach ma się do czynienia z osobami obłąkanymi poprzez które szatan działa wprost.

Dlaczego banderowcy „tak chętnie” mordowali Polaków właśnie w katolickich kościołach?
Chodziło o ułatwienia w realizacji zbrodniczego planu. W niedziele da się w kościele unicestwić więcej istnień ludzkich niż wyrzynając wieś. W zamkniętym pomieszczeniu znajdują się ludzie, którzy dobrowolnie tam się skupiają, którzy się nie wydobędą stamtąd szczelnie otoczeni przez oprawców.

Poza tym kościoły były symbolem zachodniej, łacińskiej cywilizacji kojarzonej z państwem polskim. Według otumanionych nacjonalistycznym czadem należało w sposób trwały zniszczyć wszelkie ślady po kościołach katolickich. Ten plan im się powiódł. Zniszczone zostały wszystkie świątynie katolickie na Wołyniu, będące poza obszarami miejskimi. Diecezja została ukrzyżowana.

Do dziś nikt nie pamięta o tej zbrodni na Kościele, Kościele Polskim. Milczenie episkopatu polskiego w tej sytuacji jest szczególnie bolesne i niesprawiedliwe. Na pewno usłyszelibyśmy majestatyczny głos Prymasa Tysiąclecia, gdyby dożył do naszych dni. Ale niestety jego następcy kroczą drogą szeroką poprawności politycznej i niedostrzegania głębokich niezagojonych ran na ciele Kościoła.

Czy którykolwiek z ukraińskich duchownych przyznał się do błędu? Czy którykolwiek z nich powiedział „przepraszam”?
Nie znam takich przykładów. Był ogólny głos kard. Lubomyra Huzara przepraszający „za synów i córki Kościoła greckokatolickiego”. Nie był to jednak akt skruchy, tylko formuła wypowiedziana w okolicznościach i miejscu, gdzie należałoby wypowiedzieć te słowa w ramach urzędowych obchodów i tzw. pojednania. Zabrakło tam potępienia ideologii nacjonalizmu, nazwania grzechu po imieniu.

Niestety ten hierarcha w późniejszych publicznych wypowiedziach zachwalał OUN i podawał jako przykład formacji, którą należy naśladować. Mówił, że OUN to nie tylko historia, ale i dzień dzisiejszy i przyszłość narodu ukraińskiego. Trudno się dziwić, że greckokatolicki biskup Lwowa Woźniak nazywa Banderę skarbem narodu, a w tym roku – 2018 – unicki biskup kołomyjski nazwał Banderę „Mojżeszem Ukrainy”. Co warte zatem takie przeprosiny? Czy nie jest to kpina z samej idei przeprosin jako aktu skruchy?

Jak wyglądała sytuacja z duchownymi po wojnie? Przecież wiemy m.in. z prac prof. Partacza, że masakry na Polakach nadal trwały.
Kościół greckokatolicki w 1946 r. został zdelegalizowany. Wielu duchownych, w tym współpracujących z banderowcami, zostało zesłanych przez Sowietów. Na emigracji mogli jak najbardziej nadal przebywać w środowisku nacjonalistycznym, wywierać wpływ na kształcenie emigracji ukraińskiej w duchu banderyzmu.

Trzeba też pamiętać o tych duchownych ukraińskich, którzy ratowali Polaków, nieprawdaż?
Jest to wstyd, że ci cisi, dość często zabici za swoją postawę chrześcijańską krzewiciele wiary i tradycji Unii świętej nie są powszechnie znani. Jest to wielkie wyzwanie przed nami.

Św. Jan Paweł II zachęcał byśmy spisywali najnowsze martyrologium wschodu. Ci sprawiedliwi kapłani Ukraińcy muszą zająć w nim zaszczytne miejsce, ich nazwiska powinny złotymi czcionkami być wpisane w najnowszą historię Kościoła. Jest to obowiązek Polski, polskich katolików i wszystkich ludzi dobrej woli!

Jak dzisiejsze wspólnoty chrześcijańskie na Ukrainie podchodzą do rzezi wołyńskiej? Czy jest ona przez nie przemilczana, potępiona czy też gloryfikowana?
Jest to temat manipulacji i realizacji banderowskiego schematu propagandowego mówiącego o tzw. wojnie polsko-ukraińskiej. Tę tezę powielił niestety będąc w Polsce abp większy Swiatosław Szewczuk, dając to kłamliwe świadectwo na spotkaniu w siedzibie KAI.

Nie ma mowy, żeby pochylić się nad ofiarami, zadbać o pochówek ofiar ludobójstwa, szczątki których porozrzucane dotąd narażone są na bezczeszczenie. Gloryfikacja banderyzmu jest zjawiskiem powszechnym wśród grekokatolików. Widok flagi banderowskiej zainstalowanej przy cerkwi należy raczej do standardu, niż do wyjątku.

W seminariach uczy się wiary na przykładzie Bandery. Stopień nacjonalistycznego zaczadzenia jest tak przerażający, że nawet będący we Lwowie sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej kard. Parolin przestrzegał alumnów greckokatolickich przed nacjonalizmem, ubolewając, że „robak nacjonalizmu toczy ich środowisko”. Herezja nacjonalizmu przed którą przestrzegał bp. Chomyszyn znalazła w Kościele greckokatolickim na Ukrainie (i w Polsce) właściwe środowisko dla rozwoju. Jeśli można tak powiedzieć, Kościół Bandery wywyższa się nad Kościół Chomyszyna.

Wiemy, że jest to zjawisko tymczasowe. Wierzymy, że Unia święta, za którą oddali życie św. Jozafat i św. męczennicy pratulińscy, wróci do swych zbawiennych korzeni wywodzących się ze słów Zbawiciela, abyśmy stanowili jedno. Obowiązkiem polskich katolików jest natomiast nie przemykanie oczu na chorobę w Kościele bliskim, rzekłbym „swoim”, ale raczej stanowcze potępienie herezji odnoszącej w tej chwili triumfy.


Bóg zapłać za rozmowę.

....

Zachowanie kleru greckokatolickiego bylo tchorzliwe. Pamietajmy ze oni maja zony i dzieci. Niestety np. takie jak Bandera... Widzimy tutaj potezny argument za celibatem. Ksiedzu łatwiej ryzykowac zyciem swoim niz calej rodziny.

Natomiast dzis to jest jest horror! Powstal,, kosciol bandery". Jest to oczywiscie synagoga szatana!

Tak naprawde niewielu jest tam katolikow! Stad sa karani Ruskimi.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 8:48, 13 Lip 2018    Temat postu:

Manipulacje prezydenta Poroszenki. Sahryń jako "anty-Wołyń"

Autor: Tadeusz Isakowicz-Zaleski


Poniedziałek, 9 lipca (16:00)
Działania prezydenta Petro Poroszenki, który ustawicznie korzysta z hojnej pomocy władz polskich, są nie tylko rażącą niewdzięcznością, ale świadomą prowokacją, wobec której władze polskie nie powinny dalej milczeć.

Petro Poroszenko /PAP/Wojciech Pacewicz /
Petro Poroszenko/PAP/Wojciech Pacewicz /
Niedzielna wizyta prezydenta Ukrainy do wsi Sahryń w powiecie hrubieszowskim wywołała w wielu polskich środowiskach ogromne oburzenie. Po pierwsze dlatego, że miała ona miejsce w dniu, w którym jak co roku rodziny ofiar UPA i SS Galizien obchodziły wspólnie z organizacjami społecznymi i patriotycznymi 75. rocznicę "Krwawej Niedzieli", będącej apogeum ukraińskiego ludobójstwa Polaków, które dotknęło także część Lubelszczyzny.
Po drugie, że w tym samym dniu prezydent Andrzej Duda udał się na Wołyń, gdzie w katedrze w Łucku modlił się za ofiary ludobójstwa, a następnie złożył symboliczny wieniec na miejscu jednej z wsi polskich, wymordowanej i zrównanej z ziemią przez banderowców. Bardzo wymowny gest, tym bardziej, że polski prezydent po raz pierwszy (choć na ziemi ukraińskiej był już po raz czwarty) powiedział prawdę o ludobójstwie i i jego sprawcach. Po trzecie dlatego, że postawienie przez prezydenta Poroszenkę, gloryfikatora UPA, znaku równości pomiędzy krwawą tragedią w Sahryniu a ludobójstwem ludności polskiej jest daleką idącą manipulacją.
Z tego powodu trzeba przypomnieć, że wydarzenia w Sahryniu były walką zbrojnych oddziałów. Miejscowość ta, zamieszkała w większości przez Ukraińców, była bazą wypadową tak dla policjantów ukraińskich na żołdzie Hitlera, jak oddziałów UPA. Formacje te dokonywały ciągłych zbrodni na okolicznej ludności polskiej. Chcąc chronić tę ludność dowództwo AK postanowiło zniszczyć wrogą bazę. Ataku tego w nocy z 9 na 10 marca 1944 r. dokonał kilkusetosobowy oddział pod dowództwem por. Zenona Jachymka os. "Wiktor". Oficer ten, chłopski syn spod Tomaszowa Lubelskiego, walczył dzielnie w 1939 r., a następnie w partyzantce. Przed uderzeniem na Sahryń wydał rozkaz oszczędzenia ludności cywilnej. Fakt ten potwierdza nawet historyk Grzegorz Motyka, znany ze swej "wyrozumiałości" dla UPA. Niestety pomimo tego rozkazu doszło do śmierci ukraińskich cywili.
Śp. prof. Józef Wysocki z Wrocławia tak to opisuje: "Po wystrzeleniu rakiety Ukraińcy zostali wezwani do poddania się, lub wyjścia kobiet i dzieci. Krzyknięto im, że są otoczeni i nie mają szans. Na te wezwania faszyści odpowiedzieli chaotycznym ogniem, nie czyniąc oblegającym żadnej szkody, gdyż ci byli na to przygotowani. Wówczas oddziały polskie otworzyły zmasowany ogień na wieś, która natychmiast stanęła w płomieniach. Niestety, "kule nie wybierają" i w trakcie tej palby mogli zginąć niewinni cywile. Polacy zdobywali dom po domu, a pochowane w piwnicach kobiety i dzieci były zwalniane. Upowcy, policjanci i esesmani (prawdopodobnie dezerterzy z SS-Galizien) ostrzeliwali się, ale nie mieli szans wobec dziesięciokrotnej polskiej przewagi. Zginęli wszyscy, około stu mężczyzn i bliżej nieznana ilość kobiet i dzieci, które zginęły od kul zabłąkanych. Po zdobyciu wsi dopiero okazało się, że Sahryń stanowił koszary UPA. W stodołach były piętrowe łóżka, duża kuchnia polowa, w bunkrach pod niemal każdą chałupą były magazyny broni, amunicji, żywności, itp. Po dokonaniu tego prewencyjnego ataku, w okolicy zapanował spokój".
Obecna propaganda ukraińska urabia mit, że Sahryń to "anty-Wołyń". W podobny sposób postępują także Rosjanie traktując zgony jeńców bolszewickich w 1920 r. jako "anty-Katyń". Zaskakująca jest więc postawa polskiego MSZ, które na coś takiego nie reaguje. Co więcej, wyraziło ono zgodę, aby w Sahryniu prezydenta Ukrainy witało wojsko, ale nie polskie, tylko - uwaga! - ukraińskie, czyli tak jakby to już nie była część Polski. Nawiasem mówiąc, wizycie prezydenta na Wołyniu nie towarzyszyła żadna asysta wojskowa, ani żaden z ważnych urzędników. Dodam, że Ukraińcy, którzy zginęli w Sahryniu mają swój pomnik i uporządkowane groby. Z kolei kości Polaków wymordowanych na Wołyniu nadal nie mają chrześcijańskiego pochówku, bo ekipa Poroszenki tego zabrania. Taka to "symetria" między Polską a Ukrainą.
IPN w 2011 roku na spotkaniu Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowościowych na wniosek mniejszości ukraińskiej przedstawił następujące stanowisko "Po przeprowadzeniu szeregu czynności procesowych w tej sprawie oraz wyczerpaniu inicjatywy dowodowej, postanowieniem z dnia 19 marca 2010 roku śledztwo w tej sprawie umorzono (..) oraz na podstawie art. 17 § 1 pkt 6 kpk (wobec braku ustawowych znamion zbrodni przeciwko ludzkości i przedawnienia karalności czynu) oraz na podstawie art. 322 § 1 kpk (wobec niewykrycia sprawców przestępstwa). Postanowienie o umorzeniu śledztwa - zgodnie z wymogami procesowymi - doręczono ustalonym w toku postępowania 42 pokrzywdzonym. Do chwili obecnej do Oddziałowej Komisji nie wpłynęły zażalenia od stron tego postępowania." Oznacza to jednoznacznie, że ludobójstwa w Sahryniu nie było.
Dodam też, że wspólny protest przeciwko bezczeszczeniu pamięci żołnierzy AK i BCh ogłosili parę lat temu m.in. Sławomir Zawiślak, prezes Światowego Związku Żołnierzy AK Okręg Zamość, Janina Kalinowska, prezes Stowarzyszenia Upamiętnienia Polaków Pomordowanych na Wołyniu oraz Jerzy Krzyżewski, prezes Hrubieszowskiego Towarzystwa Regionalnego. W proteście swym napisali: "Z całą stanowczością oświadczamy, że tego rodzaju informacje są nieprawdziwe i tendencyjne, stając się tym samym dogodnym środkiem w rękach wrogich naszemu Narodowi ukraińskich nacjonalistów, dokonujących manipulacji polską historią. Wyrażamy szczególny żal pod adresem tych polskich środków masowego przekazu, które te niesprawiedliwe i bezczeszczące pamięć por. "Wiktora" i jego żołnierzy informacje przekazywały w ostatnim czasie."
Reasumując, działania prezydenta Petro Poroszenki, który ustawicznie korzysta z hojnej pomocy władz polskich, są nie tylko rażącą niewdzięcznością, ale świadomą prowokacją, wobec której władze polskie nie powinny dalej milczeć.
(m)
Tadeusz Isakowicz-Zaleski

...

Skandal! W rocznice takiej masakry urzadzic gloryfikacje nazistow.
Oczywiscie ta nedzna akcja jest zalosna. Chyba nikt nie przypuszcza ze da sie wykreowac,, polskie upa" tak jak,, polskie obozy". Za tym stoja nikczemne kalkulacje syjonistow i ich wplywy. Tu nie ma zadnych mozliwosci oczerniania Polski. Wyszla tylko podlosc tego co sie na Ukrainie dzieje. KLOAKA!



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:43, 13 Lip 2018    Temat postu:

Tak się wychowuje młodzież w ukraińskich szkołach

Apel ku czci banderowców, którzy polskie dzieci rozbijali... A my im bezzwrotne milionowe pożyczki, stypendia...

...

No wlasnie. Dzieci nieswiadomoe sa patologizowane. Czarna flaga UPA z czerwienia. Wyglada jak sabat satanistow bo to jest satanizm. Tylko nie robia tego dzieciaki na cmentarzu tylko PSEUDOPEDAGODZY!
Czarne flagi to satanisci piraci anarchisci islamisci i UPA. Wszystko co satanistyczne jak widac. Bo i szatan za tym stoi.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:35, 14 Lip 2018    Temat postu:

Ukraińska pisarka: film "Wołyń" to szkodliwa propaganda
Historia rzezi wołyńskiej dzieli Polaków i Ukraińców. Ale dzieli ich też film Wojciecha Smarzowskiego. Wychwalany w Polsce, znienawidzony na Ukrainie. Pisarka Oksana Zabużko mówi nam: - Wielu Ukraińców kochających Polskę odmówiło zagrania w tym filmie. Bo ten film działa przeciw nam tak samo jak propaganda rosyjska.
Głosuj
Głosuj
Podziel się
Opinie
Kadr z filmu Wołyń. Główna bohaterka próbuje ocalić dziecko z rzezi
Kadr z filmu Wołyń. Główna bohaterka próbuje ocalić dziecko z rzezi (Materiały prasowe)
WP
11 lipca 1943 miała miejsce tzw. krwawa niedziela - punkt kulminacyjny rzezi wołyńskiej, kiedy Ukraińcy zaatakowali blisko sto wiosek polskich na Wołyniu, masakrując kobiety, dzieci i mężczyzn. W sumie w zbrodni wołyńsko-galicyjskiej zginęło około 100 tysięcy Polaków. Opowiada o tym film "Wołyń" Wojtka Smarzowskiego z 2016 roku.

Sebastian Łupak: Widziała Pani film „Wołyń” Wojtka Smarzowskiego?

Oksana Zabużko, pisarka ukraińska: Czytałam scenariusz i to mi wystarczyło. Wysłał mi go jeden z aktorów ukraińskich w 2014 roku. Byli aktorzy ukraińscy, którzy odmówili udziału w tym filmie i to bardzo dobrzy aktorzy i świetne aktorki. Mimo całej swojej miłości do Polski odmówili grania w „Wołyniu”. I ja ich doskonale rozumiem.

WP
REKLAMA

Dlaczego?

To się nadaje na 20-stronicowy esej, poważną analizę z pokazaniem, jak dobrze działa propaganda i jak odbywa się konstruowanie obrazu wroga. Musiałabym wziąć flamaster, iść od strony do strony i pokazywać, gdzie zaczyna się propaganda, gdzie zaczyna się manipulacja, gdzie film historyczny niezauważalnie i subtelnie zmienia się w ideologię i film propagandowy. ‘Wołyń” jest bardzo profesjonalnie zrobiony. A z propagandą jest tak, że im lepsza, tym niebezpieczniejsza.

Co takiego propagandowego wyczytała Pani w tym scenariuszu?

Konstruowanie wroga. Ten film tworzy obraz Ukraińca – rzeźnika. Dość potężną. I teraz taki Ukrainiec- rzeźnik istnieje w kulturze polskiej na poziomie masowym. On już działa w mózgach milionów ludzi. Może ludzie sobie tego nie uświadamiają, ale teraz Ukraina kojarzy im się z tym rzeźnikiem. Ja znam już tę technologię, bo Ukraina była jej celem ze strony Rosji w ciągu całego dziesięciolecia przed wojną [chodzi o obecną wojnę Rosji z Ukrainą – red.] Przed tym też ostrzegałam Polaków, ale chyba niezbyt wyraźnie. To jest szkoła nienawiści z myślą o barbarzyńskiej przyszłości. Bywam w Polsce i rozmawiam z taksówkarzami i ludźmi w pociągach, więc wiem, że to niestety działa. Kiedy po raz pierwszy usłyszałam pytanie: „A Katyń to też na Ukrainie?” to coś we mnie drgnęło! To działa! Oczywiście, moi znajomi polscy intelektualiści mówią, że wyznaję teorie spiskowe. Ale teraz chyba świat się wreszcie budzi i widzi, że rosyjska propaganda działa i że wojna hybrydowa ma szerszy, europejski zasięg.

WP
REKLAMA
Nie podoba się Pani jak Polacy podchodzą do swojej historii?

To jest konstruowanie świata jako wrogiego wam otoczenia: my wstajemy z kolan i musimy trzymać się razem, jako naród, bo nas wszędzie otaczają wrogowie - Niemcy, Litwini, Ukraińcy, Rosjanie, Żydzi. Wszyscy nas krzywdzili i krzywdzą. To jest niebezpieczna manipulacja. Łatwiej manipulować ludźmi, gdy gra się na ich traumach. Dlaczego mi to śmierdzi? Bo manipuluje się bólem po Wołyniu, gra się na tym bólu, ale nie po to, żeby naród uleczyć, tylko żeby wzbudzić nienawiści do obcych. To jest nieczyste i cuchnące. I moim zdaniem za mało Polaków się temu przeciwstawia.

Nie znalazła Pani czasu jednak czasu, żeby „Wołyń” zobaczyć!

Nie chciałam! My tu mamy Everesty propagandy rosyjskiej i mam jeszcze dodawać coś ze strony polskiej? Od 2014 roku pochowałam mamę oraz 10 tysięcy rodaków zabitych podczas wojny z Rosją. Bo my tu mamy wojnę, wie pan?! Ukraińcy nie popierają tego, co było na Wołyniu w 1943 roku. Nie! Ale, cholera jasna, my tu teraz umieramy, my tu zdychamy, my stawiamy czoło Rosjanom, a Polacy byli naszymi przyjaciółmi i adwokatem w ciągu ostatnich 20 lat. I jak się zachowują?

WP
REKLAMA
Jak?

Napadła na nas Rosja, jak zbój na ulicy. My walczymy, bijemy się, jesteśmy zakrwawieni, zależy nam, żeby stać na nogach. Walczymy o życie i krzyczymy o pomoc. I nagle sąsiad – Polska – który zawsze był przyjacielem, z którym miło się gawędziło, wyłania się zza rogu i krzyczy: a pamiętasz, co mi w 1943 zrobiłeś?! O cholera!

Może Pani wskazać jakiś przykład manipulacji w tym filmie?

W filmie jest scena w kościele grecko-katolickim z księdzem, który święci siekiery, noże, widły i sierpy. Problem w tym, że na Wołyniu w ogóle nie było kościołów grecko-katolickich od 1830 roku! To znaczy, że Smarzowski otwarcie kłamie. To całe święcenie siekier i wideł jest wzięte z mitologii z XVIII wieku. Smarzowski nie mógł nie wiedzieć, że to fantazja. I potem dorośli ludzie mówią: „no teraz wiemy, jak to było naprawdę”. Płakać się chce! A to tylko jeden drobny przykład.

WP
REKLAMA
Kadr z filmu "Wołyń"
Materiały prasowe
Podziel się
Ostatnią rzeczą, o którą podejrzewałbym Wojtka Smarzowskiego, niezależnego, odważnego reżysera, jest uprawianie nacjonalistycznej propagandy…

Ja nie krzyczę na pana Smarzowskiego: Propagandysta! PiS-owiec! On mógł być nieświadomy. Nie wiem, jak to było. Wiadomo, że go żaden kapitan bezpieki nie wezwał i nie dał mu zadań. Nie! Może ktoś wszedł mu na ambicję, bo artyści są bardzo ambitni, i powiedział: „ty nie zrobisz filmu, który poruszy całą Polskę, po którym cała Polska będzie płakać?!” Nie wiem. Więc ja nie oceniam Smarzowskiego, ale wynik jego pracy – jego tekst, scenariusz. Ten jego styl Tarantino, ta brutalność, to zamiłowanie do horroru, są bardzo zręczne.

WP
REKLAMA
Ależ to był horror! Jak opowiadać o ludobójstwie bez pokazywania ofiar?

Nie chodzi o to, że ktoś na ekranie kogoś zabija. Akcja zabicia dziecka przed kamerą to kwestia dyskusji artystycznej, jak bardzo naturalistycznie to pokazywać. Ale pan Smarzowski daje swoją interpretację wydarzeń, o których wciąż bardzo mało wiemy. W pewnych momentach kłamie. Chodzi o jego interpretację i kontekst – to one dają w sumie ten obraz Ukraińca rzeźnika.

Jak Pani zdaniem oglądać ten film, żeby się na tę rzekomą propagandę nie złapać?

Potrzebna jest rozsądna kontrpropaganda. Trzeba wskazywać fantazję autorską i pokazywać, że to jest toksyczne i niebezpieczne. Ale Polska to nie mój kraj i ja nie będę wam wskazywać, co macie robić. A w ogóle najlepszym antidotum na tę toksyczną propagandę jest fakt, że mamy w Polsce milion Ukraińców. Miliony Polaków spotykają ich w życiu codziennym, w sklepie, w biurowcach. I całe szczęście, bo gdyby nie to, to już by chyba Polacy powtarzali za propagandą rosyjską, za Russia Today, że w Kijowie rządzi junta faszystowska i banderowska i że w Donbasie Ukraińcy zabijają dzieci.

Dlaczego Ukraińcy wybierają nasz kraj?

Bo to wciąż dla nas strefa bezpieczeństwa, kraj dla nas przyjazny. Może już nie bracia, bo to już zostało splugawione, to nam już Rosjanie swoją propagandą popsuli i chyba szybko tego słowa nie zaczniemy znów używać. Cieszę się jednak, że próby wzniecenia wrogości wobec Polski nie odniosły skutku na Ukrainie. Ja tak naprawdę kocham Polskę i dużo zawdzięczam kulturze polskiej.

Pierwszym krokiem do pojednania jest powiedzenie całej, brutalnej prawdy o Wołyniu. Trzeba ją zobaczyć, skonfrontować się z nią, żeby móc dalej rozmawiać…

Ale film fabularny to jest fikcja. Fabuła nie może być punktem wyjścia do debaty, bo to wizja artysty, jednego człowieka. To nie jest dokument. Bardzo naiwnie jest mówić, że teraz znamy prawdę, bo Smarzowski nam ją pokazał. To jest mętne rozumienie, czy wręcz niezrozumienie, czym tak naprawdę jest fabuła.

Szkoda, że Ukraińcy nie znają tego filmu, bo nie był wyświetlany na Ukrainie…

Gdyby ten film został u nas pokazany, to by Polsce sympatii nie dodało. Szczerze: z ukraińskiej strony nie udało się tymi polskimi gestami - jak nowa ustawa o IPN, jak antyukraińskie wypowiedzi polityków polskich – zburzyć naszej przyjaźni. Dawne krzywdy polsko-ukraińskie zarosły trawą. A teraz to jest rozdrapywane. Nie chciałabym, żeby dawna, przestarzała krzywda, zburzyła nasze dobre relacje. Rozdrapywanie nieistniejącej krzywdy to wzywanie uśpionych demonów. I to mi się nie podoba. Jest ogromna praca do wykonania przez historyków, potężna praca, ale w spokoju, a nie w krzyku i wrogości.

Dzieli nas stosunek do Stepana Bandery. Dla wielu Ukraińców bohater, dla Polaków - zbrodniarz..

Dla mnie to nie jest aż tak ważna postać, ale w podręcznikach historii musi być. Bandera nie ma nic do czynienia z Wołyniem, on wtedy siedział w obozie w Sachsenhausen. Proszę go nie mitologizować! Trzeba zrozumieć, że terroryzm ukraiński w latach 30. nie pojawił się znikąd. Polska musi przewietrzyć swoją bieliznę historyczną z dwudziestolecia międzywojennego. Polska nie była wtedy zbyt dobra dla swoich mniejszości narodowych. Przecież intelektualiści ukraińscy nie dlatego uciekali z Polski na sowiecką Ukrainę, gdzie ich w końcu Stalin zabił, że w Polsce mieli wielki szacunek i możliwość realizacji siebie. To jest coś, o czym trzeba mówić spokojnie. Ale to nie ma nic wspólnego z Wołyniem.

Jest Pani bardzo wyczulona na propagandę. Może przesadnie?

Nienawidzę takich manipulacji masową świadomością. To jest neototalitaryzm, świat neo-orwellowski: wmawianie ludziom, instalowanie im przez telewizję, przez internet, kłamliwego obrazu świata. W XX wielu mieliśmy bombę atomową, dziś mamy propagandę - bombę dla mózgu.

Oksana Zabużko (ur. 1960) - poetka, prozaik i publicystka. Laureatka nagrody „Angelus”. Autorka głośnych książek „Badania terenowe na ukraińskim seksem” i „Muzeum porzuconych sekretów”.

.. .

Aha czyli mowienie o zbrodni to manipulowanie. Skladanie kwiatow na grobach ofiar to orwellizm? Muzeum Audchwitz to totalitatyzm...
Dzieci na czarno z satanistycznymi flagami w kaskach z SS w ukrainskich szkolach to wychowanie?
... No akurat prawda tylko na odwrot. Ta kobieta robi dokladnie to na co bluzga. Zyje w orwellowskim swiecie.
Musicie zdac sobie sprawe na Ukrainie ze tu nie chodzi o ustalanie prawdy. Prawda juz dawno jest ustalona. I ze moga byc drobne pomylki. Nie zamordowano 373 a 356 osob to one nic nie zmienia.
Pytanie brzmi czy na Ukrainie stana w prawdzie? Czy odrzuca? A to nie hipermarket ze sie wybiera. Wybor klamstwa oznacza pojscie tam gdzie Hitler po smierci. Wiecznosc z szatanem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:00, 14 Lip 2018    Temat postu:

Jak nie ludobójstwo, to co? Rzeź wołyńska według Ukrainy
Jakub Wojas, 11.07.2018


Polacy zamordowani przez UPA w Lipikach na Wołyniu, 26 marca 1943 r.

Kwestia zbrodni, jakiej dokonano w latach 1943-1945 na obszarze Wołynia i Galicji Wschodniej wciąż rozpala emocje zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie. Zdaniem strony polskiej w tym czasie oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii przeprowadziły masową, zaplanowaną eksterminację ludności polskiej. Zbrodnię tę, która pochłonęła życie ok. 100 tys. ludzi, należy zakwalifikować jako ludobójstwo. A jak to wygląda z perspektywy znacznej części ukraińskich historyków?

Druga wojna polsko-ukraińska

Zdaniem szefa ukraińskiego IPN Wołodymyra Wiatrowycza w latach 1942-1947 miał miejsce konflikt zbrojny między Polską a Ukrainą będący kontynuacją konfliktu między II Rzeczpospolitą a Zachodnioukraińską Republiką Ludową z lat 1918-1919. Konflikt ten, jak przyznaje Wiatrowycz, miał charakter szczególny bowiem brały w nim udział oddziały partyzanckie, wspomagane przez ludność miejscową. W takich oto warunkach wojennych miało dojść do haniebnych zbrodni, bo na wojnie jak to na wojnie. Ukraiński historyk przyznaje jednakże, że to strona polska ucierpiała w tym konflikcie zdecydowanie bardziej.

Dla polskich historyków kwestia konfliktu między Polską a Ukrainą jest sprawą otwartą, a raczej irrelewantną z perspektywy kwalifikacji zbrodni wołyńsko-galicyjskiej. Wiatrowycz w swojej książce odrzuca ludobójstwo zastępując je często terminem wojna. Tymczasem jedno drugiego nie neguje. Do ludobójstwa często dochodziło w czasie konfliktów zbrojnych, tym bardziej, że chodzi tu o masową, zaplanowaną eksterminację ludności cywilnej. Taki czyn dokonany przez wojskowych stanowi w warunkach wojennych zarówno zbrodnie wojenną, jak i zbrodnię ludobójstwa.

To Polacy zaczęli

W ukraińskiej historiografii dość rozpowszechniony jest pogląd, że pierwszych zbrodni dokonali Polacy, a konkretnie polskie podziemie na ukraińskiej ludności cywilnej na Chełmszczyźnie w 1942 r.. Przywoływane jest tutaj sprawozdanie Hrubieszowskiego Ukraińskiego Komitetu Pomocowego, który mówił, że w tych rejonach dokonano 258 zabójstw Ukraińców. Te zabójstwa miały sprowokować mordy na ludności polskiej na Wołyniu.


Rodzina Rudnickich zamordowana przez UPA we wsi Chobułtowa, powiat Włodzimierz.
Polscy historycy konsekwentnie odpierają ten zarzut wskazując, że przywoływane dokumenty pochodzą z okresu późniejszego, a podawana liczba dotyczy momentu po dokonaniu rzezi na Wołyniu, gdy miał miejsce tzw. polski odwet, a w wypadku Lubelszczyzny „akcje wyprzedzające”. Nie ma tym samym żadnych dowodów na to, że pierwszych mordów dokonali Polacy.

To nie było zaplanowane

Zdaniem większości ukraińskich historyków mordy na polskiej ludności cywilnej nie były zaplanowane, lecz miały charakter spontanicznych wystąpień ludności i niesubordynowanych, poszczególnych oddziałów UPA. Przy tym Wołodymyr Wiatrowycz odpiera zarzut strony polskiej, że 11 lipca 1943 r. dokonano jednoczesnego ataku banderowców na blisko 100 polskich wsi na Wołyniu. Szef ukraińskiego IPN stwierdza, że nie ma żadnych dokumentów, które potwierdzałyby, że tego dnia napadnięto na taką liczbę miejscowości.

Znawca XX-wiecznych stosunków polsko-ukraińskich Grzegorz Motyka w 2013 r. na łamach Nowej Europy Wschodniej odpowiedział w dosyć ciekawy sposób na ten argument:

W swoich książkach podaję nazwy co najmniej kilkudziesięciu miejscowości wymordowanych tego dnia (w pracy Siemaszków Wiatrowycz zapewne znajdzie przy odrobinie wysiłku pełen wykaz dziewięćdziesięciu dziewięciu napadniętych tego dnia osiedli). Wystarczy tylko udowodnić, że tych konkretnych wiosek nikt nigdy nie wymordował. Kto wie, może te osiedla dalej istnieją? A uznawane przez nas za zabite i często wymieniane z nazwiska osoby spokojnie, nieniepokojone przez nikogo tam sobie żyją?(…) Przepraszam, ale brak w dokumentach OUN i UPA szerokiej i pełnej informacji o napadach tego dnia nie jest dla mnie wystarczającym dowodem na to, że dziesiątki świadków cudem ocalałych z rzezi uległo zbiorowemu złudzeniu.
To była wojna chłopska

Według Wiatrowycza i jego kolegów wydarzenia, określane na Ukrainie często mianem tragedii wołyńskiej, miały przede wszystkim charakter wystąpień ludności cywilnej, która samodzielnie i samoczynnie się organizując napadała na polskie wsie. Był to ich zdaniem rodzaj odwetu za doznane upokorzenia za czasów II RP, połączony z chęcią grabieży. To ma tłumaczyć prymitywne metody zabijania z wykorzystaniem narzędzi rolniczych czy siekier. Sama zbrodnia na Wołyniu ma się tym samym wpisywać w sztafetę wystąpień ludności ukraińskiej przeciwko „polskim panom”. Jako dowód wskazuje się odnotowanie w raportach sowieckiej partyzantki ataków grup określanych jako „siekiernicy”, którzy mieli być po prostu napadającym na Polaków chłopami wyposażonymi w siekiery.


Rodzina Karpiaków, na której UPA dokonała mordu w Lataczu w powiecie zaleszczyckim 14 grudnia 1943 r.
Zdaniem polskich historyków ludność miejscowa w żadnym przypadku sama z siebie nie atakowała Polaków. Ich napaści na polskie miejscowości odbywały się przy obecności banderowców, po ich wcześniejszej agitacji lub nierzadko przymuszeniu do udziału w rzezi. Użycie w mordach narzędzi rolniczych miało z kolei trzy przyczyny. UPA zależało na stworzeniu wrażenia, że napaście są spontanicznymi wystąpieniami ludności miejscowej, co miało w przyszłości ściągnąć z nacjonalistów ukraińskich ewentualną odpowiedzialność. Po drugie, bezbronna ludność cywilna była łatwym celem, na który nie warto było marnować amunicji. No i w końcu po trzecie, miała to być tak barbarzyńska zbrodnia, żeby Polacy nigdy więcej nie chcieli tutaj wracać. Natomiast wspomniani „siekiernicy” nawet w samych dokumentach sowieckich są kwalifikowani jako podgrupa ukraińskich nacjonalistów.

Nie ma dowodów, że to UPA

Historycy z Ukrainy wskazują często, że nie tylko nie ma dowodów, że UPA wydało rozkaz do rozpoczęcia mordów, ale również że te zbrodnie dokonywali oni. Udział banderowców w rzeziach jest w tym wypadku przejawem niesubordynacji poszczególnych oddziałów. Ponadto wymordowania części wiosek mieli dokonać bulbowcy – oddziały pod wodzą Tarasa Borowcia „Bulby”, a to by przeczyło tezie o zaplanowanym charakterze mordów i odpowiedzialności za nie UPA.

Dokumentów potwierdzających wydanie rozkazu wymordowania Polaków nie ma (podobnie jak nie ma rozkazu Hitlera o wymordowaniu Żydów). Jest natomiast szereg przesłanek wskazujących, że taki rozkaz rzeczywiście był. Plany dokonywania masowych rzezi pojawiały się wśród ukraińskich nacjonalistów już przed wojną. Według tego schematu w 1942 r. Centralny Prowid Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów nakazał wypędzić wszystkich Polaków pod groźbą śmierci i przy założeniu zabicia wszystkich tych, którzy zostali. Plan ten rozpoczęto realizować od lutego 1943 na Wołyniu, co niedługo później tamtejsze dowództwo UPA przekształciło w planową eksterminację. Na przełomie 1943 i 1944 r. ten sam schemat zaobserwowano w Galicji Wschodniej. We wszystkich udokumentowanych zbrodniach na Polakach w ramach tej akcji uczestniczyły formacje UPA. Z kolei mordy te oficjalnie potępił Taras „Bulba” Borowieć.

Powyższa interpretacja części ukraińskich historyków jest niestety obecnie dominująca nad Dnieprem. Jednocześnie Ukraina wciąż blokuje możliwość dokonania ekshumacji polskich ofiar na Wołyniu, co mogłoby rozwiać wątpliwości w wielu kwestiach. Warto jednak zaznaczyć, że pojawiają się również głosy bardziej zbliżone do stanowiska strony polskiej i być może kiedyś będą one przeważać w debacie na temat wspólnej przeszłości u naszych sąsiadów.

...

Szkoda nawet mowic. To tak jakby Niemcy oswiadczyli ze holokaustu nie bylo. Zydzi zaczeli. I byla wojna niemiecko zydowska. Czy w ogole da sie o czymkolwiek dyskutowac w takiej sytuacji? Chyba jedynie jezykiem recznym walac po ohydnych ryjach.
Wplywowi osobnicy na Ukrainie sa nazistami i to jest problem bo zarazaja nazizmem mlodych. Przez to Bóg zeslal kare. Wojna nedza i upadek...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:55, 14 Lip 2018    Temat postu:

„Kopnął mnie mocno, ja się nie poruszyłam”. Wspomnienia wołyńskich ocalonych


„Jeden z Ukraińców powiedział, patrząc na mnie: – Szkoda naboju. Ona już i tak nie żyje" – opowiada Polka, która przetrwała rzeź wołyńską. Takich relacji o cudownym ocaleniu jest więcej.
Rozalia Wielosz płacze, opowiadając o wydarzeniach sprzed 75 lat. Choć minęło tyle czasu, wspomnienia z Wołynia stanowią krwawiącą ranę. Ten dzień, gdy do jej miejscowości Teresin w gminie Werba wdarła się ukraińska bojówka, pamięta z najdrobniejszymi szczegółami.
„Mama tuliła do piersi wyrwaną ze snu siostrzyczkę – opowiada. – Janinka okropnie płakała. Pewnie wyczuwała, że rodzice się boją, że zaraz stanie się coś potwornego. Dzieci – nawet malutkie – takie rzeczy wiedzą.
Nie czekaliśmy długo. Niebawem przyszli pod nasze okna. Zaczęli krzyczeć, dobijać się. Rąbać drzwi siekierami. Przerażenie, panika, groza. Co robić!? Gdzie się skryć!?".
Wraz z małym braciszkiem Edziem Rozalia czmychnęła do piwnicy. Ukraińcy tymczasem z wrzaskiem wdarli się do domu. Domownicy byli bez szans – rozpoczął się krwawy mord. Siedzące w piwnicy dzieci zamarły w przerażeniu.

....

Zdecydowanie trzeba przypominac wlasnie dlatego ze tam zwyrodnialcy forsuja kukt UPA.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:17, 15 Lip 2018    Temat postu:

Prawdziwe „Dziewczyny z Wołynia”
15 lipca 2018 11:35
To, co obecnie dzieje się na Ukrainie nie ma precedensu we współczesnej Europie. Ludobójcy, mordercy kobiet i dzieci są wynoszeni na ołtarze tradycji narodowej, na której buduje się państwo. Czci się funkcjonariuszy totalitarnego SS i upamiętnia się ich w przestrzeni publicznej. Do tego aktywnie angażowany jest Kościół greckokatolicki, którego przedstawiciele uczestniczą w takich uroczystościach. Naprzeciw temu stają ocalałe z niewyobrażalnych dramatów „Dziewczyny z Wołynia” autorstwa Anny Herbich, które po prostu dają świadectwo prawdzie.
Jeżeli ktoś kiedykolwiek przeżył konflikt zbrojny, to wie, że uczuć z nim związanych nie da się opisać nawet za pomocą najbardziej wyszukanych zwrotów języka polskiego. Należy zgodzić się z autorką „Dziewczyn z Wołynia”, że rzeczą gorszą od wojny jest jedynie ludobójstwo. Masowy mord dokonany na narodzie, na mężczyznach, kobietach i dzieciach – na ludziach, którzy nie chcieli i nie mieli jak się bronić. Nie chcieli dlatego, że Wołyń był dla nich domem, tam mieszkali ich przyjaciele i sąsiedzi. W gruncie rzeczy nie wierzyli, że ludzie, z którymi przez wiele lat żyli na wołyńskiej ziemi, zdolni są do takich okropieństw. Wielu Ukraińców chwyciło za siekiery, widły i inne narzędzia, które posłużyły im do walki z bezbronnym polskim społeczeństwem, w imię banderowskiego raju wolnej Ukrainy. Znalazło się też wielu „sąsiadów”, którzy narażając własne życie, stanęli po stronie dobra, szanując w ten sposób jedno z najważniejszych przykazań dekalogu wyznawanego przez pokolenia katolików różnych obrządków. Piąte przykazanie: „Nie zabijaj”, miało się stać sprawdzianem człowieczeństwa. O tych właśnie ludziach jest książka, jest świadectwem dziewięciu „wojowniczek”, które opowiedziały o tym, jak wyglądało ludobójstwo dokonane przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów i jej zbrojne ramię – Ukraińską Powstańczą Armię.
Łzy teraz i kiedyś
Czytając książkę trudno uwierzyć, że tak było w rzeczywistości. Niestety, kolejne rozdziały to prawdziwe historie niewyobrażalnego bestialstwa i zorganizowanej eksterminacji, która dotknęła Polaków tylko dlatego, że byli Polakami. Cudem uratowane z pożogi i mordów „Dziewczyny” świadczą o tragicznej prawdzie. Czy te relacje są tylko dla ludzi o mocnej psychice? Zdecydowanie nie, ponieważ pomimo brutalnych szczegółów, relacje czyta się „całym sobą”, przenosząc się niejako w tamten czas i stając się obserwatorem ocalenia. Podczas lektury łzy z całą pewnością spłyną po niejednym policzku, będąc wyrazem natury człowieka i współczucia, ponieważ bohaterki nie czynią oprawcom wyrzutów. Pomimo przeżytej tragedii opowiadają swoje historie rodzinne, wspominają o wielokulturowości i wspaniałościach Wołynia, pięknych tradycjach i o wielu sprawiedliwych ludziach, którzy gotowi byli poświęcić życie własnych rodzin dla ocalenia innych.
Na pewno percepcja odbioru „Dziewczyn z Wołynia” u każdego będzie inna, ale nad książką nie można przejść do porządku dziennego. Patrząc na tragiczną stronę wspomnień dzieci, można dojść do wniosków, że pamięć ludzka jest zawodna, że coś uległo zatarciu lub zostało wyolbrzymione? Nic podobnego. Przekazy są nie tylko spójne, ale także bardzo przypominają te, które można usłyszeć z opowieści innych ocalałych świadków tamtych wydarzeń. Takich ludzi było znacznie więcej, więc może książka stanie się inspiracją dla wołyńskich rodzin, by opowiedzieć i ocalić wspomnienia? Być może zebrane przekazy pozwolą dokonać analiz, które pomogą określić, ile osób zostało zamordowanych i gdzie? Ukraińcy niestety zbyt łatwo w obecnych warunkach dyktatu narracji kultu OUN/UPA stawiają znak równości pomiędzy ludobójczą działalnością swojej partyzantki i Armii Krajowej. W takich momentach zawsze należy zapytać o konkretne przykłady, nazwy miejscowości, nazwiska ludzi. Niestety w wielu przypadkach osoby, które z przekonaniem mówiły o akcjach odwetowych polskiej partyzantki, na pytanie o podanie konkretów zaczynają brnąć w uogólnienia.
Tragiczne Kresy
Przebywając kilka lat temu na dawnych Kresach (okolice Sarn, przy dawnej granicy wschodniej II RP), ekipa Stowarzyszenia „Wizna 1939” pod przewodnictwem Dariusza Szymanowskiego poszukiwała miejsc pochówku pomordowanych przez sowietów w 1939 r. żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza. Prowadzono wtedy rozmowy z wieloma miejscowymi Ukraińcami. Ci przyjaźni ludzie (w znacznej większości), nie do końca rozumiejąc jaki jest cel poszukiwań, wskazywało kolejne miejsca mordu dokonanego na Polakach. Niestety „po cichu” wspominali, że chodzi o mordy dokonywane przez Ukraińską Powstańczą Armię. Skala ludobójstwa była tak duża, a miejsc, gdzie jeszcze mogą spoczywać zamęczeni Polacy, jest tak wiele, że nawet przy pomyślnym przebiegu zdarzeń nie będzie można zakończyć takich badań przez lata. Wątpliwe jest też, żeby w najbliższym czasie strona ukraińska pozwoliła na poszukiwania. Ukraińscy historycy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że czas i niekontrolowana „czarna archeologia”, która przybiera tam niebywałe rozmiary, wkrótce pozbawi Polaków możliwości realizacji rzetelnych badań i ekshumacji. Po wcześniej przekopanych i ograbionych mogiłach nie zostanie nic więcej niż szczątki, które poza identyfikacją nie przybliżą nam narodowości, a przedmioty osobiste, które mogły być przy ofiarach i zostać rozkradzione, staną się niemożliwe do rozpoznania przez specjalistyczny sprzęt elektroniczny. Właśnie dlatego wspomnienia i relacje zawarte w książkach pozwalają z jednej strony lepiej zrozumieć ludzkie, niewyobrażalne tragedie, a z drugiej być mogą być przyczynkiem do dalszych badań historycznych w tym zakresie, a może nawet badań terenowych i poszukiwań na szerszą skalę.
Wołyń się nie skończył…
Książka jest świadectwem, ale przede wszystkim swoistym pomnikiem męczeństwa Kresowian. Za chwilę na kolejnym spotkaniu autorskim ktoś przeczyta fragment i zada pytanie, a to będzie kolejny krok do kształtowania zbiorowej pamięci. Ludzi świadczących o tamtych wydarzeniach jest coraz mniej. Prawdzie będą hołdować ich dzieci i wnuki, które dzięki książce zrozumieją, że teraz na nich spocznie ogromna odpowiedzialność dawania świadectwa prawdzie. Dopiero współcześnie Polska upomina się o swoich synów i córki. Jeszcze dość nieśmiało, ale z popiołów zapomnienia powstaną ludzie, którzy powiedzą, że to właśnie ich rodzina pochodzi z Kresów i są z tego dumni. Upomną się o szczątki bliskich, a może w przyszłości, zgodnie z chrześcijańskim zwyczajem pochowają w uświęconej ziemi ich prochy. Takie jest także marzenie wielu Polaków, ponieważ na ołtarzu dobrych stosunków z odradzającą się na koszmarach totalitaryzmu banderowskiego Ukrainą zapomina się o męczeństwie, snując czasami półgębkiem dysputy o „zbrodni ze znamionami ludobójstwa”. Spora część społeczeństwa ukraińskiego jest zastraszona i nawet jeżeli zna prawdę, oficjalnie boi się do tego przyznać.

..

Istotnie bez precedensu. Kult zwyrodnialych psychopatow w kraju ktory nie jest tyranią! Szokuje. Bo Korea Polnocna nie jest odnosnikiem dla Ukrainy.
UPA to gleboka patologia obecnej Ukrainy. Pokazuje ze jest w nich demon i to moglo by sie powtorzyc dzis!
Jednak jest to zjawisko glownie zachodu kraju. Najgorsze męty mieszkaja tuz przy nas! Im dalej na wschod tym lepiej. Mozna powiedziec ze srodek kraju jest najzdrowszy. Na szczescie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 9:28, 16 Lip 2018    Temat postu:

Rzeszów. Ponad 60 zarzutów dla Ukraińców za kradzież rowerów. Obaj...

61 zarzutów włamań i kradzieży usłyszeli dwaj Ukraińcy, którzy kradli rowery, m.in. w Rzeszowie. Po rozebraniu jednośladów części wywozili z Polski.

... Taka nędza im sie oplacala!

W Polsce zarobki nawet 5 razy wyższe niż na Ukrainie

Z „Barometru Imigracji Zarobkowej” wynika, że 3 na 4 Ukraińców pracuje w Polsce na stanowiskach niższego szczebla. Nadal jednak bardzo im się to opłaca. Eksperci Personnel Service wskazują, że za tę samą pracę wykonywaną nad Wisłą pracownicy z Ukrainy zarabiają od 3 do prawie 5 razy...

Ukraina: Służby odparły rosyjski atak na sieć stacji przelewania ciekłego chloru

Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) poinformowała w środę, że zablokowała hakerski atak rosyjskich służb specjalnych na stację przelewania ciekłego chloru, która zaopatruje wszystkie stacje uzdatniania wody w tym kraju.

...

Ciagle ruscy bandyci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 129, 130, 131 ... 171, 172, 173  Następny
Strona 130 z 173

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy