Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Rozwalanie firm ...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:17, 28 Maj 2014    Temat postu:

Walka o budkę z lodami trwa. Mieszkańcy podpisują petycję

Pa­wi­lon ma znik­nąć, bo nowa kon­cep­cja za­go­spo­da­ro­wa­nia parku nie za­kła­da jego ist­nie­nia. Wła­ści­ciel­ka budki z lo­da­mi w parku Ko­cha­now­skie­go za­czę­ła zbie­rać pod­pi­sy.

Park Ko­cha­now­skie­go ma zo­stać pod­da­ny re­wi­ta­li­za­cji. Jak wy­ja­śnia Marta Sta­cho­wiak, rzecz­nicz­ka pre­zy­den­ta, obiekt bu­dow­la­ny zlo­ka­li­zo­wa­ny u zbie­gu ulicy Mic­kie­wi­cza i 20 Stycz­nia 1920r. prze­zna­czo­ny jest w pla­nie do­ce­lo­wo do roz­biór­ki. - Przed laty zo­stał wy­bu­do­wa­ny w miej­scu daw­ne­go wej­ścia do parku, jako obiekt o cha­rak­te­rze tym­cza­so­wym, czego od­zwier­cie­dle­niem jest jego niska ja­kość es­te­tycz­na i ar­chi­tek­to­nicz­na. Dla­te­go jego ad­ap­ta­cja na cele ga­stro­no­micz­ne jest nie­uza­sad­nio­na - do­da­je.

- W par­kach hi­sto­rycz­nych, gdzie lo­ka­li­za­cja nowej za­bu­do­wy jest ogra­ni­czo­na wzglę­da­mi kon­ser­wa­tor­ski­mi, sprze­daż lodów, kawy, soków owo­co­wych może od­by­wać się przy wy­ko­rzy­sta­niu es­te­tycz­nych, sty­lo­wych obiek­tów mo­bil­nych, czego do­brym przy­kła­dem jest po­jazd z kawą funk­cjo­nu­ją­cy na Wy­spie Młyń­skiej - tłu­ma­czy rzecz­nicz­ka.

Wła­ści­ciel­ka pa­wi­lo­nu nie za­mie­rza się pod­da­wać, cho­ciaż zdaje sobie spra­wę, że łatwo nie bę­dzie. Pro­wa­dzi budkę od 5 lat, wcze­śniej była to Spół­dziel­nia Ga­stro­no­micz­na. - Za każ­dym razem pod­pi­sy­wa­li­śmy umowy na okres tym­cza­so­wy, rok lub 2 lata. Li­czy­li­śmy się z tym, że w pew­nym mo­men­cie bę­dzie­my mu­sie­li zwi­nąć in­te­res - mówi Jerzy Ła­szew­ski, mąż wła­ści­ciel­ki. - Dla nas to więc nie za­sko­cze­nie, ale nasi klien­ci są bar­dzo zdzi­wie­ni, że za kilka mie­się­cy ma tu już nas nie być - do­da­je. W do­dat­ku prze­no­sze­nie się gdzie­kol­wiek to dla nas do­dat­ko­we kosz­ty - przy­zna­je.

Jerzy Ła­szew­ski mówi, że spró­bu­ją się jesz­cze od­wo­łać do urzę­du mia­sta, może ten zmie­ni zda­nie. Na razie za­czę­li zbie­rać pod­pi­sy pod pe­ty­cją, by budki nie li­kwi­do­wać.

Listy z pod­pi­sa­mi są m.​in. wy­ło­żo­ne na la­dzie pa­wi­lo­nu. - Zbie­ra­my od kilku dni, a już mamy 166 pod­pi­sów - mówi Ka­mi­la Wilke, sprze­daw­czy­ni. Sama ża­łu­je, że pra­cu­je do­pie­ro pierw­szy sezon.

W zbie­ra­nie pod­pi­sów za­an­ga­żo­wa­ła się też wnucz­ka pań­stwa Ła­szew­skich - Pau­li­na.

>>>

Gdyby to byl zagraniczny market to by sie nie odwazyli .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:26, 28 Maj 2014    Temat postu:

Przez 18 lat walczyła z urzędnikami, w końcu popełniła samobójstwo

Przez 18 lat wła­ści­ciel­ka firmy ko­sme­tycz­nej z Kar­tuz wal­czy­ła o zwrot nie­na­leż­nie po­bra­ne­go po­dat­ku ak­cy­zo­we­go. Cho­dzi­ło o 3 mln zł. Gdy 17. raz sąd ode­słał spra­wę do po­now­ne­go roz­pa­trze­nia, ko­bie­ta po­peł­ni­ła sa­mo­bój­stwo.

Spra­wa już miała mieć swój po­zy­tyw­ny finał, ale sąd po raz ko­lej­ny po­sta­no­wił... zba­dać ją po­now­nie. Tego było już za wiele. Ko­bie­ta za­ła­ma­ła się i tar­gnę­ła na życie, za­ży­wa­jąc ta­blet­ki. W li­ście po­że­gnal­nym szcze­gó­ło­wo opi­sa­ła, czyje dzia­ła­nia zmu­si­ły ją do de­spe­rac­kie­go czynu – re­la­cjo­nu­je mąż ko­bie­ty.

- Je­ste­śmy po­ru­sze­ni i za­smu­ce­ni śmier­cią Pani Kry­sty­ny Choj­nac­kiej. Z taką sy­tu­acją spo­ty­ka­my się po raz pierw­szy i dla wszyst­kich, któ­rzy mają z nią do czy­nie­nia, jest ona trud­na(..) Wy­ja­śnie­niem oko­licz­no­ści śmier­ci Pani Kry­sty­ny Choj­nac­kiej zaj­mu­ją się od­po­wied­nie or­ga­ny i tylko one mogą udzie­lać ko­men­ta­rzy w tej spra­wie - po­wie­dzie­li przed­sta­wi­cie­le Izby Cel­nej w Gdyni.

>>>

Nie zazdroszcze tym urzednikom ale NIECH NIE POPELNIAJA KOLEJNYCH SAMOBOJSTW ! Od tego jest KONFESJONAL !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:07, 18 Cze 2014    Temat postu:

Justyna Sobolak | Onet
Zawiodło ich państwo

Krystyna Chojnacka popełniła samobój­stwo, Janusz Kowalik przez 17 dni prowadził protest głodowy, a Zbigniew Stonoga wywiesił baner, na którym napisał, co myśli o fiskusie. Do takich aktów rozpaczy doprowadziły ich decyzje urzędnicze, które zniszczyły im i biznesy, i życie.

"Mój protest jest aktem rozpaczy i desperacji. Działania urzędni­ków doprowadziły do upadku dobrze prosperującej i prowadzo­nej zgodnie z prawem firmy. Mam do zapłacenia blisko 12 mln zł. Jestem mężem i ojcem czwórki dzieci. Będę walczył o ich przy­szłość i dobre imię do ostatniej kropli krwi" - tak rozpoczęcie pro­testu głodowego przed krakowską siedzibą izby skarbowej tłuma­czył w czerwcu ubiegłego roku Janusz Kowalik. Chciał nagłośnić swoją sprawę. Tylko to mu zostało.

Szukali, szukali aż znaleźli

Żeby zrozumieć, co zmusiło Janusza Kowalika do rozpoczęcia protestu, trzeba cofnąć się do 2004 roku. To wtedy wraz z żoną i siostrą założyli firmę Impex Scrap & Recycling, zajmującą się handlem złomem. Interes szedł świetnie. Impex ściągnął do sie­bie najlepszych fachowców ze Szwecji, a przychody z każdym ro­kiem szybowały w górę. Z 3 mln w 2004 roku do 36 mln euro w 2006 roku. Rok później firma Kowalika była już w likwidacji upa­dłościowej. Do drzwi Impexu zapukali w 2005 roku urzędnicy kontroli skarbowej. Kowalik jest pewien, że nie była to rutynowa kontrola podatnika, a stał za nią donos konkurenta. - Z całą sta­nowczością mogę powiedzieć, że była to kontrola zlecona - mówi. Urząd szukał uchybień w Impexie przez ponad pięć lat. Zanim wydał decyzję, firma zdążyła stracić kontrahentów, zaufa­nie banków i ogłosić upadłość. - Do 2010 roku urząd kontroli skarbowej nie wydał żadnej decyzji, która zarzucałaby spółce ja­kiekolwiek uchybienia. Dopiero 28 maja 2010 roku zostały wyda­ne 22 decyzje, zgodnie z którymi stwierdzono, że spółką nie za­rządzał wykwalifikowany zarząd, a ślusarz, czyli ja. Owszem, mam instynkt kupiecki, ale z wykształceniem zawodowym nigdy nie zdecydowałbym się kierować takim gigantem - twierdzi Ko­walik.

Walka o dobre imię

UKS oskarżył Impex o firmanctwo, czyli nielegalny sposób zmniejszenia obciążeń podatkowych. Nałożył kary na członków zarządu i na samego Kowalika. O tym ostatnim przypomniał sobie dopiero dwa lata później. W 2013 roku, w kwietniu, we­zwał go do zapłaty blisko 12 mln zł z tytułu zaległości podatko­wych za obrót złomem. Zrezygnowany Janusz Kowalik postano­wił zwrócić oczy całej Polski na swoją sprawę. Przez 17 dni miesz­kał w samochodzie przed siedzibą krakowskiej izby skarbowej i prowadził protest głodowy. "W dniu 11 kwietnia 2013 roku wyda­ną decyzją wydaliście na mnie ostatni wyrok, teraz możecie jedy­nie patrzeć na powolną śmierć albo mnie dobić" - napisał na ta­blicy, wywieszonej przed swoim samochodem. Głodował nie tylko dla siebie, ale i swoich dzieci. "Nie pozwolę na to, by moje dzieci żyły z myślą, że ich ojciec jest przestępcą" - mówił. Protest się skończył, ale 12 mln podatku do zapłaty i uraz do Polski pozo­stały.

Jedna decyzja, zniszczone życie

Gdy Janusz Kowalik głodował przed skarbówką, swój dramat w czterech ścianach przeżywała Krystyna Chojnacka. Od 20 lat to­czyła walkę z urzędnikami. Chojnacka prowadziła wraz z mężem firmę zajmującą się konfekcją kosmetyków. Ich kłopoty zaczęły się 1993 roku, kiedy wprowadzono na kosmetyki podatek akcyzowy dla producentów i importerów. Urzędnicy nie mogli się zdecydować, czy firma Chojnackich powinna płacić akcyzę, czy nie. Decyzja była o tyle trudna, że małżeństwo zajmowało się konfekcją, czyli pakowaniem, a nie produkcją kosmetyków. De facto nie powinni więc płacić akcyzy. Ale urzędnicy zdecydowali inaczej. Naliczyli firmie 3 mln zł podatku, jak się później okazało bezpodstawnie. Chojnaccy płacili i jednocześnie walczyli o zwrot pieniędzy w sądzie. Walka trwająca latami wykończyła i firmę, i Chojnackich. "Moja żona pozostaje pod stałą opieką lekarzy psy­chiatrów od 2008 roku. Likwidacja firmy i utrata dorobku całego życia doprowadziły w grudniu 2012 roku do załamania nerwo­wego żony połączonego z próbą samobójczą" - pisał Jarosław Chojnacki w pełnym rozpaczy liście opublikowanym w mediach. Wydawało się, że w maju tego roku sprawa wreszcie znajdzie swój finał. Ale sąd przekazał ją kolejny raz do rozpatrzenia. Kry­styna Chojnacka nie wytrzymała. Popełniła samobójstwo.

"Pi…fiskusa i złodziei z Wiejskiej"

Zwrotu podatku nie doczekał się też Zbigniew Stonoga, przedsię­biorca i diler samochodowy. W 2008 roku kupił nieruchomość w Zamościu od innej firmy od siebie zależnej. Od transakcji zapła­cił 1,9 mln zł VAT. W związku z tym, że w nabytej nieruchomości miał prowadzić działalność gospodarczą ubiegał się o zwrot po­datku. Ale fiskus zdecydował, że pieniędzy nie odda, podejrzewa­jąc, że mogło dojść do ich wyłudzenia. O sprawie dowiedział się cały kraj, gdy zdenerwowany przedsiębiorca wywiesił na swojej firmie kontrowersyjny baner: "Pii…. nas Urząd Skarbowy W-wa Targówek na kwotę 1 900 000 - Dziękujemy Ci piii...​ Polsko".

... Widze nowa moda od Twardocha obrazanie Polski ktorej imie jest swiete . To jest grzech ciezki 4 przykazanie .

Później był kolejny i jeszcze jeden. Wszystkie w podobnej tonacji. Ale zamiast pomóc swojej sprawie, Stonoga narobił sobie tylko problemów. Jeden z producentów aut wypowiedział mu umowę, on sam zaś został oskarżony o obrażanie Polski. Problemy finan­sowe zmusiły go do zwolnienia pracowników i zwinięcia intere­su. Stonoga zapowiada jednak, że nie odpuści. Wypowiedział wojnę systemowi i będzie ją prowadził dopóty, dopóki starczy mu sił.

Z dnia na dzień

O tym, że życie może wywrócić się do góry nogami z dnia na dzień przekonał się też Ryszard Gasparski. Prowadził szwalnię, w której zatrudniał 30 pracowników. Któregoś dnia do drzwi jego domu zapukała policja. Gasparski został zakuty w kajdanki i osa­dzony w więzieniu. Oskarżono go o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, oszustwa podatkowe i handel tkaniną nie­wiadomego pochodzenia. Z aresztu wyszedł po czterech miesią­cach, bo nikt nie był w stanie sporządzić przeciwko niemu aktu oskarżenia. I nie udało się to po dziś dzień. Po 10 latach sąd umo­rzył postępowanie, ale Gasparski stracił wszystko, co miał. Teraz chce walczyć o odszkodowanie od Skarbu Państwa.

Biznesmen w opałach

O rekompensatę walczy już Marek Kubala. Domaga się 40 mln zł. To najwyższy, jak dotąd, pozew przeciwko skarbowi państwa. Ku­bala od zawsze miał smykałkę do interesu. Zaczynał w późnych latach 80. jako budowlaniec, później otworzył w Wałbrzychu sex shop i zajął się sprzedażą aut używanych. Najpierw sprowadzał je z Holandii, później z Ameryki. Sprzedaż samochodów szła cał­kiem nieźle, dlatego Kubala postanowił zająć się tym na pełen etat. Został dilerem samochodowym i otworzył pierwszy na Dol­nym Śląsku salon Seata. Biznes kręcił się do 13 grudnia 2000 roku. To wtedy do jego domu wkroczyła policja. Kubala został aresztowany i osadzony w więzieniu. Oskarżono go oszustwa po­datkowe przy sprowadzaniu samochodów zza oceanu. Wyszedł po trzech tygodniach, ale nie było już czego ratować. Banki odmó­wiły kredytów, długi rosły. Dziś wynoszą 14 mln zł. Kubala nie odpuścił i poszedł na walkę o sprawiedliwość. Sam. Bez adwoka­ta. Wygrał. W 2011 roku został oczyszczony z wszelkich zarzu­tów. Teraz chce 40 mln zł odszkodowania.

Bezkarni urzędnicy

Te historie spokojnie wystarczyłyby do nakręcenia kilku kolej­nych części "Układu zamkniętego", a filmy oglądałoby się z rów­nie wielkim niedowierzaniem, jak ten pierwszy. Materiału nie brakuje. Życie pisze najlepsze scenariusze, choć w tym wypadku może wydałoby powiedzieć, że nie życie, a urzędnicy. Samo sto­warzyszenie Niepokonani 2012 zrzesza ponad trzy tysiące osób poszkodowanych przez sądy, prokuratury, komorników, ZUS, banki, urzędników skarbowych i celnych. Ich sprawy ciągną się latami, ale nie to jest dla poszkodowanych najgorsze. Najbardziej zatrważające jest to, że za błędy, które zniszczyły im życie, nikt nie odpowiada. - W każdym z przypadków urzędnicy wydający decyzje, które zniszczyły świetnie zapowiadające się i rewelacyj­nie prosperujące firmy, dalej trwają na swoich ciepłych posad­kach, a my, przedsiębiorczy ludzie, walczymy każdego dnia o przeżycie, zapłacenie zaległych rat od zaciągniętych kredytów - mówi ze zrezygnowaniem Janusz Kowalik.

...

To skandal ale oczywiscie nie popieram bluzgow na Polske czy samobojstw . Trzeba ufac Bogu .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:57, 24 Cze 2014    Temat postu:

"Polska stała się wielką montownią dla zachodnich koncernów"

Ry­szard Flo­rek, pre­zes i za­ło­ży­ciel spół­ki Fakro, uważa, że nasz kraj po­trze­bu­je du­żych pol­skich firm i uzna­nych marek, a wzo­rem do bu­do­wy in­no­wa­cyj­nej go­spo­dar­ki po­win­na być dla nas Korea Po­łu­dnio­wa.
Sprawdź koszty usługi

"Polska stała się wielką montownią dla zachodnich koncernów" - Ryszard Florek, prezes i założyciel spółki Fakro, uważa, że nasz kraj potrzebuje dużych polskich firm i uznanych marek, a wzorem do budowy innowacyjnej gospodarki powinna być dla nas Korea Południowa. Na razie według niego polskie firmy mają gorsze warunki do rozwoju niż inwestorzy zagraniczni, a o innowacje trudno, ponieważ kraj stał się wielką montownią dla zachodnich koncernów.

...

Tak to jest koszmar co oni zrobili z Polska to cale ,,otwarcie na Zachod" ... Inna sprawa ze lud tego chcial . ALE TO ROLA WLADZY JEST WIEDZIEC ZE OTWARCIE KRAJU KOMUNISTYCZNEGO NA EKSPANSJE KAPITALIZMU OZNACZA KOLONIALNA OKUPACJE ! BO NIKT W POLSCE 1990 NIE WIEDZIAL JAK DZIALA RYNEK GLOBALNY ! GDY TERAZ JUZ WIEDZA TO JUZ RYNEK JEST ZAJETY I NIE MA SZANS ! Co za karly nami rzundzo ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:50, 01 Lip 2014    Temat postu:

Łabędzi śpiew gorzelników

Małe gorzelnie żałują, że nie wzięły przykładu z sa­downików i proszą ministra rolnictwa o wsparcie - do­nosi "Puls Biznesu".

Związek Gorzelni Polskich (ZGP) opracował "Program 50+". Próbuje nim zainteresować resort rolnictwa, by - jak tłumaczy - ratować 50 ostatnich pracujących ma­łych, rolniczych gorzelni w Polsce.

"W okresie transformacji gospodarczej było ich 900. Według statystyk, na koniec 2013 r. zostało 104, ale faktycznie działa około 50 i kolejne znikają. Chcemy ratować tradycję wytwarzania spirytusu z rodzimych zbóż i owoców" - mówi Włodzimierz Warchalewski, prezes ZGP i właściciel gorzelni.

Włodzimierz Warchalewski żałuje, że gorzelnicy nie poszli śladem sadowników, którzy - zamiast narzekać na niskie ceny jabłek - zorganizowali grupy produ­cenckie i wzięli się za produkcję soków. "W naszej branży każdy działa sam, nie stać nas więc na urucho­mienie działalności przetwórczej. Mam nadzieję, że ministerstwo rolnictwa pomoże nam uzyskać wspar­cie" - mówi prezes ZGP.

Zdaniem Leszka Wiwały - szefa Związku Pracodaw­ców Polskiego Przemysłu Spirytusowego - gorzelnie rolnicze mogą przetrwać jako centra edukacji i kultu­ry - muzea z regionalną gastronomią i symboliczną produkcją.

....

Tak nas wytransformowali. ..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:49, 01 Sie 2014    Temat postu:

1 mln 90 tys. zł odszkodowania za błędne decyzje urzędników ws. Optimusa

1 mln 90 tys. zł odszkodowania wraz z odsetkami krakowski sąd przyznał w piątek spółce będącej następcą prawnym Optimusa uznając, że firma doznała szkód w wyniku wydania przez urzęd­ników sprzecznych z prawem decyzji podatkowych.

Wyrok nie jest prawomocny.

Odsetki od kwoty 1 mln 90 tys. 450 zł mają być liczone od 15 listo­pada 2005 r. do dnia zapłaty (na dziś wyniosłyby one ponad 1 mln 185 tys. zł).

Firma CD Projekt, będąca prawnym następcą Optimusa, domaga­ła się przed sądem 35 mln 650 tys. zł wraz z odsetkami, podno­sząc, że wskutek błędnych decyzji urzędników skarbowych i za­trzymania Romana Kluski firma Optimus utraciła reputację, a w latach 2002-2005 także przewidywane dochody i musiała ponieść ponad 8,7 mln zł kosztów.

Sąd stwierdził w piątek, że doszło do wydania sprzecznych z pra­wem decyzji podatkowych i firma poniosła w skutek tego szereg szkód.

Przyznając odszkodowanie sąd uwzględnił: wynagrodzenie, jakie otrzymał doradca podatkowy zatrudniony przez firmę, koszty związane z emisją obligacji oraz uzyskaniem koniecznych do prowadzenia dalszej działalności gospodarczej gwarancji ban­kowych.

Nie uwzględniono żądań odszkodowawczych związanych z ko­niecznością wyprzedaży majątku firmy. "Spółka już wcześniej przechodziła restrukturyzację i nie da się stwierdzić, czy wyprze­daż majątku miał związek z decyzjami podatkowymi" - mówił uzasadniając wyrok sędzia Wojciech Żukowski.

Według sądu powód nie przedstawił także wystarczająco moc­nych dowodów na utratę przewidywanych korzyści, zaś sytuacja na rynku światowym w latach 2002-2004 była niestabilna. Nie stwierdzono, by Optimus stracił konkretne kontrakty lub prze­grał konkretne przetargi.

Odszkodowanie zostało przyznane firmie CD Projekt. Sam Roman Kluska, który stworzył potęgę Optimusa, nie otrzyma z tej kwoty ani złotówki, bo nie ma udziałów w firmie. Od kilku lat koło Nowego Sącza hoduje owce i wyrabia sery.

Członek zarządu CD Projekt Piotr Nielubowicz powiedział w pią­tek PAP po ogłoszeniu wyroku, że jest zadowolony, iż sąd uznał, że decyzje organów podatkowych były błędne i wyrządziły spół­ce szkodę. "Kwota odszkodowania dużo niższa niż roszczenie, które uważamy za zasadne, nie wywołuje entuzjazmu" - mówił Nielubowicz.

Dodał, że spółka niemal z dnia na dzień straciła ponad połowę przychodów. Jak podał, w 2001 r. przychody firmy ze sprzedaży komputerów, serwerów i podzespołów IT wynosiły 361 mln zł, w 2002 r. spadły o 52 proc. do 173,8 mln zł, a w kolejnym roku do 136,4 mln zł. "Rynek IT w Polsce w tym okresie rósł. Spółka Opti­mus była jedyną, której sytuacja finansowa uległa tak drastyczne­mu pogorszeniu i jedynym czynnikiem zewnętrznym, bo we­wnętrznych nie znaleźliśmy, były błędne decyzje organów skar­bowych i popsucie wizerunku spółki" - powiedział Nielubowicz.

Jak mówił, po wyroku NSA ws. Optimusa z listopada 2003 r., w którym sąd uznał, że Optimus nie wyłudzał VAT, eksportując kom­putery i sprowadzając je z powrotem do Polski, przychody firmy znów zaczęły rosnąć.

Radca prawny reprezentujący Skarb Państwa mówił w piątek, że decyzję o ewentualnej apelacji od wyroku podejmie po uzyska­niu pisemnego uzasadnienia.

W listopadzie 2000 r. prokuratura okręgowa w Krakowie, na pod­stawie zawiadomienia inspektorów kontroli skarbowej, wszczęła śledztwo w sprawie rzekomych uszczupleń podatkowych, doko­nanych przez zarząd Optimus S.A. na kwotę co najmniej 8,5 mln zł, na szkodę Skarbu Państwa. Uszczuplenia te miały dotyczyć po­datku VAT od sprzętu komputerowego. W 2002 r. Kluska został zatrzymany na 48 godzin jako podejrzany. W listopadzie 2003 r. śledztwo umorzono z powodu niestwierdzenia przestępstwa.

Biznesmen domagał się 1,5 mln zł odszkodowania za zatrzyma­nie i stosowanie przez 16 miesięcy poręczenia majątkowego w wysokości 8 mln zł. Ostatecznie sąd przyznał Klusce w 2006 r. 5 tys. zł odszkodowania za zatrzymanie. W tym samym roku Mini­sterstwo Finansów przeprosiło go za postępowanie organów kon­troli skarbowej w 2000 r.

...

To było przestępstwo nie błąd ... Co ciekawe ją do dziś używam komputera optimusa ! SmileSmileSmile Staruszek ale chodzi SmileSmileSmile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:50, 01 Sie 2014    Temat postu:

1 mln 90 tys. zł odszkodowania za błędne decyzje urzędników ws. Optimusa

1 mln 90 tys. zł odszkodowania wraz z odsetkami krakowski sąd przyznał w piątek spółce będącej następcą prawnym Optimusa uznając, że firma doznała szkód w wyniku wydania przez urzęd­ników sprzecznych z prawem decyzji podatkowych.

Wyrok nie jest prawomocny.

Odsetki od kwoty 1 mln 90 tys. 450 zł mają być liczone od 15 listo­pada 2005 r. do dnia zapłaty (na dziś wyniosłyby one ponad 1 mln 185 tys. zł).

Firma CD Projekt, będąca prawnym następcą Optimusa, domaga­ła się przed sądem 35 mln 650 tys. zł wraz z odsetkami, podno­sząc, że wskutek błędnych decyzji urzędników skarbowych i za­trzymania Romana Kluski firma Optimus utraciła reputację, a w latach 2002-2005 także przewidywane dochody i musiała ponieść ponad 8,7 mln zł kosztów.

Sąd stwierdził w piątek, że doszło do wydania sprzecznych z pra­wem decyzji podatkowych i firma poniosła w skutek tego szereg szkód.

Przyznając odszkodowanie sąd uwzględnił: wynagrodzenie, jakie otrzymał doradca podatkowy zatrudniony przez firmę, koszty związane z emisją obligacji oraz uzyskaniem koniecznych do prowadzenia dalszej działalności gospodarczej gwarancji ban­kowych.

Nie uwzględniono żądań odszkodowawczych związanych z ko­niecznością wyprzedaży majątku firmy. "Spółka już wcześniej przechodziła restrukturyzację i nie da się stwierdzić, czy wyprze­daż majątku miał związek z decyzjami podatkowymi" - mówił uzasadniając wyrok sędzia Wojciech Żukowski.

Według sądu powód nie przedstawił także wystarczająco moc­nych dowodów na utratę przewidywanych korzyści, zaś sytuacja na rynku światowym w latach 2002-2004 była niestabilna. Nie stwierdzono, by Optimus stracił konkretne kontrakty lub prze­grał konkretne przetargi.

Odszkodowanie zostało przyznane firmie CD Projekt. Sam Roman Kluska, który stworzył potęgę Optimusa, nie otrzyma z tej kwoty ani złotówki, bo nie ma udziałów w firmie. Od kilku lat koło Nowego Sącza hoduje owce i wyrabia sery.

Członek zarządu CD Projekt Piotr Nielubowicz powiedział w pią­tek PAP po ogłoszeniu wyroku, że jest zadowolony, iż sąd uznał, że decyzje organów podatkowych były błędne i wyrządziły spół­ce szkodę. "Kwota odszkodowania dużo niższa niż roszczenie, które uważamy za zasadne, nie wywołuje entuzjazmu" - mówił Nielubowicz.

Dodał, że spółka niemal z dnia na dzień straciła ponad połowę przychodów. Jak podał, w 2001 r. przychody firmy ze sprzedaży komputerów, serwerów i podzespołów IT wynosiły 361 mln zł, w 2002 r. spadły o 52 proc. do 173,8 mln zł, a w kolejnym roku do 136,4 mln zł. "Rynek IT w Polsce w tym okresie rósł. Spółka Opti­mus była jedyną, której sytuacja finansowa uległa tak drastyczne­mu pogorszeniu i jedynym czynnikiem zewnętrznym, bo we­wnętrznych nie znaleźliśmy, były błędne decyzje organów skar­bowych i popsucie wizerunku spółki" - powiedział Nielubowicz.

Jak mówił, po wyroku NSA ws. Optimusa z listopada 2003 r., w którym sąd uznał, że Optimus nie wyłudzał VAT, eksportując kom­putery i sprowadzając je z powrotem do Polski, przychody firmy znów zaczęły rosnąć.

Radca prawny reprezentujący Skarb Państwa mówił w piątek, że decyzję o ewentualnej apelacji od wyroku podejmie po uzyska­niu pisemnego uzasadnienia.

W listopadzie 2000 r. prokuratura okręgowa w Krakowie, na pod­stawie zawiadomienia inspektorów kontroli skarbowej, wszczęła śledztwo w sprawie rzekomych uszczupleń podatkowych, doko­nanych przez zarząd Optimus S.A. na kwotę co najmniej 8,5 mln zł, na szkodę Skarbu Państwa. Uszczuplenia te miały dotyczyć po­datku VAT od sprzętu komputerowego. W 2002 r. Kluska został zatrzymany na 48 godzin jako podejrzany. W listopadzie 2003 r. śledztwo umorzono z powodu niestwierdzenia przestępstwa.

Biznesmen domagał się 1,5 mln zł odszkodowania za zatrzyma­nie i stosowanie przez 16 miesięcy poręczenia majątkowego w wysokości 8 mln zł. Ostatecznie sąd przyznał Klusce w 2006 r. 5 tys. zł odszkodowania za zatrzymanie. W tym samym roku Mini­sterstwo Finansów przeprosiło go za postępowanie organów kon­troli skarbowej w 2000 r.

...

To było przestępstwo nie błąd ... Co ciekawe ją do dziś używam komputera optimusa ! SmileSmileSmile Staruszek ale chodzi SmileSmileSmile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:51, 01 Sie 2014    Temat postu:

1 mln 90 tys. zł odszkodowania za błędne decyzje urzędników ws. Optimusa

1 mln 90 tys. zł odszkodowania wraz z odsetkami krakowski sąd przyznał w piątek spółce będącej następcą prawnym Optimusa uznając, że firma doznała szkód w wyniku wydania przez urzęd­ników sprzecznych z prawem decyzji podatkowych.

Wyrok nie jest prawomocny.

Odsetki od kwoty 1 mln 90 tys. 450 zł mają być liczone od 15 listo­pada 2005 r. do dnia zapłaty (na dziś wyniosłyby one ponad 1 mln 185 tys. zł).

Firma CD Projekt, będąca prawnym następcą Optimusa, domaga­ła się przed sądem 35 mln 650 tys. zł wraz z odsetkami, podno­sząc, że wskutek błędnych decyzji urzędników skarbowych i za­trzymania Romana Kluski firma Optimus utraciła reputację, a w latach 2002-2005 także przewidywane dochody i musiała ponieść ponad 8,7 mln zł kosztów.

Sąd stwierdził w piątek, że doszło do wydania sprzecznych z pra­wem decyzji podatkowych i firma poniosła w skutek tego szereg szkód.

Przyznając odszkodowanie sąd uwzględnił: wynagrodzenie, jakie otrzymał doradca podatkowy zatrudniony przez firmę, koszty związane z emisją obligacji oraz uzyskaniem koniecznych do prowadzenia dalszej działalności gospodarczej gwarancji ban­kowych.

Nie uwzględniono żądań odszkodowawczych związanych z ko­niecznością wyprzedaży majątku firmy. "Spółka już wcześniej przechodziła restrukturyzację i nie da się stwierdzić, czy wyprze­daż majątku miał związek z decyzjami podatkowymi" - mówił uzasadniając wyrok sędzia Wojciech Żukowski.

Według sądu powód nie przedstawił także wystarczająco moc­nych dowodów na utratę przewidywanych korzyści, zaś sytuacja na rynku światowym w latach 2002-2004 była niestabilna. Nie stwierdzono, by Optimus stracił konkretne kontrakty lub prze­grał konkretne przetargi.

Odszkodowanie zostało przyznane firmie CD Projekt. Sam Roman Kluska, który stworzył potęgę Optimusa, nie otrzyma z tej kwoty ani złotówki, bo nie ma udziałów w firmie. Od kilku lat koło Nowego Sącza hoduje owce i wyrabia sery.

Członek zarządu CD Projekt Piotr Nielubowicz powiedział w pią­tek PAP po ogłoszeniu wyroku, że jest zadowolony, iż sąd uznał, że decyzje organów podatkowych były błędne i wyrządziły spół­ce szkodę. "Kwota odszkodowania dużo niższa niż roszczenie, które uważamy za zasadne, nie wywołuje entuzjazmu" - mówił Nielubowicz.

Dodał, że spółka niemal z dnia na dzień straciła ponad połowę przychodów. Jak podał, w 2001 r. przychody firmy ze sprzedaży komputerów, serwerów i podzespołów IT wynosiły 361 mln zł, w 2002 r. spadły o 52 proc. do 173,8 mln zł, a w kolejnym roku do 136,4 mln zł. "Rynek IT w Polsce w tym okresie rósł. Spółka Opti­mus była jedyną, której sytuacja finansowa uległa tak drastyczne­mu pogorszeniu i jedynym czynnikiem zewnętrznym, bo we­wnętrznych nie znaleźliśmy, były błędne decyzje organów skar­bowych i popsucie wizerunku spółki" - powiedział Nielubowicz.

Jak mówił, po wyroku NSA ws. Optimusa z listopada 2003 r., w którym sąd uznał, że Optimus nie wyłudzał VAT, eksportując kom­putery i sprowadzając je z powrotem do Polski, przychody firmy znów zaczęły rosnąć.

Radca prawny reprezentujący Skarb Państwa mówił w piątek, że decyzję o ewentualnej apelacji od wyroku podejmie po uzyska­niu pisemnego uzasadnienia.

W listopadzie 2000 r. prokuratura okręgowa w Krakowie, na pod­stawie zawiadomienia inspektorów kontroli skarbowej, wszczęła śledztwo w sprawie rzekomych uszczupleń podatkowych, doko­nanych przez zarząd Optimus S.A. na kwotę co najmniej 8,5 mln zł, na szkodę Skarbu Państwa. Uszczuplenia te miały dotyczyć po­datku VAT od sprzętu komputerowego. W 2002 r. Kluska został zatrzymany na 48 godzin jako podejrzany. W listopadzie 2003 r. śledztwo umorzono z powodu niestwierdzenia przestępstwa.

Biznesmen domagał się 1,5 mln zł odszkodowania za zatrzyma­nie i stosowanie przez 16 miesięcy poręczenia majątkowego w wysokości 8 mln zł. Ostatecznie sąd przyznał Klusce w 2006 r. 5 tys. zł odszkodowania za zatrzymanie. W tym samym roku Mini­sterstwo Finansów przeprosiło go za postępowanie organów kon­troli skarbowej w 2000 r.

...

To było przestępstwo nie błąd ... Co ciekawe ją do dziś używam komputera optimusa ! SmileSmileSmile Staruszek ale chodzi SmileSmileSmile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:07, 14 Sie 2014    Temat postu:

Przedsiębiorcy piszą do Tuska: jesteście gorsi od mafii

"Z naszego punktu widzenia jesteście gorsi od mafii. Mafia żąda płatności od dziś. Wy od dziś i 5 lat wstecz. Teraz na warsztacie znalazł się sektor firm badawczych. Wierzę, że nie jest Pan, aż tak małostkowy i nie jest to zemsta za wyniki badań preferencji wyborczych" - pisze w liście otwartym skierowanym do Donalda Tuska Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.

Autor podkreśla, że nie ma miesiąca, w którym "ludzie premie­ra" nie weszliby do jakiegoś sektora gospodarki i bez zmiany ja­kichkolwiek przepisów nagle powiedzieli, że to, co do tej pory ro­bili w zakresie prawno-podatkowym, było niezgodne z prawem i kazali płacić podatki pięć lat wstecz wraz z odsetkami. "Pod nóż idą sektory rozproszone, które skupiają małe i średnie polskie firmy. Korporacji, najczęściej zagranicznych, nie ruszacie. Po ta­kiej akcji cały sektor pada, bo nikt nie jest w stanie zapłacić pięć lat wstecz wyimaginowanych podatków z odsetkami" - przekonu­je.

W swoim liście Kaźmierczak dodaje również, że działania rządu, o których pisze są zorganizowane. Podkreśla, że jest w posiada­niu protokołu z narady kadry Ministerstwa Finansów, podczas którego minister Jacek Kapica grozi konsekwencjami tym urzęd­nikom, którzy nie dość entuzjastycznie wdrażają nową interpre­tację podatkową.

"Chciałbym Panu uświadomić, że jak już wyrżniecie cały sektor MSP, to korporacje nie będą w stanie zarobić na wasze kolacje z winami po 800 PLN, bo jest ich zwyczajnie za mało. To sektor MSP tworzy 67 procent PKB, daje pracę dla 3/4 Polaków. 99,8 proc. firm w Polsce to sektor MSP. Nie ryzykujcie aż tak" - apelu­je.

"Jeśli się to jakoś szybko nie zmieni, to przypuszczam, że z tych, którzy nie zostali wykończeni – większość wyjedzie, albo zrezy­gnuje, a działalność gospodarcza pozostanie tylko dla szaleńców. Zawarłby Pan z kimś kontrakt z zapisem, że dowolne zobowiąza­nie może być w każdej chwili zmienione i należy zapłacić pięć lat wstecz? A taka jest wasza aktualna oferta" - pisze.

Prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców składa także Do­naldowi Tuskowi propozycję - przekazanie na rzecz np. Caritasu 50 procent swoich zarobków z pięciu ostatnich lat. "To oferta fair. My mamy w dużej części zaświadczenia o niezaleganiu z po­datkami, niezaleganiu ze składkami na ZUS, a nawet znam ta­kich, którzy mają indywidualne decyzje podatkowe Ministerstwa Finansów, że ich interpretacja przepisów jest właściwa. Czyli byli­śmy w porządku, a mimo to żądacie od nas płacenia pięciu lat wstecz" - zauważa.

"Jeśli stać Pana na odrobinę refleksji, proszę zajrzeć do swoich programów wyborczych 2007/2011, obejrzeć swoje wystąpienia i swoje obietnice w stosunku do nas. A potem proszę spróbować spojrzeć w lustro. Piszę ten list wyłącznie po to, żeby ograniczyć Panu możliwość mówienia, jak już wyrżniecie wszystkie polskie firmy, że Pan nie wiedział i to byli źli urzędnicy. Pan nimi kieru­je" - kończy swój list Kaźmierczak.

...

Cisna bo schodzili gospodarkę i nie ma wpływów ... Winni są znacznie bardziej ci z PiS ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:53, 23 Sie 2014    Temat postu:

Tanie wyroby z Chin i podatki bolączką twórców ludowych

Tylko ludzie z pasją są twórcami ludowymi, ponieważ z takiej działalności nie można się utrzymać - oceniają artyści, którzy uczestniczą w Targach Sztuki Ludowej trwających w Krakowie. Wskazują na podwyżkę VAT-u i napływ tanich pamiątek wytwarzanych w Chinach.

Obowiązująca od ubiegłego roku podwyżka podatku VAT z 8 do 23 proc. objęła m.in. wyroby sztuki ludowej i rzemiosła artystycznego. Decyzję o podwyżce resort finansów tłumaczył przepisami unijnymi, które trzeba było implementować do polskiego prawa. Od początku twórcy nie kryli niezadowolenia z decyzji ministerstwa finansów.

- Wyższe podatki byłyby przez nas do zaakceptowania, gdyby pieniądze były przeznaczane na rozwój twórczości" - zwróciła uwagę w rozmowie z PAP Czesława Ząbczyk, artystka z Zabrza. Tymczasem nie ma bezpośredniego związku pomiędzy wpływami do budżetu z podatku VAT, a finansowaniem szkoleń, targów, czy festiwali związanych ze sztuką ludową.

Niewielu artystów ludowych korzysta także ze wsparcia rządowego. Wprawdzie Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego udziela stypendiów twórczych oraz stypendiów z zakresu upowszechnia kultury, jednak w tym roku w dziedzinie "twórczość ludowa" zrealizowane zostanie tylko osiem stypendiów. Najwięcej stypendiów twórczych (56) zostało przyznanych artystom związanym ze sztukami wizualnymi.

Jak poinformował PAP resort kultury, powodem odrzucenia wniosków były m.in. błędy formalne. - Z dziedziny twórczość ludowa wpłynęło 26 wniosków, z czego poprawnych pod względem formalnym było 21 aplikacji - podało MKiDN. Według resortu poza stypendiami funkcjonują także inne instrumenty wsparcia twórczości ludowej, w tym m.in. coroczny program "Dziedzictwo Kulturowe priorytet Kultura ludowa", czy nagrody im. Oskara Kolberga.

Podwyżka podatku VAT wywołała problemy finansowe także tych, którzy zajmują się upowszechnianiem sztuki ludowej. - Straciliśmy ok. 400 tys. zł z dotychczasowego zaplecza finansowego - powiedział dyrektor biura Międzynarodowych Targów Sztuki Ludowej Józef Spiszak. Zmiana przepisów przekreśliła także plany przedłużenia targów, na które co roku przyjeżdża ok. 800 artystów ludowych z Polski i krajów ościennych.

Coraz mniejsze przychody to także efekt napływu tanich wyrobów z Chin na polskie stragany. - My nie wykonujemy prac na masową skalę, dlatego przegrywamy z produktami, które są co prawda tańsze, ale gorsze jakościowo - podkreślała Czesława Ząbczyk.

Przykładowo w Krakowie, Zakopanem, Szczawnicy czy Krynicy-Zdroju można kupić góralską ciupagę za ok. 20-30 zł. Tymczasem autentyczny wyrób może kosztować nawet 60 zł. Podobna dysproporcja dotyczy także innych wyrobów, jak np. drewnianych pamiątek, czy haftowanych obrusów.

- Dziś tylko ludzie z pasją są twórcami ludowymi, ponieważ z takiej działalności nie można się utrzymać - przyznaje w rozmowie z PAP Helena Kufta, malarka z Piątkowej k. Nowego Sącza. Tłumaczy, że właśnie dlatego tak ważne jest pokazywanie młodym ludziom sztuki ludowej w nadziei, że część z nich zarazi się pasją.

...

Tak ta dziedzina podupadła .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:50, 29 Wrz 2014    Temat postu:

Coface: polskie firmy mają problem z odzyskiwaniem należności od zagranicznych kontrahentów

- Wraz ze wzrostem zainteresowania rynkami zagranicznymi pojawiają się też problemy z należnościami. Dłużnicy zagraniczni wcale nie są bardziej skłonni do tego, by w terminie bądź by w ogóle regulować swoje zobowiązania. I pojawia się duży problem, bo jak windykować należność od firmy, która prowadzi działalność daleko, gdzie obowiązują zupełnie inne normy prawne, kultura, obyczaj, a często także jest bariera językowa – podkreśla zauważa Szymon Wiliński, dyrektor ds. rozwoju usług informacji i windykacji Coface.

>>>

Niestety . Zatem najlepiej NIE MIEC ZADNYCH stosunkow z roznymi Rosjami .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:02, 10 Paź 2014    Temat postu:

Wywłaszczenie firm? Rząd grozi spółkom, które nie rejestrują się w KRS

Spółki, które nie zarejestrują się w KRS czeka wywłaszczenie. Takie plany ma Ministerstwo Sprawiedliwości. Wywłaszczenie firm, które nie dopełnią obowiązku rejestracji w KRS, ma być możliwe po zmianie prawa - informuje "Puls Biznesu".

Eksperci szacują, że takich podmiotów może być nawet 80 tys. Ko­lejne kilkadziesiąt tysięcy to martwe spółki, które resort chce wy­kreślić z rejestru i również wywłaszczyć. Ich majątek mają prze­jąć starostowie jako reprezentanci skarbu państwa.

Projektowane rozwiązanie ma zdyscyplinować podmioty nieza­rejestrowane w KRS i skłonić je do złożenia wniosku o wpis naj­później do końca grudnia 2015 r. "Aby ten obowiązek nie był lek­ceważony będzie on zagrożony dolegliwością, którą będzie nieod­płatne nabycie przez skarb państwa mienia podmiotów, które się nie przerejestrują" - napisano w stanowisku resortu.

Ministerstwo zostało jednak w tej sprawie skrytykowane przez Rządowe Centrum Legislacji, które obawia się, że nowe przepisy mogą grozić niezgodną z konstytucją ingerencją w prawo własno­ści.

...

To zbojectwo . Mozna kogos ukarac grzywna bo nie dopelnil obowiazku ale nie ograbic ! Tym bardziej ze wy jestescie winni tej szarej strefy !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:14, 17 Lis 2014    Temat postu:

Rękodzieło dogorywa

Nasze rękodzieło dogorywa - alarmuje "Puls Biznesu". Jan Włostowski, szef Cepelii uważa, że to konsekwencja wprowadzenia wyższego VAT i odpływu kadr z rzemiosła. Jego zdaniem, liczba warsztatów skurczy się w ciągu 5-7 lat nawet o 30-40 procent.

Włostowski tłumaczy, że w zeszłym roku podniesiono VAT na wyroby sztuki ludowej i rzemiosła artystycznego z 8 na 23 procent. "Nie możemy ratować się odpisaniem podatku VAT, ponieważ większość naszych kosztów nie stanowią surowce, ale praca".

Maciej Pawlak ze Stowarzyszenia Plecionkarzy i Wikliniarzy w Nowym Tomyślu dodaje, że "odchodzą rzemieślnicy, ponieważ przy obecnych stawkach bardziej opłaca się zmienić branżę. Aby polskie rękodzieło nie umarło, potrzebne jest rządowe wsparcie, na przykład w Danii rząd je dotuje, a w Polsce pobiera dodatkowe daniny".

...

Jeszcze VAT im podniesli ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:47, 20 Lis 2014    Temat postu:

Ciężarne na celowniku ZUS
Justyna Sobolak

"To dyskryminacja mnie jako kobiety, kobiety w ciąży, a teraz matki" - twierdzi Joanna, której ZUS obniżył wysokość zasiłku chorobowego, a później macierzyńskiego, bo uznał, że jej pensja godzi w dobro publiczne.

Kobiety w ciąży i świeżo upieczone mamy od lat są skrupulatnie kontrolowane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych, który sprawdza, czy świadczenia, o które się ubiegają, rzeczywiście im się należą. ZUS, jak twierdzi, realizuje w ten sposób nałożony na niego ustawowo obowiązek troski o to, by świadczenia trafiały wyłącznie do osób do tego uprawnionych. Jeśli w wyniku kontroli ZUS wykaże nieprawidłowości, kobieta może otrzymać zmniejszone świadczenie chorobowe lub zasiłek macierzyński, a nawet nie otrzymać ich wcale.

Danych brak

Największe podejrzenia wzbudzają te kobiety, które zakładają działalność gospodarczą tuż przed terminem porodu lub podpisują umowę o pracę, wiedząc, że są w ciąży. - Zastrzeżenia ZUS może budzić krótki okres zatrudnienia i wysokie wynagrodzenie pracownicy lub rażąco wysokie wynagrodzenie w stosunku do innych pracowników zatrudnionych w danym zakładzie pracy. Wówczas ZUS wstrzymuje wypłatę zasiłku macierzyńskiego do czasu zakończenia postępowania wyjaśniającego - mówi Ewa Jęczmyk, rzecznik prasowy oddziału ZUS w Częstochowie.

Tego, ile kobiet rocznie traci prawo do zasiłku, nie wiadomo. Takich statystyk Zakład Ubezpieczeń Społecznych nie prowadzi, nie mają ich także oddziały ZUS. - Dane ilościowe wykazują wszystkie decyzje odmowne również te, które dotyczą podlegania ubezpieczeniu i w których wypłacono świadczenia po np. przywróceniu terminu - informuje Beata Świątek, rzecznik prasowy Oddziału ZUS w Opolu. Wiadomo, że w 2003 roku takich decyzji ZUS wydał 2100. Z tej liczby 1400 osób odwołało się do sądu. Ostatnie dane, do których dotarła "Gazeta Wyborcza" wskazują, że od stycznia 2009 roku do 30 czerwca 2012 roku kobiet, którym odmówiono wypłaty świadczenia lub kazano zwrócić otrzymany zasiłek było 1716.

Przedsiębiorcze ciężarne

ZUS szczególnie przygląda się tym kobietom, którym należy się wysoki zasiłek macierzyński. Panie w błogosławionym stanie nauczyły się przez lata, jak zadbać o siebie i dziecko. Tuż przed terminem porodu zakładają działalność gospodarczą. Opłacają jedną, najwyższą składkę chorobową na ZUS i na urlopie macierzyńskim dostają nawet 6,6 tys. zł miesięcznie. Innym sposobem jest korzystanie z usług pośredników-przedsiębiorców. Będąc w ciąży, kobiety podpisują umowę o pracę na bardzo korzystnych warunkach finansowych. Uciekają na chorobowe, ZUS przejmuje wypłatę świadczeń, ciężarna odpala pośrednikowi to, co musi, a później cieszy się macierzyństwem na bogato, za co my płacimy z naszych kieszeni.

Umowa podpisana w ciąży

Joanna z Opola, która na celowniku ZUS znalazła się w 2013 roku, nie jest przeciwna kontrolom, ale jej zdaniem dotykają one nie tych kobiet, które powinny. Do 2011 roku, przez trzy lata, prowadziła własną działalność gospodarczą. Firmę zamknęła ze względów osobistych. Przez rok utrzymywała się z oszczędności, pomagały mama i siostra. Jak doszła do siebie, zaczęła szukać pracy, a w trakcie poszukiwań dowiedziała się, że jest w ciąży. Miesiąc później podpisywała już umowę o pracę. - Oczywiście pracodawca wiedział o ciąży. Zagrałam w otwarte karty. Szef był jednak na tyle wyrozumiały, że nie stanowiło to dla niego problemu, tym bardziej, że zamierzałam pracować aż do rozwiązania - mówi. Niestety sprawy nieco się skomplikowały. Po ponad miesiącu pracy Joanna zaczęła się źle czuć, wkrótce z zagrożoną ciążą trafiła do szpitala. Nie było innej rady. Musiała przejść na L4. Wtedy do akcji wkroczył ZUS.

Pensja godząca w dobro publiczne

Postępowanie trwało trzy miesiące. - ZUS wezwał mojego pracodawcę. Sprawdzano, czy jesteśmy spokrewnieni, skąd się znamy. Szef musiał dostarczyć wszystkie dokumenty: umowę o pracę, listę płac, moje badania lekarskie i dowody na wykonywanie pracy. Ze mną nikt nie rozmawiał, nie chciano ode mnie nic, nikt nie pytał, dlaczego musiałam iść na zwolnienie lekarskie, na komisję lekarską nie wezwano mnie ani razu, żeby zobaczyć, jaki jest mój stan - mówi. Po trzech miesiącach ZUS wydał decyzję: zasiłek się należy, ale obniżony. Komisja uznała, że wynagrodzenie, jakie zaoferował Joannie szef, jest podejrzanie wysokie, dlatego obniżył zasiłek do najniższej krajowej. - W uzasadnieniu ZUS napisał, że pensja, jaką otrzymywałam, czyli 2500 zł netto, jest niegodna i godzi w dobro publiczne. Mam to na piśmie, podpisane przez zastępcę prezesa ZUS. Według ZUS osoba z wyższym wykształceniem, w wieku 33 lat, z dziesięcioletnim stażem pracy, biegłą znajomością języka niemieckiego, pracująca jako tłumacz, powinna zarabiać płacę minimalną, czyli 1100 zł na rękę, a nie 2500 zł - twierdzi rozgoryczona.

Na zasiłek trzeba zasłużyć

Sprawa trafiła do sądu. Ale już pierwsze pytanie sędzi o to, czy Joanna podpisując umowę o pracę, wiedziała o ciąży, zdecydowało o sprawie. - ZUS argumentował swoją decyzję tym, że zasiłek chorobowy i macierzyński należy się kobiecie, która wniosła odpowiedni wkład do ZUS, żeby takie świadczenie otrzymać. Ja przez 10 lat pracowałam na etacie, później trzy lata prowadziłam własną działalność gospodarczą i przez cały ten czas były za mnie odprowadzane składki, więc ja się pytam, czy sobie nie zapracowałam, by dostać przyzwoity zasiłek chorobowy i macierzyński? - zastanawia się. Joanna sprawę przegrała, ale nie będzie się odwoływać. - Dostaję teraz nieco ponad 900 zł. Nie stać mnie na to, by się odwoływać, nie stać mnie na adwokatów, nie mam do tego nerwów, mnie to w ciąży tyle kosztowało, że syn urodził się przed terminem. To cud, że jest zdrowy - mówi.

Oszustki mają się świetnie

Okazało się, że w Opolu mam w podobnej sytuacji jest więcej. - Zgadałyśmy się na Facebooku. Jedna mama pracowała 4,5 miesiąca do szóstego miesiąca ciąży i po tym czasie odezwała się jej padaczka, na którą chorowała w dzieciństwie. Poszła na L4. Pierwsze dwa zasiłki ZUS wypłacił, po czym zawiesił jej świadczenie, obniżył do najniższej krajowej i kazał oddać nadwyżkę, a jako powód podał to, że jej pracodawcą jest teściowa. Nieważne, że ona pracowała u teściowej prawie siedem lat. Szkoda, że ZUS nie tropi najbardziej nieuczciwych kobiet, tych, które zakładają działalność, by mieć zasiłek w wysokości 6 tys. zł. Osobiście znam taką osobę, która w ramach tej działalności nie zarobiła ani złotówki. Nie miała konta firmowego, nie miała swojej wizytówki. Ona nie miała nic. Miała wpis do ewidencji i opłaconą jedną składkę. Nikt nie zadzwonił, nikt się nie doczepił, nikt jej nie niepokoił żadnymi pismami. Mówią, że mamy niż demograficzny, że kobiety nie chcą rodzić dzieci, a w takiej sytuacji nie ma się czemu dziwić - twierdzi z niekrytym żalem Joanna.

Uprzykrzona radość

Kobiet w podobnej sytuacji jest wiele. W całej Polsce. - Takich spraw moja kancelaria prowadzi bardzo dużo i obserwuję, że jest ich coraz więcej. ZUS bardzo często kwestionuje fakt prowadzenia lub współprowadzenia działalności gospodarczej i tym samym twierdzi, że kobieta prowadząca swoją firmę nie podlega ubezpieczeniom społecznym oraz dobrowolnemu ubezpieczeniu chorobowemu. Drugi sposób ZUS na uprzykrzenie radości z macierzyństwa to uznanie innej podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia społeczne i ubezpieczenie chorobowe niż rzeczywiście zadeklarowana przez przedsiębiorcę. Oznacza to, że ZUS zamiast wypłacić wyższe świadczenie, obniża je i wypłaca dużo mniejszy zasiłek. Takie postępowanie ZUS jest niezgodne z przepisami ubezpieczeń społecznych. Od negatywnej decyzji ZUS należy się odwołać w terminie 30 dni od daty odbioru decyzji. Jeżeli tego nie zrobimy, decyzja stanie się prawomocna - informuje Katarzyna Przyborowska, radca prawny z kancelarii Lege Artis, specjalizująca się w prawie ubezpieczeń społecznych, autorka bloga temidajestkobieta.pl.

....

Jak zwykle cierpia najslabsi . A widzicie ze jest proceder ZAKLADANIA LIPNYCH FIRM DLA ZASILKU !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:29, 22 Gru 2014    Temat postu:

"Jedno okienko" utrudnia życie przedsiębiorcom

Nie działa "jedno okienko" Krajowego Rejestru Sądowego, które miało przyspieszyć rozpoczęcie działalności przez firmy - czytamy w "Pulsie Biznesu".

Dziennik przypomina, że "1 grudnia weszły w życie przepisy wdrażające system informatyczny, integrujący Krajowy Rejestr Sądowy z Ministerstwem Finansów, Ministerstwem Sprawiedliwości, Zakładem Ubezpieczeń Społecznych i Głównym Urzędem Statystycznym. Spółkom miały być automatycznie nadawane numery NIP oraz REGON już w momencie zarejestrowania w KRS".

Okazało się jednak, że system teleinformatyczny nie działa prawidłowo, przez co rejestracja spółek przez sądy trwa o wiele dłużej. I tak na przykład Sąd Rejonowy dla Krakowa-Śródmieścia zarejestrował od 1 do 10 grudnia 23 spółki, a w tym samym okresie roku ubiegłego 128 spółek. W Sądzie Rejonowym w Warszawie liczby te wynoszą odpowiednio: 23 i 249. Ministerstwo Sprawiedliwości twierdzi, że system działa już prawidłowo, a wpisy spółek do rejestru odbywają się bez przeszkód. Jednak w związku z dużą złożonością zmian w systemie nie można wykluczyć usterek

...

Tak urzedasi rozwiazali problem .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:13, 22 Sty 2015    Temat postu:

Biznesmen apeluje do Komorowskiego: moją firmę celowo zniszczyli urzędnicy

"Moją firmę celowo zniszczyli urzędnicy"

W jego firmie cztery lata temu zaczęła się kontrola skarbowa, która, jak twierdzi właściciel Stanisław Kujawa, zniszczyła jego biznes. Dlatego zamieścił w sieci film, w którym apeluje do prezydenta Bronisława Komorowskiego o pomoc.

Stanisław Kujawa z Zamościa, właściciel firmy Nexa, musiał zwolnić 184 pracowników. Jak twierdzi, jego roczne przychody z 330 milionów złotych spadły do zera. Za okres 2009-2010 firma zapłaciła około 10 milionów złotych podatku.

- Panie prezydencie, dzisiaj moja firma nie zatrudnia nikogo. Dziś moja firma nie płaci podatków. Moją firmę celowo i świadomie zniszczyli urzędnicy skarbowi - oświadczył biznesmen i porównał swój przypadek do głośnego filmu "Układ zamknięty".

Biznesmen oświadczył też w filmiku opublikowanym w serwisie YouTube, że otrzymał ze strony urzędników propozycje korupcyjne. - Być może popełniłem błąd, że nie zapłaciłem łapówki w wysokości 3 mln zł, której oczekiwano ode mnie - dodał na zakończenie Kujawa.

Sprawa ma początek w 2011 roku, gdy pan Kujawa złożył donos do US, że w jego firmie znalazły się dziwne faktury. Po zawiadomieniu urzędnicy przystąpili do kontroli, która trwa do dziś.

..

Kto ma placic podatki skoro takich zniszcza ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:56, 03 Lut 2015    Temat postu:

Krytycznie o nowym prawie dla firm

Jeśli projekt nowego prawa dla firm Ministerstwa Gospodarki wejdzie w życie, nadzór nad rynkiem finansowym stanie się fikcją, a fory dla przedsiębiorców kosztem konsumentów naruszą konstytucyjną zasadę równości – czytamy w „Dzienniku Gazecie Prawnej”

Na 202 stronach zawarto kilkaset merytorycznych uwag do dokumentu, na podstawie którego ma być przygotowane Prawo działalności gospodarczej, czyli „konstytucja” dla przedsiębiorców. Ocena jest taka: założenia opracowane przez resort gospodarki są interesujące, ale zaproponowany sposób ich wprowadzenia w życie nie wytrzymuje krytyki. Innymi słowy: hasła są piękne, ale oderwane od rzeczywistości, a z ich wdrożenia może być więcej szkód niż pożytku.

I tak Komisja Nadzoru Finansowego zwraca uwagę, że np. jeśli będzie musiała łączyć swoje kontrole z dokonywanymi przez inne organy, to w praktyce jej działalność zostanie sparaliżowana.

...

Typowy przyklad sytuacji gdzie trzeba wywazyc racje .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:03, 05 Lut 2015    Temat postu:

Radio Lublin

Nawet 190 zł za metr sześcienny. Droga woda w Dęblinie

Nawet 190 złotych za metr sześcienny ciepłej wody muszą zapłacić najemcy lokali usługowych pawilonu przy ulicy Generała Pilota Kowalskiego w Dęblinie. Kontrowersje budzi także dodatkowy podatek naliczany od powierzchni nieużytkowanej. Budynkiem zarządza Wojskowa Agencja Mieszkaniowa w Lublinie.

Mieszkańcy zastanawiają się skąd takie wysokie opłaty i apelują o interwencję. Najemcy po konsultacjach z Wojskową Agencją Mieszkaniową wstępnie zdecydowali, że ciepłą wodę zabezpieczą we własnym zakresie poprzez montaż podgrzewaczy elektrycznych.

Jeśli chodzi o podatek od części wspólnej, agencja wystosowała już odpowiednie aneksy do umów, a jak zapewnia jej dyrektor, każdy z najemców został poinformowany o zakresie wprowadzanych zmian.

...

To tez moze niszczyc firmy .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 9:43, 12 Mar 2015    Temat postu:

Bariery w prowadzeniu firm w Polsce

Biurokracja, niespójne i niejasne przepisy prawne oraz złe prawo podatkowe, to największe bariery w działaniu firm w Polsce. Potwierdzają to międzynarodowe raporty analizujące warunki prowadzenia biznesu. Są one mniej przychylne dla Polski niż w ubiegłorocznym zestawieniu - podkreśla Marcin Nowacki - wiceprezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Zwraca uwagę, że jesteśmy pod tym względem słabsi niż Węgry, Czechy, Estonia czy Litwa. Mamy więc wciąż dużo do zrobienia.

Naszą "piętą achillesową" jest zwłaszcza system podatkowy. Nie chodzi o wysokość podatków, ale o zawiłość prawa. Często ani przedsiębiorca ani nawet urzędnik nie wie jak interpretować poszczególne przepisy, przy czym to urzędnik posiada dużą swobodę interpretacji - ocenia Marcin Nowacki.

Z podatkami związany jest również kulejący wymiar sprawiedliwości. Utrudnieniem jest także sztywny, nieprzystający do rzeczywistości kodeks pracy i bardzo wysokie koszty pracy - dodaje główny ekonomista ZPP Mariusz Pawlak. Mimo to przedsiębiorcy są bardzo odporni i dają radę. Wystarczyłoby pozostawienie ich w spokoju i rozruszaliby gospodarkę - podkreślił Mariusz Pawlak.

Związek Przedsiębiorców i Pracodawców dodaje, że w ubiegłym roku rząd wprowadził kilka zmian ułatwiających prowadzenie firm. Są one jednak, zdaniem ZPP, w dalszym ciągu niewystarczające. To zaś, że polska gospodarka na tle innych europejskich krajów radzi sobie dość dobrze, jest zasługą przedsiębiorców a nie rządu - twierdzą członkowie ZPP.

...

Czyli ciagle to samo . Barany u koryta nie maja czasu na takie bzdury nie mowiac juz o tym ze nie maja kompetencji ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:30, 07 Kwi 2015    Temat postu:

Służby skarbowe ostrzegają przedsiębiorców przez oszustwami karuzelowymi

Utrudniony kontakt z kontrahentem, przelewy na konta osób trzecich, szybkie transakcje, przy których przedsiębiorca nawet nie widzi towaru - to sygnały mogące świadczyć o wciąganiu firmy w tzw. oszustwo karuzelowe, służące wyłudzeniu VAT-u. Służby skarbowe ostrzegają przedsiębiorców, by nie stali się ofiarami tego procederu.

Według Ministerstwa Finansów w ubiegłym roku Skarb Państwa stracił z tego tytułu 9 mld zł. Dzięki łańcuszkowi firm fikcyjnym transakcjom i fabrykowanej na potrzeby oszustwa dokumentacji, następuje wyłudzanie zwrotu podatku VAT – który faktycznie nigdy nie został zapłacony, bo transakcje były prowadzone wyłącznie na papierze.

Zdarza się, że ofiarami tego procederu padają firmy, które mogą być nieświadome swojego udziału w łańcuszku podmiotów uczestniczących w takich transakcjach. Eksperci urzędów kontroli skarbowej, które wraz z CBŚP i prokuraturą zajmują się wykrywaniem tego typu przestępstw, wskazują na sygnały, które powinny zapalić u przedsiębiorców „czerwoną lampkę” i podejrzenia co do legalności proponowanych im transakcji.

Tym, co przede wszystkim powinno wzbudzić wątpliwości i może świadczyć o oszustwie, jest krótki czas między poszczególnymi transakcjami czy znaczny wzrost wartości tych samych towarów na poszczególnych etapach obrotu. Często poznany niedawno potencjalny kontrahent proponuje firmie wspólny biznes i szybki zysk w ekspresowo wręcz przeprowadzanej transakcji, przy której przedsiębiorca nawet nie widzi towaru, choć szybko wystawia fakturę i nalicza 23 proc. podatku VAT – wskazał dyrektor Departamentu Kontroli Skarbowej w Ministerstwie Finansów Jacek Skonieczny.

Przykład: w ub. roku znajomy właściciela sklepu ze sprzętem komputerowym w Katowicach zaproponował mu biznes – sprowadzenie 2 tysięcy tabletów i laptopów. Na cały towar od razu znalazł się nabywca. „Kolega wysłał więc sprzęt zamiast do mnie, bezpośrednio do nabywcy z innego województwa” – opowiadał potem kontrolerom właściciel sklepu. On „tylko” wystawił fakturę. Faktura posłużyła do tego, by wyłudzić VAT wyliczony w związku z tą transakcją, a właściciel sklepu, który nie wykazał się czujnością, odpowiadał za udział w przestępstwie karuzelowym.

Do takiego przestępstwa potrzebny jest łańcuszek kilku firm z co najmniej dwóch państw UE. Najpierw jedna z firm dokonuje opodatkowanej zerową stawką podatku VAT wewnątrzwspólnotowej dostawy towarów. Nabywca, który towar odbiera, zgodnie z polskim prawem przy sprzedaży nalicza 23 proc. podatek, ale go nie odprowadza. Korzysta jednak z prawa do odliczenia naliczonego VAT. Następnie – dość szybko, często w ciągu 1-2 dni - sprzedaje towar kolejnej firmie, a ta następnej. Cała operacja służy temu, by za pomocą tak wytwarzanych dokumentów, poprzez kolejne fikcyjne transakcje, wyłudzić zwrot podatku.

Wyłudzone w ten sposób kwoty są zazwyczaj wielomilionowe, a uczestniczące w procederze firmy często tworzone są tylko po to, by takie transakcje przeprowadzić. By zatrzeć ślady organizatorzy oszustw - zwykle w ogóle niewidoczni w tworzonych podczas przestępstwa dokumentach – pozorują nawet transport towaru. Towar nawet tego samego dnia wraca do kraju, z którego został wysłany i rzekomo sprzedany – stąd nazwa przestępstw karuzelowych.

Organizatorzy tych przestępstw werbują też osoby lub firmy – tzw. słupy lub bufory. Często są to np. studenci, osoby bezrobotne, ale też legalnie działający przedsiębiorcy, którzy liczą na dodatkowy zarobek – jak właściciel sklepu z Katowic. „Wśród werbowanych do oszustw karuzelowych znalazły się też osoby będące w bardzo trudnej życiowo sytuacji, a nawet śmiertelnie chore. Jest to najbardziej agresywna forma oszustw podatkowych” – uznał Skonieczny.

Co jakiś czas w mediach jest głośno o tego typu przestępstwach. W lutym udało się rozbić działającą w Polsce, Czechach i na Słowacji grupę, która wystawiła ok. 6,5 tys. fikcyjnych faktur na 700 mln zł i wyłudziła w sumie kilkanaście mln zł VAT. Oszuści założyli kilkadziesiąt firm, zaangażowanych w nielegalny handel stalą budowlaną. W październiku ub. roku zatrzymano 21 członków gangu specjalizującego się m.in. w oszustwach podatkowych przy obrocie złotem i srebrem. Grupa mogła wyłudzić VAT w wysokości nawet 30 mln zł.

Dyrektor Urzędu Kontroli Skarbowej w Opolu Robert Wojewódka podał, że towarem w karuzeli podatkowej może być wszystko: paliwa, złoto, srebro, tablety, laptopy, telefony komórkowe, tworzywa sztuczne, usługi doradcze czy prawnicze. Przeważają jednak, jak wyjaśniał, drogie jednostkowo towary, o niewielkich gabarytach, które cieszą się popularnością na rynku. Paliwa i elektronika to branże, które są szczególnie narażone na organizowanie przestępstw karuzelowych. Na obrocie paliwem oraz elektroniką koncentrują się obecnie zorganizowane grupy przestępcze, powodując olbrzymie straty dla Skarbu Państwa – dodał Wojewódka.

Każdy z uczestników przestępstwa karuzelowego ponosi odpowiedzialność prawną – podatkową, karną lub karną skarbową, nawet jeśli weźmie w nim udział nieświadomie. „Dlatego przedsiębiorca, oceniając wiarygodność kontrahenta i rzeczywisty charakter transakcji, powinien kierować się standardami biznesowymi, z uwzględnieniem specyfiki rynku i realiów ekonomicznych, jak również doświadczeniem wynikającym z prowadzenia działalności gospodarczej" – zaznacza Skonieczny.

Zgodnie z przepisami każdy, kto wystawia fikcyjną fakturę, w której wykaże kwotę podatku VAT, jest zobowiązany do jego zapłaty. Za udział w zorganizowanej grupie przestępczej czy wystawianie fikcyjnych faktur grozi kara grzywny prawie do 16 mln zł lub kara pozbawienia wolności nawet do 8 lat.

Jedną z większych tego typu spraw, w której oskarżonych było 90 osób, rozpatrywał sąd w Olsztynie, który w grudniu ub. roku i styczniu tego roku skazał na kary od 4 miesięcy do 4 lat więzienia w zawieszeniu 47 osób pełniących rolę tzw. słupów w sprawie dot. wyłudzenia VAT-u za fikcyjne usługi internetowe i telekomunikacyjne. Wśród słupów byli m.in. studenci prawa, urzędnicy, ale i bezrobotni. Grupa wystawiła w sumie ok. 15 tys. fikcyjnych faktur. Wyłudziła blisko 49 mln zł i usiłowała oszukać Skarb Państwa na 56 mln zł.

Ilość ujawnionych nieprawidłowości tego typu z roku na rok rośnie. W 2012 r. straty Skarbu Państwa z tego tytułu wyniosły 2,7 mld zł; w 2013 r. - 4,5 mld zł; a w 2014 r. już ponad 9 mld zł. „Wzrasta też ilość wykrytych faktur wskazujących na fikcyjność zdarzeń gospodarczych. W 2014 roku wykryto o 34 proc. więcej fikcyjnych faktur, niż w roku 2013” – podał Skonieczny, oceniając, że dane te potwierdzają, iż wyłudzenia podatku VAT to obecnie jedno z poważniejszych zagrożeń dla finansów państwa.

Stąd kampania "Nie daj się zrobić w słupa", której celem jest m.in. zwrócenie uwagi na zagrożenia związane z aktywnością zorganizowanych grup przestępczych, pokazanie konsekwencji związanych z wystawianiem fikcyjnych faktur i uczestnictwem w karuzeli podatkowej.

>>>

Uwazajcie . Po co miec klopoty ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:34, 07 Kwi 2015    Temat postu:

Biznesmen twierdzi, że urzędnicy doprowadzili jego firmę do ruiny

Biznesmen twierdzi, że urzędnicy doprowadzili jego firmę do ruiny - "W roku 2010 moja firma Nexa miała przychody w wysokości 340 mln zł, zatrudniała 184 osoby i wpłaciła do budżetu za lata 2009-2010 blisko 10 mln zł podatku. Panie prezydencie, dzisiaj moja firma nie zatrudnia nikogo" – ten dramatyczny apel do Bronisława Komorowskiego umieścił w sieci Stanisław Kujawa. Mężczyzna twierdzi, że urzędnicy doprowadzili jego kwitnąca firmę do ruiny.

"W roku 2010 moja firma Nexa miała przychody w wysokości 340 mln zł, zatrudniała 184 osoby i wpłaciła do budżetu za lata 2009-2010 blisko 10 mln zł podatku. Panie prezydencie, dzisiaj moja firma nie zatrudnia nikogo" – ten dramatyczny apel do Bronisława Komorowskiego umieścił w sieci Stanisław Kujawa. Mężczyzna twierdzi, że urzędnicy doprowadzili jego kwitnąca firmę do ruiny. - To było moje ukochane dziecko i paru przestępców zniszczyło mi tę firmę – oskarża Kujawa.

- Mam przed sobą jeden cel: wygrać z tymi przestępcami z lubelskiego urzędu kontroli skarbowej – mówi reporterowi UWAGI! Kujawa. - To mocne słowa. Czy ci urzędnicy mają wyroki karne, że tak ich pan nazywa? – dopytuje dziennikarz. - Nie mają. Ale mam nadzieję, ze dopnę swego i będą mieli – twardo odpowiada przedsiębiorca.

Odpowiedzią na dramatyczny apel Kujawy do prezydenta było ujawnienie - w tak zwanej "białej księdze" - nieprawidłowości stwierdzonych przez Urząd Kontroli Skarbowej w Lublinie. Według UKS firma Kujawy zajmowała się wyłudzaniem podatku VAT. Biznesmen przekonuje, że to on jest ofiarą nieuczciwego pracownika. -

Tu jest cmentarzysko! Wchodzę do budynku, który nie żyje. Kiedyś tu tętniło życie: ludzie pracowali, zarabiali. Część z nich jest teraz bezrobotna – podkreśla Kujawa, oprowadzając reportera UWAGI! po pustych pomieszczeniach biurowych.

Jego firma zajmowała się handlem elektroniką i artykułami gospodarstwa domowego. W jednym z pustych pomieszczeń wciąż wisi mapa świata. – Współpracowaliśmy z Wielką Brytanią, Francją, Holandią, Niemcami, Włochami, Czechami, Słowacją, Węgrami. Produkty RTV sprzedawaliśmy do Rosji, na Białoruś, na Ukrainę – wylicza nie kryjąc dumy. Po czym szybko dodaje: - To wszystko zostało zniszczone w sposób dla mnie irracjonalny. Do dziś nikt nie udowodnił mi winy. W czymkolwiek! - twierdzi.

Kilkakrotnie proszono Urząd Kontroli Skarbowej w Lublinie o wypowiedź przed kamerą. Rzecznik Marek Kostyła odmówił odsyłając reporterów UWAGI! do "białej księgi". Tam, jego zdaniem, opublikowano wszelkie możliwe informacje na temat niezgodnych z prawem działań spółki Nexa. Rozmawiać z dziennikarzami nie chcieli również urzędnicy ministerstwa finansów, które ujawniło wyniki kontroli.

Tak zwana "biała księga" to w skróconej formie cztery, a wydłużonej – dziesięć stron informacji o wynikach kontroli oraz odpowiedzi na zarzuty Kujawy. Według kontrolerów spółka była częścią międzynarodowego łańcucha firm wyłudzających podatki. Kujawa zaś jako prezes spółki ponosił pełną odpowiedzialność za firmę.

- Osobiście poinformowałem naczelnik US, że w mojej firmie były niejasne transakcje! – odpiera zarzuty przedsiębiorca. – W "białej księdze" nie jest napisane, że pan sam na siebie doniósł – zauważa reporter UWAGI! – Szkoda, bo to ja zawiadomiłem urzędników. Zrobiłem to przed rozpoczęciem kontroli i dokonałem korekt na półtora miliona zł – przekonuje Kujawa.

Twierdzi, że za całym procederem stał były dyrektor handlowy, który w 2010 roku "wszedł w porozumienie z przedstawicielem spółek z Izraela". - Chodziło o wyłudzenie podatku VAT? – dopytuje reporter. - Tak – przyznaje Kujawa. Ale od razu stanowczo podkreśla: - Kiedy odkryłem ten proceder zrobiłem wszystko, co powinienem zrobić: zaangażowałem biegłego rewidenta wyjaśnienie wszystkiego, co się wydarzyło w mojej firmie. Mój ówczesny dyrektor handlowy podejmując te wszystkie działania robił to poza moimi plecami.

Kontrola skarbowa u Stanisława Kujawy trwała cztery lata. Urzędnicy przedłużali ją 45 razy co wytknął im sąd administracyjny. Sędziowie działania skarbówki określili, jako rażące naruszenie obowiązujących przepisów. Orzeczenie jednak jest nieprawomocne a urzędnicy odwołali się do Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Według informacji Kujawy na poczet ewentualnych kar i zaległych podatków bez sądowego wyroku skarbówka zablokowała już majątek o wartości ponad 30 milionów złotych. - To było moje ukochane dziecko i paru przestępców zniszczyło mi tę firmę – oskarża Kujawa. Kontrola urzędu została zakończona. Jednak w sytuacji Stanisława Kujawy niewiele się zmieniło. Nie postawiono mu zarzutów kryminalnych a na sądowe rozstrzygnięcie sporu z urzędem skarbowym będzie musiał poczekać co najmniej dwa lata.

>>>

Znowu ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:55, 19 Maj 2015    Temat postu:

Polskie firmy spóźniają się z płatnościami. Gorsze tylko Portugalia i Grecja
Piątek, 15 maja 2015, źródło:PAP

Praktyka opóźniania płatności staje się w Polsce zwyczajem. W najsolidniejszych krajach UE w terminie płaconych jest ponad 90 proc. faktur, u nas tylko 40 proc. - czytamy w "Rzeczpospolitej".

Niemal 8 proc. zobowiązań handlowych polskich firm płaconych jest 120 i więcej dni po terminie wymagalności. Wg wywiadowni gospodarczej Bisonde Polska, w krajach UE gorsze są od nas tylko Portugalia i Grecja. Najlepsze są firmy w Danii, gdzie z takim opóźnieniem nie zapłacono żadnej faktury.

Opóźnianie płatności firmom opłaca się, bo dzięki temu nie muszą zaciągać kredytów obrotowych. Natomiast te dotknięte zatorami płatniczymi są rozczarowane tempem poprawy tej sytuacji.

>>>

Ostrzegam. To jest kradziez.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:06, 01 Cze 2015    Temat postu:

"Puls Biznesu": Zagraniczni kontrahenci też niechętnie płacą
Poniedziałek, 1 czerwca 2015, źródło:PAP
Chociaż polscy eksporterzy coraz lepiej radzą sobie na zagranicznych rynkach, wielu z nich ma kłopoty z zatorami płatniczymi, które, niestety, rosną - informuje "Puls Biznesu".


W I kwartale tego roku łączny odsetek niezapłaconych faktur polskich eksporterów wzrósł w ciągu trzech miesięcy z 3,9 proc. do 6,1 proc. wszystkich wystawionych - wynika z badania "Portfel należności eksporterów" Krajowego Rejestru Długów, przeprowadzonego w 542 firmach, które eksportują.

Jednak problemy te są mniejsze w porównaniu z kłopotami w tym względzie przedsiębiorców sprzedających tylko na rynku krajowym. Zaledwie 17 proc. z nich nie ma kłopotów z terminowym otrzymaniem zapłaty.

...

Bez moralnosci nie ma nie tylko ekonomii. Nie ma niczego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:16, 16 Cze 2015    Temat postu:

Patriotyzm polskich milionerów
- Shutterstock

Tylko 5 proc. majątku najzamożniejszych mieszkańców naszego kraju ulokowane jest za granicą – donosi "Rzeczpospolita".

Z ogłoszonego w poniedziałek raportu Boston Consulting Group wynika, że w 2014 r. majątek gospodarstw domowych, które już posiadają aktywa o wartości co najmniej 1 mln dol., wzrósł na świecie w sumie o 11,9 proc. do 164,3 bln dol. Najwyższy wzrost zaobserwowano w regionie Azji i Pacyfiku - o ok. 30 proc.

W Polsce według BCG wzrost wyniósł 5 proc. Nasz kraj wyróżnia się stosunkowo niską skłonność zamożnych do lokowania swoich majątków poza granicami. Z danych BCG wynika, że w przypadku zamożnych Polaków tylko 5 proc. środków ulokowane jest za granicą, głównie w Szwajcarii.

"Na przestrzeni ostatnich lat zaobserwowaliśmy powrót środków zainwestowanych za granicą właśnie do Polski. Wynika to zarówno z rosnącego zaufania do stabilności gospodarczo-politycznej kraju, jak i z atrakcyjności rozwiązań inwestycyjnych oferowanych przez rodzimy private banking" - mówi Małgorzata Anczewska, dyrektor biura bankowości prywatnej mBanku i prezes mWealth Management.

>>>

To nie patriotyzm. Obawiam sie ze prawda jest brutalna. Gdy ktos narobi przekretow to najwieksza szanse na bezkarnosc ma tu. Imbecyl by uciekal do USA gdzie sie nie patyczkuja... Niestety...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 14:44, 08 Lip 2015    Temat postu:

Fałszywe faktury w Mogilnie. Ktoś podszywa się pod Eneę

Firma Enea od dłuższego czasu boryka się z oszustami - Maciej Świerczyński / Agencja Gazeta

Przedsiębiorcy z Mogilna zgłaszają się policję po tym jak dostali fałszywe faktury od kogoś kto podaje się za jednego z wiodących dostarczycieli prądu - informuje "Gazeta Pomorska".

Na razie do mogileńskiej komendy wpłynęło 20 zgłoszeń od właścicieli sklepów dotyczących faktury za prąd. Każda opiewa na kwotę 80 zł. Różnica jest taka, że zamiast adresu Enei z Poznania, jest adres Enea Luboń. - Sprawdzamy tę informację - mówi Tomasz Bartecki, rzecznik Komendy Powiatowej Policji.
REKLAMA


Firma Enea od dłuższego czasu boryka się z oszustami, którzy "zapożyczając” nazwę firmy chcą oszukać odbiorców prądu na rachunkach. Jak podaje Enea, fałszywe faktury często trafiają zarówno do odbiorców indywidualnych jak i biznesowych. Naciągacze często podrabiają dokumenty tak, aby wyglądały jak firmowa papeteria. Zdarza się, że osoby oszukujące wykorzystują fakt zmiany numerów kont w Enei (taka zmiana następuje jedynie w Szczecinie i okolicach).

Numery kont można sprawdzić pod nr infolinii: 611 1111 111.

...

Ciągle ci oszuści.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:04, 27 Lip 2015    Temat postu:

Tyle dziennie musi poświęcić przedsiębiorca, by być na bieżąco z przepisami
Poniedziałek, 27 lipca 2015, źródło:PAP
fot.WP.PL / Fotolia
W Polsce co roku powstaje coraz więcej nowych przepisów. Aż trzy godziny i 53 minuty musiałby poświęcić każdego dnia przedsiębiorca, by być na bieżąco ze zmieniającymi się regulacjami prawnymi - pisze "Rzeczpospolita".


To o 27 minut więcej niż przed rokiem - wynika z "Barometru stabilności otoczenia prawnego w Polsce", który co kwartał opracowuje firma Grant Thornton.

Według raportu w I półroczu 2015 przyjęto 12 784 strony maszynopisu aktów prawnych, 7,2 proc. więcej niż w tym samym okresie 2014 r. A tempo rośnie - w I kwartale wzrost wyniósł 5,5 proc. w porównaniu do I kw. 2014 r., a w II kw. - już 9,1 proc.

- Pamiętajmy, że aby być na bieżąco ze zmianami w prawie, nie wystarczy śledzenie nowych aktów prawnych. Trzeba je też osadzać w kontekście prawnym i dostosowywać firmy do nowych przepisów – mówi dziennikowi Tomasz Wróblewski, partner zarządzający Grant Thornton w Polsce.

Jeśli utrzymany zostanie przyrost przepisów z pierwszej połowy roku, to w całym 2015 r. wejdzie w życie 27 480 stron nowych regulacji, o 1 846 więcej niż w 2014 r.

...

A to oznacza mniej czasu na sensowna dzialalnosc...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:57, 17 Sie 2015    Temat postu:

KRD: branża budowlana tonie w długach
Poniedziałek, 17 sierpnia 2015, źródło:PAP
Długi firm budowlanych wpisanych do Krajowego Rejestru Długów sięgają 1 mld 23 mln zł i w ciągu roku zwiększyły się o 136 mln zł - wynika z danych KRD. Średnio każda z 31 tys. firm budowlanych widniejących w rejestrze dłużników ma do oddania po 33 tys. zł.


Eksperci KRD zaznaczają jednak, że powyżej tej przeciętnej znajdują się firmy budowlane z Mazowsza, których średnie zadłużenie wynosi 44 tys. zł, Lubelszczyzny (37 tys. zł) oraz Małopolski (34 tys. zł).



Ze statystyk wynika, że budowlańcy najczęściej zalegają wobec firm windykacyjnych, które odkupiły dług od pierwotnych wierzycieli.

Po części opieszałość firm budowlanych, jeśli chodzi o opłacanie rachunków, można tłumaczyć faktem, że one same mają problemy z wyegzekwowaniem płatności od swoich kontrahentów, które - jak wynika z danych KRD - przekraczają 363 mln zł.

Eksperci wskazują, że dłużnikami firm budowlanych najczęściej są inne firmy budowlane - a wartość tego typu długów to niemal 200 mln zł. Zaległości sięgające 53 mln zł mają też wobec budowlanki firmy z sektora przemysłowego, a na 38 mln zł podliczono długi sektora handlowego.

Jak wynika z badania pt. "Portfel należności polskich przedsiębiorstw" przeprowadzanego wśród 1418 przedsiębiorstw w lipcu br. na zlecenie KRD oraz Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce, w branży budowlanej ponad 30 proc. wszystkich faktur jest przeterminowana. Co więcej na ich spłatę średnio firmy czekają 4 miesiące i 24 dni. To aż o 18 dni dłużej niż jeszcze w pierwszym kwartale br.

"Kiedyś wstrzymywanie płatności bardzo źle świadczyło o kondycji firmy i negatywnie wpływało na jej wizerunek. Obecnie bardzo wiele dużych firm kredytuje swoją działalność celowo spóźniając się z zapłatą. To element strategii finansowej firmy" - ocenił prezes KRD Adam Łącki.

"Najbardziej przeszkadza to mniejszym podmiotom, dla których brak zapłaty oznacza brak pieniędzy np. na pensje dla pracowników czy na pokrycie bieżących kosztów" - dodał.

Eksperci programu "Rzetelna Firma", skupiającego firmy kierujące się kodeksem etycznym w zakresie uczciwości, rzetelności i wiarygodności prowadzonego biznesu, zwracają z kolei uwagę na inną przyczynę powstawania opóźnień w płatnościach w tej branży. Chodzi o niewłaściwie skonstruowane umowy, które są korzystne tylko dla jednej ze stron.

"Dzieje się tak, gdyż w obawie przed utratą zlecenia mniejsi przedsiębiorcy godzą się na gorsze warunki umowy, czyli na przykład przetrzymanie kaucji, wydłużenie terminów zapłaty, niekorzystne zapisy dotyczące udzielania gwarancji" - wskazał prezes programu "Rzetelna Firma" Waldemar Sokołowski.

Dodał, że przedsiębiorcy zrzeszeni w programie przyznają, iż właściciele mniejszych firm budowlanych często przymykają oko na brak płatności w terminie, mając nadzieję, że prędzej czy później otrzymają jednak zapłatę. "To bardzo duży błąd, bo niejednokrotnie okazuje się, że kontrahent wcale nie ma zamiaru regulować należności, a w międzyczasie ogłasza upadłość" - podkreślił.

Z danych KRD wynika, że w przypadku długów przeterminowanych do 3 miesięcy spłacanych jest około 72 proc. zaległości. Natomiast w przypadku długów starszych niż rok odsetek ten spada już tylko do 26 proc.

...

Ogolny koszmar. Ludzie ludziom zgotowali ten los.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:57, 20 Sie 2015    Temat postu:

Lokalne piekiełko w wydziale komunikacji
Aleksandra Brodziak
Dziennikarz Onetu

- Thinkstock

Czy brak inicjału imienia w nazwie ulicy może kosztować kilka tysięcy złotych? Okazuje się, że tak. Pan Henryk nie dość, że musiał biegać z dokumentami od urzędu do urzędu, przez trzy tygodnie nie mógł zarabiać, bo nie wydano mu licencji, to na koniec został postraszony, że wkrótce i tak ją straci. - Teraz wiem, jak wygląda małe, lokalne piekiełko – mówi.

- Proszę nie podawać, gdzie mieszkam i jak się nazywam, bo pracownicy gminy i starostwa mnie tu zlinczują. To małe, zaściankowe miasto i wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą – mówi pan Henryk. - Nie mogę jednak nie wkurzać się na niekompetencję urzędników, ich bierność i brak chęci, by w jakikolwiek sposób pomóc zwykłemu petentowi – dodaje.
REKLAMA


O co poszło? O inicjał imienia w nazwie ulicy. Pan Henryk założył firmę. Zamierzał dowozić ludzi do pracy za granicę, ale do tego potrzebna była odpowiednia międzynarodowa licencja na przewóz osób i różne dodatkowe zezwolenia. Pan Henryk uzyskał to wszystko. Kursy, szkolenia, opłaty itp. W sumie kosztowało go to kilka tysięcy złotych. - Nie mówię już nawet o wcześniejszych inwestycjach – podkreśla.

Schody zaczęły się wówczas, gdy poszedł do wydziału komunikacji odebrać swoją licencję. Urzędnik stwierdził, że nie zgadzają mu się dane w dokumentach i jej nie wyda. Okazało się bowiem, że w dowodzie osobistym i licencji w nazwie ulicy zabrakło inicjału imienia. Zamiast T. Kościuszki, było Kościuszki. Literka przez nazwiskiem widniała natomiast w zaświadczeniu o prowadzeniu działalności gospodarczej.

- Urzędnik nie chciał mi wydać dokumentów i odesłał do gminy, żeby wyprostować historię z inicjałem. Tam okazało się, że absolutnie żadnych zmian nikt nie naniesie, bo ponoć nie można. A poza tym, według gminnych urzędników robię „wielkie halo” z jednej literki. Wróciłem więc do starostwa. Dokumentów nie dostałem – opowiada pan Henryk.

- Urzędnik poinformował mnie, że musi to wyjaśnić i wyśle do nadrzędnych instytucji pismo z prośbą o interpretację przepisów. Czekałem więc i czekałem. Trzy tygodnie. Nie mogłem rozpocząć pracy, bo nie miałem licencji. Koło nosa przeszło mi ładnych kilka tysięcy złotych, bo już wcześniej miałem poumawiane kursy, straciłem też kilku ważnych klientów – opowiada.

Gdy po kilku tygodniach pan Henryk wreszcie doprosił się o wydanie licencji, urzędnik wręczając mu dokument, zaznaczył, że i tak ją wkrótce straci, bo Inspekcja Ruchu Drogowego na pewno mu ją odbierze. - Odniosłem wrażenie, że mówi to z satysfakcją, że jest to jakaś groźba. Nie wiem, ale czuję się bezsilny. Założenie firmy i zdobycie wszystkich zezwoleń kosztowały mnie majątek. Dziś boję się, że to wszystko stracę, bo komuś nie spodobał się adres w moich dokumentach. Przecież to chore, by petent obawiał się urzędnika i i uzależniony był od jego łaski lub niełaski. Myślałem, że komunizm skończył się dawno temu – podkreśla.

Poprawki bez łaski

Kto więc odpowiada za błędnie wpisane dane i czy rzeczywiście nie można poprawić pomyłki? Jak informuje nas Małgorzata Woźniak, rzecznik prasowy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, to organy administracji i jednostki samorządu terytorialnego prowadzą centralny katalog ulic - ich nazwy powinny być zgodne z brzmieniem uchwał o ich nadaniu, a katalog utworzony jest przez alfabetyczne ułożenie nazw. Oznacza to, że to gmina powinna – przyjmując wniosek o wydanie dowodu osobistego, a także wniosek o wpisanie do ewidencji działalności gospodarczej stosować ujednolicone zasady wpisywania nazw ulic.

- Zgodnie z Ustawą o statystyce publicznej to Prezes Głównego Urzędu Statystycznego prowadzi krajowy rejestr podziału terytorialnego kraju (TERYT), który obejmuje m.in. system identyfikacji adresowej ulic, nieruchomości, budynków i mieszkań – wyjaśnia rzecznik. - Jeśli chodzi natomiast o kwestię adresu w dowodach osobistych, to przypominam, że według nowego wzoru tego dokumentu, od 1 marca 2015 r. nie zamieszcza się w nim danych o adresie posiadacza dokumentu. Jednocześnie zgodnie Ustawą o dowodach osobistych adres miejsca zameldowania zamieszczony w dowodzie „starego” wzoru nie potwierdza już adresu miejsca zameldowania jego posiadacza – wyjaśnia rzeczniczka.

Jak się okazuje – nie ma też problemu ze zmianą danych firmowych. Z informacji Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej wynika, że przypadku stwierdzenia niepoprawności danych we wpisie lub potrzeby aktualizacji danych, przedsiębiorca może złożyć wniosek o zmianę wpisu w CEIDG, wskazując aktualne dane. Spowoduje to poprawienie wpisu i przekazanie aktualnych informacji do US, GUS oraz ZUS lub KRUS.

Jeżeli niezgodność wynika z błędnego przekazania danych przedsiębiorcy do CEIDG przez urząd miasta czy gminy, można dokonać zmiany zgodnie z powyższym opisem albo udać się do urzędu i poinformować o zaistniałej sytuacji pracownika działu ewidencji działalności gospodarczej. Ten z kolei powinien za pośrednictwem CEIDG poinformować Ministra Gospodarki o konieczności sprostowania wpisu.

A jak wygląda sprawa z zabraniem licencji przez Inspekcję Ruchu Drogowego? - Inspektor ITD nie ma prawa fizycznego zatrzymania licencji na wykonywanie transportu drogowego. Istnieje instytucja cofnięcia licencji, ale ta procedura odbywa się w drodze decyzji administracyjnej, tzn. właściwy organ (w odniesieniu do transportu krajowego starosta i w odniesieniu do międzynarodowego - GITD) może wydać taką decyzję - wyjaśnia Alvin Gajadhur, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego.

- Licencja nawet, jeżeli ma w swej treści jakąś omyłkę pisarską podlega ona sprostowaniu przez organ, który taką licencję wydał. Za dane wskazane w licencji odpowiada organ wydający. Przedsiębiorca do jej wydania przedłożył wymagane dokumenty (domniemanie prawdziwości danych). W opisanej sytuacji organ wydający licencję powinien sprawdzić, jaka jest właściwa nazwa ulicy - T. Kopernika czy też Kopernika – wyjaśnia rzecznik.

Nie, bo nie

Pan Henryk nie jest jedyną osobą, która tak mocno doświadczyła braku jednej literki w dokumentach. Wystarczy prześledzić różne fora internetowe, by przekonać się, że podobnych historii jest bardzo dużo.

Problemy ze skrótami w adresie mieli także klienci niektórych banków podczas zakładania lokat za pośrednictwem internetu. Banki odrzucały przelewy, bo nie zgadzały im się dane.

Przykładowo - klient, który posiadał konta w dwóch bankach, postanowił założyć lokatę w jednym z nich. Pieniądze przelał z jednego banku do drugiego. Wróciły. Dlaczego? Bo w tym, w którym chciał założyć lokatę, w danych adresowych klienta widniało słowo „osiedle”, a w danych banku, z którego przyszedł przelew jedynie skrót „os.” To według pracowników duży błąd, który uniemożliwił identyfikację klienta.

Tak samo było w przypadku „gen. W. Andersa" i „generała Władysława Andersa". Nie pomogły długie rozmowy z konsultantami i prośba o ujednolicenie danych.

Z kolei w jednym z towarzystw ubezpieczeniowych klient miał problem z identyfikacją przez telefon. W adresie na dowodzie osobistym widniał numer bloku z cyfrą rzymską w środku – 16/II/10, a w bazie towarzystwa ktoś wpisał 16/ii/10. Mimo próby wyjaśnienia, konsultant nie zaakceptował adresu i nie udzielił żadnych informacji. Dlaczego? Bo nie.

Bywają też zgoła odmienne przypadki. Kilka lat temu w Warszawie kontrolerzy w komunikacji miejskiej masowo wypisywali mandaty za inicjał na bilecie – a według nich powinno być całe imię. Historii było sporo, a zakład nie przyjmował reklamacji. Sprawa oparła się w końcu o media i władze stolicy. Interwencja tym razem przyniosła skutek.

- Z drugiej jednak strony – drobny, jak nam się może wydawać, błąd w dowodzie lub paszporcie może mieć fatalne skutki. Na przykład podczas postępowania spadkowego, ustalania prawa do emerytury, otrzymania odszkodowania, itp. Takie sytuacje mogą niepotrzebnie wydłużać procedury – twierdzi prawnik Janusz Lisiński. - Brak jednej literki może spowodować, że nie będziemy mogli podpisać aktu notarialnego, założyć konta, a nawet odebrać listu poleconego z poczty. Dlatego bardzo ważne jest, by dokładnie sprawdzać każdy nowy dokument – radzi. - Jeśli jest błąd, obowiązkiem urzędnika jest jego naprawienie – podkreśla.

...

I jak ma w Polsce byc dobrze?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:55, 31 Sie 2015    Temat postu:

Chaos na bazarze w Przeworsku. Kupcy boją się, że utracą miejsca pracy

Kupcy z bazaru w Przeworsku - Nowiny 24

Kupcy handlujący na nowym bazarze przy ul. Kąty w Przeworsku boją się, że stracą miejsca pracy i nie będą mieli z czego utrzymać rodzin! Jak twierdzą, miejsc na bazarze jest za mało w stosunku do liczby kupców.

– Problem polega na tym, że urzędnik kreśli coś za biurkiem, a ludzie tracą miejsca pracy! - mówi Sławomir Haczela z Rzeszowa, który w środy i soboty, czyli w dni handlowe pracuje w Przeworsku. Doszło do tego, że w planach miejskich jest losowanie, które ma wyłonić, kto otrzyma miejsce do handlowania. – A co będzie z tymi, którzy nie wylosują? – martwią się kupcy.
REKLAMA


Na bazarze w Przeworsku pracują handlowcy z Rzeszowa, Przeworska, Jarosławia i innych miejscowości. – Proszę zobaczyć, ilu tu ludzi stoi! Oni stracą pracę – pokazuje Grzegorz Maślikiewicz, który w Przeworsku handluje od 1998 roku. – Ja do tej pory nie dostałem miejsca. Chodziłem, próbowałem rozmawiać, ale bez skutku – mówi. Kupcy nie rozumieją, dlaczego miasto chce zlikwidować sprzedaż "z chodnika”, co znacznie – ich zdaniem - ograniczy liczbę miejsc pracy.

– W Sieniawie burmistrz z nami dyskutował. Owszem, nie zgadzaliśmy się w niektórych sprawach, ale przynajmniej ktoś chciał z nami rozmawiać. A tutaj nikt – powiada Grzegorz Maślikiewicz.

Jak mówią handlujący, w ostatnią środę na bazarze pojawiły się jakieś rozpiski, ale nikt nic z tego nie wie. Kupcy boją się, że straż miejska będzie przeganiała ich z chodników, bo takie zapowiedzi słyszeli. Nie podoba im się pomysł losowania miejsc, bo zawsze wtedy ktoś musi przegrać. – Na moje miejsce jest pięciu. Losowanie jest dobre w totolotku. Jeśli nie wylosuję miejsca, to cztery lata przed emeryturą mam iść na zieloną łąkę się paść? - pyta Jan Sarzyński z Nowej Sarzyny, który handluje od 1993 roku.

– Przez to, że nie będziemy handlować na chodnikach, miasto straci 360 tysięcy. Miastu nie zależy na pieniądzach? To, że ci ludzie nie będą mieli gdzie pójść, nikogo nie obchodzi – wzburza się Maślikiewicz. Od 2000 roku w Przeworsku handluje Waldemar Konieczny. – Co zrobię, jeśli nie dostanę miejsca? Pewnie zostanę bez pracy. ZUS płacę co miesiąc, bo tu wszyscy mamy zarejestrowaną działalność gospodarczą i jesteśmy regularnie kontrolowani. Muszę zarabiać, by to wszystko opłacić – podkreśla Konieczny.

Burmistrz: handel zniknie z chodników

– Już dwa dni tu się wszystko kotłuje, a ja wciąż nic nie wiem – mówi Jan Wołos z Łąki koło Rzeszowa, który sprzedaje czapki w Przeworsku. – Nikogo nie obchodzi, że człowiek całe życie w tym miejscu pracował. Losowanie miejsc to nie jest wyjście. Obawiamy się o miejsca pracy, a do emerytury zostały trzy lata. Takich jak ja, jest wielu, a los może spowodować, że miejsce otrzyma taki, który tu w ogóle nie jeździł! - obawia się Wołos. – Niech burmistrz da nam jeszcze miesiąc, dwa. Niech z nami rozmawia. Na pewno się dogadamy – mówi Maślikiewicz.

Burmistrz Leszek Kisiel mówi, że działania samorządu zmierzają do uporządkowania handlu na bazarze. Potwierdza, że chce zlikwidować handel na chodnikach, bo to - jego zdaniem – sprawia duże problemy komunikacyjne. Teraz handel ma być prowadzony tylko na przygotowanych miejscach.

- Wiadomo, że każdy rynek ma swoją pojemność. Miejsc nie jest mniej, niż było, ale one teraz są zewidencjonowane, ponumerowane. W tej chwili weryfikujemy zgłoszenia – mówi Kisiel. – Niektórzy składali po kilka deklaracji. Jeśli po weryfikacji okaże się, że będzie taka potrzeba, to rzeczywiście, zastosujemy najbardziej sprawiedliwą metodę, czyli losowanie. Dzisiaj jednak nie jestem w stanie powiedzieć, czy będzie taka konieczność, bo trwa weryfikacja - dodaje. Burmistrz zapewnia, że władze miasta robią wszystko, by wszyscy chętni do handlowania Przeworsku mieli taką możliwość.

...

Takie maja ludzie problemy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:39, 01 Wrz 2015    Temat postu:

Kolejne biuro podróży bankrutem, za granicą 150 turystów
Wtorek, 1 września 2015, źródło:PAP
fot. / zawadzkie.com.pl
Mieszcząca się w Opolu Agencja Turystyczna Zawadzkie ogłosiła we wtorek, że w związku z utratą płynności finansowej przestaje realizować i sprzedawać usługi turystyczne. Opolski urząd marszałkowski organizuje pomoc dla 150 turystów biura przebywających za granicą.


Informację o utracie płynności finansowej mieszcząca się przy ul. Reymonta w Opolu Agencja Turystyczna Zawadzkie zamieściła na swojej stronie internetowej. "W związku z utratą płynności finansowej (Agencja Turystyczna Zawadzkie) zmuszona jest do zaprzestania realizowania jak i dalszej sprzedaży oferty turystycznej" - napisano w komunikacie.



Zainteresowanych sprawami związanymi z niezrealizowanymi umowami czy powrotami do kraju biuro odsyła do Departamentem Sportu i Turystyki Urzędu Marszałkowskiego w Opolu.

Violetta Ruszczewska z biura prasowego opolskiego urzędu marszałkowskiego powiedziała, że urząd marszałkowski po południu we wtorek otrzymał informację, że biuro Zawadzkie utraciło płynność i nie ma możliwości zorganizowania powrotu klientów z wycieczek zagranicznych. "Poinformowano nas, że w tej chwili za granicą jest 150 osób i agencja prosi, byśmy się sprawą powrotu tych turystów do Polski zajęli. Oczywiście robimy to" - dodała.

Podała, że wśród 150 przebywających za granicą klientów biura z Opolszczyzny najwięcej - ok. 60 - jest w Hiszpanii. Pozostali są w Grecji, Włoszech, Chorwacji oraz Bułgarii.

- Wszyscy turyści korzystali z wyjazdów autokarowych, więc również autokary załatwiamy, by jak najszybciej ich przewieźć do Polski - dodała Ruszczewska wyjaśniając, że służby marszałka np. próbują wynegocjować miejsca w autokarach innych firm przewozowych będących już w krajach, gdzie przebywają klienci agencji Zawadzkie.

Dopytywana, jak szybko klienci biura mogą mieć zapewniony powrót, Ruszczewska powiedziała: - Trudno powiedzieć, w tej chwili rozmawiamy. Sprawa jest z godziny 15. we wtorek, musimy więc mieć trochę czasu. Mamy nadzieję, że jeszcze dzisiaj będziemy wiedzieli więcej.

Zapewniła, że biuro Zawadzkie, w związku z tym, że było w rejestrze marszałka, ma gwarancję w wysokości 215 tys. zł. - To wystarczy na to, by powrót tych 150 osób zapewnić - podkreśliła.

Pytana, czy turyści niewypłacalnej agencji mają gdzie się zatrzymać do czasu przyjazdu autokarów, które zabiorą ich do kraju, powiedziała PAP, że niektórzy, np. będący w Hiszpanii od poniedziałku, zgłaszali już problemy z noclegiem. - Ale autokar, który ich tam zawoził, jest na miejscu i mamy nadzieję, że będzie ich mógł zabrać z powrotem - zaznaczyła.

- Jeśli będą jakieś problemy z noclegami, to będziemy się z każdym z takich problemów zmagać i go załatwiać - zapewniła Ruszczewska. Podkreśliła, że działania służb marszałka woj. opolskiego "idą w tym kierunku, by jak najszybciej załatwić powroty".

Na stronie internetowej opolskiego urzędu marszałkowskiego podano, że Urząd we współpracy z Ministerstwem Spraw Zagranicznych i służbami dyplomatycznymi ,,rozpoczął starania o zapewnienie turystom biura bezpiecznego powrotu do kraju". Na stronie MSZ turyści mogą znaleźć telefony komórkowe do konsulów z kraju, w którym przebywają. Klienci biura, którzy jeszcze nie skontaktowali się z konsulatami, mogą też uzyskać informacje pod numerami telefonów dyżurnych: Bułgaria (Sofia) tel. +359 884 688 510; Grecja (Ateny) tel. +30 69 36 55 46 29; Chorwacja (Zagrzeb) tel. + 38 51 48 99 444; Hiszpania (Barcelona) tel. +34 60 7735 740; Włochy (Rzym) tel. +39 335 599 5212.

Klienci biura mogą też uzyskać informacje pod numerami telefonów urzędu marszałkowskiego w Departamencie Kultury, Sportu i Turystyki w Opolu: tel. +48 77 44 26 330, tel. kom. +48 785 320 494 oraz +48 603 809 922. Szczegółowe informacje będą też zamieszczane na stronie internetowej: [link widoczny dla zalogowanych]

...

Dlaczego ci goscie zawsze ludziom w srodku urlopu oglaszaja bankructwo?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 3 z 5

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy