Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Słuszba sdrofia nam roskfita!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 32, 33, 34 ... 54, 55, 56  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 15:51, 11 Sty 2018    Temat postu:

Ruda Śląska: Z miejskiego szpitala odchodzą kardiolodzy

Dzisiaj, 11 stycznia (10:15)
Pięciu z siedmiu kardiologów odchodzi ze Szpitala Miejskiego w Rudzie Śląskiej. Złożyli już wypowiedzenia. Większość z nich skończy pracę wraz z końcem stycznia. Rzecznik szpitala zapewnia, że oddziałowi nie grozi zamknięcie.

Pięciu z siedmiu kardiologów odchodzi ze Szpitala Miejskiego w Rudzie Śląskiej. Złożyli już wypowiedzenia. Większość z nich skończy pracę wraz z końcem stycznia. Rzecznik szpitala zapewnia, że oddziałowi nie grozi zamknięcie.Pięciu z siedmiu kardiologów odchodzi ze Szpitala Miejskiego w Rudzie Śląskiej./Marcin Czarnobilski /
Dyrekcja Szpitala Miejskiego w Rudzie Śląskiej, tuż po otrzymaniu wypowiedzeń lekarzy, zaczęła szukać nowych specjalistów. Obecnie trwają rozmowy. Choć jeszcze nikt nie podpisał umowy ze szpitalem, rzecznik placówki zapewnił, że chętni do pracy są.
Załoga, która odchodzi, zdaniem rzecznika, nie zgadzała się na nowy regulamin wynagradzania i plany dotyczące funkcjonowania oddziału.
W tej chwili na liczącej 23 łóżka kardiologii trwa remont, ale pacjenci nadal są przyjmowani.

(ł)
Anna Kropaczek


...
Nic nie pomogło wyrzucenie Radziwiłła


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 9:07, 12 Sty 2018    Temat postu:

Sosnowiec: Śmierć ordynatora po 24-godzinnym dyżurze


Wczoraj, 11 stycznia (23:37)
Śmierć lekarza w pracy. W Szpitalu Miejskim w Sosnowcu znaleziono ciało 67-letniego ordynatora oddziału ginekologiczno-położniczego. Miał kończyć 24-godzinny dyżur.

Zdj. ilustracyjne /Archiwum RMF FM
Zdj. ilustracyjne/Archiwum RMF FM
Do zdarzenia doszło w czwartek około godz. 7.30. Jak podaje "Dziennik Zachodni", ciało lekarza znalazła salowa. Wiadomo, że mężczyzna chorował wcześniej i leczył się na serce.

To dla nas trudna i przykra sytuacja - powiedział dyrektor szpitala w Sosnowcu Artur Nowak.
Jak zaznaczył, zmarły nie był przeciążony dyżurami - pełnił je 2-3 razy w miesiącu. Dodał, że śmierć lekarza nie spowodowała zagrożenia dla pacjentów, odwołano jedynie trzy zabiegi planowe.

...

To juz tradycjs...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:51, 12 Sty 2018    Temat postu:

Radziwiłł w pierwszym wywiadzie po dymisji: Przyjmuję tę decyzję z pokorą

Dzisiaj, 12 stycznia (10:43)
"O powody mojej dymisji proszę pytać tych, którzy podjęli taką decyzję. Myślę o powrocie do zwykłego wykonywania zawodu, może także do nauczania medycyny, bo to były takie dwa obszary działalności, które dawały mi szczególnie dużo satysfakcji" - mówi w pierwszej rozmowie po odwołaniu ze stanowiska ministra zdrowia Konstanty Radziwiłł. "Myślę, że protest lekarzy rezydentów musi się zakończyć przyznaniem tych lekarzy, że po prostu nie da się medycyny uprawiać od ósmej do piętnastej. Tym bardziej nie da się jej nauczyć od ósmej do piętnastej" - dodaje były szef resortu zdrowia.

"O powody mojej dymisji proszę pytać tych, którzy podjęli taką decyzję. Myślę o powrocie do zwykłego wykonywania zawodu, może także do nauczania medycyny, bo to były takie dwa obszary działalności, które dawały mi szczególnie dużo satysfakcji" - mówi w pierwszej rozmowie po odwołaniu ze stanowiska ministra zdrowia Konstanty Radziwiłł. "Myślę, że protest lekarzy rezydentów musi się zakończyć przyznaniem tych lekarzy, że po prostu nie da się medycyny uprawiać od ósmej do piętnastej. Tym bardziej nie da się jej nauczyć od ósmej do piętnastej" - dodaje były szef resortu zdrowia.Konstanty Radziwiłł podczas przekazania obowiązków swojemu następcy w Ministerstwie Zdrowia./Rafał Guz /PAP
Michał Dobrołowicz, RMF FM: Jaka będzie teraz pana rola? Czy będzie pan pomagał w rozwiązywaniu problemów w ochronie zdrowia, w tym tego najbardziej palącego, czyli protestu lekarzy?
Konstanty Radziwiłł: Myślę, że na pewno tak. Nie zamierzam iść na emeryturę. Skończyłem dopiero 60 lat w dniu odwołania. Jestem senatorem, minęła połowa kadencji. Dotychczas jako senator udzielałem się w bardzo ograniczonym zakresie i muszę to nadrobić. Jako senator nie mogę zajmować się tylko zdrowiem, ale będę interesował się tym w sposób szczególny. Stanowienie prawa to nie tylko wymyślanie przepisów, projektowanie ich, to również praca w parlamencie. Myślę, że jest tu dużo do zrobienia.
Dwa dni po odwołaniu to może jeszcze nie jest najlepszy czas, żeby decydować, co robić. Ale myślę o powrocie do zwykłego wykonywania zawodu, może także do nauczania medycyny, bo to były takie dwa obszary działalności, które dawały mi szczególnie dużo satysfakcji.
To jest ulga, radość, czy jednak trochę rozczarowania i smutku?
Trudne pytanie. To pytanie bardzo osobiste. Trudno jest oceniać to, co się robiło. Mam poczucie satysfakcji, że udało się zrobić bardzo dużo sensownych rzeczy, w znacznej mierze albo uporządkowaliśmy system służby zdrowia, albo stworzyliśmy podwaliny do jego uporządkowania. Powiedziałbym o sieci szpitali, o mapach potrzeb zdrowotnych, o systemie oceniania wniosków inwestycyjnych w służbie zdrowia. To podstawowe rzeczy, które rzeczywiście przyczyniają się do uporządkowania systemu inwestowania w służbie zdrowia, jak i jego funkcjonowania, zwłaszcza szpitali.
To kierunek na koordynację. Myślę choćby o możliwości leczenia pacjentów po wypisaniu do domów w poradniach przyszpitalnych i korzystania z rehabilitacji przyszpitalnej bez kolejki. Jeśli chodzi o przyszłość, to są to podwaliny pod ustawę o podstawowej opiece zdrowotnej, która dopiero weszła w życie. Najwięcej satysfakcji mam z tego, że udało się zwiększyć nakłady na ochronę zdrowia w sposób dramatycznie wysoki. Ubiegły rok to ponad 6 miliardów złotych więcej niż dotychczas. Udało się wprowadzić w życie ustawę, która gwarantuje stały, stopniowy wzrost na ochronę zdrowia w kolejnych latach. Takiej perspektywy polska ochrona zdrowia jeszcze nie miała, to jest zmiana rewolucyjna.
Czy wie pan wobec tego, jaki był powód dymisji? Skoro było - jak pan mówi - tyle sukcesów...
Oczywiście, wielu rzeczy nie udało się zrobić. Ale jestem optymistą, bo zostawiłem w ministerstwie zdrowia kilka zaawansowanych projektów. To między innymi projekt ustawy o jakości opieki zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta, według mnie niesłychanie ważny. Polska ma szansę doszusować do standardów najlepszych krajów na świecie. To projekt ustawy o medycynie szkolnej. W parlamencie jest już ustawa o ratownictwie medycznym, która porządkuje wiele rzeczy. Nie ode mnie zależy, jak będą postępować prace w tym zakresie. Kolejny projekt to nowelizacja ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty.
Te niezrealizowane projekty były przyczyną pańskiego odwołania?
Nie, one nie są zapóźnione, raczej mówię o nich z dumą, one są w trakcie realizacji.
To skąd wobec tego ta dymisja?
O to proszę pytać tych, którzy podjęli taką decyzję, to nie była moja decyzja, nie widzę żadnego powodu, abym miał w tej chwili dywagować o tym.
Było rozczarowanie?
Panie redaktorze, podjąłem się funkcji ministra zdrowia z poczucia odpowiedzialności, aby służyć Polsce. Myślę, że w tej służbie także jest wewnętrznie wpisane to, że nie do końca człowiek decyduje, jak będą wyglądać jego losy. Przyjmuję tę decyzję z pokorą, takie są zasady służby.
Czy wróci pan do Naczelnej Izby Lekarskiej?
Nie, na pewno już nie.
Co powiedział pan nowemu ministrowi zdrowia? Zasugerował pan, co może zrobić, w jaki sposób poradzić sobie choćby z protestem lekarzy?
Nie, zdałem mu długie sprawozdanie, jak wyglądają sprawy w toku. Jest pełne porozumienie. Umówiliśmy się na kontakty, nie ma mowy o cieniu nieporozumienia, jestem do dyspozycji pana ministra Szumowskiego.
Co zrobiłby pan teraz na miejscu ministra Szumowskiego?
Pozostawię to jemu. Sprawy są mocno zaawansowane jeśli chodzi o propozycje rezydentów. Byłem mocno rozczarowany ostatnim spotkaniem. Ich stanowisko było nieadekwatne do sytuacji, w której przyszedłem z projektem porozumienia. Zawierało ono dalszy wzrost ponad ustawę nakładów na ochronę zdrowia, ale także całą długą listę realizacji tego, co nie tyle można nazwać postulatami lekarzy rezydentów, ale wspólnymi postulatami. Nie dane mi było przedstawić tej listy.
Przedstawiciele lekarzy powiedzieli, że skoro nie prezentujemy tego, czego oczekują, czyli 6,8 proc. na zdrowie w ciągu trzech lat, nad czym później jeszcze dyskutowali, chcieli deklaracji, ile w którym roku, to o reszcie nie chcieli rozmawiać. To było bardzo rozczarowujące, bo to pokazało, że w gruncie rzeczy na tym etapie nie za bardzo chodziło im o to, aby do porozumienia doszło. Trzeba mieć świadomość, że z punktu widzenia systemu, ten protest nie stanowi zagrożenia dla pacjentów.
Myślę, że wspólnym wysiłkiem zarówno ministra zdrowia, jak i odpowiedzialnie działających dyrektorów szpitali, oraz całej rzeszy lekarzy, którzy są gotowi pracować więcej niż 48 godzin, ten protest na szczęście nie uderza tak bardzo w bezpieczeństwo pacjentów i jakość opieki nad nimi.
Myślę, że ten protest musi się zakończyć przyznaniem się tych lekarzy, że po prostu nie da się medycyny uprawiać od ósmej do piętnastej. Tym bardziej nie da się jej nauczyć od ósmej do piętnastej.
(ag)
Michał Dobrołowicz

...

Bóg powiedzial ze starczy. To byla meka. Szlo jak po grudzie. Niedlugo nastapi paruzja i choroby znikna oczywiscie co czytam w objawieniach. Jedyny Lekarz uleczy wszystko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 14:43, 15 Sty 2018    Temat postu:

82-letni lekarz odpowie za wystawianie fikcyjnych zaświadczeń


Dzisiaj, 15 stycznia (08:2Cool
Co najmniej 80 razy 82-letni lekarz z Sosnowca wystawił za łapówkę fikcyjne zaświadczenie potwierdzające - bez przeprowadzenia badań - zdolność przyszłego kierowcy do prowadzenia samochodu. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił właśnie do miejscowego sądu.

Co najmniej 80 razy 82-letni lekarz z Sosnowca wystawił za łapówkę fikcyjne zaświadczenie potwierdzające - bez przeprowadzenia badań - zdolność przyszłego kierowcy do prowadzenia samochodu. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił właśnie do miejscowego sądu.zdj. ilustracyjne/Marcin Czarnobilski /Archiwum RMF FM
Wraz z lekarzem na ławie oskarżonych zasiądą trzej instruktorzy nauki jazdy, którzy pośredniczyli w załatwianiu kursantom orzeczeń lekarskich, stwierdzających zdolność do prowadzenia pojazdów.

Śledztwo wykazało, że za wydanie takiego zaświadczenia lekarz otrzymywał kilkadziesiąt - co najmniej 50 - złotych. Według aktu oskarżenia, doktor nie tylko nie badał, ale nawet nie widział osób ubiegających się o prawo jazdy - dane przyszłych kierowców dostawał, wraz z łapówką, od pracowników ośrodków szkolenia kierowców. Na tej podstawie wystawiał dokument stwierdzający, że dana osoba może prowadzić pojazd.
Śledztwo w tej sprawie Prokuratura Rejonowa Sosnowiec Południe wszczęła w listopadzie 2016 r., na podstawie informacji zdobytych przez policjantów zwalczających korupcję z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.
Postępowanie było bardzo pracochłonne - policjanci, pod nadzorem prokuratora, przesłuchali kilkuset świadków. M.in. na tej podstawie ustalono, że w latach 2014-2016 doszło do co najmniej 80 przypadków wystawienia fikcyjnych orzeczeń lekarskich w zamian za korzyść majątkową. Oskarżonym może grozić nawet 10 lat więzienia.

...

73-letnia lekarka z Gdyni z korupcyjnymi zarzutami. Miała wystawiać fałszywe zaświadczenia


Dzisiaj, 15 stycznia (09:13)
73-letnia lekarka z Gdyni, specjalistka od medycyny pracy, oraz 29-letni mężczyzna usłyszeli korupcyjne zarzuty. Jak dowiedział się reporter RMF FM chodzi o wystawanie fałszywych zaświadczeń o zdolności do pracy. Oboje zostali tymczasowo aresztowani.

73-letnia lekarka z Gdyni z korupcyjnymi zarzutami. Miała wystawiać fałszywe zaświadczenia /PAP
73-letnia lekarka z Gdyni z korupcyjnymi zarzutami. Miała wystawiać fałszywe zaświadczenia/PAP
ZOBACZ RÓWNIEŻ:
82-letni lekarz odpowie za wystawianie fikcyjnych zaświadczeń
Kobieta i mężczyzna zostali zatrzymani w Gdyni przez funkcjonariuszy z wydziału do walki z korupcją Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku pod koniec zeszłego tygodnia. Policjanci od dłuższego czasu pracowali nad ustaleniem szczegółów ich działalności.
Na razie w Prokuraturze Okręgowej w Gdańsku lekarce przedstawiono 9 zarzutów przyjmowania łapówek, mężczyźnie - 19. Miał on pośredniczyć w korupcji, a także dziesięciokrotnie poświadczać nieprawdę w dokumentach.
Jak ustalono, kobieta lekarz-specjalista z zakresu medycyny pracy w zamian za korzyść majątkową, bądź jej obietnicę, wystawiała zaświadczenia o zdolności pracownika do określonej pracy, zawierające informację o badaniu lekarskim, którego faktycznie nie przeprowadziła. Mężczyzna pośredniczył w kontaktach pomiędzy osobami zainteresowanymi uzyskaniem takiego zaświadczenia a lekarką. Przekazywał jej pieniądze, bądź ich obietnicę oraz odbierał od niej zaświadczenia. Nadto sam będąc specjalistą z zakresu bezpieczeństwa i higieny pracy, w zamian za korzyść majątkową potwierdzał odbycie przez pracownika szkolenia, którego rzeczywistości nie przeprowadził - informuje Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Według naszych nieoficjalnych informacji w grę wchodzi kolejnych kilkadziesiąt przypadków wystawienia fałszywego zaświadczenia o zdolności do pracy.
73-letnia lekarka nie chciała odpowiadać na pytania prokuratora w tej sprawie. Wyjaśnienia złożył natomiast podejrzany o korupcję mężczyzna.
Oboje zostali aresztowani między innymi w związku z obawą matactwa. Grozi im od roku do dziesięciu lat więzienia.
(ug)
Kuba Kaługa

...

Trzebas byc odpornym ns pokusy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:44, 17 Sty 2018    Temat postu:

Opole: Dramatyczna sytuacja w szpitalu. Czy pacjenci zostaną bez lekarzy?

Dzisiaj, 17 stycznia (14:53)
Oddział chirurgii ogólnej Szpitala Wojewódzkiego w Opolu może nie posiadać odpowiedniej obsady lekarskiej. Prezes placówki wydała jednak polecenie przyjmowania pacjentów. Jeszcze w środę ma zebrać się Rada Nadzorcza szpitala. Kryzys ma podłoże płacowe; niewykluczone, że Rada pozwoli na przekroczenie budżetu w celu zapewnienia funkcjonowania szpitala.

Oddział chirurgii ogólnej Szpitala Wojewódzkiego w Opolu może nie posiadać odpowiedniej obsady lekarskiej. Prezes placówki wydała jednak polecenie przyjmowania pacjentów. Jeszcze w środę ma zebrać się Rada Nadzorcza szpitala. Kryzys ma podłoże płacowe; niewykluczone, że Rada pozwoli na przekroczenie budżetu w celu zapewnienia funkcjonowania szpitala.Zdjęcie ilustracyjne/Marcin Czarnobilski /RMF FM
Dr Janusz Pichurski, który we wtorek został odwołany z funkcji ordynatora oddziału informował o tym, że w środę po południu jego oddział nie będzie miał wystarczającej obsady lekarskiej.
W nocy z wtorku na środę pani prezes poleciła wypisać wszystkich pacjentów oddziału argumentując to brakiem odpowiedniej obsady lekarskiej. Lekarze do godziny szóstej rano robili wypisy ponad 20 pacjentów. I to jest zrozumiałe. O godzinie ósmej rano pani prezes wydała polecenie, aby pacjentów jednak przyjmować na przyjęcia planowe, mimo że doskonale wie, że nie ma wystarczającej liczby lekarzy, aby obsadzić dyżury. Oddział nie ma też kierownictwa, bo ja zostałem wczoraj zdymisjonowany, a lekarz, któremu zaproponowano tę funkcję - odmówił. Nie wiem, kto będzie zajmował się pacjentami, skoro grafik dyżurów od godziny 14.30 jest pusty, a limity godzin, które powinniśmy przepracować, wyczerpane - powiedział PAP dr Pichurski.
W ubiegły wtorek oddział chirurgii ogólnej Szpitala Wojewódzkiego w Opolu zawiesił przyjmowanie pacjentów na zabiegi planowe z powodu braku wystarczającej liczby lekarzy. W wyniku rozmowy dyrekcji placówki z wicewojewodą Violettą Porowską wznowiono przyjmowanie pacjentów planowych, jednak kosztem rezygnacji z ostrych dyżurów. Problem braku obsady wrócił w połowie miesiąca, kiedy okazało się, że brakuje lekarzy do pełnienia dyżurów w drugiej połowie stycznia.
Lekarze z oddziału chirurgii ogólnej nie zgodzili się na proponowane przeze mnie warunki płacowe, czyli 5 tysięcy zł pensji podstawowej i dodatkowe premie za zgodę na opt-out. Zwróciłam się do lekarzy, którzy mają podpisane ze szpitalem umowy cywilno-prawne, żeby wzięli dodatkowe dyżury i zobowiązałam lekarzy do pracy w godzinach nadliczbowych. Niektórzy już odmówili, w tym ordynator oddziału, który pracuje na podstawie kontraktu i zasady opt-out go nie obowiązują. Jeszcze prowadzę rozmowy z lekarzami spoza szpitala. Jeżeli nie przyniosą skutku, skieruję wniosek do wojewody o zawieszenie oddziału - powiedziała prezes szpitala Renata Ruman-Dzido.
Umowy klauzul opt-out są proponowane zatrudnionym na etacie lekarzom; wyrażają w nich zgodę na wydłużenie czasu pracy powyżej 48 godzin tygodniowo, dzięki czemu szpitale mogą zapewnić całodobową obsadę lekarską.
Dodatkowym problemem w szpitalu jest sytuacja związana ze szkoleniem specjalizacyjnym. Według sześciu lekarzy rezydentów szkolących się w Szpitalu Wojewódzkim placówka ta, w wyniku zmian organizacyjnych, przestała spełniać warunki konieczne prowadzenia szkolenia specjalizacyjnego lekarzy. Skierowali do wojewody pismo, w którym proszą o niezwłoczne wskazanie im miejsca, gdzie będą mogli kontynuować naukę.
Szpital Wojewódzki jest kolejną placówką w regionie, gdzie z powodu braku lekarzy może dojść do zawieszenia oddziału. W szpitalach powiatowych w Oleśnie i Kluczborku od kilkunastu dni nie działają oddziały wewnętrzne. Starosta kluczborski zaoferował 15 tysięcy złotych wynagrodzenia na umowie cywilno-prawnej i mieszkanie dla internisty, który będzie chciał podjąć pracę w jego szpitalu. Bez powodzenia. Tymczasem z żądaniem podwyżek wystąpił Związek Zawodowy Lekarzy przy Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Opolu. Jak poinformowała PAP rzecznik szpitala, Małgorzata Lis-Skupińska, postulaty lekarzy przekraczają możliwości finansowe jednostki.
(ag)


...

Nie ma juz Radziwilla...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:16, 18 Sty 2018    Temat postu:

Dolnośląskie stacje krwiodawstwa apelują o pomoc. "Pacjenci nie mają ferii"

Dzisiaj, 18 stycznia (10:49)
A Rh-, O Rh-, B Rh – tych grup krwi brakuje w stacji krwiodawstwa we Wrocławiu. Lekarze przyznają, że część krwiodawców wyjechała na ferie, ale pacjenci nie odpoczywają. Krwi nie można zbyt długo magazynować, stąd apel o regularną pomoc.

A Rh-, O Rh-, B Rh – tych grup krwi brakuje w stacji krwiodawstwa we Wrocławiu. Lekarze przyznają, że część krwiodawców wyjechała na ferie, ale pacjenci nie odpoczywają. Krwi nie można zbyt długo magazynować, stąd apel o regularną pomoc.Woreczki z krwią (zdj. ilustracyjne)/Jakub Kamiński /PAP
Aktualnie są istotnie duże zapotrzebowania ze szpitali. Szczególnie na krew Rh ujemną. Cały czas przypominamy naszym krwiodawcom, że w okresie ferii pacjenci tych ferii nie mają. Grupa krwi każda jest ważna. Każdej krwi potrzebujemy - mówi Anita Wojciechowska-Chorębała z Regionalnej Stacji Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa we Wrocławiu.
Krwi nie można długo magazynować. Koncentrat krwinek czerwonych może być przetoczony pacjentowi tylko przez 42 dni od pobrania. Koncentrat krwinek płytkowych - w ciągu 5 dni.
Warto z wielu powodów. Warto dlatego, żeby pomagać, żeby odczuwać satysfakcję. Warto dlatego, że ta grupa, która jest potrzebująca niestety ciągle rośnie, więc pamiętajmy o tym, że im więcej komuś pomożemy, tym więcej tego dobrego do nas wróci - tłumaczy Wojciechowska-Chorębała.
Lekarze przyznają, że krwiodawców, który oddają krew po raz pierwszy, na szczęście przybywa. Są jednak okresy, gdy chętnych brakuje, a zapotrzebowanie nie maleje. Stąd apel o regularne zgłaszanie się do stacji.
Kto może zostać krwiodawcą?

Krwiodawcą może być zdrowa osoba w wieku od 18 do 65 lat. Przed pobraniem warto się wyspać, odpocząć, a dzień wcześniej powinniśmy wypić około dwóch litrów płynów. Rano, przed wizytą w stacji powinniśmy zjeść lekkostrawne śniadanie. Oddanie krwi trwa ok. 10 minut.
We Wrocławiu krew można oddawać w stacji przy ulicy Czerwonego Krzyża 5/9 od poniedziałku do piątku w godzinach od 7.00 do 17.30 oraz w soboty od 7.30 do 12.00. Na pomoc czekają także oddziały terenowe w Głogowie, Legnicy, Lubinie, Wałbrzychu. Krew można oddać także w czasie specjalnych akcji wyjazdowych.

(mn)
Bartek Paulus


...

Znow brakuje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:04, 18 Sty 2018    Temat postu:

Ten nowotwór zabija 90 proc. chorujących na niego Polaków

23 tysiące osób rocznie w Polsce dowiadują się, że chorują na raka płuca. Blisko 90 procent z nich umiera przed upływem 5 lat od momentu zachorowania. To wniosek z opublikowanej właśnie strategii walki z tym najczęściej występującym w naszym kraju nowotworem. Przygotowali ją lekarze z Polskiej Grupy Raka Płuca, Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie oraz Polskiej Ligi Walki z Rakiem.

Dokument trafił właśnie do Ministerstwa Zdrowia. Lekarze zwracają uwagę na zbyt mały zakres i niewystarczające finansowanie działań zmniejszających narażenie na palenie tytoniu, oraz brak dostępu do najnowszych leków dla chorych na raka płuca. W Europie zarejestrowanych jest 13 leków, polscy pacjenci mają dostęp do pięciu, w tym w pełnym zakresie tylko do dwóch - podkreśla profesor Joanna Chorostowska-Wynimko, która kierowała pracami zespołu, który stworzył najnowszą strategię walki z rakiem płuca.
Lekarze zwracają też uwagę na to, że w Polsce raka płuca rozpoznaje się zbyt późno. Proces diagnozy i rozpoczęcia leczenia trwa nawet ponad 400 dni. Na Zachodzie Europy jest zdecydowanie krócej, często trwa to nawet krócej niż rok - dodaje profesor Joanna Chorostowska-Wynimko.
Autorzy strategii zwracają też uwagę na potrzebę objęcia poradnictwem osób obciążonych ryzykiem wystąpienia taka płuca, w tym tworzenie i wspieranie poradni pomocy palącym oraz wypracowanie i upowszechnienie wytycznych w zakresie leczenia raka płuca.
(ag)
Michał Dobrołowicz

...

Niestety.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 10:31, 19 Sty 2018    Temat postu:

Szokujące plany władz szpitala w Krakowie. Czy unikatowy oddział przestanie istnieć?

Dzisiaj, 18 stycznia (12:54)
Władze Szpitala Uniwersyteckiego przy ulicy Kopernika w Krakowie rozważają likwidację pododdziału psychogeriatrii w klinice psychiatrii w obecnym kształcie. To jedna z niewielu tego typu placówek w Polsce.

Władze Szpitala Uniwersyteckiego przy ulicy Kopernika w Krakowie rozważają likwidację pododdziału psychogeriatrii w klinice psychiatrii w obecnym kształcie. To jedna z niewielu tego typu placówek w Polsce. Zdjęcie ilustracyjne/Piotr Bułakowski /RMF FM
Władze szpitala zapewniają że pacjenci nie ucierpią, ale zarówno pracownicy jak i rodziny pacjentów w to nie wierzą.
Dyrekcja tłumaczy, że reorganizuje pracę kliniki psychiatrii i zmniejsza koszty funkcjonowania, co pozwoli lepiej wykorzystywać środki z Narodowego Funduszu Zdrowia. W praktyce będzie to wyglądać tak, że trudni, starsi pacjenci, którzy są na oddziale psychogeriatrii, mogą trafić na pozostałe oddziały psychiatryczne, lub zwykłe oddziały geriatryczne. Będą mieć zapewnioną opiekę, ale nie będzie ona już tak wyspecjalizowana.
Trzeba podkreślić, że specjaliści z różnych dziedzin medycznych na całym świecie od lat podkreślają wzrastające zapotrzebowanie na opiekę geriatryczną i psychogeriatryczną. Powodem jest szybkie starzenie się społeczeństwa.
Nie wiadomo na razie, co te zmiany będą oznaczać dla pacjentów. Jak usłyszeliśmy nieoficjalnie, przeprowadzenie zajęć terapeutycznych na podobnym poziomie jak dotychczas będzie prawie niemożliwe. Pacjenci geriatryczni trafią na oddziały specjalizujące się w leczeniu innych grup pacjentów. Odbije się to na możliwości realizacji programów terapii, która będzie dostosowana do konkretnych zaburzeń.
Lekarze mają świadomość, że w niektórych oddziałach będą musieli zajmować się większą liczbą pacjentów - czyli będą mieć dla każdego chorego mniej czasu, a to w przypadku leczenia psychiatrycznego jest kluczem do sukcesu. Obniży się też bezpieczeństwo pacjentów i personelu z uwagi na charakter oddziałów i mniejszą, niż jest potrzebna, obsadę lekarską.
(ag)
Marek Wiosło

...

Ciagle tylko slysze o likwidacjach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:50, 19 Sty 2018    Temat postu:

Dyrektor Szpitala Bielańskiego: W szpitalach mamy stan przedzawałowy, w marcu może być wielki kłopot


Wczoraj, 18 stycznia (18:02)
„Mamy poważny stan przedzawałowy (w szpitalach). Wielu dyrektorów ma problemy z dopięciem grafików. Mój szpital nie jest jednak jeszcze w tak dramatycznej sytuacji jak małe szpitale, gdzie niedobór kadry jest absolutnie widoczny” – powiedziała w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Dorota Gałczyńska-Zych, dyrektor Szpitala Bielańskiego w Warszawie, komentując spór na linii lekarze-Ministerstwo Zdrowia. W tej sytuacji, jej zdaniem, jest kilka możliwości – zastosowanie systemu równoważnego pracy czy możliwość – jeśli dopuści ją Ministerstwo Zdrowia - dyżurowania specjalisty na kilku oddziałach. Zapytana przez Marcina Zaborskiego, czy zdecydowałaby się na wprowadzenie takiego rozwiązania, odpowiedziała: „Jak staniemy pod przysłowiową ścianą”. „W obecnej retoryce, że za wszystko odpowiada dyrektor szpitala, będę zmuszona do wyboru mniejszego zła (…). Ta zadyszka nie dotknie pierwszego miesiąca, bo grafiki rozlicza się w systemie 3-miesięcznym, ale luty - marzec może już stanowić wielki kłopot, dlatego wołamy, prosimy, żeby nam pomóc” – stwierdziła Gałczyńska-Zych. Dyrektor podkreśliła, że grupa zawodowa lekarzy jest bardzo odpowiedzialna i nie ma zagrożenia dla zdrowia pacjentów, choć lekarze są przemęczeni. Jako kolejny problem Gałczyńska-Zych wskazała biurokratyzację szpitali. Sposobem na przezwyciężenie tego problemu, w jej opinii, byłoby przyjęcie identycznego dla wszystkich szpitali systemu informatycznego. „Nie może być tak, że każdy świadczeniodawca wprowadza u siebie (własny) system informatyczny (…), to kwadratura koła”. „Kolejki w moim szpitalu, po wprowadzeniu sieci szpitali, nie skróciły się ani o milimetr. Każdy szpital pracuje tak jak jego otoczenie – czyli opieka przedszpitalna i poszpitalna – a jedna i druga sfera jest dalece niedoskonała (…)” – zaznaczyła dyrektor Szpitala Bielańskiego.

Dorota Gałczyńska-Zych - dyrektor Szpitala Bielańskiego w Warszawie. /Bartosz Sroczyński /RMF FM
Dorota Gałczyńska-Zych - dyrektor Szpitala Bielańskiego w Warszawie./Bartosz Sroczyński /RMF FM
Przepraszamy. Materiał aktualnie jest niedostępny.
Dyrektor Szpitala Bielańskiego: W szpitalach mamy stan przedzawałowy, w marcu może być wielki kłopotBartosz Sroczyński, RMF FM
Marcin Zaborski, RMF FM: Dyrektor Szpitala Bielańskiego w Warszawie, Dorota Gałczyńska-Zych. Dobry wieczór.
Dorota Gałczyńska-Zych, dyrektor Szpitala Bielańskiego w Warszawie: Dobry wieczór.
Przepraszamy. Materiał aktualnie jest niedostępny.
18.01 Gość: Dorota Gałczyńska-Zych
No to na początek diagnoza lekarska, doktorska - mamy kolejną zadyszkę czy poważny stan przedzawałowy w polskich szpitalach?
Ta druga odpowiedź jest trafna oczywiście - poważny stan przedzawałowy.
Ma pani problem z dopięciem grafików lekarskich, w związku z tym, że część lekarzy nie chce pracować dłużej, nie chce przychodzić na dyżury po godzinach?
Tak, i nie jestem jedyna. Wielu dyrektorów ma problemy z dopięciem grafików. Na 106 zatrudnionych rezydentów w Szpitalu Bielańskim, klauzulę opt-out wypowiedziało 40, do tego kilkunastu specjalistów. Mój szpital nie jest jeszcze w tak dramatycznej sytuacji, jak będą małe szpitale, w których rzeczywiście ten niedobór kadry jest absolutnie widoczny.
No to jeżeli 40 proc. rezydentów rezygnuje z dodatkowych dyżurów, to co pani wtedy robi? Jak pani łata te dziury na grafiku?
Jest kilka możliwości, tak? Szkoda, że my je w tej chwili wprowadzamy, to jest oczywiście system równoważnej pracy, to jest być może możliwość, którą dopuści Ministerstwo Zdrowia, dyżurowania jednego specjalisty na różnych oddziałach.
Przepraszamy. Materiał aktualnie jest niedostępny.
Dorota Gałczyńska-Zych: W szpitalach obecnie mamy poważny stan przedzawałowyRMF FM

I pani na to pozwoli w swoim szpitalu?
Powiem panu szczerze, niechętnie. Ale jak staniemy pod przysłowiową ścianą, to w tej retoryce, która się w tej chwili ukazuje, że tak naprawdę za wszystko odpowiedzialny jest dyrektor szpitala, również za układanie grafików i za nadzór nad tymi grafikami, będę przymuszona do wyboru tak zwanego mniejszego zła.
No tak, ale jeśli pacjent pani szpitala nas słucha i słyszy, że za chwilę jeden lekarz może obsługiwać kilka oddziałów, to nie daj Boże trafić do Szpitala Bielańskiego w Warszawie.
No to jest słabo, tak? Jest słabo. Oczywiście, wszyscy państwo wiecie...
I to będzie pani wina, bo pani taki grafik ułożyła.
Tak jest, wszyscy państwo wiecie, że pierwszy miesiąc, ta zadyszka nie dotknie pierwszego miesiąca, bo grafiki rozlicza się w systemie trzymiesięcznym...
Przepraszamy. Materiał aktualnie jest niedostępny.
Dorota Gałczyńska-Zych: Dzisiaj jako dyrektor szpitala niczego nie mogę zablokować, niczego zatrzymać, nawet nie muszę nic przyjmować do wiadomościRMF FM
Czyli co, od lutego będzie kłopot?
Ale luty i marzec może naprawdę stanowić wielki kłopot i nie tylko w Szpitalu Bielańskim. Dlatego, mówimy, wołamy, prosimy, żeby nam pomóc.

Od lat, przymyka pani oko na to, że pracują u pani przemęczeni, niedospani, niewyspani lekarze?
No taka jest niestety Polska rzeczywistość. Chętnie chciałabym nie przymykać na to oka i kiedyś zresztą w systemie, w którym zaczynałam pracować wiele lat temu, było tak, że właściwie dyrektor wyrażał zgodę na dodatkowe zatrudnienia...
A dzisiaj nie może pani niczego zablokować, niczego zatrzymać?
Nie, niczego nie mogę zablokować, niczego zatrzymać, nawet nie muszę nic przyjmować do wiadomości.
No bo jest pewna pułapka, lekarze mówią tak: "My nie chcemy pracować już dłużej po godzinach, bo nie chcemy narażać pacjentów, nie chcemy popełnić błędu". A to oznacza, że dzisiaj, czy do tej pory, kiedy pracowali dużo po godzinach, to rzeczywiście cały czas narażali nas pacjentów na jakieś kłopoty?
No nie, ja myślę, że grupa lekarska jest jednak mimo wszystko bardzo odpowiedzialna i o tym, że mówimy, że jesteśmy bardzo przepracowani, bo też jestem lekarzem, dlatego o tym tak śmiało mówię, to jest jedno, ale, że potrafimy się w tych sytuacjach odpowiedzialnie zachować, to teżjest drugie. I tu niebezpieczeństwa dla pacjentów nie ma, ale coraz bardziej przemęczony lekarz, coraz bardziej zdenerwowany tym wszystkim co się dzieje, zdemotywowany, który musi dokonywać trudnych wyborów, będąc obywatelem i pacjentem, nie tylko dyrektorem szpitala, wolałabym mieć do czynienia z zupełnie inną osobą, otwartą na moje problemy, rozumiejąca, mającą dla mnie dużo czasu. Niestety, to co się ostatnio w służbę zdrowia dzieję tak naprawdę, to odchodzimy trochę od pacjenta, ale wskakujemy w biurokrację, w papierologię stosowaną, w informatyzację, która jest...
Przepraszamy. Materiał aktualnie jest niedostępny.
Dorota Gałczyńska-Zych: Zapraszam pana ministra Konstantego Radziwiłła do nocnej pomocy lekarskiejRMF FM
Lekarze skarżą się na biurokrację...
... i mają rację.
A resort zdrowia odpowiada: "My walczymy z biurokracją, choćby e-recepty, e-zwolnienia to przykład tego, jak lekarze będą mieli teraz łatwiej".
Pod jednym warunkiem, że system informatyczny w Polsce zostałby przyjęty dla wszystkich szpitali identyczny. Właścicielem takiego systemu informatycznego tak naprawdę powinno być NFZ, albo coś na kształt NFZ-u, albo regulatora, czyli Ministerstwa Zdrowia, natomiast my powinniśmy w tym systemie pracować, jako świadczeniodawcy państwowi, bo widzę, że w tej chwili idzie walka w kierunku upaństwowienia właściwie służby zdrowia, szpitali i tak dalej. Natomiast, nie może być tak, że każdy świadczeniodawca wprowadza u siebie system informatyczny, bo teraz proszę sobie wyobrazić lekarza, który musi się do tych różnych systemów informatycznych dostosować, często jest tak, że w różnych szpitalach, w różnych przychodniach i w różnych miejscach pracy - różne. Kwadratura koła.
Konstanty Radziwiłł, jeszcze jako minister zdrowia, promował sieć szpitali jako pewną receptę, panaceum na bolączki polskiej ochrony zdrowia. Przekonywał, że jest to sposób na skrócenie kolejek, no to sprawdzamy. O ile udało się skrócić kolejki w pani szpitalu, dzięki sieci szpitali?
W ogóle się nie skróciły te kolejki.
Ani o milimetr? Nic nie drgnęło?
Ani o milimetr, bo tak naprawdę mój szpital i każdy inny szpital, będzie pracował, tak jak pracuje jego otoczenie. Tak jak będzie opieka stworzona przedszpitalna i poszpitalna, a jedna i druga sfera jest daleko niedoskonała. W związku z powyższym przestraszony również przeciętny obywatel, szuka w tym szpitalu, bo zawsze byliśmy miejscami, gdze zamykał się lekarz rodzinny, państwo to na pewno pamiętacie, tak? To szpitale miały obowiązek przyjmować. Polski obywatel, polski pacjent to wie i idzie po pomoc do szpitala, to że miały powstać nocne pomoce lekarskie, owszem powstały...
No właśnie i tu minister mówił, że pacjenci otrzymali 100 nowych przychodni nocnej i świątecznej pomocy i dzięki temu właśnie skróciły się kolejki na Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych.
Nie obserwuję tego w Szpitalu Bielańskim, natomiast powiem tak - pacjenci, którzy mają do wyboru, bo dzisiaj już nasz pacjent wie czego chce, jest inteligentny, więc jeśli wybiera, to wybiera pomoc lekarską przy szpitalu, bo w szpitalu tak naprawdę, on nie chce iść do przychodni gdzie nie będzie miał zrobionego nawet podstawowego badania żadnego, tak? On wie gdzie idzie, on wyboru dokonuje świadomie.
Przepraszamy. Materiał aktualnie jest niedostępny.
Dorota Gałczyńska-Zych: Głównie lekarze chcą motywacji finansowej, nikt tego nie ukrywa, że ona jest koniecznaRMF FM
Niedawno usłyszeliśmy o pomyśle, żebyśmy w ustawie napisali, jak długo pacjent ma czekać w kolejce. Jeśli byłaby taka ustawa, to pani co by z tym zrobiła?
Oczywiście bym respektowała, jak wszystkie inne ustawy i mnogość...
... I co? Stałaby pani w holu i mówiła: "Ten pacjent musi dzisiaj być przyjęty, bo ustawa nakazuje".
Nie, nie, to nie jest tak. To się da tak zorganizować, jeśli to będzie miało przysłowiowe ręce i nogi...
... Czyli dobry pomysł ministra?
On w systemie angielskim funkcjonuje. Tylko nie wiem, czy jest do przyjęcia w naszym społeczeństwie polskim, bo Anglik dostosowuje się do każdego prawa, które zostaje położone na stole. Natomiast nasz Polak buntuje się i dyskutuje, więc nie wiem, czy by się pogodził z wizytą u specjalisty w ciągu trzech miesięcy, bo nasz Polak się nie godzi, jak nie dostanie miejsca w następnym tygodniu. Ja już nie mówię o wielotygodniowych czy wieloletnich oczekiwaniach w kolejce, więc to jest kwestia też mentalności i partnerstwa po stronie pacjenckiej.
Konstanty Radziwiłł już po swojej dymisji mówił, że być może wróci po prostu do leczenia pacjentów. Może go pani zaprosi do siebie, do pracy w Szpitalu Bielańskim?
Powiem tak: pan minister Konstanty Radziwiłł jest lekarzem rodzinnym. Jestem w tej szczególnej sytuacji, jako Szpital Bielański, że nie mam instytucji lekarza rodzinnego u siebie. Być może...
Dorota Gałczyńska-Zych: Zapraszam pana ministra Konstantego Radziwiłła do nocnej pomocy lekarskiejRMF FM
A mogłaby pani mieć senatora w swojej kadrze?
Super! Zapraszam pana ministra do nocnej pomocy lekarskiej. Ma pan znakomity pomysł.
I mógłby zobaczyć to, o czym mówią młodzi lekarze...
Mógłby zobaczyć to, o czym mówimy.
A oni mówią, że w szpitalach brakuje wszystkiego choćby papieru do wypisywania wypisów ze szpitala. U pani jest też tak źle?
Nie, nie, to trochę bajki. Przesadzają. Nie brakuje, tylko taka mnogość, jaką przeciętnie lekarz musi wypisać, wykonać, wklepać w klawiaturę - wszystko jedno jak to nazwiemy - jest tak duża, że wszyscy narzekamy na to, że zabraliśmy ten czas pacjentowi. A my powinniśmy tego czasu coraz więcej mu darować, a nie zabierać. U nas nie ma czegoś takiego, jak instytucja asystenta lekarza, proszę zauważyć. My się dobijamy jako dyrektorzy o to, dlatego że łatwiej zatrudnić osobę niewykształconą, asystentkę czy asystenta lekarza, który robiłby te wszystkie czynności, a lekarz poświęcałby się tylko stricte czynnościom medycznym. Niestety, w tym naszym polskim prawie jest to niemożliwe i nielegalne.
Dorota Gałczyńska-Zych: W warszawskich szpitalach jest wojna o pielęgniarki. Podkupujemy je sobie. Brakuje też salowych, rejestratorek, pracowników administracji, bo szpital nie jest dobrym pracodawcą

"Brakuje pielęgniarek. Podkupujemy je sobie. W warszawskich szpitalach jest wojna o pielęgniarki i to od bardzo długiego czasu. Brakuje salowych, rejestratorek, pracowników administracji, bo szpital nie jest dobrym pracodawcą, jest państwową firmą, gdzie NFZ nas nie rozpieszcza z finansowaniem" - powiedziała w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Dorota Gałczyńska-Zych. Dyrektor Szpitala Bielańskiego w Warszawie dodała, że od 2009 roku jej placówka dostaje tyle samo pieniędzy. "Trudno, żebyśmy nie oszczędzali na ludziach" - podkreślił gość Marcina Zaborskiego.
Dorota Gałczyńska - Zych powiedziała też, że od niepamiętnych czasów "dobija się o to, żeby jeśli rezydent ma rezydenturę, która jest finansowana przez Ministerstwo Zdrowia, to powinno się płacić i uczniowi i nauczycielowi". "Już mam bunt na pokładzie, już są duże oczekiwania lekarzy specjalistów. Nie dostają złotówki za kształcenie. Jest to dodatkowy problem dla nich i dodatkowe obowiązki" - podkreśliła Dorota Gałczyńska-Zych.
Przepraszamy. Materiał aktualnie jest niedostępny.
Dorota Gałczyńska - Zych: W warszawskich szpitalach jest wojna o pielęgniarki. Podkupujemy je sobie. Brakuje też salowych, rejestratorek, pracowników administracji, bo szpital nie jest dobrym pracodawcąBartosz Sroczyński, RMF FMMarcin Zaborski
RMF FM

...

W ogole ca!a sluzba zdrowia jest zawalowa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:50, 19 Sty 2018    Temat postu:

Dyrektor Szpitala Bielańskiego: W szpitalach mamy stan przedzawałowy, w marcu może być wielki kłopot


Wczoraj, 18 stycznia (18:02)
„Mamy poważny stan przedzawałowy (w szpitalach). Wielu dyrektorów ma problemy z dopięciem grafików. Mój szpital nie jest jednak jeszcze w tak dramatycznej sytuacji jak małe szpitale, gdzie niedobór kadry jest absolutnie widoczny” – powiedziała w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Dorota Gałczyńska-Zych, dyrektor Szpitala Bielańskiego w Warszawie, komentując spór na linii lekarze-Ministerstwo Zdrowia. W tej sytuacji, jej zdaniem, jest kilka możliwości – zastosowanie systemu równoważnego pracy czy możliwość – jeśli dopuści ją Ministerstwo Zdrowia - dyżurowania specjalisty na kilku oddziałach. Zapytana przez Marcina Zaborskiego, czy zdecydowałaby się na wprowadzenie takiego rozwiązania, odpowiedziała: „Jak staniemy pod przysłowiową ścianą”. „W obecnej retoryce, że za wszystko odpowiada dyrektor szpitala, będę zmuszona do wyboru mniejszego zła (…). Ta zadyszka nie dotknie pierwszego miesiąca, bo grafiki rozlicza się w systemie 3-miesięcznym, ale luty - marzec może już stanowić wielki kłopot, dlatego wołamy, prosimy, żeby nam pomóc” – stwierdziła Gałczyńska-Zych. Dyrektor podkreśliła, że grupa zawodowa lekarzy jest bardzo odpowiedzialna i nie ma zagrożenia dla zdrowia pacjentów, choć lekarze są przemęczeni. Jako kolejny problem Gałczyńska-Zych wskazała biurokratyzację szpitali. Sposobem na przezwyciężenie tego problemu, w jej opinii, byłoby przyjęcie identycznego dla wszystkich szpitali systemu informatycznego. „Nie może być tak, że każdy świadczeniodawca wprowadza u siebie (własny) system informatyczny (…), to kwadratura koła”. „Kolejki w moim szpitalu, po wprowadzeniu sieci szpitali, nie skróciły się ani o milimetr. Każdy szpital pracuje tak jak jego otoczenie – czyli opieka przedszpitalna i poszpitalna – a jedna i druga sfera jest dalece niedoskonała (…)” – zaznaczyła dyrektor Szpitala Bielańskiego.

Dorota Gałczyńska-Zych - dyrektor Szpitala Bielańskiego w Warszawie. /Bartosz Sroczyński /RMF FM
Dorota Gałczyńska-Zych - dyrektor Szpitala Bielańskiego w Warszawie./Bartosz Sroczyński /RMF FM
Przepraszamy. Materiał aktualnie jest niedostępny.
Dyrektor Szpitala Bielańskiego: W szpitalach mamy stan przedzawałowy, w marcu może być wielki kłopotBartosz Sroczyński, RMF FM
Marcin Zaborski, RMF FM: Dyrektor Szpitala Bielańskiego w Warszawie, Dorota Gałczyńska-Zych. Dobry wieczór.
Dorota Gałczyńska-Zych, dyrektor Szpitala Bielańskiego w Warszawie: Dobry wieczór.
Przepraszamy. Materiał aktualnie jest niedostępny.
18.01 Gość: Dorota Gałczyńska-Zych
No to na początek diagnoza lekarska, doktorska - mamy kolejną zadyszkę czy poważny stan przedzawałowy w polskich szpitalach?
Ta druga odpowiedź jest trafna oczywiście - poważny stan przedzawałowy.
Ma pani problem z dopięciem grafików lekarskich, w związku z tym, że część lekarzy nie chce pracować dłużej, nie chce przychodzić na dyżury po godzinach?
Tak, i nie jestem jedyna. Wielu dyrektorów ma problemy z dopięciem grafików. Na 106 zatrudnionych rezydentów w Szpitalu Bielańskim, klauzulę opt-out wypowiedziało 40, do tego kilkunastu specjalistów. Mój szpital nie jest jeszcze w tak dramatycznej sytuacji, jak będą małe szpitale, w których rzeczywiście ten niedobór kadry jest absolutnie widoczny.
No to jeżeli 40 proc. rezydentów rezygnuje z dodatkowych dyżurów, to co pani wtedy robi? Jak pani łata te dziury na grafiku?
Jest kilka możliwości, tak? Szkoda, że my je w tej chwili wprowadzamy, to jest oczywiście system równoważnej pracy, to jest być może możliwość, którą dopuści Ministerstwo Zdrowia, dyżurowania jednego specjalisty na różnych oddziałach.
Przepraszamy. Materiał aktualnie jest niedostępny.
Dorota Gałczyńska-Zych: W szpitalach obecnie mamy poważny stan przedzawałowyRMF FM

I pani na to pozwoli w swoim szpitalu?
Powiem panu szczerze, niechętnie. Ale jak staniemy pod przysłowiową ścianą, to w tej retoryce, która się w tej chwili ukazuje, że tak naprawdę za wszystko odpowiedzialny jest dyrektor szpitala, również za układanie grafików i za nadzór nad tymi grafikami, będę przymuszona do wyboru tak zwanego mniejszego zła.
No tak, ale jeśli pacjent pani szpitala nas słucha i słyszy, że za chwilę jeden lekarz może obsługiwać kilka oddziałów, to nie daj Boże trafić do Szpitala Bielańskiego w Warszawie.
No to jest słabo, tak? Jest słabo. Oczywiście, wszyscy państwo wiecie...
I to będzie pani wina, bo pani taki grafik ułożyła.
Tak jest, wszyscy państwo wiecie, że pierwszy miesiąc, ta zadyszka nie dotknie pierwszego miesiąca, bo grafiki rozlicza się w systemie trzymiesięcznym...
Przepraszamy. Materiał aktualnie jest niedostępny.
Dorota Gałczyńska-Zych: Dzisiaj jako dyrektor szpitala niczego nie mogę zablokować, niczego zatrzymać, nawet nie muszę nic przyjmować do wiadomościRMF FM
Czyli co, od lutego będzie kłopot?
Ale luty i marzec może naprawdę stanowić wielki kłopot i nie tylko w Szpitalu Bielańskim. Dlatego, mówimy, wołamy, prosimy, żeby nam pomóc.

Od lat, przymyka pani oko na to, że pracują u pani przemęczeni, niedospani, niewyspani lekarze?
No taka jest niestety Polska rzeczywistość. Chętnie chciałabym nie przymykać na to oka i kiedyś zresztą w systemie, w którym zaczynałam pracować wiele lat temu, było tak, że właściwie dyrektor wyrażał zgodę na dodatkowe zatrudnienia...
A dzisiaj nie może pani niczego zablokować, niczego zatrzymać?
Nie, niczego nie mogę zablokować, niczego zatrzymać, nawet nie muszę nic przyjmować do wiadomości.
No bo jest pewna pułapka, lekarze mówią tak: "My nie chcemy pracować już dłużej po godzinach, bo nie chcemy narażać pacjentów, nie chcemy popełnić błędu". A to oznacza, że dzisiaj, czy do tej pory, kiedy pracowali dużo po godzinach, to rzeczywiście cały czas narażali nas pacjentów na jakieś kłopoty?
No nie, ja myślę, że grupa lekarska jest jednak mimo wszystko bardzo odpowiedzialna i o tym, że mówimy, że jesteśmy bardzo przepracowani, bo też jestem lekarzem, dlatego o tym tak śmiało mówię, to jest jedno, ale, że potrafimy się w tych sytuacjach odpowiedzialnie zachować, to teżjest drugie. I tu niebezpieczeństwa dla pacjentów nie ma, ale coraz bardziej przemęczony lekarz, coraz bardziej zdenerwowany tym wszystkim co się dzieje, zdemotywowany, który musi dokonywać trudnych wyborów, będąc obywatelem i pacjentem, nie tylko dyrektorem szpitala, wolałabym mieć do czynienia z zupełnie inną osobą, otwartą na moje problemy, rozumiejąca, mającą dla mnie dużo czasu. Niestety, to co się ostatnio w służbę zdrowia dzieję tak naprawdę, to odchodzimy trochę od pacjenta, ale wskakujemy w biurokrację, w papierologię stosowaną, w informatyzację, która jest...
Przepraszamy. Materiał aktualnie jest niedostępny.
Dorota Gałczyńska-Zych: Zapraszam pana ministra Konstantego Radziwiłła do nocnej pomocy lekarskiejRMF FM
Lekarze skarżą się na biurokrację...
... i mają rację.
A resort zdrowia odpowiada: "My walczymy z biurokracją, choćby e-recepty, e-zwolnienia to przykład tego, jak lekarze będą mieli teraz łatwiej".
Pod jednym warunkiem, że system informatyczny w Polsce zostałby przyjęty dla wszystkich szpitali identyczny. Właścicielem takiego systemu informatycznego tak naprawdę powinno być NFZ, albo coś na kształt NFZ-u, albo regulatora, czyli Ministerstwa Zdrowia, natomiast my powinniśmy w tym systemie pracować, jako świadczeniodawcy państwowi, bo widzę, że w tej chwili idzie walka w kierunku upaństwowienia właściwie służby zdrowia, szpitali i tak dalej. Natomiast, nie może być tak, że każdy świadczeniodawca wprowadza u siebie system informatyczny, bo teraz proszę sobie wyobrazić lekarza, który musi się do tych różnych systemów informatycznych dostosować, często jest tak, że w różnych szpitalach, w różnych przychodniach i w różnych miejscach pracy - różne. Kwadratura koła.
Konstanty Radziwiłł, jeszcze jako minister zdrowia, promował sieć szpitali jako pewną receptę, panaceum na bolączki polskiej ochrony zdrowia. Przekonywał, że jest to sposób na skrócenie kolejek, no to sprawdzamy. O ile udało się skrócić kolejki w pani szpitalu, dzięki sieci szpitali?
W ogóle się nie skróciły te kolejki.
Ani o milimetr? Nic nie drgnęło?
Ani o milimetr, bo tak naprawdę mój szpital i każdy inny szpital, będzie pracował, tak jak pracuje jego otoczenie. Tak jak będzie opieka stworzona przedszpitalna i poszpitalna, a jedna i druga sfera jest daleko niedoskonała. W związku z powyższym przestraszony również przeciętny obywatel, szuka w tym szpitalu, bo zawsze byliśmy miejscami, gdze zamykał się lekarz rodzinny, państwo to na pewno pamiętacie, tak? To szpitale miały obowiązek przyjmować. Polski obywatel, polski pacjent to wie i idzie po pomoc do szpitala, to że miały powstać nocne pomoce lekarskie, owszem powstały...
No właśnie i tu minister mówił, że pacjenci otrzymali 100 nowych przychodni nocnej i świątecznej pomocy i dzięki temu właśnie skróciły się kolejki na Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych.
Nie obserwuję tego w Szpitalu Bielańskim, natomiast powiem tak - pacjenci, którzy mają do wyboru, bo dzisiaj już nasz pacjent wie czego chce, jest inteligentny, więc jeśli wybiera, to wybiera pomoc lekarską przy szpitalu, bo w szpitalu tak naprawdę, on nie chce iść do przychodni gdzie nie będzie miał zrobionego nawet podstawowego badania żadnego, tak? On wie gdzie idzie, on wyboru dokonuje świadomie.
Przepraszamy. Materiał aktualnie jest niedostępny.
Dorota Gałczyńska-Zych: Głównie lekarze chcą motywacji finansowej, nikt tego nie ukrywa, że ona jest koniecznaRMF FM
Niedawno usłyszeliśmy o pomyśle, żebyśmy w ustawie napisali, jak długo pacjent ma czekać w kolejce. Jeśli byłaby taka ustawa, to pani co by z tym zrobiła?
Oczywiście bym respektowała, jak wszystkie inne ustawy i mnogość...
... I co? Stałaby pani w holu i mówiła: "Ten pacjent musi dzisiaj być przyjęty, bo ustawa nakazuje".
Nie, nie, to nie jest tak. To się da tak zorganizować, jeśli to będzie miało przysłowiowe ręce i nogi...
... Czyli dobry pomysł ministra?
On w systemie angielskim funkcjonuje. Tylko nie wiem, czy jest do przyjęcia w naszym społeczeństwie polskim, bo Anglik dostosowuje się do każdego prawa, które zostaje położone na stole. Natomiast nasz Polak buntuje się i dyskutuje, więc nie wiem, czy by się pogodził z wizytą u specjalisty w ciągu trzech miesięcy, bo nasz Polak się nie godzi, jak nie dostanie miejsca w następnym tygodniu. Ja już nie mówię o wielotygodniowych czy wieloletnich oczekiwaniach w kolejce, więc to jest kwestia też mentalności i partnerstwa po stronie pacjenckiej.
Konstanty Radziwiłł już po swojej dymisji mówił, że być może wróci po prostu do leczenia pacjentów. Może go pani zaprosi do siebie, do pracy w Szpitalu Bielańskim?
Powiem tak: pan minister Konstanty Radziwiłł jest lekarzem rodzinnym. Jestem w tej szczególnej sytuacji, jako Szpital Bielański, że nie mam instytucji lekarza rodzinnego u siebie. Być może...
Dorota Gałczyńska-Zych: Zapraszam pana ministra Konstantego Radziwiłła do nocnej pomocy lekarskiejRMF FM
A mogłaby pani mieć senatora w swojej kadrze?
Super! Zapraszam pana ministra do nocnej pomocy lekarskiej. Ma pan znakomity pomysł.
I mógłby zobaczyć to, o czym mówią młodzi lekarze...
Mógłby zobaczyć to, o czym mówimy.
A oni mówią, że w szpitalach brakuje wszystkiego choćby papieru do wypisywania wypisów ze szpitala. U pani jest też tak źle?
Nie, nie, to trochę bajki. Przesadzają. Nie brakuje, tylko taka mnogość, jaką przeciętnie lekarz musi wypisać, wykonać, wklepać w klawiaturę - wszystko jedno jak to nazwiemy - jest tak duża, że wszyscy narzekamy na to, że zabraliśmy ten czas pacjentowi. A my powinniśmy tego czasu coraz więcej mu darować, a nie zabierać. U nas nie ma czegoś takiego, jak instytucja asystenta lekarza, proszę zauważyć. My się dobijamy jako dyrektorzy o to, dlatego że łatwiej zatrudnić osobę niewykształconą, asystentkę czy asystenta lekarza, który robiłby te wszystkie czynności, a lekarz poświęcałby się tylko stricte czynnościom medycznym. Niestety, w tym naszym polskim prawie jest to niemożliwe i nielegalne.
Dorota Gałczyńska-Zych: W warszawskich szpitalach jest wojna o pielęgniarki. Podkupujemy je sobie. Brakuje też salowych, rejestratorek, pracowników administracji, bo szpital nie jest dobrym pracodawcą

"Brakuje pielęgniarek. Podkupujemy je sobie. W warszawskich szpitalach jest wojna o pielęgniarki i to od bardzo długiego czasu. Brakuje salowych, rejestratorek, pracowników administracji, bo szpital nie jest dobrym pracodawcą, jest państwową firmą, gdzie NFZ nas nie rozpieszcza z finansowaniem" - powiedziała w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Dorota Gałczyńska-Zych. Dyrektor Szpitala Bielańskiego w Warszawie dodała, że od 2009 roku jej placówka dostaje tyle samo pieniędzy. "Trudno, żebyśmy nie oszczędzali na ludziach" - podkreślił gość Marcina Zaborskiego.
Dorota Gałczyńska - Zych powiedziała też, że od niepamiętnych czasów "dobija się o to, żeby jeśli rezydent ma rezydenturę, która jest finansowana przez Ministerstwo Zdrowia, to powinno się płacić i uczniowi i nauczycielowi". "Już mam bunt na pokładzie, już są duże oczekiwania lekarzy specjalistów. Nie dostają złotówki za kształcenie. Jest to dodatkowy problem dla nich i dodatkowe obowiązki" - podkreśliła Dorota Gałczyńska-Zych.
Przepraszamy. Materiał aktualnie jest niedostępny.
Dorota Gałczyńska - Zych: W warszawskich szpitalach jest wojna o pielęgniarki. Podkupujemy je sobie. Brakuje też salowych, rejestratorek, pracowników administracji, bo szpital nie jest dobrym pracodawcąBartosz Sroczyński, RMF FMMarcin Zaborski
RMF FM

...

W ogole ca!a sluzba zdrowia jest zawalowa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:59, 19 Sty 2018    Temat postu:

To miał być żart". Lekarz tłumaczy się z kartki "Nie przyjmuję pacjentów z PiS"

Wczoraj, 18 stycznia (22:24)
Lekarz, który "nie przyjmuje pacjentów z PiS" na swoim profilu na portalu społecznościowym tłumaczy, że „miał to być żart na temat klauzuli sumienia i hipokryzji w dyskryminacji WOŚP”. Lekarz stracił już pracę w przychodni, a sprawą zajmuje się Komisja Etyki Lekarskiej.

W swoim wpisie na jednym z portali społecznościowych lekarz zalecił wszystkim: "trochę więcej dystansu do rzeczywistości wokół nas".

Miał to być ironiczny, satyryczny żart na temat klauzuli sumienia i hipokryzji w dyskryminacji WOŚP. Ale tego nie są w stanie wszyscy zrozumieć - pisze dr Wojciech Wieczorek, który najprawdopodobniej na drzwiach swego prywatnego gabinetu wywiesił informację, że "w tym gabinecie nie obsługujemy pacjentów z PiS, ponieważ wyposażenie zostało zakupione z dotacji funduszy WOŚP".

W swoim wpisie doktor zapewnia, że "nigdy nikomu nie odmówił pomocy lekarskiej powołując się na +klauzulę sumienia+ uważając, że życie i zdrowie ludzkie jest najważniejsze !!!". Wiedzą o tym wszyscy moi pacjenci i oni mogą poświadczyć, że nigdy nie stosowałem, nie stosuję i nie będę stosował segregacji pacjentów według: rasy, płci, wyznania, poglądów politycznych - dodał.

Zgodnie art. 39 ustawy o zawodzie lekarza "lekarz może powstrzymać się od wykonania świadczeń zdrowotnych niezgodnych z jego sumieniem", chyba że powstała wskutek odmowy zwłoka w pomocy naraziłaby pacjenta na utratę życia lub zdrowia. Na mocy wyroku Trybunału Konstytucyjnego z października 2015 roku odmawiając udzielenia pomocy pacjentowi z powołaniem się na klauzulę sumienia nie musi przy tym wskazać mu innego lekarza, do którego pacjent miałby zwrócić się o pomoc.

Wieczorek tłumaczy też, że "zawsze był za każdą akcją przynoszącą korzyść dla potrzebujących, niezależnie od instytucji, która była jej organizatorem". Na swoim profilu dr Wieczorek informuje też, że "zawsze był apolityczny i nie faworyzował żadnej partii".

Zapewnił też, że "w ostatnich wyborach głosował na PiS". W tym miejscu lekarz ocenił, że "i to będzie szok dla wszystkich znajomych i nieznajomych". Swój wybór polityczny tłumaczy tym, że "miał nadzieję, że są w stanie spojrzeć na Polskę inaczej". Zadeklarował, że "teraz znowu zostanie apolityczny".


O powieszeniu na drzwiach gabinetu informacji "w tym gabinecie nie obsługujemy pacjentów z PiS" jako pierwszy napisał we wtorek portal niezalezna.pl Portal podał, że informacja została umieszczona na drzwiach gabinetu przychodni w Rumi, w której do wtorku dr Wieczorek pracował. W związku z zaistniałą sytuacją Przychodnia Panaceum we wtorek zakończyła współpracę z dr. Wojciechem Wieczorkiem - poinformowała przychodnia na swojej stronie.

Przychodnia i NFZ poinformowały, że sytuacja nie miała miejsca w przychodni, tylko najprawdopodobniej w prywatnym gabinecie lekarza w Gdyni. Prezes Wojskowej Izby Lekarskiej (WIL) w Warszawie, dr Jan Sapieżko poinformował, że "sprawa została skierowana do Komisji Etyki Zawodowej". Izbę o sprawie poinformował inny lekarz, też należący do WIL. Komisja sprawę rozważy i najwyżej skieruje do Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej - wyjaśnił Sapieżko. Jak ocenił, "za coś takiego raczej nie grozi mu pozbawienie prawa wykonywania zawodu".

Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej WIL, prof. Jan Błaszczyk powiedział PAP, że na razie "nic mu nie wiadomo o tej konkretnej sprawie". Poinformował, że za takie zachowanie grozi kara, począwszy od upomnienia i nagany, przez karę pieniężną, aż po częściowe zawieszenie prawa wykonywania zawodu.

Rzecznik prasowy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, Krzysztof Dobies poinformował też PAP, że "sprzęt przekazany przez WOŚP nie może być wykorzystywany komercyjnie, ponadto Fundacja nie przekazuje sprzętu medycznego prywatnym gabinetom".

Zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej w Wejherowie "w sprawie możliwości popełnienia przestępstwa przez lekarza" złożyła posłanka PiS Anna Sobecka.

Biuro prasowe Naczelnej Izby Lekarskiej poinformowało PAP, że prezes NRL Maciej Hamankiewicz uznał, iż "postępowanie lekarza może stanowić naruszenie zasad etyki lekarskiej" i przekazał sprawę do Naczelnego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej.

(mpw)

...

Zdecydowanie poki lekarz nie odmowi leczenia nie mkze byc usuwany! To horrendalne! Oni nie moga byc oceniani na podstawie ich poczucia humoru.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 23:08, 19 Sty 2018    Temat postu:

Lekarze z Krosna wypowiadają opt-outy. "Nie możemy tak dłużej pracować"

Dzisiaj, 19 stycznia (10:55)
Lekarze z Wojewódzkiego Szpitala Podkarpackiego w Krośnie, masowo wypowiedzieli klauzulę opt-out. 98 ze 126 lekarzy od marca nie będzie pracowało więcej niż 48 godzin w tygodniu.

Lekarze z Wojewódzkiego Szpitala Podkarpackiego w Krośnie, masowo wypowiedzieli klauzulę opt-out. 98 ze 126 lekarzy od marca nie będzie pracowało więcej niż 48 godzin w tygodniu.Szpital w Krośnie/Józef Polewka /RMF FM
Medycy mówią, że są przemęczeni i nie są w stanie tak dłużej pracować. Nie chcą dłużej brać odpowiedzialności za leczenie pacjentów po kilkunastogodzinnych dyżurach.
To dla pacjentów może oznaczać spore utrudnienia. Będzie ograniczony dostęp do wszystkich poradni, szpital będzie przyjmował mniej pacjentów, niż do tej pory.
Liczymy na to, że lekarze nie odstąpią od łóżek, ale na pewno będzie zmniejszenie ilości pacjentów na oddziałach, bo lekarze fizycznie nie będą w stanie tego zabezpieczyć. Kolejki się wydłużą i będzie problem z zabiegami planowymi, szpital będzie musiał funkcjonować w systemie ostrodyżurowym - mówi dyrektor Szpitala w Krośnie Piotr Czerwiński.
Lekarze zapewniają, że nie odejdą od łóżek pacjentów, ale składają wypowiedzenia, bo domagają się lepszych warunków pracy
Klauzula opt-out pozwala, żeby lekarze pracowali więcej, niż przewiduje kodeks pracy, czyli 48 godzin w tygodniu. Akcja wypowiadania klauzul rozpoczęła się od protestu lekarzy rezydentów, którzy 2 października rozpoczęli protest głodowy. Potem przerodził się on w wypowiadania klauzul.
(ag)
Marek Wiosło

...

Nikt nie chce aby oni pracowali po 60 godzin. Jednak nie zgadza mi sie porownanie ilosci lekarzy i godzin. Tylu łóżek w szpitalach nie ma...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:54, 22 Sty 2018    Temat postu:

Porażające wyniki kontroli firm cateringowych. W większości z nich są nieprawidłowości


Dzisiaj, 22 stycznia (11:51)
Inspekcja Handlowa wykryła nieprawidłowości u 59 (71,1 proc.) spośród 83 skontrolowanych firm cateringowych szykujących jedzenie dla: szpitali, szkół, przedszkoli, żłobków, sanatoriów, domów opieki społecznej, domów dziecka i ośrodków rehabilitacyjno-edukacyjno-wychowawczych - poinformował w poniedziałek UOKiK.

Inspekcja Handlowa wykryła nieprawidłowości u 59 (71,1 proc.) spośród 83 skontrolowanych firm cateringowych szykujących jedzenie dla: szpitali, szkół, przedszkoli, żłobków, sanatoriów, domów opieki społecznej, domów dziecka i ośrodków rehabilitacyjno-edukacyjno-wychowawczych - poinformował w poniedziałek UOKiK.Zdjęcie ilustracyjne/pixabay.com /Internet
Według Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, najbardziej rażące nieprawidłowości - to brak informacji o alergenach, stosowanie tańszych składników, używanie przeterminowanej żywności, niehigieniczne warunki przechowywania jedzenia, zaniżane porcje oraz niezgodność jadłospisu z umowami, które firmy cateringowe zawarły ze szkołami, szpitalami lub innymi instytucjami.
Jak poinformował UOKiK, przedsiębiorcy już w czasie kontroli uzupełniali brakujące informacje w jadłospisach, wycofywali przeterminowane produkty i usuwali inne nieprawidłowości. Inspekcja Handlowa nałożyła na winnych kary i mandaty - w sumie ok. 28 tys. zł. Skierowała też dwa wnioski do sądu o ukaranie za wykroczenia. Ponadto zawiadomiła o nieprawidłowościach organy nadzoru sanitarnego i weterynaryjnego, urzędy miar oraz wojewódzkie inspektoraty jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych.
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów apeluje, aby szpitale, szkoły, przedszkola i inne podobne instytucje zwiększyły nadzór nad firmami, które dostarczają im jedzenie.
Urząd podał tez przykłady nieprawidłowości. Zgodnie z jadłospisem posiłek dla dzieci w żłobku miał zawierać m.in. masło, kakao i sałatkę owocową z jogurtem naturalnym. Zamiast tego maluchy dostały: miks tłuszczowy, napój kakaowy typu instant i produkt jogurtopodobny.
Kontrolerzy znaleźli w magazynach firm cateringowych przeterminowane produkty, resztki żywności przechowywano w brudnych zamrażarkach, w jednej w otwartym worku na śmieci bez żadnych oznaczeń były skrawki mięsa i wędlin oraz krupnioki.
W jadłospisie dla pacjentów zabrakło informacji o tym, że podawane na kolację parówki zawierają soję i seler, co mogło mieć znaczenie dla osób uczulonych na te składniki. Z kolei uczniowie gimnazjum dostali za małe porcje naleśników z dżemem truskawkowym - 119-196 g zamiast obiecanych 250 g. Dzieciom z podstawówki i pacjentom szpitala serwowano natomiast mniejsze kotlety mielone.
Jak informuje Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, skontrolowano w sumie 83 zakłady, które gotowały dla 282 instytucji. Wytypowała je m.in. na podstawie informacji z Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Kontrola odbyła się w I kwartale 2017 r. w całej Polsce.


...

Super jedzonko szpitalne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:36, 22 Sty 2018    Temat postu:

Bydgoszcz: Szpital ogranicza zabiegi. Wszystko przez brak lekarzy

Dzisiaj, 22 stycznia (10:57)
Szpital Uniwersytecki nr 2 im. dr. Jana Biziela w Bydgoszczy, w związku z wypowiedzeniem przez lekarzy klauzul opt-out, od poniedziałku "w sposób istotny" ograniczył zabiegi planowe - poinformowała rzeczniczka lecznicy Kamila Wiecińska.

Szpital Uniwersytecki nr 2 im. dr. Jana Biziela w Bydgoszczy, w związku z wypowiedzeniem przez lekarzy klauzul opt-out, od poniedziałku "w sposób istotny" ograniczył zabiegi planowe - poinformowała rzeczniczka lecznicy Kamila Wiecińska.Zdjęcie ilustracyjne/Piotr Bułakowski /RMF FM
Ograniczono zabiegi w zakresie: chirurgii ogólnej, chorób wewnętrznych, kardiologii, ortopedii, położnictwa i ginekologii. Nie dotyczy to właścicieli kart DiLO (Diagnostyki i Leczenia Onkologicznego).
Przedłużająca się trudna sytuacja organizacyjna szpitala, wynikająca z wypowiedzenia przez część lekarzy klauzul opt-out, zmusiła dyrekcję naszej placówki do podjęcia decyzji o ograniczeniu przyjęć planowych pacjentów w niektórych zakresach świadczeń - podkreśliła Wicińska.
W szpitalu im. Biziela z końcem 2017 r., gdzie klauzule wypowiedziało 61 ze 108 rezydentów i 9 specjalistów z około 270 lekarzy. Przez pierwsze trzy tygodnie 2017 r. udawało się tak ułożyć grafik, aby ograniczenie czasu pracy przez części lekarzy do ustawowych 48 godzin tygodniowo nie zakłóciło funkcjonowania szpitala.
Rzeczniczka poinformowała też, że będą kontynuowane rozpoczęte rozmowy kierownictwa szpitala z przedstawicielami Urzędu Wojewódzkiego i Oddziału Narodowego Fundusz Zdrowia. Wszystko po to, żeby rozwiązać problem braku lekarzy.
(ag)

...

Lekarze moga byc przemeczeni ale praca prywatnie! Bynajmniej nie tylko w publicznej sluzbie zdrowia pracuja! Do tego samego mozna isc ,,prywatnie" czyli placac...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:20, 23 Sty 2018    Temat postu:

W tym regionie wzrasta zachorowalność na grypę

Dzisiaj, 23 stycznia (07:46)
Zapadalność na grypę w drugim tygodniu stycznia w Wielkopolsce wyniosła 72,38 i była jedną z wyższych w kraju – wskazują dane Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu. Dane oznaczają, że na każde 100 tys. osób zarejestrowano w tym czasie 72 nowe przypadki grypy.

Zapadalność na grypę w drugim tygodniu stycznia w Wielkopolsce wyniosła 72,38 i była jedną z wyższych w kraju – wskazują dane Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu. Dane oznaczają, że na każde 100 tys. osób zarejestrowano w tym czasie 72 nowe przypadki grypy.Zdjęcie ilustracyjne/Jacek Turczyk /PAP
W Polsce sezon zachorowań na grypę, czyli ostre wirusowe zakażenie górnych dróg oddechowych wywoływane przez wirusy, trwa od października do kwietnia, ale szczyt zachorowań przypada między styczniem a marcem.
Grypa atakuje osoby w każdej grupie wiekowej. W województwie wielkopolskim w drugim tygodniu stycznia największą zapadalność (ponad 291) zaobserwowano wśród dzieci, które nie ukończyły 4 lat. Wskaźnik ten był wysoki (ponad 153) również u dzieci między 4. a 15. rokiem życia. Na każde 100 tysięcy dorosłych w wieku 15-64 lat zachorowało na grypę ok. 48 osób, a na każde 100 tysięcy seniorów - 44 osoby.
Najbardziej narażone są osoby z osłabioną odpornością. To na przykład osoby, które skończyły 65 lat, osoby z chorobą niedokrwienną serca, nadciśnieniem tętniczym, chore na przewlekłą chorobę płuc czy inne przewlekłe choroby układu oddechowego i układu krążenia. Narażeni są też ci, którzy pracują lub mieszkają w miejscach, gdzie przebywa wielu ludzi: to na przykład pracownicy dużych hal magazynowych czy akademików. Wirus rozprzestrzenia się drogą kropelkową, więc w takich miejscach ryzyko zarażenia się jest wyższe - tłumaczyła lek. Tamara Nowocień.
Grypa objawia się najczęściej pojawiającą się nagle wysoką gorączką. Występują także dreszcze, bóle mięśni i głowy, uczucie rozbicia i osłabienia. Suchy kaszel, ból gardła i katar są także objawami grypy, ale zazwyczaj nie są nasilone.
U dzieci pojawia się m.in. senność bądź rozdrażnienie, a także brak apetytu lub wymioty. Okres wylęgania tej choroby to 1-7 dni. Dorosły zakaża innych jeden dzień przed wystąpieniem objawów i do pięciu dni po pierwszych oznakach choroby. Dzieci zarażają już kilka dni przed zachorowaniem i nawet dziesięć dni po.
Zazwyczaj grypa ustępuje po ok. po 3-7 dniach, ale np. kaszel, czy zmęczenie mogą utrzymywać się nawet do ok. 2 tyg. Lekarze podkreślają, by nie bagatelizować tej choroby, ponieważ jej powikłania mogą być bardzo poważne - od zapalenia ucha środkowego, po zapalenie płuc, czy nawet zapalenie mięśnia sercowego.
Eksperci wskazują, że najlepszym zabezpieczeniem przed grypą są szczepienia ochronne.


...

Trzeba o tym pamietac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:48, 24 Sty 2018    Temat postu:

Apel do ministra zdrowia o powstanie centrów doskonałości leczenia nowotworów


1 godz. 46 minut temu
O powstanie centrów doskonałości leczenia nowotworów apelują do Ministerstwa Zdrowia konsultanci krajowi i kilkanaście organizacji pacjenckich. Byłyby to placówki specjalizujące się w operacjach chorych na najczęściej występujące nowotwory. Chodzi o raka płuc, piersi, prostaty, jelita grubego oraz ginekologię onkologiczną. Stworzenie takich miejsc to jeden z tematów posiedzenia sejmowej komisji zdrowia, która po raz pierwszy odbędzie się z udziałem nowego szefa resortu Łukasza Szumowskiego.

O powstanie centrów doskonałości leczenia nowotworów apelują do Ministerstwa Zdrowia konsultanci krajowi i kilkanaście organizacji pacjenckich. Byłyby to placówki specjalizujące się w operacjach chorych na najczęściej występujące nowotwory. Chodzi o raka płuc, piersi, prostaty, jelita grubego oraz ginekologię onkologiczną. Stworzenie takich miejsc to jeden z tematów posiedzenia sejmowej komisji zdrowia, która po raz pierwszy odbędzie się z udziałem nowego szefa resortu Łukasza Szumowskiego. zdj. ilustracyjne/Józef Polewka /Archiwum RMF FM
Według lekarzy i pacjentów centra są potrzebne, bo pomogłyby chorym podejmować decyzje, gdzie zgłaszać się na operacje. Mimo że NFZ wydaje na onkologię wiele miliardów publicznych środków, teraz nie ma żadnej informacji, jak skuteczność leczenia między ośrodkami się różni - przekonuje Wojciech Wiśniewski z Fundacji Pacjentów Onkologicznych Alivia.
Pacjenci podkreślają, że pomysł nie zakłada budowy nowych ośrodków. Tylko wyróżnienia kilkunastu tych, gdzie jest najwięcej udanych, skutecznych operacji. Centra doskonałości - zgodnie ze złożonym pomysłem - miałyby też koordynować opiekę nad pacjentem na kolejnych etapach leczenia, między innymi w okresie chemioterapii. Operacja, czyli najważniejsza część leczenia onkologicznego wykonywana byłaby właśnie w takim centrum - tłumaczy Wojciech Wiśniewski.
Chcemy, aby powstały rejestry kliniczne operacji, żeby monitorować bezpieczeństwo i skuteczność opieki nad pacjentami onkologicznymi. Szacujemy, że jeśli chodzi o nowotwór jelita grubego, wydaje się, że takich centrów wystarczyłoby 20-30 na terenie całego kraju. Najbliżej na dziś jest powstanie centrów doskonałości dla raka piersi. Takie ośrodki powstały w Czechach. Właśnie Czesi dokonali wielkiego przełomu jeśli chodzi o leczenie chorób nowotworów. Brakuje nam przede wszystkim odpowiednich rozporządzeń dotyczących świadczeń gwarantowanych - mówi reprezentant organizacji pacjentów.
Nad projektem przygotowanym przez pacjentów pracować będzie teraz Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji.
(j.)

Michał Dobrołowicz

....

Pewnie by sie przydaly!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 10:45, 01 Lut 2018    Temat postu:

Szpital w Olkuszu odmówił udostępnienia dokumentów kontrolerowi NIK. Sprawa w prokuraturze

Wczoraj, 31 stycznia (22:30)
Do prokuratury trafiła sprawa szpitala w Olkuszu, który odmówił udostępnienia dokumentów kontrolerowi NIK. O kontrolę apelowali mieszkańcy, pacjenci, a także samorządowcy i politycy.

Zdj. ilustracyjne /Archiwum RMF FM
Zdj. ilustracyjne/Archiwum RMF FM
NIK rozpoczął kontrolę w placówce 23 grudnia. Szpital miał przygotować pełną dokumentację rozliczeń finansowych. Gdy kontroler wrócił 23 stycznia, dyrekcja odmówiła mu przekazania pełnej dokumentacji. To absolutnie kuriozalne - powiedział RMF FM prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski.
Nowy szpital w Olkuszu jest w 70 proc. spółką prywatną. Starostwo powiatowe ma w szpitalu udziały w wysokości 30 proc. Samorząd podpisał umowę ze szpitalem na wykonywanie działalności leczniczej do 2035 roku.
Sprawę skomentował wicestarosta olkuski Jan Orkisz. Uważam, że taka sytuacja jest nie do przyjęcia i nie powinna mieć miejsca, NIK ma prawo kontrolować takie instytucje, które korzystają ze środków publicznych - podkreśla.
Inaczej sprawę widzi rzeczniczka Grupy Nowy Szpital Holding S.A. Marta Pióro. Nie utrudnialiśmy pracy kontrolerowi NIK, jesteśmy zaskoczeni skierowaniem sprawy do prokuratury. Cały czas współpracujemy z Najwyższą Izbą Kontroli - twierdzi.
Prezes NIK komentuję sprawę olkuskiego szpitala
(m)
Marek Wiosło

....

O a co to za nowy trend?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:55, 03 Lut 2018    Temat postu:

Biała Sobota w szpitalach. Tu skorzystasz z darmowych badań


Dzisiaj, 3 lutego (08:04)
Bezpłatne porady, konsultacje i badania czekają dziś w ponad dwudziestu szpitalach onkologicznych w całej Polsce. Po raz osiemnasty odbywa się tam Biała Sobota. „Wśród badań są cytologia, mammografia, badamy znamiona, poziom cukru, ciśnienie, rozmawiamy z lekarzami specjalistami-onkologami, wykorzystujemy regularne badania nie czekając na badania, tylko wyprzedzając. Trzeba mieć ze sobą tylko dowód osobisty i ogrom chęci, żeby przyswoić ogrom wiedzy, którą my przekazujemy dalej" - opowiada Dagmara Mokwa z Centrum Onkologii w Warszawie. Białą Sobotę organizuje z okazji 18-tego Światowego Dnia Walki z Rakiem (World Cancer Day) Polska Unia Onkologii. Na miejscu będą porady dietetyków oraz podpowiedzi dotyczącego tego, jak rzucić palenie.

Bezpłatne porady, konsultacje i badania czekają dziś w ponad dwudziestu szpitalach onkologicznych w całej Polsce. Po raz osiemnasty odbywa się tam Biała Sobota. „Wśród badań są cytologia, mammografia, badamy znamiona, poziom cukru, ciśnienie, rozmawiamy z lekarzami specjalistami-onkologami, wykorzystujemy regularne badania nie czekając na badania, tylko wyprzedzając. Trzeba mieć ze sobą tylko dowód osobisty i ogrom chęci, żeby przyswoić ogrom wiedzy, którą my przekazujemy dalej" - opowiada Dagmara Mokwa z Centrum Onkologii w Warszawie. Białą Sobotę organizuje z okazji 18-tego Światowego Dnia Walki z Rakiem (World Cancer Day) Polska Unia Onkologii. Na miejscu będą porady dietetyków oraz podpowiedzi dotyczącego tego, jak rzucić palenie. Zdj. ilustracyjne/Józef Polewka /RMF FM
Przewodnim hasłem obchodów tegorocznego Światowego Dnia Walki z Rakiem jest apel Polskiej Unii Onkologii i całego środowiska onkologów polskich o wspólne, ponad podziałami i ponadresortowe intensywne działania na rzecz zapewnienia wszystkim chorym na nowotwory w naszym kraju - równego dostępu do europejskich standardów kompleksowej, koordynowanej i najwyższej jakości opieki onkologicznej stosownie do nadal aktualnych postulatów zawartych w Paryskiej Karcie Walki z Rakiem z 2000 r.
Przed całym światem stoją obecnie wielkie wyzwania związane z sytuacją epidemiologiczną i demograficzną. Prognozy Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wskazują na podwojenie liczby nowych zachorowań na nowotwory w ciągu najbliższych 15-20 lat. Rak staje się głównym zabójcą ludzi w XXI wieku - czytamy w zaproszeniu na Białą Sobotę.
W Karcie Paryskiej przede wszystkim apeluje się o ZAPEWNIENIE RÓWNEGO DOSTĘPU obywateli wszystkich krajów świata do nowoczesnych, kompleksowych świadczeń diagnostyczno-leczniczo-rehabilitacyjnych z zakresu onkologii, zgodnie z postępem wiedzy medycznej, w oparciu o sprawnie funkcjonującą, wielodyscyplinarną sieć specjalistycznych ośrodków onkologicznych.
Na realizację powyższych celów w tym na szeroko pojętą prewencję i profilaktykę nowotworową, niezbędne jest zagwarantowanie przez Państwo odpowiednich środków finansowych. Od tego przede wszystkim zależy uzyskanie zmniejszenia liczby zachorowań i znaczącej poprawy wyników leczenia chorych na nowotwory w Polsce - przekonują organizatorzy.
TU ZNAJDZIESZ LISTĘ WSZYSTKICH SZPITALI I INSTYTUTÓW, GDZIE MOŻNA SKORZYSTAĆ Z BEZPŁATNYCH BADAŃ
(mpw)
Michał Dobrołowicz

...

Moze warto choc oczywiscie kazdy boi sie ze cos wyjdzie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:59, 05 Lut 2018    Temat postu:

zasowy brak prądu, związany z huraganem, spowodował, że doszło do przypadków przechowywania szczepionek w niewłaściwych warunkach - powiedział minister zdrowia Łukasz Szumowski, pytany o doniesienia "DGP".

Łukasz Szumowski /PAP
Łukasz Szumowski /PAP
"Dziennik Gazeta Prawna" napisał w poniedziałek o przypadkach podawania, także noworodkom, szczepionek, które powinny zostać zutylizowane. Według "DGP" takich przypadków jest co najmniej kilkaset, a lekarze wiedzieli, że wstrzykują niepełnowartościowy produkt. Przeczytaj ten tekst.

REKLAMA

"To związane było z huraganem; czasowo nie było dostępu do prądu (...), część lodówek nie działa w tym okresie; część szczepionek była niechłodzona przez pewien czas" - powiedział dziennikarzom w Warszawie minister.

Podkreślił, że fakt ten powinien wykluczyć szczepionki ze stosowania. Zapowiedział, że szczegóły sprawy zostaną przedstawione w poniedziałek na wspólnej konferencji Głównego Inspektora Farmaceutycznego i Głównego Inspektora Sanitarnego.

"Na ile faktycznie te szczepionki były użyte, poda Główny Inspektor Farmaceutyczny i Główny Inspektor Sanitarny, bo te organy bezpośrednio odpowiadają za kontrole jakości przechowywania produktów" - wskazał.

Pytany o konsekwencje wobec osób, które podawały wadliwe preparaty, minister odparł, że GIF I GIS przekażą odpowiednie informację. "Przyglądamy się temu bardzo dokładnie, oczywiście jeżeli są użyte jakiekolwiek specyfiki niezgodnie z prawem, to są konsekwencje istotne" - dodał.

"DGP" poinformowała, że inspektorzy farmaceutyczni postanowili w ostatnich miesiącach sprawdzić, czy sprzęt chłodniczy w aptekach i przychodniach działa, a także czy na ich wyposażeniu są agregatory na wypadek odłączenia prądu. Efekt, jak podała gazeta, jest "koszmarny".

"Szczepionki całkowicie bezpieczne"
"Eksperci uważają, że szczepionki, nawet przechowywane w niewłaściwych warunkach, są całkowicie bezpieczne" - zapewnił w poniedziałek wiceminister zdrowia Marcin Czech.

"Według naszych ustaleń, szczepionki, które zostały użyte, są całkowicie bezpieczne dla pacjentów, nawet mimo przerwania łańcucha chłodniczego" - powiedział Czech. "Aspekt bezpieczeństwa szczepionych dzieci przy wykorzystaniu tych preparatów jest bezdyskusyjny" - podkreślił.

Prokuratura wszczyna śledztwo
Zostanie wszczęte śledztwo dotyczące narażenia pacjentów na utratę życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu w związku z informacjami o szczepionkach przechowywanych w niewłaściwych warunkach - poinformowała w poniedziałek PAP Prokuratura Krajowa.

Jak powiedział prok. Maciej Kujawski z PK postępowanie zostanie zainicjowane po wydanym w poniedziałek przez prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobrę poleceniu "pilnego wszczęcia" śledztwa. Dodał, że sprawa trafi do wydziału ds. błędów medycznych Prokuratury Regionalnej w Szczecinie.

Podstawą postępowania - jak zaznaczył prok. Kujawski - ma być przepis Kodeksu karnego mówiący, że "kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech".

PAP


A to co znowu?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:18, 05 Lut 2018    Temat postu:

nawet noworodkom.
By Woźny Portaluaccess_time6 godzin temuchat_bubble_outlineDodaj komentarz

GIF przeprowadził inspekcję warunków w jakich przetrzymywane są szczepionki. Wyniki są katastrofalne w większości województw. Sprawdź czym mogło zostać zaszczepione Twoje dziecko.


W ostatnich miesiącach inspektorzy farmaceutyczni sprawdzali działanie sprzętu chłodniczego w aptekach i przychodniach. Miało to na celu upewnienie się, że przetrzymywane przez nich szczepionki, które wymagają przechowywania w określonej temperaturze, są zdatne do użytku. Wyniki przeprowadzanych inspekcji są wręcz tragiczne, ponieważ wykazano, że tysiące przetrzymywanych szczepionek nadaje się tylko i wyłącznie do utylizacji. Co gorsza lekarze, doskonale o tym wiedząc, nadal szczepili nimi pacjentów, w tym nawet noworodki, narażając ich na bardzo poważne choroby wynikające z powikłań po szczepieniach.

” Jestem w szoku! Okrutny brak wyobraźni tych, którzy tak robili. ” – skwitował całą sytuację Paweł Trzciński, rzecznik głównego inspektora farmaceutycznego. Wyraża on także głębokie zaniepokojenie oraz przyznaje, że w najlepszym razie wadliwe szczepionki podano 300 osobom, a w najgorszym nawet kilku tysiącom.

W tej trudnej sytuacji nie pomagają także przychodnie, które w momencie wszczęcia postępowania w sprawie szczepionek, zamiast je wycofywać z użycia grożą urzędnikom. O takich sytuacjach poinformował Adam Chojnacki, lubuski wojewódzki inspektor farmaceutyczny, który w ostatnich tygodniach wydał 80 nakazów utylizacji źle przetrzymywanych szczepionek, a planuje wydanie kolejnych 100.

” Było wiele telefonów, że będą ode mnie żądać odszkodowania jeśli wydam nakaz utylizacji. ” – powiedział lubuski inspektor, który na szczęście nie przejmuje się groźbami przychodni.
Z powodu narażenia najmłodszych pacjentów na utratę zdrowia, a nawet życia o tym procederze w najbliższych dniach zostanie powiadomiona prokuratura. Wśród szczepionek, które powinny natychmiast zostać zutylizowane, a zostały podane pacjentom znalazły się między innymi: Euvax B, Engerix B, Bexsero, Clodivax, Boostrix, Typhim VI, Verorab oraz szczepionki przeciw: wirusowemu zapaleniu wątroby typu B, meningokokom, tężcowi, pneumokokom, ospie wietrznej, wściekliźnie oraz gruźlicy.

Przychodnie przetrzymujące szczepionki powinny być uzbrojone w specjalny system alarmowy działający na wypadek odcięcia prądu. Taki system, przez wiadomość SMS, informuje osobę odpowiedzialną za szczepionki, że musi ona szybko przetransportować je w bezpieczne miejsce ( na przykład do szpitala ), ponieważ nastąpiła awaria prądu. Jeśli takie działanie nie zostanie szybko przeprowadzone szczepionki nadają się tylko i wyłącznie do utylizacji. Niestety nadal niewiele przychodni zgłasza posiadanie szczepionek do utylizacji, a nawet w momencie kontroli inspektorów farmaceutycznych lub sanepidu, polemizują z ich ustaleniami i nadal szczepią nimi pacjentów.

Świadome używanie szczepionek nadających się do utylizacji powodują najczęściej chciwość i niewiedza lekarzy. Brak reakcji ze strony odpowiednich organów, jeden z inspektorów farmaceutycznych, który chce pozostać anonimowy, tłumaczy w następujący sposób: ” Nie ma reakcji, bo wszyscy się obawiają, że byłoby dodawanie paliwa ruchom antyszczepionkowym. Fakt, że preparaty przeznaczone do utylizacji są podawane pacjentom jest w środowisku tajemnicą poliszynela od lat. Dziwi mnie, że chodzi także o te stosowane u dzieci. Myślałem, że aplikowane są tylko dorosłym na przykład na grypę. ”

Inspektor farmaceutyczny Paweł Trzciński jest jednak odmiennego zdania i podkreśla, że o tym problemie należy głośno mówić. Zauważa także, że rosnąca popularność antyszczepionkowców nie może powodować działań takich jak zamiatanie pod dywan problemów związanych z bezpieczeństwem pacjentów.

Bezmyślność lekarzy stosujących nieprawidłowo przetrzymywane szczepionki wynika głównie z ich niewiedzy oraz lekkomyślności. Niektórzy z nich uważają, że producenci szczepionek ustalają zbyt rygorystyczne warunki ich przechowywania, aby wzbogacić się na konieczności ich utylizacji, a co za tym idzie kupna nowych.
Restrykcyjność tych przepisów wyjaśnia Urszula Karniewicz, która jest managerem w GlaxoSmithKline.

” Szczepionki są produktami biologicznymi, więc są szczególnie wrażliwe na otoczenie, głównie na zmiany temperatury. Oznacza to, że muszą być transportowane i przechowywane w precyzyjnie określonych warunkach. Na każdym etapie życia produktu – począwszy od produkcji poprzez cały łańcuch dystrybucji oraz magazynowania i użycia szczepionki – powinna ona przebywać w temperaturze między plus 2 a plus 8 stopni Celsjusza. ”

Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Izby Aptekarskiej tłumaczy, że w najlepszym razie, jeśli szczepionka nie była przechowywana w odpowiednich warunkach, to nadal zadziała tak jak powinna. W najgorszym razie nie zadziała ona wcale, a pacjent będzie myślał że jest zaszczepiony.

Nieco odmienne zdanie na ten temat Zofia Ulz z kancelarii Dentons, która twierdzi że jako Główny Inspektor Farmaceutyczny wielokrotnie spotkała się z przypadkami złego przechowywania szczepionek. Informuje ona, że źle przechowywana szczepionka może bardzo zaszkodzić pacjentom wywołując powikłania, a nawet nieodwracalne zmiany. Zauważa ona także krótkowzroczne myślenie przychodni, które nie utylizują szczepionek ze względu na koszty. Przychodnie mają na myśli także koszta publiczne, związane z sytuacją, w której Skarb Państwa raz zapłacił producentowi za szczepionkę, a teraz dodatkowo zmuszony jest pokryć koszty utylizacji. Zofia Ulz podkreśla, że tak czy inaczej za ewentualne powikłania poszczepienne producent odpowiada dopiero wtedy, gdy jego towar jest właściwie przechowywany. Używanie szczepionek przeznaczonych do utylizacji nadal naraża Skarb Państwa na dodatkowe koszty związane z ewentualnymi powikłaniami poszczepiennymi wynikającymi ze złego przechowywania preparatu.

Niestety pomimo częstotliwości występowania tego problemu inspektorzy farmaceutyczni mają poniekąd związane ręce. Co prawda mogą wydać nakaz utylizacji nieprawidłowo przechowywanych szczepionek jednak nie mają żadnej możliwości jego wyegzekwowania.

Jeżeli chcesz dowiedzieć się czy Tobie lub Twojemu dziecku została podana nieprawidłowo przetrzymywana szczepionka możesz zgłosić się z tym do swojego lekarza lub Wojewódzkiego Inspektora Farmaceutycznego.

...

To ta sama sprawa co poprzednio?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 0:10, 07 Lut 2018    Temat postu:

Maria Libura
Szczepionki – czyli przerwany łańcuch zaufania

KOMENTARZE06.02.2018
Szczepionki – czyli przerwany łańcuch zaufania

Lepiej zjeść i odchorować, niżby miało się zmarnować. To polskie przysłowie niepokojąco dobrze opisuje aferę, jaka właśnie rozpętała się w naszym kraju wokół szczepionek. Aferę bardzo swojską i siermiężną – nie ma w niej knowań szalonych naukowców, ani spisku wielkiego kapitału. Jest za to brak przygotowania niektórych placówek medycznych do przechowywania szczepionek i lekceważący stosunek do procedur i przepisów prawa ze strony personelu medycznego. Stawką w tej grze jest zaufanie pacjentów do systemu ochrony zdrowia w tak wrażliwej i budzącej emocje kwestii jak szczepienia ochronne.


W Polsce niebezpiecznie wzrasta liczba osób niezaszczepionych. Jak wynika z danych Sanepidu, w samej Warszawie ponad 2,5 tysiąca rodziców odmówiło w 2017 r. zaszczepienia swoich dzieci. Tymczasem stare choroby wracają – w styczniu br. na Warmii i Mazurach odnotowano już kilkanaście zachorowań na odrę. U bram czekają kolejne, niemalże zapomniane groźne choroby zakaźne, takie jak krztusiec. Na Ukrainie odnotowuje się sporadyczne przypadki zakażenia polio. Obecne pokolenia nie mogą już pamiętać zgrozy epidemii, dlatego argumentacja za poddaniem się szczepieniom ochronnym spoczywa na sile autorytetu medycyny jako nauki opartej na danych i dowodach, a także medycyny jako praktyki, w której bezpieczeństwa pacjentów strzegą sprawdzone ścieżki postępowania i procedury. Narracja przeciwników szczepień z kolei opiera się na „hermeneutyce podejrzeń”, wedle której „lekarze nie mówią całej prawdy”. Z tego właśnie powodu masowe zlekceważenie konieczności przewidzianej przepisami utylizacji „przegrzanych” szczepionek przez placówki medyczne może być cięższym ciosem w programy szczepień, aniżeli powielany w mediach społecznościowych strach przed autyzmem.

Co tak naprawdę się stało? Jak donosi Dziennik Gazeta Prawna, inspektorzy farmaceutyczni przeprowadzili kontrolę sprzętu chłodniczego w aptekach i przychodniach. W jej wyniku wykryli, że tysiące szczepionek należy poddać utylizacji, gdyż nie były przechowywane w odpowiednich warunkach. Oto bowiem w wyniku przerw w dostawie prądu i braku zabezpieczenia pewnej liczby placówek, które nie były wyposażone w agregaty prądotwórcze, doszło do przerwania tzw. „zimnego łańcucha” – szczepionki nie były chłodzone nawet przez dobę. Dlaczego to ważne? Jak czytamy na stronie Ministerstwa Zdrowia: „szczepionka jest lekiem pochodzenia biologicznego. Oznacza to, że wszystkie szczepionki są szczególnie wrażliwe na warunki przechowywania i transportu, głównie na zmiany temperatury. Od momentu wyprodukowania do momentu użycia szczepionka powinna być przechowywana w warunkach tzw. zimnego łańcucha, co oznacza temperaturę między +2 a +8 stopni”.

Co więcej, wiele wskazuje na to, że lekarze podawali pacjentom szczepionki, pomimo wiedzy na temat błędów w ich przechowywaniu. Wśród nie mniej niż kilkuset zaszczepionych felernymi dawkami osób mają znajdować się także noworodki. Nieprawidłowości stwierdzono w przypadku kilkunastu szczepionek, m.in. przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu B, pneumokokom, tężcowi, wściekliźnie i ospie wietrznej. Samo Ministerstwo w oficjalnych zaleceniach dla pacjentów samodzielnie kupujących szczepionki w aptece wskazuje, że można je przewozić bez specjalistycznych opakowań wyłącznie wówczas, gdy temperatura powietrza nie przekracza 25 stopni C, a czas transportu wynosi do 60 minut. Zaleca też lekarzom i pielęgniarkom, by nie wykonywali szczepień, jeśli mają wątpliwości co do zachowania tych rygorystycznych procedur przez pacjentów. W specjalistycznych publikacjach możemy przeczytać, że „nieprzestrzeganie tego standardu, polegające na nawet chwilowym zamrożeniu szczepionki lub na jej przegrzaniu, może prowadzić do utraty jej skuteczności”. A zatem, wedle litery zaleceń, utrzymanie łańcucha chłodniczego chroni nie tylko przed ewentualnymi działaniami niepożądanymi źle przechowywanego leku, ale też decyduje o jego skuteczności w wytworzeniu odporności.

W tym świetle reakcja Ministerstwa Zdrowia po publikacji DGP, polegająca na blankietowym zapewnieniu, że nieprawidłowo przechowywane szczepionki podane pacjentom były całkowicie bezpieczne i skuteczne, może nie tyle rozwiewać wątpliwości opinii publicznej, co budzić kolejne. Niezależnie bowiem od rozważań o czasie stabilności szczepionek, zapewnienie ministerstwa pobrzmiewa, niestety, próbą rozgrzeszenia niedbałych placówek. Jeżeli rzeczywiście, jak słyszymy, szczepionki i miesiąc mogą leżeć na półce w temperaturze 25 stopni C, to po co tak rygorystyczne prawo? I dlaczego drakońskich przepisów przestrzegać mają pacjenci – konsumenci, a nie podmioty wykonujące działalność leczniczą? Czy tym ostatnim wolno stosować rozszerzające interpretacje przydatności leku do użycia? Jeżeli w odniesieniu do szczepionek, to może też i innych preparatów? Jak w takim razie zapewnić, by opacznie rozumiana „gospodarność” placówek nie stawiała ekonomicznego interesu placówki nad dobrem pacjenta?

Należy się oczywiście cieszyć, jeżeli tym razem lekceważenie przepisów nie stworzyło sytuacji bezpośredniego zagrożenia dla pacjentów. Niemniej jednak to, że nie każdy przejazd przez skrzyżowanie na czerwonym świetle skończy się wypadkiem nie oznacza, że takie zachowanie można określić jako bezpieczne. Niespójność pomiędzy komunikacją kryzysową Ministerstwa Zdrowia, a oficjalnymi zaleceniami znajdującymi się na jego własnej stronie, nie służy budowie zaufania, tak potrzebnego do utrzymania pożądanego poziomu wyszczepialności.

W obliczu kryzysu zabrakło też jasnego przekazu dla najbardziej dotkniętych tą sytuacją pacjentów – gdzie szybko sprawdzić, czy przypadkiem nie zaszczepili siebie lub swoich dzieci feralnymi dawkami? Jak mogą się przekonać o skuteczności szczepienia? W takiej sytuacji placówka wykonująca szczepienie nie będzie naturalnym adresatem podobnych wątpliwości. Suchy komunikat na stronie MZ informujący, że „pewien margines przekroczenia wytycznych przechowywania jest dopuszczalny” też ich nie rozwieje. Defensywna komunikacja stanowi natomiast doskonały prezent dla ruchów antyszczepionkowych, które nie muszą już odwoływać się do mocno nadwątlonych teorii o spowodowanych rtęcią odczynach poszczepiennych, by zniechęcać do immunizacji.

Lekarstwem jest większa transparentność i odpowiedzialność po stronie instytucji ochrony zdrowia, a nie – paternalistyczne przekonanie, że skoro mleko i tak się rozlało, to „lepiej o tym nie mówmy, by pacjentów nie przestraszyć”. Narracja „nic się nie stało” w obliczu masowego pogwałcenia procedur w tak newralgicznym obszarze pokazuje, jak daleko naszemu systemowi ochrony zdrowia do kultury jakości i bezpieczeństwa.


Maria LiburaMaria Libura
Ekspert CA KJ ds. służby zdrowia, kierownik Zakładu Dydaktyki i Symulacji Medycznej Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego

.

Lepiej zjesc i zachorowac niz wyrzucic i zmarnowac!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:06, 08 Lut 2018    Temat postu:

Marcin Gruchała: Transplantacja to leczenie ostatniej szansy

Opinie (2) podziel się na Twitterze
8 lutego 2018, 13:00
Ewa Palińska

- Najlepiej w ogóle nie dopuścić do takiej sytuacji, aby transplantacja serca była konieczna. Naszym zadaniem jest diagnozowanie i leczenie niewydolności serca, aby utrzymać je w jak najlepszej kondycji - mówi prof. Marcin Gruchała - specjalista chorób wewnętrznych i kardiolog, kierownik I Katedry i Kliniki Kardiologii oraz rektor GUMed.
fot. Lucyna Pęsik/Trojmiasto.pl


W ubiegłym roku w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku wykonano tylko dwie transplantacje serca. Podstawowym problemem jest niedobór narządów, wynikający z braku sprawnego systemu rozpoznania potencjalnych dawców, głównie na oddziałach intensywnej terapii. O tym, z jakimi jeszcze wyzwaniami na co dzień zmagają się kardiolodzy i kardiochirurdzy oraz jak nie dopuścić do sytuacji, w której jedynym ratunkiem będzie przeszczep, rozmawiamy z prof. Marcinem Gruchałą - specjalistą w zakresie chorób wewnętrznych i kardiologii, kierownikiem I Katedry i Kliniki Kardiologii oraz rektorem Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.

Ewa Palińska: Jeszcze dwa lata temu Uniwersyteckie Centrum Kliniczne szczyciło się wzrostem liczby przeszczepów serca. Jak sytuacja wygląda obecnie?

Marcin Gruchała: W naszym ośrodku przeszczepiliśmy dotychczas 50 serc. Niestety, ostatni rok był słabszy i w Klinice Kardiochirurgii i Chirurgii Naczyniowej UCK udało się przeprowadzić jedynie dwie transplantacje. W tym roku mamy już na koncie jeden przeszczep serca i nie tracimy nadziei, że bieżący rok zakończymy ze zdecydowanie lepszym wynikiem. Tym bardziej, że po przeprowadzce do nowego budynku - Centrum Medycyny Nieinwazyjnej GUMed będziemy mieli jeszcze lepsze warunki i możliwości do przeprowadzania takich operacji.

Jaka jest przyczyna tego, że przeszczepów wykonuje się tak mało? Brakuje serc?

Dokładnie tak.

Co możemy zrobić, aby tę sytuację poprawić?

Najlepiej w ogóle nie dopuścić do takiej sytuacji, aby transplantacja serca była konieczna. Naszym zadaniem jest skuteczne diagnozowanie i leczenie niewydolności serca, aby utrzymać je w jak najlepszej kondycji. Transplantacja to leczenie ostatniej szansy. To porażka lekarzy, którzy nie byli w stanie uratować serca, dlatego trzeba je wymienić na inne, sprawne.

Średnia długość życia nam się podniosła. Myśli pan, że ma to związek z liczbą zachorowań na niewydolność serca?

Jak najbardziej. Ludzie żyją dłużej i zapadają na liczne choroby układu sercowo-naczyniowego, które prowadzą do obniżenia wydolności serca. Problemem jest właśnie ta niewydolność, z którą w Polsce nieszczególnie sobie radzimy. Dzięki postępowi, jaki się dokonał w medycynie, dziś bardzo trudno umrzeć na zawał serca, z powodu choroby wieńcowej, kardiomiopatii, wad zastawkowych czy zapalenia mięśnia sercowego. Pacjent z zawałem trafia obecnie do ośrodków kardiologii inwazyjnej, gdzie jest bardzo szybko i skutecznie leczony. Nawet jeśli jego stan będzie krytyczny, mamy dobrze rozwiniętą, nowoczesną intensywną terapię, dzięki której jesteśmy w stanie "wyciągnąć" pacjenta z najcięższych stanów kardiologicznych. Tyle, że po takim zawale pacjent wychodzi najczęściej z bardzo uszkodzonym sercem. Jego problemem nie jest już zawał, tylko niewydolność serca. Niestety, tę niewydolność często wykrywamy zbyt późno, najczęściej kiedy pacjent trafia do szpitala z zaawansowanymi objawami.

Dlaczego tak późno?

Częściowo winę ponoszą sami pacjenci, którzy takimi dolegliwościami, jak duszności, gorsza tolerancja wysiłku czy obrzęki pojawiające się na dolnych częściach nóg, niespecjalnie się przejmują. Część z nich uważa, że to normalne w ich wieku, inni tłumaczą sobie, że to objawy typowe dla choroby wieńcowej czy nadciśnienia, które mają już zdiagnozowane.

Na podstawie materiałów informacyjnych Sekcji Niewydolności Serca PTK
Na podstawie materiałów informacyjnych Sekcji Niewydolności Serca PTK
graf. Trojmiasto.pl
Lekarze POZ często w takim myśleniu pacjentów utwierdzają.

Zdarza się i tak. Objawy niewydolności serca mogą przypominać objawy wielu innych schorzeń. Pamiętajmy również, że lekarze rodzinni nie mają dostępu do dobrej diagnostyki niewydolności serca. Żeby potwierdzić, że nasze dolegliwości są wynikiem niewydolności serca, poza wywiadem i badaniem fizykalnym, powinni wykonać również echokardiografię, czyli USG serca, a często nie mają takiej możliwości. Badaniem zalecanym w diagnostyce jest także oznaczenie (z krwi) stężenia BNP czy NT-proBNT, ale w Polsce nie jest ono refundowane, przez co dostęp do badań jest ograniczony. Pacjent musi zatem trafić z zaawansowanymi objawami do szpitala, albo, jeśli ma szczęście, doczekać wizyty u kardiologa.

Jakie są rokowania, jeśli pacjent będzie miał rozpoznaną niewydolność serca odpowiednio wcześnie?

Są całkiem niezłe, choć sama niewydolność serca jest chorobą źle rokującą. Po incydencie nasilenia objawów niewydolności, wymagającym leczenia szpitalnego, śmiertelność roczna jest szacowana na ok. 11 proc. Oznacza to, że 1 na 10 pacjentów umiera w ciągu roku od przyjęcia do szpitala.

Czy niewydolność serca można wyleczyć?

Wyleczyć zwykle nie, aczkolwiek wczesne zdiagnozowanie i wdrożenie specjalistycznego leczenia pomaga zahamować postęp choroby, dzięki czemu pacjent może przeżyć jeszcze wiele lat w dobrej kondycji. Jeśli leczenie zostanie podjęte zbyt późno, a szansa na przeżycie będzie wynosiła nie więcej niż rok, jedynym ratunkiem może okazać się przeszczep.

Przeszczepia się serce i pacjent żyje jak dawniej?

W wielu przypadkach udaje się przywrócić podobny standard życia jak przed chorobą, choć to proces, który wymaga czasu. Przeszczep to ciężki i ryzykowny zabieg kardiochirurgiczny, wykonywany u pacjenta, który często ma za sobą wiele lat ciężkiej niewydolności serca i którego organizm jest wyniszczony tą chorobą. Jego narządy przez wiele miesięcy, a nawet lat były niedokrwione i potrzebują czasu na regenerację. Dlatego pierwszy rok po transplantacji jest decydujący i obarczony największym ryzykiem.


W Uniwersyteckim Centrum Klinicznym wykonano dotychczas 50 przeszczepów serca. Na zdj. dr Grzegorz Religa, dr hab. med. Piotr Siondalski i dr hab. med. Rafał Pawlaczyk podczas jednej z takich operacji (2016 rok).
fot. UCK
Ile kosztuje transplantacja serca?

To kosztowne procedury. Koszt samej transplantacji to ok. 150 tys. zł i, oprócz samego przeszczepu, obejmuje opiekę w pierwszych 30 dniach po operacji. Kosztowne jest również późniejsze leczenie pacjenta, ponieważ do końca życia będzie musiał przyjmować drogie leki immunosupresyjne, poddawać się regularnej ocenie lekarskiej i kontrolnym hospitalizacjom. Zapewniam jednak, że pacjent z ciężką niewydolnością serca kosztowałby nas znacznie więcej, ponieważ ta choroba, ze względu na długotrwały negatywny wpływ na zdrowie i jakość życia, wiąże się z ogromnymi kosztami społecznymi. Pacjent często nie pracuje, a więc nie odprowadza składek. Zdarza się, że nie pracują też bliscy, zaangażowani w opiekę nad chorym. Do tego należałoby doliczyć niemałe koszty związane z częstymi pobytami w szpitalu.

Powrócę do kwestii, którą poruszyłam na początku naszej rozmowy. Dlaczego przeszczepów serca wykonuje się w Polsce tak mało? Dlaczego u nas brakuje serc do przeszczepu, a w wielu innych miejscach na świecie nie ma tego problemu?

Podstawowym problemem jest niedobór narządów. Bardzo ważne jest posiadanie sprawnego systemu rozpoznania potencjalnych dawców przez pracowników służby zdrowia, głównie na oddziałach intensywnej terapii. Trzeba zwiększyć liczbę szpitali, w których personel będzie umiał zidentyfikować potencjalnych dawców i będzie chciał ich zgłaszać. W Polsce na serce czeka rocznie blisko 400 osób, a dokonuje się niespełna 100 przeszczepów. Są kraje na podobnym poziomie rozwoju społecznego i medycznego, gdzie odsetek pozyskiwanych narządów jest znacznie wyższy. Takim przykładem jest chociażby Hiszpania, gdzie organów do przeszczepu pozyskuje się znacznie więcej.

Polskie prawo nie obliguje lekarzy do pytania rodziny potencjalnego dawcy o zgodę na pobranie narządów do przeszczepu, ale lekarze jednak o tę zgodę zabiegają. Czy ta nadgorliwość nie wpływa na zmniejszenie liczby potencjalnych dawców?

Wiemy, nawet z naszej niedawnej historii, że pojawienie się pewnych wątpliwości czy stawianie transplantologii w złym świetle rzutuje na liczbę pozyskiwanych narządów. Kilka lat temu przechodziliśmy poważny kryzys, dlatego myślę, że kontakt z rodziną potencjalnego dawcy i uzyskanie jej akceptacji dla tego procesu jest istotnym elementem budowania społecznego zrozumienia, przyzwolenia i zbudowania ogólnospołecznej potrzeby rozwijania transplantologii. Te rozmowy odbywają się w bardzo trudnych sytuacjach, gdy ludzie tracą swoich najbliższych. Ogromna większość wykazuje jednak zrozumienie dla potrzeb innych chorych.

W działania popularyzujące transplantologię od lat angażują się pracownicy oraz studenci Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. W ramach akcji Dawca.pl można wypełnić oświadczenie woli, które każdy może nosić przy sobie, np. w portfelu.
W działania popularyzujące transplantologię od lat angażują się pracownicy oraz studenci Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. W ramach akcji Dawca.pl można wypełnić oświadczenie woli, które każdy może nosić przy sobie, np. w portfelu.
fot. Joanna Śliwińska/GUMed
Wielu ludzi paraliżuje strach, że zgadzając się na oddanie narządów bliskiej osoby do przeszczepu wydadzą na nią wyrok śmierci. Czy lekarze są w stanie jednoznacznie określić, kto ma szansę na przeżycie, a kto nie?

Tak, i to bez cienia wątpliwości. Są ściśle określone kryteria i opisana procedura diagnozowania śmierci pnia mózgu. Przy ich zachowaniu nie ma mowy o błędzie.

Jak może zabezpieczyć się ktoś, kto organy po śmierci chciałby oddać do przeszczepu, ale obawia się, że wola rodziny będzie inna?

Najważniejsze jest to, abyśmy rozmawiali z bliskimi na takie tematy. Dobrze jest, jeśli rodzina zna nasze zdanie, bo istnieje duże prawdopodobieństwo, że jeśli zajdzie taka potrzeba, to je uszanuje. Sam zetknąłem się z sytuacją, kiedy bliscy młodej dziewczyny na wieść, że nie rokuje przeżycia, sami zaproponowali oddanie narządów do przeszczepu, bo taka była jej wola. Warto również wspomnieć o dużym zaangażowaniu studentów i pracowników Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego w popularyzację transplantologii - od ponad 15 lat prowadzą kampanię Dawca.pl. W ramach akcji można wypełnić oświadczenie woli, które każdy może nosić przy sobie, np. w portfelu. Choć taki dokument nie ma mocy prawnej, w kryzysowych sytuacjach może ułatwić rodzinie podjęcie tej trudnej decyzji.

Czy studenci Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego są uczeni tego, w jaki sposób prowadzić rozmowy z rodzinami potencjalnych dawców?

Jak najbardziej i mam nadzieję, że robimy to w sposób prawidłowy i wystarczający. W trakcie szkolenia przeddyplomowego odbywają się zajęcia z psychologami, którzy uczą studentów, jak rozmawiać z pacjentami na trudne tematy, a także jak przekazywać skomplikowane informacje medyczne. Takie umiejętności są niezwykle ważne zarówno dla przyszłego lekarza czy pielęgniarki, jak i dla osób kształcących się w innych zawodach medycznych. Wyposażamy naszych studentów również w wiedzę z zakresu etyki czy deontologii. Ponadto obowiązuje nas Kodeks Etyki Lekarskiej, o którego przestrzeganie dba samorząd lekarski.

Przeszczep serca jest leczeniem ostatniej szansy, dlatego lekarze robią co w ich mocy, aby pacjenta przed takim przeszczepem uchronić. W ubiegłym roku, dla przykładu, zespół kardiochirurgów z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego przeprowadził pierwsze w Polsce operacje serca polegające na pozostawieniu i rekonstrukcji własnej zastawki pacjenta.

...

Byle nie na sile wyszukiwali.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:02, 08 Lut 2018    Temat postu:

Pułtusk: Szpital odmówił przyjęcia pacjentki, zmarła w karetce

Prokuratura w Pułtusku wszczęła śledztwo w sprawie śmierci mieszkanki miasta w karetce pogotowia. Ze wstępnych ustaleń wynika, że miejscowy szpital odmówił jej przyjęcia.

...

Znowu!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:25, 08 Lut 2018    Temat postu:

Pap.pl Aktualności Eksperci: lekarzom brakuje umiejętności komunikowania się z pacjentami
Eksperci: lekarzom brakuje umiejętności komunikowania się z pacjentami
16:10, 08.02.2018
inShare
Zapisz
Jednym z powodów niezadowolenia z opieki medycznej w naszym kraju jest powszechny brak umiejętności komunikowania się lekarzy z pacjentami - mówili w czwartek eksperci na konferencji prasowej w Warszawie.
Socjolog medycyny w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN prof. Antonina Ostrowska podkreśliła, że w naszym kraju bardzo niska jest satysfakcja pacjentów z opieki medycznej. „Na 17 krajów OECD Polska zajmuje pod tym względem ostatnie miejsce” – dodała.

Specjalistka przyznała, że jednym z głównych tego powodów jest niedofinansowanie służby zdrowia, kolejki do lekarzy, złe warunki lokalowe placówek medycznych czy niewłaściwa organizacja pracy, ale istotną rolę odgrywa również brak umiejętności komunikowania się medyków z pacjentami.

Coraz częściej zdają sobie z tego sprawę zarówno lekarze jak i studenci medycyny. Z badań przytoczonych przez specjalistkę wynika, że tzw. miękkich kompetencji brakuje 40 proc. studentów medycyny oraz młodym lekarzom do 25. roku życia.

Dobre relacje w kontaktach lekarza z pacjentem wpływają na samopoczucie chorych, jak również na efekty leczenia, o czym często się zapomina. „Wzajemny szacunek i zaufanie, jakie pacjent pokłada w lekarzu odgrywają doniosłą rolę w procesie terapeutycznym i są istotne zarówno dla diagnostyki, wyboru i przebiegu terapii, jak i stosowania się pacjentów do wskazanych zaleceń” - podkreśla prof. Ostrowska.

Pomocna może być książka „Jak rozmawiać z pacjentem? Anatomia komunikacji w praktyce lekarskiej”

Prof. Jacek Jassem z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego oraz Polskiej Ligii Walki z Rakiem powiedział, że w przypadku długotrwałego leczenia po 3 latach zaledwie 60 proc. chorych stosuje się do zaleceń lekarza. Efektem tego może być spadek skuteczności terapii, co wprowadza lekarza w błąd, bo jeśli pacjent się do tego nie przyzna, trzeba zmienić kurację.

Dla poprawienia relacji lekarzy z pacjentami opracowana została książka „Jak rozmawiać z pacjentem? Anatomia komunikacji w praktyce lekarskiej”, która ma trafić do wszystkich studentów I roku studiów medycznych w całej Polsce, a także do już praktykujących lekarzy.

Patronat nad publikacją objęła Polska Liga Walki z Rakiem, ponieważ największe trudności w relacjach lekarz-pacjent obserwuje się w onkologii. Autorami książki są psychologowie, psychoonkolodzy, onkolodzy i socjolodzy medycyny.

W publikacji podkreśla się, że empatia i zrozumienie oczekiwań pacjenta to nie są cechy wrodzone lekarza. „Nawet ktoś otwarty na innych musi się nauczyć jak postępować i jak radzić sobie w przekazywaniu trudnych informacji i z cudzymi emocjami” – przekonują autorzy książki. Prof. Jassem powiedział, że od 42 lat jest onkologiem, ale nawet jemu ta książka otworzyła oczy na wiele spraw.

Kierownik Poradni Psychoonkologii Centrum Onkologii w Warszawie dr Mariola Kosowicz uważa, że ważne jest, żeby pacjent czuł się wysłuchany. Lekarz powinien reagować na jego skargi, np. potakując głową lub powtarzając jego wypowiedź własnymi słowami. Ważny jest również kontakt wzrokowy i skupianie się na pacjencie oraz wyjaśnienie kolejnych etapów leczenia.

„Pacjent pozbawiony informacji może jej szukać na własna rękę w internecie”

„Brak czasu lekarza nie może usprawiedliwiać podstawowych błędów w komunikowaniu się z pacjentem” – pokreśliła dr Kosowicz. Nie jest też prawdą, że pacjent tak naprawdę nie chce nic wiedzieć, dlatego lekarze zamykają się przed nim w poczuciu, że tylko oni są ekspertami, a chory ma się tylko poddać leczeniu.

„Pacjent pozbawiony informacji może jej szukać na własna rękę w internecie” – ostrzegała dr Kosowicz. Niektórzy chorzy szukają pomocy u „uzdrowicieli”, którzy nierzadko odciągają ich od terapii lub ją zakłócają pogarszając szanse na skuteczne leczenie.

Dr Anna Doroszewska z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego powiedziała PAP, że od nowego roku akademickiego studenci WUM będą uczestniczyć w psychodramach szkoleniowych, żeby lepiej poznać zasady komunikowania się z pacjentami. Podobne zajęcia prowadzone są już na Uniwersytecie Medycznym w Lublinie oraz Collegium Medicum UJ w Krakowie.

Prof. Jassem podkreślił, że szkolenia warsztatowe wśród studentów są od wielu lat powszechną praktyką na uczelniach medycznych w Wielkiej Brytanii. (PAP)

Autor: Zbigniew Wojtasiński

...

A psychika pacjenta to podstawowy czynnik wyleczenia sie zwlaszcza z ciezkich chorob...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Czw 23:26, 08 Lut 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:37, 09 Lut 2018    Temat postu:

Osiem minut dla umierającego pacjenta
Lekarz pogotowia na ratowanie umierającego pacjenta poświęcił osiem minut. W dokumentach zaznaczył, że wykonano w tym czasie siedem skomplikowanych czynności. Zdaniem żony zmarłego, tylko jedną: EKG. Sprawą zajęła się prokuratura, która postawiła lekarzowi zarzutu poświadczenia nieprawdy.
W maju 2016 roku Marek Wosik źle się poczuł i zasłabł. Żona wezwała pogotowie. Nie spodziewała się, że sprawa nabierze takiego obrotu.

- Lekarz powiedział, żebym przyniosła okrycie wierzchnie dla męża, bo będą go zabierać do szpitala. Pobiegłam na górę po kurtkę. Schodząc, zauważyłam, że mąż leci do tyłu, na oparcie wersalki. Pytam lekarza, co się dzieje? A pan lekarz powiedział, że ta „kurteczka” jest już niepotrzebna, ponieważ mój mąż umiera. I umarł – relacjonuje Albina Wosik, żona zmarłego.

„Musimy coś zrobić doktorze”

Kobieta jest zbulwersowana działaniem pogotowia.

– W momencie, kiedy lekarz stwierdził zgon, to mąż cały czas siedział. Oni zbierali się do wyjścia, pielęgniarka, która była w tym zespole poprosiła: „Ale coś musimy zrobić doktorze, ten pan umarł, a siedzi”. Wychodząc podszedł do wersalki, chwycił męża pod kolana, obrócił i położył. To było wszystko – przyznaje załamana.

Pan Marek miał 57 lat. Pracował za zakładzie energetycznym.

- Najpierw, jako kierowca, później był monterem sieci wysokiego napięcia. Kiedy się pochorował, czyli dziewięć lat przed śmiercią, został przeniesiony do prac biurowych – opowiada Albina Wosik.

Jej zdaniem podupadł na zdrowiu podczas „zimy stulecia”.

- Pracował po 18-19 godzin dziennie. Usuwał awarie, podłączał ludziom prąd. To spowodowało ogromne przemęczenie, czego efektem było obciążenie serca – przyznaje.

„Tego nie robili”

Z zapisów w karcie medycznej czynności ratunkowych wynika, że feralnego dnia pogotowie zaczęło ratować pacjenta o godzinie 1.47, a zgon nastąpił zalewie osiem minut później. Lekarz wpisał wystąpienie asystoli, czyli całkowity brak skurczów serca. Chwilę później na miejscu pojawił się Jerzy Miedziński, szwagier zmarłego.

- Na stole leżała karta informacyjna. Nic więcej. Jak czytaliśmy, żona zmarłego mówiła: Ale tego nie było, tego nie robili – opowiada Miedziński.

Podczas ośmiominutowej wizyty lekarz opisał, że wykonał siedem czynności medycznych. W dokumencie, który pani Albina pokazała reporterowi Uwagi! TVN zaznaczone było wykonanie m.in. EKG, wentylowania workiem, intubowania, defibrylaci, kardiowersji.

Zdaniem żony zmarłego, z tej listy wykonane było tylko EKG.

Według pogotowia wszystko było dobrze

Lekarz, który tego dnia pracował w ekipie pogotowia, nie chciał się wypowiadać przed kamerą.

- Mam już dosyć tych spraw. Nie będziemy rozmawiać – uciął rozmowę.

Na wypowiedź zgodził się jego przełożony - Marian Nowak, dyrektor pogotowia ratunkowego w Częstochowie. Jego zdaniem, osiem minut wystarczy na siedem czynności.

– W tym czasie, co pan doktor opisał, na pewno jest to możliwe – stwierdza.

W jego ocenie, doktor zrobił wszystko, co w danej sytuacji było możliwe.

- Jeżeli to było tak, jak w dokumentacji, to przebiegała ona prawidłowo. Skończyło się na asystoli. Pan doktor wpisał wyraźnie, że nie było już wskazań do przedłużonej resuscytacji – dodaje Nowak.

Rekomendacja Europejskiej Rady Resuscytacji

Inaczej sprawę widzi zespół doświadczonych ratowników. Przed kamerami Uwagi! TVN przeprowadziliśmy inscenizację akcji ratunkowej.

- Jeżeli to jest asystolia, w której nie ma żadnej czynności elektrycznej, to restytucję robi się 20 minut – przekonuje Marcin Soboń, ratownik medyczny, i podkreśla. - Rekomendacja Europejskiej Rady Resuscytacji, jeśli chodzi o zaawansowane czynności resustacyjne, jest taka, że robi się uciskanie klatki piersiowej z wentylacją, i co dwie minuty ocenia się poszkodowanego.

W jakich okolicznościach robi się to krócej?

- Nie znam takich okoliczności. Osiem minut to jest bardzo mało czasu, żeby zrobić te wszystkie czynności. Uciskać przez osiem minut to jest mało. To są cztery pętle – wskazuje Soboń.

Opinia biegłych

Sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa w Zawierciu. Śledczy uznali, że są podstawy do postawienia lekarzowi zarzutu poświadczenia nieprawdy.

- Z dokumentacji medycznej wynika, że te wszystkie czynności zostały wykonane w ciągu ośmiu minut. Jednakże biegli z zakresu medycyny sądowej stwierdzili, że w tym czasie, tych wszystkich czynności nie można wykonać – przyznaje Tomasz Ozimek, Prokuratura Okręgowa w Częstochowie.

Pani Albina ma żal do lekarza.

- Gdyby zrobił cokolwiek, z tych czynności, które zakreślił w karcie czynności medycznych, to nie miałabym do niego pretensji. Uświadomiłabym sobie, że mąż był chory. Leczył się, ale zgony się zdarzają. Takie jest życie – mówi żona zmarłego.

...

Geniusz. W 8 minut wszystkie zabiegi. Niestety pacjent zmarl.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:47, 09 Lut 2018    Temat postu:

jest jak policzek w twarz

Brytyjski parlament opublikował dane dotyczące przedstawicieli różnych narodowości pracujących w służbie zdrowia na Wyspach. Liczby są szokujące. Z zestawienia wynika, że lekarze i pielęgniarki z Polski stanowią czwartą najliczniejszą grupę społeczną w brytyjskiej służbie zdrowia.

DEMONSTRACJA LEKARZY REZYDENTOWDEMONSTRACJA LEKARZY REZYDENTOW4ZOBACZ ZDJĘCIA
DEMONSTRACJA LEKARZY REZYDENTOW newspix.pl
PODZIEL SIĘ
Dane opublikowane przez brytyjską Izbę Gmin dotyczą września 2017 r. Z infografiki wynika, że w służbie zdrowia w Wielkiej Brytanii pracują przedstawiciele aż 202 narodowości. Oczywiście najliczniejszą grupę stanowią Brytyjczycy - jest ich 976 tys. 288. Drugą najliczniejszą grupą są Hindusi, których na Wyspach jest aż 18 tys. 348.

Wśród obcokrajowców lekarze i pielęgniarki z Polski są czwartą najliczniejszą grupą społeczną. Z danych udostępnionych przez brytyjski narodowy fundusz zdrowia wynika, że we wrześniu ub. r. w całej Wielkiej Brytanii pracowało aż 8477 pracowników medycznych z Polski.

Ta liczba powinna dać do myślenia polskim władzom, które obecnie zmagają się z kryzysem w polskiej służbie zdrowia. Sytuacja jest tragiczna. Lekarze i pielęgniarki protestują przeciwko niskim zarobkom, a brak porozumienia z rządem tylko pomaga im w podjęciu decyzji o wyjeździe za granicę. Kolejki do lekarzy specjalistów już się wydłużają, a eksperci alarmują, że niebawem w polskiej służbie zdrowia całkiem zabraknie rąk do pracy. Wówczas konieczne będzie sprowadzanie pracowników medycznych zza naszej wschodniej granicy.

Lekarze protestują, a ZUS kontroluje szpitale

W szpitalach nie ma kto leczyć, a minister ma to gdzieś!

KN, dailymail.co.uk

...

Lekarze sie odnalezli.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:48, 09 Lut 2018    Temat postu:

Bezdomny w szpitalu. Nadal mamy z tym problem
Autor: Jacek Wykowski/Rynek Zdrowia 09 lutego 2018 05:23
Bezdomny w szpitalu. Nadal mamy z tym problemBrakuje koordynacji między świadczeniami opieki zdrowotnej i społecznej Fot. Archiwum
wydrukuj artykuł prześlij dalej komentarze
Choć według Konstytucji RP każdy ma prawo do leczenia, jego realizacja w przypadku bezdomnych pacjentów często zawodzi. Winne są przewlekłe i skomplikowane procedury związane z brakiem ubezpieczenia czy umieszczeniem pacjenta w odpowiedniej placówce opiekuńczej, ale też i problemy, o których nikt głośno nie chce mówić - m.in. brak higieny.

"Kiedy dochodzi do tego, że lekarz widzi, że pacjent jest osobą bezdomną, to bardzo często nie chce na nią nawet spojrzeć" - czytamy w Gazecie Wyborczej "Z kością na wierzchu, odsyłany bez pomocy. Lekarze nie lubią bezdomnych" (25 stycznia br.). Autorką tych słów jest Elżbieta Żukowska-Bubienko, prezes Stowarzyszenia Ku Dobrej Nadziei, która stwierdza, że przez lekarzy przemawia niechęć do zajmowania się bezdomnymi pacjentami.

Media co jakiś czas informują o odmowie udzielenia pomocy bezdomnemu. Ale to tylko wierzchołek góry lodowej.

..

Potwierdzam. W poniedzialek np. slyszalem ze odmowili wizyty u specjalisty osobie bdz ubezpieczenia. Nie m w rejestrze zegnamy. Kazdy ma prawo do leczenia co? I nikomu to nie przeszkadza... Ohyda.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:37, 09 Lut 2018    Temat postu:

Z bólu traciła przytomność. Od 16 miesięcy ma w ciele cewnik.

W 2016 r. pani Agnieszka była w szpitalu, w którym urodziła córkę. Poród odbył się przez cesarskie cięcie. Kilka miesięcy później pani Agnieszka zaczęła odczuwać bóle brzucha tak silne, że traciła nawet przytomność. Okazało się, że ma w pęcherzu cewnik, do którego założenia nikt się nie przyznaje.

...

To Skandal w Krakowie. Lekarze leczyli pacjentce z nowotworem niewłaściwą pierś.

W ramach radioterapii pracownicy Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu mieli naświetlić zdrową pierś, a nie tę zajętą nowotworem. Krakowska prokuratura wszczęła śledztwo po otrzymaniu anonimowego zgłoszenia. Do tej pory nikomu nie postawiono zarzutów.

...

Kolejne sukcesy..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:36, 12 Lut 2018    Temat postu:

STRONA KOBIET
TURYSTYKA
KULTURA
ZDROWIE
EDUKACJA
500 PLUS
MOTOFAKTY
BIZNES
AGRO
OGŁOSZENIA
Strona Zdrowie24
SERWIS+

WIADOMOŚCI

WIDEO

SPORT

STRONA KOBIET

TURYSTYKA

KULTURA

ZDROWIE

EDUKACJA

500 PLUS

MOTOFAKTY

BIZNES

AGRO

OGŁOSZENIA

Przejdź do serwisu+ CZYTAJ SWOBODNIE WSZYSTKIE ARTYKUŁY I POBIERAJ KOMPLETNE WYDANIA PDF DZIĘKI PRENUMERACIE CYFROWEJ. KLIKNIJ PO WIĘCEJ SZCZEGÓŁÓW!
DZIENNIK BAŁTYCKI ZDROWIE Gdańskie szpitale nie przyjęły pacjenta po wypadku i...
Gdańskie szpitale nie przyjęły pacjenta po wypadku i odmówiły wykonania operacji kręgosłupa. Sprawą zajmuje się m.in Ministerstwo Zdrowia
AG 12 lutego 2018 AKTUALIZACJA: 12 lutego 2018 15:30 Dziennik Bałtycki
82
3
Operacja powinna być wykonana jak najszybciej - doba, najwyżej dwie po urazie. 34-letni mężczyzna nadal czeka na operację 1/5 Przejdź do
galerii zdjęć
©AG
34-letni mężczyzna od kilku tygodni czeka ze złamanym kręgosłupem na operację, która - jak podkreślają specjaliści - powinna być wykonana w pierwszej lub drugiej dobie po wypadku. Dwa gdańskie szpitale odmówiły przyjęcia pacjenta. - Takim urazem wielonarządowym powinno zająć się jak najszybciej centrum urazowe - mówi konsultant wojewódzki w dziedzinie neurochirurgii.
Wypadek wydarzył się 10 stycznia 2018 roku na drodze krajowej nr 22 w pobliżu Szpęgawska. Poszkodowanych było dwóch mężczyzn. Ratownicy medyczni jednego z nich przetransportowali do Gdańska. Drugi z poszkodowanych trafił do Kociewskiego Centrum Zdrowia.

Po przeprowadzeniu badań w starogardzkim szpitalu okazało się, że uraz pacjenta jest poważny i jak najszybciej wymaga interwencji neurochirurgicznej z zapleczem torakochirurgicznym. Szpital w Starogardzie Gd. nie przeprowadza operacji u pacjentów z urazami kręgosłupa.

ZOBACZ GALERIĘ


Lekarze z KCZ tego samego dnia skontaktowali się więc z oddziałem neurochirurgii w gdańskim szpitalu Copernicus. W kolejnych zaś dniach dwukrotnie z neurochirurgią Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego. Odmówiono przyjęcia chorego w tych placówkach. Dlaczego?

Wojewódzki konsultant: - Pacjent powinien był trafić do UCK

Neurochirurg profesor Wojciech Kloc z Copernicusa, który jest również konsultantem wojewódzkim w dziedzinie neurochirurgii twierdzi, że pacjent powinien był trafić do jednej z klinik Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego. Placówka jest, jak mówi, jedyną w pobliżu, która dysponuje odpowiednim zapleczem do przeprowadzenia tak skomplikowanej operacji.

- Tego typu operacja powinna być wykonana w pierwszej lub drugiej dobie zaraz po wypadku. Takim urazem wielonarządowym powinno zająć się jak najszybciej centrum urazowe. Nie rozumiem, dlaczego tak się nie stało. Pacjent wymagał operacji tzw. 360 stopni, do jej przeprowadzenia wymagane jest zaplecze neurochirurgiczne i zaplecze w zakresie chirurgii klatki piersiowej - mówi prof. Kloc.

Tego typu operacja powinna być wykonana w pierwszej lub drugiej dobie zaraz po wypadku. Takim urazem wielonarządowym powinno zająć się jak najszybciej centrum urazowe. Nie rozumiem, dlaczego tak się nie stało.

Dlaczego UCK odmówił przyjęcia pacjenta?

Dlaczego UCK odmówił przyjęcia mężczyzny, mimo że - jak twierdzi konsultant - posiada odpowiednie zaplecze do przeprowadzenia takiej operacji?

Przedstawiciele placówki nie komentują sprawy. - Ten mężczyzna nie jest pacjentem Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego, nie udzielamy komentarza w tej kwestii. Nasze stanowisko zostało przekazane dyrektorowi wydziału zdrowia Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku - informuje Wioleta Wójcik z zespołu ds. Organizacji i Promocji Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego.

Zapytaliśmy więc w Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim w Gdańsku. - Dyrektor wydziału zdrowia Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego wystąpił pisemnie do konsultanta wojewódzkiego w dziedzinie neurochirurgii i do dyrektora UCK. W obu przypadkach zwracano się o podjęcie działań dotyczących dalszej hospitalizacji pacjenta. Dodatkowo przesłano pisma do NFZ i krajowego konsultanta o opinię w tej sprawie. Wydział zdrowia wyjaśnia tę sprawę w zakresie swoich kompetencji - tłumaczy Małgorzata Sworobowicz, rzecznik prasowy wojewody pomorskiego.

Dodajmy, że sprawę badają też Rzecznik Praw Pacjenta i Ministerstwo Zdrowia.

Czytaj również: Dr Grzegorz Wrona: Badamy skargi pacjentów żwawiej niż w sądzie [ROZMOWA]

Poszukiwania zespołu, który wykona operację

Rodzina mężczyzny i lekarze ze starogardzkiego szpitala gorączkowo szukały innego ośrodka, w którym chory mógłby zostać operowany. Zapytania w tej sprawie przesłano m.in. do Warszawy, Słupska , Krakowa czy też Bydgoszczy.

- Wszędzie nam odmawiają. Może chociaż w Bydgoszczy się uda, bardzo na to liczymy... W tym momencie skupiamy się na poszukiwaniach szpitala i lekarzy, którzy wykonaliby operację. Bez niej nie ma nawet nadziei na to, że brat w przyszłości usiądzie na wózku inwalidzkim. Przez całe dnie wydzwaniamy po lekarzach i szpitalach. Nie wiem, dlaczego brata nie przyjęto w Gdańsku - powiedziała nam kilka dni temu siostra chorego.

W końcu nadeszły dobre wieści. Pacjenta zgodził się przyjąć szpital w Łodzi.

...

Znowu,, super".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 12:05, 14 Lut 2018    Temat postu:

Szpital wojskowy nadal walczy z groźną bakterią. Inne ośrodki mogą pomóc, ale nie chcą
Elżbieta Osowicz | Utworzono: 2018-02-14 07:00 | Zmodyfikowano: 2018-02-14 07:07 A|A|A


fot. NIAID/ Creative Commons/Wikipedia
Oddział neurologii w szpitalu wojskowym we Wrocławiu od prawie miesiąca nie przyjmuje pacjentów i nie wiadomo kiedy wznowi normalną pracę. Powodem jest bakteria Klebsiella pneumoniae, czyli oporna na leczenie pałeczka zapalenia płuc. Jest sposób na pozbycie się ogniska choroby, ale jak mówią wojskowi specjaliści, potrzebna jest współpraca innych ośrodków w mieście. Tej współpracy niestety nie ma - skarżą się lekarze wojskowi. Jeden z wrocławskich szpitali odesłał pacjenta z ul. Weigla jak tylko dowiedziano się, że ten jest nosicielem.
Jak mówi szef zespołu zakażeń szpitalnych Sławomir Pieniuta, żeby dokładnie wyczyścić oddział trzeba wypisać wszystkich pacjentów, a nie ma gdzie:

play
stop
00:0000:00
Jedynym sposobem na pozbycie się bakterii jest gruntowne czyszczenie oddziału neurologii na którym jest problem. Jednak jak mówi rzeczniczka szpitala Marzena Kasperska nie wiadomo kiedy uda się to zrobić:

play
stop
00:0000:00
Według szpitala wojskowego inne placówki powinny mieć izolatki do przyjęcia chorych. Według wojskowych specjalistów przy zachowaniu reżimu sanitarnego bakteria nie stanowi zagrożenia dla personelu. Obawy mają także bliscy chorych, którzy mają być wypisani do domu.

Szpital zapewnia, że rodziny zostaną poinformowane, jak uniknąć zarażenia.

Na oddziale neurologii jest 8 nosicieli, poza tym dwie osoby są leczone w izolatkach intensywnej terapii. Bakteria może nie dawać żadnych objawów i może po kilku tygodniach ustąpić samoistnie. Groźna jest dla osób o obniżonej odporności, może między innymi wywołać zapalenie płuc, zakażenia w obrębie przewodu pokarmowego, kości, stawów lub układu moczowego.

Bakteria jest groźna także z innego powodu. Może bowiem przekazać "gen superoporności" innym bakteriom, często niegroźnym, sprawiając, że również stają się one superbakteriami odpornymi na wszystkie leki. Jak zaznaczają specjaliści - główną przyczyną oporności bakterii jest niewłaściwe stosowanie lub nadmierne używanie antybiotyków.

O kłopotach z przekazaniem chorych szpital zawiadomił Sanpeid. Kilku pacjentów, którzy są nosicielami ma być wypisanych do domu. Chorzy nie muszą przyjmować żadnych leków, ale domownicy muszą zachować szczególne zasady higieny. Nosicielstwo może ustąpić samoistnie po kilku tygodniach.

...

To horror.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 32, 33, 34 ... 54, 55, 56  Następny
Strona 33 z 56

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy