Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Mądre inicjatywy geopolityczne w Azji.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:55, 16 Gru 2015    Temat postu: Mądre inicjatywy geopolityczne w Azji.

Zbliżenie Indii i Japonii? Jest już wspólny przeciwnik - Chiny
Adam Parfieniuk
16 grudnia 2015, 16:46
• Premier Japonii Shinzo Abe odwiedził w weekend Indie, gdzie podpisano szereg umów gospodarczych, energetycznych i wojskowych.
• Indie, które od dekad zaliczają się do "państw niezaangażowanych", mają coraz lepsze relacje z Japonią, najważniejszym sojusznikiem USA w Azji.
• Równocześnie kwitnie sojusz Pakistanu i Chin, które zaliczają się do grona wrogów i konkurentów zarówno Japonii, jak i Indii.

O zbliżeniu Japonii i Indii najlepiej świadczy dyplomatyczna aktywność obu państw. Na przestrzeni kilku lat oba kraje podpisały szereg porozumień z zakresu bezpieczeństwa, handlu i inwestycji. Ostatnie umowy zawarto w miniony weekend, podczas wizyty premiera Shinzo Abego w Inadiach. Japonia zobowiązała się w nich m. in. do zbudowania szybkiej linii kolejowej. Zarysowano także ramy przyszłej współpracy na polu technologii wojskowej i eksportu energetyki nuklearnej z Japonii do Indii.

Chiny - rywal Indii

Potrzeba współpracy z silnym azjatyckim partnerem wynika w dużej mierze ze wzrostu chińskiej potęgi. Marynarka wojenna Państwa Środka jest coraz aktywniejsza w basenie Oceanu Indyjskiego. Na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy indyjscy oficerowie naliczyli 22 incydenty z udziałem chińskich okrętów podwodnych. Co więcej, Pekin dzierżawi w Pakistanie głębokowodny port cywilny w Gwadarze, a sam Pakistan jest ważnym krajem na nowym jedwabnym szlaku, sztandarowym projekcie Xi Jinpinga. - Pakistan jest bliskim sojusznikiem Chin, ze względu na budowę korytarza ekonomicznego i portu w Gwadarze. To na pewno będzie martwić Indie, ale mimo tego Chiny nadal pozostaną partnerem w niektórych dziedzinach, bo choć są przeciwnikami, nie nazwałbym ich wrogami - to konkurenci - mówi w rozmowie z WP prof. Piotr Kłodkowski, rektor Wyższej Szkoły Ekonomicznej im. ks. Józefa Tischnera i były ambasador RP w Indiach.

Oprócz chińskich inwestycji w Pakistanie, sprawy Indiom nie ułatwiają także powracające pogłoski o stworzeniu chińskiej bazy na Malediwach i całkiem realnych projektów rozbudowy portów w Birmie, Bangladeszu i na Sri Lance. - Chińczycy nazywają to "naszyjnikiem z pereł" - chodzi o sieć portów, które kontrowałyby obecność Indusów na Oceanie Indyjskim - szlak z samych Chin, przez cieśninę Malakka aż do bliskowschodniego centrum energetycznego - mówi prof. Kłodkowski. - Indie również są zainteresowane importem surowców, więc obu stronom zależy na stabilności regionu. Niemniej jednak walka o wpływy będzie miała miejsce w takich państwach jak Sri Lanka, która leży u wybrzeża Indii, Nepal, graniczący z oboma krajami czy Pakistan - wylicza ekspert.

Indyjskie zatargi z Pakistanem są dobrze znane, ale w przeszłości Indie wojowały także z Chinami, z którymi do dziś mają nieuregulowaną granicę w Himalajach. W 1962 roku Chiny i Indie toczyły o nią zbrojną walkę i mimo upływu ponad 50 lat linia demarkacyjna nie została potwierdzona przez obie strony. W przeszłości na granicy niejednokrotnie dochodziło do incydentów. Tylko na przestrzeni ostatnich trzech lat władze w Nowym Delhi naliczyły około 600 wtargnięć chińskiej armii na tereny, które Indie uważają za swój obszar. Spornym rejonem jest także Aksai Chin, który Chiny uważają za część swojego kraju, a Indie za składową Kaszmiru.

Według "Times of India" pełna mobilizacja na spornej granicy zajęłaby Chinom zaledwie dwa dni, podczas gdy Indie potrzebowałyby na to nawet tygodnia. W ciągu trzech dni Pekin mógłby rozmieścić na granicy 450 tys. żołnierzy, trzy razy więcej niż Nowe Delhi w znacznie dłuższym okresie.

Chiny - rywal Japonii

Jeśli chodzi o perspektywę Japonii, na pierwszy plan wysuwa się spór terytorialny o wyspy Senkaku (chin. Diaoyu). Pekin, podobnie jak Tokio, zgłasza do nich wyłączne pretensje. Na tym tle dochodziło już do różnorodnych incydentów, od symbolicznego wtykania flag narodowych po wymianę "ognia" armatek wodnych okrętów straży wybrzeża. W ostatnich latach Japonia zarejestrowała co najmniej jeden chiński okręt podwodny, który naruszył jej wody terytorialne. Na przestrzeni dwóch ostatnich lat japońskie lotnictwo podrywało się niemal 900 razy z powodu zbliżenia się lub wtargnięcia chińskich pilotów w japońską przestrzeń powietrzną.

Militarny rozrost Chin jest też głównym czynnikiem, który motywuje japońskie władze do odejścia od pacyfistycznej konstytucji i armii o charakterze czysto obronnym. W ciągu dziesięciu lat Pekin zwiększył nakłady na obronność o 350 proc. O ile jeszcze na początku wieku Japonia miała około dwa razy więcej dużych okrętów, to dziś te proporcje się niemal wyrównały.

Przeciwwaga

O tym, że stosunki Japonii z Indiami mogą urosnąć do rangi "najważniejsze dwustronnej relacji na świecie" już w 2006 roku mówił obecny premier Shinzo Abe. Jeśli dodamy do tego pierwsze w historii trójstronne spotkanie ministrów spraw zagranicznych Japonii, Indii i USA na marginesie sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ, które odbyło się we wrześniu tego roku, otrzymujemy potężny front, który mógłby równoważyć chińskie działania w Azji. A mówi się jeszcze, że partnerstwo wkrótce może być czterostronne, bo trwają rozmowy o reaktywacji tego formatu z Australią.

Prestiżowy magazyn "Foreign Policy" w lutym oceniał, że trzy- i czterostronne partnerstwo jest porażką chińskiej polityki, czego dowodem ma być uczestnictwo Indii, które tradycyjnie - zgodnie z doktryną Mahatmy Gandhiego - przez całe dziesięciolecia unikały zaangażowania i zrzeszania w bloki państw. "To spory zwrot dla Indii, które historycznie trzymały się z dala od amerykańskiego systemu sojuszniczego i ze względu na politykę autarkicznej izolacji były biernym obserwatorem azjatyckiego cudu ekonomicznego" - pisał magazyn.

Jednak nie wiadomo, na ile Indie, będące przez wiele dekad patronem Ruchu Państw Niezaangażowanych, są w stanie zgłębić sojusz z Japonią, która przecież wyraźnie przynależy do amerykańskiego "obozu" sojuszniczego. Przed zbytnim optymizmem przestrzega prof. Kłodkowski. - Indie zawsze prowadziły politykę równego dystansu wobec USA I Związku Radzieckiego, a dziś Rosji. Można powiedzieć, że nieco bliżej im do Moskwy, ale od czasu premiera Manmohana Singha (2004 - 2014 przyp. red) zbliżyły się też mocno do Waszyngtonu, więc wciąż balansują. To zbyt duży kraj, podobnie jak Chiny, by jednoczyć się z jednym lub drugim "obozem" - mówi były ambasador.

Pekińska kontra?

Wizyta Abe w Indiach oczywiście nie umknęła chińskim oficjelom. Na łamach partyjnego "Global Times" ostrzegano, że strategiczna współpraca New Dehli i Tokio "może tylko sprowadzić problemy dla Indii".

Faktycznie, nadmierne zbliżenie z Japonią może być kłopotliwe w kontekście stosunków gospodarczych z Chinami, które mimo "szorstkiego" sąsiedztwa są drugim najważniejszym partnerem handlowym Indii. W ubiegłym roku Indie odnotowały aż 46 mld dol. deficytu handlowego z Chinami (w poprzednich trzech latach były to liczby rzędu 36-37 mld.).

Jeśli więc indyjski słoń zdecyduje się wyraźnie opowiedzieć się przeciwko chińskiemu smokowi, może się spodziewać, że niekorzystne trendy szybko nie ulegną odwróceniu. Choć, jak zaznacza prof. Kłodkowski i bez tego będzie niesłychanie trudno o zmianę. - Planowane obroty gospodarcze między Indiami a Chinami prawdopodobnie przekroczą w tym roku 100 mld dol., ale z mocną nadwyżką na korzyść Chin. Co nie jest specjalnie dziwne, bo niemal każdy ma deficyt handlowy z Chinami. W przypadku Indii problemem jest nie sama wysokość eksportu, ale pytanie, co w ogóle eksportować do Chin, bo produkty z dziedziny IT i biotechnologii, które tam trafiają, nie wyrównają tych dysproporcji - ocenia ekspert.

...

Brawo! Wreszcie madre myslenie geopolityczne. Trzeba tworzyc ROZSADNE SOJUSZE! Tu by mozna pomyslec jeszcze o Australii Indonezji. Silny blok!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:44, 17 Gru 2015    Temat postu:

Rząd Australii nie ugnie się pod presją Chin w sprawie spornego akwenu

Marise Payne - Ben Macmahon / Reuters

Australia nie ugnie się pod presją Chin i nie przerwie lotów zwiadowczych nad spornymi wyspami na Morzu Południowochińskim - oświadczyła dziś minister obrony Marise Payne. Wysoki rangą wojskowy USA ostrzegał niedawno przed wyścigiem zbrojeń w regionie.

Przedwczoraj resort obrony w Canberze poinformował, że australijski samolot wykonywał "rutynowe loty patrolowe" nad Morzem Południowochińskim od 25 listopada do 4 grudnia. Payne podkreśliła, że Australia nie da się zastraszyć Chinom, które zareagowały gniewnie na przeloty australijskiej maszyny. Minister określiła też te loty jako rutynowy udział jej kraju w działaniach mających na celu utrzymanie stabilności i bezpieczeństwa w regionie.
REKLAMA


Zapytane o australijskie loty, chińskie MSZ przekazało w tym tygodniu, że kraje spoza regionu nie powinny "celowo komplikować sytuacji". Z kolei chiński wpływowy dziennik "Global Times", wydawany przez rządzącą Komunistyczną Partię Chin (KPCh), zasugerował w środę, że Australia może spotkać się z odwetem, jeśli nie wstrzyma lotów nad spornym akwenem.

"Lepiej, żeby australijskie samoloty wojskowe nie wykonywały regularnych lotów nad Morzem Południowochińskim, pogarszając sytuację, a zwłaszcza żeby nie wystawiały cierpliwości Chin na próbę przez zbliżanie się do chińskich wysp i raf" - głosi komentarz redakcji "GT". Australia i Chiny są przyjaciółmi i tak powinny się zachowywać - dodano.

Naprawdę nie należy doprowadzać do sytuacji, że pewnego dnia z powodu dziwacznego splotu okoliczności zestrzelony zostanie samolot, a potem okaże się, że należał on do Australii - podkreślono w artykule.

Dowódca amerykańskiej Floty Pacyfiku admirał Scott Swift we wtorek ostrzegł przed groźbą wyścigu zbrojeń na spornym obszarze Morza Południowochińskiego. Zwrócił uwagę, że kraje regionu przeznaczają więcej środków na usprawnienie swych sił morskich "ponad to, co jest niezbędne tylko do samoobrony".

Chiny roszczą sobie prawa do kluczowych rejonów i wysp na Morzu Południowochińskim, co skonfliktowało Pekin z sąsiednimi państwami - Wietnamem, Filipinami, Malezją, Tajwanem i Brunei. Przez akwen ten prowadzą ważne szlaki żeglugowe; ocenia się, że wartość transportowanych nimi towarów sięga 5 bilionów dolarów rocznie.

W ostatnich latach Pekin rozpoczął intensywne prace przy sztucznym powiększaniu powierzchni siedmiu wysp wchodzących w skład spornego archipelagu Spratly, co dodatkowo zaostrzyło sytuację. USA kwestionują roszczenia Chin do tego akwenu i stoją na stanowisku, że prawo międzynarodowe nie zezwala na rozciąganie suwerenności państwowej na sztuczne wyspy, usypane nad podwodnymi rafami. Przed rozpoczęciem w 2014 roku chińskich prac budowlanych na rafach Subi i Mischief były one w trakcie przypływów całkowicie zanurzone.

27 października w ramach zaakceptowanej przez prezydenta Baracka Obamę operacji niszczyciel rakietowy USS Lassen przepłynął w odległości poniżej 12 mil morskich od wysp zbudowanych przez Chińczyków nad rafami w archipelagu Spratly. Była to pierwsza z szeregu zapowiadanych przez Waszyngton akcji kwestionujących rozciąganie suwerenności Chin na sztuczne wyspy i otaczające je 12-milowe strefy morskie.

W grudniu siły zbrojne USA rozpoczną stacjonowanie swego morskiego samolotu rozpoznawczego P-8 Poseidon w Singapurze, co także jest reakcją na roszczenia Chin dotyczące Morza Południowochińskiego.

...

Trzeba konsolidowac sily w walce z pekinska agresja.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:14, 21 Gru 2015    Temat postu:

Nieobliczalne Chiny. Postępuje budowa sztucznych wysp i militaryzacja Morza Południowochińskiego
21 grudnia 2015, 10:24
• Od końca 2013 r. Chiny usypują sztuczne wyspy
• Dążą do kontroli nad akwenem, na którym roczny handel wynosi 5,3 bln dol.
• Chiny nie ponoszą żadnych międzynarodowych kosztów swojego zachowania.

Oczywiście społeczność międzynarodowa ma dziś pełne ręce roboty, także z powodu potężnej fali migracji wywołanej przez chaos na Bliskim Wschodzie. Ale dopóki Chiny czują, że mogą kluczyć bez konsekwencji, dopóty będą to robić, podsycając napięcia z sąsiednimi krajami, które z łatwością mogą przerodzić się w otwarty konflikt i zagrozić wzrostowi Azji.

Główny składnik chińskiej strategii na Morzu Południowochińskim to usypywanie sztucznych wysepek na szelfach, także na obszarach, które - jak przyznał niedawno wiceminister spraw zagranicznych odpowiedzialny za Azję Liu Zhenmin - "leżą z dala od Chin lądowych". Z punktu widzenia Pekinu ten dystans sprawia, że "niezbędna" staje się budowa "instalacji wojskowych" na tych wyspach. I rzeczywiście, trzy z siedmiu nowo powstałych wysepek dysponują lotniskami, z których chińskie samoloty wojskowe mogą zagrażać swobodzie operacyjnej amerykańskiej marynarki wojennej w tym regionie.

Militaryzując Morze Południowochińskie, Chiny chcą ustanowić de facto Strefę Identyfikacji Sił Obrony Powietrznej, taką jak formalnie - i jednostronnie - ustanowiły w 2013 r. na Morzu Wschodniochińskim, gdzie roszczą sobie prawa do wysp, których nie kontrolują. Pekin wie, że w świetle prawa międzynarodowego jego roszczenia do niemal całego obszaru bogatego w surowce Morza Południowochińskiego w oparciu o "prawo historyczne" są słabe; dlatego właśnie nie chce się angażować w międzynarodowe postępowania prawne. Zamiast tego próbuje zapewnić sobie "skuteczną kontrolę", która na gruncie prawa międzynarodowego znacząco zwiększa legitymację danego kraju do żądań terytorialnych - tak jak zrobił to w Himalajach i innych miejscach.

Ale chińskie ambicje wykraczają poza Morze Południowochińskie: Chinom chodzi o stworzenie Azji mocno chinocentrycznej. Dlatego niedawno założyły swoją pierwszą zagraniczną bazę wojskową - ośrodek marynarki w Dżibuti, w Rogu Afryki - i raz za razem wysyłają okręty podwodne na Ocean Indyjski. Co więcej, angażują się w dalekosiężne projekty gospodarcze - takie jak "Jeden Pas, Jeden Szlak", zakładający budowę infrastruktury łączącej Azję z Europą - które wzmocnią ich obecność i wpływ na wiele krajów, co powinno zmienić regionalną geopolitykę pod chińskie dyktando.

Tymczasem administracja amerykańskiego prezydenta Baracka Obamy nadal waha się, czy poprzeć nagłaśniany "zwrot" w stronę Azji jakimiś istotnymi działaniami - zwłaszcza takimi, które miałyby powstrzymać Państwo Środka. Zamiast np. nałożyć sankcje albo wywrzeć lokalną presję wojskową na Chiny, administracja Obamy próbuje przerzucić odpowiedzialność na innych. Zwiększa współpracę wojskową z krajami Azji i Pacyfiku, zachęca inne państwa roszczące sobie prawa do Morza Południowochińskiego, by wzmacniały swoją obronę, a także popiera aktywniejszą rolę w regionalnych strukturach bezpieczeństwa takich demokratycznych mocarstw jak Australia, Indie czy nawet Japonia.

Mówiąc brutalnie, to nie wystarczy. W ramach ONZ-owskiej Konwencji Prawa Morskiego, w przeciwieństwie do wysp naturalnych, chińskie sztuczne wyspy - usypane na naturalnych szelfach, które pierwotnie nie wystawały ponad poziom wody przy przypływie - nie pozwalają rościć praw do wód w promieniu 12 mil morskich. Ale dopiero niedawno Stany Zjednoczone wysłały okręt wojenny na odległość mniejszą niż 12 mil morskich od takiej sztucznej wyspy. A nawet wtedy okręt po prostu przepłynął, co oficjalny rzecznik Chin zlekceważył jako "polityczne przedstawienie". USA nie podważyły chińskich roszczeń terytorialnych bezpośrednio ani nie zażądały wstrzymania przez ten kraj programu budowy wysp.

I choć Chiny uparcie sypią sztuczne wyspy - mają już ponad 1200 hektarów utworzonych w ten sposób terenów - przedstawiciele USA podkreślają, że kwestia Morza Południowochińskiego nie powinna zdominować stosunków chińsko-amerykańskich. To nieudolne podejście do rosnącej po cichu hegemonii Chin na Morzu Południowochińskim budzi coraz większe obawy wśród mniejszych krajów regionu. Wiedzą, że kiedy dwa mocarstwa się targują, tracą zwykle takie państwa jak one.

Część już straciła. W 2012 r. Chiny przejęły sporny Szelf Scarborough, leżący w wyłącznej strefie ekonomicznej Filipin. USA, które dopiero co wynegocjowały umowę zakładającą wycofanie się chińskich i filipińskich statków z tego obszaru, nie zrobiły nic, mimo wzajemnego traktatu obronnego z Filipinami.

Ale martwić się powinny nie tylko mniejsze kraje. Zważywszy na strategiczne znaczenie Morza Południowochińskiego, wszelkie zaburzenia w tej strefie mogą zdestabilizować cały region. Co więcej, jeśli Chiny postawią na swoim, zaczną być bardziej asertywne na Oceanie Indyjskim i zachodnim Pacyfiku. Co ważniejsze, jeśli Pekin będzie mógł pozwalać sobie na ignorowanie międzynarodowych zasad i norm, powstaną bardzo groźne precedensy. Można sobie łatwo wyobrazić inne kraje, które nie omieszkają tego wykorzystać.

Brahma Chellaney - profesor studiów strategicznych w Centrum Badań Politycznych w New Delhi.

...

NIC IM TO NIE DA ZOSTANA WYRZUCENI! NIECH UWAZAJA BO PRZEZ TE WYSEPKI REZIM PADNIE! NIE ODDAMY ANI CENTYMETRA MORZA ZLODZIEJOM!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy