Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Słuszba sdrofia nam roskfita!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 30, 31, 32 ... 54, 55, 56  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133525
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 13:25, 21 Wrz 2017    Temat postu:

Pacjent zaatakował ratowników medycznych i zniszczył karetkę

Dzisiaj, 21 września (11:51)

Agresywny pacjent z Gliwic zaatakował załogę karetki pogotowia. Pobił dwóch ratowników i uszkodził wyposażenie ambulansu.
Za atak na ratownika medycznego grozi grzywna lub do trzech lat więzienia
/Marcin Czarnobilski /RMF FM


Do incydentu doszło wczoraj wieczorem w Gliwicach. Karetka pogotowia została wezwana do 50-letniego mężczyzny, który miał problemy z ciśnieniem, a wcześniej leczył się psychiatrycznie. Początkowo pacjent był względnie spokojny. W trakcie przewozu do szpitala kopnął ratowniczkę i uciekł z karetki. Zniszczył warte kilka tysięcy złotych wyposażenie ambulansu. Próbujący go zatrzymać drugi z ratowników również został uderzony.

Załoga ambulansu wezwała policję. Funkcjonariusze obezwładnili agresywnego pacjenta. Napastnik trafił najpierw do szpitala przy ul. Radiowej w Gliwicach, a stamtąd do szpitala psychiatrycznego w Toszku. Pobici ratownicy zostali przewiezieni do szpitala.

To kolejny w ostatnim czasie atak na ratowników pogotowia. Pod koniec lipca ratownik pogotowia został pobity w Jastrzębiu-Zdroju. Pogotowie wezwano wówczas do 30-latka, który leżał na ulicy. Podczas badania stał się agresywny, prawdopodobnie wcześniej brał dopalacze. W tym roku do ataków doszło także m.in. w Katowicach, Zabrzu i Chorzowie. W tym ostatnim przypadku sprawca został ukarany - w maju sąd skazał go na pół roku więzienia.

Zgodnie z prawem, za atak na ratownika medycznego grozi grzywna lub do trzech lat więzienia.

...

To jest sluzba.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133525
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 8:53, 22 Wrz 2017    Temat postu:

Kardiolodzy apelują do premier o „cofnięcie decyzji, które krzywdzą chorych”
Dzisiaj, 22 września (09:57)

"Prosimy o pilną interwencję. Chcemy zapobiec fatalnym skutkom dla zdrowia i życia obywateli naszego kraju" - apelują w liście do Beaty Szydło lekarze z Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Chodzi o obniżkę wycen świadczeń kardiologicznych, w tym zmniejszenie od października pieniędzy na leczenie pacjentów w stanie przedzawałowym.
Premier Beata Szydło
/Marcin Obara /PAP


Kardiolodzy proszą o cofnięcie ostatnich decyzji Ministerstwa Zdrowia i Narodowego Funduszu Zdrowia. Według lekarzy, ucierpią na nich osoby z chorobami układu krążenia.

Medycy mają zastrzeżenia do drastycznych obniżek wycen świadczeń kardiologicznych, w tym do planowanego na październik zmniejszenia pieniędzy na leczenie pacjentów w stanie przedzawałowym.

Od ludzi, którzy zarządzają dużymi szpitalami, wiem, że scenariusz jest zły - mówi profesor Piotr Hoffman, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. A Polacy - jak przypomina profesor - z powodu chorób układu krążenia umierają dwa razy częściej niż mieszkańcy Europy Zachodniej.

Mamy nadzieję, na cofnięcie decyzji, które krzywdzą chorych - piszą kardiolodzy.
Limity na leczenie przedzawałowe

PTK najbardziej niepokoi fakt, że NFZ i Ministerstwo Zdrowia chcą wprowadzić limity na przyjmowanie pacjentów w stanie przedzawałowym z tak zwaną niestabilną dusznicą bolesną, czyli popularnym stanem przedzawałowym.

Rocznie z takiego leczenia korzysta nawet 30 tysięcy pacjentów. Hoffman obawia się, że po zmianach wchodzących w życie 1 października szpital, który wyczerpie limit, nie będzie mógł przyjmować nowych pacjentów przed zawałem.

Wyobrażam sobie, że szpital po wyczerpaniu limitu nie będzie świadczył usługi, jaką jest leczenie interwencyjne, rozumiem, że ci chorzy będą przesuwani do kolejki, co jest błędem z lekarskiego punktu widzenia. To jest błąd, którego ja nie mogę zaakceptować, bo to jest wymuszanie na lekarzach złej decyzji lekarskiej. Ci pacjenci będą mieć taki zabieg później, być może u niektórych dokona się zawał serca, przez to mogą wejść na bardziej zaawansowany poziom choroby, przez co będą mieć dużo gorsze rokowania- tłumaczy profesor Piotr Hoffman.

Prezes PTK zwraca uwagę, że szpitale kardiologiczne są w coraz gorszym położeniu. Wszystko przez zmianę wyceny leczenia kardiologicznego, a w szczególności kardiologii interwencyjnej.

Przypomnę, że mamy za sobą redukcje około 40-procentowe, to jest bardzo dużo, ponieważ terapia interwencyjna to jest to, z czego - mówiąc kolokwialnie - żyją szpitale - mówi Hoffman. Mają z tego pieniądze, którą są też przeznaczane na leczenie pacjentów przewlekle chorych, z niewydolnością serca.

Cały list Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego:

Szanowna Pani Premier,

działając w trosce o naszych pacjentów podjęliśmy decyzję o zdecydowanym proteście przeciw aktualnie wprowadzanym przez Ministerstwo Zdrowia i Narodowy Fundusz Zdrowia zmianom w systemie opieki nad pacjentami z chorobami układu krążenia. Prosimy Panią Premier o pilną interwencję i zapobieżenie ich fatalnym skutkom dla zdrowia i życia obywateli naszego kraju.

Po dwukrotnej drastycznej obniżce wyceny świadczeń kardiologicznych u dorosłych, wprowadzonej w ostatnich kilkunastu miesiącach wbrew opinii środowiska polskich ekspertów przez niepracującego już na tym stanowisku Wiceministra Zdrowia Krzysztofa Łandę, od 1 października 2017 roku ma zostać wprowadzona kolejna trzecia (!!!) już znaczna redukcja wyceny świadczeń kardiologicznych w zakresie niestabilnej dusznicy bolesnej, a wiec stanu przedzawałowego. Zdecydowana większość szpitali posiadających oddziały kardiologiczne, w tym strategiczne dla kraju i regionów ośrodki akademickie, w wyniku tych działań pogłębiają swój deficyt i istniejące już zadłużenie.

Szanowna Pani Premier, przedstawiciele Pani Rządu wielokrotnie podkreślali publicznie, że kardiologia odgrywa kluczową rolę w rozwoju polskiej medycyny, stawiając ją za wzór innym specjalnościom. W istocie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i wysiłkowi całego środowiska kardiologicznego oraz wsparciu Władz Państwowych świadomych zagrożeń dla zdrowia Polaków, jakie niesie za sobą epidemia chorób układu krążenia, udało się w krótkim czasie stworzyć nowoczesny, skuteczny i efektywny kosztowo system szybkiej diagnostyki i leczenia interwencyjnego w stanach zagrożenia życia, przede wszystkim w ostrych zespołach wieńcowych. Obecnie jest on dostępny dla wszystkich obywateli, niezależnie od miejsca zamieszkania, poziomu zamożności czy wykształcenia. Rocznie korzystają z niego setki tysięcy pacjentów. Jego wprowadzenie zaowocowało zmniejszeniem o połowę śmiertelności szpitalnej z powodu zawału serca, zmniejszeniem liczby zgonów z powodu choroby wieńcowej o jedną trzecią, zmniejszeniem stopnia inwalidztwa sercowego oraz poprawą jakości życia pacjentów po zawale serca. Co najważniejsze - przyczyniło się także do wydłużenia średniej długości życia Polaków. Dzisiaj to największe osiągnięcie polskiej medycyny początku XXI wieku wystawione jest na ciężką próbę i ryzyko głębokiej zapaści.

W ostatnich dwunastu miesiącach Narodowy Fundusz Zdrowia zmniejszył finansowanie leczenia interwencyjnego nagłych stanów zagrożenia życia w kardiologii o blisko 40%.

Doprowadziło to do znacznego pogorszenia kondycji finansowej oddziałów kardiologicznych, które stały się w większości deficytowe. Ostatnia decyzja Narodowego Funduszu Zdrowia dotyczy zniesienia nielimitowanego finansowania leczenia pacjentów z ostrym zespołem wieńcowym pod postacią niestabilnej dławicy piersiowej. Kolejne obniżenie wyceny tego świadczenia o blisko 50% jeszcze bardziej pogłębi istniejące już deficyty i może doprowadzić do zamknięcia wielu oddziałów. Zmniejszy to dostępność pacjentów do ratujących życie procedur kardiologicznych. Oddziały, które przetrwają zmuszone będą do szukania kolejnych drastycznych oszczędności, co niewątpliwe odbije się na warunkach i jakości realizowanych w nich świadczeń medycznych. W konsekwencji korzystne trendy epidemiologiczne obserwowane w ostatnich latach ulegną odwróceniu. Dojdzie do ponownego wzrostu umieralności i inwalidztwa z powodu chorób układu krążenia w Polsce. Niestabilna dławica piersiowa, czyli stan przedzawałowy może przepowiadać nagły zgon lub zawału serca. Stan ten wymaga pilnego leczenia. Usunięcie jej ze świadczeń finansowanych bez limitu spowoduje również drastyczne wydłużenie kolejek pacjentów oczekujących na planową diagnostykę i leczenie w oddziałach kardiologii.

Ministerstwo Zdrowia próbując w niezrozumiały dla naszego środowiska sposób reformować system leczenia chorób układu krążenia zapomina, że stanowią one główną przyczynę zgonów Polaków. Umieralność z ich powodu jest dwukrotnie wyższa w Polsce w porównaniu z krajami Europy Zachodniej i różnica ta dotyczy głównie osób w wieku poniżej 65 roku życia. Trzeba przy tym pamiętać, że to właśnie choroba wieńcowa jest pojedynczą jednostką chorobową, która odpowiada za największą liczbę zgonów w Polsce (około 20% wśród mężczyzn i kobiet) i jest główną przyczyną niewydolności serca (w ponad 70%). Trudno w tym kontekście nie wspomnieć o zanotowanym w pierwszym półroczu bieżącego roku wzroście liczby zgonów w Polsce o 14 tysięcy, co stanowi wynik nie notowany w naszym kraju nawet w latach 80-tych ubiegłego wieku. Większość z nich, to zgony z przyczyn chorób układu krążenia. Należy podkreślić, że zdiagnozowanie i skuteczne leczenie interwencyjne stanu przedzawałowego (niestabilnej dławicy piersiowej) w stosunku do leczenia samego zawału serca, powoduje 10-krotne zmniejszenie ryzyka rocznego zgonu i eliminuje ryzyko wystąpienia niewydolności serca. Dlatego proponowane pogorszenie warunków realizacji tego świadczenia jest dla naszych pacjentów i naszych szpitali wyjątkowo bolesne i krzywdzące, a dla nas wszystkich odpowiedzialnych za losy medycyny sercowo-naczyniowej całkowicie niezrozumiałe.

Szanowna Pani Premier, w imię dbałości o życie i zdrowie pacjentów, którzy każdego dnia oczekują od nas opieki na najwyższym poziomie, prosimy Panią Premier o rewizję ostatnich decyzji NFZ i Ministerstwa Zdrowia i wstrzymanie zapowiedzianej z dniem 1 października 2017 roku trzeciej w ostatnich kilkunastu miesiącach drastycznej obniżki wycen procedur kardiologicznych w zakresie leczenia stanu przedzawałowego, czyli niestabilnej dusznicy bolesnej. Prosimy Panią Premier o spotkanie z przedstawicielami naszego środowiska i podjęcie działań, które zatrzymają tą postępującą serię niekorzystnych dla polskiej kardiologii rozwiązań. Zapewniamy Panią Premier, że nasi kardiologiczni sąsiedzi zarówno na Węgrzech, jak i Słowacji, Republice Czeskiej i na Litwie, a więc w krajach o podobnym budżecie nie doświadczają takich niekorzystnych eksperymentów w zakresie kardiologii Z wyrazami głębokiego szacunku i nadzieją na cofnięcie tej krzywdzącej zarówno chorych, leczących jak i szpitale decyzji,


Michał Dobrołowicz

...

Szydlo jako premier istnieje jedynie teoterycznie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133525
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 4:11, 26 Wrz 2017    Temat postu:

Rewolucja w nocnej i świątecznej opiece zdrowotnej. Na czym polegają zmiany?
1 godz. 56 minut temu

1 października czeka nas rewolucja w systemie opieki zdrowotnej. W życie wchodzi ustawa o Sieci Szpitali. Jedną z większych zmian jest nowy system nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej. Teraz lekarze nie będą dyżurować w przychodniach, ale w większości w szpitalach, które zostały zakwalifikowane do sieci.
Zdjęcie ilustracyjne
/Marcin Czarnobilski /RMF FM


Nocna i świąteczna opieka zdrowotna to dyżury odbywające się od poniedziałku do piątku od 18:00 do 08:00 następnego dnia i całodobowo w dni ustawowo wolne od pracy.

Do tej pory całodobowa opieka zdrowotna była zapewniana w przychodniach i ośrodkach, które miały podpisany kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia. Teraz będą to szpitale z I, II, III i V poziomu zabezpieczeń zakwalifikowanych do tzw. Sieci Szpitali. To szpitale powiatowe, ponadpowiatowe, wojewódzkie i ogólnopolskie.
Cel - odciążenie SOR-ów

Tam, gdzie nie ma szpitali, wojewódzkie NFZ-y rozpisały konkurs dla przychodni, które mają zapewnić nocną i świąteczną opiekę. Cel jest taki, żeby na każde 50 tysięcy mieszkańców przypadał jeden zespół pielęgniarsko-lekarski.

Tak zwane "wieczorynki" będą funkcjonować obok tzw. SOR-ów, czyli Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych. Chorzy, którzy przyjadą do szpitala, będą przejmowani i kierowani do odpowiedniego miejsca, w zależności od ich stanu zdrowia. Będą trafiali albo na SOR, albo do całonocnej i świątecznej opieki.

Jednym z celów reformy jest odciążenie Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych, które w weekendy i święta przeżywały oblężenie. Wielu chorych nie sprawdzało, gdzie jest pełniony dyżur, ale od razu kierowała się na SOR, co powodowało długie kolejki. Teraz SOR-y mają być zarezerwowane tylko dla ludzi, którzy potrzebują pilnej interwencji ratunkowej. W tych SOR-ach i na izbach przyjęć przeżywają gehennę. Chcemy raz na zawsze z tym skończyć - komentuje minister zdrowia Konstanty Radziwiłł.

Lekarze pełniący dyżuru podczas nocnej i świątecznej opieki mogą udzielić porady w ambulatorium, w domu pacjenta (jeżeli jest to uzasadnione) i telefonicznie. Z tego rozwiązania powinni korzystać pacjenci w razie nagłego zachorowania, gdzie nie ma objawów sugerujących bezpośrednie zagrożenie życia (np. grypa, przeziębienie, problemy żołądkowe). Także wtedy, jeżeli czekanie na otwarcie przychodni może niekorzystnie wpłynąć na stan zdrowia.

Przy korzystaniu z tej formy opieki zdrowotnej nie potrzebujemy skierowania. Nie musimy też sugerować się naszym miejscem zamieszkania ani lekarzem Podstawowej Opieki Zdrowotnej, do którego jesteśmy zapisani.

W innych przypadkach (takie jak złamania, skręcenia, oparzenia, poważne urazy) tak jak wcześniej, powinniśmy się kierować na Szpitalny Oddział Ratunkowy.

Reforma wchodzi w życie 1 października. Te placówki, którym wygasa umowa na całonocną i świąteczną opiekę, będą pełnić dyżur do godziny 8:00 rano w niedzielę (1 października). Od tej samej godziny będą dyżurować nowe placówki.
Dyrektorzy szpitali: "Nie wszystko jest jasne"

Wraz ze zmianami, pojawiają się też pierwsze wątpliwości i obawy ze strony dyrektorów szpitali. Szefowie placówek wymieniają: niejasne reguły przyjmowania pacjentów, niepełne finansowanie i brak pieniędzy na przygotowanie szpitali do nowych obowiązków. W okresach zwiększonego zachorowania na grypę może dojść do masowego napływu pacjentów: Wykonawca usługi ma zapewnić wystarczającą ilość zespołów. Wystarczającą, to znaczy jaką? Kto zapłaci za tą wiekszą ilość usług? - pyta dr Józef Kurek, dyrektor szpitala w Jaworznie, który dwoma zespołami lekarsko-pielęgniarskimi ma zabezpieczyć 100 tysięcy pacjentów, a na przyjęcie jednego pacjenta fundusz daje ryczałt - 1 złoty 40 groszy.

Dla mojego szpitala jest to 139 tysięcy miesięcznie, na około 100 tysięcy pacjentów. Nasza symulacja mówi o tym, że ta kwota powinna być co najmniej o 100 tysięcy wyższa - mówi dr Kurek.

Tym bardziej, że fundusz nie dał ani złotówki na przygotowanie szpitala, by pacjentów przyjmować poza SOR-em. Nie ma też środków na zatrudnienie dodatkowych lekarzy i pielęgniarek. Najtrudniejszy start będą miały właśnie placówki, które nie prowadził dotąd nocnej pomocy.

Sprawdź, gdzie po reformie będzie dyżur w Twojej okolicy:

Dolnośląskie

Kujawsko-pomorskie

Lubelskie

Lubuskie

Łódzkie

Małopolskie

Mazowieckie

Opolskie

Podkarpackie

Podlaskie

Pomorskie

Śląskie

Świętokrzyskie

Warmińsko-mazurskie

Wielkopolskie

Zachodniopomorskie
Mariusz Piekarski
, Arkadiusz Grochot

...

Zobaczymy po owocach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133525
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:57, 26 Wrz 2017    Temat postu:

5-letnia Natalia nie żyje. Ordynator oddziału pediatrycznego skazany

18 minut temu

Na osiem miesięcy więzienia, w zawieszeniu na dwa lata, skazał rybnicki sąd ordynatora oddziału pediatrycznego w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym nr 3 w Rybniku. Lekarz został uznany za winnego nieumyślnego przyczynienia się do śmierci 5-letniej Natalii.
Według biegłych, przyczyną śmierci Natalii było tzw. zatrucie wodne (zdj. ilustracyjne)
/Paweł Pawłowski /RMF FM


Proces zakończył się na jednym posiedzeniu. Już na pierwszej rozprawie obrona wniosła o dobrowolne poddanie się karze. Strony się na to zgodziły. Poza karą pozbawienia wolności, z warunkowym zawieszeniem na dwa lata, ordynator został skazany na grzywnę w wysokości 8 tys. zł.

Do śmierci dziecka doszło w grudniu 2014 r. Natalia trafiła do szpitala z wysoka gorączką spowodowaną infekcją. Zmarła następnego dnia, mimo reanimacji. Według biegłych, przyczyną było tzw. zatrucie wodne, do którego doszło na skutek podania pacjentce zbyt dużej ilości płynu o obniżonej zawartości sodu.

Prokuratura oskarżyła ordynatora, a także dwie lekarki, pod których opieką była Natalia, o to, że nie wykonali wszystkich możliwych badań diagnostycznych i wdrożyli niewłaściwą procedurę leczniczą. Kobiety już wcześniej dobrowolnie poddały się karze i zostały skazane - na pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata.

Ordynator oświadczył, że nie kwestionuje swojej winy - w zakresie nadzoru nad pracą oddziału. Podkreślił zarazem, że nie został należycie przez współpracowników poinformowany o zagrożeniu dziecka, a przebieg choroby był gwałtowny i nie mógł przewidzieć tragedii.

Skazany ordynator ma przejść na emeryturę 1 października. Rodzice Natalii zamierzają wytoczyć teraz placówce proces cywilny, będą się domagać zadośćuczynienia.

(mpw)

...

Lekarz nie moze pracy odwalac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133525
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 8:06, 30 Wrz 2017    Temat postu:

Coraz więcej pacjentów skarży się na szkody medyczne w polskich szpitalach
Wczoraj, 29 września (17:55)

Coraz więcej pacjentów skarży się na szkody medyczne w polskich szpitalach. Rocznie do sądów trafia już ponad tysiąc wniosków w tej sprawie - wynika z najnowszego raportu Naczelnej Izby Lekarskiej, Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych oraz Fundacji "My pacjenci". Co trzeci zgłaszany przypadek to efekt błędu lekarzy i personelu medycznego. Przedstawiciele inicjatywy "Razem dla zdrowia" zaprezentowali dziś rekomendacje dotyczące kierunków zmian systemowych, zwiększających bezpieczeństwo pacjenta i ułatwiające im domaganie się odszkodowań.
Coraz więcej pacjentów skarży się na szkody medyczne w polskich szpitalach.
/Marcin Czarnobilski /RMF FM


Poza rekomendacjami dotyczącymi kierunków zmian systemowych, zaproponowano stworzenie ośrodków referencyjnych, specjalizujących się w pomocy pacjentom - ofiarom wypadków medycznych i zajmujących się usuwaniem szkód, do których doszło w innych placówkach. Według pacjentów, konieczne jest też usprawnienie procesu uzyskiwania odszkodowań i zadośćuczynień za wypadki medyczne. Chodzi też o ich wysokość. Powinny one zapewniać pokrycie dodatkowych wydatków związanych z leczeniem naprawczym.

Jak wynika z rekomendacji "Razem dla zdrowia", zgłaszanie zdarzeń niepożądanych powinno się odbywać w sposób poufny, ale nie anonimowy. Mieliby do tego prawo zarówno pacjenci, jak i personel medyczny, a także dyrektorzy szpitali. Kluczem jest jednak właściwa analiza zebranych danych. W każdej placówce leczniczej powinien powstać zespół zajmujący się badaniem przyczyn zdarzeń niepożądanych. Byłby jednocześnie odpowiedzialny za wdrożenie konkretnych procedur naprawczych. Ich celem byłoby zminimalizowanie ryzyka wystąpienia podobnych sytuacji w przyszłości.

Powinien powstać osobny, na bieżąco aktualizowany i publicznie dostępny rejestr zdarzeń niepożądanych, do których doszło w poszczególnych podmiotach leczniczych, a pacjenci powinni mieć dostęp do informacji, ile i jakich zdarzeń niepożądanych miało miejsce w ostatnim roku w placówce, w której się leczą. Wszystkie placówki powinny mieć obowiązek zgłaszania informacji o ciężkich zdarzeniach niepożądanych do centralnego rejestru zdarzeń niepożądanych. Zgłoszenia do rejestru powinni móc zgłaszać pracownicy medyczni, a także pacjenci i ich rodziny - czytamy w rekomendacjach przygotowanych przez inicjatywę "Razem dla zdrowia".
Jest odpowiedź resortu zdrowia

Na te postulaty odpowiedziało już Ministerstwo Zdrowia. Prace nad projektem ustawy o jakości w ochronie zdrowia są już na finiszu. Resort ma nadzieję, że jeszcze w tym roku dokument trafi do konsultacji społecznych - mówi Beata Rorant, dyrektor Departamentu Organizacji Ochrony Zdrowia. Ministerstwo pracuje też nad ustawą o zdarzeniach medycznych, dzięki której zaczęłaby działać specjalnie powołana agencja utworzona na bazie dzisiejszego Centrum Monitorowania Jakości, która z zewnątrz kontrolowałaby zdarzenia niepożądane w szpitalach. Pacjenci chcą, żeby powstał Fundusz Wypadków Medycznych, który zajmowałby się przede wszystkim wypłacaniem odszkodowań, a nie - jak robią to sądy - skupianiem się na ustaleniu, kto zawinił. Do końca roku projekt zmian przepisów w tej sprawie ma trafić do konsultacji.
Rozmowa Michała Dobrołowicza z prof. Romualdem Krajewskim z Naczelnej Izby Lekarskiej

Michał Dobrołowicz, RMF FM: Panie profesorze, z roku na rok coraz więcej pacjentów idzie do sądu, żeby zgłosić szkodę medyczną. To pokazuje ich obawy, może świadczyć też o większym uwrażliwieniu pacjentów na to, jakie są ich prawa i co im przysługuje. Jak do tych danych podchodzi Naczelna Izba Lekarska?

Prof. Romuald Krajewski, Naczelna Izba Lekarska: Myślę, że wszyscy, w tym pacjenci, zdają sobie sprawę z tego, że różne szkody w związku z chorobą i leczeniem mogą się wydarzyć. Oddzielną rzeczą jest ocena przyczyny szkody. Czasami szkody mogą wystąpić również przy prawidłowym postępowaniu lekarzy i personelu medycznego. Ten błąd może być spowodowany niewłaściwym postępowaniem jednej osoby, wielu osób, niewłaściwą organizacją. Pamiętajmy, że zdarzenie niepożądane mówi o tym, co wydarzyło się w odniesieniu do pacjentów. A dyskusja o tym, jaka była przyczyna to zupełnie inny temat.

Czym mogłoby być zdarzenie niepożądane, o którym mówi pan profesor?

Typowym zdarzeniem niepożądanym jest wystąpienie zakażenia u pacjenta. Nikt z nas tego nie chce i nie chcielibyśmy, żeby zakażenia zdarzały się w leczeniu, ale wiemy, że nawet w najlepszych ośrodkach około 4-5 proc. (pacjentów) ma zakażenie związane z leczeniem. To jest ryzyko. Przykładem zdarzenia niepożądanego będą sytuacje związane z podaniem niewłaściwej dawki leku, albo niepodaniem leku, albo podaniem niewłaściwego preparatu. To wynika najczęściej z rozwiązań organizacyjnych w danym szpitalu. Podanie leku silnie działającego uzależnione jest często od jednej osoby. Wiadomo, że wszyscy ludzie się mylą, ludzie podający leki też się mylą, do tego celu tworzy się wysoko zaawansowane systemy robotyczne. Nie mówimy o błędach lekarskich w oderwaniu, tylko o tym, że działania niepożądane, czy szkody, jeśli do nich dochodzi, mogą być spowodowane błędnym postępowaniem. To, czy postępowanie było błędne czy nie, jesteśmy skłonni oceniać na podstawie tego, co orzeka sąd. Natomiast eksperckie opracowania dotyczące przyczyn zdarzeń niepożądanych i szkód wskazują, że błędne postępowania różnych osób, nie tylko lekarzy, jest przyczyną jednej trzeciej zdarzeń niepożądanych i szkód. Tak wskazują analizy bezpieczeństwa. To, co dzieje się w sądach, w tym w sądach lekarskich, to zwykle ocena związana z różnymi elementami, ocena fachowa jest tylko jednym z nich, i dlatego to naszym zdaniem nie jest dobre źródło informacji.

Nie mówimy więc tylko o błędach lekarskich...

Dokładnie tak. Zdarzenia niepożądane występują na całym świecie u około 10 proc. chorych. W Polsce mamy dane, które mówią o około 7 proc. Nie różnimy się tu specjalnie od innych krajów. U nas te dane są niższe, bo w naszym kraju hospitalizuje się pacjentów z powodów zupełnie banalnych, choćby żeby pacjent przeszedł badania. Ponieważ podejmujemy się leczenia pacjentów, czasami w bardzo trudnych i beznadziejnych przypadkach, ta liczba zdarzeń na pewno nie będzie malała. W związku z tym mogą wystąpić u części tych chorych szkody związane z leczeniem. I tym pacjentom, tak samo jak ofiarom w ruchu ulicznym, należy się odszkodowanie. I właśnie do tego chcemy dążyć.

W jakich sprawach do sądów najczęściej zgłaszają się pacjenci?

Problem z sądami polega na tym, że wiele osób, gdy zgłasza się tam, mówi o "zbrodniczym działaniu kogoś, które doprowadziło do straszliwych szkód, zagrożenia życia, niezmierzonego cierpienia". To są zwykle sytuacje, gdy pacjenci faktycznie doznają szkody związanej z leczeniem. Rzadko zdarzają się skargi, gdy nic się nie stało. To już popularne zjawisko w Stanach Zjednoczonych, gdzie mówi się o tak zwanych 'frywolnych skargach'. Pacjenci, żeby uzyskać w tym trybie odszkodowanie, zarzucają szpitalowi lub konkretnej osobie błędy w sztuce lekarskiej, niewłaściwe postępowanie czy naruszenie zasad. My dlatego chcemy to zmienić, bo szkody i tak się zdarzają. Więc niech pacjent nie będzie obarczony obowiązkiem udowodnienia czegoś komuś, tylko niech łatwiej dostanie odszkodowanie. Chcemy w Polsce systemu skandynawskiego. Czyli odszkodowania bez potrzeby udowadniania winy w trybie pozasądowym. Tym mogłyby zajmować się specjalne komisje.

(ł)
Michał Dobrołowicz

...

I niestety pewnie maja racje...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133525
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:43, 30 Wrz 2017    Temat postu:

W życie wchodzi sieć szpitali. Na czym polega zmiana?
Dzisiaj, 30 września (17:2Cool

1 października w życie wchodzi ustawa o „sieci szpitali”. Na jej podstawie zmienia się sposób finansowania szpitali, który jest określany na zasadach ryczałtu. Zmianie ulegają też zasady nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej.
Zdjęcie ilustracyjne
/Pexels photo /


Sieć szpitali zacznie funkcjonować od niedzieli; dotychczas zakwalifikowano do niej ok. 600 placówek. Według szacunków NFZ, poza siecią znalazło się 5 proc. łóżek z placówek, które dotychczas miały kontrakty z NFZ.
Zmiany w finansowaniu

Podstawą finansowania szpitali w sieci jest ryczałt, którego wysokość wylicza się na podstawie liczby i struktury sprawozdanych w poprzednim okresie świadczeń. W pierwszym kwartale funkcjonowania sieci brane są pod uwagę świadczenia wykonane przez szpital w 2015 roku (ale według ceny obowiązującej w dniu wejścia w życie sieci). Ryczałt jest wyliczony według wzoru określonego w rozporządzeniu, który jest jednakowy dla wszystkich szpitali.

Dodatkowo odrębnie finansowane będą świadczenia szczególnie istotne z punktu widzenia potrzeb pacjentów, np. odbieranie porodów, udzielanie pomocy w razie zawałów serca, programy lekowe, endoprotezy stawu biodrowego i kolanowego czy świadczenia związane z leczeniem onkologicznym.
Zmiany w świątecznej i nocnej opiece

Zmianę, która może być bardziej odczuwalna dla pacjentów jest nowy system świątecznej i nocnej opieki zdrowotnej. To dyżury odbywające się od poniedziałku do piątku od 18:00 do 08:00 następnego dnia i całodobowo w dni ustawowo wolne od pracy.

Do tej pory całodobowa opieka zdrowotna była zapewniana w przychodniach i ośrodkach, które miały podpisany kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia. Teraz będą to szpitale z I, II, III i V poziomu zabezpieczeń zakwalifikowanych do tzw. Sieci Szpitali. To szpitale powiatowe, ponadpowiatowe, wojewódzkie i ogólnopolskie.

>>>Szczegóły zmian w nocnej i świątecznej opiece zdrowotnej<<<


Tam, gdzie nie ma szpitali, wojewódzkie NFZ-y rozpisały konkurs dla przychodni, które mają zapewnić nocną i świąteczną opiekę. Cel jest taki, żeby na każde 50 tysięcy mieszkańców przypadał jeden zespół pielęgniarsko-lekarski.

Tak zwane "wieczorynki" będą funkcjonować obok tzw. SOR-ów, czyli Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych. Chorzy, którzy przyjadą do szpitala, będą przejmowani i kierowani do odpowiedniego miejsca, w zależności od ich stanu zdrowia. Będą trafiali albo na SOR, albo do całonocnej i świątecznej opieki.
W sieci dużo znaków zapytania

Wraz ze zmianami, pojawiają się też pierwsze wątpliwości i obawy ze strony dyrektorów szpitali. Szefowie placówek narzekają na niejasne reguły przyjmowania pacjentów, niepełne finansowanie i brak pieniędzy na przygotowanie szpitali do nowych obowiązków. W okresach zwiększonego zachorowania na grypę może dojść do masowego napływu pacjentów: Wykonawca usługi ma zapewnić wystarczającą ilość zespołów. Wystarczającą, to znaczy jaką? Kto zapłaci za tą wiekszą ilość usług?- pyta dr Józef Kurek, dyrektor szpitala w Jaworznie, który dwoma zespołami lekarsko-pielęgniarskimi ma zabezpieczyć 100 tysięcy pacjentów, a na przyjęcie jednego pacjenta fundusz daje ryczałt - 1 złoty 40 groszy.

Dla mojego szpitala jest to 139 tysięcy miesięcznie, na około 100 tysięcy pacjentów. Nasza symulacja mówi o tym, że ta kwota powinna być co najmniej o 100 tysięcy wyższa- mówi dr Kurek.

(ag)
RMF FM/PAP

...

Trzeba sie zapoznac... Radziwill jest wyjatkiem w tym rzadzie bo mozna z nim sie dogadac czyli nie cyborg.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133525
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 9:25, 02 Paź 2017    Temat postu:

Młodzi lekarze zaczynają protest. Będą głodować i oddawać krew
Dzisiaj, 2 października (07:21)

Lekarze zrzeszeni w Porozumieniu Rezydentów rozpoczynają swój protest. W samo południe - dowiemy się ilu lekarzy-rezydentów rozpocznie głodówkę w Warszawie oraz w innej w formie w całej Polsce. Chodzi im o podwyżki płac i zwiększenie nakładów na służbę zdrowia.
Zdjęcie ilustracyjne
/Marcin Czarnobilski /Twoje Zdrowie


Delikatnie mówiąc, protest nie rzuca się w oczy. Nie ma żadnych transparentów, choćby plakatów informujących pacjentów o co walczą młodzi lekarze. Nie ma też lekarzy rezydentów w białych protestacyjnych koszulkach. Organizatorzy protestu na razie nie ujawniają gdzie rozpoczną głodówkę. Wiadomo tylko, że będzie to 40, 50 osób, ani ilu rezydentów zaplanowało na dziś wziąć urlop na żądanie, albo pójść oddać krew. Decyzje o tym mogą zapadać na konkretnych oddziałach.

Wiemy, że w wielu szpitalach w całej Polsce rezydenci organizują się wszyscy razem i przechodzą do stacji krwiodawstwa celem oddania krwi. To dobra, szczytna akcja skierowana ku potrzebom naszych pacjentów, bo tak też rozumiemy ten protest. Głodujemy, oddajemy krew - mówi dr Łukasz Jankowski z Porozumienia Rezydentów.

Organizatorzy liczą, że protest wesprze nawet połowa z 20 tysięcy rezydentów. Gdyby tak było, to mogłoby spowodować perturbacje na oddziałach, chociaż organizatorzy mówią, że dyrektorzy o proteście wiedzą od wielu tygodni i mogli przygotować się na nieobecność tego dnia młodych lekarzy.
Postulat - więcej pieniędzy

Rezydenci domagają się zwiększenia nakładów na służbę zdrowia nie niższego niż 6,8 proc. PKB w przeciągu najbliższych 3 lat. Postulują też likwidację kolejek, likwidację biurokracji w ochronie zdrowia i poprawę warunków w pracy. Domagają się przede wszystkim zwiększenia zarobków młodych lekarzy.


(ag)
Mariusz Piekarski

...

Trudno mi ocenic.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133525
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:21, 02 Paź 2017    Temat postu:

Konstanty Radziwiłł: Finansowe oczekiwania rezydentów są nierealne
Dzisiaj, 2 października (11:47)

​Oczekiwania młodych lekarzy, jeśli chodzi o wynagrodzenie na poziomie dwóch średnich krajowych, są nierealne - oświadczył na konferencji prasowej w poniedziałek minister zdrowia Konstanty Radziwiłł, odnosząc się do postulatów lekarzy rezydentów.
Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł
/Bartłomiej Zborowski /PAP


W poniedziałek lekarze rezydenci rozpoczęli strajk głodowy w proteście przeciwko - jak mówią - swoim głodowym pensjom. Częścią protestu będzie także akcja oddawania krwi, zaplanowana na okres od 2 do 6 października - organizowana pod hasłem "Niech poleje się krew".

Jedyna rzecz, jaka nas różni, to oczekiwania młodych lekarzy, jeśli chodzi o wynagrodzenia. I trzeba sobie powiedzieć jasno i wyraźnie: oczekiwania na poziomie dwóch średnich krajowych dla młodych lekarzy są po prostu nierealne. Nierealne zarówno w samej służbie zdrowia, jak i w systemie państwa, które jest, no, nie najzamożniejszym krajem na świecie - powiedział Radziwiłł.

Minister nie przewiduje kolejnych rozmów z młodymi lekarzami, podobnie jak nowej propozycji podwyżek dla rezydentów. Jak mówi, na stole ciągle leży rozporządzenie o podwyżkach, ale tylko w sześciu specjalizacjach, a nie dla wszystkich młodych lekarzy, bo państwo, jak mówi Radziwiłł, musi mieć narzędzia zachęcania do wybranych specjalizacji.

Ponieważ tych lekarzy specjalistów najbardziej potrzebujemy, to właśnie w taki sposób będziemy zachęcać młodych lekarzy do podejmowania decyzji o wybraniu właśnie jednej z tych sześciu specjalności, które są nam najbardziej potrzebne - mówi Radziwiłł.

Radziwiłł podkreślił, że resort konsekwentnie wspiera młodych lekarzy i przypomniał, że jedną z pierwszych decyzji, jakie podjął po objęciu stanowiska ministra zdrowia, było przywrócenie stażu podyplomowego. Oczekiwane przez środowisko młodych lekarzy od wielu lat - dodał.

Jeśli chodzi o wydatki na młodych lekarzy, to w 2015 r. było to 812 mln zł, a w 2018 r. będzie to 1 mld 179 mln zł; na samych rezydentów wydamy ponad 950 mln zł - podkreślił.

(ag)
Mariusz Piekarski
RMF FM/PAP

...

To tez musi byc sluzba. Za duza kase to zadna zasluga.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133525
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:32, 03 Paź 2017    Temat postu:

Młodzi okuliści–chirurdzy ćwiczą na symulatorach. "Niestety to wciąż nie jest standardem"
Wczoraj, 2 października (23:10)

Młodzi okuliści–chirurdzy ćwiczą na symulatorach. Niestety tylko w Lublinie, a taki sprzęt powinien być zdaniem szefa lubelskiej kliniki prof. Roberta Rejdaka na wyposażeniu każdego ośrodka w Polsce. Można ćwiczyć od najprostszych do najbardziej zaawansowanych. Innej szansy na nauczenie się nie ma.
Nasz reporter Krzysztof Kot również spróbował swoich sił ćwicząc na symulatorze
/


Trudno sobie wyobrazić, żeby początkujący okulista-chirurg od razu mógł zoperować zaćmę czy wykonał zabieg witrektomii.

Może się przyglądać, jak robią to doświadczeni lekarze, ale to tylko teoria, a gdzie ma spróbować, jeśli nie na symulatorze? - pyta prof. Robert Rejdak. W lubelskiej klinice sprzęt bardzo dobrze się sprawdził. Możliwości są praktycznie nieograniczone. Można zacząć od prostych ćwiczeń - typu nakłuwanie kulek w rzeczywistości 3D narzędziami chirurgicznymi, jako typowe wypracowanie sprawności po skomplikowane zabiegi operacyjne.

Zadaniem prof. Rejdaka odwzorowanie jest praktycznie stuprocentowe. Operacje na ciele szklistym, odwarstwienie siatkówki, krwotok, wszelkiego rodzaju urazy - to wszystko, z czym mamy do czynienia w chirurgii oka, to można ćwiczyć godzinami. Również zasymulować operację, którą chcielibyśmy wykonać - mówi prof. Rejdak. Z symulatora więc mogą korzystać zarówno początkujący, jak i doświadczeni chirurdzy oka.

Jednym z uczących się jest młody lekarz Jan Ostrowski. Tutaj po pierwsze poznajemy sprzęt, uczymy się techniki, ale również doskonale widzimy czy postępujemy jak należy. Każdy błąd natychmiast jest wychwytywany, ale co najważniejsze można ćwiczyć setki razy dany ruch, czynność, czy zabieg, nie narażając pacjenta - mówi Ostrowski. Można poza tym, co nie bez znaczenia cofnąć czy zacząć od określonego momentu. Bez symulatora zwyczajnie nie byłoby szansy się tego nauczyć.

W największych światowych ośrodkach okulistycznych od wielu lat tego typu symulatory są normą. Niestety w Polsce - jeszcze unikatem.
Młodzi okuliści–chirurdzy ćwiczą na symulatorach
/Krzysztof Kot, RMF FM
Nasz reporter Krzysztof Kot wypróbowywał symulator, na którym ćwiczą okuliści-chirurdzy
/Krzysztof Kot, RMF FM
Młodzi okuliści–chirurdzy ćwiczą na symulatorach
/Krzysztof Kot, RMF FM
Krzysztof Kot
, Robert Rejdak

...

Niestety zacofanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133525
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 22:13, 03 Paź 2017    Temat postu:

Lekarze rezydenci apelują o spotkanie z premier. Drugi dzień głodują
1 godz. 41 minut temu

O spotkanie z premier Beatą Szydło, wicepremierem Mateuszem Morawieckim i prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim zaapelowali we wtorek lekarze rezydenci, którzy drugi dzień prowadzą protest głodowy. Zapowiedzieli ewentualne przerwanie protestu, jeśli przyjdzie do nich premier.
Lekarze rezydenci rozpoczęli 2 października protest głodowy w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym przy ul. Żwirki i Wigury w Warszawie /PAP/Paweł Supernak /PAP


Mamy wrażenie, że nie są oni (premier, prezes PiS i wicepremier Morawiecki) do końca poinformowani o nadchodzącej katastrofie demograficznej i o realnej sytuacji w ochronie zdrowia - powiedział przewodniczący porozumienia rezydentów OZZL Łukasz Jankowski.

Poprosił, by premier, wicepremier i prezes PiS przyszli do głodujących i porozmawiali z nimi. Wypracujmy dobrą zmianę w ochronie zdrowia - zaapelował.

Jeżeli pani premier pojawi się jutro na proteście, rozważymy przerwanie protestu głodowego - dodał Jankowski.
Lekarze rezydenci rozpoczęli protest głodowy

Około dwudziestoosobowa grupa lekarzy rezydentów rozpoczęła głodówkę w proteście przeciw zbyt niskim nakładom na ochronę zdrowia. Młodych lekarzy popierają także przedstawiciele innych zawodów medycznych. czytaj więcej

Zaznaczył, że protestujący będą domagali się formalnego zagwarantowania wzrostu nakładów na ochronę zdrowia. Powołując się na dane NFZ, Jankowski wskazał, że koszt świadczeń zdrowotnych pacjentów w wieku podeszłym w najbliższych latach, będzie się zwiększał. Wzrośnie też - jak mówił - koszt ich hospitalizacji.

Protestujący podziękowali pacjentom i środowisku medycznemu za okazywane wsparcie. Jankowski poinformował, że we wtorek swoje wsparcie dla protestujących wyraził rektor Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego prof. Mirosław Wielgoś. Podczas konferencji postulaty protestujących poprał także były rektor WUM prof. Marek Krawczyk. Podkreślił, że protestujący chcą przede wszystkim poprawy funkcjonowania całego systemu służby zdrowia.

Konieczność wzrostu nakładów na zdrowie podkreślał także prezes okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie, Andrzej Sawoni. Beneficjentami wzrostu nakładów w pierwszej kolejności będą pacjenci - powiedział.
Drugi dzień głodówki

Od poniedziałku młodzi lekarze prowadzą protest głodowy w hallu głównym Dziecięcego Szpitala Klinicznego przy ul. Żwirki i Wigury w Warszawie. Liczba medyków, którzy zdecydowali się na tę formę protestu, zwiększa się. Obecnie jest ich ok. 30. Protestujący domagają się wzrostu finansowania ochrony zdrowia do poziomu 6,8 proc. PKB w trzy lata, z drogą dojścia do 9 proc. przez najbliższe dziesięć lat. Chcą też zmniejszenia biurokracji, skrócenia kolejek, zwiększenia liczby pracowników medycznych, poprawy warunków pracy i podwyższenia wynagrodzeń.

Rezydenci zorganizowali też akcję oddawania krwi pod hasłem "Niech poleje się krew". Krwiodawcom przysługuje dzień wolny od pracy, z którego protestujący korzystali. Młodych lekarzy wspierają przedstawiciele innych zawodów zrzeszonych w Porozumieniu Zawodów Medycznych, m.in. fizjoterapeuci, psychologowie i ratownicy.

Jankowski poinformował, że w poniedziałek krew oddało ponad tysiąc młodych lekarzy. To duży sukces tej akcji. Honorowe krwiodawstwo to rzecz nie na jedną akcję, ale na wiele akcji i na pewno będziemy je powtarzać - zapowiedział.

W poniedziałek minister Konstanty Radziwiłł, komentując protest głodowy, prosił, by "nie sięgać po narzędzia, które wydają się być nieproporcjonalne do oczekiwań". Dodał, że jego wątpliwości budzi także oddawanie krwi, jako sposób protestowania. Ocenił, że to "igranie rzeczami, które zasługują na więcej szacunku".
Trwają prace nad nowym projektem ustawy

W MZ trwają prace nad projektem ustawy gwarantującej systematyczny wzrost finansowania ochrony zdrowia, tak by w 2025 r. osiągnął on poziom 6 proc. PKB. Radziwiłł zapewnia, że jest otwarty na dialog z rezydentami, zaznaczył przy tym, że "oczekiwania na poziomie dwóch średnich krajowych dla młodych lekarzy są po prostu nierealne".

Resort przypomina, że co roku rezydenci będą otrzymywali dodatkowe pieniądze, zgodnie z obowiązującą do sierpnia ustawą o minimalnym wynagrodzeniu w służbie zdrowia. Ponadto w minionym tygodniu minister zaproponował dodatkowe 1,2 tys. zł dla rezydentów w dziedzinach: chirurgia ogólna, choroby wewnętrzne, medycyna rodzinna, medycyna ratunkowa, pediatria i psychiatria. Ma to zachęcić młodych lekarzy do wyboru właśnie tych specjalizacji.
..

Niestety to co slysze o lekarzach usprawiedliwia raczej obnizke pensji. Zwlaszcza ci wyzej niz lekarz domowy bo tam mozna wydoic kase.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133525
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 9:48, 05 Paź 2017    Temat postu:

Lekarze rezydenci kontynuują protest głodowy. "Jesteśmy smutni, rozżaleni"
Wczoraj, 4 października (21:45)
Aktualizacja: Dzisiaj, 5 października (00:15)

Lekarze rezydenci nie przerwą prowadzonego od poniedziałku protestu głodowego. Środowe spotkanie z ministrem zdrowia Konstantym Radziwiłłem i wiceminister Józefą Szczurek-Żelazko zakończyło się bez porozumienia stron. Obie strony zapewniają, że są gotowe na dalsze rozmowy.
Lekarze rezydenci kontynuują protest głodowy /Paweł Supernak /PAP


Rozmawialiśmy przede wszystkim o koniecznym wzroście nakładów na ochronę zdrowia. Mówiliśmy także o sytuacji personelu medycznego w szczególności o sytuacji młodych lekarzy - powiedział minister Radziwiłł po zakończeniu rozmów z rezydentami.

Z naszej strony oczywiście padło zapewnienie, że jest pełne zrozumienie dla stanowiska młodych lekarzy, ale także wyjaśniałem, że w znacznej mierze idziemy w kierunku którego oczekują - dodał.

Minister ocenił, że rozmowa była "trudna, ale z pełnym szacunkiem". Podkreślał, że nakłady na służbę zdrowia stale rosną. Zaapelował też do protestujących o przerwanie głodówki, podkreślał, że ta forma protestu może być niebezpieczna dla ich zdrowia.

Protestujący lekarze rezydenci ocenili, że na spotkaniu z kierownictwem resortu nie przedstawiono im żadnych konkretnych propozycji.
"Jesteśmy smutni, rozżaleni"

Jesteśmy smutni, rozżaleni; spotkanie przełomu nie przyniosło, nie przyniosło też żadnych nowych propozycji ze strony Ministerstwa Zdrowia - powiedział po spotkaniu wiceprzewodniczący Porozumienia Rezydentów Łukasz Jankowski. Dodał, że protest głodowy trwa nadal, a postulaty medyków są aktualne. Rezydenci powiedzieli, że czekają na kolejne spotkania i konkretne, wiążące propozycje ze strony MZ.

Protestujący domagają się wzrostu finansowania ochrony zdrowia do poziomu 6,8 proc. PKB w trzy lata, z drogą dojścia do 9 proc. przez najbliższych dziesięć lat. Chcą też zmniejszenia biurokracji, skrócenia kolejek, zwiększenia liczby pracowników medycznych, poprawy warunków pracy i podwyższenia wynagrodzeń.

Minister podkreślał, że nakłady na służbę zdrowia stale rosną, a w 2017 roku na służbę zdrowia prawdopodobnie zostanie przeznaczone 4,73 proc. PKB. To jest sytuacja absolutnie niespotykana w przeszłości - powiedział. W MZ trwają prace nad projektem ustawy gwarantującej systematyczny wzrost finansowania ochrony zdrowia, tak by w 2025 roku osiągnął on poziom 6 proc. PKB.
Bochenek: Zależy nam na tym, by młodzi lekarze godnie zarabiali

„Jesteśmy w stałym kontakcie z lekarzami-rezydentami. Nie ma problemów komunikacyjnych” – mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM rzecznik rządu Rafał Bochenek. Dodał także, że rząd przygotowuje „konkretne propozycje” dla młodych lekarzy. „Zależy nam na tym, aby godnie zarabiali” – podkreślił.... czytaj więcej

Radziwiłł zwrócił uwagę, że od 2015 r. znacznie wzrosły także nakłady na wynagrodzenia rezydentów i stażystów, w 2018 r. mają one osiągnąć prawie 1,2 mld zł. Przypomniał, że wynagrodzenia rezydentów będą rosły zgodnie z obowiązującą od sierpnia ustawą o minimalnym wynagrodzeniu w służbie zdrowia.

W minionym tygodniu minister przedstawił projekt rozporządzenia, w którym zaproponował dodatkowe 1,2 tys. zł dla rezydentów w dziedzinach: chirurgia ogólna, choroby wewnętrzne, medycyna rodzinna, medycyna ratunkowa, pediatria i psychiatria. Podczas spotkania w środę minister zaproponował, by dodatkowe 1,2 tys. zł otrzymali także lekarze odbywający rezydenturę z patomorfologii, onkologii klinicznej i hematologii.

Radziwiłł podkreślał, że dodatki do wynagrodzeń dla tych lekarzy, którzy dopiero zaczną rezydenturę, zachęcą ich do wyboru specjalizacji wskazanych w rozporządzeniu. Finansowanie rezydentur jest narzędziem w rękach ministra zdrowia, aby wpływać na wybory lekarzy (tych specjalizacji), które są konieczne dla polskich pacjentów - powiedział.
Protest głodowy Porozumienia Rezydentów (4 zdjęcia)
Rezydenci: Zależy nam na poprawie warunków leczenia pacjentów

Rezydenci zapowiedzieli, że tę propozycję odrzucą, ponieważ zależy im przede wszystkim na wzroście nakładów na ochronę zdrowia i poprawie warunków leczenia pacjentów.

Poza tym stoimy na stanowisku, że wzrost wynagrodzenia lekarzy rozpoczynających specjalizację, a nie tych, którzy ją kontynuują, jest sprzeczny z zasadami solidaryzmu społecznego i tworzy brak zaufania do państwa jako uczciwego regulatora, budzi negatywne emocje wśród naszego środowiska i jest czymś przeciwko czemu będziemy protestować. Możemy zrozumieć ideę zachęcania do specjalizacji, niemniej ta idea nie powinna nikogo dyskryminować i państwo musi stać na straży takiego poczucia, że człowiek może mieć do niego zaufanie. W naszym odczuciu, ten projekt rozporządzenia to zaufanie narusza - powiedział wiceprzewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL Damian Patecki.
Jakich wynagrodzeń oczekują?

Według ministra, lekarze rezydenci początkowo oczekiwali wynagrodzeń powyżej 10 tys. zł miesięcznie, a obecnie domagają się 6-8 tys. zł miesięcznie w zależności od specjalizacji. Radziwiłł ocenił, że takie oczekiwania "są nie do spełnienia". Oczekiwania lekarzy, (...) żeby wykorzystać na sfinansowanie tych podwyżek całą rezerwę finansową NFZ są moim zdaniem ze społecznego punktu widzenia zupełnie nie do zaakceptowania - powiedział. Wskazał, że te środki powinny być przeznaczane na świadczenia zdrowotne.

Rezydenci, dopytywani przez dziennikarzy, nie chcieli sprecyzować, jakie są ich dokładne oczekiwania finansowe w kwestii wynagrodzeń, ale przyznali, że początkowo oczekiwali dwukrotności średniej krajowej. My, tak jak mówiliśmy, jesteśmy gotowi do ustępstw, natomiast jakich i dlaczego, pozwólcie państwo pozostawimy to jeszcze chwilę w tajemnicy - powiedzieli.
Protestuje ok. 30 osób

Od poniedziałku młodzi lekarze prowadzą protest głodowy w hallu głównym Dziecięcego Szpitala Klinicznego przy ul. Żwirki i Wigury w Warszawie. Liczba medyków, którzy zdecydowali się na tę formę protestu, zwiększa się. Obecnie jest ich ok. 30.

Protestujący domagają się wzrostu finansowania ochrony zdrowia do poziomu 6,8 proc. PKB w trzy lata, z drogą dojścia do 9 proc. przez najbliższe dziesięć lat. Chcą też zmniejszenia biurokracji, skrócenia kolejek, zwiększenia liczby pracowników medycznych, poprawy warunków pracy i podwyższenia wynagrodzeń.

(mn/ł)

...

Trudno aby mieli duzo wiecej na godzine niz nauczyciele a nauczycielom nie liczcie bynajmniej tylko godzin lekcyjnych. Myslicie ze nauczyciel pracuje przy maszynie od do i koniec? A cala reszta? Kto ma sorawdzac prace pisemne czy wypelniac dokumenty czytac programy itd. To tez trzeba doliczyc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133525
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 10:37, 09 Paź 2017    Temat postu:

Ceny leków idą w górę: "Może to się odbyć kosztem pacjentów"
40 minut temu

"Pacjenci będą korzystać z tanich zamienników drogich leków" - tak wiceminister zdrowia w rozmowie z RMF FM odpowiada na obawy 15 tysięcy chorych po przeszczepach. Za nimi trzy drastyczne podwyżki cen niezbędnych dla nich preparatów. Przez ostatnie pół roku te ważne dla nich preparaty drastycznie podrożały. Niektóre - nawet o ponad dwa tysiące złotych.
Zdjęcie ilustracyjne
/Magdalena Partyła-Wójcik /RMF FM


Za trzy tygodnie, wraz z początkiem listopada w życie wejdzie nowa lista leków refundowanych. Pacjenci obawiają się zmiany leku, stosowania tanich odpowiedników, ale też kolejnych podwyżek. Ministerstwo Zdrowia tłumaczy rosnące dopłaty do leków mechanizmem refundacyjnym.

Wiceminister Marcin Czech dodaje, że dostarczy dowodów, że tańsze odpowiedniki są równie bezpieczne jak leki, które podrożały. Nasze stanowisko jest absolutnie identyczne jak to sprzed kilku tygodni. Pacjenci będą mieli utrzymane odpowiedniki w cenie ryczałtowej, czyli 3 złote i 20 groszy lub kilkuzłotowej. Pochylę się nad argumentami farmakologów klinicznych po to, żeby utwierdzić pacjentów w przekonaniu, że bezpiecznie mogą zamieniać jedne rzeczy na drugie. I mówimy tutaj o lekach antywirusowych dla chorych po przeszczepach - podkreśla wiceminister zdrowia w rozmowie z dziennikarzem RMF FM.

Pani Małgorzata z Suwałk, mama dziecka po przeszczepie przyznaje, że nie ma pewności, czy może bezpiecznie sięgać po tanie zamienniki leków antywirusowych. Nasi lekarze mówią, że są niesprawdzone i że oni je u naszych rzeczy nie zastosują. Ciekawe, czy pan minister by zaryzykował dla swojego dziecka, gdyby nie miał pewności - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM. Obawy rodziców częściowo potwierdzają lekarze.
"Nie możemy jednoznacznie powiedzieć, czy tańsze zamienniki są bezpieczne"

Możemy sobie wyobrazić, że w najgorszym przypadku tańszy odpowiednik drogiego leku może prowadzić do infekcji lub nawet do rozwoju nowotworu. Równie dobrze zagrożenia może nie być w ogóle - mówi doktor Szymon Pawlak ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Lekarze podawanie tańszych zamienników nazywają eksperymentem związanym z tym, że są to najczęściej nowe preparaty. Obserwacja ich działania może odbyć się kosztem pacjentów. Czy zamienniki są w pełni bezpieczne okaże się pewnie najwcześniej za kilka miesięcy. Nie jesteśmy w stanie jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy te tańsze odpowiedniki są bezpieczne. Potrzebujemy do tego obserwacji pacjentów i doświadczenia w ich stosowaniu- dodaje doktor Szymon Pawlak.
"Jak dotąd nie mamy sygnałów o niebezpiecznych sytuacjach"

Jeżeli chodzi o równorzędność leków generycznych, czyli zamienników, to absolutnie niebezpieczeństwa nie ma. Są to leki równorzędne i mogą być zamieniane w sposób bezpieczny. Problem polega na tym, żeby pacjenci mieli wystarczającą świadomość, że lider, czyli najtańszy lek może się zmienić, żeby nie ponosili dodatkowych kosztów wynikających ze zmian na liście leków refundowanych - mówi profesor Michał Zakliczyński ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Ośrodki transplantacyjne dobrze monitorują sytuację. Nie jest to pierwsza i pewnie też nie ostatnia sytuacja tego typu. Jak dotąd po zamianie oryginalnego leku na generyk do żadnej niebezpiecznej sytuacji nie doszło - dodaje profesor Zakliczyński.

Leki, które wprowadzamy jako odpowiedniki, są równie skuteczne i równie bezpieczne. Pacjenci, zwłaszcza pacjenci ciężko chorzy, nie lubią takich zmian - przekonywał w maju, po pierwszej drastycznej podwyżce, minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Transplantolog profesor Zbigniew Włodarczyk z Collegium Medicum w Bydgoszczy potwierdzał już wtedy, że leki generyczne mają ten sam skład, ale nie muszą przechodzić całej serii badań klinicznych dot. np. biodostępności i reakcji pacjentów. To, że lek ma ten sam wzór nie oznacza, że to jest to samo - wystarczy, że leki są produkowane w zupełnie innych warunkach i mogą być inaczej tolerowane, a pacjenci po przeszczepie wymagają stabilności.

Lekarze dodają, że każda zmiana leku wymaga dodatkowych badań i często pobytu w szpitalu. W szczególnie trudnej sytuacji mogą być dzieci, u których zmiana terapii jest wyjątkowo ryzykowna.

(ag)
Michał Dobrołowicz

...

Jesli zamienniki wylecza wiecej osob takie rozwiazanie jest lepsze. Tylko skutecznosc leczenia sie liczy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133525
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 14:44, 09 Paź 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Okulary z kamerą i sprzęt do przesyłania obrazu. Psychiatra oszukiwał na egzaminie

Okulary z kamerą i sprzęt do przesyłania obrazu. Psychiatra oszukiwał na egzaminie

Dzisiaj, 9 października (10:57)

Lekarz przyszedł na egzamin specjalizacyjny w okularach z kamerą i ze sprzętem do przesyłania obrazu na odległość. W trakcie egzaminu sfotografował 200 pytań i przesłał je drogą elektroniczną do wspólniczki, która odesłała mu gotowe odpowiedzi. Został zatrzymany.

Zdj. ilustracyjne /J.M. Guyon /PAP/EPA
REKLAMA


Jak poinformował w poniedziałek PAP Marcin Fiedukowicz z Komendy Miejskiej Policji w Łodzi, 33-letni psychiatra został zatrzymany wkrótce po tym, jak wyszedł z sali egzaminacyjnej. Początkowo nie przyznawał się do winy.

Gdy policjant kazał opróżnić mu kieszenie, wyjął wszystko - poza okularami. Gdy w końcu okazał okulary, stwierdził, że nosi je po to żeby lepiej wyglądać. Mężczyzna miał też rozpiąć koszulę. Okazało się wtedy, że do ciała miał przyklejoną aparaturę do przesyłania obrazu na odległość - wyjaśnia Fiedukowicz.

Dodatkowo w samochodzie lekarza i jego mieszkaniu znaleziono w sumie ponad 5 gramów marihuany.

Zatrzymana została także wspólniczka psychiatry, która z innego miasta drogą elektroniczną przesyłała mu gotowe odpowiedzi na pytania testowe.

Nieuczciwy lekarz usłyszał zarzut próby wyłudzenia poświadczenia nieprawdy w celu uzyskania specjalizacji lekarskiej oraz posiadania środków odurzających. Grozi mu za to kara do 3 lat pozbawienia wolności.

Zarzuty usłyszała również lekarka, która pomagała psychiatrze. Sprawa ma charakter rozwojowy.

(az)

...

Nie takie numery sie dzieja w sluzbie ,,zdrowia".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133525
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:39, 09 Paź 2017    Temat postu:

Wymiana zdań rezydentów z ministrem zdrowia: „Bez premier nie rozwiążemy problemu”
Dzisiaj, 9 października (13:10)

"Mamy sytuacją nadzwyczajną, bez wizyty premier Beaty Szydło nie rozwiążemy tego problemu" - oświadczył wiceprzewodniczący porozumienia rezydentów Jarosław Biliński na posiedzeniu sejmowej komisji zdrowia. "Nie potrafimy się porozumieć z ministerstwem zdrowia" - dodał.
Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł podczas posiedzenia Sejmowej Komisji Zdrowia
/Tomasz Gzell /PAP


Wymianę zdań zaczęli rezydenci zarzucając ministrowi zdrowia obrzydliwą propagandę dotyczącą rekordowych nakładów na służbę zdrowia. Przypomnieli słowa Konstantego Radziwiłła, gdy nie był jeszcze ministrem, że nakłady już teraz powinny wynosić 6 proc. PKB. Mówili, że zaklinaniem rzeczywistości jest mówienie, że kolejki są coraz krótsze, a lekarze mają dobre pensje i godne warunku pracy. Minister Radziwiłł, tak jak od kilku dni powtarzał tylko, że szokujące są oczekiwania płacowe lekarzy i zachwalał swoje dotychczasowe sukcesy i tu wymieniał jedynie program leki 75+ i wprowadzenie sieci szpitali.

Doszliśmy do momentu, w którym trzeba powiedzieć wyraźnie - bez wizyty premier Beaty Szydło nie rozwiążemy tego problemu. Nie wiemy jak i kto doradza pani premier w sprawach ochrony zdrowia, natomiast wierzymy - i jesteśmy o tym przekonani - że jak usłyszy nasze argumenty i argumenty naszych ekspertów to będzie wiedziała, że wydatki na ochronę zdrowia to nie są wydatki - to jest inwestycja. Każda złotówka wydana na służbę zdrowia to jest 4 zł dla budżetu państwa - mówił Biliński.
Radziwiłł: Kolejki się zmniejszają

Minister Zdrowia odpowiadał, że częściowo zgadza się z protestującymi. Jeśli chodzi wzrost nakładów na ochronę zdrowia, to rząd jest jak najbardziej za. Najlepszym tego dowodem jest to, że prawdopodobnie rok 2017 będzie rekordowym, jeśli chodzi o nakłady. Jeszcze się nie zakończył, ale na dzisiaj można już z dużym prawdopodobieństwem powiedzieć, że nakłady w tym roku wzrosną o ponad 8 mld zł. To bezprecedensowa sytuacja - powiedział Radziwiłł.

Niektóre kolejki się zmniejszyły. Z całą pewnością mamy duże szanse, aby w tym roku ograniczyć kolejki, te najbardziej długie, do niektórych procedur - dodał minister.

Jak dowiedział się RMF FM, dzisiaj po południu ma dojść do kolejnego spotkania przedstawicieli strajkującego Porozumienia Rezydentów z ministerstwem zdrowia.

Podczas poniedziałkowego posiedzenia sejmowej komisji zdrowia zasłabła jedna z uczestniczek protestu głodowego lekarzy rezydentów, biorąca udział w obradach. Została zabrana karetką do szpitala. Komisja po kilku minutach wznowiła obrady.
Premier Beata Szydło: Oczekuję na powodzenie dialogu

Na konferencji prasowej do protestu rezydentów odniosła się premier Beata Szydło.

Myślę, że dialog z rezydentami zakończy się powodzeniem i sukcesem; zmiany, które są zaproponowane przez ministra Konstantego Radziwiłła, w znaczny sposób poprawią funkcjonowanie służby zdrowia oraz sytuację rezydentów - mówiła w poniedziałek premier Beata Szydło.

Do porozumienia dochodzi wtedy, kiedy obydwie strony chcą porozumienia, więc myślę, że ten dialog zakończy się powodzeniem i sukcesem. Na to oczekujemy - dodała.

Szefowa rządu była też pytana, dlaczego dotychczas rząd nie zwiększył finansowania służby zdrowia do 6,8 proc. PKB, skoro sytuacja budżetowa jest tak dobra.

Ja bardzo chętnie zwiększyłabym nakłady na służbę zdrowia nawet do 10 proc., ale musimy mieć świadomość, że dochodzimy do tego celu, który sobie postawiliśmy, a tym celem jest 6 proc. PKB w ciągu najbliższych lat. Taki projekt ustawy został przygotowany przez ministra Radziwiłła - odpowiedziała Szydło.

(ag)
Mariusz Piekarski
RMF FM/PAP

...

Dalszy ciag.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133525
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:29, 13 Paź 2017    Temat postu:

Szymon Majewski: Służba zdrowia jak pończochy mojej mamy
Szymon Majewski | 13/10/2017
Archiwum autora / East News / Getty Image
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Służba zdrowia. Problem tkwi w słowie „służba”. Jak służba, to znaczy, że ma nie być opłacana. Harcerze też służą i za tę służbę nie biorą pieniędzy. Służę, bo mam powołanie. To lekarze, pielęgniarki i technicy też powinni tych pieniędzy nie brać?


T
ylko, że lekarze służą nam. Chciałbym, żeby robili to jak najlepiej i chciałbym też, żeby polska służba zdrowia nie wyglądała jak… pończochy mojej mamy w PRL-u.

Oczywiście, dowodów na to, że służba zdrowia bywa „be” jest sporo.

Sam na brzuchu mam nierówne cięcie po rozbabranym, z winy lekarza, wyrostku. Do dziś ludzie mnie pytają, czy nie dostałem nożem pod budką z piwem. Parę razy mnie, jak i Wam zdarzyło się usłyszeć złą diagnozę. I właśnie w imię tego lęku, którego wtedy doświadczyłem, uważam, że lekarze powinni być dobrze wynagradzani, dobrze edukowani. Lekarze i cały szpitalny personel.

W moim życiu na poważnej ścieżce chorobowej i na moim „hipochondrycznym szlaku” spotkałem przeróżnych lekarzy. I tych, co mieli podejście i tych bez podejścia, a nawet z odejściem od pacjenta. Pamiętam tylko tych świetnych, z misją i pasją w oku.

I dla nich warto wspierać służbę zdrowia, ponad partyjnymi sympatiami.

Moje wspomnienie losu służby zdrowia to powroty mojej mamy z 24-godzinnych dyżurów, bo były lepiej płatne i nie było kim ich obsadzić. Pamiętam, jak dyżury przedłużały się do 48 godzin, bo koleżanka zachorowała.
Czytaj także: Szymon Majewski: Moja Mama w paru obrazkach




Mama pracowała w „krwiodawstwie”, konkretnie przy krzyżówkach, musiała być skupiona, bo często krew potrzebna była na cito, nie można było się pomylić, bo stawką było życie ludzkie.

Służyła w tym zawodzie 35 lat i nigdy nie narzekała. Jej marzeniem było zostać lekarzem, ale dwa razy zdając na studia jako córka AK-wca nie dostała tak zwanych punktów za pochodzenie. Kiedy się urodziłem, marzenia o studiach prysły. Mimo to kochała swój zawód.

Za PRL-u służba zdrowia była niezauważalna, przezroczysta, miała działać i już.

A nie… pamiętam, że był jeden dzień kiedy Służba Zdrowia stawała się zauważalna – 8 marca, w Dzień Kobiet. Mama przynosiła do domu mało szlachetną paczkę, z której śmieliśmy się potem całymi dniami. Tekturowe pudło zawierało: pastę do podłogi BUWI, pumeks, majtki w jednym rozmiarze dla wszystkich pań (!) i pończochy!

Jako że socjalistyczna władza bardzo ufała obywatelom, trzeba było jeszcze podpisać listę, że się wzięło te „gifty” tylko raz…

Każda z tych z rzeczy służyła dzielnie, szczególnie pończochy jako towar w PRL-u deficytowy.

W przypływie dobrego humoru, mama rozwieszając pranie, gdy wieszała znoszone, podziurawione pończochy przygotowane do repasacji, mówiła:

– Wywieszam flagę służby zdrowia! Oto mój herb!

Te pończochy rzeczywiście były symbolem służby zdrowia. Dobrze trzymały się na wierzchu, a im wyżej, tym miały więcej dziur nowych i tych starych, nie zawsze elegancko zaszytych.

Kto dziś kurcze, oddaje pończochy do repasacji!?
Czytaj także: Szymon Majewski: Co moja Mama powinna mieć na T-shircie



Mama miała zresztą dla mnie wtedy zabawną, zdrowotną obsesję pończochową, jak przystało na pracownicę resortu zdrowia – bała się, że jak zemdleje na ulicy i przyjedzie po nią karetka to podczas reanimacji odkryją zrujnowane pończochy.

Mówiła:

„Kiedy padnę na ulicy, przyjedzie erka, a w niej moi koledzy, dobrze, że chociaż będę nieprzytomna, to nie zobaczę, co powiedzą jak zobaczą moje pończochy”

Najciekawsze jest, że gdy wybuchła wolność, te same pończochy ciągle wisiały na sznurku. Każdy rząd próbował reanimować służbę zdrowia i pończochy mojej mamy.

Żadne próby repasacji służby zdrowia nie dawały rezultatów. Moja starzejąca się Mama, przynosiła kolejne nowinki ze szpitala, które można by włożyć do jednego pudełka pod hasłem: „Teraz będzie dobrze”. Nie było.

Sztuczne oddychanie służbie zdrowia robili wszyscy, każda partia polityczna i każda mdlała przy pierwszym masażu serca.

Pończochy wisiały i nadal wiszą.

Pamiętam, jak w okolicach 1997 roku Mama zadzwoniła do mnie z radosną nowiną:

„Synku, dostałam podwyżkę, 12 złotych, zapraszam cię na kawę”.

Poszliśmy, podwyższono mamie z 810 na 822 złote.

Symbolem tych czasów był mały zeszycik mojej mamy z zapisanymi wydatkami na mleko, pieczywo i inne domowe sprawy.

Wiem, że takie zeszyciki były w wielu domach. I wiele zawodów też zasługuje na dobre wynagrodzenie.

Ten jednak jest szczególny.

A może to czyste wyrachowanie, że wolałbym, by kiedy padnę podczas pisania felietonu dla Aletei, pochylił się nade mną dobrze opłacany, wypoczęty lekarz?

A krew mi pobrała pani technik… w ładnych pończochach…

Wspieram lekarzy, wspieram pielęgniarki i techników.

Na zdrowie!

..

Niestety duza kasa zupelnie nie zapewnia jakosci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133525
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:29, 13 Paź 2017    Temat postu:

Dyrektor Szpitala Międzyleskiego: Rezydentom za dodatkowy dyżur oferuję 2400 złotych

Dzisiaj, 13 października (18:02)
Aktualizacja: 1 godz. 36 minut temu

„Dzięki rezydentom utrzymujemy ciągi dyżurowe. To absolutnie podstawa funkcjonowania szpitala. Dzięki rezydentom możemy w ostatnim okresie funkcjonować” - mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM dr Jarosław Rosłon, dyrektor Międzyleskiego Szpitala Specjalistycznego. Pytany przez Marcina Zaborskiego o to, czy to właśnie młodzi lekarze na swoich barkach utrzymują system zdrowia, powiedział: „W niektórych częściach tego systemu, w najbardziej strategicznych oddziałach w szpitalach - tak. Dlatego że specjalistów mamy coraz mniej, natomiast staramy się jako szpitale, aby pozyskiwać jak największą liczbę rezydentów” - przyznał gość rozmowy. Gospodarz programu przytoczył słowa młodych lekarzy, z których wynika, że wielu z nich pracuje 300-400 godzin miesięcznie. „To bardzo dużo. Uważam, ze to jest zdecydowanie za dużo” - skomentował dr Rosłon. „Jest to troszkę z przesadą, natomiast być może istnieją szpitale, w których dochodzi do takich sytuacji” - dodał. W Popołudniowej rozmowie w RMF FM dyrektor Międzyleskiego Szpitala Specjalistycznego przyznał, że w swojej placów rezydentom za dodatkowy dyżur oferuje od 60 do 100 złotych za godzinę. „Mimo tego, że oferuję takie - wydaje mi się - spore pieniądze, nie mam chętnych lekarzy. Nie mam chętnych dlatego, że oferuję to w miejscach, w których dochodzi do największego obciążenia i narażenia lekarza” - tłumaczył gość Marcina Zaborskiego. „Lekarz może wziąć do 6-7 takich dyżurów” - wyjaśnił. Jak zauważył Marcin Zaborski, to nawet 2400 złotych za jeden dodatkowy dyżur.
Dr Jarosław Rosłon, dyrektor Międzyleskiego Szpitala Specjalistycznego
/Kamil Młodawski /RMF FM
Dyrektor Szpitala Międzyleskiego: Dzięki rezydentom możemy w ostatnim okresie funkcjonować
/Kamil Młodawski, RMF FM

Marcin Zaborski, RMF FM: "Jesteśmy niewyspani, zmęczeni, przepracowani" - tak mówią młodzi lekarze. No i ktoś, kto słyszy takie słowa, czy to w Warszawie, czy we Wrocławiu, czy w Suwałkach, pomyśli sobie pewnie: "To może ja lepiej zostanę, pochoruję w domu. Boję się szpitala".

Jarosław Rosłon, dyrektor Międzyleskiego Szpitala Specjalistycznego: Panie redaktorze, dzięki rezydentom tak naprawdę my utrzymujemy ciągi dyżurowe. Ciągi dyżurowe to jest absolutnie podstawa funkcjonowania szpitala. Dzięki rezydentom tak naprawdę możemy w ostatnim okresie funkcjonować.
Posłuchaj rozmowy Marcina Zaborskiego z dr Jarosławem Rosłonem

Czyli rezydenci, młodzi lekarze, utrzymują system zdrowia w Polsce na swoich barkach - chce pan powiedzieć?

Chce powiedzieć, że w niektórych częściach tego systemu, w najbardziej strategicznych oddziałach, szpitalach - tak. Dlatego że specjalistów mamy coraz mniej, natomiast staramy się jako szpitale, żeby pozyskiwać jak największą liczbę rezydentów.

Bo rezydenci to ci, którzy będą dopiero specjalistami.

Będą specjalistami - i ci, którzy są finansowani i ci, którzy są finansowani ze środków Ministerstwa Zdrowia.
Dyrektor Szpitala Międzyleskiego Jarosław Rosłon: Staram się, żeby rezydenci zgodzili się na opt-out
/Kamil Młodawski, RMF FM

To ile godzin tygodniowo pracują rezydenci w pana szpitalu?

W moim szpitalu rezydenci tak naprawdę pracują średnio do 48 godzin tygodniowo, łącznie z dyżurami. Natomiast...

Ani chwili więcej?

... ja staram się o to, żeby ci rezydenci zgodzili się na tzw. opt-out...

Czyli, żeby zgodzili się pracować więcej.

Żeby zgodzili się na większą ilość dyżurów...

No dobrze, godzą się pewnie dlatego, że... No właśnie: ile dostają na rękę od pana pieniędzy, czy od ministerstwa de facto - pan tylko przekazuje te pieniądze, pracując na etacie rezydenckim.

Pracując na etacie rezydenckim, ja w zależności od roku rezydentury i od tego, jaka to jest specjalność, dostaję od 3200 zł do prawie 3900 zł brutto.

Czyli na rękę?

Czyli na rękę należy powiedzieć, że to jest między 2200 zł a 3100-3200 zł.

Rozumie pan, że rezydenci chcą zarabiać więcej?

Tak, jak najbardziej rozumiem. Tylko jako również lekarz, i pracujący lekarz w okresie, gdy zaczynałem pracować...

Wiedziałem, że pan to powie. Minister zdrowia też mówił wczoraj: "Kiedy ja byłem młodym lekarzem, to było zupełnie inaczej".

To nie chodzi o to, że było inaczej. To chodzi o to, że młodym lekarzem będąc, musiałem przede wszystkim bardzo dużo pracować. Nie po to dużo pracować, żeby zarabiać, tylko po to, żeby się bardzo dużo nauczyć...

A dzisiaj rezydenci, czyli młodzi lekarze, mówią: 'Wielu z nas pracuje 300-400 godzin miesięcznie'. No to jest bardzo dużo.

Tak, to jest bardzo dużo. I uważam, że to jest zdecydowanie za dużo.

To naprawdę się dzieje czy mówią z przesadą?

Jest to troszkę z przesadą, natomiast być może istnieją takie szpitale, w których dochodzi do takich sytuacji, ponieważ w dużych ośrodkach miejskich, takich jak Warszawa, Katowice, Gdańsk i inne, mamy sporą liczbę rezydentów. Natomiast w ośrodkach pozaakademickich, poza dużymi ośrodkami, liczba rezydentów jest bardzo mała. To oznacza wtedy, że tak naprawdę szpital, żeby pozyskać młodego lekarza, musi sam finansować jego specjalizację. To są zawsze ogromne koszty.
Jarosław Rosłon: Rezydentom oferuję od 60 do 100zł za godzinę
/Kamil Młodawski, RMF FM

Czyli co, pracują na etacie, mogą pracować dłużej, bo pan o to ich prosi, jak rozumiem?

Ja staram się prosić, ale tak naprawdę negocjuję. To są głównie negocjacje o wynagrodzenia.

Czyli co, mówi pan: 'Przyjdźcie pracować, dam Wam więcej pieniędzy'.

Ja mówię: 'Przyjdźcie pracować, dyżurujcie, a za te dyżury dostaniecie większe pieniądze'.

Większe, to znaczy jakie?

Większe to znaczy miedzy 60 złotych za godzinę, do nawet 100 złotych za godzinę.

Dyżur trwa dobę?

Nie, dyżur trwa w dni powszednie od 17,5 do 24 godzin w weekendy, soboty...

Ale 100 złotych za godzinę? 24 godziny w sobotę albo niedzielę, to jest 2400 złotych za dyżur.

Tak, za dyżur jeden. Natomiast mimo tego, że oferuję takie - wydaje mi się - spore pieniądze, nie mam chętnych lekarzy. Nie mam chętnych dlatego, że oferuję to w miejscach, w których dochodzi do największego obciążenia i narażenia lekarza.

Ale to dopowiedzmy - jeśli jeden dyżur to 2400 zł, to ile takich dyżurów można wziąć u pana w szpitalu? Jeden lekarz ile może ich wziąć?

Lekarz może ich wziąć do 6-7.

Młodzi lekarze mówią, że za chwilę będą się kurczowo trzymać tych 48 godzin, o których pan mówi.

Zrezygnują z opt-outu.

No właśnie. Co to by oznaczało dla szpitala, dla pana jako dyrektora szpitala?

To będzie panie redaktorze oznaczać to, co ja mniej więcej przerabiam od ostatniego 1,5 roku. Mam oddziały, w których zaczynało mi brakować lekarzy. Poszukiwałem tych lekarzy na zewnątrz, czasem musiałem wręcz przepłacać, czasem musiałem zapłacić więcej po to, żeby utrzymać ciągłość dyżurową. Może dochodzić również do takich sytuacji - na szczęście w moim szpitalu nie doszło - że trzeba będzie ograniczać działalność. Ograniczać z powodu braku personelu. W moim szpitalu akurat dochodziło do takich sytuacji, w których bardzo dobry ordynator nie był w stanie zachęcić lekarzy do tego, żeby dyżurowali w tym właśnie oddziale. Ja nie mogę niestety lekarzy zachęcić do dyżurowania na przykład w izbie przyjęć, która jest najlepiej płatna.
Jarosław Rosłon: Minister Zembala wrzucił granat w system ochrony zdrowia? Dla mnie to coś takiego
/Kamil Młodawski, RMF FM

To spójrzmy jeszcze na te pensje młodych lekarzy rezydentów na tle innych grup zawodowych w szpitalu. Są technicy, są pielęgniarki. Jak wygląda młody lekarz na ich tle?

Panie redaktorze, pozwolę sobie tutaj powiedzieć jedną, dość istotną rzecz. Problem zaczął się od momentu negocjacji równie ważnej grupy zawodowej, czyli grupy zawodowej pielęgniarek, z panem profesorem Zembalą. Wtedy podpisano kaskadowy wzrost wynagrodzeń, który doprowadził do bardzo dużej destabilizacji w systemie wynagrodzeń wszystkich grup pracowniczych.

Chce pan powiedzieć, że minister Zembala wrzucił granat w system ochrony zdrowia w Polsce?

Wolałbym się tak nie wyrażać, ale dla mnie, dla dyrektora, to było właśnie coś takiego. Ponieważ obecnie, po kolejnej turze podwyżek dla pielęgniarek, te pielęgniarki po trzech latach licencjatu zarabiają więcej niż lekarz rezydent na starcie.

I ktoś powie, że oczywiste jest, że tak nie powinno być, że tak młody lekarz powinien zarabiać więcej niż pielęgniarka.

Też tak uważam, że odpowiednie grupy zawodowe, w stosunku do wykształcenia powinny być w odpowiedni sposób wynagradzane.

Wyobraża pan sobie, jak będą wyglądały polskie szpitale, jeśli już będzie owych 6 proc. PKB na ochronę zdrowia w Polsce z budżetu?

To jest za mało. Czy będzie 6 czy 7 procent, to nie rozwiąże się podstawowy problem systemowy.

O tyle na razie walczą młodzi lekarze. 6 proc. na początek, potem 9 proc.

I ja się bardzo z tego cieszę, bardzo się z tego cieszę, bo będę mógł jeszcze bardziej poprawić jakość funkcjonowania szpitala. Być może będę mógł wprowadzić nowe technologie. Natomiast nie pokonam jednej bariery jako dyrektor. Nie pokonam bariery pracowników, nie pokonam bariery braku pielęgniarek, nie pokonam bariery braku lekarzy, a tym bardziej nie pokonam bariery braku specjalistów.

Czyli musimy mieć więcej studentów medycyny i pielęgniarstwa?

Tak jest, musimy mieć więcej studentów medycyny i pielęgniarstwa. I być może to, co powiem nie spodoba się grupie pielęgniarek i położnych, ale wydaje mi się, że błędem była likwidacja liceów pielęgniarskich.

Teraz mamy studia pielęgniarskie.

Teraz mamy studia, tak.

Panie doktorze, czy nie jest troszkę tak, że młodzi lekarze zawstydzają tych starszych, bardziej doświadczonych? Bo oni walczą nie tylko o swoje pensje, ale właśnie o większe pieniądze dla całego systemu.

Panie redaktorze, wydaje mi się, że młodzi lekarze mają więcej siły do walki, młodzi lekarze...

I niech walczą dla was i za was?

...to są już inni lekarze. My przyzwyczailiśmy się do tego, do swojej niejako służebnej roli. I pamiętaliśmy tylko o tej służebnej roli, a nie zawsze pamiętaliśmy o tym, że powinniśmy być właściwie wynagradzani. I to, wydaje mi się, jest główny problem.
Dyrektor Szpitala Międzyleskiego w RMF FM: Strajk rezydentów może oznaczać niższy budżet szpitali w przyszłym roku

W internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM dr Janusz Rosłon, dyrektor Międzyleskiego Szpitala Specjalistycznego zwracał uwagę na to, że strajk rezydentów może wpłynąć na przyszłoroczny budżet szpitali. "Może to oznaczać, że nie zrealizujemy minimum 98 proc. ryczałtu w czwartym kwartale, od którego jest uzależniony budżet na przyszły rok" - tłumaczył. Marcin Zaborski pytał też o możliwość rozszerzenia strajku. "Nie wydaje mi się, żeby protest generalny był możliwy" - uznał.
Dyrektor Szpitala Międzyleskiego w RMF FM: Strajk rezydentów może oznaczać niższy budżet szpitali w przyszłym roku
/Kamil Młodawski, RMF FM
Marcin Zaborski

...

Jasna sprawa ze szpitale sobie obnizaja koszty. Zamiast specjalistow rezydenci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133525
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:45, 14 Paź 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
„Niech jadą” - mówiła podczas debaty o rezydentach. PO chce kary dla posłanki PiS
„Niech jadą” - mówiła podczas debaty o rezydentach. PO chce kary dla posłanki PiS

Dzisiaj, 14 października (10:04)

Posłowie PO chcą, by sejmowa Komisja Etyki Poselskiej ukarała naganą Józefę Hrynkiewicz (PiS), która podczas czwartkowej debaty w Sejmie powiedziała pod adresem protestujących lekarzy rezydentów, że mogą wyjechać z kraju. W ich ocenie, wypowiedź Hrynkiewicz jest "skandaliczna".
Posłanka PiS Józefa Hrynkiewicz
/Jacek Turczyk /PAP


W czwartek w Sejmie minister zdrowia Konstanty Radziwiłł przedstawił informację na temat trwającego od początku października protestu głodowego lekarzy rezydentów. Podczas debaty, posłanka Lidia Gądek (PO) ostrzegała, że młodzi lekarze są świetnie wykształceni, znają języki obce i w każdej chwili mogą wyjechać z kraju, choć chcieliby pracować w Polsce. Niech jadą - odpowiedziała wówczas z ław poselskich Hrynkiewicz.

Takie zachowanie posłanki PiS oburzyło polityków PO, którzy skierowali wniosek do sejmowej komisji etyki w sprawie jej ukarania. W ich ocenie, wypowiedź Hrynkiewicz jest "skandaliczna" i stanowi "wyraz ignoranckiego stosunku do problemów lekarzy rezydentów, którzy od kilkunastu dni prowadzą strajk głodowy w celu poprawy sytuacji w systemie ochrony zdrowia".

Z całą stanowczością należy stwierdzić, że wypowiedź pani poseł Józefy Hrynkiewicz naruszyła godność młodych lekarzy, co godzi w dobre imię Wysokiej Izby. Słowa, którymi posłużyła się pani poseł, a także sposób ich użycia prowadzą do znacznego obniżenia poziomu polskiego parlamentaryzmu i pogłębiają słabnące zaufanie oraz szacunek obywateli do mandatu posła na Sejm RP - napisali w uzasadnieniu autorzy wniosku.

Posłowie Platformy chcą, by Komisja Etyki Poselskiej ukarała Józefę Hrynkiewicz naganą.

Posłanka PiS zapewniała w rozmowie z TVN24, że nie zachęca nikogo do wyjazdu. Boję się tylko tego szantażu, który nieustanie jest prezentowany, nie przez lekarzy zresztą, tylko przez polityków. Nie chcę rozmowy pod presją takiego właśnie szantażu, że lekarze wyjadą - tłumaczyła Hrynkiewicz.

Podkreślała, że sama wiele robi na rzecz tego, by lekarze mogli bezpłatnie studiować, a po studiach - pracować w Polsce. Tak, żeby każdy pracował i żył tam, gdzie chce - dodała posłanka PiS.

Komisja etyki, po rozpatrzeniu sprawy i stwierdzeniu naruszenia przez posła zasad etyki poselskiej, może w drodze uchwały: zwrócić posłowi uwagę, udzielić posłowi upomnienia lub udzielić nagany.

...

Poslanki PiSu nie maja po prostu kory mózgowej dlatego sa w PiS zreszta. Zdaja sie na nieopisany(bo go nikt nie widzial jeszcze) rozum prezesa.
Skandaliczne to jest wykorzystywanie przez PO tego protestu. Zreszta tak prostackie ze az cuchnie. Radziwill zastal to co zastal po 8 latach ICH rzadow!
To ze biedni nie maja opieki bylo w porzo! To ze lekarze rezydenci nie maja co najmniej tych 6tys Bienkowskiej to tragedia! Nazwac PO łajnem to komplement.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133525
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:13, 14 Paź 2017    Temat postu:

Abp Hoser o rezydentach: Są bardzo niecierpliwi
Dzisiaj, 14 października (18:45)

"Ja rozumiem ich podstawowy postulat, tylko oni są bardzo niecierpliwi, wyobrażają sobie że to można z dnia na dzień wszystko rozwiązać. Nie można" – powiedział dziennikarzom abp Henryk Hoser pytany o protest lekarzy rezydentów. Pokreślił, że postulaty protestujących lekarzy są "globalne i bardzo szerokie", dotyczą całej struktury i funkcjonowania całej służby zdrowia w Polsce i zawierają też żądania płacowe.
Abp Henryk Hoser
/Wojciech Pacewicz /PAP


Taki szeroki zakres rewindykacji i postulatów wymaga dobrego przygotowania, które też wymaga czasu. Tego nie można zrobić z dnia na dzień - ocenił abp Hoser. Jego zdaniem, sprawa jest wieloaspektowa. Hierarcha dobrze ocenił rządową propozycję powołania wspólnej komisji, w której "przedstawiciele rezydentów będą pełnoprawnymi członkami".

Do udziału w pracach zespołu lekarzy rezydentów zaprosiła premier Beata Szydło. Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł informował, że zespół ds. systemowych rozwiązań finansowych w ochronie zdrowia, przyszłości kadr medycznych i sposobu ich wynagradzania do 15 grudnia przedstawi raport ze swoich prac. Dodał, że zaproszenie dla rezydentów do udziału w zespole jest nadal "aktualne".

Abp Hoser podkreślił, że obecnie budżet służby zdrowia wynosi ponad 4 proc. PKB i jest więcej niż dwa razy większy od budżetu obronnego Polski. Jednocześnie - jak wskazywał - trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że "medycyna jest coraz droższa"; istnieje też "niewątpliwie problem bardzo niskich płac, które w tej chwili otrzymują rezydenci", rozpoczynający karierę zawodową.

Zdaniem hierarchy, głównym problemem polskiej służby zdrowia jest brak personelu - lekarzy i pielęgniarek - co powoduje, że muszą oni dyżurować wiele godzin.

Ja, gdy byłem w ich wieku i pracowałem jako młody lekarz w warszawskich szpitalach, muszę powiedzieć, że też po 38 godzin, kilka razy w miesiącu dyżurowałem i zarabiałem też głodową pensję - wspominał abp Hoser.

Protest głodowy lekarzy rezydentów prowadzony jest w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Warszawie od 2 października. Młodzi lekarze domagają się wzrostu finansowania ochrony zdrowia do poziomu 6,8 proc. PKB w trzy lata, z drogą dojścia do 9 proc. przez najbliższe dziesięć lat. Chcą też zmniejszenia biurokracji, skrócenia kolejek, zwiększenia liczby pracowników medycznych, poprawy warunków pracy i podwyższenia wynagrodzeń.

W środę z protestującymi spotkała się premier Beata Szydło, dzień później w kancelarii premiera z rezydentami rozmawiał minister zdrowia Konstanty Radziwiłł, szefowa KPRM Beata Kempa i szef Stałego Komitetu Rady Ministrów Henryk Kowalczyk. Rozmowy nie przyniosły porozumienia.

...

Biskup lekarz to wie co mowi akurat! Twierdzenie ze lekarze to ofiara nr1 w chorej sluzbie zdrowia to jednak nie wypada... W sytuacji gdy najbiedniejsi musza teoretycznie( bo nie maja z czego) PLACIC! za ,,darmowa" opieke zdrowotna.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133525
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 8:27, 17 Paź 2017    Temat postu:

O co tak naprawdę chodzi w proteście medyków?
Katarzyna Wyszyńska | 16/10/2017
Bartosz Krupa/EAST NEWS
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Dlaczego lekarze rezydenci strajkują? Czy chodzi im o pieniądze?
Kim jest rezydent?

Lekarz rezydent to lekarz, który po ukończeniu sześcioletnich studiów i rocznym stażu postanawia uczyć się kolejnych 4-6 lat (lub dłużej, jeśli np. zdecyduje się założyć rodzinę), by zdobyć tytuł specjalisty.

Rezydent ma pełne Prawo Wykonywania Zawodu, zakres jego działalności, jak i obowiązków jest taki, jak lekarza specjalisty. Rezydent jest więc najprawdopodobniej właśnie tym lekarzem, którego spotkasz, stykając się z ochroną zdrowia, choć może nawet o tym nie wiesz. To lekarz, który przyjmie Cię, zbada, przeprowadzi diagnostykę czy niezbędną operację, zleci leczenie farmakologiczne.

Rezydentura jest jego formą zatrudnienia o pracę, której koszt ponosi Ministerstwo Zdrowia. Zgodnie z ustawą wynosi on miesięcznie 2275 zł netto w ciągu dwóch pierwszych lat pracy, 2476 zł w kolejnych latach.


Ochrona zdrowia jest chora

Od zawsze chciałam zostać lekarzem, ale obraz w mojej głowie był bardzo daleki od realiów. Widzę patologię w szpitalu od środka, słyszę o doświadczeniach wielu, zbyt wielu moich rówieśników, znajomych, lekarzy ze specjalizacji lub bez niej, pielęgniarek, ratowników, ale także pacjentów.

Chyba każdy z nas czuje, że „ochrona zdrowia jest chora”. Boli mnie ta sytuacja, a jeszcze bardziej to, że mimo, iż wielu to czuje, niewielu widzi szerszą perspektywę. Ciąg przyczynowo-skutkowy, który stoi za tym, że musisz czekać na wizytę u specjalisty rekordowo długo (nawet 9,5 miesiąca w ortopedii!), na operację zaćmy ponad rok, a opis rezonansu otrzymujesz już po wypisie ze szpitala.

Za ten stan obarczamy winą właśnie tego opryskliwego lekarza (o którym nie wiemy, że jest od 17 godzin na nogach), a nie niewydolny system.


Praca ponad możliwości

Dlatego nie spieszę się z powrotem z urlopu wychowawczego. W Warszawie całą moją pensję oddamy opiekunce do dziecka. W zamian za to czeka na mnie praca moich marzeń, ale w jej ramach już mniej wymarzone dyżury, pretensje, praca ponad możliwości i potworny stres.

Odpowiedzialność, pośpiech, zmęczenie, strach przed błędem, strach przed utratą empatii. Również strach, który towarzyszy każdej mamie – czy jestem w stanie pogodzić pracę i macierzyństwo? Dyżury, nauka wieczorami, kursy weekendowe (dodatkowo płatne). A co za tym idzie, dodatkowe dyżury, dodatkowa praca. Z chciwości? Nie, by móc się utrzymać. A przede wszystkim po to, by załatać czarną dziurę.
Czytaj także: Szymon Majewski: Służba zdrowia jak pończochy mojej mamy


Bezpieczeństwo pacjentów

Niedawno w internecie przeszła fala artykułów o motorniczym pociągu, który skończył pracę na stacji pośredniej i po prostu wrócił do domu. W końcu ma prawo do czasu dla rodziny, a przede wszystkim ma ograniczony czas pracy ze względu na BEZPIECZEŃSTWO pasażerów, których wiezie. Gdyby jednak lekarz zrobił tak samo, polałaby się fala hejtu. „Jak śmiał opuszczać stanowisko pracy, konował bez powołania”?

Czy lekarz nie jest w równym albo i większym stopniu odpowiedzialny za bezpieczeństwo pacjentów?

A tymczasem według danych PIP co czwarty zakład opieki medycznej przekracza normy czasu pracy lekarzy, pielęgniarek i diagnostów medycznych! Dyżury nie są wystarczająco uregulowane prawnie, przez co dochodzi do wielu nadużyć zarówno w kwestii wynagrodzenia, jak i czasu pracy. Niestety, limit pracy lekarzy nie jest państwu na rękę.

Postawiłoby to publiczną ochronę zdrowia w dramatycznej sytuacji pustych pokojów lekarskich. Bo w Polsce już mamy sytuację alarmową – 2,3 lekarza na 1000 pacjentów, a więc najmniej w całej Unii Europejskiej. Z czego 27% na obecną chwilę osiągnęła wiek emerytalny.

Dlatego właśnie obstawa dyżurowa jest często za mała – gdyby ją zwiększyć, lekarze musieliby dyżurować co drugi dzień albo kilka dni z rzędu. Co się zresztą już zdarza. Do tego dochodzi również szantaż – „dyżuruj, bo rozwiążemy z Tobą umowę” lub granie na emocjach „przecież nie możesz zostawić szpitala bez obsady, bądź lojalny”.
Czytaj także: Kiedy mama przytuliła go pierwszy raz, nie ważył kilograma. Poznajcie małego wojownika


Plaster na urwaną dłoń

Teoretycznie działaniem mającym polepszyć tę sytuację było zwiększenie o 20% limitów przyjęć na studia medyczne. Jest to jednak bardzo krótkowzroczne rozwiązanie, ponieważ równolegle do tych zmian nie poszło zwiększenie liczby miejsc szkoleniowych i rezydenckich. Jak to możliwe, że mimo porażającego braku kadr, nie ma miejsc pracy? Brak możliwości specjalizacji w wymarzonej dziedzinie skutkuje frustracją u jednych, a emigracją u innych.

Kolejnym postulatem jest ograniczenie biurokracji w gabinecie. Z roku na rok lekarz coraz bardziej przeistacza się w sekretarkę, uzupełniającą kolejne strony wymaganej dokumentacji. Na studiach uczy się nas, jak ważne jest gruntowne badanie przedmiotowe i podmiotowe pacjenta, nie dodaje się jednak na głos, że w praktyce, pod presją czasu, nie ma na nie miejsca.

By to osiągnąć, potrzeba odpowiednich środków. Dlatego też głównym i priorytetowym postulatem protestu medyków jest zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia do minimum 6% w ciagu trzech lat (obecnie jest to 4,7%, co stanowi jeden z najniższych wyników w Europie).
Czytaj także: Św. Antoni Zaccaria: Pierwszy kanonizowany lekarz i jego recepta na świętość


Zarobki lekarzy rezydentów

Dopiero w tym kontekście należy widzieć ostatni postulat – ten dotyczący podniesienia zarobków młodych lekarzy. Większe zarobki to dla nich szansa: na brak dodatkowych dyżurów, na czas na naukę i niezbędne kształcenie, regenerację i rodzinę, a co za tym idzie, na ogólne bezpieczeństwo pacjenta.

Przede wszystkim więc medycy nie walczą teraz o podwyżki. Walczą o pacjenta. Walczą o to, by następnym razem nie czekał z bólem 10 godzin na SOR-ze, zanim ktoś się nim w końcu zajmie. By nie irytował się, że podczas za krótkiej wizyty lekarz większość czasu pisze na komputerze. By miał pewność, że chirurg, który go operuje, jest wyspany. Rezydenci protestują, bo chcą leczyć w Polsce i chcą robić to dobrze. To również Twoja sprawa.

..

Wszystko z wyjatkiem podwyzek to realny problem. Zwlaszcza te mordercze dyzury o ktory slyszymy przy okazji ZGONOW! lekarzy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133525
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:12, 17 Paź 2017    Temat postu:

Chorzy na szpiczaka apelują o refundację najnowszego leku. "Tygodniowa terapia to ponad 35 tys. zł"
Dzisiaj, 17 października (14:50)

"Ten lek jest dla mnie ostatnią nadzieją" - mówi w rozmowie z RMF FM pan Józef, który choruje na zaawansowaną postać szpiczaka. Rocznie o tej chorobie dowiaduje się w Polsce 1,5 tysiąca osób. Tygodniowa terapia najnowszym lekiem pomalidomidem kosztuje ponad 10 tysięcy dolarów, czyli ponad 35 tys. złotych. Chorzy liczą, że od listopada preparat będzie refundowany. "Staramy się nacisnąć producenta jako ministerstwo zdrowia szanując kasę państwowa i patrząc na innych pacjentów, żeby jednak obniżył cenę albo wprowadził taki instrument ryzyka, żeby ta cena dla płatnika była mniejsza. Rozmowy na temat tego leku mamy najbardziej zaawansowane, realnym terminem na refundację przy elastyczności cenowej producenta jest najwcześniej styczeń" - odpowiada wiceminister zdrowia odpowiedzialny za politykę lekową Marcin Czech.
Zdj. ilustracyjne
/Archiwum RMF FM

Te leki przede wszystkim wydłużają przeżycie i poprawiają komfort życia codziennego. Bez przerwy mamy do czynienia z bólem kości, złamaniem kości. Byłem mężczyzną o średnim wzroście, natomiast przez chorobę straciłem w samym korpusie 12 centymetrów - mówi w rozmowie z dziennikarzem RMF FM pan Józef. Średnie przeżycie chorego na szpiczaka to około pięciu lat. Ja już leczę się cztery lata. To dla mnie ponura perspektywa - dodaje. Nie ma alternatywy, bo wszystkie leki, z których mogłem skorzystać, wyczerpałem. Jest to apel. Moja walka ze szpiczakiem nie udaje mi się. Bez tego leku, nic lepszego mnie nie spotka. Będę musiał zamykać książki, powoli żegnać się z rodziną. Jest jak jest, czekamy - opowiada.

Jak obecnie wygląda sytuacja chorych? Pacjenci z zaawansowanym szpiczakiem opornym na leczenie pozostają w Polsce bez leczenia. Dla tej grupy pacjentów leczenie kończy się na drugiej linii, w których dostępny jest bortezomib i lenalidomid. W leczeniu szpiczaka w dalszych liniach na świecie zarejestrowanych jest aż sześć nowych cząsteczek. Żadna z nich w Polsce nie jest stosowana. Obecnie w procesie refundacyjnym w Ministerstwie Zdrowia z tych sześciu cząsteczek jest tylko pomalidomid, który pacjenci mogą przyjmować sami w domu bez konieczności hospitalizacji. Dla refundacji karfilzomibu i iksazomibu firmy zawiesiły proces. Pacjenci podkreślają, że dostęp do nowych terapii może wydłużyć ich życie o kolejne kilka lat w dobrej jego jakości.

Zdajemy sobie sprawę, że chorzy na szpiczaka otrzymali ostatnio od ministerstwa zdrowia kilka nowych terapii i tych opcji terapeutycznych jest więcej. Mam tez przeczucie, graniczące z pewnością, że w sprawie leku pomalidomid musimy jeszcze trochę postarać się, dotrzeć nasze stanowiska i zharmonizować. Mamy olbrzymią wolę, aby tę opcję terapeutyczną od stycznia wprowadzić - zapewnia w rozmowie z RMF FM wiceminister zdrowia Marcin Czech. W poniedziałek prawdopodobnie opublikujemy propozycję nowej, listopadowej listy leków refundowanych. Jest ekstremalnie mało czasu na ruch ze strony producenta - dodaje.

(m)
Michał Dobrołowicz

...

Nie jestem w stanie ocenic.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133525
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 15:11, 19 Paź 2017    Temat postu:

Grozi nam epidemia choroby brudnych rąk. Lekarze biją na alarm
Dzisiaj, 19 października (08:30)

​Lekarze alarmują - grozi nam epidemia żółtaczki pokarmowej, zwanej chorobą brudnych rąk. Od początku roku - tylko do końca sierpnia - zanotowano już ponad 1200 przypadków tej choroby w całej Polsce. Dla porównania - w całym ubiegłym roku było ich 26.
Zdjęcie ilustracyjne
/Marcin Czarnobilski /RMF FM


Reporter RMF FM Marek Wiosło rozmawiał o tej chorobie z lekarzami ze szpitala im. Józefa Dietla w Krakowie.

Tylko w ciągu ostatniego miesiąca w tej placówce odnotowano dwa przypadki żółtaczki pokarmowej, podczas gdy w ciągu całego ubiegłego roku - żadnego.

Specjaliści podkreślają, że żółtaczka pokarmowa to choroba wyjątkowo podstępna, bo jej objawy są widoczne dopiero po miesiącu, a na dodatek przypominają objawy zwykłej grypy.

Przede wszystkim mogą to być nudności, wymioty, może być biegunka, potem pojawia się zażółcenie skóry. Może dość do uszkodzenia wątroby, przechodzącego niekiedy w przewlekłe zapalenie wątroby i marskość wątroby - tłumaczy w rozmowie z RMF FM dr Janina Kabat.

Jak podkreśla lekarka, dorośli przechodzą te chorobę znacznie gorzej niż dzieci.

(ph)
Marek Wiosło

...

No i co brudasy? Jak wam nie wstyd.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133525
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 12:39, 23 Paź 2017    Temat postu:

Radziwiłł: To złamanie zasad etyki lekarskiej. Jestem zdruzgotany
35 minut temu

​"To, co zamierzają zrobić lekarze z Małopolski to złamanie podstawowych zasad etyki lekarskiej. Jestem zdruzgotany" - tak minister zdrowia Konstanty Radziwiłł w rozmowie z dziennikarzem RMF FM komentuje plany Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. W ramach wsparcia dla głodujących lekarzy-rezydentów, najbliższa środa w Małopolsce będzie dniem bez lekarza w szpitalach i poradniach. Pojutrze lekarze mają pracować tylko w zakresie ostrych dyżurów.
Konstanty Radziwiłł
/Tomasz Gzell /PAP

Minister zdrowia na razie będzie prosił lekarzy o "opamiętanie się".

Jestem zupełnie zdruzgotany taką zapowiedzią (...). Zupełnie nie wiadomo, w jakim trybie, bo to przecież nie jest strajk - bo nie zostały spełnione wszystkie warunki do tego - ktoś zapowiada, że lekarze nie będą leczyć pacjentów - powiedział Radziwiłł.

Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Ja proszę o opamiętanie - dodał minister.

Lekarze-rezydenci zapowiadają, że środowy protest jest dopiero w fazie przygotowań, a jego szczegóły będą znane dopiero jutro .

W tej chwili w proteście głodowym w siedmiu miastach udział bierze 55 osób.

(ph)
Michał Dobrołowicz

...

Zdecydowanie nie mozna popierac nieodpowiedzialnych wyskokow. Walka o podwyzki nie usprawiedliwia glodowek ktore kojarza sie z walka o prawa czlowieka w krajach dyktatorskicg! A nie o zwykla podwyzke. Trzeba zachowac szacunek dla historii i zachowywac sie adekwatnie do sytuacji. Wiemy ze pseudoopozycja popiera kazdy balagan w kraju nawet uderzajacy w ludzi bo to sa idioci i debile.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133525
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 9:10, 25 Paź 2017    Temat postu:

„Na grypę babcine sposoby mogą nie wystarczyć”
Wczoraj, 24 października (19:32)

Lekarze są zgodni, że sezon grypowy jest coraz bliżej. Od początku września z objawami grypy i chorób grypopodobnych do lekarzy w całym kraju trafiło ponad 600 tysięcy osób. Hospitalizacji wymagało prawie półtora tysiąca. Niepokojące jest to, że w analogicznym okresie w tamtym roku liczby te były o jedną czwartą mniejsze - informują eksperci z Ogólnopolskiego Programu Zwalczania Grypy. "Grypie częściej niż przeziębieniu towarzyszą bóle mięśni, głowy, dreszcze, uczucie rozbicia, a także męczący kaszel" - mówią w rozmowie z RMF FM lekarze.
Jesień to zwiększone ryzyko zarażenia się wirusem grypy
/Jacek Turczyk /PAP
W tym tygodniu w cyklu "Twoje Zdrowie w Faktach RMF FM" zajmujemy się grypą.

Na Wasze pytania podczas dyżuru telefonicznego odpowie dr Krzysztof Czarnobilski, dyrektor do spraw lecznictwa szpitala MSWiA w Krakowie.

Na pytania czeka od 11:00 do 13:00 pod numerem telefonu 12 2 000 010.

O godzinie 13:00 będzie też odpowiadać na pytania naszych słuchaczy podczas wideoczatu.

Michał Dobrołowicz, RMF FM: Panie doktorze, na grypę można zachorować o każdej porze roku. Czy to już jest ten moment, kiedy grypa będzie nas atakować jeszcze częściej?

Doktor Piotr Gryglas, internista i kardiolog, Samodzielny Publiczny Centralny Szpital Kliniczny w Warszawie: Rzeczywiście, zbliżamy się do tego momentu w sezonie, gdy możemy mówić o szczycie zachorowań. Taką pierwszą falą uderzeniową były infekcje kataralne, czyli grypopodobne. Oczywiście, jeżeli w populacji pojawi się wirus grypy, z którym dotychczas się nie stykaliśmy, nie jesteśmy odporni na niego, to on rzeczywiście wywołuje lokalne epidemie i z tym należy się liczyć.

>>>ZADAJ PYTANIE EKSPERTOWI<<<


Co możemy robić, żeby zmniejszyć ryzyko zachorowania?

Jest bardzo wiele sposobów. Przede wszystkim, jeżeli jesteśmy w sezonie grypowym i wiemy, że jest akurat lokalna epidemia i wszyscy dookoła kaszlą i kichają, powinniśmy unikać miejsc publicznych z dużym zagęszczeniem ludzkim, żeby się nie zarażać. Pamiętajmy, że wirus grypy pozostawiony na różnych przedmiotach spędzi tam nawet dwie doby, do 48 godzin. Musimy zawsze pamiętać o tym, żeby myć ręce, gdy wracamy z pracy, gdy wracamy z miejsc, gdzie wiele osób dotykało różnych przedmiotów. Powinniśmy myć ręce, bo jest to podstawowa ochrona przed zarażaniem się.

Oczywiście, jeżeli już jesteśmy chorzy, jeżeli mamy infekcje grypową, grypopodobną czy kataralną i kichamy, prychamy i kaszlemy, to powinniśmy oczywiście też unikać miejsc publicznych, gdzie możemy innych zarazić. Powinniśmy też zakładać maseczki i zasłaniać usta wtedy, gdy kichamy. To są podstawowe zasady zarówno dobrego wychowania, jak i higieny, które zmniejszają rozprzestrzenianie się wirusa, ponieważ ten wirus rozprzestrzenia się bardzo szybko i do sezonowych epidemii grypy dochodzi zawsze.

A kto jest najbardziej narażony na przeziębienia i grypę?

Generalnie każdy człowiek, który spotyka się z nowym wirusem. Jeżeli na niego nie chorowaliśmy i nie mamy odporności, to wtedy możemy nabyć takiego wirusa i zachorować. Są populacje ludzi, którzy są słabsi, którzy są leczeni immunosupresyjnie, którzy mają przewlekłe choroby serca, płuc, czyli ich organizmy są niedotlenione, osłabione i takie osoby niestety jeżeli zachorują na wirusa grypy, to choroba może się przerodzić w bardzo poważny stan chorobowy, w ciężkie zapalenie płuc, w nasilenie niewydolności serca, z bardzo znacznym pogorszeniem stanu ogólnego.

Czym różni się grypa od zwykłego przeziębienia?

Grypa przebiega o wiele bardziej burzliwie, charakteryzuje się wysoką gorączką, uczuciem rozbicia. Mamy bóle mięśni, bóle kości. To są charakterystyczne objawy dla infekcji grypowej.

Czy katar zawsze towarzyszy grypie?

Może towarzyszyć, bo wirus grypy na początku może atakować górne drogi oddechowe i początkowo infekcja przez dwa dni może wyglądać jak typowa infekcja kataralna. Bo właśnie te infekcje są chyba najczęstsze i mogą same ustępować po kilku dniach. Charakteryzują się niezbyt wysoką gorączką, w granicach 37-37,5 stopnia i po zastosowaniu babcinych sposobów czy leków antygorączkowych z apteki ustępują bez poważniejszych powikłań.

Natomiast z grypą tak niestety nie jest. Grypa przebiega w sposób ciężki, z wysoką gorączką, z dużymi dolegliwościami i jeżeli jest nieodpowiednio leczona, jeżeli my w czasie takich infekcji pracujemy, osłabiamy organizm, narażamy się na przechłodzenie lub przegrzanie, wówczas może częściej dojść do powikłań grypy, na przykład do zapalenia oskrzeli, zapalenia płuc lub zapalenia mięśnia serca czy nawet zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych.

Czy jest jakiś mit na temat grypy, z którym pan panie doktorze spotyka się, który można obalić, bo to jest absolutnie nieprawda?

Taki mit dotyczy najczęściej mylenia grypy z infekcją kataralną. Jeżeli mamy pełnoobjawową chorób to sama cytryna, miód, czosnek tego nie wyleczą i musimy dać szansę organizmowi na wyprodukowanie przeciwciał i zniszczenie wirusa, który nas atakuje.

Ile musi potrwać leczenie grypy?

To jest bardzo indywidualna sprawa, bo jeżeli mamy mocny organizm, który ma dobrą odpowiedź immunologiczną, który sobie radzi z wirusem, to w ciągu od tygodnia do dwóch możemy pozbyć się grypy. Natomiast, jeżeli dojdzie do powikłań grupowych, a one przechodzą płynnie, to ten czas chorowania się wydłuża i może trwać do miesiąca.

(ag)
Michał Dobrołowicz

...

Szal na twarz w autobusie. A najlepszy rower...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133525
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 10:42, 25 Paź 2017    Temat postu:

Środa "dniem bez lekarza" w Małopolsce

Wczoraj, 24 października (20:3Cool

Na środę Małopolskie OZZL zapowiedziało protest wspierający głodujących lekarzy rezydentów. W ramach akcji wielu lekarzy nie przyjdzie do pracy. Okręgowa Rada Lekarska w Krakowie popiera protest, ale nie zgadza się z jego formą. Apeluje, by poparcie akcji nie kolidowało z obowiązkami wobec pacjenta.
Protest lekarzy rezydentów w krakowskim szpitalu dziecięcym w Prokocimiu
/Jacek Bednarczyk /PAP


Według zapowiedzi w środę małopolskie oddziały i przychodnie będą pracowały w trybie dyżurowym, pozostali lekarze (rezydenci, stażyści, specjaliści) w tym dniu mają nie przyjść do pracy.

Akcja, zapowiedziana na środę w Małopolsce, nie ma formy strajku. To, czy dany lekarz przyłączy się do protestu i nie będzie w tym dniu pracował, zależy tylko i wyłącznie od lekarza. Zapowiadany protest dotyczy wszystkich lekarzy, nie tylko rezydentów, ale przede wszystkim specjalistów - mówi przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL) Krzysztof Bukiel.

Jak dodał to, czy za przykładem małopolskim pójdą inne regiony, zależy od tego, jak przebiegnie protest w Małopolsce i czy będzie warto go powielić.

Okręgowa Rada Lekarska w Krakowie popiera trwający od 2 października protest głodowy lekarzy rezydentów, domagających się wzrostu nakładów na opiekę zdrowotną do 6,8 proc. PKB. Jak podkreśliła w komunikacie na swojej stronie internetowej "nikt nie ma prawa moralnego, aby poświęcać życie i zdrowie tysięcy ludzi, umierających z powodu niewydolności i niedofinansowania opieki zdrowotnej".

Jednak - jak zastrzegła - "siłą tego protestu jest jego zgodność z zasadami etyki lekarskiej i przysięgą Hipokratesa - nikt nie odszedł od łóżka pacjenta, nikt pacjentowi nie odmówił pomocy. Protestujący lekarze narażają jedynie własne zdrowie". ORL sprzeciwiła się też nadawaniu protestowi kontekstu politycznego.

Z niedowierzaniem przyjęliśmy informację o planowanym strajku lekarzy w Małopolsce, z którym się nie zgadzamy i uważamy, że decyzja ta jest pochopna i podjęta pod wpływem chwilowych emocji. Naszym obowiązkiem jest, niezależnie od sytuacji niesienie pomocy pacjentom i bycie zawsze z potrzebującymi - napisała Okręgowa Rada Lekarska w Krakowie, apelując do lekarzy o poparcie akcji protestacyjnej w formie niekolidującej z obowiązkami lekarza wobec pacjenta.

ORL w Krakowie zwróciło się także do prezydenta RP, aby włączył się w spór pomiędzy rządem a protestującymi rezydentami. O opiece zdrowotnej powinniśmy mówić bez względu na przynależność partyjną i różnice polityczne. Zdrowie jest ponadpartyjne i niezależnie, jak będzie zorganizowana opieka zdrowotna w naszym kraju, to nakłady finansowe powinny równoważyć zakres świadczeń medycznych - napisano w komunikacie.

W sobotę Zarząd Regionu Małopolskiego OZZL ogłosił środę "Dniem Solidarności Lekarzy Małopolskich z Głodującymi". Jak podkreślono, każdy lekarz podejmie we własnym sumieniu decyzje o formie wsparcia protestujących. Ponieważ wielu lekarzy zdeklarowało, że nie przyjdzie do pracy, nazwano go dniem bez lekarza. Według przewodniczącego OZZL Krzysztofa Bukiela akcja "nie ma charakteru strajku, rozumianego zgodnie z ustawą o rozwiązywaniu sporów zbiorowych".

Minister Konstanty Radziwiłł ocenił w poniedziałek, że "dzień bez lekarza" traktuje jako zapowiedź złamania podstawowych zasad etyki lekarskiej. Mam nadzieję, że ci, którzy zapowiadają taki protest, polegający na nieobsługiwaniu pacjentów, na wycofaniu się z opieki nad pacjentami, opamiętają się. To byłby ruch groźny i przekroczenie granicy, która ze względu na dobro chorych nie może być przekroczona - powiedział.

Wiceszef Porozumienia Rezydentów OZZL Jarosław Biliński zapewnił w poniedziałek, że lekarze w Małopolsce nie zostawią pacjentów bez opieki.

Rezydenci domagają się wzrostu nakładów na ochronę zdrowia w szybszym tempie niż proponuje rząd. Chcą także powołania zespołu, który zająłby się analizą i renegocjacją zapisów ustawy regulującej minimalne wynagrodzenia pracowników ochrony zdrowia oraz podwyższenia swoich wynagrodzeń do 1,05 średniej krajowej. Młodzi lekarze prowadzą głodówkę m.in. w Warszawie, Szczecinie, Lesznie, Łodzi, Gdańsku, Krakowie, Wrocławiu i Płocku. We wtorek głodowały łącznie 72 osoby.

...

Dzien bez lekarza. To dopiero upiorny pomysl. Rzeczywiscie antychryst opanowal mnostwo ludzi. Widac ten armageddon.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133525
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:40, 25 Paź 2017    Temat postu:

Dzień bez lekarza w Małopolsce. Prawie 400 medyków nie przyszło do pracy

Dzisiaj, 25 października (05:31)
Aktualizacja: Dzisiaj, 25 października (13:22)

Dziś dzień bez lekarza w poradniach i szpitalach w Małopolsce. Część placówek pracuje w trybie ostrego dyżuru. W całym regionie urlopy na żądanie wzięło prawie 400 lekarzy. Chcą w ten sposób zamanifestować poparcie dla trwającego w całym kraju protestu rezydentów, domagających się m.in. podniesienia nakładów na ochronę zdrowia. Obecnie protesty głodowe trwają w Warszawie, Szczecinie, Lesznie, Łodzi, Gdańsku, Krakowie, Wrocławiu i Płocku.
Grupa młodych lekarzy prowadzi głodówkę w Uniwersyteckim Szpitalu Dziedzięcym w Krakowie-Prokocimiu
/Jacek Bednarczyk /PAP

Małopolscy lekarze mieli dzisiaj sami zdecydować, w jakiej formie wesprą ogólnopolski protest. Mogli wziąć urlop na żądanie czy oddać honorowo krew, mogli również np. przyjść do pracy w koszulkach lub z plakietkami manifestującymi poparcie dla głodujących medyków.

W Krakowie - jak ustalił reporter RMF FM Marek Wiosło - 50 lekarzy wzięło urlopy na żądanie w szpitalu im. Ludwika Rydygiera, w szpitalu im. Jana Pawła II 20 proc. wszystkich medyków w tej placówce. Dorota Sobczyk, zastępca dyrektora ds. lecznictwa w szpitalu im. Jana Pawła II zapewniła nas, że pacjenci mają zapewnioną opiekę. Planowane przyjęcia lub wizyty zostały przeniesione na jutro albo na najbliższe dni. Również po to, żeby pacjenci nie zostali ukarani przez protest - powiedziała.

50 lekarzy nie przyjdzie dziś do pracy w krakowskim szpitalu im. Józefa Dietla, ale tam planowe zabiegi i przyjęcia mają odbywać się normalnie. Około 20 lekarzy nie będzie zaś pracować w Szpitalu Uniwersyteckim - ale ani ta placówka, ani Szpital Dziecięcy w Prokocimiu nie przenoszą zaplanowanych wizyt i zabiegów.

We wspomnianym Szpitalu Dziecięcym medycy zdecydowali się okazać solidarność z protestującymi, nosząc koszulki popierające protest. Jak podkreślali bowiem w rozmowie z naszym dziennikarzem, to często szpital ostatniej szansy dla chorych dzieci.

Do tej właśnie placówki zjechali również medycy, którzy w ramach protestu wzięli dzisiaj urlopy na żądanie: swoją obecnością chcą wesprzeć sześcioro rezydentów, którzy prowadzą tam głodówkę, i 62-letnią panią Marię, która postanowiła dołączyć do głodujących. Przed południem w szpitalu zebrało się więc ponad 100 osób z różnych placówek z całego województwa.

Ja wspieram głodujących i cały protest od samego początku jego trwania. Nie wyobrażałem sobie, że mogłoby mnie tu dzisiaj nie być. Walczymy o pacjenta, tak naprawdę. W tym momencie to najważniejsza rzecz, jaką chcemy przeforsować. Dzisiejszy dzień jest dniem, w którym przede wszystkim specjaliści chcą powiedzieć: "jesteśmy z wami" - podkreślał w rozmowie z Markiem Wiosło Bartłomiej Guzik, lekarz ze szpitala im. Jana Pawła II.

Bardzo cieszymy się, że protest się rozszerza, że zaczynają w nim brać udział również lekarze specjaliści. To nas bardzo cieszy i jest dla nas wielkim wsparciem w tym, co robimy, bo wiemy, że walczymy o coś, co naprawdę ma sens. Inne grupy zawodowe również dołączają się do protestu. W jedności siła - powiedział nam z kolei Rafał Świstek, jeden z prowadzących protest głodowy w Krakowie.
Protest lekarzy w szpitalu w Krakowie-Prokocimiu
/Józef Polewka /RMF FM

Największe szpitale w zachodniej Małopolsce - w Oświęcimiu i Chrzanowie - pracują normalnie, bez zakłóceń. W obu placówkach reporterka RMF FM Anna Kropaczek usłyszała, że zaledwie kilkoro lekarzy wzięło tam dziś dzień urlopu na żądanie lub dzień opieki nad dzieckiem.

Budynek szpitala w Oświęcimiu został natomiast oplakatowany, a niektórzy lekarze mają na sobie koszulki z hasłami wspierającymi głodujących rezydentów. W Chrzanowie z kolei pracownicy noszą plakietki z napisem: "Popieram protest".

Na południu Małopolski - jak donosi nasz reporter Maciej Pałahicki - kłopoty mogą mieć pacjenci w Gorlicach: tam w związku z protestem lekarzy szpital działa w trybie ostrego dyżuru. Strajkują anestezjolodzy, więc odwołano planowane zabiegi. Przyjmowani są tylko pacjenci w stanie zagrożenia życia.

Pozostałe szpitale powiatowe na południu regionu działają normalnie. W Nowym Targu na przykład, gdzie pracuje 30 lekarzy rezydentów, wszyscy solidaryzują się z protestem kolegów, ale - jak zapewnia dyrektor placówki - pojawili się dzisiaj w pracy.
Protest lekarzy w szpitalu w Krakowie-Prokocimiu
/Józef Polewka /RMF FM
"Przyjmowani będą jedynie pacjenci ostrodyżurowi"

Te małopolskie szpitale, w których lekarze przystąpili do strajku, mają dzisiaj pracować w trybie dyżurowym. Oznacza to, że przyjmowani będą jedynie pacjenci ze statusem: pilny. Te wizyty, które nie wymagają nagłej hospitalizacji, mają zaś być przesuwane na inne dni.

Jeśli czujemy, że coś jest z nami nie tak, tak jak każdego dnia idziemy do naszego lekarza: bądź pierwszego kontaktu, bądź do nocnej i świątecznej opieki lekarskiej, bądź udajemy się na SOR. Tam znajdują się lekarze, którzy po ocenie naszego stanu zdecydują, czy wymagamy pilnej pomocy, czy też nasz stan umożliwia nam czekanie. W pierwszym wypadku na pewno zostaniemy przyjęci i wszelka pomoc zostanie nam zaoferowana. W przypadku planowych spotkań z lekarzami może się okazać, że będą one przesunięte w czasie - wyjaśnia Jakub Szmer, rezydent i przedstawiciel Porozumienia Rezydentów w Krakowie.

Protest głodowy lekarzy rezydentów trwa od 2 października. Rezydenci domagają się wzrostu nakładów na ochronę zdrowia do 6,8 procent PKB w 2021 roku i powołania zespołu, który zająłby się analizą i renegocjacją zapisów ustawy regulującej minimalne wynagrodzenia pracowników ochrony zdrowia.


Przemysław Błaszczyk

(ag, e)
Maciej Pałahicki
, Anna Kropaczek
, Marek Wiosło

...

Haslo by sie przydalo. Dzien bez lekarza dniem dla grabarza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133525
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 12:14, 26 Paź 2017    Temat postu:

Ważne centrum onkologii przestanie leczyć
12 minut temu

"Kilkadziesiąt tysięcy pacjentów spoza Warszawy zostało pozbawionych możliwości wygodnego korzystania z bezpłatnej radioterapii" - alarmują organizacje pacjentów. Powód to brak kontraktu na radioterapię dla Międzynarodowego Centrum Onkologii w Otwocku, gdzie leczyli się chorzy na nowotwory z południowo-wschodniej części Mazowsza. Szpital w tej sprawie złożył właśnie odwołanie do Narodowego Funduszu Zdrowia.
Zdjęcie ilustracyjne
/Grzegorz Michałowski /PAP


Placówka jest bardzo ważna dla pacjentów z tego regionu, bo dzięki niemu nie musieli dojeżdżać do szpitali w Warszawie, które kontrakt dostały. Pacjenci są słabi, zmęczeni, chorzy, to obniża jakość życia i jakość leczenia, czasami pacjenci nie mają nawet pieniędzy, żeby dojechać do Warszawy, zdecydowanie łatwiej jest dojechać z Mińska Mazowieckiego czy Garwolina do Otwocka - mówi w rozmowie z RMF FM Iga Rawicka, pacjentka. Przez brak kontraktu nowoczesny sprzęt do radioterapii wart 30 milionów złotych stoi teraz nieużywany. Niebawem zostanie zdemontowany i w częściach przewieziony do innych ośrodków onkologicznych.

"W sierpniu 2017 roku Mazowiecki Oddział NFZ ogłosił postępowanie na świadczenie radioterapii dla województwa mazowieckiego. Pojawiła się nadzieja na utrzymanie ośrodka i szansa dla setek ciężko chorych pacjentów na najnowocześniejsze leczenie. W ramach procedury konkursowej Międzynarodowe Centrum Onkologii Affidea w Otwocku otrzymało pozytywną rekomendację Komisji Konkursowej Narodowego Funduszu Zdrowia, która potwierdziła pełne przygotowanie oraz spełnienie wszystkich standardów określonych przez przepisy do zakontraktowania usług radioterapii przez NFZ. Co więcej, Ośrodek Affidea w Otwocku, podpisał na początku września 2017 r. protokół z negocjacji konkursowych, godząc się na warunki zaproponowane przez NFZ warunki. Niestety 3 dni później - ku naszemu zdziwieniu - NFZ zdecydował o przyznaniu całego kontraktu innemu ośrodkowi z Warszawy" - czytamy w oświadczeniu lecznicy.

Warszawa otrzymała kolejny już ośrodek, do którego będą kierowani pacjenci wymagający leczenia radioterapią. Brak kontraktu dla ośrodka Affidea w Otwocku oznacza ograniczenie dostępu do leczenia dla mieszkańców podwarszawskich gmin i dalszych części Mazowsza i przyczyni się do wydłużenia czasu dojazdu do najbliższego ośrodka. Niestety oznacza to również dodatkowy wysiłek dłuższego powrotu do domu dla wycieńczonych chorych - dodają właściciele kliniki.
"Pacjentów z Mazowsza czekają kolejki w Warszawie"

"Staraliśmy się o kontrakt z NFZ dla dobra pacjentów, także tych, których udało nam się leczyć na własny koszt przez ponad 2 lata działalności. Wartość udzielonych przez Affidea świadczeń dla chorych na różne postacie nowotworu wyniosła wtedy ponad 20 mln zł. To środki, które "zaoszczędził" NFZ. (Dla porównania: teraz staraliśmy się o kontrakt w wysokości 3 mln zł). Nie prosiliśmy o "refundację". Staraliśmy się pomagać, i chcieliśmy to robić nadal. Niestety nasze możliwości dalszego finansowania się skończyły. W wyniku ostatniej decyzji NFZ, najnowocześniejszy sprzęt do radioterapii wart 30 mln zł, będzie musiał zostać zdemontowany i przewieziony do innych ośrodków w kraju, a pacjenci z południowo wschodniej części Mazowsza będą musieli ustawiać się w kolejkach w Warszawie" - przekonują władze Międzynarodowego Centrum Onkologii w Otwocku.

Pytania o przyszłość lecznicy z Otwocka nasz dziennikarz wysłał do Narodowego Funduszu Zdrowia.

(ag)
Michał Dobrołowicz

...

Wszystko nie moze byc w Warszawie. Jesli dany zabieg nie jest najnowszym wynalazkiem medycznym a standardowa masowa procedura to musza byc rozne osrodki w kraju nie tylko Warszawa. Jesli duze szpitale sa tansze w utrzymaniu a to nie jest pewne to i tak musza byc rownomiernie rozrzucone po kraju np. 1 na 1000.000 mieszkancow czyli 2 w Warszawie a nie np. 10 a na lubelszczyznie zero. W Lublinie tez taki byc musi. Tylko choroby gdzie choruje w kraju np. 200 osob moga miec jedno centrum NIEKONIECZNIE W WARSZAWIE!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133525
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:30, 26 Paź 2017    Temat postu:

Radziwiłł: Nie ma żadnego powodu do protestu
Dzisiaj, 26 października (14:37)

Mam wrażenie, że powody do protestu rezydentów w tej chwili po prostu znikły, jeśli w ogóle były - ocenił w czwartek minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Przypomniał, że rząd przyjął projekt ustawy gwarantującej przeznaczenie do 2025 roku 6 proc. PKB na ochronę zdrowia.
Minister Zdrowia Konstanty Radziwiłł
/Paweł Supernak /PAP


Minister, który w czwartek uczestniczył w otwarciu uniwersyteckiego Centrum Symulacji Medycznych w Olsztynie, był pytany przez dziennikarzy o ocenę możliwego scenariusza dalszych protestów rezydentów.

Mam wrażenie, że naprawdę powody do protestu w tej chwili po prostu znikły, jeśli w ogóle były, bo dyskusja na temat konieczności zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia w zasadzie dzisiaj - można powiedzieć - jest zakończona, w tym sensie, że rząd przyjął projekt ustawy, która po raz pierwszy w historii Polski będzie gwarantować systematyczny, stopniowy, coroczny wzrost nakładów do 6 proc. końcowo - powiedział Radziwiłł.

W jego ocenie można powiedzieć, że jest to jest postulat wszystkich, którzy cokolwiek mają do powiedzenia w systemie służby zdrowia, a przede wszystkim jest to kwestia interesu pacjentów. I po prostu w tej chwili przechodzimy do etapu, w którym będziemy to realizować - dodał.

Oczywiście można dyskutować na temat finansowania, w jaki sposób te pieniądze wydać. Można mówić o różnych szczegółach, ale nawet różniąc się w szczegółowych sprawach nie widzę powodu, żeby podejmować protest, a już szczególnie protest tak ostry jak głodówka - mówił.

Radziwiłł mówił też, że ma nadzieję, iż rozmaite zapowiedzi możliwych form protestu, które "w jakikolwiek sposób zahaczają o dobro pacjenta", to tylko "takie pohukiwania". "Uważam, że w ogóle granie bezpieczeństwem czy dobrem pacjenta jest skandalem, który w ogóle nie powinien mieć miejsca i mam nadzieję, to się nie zrealizuje" - powiedział.

W czwartek protestujący od 2 października rezydenci poinformowali, że obecnie w całej Polsce głodują 82 osoby. Protestujący domagają się zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia do 6,8 proc. PKB w ciągu trzech lat i podwyższenia wynagrodzeń rezydentów do 1,05 średniej krajowej. Chcą także powołania zespołu, który zająłby się analizą i renegocjacją przepisów ustawy regulującej minimalne wynagrodzenia pozostałych pracowników ochrony zdrowia.

...

Moze najpierw ci najbiedniejsi dostana opieke zdrowotna zanim zaczniemy w ogole temat podwyzek lekarzy?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133525
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:28, 26 Paź 2017    Temat postu:

W Polsce szaleje wirus grypy. Niepokojące dane
Dzisiaj, 26 października (15:26)

Od początku września z objawami grypy i chorób grypopodobnych do lekarzy trafiło już ok. 649 tys. osób, a prawie 1,5 tys. było hospitalizowanych. To o 30 proc. więcej takich przypadków niż w analogicznym okresie 2016 r. – wynika z danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego - Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie.
Zdjęcie ilustracyjne
/Pexels photo /


Eksperci Ogólnopolskiego Programu Zwalczania Grypy (OPZG) apelują, aby nie lekceważyć żadnych objawów zakażenia, ponieważ grypa może powodować powikłania. Jest ona groźną chorobą wirusową, nadal często myloną z przeziębieniem.

Domowe sposoby na przeziębienie
Wiele osób nie odróżnia przeziębienia od groźnego dla organizmu zakażenia wirusem grypy. Pacjenci próbują się leczyć domowymi sposobami bądź lekami dostępnymi w aptekach bez recepty. Bardzo często jest to bezskuteczne i choroba nie ustępuje. Dopiero wtedy pacjent idzie do lekarza, traktując to jako ostateczność - powiedział przewodniczący Rady Naukowej OPZG prof. Adam Antczak.


Specjalista podkreśla, że najskuteczniejszą ochronę przed zakażeniem grypą zapewnia szczepionka przeciwko tej chorobie. To najlepsza metoda na poprawienie odporności przeciwko grypie i uniknięcie powikłań - dodał.
Na grypę - najlepsza szczepionka

Ogólnopolski Program Zwalczania Grypy przypomina, że w sezonie 2017/2018 po raz pierwszy w naszym kraju dostępne są dwa rodzaje szczepionek: jedna z nich jest tzw. trójwalentna i zawiera antygeny dwóch szczepów grypy typu A (Michigan/45/2015 (H1N1) i Hong Kong/4801/2014 (H3N2) oraz jednego typu B (Brisbane/60/2008 Victoria).

W drugiej szczepionce (czterowaletnej) znajdują się cztery antygeny: poza tymi, które są w szczepionce trójwalentnej jest w niej jeszcze jeden antygen - Phuket/3073/2013 (Yamagata).
Walka z grypą. Rozmowa z ekspertem

W Wielkiej Brytanii, Kanadzie oraz Australii takie szczepionki przeciwko grypie są refundowane dla osób z grup największego ryzyka, takich jak przewlekle leczące się z powodu chorób układu oddechowego, sercowo-naczyniowego, cukrzycy, a także ludzi starszych i dzieci.

Prof. Adam Antczak wyjaśnia, że trudno jest przewidzieć, która z obu linii wirusów A lub B grypy będzie przeważać w kolejnym sezonie grypowym. Jeśli więcej będzie krążyć wirusów typu B, wtedy większą ochronę zapewni szczepionka czteroskładnikowa (zawierająca dwa antygeny szczepów wirusa typu B).

Nie oznacza to jednak, że w sezonie, w którym przeważają wirusy grypy typu B, szczepionka trójwalentna nie jest przydatna. Może jedynie okazać się nieco mniej skuteczna, jednak nawet wtedy daje większą ochronę niż rezygnacja ze szczepienia. Jeśli nawet dojdzie do zakażenie grypą, to raczej będzie miało ono łagodniejszy przebieg.
Zbliża się szczyt infekcyjny

W poprzednich dwóch sezonach grypowych 2014/2015 oraz 2015/2016 zdecydowanie więcej było w naszym kraju wirusów grypy typu B, na które przypadała u nas aż połowa zachorowań na grypę.

Ogólnopolski Programu Zwalczania Grypy zaleca, żeby szczepienia przeciw grypie wykonać jak najszybciej, a przynajmniej przed szczytem infekcyjnym, który w naszym kraju przypada najczęściej od stycznia do marca.
„Na grypę babcine sposoby mogą nie wystarczyć”

Grypa zwykle atakuje nagle i wywołuje silną gorączkę, często powyżej 39 stopni C. Objawia się bólami mięśni, stawów oraz głowy. W przeciwieństwie do przeziębień, w czasie grypy rzadko występuje katar, bardziej charakterystyczny dla niej jest natomiast suchy męczący kaszel. Grypa może mieć również przebieg bezobjawowy lub z niewielkimi objawami.

Grypa występuje przez cały rok, jedynie w mniejszym nasileniu w poszczególnych okresach, np. latem. Z danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego-PZH w Warszawie wynika, że od września 2016 r. do kwietnia 2017 r. odnotowano prawie 3,8 mln zachorowań na grypę i choroby grypopodobne.

Jednak od września 2016 r. do połowy sierpnia 2017 r. w sumie zarejestrowano rekordową liczbę ponad 4,8 mln zachorowań, czyli 19 proc. więcej niż w analogicznym okresie poprzedniego sezonu 2015/2016. Od września 2017 r. liczony jest kolejny sezon grypowy.

...

Plaga...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133525
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 11:22, 27 Paź 2017    Temat postu:

„Więźniowie mają lepsze jedzenie niż dzieci chorujące na raka”
Dzisiaj, 27 października (09:10)

Rodzice dzieci z oddziału onkologii Szpitala im. Jurasza w Bydgoszczy sami kupują posiłki swoim dzieciom, bo te serwowane w lecznicy – ich zdaniem – nie nadają się do jedzenia. Szpital tłumaczy, że jest w trakcie przetargu na dostawcę posiłków. Jednak jak sprawdziła reporterka RMF MAXXX Monika Jendrzejewska, w nowym zamówieniu są niemal identyczne produkty jak dotychczas.
Tak wyglądają posiłki małych pacjentów ze Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 im. Antoniego Jurasza w Bydgoszczy
/Rodzice pacjentów /


Kasza, wędlina z kawałkami chrząstek, śladowe ilości masła i brak różnorodności w serwowaniu posiłków - takie zarzuty wobec Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 im. Antoniego Jurasza w Bydgoszczy mają rodzice dzieci, które leżą na tamtejszej onkologii. Jak przyznają: Więźniowie mają lepsze jedzenie, niż dzieci chorujące na raka. Przerażeni szpitalnymi posiłkami, sami kupują jedzenie swoim dzieciom i przynoszą w słoikach.

Zdaniem rodziców karmienie w bydgoskiej lecznicy jest bardzo monotonne - chleb, wędlina, która udaje wędlinę i masło. Do tego ewentualnie trochę twarożku, który jest kompletnie bez smaku. Jeden ser powtarza się trzykrotnie w tygodniu. Poza tym nie ma żadnych warzyw, a na deser jest sucha drożdżówka. Zdarzają się też zimne posiłki - dodają. Każdy z nas lubi jak to, co na talerzu wygląda ładnie i dobrze smakuje, a dziecko, które jest chore, dodatkowo jest wybredne. Jak one mają zdrowieć? - żalą się rodzice i podkreślają, że wsparcie dietą w trakcie hospitalizacji jest bezcenne.
Posłuchaj rozmowy z rodzicami dzieci i przedstawicielem szpitala

Rozmowa reporterki RMF MAXXX Monik Jendrzejewskiej z rodzicami dzieci ze Szpitala im. Jurasza w Bydgoszczy oraz jego rzeczniczką prasową

Szpital odpiera zarzuty rodziców i tłumaczy, że diety, które przygotowuje są indywidualnie dostosowywane do stanu zdrowia i sposobu leczenia każdego pacjenta. Dieta musi zawierać określone produkty, odpowiednią kaloryczność i nie zawsze możemy dostosować ją do oczekiwań rodziców - tłumaczy Marta Laska, rzeczniczka prasowa Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 im. Antoniego Jurasza w Bydgoszczy

...

Standardy zachodnie. Wiezniowie maja lepiej niz chorzy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133525
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:20, 27 Paź 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Zabrali dziecko ze szpitala, bo nie godzili się na szczepienie. Rodzice z Białogardu przed sądem
Zabrali dziecko ze szpitala, bo nie godzili się na szczepienie. Rodzice z Białogardu przed sądem

Dzisiaj, 27 października (14:27)

Przed Sądem Rodzinnym w Białogardzie rozpoczęła się rozprawa z udziałem rodziców, którzy w połowie września zabrali noworodka ze szpitala, nie godząc się na wykonanie części zabiegów medycznych wobec dziecka. Rodzina przez tydzień się ukrywała. Sąd prowadzi postępowanie o częściowe ograniczenie praw rodzicielskich. Wniósł o to szpital, w którym urodziła się dziewczynka.
Rozpoczęło się postępowanie o częściowe ograniczenie praw rodzicielskich rodzicom, którzy 15 września br. zabrali swoje dziecko ze szpitala, nie pozwalając lekarzom na umycie i zaszczepienie noworodka. Sprawę do sądu wniósł szpital, w którym urodziła się dziewczynka
/Marcin Bielecki /PAP


Przed rozpoczęciem rozprawy pełnomocnik rodziny mecenas Arkadiusz Tetela zapowiedział, że ze względu na duże zainteresowanie mediów złoży wniosek, aby rozprawa była jawna.

Chcemy, aby sąd wysłuchał mamę, aby w końcu mogła przedstawić swoje racje. Mamy w planach złożenie wniosków dowodowych - powiedział adwokat do zgromadzonych tłumnie dziennikarzy przed salą sądową.

Rodzice nie godzą się na takie traktowanie, aby w sytuacji niewykonania zabiegów, które mają charakter profilaktyczny, ograniczać władze rodzicielskie. Rodzice nie chcą, by w Polsce komukolwiek wydarzyła się podobna sytuacja. To nie jest nic dobrego, by mama z dzieckiem w szpitalu czuła się zagrożona - tłumaczył Tetela.

Pytany o stan zdrowia dziecka, adwokat powiedział, że jest ono bezpieczne i zostało zapisane do przychodni, gdzie jest pod opieką lekarza pediatry. Niezaszczepienie dziecka mu nie zaszkodziło - zaznaczył.

Rodzice od początku wskazywali w planie porodu, że planują zaszczepić dziecko w okresie późniejszym. Producent szczepienia wskazuje, że najpierw trzeba zrobić badania odpornościowe. Rodzice chcą być pewni, że szczepienie nie zaszkodzi dziecku. To nie są rodzice, którzy w ogóle sprzeciwiają się szczepieniu, tylko chcą, aby było to tak jak w innych krajach cywilizowanych, czyli nie było wykonywane w pierwszej dobie, czyli w momencie, kiedy nic nie wiemy o zdrowiu dziecka - oznajmił Tetela.

Przed białogardzkim sądem kilkadziesiąt osób bierze udział w spontanicznym proteście Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepieniach "Stop NOP". Tłum skandował: "Prawa rodziców", "Precz z cenzurą". Mieli transparenty z napisami: "Dzieci należą do rodziny, nie do urzędników medycznych", "Nie igraj z życiem dziecka".
Osoby protestujące przeciwko obowiązkowym szczepieniom przed Sądem Rodzinnym w Białogardzie
/Marcin Bielecki /PAP

14 września w szpitalu w Białogardzie (Zachodniopomorskie) urodziła się dziewczynka w 36. tygodniu ciąży. Rodzice nie wyrażali zgody na podejmowanie przez personel podstawowych czynności medycznych wobec noworodka. Z tego powodu został zawiadomiony sąd rodzinny i na terenie szpitala została przeprowadzona rozprawa sądowa. Sąd orzekł o ograniczeniu rodzicom władzy rodzicielskiej w zakresie udzielanych świadczeń medycznych oraz zasądził rodzinie kuratora. Gdy pracownik sądu dostarczył do szpitala pismo z postanowieniem sądu, rodzice z dzieckiem opuścili placówkę. 19 września białogardzki sąd uchylił kuratora, co sprawiło, że rodzice po tygodniu ukrywania się przed wymiarem sprawiedliwości wrócili do domu.

...

Sedziowie nie orientuja sie w medycynie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 30, 31, 32 ... 54, 55, 56  Następny
Strona 31 z 56

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy