Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Kolejna kompromitacja sądowa!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 14, 15, 16 ... 33, 34, 35  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:28, 06 Paź 2017    Temat postu:

"Hoss": Jestem niewinny, zrobiono ze mnie ofiarę medialną

Dzisiaj, 6 października (14:03)

Jestem niewinny, zrobiono ze mnie ofiarę medialną - powiedział w sądzie Arkadiusz Ł. ps. "Hoss", który, według prokuratury, jest pomysłodawcą oszustw metodą "na wnuczka". W piątek poznański sąd okręgowy kontynuował jego proces. Druga rozprawa trwa niecałe 20 minut.
Arkadiusz Ł. ps. "Hoss"
/Jakub Kaczmarczyk /PAP


Śledczy zarzucają Arkadiuszowi Ł. udział w grupie przestępczej i wyłudzenie lub próbę wyłudzenia w Niemczech, Szwajcarii i Luksemburgu w latach 2012-14 w sumie kilku mln zł w różnych walutach, oraz kosztowności: biżuterii, złota i złotych monet. Mężczyzna miał wprowadzać obywateli innych państw w błąd co do tożsamości, poprzez pozorowanie bliskiego stosunku pokrewieństwa lub innej znajomości. W swoich działaniach miał też podawać się m.in. za funkcjonariusza policji.

W piątek w sądzie, "Hoss" poirytowany obecnością dziennikarzy na sali rozpraw, powiedział, że jest niewinny, i że to prokuratura zrobiła z niego "ofiarę medialną". W sądzie nie było drugiego z oskarżonych - brata "Hossa", Adama P. który odpowiada z wolnej stopy.

Na piątkowej rozprawie sąd miał przesłuchać żonę Adama P. - Żanetę B., oraz konkubinę "Hossa" - Sylwię K. Obie kobiety skorzystały jednak z przysługującego im prawa odmowy składania zeznań. Dwóch pozostałych świadków, którzy mieli zostać przesłuchani, nie stawiło się na rozprawie.

Sędzia Karolina Siwierska poinformowała w piątek, że odrzuca wnioski obrońcy Adama P. o zwrócenie się do niemieckiej prokuratury z prośbą, by ta nadesłała zgody właściwych sądów na prowadzone w Niemczech podsłuchy kilkudziesięciu rozmów telefonicznych, które służą obecnie za dowód przeciwko "Hossowi". Obrona chciała też wnioskować do niemieckiej prokuratury o informację, czy w tej sprawie została wdrożona procedura zawarta w Konwencji o pomocy prawnej w sprawach karnych pomiędzy państwami członkowskimi UE.
Austriacka policja: "Hoss" jest podejrzany o wyłudzenie ponad miliarda euro

Jak tłumaczyła sędzia, "dowodu nie można uznać za niedopuszczalny wyłącznie na tej podstawie że został uzyskany z naruszaniem przepisów postępowania". "Wobec czego do rozstrzygnięcia przedmiotowej sprawy nie ma znaczenia to, czy materiały operacyjny w postaci zapisów utrwalanych rozmów telefonicznych zostały zgromadzone z ewentualnym naruszeniem porządku prawnego obowiązującego w Republice Federalnej Niemiec, gdyż nie można uznać ich za dowody objęte bezwzględnym zakazem dowodowym" - podkreśliła sędzia Siwierska.

Obrońca Adama P. mec. Paweł Sołtysiak powiedział mediom po rozprawie, że zupełnie nie zgadza się z argumentacją odrzucającą wnioski obrony. Jak mówił, "w procesie karnym nie jest możliwe wykorzystywanie nagrań zgromadzonych nielegalnie".

Nagrania rozmów miały miejsce w 2012, 2013 i do połowy 2014 roku. Wtedy nie obowiązywał przepis na który powołał się dzisiaj sąd. Ten przepis obowiązuje od 1 stycznia 2015 roku i dodatkowo był jeszcze w międzyczasie zmieniany. To, czy nagrania były legalne czy nielegalne należy ocenić według przepisów obowiązujących w dniu kontroli operacyjnej, w dniu nagrywania - podkreślił.

Jak dodał, "nawet w Niemczech tych nagrań pana Arkadiusz Ł. i Adama P. nie można wykorzystać. Niemcy w swoim postępowaniu uważają te podsłuchy za nielegalne" - mówił obrońca.

Teraz jest taka paradoksalna sytuacja, że sądy i prokuratura niemiecka mówią tak: my niestety nie możemy nic z tym robić, bo przepisy nasze są naruszone, bo nie wydaliśmy zgód na kontrolę operacyjną, nie zapytaliśmy państwa polskiego (...), ale proszę, wysyłamy to do was Polacy, wy macie inne przepisy, wy sobie to wykorzystajcie. Jest to nonsens! Skoro według prawa niemieckiego jest to nielegalne, to musi to też być nielegalne według prawa polskiego. Nigdy te nagrania nie powinny trafić do Polski - dodał Sołtysiak.

Obrońca podważył także wiarygodność tłumaczeń tych nagrań. Jak mówił, zostały one sporządzone przez osoby nieposiadające odpowiednich uprawnień.
Istotne tłumaczenia

Prokurator Marcin Szpond z Prokuratury Okręgowej w Warszawie, powiedział w piątek dziennikarzom, że "od tego jest postępowanie dowodowe prowadzone przed sądem, żebyśmy wykazali zawinienie, więc poczekajmy do końca" - zaznaczył.

Odnosząc się do decyzji sądu, oddalającej wnioski obrońcy oskarżonego, prokurator podkreślił, że "zdecydowanie mamy zupełnie inny ogląd tej sprawy, inną ocenę, którą zaprezentowaliśmy. Zupełnie nie podzielam tego stanowiska (obrony - PAP)".

Pytany, czy zgody na podsłuchy były rzeczywiście wydane tłumaczył - "oczywiście, że zgody były wydawane. Były też realizowane wnioski o pomoc międzynarodową, realizowane przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie i następnie te nagrania były przekazywane stronie niemieckiej. My nie mamy najmniejszych wątpliwości co do tego, że nagrania uzyskane w ten sposób są legalne" - powiedział.

Są dwa porządki prawne: niemiecki i polski. Te porządki są różne, natomiast mamy przepisy, które pozwalają dostosować te wymogi dowodowe, uwzględnić różnice, więc jeżeli nie są one sprzeczne z porządkiem prawnym Rzeczpospolitej, nie ma powodów, dla których nie można ich wykorzystać, także są w pełni dopuszczalne - dodał.

Prokurator nie chciał komentować treści nagrań, powiedział jedynie, że są to "nagrania m.in. rozmów między oskarżonymi, które dotyczą zarzuconych im przestępstw".

Odnosząc się z kolei do tłumaczeń tych nagrań, zaznaczył, że były one przekładane przez tłumaczy niemieckich. Były one tłumaczone przez osoby, które znają język romski i w świetle procedury niemieckiej zostały dopuszczone do tłumaczenia - mówił. W rozmowie z dziennikarzami potwierdził także, że w trakcie wcześniejszych przesłuchań oskarżeni rozpoznali na nagraniach swój głos, przyznali się do winy i wówczas nawet negocjowali z prokuraturą wymiar kary.

Prokurator zaznaczył również, że zgromadzony w sprawie materiał dowodowy jest "mocny i jednoznacznie potwierdza zawinienie oskarżonych".

Proces "Hossa" kilkukrotnie nie mógł się rozpocząć m.in. ze względu na niestawiennictwo oskarżonego oraz stan jego zdrowia. W maju, po otwarciu rozprawy, Arkadiusz Ł. także źle się poczuł i poprosił o wezwanie pogotowia. Oskarżonemu udzielono pomocy medycznej i odprowadzono do aresztu śledczego. Proces ostatecznie ruszył pod koniec czerwca, ale obrona wskazywała, że oskarżony jest schorowanym człowiekiem i biegli powinni zdecydować, czy uczestnictwo w procesie nie pogorszy jego stanu zdrowia.

W trakcie piątkowej rozprawy sędzia Siwierska poinformowała strony, że do sądu wpłynęła już opinia biegłych w tej sprawie. Jak mówiła sędzia, według specjalistów z Instytutu Kardiologii w Warszawie, "aktualny stan zdrowia Arkadiusza Ł. jest dobry, i nie stanowi przeciwwskazania do jego udziału w postępowaniu karnym w charakterze oskarżonego".

Kolejna rozprawa ma się odbyć w listopadzie.

...

Bzdura. Gangster nie moze wyjsc bo urzedasi podpisali tylko 522 pozwolenia a nie 523. Jedno zaplmnieli. Aby dowod byl niewazny musi byc naprawde uzyskany nikczemnie np. zlamanie tajemnicy spowiedzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 14:22, 18 Paź 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Poznań przegrał w sądzie z klubami go-go
Poznań przegrał w sądzie z klubami go-go

1 godz. 22 minuty temu

Poznański sąd odrzucił pozew Miasta Poznań przeciwko klubom go-go. Zdaniem prezydenta miasta natarczywe nagabywanie do korzystania z oferty tych klubów na Starym Rynku wprawia w zakłopotanie mieszkańców i turystów oraz psuje wizerunek miasta.
Klub go-go na poznańskim Starym Rynku
/Paweł Jaskółka /PAP


Proces przeciwko pięciu firmom prowadzącym w stolicy Wielkopolski takie lokale ruszył w czerwcu. Pozew, złożony przez miejskich prawników, dotyczył ochrony dóbr osobistych. Miasto domagało się w nim przede wszystkim zaprzestania prowadzenia tego typu działalności na starówce, która - jak wskazywali - jest wizytówką Poznania. Władze miasta chciały także zaprzestania natrętnego nagabywania przechodniów, sprzedaży alkoholu bez zezwoleń oraz po zawyżonych cenach.

Kiedy prawnicy składali pozew do sądu, prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak w wydanym wówczas oświadczeniu podkreślał, że "natarczywe namawianie, nagabywanie przechodniów na wizyty w klubach go-go to częsta praktyka obserwowana w okolicach Starego Rynku". Zaopatrzone w kolorowe parasolki pracownice tych klubów zaczepiają przechodzących mężczyzn, intensywnie zachwalając czekającą na nich ofertę. Wprawiają w zakłopotanie poznaniaków oraz odwiedzających nasze miasto turystów i gości z zagranicy. Dostaję na ten temat wiele skarg - napisał.

Dziś Sąd Okręgowy w Poznaniu odrzucił pozew. Sędzia Agnieszka Wieczorek zaznaczyła, że władze miasta nie zdołały udowodnić podnoszonych w pozwie zarzutów.

Pełnomocnik jednej z pozwanych firm Łukasz Mieloch powiedział mediom, że cieszy go decyzja sądu, bo o odrzucenie pozwu zabiegali od samego początku procesu.

Pełnomocnik miasta nie chciał komentować sprawy.

...

Znowu sendziole dali popis.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:13, 30 Paź 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Dożywocie za gwałt i morderstwo 58-latki. Sprawca po zbrodni poszedł się napić
Dożywocie za gwałt i morderstwo 58-latki. Sprawca po zbrodni poszedł się napić

Dzisiaj, 30 października (13:50)

Karę dożywocia wymierzył Sąd Okręgowy w Częstochowie Rafałowi Z., oskarżonemu o zabójstwo i zgwałcenie 58-letniej kobiety w podczęstochowskiej Blachowni. Do zbrodni doszło ponad rok temu. 33-latek był już wcześniej wielokrotnie karany. Rafał Z. ma także zapłacić córce pokrzywdzonej 10 tys. zł tytułem częściowego zadośćuczynienia za doznaną krzywdę - poinformował ​rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie Tomasz Ozimek.
zdjęcie ilustracyjne
/Kuba Kaługa /RMF FM


Wyrok jest zgodny z wnioskiem prokuratora, który w mowie końcowej wnosił o wymierzenie Rafałowi Z. kary dożywotniego pozbawienia wolności - wskazał prok. Ozimek.

1 października ubiegłego roku przypadkowy przechodzień zauważył zwłoki kobiety, znajdujące się za budynkiem Urzędu Stanu Cywilnego w Blachowni. W pobliżu ciała biegał mały pies, który nie dopuszczał nikogo do zwłok. Okazało się, że ofiarą jest 58-letnia Barbara A., która mieszkała na pobliskim osiedlu. Świadkowie widzieli ją poprzedniego wieczoru, jak spaceruje z psem.
Dolnośląskie: Zabójstwo 59-latki. Syn kobiety usłyszał zarzut

Szybko udało się też ustalić, że w pobliżu był również Rafał Z. - w przeszłości wielokrotnie karany za kradzieże, rozboje i przestępstwa narkotykowe. Przed północą był widziany w jednym z lokali gastronomicznych w okolicy - był pod wpływem alkoholu, bardzo pobudzony i miał na sobie rozdartą koszulkę. Świadkowie widzieli też, jak Z. wrzuca do kosza różaniec.

Mężczyzna został zatrzymany jeszcze w dniu odnalezienie zwłok. Nie przyznał się do zbrodni. Zarządzona przez prokuratora sekcja zwłok wykazała, że przyczyną zgonu Barbary A. było gwałtowne uduszenie. W trakcie sekcji ujawniono obrażenia świadczące o stosowaniu wobec pokrzywdzonej przemocy seksualnej.

Badania DNA wykazały, że na odzieży i bieliźnie Rafała Z. znajdują się ślady biologiczne pochodzące od Barbary A. Ślady takie ujawniono również na zabezpieczonym w śledztwie różańcu. W wydanej opinii biegli lekarze psychiatrzy stwierdzili, że w chwili dokonania zarzucanego mu czynu Rafał Z. był poczytalny.

Przestępstwo zabójstwa, popełnione w związku z gwałtem, jest zagrożone karą pozbawienia wolności od 12 do 15 lat, karą 25 lat pozbawienia wolności albo karą dożywotniego pozbawiania wolności.

Wyrok nie jest prawomocny.

(adap)

...

Ohyda!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:06, 08 Lis 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Śmierć 38-latki w areszcie. Jaki: Cierpiała na rzadką chorobę
Śmierć 38-latki w areszcie. Jaki: Cierpiała na rzadką chorobę

1 godz. 45 minut temu

Po śmierci Agnieszki Pysz resort sprawiedliwości polecił zdymisjonować dyrektora Aresztu Śledczego Warszawa Grochów, w którym przebywała kobieta. Wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki poinformował, że Pysz cierpiała na rzadką i trudną do wykrycia chorobę. Przed śmiercią była badana 21 razy.
Zdjęcie ilustracyjne
/Tomasz Waszczuk /PAP


Sprawą śmierci 38-letniej Agnieszki Pysz zajęła się - na wniosek posłów PO i Nowoczesnej - sejmowa komisja sprawiedliwości i praw człowieka. Kobieta zmarła 7 czerwca w Areszcie Śledczym Warszawa Grochów. Wcześniej - jak informował m.in. portal Onet, Rzecznik Praw Obywatelskich i posłowie opozycji - wielokrotnie prosiła o pomoc lekarską.

Uzasadniając wniosek o zwołanie posiedzenia komisji, poseł PO Michał Szczerba przypomniał list, który do matki Agnieszki Pysz po jej śmierci wystosowały jej współosadzone. To dzięki niemu cała sprawa ujrzała światło dzienne. Jesteśmy pewne, że gdyby Agnieszce udzielono pomocy, kiedy zaczęła o nią prosić, nie doszłoby do tej tragedii - cytował jego fragment.
"... jesteś zdrowa, udajesz..."


Szczerba, powołując się na relacje współosadzonych z aresztu na Grochowie, powiedział że Pysz w przeddzień śmierci skarżyła się na problemy z oddychaniem, poruszaniem się; była blada, opuchnięta. Agnieszka na oddział została doprowadzona przez służbę więzienną w dniu 6 czerwca (...) w bardzo złym stanie. Nie była zdolna samodzielnie iść. Z oddziału pierwszego została przywieziona na wózku inwalidzkim, po czym wyciągnięta po schodach przez służbę więzienną na oddział siódmy. Trzymając się kraty, krzyczała, że nie ma siły iść i prosiła o pomoc. Całą tą sytuację na korytarzu obserwował lekarz i pielęgniarka, mimo to nikt nie reagował. Z ust służby zdrowia padły słowa "jesteś zdrowa", udajesz - mówił poseł PO, cytując treść oświadczenia, które przekazały mu osadzone.

Kobiety podkreśliły w nim, że wielokrotnie prosiły personel zakładu, by udzielił chorej pomocy. Służba więzienna miała też - według nich - odmówić wezwania pogotowia, kiedy stan Pysz był już krytyczny. Karetka przyjechała dopiero kiedy 38-latka straciła przytomność.

Wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki podkreślił, że jest mu przykro z powodu śmierci kobiety. Obecnej podczas obrad komisji matce Hannie Pysz - najpierw publicznie, później w rozmowie osobistej przekazał wyrazy współczucia.
W czasie choroby była badana przez lekarzy 21 razy


Przekonywał, że Agnieszka Pysz była w czasie swej choroby badana przez lekarzy 21 razy. Mamy udokumentowane każde takie badanie - zapewnił. Dodał, że kobiecie proponowano hospitalizację, jednak odmówiła. Na to już służba więzienna nie ma żadnego wpływu - zaznaczył Jaki. Poinformował, że Pysz cierpiała na jedną z najcięższych, najtrudniejszych do wykrycia chorób. Los osób, które zachorują na tę chorobę, również będąc na wolności, bardzo często kończy się zgonem - wskazywał. Nie chciał jednak - ze względu na obowiązujące prawo - zdradzić o jakie schorzenie chodzi.

Dyrektor Biura Służby Zdrowia w Centralnym Zarządzie Służby Więziennej, płk Alicja Kozłowska mówiła, że objawy, które wystąpiły u Pysz były bardzo mało charakterystyczne, typowe także dla innych chorób. Według niej pacjentka była konsultowana m.in. przez czterech lekarzy różnych dziedzin. Nie udało się jednak za życia postawić rozpoznania; choroba została rozpoznana na podstawie badania sekcyjnego - powiedziała płk Kozłowska.

Według przekazanych przez nią informacji Agnieszka Pysz trafiła do Aresztu Śledczego Warszawa Grochów 23 stycznia. Miesiąc później - 28 lutego kobieta po raz pierwszy zgłosiła się z objawami niezwiązanymi jednak - jak mówiła dr Kozłowska - z chorobą, na którą zmarła. 21 marca przetransportowano ją do aresztu śledczego we Wrocławiu. 26 marca występują pierwsze objawy choroby, które (Pysz) zgłasza i przyjeżdża wówczas zespół ratownictwa medycznego. Pacjentka zostaje zaopatrzona w leki, jednakże wtedy odmawia transportu do szpitala zewnętrznego - powiedziała dyr. biura służby zdrowia SW.
"Cały błąd polega na tym, że doktor nie rozpoznaje tej choroby..."

Relacjonowała, że Pysz była później badana jeszcze kilkakrotnie w dniach od 27 marca do 14 kwietnia. W kolejnym tygodniu 38-latkę konsultowali jeszcze lekarze-specjaliści. Dalsze badania wykonywano 28 kwietnia, a później - 22 maja, a pacjentka otrzymała leki. 26 maja znowu trafiła do specjalisty, który zlecił jej badania dodatkowe. 29 maja kobieta została ponownie przewieziona do aresztu na Grochowie. 31 maja jest badana przez lekarza, który przepisuje wszystkie niezrealizowane badania i konsultacje. Ponieważ pacjentka 3 czerwca źle się poczuła, wezwano do niej zespół ratownictwa medycznego. Jednakże w ocenie przeprowadzającego to badanie, stan ogólny pacjentki był dobry - powiedziała płk Kozłowska.

5 i 6 czerwca - dwa dni przed śmiercią - Agnieszkę Pysz badał kierownik ambulatorium aresztu na Grochowie. Cały błąd polega na tym, że doktor nie rozpoznaje tej choroby; objawy, z którymi ma do czynienia, traktuje jako objawy zupełnie innego stanu - podkreśliła przedstawicielka służby więziennej.

Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar, który również zajmował się sprawą śmierci Pysz, również powiedział, że o ile areszt we Wrocławiu postępował właściwie, to do nieprawidłowości doszło właśnie w jednostce na Grochowie. W meldunku transportowym, który następuje 29 maja, kiedy pani Agnieszka jest transportowana z Wrocławia do aresztu śledczego na Grochowie, pojawia się informacja o tym, żeby w dalszej czynności poszukiwać ognisk zapalnych, czyli ta wiedza medyczna, która została zgromadzona, jednoznacznie wskazywała na to, że to nie jest sprawa niewyjaśniona, tylko że to jest sprawa, która powinna podlegać dalej szerszym konsultacjom - zaznaczył Bodnar. Dodał, że z kontroli RPO, wynika, że grochowski areszt "nie podjął czynności zaleconych w meldunku transportowym".

Dyrektor Generalny Służby Więziennej, gen. Jacek Kitliński zapewnił, że SW od chwili śmierci Pysz robiła wszystko, by wyjaśnić sprawę. 7 czerwca powiadomiono o niej prokuraturę i policję; dwa dni później - Rzecznika Praw Obywatelskich. Stołeczny areszt wszczął własne postępowanie wyjaśniające okoliczności zgonu. Gen. Kietliński przyznał, że w jego trakcie popełniono błąd, ponieważ szefem zespołu wyjaśniającego sprawę został lekarz badający Pysz. To błąd, który został wychwycony 5 lipca przez dyrektora okręgowego Służby Więziennej - powiedział.

Kilka dni później Okręgowy Inspektorat SW przejął - od stołecznego aresztu - czynności wyjaśniające dotyczące śmierci Agnieszki Pysz. Postępowanie skończyło się 10 sierpnia, a dzień później inspektorat zgłosił do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy i pracowników Aresztu Śledczego Warszawa Grochów. Ta sprawa trwa do dnia dzisiejszego i nie wykluczamy odpowiedzialności dyscyplinarnej i karnej osób, w których sprawie to śledztwo jest prowadzone. Nie mamy nic do ukrycia - zapewnił gen. Kitliński.

27 października dyrektor okręgowy Służby Więziennej wszczął postępowanie dyscyplinarne wobec dyrektora stołecznego aresztu za brak zabezpieczenia monitoringu z placówki oraz za to, że wyznaczył szefem zespołu wyjaśniającego śmierć Agnieszki Pysz lekarza, który ją badał. Są też inne postępowania dyscyplinarne - dodał szef Służby Więziennej.

Pod koniec posiedzenia komisji Patryk Jaki poinformował, że polecił odwołać dyrektora Aresztu Śledczego Warszawa Grochów. Ponadto wydałem polecenie, aby już systemowo nigdy nie doszło do takiej sytuacji, że ta sama jednostka, czyli osoba zainteresowana bada swoją sprawę - teraz każdorazowo podobne sprawy będą badane poziom wyżej - dodał. Potwierdził też, że rozwiązano umowę z lekarzem, który diagnozował Pysz.

Zarówno Hanna Pysz, jak i jej pełnomocniczka pro bono, mec. Marita Dybowska-Dubois nie miały okazji zabrać głosu - szef komisji Stanisław Piotrowicz (PiS) przed godz. 10, zakończył obrady z uwagi na zaplanowane na tę godzinę rozpoczęcie posiedzenia Sejmu.

...

Ruski swiat...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:00, 09 Lis 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Podpalił dom, zabił żonę i dzieci. Syn broni podpalacza z Jastrzębia
Podpalił dom, zabił żonę i dzieci. Syn broni podpalacza z Jastrzębia

Dzisiaj, 9 listopada (15:36)
Aktualizacja: 1 godz. 4 minuty temu

Syn broni podpalacza z Jastrzębia. Chodzi o mężczyznę, którego sąd I instancji skazał na dożywocie za podpalenie domu i zabicie żony i czwórki dzieci. Sąd dostał specjalne oświadczenie w tej sprawie. Syn oskarżonego pisze w nim, że według niego ojciec jest niewinny. Młody mężczyzna jest jedyną osobą, która ocalała z pożaru sprzed 4 lat. Oskarżony od początku odpierał zarzuty. Biegli uznali, że to osobowość psychopatyczna. Sąd Apelacyjny w Katowicach ogłosi wyrok w procesie Dariusza P. 21 listopada.
Dariusz P. na sali rozpraw
/Andrzej Grygiel /PAP


Przed Sądem Apelacyjnym w Katowicach odbyła się rozprawa odwoławcza w procesie Dariusza P., którego prokuratura oskarżyła o podpalenie domu w Jastrzębiu-Zdroju i zabicie w ten sposób żony i czworga dzieci. W I instancji mężczyzna został skazany na dożywocie.

Do pożaru domu jednorodzinnego w Jastrzębiu doszło w maju 2013 roku. Dariusz P. został zatrzymany i aresztowany pod koniec marca 2014 roku. Gliwicka prokuratura zarzuciła mu zabójstwo pięciu osób, a także usiłowanie zabójstwa szóstej - najstarszego syna, który ocalał z pożaru.

Nieprawomocny wyrok zapadł w grudniu ubiegłego roku przed rybnickim wydziałem Sądu Okręgowego w Gliwicach. Sąd nie miał wątpliwości, że Dariusz P. zabił swoich najbliższych, chcąc uzyskać pieniądze z ubezpieczenia i uwolnić się od rodziny. Zgodnie z tamtym orzeczeniem, o warunkowe przedterminowe zwolnienie P. mógłby się ubiegać najwcześniej po 35 latach.

Od wyroku odwołała się zarówno obrona - która w całości kwestionuje ustalenia prokuratury i sądu I instancji - jak i oskarżyciel publiczny. Obrona domaga się uniewinnienia P. lub ponownego procesu. Apelacja prokuratury nie dotyczy wymiaru kary ani ustaleń poczynionych przez sąd. Chodzi o dwa zarzuty dotyczące mniej istotnych kwestii - sprawy proceduralnej i niezasądzenia zadośćuczynienia na rzecz syna P.

Zdaniem obrony, ustalenia, które według prokuratury i sądu układają się w nierozerwalny łańcuch poszlak, wcale nie są takie pewne. W trakcie procesu obrona kwestionowała m.in. opinie biegłych, według których w domu P. doszło do podpalenia, i analizy logowania telefonu komórkowego oskarżonego, a także sam motyw zbrodni. Oskarżony konsekwentnie nie przyznawał się do zabójstwa. Twierdził, że w jego domu doszło do przypadkowego pożaru, a on sam w tym czasie był w innym miejscu, w oddalonym o ok. 10 km zakładzie w Pawłowicach, w którym montował meble.

Obrońca P. mec. Eugeniusz Krajcer, który w mowie końcowej przed sądem I instancji wniósł o uniewinnienie swojego klienta, apelację zapowiedział tuż po ogłoszeniu wyroku. Zdaniem obrony, ustalenia, które według prokuratury i sądu układają się w nierozerwalny łańcuch poszlak, wcale nie są takie pewne. W trakcie procesu obrona kwestionowała m.in. opinie biegłych, według których w domu P. doszło do podpalenia, i analizy logowania telefonu komórkowego oskarżonego, a także sam motyw zbrodni.

Adwokat przekonywał, że w sprawie powinien się wypowiedzieć inny biegły z zakresu pożarnictwa, a opinia dotycząca miejsc logowania telefonu jego klienta nie jest jednoznacznym dowodem. Apelował, by sąd wziął pod uwagę wszystkie wątpliwości - zgodnie z zasadą, że jeżeli nie da się ich usunąć, należy rozstrzygać je na korzyść oskarżonego. Sam oskarżony przekonywał z kolei w "ostatnim słowie", że rodzina była, jest i zawsze będzie dla niego najważniejsza.

Sąd I instancji nie miał żadnych wątpliwości, że to oskarżony jest sprawcą zbrodni. W ustnym uzasadnieniu orzeczenia sędzia Grażyna Suchecka podkreśliła, że P. zaplanował, przygotował, a potem precyzyjnie zrealizował swój plan. Według prokuratury i sądu, P. podłożył ogień w kilku miejscach. Aby ogień mógł się łatwo rozprzestrzeniać, ułożył rząd poduszek z mebli ogrodowych. Aby zasugerować przypadkowy pożar, przeciął kabel zasilający, a obok przewodu ułożył truchło myszy.

Oskarżony konsekwentnie nie przyznawał się do zabójstwa, choć potwierdził, że próbował skierować śledztwo na fałszywe tory. Twierdził, że w jego domu doszło do przypadkowego pożaru, a on sam w tym czasie był w innym miejscu, w oddalonym o ok. 10 km zakładzie w Pawłowicach, w którym montował meble.

Biegli rozpoznali u P. osobowość psychopatyczną, wskazali m.in. na płytkość uczuć i wymuszony płacz, łatwość wysławiania się, powierzchowny urok, egocentryzm i brak wyrzutów sumienia. U P. znaleziono książkę pt. "Psychiatria kliniczna i pielęgniarstwo psychiatryczne", która prawdopodobnie pomagała mu symulować chorobę i uniknąć kary w dwóch wcześniejszych sprawach karnych - biegli uznali go wtedy za niepoczytalnego.

(j.)

RMF FM/PAP

....

Portret psychiczny tej osoby zupelnie sie rozjezdza! Czy ta sama osoba moze sie az tak roznic zaleznie od tego kto ja opisuje?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 11:01, 13 Lis 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Nietypowy wyrok sądu. Muszą pozbyć się psa z powodu... szczekania
Nietypowy wyrok sądu. Muszą pozbyć się psa z powodu... szczekania

Dzisiaj, 13 listopada (07:34)

Sądowy wyrok ws. szczekającego psa. Mieszkańcy Granowa w woj. zachodniopomorskim muszą pozbyć się swojego czworonoga. Według jednego z sąsiadów zwierzę jest za głośne. Wyrok jest prawomocny.
REKLAMA

Szczekanie tego psa przeszkadza sąsiadowi /TVN24/x-news


Właściciele twierdzą, że pies jest dobrze ułożony i nikomu nie przeszkadza. Prawie, bo okazuje się, że szczekanie to nie jedyny problem w okolicy. Ten sam sąsiad wysyła pisma także na innych mieszkańców.

Tutaj po prostu są dantejskie sceny. Ja jestem terroryzowany - mówi Dariusz Markowski.

Inni mieszkańcy wsi przekonują jednak, że winnym całego zamieszania jest sam zgłaszający.
Wideo
Sąd kazał pozbyć się psa, bo szczekanie przeszkadza sąsiadowi TVN24/x-news

..

Jak dom przy domu to istotnie moze byc koszmar. W duzym miescie to ci niesprzatajacy po psach wlasciciele sa koszmarem. Pies dba o higiene zagrzebuje ziemia a wlasciciel odciaga chodz! Pies ma rozum i wie ze tak nie moze zostac a temu nie przeszkadza. Psy jednak sa kulturalne. Gdyby mialy rece bylo by czysciutko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 14:35, 13 Lis 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Protest cywilnych pracowników prokuratur i sądów. Od 8 lat nie dostają podwyżek
Protest cywilnych pracowników prokuratur i sądów. Od 8 lat nie dostają podwyżek

Dzisiaj, 13 listopada (10:04)
Aktualizacja: 1 godz. 23 minuty temu

Chcą między innymi odmrożenia płac i 10-procentowych podwyżek - cywilni pracownicy prokuratur w południe rozpoczęli protest przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów. Razem z nim protestują także pracownicy sądów. W proteście uczestniczy kilkaset osób.



Manifestacja cywilnych pracowników prokurator i sądów w Warszawie
/Michał Dobrołowicz /RMF FM


Czujemy się dyskryminowani - takie hasło można usłyszeć przed kancelarią premiera w Warszawie.

Protestujący chcą trzysta złotych podwyżki już od stycznia. Jak tłumaczą pracownicy sądowych sekretariatów i biur podawczych, teraz zarabiają tylko trochę więcej, niż wynosi pensja minimalna.

Do Warszawy przyjechali pracownicy sądów i prokuratur między innymi z Tarnowa, Kielc i Biłgoraju. Będą protestować do godz. 14.
Protest w Warszawie
/Michał Dukaczewski, RMF FM

Jak usłyszał od przedstawicieli związkowców reporter RMF FM, już ósmy rok z rzędu ich płace pozostają zamrożone. 80 proc. z nich na rękę co miesiąc dostaje mniej niż 2 tysiące złotych - dlatego duża jest rotacja na cywilnych stanowiskach. Często szkolić trzeba nowych ludzi, a to spowolnią prace całej instytucji.
Protest cywilnych pracowników sądów i prokuratur (13 zdjęć)



(mpw)
Kuba Kaługa
, Michał Dobrołowicz

...

Oczywiscie jak sie porownaja z adwokatami to tyle nie maja. Ale to jest sluzba. Adwokaci nie maja zaslugi bo to ich biznes. Sedziwie i prokuratorzy to sluzba publiczna. Tylko adwokaci z urzedu moga byc sluzba.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:10, 13 Lis 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Poszukiwany listem gończym sędzia stawił się w areszcie
Poszukiwany listem gończym sędzia stawił się w areszcie

Dzisiaj, 13 listopada (10:56)

Sędzia Janusz K. z Kościerzyny, skazany na cztery lata więzienia za korupcję, stawił się wczoraj sam w Areszcie Śledczym w Starogardzie Gdańskim. Sędzia miał rozpocząć odbywanie kary we wrześniu. Nie zjawił się wówczas w areszcie. Sąd wydał za nim list gończy.
W kwietniu koszaliński sąd skazał Janusza K. na cztery lata bezwzględnego więzienia (zdj. ilustracyjne)
/Piotr Bułakowski /RMF FM


Janusz K. miał rozpocząć odbywanie kary w Areszcie Śledczym w Starogardzie Gdańskim 8 września. Skazany nie stawił się jednak, więc sąd wysłał policji nakaz doprowadzenia. Kościerscy funkcjonariusze kilkakrotnie sprawdzali zarówno ostatnie miejsce zamieszkania mężczyzny, jak i inne miejsca, gdzie mógł przebywać, ale nie zastali tam sędziego.

9 października Sąd Rejonowy w Koszalinie zdecydował o wydaniu listu gończego za sędzią.

W kwietniu koszaliński sąd skazał Janusza K. na cztery lata bezwzględnego więzienia. Wyrok jest prawomocny. Wobec skorumpowanego sędziego orzeczono także grzywnę w wysokości 60 tys. zł oraz zwrot ok. 70 tys. zł łapówek, które przyjął. Zarówno obrońca Janusza K., jak i prokuratura, wnieśli wnioski o kasację od wyroku do Sądu Najwyższego.

Pierwsze orzeczenie sądu ws. Janusza K. zapadło w 2014 r. - został wtedy skazany na pięć lat więzienia. Oskarżony odwołał się od wyroku i został on uchylony. Sąd nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy. Zakończyła się ona wyrokiem skazującym na pięć lat więzienia, ale K. odwołał się także od tego wyroku. Janusz K. konsekwentnie nie przyznawał się do popełnienia zarzuconych mu czynów.

K. przyjmował łapówki m.in. za wydawanie korzystnych orzeczeń. Prokuratura zarzucała mu m.in. przyjęcie za to korzyści w wysokości 100 tys. zł. Pomagał także pisać apelacje. W zamian za jedną z nich sędzia dostał wartą 300 zł, rybę w galarecie i używał, przez co najmniej pięć dni, użyczonego mu samochodu osobowego.

Pod koniec lipca sąd dyscyplinarny przy Sądzie Apelacyjnym w Gdańsku postanowił wydalić z zawodu sędziowskiego Janusza K. Sędzia odwołał się od tego orzeczenia do sądu dyscyplinarnego przy Sądzie Najwyższym.

...

To sie stawil w koncu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:31, 15 Lis 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Podejrzany o zabójstwo księdza niepoczytalny. "Może w przyszłości popełnić podobny czyn"
Podejrzany o zabójstwo księdza niepoczytalny. "Może w przyszłości popełnić podobny czyn"

Dzisiaj, 15 listopada (14:20)

26-letni mężczyzna, podejrzany o zabójstwo proboszcza parafii w Tarnawie (Świętokrzyskie) w chwili popełnienia czynu był całkowicie niepoczytalny. Powinien być leczony w zamkniętym szpitalu psychiatrycznym - wynika z opinii biegłych w tej sprawie.
Zdjęcie ilustracyjne
/Kuba Kaługa /RMF FM


Jak poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach Daniel Prokopowicz, z opinii biegłych po obserwacji psychiatrycznej Michała B., jaka wpłynęła do śledczych wynika, że mężczyzna w czasie popełnienia zarzucanego mu czynu miał "zniesioną zdolność do rozpoznania jego znaczenia i pokierowanie swoim postępowaniem".

Biegli uznali też, że istnieje wysokie prawdopodobieństwo, iż może on w przyszłości popełnić podobny czyn - przeciwko życiu lub zdrowiu ludzkiemu - jak ten zarzucany mu w sprawie. Dlatego zachodzi konieczność stosowania leczenia mężczyzny w zamkniętym szpitalu psychiatrycznym - dodał prokurator.
W ciągu 2 tygodni pojawi się jeszcze jedna opinia biegłych

Prokuratura oczekuje na jeszcze jedną opinię biegłych, związaną z badaniem DNA. Powinna wpłynąć w ciągu dwóch tygodni. Wtedy zamkniemy śledztwo i skierujemy do Sądu Okręgowego w Kielcach wniosek o umorzenie postępowania i zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci zamknięcia mężczyzny w zamkniętym szpitalu psychiatrycznym - zaznaczył Prokopowicz.

Do zabójstwa doszło 26 czerwca, w Tarnawie w gminie Sędziszów. Ciało 70-letniego księdza znalazła rano w jego mieszkaniu na plebani siostra zakonna. Zaniepokoiła się, gdy proboszcz nie pojawiał się na porannej mszy św. w kościele parafialnym pw. św. Marcina - kobieta poszła sprawdzić, co się stało. Tego samego dnia zatrzymano 26-letniego Michała B., który mógł mieć związek ze sprawą.

Wstępne wyniki sekcja zwłok wykazały, że przyczyną śmierci duchownego były rany kłuto-cięte.

Prokuratura przedstawiła zatrzymanemu zarzut zabójstwa. Śledczy nie informują o treści wyjaśnień, jakie złożył podejrzany i o okolicznościach sprawy. Mężczyzna został aresztowany przez sąd.

...

Pewnie opetany.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:21, 23 Lis 2017    Temat postu:

Sędzia przeklejała w markecie metki z ceną. Uchylono jej immunitet

1 godz. 49 minut temu

Prokuratura Krajowa może już postawić sędzi Wiesławie B.-M. zarzut za przeklejenie przez nią cen w markecie na przewodnikach sprzedawanych w promocji. Sąd Najwyższy prawomocnie zgodził się na uchylenie jej sędziowskiego immunitetu.
Prokuratura nie wyklucza konieczności zbadania sędzi przez biegłych psychiatrów
/Archiwum RMF FM

SN utrzymał decyzję Sądu Apelacyjnego w Łodzi, który w sierpniu uwzględnił wniosek wydziału spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej o zgodę na pociągniecie do odpowiedzialności karnej sędzi Wiesławy B.-M. z Sądu Okręgowego w Szczecinie. Bez takiej zgody prokuratura nie może sędziemu ogłosić zarzutu.

Prokuratura nie wyklucza konieczności zbadania sędzi przez biegłych psychiatrów, wobec jej "nieracjonalnego zachowania".
Przekleiła ceny na trzy przewodniki

W czerwcu tego roku w lokalnym markecie sędzia przekleiła ceny na trzy przewodniki - z 14,99, obniżonych już w promocji z 24,99 zł, na 4,99 zł. Z trzema egzemplarzami z niższymi cenami poszła do kasy. Została zatrzymana przez ochronę sklepu, która wezwała policję. Okazała policjantom legitymację sędziowską i - jak głosi wniosek PK - przyznała się do oszustwa.

Ta sędzia wydziału cywilnego-odwoławczego z 25 letnim stażem jeszcze tego samego dnia została zawieszona w czynnościach. Prokuratura Krajowa chce jej postawić zarzut doprowadzenia marketu do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w kwocie 30 złotych.

Art. 286 par. 1 Kodeksu karnego stanowi: "Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8". Paragraf 3. artykułu przewiduje, że "w wypadku mniejszej wagi, sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2".
Prokuratura: Zachowanie miało cechy "dużej zuchwałości"

Według PK, nie ma podstaw do uznania tego czynu za "wypadek mniejszej wagi". Argumentowano, że wprawdzie wartość mienia jest mała, ale zachowanie miało cechy "dużej zuchwałości i znacznego nasilenia złej woli". Dodano, że od sędziego można oczekiwać nienagannego zachowania.

W I instancji SA uchylił immunitet, wskazując m.in. na "ostentacyjność" jej zachowania, świadczącą o zamiarze wprowadzenia w błąd kasjera. W zażaleniu obrony do SN podnoszono m.in. ograniczenie sędzi prawa do obrony w SA. Powoływano się też na wątpliwości co do jej poczytalności.

SN oddalił zażalenie, podkreślając, że niestawiennictwo sędzi w SA - gdzie przedstawiła zaświadczenie od psychiatry - nie stało na przeszkodzie uchyleniu jej immunitetu i nie było naruszeniem prawa do obrony. "Kwestia zaświadczenia od psychiatry będzie musiała być przedmiotem wyjaśnień w dalszym postępowaniu" - mówił sędzia SN Zbigniew Kwaśniewski.

Prok. Małgorzata Stajniak-Wójcicka mówiła przed SN, że sędzia będzie mogła złożyć wyjaśnienia, gdy usłyszy prokuratorskie zarzuty, a jej "gwarancje będą przestrzegane".

Dodała, że ten etap postępowania nie przewiduje badań psychiatrycznych sędzi, co byłoby możliwe na późniejszym etapie śledztwa. Dostrzegając "pewną nieracjonalność" w zachowaniu sędzi, prokurator nie wykluczyła, że mogłaby ona nie odpowiadać karnie - gdyby biegli stwierdzili jej niepoczytalność.

Niezależnie od działań prokuratury, postępowanie wyjaśniające prowadzi sędziowski rzecznik dyscyplinarny Piotr Brodniak. Jak powiedział PAP, na razie nie mógł on przesłuchać sędzi z powodu jej zdrowia. On też widzi "nieracjonalność" jej działania.

Sama sędzia nie stawiła się w SN - nikt jej też nie reprezentował.

Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro mówił latem, że ta sprawa to "jeszcze jeden dowód" na to, jak potrzebna jest reforma sądownictwa, której jednym z elementów jest powołanie w SN Izby Dyscyplinarnej do spraw dyscyplinarnych sędziów.

..

To jedna ze spraw wykorzystywanych przez kaczyzm do mamienia ciemnego ludu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:13, 14 Gru 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Nie mogła karmić dziecka przy stole w restauracji. Sąd: To dyskryminacja
Nie mogła karmić dziecka przy stole w restauracji. Sąd: To dyskryminacja

1 godz. 52 minuty temu

​Sąd Apelacyjny w Gdańsku zmienił wyrok w głośnej sprawie karmienia piersią w restauracji w Sopocie. Właścicielowi lokalu nakazał przeproszenie klientki, której zwrócono uwagę, by nie karmiła dziecka przy stole. To była dyskryminacja - przyznał dziś Sąd Apelacyjny.
To była dyskryminacja - przyznał dziś Sąd Apelacyjny
/Kuba Kaługa /

Sąd pierwszej instancji błędnie ustalił stan faktyczny. Klientka restauracji w Sopocie doświadczyła dyskryminacji ze względu na płeć - miedzy innymi tak sąd uzasadniał swoją decyzję w głośnej sprawie. Jak tłumaczył sąd, karmienie piersią jest nierozerwalnie związane z macierzyństwem. Do tego pani Liwia - nie mogąc karmić przy stole, a zamiast tego robiąc to na krześle w pobliżu toalety - dostała gorszą usługę niż inni klienci.

Jak mówiła dziś w sądzie pani Liwia, z nakazu przeprosin w lokalnym portalu jest zadowolona. Spełniło się moje marzenie. Wreszcie mogę otwarcie powiedzieć wszystkim kobietom, że mogą karmić swoje dzieci piersią i nie muszą się niczego obawiać. Prawo jest po ich stronie - mówiła dziś pani Liwia Małkowska.

Według dra Krzysztofa Śmiszka z Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego, to precedensowa sprawa. Świadczy o tym także fakt, że włączył się w nią również Rzecznik Praw Obywatelskich. Kobiety w Polsce dostały od państwa bardzo jasny sygnał, że karmienie piersią w miejscu publicznym to jest podstawowa funkcja, którą państwo powinno chronić. To jest sytuacja, do której nie ma nikt inny dostępu niż tylko matka i jej dziecko. Wszelkie utrudnianie karmienia w miejscu publicznym powinno być traktowane z całą stanowczością i powinno być uważane za dyskryminację ze względu na płeć - mówił Śmiszek, który od początku wspierał w tej sprawie panią Liwię.

Sąd przyznał jej także 2 tysiące złotych zadośćuczynienia. Właściciela sopockiej restauracji nie było dziś w sądzie.


(ł)
Kuba Kaługa

...

To nie byla zadna dyskryminacja tylko brak kultury. Nie wiedzieli co zrobic w takiej sytuacji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:03, 30 Gru 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Sąd uniewinnił Belgów oskarżonych o kradzież z muzeum Auschwitz
Sąd uniewinnił Belgów oskarżonych o kradzież z muzeum Auschwitz

Wczoraj, 29 grudnia (22:47)

​Krakowski Sąd Okręgowy uniewinnił w piątek dwóch obywateli Belgii od zarzutu kradzieży trzech izolatorów porcelanowych z ogrodzenia byłego niemieckiego obozu Auschwitz II-Birkenau, stanowiących dobro o szczególnym znaczeniu dla kultury. Sąd uznał, że oskarżeni nie wyczerpali znamion czynu zabronionego, ponieważ leżące poza ogrodzeniem muzeum fragmenty izolatorów nie są zabytkiem o szczególnym znaczeniu dla dóbr kultury.
Fragment ogrodzenia obozowego.
/Paweł Sawicki/www.auschwitz.org /

Sąd podzielił opinię jednego z biegłych, że izolatory stanowią zabytek archeologiczny, wynikający z kontekstu w jakim się znalazły, natomiast nie stanowią dobra o szczególnym znaczeniu dla kultury, ponieważ nie są zindywidualizowane i nie mają unikatowego charakteru.

Wskazał także na brak ustaleń, aby celem działania oskarżonych było celowe zniszczenie bądź uszkodzenie zabytku. Z tego powodu uniewinnił oskarżonych. Wyrok jest nieprawomocny.

Zdaniem Sądu Okręgowego uznanie, iż zabrane izolatory posiadają istotne walory historyczne czy zabytkowe nie musi jednocześnie oznaczać traktowania ich jako dobro o szczególnym znaczeniu dla kultury - stwierdził m.in. sąd w ustnym uzasadnieniu wyroku. Nie zgodził się także "z twierdzeniami, aby wszystkie elementy o masowym charakterze uznać za dobra o szczególnym znaczeniu dla kultury tylko dlatego, że samo muzeum znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO".
Belgowie zostali zatrzymani w lipcu ubiegłego roku

Dwaj Belgowie 51-letni Yann P.B. i 48-letni William H. zostali zatrzymani 26 lipca ubiegłego roku przez straż leśną w lesie przy ogrodzeniu obozu kobiecego w Auschwitz-Birkenau. Mieli przy sobie trzy porcelanowe izolatory, niektóre z kawałkami drutu kolczastego. Były one elementem obozowego ogrodzenia, które podczas niemieckiej okupacji znajdowało się pod napięciem.

Jak zeznali w prokuraturze, ich zamiarem nie była kradzież. Chcieli sfotografować obóz od zewnątrz i idąc wzdłuż ogrodzenia, natrafili na leżące izolatory, niektóre częściowo zakopane w ziemi. Jak tłumaczyli, wzięli je odruchowo i bez zastanowienia, "popełniając głupotę". Przyznali, że mają świadomość znaczenia muzeum, ale nie wiedzieli, że popełniają przestępstwo.
Ich proces rozpoczął się przed krakowskim sądem pod koniec lutego

Oskarżeni nie stawili się do sądu. Jeszcze w prokuraturze chcieli dobrowolnie poddać się karze, przed sądem za pośrednictwem obrońcy uzupełnili wnioski o zgodę na publikację wyroku w mediach. Sąd uznał jednak, że sprawa musi zostać zbadana w ramach przewodu sądowego, ponieważ wątpliwości budzą okoliczności popełnienia przestępstwa, zwłaszcza odnośnie prawnej kwalifikacji czynu.

Kwestię, czy skradzione elementy izolatorów, leżące za ogrodzeniem muzeum, stanowiły dobro o szczególnym znaczeniu dla kultury - co miało znaczenie dla kwalifikacji prawnej zarzutu i wymiaru kary - wyjaśniał sąd w toku procesu. W tym celu wystąpił o opinię do Narodowego Instytutu Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów, przesłuchał jednego z opiniujących i powołał kolejnego biegłego.

Zdaniem Instytutu i jednego z opiniujących elementy izolatorów stanowiły dobro o szczególnym znaczeniu dla dóbr kultury. Przesądzał o tym fakt, iż stanowiły integralną i niepodzielną część zabytku wpisanego na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Biegły stwierdził, iż izolatory stanowią zabytek archeologiczny

Z kolei biegły powołany przez sąd stwierdził, iż izolatory stanowią zabytek archeologiczny, wynikający z kontekstu w jakim się znalazły, natomiast nie stanowią dobra o szczególnym znaczeniu dla kultury, ponieważ nie są zindywidualizowane i nie mają unikatowego charakteru. Biegły wyraził też opinię, że "takie miejsca powinny zostać przebadane archeologicznie, albo wyłączone z ruchu turystycznego, w przeciwnym razie będzie dochodzić do przywłaszczeń". Podobne stanowisko zajął sąd w ustnym uzasadnieniu wyroku.

Sąd wskazał także, że obowiązujący obecnie stan prawny fragmentarycznie zapewnia ochronę karno-prawną dóbr kultury, ponieważ wśród przestępstw przeciwko mieniu brak jest artykułu przewidującego karalność za przywłaszczenie zwykłych, nie mających szczególnego znaczenia, dóbr kultury.

Jak podnosiła w trakcie procesu pełnomocniczka muzeum, cały teren miejsca pamięci ma szczególne znaczenie dla historii i światowego dziedzictwa kulturowego, dlatego zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, a wszystkie elementy wyposażenia i instalacji byłego obozu, które znajdują się na jego terenie, stanowią dobro o szczególnym znaczeniu dla kultury.

...

Trzeba to jakos okreslic. Elementow obozu nie mozna wynosic i tyle. Aswoja droga nie wyobrazam sobie takich pamiatek w domu nawet gdyby rozdawali. Drut kolczasty z Ausvhwitz... I co na szafce polozyc? Na scianie zawiesic? To sie nadaje tylko do kosciolow jako relikwie meczennikow. Bo to bylo meczenstwo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:13, 30 Gru 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Chłopak zostawił ją dla innej, zniszczyła mu auto
Chłopak zostawił ją dla innej, zniszczyła mu auto

Dzisiaj, 30 grudnia (16:04)

Była tak zła na byłego chłopaka, że… porysowała mu auto. Policjanci z Kętrzyna w Warmińsko-Mazurskiem, poszukiwali wandala, który zniszczył Audi A3. Okazało się, że samochód uszkodziła 22-latka.
REKLAMA

Zniszczone auto
/Policja

Do zdarzenia doszło w nocy z 9 na 10 grudnia. Nieznany wówczas sprawca porysował lakier Audi A3. Właściciel wycenił wartość strat na kwotę 1300 złotych. Stwierdził, że zniszczone zostały przednie lewe drzwi, lewy przedni błotnik oraz pokrywa silnika.

Policjanci ustalili, że auto zniszczyła 22-latka - była dziewczyna pokrzywdzonego. Kobieta usłyszała zarzut umyślnego zniszczenia mienia poprzez zarysowanie powłoki lakierniczej.

22-latka była tak zła na swojego byłego chłopaka, że porysowała karoserię w jego aucie
/Policja

Sprawczyni przyznała się do przedstawionego jej zarzutu. Powiedziała, że była bardzo zła i zdenerwowana na swojego byłego chłopaka, gdyż ten zaczął spotykać się z inną dziewczyną. Jak poinformowała, auto byłego partnera porysowała kluczykiem od swojego pojazdu.

Teraz porzuconej 22-latce grozi do 5 lat więzienia.

...

Jest tu oczywiscie czesciowe dzialanie w afekcie. Nie widze innego wyroku niz oplacenie naprawy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:03, 11 Sty 2018    Temat postu:

Pedofil wyszedł z więzienia i zgwałcił nastolatka


Dzisiaj, 11 stycznia (12:50)
Sąd Rejonowy w Jeleniej Górze aresztował na dwa miesiące Grzegorza Ł. podejrzanego o zgwałcenie nastoletniego chłopca. Mężczyzna był już raz karany za gwałty na nieletnich. W 2012 r. został prawomocnie skazany na sześć lat za to przestępstwo.

Sąd Rejonowy w Jeleniej Górze aresztował na dwa miesiące Grzegorza Ł. podejrzanego o zgwałcenie nastoletniego chłopca. Mężczyzna był już raz karany za gwałty na nieletnich. W 2012 r. został prawomocnie skazany na sześć lat za to przestępstwo.Mężczyzna został zatrzymany 4 stycznia (zdj. ilustracyjne)/Piotr Bułakowski /RMF FM
REKLAMA
Grzegorzowi Ł. postawiono zarzuty dwóch gwałtów na nieletnim. Do ich popełnienia doszło w lutym 2016 r. oraz w listopadzie 2017 r. w Jeleniej Górze. Ponadto, podejrzanemu postawiono dwa zarzuty dotyczące odpłatnego i nieodpłatnego udzielania innym osobom - w tym nieletnim, substancji psychotropowych i środków odurzających - mówi rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze prok. Tomasz Czułowski.
Mężczyzna został zatrzymany 4 stycznia. Jak podała prokuratura, miał przy sobie amfetaminę. Postawiono mu również zarzut posiadania substancji psychoaktywnych.
Mężczyzna był już raz karany za gwałt na nieletnich. W 2012 r. został prawomocnie skazany na sześć lat za wykorzystywanie seksualne i gwałty na dwóch uczniach jednego z wrocławskich liceów. Grzegorz Ł. był wówczas pracownikiem basenu położonego przy szkole. Mężczyzna wyszedł z więzienia w 2016 roku.


...

Horror


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:47, 24 Sty 2018    Temat postu:

Prezydent Sopotu Jacek Karnowski ostatecznie uniewinniony od zarzutów korupcji. Jest wyrok SN


46 minut temu
Prezydent Sopotu Jacek Karnowski jest już ostatecznie uniewinniony od zarzutów korupcji. Sąd Najwyższy oddalił kasację prokuratury w sprawie dotyczącej rzekomego przyjęcia przez Karnowskiego łapówek od lokalnych biznesmenów.

Prezydent Sopotu Jacek Karnowski (po prawej) i diler samochodowy Włodzimierz Groblewski na sali rozpraw Sądu Najwyższego w Warszawie /Rafał Guz /PAP
Prezydent Sopotu Jacek Karnowski (po prawej) i diler samochodowy Włodzimierz Groblewski na sali rozpraw Sądu Najwyższego w Warszawie/Rafał Guz /PAP
Kasację w lutym zeszłego roku wniosła do SN Prokuratura Regionalna w Gdańsku, która chciała uchylenia orzeczenia uniewinniającego Karnowskiego i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania sądowi okręgowemu. Obrona wniosła o oddalenie kasacji.
Nie jesteśmy trzecią instancją, nie badamy merytorycznie trzeci raz tej sprawy. Jesteśmy organem, który ma zweryfikować, czy w postępowaniu odwoławczym doszło do rażących naruszeń prawa - przypomniał w uzasadnieniu środowego postanowienia sędzia SN Dariusz Kala. Dodał, że w tej sprawie sądy nie poczyniły wadliwych ustaleń faktycznych i nie dopuściły się naruszeń przepisów prawa karnego.
Przypomnijmy, w październiku 2016 roku gdański sąd okręgowy podtrzymał wyrok Sądu Rejonowego w Sopocie i uniewinnił Karnowskiego od dwóch zarzutów przyjęcia łapówek w formie napraw aut i prac budowlanych. Uniewinniono również dwóch biznesmenów, którzy - według prokuratury - mieli wykonać wspomniane usługi na rzecz prezydenta Sopotu. Sąd uznał m.in., że świadczenia te nie miały charakteru łapówek, ale zwykłych usług. W ocenie sądu prokuratura m.in. nie wskazała korzyści, jakie mieliby odnieść biznesmeni w zamian za wskazane przez śledczych usługi wykonane na rzecz Karnowskiego.
Prokuratura stoi na stanowisku, że udzielenie i przyjęcie korzyści przez osobę pełniącą funkcję publiczną może mieć charakter przestępczy nie tylko wówczas, gdy korzyść została udzielona w zamian za określone działanie lub zaniechanie, ale również wówczas, gdy korzyść taka udzielona została w celu zapewnienia sobie przychylności urzędnika - argumentowała w kasacji gdańska prokuratura.
W ocenie obrony prokuratura kwestionowała fakty ustalone przez sądy obu instancji, co w ramach kasacji jest niedopuszczalne.
Sąd Najwyższy oddalił również kasację prokuratury w zakresie uniewinnień obu biznesmenów współoskarżonych w tej sprawie z Karnowskim.

...

Trzeba odnotowac! Nie mozna tak jak medfiole hucznie trajkotac o oskarzeniach a jak uniewinnie to cisza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:13, 02 Lut 2018    Temat postu:

Sąd w Nysie nakazał matce zwrócić córkę ojcu - Marokańczykowi


1 godz. 27 minut temu
Mieszkająca w Polsce Katarzyna N. musi oddać mieszkającemu we Włoszech Marokańczykowi Mohammedowi S. ich 7-letnią córkę - postanowił Sąd Rejonowy w Nysie. Matka ma dwa tygodnie na wykonanie tego postanowienia.

Zdj. ilustracyjne /Archiwum RMF FM
Zdj. ilustracyjne/Archiwum RMF FM
Katarzyna N. wyjechała z dziećmi z Włoch do Polski bez wiedzy i zgody Mohammeda S. Przed sądem twierdziła, że uciekła do Polski, gdyż mężczyzna miał się znęcać nad nią i starszym rodzeństwem dziewczynki. Marokańczyk uznał, że Katarzyna N. naruszyła jego prawo do kontaktu z dzieckiem i prawo do udziału w jego wychowaniu i - powołując się na Konwencję haską - domagał się powrotu córki do Włoch.
Sąd Rejonowy w Nysie uznał, że nie ma dowodów na to, że dziewczynce coś grozi, jeżeli wróci do Włoch.

Małoletnia od narodzin mieszkała we Włoszech. Tam chodziła do przedszkola i szkoły. Jej centrum życiowe znajdowało się na terenie Włoch. Bez znaczenia pozostaje przy tym, że rodzice nie mieszkali już razem i bezpośrednią opiekę nad małoletnią sprawowała jej matka. Okoliczność ta nie wyłącza prawa wnioskodawcy do prawa wykonywania opieki nad córką - uzasadniała decyzję sędzia Anna Ryndak. Sędzia podkreśliła, że "brak jest dowodów na zaistnienie poważnego ryzyka w związku z nakazaniem natychmiastowego powrotu małoletniej do jej miejsca zamieszkania".

Postanowienie sądu nie jest prawomocne. Na jego wykonanie Katarzyna N. ma czternaście dni od momentu jego ogłoszenia. Polka zapowiedziała złożenie odwołania.
(m)


...

Szok! Bił a oddać!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 11:34, 05 Lut 2018    Temat postu:

Pułapka przy zakupie ziemi. Problem, którego nie reguluje polskie prawo
oprac. Martyna Kośka
Obecne przepisy wykluczają tzw. "własność warstwową", czyli możliwość wyodrębnienia własności poszczególnych „warstw” czy „poziomów” gruntów. FOT: TOBISTO
Obecne przepisy wykluczają tzw. "własność warstwową", czyli możliwość wyodrębnienia własności poszczególnych „warstw” czy „poziomów” gruntów.
Właścicielem budynku jest jednocześnie właściciel działki, na której znajduje się ta budowla. Co w sytuacji, gdy pod działka przebiegają tunele czy podziemne parkingi? Polskie prawo tego nie reguluje.

REKLAMA


Na kupujących ziemię czyha wiele pułapek. Jedną z nich jest brak w polskim prawie tzw. prawa własności warstwowej. - To może znacząco ograniczać nasze zamierzenia inwestycyjne – wyjaśnia Bartosz Antos z serwisu Działka nad Morzem.

Zgodnie z ogólnymi zasadami prawa cywilnego, właścicielem budynku lub innego znajdującego się na nim obiektu jest właściciel gruntu, na którym ten budynek lub obiekt został wzniesiony. Ma to zapobiec bardzo kłopotliwym sytuacjom, gdy jedna osoba jest właścicielem ziemi, a inna - domu na nim stojącego.

W konsekwencji przepisy umożliwiają ustanowienie odrębnej własności budynku dopiero po określeniu udziału w takim gruncie. Sytuacja mocno się komplikuje, gdy budynek został wzniesiony na gruntach, pod których powierzchnią znajdują się tunele, parkingi czy tory. W takim przypadku nie ma bowiem bezpośredniej styczności budynku z gruntem, a więc ustanowienie takiego udziału jest niemożliwe.


Zobacz też: Budujemy dwa razy mniej mieszkań niż za czasów Gierka





Wprawdzie sytuacje takie zdarzają się rzadko, ale stanowią problem, którego prawo w jednoznaczny sposób jeszcze nie rozwiązało. W praktyce oznacza to, że własność gruntu może dotyczyć przestrzeni nad i pod jego powierzchnią. Tak sformułowane prawo wyklucza tzw. "własność warstwową", czyli możliwość wyodrębnienia własności poszczególnych "warstw" czy "poziomów" gruntów.

Własność warstwowa, która obowiązuje na daną chwilę m.in. w Stanach Zjednoczonych czy Azji, przewiduje możliwość realizacji przedsięwzięć budowlanych na różnych poziomach gruntu - zarówno pod, jak i nad jego powierzchnią. Dopuszczana jest możliwość budowania przez różnych inwestorów - każdy z nich dysponuje niezależnym od siebie tytułem prawnym do wyodrębnionej części gruntu.

REKLAMA


Czytaj też: Zapomnij o domku pod lasem. Rząd nie pozwoli wybudować. Powód? Chce "zmniejszyć chaos urbanistyczny"

Ustawodawca widzi problem
Brak regulacji, które pozwoliłyby na rozstrzyganie takich spornych kwestii, jest dotkliwy dla inwestorów. Ta niepewność jest jednym z powodów, dla których w miastach tak wiele jest pustych działek.

Wszystko ze względu na to, co znajduje się "pod" tymi nieruchomościami, a co mocno i definitywnie ogranicza ich możliwości zabudowy. Do tej pory podejmowane były próby rozwiązania problemu przez rząd, jednak żadne z zaproponowanych reform nie zostały ostatecznie wcielone w życie.

Dwa projekty zmian prawa zaproponowane przez Ministerstwo Infrastruktury oraz Komisję Kodyfikacji Prawa Cywilnego przy Ministerstwie Sprawiedliwości zakładały powołanie instytucji prawa zabudowy. To nowe prawo miałoby sprawić, że właściciel gruntu (lub jego użytkownik wieczysty, ale tylko za zgodą właściciela) ma możliwość odpłatnego lub darmowego ustanowienia prawa własności do obiektu budowlanego postawionego pod, nad lub na nim.

Zgodnie z tym projektem prawo zabudowy byłoby ustanawiane na minimalnie 30 lat, a maksymalnie na 100 lat. Dla inwestora decydującego się na realizację takiego przedsięwzięcia, ustanowiona zostałaby możliwość zabezpieczenia kredytu na hipotece takiego budynku.


Być może rozwiązanie problemu przyniesie ze sobą kodeks urbanistyczno-budowlany. W jego projekcie znajdują się postanowienia, że dla inwestycji realizowanych na płycie parkingu bądź nad tunelami, będzie można ustanowić służebność. Aby do takiego porozumienia doszło, inwestor zobowiązany będzie zawrzeć umowę z właścicielem gruntu albo jego użytkownikiem wieczystym. Następnie obie strony ustalą zasady korzystania z gruntu oraz oczywiście wysokość wynagrodzenia należnego z tego tytułu.

Bartosz Antos zwraca uwagę, że postanowienie to pomija zabezpieczenie sfinansowania przedsięwzięcia, gdyż nie wspomina o możliwości ewentualnego obciążenia hipotecznego. Co więcej, zapisy projektu nie poruszają zasadniczego problemu – nadal nie ma zaproponowanego ekwiwalentu dla obowiązujących w wielu innych krajach rozwarstwionego prawa własności.

..

Kolejne bagno prawne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:35, 06 Lut 2018    Temat postu:

Dawid zginął jadąc na motorze. Nagranie obala ustalenia biegłego

video

Od ponad roku Katarzyna Pasikowska spod Szczecina walczy przed sądem o dobre imię swojego syna, który zginął w wypadku. Pogrążona w żałobie matka nie może pogodzić się z bezpodstawnymi oskarżeniami wobec Dawida, opinią biegłego oraz kłamstwami, jakie padają przed sądem. Kobieta wyręczyła policję i sama dotarła do nagrania monitoringu, na którym widać, że jej syn nie uderzył w auto stojące na poboczu, lecz samochód wjechał na drogę tuż przed niego.


- Padło nawet takie stwierdzenie, że syn po prostu był niezrównoważony, chciał popełnić samobójstwo albo brawurowo jeździł – mówi Katarzyna Pasikowska, mama Dawida.
W maju 2015 roku 20-letni Dawid wyszedł z domu i motocyklem wybrał się na przejażdżkę. Chwilę później doszło do wypadku. Dawid uderzył w wyjeżdżający z ulicy podporządkowanej samochód. Uderzenia nie przeżył.
- Syna wyrzuciło, poleciał 10 metrów, a samochód był trzy razy odepchnięty od zderzenia – mówi Bogdan Pasikowski, tata Dawida.
- Zatrzymałem traktor i szybko pobiegłem reanimować, próbować ratować osobę, która leży. Nikt przy nim nie był, samochody dalej się poruszały – opowiada Paweł Pawłowski, świadek wypadku.
Kierująca samochodem osobowym Maria D. i jej mąż uważają, że wjechali na pobocze i stali tam przez kilka minut. Na podstawie ich zeznań policja stwierdziła, że winny jest Dawid. Jednak matka chłopaka w to nie wierzyła. Kobieta na własną rękę zaczęła szukać dowodów. Dotarła do nagrania z monitoringu. Pokazujemy je ekspertowi.
- Tu nie ma żadnej wątpliwości, jak to wyglądało. I jak wyglądał przebieg tego zdarzenia. Moim zdaniem wina w żadnym wypadku nie leży po stronie motocyklisty. Ten pojazd nie zatrzymuje się, tak jak zostało opisane w zeznaniach, że czekał kilka minut i dostał wtedy „strzała”. Tutaj takiej sytuacji nie ma – ocenia Marek Zajdel, niezależny biegły.
- Samochód wjechał na utwardzone pobocze. Od tego zacznijmy – mówi Bogusław D., pasażer auta, w które uderzył Dawid.
Reporter: Ale na tym nagraniu nie widać, żeby było to pobocze.
Bogusław D.: Dlatego panu mówię, niech pan zobaczy, gdzie nastąpiło uderzenie.
- Dowiedzieliśmy się, że jest monitoring, którego policja nie zabezpieczyła. Mam notatki twierdzące, że monitoring nie obejmuje miejsca zdarzenia. Gdybyśmy nie jeździli, gdybyśmy nie szukali, to tak naprawdę wszystko by było już umorzone. Syn byłby winny - opisuje Katarzyna Pasikowska, mama Dawida.
- Pasażer wychodzi i w ogóle nie idzie do ofiary, tylko zobaczyć, co się stało z samochodem z tyłu. Jakby to było najważniejsze. Moim zdaniem rozpoznaje nieciekawą sytuację i podchodzi do kierowcy, coś mówi i kierowca jeszcze dalej zjeżdża na pobocze – opisuje nagranie z monitoringu Marek Zajdel, niezależny biegły.
Nagranie z monitoringu zostało zbagatelizowane przez policję. Dopiero na wniosek rodziców Dawida dołączono je do akt sprawy. Sprawa trafiła do prokuratury, a potem do sądu wpłynął akt oskarżenia wobec Marii D. Pytana o monitoring policja odsyła do prokuratury.
- Monitoring został zabezpieczony kilka dni po zdarzeniu. Nie mniej jednak jakość tego nagrania ani jego parametry nie utraciły swoich walorów - informuje Joanna Biranowska-Sochalska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
W sprawie dziwi też panią Katarzynę opinia biegłego z dziedziny ruchu drogowego, który na wniosek prokuratury analizował okoliczności wypadku. Biegły stwierdził ewidentną winę kierującego motocyklem 20-latka.
- Nagrania nie pamiętam. Jeżeli było, to na pewno je przeanalizowałem. Zawinił motocyklista, poruszał się po poboczu – mówi biegły sądowy Józef M.
Według rodziców Dawida, dowody w sprawie jednoznacznie obciążają Marię D. Proces trwa. Pani Katarzyna chce sprawiedliwego wyroku i podkreśla, że honoru syna będzie bronić do końca.*
* skrót materiału
Reporter: Paweł Gregorowicz

..

Ci biegki moga czlowieka zniszczyc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 13:10, 07 Lut 2018    Temat postu:

Czy można odebrać prawa rodzicielskie za to, że dom, w którym mieszka rodzina, został zbudowany bez planu? Przed odpowiedzią na takie pytanie stanął Sąd Rejonowy w Białej Podlaskiej.
Sprawę z gminy Tuczna opisuje tygodnik "Słowo Podlasia".

W listopadzie 2016 roku spłonął dom państwa Pawlaków z Wisek. Małżeństwo Julia i Paweł mają czwórkę dzieci: 6-letnią Glorię, 5-letniego Samuela, 3-letnią Emilkę i rocznego Gabriela.
Jak relacjonuje gazeta, zniszczony w wyniku pożaru dom udało się wyremontować. Pomogli sąsiedzi, mieszkańcy gminy, a dzięki nagłośnieniu sprawy przez media, również darczyńcy z całej Polski.

Po pożarze wyszło na jaw, że dom został postawiony bez pozwolenia i projektu. Gdy informacja o samowoli budowlanej na działce Pawlaków dotarła do Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, urzędnicy skierowali w listopadzie do Sądu Rejonowego w Białej Podlaskiej wniosek o wgląd w sytuację dzieci. - Jeśli sąd uzna, że bezpieczeństwo 6-letniej Glorii, 5-letniego Samuela, 3-letniej Emilki i rocznego Gabriela jest przez tę sytuację w jakiś sposób zagrożone, może zdecydować nawet o ograniczeniu praw rodzicielskich - pisze "Słowo Podlasia".
Sąd Rejonowy w Białej Podlaskiej postanowieniem z 7 grudnia 2017 roku wszczął postępowanie z udziałem dwojga rodziców o wydanie zarządzeń opiekuńczych w zakresie władzy rodzicielskiej nad dziećmi. Pod koniec stycznia odbyła się pierwsza rozprawa. Na 23 lutego wyznaczono termin kolejnej rozprawy.

..

To jeszcze lepiej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 11:54, 08 Lut 2018    Temat postu:

Napadał i gwałcił. Dostał pracę w domu kultury
- Zerwał ze mnie bluzkę i uderzył w twarz dwa razy. Tego się nie da zapomnieć – wspomina jedna z ofiar Marka K., który wielokrotnie był skazywany za przestępstwa seksualne. Mężczyzna w więzieniu spędził prawie 20 lat, m.in. za gwałty. Mimo to, od trzech lat pracował w domu kultury. Czy nikt nie wiedział o jego przeszłości?
Marek K. po raz pierwszy zaatakował na rodzinnej Warmii, prawie 30 lat temu. Miał wtedy 18 lat.
- Nie miałam z nim żadnych szans. Zerwał mi bluzkę i uderzył pięścią dwa razy. Tego się nie da zapomnieć. On jest jak zwierzę, bez żadnych skrupułów – wspomina pani Anna, pierwsza ofiara Marka K. Kobieta prosiła o anonimowość, dlatego zmieniliśmy jej imię.

Kolejną poszkodowaną była 20-latka. Sprawca był wyjątkowo brutalny, jak wynika z akt sprawy. Kopał i bił ofiarę, zaciągnął do zagajnika, zdarł ubranie i związał sznurkiem.

- Sąd się pytał, kto go nauczył wiązać tak pętlę. Na szyję, nogi, ręce. Powiedział, że się sam nauczył. U siebie w bloku, w piwnicy. Jak ofiara się ruszała, to się dusiła – pani Anna relacjonuje zeznania Marka K. z sądu.

Więzienie za napady i gwałt

W 1991 roku, za napady i gwałt ze szczególnym okrucieństwem, został skazany na sześć lat więzienia. Zaledwie po dwóch latach, w styczniu 1993 roku, wyszedł na warunkowe zwolnienie. Po paru miesiącach zgwałcił 13-letnią dziewczynkę.

- Wracałam ze szkoły. Zablokował mi drzwi, wepchnął do środka i kilkukrotnie uderzył. Potem przeszedł do czynów, o których nie chcę mówić. Mój świat rozsypał się. Do dziś nie za bardzo potrafię sobie go poskładać - wspomina po latach ofiara.

Marek K. kolejny raz trafił za kraty.

„Powinien być pod nadzorem”

Po wyjściu z więzienia, zaatakował w 2004 r. dwie rowerzystki, za co był poszukiwany listem gończym. Mężczyzna przeprowadził się na drugi koniec Polski, do Wolbromia (Małopolska). W 2005 roku kolejna kobieta padła jego ofiarą. Mieszkanka Wolbromia straciła przytomność po uderzeniach kamieniem w głowę. Uratował ją przypadkowy spacerowicz.

- We wszystkich sprawach działał z zaskoczenia i brutalnie. To nie było przypadkowe działanie. Z akt sprawy wynika, że się przygotowywał i z zaskoczenia atakował kobiety – mówi kom. Krzysztof Kończyk z policji w Biskupcu.

Po napadzie na kobietę, Marek K. trafił do więzienia, tym razem na siedem lat. Łącznie za gwałty, usiłowania gwałtów i napady spędził za kratami prawie 20 lat.

- Ten człowiek o niczym innym nie fantazjował, jak o tym, że seks musi być związany z agresją. On powinien być pod jakimś nadzorem do końca życia – uważa prof. Kazimierz Pospiszyl, psycholog.


Marek K. w domu kultury

Marek K. wyszedł z więzienia w 2012 roku. Trzy lata temu dostał prace w Domu Kultury w Wolbromiu. Do grudnia 2017 r. był pracownikiem fizycznym w miejscu, które organizowało zajęcia dla dzieci i młodzieży.

Tożsamość mężczyzny udało się ujawnić, dzięki publicznemu Rejestrowi Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym, który w internecie udostępnia Ministerstwo Sprawiedliwości. Marka K. rozpoznali mieszkańcy Wolbromia.

- To, że tam pracował było dla mnie szokiem. To nie jest normalna osoba, zdrowy człowiek. Kto da zapewnienie, że on nigdy więcej tego nie powtórzy? – pyta jego ostatnia ofiara.

„Jeśli uda się uratować choć jedną…”

Mężczyzna twierdzi, że miejsca pracy nie wybierał. Do domu kultury skierował go urząd pracy. Dyrektor placówki odmówił rozmowy przed kamerą. Twierdzi jednak, że Marek K., jako pracownik fizyczny nie miał kontaktu z dziećmi, a on nic nie wiedział o jego wyrokach.

- Pojawiły się głosy, że ten publiczny rejestr stygmatyzuje sprawców. Ja uważam, że jeśli dzięki niemu uda się uratować choćby jedną osobę, będzie to jego wielki sukces – mówi kom. Krzysztof Kończyk z policji w Biskupcu.

...

Cos z takimi trzeba robic.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:00, 13 Lut 2018    Temat postu:

Zgwałcił 13-latkę zaraz po tym, jak został skazany za wykorzystanie innej dziewczynki

20

Mieszkaniec Lubartowa po raz kolejny odpowie za gwałt na nieletniej. Czynu dokonał zaraz po tym, jak usłyszał wyrok za podobne przestępstwo i wyszedł na wolność.



Prokuratura skierowała do Sądu Okręgowego w Lublinie akt oskarżenia przeciwko 21-letniemu Tomaszowi W. z Lubartowa. Mężczyzna odpowie za zgwałcenie 13-letniej dziewczynki. Oboje poznali się latem ubiegłego roku przez Internet. Przez kilka tygodni wspólnie korespondowali. Mężczyzna namawiał nieletnią do wspólnej ucieczki, w tym celu polecił jej, aby ukradła rodzicom oszczędności. W sierpniu 2017 roku zwabił Weronikę do swojego mieszkania gdzie stosując przemoc fizyczną rozebrał i zgwałcił, jednocześnie zamykając poszkodowanej usta, aby ta nie krzyczała.

Dziewczynka poczatkowo bała się komukolwiek wyznać, to co ją spotkało. Zwłaszcza, że była szantażowana przez sprawcę, że ten upubliczni jej nagie zdjęcia, które feralnego dnia mial wykonać. Po kilku tygodniach 13-latka obawiając się, że jest w ciąży, opowiedziała o wszystkim rodzicom. Natychmiast powiadomiona została policja.

Tomasz W. nie przyznał się do gwałtu, wyjaśniał, że poznał nastolatkę w Internecie i kontaktował się z nią z chęci zysku. Przyznał się do tego, że dziewczyna była u niego w domu, lecz jak zapewniał, wyprosił ją gdyż zorientował się, że nie ma ona ukończonych 15 lat. W trakcie prowadzonego śledztwa zmieniał też wcześniej złożone zeznania. Prokurator oprócz zarzutu gwałtu oskarżył mężczyznę o podżegania do kradzieży oraz o nielegalne posiadanie amunicji. Decyzją sądu 21-latek został umieszczony w tymczasowym areszcie.

To nie pierwszy przypadek, kiedy Tomasz W. wyrządził krzywdę kilkunastoletnim dziewczynkom. Wcześniej został skazany za wykorzystanie 14-letniej dziewczynki. Mężczyzna zaczął się z nią spotykać, jednak o wszystkim dowiedziała się jej matka. Wytłumaczyła córce, że nie jest to odpowiednie dla niej towarzystwo. Gdy 14-latka powiedziała Tomaszowi W., że to koniec ich znajomości, mężczyzna złapał dziewczynkę na ulicy a następnie zaciągnął do swojego mieszkania. Tam zmusił ją do seksu oralnego, wykonując przy tym zdjęcia.

Następnie szantażował 14-latkę, groził, że poinformuje jej matkę o tym, co z nim robiła. Po pewnym czasie opublikował zdjęcia na Facebooku. Były one dowodem w sprawie. Na tej samej sprawie mężczyzna odpowiadał za pogryzienie innej dziewczynki. Mianowicie usiłował uwieść 12-latkę, kiedy jednak ta podczas spotkania nie zgodziła się na seks oralny, pogryzł ją i podrapał.

Wtedy to, czekając na decyzję o umieszczoniu w Zakładzie Karnym, miał zgwałcić 13-letnią Weronikę. Teraz grozi mu do 12 lat pozbawienia wolności.

...

Skandal wymiaru niesprawiedliwosci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:46, 21 Lut 2018    Temat postu:

Oferowali zgwałconej kobiecie 200 tys. złotych za zmianę zeznań. 3 osoby z zarzutami


1 godz. 32 minuty temu
Radca prawny, adwokat i przedsiębiorca z Pomorza podejrzani są o nakłanianie zgwałconej kobiety do zmiany ważnych zeznań. Mieli oferować jej za to 200 tysięcy złotych. Chodziło o śledztwo dotyczące pracodawcy kobiety


...

W Polsce!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:28, 24 Lut 2018    Temat postu:

Odbieraj pisma z Sądu!

DODANO: 23.02.2018
Z doświadczenia wiem, że wielu podsądnych myśli w ten sposób: „nie odbiorę pisma i jakoś to będzie” lub „nie odbiorę pisma i Sąd nie będzie mógł rozpocząć sprawy”. Nic bardziej mylnego! Pisma sądowe należy odbierać. Sąd Najwyższy wielokrotnie bowiem podkreślał, że za datę doręczenia pisma przyjmuje się datę odbioru pisma przez adresata w placówce pocztowej danego operatora lub urzędzie właściwej gminy lub ostatni dzień terminu, w jakim adresat mógł pismo odebrać, jeżeli przed upływem tego terminu adresat nie zgłosił się po odbiór (uchw. SN z 10.5.1971 r., III CZP 10/71, OSNC 1971, Nr 11, poz. 187). Pozostawienie zawiadomienia o miejscu złożenia pisma w sposób przewidziany w art. 139 § 1 KPC uzasadnia przyjęcie domniemania faktycznego, że dotarło ono do adresata najpóźniej z dniem ustania przyczyny, która uniemożliwiała doręczenie zwykłe (post. SN z 14.2.2002 r., V CZ 14/02, Legalis).
Z polskiego na nasze: Jeśli nie odbierzesz pisma, które było dwukrotnie awizowane, Sąd i tak przyjmie (na zasadzie fikcji), że pismo odebrałeś/-łaś – czyli znasz jego treść. Taka postawa może doprowadzić do wielu ujemnych skutków procesowych np. do wydania wyroku zaocznego.
Pytania? Skontaktuj się z adwokatem.

...

Bylo by dosc idiotyczne gdyby mozna bylo zablokowac sad nieodebraniem pisma.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:39, 24 Lut 2018    Temat postu:

Podebłocie: oskarżona o zabójstwo na wolności

Fotorzepa, Bartłomiej Żurawski
Janina Blikowska
NAPISZ DO AUTORA
Oskarżona o zabójstwo 20-letnia kobieta ze wsi pod Garwolinem na Mazowszu odpowiada za zbrodnię z wolnej stopy, bo sąd nie przedłużył jej aresztu.
A jej sąsiedzi boją się, że skoro zabiła już raz, może zrobić to po raz kolejny.

...

Super.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:10, 26 Lut 2018    Temat postu:

Samotna matka dwojga dzieci nie dostaje 500 plus od 2 lat. Przez błąd sądu

Przez 2 lata sąd nie jest w stanie naprawić prostego błędu w dokumencie, przez który samotna matka 2 dzieci nie może uzyskać alimentów na młodszego syna, przez co nie może otrzymać należnego jej świadczenia 500 plus. Kobieta żyje sama z dziećmi za 724 zł. Wyrównania 500 plus niestety nie dostanie.

...

Znow super...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:38, 01 Mar 2018    Temat postu:

Poznał 24-latkę w barze, udusił kablem od żelazka. Miesiąc temu wyszedł z więzienia

Dodano: Dzisiaj, 14:29 Autor: Grzegorz Rekiel, Łukasz Minkiewicz AAA

Poznali się w barze i razem zamieszkali. Związek zakończył się dla niej tragicznie. 24-letnią Angelikę znaleziono martwą w wersalce. Jej zwłoki były w stanie rozkładu.


W czwartek prokuratura przedstawiła szczegóły na temat szokującego zabójstwa, do jakiego doszło w kamienicy przy ul. 1 Maja 9 w Lublinie. Sprawa wyszła na jaw kilka dni temu. 47-letni Artur S. wynajmował mieszkanie. Właściciel od dłuższego czasu nie mógł się z nim skontaktować, dlatego w poniedziałek poszedł na miejsce. W wersalce znalazł zwłoki 24-letniej Angeliki K. – Ciało było już w zaawansowanym stadium rozkładu, dlatego biegły miał trudności z ustaleniem bezpośredniej przyczyny śmierci – mówi Piotr Sitarski z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Artur S. był poszukiwany, a w środę został zatrzymany. Usłyszał zarzut zabójstwa. – Do zbrodni doszło w nocy z 27 na 28 stycznia. Mężczyzna najpierw dusił kobietę rękami, a później zacisnął 24-latce na szyi przewód od żelazka. Ciało ukrył w wersalce. Przyznał się do winy i opisał przebieg zbrodni. Po pewnym czasie zaczął się wycofywać ze swoich zeznań – wyjaśnia Sitarski.

Zdaniem śledczych, po dokonanym morderstwie Artur S. wyrzucił telefon kobiety do Bystrzycy, a żelazko ze sznurem sprzedał na złom.

Artur S. wyszedł z więzienia zaledwie półtora miesiąca przed tym zdarzeniem. Odsiedział tam 15 lat za zabójstwo mężczyzny. Zamordował go w podobny sposób, wraz z inną osobą, a ciało także ukrył w wersalce. Angelikę K. poznał w jednym z lubelskich barów. Po pewnym czasie kobieta wprowadziła się do mieszkania, które wynajmował.

– Utrzymywali ze sobą kontakty seksualne. Wiemy, że kobieta zażywała narkotyki. Podejrzany relacjonował, że zachowywała się agresywnie. Początkowo, po dokonanym zabójstwie, mieszkał w kuchni. Lokal opuścił, gdy odór wydobywający się z wersalki stał się nieznośny – dodaje Sitarski.

Początkowo Artur S. chciał wziąć udział w wizji lokalnej, ale gdy radiowóz dowiózł go na miejsce zbrodni – nagle zrezygnował. Śledczy złożą wniosek o tymczasowe aresztowanie mężczyzny. Za zabójstwo grozi mu dożywocie. Mężczyzna przejdzie także badania psychiatryczne.

...

Dziekujemy UE i wszystkim, dobrym" ludziom od amnestii i malych wyrokow dla bestii...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:08, 02 Mar 2018    Temat postu:

Komornik skazany za bezprawne zajęcie 423 tys. zł

Bankier.pl
2018-03-01 13:29
Zapadł wyrok skazujący na rok więzienia w zawieszeniu oraz roczny zakaz wykonywania zawodu dla komornika z Bełchatowa, który bezprawnie zajął ponad 400 tys. zł. Jak tłumaczył, nie odczytał na czas odpowiedniej wiadomości.

Komornik działający przy bełchatowskim Sądzie Rejonowym w 2013 r. bezprawnie zajął 423 tys. zł. należące do lokalnej firmy. Pieniądze były przedmiotem postępowania egzekucyjnego, które Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad miała przelać na konto Przedsiębiorstwa Robót Drogowych i Mostowych w Bełchatowie. Skazany komornik działał w imieniu kilku wierzycieli PRDiM.

Parę dni po zajęciu środków finansowych sąd ogłosił upadłość PRDiM. W związku z czym, zgodnie z prawem, komornik powinien zwrócić zajętą sumę, która stanowiła masę upadłościową. Jednak zamiast tego, dokonał podziału zajętych 423 tys. zł pomiędzy wierzycieli, samemu inkasując 70 tys. zł za swoje usługi. Jak się okazało, naliczona przez komornika opłata egzekucja była za wysoka, w związku z czym sąd nakazał zwrot 27 tys. zł.

W następstwie działań komornika syndyk, po uprzednim wezwaniu do zwrotu zajętych środków, pozwał go oraz Skarb Państwa, w imieniu którego działał. Pozwani solidarnie mieli zapłacić niemal 396 tys. zł odszkodowania wraz z należnymi odsetkami, natomiast cała kwota miała zostać przekazana do masy upadłościowej PRDiM.

Komornik odpowiadał przed Sądem Rejonowym w Bełchatowie za przekroczenie uprawnień funkcjonariusza publicznego. Tłumaczył się, że nie odczytał wysłanej do niego wiadomości o upadłości PRDiM. Orzekający w tej sprawie sędzia nie miał wątpliwości, że nie doszło do błędu, a świadomego i celowego działania. Za rażące naruszenie przepisów komornik został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu oraz roczny zakaz wykonywania zawodu. Jednak należy zaznaczyć, że tak krótki zakaz to efekt złego stanu zdrowia komornika, który praktycznie wycofał się z aktywności zawodowej.

Katarzyna Rostkowska

...

Znow hanba. Kto ma w koncu znac prawo? Piekarze?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:02, 07 Mar 2018    Temat postu:

„Pod wpływem” czy „po użyciu” narkotyków

7 marca 2018

„Pod wpływem” czy „po użyciu” narkotyków
„TVN Warszawa” - Piotr Machajski: „Dariusz K. wróci do więzienia. Decyzja sądu jest ostateczna” (kliknij)
W Warszawie odbyło się posiedzenie sądu odwoławczego w sprawie Dariusza K., który w lipcu 2014 r. wjechał na czerwonym świetle na jedno ze stołecznych skrzyżowań, przekraczając także dozwoloną prędkość o ponad 30 km/godz. i śmiertelnie potrącił pieszą znajdującą się na pasach. Badania wykazały, w jego organizmie, ślady kokainy. Ostatecznie jednak - po przesłuchaniu biegłych toksykologów - sąd przyjął, że K. nie był pod wpływem narkotyku. Za śmiertelny wypadek został w 2016 roku skazany na siedem lat więzienia i zakaz prowadzenia pojazdów. W 2017 roku wyrok został utrzymany w drugiej instancji. I właśnie sąd apelacyjny 6 marca 2018 częściowo uznał wniesioną apelację i zdecydował, że wymiar kary należy obniżyć do 6 lat pozbawienia wolności i 10-letniego zakazu prowadzenia pojazdów. Orzeczona kara jest wyrokiem prawomocnym. Przypomnijmy, kiedy sprawca odbędzie połowę kary, (w tym wypadku po trzech latach), będzie mógł się starać o warunkowe, przedterminowe zwolnienie.

Dlaczego taki wyrok? Sąd wziął pod uwagę ten fragment apelacji obrońców Dariusza K., która mówiła o tym, że należy wymierzyć tutaj karę w sposób łagodniejszy, albowiem nie jest precyzyjnie określone w polskim prawie co znaczy być „pod wpływem”, a co znaczy być „po użyciu” środków odurzających lub narkotyków. W tym konkretnym przypadku chodziło o narkotyki. Sądzia w uzasadnieniu powiedziała: - We krwi oskarżonego stwierdzono kokainę 17,18 nanogramów na mililitr, a to za mało, ażeby przyjąć, że oskarżony w chwili wypadku znajdował się „pod wpływem” kokainy. Jest to natomiast wystarczające dla przyjęcia, że oskarżony w chwili wypadku był w stanie „po użyciu” tegoż środka”. Jednocześnie właśnie na tej podstawie może być wniesiona skarga kasacyjna. Może czas, aby tę kwestię niejasności w naszych przepisach uregulować? Zginął człowiek! (jm

...

Szok! Nacpany zabil a ci sir bawia w rozwazania!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 0:05, 09 Mar 2018    Temat postu:

Zbrodnia w Miłoszycach: Spędził w więzieniu całą młodość. Po 18 latach prokuratura złoży wniosek o uniewinnienie
Piotr Kaszuwara | Utworzono: 2018-03-08 15:58 | Zmodyfikowano: 2018-03-08 15:58 A|A|A


fot. TVP Wrocław
Tomasz Komenda miał 23 lata, kiedy trafił do aresztu śledczego w 2000 roku. Po 3 latach od zatrzymania usłyszał wyrok 25 lat pozbawienia wolności, za udział w brutalnym morderstwie w Miłoszycach w 1997 roku. Zginęła wtedy 15-letnia Małgosia Kwiatkowska. Dziś dowiadujemy się, że ponad 40-letni obecnie Komenda przesiedział w więzieniu większość kary, bo 18 lat i zdaniem specjalnej grupy prokuratorów i policjantów, którzy po 20 latach od śmierci dziewczyny z Jelcza-Laskowic wznowili śledztwo, mężczyzna jest niewinny.
Tomasz Komenda, który w 2003 roku został skazany na 25 lat więzienia za udział w brutalnym zabójstwie i gwałcie na 15-letniej dziewczynce z Jelcza-Laskowic zdaniem śledczych, którzy po latach wrócili do tej sprawy, nie miał nic wspólnego z morderstwem, mówi prokurator Robert Tomankiewicz:

play
stop
00:0000:00
- Możemy powiedzieć, że mamy pełne przekonanie, że Tomasz Komenda nie ma żadnego związku z tą zbrodnią. W związku z takimi ustaleniami, podjęliśmy decyzję o skierowaniu do sądu wniosku o wznowienie jego sprawy. Będziemy wnosić o jego uniewinnienie - mówi śledczy.

- Zebrany materiał dowodowy trafi teraz do Sądu Najwyższego - tłumaczy prokurator Tomankiewicz. - Mamy pewność, że nie miał z tą zbrodnią nic wspólnego, choć dawne ustalenia śledczych na to wskazywały. Między innymi ślady ugryzień na ciele Małgosi - wyjaśnia naczelnik Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej.

- Tomasz Komenda został skazany na podstawie trzech dowodów. W świetle nowych faktów, możemy powiedzieć, że zostały one podważone. Dysponujemy takimi dowodami, które każą nam sądzić, że nie jest on sprawcą tej zbrodni - zapewnia Tomankiewicz.

play
stop
00:0000:00
Według dawnych ustaleń, sprawców miało być co najmniej trzech, bo tyle próbek DNA udało się zabezpieczyć na miejscu zbrodni. Dziś i ta wersja wydaje się mniej prawdopodobna. Nieoficjalnie wiemy, że sprawców miało być dwóch.

Policjanci i prokuratorzy ze specjalnej grupy dochodzeniwo-śledczej z Wrocławia, nadal szukają kolejnego prawdopodobnego mordercy Małgosi, ale na razie nie mogą go złapać. Pierwszy podejrzany Ireneusz M. został ujęty pół roku temu i przebywa obecnie w areszcie śledczym we Wrocławiu. Nie przyznaje się do winy. Był już karany za przestępstwa na tle seksualnym.

...

Takie bledy nie moga sie dziac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:23, 09 Mar 2018    Temat postu:

Kaci 19-letka mieli stanąć przed sądem. Obrońca zrezygnował, proces przełożono

Czterej porywacze oraz kobieta, pomagająca jednemu z nich, stają przed sądem. Adwokat kobiety w ostatniej chwili, jak już wszyscy oskarżeni byli na sali, odmówił jej obrony. Proces trzeba było przełożyć, mecenas zostanie ukarany, musi zapłacić 5 tysięcy złotych.

...

Wystraszyl sie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 14, 15, 16 ... 33, 34, 35  Następny
Strona 15 z 35

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy